Lider bez tytułu. Jak kierować sobą i innymi w życiu i biznesie - Robin Sharma - ebook + audiobook

Lider bez tytułu. Jak kierować sobą i innymi w życiu i biznesie ebook i audiobook

Sharma Robin

4,4

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Lider bez tytułu to współczesna opowieść, a właściwieprzypowieść o człowieku próbującym odnaleźć swoją drogę w świecie dynamicznych zmian, rosnących wymagań i zaniku wartości. Robin Sharma, ekspert w dziedzinie przywództwa i autor poczytnych książek, sięga po pradawną formułę przypowieści, aby przybliżyć czytelnikowi założenia swojej filozofii przywództwa bez tytułu.

 

Bohater tej opowieści, Blake Davis, wspomina z perspektywy czasu ten okres swojego życia, w którym znalazł się na zakręcie. Przedwcześnie stracił rodziców i długo szukał swojego miejsca na świecie. Zaciągnął się do wojska i służył w Iraku, a potem próbował się na nowo odnaleźć w codzienności. Pomocną dłoń wyciągnął do niego nieoczekiwanie Tommy Flinn, dawny przyjaciel jego ojca.

 

Tajemniczy i nieco ekscentryczny mentor w ciągu jednego dnia przedstawia młodemu podopiecznemu czterech nauczycieli, z których każdy omawia jedną z zasad przywództwa bez tytułu. Podczas długich i wnikliwych rozmów Blake poznaje historie życia swoich nauczycieli, a także wartości, które im przyświecają na co dzień. Wyłania się z tego zbiór zasad, które zawierają się w czterech chwytliwych skrótach i razem opisują nowe podejście do pracy zawodowej i życia osobistego. Bohater te rady przyjmuje i odnosi dzięki nim sukces, więc zgodnie z obietnicą złożoną niegdyś mentorowi, dzieli się z czytelnikami wiedzą o tym, jak być liderem bez tytułu – co robić, aby w pełni wykorzystywać wrodzony potencjał, wspinać się na nowe wyżyny możliwości i dokonywać w życiu rzeczy, o których potem można by myśleć z dumą i satysfakcją. 

 

„Dlatego lider wystrzega się komunikacji, w której brakuje otwartości. Dziś w biznesie szuka się ludzi, którzy potrafią obiektywnie opisywać rzeczywistość. Ceni się ludzi otwartych i szczerych, szczerych aż do bólu” - fragment książki 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 301

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 8 godz. 11 min

Lektor: Robin Sharma
Oceny
4,4 (123 oceny)
78
22
16
5
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
nataleczka_92

Z braku laku…

Nie podobała mi się, uważam że w kółko wałkuje się to samo, a możnaby to streścić w kilku podpunktach. Szkoda czasu
20
Fabryka_Nawykow

Nie oderwiesz się od lektury

Uwielbiam tego autora i tym razem również mnie nie zawiódł ;) Ale możliwe że moje aktualne życiowe zawirowania miały tu duże znaczenie :)
00
KatarzynaGabrys

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna książka. Ludzie byliby lepsi pozytywniejsi, gdyby przeczytali tą książkę.
00
Pelonka1

Nie oderwiesz się od lektury

Uwielbiam !
00
Morphysns

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam. Warto przesłuchać i zastosować :)
00

