Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Historia Legionów — na stulecie odzyskania niepodległości
6 sierpnia 1914 roku. Pierwsza Kompania Kadrowa opuszcza budynki przy krakowskich Oleandrach i pod dowództwem Józefa Piłsudskiego wyrusza w kierunku granicy z Rosją. W Warszawie powstał już tajny Rząd Narodowy, który mianował go komendantem polskich sił zbrojnych. Przynajmniej tak twierdzi Piłsudski. Ale gdy legioniści docierają do Kielc, zamiast kwiatów witają ich zamknięte okiennice i wrogie spojrzenia. Tym razem legioniści nie wzbudzili entuzjazmu, ale to właśnie oni pod dowództwem Józefa Piłsudskiego, niezmordowanego awanturnika, po latach walki na frontach I wojny światowej powrócą do domów w wolnej Polsce, a wkrótce potem utworzą trzon armii, która odeprze bolszewików spod Warszawy.
W roku jubileuszu stulecia odzyskania niepodległości Andrzej Chwalba proponuje książkę, jakiej przez dekady brakowało na polskim rynku: napisaną żywym językiem popularną syntezę dziejów Legionów Polskich i legionistów, którzy po 1918 roku stanowili istotną część elit politycznych II Rzeczypospolitej, współtworząc historię Polski.
Andrzej Chwalba od lat uchodzi za historyka, którego książki czyta się jednym tchem. Nie inaczej jest i tym razem: militarne dzieje Legionów Polskich, broń i wyposażenie, zażarte spory między brygadami, posługi medyczna i duchowa, wreszcie wpływ legionowego etosu na popularyzację sportu, literatury i sztuki wśród Polaków – kompletna legionowa historia i mitologia w jednym pasjonującym tomie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 417
II. Wojny polsko-polskie
(...)
3. PIŁSUDSKI CZY SIKORSKI?
Ważne miejsce w grze o Legiony zajmował Departament Wojskowy NKN kierowany przez Sikorskiego. W jego przekonaniu Legiony stanowiły najsilniejszy polski atut w staraniach o realizację wizji Austro-Węgro-Polski. Należało zatem w nie inwestować, dawać im jak najwięcej, a korzyści dla sprawy polskiej miały przyjść same. Jako zwolennik austro-polskiego rozwiązania znalazł się z konflikcie z tymi oficerami Komendy, którzy nie widzieli i nie chcieli dostrzec pozytywnego związku między sprawą polską a Legionami. To zbliżało Sikorskiego z Piłsudskim. W pierwszych miesiącach wojny ich działania były zasadniczo zbieżne. Sikorski nie tylko doceniał wartość wojskową I Brygady, ale wręcz ją faworyzował. Stopniowo jednak ich polityczne drogi zaczęły się rozchodzić. Sikorski uważał, że Legiony przyczynią się do rozwiązania sprawy polskiej w duchu trializmu jedynie dzięki ck monarchii. Tymczasem Wiedeń nie miał wyrobionego stanowiska w sprawie trializmu. Wolał czekać na rozwój wypadków i na zakończenie wojny. Jego politycy i czołowi wojskowi wypowiadali różne, nieraz zasadniczo sprzeczne zdania na temat trializmu czy szerzej sprawy polskiej, dlatego trudno je traktować poważnie. Wiedeń musiał uwzględniać w swoich rachubach i decyzjach głos Budapesztu, a ów był zdecydowanie nieprzyjazny rozwiązaniu w duchu trializmu. Sikorski co prawda dostrzegał wahania Wiednia, ale wierzył, że ostatecznie nastąpi przełom. Swoje życzenia brał za rzeczywistość. Nie dostrzegł w porę, że w sprawie polskiej od jesieni 1915 roku decydujący głos należy już nie do Wiednia, lecz do silniejszego Berlina, który, co oczywiste, nie wspierał pomysłu powstania Austro-Węgro-Polski, gdyż oznaczałoby to wzmocnienie państwa Habsburgów.
Piłsudczycy komentowali: „w totalizatorze wojennym Sikorski postawił na zdechłego konia”. W tej sytuacji nie dziwi, że zwolennicy Komendanta publicznie zaczęli krytykować działania polityczne Sikorskiego, kwalifikując je jako szkodliwe dla sprawy polskiej niepodległości. Piłsudczyków nie zadowalało trialistyczne rozwiązanie, a przyszłą niepodległą Polskę chcieli budować w oparciu o Królestwo Polskie. Byli gotowi na ten temat pertraktować zarówno z Wiedniem, jak i z Berlinem, stale podnosząc wartość sprawy polskiej. W czerwcu 1915 roku doszło do zaostrzenia relacji między Sikorskim a Piłsudskim, a kilka miesięcy później ludzie Komendanta I Brygady podjęli nieudaną próbę usunięcia Sikorskiego ze stanowiska szefa DW. To siłowanie się Piłsudskiego z Sikorskim trwało kolejne miesiące. Ze strony piłsudczyków padały coraz mocniejsze oskarżenia. Za Sikorskim twardo stał NKN, dlatego Piłsudski stawał się coraz bardziej krytyczny wobec jego polityki, aczkolwiek publicznie nie krytykował Komitetu, a jedynie pozwalał, aby czynili to jego polityczni przyjaciele. Najsurowiej zaatakował Wacław Sieroszewski, socjalista konspirator jeszcze z lat osiemdziesiątych, który z racji zasług i wieku mógł sobie pozwolić na więcej niż inni. „NKN sprzedał Legiony Austrii, w której ręku jest tylko narzędziem ślepym i posłusznym” – stwierdził publicznie w sierpniu 1915 roku. Linii politycznej NKN bronił między innymi jego prezes Jaworski, który nie widział alternatywy dla austro-polskiej orientacji, choć zdawał sobie sprawę, że Wiedeń zawiódł. W diariuszu pod datą 11 maja 1915 roku zanotował: „Dajemy Austrii krew, pracę, a ona nie chce, cóż to za państwo. Jakaż w nim przyszłość. A jednak trzeba wytrwać”. Wytrwać, by starać się o przekształcenie Legionów w wojsko polskie walczące o realizację Austro-Węgro-Polski. 26 czerwca 1916 roku NKN podjął nawet ważną uchwałę, że „naród polski uważa Legiony za wojsko polskie” i wspiera wszelkie działania prowadzące do polonizacji Legionów. Piłsudski uznał tę uchwałę za ważną, ale spóźnioną co najmniej o rok. Spory polsko-polskie w istocie miały charakter jałowy, gdyż w niewielkim stopniu wpływały na politykę obu okupantów, którzy z reguły bez uzgodnienia z Polakami decydowali o Legionach.
Członkowie Naczelnego Komitetu Narodowego, fotografia z 1916 roku. Siedzą od lewej: pułkownik Marian Januszajtis-Żegota, hrabia Jerzy Mycielski, pułkownik Kazimierz Sosnkowski. Stoją od lewej: pułkownik Władysław Sikorski i major Andrzej Galica.
Polscy oficerowie Legionów, zwłaszcza piłsudczycy, z coraz większym niepokojem obserwowali wykrwawianie się legionowych oddziałów, które miały się stać kadrami wojska polskiego. Postanowili połączyć wysiłki, by skuteczniej wpływać na politykę NKN, Komendy Legionów i AOK. Uwierzyli, że wspólny głos będzie lepiej słyszalny niż głosy pojedynczych oficerów. Inicjatorem powołania porozumienia wyższych oficerów, które przybrało kształt Rady Pułkowników, był najprawdopodobniej ppłk Roja. Pierwsze spotkanie odbyło się 14 lutego, a 4 czerwca 1916 roku Rada Pułkowników formalnie się ukonstytuowała. Była nową strukturą Legionów, nieuzgodnioną z AOK ani z Komendą Legionów. Zdaniem tej drugiej Rada Pułkowników przypominała jak najgorsze staropolskie tradycje sejmikowania. Niemniej spotkania pułkowników reprezentujących trzy brygady pozwoliły, mimo różnic między nimi, uzgodnić poglądy i w efekcie skuteczniej wpływać na trudny proces przywracania Legionów Polakom. Dzięki naciskom Rady 20 września 1916 roku doszło do zrównania stopni oficerskich Legionów ze stopniami ck armii, aczkolwiek przyniosło to niewielkie zmiany. Oficerowie legionowi co prawda mogli korzystać z kasyn, domów oficerskich i przywilejów podczas podróży oraz opieki państwa nad rodzinami tak jak ck oficerowie, ale legionowe nominacje oficerskie w praktyce w ck nie były honorowane.
Radę Pułkowników utworzono „celem osiągnięcia jednolitości wewnątrz wojska”. Skupiała ona legionowych dowódców pułków piechoty, kawalerii i artylerii oraz oficerów sztabowych brygad. Obok zrównania rang oficerów Legionów z rangami oficerów ck wojsk liniowych postulowała odwołanie z brygad i Komendy oficerów oddelegowanych z ck armii, często nierozumiejących języka polskiego, i wprowadzenie w ich miejsce oficerów polskich oraz powołanie Piłsudskiego na stanowisko komendanta Legionów. Rada domagała się zaprowadzenia jednolitych odznak i dystynkcji dla trzech brygad, innych niż w ck armii, utworzenia szkół oficerskich dla podoficerów oraz przekształcenia Legionów w Korpus Posiłkowy jako trzon przyszłej sojuszniczej armii polskiej. Najdalej w postulatach szedł memoriał Rady Pułkowników z 15 lipca 1916 roku, wydany w rocznicę Grunwaldu, adresowany do AOK. Jednym z jego współautorów był Piłsudski. Sygnatariusze memoriału przypominali, że Legiony powstały po to, by się bić za niepodległość Polski, i ostrzegali AOK, że jeśli władze ck monarchii nadal będą pasywne w sprawie polskiej, to legioniści opuszczą Legiony. Moment na złożenie memoriału był dobrze wybrany, gdyż było po bitwie pod Kostiuchnówką, w której Legiony pokazały swą moc, determinację i wartość.
Odpowiedzi na memoriał nie było. Powyższe postulaty Rada Pułkowników powtórzyła w liście z 20 sierpnia – tym razem był skierowany do NKN – dodając nowe: rozwiązanie DW NKN, utworzenie w oparciu o NKN polskiego rządu tymczasowego z siedzibą w Warszawie, któremu podlegałyby Legiony. Gdyby jej postulaty nie zostały spełnione, żądała wycofania Legionów z frontu na zaplecze, gdzie miałyby się szkolić i doskonalić w charakterze kadr dla przyszłej armii polskiej. Rada w jednej z ostatnich rezolucji domagała się uznania Legionów za „Wojsko Polskie, które bije się i umiera za niepodległość Polski”.
Z treścią listów zgadzali się legioniści. Jedynie oficerowie i żołnierze Komendy oraz niektóre oddziały tyłowe miały inne zdanie, co potęgowało sprzeczności między większością a mniejszością. W kolejnych tygodniach napięcie między oficerami liniowymi a tyłowymi i Komendą nie słabło. Padały mocne słowa. Wzajemnie sobie ubliżano. Generał Puchalski nazwał listy Rady Pułkowników warcholstwem i politykierstwem, a pułkownikom zagroził sądem polowym i zabiegał, aby AOK zażądała zaprzestania działalności Rady Pułkowników, co rzeczywiście nastąpiło. Na temat efektów jej działań będę jeszcze wielokrotnie wspominać w dalszej części książki.
Swoje zdanie jasno wyraził Piłsudski, twierdząc, że Legiony staną się użyteczne w walce o niepodległą Polskę, w momencie gdy uzyskają status armii sprzymierzonej Austro-Węgier i Niemiec, podległej polskiemu rządowi w Warszawie, który powinien zostać utworzony jak najrychlej. Lecz w 1916 roku nie powstała sojusznicza armia polska ani nie powołano polskiego rządu. Legiony wykrwawiały się, a sprawa polska nie ruszyła z miejsca. Legioniści stali się w istocie nisko wynagradzanymi najemnikami – jak powiadali: „niewolnicą cudzą”. Skoro tak, to Piłsudski uznał, że Legiony definitywnie zakończyły swoją misję. Wątpliwości w związku z tym, co dalej, miał nie tylko Piłsudski i wyżsi oficerowie, ale również szeregowi żołnierze zaniepokojeni stagnacją w polskiej sprawie. „Długo w nocy nie mogłem zasnąć, dręczyła mnie bowiem niepewność, co się stanie z Polską po wojnie, czy my w ogóle co skorzystamy, czy też nie. Przyczyniła się do tego jeszcze zupełna cisza o naszej sprawie” – notował w dzienniku pod datą 29 sierpnia 1916 roku Kruk-Śmigla.
4. DRUGI KRYZYS LEGIONOWY
Z końcem sierpnia 1916 roku Piłsudski wyjechał na urlop, pozostawiając instrukcję dla podkomendnych, jak postępować w zależności od rozwoju sytuacji. Aby osiągnąć zakładane cele, postawił jak pokerzysta wszystko na jedną kartę i 29 lipca wniósł prośbę o dymisję, oczekując, że sprzymierzeńcy jej nie zaakceptują i rozpoczną z nim negocjacje. Ale się przeliczył. Sprzymierzeni w porozumieniu z Komendą przyjęli jego prośbę. AOK co prawda była gotowa negocjować, ale nie zgodziło się dowództwo niemieckie, uznając zachowanie Piłsudskiego za przejaw buntu. 27 września 1916 roku Piłsudski został zdymisjonowany i przeszedł do cywila na mocy rozkazu AOK. Do Legionów już nie powrócił, poświęcając się pracy politycznej. Przyjęcia dymisji nie traktował jako osobistej porażki. Została wkalkulowana w ryzyko przedsięwzięcia. W ramach represji 29 września 1916 roku pozbawiono stanowiska szefa sztabu I Brygady Kazimierza Sosnkowskiego i postawiono go do dyspozycji AOK. Dla wielu legionistów dymisja Piłsudskiego była katastrofą. „Spotkało nas nieszczęście gorsze kalectwu lub śmierci” – komentował na bieżąco Emil Jerzy Czerniawski, oficer I Brygady.
Odejście Piłsudskiego wzbudziło natomiast radość w sztabach armii niemieckiej i austro-węgierskiej, a największą – wśród jego oponentów w Komendzie i w NKN. Świętowano jego klęskę, naiwnie sądząc, że Piłsudski pozbawiony I Brygady nie będzie się już liczył w polityce. „Piłsudski jest zupełnie przegrany, został poza nawiasem [...] może to dobry żołnierz, ale kiepski polityk” – zapisał w dzienniku 3 listopada 1916 roku Jan Dąbrowski, historyk i polityk związany z NKN. Takich i podobnych opinii było mnóstwo. Jak się jednak okazało, Piłsudski, cieszący się szerokim poparciem społecznym i dysponujący całkiem sporą gromadką wiernych sympatyków, nie przestawał prowadzić swojej gry i odnosił sukcesy. Był to moment, w którym nawet jego przyjaciele nie rozumieli sensu prośby o dymisję, niemniej uznali, że skoro tak zdecydował, to musiał dobrze przekalkulować, sporządzając bilans możliwych strat i zysków: „On za nas myślał, on politykę prowadził, myśmy byli jego ślepymi, choć świadomymi wykonawcami” – pisał Roman Starzyński, starszy brat Stefana, przyszły dyrektor Polskiej Agencji Telegraficznej.
Brygadier Józef Piłsudski (trzeci z lewej) podczas wizyty w biurze Naczelnego Komitetu Narodowego w towarzystwie adiutanta Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego (drugi z prawej), kwiecień 1916 roku.
Dymisja Piłsudskiego doprowadziła do reakcji łańcuchowej, która przeszła do historii pod nazwą drugiego kryzysu legionowego. Legioniści nie mogli pozostać obojętni na to, co się stało. Powszechnie wyrażali oburzenie postawą sojuszników. Aby wzmocnić nastroje antyniemieckie i antyaustriackie, rosyjscy lotnicy zrzucali nad miejscami postoju Legionów ulotki w języku polskim wzywające do niesubordynacji i dezercji. W akcie solidarności z Komendantem I Brygady przed siedzibą Komendy Legionów żołnierze urządzali głośne protesty i w ślad za Piłsudskim składali podania o dymisję, inni zaś, poddani cesarza Franciszka Józefa, podania o przeniesienie do armii podwójnej monarchii. Była to akcja dobrze zorganizowana i przeprowadzona, a wynikała z przekonania, że Legiony utraciły mandat społeczny i polityczną rację bytu, gdyż nie dość, że nie skłoniły sprzymierzonych do postawienia sprawy polskiej, to jeszcze jej głównego orędownika, Piłsudskiego, zdymisjonowano. „Dziś wszyscy żołnierze zgłosili się gremialnie do raportu” – pisał 10 października 1916 roku Stanisław Trella, żołnierz 4 Pułku. Oficerowie związani z Komendą próbowali przeciwdziałać, ale najczęściej spotykały ich wyzwiska i przekleństwa. Nieraz wygrażano im pięściami, nazywając czarno-żółtymi Polakami. W ciągu kilku dni na podania o dymisję zużyto więcej papieru niż w ciągu dwóch lat na korespondencję. Składający redagowali teksty w podobny sposób. Oto kilka wzorów podań. Tekst pierwszy: „Ponieważ w związku z udzieleniem dymisji wodzowi memu Józefowi Piłsudskiemu nie widzę w dalszej służbie swej pożytku dla odzyskania niepodległości ojczyźnie, przeto proszę o zwolnienie mnie”. Tekst drugi: „Ponieważ w związku z dymisją Józefa Piłsudskiego i podziałem I Brygady Legiony przestały być formacją skierowaną w celu tworzenia armii i państwa polskiego, a zamieniają się w c.k. armię – służbę moją w Legionach uznaję za nieużyteczną dla dobra Ojczyzny”. Tekst trzeci: „Proszę o zwolnienie mnie z Legionów Polskich z powodu braku wiary z mej strony w pożytek Legionów Polskich, w obecnym kierunku ich rozwoju, dla Sprawy Polskiej. Melduję, że jako poddany Królestwa Polskiego, w warunkach wytworzonych obecnie w Legionach Polskich pozostawać nie mogę”.
Jaka była skala drugiego kryzysu legionowego? W sumie na 749 oficerów do dymisji podało się 41 procent, a na 13 561 żołnierzy 31 procent „stanów”. Najmniej podań złożono w II Brygadzie i w oddziałach tyłowych, najwięcej w I Brygadzie oraz w artylerii. Przedstawili je najwierniejsi i najbardziej zdeterminowani. Ci, co byli przeciwnego zdania, obawiali się, że masowa akcja składania podań doprowadzi do zaprzepaszczenia dorobku formacji legionowych, na czym straci sprawa polska. Inni, choć podzielali motywację Piłsudskiego, to uważali jego grę za zbyt ryzykowną i bez szans powodzenia. Jeszcze inni nie byli w stanie pogodzić lojalności wobec Piłsudskiego z przywiązaniem do munduru i z żołnierską przysięgą. Za dalszym pozostaniem w Legionach opowiadali się tacy oficerowie jak Haller, Januszajtis-Żegota, Kukiel, Zieliński, Berbecki, ks. Józef Panaś, którzy dotychczas wspierali mniej lub bardziej konsekwentnie politykę Piłsudskiego. Teraz drogi ich i Komendanta I Brygady się rozeszły. Wyżsi oficerowie byli rozżaleni na Piłsudskiego, że nie konsultował z nimi tak radykalnego kroku.
Zwolennicy pozostania w szeregach argumentowali: „Żołnierzowi z posterunku schodzić nie wolno. Tego wymaga od niego honor żołnierski. Pragnęliśmy i pragniemy stać się podwalinami przyszłej armii polskiej” – czytamy w rezolucji oficerów 2 Pułku. Inni oficerowie, jak Haller i Januszajtis-Żegota, podkreślali, że w trzecim roku wojny rację ma tylko ten, kto trzyma w ręku karabin. Haller nie ograniczył się do protestu, ale proponował państwom centralnym stworzenie polskiego Ministerstwa Obrony Krajowej jako instytucji nadrzędnej wobec Legionów i przyszłej polskiej armii. Podobnie krytycznie ocenił Piłsudskiego Zieliński. „Wlazłem w błoto, trzeba brnąć dalej, aż do skutku, a nie opuszczać okrętu, kiedy z nim źle, jak to zrobił pan Józef. Dużo stracił w moich oczach. Opatrznościowym mężem nie jest, daleko mu nawet do Kościuszki, nawet do Dąbrowskiego. Czasem wydaje mi się Mierosławskim [...]. Nic dobrego nie zamyśla pan Józef dla legionistów [...]. Zdaje mi się, że bez Józefa będzie lepiej i zdrowiej w Legionach”.
Przeciwnikiem działań piłsudczyków był Szeptycki. Uznał on podania o dymisję za „pożałowania godną dziecinadę”, za „jawne samobójstwo i dezercję”. Ze względu na szacunek, jakim się cieszył, był w stanie wpływać na wielu. Osobiście pofatygował się do legionistów, rozmawiał z nimi i przekonywał. Między innymi z tego powodu został mianowany nowym komendantem Legionów. Cieszył się opinią poważnego oficera, zręcznego dyplomaty, któremu bliskie były interesy polskie, ale który nie podzielał nonszalanckich, jak je nazywał, działań Piłsudskiego. „Dzięki tylko wielkiemu taktowi płk. Szeptyckiego rozprzężenie nie nastąpiło i dyscyplinę utrzymano w całości” – oceniał Haller. Osobiście pofatygował się do Baranowicz, by przekonywać oficerów o konieczności pozostania w Legionach. „Politykiem takim nie jestem, jak panowie, jestem najstarszym oficerem w Legionach i oświadczam, że panów decyzji dalej nie poślę, gdyż zbrodni rozbicia Legionów na siebie nie wezmę”. Jak powiedział, tak i uczynił, to znaczy nie przyjął wniosków zawierających prośbę o zwolnienie z Legionów.
Nowym komendantem I Brygady i brygadierem AOK mianowała płk. Januszajtisa-Żegotę. Jako jedyny zdecydował się poprowadzić I Brygadę, gdyż inni, którym to proponowano, odmówili. „Mam nadzieję, że Januszajtis da sobie radę w spadku po Józefie” – pisał Zieliński. Januszajtis znał swoją wartość, co potwierdzały jego dotychczasowe sukcesy, odznaczenia i awanse. Nie było przypadkiem, że w listopadzie 1915 roku, w wieku dwudziestu sześciu lat został najmłodszym pułkownikiem Legionów. Mimo wielu talentów nie był jednak w stanie zastąpić Piłsudskiego. Dla legionistów z I Brygady pozostał jedynie „austriackim oficerem”.
Wielu legionistów po złożeniu podania o dymisję nie czekało na rozpatrzenie i porzucało służbę. Niszczyli broń osobistą, przebierali się w ubrania cywilne, zmieniali nazwiska i wyposażeni przez POW w fałszywe dokumenty rozpoczynali nowy rozdział pracy w peowiackim podziemiu. Wśród oburzonych na postawę sprzymierzonych nie brakowało zwolenników szalonych pomysłów, jak choćby uderzenia zbrojnego na wojska austro-węgierskie i przebicia się na wschód. Piłsudski zdecydowanie był temu przeciwny.
Kiepski stan ducha legionistów miał poprawić dekret cesarza Franciszka Józefa z 20 września 1916 roku, na mocy którego Legiony zostały przekształcone w Polski Korpus Posiłkowy (PKP) podległy AOK. Austro-węgierski minister spraw zagranicznych István Burián uznał to rozwiązanie za przejściowe, podjęte w celu rozwiązania narastającego w Legionach napięcia. Decyzję z zadowoleniem przyjął NKN, podobnie jak Rada Pułkowników. Legioniści uznali, że jest to krok w dobrą stronę, w kierunku przekształcenia Legionów w polską armię sprzymierzoną. PKP miał się składać z dwóch dywizji piechoty, pułków kawalerii i jednostek towarzyszących. Cesarz udzielił „najwyższej aprobaty” dla nadania pułkom piechoty legionowej polskich sztandarów z orłem białym i Matką Boską Częstochowską oraz łaskawie pozwolił ck oficerom służącym w Legionach na założenie munduru legionowego. Treść „najwyższej aprobaty” nie była uzgodniona z władzami Rzeszy, co wywołało cierpkie komentarze Berlina oraz zalew przypuszczeń dotyczących prawdziwych intencji Wiednia. Rzeczywiście, tworząc PKP, Wiedeń chciał przytrzeć nosa Berlinowi, który od dłuższego czasu postrzegał Legiony jako formację podlegającą pod względem operacyjnym dowództwu niemieckiemu.
