Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Każda epoka ma swoje celebrytki. Wszyscy je znają. Każdy pożąda ich towarzystwa. Są ozdobą imprez, tematem plotek, bohaterkami rubryk towarzyskich i obyczajowych skandali… Rozpieszczane, podziwiane, adorowane, nieco niemoralne.
Ich portrety kreśli autor bestsellerowych książek historycznych Sławomir Koper.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 311
Od autora
Barwna epoka oraz piękne i utalentowane kobiety – Pola Negri, Olga Boznańska, Lucyna Messal, Halina Konopacka, Kazimiera Iłłakowiczówna i Tamara Łempicka. Intrygujące losy, znakomite kariery i wielkie namiętności. Mój powrót do epoki II Rzeczypospolitej okazał się dla mnie wyjątkowym przeżyciem.
Kiedy kilkanaście lat temu zaczynałem pisać pierwszą książkę o tamtych czasach (Życie prywatne elit II Rzeczypospolitej), nie podejrzewałem, że moja przygoda z okresem międzywojennym potrwa tak długo. Wprawdzie zawsze uwielbiałem tę epokę, ale nigdy nie marzyłem, że przypadnie mi rola jej popularyzatora wśród Czytelników. Kiedy jednak kończyłem jedną książkę, okazywało się, że podczas pracy narodził się pomysł na następną. Trwało to kilka lat, zanim postanowiłem zrobić przerwę i zająć się elitami Polski Ludowej. Stara miłość jednak nie rdzewieje, a odnaleziona po dłuższym czasie ma specyficzny smak i koloryt.
Nigdy nie miałem ambicji naukowych, nie chciałem też odkrywać nieznanych faktów ani też konstruować nowatorskich teorii. Mam za to (i nie ukrywam tego) wielką potrzebę przybliżania Czytelnikom mojej ukochanej dziedziny wiedzy. Staram się to robić w sposób jak najbardziej przystępny poprzez biografie i anegdoty, gdyż historia to żywi ludzie, a nie suche wykłady czy kolumny dat bez większego znaczenia. Nigdy też nie próbowałem oceniać swoich bohaterów, ponieważ uważam, że należy to do Czytelników, podczas gdy rolą autora jest wyłącznie przedstawienie faktów.
Okres międzywojenny był epoką nieprawdopodobnego wręcz wysypu talentów twórczych. To właśnie wtedy, w tak krótkim przedziale czasowym, pojawiły się postaci, które na zawsze weszły do kanonu naszej kultury. Jednocześnie dwudziestolecie jest okresem znakomicie udokumentowanym pod względem źródłowym; zachowały się liczne pamiętniki i dzienniki oraz obfita korespondencja, co sprawia, że badacz historii czuje się jak smakosz przy suto zastawionym stole. Z bogatego materiału źródłowego wyłaniają się barwne biografie rozwijające się na tle tragicznych wydarzeń dziejowych, które decydowały o losach naszego kraju.
W tej książce jak zwykle najbardziej interesowało mnie życie prywatne bohaterek, a analizą ich twórczości artystycznej zajmowałem się tylko wtedy, gdy splatała się ona ze sprawami osobistymi. Nie sposób przecież pisać o Poli Negri, nie wspominając o jej filmach, albo opowiadać o burzliwych dziejach Lucyny Messal, pomijając milczeniem jej operetkowe role. Nie analizowałem obrazów Olgi Boznańskiej czy Tamary Łempickiej, ale ich dzieła cały czas pojawiają się w tle, stanowiąc kanwę opowieści o prywatnych sprawach obu artystek. Przy okazji starałem się też nakreślić cechy charakterystyczne tamtej epoki – jej obyczajowość, percepcję sztuki w społeczeństwie, specyfikę życia towarzyskiego.
Nie zapomniałem również o niezwykle ważnej sprawie, jaką jest przybliżenie Czytelnikom sytuacji materialnej opisywanych postaci, a w szczególności ich dochodów i wydatków. W tym celu często podaję siłę nabywczą ówczesnych pieniędzy, w wielu bowiem opracowaniach podawane są kwoty, jakie Pola Negri otrzymywała za swoje filmy, albo Olga Boznańska za swoje obrazy, tyle że sumy te nic nie mówią dzisiejszemu Czytelnikowi. Kiedy jednak wyrazimy je we współczesnych nam dolarach czy złotych, ewentualnie podamy wysokość średnich miesięcznych zarobków, to martwe liczby nabiorą życia i umożliwią orientację w sprawach finansowych moich bohaterek. Bo czy tego chcemy, czy nie, życie prywatne artystów to także pieniądze, które zawsze odgrywały w nim niebagatelną rolę. Sztuka dla samej sztuki nigdy bowiem nie istniała, a twórczość artystyczna zawsze podlegała twardym regułom rynkowym.
Długo zastanawiałem się nad doborem bohaterek książki. Jak zwykle w takich przypadkach musiałem zrezygnować z niektórych postaci, przesuwając je do innych, planowanych na później publikacji. Od samego początku wiedziałem bowiem, że mój powrót do czasów II Rzeczypospolitej nie będzie jednorazowy, gdyż chciałbym na dłużej zagościć w tej fascynującej epoce.
Od czasu mojej ostatniej publikacji o okresie międzywojennym (Gwiazdy II Rzeczypospolitej) minęły ponad dwa lata, a niniejsza książka wychodzi nakładem innego wydawnictwa i w zmienionej szacie graficznej. Jednak napisana jest w podobny sposób, bo nie zmienił się mój stosunek do tamtej niezwykle barwnej epoki oraz jej bohaterek – wspaniałych kobiet będących prawdziwymi królowymi ówczesnych salonów.
Sławomir Koper
Rozdział I
Boska Pola
Była jedyną w dziejach kina polską gwiazdą światowego formatu, a jej pojawienie się na ekranie przyspieszało rytm serca milionów widzów. Uznawano ją za uniwersalny symbol seksu i urody, przetarła w Hollywood szlaki innym europejskim gwiazdom. Romansowała z Charliem Chaplinem i Rudolfem Valentino, spacerowała po Bulwarze Zachodzącego Słońca z tygrysem (!) na smyczy. A przy okazji stała się ulubioną aktorką Hitlera, który zaliczył ją do „polskich Aryjczyków” i wzruszał się do łez, oglądając filmy z jej udziałem…
Naprawdę nazywała się Barbara Apolonia Chałupiec i przyszła na świat 3 stycznia 1897 roku w Lipnie na Kujawach. Była najmłodszym dzieckiem słowackiego kotlarza o cygańskich korzeniach Jerzego Chalupca (spolszczył swoje nazwisko) i Eleonory Kiełczewskiej. Rodzice posiadali nieźle prosperujący zakład blacharski, jednak Jerzy nie był ideałem. Lubił kobiety i alkohol, a gdy Barbara miała osiem lat, został nawet aresztowany i zesłany na Syberię. Chociaż Eleonora usiłowała przedstawiać męża jako bojownika o niepodległość kraju, to o wyroku zadecydowały przestępstwa kryminalne. Matka przeniosła się z córką do Warszawy (dwójka starszych dzieci zmarła we wczesnym dzieciństwie), gdzie kupiła mały sklep na Lesznie. Nie miała jednak zdolności handlowych, toteż interes splajtował, a Eleonora była zmuszona zarabiać na życie jako służąca.
