Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Lider bez tytułu to współczesna opowieść, a właściwieprzypowieść o człowieku próbującym odnaleźć swoją drogę w świecie dynamicznych zmian, rosnących wymagań i zaniku wartości. Robin Sharma, ekspert w dziedzinie przywództwa i autor poczytnych książek, sięga po pradawną formułę przypowieści, aby przybliżyć czytelnikowi założenia swojej filozofii przywództwa bez tytułu.
Bohater tej opowieści, Blake Davis, wspomina z perspektywy czasu ten okres swojego życia, w którym znalazł się na zakręcie. Przedwcześnie stracił rodziców i długo szukał swojego miejsca na świecie. Zaciągnął się do wojska i służył w Iraku, a potem próbował się na nowo odnaleźć w codzienności. Pomocną dłoń wyciągnął do niego nieoczekiwanie Tommy Flinn, dawny przyjaciel jego ojca.
Tajemniczy i nieco ekscentryczny mentor w ciągu jednego dnia przedstawia młodemu podopiecznemu czterech nauczycieli, z których każdy omawia jedną z zasad przywództwa bez tytułu. Podczas długich i wnikliwych rozmów Blake poznaje historie życia swoich nauczycieli, a także wartości, które im przyświecają na co dzień. Wyłania się z tego zbiór zasad, które zawierają się w czterech chwytliwych skrótach i razem opisują nowe podejście do pracy zawodowej i życia osobistego. Bohater te rady przyjmuje i odnosi dzięki nim sukces, więc zgodnie z obietnicą złożoną niegdyś mentorowi, dzieli się z czytelnikami wiedzą o tym, jak być liderem bez tytułu – co robić, aby w pełni wykorzystywać wrodzony potencjał, wspinać się na nowe wyżyny możliwości i dokonywać w życiu rzeczy, o których potem można by myśleć z dumą i satysfakcją.
„Dlatego lider wystrzega się komunikacji, w której brakuje otwartości. Dziś w biznesie szuka się ludzi, którzy potrafią obiektywnie opisywać rzeczywistość. Ceni się ludzi otwartych i szczerych, szczerych aż do bólu” - fragment książki
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 301
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Lider bez tytułu to współczesna opowieść, a właściwie przypowieść o człowieku próbującym odnaleźć swoją drogę w świecie dynamicznych zmian, rosnących wymagań i zaniku wartości. Robin Sharma, ekspert w dziedzinie przywództwa i autor poczytnych książek, sięga po pradawną formułę przypowieści, aby przybliżyć czytelnikowi założenia swojej filozofii przywództwa bez tytułu.
Bohater tej opowieści, Blake Davis, wspomina okres życia, w którym znalazł się na zakręcie. Przedwcześnie stracił rodziców i długo szukał swojego miejsca na świecie. Zaciągnął się do wojska i służył w Iraku, a potem próbował na nowo odnaleźć się w codzienności. Pomocną dłoń wyciągnął do niego nieoczekiwanie Tommy Flinn, dawny przyjaciel jego ojca.
Tajemniczy i nieco ekscentryczny mentor w ciągu jednego dnia przedstawia młodemu podopiecznemu czterech nauczycieli, z których każdy omawia jedną z zasad przywództwa bez tytułu. Podczas długich i wnikliwych rozmów Blake poznaje historie życia swoich nauczycieli, a także wartości, które im przyświecają na co dzień. Wyłania się z tego zbiór zasad, które zawierają się w czterech chwytliwych skrótach i razem opisują nowe podejście do pracy zawodowej i życia osobistego.
Bohater tej rady przyjmuje i odnosi dzięki nim sukces, więc zgodnie z obietnicą złożoną niegdyś mentorowi, dzieli się z czytelnikami wiedzą o tym, jak być liderem bez tytułu – co robić, aby w pełni wykorzystywać wrodzony potencjał, wspinać się na nowe wyżyny możliwości i dokonywać w życiu rzeczy, o których potem można by myśleć z dumą i satysfakcją.
Książkę tę dedykuję Tobie, Czytelniku.Twój zapał do odkrywania w sobie wewnętrznego lidera nie przestaje mnie inspirować.Twoje stuprocentowe zaangażowanie w pracę nie przestaje mnie poruszać.Twoja gotowość do pozytywnego oddziaływania na ludzi motywuje mnie, aby jeszcze więcej wysiłków wkładać we wspieranie liderów bez tytułu.
Światem można wstrząsnąćnawet w bardzo subtelny sposób.