Popularność



Podobne


Ro­bin Sharma: Li­der bez ty­tułu. Jak kie­ro­wać sobą i in­nymi w ży­ciu i biz­ne­sie
Wy­dawca: Kom­pa­nia Me­diowa sp. z o.o. ul. Chełm­ska 21, bu­dy­nek 4A 00–724 War­szawa
Wszyst­kie pu­bli­ka­cje Wy­daw­nic­twa Kom­pa­nia Me­diowa do­stępne są także w for­mie au­dio­bo­oków i ebo­oków Śledź na­sze no­wo­ści:www.kmbo­oks.pl
The le­ader who had no ti­tle Co­py­ri­ght © 2010 by Sharma le­ader­ship In­ter­na­tio­nal, Inc.
Pu­bli­shed by ar­ran­ge­ment with Free Press, a Di­vi­sion of Si­mon & Schu­s­ter, Inc.
All ri­ghts re­se­rved. Co­py­ri­ght © Po­lish edi­tion Kom­pa­nia Me­diowa, 2023 Co­py­ri­ght © Po­lish trans­la­tion Magda Wit­kow­ska, 2023
ISBN 978-83-967034-3-9
Pro­jekt okładki: Ka­ta­rzyna Ko­nior / stu­dio.blu­emango.pl
Re­dak­cja: Pa­weł Wie­lo­pol­ski
Ko­rekta: Ma­rzenna Kłos
Skład: TYPO 2 Jo­lanta Ugo­row­ska
Pro­duk­cja: Le­szek Mar­cin­kow­ski
Wszyst­kie prawa za­strze­żone
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Li­der bez ty­tułu to współ­cze­sna opo­wieść, a wła­ści­wie przy­po­wieść o czło­wieku pró­bu­ją­cym od­na­leźć swoją drogę w świe­cie dy­na­micz­nych zmian, ro­sną­cych wy­ma­gań i za­niku war­to­ści. Ro­bin Sharma, eks­pert w dzie­dzi­nie przy­wódz­twa i au­tor po­czyt­nych ksią­żek, sięga po pra­dawną for­mułę przy­po­wie­ści, aby przy­bli­żyć czy­tel­ni­kowi za­ło­że­nia swo­jej fi­lo­zo­fii przy­wódz­twa bez ty­tułu.

Bo­ha­ter tej opo­wie­ści, Blake Da­vis, wspo­mina okres ży­cia, w któ­rym zna­lazł się na za­krę­cie. Przed­wcze­śnie stra­cił ro­dzi­ców i długo szu­kał swo­jego miej­sca na świe­cie. Za­cią­gnął się do woj­ska i słu­żył w Iraku, a po­tem pró­bo­wał na nowo od­na­leźć się w co­dzien­no­ści. Po­mocną dłoń wy­cią­gnął do niego nie­ocze­ki­wa­nie Tommy Flinn, dawny przy­ja­ciel jego ojca.

Ta­jem­ni­czy i nieco eks­cen­tryczny men­tor w ciągu jed­nego dnia przed­sta­wia mło­demu pod­opiecz­nemu czte­rech na­uczy­cieli, z któ­rych każdy oma­wia jedną z za­sad przy­wódz­twa bez ty­tułu. Pod­czas dłu­gich i wni­kli­wych roz­mów Blake po­znaje hi­sto­rie ży­cia swo­ich na­uczy­cieli, a także war­to­ści, które im przy­świe­cają na co dzień. Wy­ła­nia się z tego zbiór za­sad, które za­wie­rają się w czte­rech chwy­tli­wych skró­tach i ra­zem opi­sują nowe po­dej­ście do pracy za­wo­do­wej i ży­cia oso­bi­stego.

Bo­ha­ter tej rady przyj­muje i od­nosi dzięki nim suk­ces, więc zgod­nie z obiet­nicą zło­żoną nie­gdyś men­to­rowi, dzieli się z czy­tel­ni­kami wie­dzą o tym, jak być li­de­rem bez ty­tułu – co ro­bić, aby w pełni wy­ko­rzy­sty­wać wro­dzony po­ten­cjał, wspi­nać się na nowe wy­żyny moż­li­wo­ści i do­ko­ny­wać w ży­ciu rze­czy, o któ­rych po­tem można by my­śleć z dumą i sa­tys­fak­cją.

Książkę tę de­dy­kuję To­bie, Czy­tel­niku.Twój za­pał do od­kry­wa­nia w so­bie we­wnętrz­nego li­dera nie prze­staje mnie in­spi­ro­wać.Twoje stu­pro­cen­towe za­an­ga­żo­wa­nie w pracę nie prze­staje mnie po­ru­szać.Twoja go­to­wość do po­zy­tyw­nego od­dzia­ły­wa­nia na lu­dzi mo­ty­wuje mnie, aby jesz­cze wię­cej wy­sił­ków wkła­dać we wspie­ra­nie li­de­rów bez ty­tułu.

