Lecznicza Marihuana. Uzdrawiające właściwości oleju z konopi indyjskiej - dr Mark Sircus - ebook

Lecznicza Marihuana. Uzdrawiające właściwości oleju z konopi indyjskiej ebook

dr Mark Sircus

5,0

Opis

Kwestia zastosowania marihuany w medycynie wzbudza wiele kontrowersji. Toczy się dyskusja o granicach jej dopuszczalności i stosowania.

Autor Leczniczej marihuany nie jest zwolennikiem palenia marihuany. Przeanalizował jednak najnowsze prace badawcze dotyczące medycznych właściwości oleju z konopi. Na łamach książki prezentuje bogaty przegląd wyników badań, przywołuje przykłady, opisuje konkretne przypadki zastosowania i ich rezultaty. Przekonują one, że odpowiednie stosowanie marihuany może wspomóc leczenie nowotworów, cukrzycy, schorzeń o podłożu neurologicznym np. choroby Alzheimera czy Parkinsona oraz wielu innych.

Czytelnik znajdzie w tej książce nie tylko obszerną wiedzę na temat właściwości konopi, ale również informacje o dawkowaniu, sposobach przyjmowania i interakcjach innymi lekami i suplementami.

Dr Mark Sircus jest znanym i cenionym lekarzem medycyny naturalnej i alternatywnej, autorem wielu poczytnych informacji o tematyce zdrowotnej. Polski czytelnik może znać go z takich publikacji, jak Leczenie magnezem – metoda przezskórna, nowa koncepcja lecenia; Woda życia; Filary zdrowia.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 280

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (4 oceny)
4
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Karol555668

Nie oderwiesz się od lektury

Dobra książka!
00

Popularność




Tytuł oryginału:

Medical Marijuana. Treatments of: Cancer, Radiation Exposure,

Neurological Conditions, Autism, Pain, Stress and Emotional Upset

Projekt okładki:

Radosław Krawczyk

© Copyright by Mark Sircus

© Copyright for the Polish edition by M Wydawnictwo, Kraków 2017

ISBN: 978-83-8043-717-3

 

Wydawnictwo M

31-002 Kraków, ul. Kanonicza 11

tel. 12-431-25-50; fax 12-431-25-75

e-mail: [email protected]

www.wydawnictwom.pl

Dział handlowy: tel. 12-431-25-78; fax 12-431-25-75

e-mail: [email protected]

Księgarnia wysyłkowa: tel. 12-259-00-03; 721-521-521

e-mail: [email protected]

www.klubpdp.pl

 

 

KonwersjaEpubeum

Działalność dr. Sircusa i jego strategia lecznicza

Doktor Mark Sircus, specjalista w dziedzinie akupunktury, lekarz medycyny orientalnej i alternatywnej, spełnia się również jako autor poczytnych publikacji, między innymi kilku niezwykłych pozycji z dziedziny medycyny, jak również dotyczących szeroko pojętej tematyki zdrowotnej. W jego przypadku metodologia zbierania materiału do publikacji bazuje na udokumentowanych odkryciach nauk medycznych oraz na wieloletniej praktyce klinicznej, zarówno jego własnej, jak i rzeszy wybijających się lekarzy na całym świecie.

Wprawdzie w jego książkach roi się od cytatów i odniesień, lecz nawet dla niewtajemniczonego czytelnika nie stanowią one najmniejszej przeszkody w zrozumieniu poruszanych zagadnień. Od wielu lat dr Sircus w swoich badaniach zagłębia się w naturę ludzkich uwarunkowań, równocześnie próbując odkryć genezę chorób. Owocem jego działalności na tym polu było utworzenie nowej gałęzi medycyny, czerpiącej inspirację z różnych, niejednokrotnie rozbieżnych, systemów medycznych, którą nazwał naturalną medycyną alopatyczną.

Naturalna medycyna alopatyczna zasadza się na terapeutycznym podejściu, które w sposób radykalny przeobraża obie zawarte w sobie koncepcje naturopatii i alopatii, dając tym samym początek zupełnie nowemu spojrzeniu na filozofię i praktykę leczenia. Strategia nowej wizji medycyny ogniskuje swoją uwagę na fizjologii na poziomie komponentów elementarnych. Z tej perspektywy ogromnej wagi nabierają takie zagadnienia, jak utrzymanie właściwego poziomu kwasowości organizmu, napięcie wewnątrzkomórkowe, zdrowotne znaczenie magnezu i jodu, wykorzystanie dla celów leczniczych organicznych związków chemicznych oddziałujących na receptory kannabinoidowe w mózgu, leczenie przy pomocy dwutlenku węgla, dostarczenie organizmowi wszelkich potrzebnych komponentów do remineralizacji tkanek twardych, zwiększenie skuteczności transportu tlenu w organizmie i dotlenienie tkanek, udrożnienie naczyń krwionośnych, uzyskanie poprawy funkcjonowania komórek przez dostarczenie wysoko stężonych substancji odżywczych zawartych w zdrowej żywności, nabycie umiejętności właściwego oddychania, terapia przemiany emocji, detoksykacja i oczyszczenie organizmu z metali ciężkich i wszelkich radioaktywnych cząstek.

Najbardziej zachęcającym elementem w metodzie dr. Sircusa jest łatwość, z jaką można ją przyswoić, jak również możliwość bezkonfliktowego wdrożenia jej w połączeniu z innymi formami terapii. Poza tym w świetle obecnie obserwowanego globalnego przyzwolenia na wykorzystywanie marihuany dla celów medycznych metoda ta ma wszelkie znamiona legalności. Od chwili, gdy książka dr. Sircusa, zatytułowana Treatment Essentials (Filary zdrowia, Wydawnictwo M, Kraków2017)pojawiła się na rynku, każdy czytelnik może świadomie zadbać o swoje zdrowie, dzięki przystępnemu instruktarzowi zamieszczonemu w tej publikacji.