„Chodziłam do szkoły klasztornej – wspominała po latach Pola. – Koleżanki, mimo że byłam z tej samej dzielnicy biedy, nie darzyły mnie ani sympatią, ani przyjaźnią. Powód tego z pewnością był niejeden: pochodziłam ze wsi, gdy one – z miasta; moje sukienki, pozostałość z lepszych czasów, były ładniejsze od tych, jakie one nosiły; byłam bardzo ładna, choć jeszcze tego nie wiedziałam”1.
Barbara była bardzo muzykalna, miała talent do tańca, a do tego niebanalną urodę i temperament. Widoczne to było szczególnie podczas zabaw na podwórku, na co zwrócili kiedyś uwagę mieszkający w pobliżu chórzyści stołecznej opery. Zaproponowali jej przystąpienie do egzaminów do szkoły baletowej przy Teatrze Wielkim i dziewczyna bez większych problemów została tam przyjęta. Jej sytuację ułatwiał również fakt, że placówka znajdowała się pod bezpośrednią opieką dworu carskiego i nauka tam była bezpłatna.
W szkole panowała jednak duża konkurencja i nie było w niej miejsca na przyjaźń. Dziewczęta bezwzględnie rywalizowały ze sobą i każda z nich wiedziała, że tancerek w zespole może być wiele, ale primabalerina jest tylko jedna.
„Pola, ty nie jesteś najlepszą tancerką – tłumaczyła dziewczynie jej nauczycielka Janina Rutkowska. – Trzy lub nawet cztery są o wiele lepsze od ciebie. Masz jednak w sobie coś, co przyciąga uwagę i wyróżnia cię spośród innych. Strzeż się, bo może cię to zaprowadzić daleko nawet bez pracy nad sobą. Nie możesz na to pozwolić. Jeżeli będziesz pracowała usilnie, kto wie, jak daleko zajdziesz”2.
Panna Chałupiec miała predyspozycje do kariery w balecie, ale na przeszkodzie stanęły względy zdrowotne. Zdiagnozowano u niej początki gruźlicy i musiała na kilka miesięcy wyjechać do Zakopanego. Za jej pobyt w sanatorium zapłacił wiceprezes Warszawskich Teatrów Rządowych Kazimierz Hulewicz.
Nie wiadomo, kiedy ten zamożny mecenas sztuki zwrócił na nią uwagę. Podobno był „starym znajomym jej matki”, ale nie zachowały się bliższe informacje na ten temat. Niektórzy sugerowali, że 45-letni Hulewicz, „znawca i koneser kobiet”, upatrzył sobie 14-letnią Basię jako swoją przyszłą partnerkę, ale brakuje dowodów na poparcie tych podejrzeń. Wiadomo jednak, że bez jego opieki dziewczyna nigdy nie zrobiłaby kariery.
Tymczasem Barbara pomimo choroby nie zamierzała rezygnować ze sceny. Gruźlicę udało się zaleczyć, ale do baletu nie mogła już wrócić. W tej sytuacji za poradą Hulewicza zdała egzamin do Szkoły Aplikacyjnej przy Warszawskich Teatrach Rządowych i niebawem zaczęła dostawać pierwsze role. Zmieniła również nazwisko, gdyż jeszcze podczas pobytu w Zakopanem uznała, że nazwisko Chałupiec nie nadaje się do promocji. Przyjęła więc pseudonim będący hołdem dla włoskiej poetki Ady Negri i przestała używać swojego pierwszego imienia. Od tej pory miała być znana jako Pola Negri.
„Panienka była wiotka jak trzcina wiosenna, w pociągłej, bladej twarzyczce paliły się ciemne oczy. Zaopiekował się nią gorąco Kazimierz Hulewicz, postanowił zrobić z niej wielką artystkę dramatyczną”3.
Nauka w Szkole Aplikacyjnej również była bezpłatna, co znacznie ułatwiało sytuację Poli. Dziewczyna pobierała jednak prywatne lekcje u wybitnych aktorów: Honoraty Leszczyńskiej i Teodora Rolanda, a za nie zapewne płacił Hulewicz.
Inwestycja szybko się opłaciła, bo gdy we wrześniu 1912 roku Pola zadebiutowała w Ślubach panieńskich Fredry, krytycy uznali, że pojawiła się przyszła gwiazda.
„I oto wczoraj – pisano na łamach »Kuriera Warszawskiego« – zjawiła się na scenie Teatru Małego młodziutka debiutantka, Pola Negri, która z odwagą właściwą jej wiekowi, z dziecięcą śmiałością, porwała się na rolę [w której zachwyciła Modrzejewska] i budząc tą śmiałością zdziwienie, wyszła zwycięsko z ogniowej próby”4.
Hulewicz umiejętnie kierował karierą swojej podopiecznej, więc gdy w Warszawie przystępowano do inscenizacji słynnej w całej Europie pantomimy Maxa Reinhardta Sumurun, potrafił ją odpowiednio zaprotegować. W efekcie reżyser przedsięwzięcia Ryszard Ordyński rolę demonicznej tancerki powierzył właśnie młodziutkiej Poli.
„Pamiętam, ile nazwisk mi podszeptywano – wspominał Ordyński – jak różne wybitne siły zabiegały […], aby mnie nakłonić do takiego czy innego wyboru. Przyznaję, że bałem się rutynowanej aktorki, która pozbawiona żywego słowa, mogłaby nie wydobyć innymi środkami tych walorów, o które tu chodzi”5.
Negri miała przygotowanie baletowe, była aktorką dramatyczną, a do tego emanowała wdziękiem pierwszej młodości. Doskonale zdawała sobie sprawę z ogromnej szansy, jaką był udział w inscenizacji Sumuruna. To było przedsięwzięcie skazane na sukces, a ona miała wystąpić u boku takich sław jak Juliusz Osterwa czy Stanisław Knake-Zawadzki.
„Trudno było o lepszą propozycję – przyznawała po latach. – Jeżeli tylko się nadam, to może będę miała otwartą drogę do Berlina i ewentualnej pracy z Reinhardtem. […] No i należało wziąć pod uwagę niemiecki film. Miałam więc przed sobą perspektywę wspaniałej kariery. Lepiej było o tym nie myśleć, aby nie zapeszyć, ale wracając do domu ze skryptem roli pod pachą, zastanawiałam się nad zdumiewającym zrządzeniem losu”6.
Sumurun faktycznie ją wypromował, co było o tyle łatwe, że ona idealnie nadawała się do tej roli. Była wyjątkowo „ładna i świetnie zbudowana, o pięknych i ciemnych oczach”. A do tego zachowywała się jak rasowa pracoholiczka i „nie było trudności, której nie potrafiłaby pokonać”. Nic dziwnego, że Ordyński był zachwycony współpracą z nastolatką:
„Pola Negri była urocza. Zwinność ruchów, świeżość młodego i gibkiego ciała tworzyły w sumie postać dość niezwykłą, a nawet niesamowitą, mającą w sobie coś kociego czy wręcz diabolicznego”7.