Świa­tem można wstrzą­snąćna­wet w bar­dzo sub­telny spo­sób.

Ma­hatma Gan­dhi

Oso­bi­sty wstępod Ro­bina Sharmy

Książka, którą trzy­masz, to owoc mo­jej pięt­na­sto­let­niej pracy do­rad­czej na rzecz li­de­rów wielu firm z li­sty For­tune 500, ta­kich jak Mi­cro­soft, GE, Nike, Fe­dEx czy IBM, a także współ­pracy z or­ga­ni­za­cjami, ta­kimi jak Uni­wer­sy­tet Yale, Ame­ry­kań­ski Czer­wony Krzyż czy Young Pre­si­dents Or­ga­ni­za­tion. Za­sto­so­wa­nie opi­sy­wa­nej w tej książce kon­cep­cji przy­wódz­twa po­zwoli ci wy­ko­nać zu­peł­nie nie­ocze­ki­wany skok w pracy za­wo­do­wej. Twoja or­ga­ni­za­cja zy­ska cał­kiem nowy po­ten­cjał in­no­wa­cyjny, od­no­tuje wy­raźną po­prawę wy­ni­ków i za­skarbi so­bie lo­jal­ność klien­tów. Wiele zmieni się rów­nież w twoim ży­ciu oso­bi­stym i w two­ich re­la­cjach ze świa­tem.

Na wstę­pie uprze­dzam, że me­toda zo­stała w książce wple­ciona w ramy opo­wie­ści, któ­rej bo­ha­te­rami są Blake Da­vis i jego nie­sa­mo­wity men­tor Tommy Flinn. Wspól­nie od­wie­dzają oni czte­rech na­uczy­cieli, któ­rzy po­ma­gają adep­towi no­wej fi­lo­zo­fii od­mie­nić ży­cie za­wo­dowe i pry­watne. To wszystko po­staci fik­cyjne, zro­dzone mocą mo­jej nad­po­bu­dli­wej wy­obraźni. Za­pew­niam jed­nak, że w prze­ci­wień­stwie do nich sam sys­tem, a także jego za­ło­że­nia i wszyst­kie wska­zane w książce na­rzę­dzia i tak­tyki to roz­wią­za­nia naj­zu­peł­niej praw­dziwe, które po­mo­gły już set­kom ty­sięcy lu­dzi w wielu naj­sku­tecz­niej­szych or­ga­ni­za­cjach na świe­cie.

Ofiary opo­wia­dają o pro­ble­mach. Li­de­rzy przed­sta­wiają roz­wią­za­nia. Szcze­rze li­czę na to, że Li­der bez ty­tułu. Jak kie­ro­wać sobą i in­nymi bę­dzie dla cie­bie i two­jej or­ga­ni­za­cji prze­ło­mo­wym roz­wią­za­niem, które po­zwoli ci w krót­kim cza­sie i bez nad­mier­nego wy­siłku za­pre­zen­to­wać się od naj­lep­szej strony w dzi­siej­szych cza­sach burz­li­wych zmian i cią­głej nie­pew­no­ści.

Ro­bin Sharma

PS Osoby za­in­te­re­so­wane po­głę­bia­niem i utrwa­la­nej wie­dzy zdo­by­tej dzięki lek­tu­rze książki za­pra­szam rów­nież na moją stronę ro­bin­sharma.com, gdzie można zna­leźć wiele po­moc­nych tre­ści, choćby w po­staci pod­ca­stów, new­slet­te­rów, blo­gów, an­kiet in­ter­ne­to­wych czy na­rzę­dzi wspie­ra­ją­cych bu­do­wa­nie wy­jąt­ko­wych ze­spo­łów.

ROZ­DZIAŁ 1.

