Morsowanie - Valerian Romanovski - ebook

Morsowanie ebook

Valerian Romanovski

4,2

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Odkryj przyjemność morsowania!

Pierwszy krok w lodowatej wodzie budzi strach. To stres dla organizmu. Z każdym kolejnym wejściem jednak zaczniesz rozumieć, że zimne kąpiele mogą być świetną zabawą, źródłem witalności, energii i dobrego zdrowia. Warunek jest jeden – musisz nauczyć się świadomie obcować z zimnem, rozumieć reakcję organizmu i współpracować z ciałem.

Ta książka przeprowadzi cię przez kolejne etapy przygody z niskimi temperaturami: od pierwszych treningów po morsowanie w wersji zaawansowanej.

Dowiedz się:

• Jak hartować organizm?

• Od czego zacząć morsowanie?

• Jak niskie temperatury wpływają na psychikę?

• Czy zimne kąpiele wskazane są dla wszystkich (także dla kobiet w ciąży)?

• Jak stosować krioterapię?

• Czym jest morsowanie na sucho?

• Jak podczas lodowatych kąpieli zachować równowagę między ciałem a umysłem?

Morsowanie to zapis osobistych doświadczeń autora związanych z wychodzeniem poza strefę komfortu i ograniczenia własnego ciała. Ale także historie wielu osób, dla których morsowanie jest rozrywką, stylem życia i sposobem na regenerację. Części praktycznej towarzyszy część teoretyczna z opiniami ekspertów – potężna dawka wiedzy wyjaśniająca, co dzieje się z organizmem podczas morsowania i dlaczego tak dobrze wpływa ono na nasze zdrowie.

Sprawdź i rozmróź swój strach!

Valerjan Romanovski – mors z wieloletnim doświadczeniem. Fascynuje go praca z ciałem. Zrealizował ponad 10 projektów sportowych, część w randze rekordu Guinnessa. Przez kilka dób podróżował rowerem po mroźnej Jakucji w temperaturze –50°C, mieszkał 100 godzin w komorze termoklimatycznej w temperaturze odczuwalnej –60°C. Na co dzień zajmuje się technologią drewna. O sobie mówi: „Jestem przeciętnym człowiekiem, który może robić nieprzeciętne rzeczy”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 274

Oceny
4,2 (33 oceny)
13
15
4
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
yemate

Dobrze spędzony czas

Polecam. Zawiera sporo spostrzeżeń dotyczących morsowania, popartych doświadczeniem autor
00
RodzinaJacher

Nie oderwiesz się od lektury

Super
00
ewakurz

Nie oderwiesz się od lektury

dużo ciekawej wiedzy. polecam.
00
AlexZim

Nie oderwiesz się od lektury

Fest poważna
00

Popularność




Wstęp

Jed­nym z wa­run­ków utrzy­ma­nia or­ga­ni­zmu czło­wie­ka w do­brej kon­dy­cji fi­zycz­nej i psy­chicz­nej jest har­to­wa­nie, któ­re mo­żna sty­mu­lo­wać po­przez pod­da­wa­nie ustro­ju bo­dźcom stre­so­wym, ta­kim jak np. wy­si­łek fi­zycz­ny oraz ni­skie i wy­so­kie tem­pe­ra­tu­ry.

Mor­so­wa­nie, ro­zu­mia­ne jako za­nu­rza­nie cia­ła lub krót­ko­trwa­ła kąpiel w zim­nej wo­dzie, na pew­no mo­żna za­li­czyć do czyn­ni­ków, któ­re ak­ty­wu­jąc pro­ce­sy ter­mo­re­gu­la­cyj­ne, zwi­ęk­sza­ją to­le­ran­cję or­ga­ni­zmu na zmia­ny tem­pe­ra­tu­ry śro­do­wi­ska ze­wnętrz­ne­go oraz wzma­ga­ją re­ak­cje im­mu­no­lo­gicz­ne. Po­wszech­nie zna­ne pol­skie przy­sło­wie „zim­na woda zdro­wia doda”, nie jest za­tem bez­pod­staw­nym slo­ga­nem, gdyż zna­la­zło po­twier­dze­nie w licz­nych w ostat­nich la­tach ba­da­niach na­uko­wych.

Wa­run­kiem pra­wi­dło­we­go funk­cjo­no­wa­nia ustro­ju czło­wie­ka jest utrzy­ma­nie tem­pe­ra­tu­ry we­wnętrz­nej cia­ła w sto­sun­ko­wo wąskim za­kre­sie, na po­zio­mie zbli­żo­nym do 37°C. Me­cha­ni­zmy ter­mo­re­gu­la­cyj­ne dążą za­tem do utrzy­ma­nia rów­no­wa­gi ter­micz­nej, a więc do ba­lan­su mi­ędzy cie­płem wy­twa­rza­nym (zy­ski­wa­nym) przez or­ga­nizm a wy­da­la­nym (roz­pra­sza­nym) do oto­cze­nia. Za rów­no­wa­gę ter­micz­ną od­po­wia­da znaj­du­jący się w pod­wzgó­rzu ośro­dek ter­mo­re­gu­la­cji, zbu­do­wa­ny z tzw. neu­ro­nów ter­mo­re­gu­la­cyj­nych. Neu­ro­ny w przed­niej części pod­wzgó­rza od­po­wia­da­ją za ochro­nę przed hi­per­ter­mią (prze­grza­niem), a neu­ro­ny umiej­sco­wio­ne w tyl­nej części pod­wzgó­rza – za ochro­nę przed hi­po­ter­mią (wy­zi­ębie­niem). Ośro­dek ten funk­cjo­nu­je jako nie­po­dziel­na ca­ło­ść, a po­bu­dze­nie przed­niej części pod­wzgó­rza, od­po­wie­dzial­nej za wy­da­la­nie cie­pła, po­wo­du­je rów­no­cze­sne ha­mo­wa­nie części tyl­nej, od­po­wie­dzial­nej za ku­mu­la­cję ener­gii ciepl­nej, i od­wrot­nie – po­trze­ba utrzy­ma­nia cie­pła w ustro­ju po­bu­dza tyl­ną część pod­wzgó­rza, któ­ra od­po­wia­da za ku­mu­la­cję ener­gii ciepl­nej, ha­mu­jąc przed­nią część, od­po­wie­dzial­ną za roz­pra­sza­nie cie­pła do oto­cze­nia. Wspo­mnia­ne wy­żej me­cha­ni­zmy ter­mo­re­gu­la­cyj­ne są za­tem od­po­wie­dzial­ne za utrzy­ma­nie sta­łej tem­pe­ra­tu­ry cia­ła mimo zmien­nych wa­run­ków ter­micz­nych oto­cze­nia.

W fa­cho­wej li­te­ra­tu­rze przed­mio­tu mo­żna zna­le­źć wie­le na­uko­wo po­twier­dzo­nych do­wo­dów na ko­rzyst­ny wpływ ni­skich tem­pe­ra­tur jako ele­men­tu wspo­ma­ga­jące­go pro­ces le­cze­nia licz­nych scho­rzeń i ura­zów. Udo­wod­nio­no m.in. ich po­zy­tyw­ne od­dzia­ły­wa­nie na prze­bieg pro­ce­sów me­ta­bo­licz­nych i re­ge­ne­ra­cyj­nych za­cho­dzących w tkan­ce kost­nej, chrząst­ce sta­wo­wej i struk­tu­rach oko­ło­sta­wo­wych oraz w skó­rze. Bar­dzo często pod­kre­śla się prze­ciw­za­pal­ne i prze­ciw­bó­lo­we dzia­ła­nie ni­skich tem­pe­ra­tur. Wy­ka­za­no ta­kże ich do­dat­ni wpływ pod­czas le­cze­nia nie­któ­rych scho­rzeń ob­wo­do­we­go ukła­du ner­wo­we­go i ukła­du mi­ęśnio­we­go, jak rów­nież w dys­funk­cjach wy­ższych pi­ęter cen­tral­ne­go sys­te­mu ner­wo­we­go. Istot­ny jest rów­nież wpływ hi­po­ter­mii na psy­chi­kę, a ta­kże efek­ty tego typu za­bie­gów w le­cze­niu scho­rzeń ukła­du od­de­cho­we­go. Udo­wod­nio­no po­nad­to istot­ny wpływ ni­skich tem­pe­ra­tur na układ hor­mo­nal­ny, i co się z tym wi­ąże – na re­ak­cje re­gu­la­cyj­ne ustro­ju.

Pod­czas dzia­ła­nia skraj­nie ni­skich tem­pe­ra­tur na or­ga­nizm czło­wie­ka jest uru­cha­mia­ny sze­reg re­ak­cji fi­zjo­lo­gicz­nych zwi­ąza­nych z funk­cjo­no­wa­niem wszyst­kich ukła­dów. Me­cha­ni­zmy ko­ry­gu­jące tem­pe­ra­tu­rę cia­ła w ta­kich wa­run­kach wy­wo­łu­ją skurcz ob­wo­do­wych na­czyń krwio­no­śnych oraz na­si­le­nie ter­mo­ge­ne­zy, a więc wzrost tem­pa prze­mia­ny ma­te­rii. Ko­rzyst­ny efekt dzia­ła­nia ni­skich tem­pe­ra­tur jest wy­ko­rzy­sty­wa­ny nie tyl­ko u osób cho­rych, lecz rów­nież u spor­tow­ców w okre­sie le­cze­nia ura­zów, za­bie­gi z wy­ko­rzy­sta­niem ni­skich tem­pe­ra­tur wspo­ma­ga­ją bo­wiem re­ha­bi­li­ta­cję oraz ogra­ni­cza­ją wtór­ne uszko­dze­nia tka­nek. Istot­nym ele­men­tem jest w tym przy­pad­ku zmniej­sze­nie do­le­gli­wo­ści bó­lo­wych i obrzęków po­ura­zo­wych, na któ­re są na­ra­żo­ne oso­by pod­da­wa­ne tre­nin­go­wi fi­zycz­ne­mu.

Opi­sy­wa­ne w li­te­ra­tu­rze fa­cho­wej wy­ni­ki ba­dań, wi­ążące schła­dza­nie ze zdol­no­ścia­mi wy­si­łko­wy­mi, do­ty­czą naj­częściej wpły­wu schła­dza­nia miej­sco­we­go na tem­po po­ura­zo­wej re­kon­wa­le­scen­cji u spor­tow­ców, z za­sto­so­wa­niem miej­sco­wych za­bie­gów schła­dza­nia przy po­mo­cy par azo­tu lub CO2, okła­dów z pla­sti­ko­wych wo­recz­ków wy­pe­łnio­nych lo­dem lub że­lem si­li­ko­no­wym, jak rów­nież okła­da­nia śnie­giem lub za­nu­rza­nia w zim­nej wo­dzie.

Wpływ ogól­no­ustro­jo­we­go schła­dza­nia na zdol­no­ści wy­si­łko­we jest jak do­tąd mało po­zna­ny. Za efekt dzia­ła­nia skraj­nie ni­skich tem­pe­ra­tur na układ mi­ęśnio­wy uzna­je się ob­ni­ża­nie tem­pe­ra­tu­ry mi­ęśni szkie­le­to­wych oraz zmniej­sze­nie prze­pły­wu krwi przez ka­pi­la­ry mi­ęśnio­we. Po za­ko­ńcze­niu eks­po­zy­cji na zim­no do­cho­dzi do wtór­ne­go roz­sze­rze­nia na­czyń wło­so­wa­tych, co z ko­lei pro­wa­dzi do sil­ne­go prze­krwie­nia tkan­ki mi­ęśnio­wej. Dzi­ęki ta­kiej re­ak­cji na­czy­nio­ru­cho­wej zwi­ęk­sza się do­star­cza­nie tle­nu i sub­stan­cji odżyw­czych oraz od­pro­wa­dza­nie pro­duk­tów prze­mia­ny ma­te­rii (np. kwa­su mle­ko­we­go). Po kil­ku­na­stu mi­nu­tach, dzi­ęki wspo­mnia­ne­mu prze­krwie­niu, do­cho­dzi do wzro­stu tem­pe­ra­tu­ry mi­ęśni, któ­ra może prze­kro­czyć tem­pe­ra­tu­rę sprzed za­bie­gu i utrzy­my­wać się na wy­so­kim po­zio­mie na­wet przez kil­ka go­dzin. Re­ak­cja taka może skut­ko­wać zwi­ęk­sze­niem zdol­no­ści wy­si­łko­wych mi­ęśni szkie­le­to­wych, za­le­żnym od ich ukrwie­nia i tem­pe­ra­tu­ry. W ba­da­niach wła­snych uda­ło się wy­ka­zać po­zy­tyw­ny wpływ krio­sty­mu­la­cji ogól­no­ustro­jo­wej na po­ziom wy­dol­no­ści bez­tle­no­wej, cha­rak­te­ry­zu­jącej zdol­no­ści or­ga­ni­zmu do wy­ko­ny­wa­nia wy­si­łków fi­zycz­nych o mak­sy­mal­nej i su­pra­mak­sy­mal­nej in­ten­syw­no­ści.