Po opublikowaniu cesarskiego dekretu Komenda przystąpiła do reorganizacji Legionów. Kierował nią płk Szeptycki, który 14 listopada 1916 roku powołał Komisję Reorganizacji Piechoty. Ustalono etat pułku piechoty na 2964 żołnierzy, w tym 84 oficerów. Komendantem I Brygady był Januszajtis-Żegota, II Brygady – Haller, a III Brygady – Zieliński. Następstwem reorganizacji była likwidacja 7 Pułku mjr. Albina Satyra-Fleszara. Bardzo to przeżył, podobnie jak kryzys legionowy. Nie potrafił się uporać z napięciem psychicznym i 2 listopada popełnił samobójstwo. Oba pułki kawalerii oraz 1 Pułk Artylerii mjr. Ottokara Brzozy-Brzeziny podlegały bezpośrednio Komendzie. Od Komendy zależały nominacje oficerskie do szczebla dowódcy batalionu. Natomiast na wyższe stanowiska awansowała AOK na wniosek Komendanta Legionów.
Reorganizację przeprowadzono nie tylko w celu wzmocnienia siły militarnej Legionów, ale także po to, by osłabić tożsamość pułków i brygad. Interes sprzymierzonych zbiegł się z interesem Komendy. Podobne próby podejmowano już w 1915 roku, lecz wówczas się nie powiodły. Tym razem reorganizacja została przeprowadzona, aczkolwiek obiecane dywizje nie powstały, a PKP pozostał instytucją na papierze. Naprawdę Legiony dalej istniały aż do lutego 1918 roku, aczkolwiek coraz bardziej marginalizowane. Nie dziwi, że piłsudczycy nazwali przekształcenie Legionów w PKP austriacką maskaradą.
Zmiany organizacyjne dokonały się podczas pobytu legionistów na Białorusi w Baranowiczach i okolicy. Legioniści zostali tam przewiezieni na mocy decyzji wojskowych władz Rzeszy. Legiony weszły w skład niemieckiej grupy wojsk gen. Adamsa, co miało na celu przejęcie przez Niemców kontroli politycznej nad nimi z rąk Austriaków, wbrew ich zdaniu i interesom. Dlatego też uznano, że żołnierze polscy i niemieccy powinni się bliżej poznać. Liczono, że między nimi zostaną zawiązane nici wzajemnego zaufania, a nawet przyjaźni, co miało ułatwić przyszłe podporządkowanie Legionów Rzeszy. Niemieckie dowództwo poinformowało żołnierzy o polskich sąsiadach legionistach, podkreślając, że są doświadczeni i dzielni, bywają tylko nieco nerwowi, i poleciło okazywanie im serdeczności i przyjaźni. Rzeczywiście poza drobnymi incydentami relacje między żołnierzami niemieckimi a polskimi były poprawne, chociaż do głębszej integracji nie doszło. Niemcy przyznali legionistom prawo do korzystania z posiadanych przez siebie kantyn, świetlic i kina. Również polscy oficerowie zarządzili, by w kontaktach z Niemcami zachował spokój i zakazali prowokacji.
Niemcy niepokoili się zwłaszcza o nastroje osieroconej I Brygady, ale te się poprawiły dzięki zabiegom Rydza-Śmigłego, który jako dowódca 1 Pułku stał się dla legionistów moralnym komendantem Brygady. Opadły też emocje w relacjach między legionistami a Komendą. Jedynie Januszajtis-Żegota stale miał do siebie pretensje, że zgodził się być dowódcą I Brygady, powszechnie bowiem go bojkotowano, choć trudno byłoby mu cokolwiek zarzucić jako prawemu Polakowi oraz doskonałemu żołnierzowi i dowódcy. We wszystkich trudnych sprawach legioniści zwracali się do Rydza-Śmigłego, a nie do niego. Januszajtis-Żegota chciał odejść z I Brygady, ale żaden z polskich oficerów nie kwapił się do zajęcia po nim miejsca.
Źródła ilustracji
Narodowe Archiwum Cyfrowe: s. 117, 121