Przy­wódz­two i suk­cesto twoje przy­ro­dzone prawa

Nie da się do­ko­nać cze­goś, co by wy­kra­czało poza na­sze naj­śmiel­sze ocze­ki­wa­nia, do­póki się ja­kichś śmia­łych ocze­ki­wań nie sfor­mu­łuje.

RALPH CHA­RELL

Naj­wspa­nial­sze, co czło­wiek może ofia­ro­wać in­nym, to po­ka­zać im, czego do­ko­nał.

AYN RAND

PRZY­CHO­DZĄC NA ŚWIAT, WSZY­SCY JE­STE­ŚMY PO­WO­ŁANI DO GE­NIU­SZU. W więk­szo­ści jed­nak od­cho­dzimy z niego, za­znaw­szy je­dy­nie prze­cięt­no­ści. To prze­ko­na­nie, tak bli­skie mo­jemu sercu, po­sta­no­wi­łem wy­ra­zić na sa­mym wstę­pie do mo­ich roz­wa­żań, wcale nie po to, aby ko­go­kol­wiek zde­ner­wo­wać, lecz z głę­bo­kiej po­trzeby szcze­ro­ści. Chciał­bym przy tym pod­kre­ślić, że je­stem cał­kiem zwy­czaj­nym czło­wie­kiem, któ­remu po pro­stu do­pi­sało w ży­ciu szczę­ście. To dzięki temu po­zna­łem kilka nad­zwy­czaj­nych ta­jem­nic, dzięki któ­rym od­nio­słem spek­ta­ku­larny suk­ces w biz­ne­sie i za­zna­łem w ży­ciu wiel­kiego speł­nie­nia. Mam jed­nak do­brą wia­do­mość. Otóż po­sta­no­wi­łem po­dzie­lić się z tobą wszyst­kim tym, czego się do­wie­dzia­łem pod­czas tej nie­sa­mo­wi­tej przy­gody – abyś także i ty mógł za­znać w ży­ciu „wow!”, abyś i ty mógł żyć peł­nią ży­cia. I to już od dziś.

Ko­lejne ważne wska­zówki będę po­da­wać z wy­czu­ciem i dużą dozą ostroż­no­ści, ale przy tym ze sło­wem go­rą­cej za­chęty. Ta wspólna wy­prawa upły­nie nam pod zna­kiem in­spi­ra­cji, do­brej za­bawy i roz­rywki. Za­sto­so­wa­nie na­rzę­dzi i za­sad tu przed­sta­wio­nych spo­wo­duje au­to­ma­tyczne przy­spie­sze­nie two­jej ka­riery, znaczny wzrost po­ziomu od­czu­wa­nego szczę­ścia i od­na­le­zie­nie naj­lep­szych spo­so­bów na jego pełne wy­ra­ża­nie.

Na­zy­wam się Blake Da­vis i choć uro­dzi­łem się w sta­nie Mil­wau­kee, nie­mal całe ży­cie miesz­kam w No­wym Jorku. Na­dal ko­cham to miej­sce. Za re­stau­ra­cje. Za tempo ży­cia. Za lu­dzi. No i za hot dogi na uli­cach, bo one są na­prawdę nie­wia­ry­godne. Tak, słusz­nie się do­my­ślasz, że uwiel­biam jeść. To jedna z mo­ich naj­więk­szych ży­cio­wych przy­jem­no­ści. Na mo­jej li­ście znaj­duje się na sa­mym szczy­cie, tuż obok owoc­nej roz­mowy, ulu­bio­nych spor­tów i do­brych ksią­żek. W każ­dym ra­zie Nowy Jork to moje ulu­bione miej­sce na ziemi. Nie za­mie­rzam się do­ni­kąd prze­no­sić. Ni­gdy.