Wy­mie­nio­ne wy­żej prze­słan­ki wy­wo­ła­ły nie­spo­ty­ka­ny do­tąd wzrost licz­by chęt­nych do mor­so­wa­nia, a więc do kąpie­li w zim­nej wo­dzie, szcze­gól­nie w okre­sie zi­mo­wym. Miesz­ka­jąc w bez­po­śred­nim sąsiedz­twie pla­ży Za­le­wu na Pia­skach koło Kra­ko­wa (po­tocz­nie zwa­nym Kry­spi­no­wem), od li­sto­pa­da do mar­ca ob­ser­wo­wa­łem dzie­si­ąt­ki osób za­ży­wa­jących kąpie­li w lo­do­wa­tej wo­dzie, naj­częściej w prze­ręblach. Moda na mor­so­wa­nie, a więc na proz­dro­wot­ne od­dzia­ły­wa­nie na or­ga­nizm po­przez za­nu­rza­nie w wo­dzie o bar­dzo ni­skiej tem­pe­ra­tu­rze, wy­wo­ła­ła pil­ną po­trze­bę po­wsta­nia ksi­ążki, któ­ra po­mo­gła­by w zro­zu­mie­niu me­cha­ni­zmów ad­ap­ta­cji ter­micz­nej do tego typu eks­tre­mal­nych wa­run­ków śro­do­wi­ska oraz ich ko­rzyst­ne­go wpły­wu na sze­reg re­ak­cji fi­zjo­lo­gicz­nych ustro­ju. War­to pod­kre­ślić, że umie­jęt­ne przy­go­to­wa­nie do funk­cjo­no­wa­nia w ta­kich wa­run­kach, a więc rów­nież do mor­so­wa­nia, po­dob­nie jak przy­go­to­wa­nie do upra­wia­nia wie­lu in­nych dys­cy­plin spor­tu wy­ma­ga grun­tow­nej wie­dzy i ra­cjo­nal­nych dzia­łań, tak aby mo­gło przy­nie­ść mo­żli­wie naj­wi­ęcej ko­rzy­ści i za­po­biec ewen­tu­al­nym ne­ga­tyw­nym skut­kom nie­wła­ści­we­go po­stępo­wa­nia.

Aka­de­mia Wy­cho­wa­nia Fi­zycz­ne­go w Kra­ko­wie, a więc uczel­nia, któ­rą od wie­lu lat mam za­szczyt kie­ro­wać, od daw­na wspó­łpra­cu­je z Au­to­rem ni­niej­szej pu­bli­ka­cji, Va­ler­ja­nem Ro­ma­no­vskim – oso­bą w tym te­ma­cie naj­bar­dziej uty­tu­ło­wa­ną i roz­po­zna­wa­ną – któ­ry już wie­lo­krot­nie udo­wod­nił, że ludz­ki or­ga­nizm może się za­adap­to­wać do funk­cjo­no­wa­nia w eks­tre­mal­nie ni­skich tem­pe­ra­tu­rach oto­cze­nia. Na­sza wspó­łpra­ca obej­mo­wa­ła za­rów­no pro­wa­dze­nie teo­re­tycz­nych i prak­tycz­nych za­jęć z mor­so­wa­nia ze stu­den­ta­mi AWF, jak rów­nież udział we wspól­nych pro­jek­tach ba­daw­czych, ma­jących na celu rze­tel­ną oce­nę re­ak­cji or­ga­ni­zmu na prze­by­wa­nie i wy­ko­ny­wa­nie wy­si­łku fi­zycz­ne­go w skraj­nie ni­skich tem­pe­ra­tu­rach.

Wszyst­kich spek­ta­ku­lar­nych osi­ągni­ęć Va­ler­ja­na Ro­ma­no­vskie­go nie spo­sób wy­mie­nić. Jest m.in. wie­lo­krot­nym re­kor­dzi­stą Gu­in­nes­sa w 12- i 48-go­dzin­nej je­ździe na ro­we­rze. Wzi­ął udział w dwóch wy­pra­wach do Ja­ku­cji, gdzie w cza­sie jaz­dy na ro­we­rze przez 48 go­dzin non stop w jed­nym z naj­zim­niej­szych za­miesz­ka­nych miejsc na Zie­mi, prze­by­wał w wa­run­kach skraj­ne­go mro­zu, bez ko­rzy­sta­nia z ener­gii ciepl­nej. Wzi­ął też udział w pro­jek­cie na­uko­wo-ba­daw­czym „Oswa­ja­my mróz”, pod­czas któ­re­go pod­dał się ba­da­niom prze­pro­wa­dza­nym przez ze­spo­ły na­ukow­ców z Aka­de­mii Wy­cho­wa­nia Fi­zycz­ne­go w Kra­ko­wie i Po­li­tech­ni­ki Kra­kow­skiej. Po­nad­to był wspó­łor­ga­ni­za­to­rem I Mi­strzostw Pol­ski w Mor­so­wa­niu na PGE Na­ro­do­wym w War­sza­wie. Wy­mie­nio­ne osi­ągni­ęcia Au­to­ra ni­niej­szej ksi­ążki, jak i wie­le in­nych, dają gwa­ran­cję, że tre­ści w niej za­war­te mają cha­rak­ter nie tyl­ko czy­sto po­znaw­czy, ale rów­nież dużą war­to­ść apli­ka­cyj­ną, któ­ra jest naj­wa­żniej­szym atu­tem tej pu­bli­ka­cji.

In­for­ma­cje do­ty­czące me­cha­ni­zmów ad­ap­ta­cji ter­micz­nej do eks­tre­mal­nie ni­skich tem­pe­ra­tur oraz ich wpły­wu na fi­zjo­lo­gicz­ne re­ak­cje ustro­ju czło­wie­ka, wzbo­ga­co­ne o po­ra­dy Va­ler­ja­na Ro­ma­no­vskie­go, na pew­no wpły­ną na upo­wszech­nie­nie świa­do­me­go ob­co­wa­nia z zim­nem oraz wzbo­ga­cą wie­dzę czy­tel­ni­ków, a szcze­gól­nie osób, któ­re już roz­po­częły lub za­mie­rza­ją roz­po­cząć przy­go­dę z mor­so­wa­niem. Za­chęcam za­tem do za­po­zna­nia się z tre­ścią ni­niej­sze­go opra­co­wa­nia i po­trak­to­wa­nia go jako kom­pen­dium wie­dzy i prak­tycz­nych po­rad do­ty­czących wpły­wu kąpie­li w wo­dzie o skraj­nie ni­skiej tem­pe­ra­tu­rze na or­ga­nizm czło­wie­ka.

Prof. dr hab. An­drzej Kli­mek

Rek­tor Aka­de­mii Wy­cho­wa­nia Fi­zycz­ne­go w Kra­ko­wie, spe­cja­li­sta w za­kre­sie fi­zjo­lo­gii czło­wie­ka i fi­zjo­lo­gii spor­tu

Morsowanie według Valerjana Romanovskiego

Lu­dzie mnie py­ta­ją: jak często mor­so­wać? Czy mo­żna co­dzien­nie? Jak dłu­go po­zo­sta­wać w wo­dzie? Gdzie za­cząć mor­so­wać?

Jak często na­le­ży bie­gać, aby nie „ko­za­czyć”, a zy­skać efek­ty zdro­wot­ne?

Mam na ten te­mat wła­sną teo­rię. Dla mnie mor­so­wa­nie to taki sam wy­si­łek fi­zycz­ny dla or­ga­ni­zmu, jak w przy­pad­ku in­nych ak­tyw­no­ści fi­zycz­nych, np. bie­ga­nia, pły­wa­nia, jaz­dy na ro­we­rze lub si­łow­ni. Ta­kie po­de­jście do mor­so­wa­nia spra­wia, że od razu do­sta­je­my od­po­wie­dzi na te wszyst­kie py­ta­nia.

Jak zacząć morsować?

Nie­raz sły­szę, że mor­so­wa­nie to za­jęcie wy­czy­no­we, że nie ka­żde­go na to stać. Że we­jście do wody wy­ma­ga szcze­gó­ło­wych ba­dań me­dycz­nych i ko­ńskie­go zdro­wia. Czy na­praw­dę tak jest? Może po­dam przy­kład: po­cząt­ki mor­so­wa­nia pew­nej „ko­man­do­ski”.

Je­stem w Prze­sie­ce, przy wo­do­spa­dzie Pod­gór­nej. Jest zim­no, kil­ka stop­ni, a woda ma po­dob­ną tem­pe­ra­tu­rę. To mek­ka mor­sów, ka­żdy chce w tym miej­scu za­żyć lo­do­wa­tej kąpie­li. Dziś jest zna­czący dzień dla Hani. Stoi nad prze­pa­ścią nad wo­do­spa­dem, sama ma pod­jąć de­cy­zję o sko­ku. Do wody są 4 me­try; na dole rze­ka kłębi się, two­rząc niec­kę do sko­ku, na­stęp­nie po ka­mie­niach pły­nie le­ni­wie da­lej. Je­stem przy niej, roz­ma­wia­my. Ha­nia chce sko­czyć sama, lecz twier­dzi, że się boi. Bio­rę ją za rękę i mó­wię, że sko­czy­my ra­zem. Go­dzi się. Ma do mnie za­ufa­nie, ra­zem wcho­dzi­li­śmy do ba­lii z lo­do­wa­tą wodą, więc wie, że de­cy­zja będzie na­le­żeć do niej, że nie zro­bię nic wbrew jej woli. Za­czy­nam od­li­cza­nie: raz, dwa… Wy­co­fu­je się, mówi, że nie da rady. Nie po­dej­mie de­cy­zji o sko­ku. Pro­po­nu­ję, że we­zmę ją na ręce – go­dzi się. Mam od niej zgo­dę na skok. Sko­czy­my. Na dole stoi mama Hani, in­struk­tor­ka pły­wa­nia. Ma ją ase­ku­ro­wać w wo­dzie. Od­li­czam od nowa: raz, dwa, trzy. Już się od­bi­łem i le­ci­my w dół, wpa­da­my do lo­do­wa­tej wody. Wy­rzu­cam 10-let­nią dziew­czyn­kę nad wodę, jest za­chwy­co­na i dum­na z sie­bie. Mówi, że jesz­cze ra­zem sko­czy­my, bo to było pi­ęk­ne. Sko­czy­ła jesz­cze kil­ka razy.

Ten przy­kład po­ka­zu­je, jak bar­dzo wspó­łcze­sny czło­wiek jest ob­wa­ro­wa­ny lęka­mi. Prze­by­wa­nie w ci­ągłym kom­for­cie ciepl­nym roz­le­ni­wia nasz umy­sł, któ­ry się bro­ni przed samą my­ślą o we­jściu do lo­do­wa­tej wody.

Czy woda w prze­ręblu jest zim­na? A więc dla­cze­go, gdy wy­cho­dzi­my z lo­do­wa­tej wody, jest nam cie­pło? Są spo­so­by, dzi­ęki któ­rym, będąc w tem­pe­ra­tu­rze –20°C i wy­cho­dząc z wody, od­czu­wa­my pa­rze­nie skó­ry i od­czu­wa­my cie­pło.

