Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Czy w dzisiejszym pędzącym świecie możliwe jest osiągnięcie wewnętrznego spokoju?
Jak to zrobić niewielkim nakładem czasu i energii?
Czy to w ogóle możliwe dla osoby, która nigdy wcześniej nie próbowała?
Poradnik stanowiący kompendium wiedzy dla każdego, kto pragnie oswoić swoje uczucia i lepiej poznać samego siebie. Autor przedstawia solidne filary potrzebne do zbudowania zdrowych nawyków zarządzania emocjami. Przystępnie i zarazem w odpowiednio wyczerpujący sposób opisuje, jak stany emocjonalne manifestują się w naszym ciele i umyśle. Dzięki tej książce nie tylko poznasz genezę własnych emocji, ale również techniki ułatwiające przejęcie nad nimi kontroli. Proponowane metody wspierają powrót do równowagi, nawet w chwilach silnego wzburzenia emocjonalnego. Co istotne, przedstawione sposoby na wykreowanie wewnętrznego spokoju nie wymagają wcześniejszego przygotowania. Książka stanowi kompendium wiedzy nie tylko dla osób początkujących, ale również doskonale sprawdzi się jako pomoc dydaktyczna dla tych, którzy na co dzień zajmują się pracą z ludźmi.
O autorze
Remigiusz Nestor Kalwarski ? terapeuta emocji, coach, trener mentalny. Autor poradników "Kreator rozwiązań'" i "Kreator spokoju" oraz kilku powieści. Prowadzi warsztaty oraz sesje indywidualne, podczas których uczy, jak oswajać emocje oraz jak skutecznie komunikować się ze swoją podświadomością. Twórca autorskiego wędrownego warsztatu DETOXMENTALNY. Zwolennik bycia tu i teraz.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 129
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © Remigiusz Kalwarski, 2023
Projekt okładki, ilustracja i zdjęcie na okładce: Szymon Szwochert
Redakcja: Magdalena Ceglarz
Korekta: ERATO
DTP: JENA
ISBN 978-83-67539-55-5
Wydawca
512 087 075
e-mail: [email protected]
www.bookedit.pl
facebook.pl/BookEdit/
instagram.com/BookEdit/
Niniejsza książka jest objęta ochroną prawa autorskiego. Całość ani żadna jej część nie mogą być publikowane ani w inny sposób powielane w formie elektronicznej oraz mechanicznej bez zgody wydawcy.
Od autora
Oddaję w Twoje ręce zbiór metod wraz z komentarzami, które pomogą Ci podnieść jakość Twojego życia. Moje poszukiwania sposobu radzenia sobie w sytuacjach wyzwalających trudne emocje trwało ponad ćwierć wieku. Książka, którą trzymasz w rękach, jest podsumowaniem mojej drogi i użytecznym narzędziem. Wierzę, że jej lektura pozwoli Ci ograniczyć Twoje starania do niezbędnego minimum, dzięki czemu zaoszczędzisz czas i cenną energię. Jeżeli zmagasz się z innymi problemami niż te, które są związane z zarządzaniem emocjami, lektura „Kreatora spokoju” również będzie dla Ciebie użyteczna. Przedstawione w nim metody pomogą Ci osiągnąć odpowiednią pozycję wyjściową, z której mierzenie się z trudnościami będzie łatwiejsze. Wszak brak umiejętności zarządzania emocjami może się znacznie przyczyniać do trudności w kontaktach międzyludzkich i prowokować do osładzania sobie rzeczywistości alkoholem czy narkotykami lub jeszcze innymi substytutami szczęścia.
Zapraszam Cię w podróż przez trzy obszary, z jakich składa się człowiek i przetestowanie proponowanych rozwiązań w celu wybrania tych najwygodniejszych. Proponuję, abyś w pierwszej kolejności przeczytał książkę w całości, a potem raz jeszcze, analizując działanie każdej opisanej metody w codziennym życiu. Gdy już je przetestujesz, możesz zacząć łączyć je w sety, którymi będziesz się posługiwać na co dzień. Jedynym warunkiem sukcesu w pracy z emocjami jest konsekwencja i systematyczność w budowaniu nowego modelu swojego sposobu reagowania na nie. To w sumie jak z większością wyzwań w życiu. Życzę Ci więc systematyczności, konsekwencji i świadomości.
CZĘŚĆ I
PODBUDOWA TEORETYCZNA
WSTĘP
Podstawowym determinantem naszego działania jest przetrwanie. Tylko od nas samych zależy, jaki sposób na przeżycie wybierzemy. Niestety, przeprowadzana selekcja zależy od kompozycji emocji w nas istniejącej. Dobra wiadomość jest jednak taka, że możemy świadomie wpływać na nasz stan emocjonalny. Jesteśmy istotami zdolnymi przestrajać nasz afekt w taki sposób, aby z czasem uczucia układały się w inny, bardziej słoneczny obraz lub bardziej harmonijną melodię. Do prawie każdej sprawy można podejść na co najmniej dwa skrajne sposoby. Można też dołożyć kilka dodatkowych wariantów.
W radzeniu sobie z emocjami czy stresem można przyjąć zasadniczo, że istnieją dwa sposoby ich okiełznania: mechaniczny i mentalny. Mechaniczny to ten pozwalający nam szybko przekierować energię, nad którą trudno nam zapanować. Dzieje się tak w wyniku przekierowania w energię mechaniczną powstałych emocji, które w danej chwili przeżywamy bez świadomego ich doświadczania. Sposób mentalny to taki, który zmusza do świadomego stanięcia oko w oko ze sobą, skłania nas do zastanowienia i zmierzenia się z tym, co dotychczas uznawaliśmy za prawdę i wartość. Może to być niewygodne z różnych względów. Przede wszystkim z uwagi na to, że trzeba stanąć „nago” przed sobą, a nie chować się za przyjmowanymi dla świata i innych maskami, pozami, rolami, filozofiami czy trendami mody.
Wybór wprowadzonej przez nas metody warunkowany jest poziomem świadomości, którą dana osoba posiada w konkretnym momencie. Co ciekawe, zwierzęta w tych kwestiach radzą sobie lepiej niż ludzie, ponieważ nie trzymają gardy konwenansów. Warto sięgać po najprostsze możliwe rozwiązania i inspirować się tymi najskuteczniejszymi. Taka taktyka często przekierowuje nas do zachowań wybieranych przez osoby będące członkami mniej zaawansowanych technicznie społeczności. Ostateczna decyzja należy jednak do Ciebie. Ja sam, mając w życiu wiele trudnych doświadczeń, takich jak rozpad wieloletniego małżeństwa, bankructwo i choroba nowotworowa, mogę stwierdzić, że empirycznie przetestowałem wszystkie metody opisane w tej książce. Gwarantuję Ci z niezachwianą pewnością, że każda z nich działa.
Istnieją tylko dwa warunki, abyś i Ty mógł to sprawdzić. Pierwszy to po prostu podjęcie działania, drugi polega na trenowaniu wprowadzonej wcześniej zmiany i weryfikacji efektów, jakie ona przynosi. Możemy wyróżnić metody działające szybko, ale wymagające szczególnych warunków oraz takie, które nie przynoszą natychmiastowych efektów, w zamian pozostając zawsze dla nas dostępne. Istnieją metody neutralne światopoglądowo i takie, które mogą być sprzeczne z wyznawanymi przez Ciebie przekonaniami na temat świata. Mam tu na myśli postawę duchową, filozofię, będącą wykładnią tego, jak postrzegasz swoje doświadczenia. W zdecydowany sposób ma ona wpływ na to, co wybierzesz – czy zamkniesz się na coś, czy też nie.
Jak rozpoznać, który ze sposobów jest najlepszy? To proste. Najlepszy w danym momencie jest ten, który działa. Oczywiście zawsze można zrobić coś lepiej. Czy jednak zawsze udaje Ci się zrobić wszystko perfekcyjnie już za pierwszym razem? Jasne, że najlepiej byłoby zapanować nad emocjami bez szkody dla kogokolwiek i czegokolwiek w najbliższym otoczeniu. Żeby tak jednak się stało, potrzeba do tego świadomości i umiejętności. Gdy jednak ich brakuje, gdy nie jesteśmy gotowi stawić czoła naszym myślom, czyż nie będzie lepszym rozwiązaniem zbicie kijem bejsbolowym fotela niż skrzywdzenie kogoś, kto w tym fotelu mógłby zasiadać? Czy nie będzie zdrowsze przebiegnięcie dziesięciu kilometrów niż obrzucenie wyzwiskami innej osoby? Czy wrzeszczenie na całe gardło w lesie nie będzie lepsze niż trzaskanie drzwiami?
Tak, te mechaniczne sposoby nie dają możliwości trwale rozładować i pozbyć się emocji, ale na dany moment spełniają swoją funkcję – nie krzywdzimy innych ludzi. Nie zawsze pozwalają nam one jednak chronić samych siebie. Niestety wiele z dolegliwości fizycznych ma swoje podłoże w nierozładowanych skutecznie negatywnych emocjach.
Podstawą, żeby nie robić krzywdy sobie, jest sięgnięcie po sposoby mentalnego radzenia sobie z emocjami. Sposoby mechaniczne są swego rodzaju działaniem na objawy, często natomiast kumulują napięcie w organizmie i odezwą się dolegliwościami za jakiś czas. W odróżnieniu od nich techniki mentalne działają na czynnik etiologiczny i dlatego skutkują trwałymi i głębokimi zmianami. I o nich też dowiesz się z tej lektury. Poruszymy również inne kwestie, które pomogą rozjaśnić Ci obraz funkcjonowania samego siebie jako całości według koncepcji CUD-u.
W swojej książce naświetlę Ci ciekawy temat, który jest wstępem do realizowania swoich marzeń. Jednak, by materializować swoje zamiary i marzenia, a jednocześnie dbać o to, aby życie zmieniło się w nieustające pasmo sukcesów, potrzebna jest podbudowa w postaci odnalezienia w sobie równowagi. Tę można odszukać w sferyczno-strumieniowej koncepcji świadomości. To w prosty sposób wyjaśnia, dlaczego widzenie świata przez innych jest tak diametralnie różne oraz dlaczego inni ludzie potrafią elastycznie zbliżać się do, wydawałoby się, odległych sobie, filozofii, koncepcji czy kultów. To zagadnienie przedstawię Ci w jednym z kolejnych rozdziałów.
W powszechnym słownictwie używa się niemal zamiennie terminów uczucia i emocje. To jednak nie jest to samo i tę kwestię rozwiniemy. Jak funkcjonują ich mechanizmy i jak można modyfikować i modelować systemy? No i jak w końcu wyjść z kołowrotka, który zatrzymuje nas w miejscu niczym wir? Ruszajmy…
ROZDZIAŁ 1
MECHANIKA EMOCJI
Góra – dół, przód – tył, początek i koniec. Wszystko możemy definiować w odniesieniu do czegoś innego. Aby zauważyć ruch, trzeba dostrzec, że przemieszczamy się względem czegoś. Czasem jednak jesteśmy tak zajęci określaniem naszego położenia i sytuacji, że tracimy to, co jest esencją chwili. Gdy rozpamiętujemy, przeżywamy ponownie rzeczy minione. Często wybiegamy w przyszłość albo narkotyzujemy się tym, co nie istnieje, czasem sięgając przy tym dodatkowo po substancje takie jak choćby alkohol. Umartwiamy się, biczujemy, bo nie wierzymy, że coś pozytywnego może nas spotkać. Dlaczego? Nie zasługujemy? Wstydzimy się naszego pragnienia? Bardzo często przez system edukacji równający do średniej oraz przez troskę rodziców którzy w dobrej wierze chcą uchronić nas od przykrych doświadczeń.