Mahatma Gandhi
Osobisty wstępod Robina Sharmy
Książka, którą trzymasz, to owoc mojej piętnastoletniej pracy doradczej na rzecz liderów wielu firm z listy Fortune 500, takich jak Microsoft, GE, Nike, FedEx czy IBM, a także współpracy z organizacjami, takimi jak Uniwersytet Yale, Amerykański Czerwony Krzyż czy Young Presidents Organization. Zastosowanie opisywanej w tej książce koncepcji przywództwa pozwoli ci wykonać zupełnie nieoczekiwany skok w pracy zawodowej. Twoja organizacja zyska całkiem nowy potencjał innowacyjny, odnotuje wyraźną poprawę wyników i zaskarbi sobie lojalność klientów. Wiele zmieni się również w twoim życiu osobistym i w twoich relacjach ze światem.
Na wstępie uprzedzam, że metoda została w książce wpleciona w ramy opowieści, której bohaterami są Blake Davis i jego niesamowity mentor Tommy Flinn. Wspólnie odwiedzają oni czterech nauczycieli, którzy pomagają adeptowi nowej filozofii odmienić życie zawodowe i prywatne. To wszystko postaci fikcyjne, zrodzone mocą mojej nadpobudliwej wyobraźni. Zapewniam jednak, że w przeciwieństwie do nich sam system, a także jego założenia i wszystkie wskazane w książce narzędzia i taktyki to rozwiązania najzupełniej prawdziwe, które pomogły już setkom tysięcy ludzi w wielu najskuteczniejszych organizacjach na świecie.
Ofiary opowiadają o problemach. Liderzy przedstawiają rozwiązania. Szczerze liczę na to, że Lider bez tytułu. Jak kierować sobą i innymi będzie dla ciebie i twojej organizacji przełomowym rozwiązaniem, które pozwoli ci w krótkim czasie i bez nadmiernego wysiłku zaprezentować się od najlepszej strony w dzisiejszych czasach burzliwych zmian i ciągłej niepewności.
Robin Sharma
PS Osoby zainteresowane pogłębianiem i utrwalanej wiedzy zdobytej dzięki lekturze książki zapraszam również na moją stronę robinsharma.com, gdzie można znaleźć wiele pomocnych treści, choćby w postaci podcastów, newsletterów, blogów, ankiet internetowych czy narzędzi wspierających budowanie wyjątkowych zespołów.
ROZDZIAŁ 1.
Przywództwo i sukcesto twoje przyrodzone prawa
Nie da się dokonać czegoś, co by wykraczało poza nasze najśmielsze oczekiwania, dopóki się jakichś śmiałych oczekiwań nie sformułuje.
RALPH CHARELL
Najwspanialsze, co człowiek może ofiarować innym, to pokazać im, czego dokonał.
AYN RAND
PRZYCHODZĄC NA ŚWIAT, WSZYSCY JESTEŚMY POWOŁANI DO GENIUSZU. W większości jednak odchodzimy z niego, zaznawszy jedynie przeciętności. To przekonanie, tak bliskie mojemu sercu, postanowiłem wyrazić na samym wstępie do moich rozważań, wcale nie po to, aby kogokolwiek zdenerwować, lecz z głębokiej potrzeby szczerości. Chciałbym przy tym podkreślić, że jestem całkiem zwyczajnym człowiekiem, któremu po prostu dopisało w życiu szczęście. To dzięki temu poznałem kilka nadzwyczajnych tajemnic, dzięki którym odniosłem spektakularny sukces w biznesie i zaznałem w życiu wielkiego spełnienia. Mam jednak dobrą wiadomość. Otóż postanowiłem podzielić się z tobą wszystkim tym, czego się dowiedziałem podczas tej niesamowitej przygody – abyś także i ty mógł zaznać w życiu „wow!”, abyś i ty mógł żyć pełnią życia. I to już od dziś.
Kolejne ważne wskazówki będę podawać z wyczuciem i dużą dozą ostrożności, ale przy tym ze słowem gorącej zachęty. Ta wspólna wyprawa upłynie nam pod znakiem inspiracji, dobrej zabawy i rozrywki. Zastosowanie narzędzi i zasad tu przedstawionych spowoduje automatyczne przyspieszenie twojej kariery, znaczny wzrost poziomu odczuwanego szczęścia i odnalezienie najlepszych sposobów na jego pełne wyrażanie.