Ponadto filozofia terapeutyczna dr. Sircusa charakteryzuje się głębokim humanitaryzmem, gdyż kieruje swoją uwagę w stronę tej rzeszy pacjentów, którzy nie mogą pozwolić sobie na kosztowne zabiegi czy leki oferowane przez firmy farmaceutyczne.

Wprowadzenie

Już sama lektura tej książki może wprawić w poważne zakłopotanie zarówno członków administracji Stanów Zjednoczonych, jak i wielu innych krajów, a to z tego powodu, że czarno na białym widać tutaj, że koła rządzące w pewnym sensie przyczyniają się do cierpienia ogromnej liczby obywateli, którzy muszą przestrzegać nierozumnych praw dotyczących leczniczej marihuany. Jakoś nikomu nie przeszkadza, gdy miliony pacjentów nieustannie są farmakologicznie podtruwane, a przecież wystarczyłoby, żeby rząd federalny zalegalizował ten specyfik.

Dopóki konopie nie staną się w pełni legalne i nie będzie potrzebna nawet recepta lekarska, aby je nabyć, dopóty terapeutyczne możliwości konopi nie zostaną w pełni dostrzeżone.

Dr Grinspoon

Ta książka pretenduje do miana przełomu w kategoriach czysto medycznych. Bierze sobie za cel wyjaśnienie zagadnienia leczniczego zastosowania marihuany i równocześnie stara się gorąco zachęcić potencjalnych pacjentów do skorzystania z oferty – zaś jeśli chodzi o zakres skuteczności tego specyfiku, to obejmuje on również cukrzycę i schorzenia nowotworowe. Jak wynika z tytułu, publikacja skupia się na zastosowaniach leczniczej marihuany, ale równocześnie dotyczy uogólnionego spojrzenia na zagadnienia lecznictwa opartego na założeniach naturalnej medycyny alopatycznej. Opierając się na centralnej roli marihuany leczniczej, proponujemy tutaj różnorodne kombinacje tego specyfiku z wieloma substancjami wspomagającymi, takimi jak olejek magnezowy, by w ten sposób uzyskać jeszcze lepsze efekty lecznicze.

Chlorek magnezu jest niezwykle skutecznym specyfikiem leczniczym w medycynie naturalnej. Logika wskazuje, że połączenie magnezu z lekami kannabinoidowymi przyniesie zdwojenie dynamizmu terapeutycznego. Magnez, podobnie jak ostatnio doceniona marihuana lecznicza, może uchodzić za absolutny ewenement leczniczy, w szczególności w przypadku zastosowania przezskórnego. Zatem ten mocarny tandem powinien znaleźć się w każdej apteczce domowej.

Terapia oparta na protokole naturalnych substancji leczniczych

Dominującym komponentem zaprezentowanym w tej książce jest szeroka gama substancji kannabinoidowych, jednak zazwyczaj substancje będą przedstawione w kontekście równoczesnego zastosowania kilku innych specyfików medycznych. Dzięki opisywanemu kwartetowi naturalnych specyfików będziemy mogli poważniej myśleć o samoleczeniu.

Substancje kannabinoidowe od dawna były częścią opracowanego przeze mnie protokołu leczniczego – już w roku 2006 napisałem książkę Survival Medicine for the 21st century (Z apteczką przez XXI wiek). Jednak w tej książce nie poświęcę zbyt wiele uwagi terapii kombinowanej opartej na równoczesnym zastosowaniu jodu, wodorowęglanu sodu i kannabinoidów; jedyny wyjątek uczynię dla komentarza dotyczącego zagadnień nowotworowych. Oczywiście, osoby zainteresowane szerzej tymi dwoma uzupełniającymi specyfikami z pewnością znajdą wiele cennych informacji w szczegółowych opracowaniach: pierwsze dotyczy jodu (Iodine – Bringing Back the Universal Medicine), zaś drugie wodorowęglanu sodu, czyli sody oczyszczonej (Sodium Bicarbonate – Rich Man’s Poor Man’s Cancer Treatment / Soda – lecznicze właściwości). Zdaję sobie sprawę z tego, że jestem jedynym lekarzem na świecie, który napisał tak obszerne kompendium traktujące o wodorowęglanie sodu, czyli sodzie oczyszczonej. To właśnie tam rozpisuję się szeroko na temat wykorzystania tego specyfiku w terapii nie tylko schorzeń nowotworowych, ale również zaburzeń nerkowych i cukrzycowych. Ponadto wiele uwagi poświęcam prezentacji sody oczyszczonej jako substancji wspierającej nasze starania, by żyć jak najdłużej i cieszyć się jak najlepszym zdrowiem.

Alopatyczne podejście do lecznictwa, nauczane w większości szkół medycznych przygotowujących przyszły personel medyczny, zasadza się na filozofii diagnozowania jednostek chorobowych i objawów, które następnie zostają wyeliminowane bądź za sprawą przepisanych leków, bądź też w toku zabiegu chirurgicznego. Tak pojęta medycyna jest systemem leczniczym, który podchodzi do schorzenia i jego objawów jako do istoty problemu. Przy takim podejściu nie ma miejsca na wyśledzenie prawdziwych czynników przyczynowych, które to w istocie wywołały chorobę.