To wtedy zauważono, że jej pojawienie się na scenie przykuwa uwagę widowni. I to nie tylko mężczyzn, ale również ich partnerek, a to oznaczało, że panna Negri ma zadatki na wielką karierę. A miała wówczas zaledwie 17 lat…
Logicznym następstwem sukcesu scenicznego był debiut filmowy. Na utalentowaną nastolatkę zwrócił uwagę Aleksander Hertz, współzałożyciel pierwszej polskiej wytwórni filmowej Sfinks. Był jednym z pionierów polskiej kinematografii, typem wizjonera, który wiedział, że niebawem film stanie się najważniejszą ze sztuk. Nie przejmował się, gdy mówiono, że to rozrywka godna „wyłącznie służących i kucharek”, i trafnie przeczuwał, że X muza ma przed sobą ogromną przyszłość.
Hertz zauważył wielki potencjał tkwiący w nastoletniej gwieździe Sumuruna, ale był człowiekiem przezornym i nie chciał ryzykować. Dlatego filmowy debiut Poli w znacznej części sfinansował Hulewicz, on też napisał dla niej rolę. Niewolnica zmysłów miała swoją premierę w grudniu 1914 roku.
„[…] film ilustrował życie aktorki-tancerki, która robi szybką karierę – pisał historyk kinematografii Władysław Jewsiewicki. – Atrakcją filmu były tańce apaszowski i salonowy. Treścią filmu była niejako autobiografia aktorki Apolonii Chałupiec, która przybrała pseudonim »Pola Negri«”8.
Chociaż w Europie trwała wojna, Hertz nadal kręcił filmy. Niewolnica zmysłów okazała się sukcesem i pociągnęła za sobą kolejne produkcje. Producent wiedział, że znalazł aktorkę, która ma szansę zostać prawdziwym objawieniem. I to nie tylko krajowego formatu.
„Jej uroda, temperament i charakter kwalifikowały ją na gwiazdę już od zarania jej kariery filmowej – kontynuował Jewsiewicki. – Gwałtowna i kapryśna, odpowiednio zarozumiała, dawała się we znaki ówczesnym realizatorom filmowym. Poza tym była pracowita i wymagająca”9.
Hertz podpisał z nią kontrakt na dwa lata i 12 (!) filmów, jednak Pola nigdy nie wywiązała się z tej umowy, bo wprawdzie zagrała jeszcze w kilku obrazach, ale w tym czasie dostała interesującą propozycję z Berlina. Zainteresowała się nią wytwórnia filmowa Saturn, co dla 20-letniej aktorki było dużym artystycznym wyróżnieniem. Przy okazji wiązało się ono ze znacznie większymi dochodami i znakomitą promocją w Europie. Pomimo trwającej wojny Berlin pozostawał bowiem jedną ze stolic światowej kinematografii.
Aktorka podpisała nad Sprewą swój pierwszy niemiecki kontrakt i wystąpiła w kilku filmach. Przy okazji uczyła się reguł świata show-biznesu, bo szefowie Saturna wprawdzie znakomicie płacili, ale wymagali też określonego zachowania. Kupili jej nawet małego tygrysa, z którym miała przechadzać się po Berlinie, aby wzbudzić zainteresowanie swoją osobą. A gdy skarżyła się na uciążliwości związane z takimi spacerami, wynajęto dla niej powóz, ale z tygrysa nie zrezygnowano.
Na szczęście Pola nie ograniczała się wyłącznie do przechadzek i kręcenia niezbyt ambitnych filmów. Znalazła również czas na uczestniczenie w zajęciach zespołu Maxa Reinhardta. W przyszłości miało to zaprocentować, Reinhardt wyznawał bowiem specyficzne poglądy na temat prowadzenia aktorów. Uważał, że w zespole powinna panować żelazna dyscyplina, ale na scenie dawał możliwość improwizacji. Przygotowywał dokładnie każdą rolę, ale jego władza kończyła się z chwilą rozpoczęcia przedstawienia.
„Ostateczny, najbardziej zadowalający efekt, jaki oferuje moja scena – mawiał reżyser – nie wynika z tego, co osiągam podczas pracy, prób. Na to składa się osobowość aktora, a także tajemnica jego istnienia, sposobu bycia”10.
Negri zagrała u niego w kolejnej inscenizacji Sumuruna, w jego zespole poznała również Ernsta Lubitscha. Ten 25-letni były praktykant krawiecki od kilku lat zajmował się reżyserią filmów komediowych i właśnie poszukiwał odpowiedniej aktorki do ról dramatycznych. Pola idealnie nadawała się do tego zadania i niebawem nakręcili swój pierwszy obraz dla nowo powstałej wytwórni UFA. Były to Oczy mumii Ma, które natychmiast zyskały ogromną popularność.
Lubitsch nie narzucał aktorce sposobu gry, pozwalał jej przed kamerą być sobą, a przy tym zapewniał najlepszych partnerów z Emilem Janningsem na czele (niezapomniany profesor Rath z Błękitnego anioła).
„Uzupełnialiśmy się wspaniale – wspominała Pola współpracę z Lubitschem. – Zdawał sobie sprawę, że jego analityczne podejście mogło wydawać się chłodne i nieprzekonujące, gdyby nie zostało uzupełnione moim emocjonalizmem. […] Na tym polegała nasza szczęśliwa współpraca i dzięki temu nigdy nie ponieśliśmy klęski. W następnych latach nakręciłam wiele filmów bez niego, a on beze mnie. Niektóre były dobre, niektóre złe. Ale pracując wspólnie, zawsze odnosiliśmy sukcesy”11.
Krytycy są zgodni – w UFA pod okiem Lubitscha Pola zagrała w swoich najlepszych filmach. Carmen, Mania, Madame Dubarry zapewniły jej status uwielbianej przez widzów gwiazdy. Kobietom imponowała jej niezależność, a mężczyznom – uroda i zmysłowość. Sukces kasowy filmów znalazł przełożenie na dochody aktorki i już niebawem Pola mogła sobie pozwolić na zakup klejnotów Hohenzollernów. Inna sprawa, że zdetronizowani dynaści wyprzedawali je za bezcen.
„Namiętnie zaczęłam wtedy nabywać klejnoty nie dla ich piękna, lecz dla lokaty – przyznawała Pola. – Pieniądze mogły stracić swą wartość, rządy upadały, ale biżuteria zawsze była w cenie. Lepiej było posiadać diamenty niż konto w banku”12.
Był to też znak nowych czasów, ostatecznego końca belle époque. Arystokracja traciła na znaczeniu, stare rody deklasowały się w szybkim tempie. Ich miejsce zajmowali ludzie z awansu społecznego, a wśród nich brylowały gwiazdy kina otrzymujące bajeczne honoraria.
Pola zawsze potrafiła dobrze liczyć pieniądze, toteż gdy Aleksander Hertz wytoczył jej proces o zerwanie warszawskiego kontraktu, szybko skalkulowała zyski i straty. I zamiast płacić wysokie odszkodowanie, w ramach ugody wolała wrócić nad Wisłę, by zagrać tu w jeszcze jednym filmie. Zachowała jednak do szefa Sfinksa urazę i nie wspomniała o tym epizodzie w swoich pamiętnikach.
Panna Negri nigdy nie narzekała na brak adoratorów, chociaż jej życie osobiste nie należało do specjalnie szczęśliwych. Gdy grała u Lubitscha, była już mężatką, po raz pierwszy wyszła bowiem za mąż, mając niewiele ponad 20 lat. Podróżując pociągiem z Warszawy do Berlina, przewoziła bez zezwolenia jeden ze swoich filmów i na granicy została zatrzymana. Poznała wówczas miejscowego naczelnika polskich służb celnych.