Nazywam się Blake Davis i choć urodziłem się w stanie Milwaukee, niemal całe życie mieszkam w Nowym Jorku. Nadal kocham to miejsce. Za restauracje. Za tempo życia. Za ludzi. No i za hot dogi na ulicach, bo one są naprawdę niewiarygodne. Tak, słusznie się domyślasz, że uwielbiam jeść. To jedna z moich największych życiowych przyjemności. Na mojej liście znajduje się na samym szczycie, tuż obok owocnej rozmowy, ulubionych sportów i dobrych książek. W każdym razie Nowy Jork to moje ulubione miejsce na ziemi. Nie zamierzam się donikąd przenosić. Nigdy.
Chciałbym teraz w kilku słowach przedstawić historię mojego życia. Potem zaś opowiem o nadzwyczajnych wydarzeniach, za sprawą których dotarłem tam, gdzie zawsze chciałem być. Otóż moja matka była najżyczliwszym człowiekiem pod słońcem. Ojciec zaś działał z determinacją, jakiej nigdy u nikogo innego nie widziałem. To byli dobrzy i uczciwi ludzie. Nie byli idealni, to jasne. Któż jednak jest idealny? Zawsze starali się jednak dawać z siebie wszystko, a moim zdaniem człowiek niczego więcej nie może od siebie oczekiwać. Ktoś, kto zrobi wszystko, co w jego mocy, może wrócić do domu i z czystym sumieniem położyć się do łóżka. Martwienie się tym, na co nie mamy wpływu, może nas tylko doprowadzić do jakiejś choroby. A przecież większość tych rzeczy, które nas trapią, nigdy się nie wydarzy. Bardzo trafnie ujął to Kurt Vonnegut: „Największych zmartwień w życiu zaznajemy za sprawą tego, co nam nigdy wcześniej nie przyszło do głowy, dopóki nie wzięło nas z zaskoczenia o czwartej rano w jakiś leniwy wtorek”.
To, kim dzisiaj jestem, w znacznym stopniu zawdzięczam moim rodzicom. Nie mieli wiele, ale pod wieloma względami mieli wszystko: odwagę płynącą z głębokich przekonań, niepodważalne wartości i szacunek do samych siebie. Cały czas za nimi tęsknię i nie ma dnia, żebym ich nie wspominał z uznaniem. W chwilach refleksji nachodzi mnie niekiedy myśl, że obecność naszych bliskich traktujemy zwykle jako rzecz całkiem oczywistą... a potem nagle ich tracimy i od tej pory podczas długich spacerów w milczeniu modlimy się o to, żeby móc cofnąć czas i zadbać o nich tak, jak na to zasługiwali. Nie dopuszczaj do siebie takich myśli. One zatruły już życie stanowczo zbyt wielu ludzi. Jeśli masz to szczęście, że twoi rodzice nadal żyją, koniecznie przekaż im wyrazy uznania – i to już dziś!
Byłem dobrym dzieckiem. Mój dziadek zwykł mawiać, że noszę serce na dłoni. Nie leżało w mojej naturze kogokolwiek krzywdzić albo krzyżować mu szyki. W szkole radziłem sobie nieźle, u dziewcząt miałem względne powodzenie, całkiem przyzwoicie szło mi także wtedy, gdy reprezentowałem szkołę w rozgrywkach futbolowych. Wszystko się jednak zmieniło, gdy moi rodzice zginęli. W tym momencie jakby ziemia usunęła mi się spod nóg. Straciłem całą pewność siebie. Na niczym nie potrafiłem się skupić. Utknąłem w ślepym zaułku.
Miałem dwadzieścia parę lat. Co rusz zmieniałem pracę i wszystko robiłem jakby na autopilocie. Zmysły mi się wyłączyły, nic mnie właściwie nie obchodziło. Fundowałem sobie stanowczo za dużo telewizji, za dużo jedzenia i za dużo trosk – a wszystko po to, aby nie czuć bólu typowego dla człowieka, który uświadamia sobie, że jego wielki potencjał przecieka mu przez palce.
W tym mrocznym okresie pracowałem tylko po to, żeby zarobić na życie. Nie zależało mi na tym, aby dawać z siebie cokolwiek. Zamiast szukać możliwości doskonalenia własnych talentów, zwyczajnie zabijałem czas. Do pracy przychodziłem dlatego, że jakoś musiałem zagospodarować większość dnia, wcale zaś nie po to, aby dzielić się z innymi ludźmi moim światłem albo przyczyniać się do budowy lepszej organizacji, a w ten sposób także do lepszego świata.