Chciał­bym te­raz w kilku sło­wach przed­sta­wić hi­sto­rię mo­jego ży­cia. Po­tem zaś opo­wiem o nad­zwy­czaj­nych wy­da­rze­niach, za sprawą któ­rych do­tar­łem tam, gdzie za­wsze chcia­łem być. Otóż moja matka była naj­życz­liw­szym czło­wie­kiem pod słoń­cem. Oj­ciec zaś dzia­łał z de­ter­mi­na­cją, ja­kiej ni­gdy u ni­kogo in­nego nie wi­dzia­łem. To byli do­brzy i uczciwi lu­dzie. Nie byli ide­alni, to ja­sne. Któż jed­nak jest ide­alny? Za­wsze sta­rali się jed­nak da­wać z sie­bie wszystko, a moim zda­niem czło­wiek ni­czego wię­cej nie może od sie­bie ocze­ki­wać. Ktoś, kto zrobi wszystko, co w jego mocy, może wró­cić do domu i z czy­stym su­mie­niem po­ło­żyć się do łóżka. Mar­twie­nie się tym, na co nie mamy wpływu, może nas tylko do­pro­wa­dzić do ja­kiejś cho­roby. A prze­cież więk­szość tych rze­czy, które nas tra­pią, ni­gdy się nie wy­da­rzy. Bar­dzo traf­nie ujął to Kurt Von­ne­gut: „Naj­więk­szych zmar­twień w ży­ciu za­zna­jemy za sprawą tego, co nam ni­gdy wcze­śniej nie przy­szło do głowy, do­póki nie wzięło nas z za­sko­cze­nia o czwar­tej rano w ja­kiś le­niwy wto­rek”.

To, kim dzi­siaj je­stem, w znacz­nym stop­niu za­wdzię­czam moim ro­dzi­com. Nie mieli wiele, ale pod wie­loma wzglę­dami mieli wszystko: od­wagę pły­nącą z głę­bo­kich prze­ko­nań, nie­pod­wa­żalne war­to­ści i sza­cu­nek do sa­mych sie­bie. Cały czas za nimi tę­sk­nię i nie ma dnia, że­bym ich nie wspo­mi­nał z uzna­niem. W chwi­lach re­flek­sji na­cho­dzi mnie nie­kiedy myśl, że obec­ność na­szych bli­skich trak­tu­jemy zwy­kle jako rzecz cał­kiem oczy­wi­stą... a po­tem na­gle ich tra­cimy i od tej pory pod­czas dłu­gich spa­ce­rów w mil­cze­niu mo­dlimy się o to, żeby móc cof­nąć czas i za­dbać o nich tak, jak na to za­słu­gi­wali. Nie do­pusz­czaj do sie­bie ta­kich my­śli. One za­truły już ży­cie sta­now­czo zbyt wielu lu­dzi. Je­śli masz to szczę­ście, że twoi ro­dzice na­dal żyją, ko­niecz­nie prze­każ im wy­razy uzna­nia – i to już dziś!

By­łem do­brym dziec­kiem. Mój dzia­dek zwykł ma­wiać, że no­szę serce na dłoni. Nie le­żało w mo­jej na­tu­rze ko­go­kol­wiek krzyw­dzić albo krzy­żo­wać mu szyki. W szkole ra­dzi­łem so­bie nie­źle, u dziew­cząt mia­łem względne po­wo­dze­nie, cał­kiem przy­zwo­icie szło mi także wtedy, gdy re­pre­zen­to­wa­łem szkołę w roz­gryw­kach fut­bo­lo­wych. Wszystko się jed­nak zmie­niło, gdy moi ro­dzice zgi­nęli. W tym mo­men­cie jakby zie­mia usu­nęła mi się spod nóg. Stra­ci­łem całą pew­ność sie­bie. Na ni­czym nie po­tra­fi­łem się sku­pić. Utkną­łem w śle­pym za­ułku.

Mia­łem dwa­dzie­ścia parę lat. Co rusz zmie­nia­łem pracę i wszystko ro­bi­łem jakby na au­to­pi­lo­cie. Zmy­sły mi się wy­łą­czyły, nic mnie wła­ści­wie nie ob­cho­dziło. Fun­do­wa­łem so­bie sta­now­czo za dużo te­le­wi­zji, za dużo je­dze­nia i za dużo trosk – a wszystko po to, aby nie czuć bólu ty­po­wego dla czło­wieka, który uświa­da­mia so­bie, że jego wielki po­ten­cjał prze­cieka mu przez palce.