Ostrożność nie zawadzi

Wprawdzie nie szczędzę tutaj słów pochwały pod adresem marihuany, jednak mam nadzieję, że wszyscy zdajemy sobie sprawę z niepożądanych aspektów stosowania marihuany. W szczególności należy tu wypunktować pewien stopień skażenia kadmem czy też degradację liści przez zagrzybienie, co w przypadku palenia marihuany jest szczególnie istotne, a dla wielu niebezpieczne. Jednak postawa rozwagi nie jest niczym nowym, gdyż przy stosowaniu wszelkich leków czy specyfików leczniczych ostrożność nigdy nie zawadzi.

Wiele osób przekonało się na własnej skórze, że palenie marihuany to nie przelewki i wprost roi się tu od zagrożeń. Tam, gdzie przez fakt nielegalności marihuana nie podlega żadnym regulacjom prawnym czy kontroli jakości, nie możemy mówić o jakiejkolwiek unifikacji odmian, o kontrolowanych warunkach uprawy, o jednoznacznych zaleceniach co do suszenia i składowania liści; a przecież brak nadzoru nad takimi parametrami ma bezpośredni wpływ na zdrowie konsumentów. Osoby o obniżonej sprawności układu immunologicznego nie mogą bagatelizować kwestii sprawdzonego źródła surowca, ponieważ czyhające na nie poważne infekcje mogą całkowicie zniwelować wszelką terapeutyczną korzyść.

Lecznicza marihuana powinna zostać zalegalizowana, ponieważ ma ogromny walor prozdrowotny. Jest to najbezpieczniejszy lek, o wiele bezpieczniejszy niż chemikalia, które serwują nam firmy farmaceutyczne. Chociaż z jednej strony można mówić o konopiach w kategoriach szlachetnego ziela, to jednak moja asystentka, Claudia French, w swojej praktyce jako pielęgniarka psychiatryczna napatrzyła się na wiele biografii zrujnowanych przez nierozważne długotrwałe używanie tej substancji.

Tak jak to ma miejsce w przypadku każdego leku, nieodłącznym elementem dyskusji o korzyściach jest wzmianka o przeciwwskazaniach czy zagrożeniach. Dlatego też właśnie tym ważkim zagadnieniom poświęcimy jeden z końcowych rozdziałów, równocześnie przestrzegając przed groźbą ewentualnych uzależnień. Niemniej jednak, skoro gra o zdrowie jest warta świeczki, dlaczego by nie sprawdzić, co możemy zyskać przez zastosowanie kannabinoidów – samych bądź w leczniczym tandemie z magnezem.

Wspaniały lek

Związki chemiczne zawarte w konopiach charakteryzują się właściwościami leczniczymi, mogącymi przynieść ulgę w przypadku wielu schorzeń i szeroko pojętych ludzkich bolączek. Jednak na tym nie koniec. Ujmując rzecz holistycznie, konopie to roślina nadająca się do spożytkowania w pięcioraki sposób: po pierwsze, jest surowcem wyjściowym do wytwarzania włókien konopnych; po drugie, dostarcza oleju konopnego; po trzecie, nasiona konopi nadają się do spożycia; po czwarte, ogólnie znane są narkotyczne czy psychodeliczne właściwości tej rośliny; po piąte, konopie mają rozległe zastosowanie w medycynie.

Lecznicza marihuana zdołała się już wstępnie zadomowić w konwencjonalnym lecznictwie. Konopie zaleca się pacjentom cierpiącym na jaskrę, gdyż w ten sposób można zredukować ciśnienie śródgałkowe. Ze specyfiku tego korzystają też osoby zmagające się ze stwardnieniem rozsianym – w tym przypadku specyfiki kannabinoidowe osłabiają lub eliminują spastyczność, czyli przykurcze. Ponadto środki z tej kategorii przepisuje się pacjentom nowotworowym oraz osobom cierpiącym na zespół nabytego braku odporności (AIDS). Marihuana lecznicza okazała się również niezwykle skuteczna w leczeniu padaczki, depresji i stanów lękowych. Jednak myliłby się ten, kto by przypuszczał, że na tym koniec jej różnorakich zastosowań leczniczych.

Najwcześniejsze wzmianki leczniczego zastosowania tej rośliny pojawiają się w kontekście biografii chińskiego, cesarskiego zielarza imieniem Shen Nung, który 5000 lat temu zalecał specyfiki konopne na malarię, beri-beri, zaparcia, dolegliwości reumatyczne, trudności w uzyskaniu koncentracji czy też zaburzenia natury kobiecej. Inny starożytny chiński zielarz Hoa-Glio stosował mieszankę z żywicy konopnej i wina jako środek znieczulający stosowany podczas zabiegów chirurgicznych.

Wyniki prac badawczych pokazują, że kannabinoidy kryją w sobie odpowiedź na nurtujące nas pytania co do najskuteczniejszych terapii w przypadku przewlekłych schorzeń, z którymi zmagamy się obecnie. Od nowotworów po cukrzycę, od autyzmu po chorobę Alzheimera lecznicza marihuana sprawdza się jako cudowny lek przynoszący zadziwiające wyniki. Krótko mówiąc, terapie kannabinoidowe są źródłem ulgi w cierpieniu. Podobnych efektów możemy się spodziewać po włączeniu w leczenie specyfików magnezowych, jednak póki co koncentrujemy się na marihuanie.

Przekaz sygnałów na bazie mechanizmu kannabinoidowego pozwala na wsteczną komunikację w obrębie synaps w celu modulacji sygnału wejściowego.

Dr Roger A. Nicoll1, profesor farmakologii komórkowej i molekularnej na Uniwersytecie Kalifornijskim

Kannabinoid jest molekułą sygnalizacyjną wchodzącą w skład osobliwego systemu przekaźnikowego, który ulega naprzemiennej aktywacji przez dwojakie komórki nerwowe najliczniej reprezentowane w każdej części mózgu – z jednej strony są to neurony mające główne neuroprzekaźniki o funkcji hamującej, zwane kwasem gamma-aminomasłowym (GABA), zaś z drugiej mamy do czynienia z neuronami zawierającymi neuroprzekaźniki o funkcji pobudzającej, czyli aniony kwasu glutaminowego. Naprzemienna modulacja hamująco-pobudzająca przynosi w efekcie regulację pobudzenia i hamowania w skupiskach komórek nerwowych, co leży u podstaw wszelkiej aktywności ruchowej i umysłowej.

Jak sugerują obecne dane badawcze, endokannabinoidy i ich receptory stanowią rozległy układ modulacyjny, odpowiedzialny za precyzyjne dostosowanie reakcji ludzkiego ciała na szeroką gamę bodźców.

Ten nigdy wcześniej nierozpoznany mechanizm ujrzał światło dzienne w roku 1964, kiedy to izraelski badacz uniwersytecki Raphael Mechoulam i wspomagający go zespół wyizolowali i dokonali syntezy tetrahydrokannabinolu (THC), będącego głównym psychoaktywnym czynnikiem składowym konopi. W ślad za tym odkryciem, w roku 1988, Allyn Howlett i zespół badawczy odkryli obecność receptora kannabinoidowego w mózgu.

Doktor Melamede, profesor stojący na czele Katedry Biologii na Wydziale Biologii Uniwersytetu Stanu Kolorado, wyjaśnia, że cały system endokannabinoidowy funkcjonuje jako „strategiczny modulator homeostazy” utrzymujący w równowadze wszystkie układy narządowe. Badacz ten pokusił się o teorię, że „wolne rodniki są źródłem tarć i zgrzytów w procesach życiowych, natomiast endokannabinoidy są substancją «oliwiącą» współpracujące ze sobą tryby”.

Chociaż system endokannabinoidowy ma różne określenia opisujące jego zadania – „supermodulator”, „normalizator”, „strategiczny modulator homeostazy” – to jego funkcja sprowadza się do utrzymywania homeostazy (zdolność utrzymywania stabilności parametrów wewnętrznych w systemie – przyp. tłum.) i polega na niezwykle delikatnym procesie modyfikacji mającym za zadanie nieustanną harmonizację procesów w obrębie układu wydzielania wewnętrznego, interakcji hormonalnej, chemicznych procesów komórkowych i narządów systemowych w całym ciele.

Jeremiah Vandermeer proponuje nam wyprawę w głąb labiryntu gruczołów żywicznych marihuany, zwanych trychomami, gdyż właśnie tam ma swój początek produkcja aktywnych składników konopi. Oto co badacz ten ma nam do powiedzenia: „W świecie natury szansę na przetrwanie mają jedynie twory najsilniejsze; ta reguła dała biologom asumpt do spekulacji, że trychomy pojawiły się jako mechanizm adaptacyjny mający na celu obronić krzewy konopi przed potencjalnymi wrogami naturalnymi. Trychomy, co w grece klasycznej oznacza «kępki włosków», działają jako ewolucyjna tarcza, chroniąca roślinę i jej nasiona przed zagrożeniami czyhającymi w środowisku naturalnym i umożliwiająca krzewom rozmnażanie się. Te lepkie wytwory epidermy, czyli powierzchniowej warstwy komórek liści i pędów, tworzą warstwę ochronną, powstrzymującą ewentualne szkodliwe owady przed przedostaniem się do właściwej powierzchni rośliny. Substancje chemiczne przylegające do trychomów sprawiają, że – po pierwsze – za sprawą ich przykrego smaku konopie nie wydają się smakowitym kąskiem dla ewentualnych szkodników, zaś po drugie, skład chemiczny substancji działa hamująco na rozrost pewnych grzybów. Ponadto żywica znajdująca się na włoskach chroni roślinę przed niszczącym wpływem porywistego wiatru i niskiej wilgotności powietrza, a równocześnie spełnia funkcję swoistego filtru promieni ultrafioletowych, uniemożliwiającego promieniom UV typu B dostęp do rośliny”.

Doktor Gregory T. Carter, profesor rehabilitacji medycznej pracujący na Wydziale Medycyny Uniwersytetu Waszyngtońskiego, wyraża następującą opinię: „Marihuana jest niezwykle złożoną substancją, zawierającą ponad 60 różnych postaci kannabinoidów, czyli czynników aktywnych. Według stanu obecnej wiedzy kannabinoidy wykazują zdolność neuromodulacji (modyfikacja funkcjonowania komórek nerwowych – przyp. tłum.) poprzez bezpośredni, receptorowy mechanizm funkcjonujący na różnych poziomach systemu nerwowego. Omawiane tu substancje stanowią skuteczny walor terapeutyczny w zaburzeniach neurologicznych; zakres takiej aktywności dotyczy procesów antyoksydacyjnych (eliminacja wolnych rodników – przyp. tłum.), neuroprotektywnych (ochrona komórek nerwowych – przyp. tłum.), przeciwbólowych czy przeciwzapalnych; ponadto wpływ kannabinoidów obejmuje immunomodulację (wpływ na działanie układu obronnego organizmu – przyp. tłum.), modulację komórek glejowych i regulację rozrostu guzów nowotworowych2. Należy stwierdzić, że wewnątrzkomórkowe zmiany i modyfikacja przesyłu sygnałów między neuronami wydają się stanowić zasadnicze efekty kannabinoidów zawartych w marihuanie”.

Lek na wszystko

Doktor Allan Frankel pisze: „Jako doraźny środek pozwalający przedłużyć życie ludzkie, jak również podstawa długoterminowej terapii w przypadku schorzeń przewlekłych, lecznicza marihuana jest cudownym lekiem, za którym opowiada się niezliczona rzesza lekarzy i pielęgniarek oraz pacjentów, których życie uległo widocznej poprawie w wyniku stosowania tego specyfiku”. W przypadku zastosowań leczniczych marihuana sprawdza się jako bezpieczny, silny i łatwy w użyciu specyfik, zaś trudno sobie wyobrazić, by firmy farmaceutyczne mogły zaoferować jakiś analogiczny, równie wszechstronny produkt.

Ból, stres i zaburzenia emocjonalne

Jak wskazują wyniki prac badawczych, harmonijne i zbalansowane funkcjonowanie organizmu w aspekcie neuroprzekaźników odgrywa ogromną rolę w wielu ludzkich zachowaniach. Substancje te kontrolują procesy fizjologiczne, takie jak zapadanie w sen i budzenie się, oraz modulują nasze doznania, takie jak miłość, stres, gniew, optymizm, pesymizm, stany lękowe, apetyt. Ponadto stymulują one dążenia, na przykład wewnętrzne pragnienie podejmowania ryzyka, prowokują agresję, nadużywanie alkoholu, stosowanie używek narkotycznych czy przemoc wobec innych. Nietrudno skojarzyć fakty i zorientować się, że to właśnie poprzez jej wpływ na aktywność neuroprzekaźników możemy przekonać się o niezwykłym działaniu marihuany, gdyż neuromodulacyjne działanie tej substancji pozwala nam zrelaksować się, wypocząć i równocześnie skorzystać z jej leczniczego działania. Znaczenie marihuany dla zdrowia psychicznego zasadza się na jej działaniu uspokajającym, stąd też niepodobna, by w tej książce została pominięta dyskusja zagadnień terapii dotyczącej sfery emocjonalnej – specyfik ten działa nie tylko na sferę fizyczną, ale przynosi korzystne efekty w sferze duchowo-emocjonalnej.

Nikt nie ma wątpliwości co do tego, że najbardziej fundamentalna neurologiczna infrastruktura ludzkiego mózgu utrzymuje nieustanny nadzór nad naszymi podstawowymi biologicznymi potrzebami i po części jest od nich zależna – to znaczy, że dopiero wtedy, gdy spełnione są nasze fundamentalne potrzeby, nadrzędne ośrodki w mózgu mogą sprawować skuteczniejszą harmonizację pracy wszystkich układów organizmu. Pakiet ludzkich oczekiwań obejmuje również potrzebę bliskości drugiej osoby, okazywania uczuć, docenienia, wspólnotowości, miłości, zaufania i ciepła, zaś poczucie niespełnienia w wielu powyższych sferach jest źródłem głębokiego stresu, chociaż tak trudno opracować metodologię pomiaru poziomu takiej frustracji.

Jeśli chodzi o korzyści opisywane przez pacjentów nowotworowych, to zastosowanie leczniczej marihuany przyczyniło się w sposób najbardziej dostrzegalny do zniwelowania praktycznie do zera nieprzyjemnych nudności czy wymiotów w następstwie chemioterapii. Ponadto wielu pacjentów ze wspomnianej grupy zauważyło u siebie obniżenie stopnia wyniszczenia organizmu. Nie można pominąć kolejnych sygnalizowanych korzyści w postaci obniżenia statystyk częstotliwości i intensywności stanów depresyjnych oraz innych skutków ubocznych towarzyszących omawianemu schorzeniu, czego świadectwem może być na przykład poprawa apetytu. Wniosek jest jeden: wprowadzenie do leczenia substancji kannabinoidowych powoduje ogólną poprawę jakości życia u pacjentów nowotworowych.

Marihuana w leczeniu nowotworów

Tetrahydrokannabinol (THC) i naturalne kannabinoidy działają antagonistycznie w stosunku do zrakowaciałych komórek oraz atentują (osłabiają) chemiczną toksyczność farmaceutyków czy czynników środowiskowych, dzięki czemu możemy spodziewać się minimalnego uszczerbku poniesionego przez komórki prawidłowe.

Doktor Donald Abrams, specjalista w dziedzinie onkologii pracujący w General Hospital w San Francisco, wyraża następującą opinię: „Na co dzień mam kontakt z pacjentami zmagającymi się z nudnościami w następstwie chemioterapii; równie często obserwuję pojawienie się stanów depresyjnych, kłopotów z zaśnięciem czy stanów bólowych. Normalnie musiałbym wypisać kilka recept, na każdy z problemów z osobna, ale na szczęście mogę poprzestać na zaleceniu jednego środka [marihuany], który zadziała na wszystkie problemy równocześnie”.

Jeśli już ktoś zdecyduje się na chemio- czy radioterapię, marihuana przynajmniej pozwoli mu pozbyć się nudności. Ponadto przyczyni się do osłabienia dotkliwości stanów depresyjnych i przyniesie poprawę samopoczucia. Jednak na tym nie koniec, gdyż można się spodziewać, że w niektórych sytuacjach doprowadzi do kurczenia się nowotworu, przyczyniając się do całkowitego wyleczenia.

Zawarty w marihuanie czynnik aktywny redukuje o połowę skalę rozrostu raka płuc i znacznie obniża zdolność nowotworu do tworzenia przerzutów.

Uniwersytet Harwardzki

Choć w odczuciu niektórych nie może być mowy o wyleczeniu nowotworu, jeżeli również i stan wewnętrzny pacjenta nie zostanie uleczony, z perspektywy onkologów takie opinie trącą niedorzecznością. A jednak prace badawcze rzucają inne światło, jak czytamy w sprawozdaniu z projektu badawczego przeprowadzonego w Kanadzie w roku 2001. Gdy grupa naukowców z Uniwersytetu w Toronto przeanalizowała kwestionariusze zebrane od 400 kanadyjskich pacjentek cierpiących na raka piersi, okazało się, że 42% badanych kobiet wzmiankowało stres jako jedną z głównych przyczyn ich schorzenia. Znamienny faktem jest, że powyższa proporcja jest znacznie wyższa niż w przypadku pytań dotyczących predyspozycji genetycznych czy czynników środowiskowych.

Głęboki stres emocjonalny osłabia narządy wewnętrzne, stwarzając korzystniejsze warunki dla zagnieżdżenia się przeróżnych typów patologii, w tym również nowotworów.

„Niewiele czynników w życiu może być źródłem głębszego stresu niż usłyszenie diagnozy: «Przykro mi, ale to wygląda na nowotwór!». Żeby to lepiej zrozumieć, skonfrontujmy to z faktem, że znany nam od dziesięcioleci negatywny wpływ stresu, generowanego przez życie codzienne, sam w sobie jest w stanie tłumić skuteczność układu immunologicznego” – pisze dr Paul McGhee. Sposób, w jaki jesteśmy potraktowani w tych chwilach, gdy cały świat wywraca się do góry nogami, ma ogromny wpływ na naszą psychikę, zaś lekarz onkolog może albo pomóc, albo zaszkodzić, kładąc na nasze bezsilne ramiona odium takiej wieści.

Kiedy chorujemy, stajemy się niezwykle podatni na zranienia, a usłyszenie diagnozy o nowotworze czy AIDS może wywołać głębokie załamanie. W swojej książce, zatytułowanej Emotional Intelligence (Inteligencja emocjonalna), Goleman wyjaśnia, że taki kryzys po części wynika z faktu, że „zasadniczo nasza równowaga psychiczna w jakiejś mierze wspiera się na filarze iluzorycznego poczucia niezniszczalności”. Nagłe uświadomienie sobie podatności na zranienie pokazuje nam, że odnalezienie się w tym nowym stanie jest czymś koniecznym, normalnym i ze wszech miar prawidłowym, i że poczucie znikomości i bezbronności wcale nie jest słabością, a tylko świadectwem wrażliwości. Dla większości z nas poczucie ekspozycji na zranienie w sferze emocjonalnej lub też obawa bycia wykorzystanym lub oszukanym zasadza się właśnie w takim poczuciu bezbronności.

Doktor Ryke Geerd Hamer, niemiecki internista i pionier europejskiego nurtu zwanego The New Medicine (Nowa Medycyna), odkrył, że epizody w sferze fizycznej, w sprzężeniu z silną wewnętrzną, emocjonalną reakcją, dają początek zjawisku określanemu mianem „biologicznego konfliktu”, który manifestuje się jako konkretna, obserwowalna zmiana w mózgu oraz wywołuje wymierne zmiany w parametrach pracy układu nerwowego i całego ustroju. To właśnie w tych ośrodkowych zmianach lekarz ten upatrywał przyczyn rozwoju guzów nowotworowych, owrzodzeń, martwic i zaburzeń funkcjonowania konkretnych organów ustroju.

Konopie – to ziele to po prostu błogosławieństwo

Marihuana to „szlachetne ziele” i zasługuje na to, by bliżej się nią zainteresować. Samo słowo „marihuana” to potoczny odpowiednik wysuszonych i czasem sfermentowanych kwiatostanów oraz niekiedy liści żeńskich roślin konopi siewnych i konopi indyjskich. Marihuana – lub, poprawnie mówiąc, konopie – od tysiącleci stanowi integralną część naturalnej apteczki ludzkości.

W roku 1979 Richard Evans Schultes i Albert Hoffman opublikowali książkę Plants of the Gods – Their Sacred, Healing and Hallucinogenic Powers (Boskie rośliny i ich nadprzyrodzone moce lecznicze i halucynogeniczne właściwości). Na jednej ze stron czytamy następujące słowa: „Jak głosi hinduskie podanie, bogowie zesłali ludzkości konopie, by ziemianie mogli doznać zadowolenia, nabrać odwagi i doświadczyć wzmożenia libido. Tekst jednej z hinduskich Wed wyraża się o konopiach jako o nadprzyrodzonym nektarze zdolnym obdarować ludzkość zdrowiem, długim życiem i nadprzyrodzonym wglądem w sferę, gdzie obcują bóstwa. W przypadku długotrwałej konsumpcji substancja ta pozwala na porozumiewanie się z duchami i przyczynia się do powstania doznań lekkości ciała. W V wieku p.n.e. pewien kapłan taoizmu pisał, że «mieszanki konopi i żeń-szenia były stosowane przez wróżbitów komunikujących się ze światem duchów, by w ten sposób mogli podróżować w czasie i wyjawiać przyszłe wydarzenia».

To właśnie w starożytnych Indiach ów «dar bogów» stał się niezwykle istotnym, choć czasem nadużywanym, filarem medycyny ludowej. Uważano, że specyfik ten rozjaśnia i ułatwia procesy myślowe, przedłuża życie, pozwala na lepszą ocenę sytuacji, obniża gorączkę, działa nasennie i leczy czerwonkę. Ze względu na swe psychoaktywne właściwości konopie cieszyły się o wiele wyższą estymą niż leki, które wykazywały się jedynie oddziaływaniem na sferę fizyczną. Substancje kannabinoidowe były cenione nie tylko w obrębie wielu hinduskich systemów leczniczych, lecz również w kontekście rytuału religijnego. W indyjskiej części Himalajów i na Równinie Tybetańskiej preparaty konopne stosowano na okoliczność uroczystości religijnych, gdzie szczególnie ceniono właściwości halucynogenne tej rośliny. Tybetańczycy odnosili się do niej z nabożną rewerencją. W buddyjskiej tradycji Mahajana kultywuje się dogmat, że przez cały okres sześciostopniowego procesu ascezy wiodącej do oświecenia Budda żywił się jedynie nasionami konopi, spożywając jedno ziarenko dziennie”.

Chemiczne oblicze konopi jest niezwykle złożone. Marihuana zawiera ponad 400 substancji chemicznych, jednak jedynie około 80 spośród nich to związki spotykane wyłącznie w konopiach, stąd też tylko one zostały zaklasyfikowane jako związki kannabinoidowe. Wśród nich do najbardziej psychoaktywnych należą kannabinoid THC, czyli delta-9-tetrahydrokannabinol, dronabinol, wchodzący w skład sprzedawanego na receptę leku Marinol, oraz nabilon, wchodzący w skład leku Cesamet. Jeśli chodzi o inne istotne kannabinoidy, to należy wymienić kannabidiol (CBD) oraz kannabinol (CBN), które mimo że nie mają właściwości psychoaktywnych, charakteryzują się konkretnymi walorami terapeutycznymi.

Konopie zostały formalnie uwzględnione w oficjalnym amerykańskim Kompendium Leków w roku 1854, chociaż najwcześniejsze zarejestrowane wzmianki o leczniczym wykorzystaniu konopi sięgają do 2800 r. p.n.e. Na przełomie XIX i XX wieku konopie figurowały na trzeciej pozycji na liście aktywnych komponentów wchodzących w skład legalnych leków rozprowadzanych na rynku amerykańskim – wyprzedzał je jedynie alkohol i opioidy, czyli psychoaktywne alkaloidy opium. Aż do roku 1937 konopie były surowcem do produkcji wielu substancji leczniczych, jednak data ta stanowi punkt graniczny, gdyż właśnie wtedy stosowanie tej rośliny zostało poddane znacznym restrykcjom na mocy aktu nakładającego wysokie podatki na obrót tym produktem (The Marijuana Tax Act); nie pomogły nawet protesty ze strony Amerykańskiego Towarzystwa Medycznego (The American Medical Association). Mimo to należy się uznanie dla tej organizacji, gdyż bardzo skutecznie oponowała wobec wszelkich prób usunięcia marihuany z podręczników i kompendiów leków.

W momencie przedostania się kannabinoidów do ludzkiego organizmu tworzą one wiązania z receptorami kannabinoidowymi CB1 i CB2 znajdującymi się w mózgu i w całym ciele, przyczyniając się do powstania stanu euforii i wywołując istotne farmakologiczne skutki. Z chemicznego punktu widzenia powyższe receptory to białka, które łączą się z kannabinoidami. Dziś już wiadomo, że synergiczne działanie receptorów i kannabinoidów zapewnia działanie osłonowe chroniące przed powstaniem stanu zapalnego w mózgu. Wspomniany wcześniej THC, który przyłącza się do receptorów CB1 i CB2, funkcjonuje podobnie do endokannabinoidów, naturalnych odpowiedników kannabinoidów; endokannabinoidy, wytwarzane przez ludzki organizm, odpowiedzialne są za aktywację receptorów CB1 i CB2.

THC prowadzi do kurczenia się guzów nowotworowych.

Receptor CB1jest idealnym partnerem do tworzenia wiązań z kannabinoidami wchodzącymi w skład rośliny konopnej. Odkrycie takiego powinowactwa dało asumpt do hipotezy, że być może organizm ludzki jest naturalnie zaprogramowany na przyjęcie „suplementów” konopnych. Receptory tego typu zostały zlokalizowane w mózgu, i to w takich rejonach, które odpowiedzialne są za koordynację ruchu, sferę emocjonalną, pamięć, łagodzenie bólu, dopaminowy ośrodek przyjemności i aktywność reprodukcyjną człowieka. Natomiast jeśli chodzi o pień mózgu, który zawiaduje istotnymi funkcjami życiowymi, takimi jak oddychanie, nie stwierdzono tam prawie żadnej obecności receptorów CB1.

Wszystko wskazuje na to, że receptory kannabinoidowe, które modulują funkcjonowanie innych neuroprzekaźników w sposób nietypowy, bo przy pomocy mechanizmu sygnalizacji wstecznej (w nomenklaturze badawczej czasem nazywa się je neuromodulatorami, a nie neuroprzekaźnikami – przyp. tłum.), są skoncentrowane w mózgu w stopniu przeważającym obecność innych receptorów. Podczas gdy receptory CB1 znajdują się przede wszystkim w ośrodkowym układzie nerwowym, receptory CB2, które odkryto w roku 1993, zlokalizowane są głównie w obrębie układu immunologicznego, przewodu pokarmowego, wątroby, śledziony, nerek, układu szkieletowego, serca oraz obwodowego układu nerwowego. Jak wykazują badania, receptory CB2 są podatne na zwiększenie ekspresji, czyli pojawienie się nadmiernej liczby tych receptorów na powierzchni komórki, w sytuacji gdy mamy do czynienia z nieprawidłowością funkcjonowania tkanek.