Czy za­wsze na­le­ży roz­po­czy­nać mor­so­wa­nie od zim­nych prysz­ni­ców? Oso­bi­ście nie przy­pa­dam za tym, wolę od razu we­jść do prze­rębla, niż mar­z­nąć pod prysz­ni­cem. Uwa­żam, że war­to za­czy­nać przy­go­dę z mor­so­wa­niem, od razu wcho­dząc do wody, i to w ujem­nych tem­pe­ra­tu­rach po­wie­trza. Nie­raz wpro­wa­dza­łem oso­by, któ­re wcho­dzi­ły pierw­szy raz do lo­do­wa­tej wody od razu w tem­pe­ra­tu­rze po­wie­trza –50°C (od­czu­wal­nej –60°C). Jed­na z nich, mor­su­jąc pierw­szy raz w ży­ciu, we­szła od razu przy tem­pe­ra­tu­rze po­wie­trza –100°C.

Jak naj­le­piej za­cząć? Nie zwle­kać (bo zwle­ka­nie to efekt dzia­ła­nia na­sze­go umy­słu, któ­ry dąży do tego, aby nas znie­chęcić), przy­jść do wy­bra­ne­go klu­bu mor­sa i we­jść do wy­zna­czo­ne­go wcze­śniej po­zio­mu. Tyl­ko na­le­ży mieć na uwa­dze, że to uza­le­żnia i wy­wo­łu­je nie­kon­tro­lo­wa­ne ata­ki śmie­chu.

Pierwsze wejście

Wszyst­ko za­le­ży od tego, z ja­kim ma­te­ria­łem pra­cu­je­my: w ja­kim dana oso­ba jest wie­ku, czy re­gu­lar­nie tre­nu­je, jaką ma masę cia­ła, czy zo­sta­ła wy­jęta z „ochron­nej ko­pu­ły cy­wi­li­za­cyj­nej”, czy może jest za­har­to­wa­na ży­ciem i zmien­ny­mi wa­run­ka­mi po­go­do­wy­mi. Oso­bę, któ­ra przez cały rok upra­wia ró­żne dys­cy­pli­ny spor­to­we na ze­wnątrz, trak­tu­ję jak „pó­łmor­sa”. Dla mnie jest już mor­sem, tyl­ko o tym nie wie.

Oso­bę, któ­ra przez cały rok upra­wia ró­żne dys­cy­pli­ny spor­to­we na ze­wnątrz, trak­tu­ję jak „pó­łmor­sa”. Dla mnie jest już mor­sem, tyl­ko o tym nie wie

Przy­szłych mor­sów, któ­rzy na co dzień prze­by­wa­ją w ci­ągłym kom­for­cie, uni­ka­jąc dys­kom­for­tu fi­zycz­ne­go i psy­chicz­ne­go, wpro­wa­dza­my stop­nio­wo. Nie­raz już za­nu­rze­nie sa­mych stóp w lo­do­wa­tej wo­dzie wy­zwa­la u nich krzyk z bólu. Pierw­sze we­jście ta­kiej oso­by prze­wa­żnie ko­ńczy się po kil­ku mi­nu­tach, bez do­dat­ko­wych atrak­cji (za­nu­rza­nia rąk czy gło­wy). Je­śli mam do czy­nie­nia z oso­bą wstęp­nie za­har­to­wa­ną, bie­ga­jącą zimą, sto­su­jącą sau­nę na­prze­mien­nie z lo­do­wa­tą wodą, mo­że­my po­zwo­lić so­bie na dużo wi­ęcej. Istot­ne, aby nadąża­ła za re­ak­cją umy­słu, któ­ry na po­cząt­ku jest lek­ko „zdzi­wio­ny” i w sy­tu­acjach, gdy nie ro­zu­mie pro­ce­sów za­cho­dzących w or­ga­ni­zmie, za­czy­na „pa­ni­ko­wać” i grzecz­nie lub mniej grzecz­nie wy­pra­sza de­li­kwen­ta z wody. Dla­te­go tak istot­ne jest przy­go­to­wa­nie pod względem psy­chicz­nym. Przy pierw­szym we­jściu do wody o tem­pe­ra­tu­rze ok. 5°C, stru­my­ku w gó­rach, naj­dłu­żej wy­trzy­mał Arek Ko­gut – mój tre­ner z przy­go­to­wań do wszel­kich re­kor­dów z dzie­dzi­ny ko­lar­stwa, w tym uzna­nych re­kor­dów Gu­in­nes­sa z Way­2Champ En­du­ran­ce Co­aching. Przy­trzy­ma­łem go 40 mi­nut, włącz­nie z kil­ko­ma re­se­ta­mi. Mia­łem oka­zję do­ko­nać ze­msty za męczące tre­nin­gi, któ­re mi roz­pi­sy­wał. Po mor­so­wa­niu Arek przez ty­dzień cho­dził uśmiech­ni­ęty. Do dziś mor­su­je i wpro­wa­dza nowe oso­by – o dzi­wo, nie zra­ził się po tak dra­stycz­nym pierw­szym we­jściu.

Jak często morsować?

To za­le­ży. Ustal­my de­fi­ni­cję mor­so­wa­nia i prze­ana­li­zuj­my kil­ka skła­do­wych, któ­re po­zwo­lą od­po­wie­dzieć na to py­ta­nie.

Na często­tli­wo­ść mor­so­wań wpły­wa­ją na­stępu­jące czyn­ni­ki: tem­pe­ra­tu­ra wody, czas prze­by­wa­nia w niej, sto­pień za­nu­rze­nia, ak­tyw­no­ść (sta­nie, po­ru­sza­nie się, za­nu­rza­nie gło­wy), czy za­kła­da­my neo­pre­ny, w ja­kim śro­do­wi­sku mor­su­je­my (tem­pe­ra­tu­ra oto­cze­nia, wiatr, co ro­bi­my po mor­so­wa­niu – czy zo­sta­je­my w tym oto­cze­niu, czy od razu, bez ubie­ra­nia się, idzie­my się ogrzać), jak wy­gląda nasz cały dzień pod względem strat i wy­twa­rza­nia cie­pła (czy prze­by­wa­my w cie­ple i tyl­ko na chwil­kę wy­cho­dzi­my na ze­wnątrz, by mor­so­wać, czy wi­ęk­szo­ść cza­su prze­by­wa­my w śro­do­wi­sku, w któ­rym or­ga­nizm jest zmu­szo­ny uzu­pe­łniać stra­ty cie­pła), ja­kie mamy do­świad­cze­nie, gdyż to ono w wi­ęk­szym stop­niu po­zwa­la zro­zu­mieć pro­ce­sy za­cho­dzące w or­ga­ni­zmie na sku­tek ob­co­wa­nia z zim­nem, co po­zwa­la bar­dziej obiek­tyw­nie okre­ślić mo­żli­wo­ści na­sze­go or­ga­ni­zmu; wa­żne są rów­nież: bu­do­wa na­sze­go cia­ła pod względem za­war­to­ści tkan­ki mi­ęśnio­wej oraz tłusz­czo­wej, wy­tre­no­wa­nie fi­zycz­ne i men­tal­ne przy­go­to­wa­nie, ro­dzaj i ilo­ść spo­ży­te­go po­ży­wie­nia, stan wy­po­częcia, za­ży­wa­ne leki itd.

Or­ga­nizm mo­żna wy­chła­dzać w ta­kim stop­niu, w ja­kim pro­ce­sy re­ge­ne­ra­cyj­ne będą w sta­nie zre­kom­pen­so­wać ob­ci­ąże­nie na­sze­go or­ga­ni­zmu. Mo­że­my to po­rów­nać do tre­nin­gu fi­zycz­ne­go za­wod­ni­ka. Nie­umie­jęt­ne ob­co­wa­nie z zim­nem pro­wa­dzi do „prze­tre­no­wa­nia”, a taki stan po­wo­du­je zmniej­sze­nie to­le­ran­cji or­ga­ni­zmu na dzia­ła­nie zim­na oraz ob­ni­ża na­szą od­por­no­ść.

Po­cząt­ku­jący po­win­ni na­uczyć się od­mien­nych za­cho­wań swo­je­go or­ga­ni­zmu w no­wym śro­do­wi­sku: od­czy­ty­wa­nia sy­gna­łów i wła­ści­wych re­ak­cji na nie

Po­cząt­ku­jący po­win­ni na­uczyć się od­mien­nych za­cho­wań swo­je­go or­ga­ni­zmu w no­wym śro­do­wi­sku: od­czy­ty­wa­nia sy­gna­łów i wła­ści­wych re­ak­cji na nie. Pod­czas tre­nin­gów jest jed­na za­sa­da: za­wsze mo­że­my do­ło­żyć jed­nost­kę tre­nin­go­wą, go­rzej jak się prze­tre­nu­je­my. Tak samo jest z mor­so­wa­niem: na­uka po­win­na być roz­ło­żo­na w cza­sie.

Oso­by po­cząt­ku­jące mor­su­ją raz w ty­go­dniu, z cza­sem zwi­ęk­sza­jąc często­tli­wo­ść. Naj­częściej w ci­ągu jed­nej doby wcho­dził do wody mój ze­spół Oswa­ja­my Ży­wio­ły pod­czas mor­so­wa­nia spor­to­we­go oraz usta­na­wia­nia re­kor­du Gu­in­nes­sa (13 we­jść po 12 mi­nut w ci­ągu 13 go­dzin) na PGE Na­ro­do­wym, pod­czas wy­da­rze­nia SNOW EXPO. Jest pew­na za­le­żno­ść, któ­rej prze­strze­ga­my: czym dłu­żej prze­by­wa­my w wo­dzie, tym rza­dziej mor­su­je­my w ci­ągu ty­go­dnia.

Jak długo przebywać w wodzie?

To tak jak z bie­ga­niem – sprint, ma­ra­ton, a może ul­tra?

Na po­cząt­ku dro­gi sku­pia­my się bar­dziej na na­uce mor­so­wa­nia i zro­zu­mie­niu pro­ce­sów za­cho­dzących w or­ga­ni­zmie niż na wy­dłu­ża­niu cza­su prze­by­wa­nia w wo­dzie. Kil­ka, nie­raz kil­ka­na­ście mi­nut na po­czątek po­win­no wy­star­czyć, acz­kol­wiek są wy­jąt­ki, np. Nor­bert Rejf z mo­je­go ze­spo­łu. Po 2 mie­si­ącach od pierw­sze­go mor­so­wa­nia w Ba­łty­ku (w kwiet­niu) wsze­dł na go­dzin­ne mor­so­wa­nie w tem­pe­ra­tu­rze wody w gra­ni­cach 0°C, utrzy­mu­jąc tem­pe­ra­tu­rę cen­tral­ną po wy­jściu na po­zio­mie 36°C (czas uzy­ska­nia tem­pe­ra­tu­ry po­cząt­ko­wej: ok. 20 mi­nut). Tem­pe­ra­tu­ra cen­tral­na or­ga­ni­zmu wska­zu­je na po­ziom wy­tre­no­wa­nia i pre­dys­po­zy­cje da­nej oso­by, po­dob­nie szyb­ko­ść przy­wró­ce­nia tem­pe­ra­tu­ry przez or­ga­nizm.

Re­kord Pol­ski w mor­so­wa­niu – 3 go­dzi­ny, 3 mi­nu­ty – na­le­ży do Jar­ka Ko­mo­row­skie­go z War­szaw­skie­go Klu­bu Ro­ga­te­go Mor­sa. Osi­ągnął ten czas na Mi­strzo­stwach Pol­ski w Mor­so­wa­niu, w tem­pe­ra­tu­rze wody 2°C, z ręko­ma na ze­wnątrz, sie­dząc w drew­nia­nej ba­lii. W kla­sy­fi­ka­cji ze­spo­ło­wej jego klub rów­nież za­jął pierw­sze miej­sce (suma cza­sów trzech za­wod­ni­ków wy­nio­sła 6 go­dzin 8 mi­nut).