W tym mrocz­nym okre­sie pra­co­wa­łem tylko po to, żeby za­ro­bić na ży­cie. Nie za­le­żało mi na tym, aby da­wać z sie­bie co­kol­wiek. Za­miast szu­kać moż­li­wo­ści do­sko­na­le­nia wła­snych ta­len­tów, zwy­czaj­nie za­bi­ja­łem czas. Do pracy przy­cho­dzi­łem dla­tego, że ja­koś mu­sia­łem za­go­spo­da­ro­wać więk­szość dnia, wcale zaś nie po to, aby dzie­lić się z in­nymi ludźmi moim świa­tłem albo przy­czy­niać się do bu­dowy lep­szej or­ga­ni­za­cji, a w ten spo­sób także do lep­szego świata.

W końcu po­sta­no­wi­łem za­cią­gnąć się do woj­ska. Do­brze się czu­łem z my­ślą, że do cze­goś przy­na­leżę i że chaos mo­jego ży­cia zo­sta­nie w końcu ujęty w ja­kieś kon­kretne ramy. Wy­słano mnie do Iraku. I choć wiele spraw udało mi się dzięki temu upo­rząd­ko­wać, to strasz­liwe do­świad­cze­nia tam­tego żoł­nier­skiego etapu mo­jego ży­cia za­pewne będą mnie prze­śla­do­wać do końca mo­ich dni. Pa­trzy­łem, jak w krwa­wych star­ciach giną to­wa­rzy­sze, z któ­rymi od­by­wa­łem szko­le­nie. Wi­dzia­łem po­twor­nie po­kie­re­szo­wa­nych i śmier­tel­nie ran­nych chłop­ców. To wszystko spra­wiało, że resztki mo­jego mło­dzień­czego en­tu­zja­zmu to­nęły w od­mę­tach po­twor­nej świa­do­mo­ści bez­na­dziei mo­jej eg­zy­sten­cji. Choć udało mi się unik­nąć fi­zycz­nych ob­ra­żeń, z Iraku wró­ci­łem psy­chicz­nie oka­le­czony. Wo­jenne du­chy bo­wiem to­wa­rzy­szyły mi po­tem na każ­dym kroku.

Aż pew­nego dnia przy­szła pora wra­cać do domu. Wprost nie mie­ściło mi się w gło­wie, że czas mi­sji tak szybko mi­nął. Wsia­dłem do sa­mo­lotu trans­por­to­wego i za­le­d­wie dzień czy dwa póź­niej – po od­by­ciu ru­ty­no­wych ba­dań le­kar­skich – znów by­łem cy­wi­lem. Po­dzię­ko­wano mi za służbę kra­jowi i ży­czono po­wo­dze­nia. I tak oto wy­sze­dłem na ulicę w sło­neczne je­sienne po­po­łu­dnie z prze­ra­ża­jącą świa­do­mo­ścią, że znów je­stem zdany tylko na sie­bie.

Naj­trud­niej było włą­czyć się na nowo w ży­cie spo­łe­czeń­stwa, które zu­peł­nie o mnie za­po­mniało. Wie­czo­rami nie mo­głem za­snąć, bo umysł drę­czył mnie kosz­mar­nymi wspo­mnie­niami po­twor­no­ści wojny. Rano go­dzi­nami le­ża­łem w łóżku, usi­łu­jąc wy­krze­sać z sie­bie dość ener­gii, aby za­cząć dzień. Od­czu­wa­łem fi­zyczny ból. Ba­łem się wła­ści­wie nie wia­domo czego, a o czym­kol­wiek roz­ma­wiać po­tra­fi­łem tylko z in­nymi żoł­nie­rzami. Wszystko, co kie­dyś ko­cha­łem, te­raz wy­da­wało mi się ba­nalne i nudne. W moim ży­ciu bra­ko­wało ja­kie­go­kol­wiek celu czy sensu. Zda­rzało mi się ma­rzyć o śmierci.