Zostaliśmy zaprogramowani w taki sposób, że nie jesteśmy zdolni do jakiegoś osiągnięcia. Często takie przeświadczenie utwierdza nas w otrzymanej roli, bo trzyma nas tam poczucie winy, a zatem poczucie, że nie zasługujemy na coś, i oczekiwania ze strony systemu rodzinnego czy środowiskowego. Tkwienie w przeszłości to bardzo często efekt odczuwanego żalu, który nas zakotwicza w minionym wydarzeniu, a zatem blokuje przed doświadczaniem teraźniejszości. Oczywiście to naturalne i właściwe, by potrafić spoglądać szeroko i mieć perspektywę tego, co może się wydarzyć oraz pamiętać o tym, co minęło. Jednakże zdrowy dystans pozbawiony barw żalu, złości, gniewu, strachu, wstydu, smutku, nienawiści, pogardy i wielu innych emocji daje nam możliwość czerpania garściami radości z bycia tu i teraz. To może zabrzmieć jak frazes czy komunał, ale chodzi o zdrowe zbalansowanie przebywania między przyszłością a przeszłością, scentrowanie się na obecnym doświadczeniu bez odlatywania od rzeczywistości. Czerpanie radości z życia w teraźniejszości, a dzięki temu również kreowania satysfakcjonującej przyszłości. Czy łatwo jest skupić Ci się na marszu, kiedy masz kamień w bucie? Albo czy potrafisz właściwie ocenić dystans przez zaparowane okulary? Czy możesz skutecznie wyartykułować światu, czego od niego chcesz, gdy Twoje usta są zakneblowane… wstydem? Często doświadczenia i związane z nimi emocje powodują, że nasze postrzeganie siebie jest wypaczone. Niekiedy do tego stopnia, że w kontaktach z osobami, z którymi powinniśmy umieć rozmawiać otwarcie i szczerze, mamy problem, by wyartykułować nasze potrzeby, a rekompensujemy to tam, gdzie nie jest to dla nas tak fundamentalne. Jeśli nie potrafisz rozmawiać ze swoim partnerem czy partnerką o tym, co w Waszym życiu seksualnym warto byłoby zmienić, aby czerpać z niego satysfakcję, to naturalną konsekwencją jest, że sam pozbawiasz się radości i przyjemności, bo druga osoba nie jest jasnowidzem. A jeśli uważasz, że jest – zastanów się, czy Ty potrafisz przewidzieć zachowania, potrzeby i oczekiwania innych ludzi?
Zobrazuje Ci to pewną sytuacją. Zadzwonił do mnie przyjaciel Paweł, żeby się wyżalić. Opowiedział mi, że właśnie dokonał fatalnego w skutkach posunięcia i jest w drodze na dworzec, ponieważ stracił pracę. Paweł pracuje w delegacji, więc nie może liczyć na powrót do domu wraz z brygadą. Zapytałem go: „A dlaczego straciłeś pracę?”. Odpowiedział mi, że poprzedniego wieczoru poszedł na drinka, a że wypił zbyt wiele, rano kompani nie byli w stanie go dobudzić. Mężczyzna przyjął więc założenie, że szef wyrzuci go z roboty. Zadałem mu pytanie, czy jest alkoholikiem i czy to sytuacja, która potencjalnie ma prawo się systematycznie powtarzać? Skonsternowany takim zapytaniem chwilę milczał, po czym zaprzeczył. „Więc możesz stwierdzić, że to sytuacja incydentalna?”. „No tak” – powiedział. „A zatem nie rozmawiałeś z szefem, ale podjąłeś za niego decyzję o tym, że wylewasz się za karę z roboty?”. „No nie, ale nie wierzę, by było inaczej” – odpowiedział. „Okej, więc przyjąłeś założenie, które nie posiada potwierdzenia w faktach?”. Chwilę trwało, zanim przyznał mi rację.
Zazwyczaj nasz sposób myślenia funkcjonuje po wydeptanych ścieżkach. Można porównać to do działania po linii najmniejszego oporu, gdyż naszym ewolucyjnym mechanizmem jest życie w taki sposób, aby zużyć jak najmniej energii. Zresztą jest to też mechanizm dominujący w całym wszechświecie. Dlatego przyjmujemy założenia zgodne z naszymi doświadczeniami i zbieżne z tym, jak sami byśmy postąpili w danej sytuacji.
Odsuwając więc od siebie rozmowę z szefem, Paweł zdecydował za niego, nie dał sobie szansy na doświadczenie innego scenariusza niż zakładany. Gdy mu o tym powiedziałem, broniąc swojego wyuczonego toku postępowania, powiedział, że nie ma siły, żeby zadzwonić i dostać od szefa – określę to delikatnie – burę. Gdy zapytałem go, czy samodzielne biczowanie się i „zwolnienie samego siebie” jest dla niego bardziej znośne, nie odpowiedział. Zapytałem go więc jeszcze: „Co najgorszego może się wydarzyć, jeśli do niego zadzwonisz?”. A gdy zakodował już to pytanie, zadałem mu kolejne: „A co najlepszego może się stać, jeżeli zadzwonisz, przeprosisz i zapewnisz, że to jednorazowa sytuacja?”. Zakończyliśmy rozmowę, a Paweł pozostał ze swoim dylematem. Można śmiało powiedzieć, że jego przekonania o świecie podsunęły mu myśli, na podstawie których uruchomiły się w nim emocje wstydu, złości, poczucia bezsilności, bycia niewystarczająco dobrym czy smutku.
Każdy z nas ma swobodę wyboru, co zrobi ze swoim życiem. Można wybrać inną reakcję na dane wydarzenie niż ta, która ujawnia się automatycznie. Wróćmy jeszcze na moment do historii Pawła. Jak się pewnie domyślasz, ma ona swój dalszy ciąg. Po mniej więcej godzinie otrzymałem wiadomość SMS: „Nadal pracuję, nie wyrzucił mnie”.
Zwróć uwagę na zachowanie Pawła, schemat myślowy, który tu zadziałał, zanim zobaczył inną perspektywę. Czy zachował się jak ktoś bliski, dobry, serdeczny? Bo czy najlepszy przyjaciel powiedziałby mu w takiej sytuacji: „Weź sznur i się powieś, bo do niczego się nie nadajesz!”, czy raczej: „Okej, to, że zawiodłeś teraz, znaczy tyle, że zdarzyło Ci się to w tym momencie, a nie, że nie można wcale na Tobie polegać”? A przecież nikt nie jest Ci bliższy niż Ty sobie, warto być dla siebie wsparciem, nie katem, ale też nie klakierem.
Czując jednak ciężar na barkach, trudno jest stanąć swobodnie. Emocje są w pewnych sytuacjach balastem, który zatrzymuje nas przed podejmowaniem działań. Innym razem mogą być one tym, co popycha nas do działań nieadekwatnych do sytuacji. Emocjonalność nie jest jednak terminem określającym tylko wirtualną strukturę. Każdy afekt wywołany jest bodźcem powodującym uruchomienie procesów w naszym mózgu, które z kolei manifestują się w naszym organizmie. Stąd reakcją na nagły niespodziewany impuls kojarzący się z niebezpieczeństwem, taki jak klakson, syrena, wystrzał, jest przyjmowanie pozycji obronnej i wyrzut adrenaliny do krwi. Z kolei na aromat, który jest przyjemny i zapewnia naszą pierwotną naturę o bezpieczeństwie, jak zapach lawendy, reagujemy rozluźnieniem i wyciszeniem.
Przedstawiona kolejność nie zawsze przebiega w taki sam sposób. Jeśli doświadczamy obecności obrazu, dźwięku albo dotyku czegoś (bodziec), co z kolei wywołuje w nas wspomnienie jakiegoś momentu, który się w naszej pamięci szczególnie zapisał (myśl), może się pojawić emocja, która nam właśnie wtedy towarzyszyła. W takim przypadku, niczym za sprawą czarodziejskiej różdżki, cofniemy się do wspomnienia, czyli pojawią się obrazy i dźwięki, które nie są tamtą rzeczywistością, ale naszym subiektywnym zapisem tego doświadczenia. Potok myśli z tym związany przeleje się przez naszą głowę. Możesz empirycznie przekonać się, jak to działa.
W chwili spokojnej refleksji zastanów się, jaki był najradośniejszy moment w twoim życiu. Skup się na tym i obserwuj, co się dzieje. Przywołując obraz tego wydarzenia, skoncentruj się na wszystkich szczegółach tego momentu. Co było słychać? Co docierało do Twoich oczu? Jakie myśli się wtedy pojawiały? Czy Twoje ciało pozostało bierne, czy pojawiły się reakcje wskazujące na podróż w czasie?
Najprostsze eksperymenty pokazują, jak bardzo nasze ciało reaguje na wspomnienia smaku – na przykład uruchamiają pracę ślinianek na myśl o cytrynie. To właśnie uruchamia ludzi do kompulsywnych zachowań, które mogą nas dużo kosztować. Zakupoholizm to najmniejsze z czyhających na nas niebezpieczeństw. Większym zagrożeniem jest na przykład zajadanie się w odpowiedzi na sytuacje, które budzą strach. Inna sprawa, że reakcją naszego organizmu na emocje są wzmożone działania gruczołów dokrewnych. Ich nadmierne pobudzanie może prowadzić do zaburzeń w funkcjonowaniu całości tej CUD-maszyny, czyli organizmu.
Reakcją na stres jest wyrzut cukru do krwi. Dlatego osoby często doświadczające stresu mogą mieć przeciążoną trzustkę i w konsekwencji problem z właściwą regulacją poziomu cukru we krwi, popularnie nazywany cukrzycą. Z kolei przepracowana trzustka w długotrwałym stanie zapalnym to niebezpieczeństwo nowotworu, który bardzo szybko zabiera cierpiących na tę przypadłość.
Jeżeli uruchomisz bodziec fizyczny, pojawią się myśli i ich manifestacja, czyli emocja z nich wypływająca. Jeśli się pojawi emocja, to przyniesie Ci ona lawinę myśli, będących jej uzasadnieniem. Stąd na przykład natrętne myśli, które pojawiają się, gdy emocje, których doświadczamy, nie są przez nas do końca przeżyte. Są wtedy niczym żarzące się drwa w przygasłym ognisku. Wystarczy ledwie podmuch wiatru – na przykład informacja medialna, albo dmuchnięcie przez kogoś w stronę tego żaru – czyjeś słowo, gest, postawa ciała czy mina, by płomień pojawił się ponownie.
Nie lubimy doświadczać tego, co trudne i nieprzyjemne, ale magazynowanie tlących się materiałów jest o tyle niebezpieczne, że kiedyś może wybuchnąć pożar, nad którym nie będziesz w stanie w żaden sposób zapanować.
Kumulujące się w Twoim ciele emocje, które nie mogą znaleźć ujścia, prowadzą do wystąpienia licznych dolegliwości psychosomatycznych, a nawet poważnych chorób, na przykład niewyrażony gniew wywoła nowotwór, a chroniczny lęk z dużym prawdopodobieństwem spowoduje PTSD (ang. post traumatic stress disorder), w Polsce nazywany zespołem stresu pourazowego.
Możliwe, że teraz pomyślisz, że skoro to takie ważne, to powinni uczyć tego w szkole. Zgadzam się z Tobą. Różnego typu placówki, do których uczęszczamy jako młodzi, chłonni wiedzy ludzie, powinny uczyć nas tego i wielu innych cennych umiejętności. Niestety i tu chyba nie jestem odosobniony w swoim przekonaniu, że szkoły niestety nie mają na celu uczenia dzieci i młodych dorosłych samodzielnego życia i korygowania siebie.
Powróćmy jednak do głównego tematu naszych rozważań. Myśl może przywołać emocję, która fizycznie uruchomi Twoje ciało tak, że poczujesz fizyczny bodziec. Jako przykład możemy posłużyć się pewnym eksperymentem. Uczestników badania poproszono, aby usiedli przy stole, na którym znajdowały się imitacje ludzkich dłoni, mieli trzymać dłonie dokładnie pod imitacjami a dodatkowo byli okrywani fartuchem, który powodował złudzenie, że na stole są dłonie siedzącego tam właśnie obiektu eksperymentu. Następnie osoby przeprowadzające badanie uderzały młotkiem w sztuczną dłoń. Wyniki doświadczenia okazały się zaskakujące. Ludzki mózg, przetwarzając dany obraz – scena uderzania, wywoływał gwałtowną reakcję, prowadzącą do odczuwania przez uczestników bólu i wydawania okrzyków. Co więcej, były to zachowania powtarzające się bardzo często – do tego stopnia, że możemy opisać je jako normę. Mało tego, badacze obserwowali zmiany w kolorze skóry – na rękach uczestników eksperymentu pojawiły się ślady przypominające te, które pojawiają się w następstwie urazu. To, co nie jest fizyczne, ma nas ogromny wpływ. W mojej ocenie lekceważenie emocji jest jak ignorowanie rzeczywistości.
Jak wpływają na nas nasze stany emocjonalne?
Strach, lęk, panika – emocje elementu wody, najszybciej wywołują zmiany w obiegu nerek i pęcherza moczowego.
Złość, frustracja, agresja – afekty elementu drzewa, prowadzą do problemów z wątrobą i pęcherzykiem żółciowym.
Smutek, przygnębienie – emocje elementu metalu, powodują zmiany w obiegu obrębie płuc i jelita grubego.
Zamartwienie, niepokój, nadmierne rozmyślanie – reprezentują element ziemi, objawiają się dolegliwościami żołądka, śledziony i trzustki.
Nadmierna ekscytacja, radość – emocje elementu ognia, najczęściej są powiązane z chorobami serca i jelita cienkiego.
Wiele przykładów tego, w jaki sposób nasz afekt wpływa nie tylko na samopoczucie, ale również na stan naszego ciała, bez większego problemu rozpoznasz w codziennym życiu. Co istotne, nasze ciało przekazuje nam komunikaty dotyczące naszego dobrostanu niezależnie od wieku.
Częsta przypadłość stremowanych i wylęknionych dzieci to… biegunka. Brzmi znajomo? Cóż… Biorąc więc pod uwagę to, jak bardzo huśtawka między minionym a przyszłym, strachem a brawurą, ekscytacją a apatią eksploatuje nas fizycznie – poszukiwanie równowagi zdaje się sensownym a wręcz koniecznym rozwiązaniem.
Świetnych przykładów tego, jak żyć w równowadze, dostarcza nam filozofia buddyjska. Nie, nie musisz studiować nauki Buddy, żeby zacząć radzić sobie inaczej ze swoimi emocjami. Chociaż nie kłóci się to wcale z naukami Jezusa, a być może i Latającego Potwora Spaghetti. Warto więc, szukając swojego poglądu na rzeczywistość, być otwartym na innych i ich odmienne sposoby widzenia i rozumienia świata. Dzięki temu możesz się czegoś nauczyć, a nawet ustrzec przed popełnieniem niektórych błędów. Otwarty umysł pozwoli Ci też zachować dystans wobec emocji, których niewłaściwe przeżywanie może prowadzić do różnych trudności. Omówię je teraz pokrótce, aby łatwiej było Ci sobie wyobrazić, co mam na myśli.
WSTYD – może się objawiać bezradnością, poczuciem beznadziei, obwinianiem i osądzaniem siebie oraz lękiem przed odrzuceniem.
WINA – może powodować wystąpienie wyrzutów sumienia, wypieranie, a także tłumienie swoich zachowań i reakcji. Odczuwanie winy sprzyja postawie oceniającej i osądzającej innych.
APATIA – przejawia się w osamotnieniu, zniechęceniu i stanach depresyjnych.
ŻAL – to stan bezsilności i rozpaczy, smutku, cierpienia oraz poczucia straty.
POŻĄDANIE – ciągły pęd do zdobywania, frustracja i permanentny brak zadowolenia wywołany przez nieustannie niezaspokojone oczekiwania i silne pragnienie stania się ponadprzeciętną, zauważoną przez innych jednostką.
ZŁOŚĆ – to odczuwanie napięcia, wściekłości, furii lub zazdrości, ale też cynizm i negacja.
DUMA – to postawa nacechowana pogardą, poczuciem wyższości, łatwym ocenianiem innych, ale też strachem przed upokorzeniem i wstydem.
GNIEW – to przede wszystkim obrona naszych granic, nie tylko fizycznych, ale i tych związanych z naszymi przekonaniami. Niestety jego negatywnym następstwem jest budzenie się agresji, która nie znajdując ujścia, często prowadzi doświadczających tej emocji osób na oddziały onkologiczne.
Warto nauczyć się oddzielać swoje myśli/przekonania od odczuwanych emocji. Wiele przykładów takiego postępowania znajdziesz w popkulturze, a nawet wśród powszechnie negatywnie odbieranych środowisk. Kodeks Honorowy formacji Francuskiej Legii Cudzoziemskiej mówi o „działaniu bez nienawiści i z szacunkiem do pokonanych wrogów”. W podobnym duchu utrzymany jest również kodeks samurajów Bushido.
Gdy zamiast dać się porywać i targać myślom, zaczniesz je jedynie dostrzegać, zamiast posługiwać się stwierdzeniem „jestem zły”, oświadczysz: „doświadczam złości, czuję złość”; w zastępstwie identyfikowania się ze swoimi afektami, nadasz im etykiety i zatrzymasz swój pęd na tym etapie – wtedy w Twoim życiu zajdą wielkie zmiany. Dostrzeżesz wówczas, że po prostu tak pomyślałeś i uwolnisz się z wiru, który wciąż zatrzymuje Cię w tym samym miejscu. Zaczniesz też uwalniać się od poczucia winy za to, że takie myśli przyszły Ci do głowy. Żeby być wolnym, nie powinieneś przywiązywać się do myśli, bo one przychodzą i odchodzą z ogromną prędkością. Biorąc własne obserwacje za pewnik, poddajesz się ich manifestacji w uproszczonej formie, czyli ulegasz emocjom.
Podstawą do radzenia sobie z pojawiającymi się w nas refleksjami jest umiejętność ich dostrzegania. W mojej ocenie ta na pozór podstawowa umiejętność powinna być nam wpajana od najmłodszych lat. Tymczasem bardzo często w tej kwestii dokonywany jest gwałt na dzieciach w postaci wypowiadanych w ich kierunku słów takich jak: nie płacz, nie złość się. Gdy dziecko tupie, chcąc w naturalny dla niego sposób rozładować nagromadzone emocje, często jest karcone przez dorosłych. W ten sposób uczy się, że wyrażanie stanów emocjonalnych zgodne z tym, co podpowiada mu ciało, nie jest okej. Nie wolno mu tego robić, niestety najbliższe otoczenie najczęściej nie daje na to swojego przyzwolenia.
Zupełnie inaczej wygląda to w świecie dzikich zwierząt, gdzie nie obowiązują konwenanse. Kiedy uda im się ujść z życiem przed atakiem drapieżnika, wolno żyjące osobniki dosłownie wytrząsają z siebie nagromadzone emocje. Co szczególnie ważne, żadne z nich nie zapada na cukrzycę czy inne popularne wśród ludzi choroby cywilizacyjne. Przypadek?
Jako że zdrowego wyrażania emocji nie uczono w szkole (i często, niestety, również nigdzie indziej), w dodatku do tego podręcznika znajdziesz dzienniczek z instrukcją, który pozwoli Ci nauczyć się rozpoznawać i obserwować emocje. Możliwe, że w tej kwestii masz sporo do nadrobienia.
Każda emocja wynika z dziesiątek naszych przekonań, wierzeń, z akceptowalnej przez nas wizji świata. Są osoby, które cierpią, bo nadają swoim myślom charakter absolutnej rzeczywistości i nie pokusiły się o to, aby je zweryfikować. Może dlatego, że uczyniły z tej myśli swoją religię i traktują to jako dogmat. Jeżeli ta ułuda pękłaby jak bańka mydlana, straciłyby one swoje oparcie w rzeczywistości, jaką znają i akceptują oraz jaką uznają za bezpieczną dla siebie. Nawet jeżeli ona nie jest satysfakcjonująca czy pożyteczna, pozostaje znana i w związku z tym jest uznawana za absolutnie prawdziwą. Dlatego, aby czuć się dobrze i nie stracić gruntu pod nogami, takie osoby uparcie bronią swoich przekonań. Jak łatwo możesz wydedukować, skoro dana koncepcja wymaga aż tak silnej ochrony, oznacza to tyle, że sama jest zbyt słaba, żeby istnieć. Jeżeli do przekonania innych o słuszności Twojego światopoglądu potrzebny jest przymus, czy to dobrze świadczy o jego wartości?
Pewien mnich zapytany, czy wolałby żyć w ateistycznym świecie pokoju, czy w państwie wyznaniowym targanym wojnami wewnętrznymi, odpowiedział: „Pokój ponad wszystko. Jeśli religia nie zaprowadziłaby pokoju, to znaczy, że nie jest warta swoich świątyń. Jeżeli religia byłaby prawdziwa, to nawet w ateistycznym świecie przeżyłaby w sercach ludzi”. Jest to piękna deklaracja, z którą się zgadzam. O takim pokojowym świecie śpiewał też John Lennon w swoim manifeście „Imagine”, czyli „Wyobraź sobie”.
W przeciwieństwie do świata przedstawionego w tej niewątpliwie kultowej piosence nasz mózg nie rozróżnia doświadczeń wyobrażanych od tych aktualnie doświadczanych i dlatego trudno czasem zatrzymać strumień kolejnych skojarzeń. Uruchamia się wodospad, spod którego trudno się wydostać. Martwisz się tym, że się martwisz, więc się tym martwisz. Jesteś w kołowrotku. Jak wyjść? Zaczerpnijmy więc inspiracji z natury. Jak sobie poradzisz, gdy porwie Cię wir? Przeciwstawiać się mu to cały czas podejmować wysiłek, który może się okazać bezskuteczny. Natomiast jeśli dasz mu się ponieść, Twój los pozostanie od niego zupełnie zależny – albo po chwili wyrzuci Cię na zewnątrz albo wciągnie Cię, dając możliwość odbicia się od dna, albo i nie. Podobnie jest z naszymi myślami, którym czasem pozwalamy się rozkręcić, aż do powstania wiru. Im bardziej zdobędziesz się na przyjęcie założenia, że Ty i Twoje myśli to nie to samo, im bardziej odseparujesz swoją osobę od strumienia, który przelewa się przez Twój umysł, ale nie jest Tobą, tym bardziej zdasz sobie sprawę, że to Ty możesz pokierować biegiem strumienia i wyznaczyć dla niego bieg. Oczywiście strumień żyje i będzie się opierał, czasem spróbuje wydostawać z koryta, ale jego główny nurt i zasadniczą drogę wyznaczysz Ty i im dłużej będzie on płynął wyznaczoną ścieżką, tym trwalsze koryto wyżłobi. Do metafory koryta rzeki wrócimy jeszcze w tej książce w nieco innym kontekście, aby zrozumieć, jak bardzo ulegamy iluzji i w jaki sposób możemy bardziej zespalać się z rzeczywistością. To zespolenie z rzeczywistością jest właśnie receptą na przejęcie sterowania, które jest jednym z filarów satysfakcjonującego życia. Im bardziej potrafisz się postawić w roli siedzącego nad strumieniem i spoglądającego w nurt, tym bardziej jesteś w stanie, nazywanym zen, mindfulness czy flow. Im częściej żyjesz ze świadomością, że jesteś zanurzony w strumieniu, który przepływa przez Ciebie i dla którego stanowisz też koryto, potrafisz spokojniej reagować na doświadczenia, które przynosi rzeczywistość zewnętrzna. Pięknie opisał to Frank Herbert w Diunie, w Litanii Bene Gesserit przeciw strachowi:
Nie wolno się bać, strach zabija duszę.
Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie.
Stawię mu czoło.
Niech przejdzie po mnie i przeze mnie.
A kiedy przejdzie, odwrócę oko swej jaźni na jego drogę.
Którędy przeszedł strach, tam nie ma nic. Jestem tylko ja.
Każde przeżywane przez nas doświadczenie podlega subiektywnej ocenie w naszym umyśle. To właśnie tam zachodzą procesy, które nadają naszym kolejnym przeżyciom określony kontekst i determinują, czy coś, co wydawać by się mogło w ogólnym rozumieniu przyjemne, u nas będzie budziło radość i entuzjazm, czy raczej irytację, złość i żal. To, jaki otrzymasz plon, jaki posadzona roślina wyda owoc, zależy od wielu okoliczności. Jednakże to, co jest bezspornie zależne od samej rośliny, to stan informacji genetycznej przenoszonej przez ziarno. Dobre ziarno w mało sprzyjających warunkach ma większe szanse wydać zdrowy, dorodny owoc. Ziarno z uszkodzoną informacją nawet w sprzyjających warunkach wyda owoc chory, jak informacja, którą niesie.
W odniesieniu do człowieka to jest tak, że nasze DNA ulega ciągłej mutacji, zapisując kolejne wzorce, które są następstwem procesów zachodzących w nas samych. Ma to miejsce dzięki działaniu odczuwanych przez nas emocji, będących katalizatorem procesów zapamiętywania.
Jako przykład polecam Ci obejrzeć świetny film „Photon” z Andrzejem Chyrą w roli głównej, który oprócz wielu innych ciekawych informacji o budowie i historii wszechświata i doświadczanej przez nas rzeczywistości obrazuje procesy zachodzące we wnętrzu człowieka na tych najgłębszych poziomach.
Obraz przedstawiony w filmie wyraźnie pokazuje, jaki wpływ mają hormony i enzymy na procesy zachodzące w mózgu. Dlatego pamiętamy o tym, że to, co jest wyraźnie wzmocnione emocjami a to to do czego podchodzimy beznamiętnie nie zyskuje naszej uwagi, umyka nam, pozostając niezapamiętanym. Mechanicznie wygląda to tak – jesteśmy bombardowani wieloma milionami bodźców w każdej sekundzie naszego życia, mówi się o liczbie około dwóch milionów, jednakże wspomniana wcześniej zasada oszczędzania energii powoduje, że większość z nich mózg ignoruje jako nieistotne w danym momencie. Te, które jeszcze pozostawia do ewentualnej obróbki, podlegają uogólnieniu, a pozostałe dopasowuje do istniejących w Tobie szufladek. Twój umysł filtruje dostarczane mu informacje, czyli dźwięki i obrazy, niejako przez sito, bazując na poprzednich doświadczeniach. Dzięki temu, kiedy usłyszysz znajomy głos, nie musisz się za każdym razem zastanawiać, do kogo należy, jeżeli wcześniej udało Ci się już przyswoić tę informację.
Mamy sześć zmysłów: wzrok, słuch, dotyk, węch, smak oraz najczęściej pomijany zmysł równowagi. Dzięki pracy naszego mózgu i jego „cenzurze” liczba faktycznie przetwarzanych informacji jest o wiele mniejsza niż ta, która jest dostarczana przez nasze zmysły. Szacunkowo wartość ta zmniejsza się około piętnastu tysięcy razy w porównaniu do wartości pierwotnej. To stąd powstają złudzenia, omamy, halucynacje, ale i niedomówienia, nieporozumienia, konflikty, niesnaski i animozje.
Wyobraź sobie sytuację, gdy idąc cmentarną aleją, jak w piosence popularnego niegdyś zespołu TSA, widzisz z oddali wyłaniający się kształt wystający zza drzewa. W Twojej głowie od razu może pojawić się mnóstwo opcji, czym ów kształt jest. Ta jakże piękna scenografia horroru może podsuwać Ci natarczywe skojarzenie z czającym się za drzewem osobnikiem o długich kłach i paznokciach jak szpony. Racjonalizujesz tę myśl czy wpadasz w panikę – wybór zależy od tego, jak działają algorytmy w Twojej głowie. Zatem albo panikujesz i błyskawicznie uciekasz z prędkością, której pozazdrościłby Ci mistrz olimpijski w sprincie albo podchodzisz bliżej, aby zweryfikować to, co zobaczyłeś.
Jeżeli algorytm pokierował Cię do tego, aby zbliżyć się do miejsca, które wzbudziło niepokój, może się okazać, że na korze drzewa wiatr zawiesił foliową jednorazową torebkę, która, poruszana wiatrem, machała do Ciebie. A mózg dopasowując ten obraz do znanych i najbardziej dla siebie optymalnych wzorców, podpowiedział Ci, że jest to kształt dłoni odzianej w rękawiczkę.
Innym razem użyty w rozmowie zwrot u różnych osób przywoła rozmaite obrazy i skojarzenia. Przykładem mogą być homonimy takie jak: zamek, mucha czy koza, no i może odchodząca już do lamusa amerykanka. Więc jeśli posłużysz się wdrukowanym w siebie programem, co ja wolę określać algorytmem, to niekoniecznie zrozumiesz tę samą informację, co inna osoba. Mało tego, możecie nie zrozumieć siebie nawzajem.
Teraz jednak wróćmy do meritum i pochylmy się nad CUD-em człowieka.
ROZDZIAŁ 2
TRZY CZĘŚCI CUDU CZŁOWIEKA
Gdy widzisz górę lodową na morzu, widzisz tylko trzecią jej część, tę wystającą ponad wodę.
Zazwyczaj patrząc na innego człowieka widzisz jeszcze mniej.
Zasadniczo każdy układ, aby działał bezawaryjnie, musi być kompletny. Człowiek, który jest swego rodzaju CUD-em inżynierii, jest układem najprościej opisywanym trzema obszarami – 1) ciało fizyczne, 2) umysł, którego fizyczną emanacją jest mózg i 3) dusza. Według niektórych dusza łączy się z ciałem za pomocą szyszynki, czyli gruczołu znajdującego się w mózgu, a zdaniem innych za pomocą serca, ponieważ jego pole elektromagnetyczne jest znacznie większe niż to, które roztacza mózg. Pole elektryczne serca jest około sześćdziesięciu razy silniejsze od tego generowanego przez mózg (co pokazują badania EKG i EEG). Ponadto pole magnetyczne wytwarzane przez serce jest ponad sto razy silniejsze od pola wytwarzanego przez taką samą powierzchnię mózgu, co potwierdzają badania przeprowadzone magnetometrem. Co niezwykle ciekawe – częstotliwość elektromagnetyczna serca jest w pełni skorelowana z częstotliwością elektromagnetyczną mózgu. Zmiana częstotliwości fal mózgowych wpływa na serce i odwrotnie. Harmonizacja (koherencja) jest najsilniejsza w stanie relaksu, kiedy mózg indukuje fale alfa. Podczas wypoczynku serce emituje najsilniejsze pole elektromagnetyczne.
Dr Rollin McCraty (HeartMath Institute) dowodzi, że bez większego problemu można rozróżnić pozytywne i negatywne emocje odczuwane przez daną osobę wyłącznie na podstawie obserwacji samego wykresu pracy serca. Te obserwacje poniosły za sobą daleko idące implikacje. Otóż wpływając świadomie na tempo czynności serca, możemy spowodować znaczącą poprawę samopoczucia. Zaobserwowana prawidłowość działa też w drugą stronę – osoby deklarujące odczuwanie pozytywnych emocji, takich jak miłość, wdzięczność czy empatia, posiadały równomierną i spójną pracę serca.
Co więcej, możliwe jest wystąpienie tak zwanej zgodności fizjologicznej. Pokazuje ona ścisłą współpracę między poszczególnymi układami w naszym ciele. Pozytywne emocje powodują, że rytm serca synchronizuje działanie innych układów organizmu – oddechowego czy pokarmowego. W stanie koherencji serca nie tylko fizycznie i psychicznie czujemy się lepiej. Właśnie wtedy nasz organizm aktywuje procesy regeneracyjne, dzięki którym szybciej wracamy do zdrowia.
Dr. Johnowi Andrew Armourowi zawdzięczamy pojęcie „mózg serca”. Dzięki przeprowadzonym przez niego badaniom wiemy, że w sercu znajduje się dość skomplikowana struktura składająca się z neuronów. Podobnie jak nasz mózg posługuje się ona neuroprzekaźnikami i białkami. Okazuje się, że około 60% komórek serca to neurony, które zajmują się przetwarzaniem informacji. Naukowcy z HeartMath Institute uważają, że komunikacja na linii serce – mózg odbywa się za pośrednictwem czterech kanałów:
– komunikacja neurologiczna, poprzez nerw błędny;
– komunikacja biofizyczna, poprzez ciśnienie i puls;
– komunikacja biochemiczna, poprzez hormony;
– komunikacja energetyczna (informacyjna), poprzez pole elektromagnetyczne serca.
Z tego powodu traktowanie człowieka jako tylko fizycznego tworu jest pozbawione sensu w świetle ustaleń nauki. Fenomen jego konstrukcji i głębsze poznanie sposobu, w jaki działa nasz CUD-owny kombinat, fascynuje i daje nadzieję na znalezienie rozwiązań wielu problemów.
Jesteś istotą energoinformacyjną, więc swojej prawdziwej mocy nie doświadczysz, polegając wyłącznie na zmysłach ciała. Aktualnie możesz spotkać coraz więcej dziedzin nauki popierających holistyczne rozumienie człowieka, jak na przykład psychoonkologia, czyli szerokie spojrzenie na człowieka, które bierze pod uwagę wszystkie obszary jego funkcjonowania. Przynosi to zdecydowanie lepsze efekty zastosowanych terapii. Całościowe pojmowanie człowieka i trapiących go dolegliwości sprzyja również realizacji celów życiowych.
Wśród sportowców od lat znany jest trening mentalny, czyli opieka psychologa nad zawodnikiem. Jednym z filarów sukcesu multimedalisty Michaela Phelpsa (23 złote medale mistrzostw świata, 26 złotych medali olimpijskich) było łączenie treningu mentalnego z treningiem fizycznym. Aby przekonać się, jak to działa, możesz wykonać prosty eksperyment w dowolnym miejscu, w którym dysponujesz przestrzenią nieco większą niż rozpiętość Twoich rąk.
Stań ze stopami rozstawionymi na szerokość swoich barków. Wyciągnij obie ręce przed siebie i złącz dłonie w taki sposób, aby wskazywały punkt przed Tobą niczym wskazówki zegara. Teraz, nie odrywając stóp od podłoża, obróć tułów i maksymalnie wychyl w prawo wskazówkę utworzoną z własnych rąk. Zapamiętaj punkt, jaki udało Ci się wskazać przy największym możliwym dla Ciebie skręcie tułowia. Następnie powtórz to ćwiczenie, tym razem wykonując obrót w przeciwną stronę. Wróć do pozycji wyjściowej. Opuść ręce wzdłuż ciała i zamknij oczy. Teraz wyobraź sobie, że wykonujesz obrót o sto osiemdziesiąt stopni, nie odrywając stóp od podłoża i widzisz dokładnie to, co znajduje się za Twoimi plecami. Wróć w wyobraźni do pozycji wyjściowej i jak poprzednio, wykonaj ćwiczenie w przeciwnym kierunku. Gdy „przyjrzysz” się temu, co znajduje się za Twoimi plecami, wróć do pozycji wyjściowej. Gotowe?
Możesz zaobserwować, że podczas ćwiczenia z zamkniętymi oczami Twoje ciało chciało podążać za kierunkiem wyobrażanego ruchu. Teraz ponownie wyciągnij ręce przed siebie i złącz je, czyniąc z nich wskazówkę. Wykonaj zwrot w prawo i zaobserwuj, o ile udało Ci się pogłębić wychylenie 5%, 10%, 20%? Tyle zazwyczaj udaje się zaobserwować osobom, z którymi przeprowadzam to ćwiczenie.
Jakie zatem są wnioski, które możemy wyciągnąć na podstawie wyżej opisanych spostrzeżeń? Mentalność ma wpływ na naszą fizyczność. Potwierdzają to badania przeprowadzone na grupach pewnych studentów. Uczestników eksperymentu podzielono na trzy grupy, z których jedna miała trenować fizycznie, druga – fizycznie i mentalnie, a trzecia – tylko mentalnie. Jak nietrudno się domyślić, poprawę wyników w stosunku do osiąganych wcześniej parametrów poszczególnych uczestników eksperymentu zaobserwowano najbardziej u tych, którzy do pracy zaprzęgali nie tylko ciało, ale i umysł.
Przez dziesiątki lat zostało przeprowadzonych wiele doświadczeń, które, potwierdzane badaniami klinicznymi, dają wspólną konkluzję – że nasz mózg nie rozróżnia fikcji i rzeczywistości. On przyjmuje wszystko jako rzeczywistość, stąd nasze lęki są tak rzeczywiste, choć wyimaginowane. Gdy pozwalamy temu funkcjonować poza naszą kontrolą najczęściej działa to na naszą niekorzyść, lecz kiedy przejmujemy sterowanie staje się to narzędziem.
Rezultaty takiego sposobu funkcjonowania mózgu można zaobserwować także w drugą stronę, odwracając rolami potencjalną przyczynę i skutek. Tak więc czy pobudzanie ciała wpływa pozytywnie i stymulująco na pracę mózgu?
Jednym z krajów, w którym postanowiono to sprawdzić i który boryka się z epidemią otyłości oraz dużą ilością chorób wynikających z braku stymulacji ciała, są Stany Zjednoczone. W tamtejszej szkole zdecydowano się na motywowanie uczniów do podjęcia aktywności fizycznej. Podczas eksperymentu nie kładziono nacisku na wybór konkretnego typu aktywności, a jedynie na to, by była ona regularna i w jak największym stopniu odpowiadała danej osobie. Większość nastolatków przystąpiła do zaproponowanego działania i co dzień przed zajęciami korzystała z oddanego do ich dyspozycji różnego rodzaju sprzętu fitness. Co się zmieniło po kilku tygodniach eksperymentu? Obciążenie krzeseł w salach szkolnych zmalało? To także. Natomiast efektem bardziej wymiernym stało się to, że uczniowie tej szkoły w wynikach testów sprawdzających ich zdolności umysłowe wypadli lepiej niż ich rówieśnicy, którzy nie podejmowali aktywności fizycznej.
Trudno dziwić się takim wynikom, jednak to, dlaczego młodzież wybierająca aktywność fizyczną osiąga lepsze wyniki w nauce szkolnej, ma zasadniczo kilka wyjaśnień. Pierwsze z nich opiera się na dobroczynnym wpływie ruchu na stopień dotlenienia tkanek w naszym ciele, w tym również tych znajdujących się w naszym mózgu. Ma to miejsce szczególnie wtedy, kiedy ćwiczymy na świeżym powietrzu. Pamiętam, że chodząc do szkoły podstawowej, za każdym razem, gdy wychodziliśmy na przerwę z klasy, padało polecenie od nauczyciela, aby przed wyjściem otworzyć na oścież wszystkie okna. Jak widać, nasi opiekunowie dobrze wiedzieli, jak istotny jest dopływ świeżego, czystego powietrza dla sprawnego funkcjonowania naszego umysłu.
Dziś nie wiem, jak dokładnie wygląda sytuacja w polskich szkołach, ale biorąc pod uwagę to, jak wiele mówi się o smogu i zanieczyszczonym powietrzu, mam wątpliwości co do odpowiedniego dotlenienia mózgów uczniów. Do tego dochodzą inne nakładane na nas ograniczenia, takie jak czasowe zamknięcie lasów wiosną 2020 roku z troski o zdrowie obywateli. Jakby powietrze, zamiast służyć naszemu dobru, stanowiło jedno z zagrożeń – przynajmniej według rządzących. Tymczasem nasz kombinat potrzebuje równowagi z każdej strony, aby móc funkcjonować prawidłowo. Mówi się, że w zdrowym ciele zdrowy duch, jednak tam, gdzie duch zgasł, gaśnie też życie w ciele. Ilu ludzi targnęło się skutecznie na swoje życie, bo stracili wiarę w jego sens, tak jakby utracili dostęp do czegoś tak podstawowego, jak powietrze. Fizycznie może byliby oni w stanie funkcjonować, ale w ich duszach zabrakło wystarczająco światła, żeby widzieć jeszcze choćby skrawek drogi, którą mogliby podążać na tym świecie.
W nie tak odległych czasach, nie mogąc pogodzić się z przegraną, żołnierze wielu armii popełniali honorowe samobójstwo. Czy to był powód, by przestać istnieć? Znamy przecież przypadki osób, którym po tym, jak dostały się do niewoli, udawało się zbiec i kontynuować walkę.
Niestety, ponieważ ich czynnik wiary został nadszarpnięty, to ciało i mentalność nie miało w tym przypadku za dużo do gadania. To, w co wierzysz, ma kolosalne znaczenie. Na przykład zdarzają się również systematycznie przypadki uzdrowień, niewytłumaczalne przez medycynę i określane mianem cudu. Jak widzisz, Twoja wiara bądź jej brak może Cię zarówno uratować, jak i zniszczyć.
Rysunek naczyń połączonych wyraźnie obrazuje, jak równowaga między sferami, z jakich jesteśmy zbudowani, jest potrzebna do zdrowego funkcjonowania. Co istotne, dzięki zachowaniu balansu, poszczególne substancje w naszym ciele mogą swobodnie się przenikać.
Zainteresowanych odsyłam do zapoznania się z budową materii według fizyki kwantowej i tego, jak rzeczywistość opisuje mechanika kwantowa. Wszak do dzisiaj mimo wielu wieków poszukiwań nie udało się zlokalizować w mózgu miejsca odpowiedzialnego za świadomość człowieka. Mózg jest elementem ciała identycznym pod względem substancji jak każdy inny narząd. Zatem to raczej łącznik między tym, co widzialne i niewidzialne w człowieku, niż siedziba energii i duszy. W mózgu dzieją się procesy, które można z całą pewnością rozumieć jako algorytmy naszej mentalności. Jednak iskry, która to wszystko zasila, uruchamia, podtrzymuje w ruchu, nie doszukano się w umyśle i być może ona wcale nie jest przypisana do tego miejsca.
Jako zwolennik i entuzjasta takiego rozumienia świata oraz jako panteista zapraszam Cię teraz do rozdziału, w którym zapoznasz się z metaforą opisującą takie pojmowanie rzeczywistości. Pomoże Ci to szybciej zrozumieć kilka zależności, gdy dojdziemy już do metod radzenia sobie z trudnymi sytuacjami, emocjami oraz wydarzeniami.
ROZDZIAŁ 3
MODEL SFERYCZNO-STRUMIENIOWY ŚWIATA
Biorąc pod uwagę to, co opisałem wcześniej, można sobie wyobrazić świat jako swego rodzaju pakiet energii. Zatem skoro wszystko stanowi energię, to przepływ pomiędzy każdym z elementów stanowiących ten świat jest możliwy choćby poprzez rezonans lub przez wyrównywanie potencjałów. Dzieje się to wtedy, kiedy dochodzi do zdestabilizowania tego układu poprzez wywarcie presji i powstanie zagęszczenia w jednym miejscu kosztem innego.
Oznacza to, że informacja stanowiąca swego rodzaju wyznacznik istnienia może przemieszczać się swobodnie, zatem świadomość wszystkich istot jest ze sobą połączona. To założenie doskonale tłumaczy między innymi takie doświadczenia jak telepatia. Wiele filozofii i religii mówi o wspólnym źródle, z którego przychodzimy i do którego zmierzamy, aby znów móc połączyć się w całość. Chrześcijaństwo dominujące w kraju, w którym się urodziłem, również tak pojmuje transcendentalną formę boskości. Ja pozwolę sobie, jako panteista, nie zgadzać się jednak z kwestią odłączenia od reszty i podążania do niego według chrześcijan.
Uważam, że wszyscy ze wszystkim jesteśmy absolutnie połączeni i to już jest powód, aby nie krzywdzić się wzajemnie. Dlatego, skoro jesteśmy jednym tworem energetycznym z jednostkowymi emanacjami świadomości, to tak naprawdę nie jesteśmy oderwani od źródła wszechrzeczy, a jedynie – uważam – nieświadomi istnienia tego połączenia. U niektórych osób zajmujących się ezoteryką funkcjonuje pojęcie połączenia dla osób umiejących łączyć się z energią pierwotną i czerpać z niej przekazy. Osoby takie potrafią prowadzić uzdrawiające terapie na odległość.
W literaturze zajmującej się tematyką ezoteryki można spotkać także określenie „podpięcia”. Rozumiem je jako nastawienie się na intensywny rezonans z konkretnym człowiekiem czy też filozofią. Owa koncepcja może stanowić osobny byt, jeśli jest zasilana przez grupę odpowiednich osób lub jedną osobę, ale wystarczająco silną i przekonaną o prawdziwości tej idei. Jeszcze Inni używają określenia „oświecony” dla osoby, która potrafi kochać bezwarunkowo świat – tak jak Jezus czy Budda. Trudno jest wszystkich kochać, bo trudno jest ich zrozumieć.
Nie musisz więc się zmuszać do fałszywego deklarowania miłości wobec innych ludzi, z którymi Ci nie po drodze, którzy Cię skrzywdzili, którzy potraktowali Cię w sposób naruszający Twoje granice. Wystarczy brak nienawiści, wynikający ze świadomości, że nie znasz całej drogi tego człowieka i wszystkich determinantów jego działania. Gdybyś wiedział, co ten człowiek przeszedł, jak się czuł, kiedy sam został kiedyś skrzywdzony – być może zrobiłoby Ci się go po prostu żal?
To wszystko tylko gdybania. Fakty natomiast są takie, że niemal wszyscy nosimy w sobie pierwiastek zwany empatią. Oczywiście istnieją pewne wyjątki, są osoby, które nie potrafią jej współodczuwać, jak na przykład ludzie posiadający osobowość psychopatyczną. Zdarza się też tak, że w toku życia rozwój empatii zostaje zahamowany bądź utrudniony. Skutki takich komplikacji możesz zaobserwować u mężczyzn, którzy mają trudności w wyrażaniu i odczuwaniu własnych emocji, a co za tym idzie, odczytywaniu emocji innych ludzi. Jedną z przyczyn takiego stanu są doświadczenia z czasów, kiedy byli jeszcze chłopcami. To właśnie wtedy najprawdopodobniej ich zdolność empatii i odczuwania siebie została zamrożona.
Taka sytuacja jest przyczyną trudności w dorosłym życiu i dla niektórych ludzi kończy się destrukcją ich samych lub ich relacji. Pozostali ostatecznie trafiają na terapię, rozpoczynają edukację w zakresie emocji i relacji z innymi i zyskują możliwość prawdziwego poznania siebie.
Wróćmy jednak do omawianej wcześniej metafory wszechświata:
Czyż nie przypomina mózgu z połączeniami neuronowymi? Fraktalność czyli to że pojedyncza gałązka przypomina drzewo z którego wyrasta i tego typu podobieństwa możemy obserwować w całym otaczającym nas środowisku.
Żeby łatwiej było Ci zrozumieć, o czym mówię i abyś mógł to sobie wyobrazić, posłużymy się kilkoma metaforami.
Pierwsza z nich będzie odnosiła się do wody. Kiedy temperatura na zewnątrz spada nieco poniżej zera, na rzekach i zbiornikach wodnych powstaje tak zwany śryż, czyli zlepki drobin lodu, ewentualnie śniegu. Wyglądają one jak małe pianki pokrywające powierzchnię wody. Są one dokładnie tą samą substancją, co woda, na powierzchni której się utrzymują. Odróżnia je od niej samej jedynie stan skupienia.
Teraz wyobraź sobie, że wszechświat to wielki pakiet energii, jak rzeka pełna wody. W tym ogromnym pakiecie energii znajdują się świadomości, które są swego rodzaju nieco większym stężeniem energii na fragmencie przestrzeni, niż zazwyczaj ma to miejsce we wszechświecie. Zaraz za tym idzie stężenie energii w formie, jaką nazywamy materialną czy fizycznie namacalną.
Przyrównując trzy stany skupienia substancji do naszej przenośni, otrzymujemy: gaz – świadomość, ciecz – jej drobiny zawieszone w świadomości, czyli mgła, oraz stan stały – skrystalizowana ciecz przypominająca drobiny lodu, będąca odbiciem otaczającego nas świata materialnego.
Im większe jest skupienie któregoś z czynników w jednym miejscu, tym bardziej zmienia on funkcjonowanie świata, jaki znamy. Właśnie dlatego wiele osób wierzących wytwarza energię zasilającą zarówno ich Boga, jak i demona.
W strumieniu świadomości, którym poruszają się nasze myśli, jest wiele szykan – natrętnych myśli, uwarunkowań oraz uprzedzeń. Wszystkie one stanowią przeszkody na drodze do przyjmowania rzeczywistości i świata takimi, jakie są. Ważne jest, aby nie zatracać się w przekonaniu, że jesteś myślą, której doświadczasz. Często ulegamy takim złudzeniom, a umiejętność wyłapywania takich momentów jest bezcenną kompetencją w rozwijaniu swojej świadomości. Tak, jak wyłapywanie innych toksycznych dla nas myśli, na przykład zamartwianie się o rezultat przyszłych działań. Gdy dostrzeżesz u siebie takie zachowanie, zadaj sobie pytanie: „Czy właśnie staram się przewidywać przyszłość?”. Akceptacja świata jest sposobem na postrzeganie rzeczywistości takiej, jaka jest ona naprawdę.
Każde założenie, jakie przyjmujemy wobec innego człowieka, wynika z naszych wcześniejszych doświadczeń z innymi ludźmi. Prowadzi nas to do racjonalizacji postaw i zachowań osoby, której właściwie nie znamy, na podstawie przyjętej wcześniej konwencji. Jeżeli żywisz przekonanie, że ktoś, kto nosi tatuaże na twarzy, z pewnością jest kryminalistą, to jedź do Birmy i przekonaj się, czy wszystkie kobiety z plemienia Czinów należą do świata przestępczego. Uświadom sobie, że maoryscy mężczyźni noszący tatuaże na twarzy, to ludzie uznawani za najszlachetniejszych w całej wspólnocie. Noszone przez nich tatuaże są symbolem pozwalającym na szybką ocenę.
Każdy przyjęty wcześniej pogląd można zmienić, nawet jeżeli jest on w nas bardzo mocno zakorzeniony. Dzięki otwarciu umysłu i dopuszczeniu do siebie możliwości jego zmiany możesz świadomie wybrać te koncepcje, które są dla Ciebie wspierające zamiast destruktywnych czy powstrzymujących Cię przed dalszym rozwojem. Prostą metodę, jak to zrobić, podam Ci w rozdziale „EMOCJE W UMYŚLE”.
Przyjrzyjmy się bliżej metaforze strumienia. Uważam, że stanowi ona doskonały przykład, który pomoże Ci wyobrazić sobie bieg życia. Nurt rzeki jak każde ludzkie istnienie jest niepowtarzalny w swojej formie. Bywa tak, że z dna jego koryta wystają kamienie, przy których pojawiają się mniejsze lub większe zawirowania. Owe kamienie są niczym nasze doświadczenia i wspomnienia przebytej już drogi. Same w sobie mają bardzo istotną wartość, bez potrzeby oceniania ich jako pozytywne bądź negatywne.
Czasem w korycie rzeki mogą znajdować się przeszkody uniemożliwiające swobodny przepływ wody. Pojawiły się one jako następstwa traumatycznych wydarzeń niczym oberwany konar czy wręcz pień powalonego drzewa, który może stanowić metaforę poczucia żalu po nagłej stracie kogoś bliskiego. Bywa, że sami w wyniku powtarzającego się warunkowania budujemy jakieś spiętrzenie, aby odgrodzić się od czucia niechcianych emocji. W skrajnych przypadkach nasz strumień zastyga w bezruchu, pokryty lodem, a my nie jesteśmy w stanie przeżywać żadnych stanów emocjonalnych. Może się również zdarzyć, że płynąc z prądem, porwie Cię wir i zatracisz się w nim, rozpamiętując pewne fragmenty swojego życia. To doświadczenie może być zarówno retrospekcją własnej sprawczości czy wydarzeń, których wspomnienie napawa Cię dumą, jak i pławieniem się w niesprzyjających Ci zależnościach.
Czemu ma służyć przywołana analogia? Dojdziemy do tego w rozdziale, w którym poznasz techniki pracy z emocjami. Według prawa hedonistycznej asymetrii mamy naturalną tendencję do przyjmowania z otwartymi ramionami przyjemnych emocji, a wzbranianiem się przed tymi trudnymi czy nieprzyjemnymi.
Nasz świat jest fraktalny. Według definicji oznacza to, że stanowi on figurę geometryczną, której małe fragmenty oglądane w powiększeniu wyglądają tak samo, jak cała figura. I tu można mówić bardzo szeroko o tym, jakie to ma znaczenie zarówno dla naszego organizmu, jak i dla całej przyrody, która nas otacza. Jakie ma to znaczenie dla naszej codzienności oraz dla praw, jakim podlegamy?
Nie chciałbym jednak skupiać się na temacie fraktali, to jedynie wtrącenie, mające na celu przedstawienie Ci szerokiego obrazu poruszanych przeze mnie wątków. Pragnę zwrócić Twoją uwagę na analogię sferycznej struktury świata, o której pisałem przed chwilą. Otóż wyobraź sobie swoją świadomość jako sferę, w której na przeciwległych biegunach znajdują się przeciwstawne sobie wartości. To, co Ty w danym momencie myślisz na określony temat, jest wypadkową połączeń pomiędzy różnymi wartościami, jakimi się w życiu kierujesz oraz tego, w jakim miejscu pomiędzy biegunami znajduje się dla danej wartości punkt w sferze o największym skupieniu energii. Posłużmy się przykładem. Wyobraź sobie dwoje ludzi. Jedna z osób to zwolennik kary śmierci, natomiast druga absolutnie nie zgadza się na orzekanie takiego wymiaru kary. Obaj mają największe zagęszczenie energii w danej kwestii na biegunie swojej świadomości, ale po przeciwnych wobec siebie stronach. W którym miejscu umieścimy kogoś, kto na ogół jest przeciwny karze śmierci, ale dopuszcza ją w pewnych wyjątkowych sytuacjach? Zależy jakie wyjątki akceptuje. Czy teraz rozumiesz analogię?
To, gdzie wędruje nasza uwaga i jak nasza świadomość zareaguje na daną sytuację, zależy od kultywowanych przez nas wartości i przekonań, które się na nie składają. Nie bez znaczenia pozostaje również stymulacja, której w danym momencie jesteśmy poddawani. Również ona w dużej mierze wpływa na podejmowane przez nas wybory. Łatwo jest mówić „ja nigdy…”, „ja zawsze…” do momentu, gdy w warunkach „polowych” musimy podjąć decyzję w obliczu niebezpieczeństwa zaglądającego nam prosto w oczy. Kanapowi herosi i eksperci w każdej sytuacji awaryjnej nie wiadomo czy bardziej niż zmiany opatrunku nie potrzebowaliby zmiany bielizny. Teraz przyjrzyj się jeszcze raz sferze i pomyśl, ile różnych czynników ma wpływ na to, jakim człowiekiem jesteś. Przekonania na temat wielu spraw i unikalne doświadczenia tworzą niepowtarzalny wzór Twojej osobowości. Z pewnością nie myślisz o nich świadomie, z wielu nie zdajesz sobie nawet sprawy, a jednak te z nich, które pozostają nieuświadomione, działają na Ciebie najmocniej. Dlatego, aby podejmować zdrowsze, korzystniejsze dla siebie decyzje, warto nauczyć się zarządzać własnymi emocjami. Oto nadszedł czas, aby z części teoretycznej przejść do praktyki.
Zacznijmy więc od fizycznej strony emocji.
CZĘŚĆ II
PRAKTYCZNE METODY
ROZDZIAŁ 4
EMOCJE W CIELE
Żeby zająć się emocjami w ciele i sposobami fizycznego radzenia sobie z nimi, konieczne jest uświadomienie sobie, w jaki sposób przeżywane afekty wpływają na pracę naszego organizmu.
Czynniki powodujące powstawanie emocji w naszym ciele można podzielić na obiektywne i subiektywne. Te, z których wpływu często nie zdajemy sobie sprawy bądź umniejszamy ich wpływ na nasze samopoczucie, to hałas, natężenie i rodzaj światła (np. stroboskop, ale i słabe doświetlenie), zanieczyszczenie środowiska oraz konserwanty. Nie będę opisywał ich wszystkich szczegółowo, by nie rozbudowywać niniejszej publikacji do rozmiarów encyklopedii. Chciałbym jednak uzmysłowić Ci, jak wiele jest aspektów, które zupełnie ignorujemy. Dlaczego tak się dzieje? Wpływa na to pewien mechanizm, który z jednej strony pozwolił człowiekowi zasiedlić cały glob, z drugiej zaś może działać na niego destrukcyjnie. O czym mowa? O procesie adaptacji.
Habituacja powoduje, że wielokrotnie wystawiając się na szkodliwe czynniki pomimo alarmujących sygnałów, które podrzuca nam ciało, zaczynamy traktować to jako normatyw. To z tego powodu po jakimś czasie spożywania alkoholu, brania narkotyków czy innych używek konieczne jest zwiększanie dawki substancji, aby uzyskać satysfakcję. Podobnie jest z czynnikami środowiskowymi, które stają się dla nas po pewnym czasie tak naturalne, że pozbawieni ich czujemy się nieswojo, a czasami nawet jakbyśmy byli na kacu. Dlaczego? Jesteśmy już do nich do tego stopnia przyzwyczajeni, że bez nich jesteśmy „na głodzie”.
Jak przebiega cały proces? Przy pierwszym kontakcie mózg alarmuje nas o czymś, co jest nowe i potencjalnie groźne. Jeżeli ignorujemy wysyłany komunikat, nasz umysł przestaje go wysyłać. Najczęściej dzieje się tak, kiedy stwierdzamy, że „tak po prostu jest” i zakładamy, że nie jest to sytuacja, która w jakikolwiek sposób nam zagraża. W związku z czym należy to akceptować, a istniejącą niewygodę – ignorować. W taki sposób czynnik, który zostaje zaakceptowany, przyjęty jako naturalny, może stać się nałogiem.
Pokażę Ci teraz, co mam na myśli, używając obrazu z codziennego życia. Jako przykład posłużą nam ludzie, którzy po powrocie do domu czują przymus włączenia telewizora, radia czy jakiegokolwiek innego sprzętu, który będzie zagłuszał ciszę. Dlaczego? Powód jest bardzo prosty – dla osób bombardowanych szeregiem dźwięków każdego dnia, jest to zupełnie nienaturalne.
Przyjrzyjmy się zatem bliżej zjawisku hałasu, co pomoże nam zrozumieć, jak wpływa on na nasze zdrowie i samopoczucie.
Poziom natężenia dźwięków/hałasu:
Poniżej 30 dB – nie ma wpływu na zdrowie.
30–40 dB – u osób wrażliwych zaobserwowano, że takie natężenie dźwięków wpływa na ruchy ciała podczas snu, powoduje przebudzenie, przyspieszone bicie serca oraz zaburzenia snu głębokiego. Reakcja zależy od natury dźwięku, ponieważ każdy reaguje na coś innego. Wpływ takiego poziomu hałasu na zdrowie jest jednak niewielki.
40–55 dB –najczęstszy poziom zewnętrznego hałasu w mieście. Ma wpływ na zdrowie, może prowadzić głównie do zmiany wzorca snu, na przykład kłopotów z zasypianiem, wczesnego budzenia się, zbyt krótkich faz snu. Wiele osób przyzwyczaja się do takiego natężenia dźwięku, jednak to nie oznacza, że przestaje on nam szkodzić.
Powyżej 55 dB – znacząco wpływa na zdrowie. Przede wszystkim powoduje niepokój, rozdrażnienie, poważne zaburzenia snu. Zwiększa ryzyko chorób układu krwionośnego i zdarzeń kardiologicznych (zawał, udar).
Przejdźmy dalej w kierunku kolejnych bodźców wpływających na jakość naszego życia. Wart wspomnienia jest podział na czynniki syntetyczne – psychologiczne prawdziwe lub urojone. Prawdziwy jest strach w sytuacji zagrożenia, która obiektywnie występuje. Jednak gdy zagrożenie jest hipotetyczne, wręcz ociera się o fantazjowanie, to odczuwanie strachu wydaje się nieadekwatne do sytuacji.
Bez względu jednak na to, czy asumpt do pojawienia się jakiejś emocji występuje w rzeczywistości czy też nie odczuwanie emocji w ciele ma miejsce w ten sam sposób. Zachęcam Cię do wykonania poniższego eksperymentu, który pozwoli Ci zaobserwować, jak to wygląda. Zdobyta wiedza z pewnością przyda Ci się w przyszłości i pozwoli łatwiej przyswoić techniki, które opiszę w dalszej części książki. Zapoznaj się z opisem tego procesu, a potem wykonaj to ćwiczenie w komfortowych dla Ciebie warunkach. Cisza i komfort cieplny wskazane.
Usiądź sobie wygodnie w fotelu lub na krześle, oprzyj dłonie na udach, rozluźnij się i zamknij oczy. Następnie przypomnij sobie sytuację, której doświadczyłeś, a jej przeżywanie stanowiło dla Ciebie kwintesencję radości. Masz taki obraz? Teraz skup się. Twoja wyobraźnia nie ma granic i jest absolutnie sterowalna właśnie przez Ciebie. Zatem poczuj tę radość dwa razy mocniej. Masz to? Doskonale. Teraz skoncentruj się na tym, gdzie w swoim ciele odczuwasz fizycznie tę emocję, w którym miejscu występuje jej fizyczna emanacja? Teraz skieruj swoją uwagę tylko do tego miejsca i zaobserwuj, jaki to uczucie ma kształt. Możesz stwierdzić, jaką ma fakturę? Czy jest twarde, czy miękkie? Nie musisz widzieć, aby móc doświadczyć koloru przeżywanego stanu. Zauważ, czy jest to zimne, chłodne, ciepłe czy gorące? Może słyszysz jakiś dźwięk związany z tym doświadczeniem? Pozwól sobie na odczuwanie tego doznania jeszcze bardziej niż wcześniej. Dobrze, teraz otwórz oczy i spójrz w okno. Wróć do rzeczywistości. Przyjemnie? Wiedz, że możesz przeprowadzić takie doświadczenie na kolejnych emocjach, takich jak duma, spokój, wdzięczność, nadzieja lub zachwyt, i zdiagnozować, jak odczuwasz każdą z nich. Czym różnią się od siebie? Może mają jakieś charakterystyczne cechy wspólne?
Żeby jednak było realnie, a nie wirtualnie słodko, przeprowadź też ten eksperyment również na emocjach takich jak strach, złość, wstyd, żal, lęk, gniew, smutek, poczucie bycia niewystarczająco dobrym, poczucie winy, poczucie bycia skrzywdzonym, poczucie odrzucenia czy bezsilność.
Czy do tej drugiej części trudniej się zabrać? Nic dziwnego. Wszyscy mamy naturalną tendencję do unikania cierpienia, naszym naturalnym stanem jest dążenie do przyjemności. Z otwartymi ramionami witamy pozytywne emocje, a te, które odbieramy jako negatywne, wypieramy bądź też zaprzeczamy ich istnieniu. To właśnie próby ciągłego stłumienia negatywnych w nas emocji mogą źle odbić się na naszym zdrowiu i samopoczuciu. Oczywiście są osoby, które czasem zaprzeczają czy wypierają pozytywne emocje, ale to wynika z czynników, które nie są przedmiotem tej publikacji. Jeżeli zainteresował Cię ten temat, to polecam zapoznanie się między innymi z koncepcją poziomów wartości Gravesa.
Dla pełnej jasności wyjaśnijmy sobie jeszcze jedną rzecz przed przejściem do fizycznych form radzenia sobie z emocjami. Strach to reakcja na konkretny bodziec, wydarzenie, doświadczenie, w którym bierzemy udział. Obawa to projekcja pewnych potencjalnie mogących się wydarzyć scenariuszy. Lęk to irracjonalna emocja niepodyktowana rzeczywistym ani domniemanym bodźcem. Czujesz różnicę? Dostrzegasz ją? Jak to dla Ciebie brzmi? Trzy pytania dotyczące tego samego, ale nie brzmiące tak samo – dlaczego? Ponieważ każdy z nas ma wiodący kanał percepcji – dla muzyka będzie to słuch, dla fotografa wzrok, a dla sportowca będą to raczej zmysły dotyku i równowagi. Z tych różnic wynikają odmienności między ludźmi w odczuwaniu emocji. To zróżnicowanie wpływa również na komunikację międzyludzką. Jak Ci pewnie wiadomo nieefektywne porozumiewanie się lub zupełny jego brak łatwo prowadzi do spięć i może rodzić kolejne negatywne emocje.
Nasze zmysły to wzrok, słuch, dotyk, smak, węch i równowaga. Tak, jest ich sześć, a intuicja, która czasami jest przytaczana jako szósty zmysł, jest tak naprawdę siódmym, bo zmysł równowagi jest często pomijany przez nieznajomość naszej fizjologii. W ostatnich dekadach zostały wyodrębnione jeszcze inne:
– nocycepcja – odpowiada za odczuwanie bólu skóry, stawów i narządów,
– zmysł temperatury – odpowiadający za odczuwanie ciepłoty wewnątrz i zewnątrz organizmu,
– propriocepcja – zmysł ułożenia części ciała względem siebie wzajemnie oraz napięcia mięśniowego, dzięki niemu człowiek wie, gdzie znajdują się wszystkie jego członki, nawet jeżeli nie jest w stanie ich zobaczyć,
– percepcja czasu – zmysł odpowiadający za orientację w czasie.
W uproszczeniu wyróżniamy trzy kanały percepcji, w których dotyk, smak, węch i równowaga jest skomasowana w kanał zwany kinestetycznym, a pozostałe to audio i wideo. Dlatego jednej osobie łatwiej jest coś poczuć, kolejnej doświadczyć wyobrażenia w postaci obrazu, a jeszcze innej uświadomić sobie dźwięki związane z jakimś doświadczeniem.
Przejdźmy do sposobów fizycznego radzenia sobie z emocjami. Poniżej znajdziesz listę działań, które pomogą Ci zarządzać emocjami w kolejności od najszybciej działających do tych działających wolniej, ale w zamian długotrwale.
1. Aktywności fizyczne
Właściwie każdy rodzaj wysiłku fizycznego wykazuje działanie profilaktyczne w redukcji skutków napięcia emocjonalnego. Ruch obniża również podatność jednostki na reaktywne zachowania w obliczu sytuacji o dużym natężeniu afektu. Im bardziej zaawansowana i wymagająca forma aktywności fizycznej, tym więcej pozytywnych jej efektów.
Systematyczne treningi prowadzone w sposób profesjonalny pobudzają produkcje endorfin oraz przyspieszają procesy metaboliczne, powodując szybsze pozbywanie się z organizmu produktów stresu takich jak kortyzol. Każda emocja wywołuje produkcję szczególnego koktajlu hormonów w organizmie, a przyspieszenie metabolizmu spowoduje ich szybsze strawienie.
Warto wspomnieć również o tym, że sposób, w jaki rozładowujesz napięcie, wpływa nie tylko na Twoje samopoczucie, ale też wygląd zewnętrzny. Jeśli zamiast zajadać stres, krzyczeć, kopać w drzwi czy walić pięściami w poduszkę, pójdziesz na szybki spacer lub potrenujesz na świeżym powietrzu, skorzysta na tym nie tylko Twoja głowa. Jeżeli zdecydujesz się na przejażdżkę na rowerze albo zrobisz krótki intensywny trening na mięśnie grzbietu i brzucha, Twoja sylwetka wysmukli się i wyprostuje, a ból w lędźwiach stanie się mniej dokuczliwy bądź zupełnie zniknie.
Z mojego doświadczenia wynika, że rewelacyjnie wpływają na nas sporty, które równomiernie angażują organizm, czyli na przykład pływanie. Natomiast joga, tai chi czy pilates mają tę zaletę, że świetnie pozwalają pozbyć się napięć, jakie stres w ciele powoduje. Sporty siłowe umożliwiają nam w skuteczny sposób „zutylizować” agresję, jaka się w nas budzi w związku z doświadczanym gniewem. Natomiast mitem jest twierdzenie, że wrzeszcząc, kopiąc czy okładając pięściami worek treningowy, pozbędziemy się agresji. W sytuacji, kiedy mielibyśmy zrobić komuś albo czemuś krzywdę, lepiej, żeby ofiarą padła poduszka, jednak samo okładanie jej kijem bejsbolowym systematyczne po przyjściu z pracy, widząc w niej wyobrażenie swojego szefa albo współpracownika, który działa prowokująco, będzie tylko utrwalać w Tobie wzorzec zachowania, a poziom odczuwanej agresji będzie wzrastał.
Choć wielu psychologów uważa, że najlepszym sposobem jest dać ujście tłumionym emocjom w bezpieczny i społecznie akceptowany sposób, ja sam nie w pełni się z tym zgadzam. Podczas seminarium, w którym brałem udział, w trakcie prelekcji powstrzymywałem się przed zanegowaniem słów prowadzącego. Po jego wystąpieniu porozmawiałem z nim i wskazałem na źródło, które przeczy skuteczności takich praktyk, jak uderzanie w poduszkę, krzyczenie, tupanie, przeniesienie złości na przedmiot, który jest nam podległy. Przez wiele lat psychologowie sprawdzali, jakie są skutki wprawienia ludzi w zdenerwowanie, a potem pozwolenie im na wyładowanie złości.
Brad Bushman z uniwersytetu w Iowa przeprowadził eksperyment, który definitywnie dowiódł, że agresja budzi po prostu więcej agresji. Jest jak dolewanie oliwy do ognia. Wbrew powszechnemu przekonaniu wybór takiej strategii nie prowadzi do rozładowania złych emocji. No cóż, w czym się trenujesz, w tym mistrzem się stajesz. Z tego właśnie powodu rekomenduję aktywność fizyczną, ale nie na zasadzie przenoszenia złości na sprzęt, na którym trenujesz, nie ma znaczenia, czy będzie to piłka, worek treningowy, czy sztanga.
Eksperyment Brada Bushmana udowodnił, że rozładowywanie złości czy gniewu w postaci agresywnego zachowania utrwala ten stan. Dodatkowo takie postępowanie powoduje wzmocnienie agresywnych reakcji nawet w sytuacjach, kiedy nie ma w tym żadnego logicznego uzasadnienia. A jeszcze raz podkreślam – nie jesteśmy na co dzień istotami logicznymi na tyle, na ile byśmy chcieli.
Jakie więc aktywności fizyczne mogą pomóc w redukcji stresu czy radzeniu sobie z emocjami i jakie wybierać zamiast, kolokwialnie rzecz ujmując, napierdalanki? Wybierz to, co sprawia Ci przyjemność. Bądź jednak ostrożny przy aktywnościach mogących wzmagać ilość odczuwanych negatywnych emocji i prowadzić do otwartej konfrontacji, jak w przypadku sportów walki. Osobiście nie jestem ich przeciwnikiem, nie polecam ich po prostu jako sposobu radzenia sobie przy pojawieniu się silnego afektu. Kiedy zdecydujesz się na sport na świeżym powietrzu, połączysz ze sobą dwa sposoby radzenia sobie w trudnych stanach emocjonalnych. Więcej na ten temat dowiesz się z dalszej części książki.
2.Kontakt z przyrodą
Myślę, że każdy zna co najmniej kilka osób twierdzących, że nienawidzą przebywać w terenie, gdzie czają się kleszcze, komary i muszki, oraz nie lubią zapachu butwiejącej ściółki leśnej. Jednak te same osoby poddane kontaktowi wzrokowemu z zielenią, choćby to była przysłowiowa paprotka na parapecie, pozytywnie na nią reagują. Kontakt z takimi barwami widocznie zmienia nasze postrzeganie rzeczywistości i sprawia, że łatwiej jest nam mierzyć się z przeciwnościami losu. Przebywanie w otoczeniu przyrody powoduje redukcję stresu i pozytywnie nas nastraja. Jeśli odczuwasz ciężar życia, to z całą pewnością zostawisz go za sobą, spacerując w lesie. Przytulanie się do drzew, postrzegane przez niektóre osoby jako dziwactwo, to nic innego, jak bliższe zespolenie się z energią neutralizującą skutki obciążeń cywilizacyjnych. Jeśli takie zachowanie wprawia Cię w zakłopotanie lub wywołuje u Ciebie dyskomfort, to posłuż się przykładem odgromnika na dachu domu, w którym mieszkasz. Odprowadza nadmiar energii do ziemi, pozwalając jej bezpiecznie odejść, nie powodując szkód w budynku, w którym mieszkasz. Potraktuj więc drzewo jak swego rodzaju odgromnik. Zwłaszcza że przebywając w lesie, znajdujesz się w miejscu, w którym koncentracja jonów ujemnych w środowisku, jest wyższa niż przeciętna na centymetr sześcienny. Żeby pomóc Ci uświadomić sobie różnicę, przywołam kilka przykładów ich natężenia: góry, wybrzeża, lasy: od 50 000 do 100 000; pola, łąki: od 4000 do 50 000; a w miastach już zaledwie od 100 do 2500. W zamkniętych pomieszczeniach, pod wpływem wysokiego pola elektromagnetycznego wywołanego urządzeniami elektrycznymi, elektronicznymi czy klimatyzacją, ilość jonów ujemnych spada do poziomu: od 20 do 100 jednostek na centymetr sześcienny. Powyższe doskonale wyjaśnia, dlaczego kocham przebywać i kąpać się pod wodospadami, gdzie jonizacja ujemna wynosić może: aż od 100 000 do 400 000 na centymetr sześcienny. Dobroczynne działanie natury na nasz organizm nie ogranicza się jedynie do środowiska, w którym przebywamy. Jeżeli przygarniesz bezpańskiego psa, jego istnienie może stać się dla Ciebie świetną mobilizacją do wyjścia z domu. Dzięki temu poznasz środowisko innych właścicieli czworonogów i zyskasz okazję do nawiązania nowych znajomości. Zbawienny wpływ pupili na nasze samopoczucie potwierdzają również badania. Zgodnie z nimi, jako opiekun psa masz większe szanse na zdrowe i szczęśliwe życie, niższy poziom stresu i podniesienie odporności psychicznej. Wyniki niezależnych badań potwierdzają fakt, że nawet niewielka obecność zieleni sprzyja zdrowieniu, i obniżeniu poziomu agresji. Eksperyment Seiji Shibata i Naoto Suzuki pokazał, że otaczanie się barwą zieloną zwiększa kreatywność w rozwiązywaniu problemów. Takie postępowanie z kolei pomaga nam rozstać się z emocjami powstałymi w wyniku trudnych doświadczeń.
Zadbaj o obecność zieleni w Twoim otoczeniu, na przykład wychodź na spacery do lasu. Przebywanie na łonie natury zniweluje szkodliwe skutki długotrwałego przebywania w klimatyzowanym pomieszczeniu. Pomoże również zneutralizować promieniowanie roztaczane przez wszechobecne urządzenia elektroniczne. Wsłuchaj się w przyrodę, daj się porwać koncertowi ptactwa w lesie czy wieczornemu muzykowaniu świerszczy. Zrelaksuj się, słuchając szmeru płynącego strumienia, fal uderzających o brzeg czy wody spadającej z wodospadu. Gdy pada deszcz, nadstaw ucha i zaobserwuj nuty, które wygrywa ich każda kropla uderzająca o dach lub o parapet Twojego okna. Zobacz, jak łączy się z innymi w kałuży na pobliskim chodniku. Poczuj przyrodę swoją nagą skórą. Przeżyj masaż stóp źdźbłami trawy, po której stąpasz. Skup się na doznaniach, spacerując po piaszczystej plaży. Połóż się na zmarzniętym podłożu, morsuj, hartuj swoje ciało. Poczuj, jak Twój organizm stara się przywrócić sobie odpowiednią temperaturę. Skosztuj aromatu otaczającej Cię przyrody. Wciągnij głęboko powietrze i doświadczaj lasu, łąki czy wilgoci unoszącej się w powietrzu. Doznania, które możesz zwietrzyć, to dokonała forma samoregulacji, o czym więcej dowiesz się w kolejnej części.
3.Aromaterapia
Aromaterapia to nic innego, jak takie oddziaływanie bodźcami zapachowymi na organizm, aby wywołać w nim określoną reakcję. Takie działanie ma wpływ na podejmowane decyzje zakupowe i jest wykorzystywane, by skłonić potencjalnego nabywcę do wymiany posiadanych środków na oferowany towar czy usługę. Jednym z przykładów jest rozpylanie zapachu nowego auta w samochodach oferowanych przez komisy. Tak samo dobrze sprawdza się wypełnianie mieszkań oferowanych do sprzedaży zapachem pieczonego ciasta tuż przed wizytą potencjalnych nabywców. Również używanie perfum przed randką ma taki cel i nie bądźmy hipokrytami, udając, że jest inaczej. A jak to się ma do radzenia sobie z emocjami?
Są zapachy, które sprzyjają odprężeniu i relaksowi, oraz takie, które raczej będą działać pobudzająco. Skupmy się na tych dających ukojenie – to zapachy cytrusowe, drzewa sandałowego, bergamotki, aromat melisy i mój numer jeden, czyli lawenda.
A teraz od wdychania płynnie przejdźmy do oddychania.
4. Oddech
Oddech to najszybsza forma przywrócenia równowagi. Jeżeli nie wiesz, jak skutecznie wykorzystać ten błyskawiczny sposób na odzyskanie balansu. to naturalne jest, że zazwyczaj nie poświęcasz uwagi temu, jak oddychasz.
Jest kilka sposobów, które zatrzymają huśtawkę emocji i przywrócą Ci wewnętrzny spokój. Trzy z nich są na tyle dyskretne, że możesz je zastosować w każdej sytuacji. Zakładam, że wiedziałeś o tym, że powolny oddech uspokaja. Możliwe, że doświadczyłeś okoliczności, w których do osoby wzburzonej ktoś powiedział: „oddychaj spokojnie”. Szybki wymuszony oddech działa zupełnie na odwrót. Naukowcy z Uniwersytetu Stanforda wyjaśnili, dlaczego tak się dzieje. Udało im się zidentyfikować głęboko w pniu mózgu klaster komórek nerwowych, które łączą oddychanie ze stanami umysłu. Ta mała grupa neuronów wiąże sposób respiracji z relaksem, skupieniem, podekscytowaniem czy lękiem. Badacze zaobserwowali, że neurony te nie regulują oddechu, ale raczej obserwują jego tempo i rodzaj, a następnie przekazują zebrane informacje do innej struktury w pniu mózgu – miejsca sinawego. Ta z kolei wysyła sygnały do praktycznie każdego zakamarka mózgu, powodując adekwatną reakcję – wybudzenie nas ze snu, utrzymanie uwagi czy odczuwanie niepokoju.