Hrabia Eugeniusz Dąmbski zrezygnował z poboru cła i zaprosił ją na obiad. Zaczęli korespondować, spotykali się podczas wizyt Poli w Warszawie. Matka dziewczyny była bardzo przychylna hrabiemu pomimo jego nie najlepszej sytuacji materialnej – dla pani Eleonory liczył się głównie jego arystokratyczny tytuł.
Pod względem materialnym Dąmbski był typowym przedstawicielem zubożałej polskiej arystokracji. Nie posiadał majątku, utrzymywał się z własnej pracy, ale nigdy nie zapominał o swoim pochodzeniu. O zachowaniu jego rodziny z humorem wspominał Tadeusz Boy-Żeleński:
[…] obficie rozrodzona, a tak wyrazista familia Dąmbskich (przez ą i m, koniecznie!). Sławna była w całej Polsce ówczesnej anegdota o owej pani Woźniakowskiej, która na audiencji u papieża, obawiając się widać, że samo to nazwisko nie dość określi Ojcu Świętemu jej istotną pozycję na drabinie społecznej, dodała przy prezentacji z naciskiem: »née Dąmbska« [z domu Dąmbska], na co papież miał gwizdnąć przeciągle »fiu, fiu!« i unieść się lekko z tronu”13.
Atuty adoratora Poli nie kończyły się jednak na arystokratycznym pochodzeniu, hrabia Eugeniusz miał bowiem za sobą chlubną przeszłość patriotyczną. Przed I wojną światową działał w organizacjach niepodległościowych, a po wybuchu konfliktu wstąpił do Legionów Piłsudskiego. Służył w 1 pułku ułanów Władysława Beliny-Prażmowskiego, a po kryzysie przysięgowym działał w Polskiej Organizacji Wojskowej. Sprawdzał się również w życiu rodzinnym, gdyż po śmierci rodziców opiekował się dwiema młodszymi siostrami.
Pola i Eugeniusz pobrali się w listopadzie 1919 roku w Sosnowcu. Uroczystość ślubna miała niecodzienny charakter, jednocześnie bowiem wychodziła za mąż młodsza siostra Eugeniusza, Irena. Po ślubie Negri zamieszkała u męża, zamierzając łączyć obowiązki żony z karierą w Berlinie, co z góry było skazane na porażkę. Małżeństwo nie układało się – aktorka czuła się obco w nowym otoczeniu, nie przepadały za nią siostry męża. Kompletnym nieporozumieniem okazało się również życie seksualne małżonków i już noc poślubna przyniosła Poli rozczarowanie:
„Zaspokoiwszy pożądanie, mój mąż mocno usnął. Aż do świtu leżałam obok niego bez ruchu, cicho łkając. Więc to ma być wszystko? Tylko tyle? Spojrzałam na Eugeniusza, nawet we śnie był przystojny, ale ta uroda już mnie nie pociągała. Nie czułam najmniejszej ochoty przytulenia się do niego i nawet odsunęłam się dalej na moją stronę łóżka. I nagle zdałam sobie sprawę, że raz po raz powtarzam sobie w duchu: »Więc to ma być szczęście?«”14.
Z Sosnowca wyrwał ją Lubitsch, a Dąmbski nie protestował, licząc na to, że sławna żona może mu pomóc w karierze. Małżeństwo szybko się jednak rozpadło, a gdy Eugeniusz poznał inną partnerkę, jego ślub z Polą został unieważniony (w Polsce nie istniały rozwody cywilne).
Problemy małżeńskie nie przeszkadzały Dąmbskiemu w wypełnianiu obowiązków Polaka i oficera. W szeregach kawalerii wziął udział w wojnie z bolszewikami i naprawdę musiał się tam dobrze zasłużyć, albowiem awansowano go na porucznika i cztery razy odznaczono Krzyżem Walecznych.
„W bitwie pod Komarowem – pisał jego przełożony, pułkownik Juliusz Rómmel – podporucznik Dąmbski z narażeniem dostania się do niewoli nawiązywał łączność pomiędzy rozrzuconymi oddziałami i brał czynny udział w szarżach 9 pułku ułanów i 8 pułku ułanów, dając przykład odwagi. We wszystkich bojach 1 dywizji jazdy brał czynny udział […]. Jest dzielnym i dobrym patriotą. Brał czynny udział w pierwszej linii w rajdzie na Korosteń”15.
W 1939 roku walczył w kampanii wrześniowej, a po klęsce przedostał się na zachód Europy. Służył w 1 Dywizji Pancernej gen. Maczka i przeszedł jej cały szlak bojowy. Po wojnie powrócił do kraju, gdzie zmarł w listopadzie 1971 roku.
Pola, nie czekając na unieważnienie swojego małżeństwa, związała się w Berlinie z Wolfgangiem Schleberem – zamożnym biznesmenem z branży tekstylnej. Petroniusz (jak go nazywała) pod wieloma względami przewyższał Eugeniusza – był bajecznie bogaty i należał do elity towarzyskiej Niemiec. Wprowadził Polę w elegancki świat, a jego majątek umożliwiał jej prowadzenie luksusowego życia, o którym zawsze marzyła. A na dodatek był świetnym i czułym kochankiem.
„[…] pierwsze miesiące naszej miłości były najpiękniejszym okresem w moim życiu – wspominała z nostalgią aktorka. – Każda chwila, którą mogliśmy spędzić razem, była bezcenna. Petroniusz przyjeżdżał do studia w przerwie na lunch; jadaliśmy go gdzieś na łonie natury. Wieczorami, o zmierzchu, wyjeżdżaliśmy do jakiejś podmiejskiej restauracji, gdzie mogliśmy być sami. Do dzisiaj jeszcze potrafię odnaleźć te miejsca i mówię sobie: »To tu byłam szczęśliwa, tu i tam«”16.
Schleber był również mentorem Poli w dziedzinie kultury. Wprowadzał ją w świat muzyki i literatury, był „cierpliwym i mądrym nauczycielem”. A ponadto uczył ją wszystkiego – od „kierowania samochodem, do właściwego jedzenia karczochów”.
Dbał również o jej zdrowie, regularnie wysyłał w góry, by tam regenerowała nadwątlone gruźlicą płuca. Nie znaczy to jednak, że ich związek rozwijał się bez wstrząsów. Główną przyczyną awantur była zazdrość Poli, ale Petroniusz potrafił rozładować każde napięcie. Zawsze w zanadrzu miał odpowiedni prezent – czy to szczeniaka buldoga francuskiego, czy też pierścionek z brylantem o wadze 20 (!) karatów…
Jednakże ich znajomość nie miała przyszłości – Pola jeszcze nie załatwiła spraw rozwodowych, a Schleber nie chciał czekać. Powtarzał, że sama miłość nie wystarczy, z czasem potrzebne jest usankcjonowanie związku. I gdy kochanka wyjechała kiedyś na dłuższy pobyt do St. Moritz, to ani jej tam nie odwiedził, ani do niej nie napisał. Aktorka dowiedziała się, że w Berlinie związał się z inną kobietą, co w pewnym sensie rozwiązywało jej dylematy dotyczące dalszej kariery. Miała już wówczas zaproszenie do USA, a Schleber był zbyt pochłonięty swoimi interesami, by wyjechać na dłużej za ocean.
W tym samym czasie coś zaczęło się psuć we współpracy Negri z Lubitschem. Reżyser nie ukrywał, że jego podopieczna zachowuje się zbyt samolubnie, zapominając, komu właściwie zawdzięcza swoją pozycję w świecie filmu.
„Lubitsch chyba zmęczył się trochę zachciankami Negri i jej temperamentem – twierdził biograf reżysera Scott Eyman. – Postanowił dalej wspinać się sam. Uważał, że Pola nie docenia jego roli w swojej karierze… Zaczynała go traktować jak niewolnika, zapewne celowo, po to, by go rozsierdzić. A przecież Ernst Lubitsch był czarującym, uroczym człowiekiem i pomógł jej zdobyć sławę i fortunę. Wielu ludzi potrafiło kreować gwiazdy filmowe, ale nikt nie potrafił tego robić tak jak on. […] Nie chodziło o to, że pragnął być szczebel wyżej od Poli Negri. Po prostu nie chciał, aby pomniejszała jego zasługi”17.
Negri potrafiła jednak być wspaniałomyślna, bo gdy przyjechała ze Szwajcarii do Paryża, hojnie wspomogła swego dawnego protektora Kazimierza Hulewicza, który żył nad Sekwaną w skrajnym niedostatku, opiekując się chorą córką. A chociaż dumny Hulewicz odmawiał przyjęcia pomocy, to Pola znalazła sposób, aby go zabezpieczyć finansowo.
„Podczas naszej pożegnalnej kolacji powiedziałam mu więc, że chcę coś zostawić w Paryżu i proszę go, by nazajutrz po południu wstąpił po to do hotelu. Wiedziałam, że w tym czasie już mnie nie będzie, uniknę zatem sporów o przyjęcie czeku na dosyć pokaźną kwotę. Mój Boże, pieniądze to była drobna rekompensata za wszystko, co on zrobił dla matki i dla mnie! […] W kartce dołączonej do czeku prosiłam gorąco, aby w razie potrzeby natychmiast zwrócił się do mnie. Pisywał potem czarujące listy, ale nigdy o nic nie poprosił”18.
Na europejskiej premierze Madame Dubarry pojawił się Charlie Chaplin. To właśnie on namówił Negri na wyjazd do Ameryki, tłumacząc, że tylko tam można zrobić prawdziwą karierę. Niebawem zresztą film odniósł sukces za oceanem – w ciągu dwóch tygodni obejrzało go 350 tysięcy widzów. Zwracano uwagę na grę Poli, ale bardzo chwalono również Lubitscha, którego porównywano z D.W. Griffithem.
„Pola Negri była pierwszą importowaną gwiazdą – pisał biograf aktorki David Gasten. – Wiele się zdarzyło od momentu, kiedy Hollywood docenił gwiazdę zza oceanu i sprowadził ją tutaj. Tak stało się potem z Gretą Garbo, Ingrid Bergman, Sophią Loren, Hedy Lamarr. Ale Pola była pierwsza. Zapoczątkowała gwałtowny napływ europejskich reżyserów i aktorów”19.
Po przybyciu do USA Pola zadbała o dobre kontakty z miejscową Polonią. Demonstracyjnie podkreślała swoje pochodzenie, spotykała się z przedstawicielami polskiej mniejszości. A gdy ruszyła w stronę Hollywood, znalazła czas na wizytę w „Domu Polskim w Chicago, kwiaty pod pomnikiem Kościuszki, wywiady dla polskojęzycznej prasy”.
„Jeżeli tu przybyłam – mówiła podczas jednego ze spotkań – to nie w celu jedynie szukania chwały osobistej czy majątku. Pragnę rozsławić imię nasze, pragnę choćby skromną cegiełką przyczynić się do sławy naszej odrodzonej, ukochanej Ojczyzny”20.
Aktorka podpisała umowę na wyłączność z wytwórnią Paramount, której dział reklamowy już pracował nad jej wizerunkiem. Specjaliści od reklamy nie przejmowali się faktami, dla nich liczyły się wyłącznie sensacja i wzbudzenie zainteresowania wśród widzów.
„Córka cygańskiego skrzypka i zubożałej hrabiny – pisano w przygotowanym przez wytwórnię życiorysie Poli. – Tańczyła jako dziecko obok Fokina w Petersburgu, przed obliczem samego cara”21.
Fokin wprawdzie w tym czasie mieszkał już w USA, ale nikt specjalnie nie przejmował się tym, że może sprostować te rewelacje. Zresztą Hollywood rządziło się swoimi prawami i opinie specjalistów od reklamy natychmiast stawały się obowiązującą wersją wydarzeń.
Umowa na wyłączność narzucała aktorce wiele ograniczeń, ale wszelkie niedogodności wyrównywała bajeczna gaża, która jeszcze bardziej wzrosła po pierwszych sukcesach. W USA gwiazdy ekranu otaczano kultem, a małżeństwa przemysłowca z aktorką nie uważano za mezalians. Europa dopiero łamała obyczajowe tabu, natomiast za oceanem artyści stanowili elitę towarzyską kraju. Oczekiwano od nich odpowiedniego zachowania, chlubienia się majątkiem, realizacji „amerykańskiego snu”. Powinni dostarczać też plotek, ważne było, z kim się spotykają, romansują czy rywalizują.
Pola nie zawiodła swoich wielbicieli, albowiem według Amerykanów Europejka powinna być kapryśna i nieobliczalna. Zachowywała się jak rasowa celebrytka, zakupiła białego rolls-royce’a z deską rozdzielczą i klamkami z kości słoniowej. Auto prowadził szofer w białej liberii, aktorka również chętnie używała białych strojów. Pokazywała się w futrze z gronostajów, chętnie nosiła klejnoty, po Bulwarze Zachodzącego Słońca spacerowała z chartami i tygrysem na smyczy. Jej garderoba usłana była płatkami orchidei, bo gwiazda tego formatu nie mogła przecież wykorzystywać do tego celu pospolitych kwiatów. Potrafiła również wprowadzić modę na rzeczy dostępne dla przeciętnych widzów, gdyż panie naśladowały jej zwyczaj malowania na czerwono paznokci u stóp.
Pola zarabiała milion dolarów rocznie (około 12 mln obecnych dolarów) i nie żałowała pieniędzy na swoją promocję. Jak przystało na wielką gwiazdę, mieszkała w komfortowych warunkach, a jej dom w Hollywood wywierał wielkie wrażenie na zapraszanych gościach. Było to dziwne połączenie krzykliwego nowobogactwa z wyrafinowanym luksusem.
„Na parterze wchodzi się z przedpokoju do dużej biblioteki utrzymanej w kolorze szarym, szczelnie zapełnionej szafami – opisywał Aleksander Stawski. – Na półkach pełno książek, wśród nich wiele z dedykacjami: Anatole’a France’a, D’Annunzia, Maeterlincka itp. Nad kominkiem wielki portret artystki pędzla Tadeusza Styki.
Obok biblioteki olbrzymi salon utrzymany w tonie bordo – zwraca uwagę wspaniały koncertowy fortepian Bechsteina […]. Obok fortepianu stoi złocona harfa, salon zapełniają zaś autentyczne obrazy i antyki”22.
Dalej było już jednak inaczej – obok salonu znajdował się pokój w stylu bizantyjskim (!), a w jadalni zwracały uwagę dywan z Buchary oraz „srebrne ptaki z odkręcanymi główkami”. Sypialnię ze złoconym łóżkiem i skórą syberyjskiego niedźwiedzia urządzono w stylu Ludwika XVI. Do tego obowiązkowa garderoba zawierająca szafy ze strojami i kapeluszami artystki. Nie mogło oczywiście zabraknąć pokoju kąpielowego wyłożonego marmurem, pokoju śniadaniowego czy domku dla służby. Warto jednak zaznaczyć, że każdy z podwładnych Poli miał do swojej dyspozycji własny pokój z łazienką.
W celach marketingowych wykreowano konflikt Negri z inną gwiazdą Paramountu – Glorią Swanson. Aktorki przyjęły zasady gry, wiedząc, że popularność decyduje o ich karierze. A to, że prywatnie się lubiły, nie miało najmniejszego znaczenia.
„[…] Pola Negri zadebiutowała w Ameryce w sposób prawdziwie hollywoodzki – wspominał Charlie Chaplin. – Wydział reklamy Paramountu przewyższył nawet swoje zwykłe ośle wybryki. Wśród mieszaniny fingowanych kłótni i zazdrości reklamowano i upokarzano Glorię Swanson i Polę Negri. Tytuły w prasie głosiły: Negri domaga się garderoby Glorii Swanson, Gloria Swanson odmawia spotkania z Polą Negri, Negri uwzględnia prośbę Swanson o towarzyską wizytę”23.
Gloria uwielbiała koty, Pola ich nie znosiła. Zatem do rangi ważnych wydarzeń medialnych urosły chwile, gdy Negri odkrywała w swojej garderobie kolejnego kota, którego rzekomo wpuściła tam Swanson. Dziwnym trafem za każdym razem byli przy tym dziennikarze, gdyż koty najwyraźniej nie odwiedzały Poli pod ich nieobecność…
Czasami jednak dochodziło do zupełnie przypadkowych, niezaplanowanych sytuacji, które zaraz trafiały na czołówki gazet. Podczas jakiejś uroczystej gali żadna z antagonistek nie chciała wyjść z garderoby jako pierwsza. Wiadomo było, że ta, która pokaże się później, zostanie lepiej zapamiętana przez dziennikarzy. Poli znudziło się wreszcie oczekiwanie i wyszła do gości przed Glorią:
„Miałam na sobie przecudną paryską suknię z zielonego brokatu przetykanego srebrem. Wzbudziła szmer zachwytu i burzę oklasków. Usiadłam obok papy Zukora [założyciela Paramount Pictures – S.K.], czekając na ukazanie się Glorii. Trzeba przyznać, że należy ona do kobiet, które potrafią odpowiednio się zaprezentować; odczekała teraz do momentu, aż ucichnie podniecenie wywołane moim wejściem. Na nieszczęście nie komunikowałyśmy się ze sobą i nie uzgodniłyśmy naszych strojów. Toteż jej wejście stało się zupełną klęską. Wystąpiła bowiem w sukni identycznej z moją. Paryski dom mody nie uprzedziwszy nas o tym, sprzedał nam dwie jednakowe suknie; wejście Glorii zamiast podziwu wywołało tylko ogólną wesołość”24.
„Pola Negri jest naprawdę piękna – pisał Charlie Chaplin w 1921 roku. – Ta Polka reprezentuje słowiański typ urody: piękne kruczoczarne włosy, białe, równe zęby i znakomita karnacja. Jaka szkoda, że takiej karnacji nie rejestruje taśma filmowa. A jaki ma głos! Jej usta tak pięknie mówią po niemiecku. Jej głos ma miękki, aksamitny ton z czarującą modulacją”25.
Wydaje się, że Chaplin miał niewielkie pojęcie o „słowiańskim typie urody”, bo w aparycji aktorki widoczne były ślady cygańskiego pochodzenia jej ojca. Ale gwiazdor miał rację, że Pola była przepiękną kobietą budzącą zachwyt i pożądanie otaczających ją mężczyzn.
Znajomość z czasów premiery Madame Dubarry odnowili w dość niecodzienny sposób, gdy samochód aktorki wpadł na auto komika. Wkrótce też rozpoczął się ich romans, przy czym inicjatywa podobno należała do Poli.
„[…] otrzymałem wiadomość – wspominał aktor – że panna Negri nie może się ze mną zobaczyć – bez żadnych wyjaśnień. Jednakże tego samego dnia wieczorem pokojówka Poli zatelefonowała w przerażeniu, że pani jej jest bardzo chora, i czy mógłbym przyjść natychmiast? Gdy przyjechałem, zapłakana pokojówka wprowadziła mnie do salonu, gdzie zastałem Polę leżącą z zamkniętymi oczami na kozetce. Kiedy je otworzyła, jęknęła: »Jesteś okrutny« – i znalazłem się w roli Casanovy”26.
34-letni Chaplin uchodził za playboya i wyjątkowego sknerę. Jednak jego rady bardzo pomogły Negri w amerykańskiej karierze, a poza tym przy niej zapominał o swoim skąpstwie. Obdarowywał ją kosztownymi prezentami, zamawiał pod dom orkiestrę, wprowadził w świat Hollywoodu. Miał wobec niej poważne plany, jednak wszystko zniszczyła jego chorobliwa zazdrość. Mimo to romans przyniósł obojgu pewne profity, bo prasa rozpisywała się o ich kłótniach i pojednaniach, spekulowano na temat daty ślubu. Czasami jednak sprawy prywatne niekorzystnie wpływały na życie zawodowe, niepokojąc pracodawców.
„Wysłannicy obu wytwórni – wspominała Pola – Famous Players [pierwotna nazwa Paramountu – S.K.] i United Artists krążyli między nami, starając się jakoś doprowadzić do zgody, bo te zwłoki były bardzo kosztowne. A to wszystko stanowiło publiczną tajemnicę; nigdy nie mogliśmy załatwić naszych waśni między sobą. Prasa wytrwale śledziła każdy nasz krok; polując na sensację, wypuszczała co dzień biuletyny informujące czytelników o postępach ciągle rwącego i znów rozwijającego się związku między »królową tragedii i królem komedii«”27.
Związek ostatecznie się rozpadł, a Pola pocieszyła się romansem z aktorem Rodem La Rocque, z którym grała w Zakazanym raju (Cesarzowej). Było to jednak tylko chwilowe zauroczenie, bez większego znaczenia.
„Epizod – potwierdzała aktorka. – Tak. Epizodem był w życiu mój partner z Cesarzowej Rod La Rocque. Odegrał w sztuce, której na imię Życie miłosne Poli Negri, rolę epizodyczną, choć na filmie grywa tylko role wielkie. Filmując Cesarzową, byłam tak porwana tą rolą, że żyłam atmosferą i otoczeniem dramatu. Rod stał się więc automatycznie niejako wybitną postacią w moim ówczesnym życiu”28.
Wielki romans miał dopiero nadejść i nie dał na siebie zbyt długo czekać. Podczas jednego z przyjęć aktorka poznała Rudolfa Valentino i zakochała się w nim bez pamięci.
Słynny włoski amant był starszy od Poli o dwa lata. Jego pierwsza żona okazała się zdeklarowaną lesbijką i uciekła od niego w noc poślubną, w związku z czym małżeństwo nie zostało skonsumowane. Następna małżonka, podająca się za Rosjankę Natacha Rambova, miała skłonności biseksualne, a poza tym publicznie twierdziła, że postępuje według wskazówek dawanych jej przez zmarłego przed wiekami egipskiego kapłana. Valentino był w niej nieprawdopodobnie zakochany i – jak przystało na gorącego Włocha – nieustannie okazywał jej swoje uczucia. Ona pozostawała zdystansowana i chłodna, dzięki czemu potrafiła nim doskonale manipulować.
„[…] Valentino złapał ją in flagranti z operatorem filmu, który właśnie produkowała za jego pieniądze – pisał producent i scenarzysta Andrzej Krakowski. – Rzuciła Rudolfa natychmiast po ukończeniu What Price Beauty (Cena piękności), pierwszego i ostatniego filmu, jaki zrobiła jako producentka. Zgodnie z tytułem filmu cena tej piękności okazała się zawrotna. Nie jest tajemnicą, że Valentino wyszedł na tym jak Zabłocki na mydle”29.
Rudolf miał za sobą ciężkie dzieciństwo, bo jego ojciec, z zawodu weterynarz, wychowywał go za pomocą bata i laski, a czasem głodnego zamykał na noc w szafie. Valentino w poszukiwaniu lepszego życia wyemigrował do Ameryki, a swoją karierę zaczynał jako tancerz i żigolak. Był też pomywaczem, ogrodnikiem i kelnerem, by wreszcie trafić do Kalifornii, gdzie niebawem został największym amantem w dziejach kina.
Na ekranie prezentował się fantastycznie, kobiety mdlały, patrząc na jego grę. Do tego znakomicie tańczył, podnosząc taniec do rangi prawdziwej sztuki. Chyba żaden inny aktor nie potrafił tak uwodzić na parkiecie jak boski Rudi.
„To nawet nie to, że tak wspaniale opanował technikę tańca – tłumaczył przyjaciel Poli, Michael Arlen. – Wcale nie. To coś innego. Nie umiem tego dokładnie określić. Ale z pewnością jest to sposób, w jaki się porusza. Nie ma w tym nic wulgarnego, a przecież wydaje się, że uwodzi każdego, kto na niego patrzy. Myślę, że jego partnerce może to zupełnie zawrócić w głowie”30.
W głębi duszy Valentino pozostał nieskomplikowanym włoskim chłopakiem, ceniącym dobre jedzenie i domową atmosferę. Uwielbiał przygotowywać spaghetti, martwił się postępującą łysiną, marzył o spokojnym rodzinnym życiu, a także o namiętnej miłości, której tak naprawdę nigdy nie zaznał.
„Był przystojny – wspominała Pola – ale tak ujmująco naturalny, że wcale w nim nie wyczuwało się owej ogromnej zmysłowości, która biła z niego z ekranu. Oczywiście posiadał to niemal profesjonalne wyrafinowanie, jakie mają Włosi, lecz przy tym wydawał się zupełnie niezepsuty. Głęboki smutek w jego czarnych oczach przemawiał raczej do uczuć macierzyńskich, nie zmysłowych, a we wspaniałym kostiumie torera z Krwi na piasku przypominał bezbronnego chłopca, który się fantastycznie wystroił”31.
Valentino mógł nie mieć pewności siebie, ale doskonale wiedział, czego oczekuje kobieta. Był szarmancki, opiekuńczy, nie zapominał o kwiatach i prezentach. A gdy zdecydowali się z Polą skonsumować związek, na randce pojawił się z naręczem róż. Poobrywał płatki i rozrzucił je na łóżku, co przyniosło obojgu niezapomniane przeżycia.
Zdarzały się oczywiście kłótnie, bo Valentino nie był wierny, ale zawsze potrafił uzyskać przebaczenie. Pola pomagała mu również finansowo, gdyż oba jego rozwody sporo go kosztowały. W dodatku Valentino był utracjuszem, miał zwyczaj wydawania wszystkiego, co zarobił, a brak pieniędzy w ogóle nie stał na przeszkodzie jego rozrzutności, w efekcie czego zawsze był zadłużony.
Pola godziła się również z tym, że z bliska „boski Rudi” dużo tracił na swojej urodzie. To nie był ten sam uwodzicielski mężczyzna, co na ekranie.
„[…] ramiona miał silne, muskularne – pisał Andrzej Krakowski. – Reszta nie wyglądała już tak dobrze. Peruka zasłaniała łysinę, żółte oczy sugerowały chorobę. Pocił się niemiłosiernie i miał zawsze wilgotne ręce. Ale Pola go uwielbiała”32.
Łączyło ich również to, że oboje za wszelką cenę chcieli, by pisano o nich na pierwszych stronach gazet. Było to konieczne dla rozwoju ich karier, ale chyba z czasem zatarła się granica pomiędzy życiem prywatnym a wizerunkiem publicznym. Inna sprawa, że był to właściwie pierwszy wielki romans gwiazd o takiej pozycji. Sprawę zresztą ułatwiało to, że oboje mieli umowy z Paramountem, a wytwórnia potrafiła zdyskontować ich uczucie.
„Nasz dział reklamy nagle bardzo się ożywił – przyznawał producent Andrew Lyles. – Pola Negri i Rudolf Valentino dawali mu zajęcie. Ona pokazywała się w długich egzotycznych sukniach, a on w eleganckich męskich strojach – co za para! Rzucali się w oczy! Gazety ciągle zamieszczały ich zdjęcia. Byli marzeniem studia. […] Rudi i Pola zapoczątkowali długą listę par połączonych niezwykłą namiętnością. Zawdzięczaliśmy im wiele, jeśli chodzi o pokazywanie romantycznych uczuć”33.
Do nowego partnera córki nie mogła się natomiast przekonać matka Poli. Pani Eleonora przyjechała do Kalifornii i skrytykowała włoskiego amanta, nazywając go „rudym Walentym”. Twierdziła, że ten związek do niczego dobrego nie doprowadzi i niechybnie przyniesie jej córce kolejne rozczarowanie. Na marginesie należy wspomnieć, że pani Chałupiec początkowo nudziła się w Hollywood, nie znała angielskiego i chyba zbyt szybko przeniosła się z Polski do kalifornijskich luksusów. Dlatego też córka postanowiła zatrudnić dla niej sekretarza, z którym starsza pani mogłaby grać w ulubionego brydża. Został nim zubożały gruziński arystokrata, książę David Mdivani.
Pola nie przejmowała się jednak opinią rodzicielki i doprowadziła do oficjalnych zaręczyn. Chociaż do dzisiaj wiele osób w to powątpiewa, zaręczyny faktycznie się odbyły. Narzeczeni wydali nawet specjalny komunikat na ten temat, a wielu ich przyjaciół było obecnych na uroczystości.
W chwilach wolnych od zajęć zawodowych prowadzili bajeczne życie. Dużo jeździli konno (Rudi był właścicielem małej stadniny koni arabskich), grywali w tenisa, pływali jego jachtem. Tam, z dala od dziennikarzy i wielbicieli, czuli się chyba najlepiej. Valentino zamieniał się w doskonałego kucharza i przygotowywał narzeczonej swoje ulubione potrawy. Niektóre jego przepisy (jak na przykład na sos mięsny czy klopsiki) wykorzystywała jeszcze przez wiele lat.