W końcu postanowiłem zaciągnąć się do wojska. Dobrze się czułem z myślą, że do czegoś przynależę i że chaos mojego życia zostanie w końcu ujęty w jakieś konkretne ramy. Wysłano mnie do Iraku. I choć wiele spraw udało mi się dzięki temu uporządkować, to straszliwe doświadczenia tamtego żołnierskiego etapu mojego życia zapewne będą mnie prześladować do końca moich dni. Patrzyłem, jak w krwawych starciach giną towarzysze, z którymi odbywałem szkolenie. Widziałem potwornie pokiereszowanych i śmiertelnie rannych chłopców. To wszystko sprawiało, że resztki mojego młodzieńczego entuzjazmu tonęły w odmętach potwornej świadomości beznadziei mojej egzystencji. Choć udało mi się uniknąć fizycznych obrażeń, z Iraku wróciłem psychicznie okaleczony. Wojenne duchy bowiem towarzyszyły mi potem na każdym kroku.
Aż pewnego dnia przyszła pora wracać do domu. Wprost nie mieściło mi się w głowie, że czas misji tak szybko minął. Wsiadłem do samolotu transportowego i zaledwie dzień czy dwa później – po odbyciu rutynowych badań lekarskich – znów byłem cywilem. Podziękowano mi za służbę krajowi i życzono powodzenia. I tak oto wyszedłem na ulicę w słoneczne jesienne popołudnie z przerażającą świadomością, że znów jestem zdany tylko na siebie.
Najtrudniej było włączyć się na nowo w życie społeczeństwa, które zupełnie o mnie zapomniało. Wieczorami nie mogłem zasnąć, bo umysł dręczył mnie koszmarnymi wspomnieniami potworności wojny. Rano godzinami leżałem w łóżku, usiłując wykrzesać z siebie dość energii, aby zacząć dzień. Odczuwałem fizyczny ból. Bałem się właściwie nie wiadomo czego, a o czymkolwiek rozmawiać potrafiłem tylko z innymi żołnierzami. Wszystko, co kiedyś kochałem, teraz wydawało mi się banalne i nudne. W moim życiu brakowało jakiegokolwiek celu czy sensu. Zdarzało mi się marzyć o śmierci.
Największym bodaj darem, jaki otrzymałem od rodziców, było zamiłowanie do zdobywania wiedzy, w szczególności za pośrednictwem książek. Czasem w jednym tylko tomie można znaleźć pomysły, które – jeśli się je tylko wcieli w życie – mogą całkowicie odmienić bieg naszego życia. Cóż mogłoby być lepszym pomysłem niż rozwijanie umiejętności myślenia i doskonalenie własnego umysłu? Nieustający pęd do wiedzy to jedna z głównych cech otwartego człowieka, który może w życiu wiele osiągnąć. Obsesja na punkcie ciągłego doskonalenia się to jedna z najlepszych taktyk przetrwania w niepewnych czasach. Ludzie wybitni często mają na swoich półkach imponujące księgozbiory.
Podjąłem pracę w księgarni w SoHo, ponieważ jednak odnosiłem się do świata dość niechętnie i wykazywałem mało inicjatywy, nie szło mi tam najlepiej. Kierownik często zwracał mi na coś uwagę, spodziewałem się więc, że lada moment stracę tę posadę. Miałem trudności z koncentracją, nie spisywałem się jako członek zespołu, a obowiązki wykonywałem mocno średnio. Uratowała mnie tylko miłość do książek. Właściciele księgarni, w których pracowałem, mieli do mnie żal, że tak mało się przykładam do pracy, ale cieszyłem się dużym uznaniem klientów. Dlatego pozwolono mi zostać. Mogłem jednak wylecieć w każdej chwili.
W pewnym jednak momencie w mojej historii dokonał się zwrot. Wydarzyło się coś, co zakrawa na cud. Coś dobrego spotkało mnie dokładnie wtedy, gdy najmniej tego oczekiwałem. I nie chciało dać mi spokoju! Od tamtej pory wszystko się zmieniło. W księgarni pojawił się intrygujący nieznajomy. Szkoda, że nie było nam dane spędzić razem więcej czasu, ale nawet tych kilka krótkich chwil wystarczyło, żebym wyzwolił się od wszystkiego tego, co mnie dotąd ograniczało, i nauczył się patrzeć na pracę i życie całkowicie inaczej.
W wieku dwudziestu dziewięciu lat cieszyłem się niesamowitymi sukcesami i zaznawałem zupełnie nieoczekiwanej radości, ale przede wszystkim zrozumiałem, że trudne czasy kształtują charakter i że pośród kłopotów należy szukać swoich szans. Uświadomiłem sobie także, że każdy z nas może dokonać czegoś wielkiego – zarówno w pracy, jak i w życiu. Teraz więc chciałbym opowiedzieć, co mi się przydarzyło.