Czy­sta ra­do­ść

To do­świad­cze­nie, wie­dza oraz pre­dys­po­zy­cje we­ry­fi­ku­ją, jak dłu­go mo­że­my przy­by­wać w wo­dzie. Dłu­gie mor­so­wa­nie jest jak dłu­gi tre­ning bie­go­wy – wy­ma­ga dłu­ższej re­ge­ne­ra­cji. Z re­gu­ły, im wi­ęcej cza­su sie­dzi­my w wo­dzie, tym rza­dziej mor­su­je­my w ty­go­dniu. Często jest tak, że po dłu­gim mor­so­wa­niu przez kil­ka dni cho­dzi­my w czap­kach i cie­plej­szym ubra­niu w celu przy­wró­ce­nia oraz na­gro­ma­dze­nia cie­pła przed ko­lej­nym tre­nin­giem. Oso­by bez do­świad­cze­nia i wła­ści­we­go przy­go­to­wa­nia, ro­bi­ące „dłu­gie cza­sy’’, mu­szą się li­czyć z kon­tu­zja­mi i prze­tre­no­wa­niem.

Równowaga między ciałem a umysłem

Pod­czas szko­le­nia ze świa­do­me­go ob­co­wa­nia z zim­nem oce­nia­my stan oso­by wcho­dzącej do lo­do­wa­tej wody pod względem fi­zycz­nym oraz psy­chicz­nym i dąży­my do tego, aby rów­no­wa­ga po­mi­ędzy mo­żli­wo­ścia­mi fi­zycz­ny­mi i psy­chicz­ny­mi zo­sta­ła za­cho­wa­na. Oso­ba, któ­ra nie wal­czy sama ze sobą w nie­ko­rzyst­nym śro­do­wi­sku (czy­li w zim­nie), jest w sta­nie osi­ągnąć lep­szy re­zul­tat. Wal­ka z sa­mym sobą zu­ży­wa dużo ener­gii, któ­ra mo­gła­by zo­stać spo­żyt­ko­wa­na w ko­rzyst­niej­szy spo­sób.

Naj­częściej spo­ty­ka­my oso­by, u któ­rych po­ten­cjał fi­zycz­ny jest sil­niej­szy niż mo­żli­wo­ści umy­słu. Taki stan jest na­tu­ral­ny, po­nie­waż to on od­po­wia­da za na­sze bez­pie­cze­ństwo. Nie­któ­rzy boją się na­wet my­śli o we­jściu do zim­nej wody – twier­dzą, że to nie dla nich, że wolą pa­trzeć z brze­gu. Re­ak­cja – sy­gnał do uciecz­ki – wy­stępu­je na sku­tek nie­pew­no­ści umy­słu: boi się i dla­te­go wy­mu­sza na nas od­po­wied­nią re­ak­cję cia­ła. U ta­kich osób oba­wa przed zim­nem jest prze­sad­na, na wy­rost. Wy­cho­dzą zbyt szyb­ko z wody, bo uwa­ża­ją, że coś im się sta­nie: za­cho­ru­ją, wpad­ną w hi­po­ter­mię, do­sta­ną za­pa­le­nia płuc itd. To cha­rak­te­ry­stycz­ne dla mor­sów bez do­świad­cze­nia, kar­mi­ących swój umy­sł ró­żny­mi mi­ta­mi (nie wkła­da­my rąk do wody, za­wsze trze­ba za­kła­dać neo­pre­ny, nie za­nu­rza­my gło­wy, wcho­dzi­my do po­zio­mu ser­ca, je­ste­śmy w wo­dzie tyle mi­nut, ile ma jej tem­pe­ra­tu­ra itd.). Pra­cu­jąc z po­cząt­ku­jący­mi, po­ka­zu­je­my im, gdzie są fi­zycz­ne gra­ni­ce ludz­kie­go cia­ła. Uczą się od­czy­ty­wać i ro­zu­mieć sy­gna­ły, któ­re wy­sy­ła or­ga­nizm.

W nie­któ­rych sy­tu­acjach przej­mu­je­my kwe­stię de­cy­zyj­no­ści: to my de­cy­du­je­my, co ro­bią w lo­do­wa­tej wo­dzie, jak dłu­go w niej są, jak przy­wra­ca­ją tem­pe­ra­tu­rę cia­ła itd. Wie­le osób od­kry­wa, gdzie tkwi ich sła­bo­ść i nad czym na­le­ży pra­co­wać. Zy­sku­ją na szko­le­niach spo­kój umy­słu – po­nie­waż są bo­gat­si o wie­dzę i do­świad­cze­nie, za­czy­na­ją mor­so­wać świa­do­mie, bez lęku.

A oto świa­dec­two oso­by, któ­ra sądzi­ła, że nie jest w sta­nie wy­trzy­mać wi­ęcej niż 10 mi­nut w lo­do­wa­tej wo­dzie, bo jej umy­sł krzy­czał: „Ucie­kaj!”.

 

Mo­ni­ka R.

Ni­g­dy nie lu­bi­łam zim­na. My­ślę, że to była trau­ma z dzie­ci­ństwa – prze­mar­z­ni­ęte sto­py i dło­nie, no i ten okrop­ny ból przy po­wro­cie cie­pła do ko­ńczyn. Jako mat­ka uni­ka­łam le­pie­nia z dzie­ćmi ba­łwa­na, bo po­wra­cał ból zmro­żo­nych dło­ni. Prze­łom na­stąpił w li­sto­pa­dzie, po mo­ich uro­dzi­nach, gdy po­sta­no­wi­łam sta­wić czo­ła lękom i ra­zem z Mo­rzem Anio­łów we­szłam do zim­ne­go mo­rza. Od tego mo­men­tu wcho­dzi­łam do wody co­dzien­nie i ob­ser­wo­wa­łam swo­je my­śli, za­cho­wa­nia i re­ak­cje na zim­no. Mor­so­wa­nie sta­ło się dla mnie le­kar­stwem na „doła”, na wy­jście z tok­sycz­nej re­la­cji, sta­wia­ło mnie Tu i Te­raz, po­ma­ga­ło za­po­mnieć o pro­ble­mach i spoj­rzeć na sie­bie z in­nej per­spek­ty­wy. Szu­ka­łam ko­lej­nych wra­żeń i wte­dy tra­fi­łam na warsz­ta­ty do Va­ler­ja­na. 30 mi­nut w ba­lii uświa­do­mi­ło mi, że ktoś we mnie wie­rzy bar­dziej niż ja sama. Usły­sza­łam też, że moje cia­ło może wi­ęcej, niż mi się wy­da­je. Do­sta­łam wte­dy wie­le opie­ki i po­czu­cia bez­pie­cze­ństwa, któ­re­go po­trze­bo­wa­łam, a jed­no­cze­śnie do­ko­nał się prze­łom w mo­jej psy­chi­ce. Ko­lej­ne spo­tka­nie z Va­ler­ja­nem to prze­su­wa­nie gra­ni­cy zim­na – go­dzin­ne mor­so­wa­nie w lo­dzie. Było to nie­zwy­kłe do­świad­cze­nie dla cia­ła, bo na­uczy­ło mnie za­ufa­nia do nie­zna­ne­go, pod­da­nia się i pusz­cze­nia kon­tro­li. Po­przez te do­świad­cze­nia od­kry­łam sie­bie na nowo, prze­kro­czy­łam swo­je gra­ni­ce, a przede wszyst­kim sta­wi­łam czo­ła lękom z dzie­ci­ństwa.

U nie­któ­rych ist­nie­je rów­no­wa­ga w cie­le i umy­śle, a wspó­łpra­ca za­cho­dzi na jed­na­ko­wym po­zio­mie. Taki stan jest naj­bar­dziej ko­rzyst­ny. Oso­ba będąca w trud­nej sy­tu­acji de­cy­du­je o za­ko­ńcze­niu wy­zwa­nia wte­dy, kie­dy ko­ńczą się mo­żli­wo­ści fi­zycz­ne ludz­kie­go cia­ła, nie ro­bi­ąc so­bie przy tym krzyw­dy. W ze­spo­le za­wsze po­wta­rza­my: na pierw­szym miej­scu ca­łko­wi­ta kon­tro­la nad tym, co ro­bi­my. Utra­ta kon­tro­li ozna­cza po­ra­żkę. Nie jest sztu­ką we­jść do ko­mo­ry, do tem­pe­ra­tu­ry –170°C, i spędzić tam kil­ka go­dzin. Trud­niej wy­jść stam­tąd bez szwan­ku, i to jest sztu­ka, któ­rą upra­wia­my. Taki stan jest zwy­kle cha­rak­te­ry­stycz­ny dla osób do­świad­czo­nych, „my­ślących”. Wie­dzą, kie­dy mają się wy­co­fać, np. pod­czas wspi­nacz­ki, bo pa­mi­ęta­ją, że mu­szą jesz­cze ze­jść. Szko­ląc oso­by o ta­kich ce­chach, pra­cu­je­my na jed­nym po­zio­mie z umy­słem i mo­żli­wo­ścia­mi cia­ła pod względem fi­zycz­nym.

Jest nie­du­ży uła­mek osób, u któ­rych psy­chi­ka jest moc­niej­sza od po­ten­cja­łu fi­zycz­ne­go: mogą spędzić dłu­gi czas w lo­do­wa­tej wo­dzie i tym sa­mym wy­rządzić so­bie krzyw­dę, do­znać od­mro­żeń, hi­po­ter­mii i in­nych sta­nów, któ­re po­zo­sta­wia­ją trwa­ły ślad w or­ga­ni­zmie. Pra­cu­jąc z ta­ki­mi oso­ba­mi, uczy­my je zdol­no­ści oce­ny sy­tu­acji pod względem za­gro­że­nia. Po­win­ny umieć roz­po­znać mo­ment wy­chło­dze­nia prze­cho­dzące­go w stan hi­po­ter­mii: gdy na sku­tek wy­chło­dze­nia i od­pro­wa­dze­nia krąże­nia z ko­ńczyn po­wsta­ją od­mro­że­nia. Sztu­ką jest być za­wsze o krok przed pro­ble­mem i umieć mu prze­ciw­dzia­łać. Będąc w La­po­nii, przez 50 dni ani razu nie mia­łem drżeń mi­ęśnio­wych, a mój or­ga­nizm przez cały czas był w kom­for­cie ter­micz­nym. Dla­cze­go? Bo wy­prze­dza­łem o krok nad­cho­dzący pro­blem.

Stopień zanurzenia w wodzie

Sto­pień za­nu­rze­nia w du­żej mie­rze we­ry­fi­ku­je wiel­ko­ść bo­dźca, któ­ry od­dzia­łu­je na nasz or­ga­nizm pod­czas prze­by­wa­nia w wo­dzie, a co za tym idzie, sto­pień wy­ko­rzy­sta­nia na­sze­go po­ten­cja­łu na uru­cho­mie­nie pro­ce­sów re­kom­pen­sa­ty strat cie­pła. Do­pie­ro ca­łko­wi­te za­nu­rze­nie z gło­wą uru­cha­mia pe­łną mo­bi­li­za­cję or­ga­ni­zmu do prze­ciw­dzia­ła­nia wy­chła­dza­niu or­ga­ni­zmu. Częścio­we za­nu­rze­nie (po pas, bez gło­wy), po­wta­rza­ne cy­klicz­ne przez dłu­ższy czas, po­wo­du­je przy­zwy­cza­je­nie or­ga­ni­zmu do wiel­ko­ści bo­dźca. Dany stan prze­kła­da się rów­nież na bunt na­sze­go umy­słu co do chęci po­ko­ny­wa­nia ko­lej­nych ba­rier i wy­zwań. W ko­lej­nym eta­pie za­cho­dzi trwa­ła blo­ka­da, unie­mo­żli­wia­jąca nowe, głęb­sze do­zna­nia wy­ni­ka­jące z ob­co­wa­nia z lo­do­wa­tą wodą. Do­pie­ro moc­ny, in­ten­syw­ny bo­dziec oraz pra­ca nad wła­snym umy­słem po­zwo­lą prze­kro­czyć ba­rie­rę, któ­rą sami stwo­rzy­li­śmy. Wpro­wa­dza­jąc nowe oso­by, za­chęcam do ci­ągłej na­uki i pod­no­sze­nia stop­nia trud­no­ści w ob­co­wa­niu z zim­nem. Po­ka­zu­ję, że war­to pro­ces po­zna­wa­nia jego od­dzia­ły­wa­nia na or­ga­nizm pro­wa­dzić w spo­sób ci­ągły, z szyb­ko­ścią do­sto­so­wa­ną do na­szych mo­żli­wo­ści fi­zycz­nych i psy­chicz­nych. Taki spo­sób mo­żna uznać za naj­bar­dziej sku­tecz­ny. Na­sze cia­ło i umy­sł są w pro­ce­sie, któ­ry ła­twiej kon­ty­nu­ować, niż uru­cha­miać od nowa i nada­wać mu pęd. Ci­ągłe za­ska­ki­wa­nie or­ga­ni­zmu po­przez wpro­wa­dza­nie no­wo­ści pod­czas mor­so­wa­nia wy­mu­sza na na­szym umy­śle i cie­le mo­bi­li­za­cję. War­to pod­czas po­zna­wa­nia wpły­wu zim­na na nasz or­ga­nizm prze­ana­li­zo­wać wszel­kie tech­ni­ki mor­so­wa­nia, aby pó­źniej świa­do­mie i bez lęku wy­brać swój spo­sób ob­co­wa­nia z zim­nem. Ta­kie po­de­jście spra­wia, że je­ste­śmy wol­ni i ro­bi­my to, co chce­my, a nie to, co ro­bią inni.