Receptory kannabinoidowe CB1 i CB2, endokannabinoidy oraz związane z nimi enzymy wspólnie tworzą układ endokannabinoidowy, który odgrywa kluczową rolę w większości, jeśli nie wszystkich, procesów fizjologicznych. Jego funkcjonowanie jest niezbędne do życia, gdyż zawiaduje przekazywaniem wewnątrzustrojowych informacji zarządzających odpoczynkiem, snem i odczuwaniem głodu i sytości.

Już sam fakt obecności w mózgu receptorów, które reagują na kannabinoidy zawarte w marihuanie, wskazuje na to, że charakter takiego powinowactwa ma naturę odżywczą. Nasz ustrój reaguje na kannabinoidy, a równocześnie towarzyszy temu stan euforyczny. Czy to nie jest niezwykłe, że konopne kannabinoidy idealnie wpasowują się w układ kannabinoidalny? Można by zgoła poetycko rzec, że radość ze spotkania jest tak wielka, że wpływa to ozdrowieńczo na cały ustrój.

Powrócę na chwilę do cytowanych już wcześniej Schultesa i Hoffmana, którzy wyrazili się następująco: „Jeśli chodzi o psychoaktywne działanie preparatów konopnych, to jest ono wysoce zróżnicowane i zależy od dawki, typu preparatu, rodzaju surowca; zależy również od metody podania, profilu charakterologicznego użytkownika oraz kontekstu społeczno-kulturowego. Wydaje się jednak, że najczęstszym wspólnym mianownikiem wśród doznań jest doświadczenie zawieszenia w obszarze między snem a jawą. Często wynurzają się z pamięci dawno zapomniane wydarzenia, zaś proces myślowy układa się w łańcuch, gdzie poszczególne ogniwa, czyli myśli, pojawiają się w niezbornej sekwencji. Pojawia się odkształcona percepcja czasu, a czasem i przestrzeni. W następstwie zastosowania dużych ilości preparatu pojawiają się omamy wzrokowe i słuchowe. Jeśli chodzi o inne typowe doznania, to należy wspomnieć o odczuciu euforycznego, przepełniającego wnętrze błogostanu, który czasem uzewnętrznia się w postaci śmiechu czy wesołkowatości. W niektórych przypadkach w następstwie euforycznej radości pojawia się stan depresyjnego obniżenia nastroju. Jeśli chodzi o profil zachowania, to chociaż jest on impulsywny, to przemoc czy postawy agresywne pojawiają się raczej rzadko”.

Marihuanowe szaleństwo

Rządzące koła współczesnej doby, szeroko pojęte trendy cywilizacyjne oraz strategie medyczne jak dotąd wykazują pewną bezduszność, gdyż tworzą wspólny front przeciwko leczniczym produktom konopnym. Tak naprawdę, to pojęcie szaleństwa marihuanowego (ang. reefer madness; to również tytuł głośnego amerykańskiego filmu propagandowego sprzed II wojny światowej, stawiającego sobie za cel demonizację marihuany – przyp. tłum.) nie powinno odnosić się do stanu ekscytacji wywołanej przez samą marihuanę; prawdziwe szaleństwo zaczęło się wtedy, kiedy pewne kręgi korporacyjne zdołały przekonać decydentów życia społecznego i politycznego o tym, że należy znienawidzić ten produkt, zaś z osób próbujących złamać tę regułę zrobiono pospolitych przestępców.

Ważne, byśmy mieli świadomość, że torpedowanie medycznej marihuany stanowi pewnego rodzaju pogwałcenie Hipokratesowskiej zasady primum non nocere, czyli po pierwsze nie należy szkodzić pacjentowi. Interesy firm farmaceutycznych zaczęły rozmijać się z żywotnymi interesami medycyny, gdyż lekarze i pielęgniarki mają ograniczony wybór co do najkorzystniejszego leczenia, więc de facto nie mogą nie szkodzić. Patrząc z perspektywy lat, odrzucenie marihuany leczniczej 80 lat temu niemalże utorowało drogę niezwykle inwazyjnym strategiom w medycynie alopatycznej. Mimo że stanowiło to znaczące sprzeniewierzenie się interesowi społecznemu, większość przyjęła to bez specjalnych narzekań. Właściwie to trudno się dziwić, bo o wielu innych istotnych problemach mówi się równie mało; gwałty, molestowanie dzieci, przemoc w rodzinie, zagrożenia wynikające z programów szczepień, skażenie powietrza przez dymy z pieców węglowych, fluor przyczyniający się do zwiększenia statystyk nowotworowych, radioaktywne skażenie w następstwie katastrofy w elektrowni nuklearnej w Fukushimie – wszystko to waży na zdrowiu i szczęściu naszych dzieci, a jednak zarówno z mównicy, jak i z ambony, wciąż słyszy się o tym wszystkim zbyt mało.

Psychiatryczna pielęgniarka Claudia French mówi: „To wprost oburzające, że nastawienie środowisk decydenckich jest tak antagonistyczne w stosunku do leczniczej marihuany. Nie wystarczyło nawet, że w roku 1988 znacząca postać w prawodawstwie amerykańskim, sędzia Francis Young – blisko związany z działalnością Drug Enforcement Agency (DEA), czyli agencją odpowiedzialną za kontrolowanie rynku substancji narkotycznych – wypowiedział się, że «lecznicza marihuana jest najbezpieczniejszą spośród znanych ludzkości leczniczo-aktywnych substancji». Pomimo takiej rekomendacji rząd federalny nadal odrzuca opcję legalizacji czy nawet dekryminalizacji”.

Wybrane cytowane źródła

Wspaniały lek

1cmp.ucsf.edu/index.php/faculty/2-cmpfaculty/18-rnicoll

2 Curr Opin Investig Drugs. 2002 Mar;3(3):437-40.