Naj­więk­szym bo­daj da­rem, jaki otrzy­ma­łem od ro­dzi­ców, było za­mi­ło­wa­nie do zdo­by­wa­nia wie­dzy, w szcze­gól­no­ści za po­śred­nic­twem ksią­żek. Cza­sem w jed­nym tylko to­mie można zna­leźć po­my­sły, które – je­śli się je tylko wcieli w ży­cie – mogą cał­ko­wi­cie od­mie­nić bieg na­szego ży­cia. Cóż mo­głoby być lep­szym po­my­słem niż roz­wi­ja­nie umie­jęt­no­ści my­śle­nia i do­sko­na­le­nie wła­snego umy­słu? Nie­usta­jący pęd do wie­dzy to jedna z głów­nych cech otwar­tego czło­wieka, który może w ży­ciu wiele osią­gnąć. Ob­se­sja na punk­cie cią­głego do­sko­na­le­nia się to jedna z naj­lep­szych tak­tyk prze­trwa­nia w nie­pew­nych cza­sach. Lu­dzie wy­bitni czę­sto mają na swo­ich pół­kach im­po­nu­jące księ­go­zbiory.

Pod­ją­łem pracę w księ­garni w SoHo, po­nie­waż jed­nak od­no­si­łem się do świata dość nie­chęt­nie i wy­ka­zy­wa­łem mało ini­cja­tywy, nie szło mi tam naj­le­piej. Kie­row­nik czę­sto zwra­cał mi na coś uwagę, spo­dzie­wa­łem się więc, że lada mo­ment stracę tę po­sadę. Mia­łem trud­no­ści z kon­cen­tra­cją, nie spi­sy­wa­łem się jako czło­nek ze­społu, a obo­wiązki wy­ko­ny­wa­łem mocno śred­nio. Ura­to­wała mnie tylko mi­łość do ksią­żek. Wła­ści­ciele księ­garni, w któ­rych pra­co­wa­łem, mieli do mnie żal, że tak mało się przy­kła­dam do pracy, ale cie­szy­łem się du­żym uzna­niem klien­tów. Dla­tego po­zwo­lono mi zo­stać. Mo­głem jed­nak wy­le­cieć w każ­dej chwili.

W pew­nym jed­nak mo­men­cie w mo­jej hi­sto­rii do­ko­nał się zwrot. Wy­da­rzyło się coś, co za­krawa na cud. Coś do­brego spo­tkało mnie do­kład­nie wtedy, gdy naj­mniej tego ocze­ki­wa­łem. I nie chciało dać mi spo­koju! Od tam­tej pory wszystko się zmie­niło. W księ­garni po­ja­wił się in­try­gu­jący nie­zna­jomy. Szkoda, że nie było nam dane spę­dzić ra­zem wię­cej czasu, ale na­wet tych kilka krót­kich chwil wy­star­czyło, że­bym wy­zwo­lił się od wszyst­kiego tego, co mnie do­tąd ogra­ni­czało, i na­uczył się pa­trzeć na pracę i ży­cie cał­ko­wi­cie ina­czej.

W wieku dwu­dzie­stu dzie­wię­ciu lat cie­szy­łem się nie­sa­mo­wi­tymi suk­ce­sami i za­zna­wa­łem zu­peł­nie nie­ocze­ki­wa­nej ra­do­ści, ale przede wszyst­kim zro­zu­mia­łem, że trudne czasy kształ­tują cha­rak­ter i że po­śród kło­po­tów na­leży szu­kać swo­ich szans. Uświa­do­mi­łem so­bie także, że każdy z nas może do­ko­nać cze­goś wiel­kiego – za­równo w pracy, jak i w ży­ciu. Te­raz więc chciał­bym opo­wie­dzieć, co mi się przy­da­rzyło.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki