Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
ODPUŚĆ SOBIE I SWOJEMU DZIECKU.I POZWÓL MU BYĆ SZCZĘŚLIWYM.
Córka nie mówi jeszcze biegle po hiszpańsku i angielsku? Syn ledwo przechodzi z klasy do klasy? Zamartwiasz się o ich przyszłość i namawiasz na kolejne dodatkowe zajęcia w sobotę, bo tygodniowy grafik mają już wypełniony po brzegi?
Twoje dziecko nie musi być najlepsze. A ty nie musisz być idealnym rodzicem. Możesz wypisać was z wyścigu o uznanie i przestać się porównywać.
Jennifer Wallace, wybitna dziennikarka badająca trendy w wychowaniu, uświadamia nam, że żyjemy w toksycznej kulturze sukcesu. Najwyższą cenę za życie pod presją oczekiwań płacą nasze dzieci, co potwierdzają statystyki zachorowań na depresję wśród nastolatków. Media utwierdzają młodych ludzi w przekonaniu, że znaczą tyle, ile osiągną. Stworzyliśmy naszym córkom i synom świat, w którym czują się nieustannie oceniani. I my też. Ale można to zmienić.
Na podstawie badań oraz setek wywiadów przeprowadzonych z rodzicami, nastolatkami i specjalistami Jennifer Wallace opracowała zestaw rozwiązań, które pozwolą nam, rodzicom, ochronić nasze dzieci przed presją otoczenia i pomogą wychować zdrowych i, owszem, odnoszących sukcesy, ale szczęśliwych dorosłych.
Pokażmy naszym dzieciom, że to one są dla nas najważniejsze – a nie ich oceny, medale i dyplomy.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 374
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Moim dzieciom,
Williamowi, Caroline i Jamesowi –
oraz młodym ludziom na całym świecie
Od autorki
Ze względu na delikatny charakter rozmów niektóre nazwiska i szczegóły umożliwiające rozpoznanie konkretnych osób zostały zmienione. W tych przypadkach zamieszczałam tylko imię. Każdy, kto występuje pod swoim imieniem i nazwiskiem, świadomie wybrał taką możliwość.
WSTĘP
Bieganie z zamkniętymi oczami
Podczas jednego z pierwszych wywiadów, przeprowadzanego na potrzeby tej książki, poznałam Molly, uczennicę liceum mieszkającą w stanie Waszyngton. Nastolatka rozpoczęła rozmowę od stwierdzenia, że wielu kolegów i wiele koleżanek z jej klasy, realizujących ścieżkę Advanced Placement (AP)[1*], albo chodzi spać o trzeciej nad ranem, albo o tej porze wstaje, aby wkuć cały materiał. Molly wyznała nieśmiało, że ona nie jest nocnym markiem, i dodała, że przeważnie kładzie się do łóżka około północy, ale czasami budzi się wcześnie rano, około piątej, aby pouczyć się przed sprawdzianami albo doszlifować jakieś wypracowanie. Kiedy zapytałam, jak udaje się jej, jako sportsmence, ćwiczyć niestrudzenie po ledwie pięciu godzinach snu, Molly poprawiła wysoko zawiązany kucyk i odpowiedziała bez cienia ironii w głosie: „W te dni biegam z zamkniętymi oczami”.
Trzy lata później ta rozmowa wciąż tkwiła mi w pamięci. Ten obraz – pokolenia biegającego w kółko z zamkniętymi oczami – jest trafną, choć druzgocącą metaforą nowej normy w klasach, na boiskach oraz późną nocą w sypialniach wielu współczesnych nastolatków. W społecznościach takich jak ta, do której należała Molly, ostatnie dekady przyniosły profesjonalizację dzieciństwa, w którym najwyraźniej trzeba zarządzać każdą minutą życia dziecka, aby maksymalnie wykorzystać jego potencjał. Zajęcia szkolne, sportowe i pozalekcyjne są coraz bardziej nastawione na rywalizację i nadzorowane przez dorosłych, a gra toczy się o coraz wyższą stawkę. Te dzieci biegną wyznaczoną dla nich trasą, nie wypoczywając wystarczająco dużo, i nie mają szansy zastanowić się, czy w ogóle chcą brać udział w tym wyścigu.
Trend ten nie obywa się bez kosztów. Już od kilkudziesięciu lat naukowcy badają, w jaki sposób niekorzystne doświadczenia z dzieciństwa, takie jak życie w ubóstwie lub w społeczności naznaczonej przemocą, zwiększają zagrożenie dla dobrostanu i zdrowia dziecka. Ku zaskoczeniu wielu w 2019 roku w ogólnokrajowym raporcie opublikowanym przez czołowych badaczy zajmujących się rozwojem dzieci pojawiła się nowa kategoria młodzieży należąca do grup ryzyka. W raporcie stwierdzono mianowicie, że uczniowie szkół, nazwanych przez badaczy[1]high-achieving schools[2*] – czyli, ogólnie mówiąc, publicznych i prywatnych szkół promujących rywalizację, których uczniowie uzyskują wysokie wyniki w standaryzowanych testach – wykazują „stosunkowo wysoki poziom trudności z przystosowaniem, zapewne związany z długotrwałą, wszechobecną presją, aby wyróżniać się w nauce i na zajęciach dodatkowych”. Jedna z ekspertek oszacowała, że ta przesadna presja, by wiele osiągać, może dotyczyć nawet jednej trzeciej amerykańskich uczniów[2].
Od dziesięciu lat opisuję życie współczesnych rodzin. A gdy napisałam na łamach „The Washington Post” o coraz liczniejszych badaniach na temat presji osiągnięć i tej dopiero co odkrytej grupie ryzyka, artykuł odbił się szerokim echem. Obcy ludzie wyszukiwali moją stronę internetową, aby dowiedzieć się więcej, a przyjaciele przysyłali e-maile, donosząc, że zauważyli mój artykuł wywieszony przy wejściu do szkoły lub podlinkowany do szkolnego newslettera. Rodzice udostępniali go sobie wzajemnie, podobnie jak nauczyciele, dyrektorzy i trenerzy. Nagle znalazłam się w samym centrum gorącej dyskusji rozpoczętej wiele lat wcześniej (w 2006 roku) przez psycholożkę Madeline Levine w przełomowej książce pod tytułem The Price of Privilege (Cena przywileju). Pisała w niej o poczuciu pustki, lęku i depresji wśród osiągających sukcesy nastolatków, których leczyła w swoim gabinecie. A teraz dane potwierdziły płynącą z doświadczeń wiedzę Levine. Nie można było zaprzeczyć głębokiemu, niepokojącemu paradoksowi: uczniowie, którym zapewniano wszelkie możliwości, byli statystycznie bardziej narażeni na pogorszenie dobrostanu niż ich rówieśnicy należący do klasy średniej, a różnica ta była bardzo wyraźna.
Troszczenie się o dobrostan uczniów osiągających świetne wyniki w nauce może wydawać się dziwne, a nawet absurdalne. W końcu większość z nich pochodzi z rodzin, które nie muszą martwić się o dach nad głową ani opiekę zdrowotną i mogą sobie pozwolić na wydawanie pieniędzy, by łagodzić problemy. Czy więc naprawdę należy poświęcać tym rodzinom uwagę? Gdy na świecie jest tyle cierpienia, to czy trudności dzieci 20 procent najbogatszych Amerykanów mają znaczenie? Bez wątpienia młodzież, która żyje w ubóstwie i doświadcza głodu, przemocy i dyskryminacji, jest znacznie bardziej narażona na przeciwności losu niż jej rówieśnicy ze szkół osiągających bardzo dobre wyniki. Co do tego nie ma wątpliwości. Lecz jak podsumowała to zapytana przeze mnie badaczka Suniya Luthar: „Nie ma lepszego i gorszego bólu: cierpiące dziecko to cierpiące dziecko, a żadne z nich nie wybiera sytuacji, w której się znajduje”.
Zmiany w postrzeganiu tego, co oznacza sukces dziecka, zachodzą, mimo że wiążą się z ogromnym cierpieniem i dodatkowo się do niego przyczyniają. Znajdujemy się w obliczu prawdziwego kryzysu w skali całego kraju, wspólnie mierzymy się z wyniszczającą epidemią stresu, lęku i depresji wśród młodych ludzi. Kryzys ten jest tak wielki, że w 2021 roku naczelny lekarz Stanów Zjednoczonych doktor Vivek Murthy wydał zalecenie dotyczące zdrowia publicznego w tym zakresie, co zdarza się nieczęsto: „Niedawno przeprowadzone ogólnokrajowe badania młodzieży wykazały alarmujący wzrost częstotliwości występowania niektórych problemów związanych ze zdrowiem psychicznym[3] – w 2019 roku jedna trzecia uczniów szkół średnich i połowa uczennic zgłosiła, że trwale odczuwa smutek i beznadzieję, co oznacza wzrost o 40 procent w stosunku do roku 2009”. Murthy zauważył, że na zdrowie psychiczne młodych ludzi wpływa wiele czynników: począwszy od genów przez relacje po oddziaływanie społeczeństwa, na przykład komunikaty płynące z mediów i popkultury, które mogą „podważać ich poczucie własnej wartości – wmawiając im, że nie wyglądają dość dobrze, nie są dość popularni, nie dość mądrzy bądź nie dość bogaci”. Przesłanie było jasne: życie w toksycznym stresie szkodzi ogromnej części naszej młodzieży, a skoro to my jesteśmy dorośli, powinniśmy coś z tym zrobić.
Jako dziennikarka i mama trójki nastolatków poczułam, że chcę dowiedzieć się więcej. Na początku 2020 roku, z pomocą badacza z Harvard Graduate School of Education, przeprowadziłam pierwszą tego rodzaju ogólnokrajową ankietę na temat rodzicielstwa[4]. Pragnęłam zrozumieć, jaką presję czują dzieci oraz ich rodzice, a także dlaczego ją odczuwają. Ankieta wywołała poruszenie. Dyskusje o niej pojawiły się na stronach parentingowych i w aktualnościach Facebooka. W ciągu zaledwie kilku dni formularz wypełniło ponad sześć tysięcy rodziców z całego kraju.
Presja osiągnięć nie ograniczała się tylko do paru wyjątkowych społeczności – dotyczyła rodzin od wybrzeża do wybrzeża. Rodzice chcieli dzielić się swoimi doświadczeniami i dziękowali mi za możliwość otwartej rozmowy o tym, co wszyscy czuliśmy, lecz o czym nikt głośno nie mówił. W ankiecie pytałam rodziców, w jakim stopniu zgadzają się z takimi stwierdzeniami, jak:
• Rodzice w mojej społeczności na ogół zgadzają się, że dostanie się do wybranej szkoły wyższej jest jednym z najważniejszych składników szczęścia w późniejszym życiu. (73 procent rodziców zgodziło się z tym stwierdzeniem)[5]
• Inni uważają, że sukcesy naukowe moich dzieci są probierzem mojego rodzicielstwa. (83 procent rodziców zgodziło się z tym stwierdzeniem)[6]
• Chciał(a)bym, aby współczesne dzieciństwo było mniej stresujące dla moich dzieci. (87 procent rodziców zgodziło się z tym stwierdzeniem)[7]
Zaczęłam wierzyć, że ujawnienie tych powszechnych odczuć może być pierwszym krokiem do zapanowania nad nimi. Na końcu ankiety prosiłam rodziców, aby wysłali do mnie e-mail, jeśli chcieliby udzielić wywiadu do mojej książki. Napisały do mnie setki osób. Przez trzy kolejne lata podróżowałam po kraju, wnikliwie rozmawiając z rodzicami i uczniami w takich miejscach, jak Cleveland w Ohio, Yarmouth w Maine, Jackson w Wyoming, Mercer Island w stanie Waszyngton, Los Angeles w Kalifornii oraz Wilton w Connecticut.
Niemal wszyscy rodzice, z którymi przeprowadziłam wywiady, byli profesjonalistami z wyższym wykształceniem; lecz poza tym opisane w tej książce rodziny różniło wszystko: reprezentowali różne rasy i grupy etniczne; jedni pozostawali w związkach heteroseksualnych, inni w relacjach z tą samą płcią; jedni byli liberałami, inni konserwatystami; byli wśród nich samotni ojcowie i zajmujące się domem matki; pochodzili z miast, przedmieść i społeczności wiejskich; byli nauczycielami, pielęgniarkami, prawnikami, przewodniczącymi rad rodziców, bankierami i psychologami. Mimo tak różnych środowisk wszystkie te rodziny robiły co w ich mocy, aby odnaleźć się w skomplikowanym świecie osiągnięć.
W końcu zaczęłam szukać dzieci, które świetnie sobie radziły – mimo presji współczesnej kultury osiągnięć. Co je chroniło w życiu, łagodząc skutki stresu? Jakie sposoby myślenia i zachowania prezentowały? Na czym skupiali się ich rodzice w domu? Jak postrzegały szkołę? Co łączy zdrowych ludzi sukcesu, o ile w ogóle jest coś takiego? Przeprowadzałam wywiady w grupach fokusowych, po spotkaniach PTA[3*] czy też nad margaritą, gdy matki miały wychodne, lecz najczęściej rozmawiałam z rodzicami i uczniami twarzą w twarz w kawiarniach, przy stołach w ich jadalniach, w biurach, a czasem też kursując samochodem od przystanku do przystanku bądź na Zoomie. A gdy wracałam do domu, dalej prowadziłam z nimi dyskusje, często budząc się w środku nocy, by czytać długie, wnikliwe e-maile, które zaczynały się od słów: „Myślałam jeszcze o tym, o czym rozmawiałyśmy...”. Pisząc tę książkę, z wieloma rodzinami pozostawałam w stałym kontakcie, śledziłam losy niektórych uczniów, gdy kończyli szkołę średnią i udawali się na wyższą uczelnię.
Moja ankieta i kontakty, które dzięki niej nawiązałam, dostarczyły mi ogromnej ilości materiału, zarówno prywatnych historii, jak i schematów, które można było dzięki nim prześledzić. To, co wyłoniło się jako rezultat badań, otrzeźwiło mnie jak kąpiel w lodowatej wodzie: nasze dzieci chłoną ideę, że ich wartość zależy od osiągnięć – od średniej uzyskanych ocen, od liczby osób obserwujących je w mediach społecznościowych, od renomy uczelni, na której studiują – a nie od tego, kim w głębi duszy są. Czują, że są ważne dla dorosłych obecnych w ich życiu, dla rówieśników, dla szerszej społeczności tylko wtedy, gdy odnoszą sukcesy.
Celowo używam tu wyrazu „ważne”. Od lat osiemdziesiątych XX wieku coraz więcej wyników badań wskazuje na to, że bycie ważnym – poczucie, że jesteśmy cenieni i wnosimy wartość dodaną w życie innych – to klucz do zdrowia psychicznego i pomyślnego rozwoju w okresie dojrzewania i później. Poczucie ważności to żyzne, niemal intuicyjne podłoże, które pomaga zrozumieć presję wywieraną na nasze dzieci – i pokazuje, jak je przed nią chronić. To koncept zarazem głęboki i praktyczny. Nie wymaga wydawania pieniędzy na nauczycieli i trenerów ani dodawania kolejnych zajęć do i tak już przepełnionego planu. Zamiast tego oferuje radykalnie nowe spojrzenie na to, jak my jako dorośli – rodzice, nauczyciele, trenerzy i mentorzy – postrzegamy nasze dzieci i jak rozmawiamy z nimi o ich walorach, potencjale oraz wartości, jaką wnoszą do społeczeństwa.
Bycie ważnym nie wyklucza znakomitych osiągnięć. Kiedy czujemy, że mamy znaczenie, to chętniej uczestniczymy w pozytywny, zdrowy sposób w życiu rodzinnym, szkolnym i całej naszej społeczności. Dzięki badaniom odkryłam, że to właśnie uczniowie silnie przekonani o swojej istotności osiągali znaczne sukcesy, nie płacąc za to własnym zdrowiem. Poczucie ważności wpływa na język, jakiego używamy, na wybór komunikatów, które wzmacniamy, i na nasze podejście do niepowodzeń. Może pomóc dorosłemu, który ma dość kręcenia się jak chomik w kołowrotku i szuka alternatywy – takiej, która nie pozbawia dziecka możliwości rozwijania potencjału, a zarazem go nie wyniszcza.
Kiedy szykowałam się do opublikowania formularza ankiety, martwiłam się, że rodzice i uczniowie nie zechcą otwarcie rozmawiać na tak bliskie ich sercom bolesne tematy. Nie mogłam się bardziej pomylić. W ciągu ostatnich trzech lat dwieście osób wpuściło mnie do swojego życia, za co będę im już zawsze wdzięczna. Rozmawiałam z uczniami, którzy byli ze mną niezwykle szczerzy i ufali, że opowiem ich historię. Poznałam rodziny, którym samobójstwo odebrało ukochanych. Spotykałam się z członkami społeczności próbujących przecierać nowe szlaki dla młodzieży. Spędzałam czas z rodzicami, którzy uczyli się na własnych błędach i podzielili się informacjami w nadziei, że inni będą mogli wyciągnąć wnioski z ich bolesnych doświadczeń. Strony tej książki odzwierciedlają to, czego sama się nauczyłam. Napisałam tę książkę dla was, lecz również dla siebie, starając się wychowywać szczęśliwe, odnoszące sukcesy dzieci w kulturze, która coraz bardziej zmusza nas do wyboru jednego albo drugiego.
Próbowałam uczciwie przyjrzeć się lękom mojego pokolenia z perspektywy kogoś, kto również znajduje się na pierwszej linii rodzicielskiego frontu. Oczywiście żadna książka nie opisze doświadczeń wszystkich rodziców. Presja osiągnięć będzie różnie oddziaływać na ludzi w zależności od ich pochodzenia i doświadczeń życiowych. I choć poszukiwałam różnorodnych perspektyw, nie jest to książka z dziedziny socjologii, historii ani nauk społecznych. Nie zagłębia się również w tematy, które zasługują na bardziej naukowe podejście i na poświęcenie im osobnych publikacji.
To lektura skierowana przede wszystkim do rodziców, którzy mają przywilej wyboru, gdzie mieszkają i gdzie ich dzieci uczęszczają do szkoły, oraz do dorosłych z różnych społeczności, którzy na co dzień pracują z dziećmi. Oczywiście wybory dokonywane w tych rodzinach, dotyczące szkół, zajęć dodatkowych i sportowych, wpływają na możliwości innych rodzin, które nie mają środków, by dotrzymać im kroku, jeszcze bardziej pogłębiając nierówności istniejące w naszym społeczeństwie. Na końcu książki zamieściłam listę polecanych lektur dla czytelników pragnących dokładniej zapoznać się z takimi ważnymi tematami, jak systemowy rasizm, marginalizacja, dyskryminacja i przywileje, które są związane z kulturą osiągnięć, ale wykraczają poza zakres tej publikacji.
Pora wyłożyć karty na stół: ja też jestem produktem szkoły nastawionej na wybitne osiągnięcia. Jestem białą absolwentką uczelni z Ivy League[4*] i wychowuję dzieci, które uczęszczają do tych kuźni talentów. Staram się wykorzystać ten przywilej, aby dzięki mojej książce rzucić światło na problem, od którego wszyscy odwracają głowę, i wskazać możliwe rozwiązania. Mam nadzieję, że wniosę coś do dyskusji, jaką prowadzimy na temat presji osiągnięć, i wreszcie przestaniemy bezskutecznie wytykać sobie błędy, a w zamian spróbujemy lepiej zrozumieć, że siły, które nas unieszczęśliwiają, wykraczają poza jedną rodzinę, szkołę czy społeczność.
Ta książka rozpoczyna się od refleksji, dlaczego jesteśmy w tym miejscu i jak nasilanie się społecznej presji osiągnięć wpływa na nasze dzieci. Lecz dalej omawia także praktyczne rozwiązania i kreśli realistyczną, empatyczną ścieżkę ku wychowaniu zdrowych i – owszem – odnoszących sukcesy dzieci. Na końcu zebrałam rady i spostrzeżenia czołowych ekspertów na temat zmian, jakie możemy wprowadzać poza murami naszych domów, oraz tego, co szkoły i społeczności mogą robić, aby stworzyć bufor oddzielający nasze dzieci od toksycznej presji kultury osiągnięć.
Z moich badań wynika, że już teraz możemy podjąć pewne działania w swoich domach, klasach i zespołach, aby przeciwdziałać narastaniu lęku, depresji oraz poczucia izolacji, doświadczanych przez młodych ludzi. Działania te wymagają zmiany sposobu myślenia, odejścia od szkodliwych komunikatów, jakie społeczeństwo wysyła do nas każdego dnia, od przesłań, które często wydają nam się nieuniknione i bezdyskusyjne. Jako dorośli obecni w życiu naszych dzieci musimy wyznaczać właściwe kierunki, które będą je chronić oraz przygotowywać do dorosłości, pomagając im radzić sobie zarówno z sukcesami, jak i porażkami – a także do rozwijania się, kiedy nas nie będzie już w pobliżu.
Przypisy