„Mieli wspólne cechy – tłumaczyła pisarka Emily Leider – takie jak spontaniczność, ciepło, zamiłowanie do sztuki i do pięknych rzeczy, chęć pokazywania się w towarzystwie. Lubili przyjęcia, taniec, rozrywkę. Wydaje się również, że w przeciwieństwie do Natachy Rambovej, byłej żony Valentina, Pola umiała okazywać swoje uczucia. Natacha była bardziej powściągliwa i zawsze się kontrolowała. Pola potrafiła bawić się na całego, a Valentino potrzebował takiej kobiety jak ona”34.
Nie było im jednak dane zalegalizować ten związek. Latem 1926 roku Rudi ukończył pracę nad Synem szejka i wyruszył w trasę promocyjną po USA. Wyjeżdżając, miał złe przeczucia, odczuwał silne bóle podbrzusza, które jednak zlekceważył. W połowie sierpnia zasłabł w Nowym Jorku i trafił do szpitala, gdzie okazało się, że ma wrzody żołądka i ostre zapalenie wyrostka robaczkowego. Natychmiast przeprowadzono operację, doszło jednak do powikłań i największy gwiazdor niemego kina zmarł kilka dni później.
„Aż do końca byłem przy Rudim – wspominał jego osobisty lekarz. – Jeszcze na pół godziny przed śmiercią był przytomny. […] Powiedział nagle: »Pola… jeżeli nie zdąży przyjechać, niech jej pan powie, że myślę o niej«. Nie zdołał dokończyć zdania, bo w tym momencie zapadł już w sen wieczny”35.
Pola kręciła wówczas film w Kalifornii i na Wschodnie Wybrzeże dotarła już po śmierci partnera…
Pierwszy pogrzeb Valentino odbył się w Nowym Jorku. Uczestniczyło w nim sto tysięcy fanów, były przypadki samobójstw jego wielbicielek. Pola zachowywała się jak wdowa po Rudim, ale jej publiczna rozpacz spotkała się z powszechnym potępieniem. Uważano, że szuka taniej popularności, bo ataki histerii wyglądały na starannie wyreżyserowane. Wszelkie wątpliwości rozwiało to, że kiedy kamerzyści nie zdążyli uwiecznić jej rozpaczy i poprosili o powtórzenie, ona nie odmówiła…
„Gdy dotarli w końcu do Los Angeles – opisywał Andrzej Krakowski – trumna ze zwłokami na kilka dni wylądowała w garażu, gdyż nikt nie chciał zapłacić za pogrzeb, a zmarły idol nie pozostawił po sobie nic poza długami. Z jakiegoś powodu narzeczona również nie spieszyła się do wyrównania rachunków, mimo że jej zarobki przekraczały wtedy milion dolarów rocznie. Kupiła natomiast od rodziny Rudolfa jego samochód, słynną isottę fraschini, którym dała się zawieźć do swojego kolejnego ślubu. Z pomocą zmarłemu aktorowi przyszła w końcu kobieta, z którą nigdy nie łączyły go żadne romanse. June Mathis, szefowa produkcji Paramountu i producent kilku jego filmów, oddała mu kryptę, którą wcześniej wykupiła dla siebie. Umarła rok później i została pochowana w grobie obok”36.
Nie można jednak Poli całkowicie potępiać. To Ameryka nauczyła ją takich zachowań, bo tutaj nieustannie trwał show. Valentino umarł i nic nie mogło go przywrócić do życia. Ona miała 29 lat i życie przed sobą. Nikt nie zamierzał zwracać jej poważnych sum, które pożyczyła zmarłemu, nie zdawała sobie jednak sprawy z tego, że widzowie czasami nie wybaczają. Uznano, iż przesadziła, a próbę wykorzystania śmierci Valentino dla własnej promocji uznano za wyjątkowo niesmaczną. Od tego tragicznego wydarzenia jej gwiazda zaczęła przygasać.
W odróżnieniu od swojego zmarłego partnera Pola zawsze poważnie traktowała sprawy finansowe. Nigdy nie wydawała wszystkiego, co miała, nie popadała w długi, a wszelkie nadwyżki starała się rozsądnie inwestować. Nadal przejawiała słabość do klejnotów, toteż do biżuterii Hohenzollernów dokupiła jeszcze kosztowności Habsburgów. Ale przede wszystkim interesowały ją nieruchomości, wiedziała bowiem, że ich realna cena raczej nie spada.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
P. Negri, Pamiętnik gwiazdy, Warszawa 1976, s. 18. [wróć]
Ibidem, s. 35. [wróć]
S. Krzywoszewski, Długie życie, Warszawa 1947, t. 1, s. 241. [wróć]
Śluby panieńskie, „Kurier Warszawski”, 02.09.1912. [wróć]
R. Ordyński, Z mojej włóczęgi, Kraków 1956, s. 159. [wróć]
P. Negri, op. cit., s. 100–101. [wróć]
R. Ordyński, op. cit., s. 153. [wróć]
Za: P. Kulesza, Droga do sławy, Sosnowiec 2012, s. 13–14. [wróć]
Za: ibidem, s. 14. [wróć]
Za: M. Kotowski, Pola Negri. Legenda Hollywood, Warszawa 2011, s. 24. [wróć]
P. Negri, op. cit., s. 117–118. [wróć]
Ibidem, s. 146. [wróć]
T. Boy-Żeleński, Obrachunki fredrowskie, Warszawa 1989, s. 18. [wróć]
P. Negri, op. cit., s. 137. [wróć]
Za: J.F. Lewandowski, Hrabia Dąmbski. Mąż Poli Negri, Sosnowiec 2012, s. 14. [wróć]
P. Negri, op. cit., s. 151. [wróć]
Za: M. Kotowski, op. cit., s. 51. [wróć]
P. Negri, op. cit., s. 180–181. [wróć]
Za: M. Kotowski, op. cit., s. 58. [wróć]
Za: W. Czapińska, Polita, Warszawa 1989, s. 71. [wróć]
Za: A. Krakowski, Pollywood, Warszawa 2011, s. 272. [wróć]
Za: W. Czapińska, op. cit., s. 79–80. [wróć]
C. Chaplin, Moja autobiografia, Warszawa 1993, s. 334. [wróć]
P. Negri, op. cit., s. 219. [wróć]
Za: M. Kotowski, Zaręczyny z Chaplinem, ksiazki.onet.pl/fragmenty-ksiazek/zareczyny-z-chaplinem/6t6y9. [wróć]
C. Chaplin, op. cit., s. 335. [wróć]
P. Negri, op. cit., s. 204. [wróć]
Za: W. Czaplińska, op. cit., s. 82. [wróć]
A. Krakowski, op. cit., s. 279. [wróć]
Za: P. Negri, op. cit., s. 257. [wróć]
Ibidem, s. 254. [wróć]
A. Krakowski, op. cit., s. 279. [wróć]
Za: M. Kotowski, Pola Negri…, s. 126. [wróć]
Za: ibidem, s. 133. [wróć]
Za: D. Michalski, Powróćmy jak za dawnych lat. Historia polskiej muzyki rozrywkowej. Lata 1900–1939, Warszawa 2007, s. 420. [wróć]
A. Krakowski, op. cit., s. 280–281. [wróć]