Zim­nem war­to się ba­wić

ROZGRZEWKA — TAK CZY NIE?

Często mnie py­ta­ją, czy przed mor­so­wa­niem roz­grze­wa­my or­ga­nizm. W wi­ęk­szo­ści po­rad­ni­ków pi­szą, że roz­grzew­ka to czyn­no­ść ko­niecz­na, jed­nak ja mam nie­co od­mien­ne zda­nie.

We­dług mnie nie jest to wa­ru­nek ko­niecz­ny – są inne me­to­dy, któ­re po­zwa­la­ją we­jść do wody bez roz­grzew­ki. Re­ali­zu­jąc ró­żne pro­jek­ty zwi­ąza­ne z mor­so­wa­niem i pod­czas mor­so­wa­nia „wy­czy­no­we­go” (kie­dy prze­by­wa­my w wo­dzie po­wy­żej go­dzi­ny), przed we­jściem do wody schła­dza­my or­ga­nizm do sta­nu drżeń mi­ęśnio­wych. Szko­ląc oso­by nowe oraz już mor­su­jące, wpro­wa­dza­my je do wody bez do­dat­ko­wej roz­grzew­ki, w sta­nie kom­for­tu ter­micz­ne­go. Mor­su­jąc w tem­pe­ra­tu­rach –50°C w Ja­ku­cji i w ko­mo­rach ter­mo­kli­ma­tycz­nych, rów­nież nie sto­su­je­my roz­grzew­ki. W Fin­lan­dii star­sze oso­by przy­cho­dzi­ły, roz­bie­ra­ły się i od razu wcho­dzi­ły do wody. Będąc w Ja­ku­cji i mor­su­jąc z miej­sco­wy­mi mor­sa­mi, rów­nież nie za­uwa­ży­łem, aby któ­ryś z nich przed we­jściem się roz­grze­wał. To nie ozna­cza, że nie wcho­dzę do wody po wy­si­łku fi­zycz­nym. Nie­raz sto­su­ję po­łącze­nie tre­nin­gu ro­we­ro­we­go czy bie­go­we­go z mor­so­wa­niem. Za­ob­ser­wo­wa­łem pew­ną za­le­żno­ść: czym moc­niej je­stem roz­grza­ny, tym trud­niej mi we­jść do lo­do­wa­tej wody, a tym bar­dziej za­nu­rzyć gło­wę.

Obec­nie, wcho­dząc do lo­do­wa­tej wody, wy­le­wam wia­dro wody na gło­wę, co po­zwa­la w krót­kim cza­sie pod­nie­ść tem­pe­ra­tu­rę cia­ła oraz ci­śnie­nie krwi. Po ta­kiej „roz­grzew­ce” wcho­dzę do prze­rębla i od razu za­nu­rzam po­wtór­nie gło­wę. Tego typu za­bie­gi po­tęgu­ją wra­że­nie cie­pła – dzi­ęki nim mogę dłu­ższy czas spędzić w wo­dzie. Naj­lep­szy efekt w te­ma­cie wy­grza­nia i pod­nie­sie­nia tem­pe­ra­tu­ry or­ga­ni­zmu mo­że­my osi­ągnąć, wy­ko­nu­jąc kil­ka­na­ście za­nu­rzeń gło­wy w lo­do­wa­tej w wo­dzie, z często­tli­wo­ścią 1–2 se­kun­dy na 1 za­nu­rze­nie.

W La­po­nii sto­so­wa­łem mor­so­wa­nie dy­na­micz­ne: we­jście na 3–4 mi­nu­ty. Eg­zy­stu­jąc w tych wa­run­kach, by­łem ci­ągle w ru­chu, aby za­cho­wać rów­no­wa­gę ciepl­ną po­mi­ędzy pro­duk­cją i stra­ta­mi cie­pła. Przed we­jściem roz­bie­ra­łem się, za­czy­na­jąc od bu­tów i sta­jąc gołą sto­pą na śnie­gu lub lo­dzie. Po­przez wy­chła­dza­nie stóp or­ga­nizm przy­go­to­wy­wał się do sta­nu, w któ­rym za chwi­lę się znaj­dzie. Kie­dy czu­łem, że je­stem za bar­dzo wy­grza­ny, mam cie­płą skó­rę, to przez chwi­lę sta­łem na mro­zie i wie­trze w celu schło­dze­nia. Na­stęp­nie roz­grzew­ka, czy­li wia­der­ko wody na gło­wę, we­jście do wody, re­set, 2–3 mi­nu­ty w wo­dzie, wy­jście i ubra­nie się. Po ta­kim mor­so­wa­niu czu­łem cie­pło na skó­rze i we­wnątrz cia­ła. Mor­so­wa­nie mia­ło po­zwo­lić wy­grzać cia­ło oraz uspraw­niać ter­mo­re­gu­la­cję, a nie wy­chło­dzić.

Kie­dy na szko­le­niach wpro­wa­dza­my nowe oso­by, przed we­jściem do wody spraw­dzam, czy ktoś nie jest nad­mier­nie roz­grza­ny, do­ty­ka­jąc go na wy­so­ko­ści ra­mie­nia. Je­śli tak, to przez chwi­lę prze­by­wa na mro­zie w ko­mo­rze, by się schło­dzić (szcze­gól­nie gdy mor­su­je­my la­tem). Wło­że­nie rąk do lo­do­wa­tej wody przy­spie­sza wy­chło­dze­nie or­ga­ni­zmu. Ina­czej jest z roz­grzew­ką po mor­so­wa­niu. Jak ma­wia­ją Ja­ku­ci: po mor­so­wa­niu na­le­ży wy­go­nić zim­no z cia­ła i sta­wów po­przez wy­ko­ny­wa­nie ćwi­czeń fi­zycz­nych. Więc na­sze po­de­jście jest spój­ne z lu­da­mi, któ­re za­miesz­ku­ją mro­źne za­kąt­ki świa­ta i są z mro­zem za pan brat.

Sto­so­wa­na po­przez klu­by mor­sów roz­grzew­ka ma cha­rak­ter bar­dziej in­te­gra­cyj­ny. Roz­grze­wa­nie w gru­pie po­zwa­la od­po­wied­nio się na­sta­wić psy­chicz­nie do we­jścia do lo­do­wa­tej wody, więc to w pew­nym sen­sie ry­tu­ał. Do­pusz­czam mor­so­wa­nie po za­sto­so­wa­niu roz­grzew­ki, szcze­gól­nie kie­dy mamy do czy­nie­nia z mor­so­wa­niem krót­kim, 1–5 mi­nut, i stan­dar­do­wym, 5–10 mi­nut. Roz­grza­ne cia­ło po we­jściu do lo­do­wa­tej wody będzie po­trze­bo­wa­ło kil­ku mi­nut, by się prze­sta­wić z od­mien­ne­go sta­nu, któ­ry wy­stępu­je pod­czas roz­grzew­ki oraz w zim­nej wo­dzie. Zmia­na spo­wo­du­je wi­ęk­sze stra­ty cie­pła, chy­ba że mamy ta­kie za­ło­że­nie. Je­że­li są oso­by, któ­re chcą po­bu­dzić krąże­nie przed we­jściem do wody, za­chęcam do ak­tyw­no­ści fi­zycz­nej po­przez do­tar­cie na mor­so­wa­nie szyb­kim mar­szem lub ro­we­rem. Po przy­by­ciu nad wodę na­le­ży po­zwo­lić or­ga­ni­zmo­wi schło­dzić się i do­pie­ro po pierw­szych ob­ja­wach dys­kom­for­tu ciepl­ne­go we­jść do wody.

W neoprenach czy bez?

Ni­g­dy nie mia­łem po­trze­by, aby so­bie od­po­wia­dać na to py­ta­nie, po­nie­waż ni­g­dy nie wcho­dzi­łem w neo­pre­nach, na­wet za pierw­szym ra­zem, i nie wiem, ja­kie to uczu­cie. Mor­su­je­my w celu czer­pa­nia ko­rzy­ści zdro­wot­nych, czy to fi­zycz­nych, czy psy­chicz­nych, czy­li po­przez wy­chła­dza­nie wy­mu­sza­my na or­ga­ni­zmie re­ak­cję zwrot­ną. Jej wiel­ko­ść jest uza­le­żnio­na od wiel­ko­ści bo­dźca, któ­ry otrzy­mu­je­my, a na to wpły­wa sto­pień za­nu­rze­nia oraz wy­chło­dze­nia. Często jest tak, że oso­by w neo­pre­nach nie za­nu­rza­ją gło­wy i nie pły­wa­ją w lo­do­wa­tej wo­dzie. Dla mnie za­wsze sto­pień wy­chło­dze­nia ko­ńczyn stóp oraz dło­ni był wska­za­niem, kie­dy mam wy­cho­dzić oraz jak bar­dzo je­stem wy­chło­dzo­ny. Zdej­mu­jąc buty i skar­pe­ty i sta­jąc gołą sto­pą na śnie­gu czy lo­dzie, mo­żna po­czuć coś wy­jąt­ko­we­go. Sto­pa bo­ga­ta w sze­reg re­cep­to­rów, uwi­ęzio­na w bu­cie neo­pre­no­wym, jest „mar­twa”, bo nie ma mo­żli­wo­ści kon­tak­to­wa­nia się z or­ga­ni­zmem. Często sły­szę, że neo­pre­ny słu­żą do ochro­ny przed uszko­dze­nia­mi. Uwa­żam, że to teo­ria lek­ko na­ci­ąga­na: ja­koś la­tem lu­dzie nie wcho­dzą do tej sa­mej wody w neo­pre­nach. Mamy sze­reg in­nych mo­żli­wo­ści, by ochro­nić sto­py przed zra­nie­niem lub ska­le­cze­niem.

Oso­ba mor­su­jąca w neo­pre­nach, chcąc z nich zre­zy­gno­wać, będzie mia­ła trud­no­ści w ad­ap­ta­cji stóp do zim­na, po­nie­waż były przez cały czas wy­ręcza­ne przez do­dat­ko­we ocie­ple­nie. Dla­te­go war­to roz­po­czy­nać przy­go­dę z mor­so­wa­niem bez neo­pre­nów, co po­zwo­li stop­nio­wo za­adap­to­wać ko­ńczy­ny do zim­na. Je­że­li od­czu­wa­my ból trud­ny do znie­sie­nia, to po pro­stu skra­ca­my czas prze­by­wa­nia w wo­dzie. W sy­tu­acjach wy­jąt­ko­wych, jak w przy­pad­ku osób z nad­wra­żli­wo­ścią na dzia­ła­nie zim­na (3–5% po­pu­la­cji mor­sów), mo­żna oczy­wi­ście neo­pre­ny za­ło­żyć.

Morsowanie „na jeńca”

Ogląda­jąc zdjęcia z mor­so­wań, często wi­dzę oso­by sto­jące w wo­dzie z ręka­mi w gó­rze. Gdy py­tam dla­cze­go, od­po­wia­da­ją, że rąk się nie mo­czy, po­nie­waż szyb­ko się wy­chła­dza­ją. Mor­so­wa­nie „na je­ńca”, czy jest uza­sad­nio­ne?

Kie­dy do klu­bu mor­sa przy­cho­dzi nowa oso­ba, do­sta­je in­for­ma­cję, że gdy będzie wcho­dzić do wody, ma nie za­ma­czać rąk, na któ­rych często są ręka­wi­ce. Nie pyta, dla­cze­go ma stać w tak nie­wy­god­nej po­zy­cji, po­nie­waż prak­tycz­nie wszy­scy tak sto­ją, nie­za­le­żnie jak dłu­go mor­su­ją. Czas mija, no­wi­cjusz zy­sku­je do­świad­cze­nie i w ten sam spo­sób wpro­wa­dza ko­lej­ne oso­by. I tak mamy wśród mor­su­jących w klu­bach 80, na­wet 100% osób sto­jących w wo­dzie z ręko­ma w gó­rze.

Kie­dy wpro­wa­dzam nowe oso­by, przy pierw­szym we­jściu za­nu­rza­ją ręce w wo­dzie. Nikt tego nie ne­gu­je. Je­że­li ktoś mówi, że bolą go ręce (cho­ciaż na po­cząt­ku mor­su­je się 1–5 mi­nut), to mó­wię, że wy­cho­dzi­my z wody lub że może wy­jąć ręce, je­że­li jesz­cze nie chce wy­cho­dzić. Ta­kie po­de­jście spra­wia, że 90% osób szko­lo­nych przez nas za­nu­rza ręce. Je­że­li zda­rza­ją się oso­by, któ­re nie są w sta­nie wy­trzy­mać, to są w wo­dzie kró­cej lub trzy­ma­ją nad wodą ręce w ręka­wicz­kach, a je­śli czu­ją po­trze­bę, to za­kła­da­ją neo­pre­ny. Prak­tycz­nie 90%, osób któ­re wpro­wa­dzam, za­nu­rza gło­wę, nur­ku­je, ska­cze do wody lub pły­wa, więc i tak musi za­nu­rzać ręce.

Oglądam fil­mik: dziec­ko wcho­dzi do lo­do­wa­tej wody, jest pod­eks­cy­to­wa­ne, do­pin­go­wa­ne przez ro­dzi­ców i in­nych mor­sów. Stoi już po ko­la­na, pra­wie po pas, ręce bez­wied­nie za­nu­rza­ją się pod wodą, ale nie robi to żad­ne­go wra­że­nia na dzie­si­ęcio­lat­ku. Dziar­sko kro­czy da­lej i na­gle sły­chać krzyk do­ro­słej oso­by: „Wyj­mij ręce z wody! Nie wol­no za­nu­rzać!”. Krzyk wy­wo­łu­je strach, po­nie­waż dziec­ko sądzi­ło, że robi wszyst­ko do­brze. Po chwi­li wy­co­fu­je się z wody.

Sło­wo „je­niec” nie do ko­ńca wy­ni­ka z po­zy­cji, w któ­rej się znaj­du­ją oso­by mor­su­jące: to naj­częściej stan świa­do­mo­ści. Oba­wa przed czy­mś nie­zna­nym, przed ogra­ni­cze­niem, lęk przed kon­se­kwen­cja­mi. Dla­te­go dąży­my do tego, żeby uczyć świa­do­me­go ob­co­wa­nia z zim­nem. Po­ka­zu­je­my, w jaki spo­sób mo­żna ko­rzy­stać z do­bro­dziejstw lo­do­wa­tej wody, w pe­łni, bez lęku.

Pod­czas na­uki mor­so­wa­nia sta­wiam duży na­cisk na ci­ągły roz­wój, po­nie­waż wiem, że pierw­szy krok jest naj­trud­niej­szy. Dla no­wi­cju­sza nie ma zna­cze­nia, czy za­nu­rzy ręce, czy nie, bo może tego na­wet nie pa­mi­ętać. W ko­lej­nych we­jściach zwi­ęk­sza­my sto­pień trud­no­ści, do­bie­ra­jąc go in­dy­wi­du­al­nie do mo­żli­wo­ści da­nej oso­by. W pro­ce­sie na­uki mło­dy mors ła­twiej wy­ko­na ko­lej­ny krok, po­nie­waż jest w ci­ągłym „mar­szu”. Oso­by, któ­re ro­bią so­bie prze­rwę pod­czas wła­sne­go roz­wo­ju, za­trzy­ma­ją się w po­zy­cji z ręko­ma w gó­rze, bez pró­by za­nu­rze­nia gło­wy czy pły­wa­nia, naj­częściej przez lata zwle­ka­jąc z pod­jęciem de­cy­zji o ko­lej­nym kro­ku i tłu­ma­cząc so­bie, że prze­cież już je­stem w wo­dzie, to było trud­ne i to im wy­star­czy – prze­cież ka­żdy mor­su­je, jak mu się po­do­ba. Naj­trud­niej prze­ko­nać sta­re­go mor­sa z du­żym do­świad­cze­niem do spró­bo­wa­nia cze­goś no­we­go, dla­te­go pra­ca z oso­ba­mi bez do­świad­cze­nia daje mi wi­ęk­szą sa­tys­fak­cję.

Zim­na woda do­da­je skrzy­deł

Oso­by mor­su­jące z ręko­ma w gó­rze, w ręka­wi­cach, nie­raz w neo­pre­nach na sto­pach, są w mniej­szym stop­niu zdol­ne do zde­fi­nio­wa­nia swo­je­go stop­nia wy­chło­dze­nia. Wy­chła­dza­ny w wo­dzie or­ga­nizm po­przez ko­ńczy­ny – sto­py i dło­nie – „in­for­mu­je” nas o tym, a neo­pre­ny po części za­kłó­ca­ją prze­pływ tej in­for­ma­cji: niby je­ste­śmy w lo­do­wa­tej wo­dzie, in­ten­syw­nie wy­chło­dze­ni, ale ko­ńczy­ny są w kom­for­cie ciepl­nym, co jest sprzecz­ne z po­praw­ny­mi pro­ce­sa­mi, któ­re za­cho­dzą w or­ga­ni­zmie, a je­den z pro­ce­sów ochron­nych to cen­tra­li­zo­wa­nie krąże­nia. Pod­czas nie­go zim­no naj­bar­dziej od­czu­wa­ją ko­ńczy­ny, któ­re z za­ło­że­nia mają być wy­chło­dzo­ne.

Za­nu­rza­nie rąk, bar­ków i gło­wy po­tęgu­je bo­dziec, któ­ry od­dzia­łu­je na nasz or­ga­nizm. Po­twier­dze­niem jest przy­spie­szo­ny od­dech, gdy zwi­ęk­sza­my sto­pień za­nu­rze­nia. Wiel­ko­ść bo­dźca prze­kła­da się bez­po­śred­nio na zwrot­ną re­ak­cję or­ga­ni­zmu, uru­cho­mie­nie obron­nych pro­ce­sów, któ­re mają dzia­ła­nie proz­dro­wot­ne.

Wie­le osób po la­tach sta­nia w wo­dzie z ręko­ma nad gło­wą po na­szej za­chęcie za­czy­na mor­so­wać z ręko­ma i za­nu­rze­niem gło­wy, nie­któ­rzy na­wet za­czy­na­ją pły­wać, nie spo­tka­łem na­to­miast żad­nej oso­by, któ­ra po spró­bo­wa­niu tego spo­so­bu wró­ci­ła do opcji „na je­ńca”.

Morsowanie „z głową”

Czy or­ga­nizm fak­tycz­nie pod­po­wie nam, kie­dy będzie miał już na­praw­dę dość? Czy na­le­ży słu­chać wła­sne­go roz­sąd­ku pod­czas mor­so­wa­nia? By ro­zu­mieć głos cia­ła, trze­ba ro­zu­mieć język, któ­rym się ono po­słu­gu­je.

By ro­zu­mieć głos cia­ła, trze­ba ro­zu­mieć język, któ­rym się ono po­słu­gu­je

Nie­raz sły­szę od osób ob­cu­jących z zim­nem: mor­suj roz­sąd­nie, słu­chaj wła­sne­go or­ga­ni­zmu, on ci po­wie, kie­dy wy­jść, nie prze­sa­dzaj itd. Czy ta­kie stwier­dze­nia są wła­ści­we? By słu­chać wła­sne­go or­ga­ni­zmu, trze­ba go znać – wie­dzieć, jak funk­cjo­nu­je, umieć od­czy­ty­wać sy­gna­ły, ro­zu­mieć, ja­kie cele ma nasz umy­sł. Do­świad­cze­nie może pod­po­wia­dać, cze­go nie na­le­ży ro­bić, nie ozna­cza to jed­nak, że ro­zu­mie­my re­ak­cje or­ga­ni­zmu.

Słu­cha­nie wła­sne­go umy­słu, gdy mamy in­stynkt sa­mo­za­cho­waw­czy, po­zwa­la nie zro­bić so­bie krzyw­dy: wia­do­mo, że z na­tu­ry jest le­ni­wy, nie bar­dzo lubi nowe wy­zwa­nia, pre­fe­ru­je ra­czej prze­tar­te i zna­ne ście­żki. Wy­jście ze stre­fy kom­for­tu zmu­sza go do dzia­ła­nia, po­nie­waż ma za za­da­nie nas chro­nić. Dla­te­go tak trud­no nie­raz pod­jąć de­cy­zję o pierw­szym we­jściu do prze­rębla, za­nu­rze­niu rąk i gło­wy, wy­la­niu wia­der­ka, wsko­cze­niu do wody i za­nur­ko­wa­niu.

Ro­zu­mie­jąc, ja­kie funk­cje pe­łni nasz umy­sł, mo­że­my z nim ne­go­cjo­wać – war­to! Za­nim zro­bi­my coś no­we­go, na­le­ży oce­nić, czy fak­tycz­nie coś nam gro­zi. Roz­kła­da­jąc na czyn­ni­ki pierw­sze daną sy­tu­ację, a przy tym ko­rzy­sta­jąc z do­stęp­nej wie­dzy – z do­świad­cze­nia wła­sne­go i in­nych – mo­że­my zmi­ni­ma­li­zo­wać strach, któ­ry spra­wia, że wy­dzie­la się ad­re­na­li­na, przy­spie­sza tęt­no i od­dech. To wszyst­ko ma nam po­zwo­lić na uciecz­kę przed nie­bez­pie­cze­ństwem.

Ob­cu­jąc z zim­nem w La­po­nii przez 50 dni, ana­li­zo­wa­łem re­ak­cję or­ga­ni­zmu pod względem ad­ap­ta­cji na zim­no. Mój umy­sł po­trze­bo­wał za­pew­nie­nia, że so­bie po­ra­dzę, czu­łem, że się boi, mimo du­że­go do­świad­cze­nia w ob­co­wa­niu z zim­nem. Ciem­no­ści, ci­ągłe prze­by­wa­nie w zim­nie oraz za­mro­żo­ne je­dze­nie – to wszyst­ko podświa­do­mie wy­wo­ły­wa­ło oba­wę przed za­mar­z­ni­ęciem i utra­tą ży­cia. Mor­so­wa­łem naj­częściej w ciem­no­ściach (w pew­nych okre­sach dzień trwał tyl­ko 3 go­dzi­ny), a mor­so­wa­nie po ciem­ku po­tęgu­je strach. Umy­sł upo­rczy­wie dążył do za­nie­cha­nia pod­jętej de­cy­zji o we­jściu do lo­do­wa­tej wody, bo uwa­żał, że w da­nej sy­tu­acji jest to nie­roz­sąd­ne. Miał na swój spo­sób ra­cję. Mimo obaw wcho­dzi­łem jed­nak, co wy­mu­sza­ło na cie­le i umy­śle pe­łną mo­bi­li­za­cję. W prze­ręblu or­ga­nizm sku­pia się wy­łącz­nie na prze­trwa­niu, po­nie­waż uwa­ża, że jest w sta­nie za­gro­że­nia zdro­wia i ży­cia. Po wy­jściu z wody i ubra­niu się czu­łem się od­mie­nio­ny. Wspól­nie z umy­słem czu­li­śmy ra­do­ść, że „prze­ży­li­śmy”.

Umy­sł upo­rczy­wie dążył do za­nie­cha­nia pod­jętej de­cy­zji o we­jściu do lo­do­wa­tej wody, bo uwa­żał, że w da­nej sy­tu­acji jest to nie­roz­sąd­ne. Miał na swój spo­sób ra­cję

Nie wie­dząc, w jaki spo­sób funk­cjo­nu­je na­sze cia­ło i umy­sł, nie je­ste­śmy w sta­nie wła­ści­wie po­dej­mo­wać de­cy­zji. Słu­cha­nie i ro­zu­mie­nie „mowy or­ga­ni­zmu” wy­ma­ga wie­dzy, do­świad­cze­nia oraz po­ko­ry. Nie­raz war­to po­dzia­łać na prze­kór temu, co „mówi” umy­sł, dzi­ęki cze­mu zro­bi­my krok na­przód. To, co kie­dyś wy­gląda­ło jak nie­mo­żli­we do zro­bie­nia, na­gle oka­zu­je się ba­nal­nie pro­ste...

 

Samotne morsowanie, Laponia

Mija czwar­ty ty­dzień mo­je­go po­by­tu w La­po­nii, to już pó­łme­tek. Mamy świ­ęta Bo­że­go Na­ro­dze­nia, za kil­ka dni Nowy Rok, a ja je­stem sam na za­mar­z­ni­ętych rze­kach w La­po­nii. Or­ga­nizm za­ak­cep­to­wał od­mien­ny tryb funk­cjo­no­wa­nia. Tryb, któ­ry ma na celu po­zwo­lić mu prze­trwać. Ob­ci­ąże­nia fi­zycz­ne są dla cia­ła prze­wi­dy­wal­ne i spo­dzie­wa­ne, do­brze je znam. Za­sa­da jest pro­sta i czy­tel­na – aby nie za­mar­z­nąć, trze­ba się ru­szać: ak­tyw­no­ść fi­zycz­na przez cały czas, gdy nie je­stem w śpi­wo­rze. Ina­czej jest z umy­słem: nie do ko­ńca jest sko­ry do za­ak­cep­to­wa­nia no­wej sy­tu­acji. Bun­tu­je się, wi­docz­nie to jego re­ak­cja obron­na, chce mnie zmu­sić do uciecz­ki. 20-go­dzin­ne ciem­no­ści nie uła­twia­ją za­da­nia. Od ty­go­dni nie spo­ty­kam ni­ko­go, z kim mó­głbym za­mie­nić sło­wo. Ota­cza mnie biel i jej od­cie­nie: umy­sł nie ma bo­dźca w po­sta­ci ko­lo­rów. Co­dzien­nie mor­su­ję, na gło­wę wy­le­wam lo­do­wa­tą wodę i wcho­dzę do ba­lii lub prze­rębla, po czym za­nu­rzam gło­wę i przez chwi­lę sku­piam się na re­ak­cji cia­ła. Mor­so­wa­nia or­ga­nizm się boi, wy­czu­wa w tym nie­bez­pie­cze­ństwo dla sie­bie. Uzna­je, że to sprzecz­ne ze stra­te­gią prze­trwa­nia. Podświa­do­mie pró­bu­je mnie znie­chęcić do tej czyn­no­ści. Ro­zu­miem go, więc sta­ran­nie pla­nu­ję ka­żde mor­so­wa­nie, aby mu po­ka­zać, że mam kon­tro­lę nad tym, co ro­bię. Często je­stem zgrza­ny przed lo­do­wa­tą kąpie­lą na sku­tek ak­tyw­no­ści fi­zycz­nej, uwzględ­niam ten czyn­nik i trak­tu­ję jako za­gro­że­nie. Je­stem tu sam i nie mogę po­pe­łnić błędu. Zdej­mu­ję buty, sta­ję sto­pą na śnie­gu – to pierw­szy im­puls dla or­ga­ni­zmu, któ­ry za­czy­na się przy­go­to­wy­wać. Roz­bie­ram się bez po­śpie­chu, aby schło­dzić cia­ło. Przez chwi­lę cho­dzę po śnie­gu, je­stem go­to­wy. Umy­sł po­dej­mu­je ostat­nią pró­bę znie­chęce­nia, bez po­wo­dze­nia, od­pusz­cza, nie na­le­ga. Zmie­nia stra­te­gię, te­raz sku­pia się na tym, aby mnie chro­nić.

Już po mor­so­wa­niu, jest mróz, wiatr, a mnie jest cie­pło. Czu­ję się spe­łnio­ny. Mróz osu­sza cia­ło, sta­ję twa­rzą do wia­tru, aby chro­nić ple­cy. Bez po­śpie­chu się ubie­ram, mam kon­tro­lę – po­śpiech ozna­cza oba­wę przed czy­mś i pro­wo­ku­je strach do dzia­ła­nia, strach zaś wy­mu­sza uciecz­kę. Za­nu­rze­nie w lo­do­wa­tej wo­dzie po­wo­du­je re­set umy­słu, daje inną per­spek­ty­wę. To bo­dziec, któ­ry uzdra­wia nie tyl­ko cia­ło, ale przede wszyst­kim umy­sł.

Morsowanie w pojedynkę

Czy mo­żna wcho­dzić do lo­do­wa­tej wody bez asy­sty in­nej oso­by?

Dzwo­ni te­le­fon, sły­szę głos dziew­czy­ny – pyta, czy to Va­ler­jan. Chce roz­po­cząć przy­go­dę z mor­so­wa­niem i po­trze­bu­je rady, od cze­go ma za­cząć. Od­po­wia­dam, że może zna­le­źć klub mor­sa i z nimi we­jść pierw­szy raz. Oka­zu­je się, że w oko­li­cy nikt nie mor­su­je, więc mó­wię, że chęt­nie ją wpro­wa­dzę u sie­bie. Miesz­ka w Is­lan­dii, więc zmie­nia­my stra­te­gię. Ro­bię krót­ki wy­kład przez te­le­fon. Przy­szła focz­ka wy­na­la­zła miej­sce do mor­so­wa­nia: gór­ska rzecz­ka. Je­dzie z mężem, wspól­nie ba­da­ją i oce­nia­ją miej­sców­kę. Jest w mia­rę płyt­ko, ok. 70 cm. Na­wi­ązu­je­my po­łącze­nie wi­deo: mąż trzy­ma te­le­fon, ja ob­ser­wu­ję re­ak­cję dziew­czy­ny. Jest już w wo­dzie, od­dech wy­rów­na­ny, czu­je się wspa­nia­le; przez chwi­lę sie­dzi w rzecz­ce, ma chęć na wi­ęcej, więc na­ma­wiam ją na za­nu­rze­nie gło­wy. Pierw­sze we­jście ma za sobą, jest już bez­piecz­na na brze­gu. Ko­lej­ne po­łącze­nie już z sa­mo­cho­du, z po­dzi­ęko­wa­nia­mi. Za­mor­so­wa­ła jesz­cze kil­ka razy, łącząc się ze mną, i tak roz­po­częła swo­ją przy­go­dę z zim­ny­mi kąpie­la­mi – nie spo­ty­ka­jąc in­nych mor­sów.

Ka­żdy jest wol­nym czło­wie­kiem i sam de­cy­du­je o tym, na co może so­bie po­zwo­lić: mamy coś ta­kie­go jak in­stynkt sa­mo­za­cho­waw­czy. Za­bra­nia­nie pew­nych czyn­no­ści po­wo­du­je, że czło­wiek w mniej­szym stop­niu się za­sta­na­wia nad tym, co jest bez­piecz­ne, a co nie. Je­że­li na kub­ku bra­ku­je na­pi­su, że na­pój jest go­rący, to często się pa­rzy­my i jesz­cze mamy pre­ten­sje. Tak samo jest z mor­so­wa­niem. Czy jak za­czy­na­my bie­gać, to za­wsze musi nam ktoś to­wa­rzy­szyć? Jak ktoś będzie chciał zimą wy­lać wia­dro lo­do­wa­tej wody na gło­wę lub po­sta­wi w ogród­ku ba­lię i będzie co­dzien­nie do niej wcho­dził, to musi być pil­no­wa­ny? Wia­do­mo, że je­że­li nie zna­my zbior­ni­ka, to bez wcze­śniej­szej oce­ny do nie­go nie wcho­dzi­my – to oczy­wi­ste jak to, że po au­to­stra­dzie nie je­ździ­my ro­we­rem.

Jak naj­bar­dziej mo­żna wcho­dzić z asy­stą, je­że­li oso­ba jest star­sza i nie wie, jak się za­cho­wa jej or­ga­nizm w lo­do­wa­tej wo­dzie, bo ma pew­ne do­le­gli­wo­ści, któ­re mogą wpły­nąć na jego od­mien­ną re­ak­cję. Po­dob­nie gdy pod­czas mor­so­wa­nia za­nu­rza gło­wę lub przez dłu­ższy czas prze­by­wa w wo­dzie – to­wa­rzysz może oka­zać się po­moc­ny w sy­tu­acjach nie­stan­dar­do­wych. Tak samo z ba­da­nia­mi le­kar­ski­mi dla osób roz­po­czy­na­jących przy­go­dę z kąpie­la­mi zi­mo­wy­mi – nie jest to wa­ru­nek ko­niecz­ny, chy­ba że mamy wąt­pli­wo­ści co do sta­nu na­sze­go zdro­wia, nie upra­wia­my żad­nej dys­cy­pli­ny spor­tu lub mamy pew­ne do­le­gli­wo­ści.

Oso­bi­ście wy­so­ko so­bie ce­nię mor­so­wa­nie w sa­mot­no­ści. Naj­częściej wcho­dzę do ba­lii usta­wio­nej przy domu wie­czo­ra­mi, w ciem­no­ściach. Gdy jest ciem­no, mam nad sobą je­dy­nie gwiaz­dy i ksi­ężyc, to le­piej od­bie­ram re­ak­cje or­ga­ni­zmu, od­czu­cia są głęb­sze i nie­za­kłó­co­ne przez inne oso­by. Ciem­no­ść spra­wia, ze­wnętrz­ne oto­cze­nie nie roz­pra­sza i moc­niej się sku­piam na so­bie. Będąc w Fin­lan­dii, ob­ser­wo­wa­łem mor­su­jących w Ro­va­nie­mi. Przy­cho­dzi star­sza oso­ba, jest sama, wcho­dzi do prze­rębla na rze­ce Ouna­sjo­ki, przez chwi­lę pły­wa i wy­cho­dzi. Po mor­so­wa­niu w spe­cjal­nym po­miesz­cze­niu na brze­gu ubie­ra się i idzie do domu, bez asy­sty czy ase­ku­ra­cji. W Ja­ku­cji spo­tka­li­śmy mor­sa, któ­ry wcho­dzi do wody od 20 lat. Je­śli ktoś przyj­dzie, to mor­su­je z nim, a je­śli nie, to sam, i to w tem­pe­ra­tu­rach do­cho­dzących do –50°C, bez cie­płe­go po­miesz­cze­nia czy roz­grza­ne­go sa­mo­cho­du. Na mor­so­wa­nie ma­sze­ru­je 30 mi­nut.

Kiedy zakończyć morsowanie?

Wy­chła­dza­nie roz­po­czy­na się już w trak­cie roz­bie­ra­nia przed we­jściem do wody, szcze­gól­nie w mro­źne i wietrz­ne dni. Pod­czas prze­by­wa­nia w wo­dzie pro­ces po­stępu­je, mimo dąże­nia or­ga­ni­zmu do re­kom­pen­sat strat cie­pła. Po we­jściu do wody, ewen­tu­al­nie wy­la­niu wia­der­ka lo­do­wa­tej wody na gło­wę, re­set w po­cząt­ko­wym eta­pie może spo­wo­do­wać chwi­lo­wy wzrost tem­pe­ra­tu­ry cia­ła, co jest szcze­gól­nie wi­docz­ne u osób z wi­ęk­szym do­świad­cze­niem w mor­so­wa­niu (w or­ga­ni­zmie wy­tre­no­wa­nym pod względem uspraw­nie­nia ter­mo­re­gu­la­cji). Po za­ko­ńcze­niu mor­so­wa­nia na­le­ży uwzględ­nić sto­pień wy­chła­dza­nia or­ga­ni­zmu po wy­jściu z wody. Za mo­ment za­ko­ńcze­nia pro­ce­su mor­so­wa­nia (dal­szych strat cie­pła) uzna­je­my stan or­ga­ni­zmu, w któ­rym „pro­duk­cja cie­pła” będzie wy­ższa od strat. Dla­te­go wy­cho­dząc z wody, war­to zo­sta­wić so­bie pew­ne re­zer­wy, któ­re zo­sta­ną zu­ży­te pod­czas ubie­ra­nia. W nie­któ­rych przy­pad­kach ten pro­ces zaj­mu­je wi­ęcej cza­su niż samo mor­so­wa­nie.

Być jak woda

Mimo że po wy­jściu nie­raz od­czu­wa­my cie­pło, to nie ozna­cza, że wy­chła­dza­nie ustąpi­ło. Na­zwa­łbym to złud­nym i zdra­dli­wym sta­nem. Za­kła­da­nie ubrań po mor­so­wa­niu, zim­nych, nie­raz zmro­żo­nych, nie przy­spie­sza ogrza­nia, a wręcz prze­ciw­nie, w dal­szym stop­niu nas wy­chła­dza. Do­pie­ro po wy­grza­niu ubrań na so­bie mo­że­my li­czyć na stop­nio­wy wzrost tem­pe­ra­tu­ry cia­ła (cen­tral­nej). Dla­te­go mie­rząc tem­pe­ra­tu­rę cen­tral­ną po mor­so­wa­niu, naj­ni­ższą war­to­ść no­tu­je­my nie bez­po­śred­nio po wy­jściu z wody, lecz ja­kiś czas po. Za­nim się ubie­rze­my i tra­fi­my do cie­płe­go śro­do­wi­ska, mo­że­my spo­dzie­wać się spad­ku tem­pe­ra­tu­ry cen­tral­nej na­wet w gra­ni­cach 0,5–1°C. Czym dłu­żej prze­by­wa­my w wo­dzie i wy­ko­nu­je­my wi­ęcej ru­chów ko­ńczy­na­mi po wy­jściu z niej, tym spa­dek tem­pe­ra­tu­ry jest wi­ęk­szy. Dla­te­go po in­ten­syw­nym wy­chło­dze­niu lub po­dej­rze­niu, że oso­ba jest w sta­nie hi­po­ter­mii (ob­ni­że­nie tem­pe­ra­tu­ry cen­tral­nej po­ni­żej 35°C), ogra­ni­cza­my ruch do mi­ni­mum.

Drżenia mięśniowe

Na te­mat drżeń mi­ęśnio­wych krąży wie­le teo­rii: że są ozna­ką wy­chło­dze­nia lub stop­nia wy­chło­dze­nia or­ga­ni­zmu, a na­wet ob­ja­wem hi­po­ter­mii. Nie­któ­rzy twier­dzą, że gdy czuć drże­nia, to znak, że na­le­ży wy­cho­dzić z lo­do­wa­tej wody. Są teo­rie, któ­re mó­wią, że trze­ba na­pi­nać mi­ęśnie lub po­przez od­po­wied­nie me­to­dy od­dy­cha­nia prze­ciw­dzia­łać temu pro­ce­so­wi. Ja mam na ten te­mat wła­sne zda­nie.

Po­przez drże­nia mi­ęśnio­we or­ga­nizm in­for­mu­je nas o pew­nych pro­ce­sach, któ­re w nim za­cho­dzą. To tyl­ko in­for­ma­cja, któ­rą na­le­ży przy­jąć i od­po­wied­nio zin­ter­pre­to­wać. Dla mnie drże­nia w śro­do­wi­sku zim­na są do­brą ozna­ką. Bar­dziej za­czy­nam się nie­po­ko­ić, je­śli ich nie ma, są sła­be lub w trak­cie za­ni­ka­ją.

Jak na­le­ży in­ter­pre­to­wać drże­nia mi­ęśnio­we? Na pew­no nie jest to po­wód do nie­po­ko­ju. Nie­raz wy­ko­nu­ję ró­żne te­sty na so­bie. Prze­ko­na­łem się, że będąc w wo­dzie o tem­pe­ra­tu­rze 28°C, czu­ję naj­wi­ęk­szy dys­kom­fort i drże­nia. Sie­dze­nie bez ru­chu jest trud­ne dla na­sze­go or­ga­ni­zmu, po­nie­waż nie wie, czy jest cie­pło, czy zim­no – w pew­nym sen­sie głu­pie­je. Dla­te­go najła­twiej się wcho­dzi do wody w tem­pe­ra­tu­rze po­wie­trza od –15°C, z tem­pe­ra­tu­rą wody bli­ską 0°C, bo przy wi­ęk­szej ró­żni­cy tem­pe­ra­tur skó­ra jest już wy­chło­dzo­na. To tłu­ma­czy, dla­cze­go mor­sy la­tem z tru­dem wcho­dzą do Ba­łty­ku. Nie­raz w cie­plej­szych mie­si­ącach, gdy jadę sa­mo­cho­dem, pod­wy­ższam tem­pe­ra­tu­rę do bli­sko 40°C (jest to tre­ning spe­cja­li­stycz­ny, po­zwa­la­jący star­to­wać w wy­ści­gach ko­lar­skich w wy­so­kich tem­pe­ra­tu­rach); po wy­jściu z po­jaz­du do tem­pe­ra­tu­ry 20°C mam drże­nia mi­ęśnio­we. Or­ga­nizm re­agu­je w ten spo­sób, po­nie­waż zmie­ni­ło się śro­do­wi­sko: w upa­le jest sku­pio­ny na zwi­ęk­sze­niu strat cie­pła, a po wy­jściu z sa­mo­cho­du po­trze­bu­je tro­chę cza­su na prze­sta­wie­nie.

Ocze­ki­wa­nie na przy­wró­ce­nie tem­pe­ra­tu­ry cia­ła po mor­so­wa­niu

Kie­dy wcho­dzę do lo­do­wa­tej wody, to już po kil­ku mi­nu­tach mam drże­nia mi­ęśnio­we, któ­re trak­tu­ję jako zja­wi­sko po­praw­ne, wręcz ko­rzyst­ne. Drże­nia mam od sa­me­go po­cząt­ku mor­so­wa­nia, co wy­ni­ka z kil­ku czyn­ni­ków. Po pierw­sze, mój or­ga­nizm nie wie, jak dłu­go będę prze­by­wał w nie­ko­rzyst­nym śro­do­wi­sku, dla­te­go od po­cząt­ku za­czy­na re­kom­pen­so­wać stra­ty cie­pła po­przez pra­cę mi­ęśni. Po dru­gie, wy­ko­rzy­stu­je to, co ma do dys­po­zy­cji, aby mnie „ra­to­wać”. Je­że­li oso­ba jest szczu­pła, to czyn­nik izo­la­cyj­no­ści nie jest atu­tem, więc or­ga­nizm nad­ra­bia drże­niem. Mi­ęśnie spor­tow­ców są przy­zwy­cza­jo­ne do wy­si­łku, dla­te­go chęt­nie wy­ko­rzy­stu­je ten po­ten­cjał. Szcze­gól­nie do­brze to wi­dać w przy­pad­ku mor­su­jących kul­tu­ry­stów – mają in­ten­syw­ne drże­nia, a z re­gu­ły mogą się po­chwa­lić małą ilo­ścią tkan­ki tłusz­czo­wej i dużą masy mi­ęśnio­wej, co pro­wa­dzi do szyb­kie­go zu­ży­cia ener­gii. Dla­te­go oni aku­rat nie ce­chu­ją się dużą od­por­no­ścią na dzia­ła­nie zim­na. Szyb­ko się wy­chła­dza­ją oso­by szczu­płe (szcze­gól­nie wy­so­kie – u nich cier­pią ko­ńczy­ny) i z nad­mier­ną masą mi­ęśnio­wą. O dzi­wo, oso­by oty­łe na dłu­ższą metę też wy­pa­da­ją sła­bo. Często jest tak, że nie upra­wia­ją in­nej ak­tyw­no­ści fi­zycz­nej oprócz mor­so­wa­nia, a to dla nich nie­ko­rzyst­ne, po­nie­waż pod­czas wcho­dze­nia do zim­nej wody jest ob­ci­ąża­ny układ ser­co­wo-na­czy­nio­wy, któ­ry nie na­wy­kł do re­gu­lar­ne­go wy­si­łku. Dla­te­go do­brym roz­wi­ąza­niem jest łącze­nie sys­te­ma­tycz­nej ak­tyw­no­ści fi­zycz­nej z mor­so­wa­niem. Pod­czas Mi­strzostw Pol­ski w Mor­so­wa­niu mo­żna było za­ob­ser­wo­wać, jaką bu­do­wą cia­ła ce­cho­wa­ło się trzech pierw­szych za­wod­ni­ków: krępą, z za­war­to­ścią tkan­ki tłusz­czo­wej na po­zio­mie ok. 25%.

Kie­dy po­wsta­ją drże­nia i jak dłu­go mogą trwać? Są oso­by, u któ­rych drże­nia w lo­do­wa­tej wo­dzie nie wy­stępu­ją, przy­naj­mniej tak twier­dzą, acz­kol­wiek ja za­wsze po­wta­rzam, że pod­czas mor­so­wa­nia ze mną to się zmie­ni. Drże­nia nie wy­stępu­ją, po­nie­waż or­ga­nizm ra­dzi so­bie na inne spo­so­by i nie wi­dzi po­trze­by uru­cha­mia­nia do­dat­ko­we­go po­ten­cja­łu. Dzie­je się tak, kie­dy mor­su­je się jed­no­staj­nie przez dłu­ższy czas, np. wcho­dząc do wody na 5 mi­nut, bez żad­nych ak­tyw­no­ści. Przez ten czas or­ga­nizm na­wet nad­mier­nie się nie wy­chło­dzi. Może się na­wet tak zda­rzyć, że wy­cho­dząc z wody, dana oso­ba będzie mia­ła wy­ższą tem­pe­ra­tu­rę cia­ła niż przed we­jściem. Wy­star­czy przy­trzy­mać ją tro­chę dłu­żej w wo­dzie – do­pie­ro wte­dy or­ga­nizm się zo­rien­tu­je, że po­trze­bu­je po­mo­cy i wy­to­czy moc­niej­sze dzia­ło, uru­cha­mia­jąc drże­nia. Ana­li­zu­jąc za­wod­ni­ków z mi­strzostw Pol­ski pod względem drżeń mi­ęśnio­wych, mo­żna było za­ob­ser­wo­wać ró­żne cza­sy ich wy­stąpie­nia: u nie­któ­rych za­czy­na­ły się od razu po we­jściu do wody, u in­nych po 5 mi­nu­tach, nie­raz po 10. Drże­nia trwa­ły od we­jścia do wody do na­wet 3 go­dzin. Naj­dłu­ższe mo­gli­śmy za­ob­ser­wo­wać u Pio­tra Mar­czew­skie­go pod­czas pro­jek­tów w Ku­ro­zwękach: 6 go­dzin bez prze­rwy. W tym cza­sie był w śpi­wo­rze, w tem­pe­ra­tu­rze po­wie­trza w prze­dzia­le od –100 do –150°C. W do­dat­ku miał ogra­ni­czo­ny do­stęp do ka­lo­rii oraz nie miał za­pa­sów w or­ga­ni­zmie. Jak wi­dzi­my, or­ga­nizm może przez wie­le go­dzin ge­ne­ro­wać drże­nia mi­ęśnio­we i tym sa­mym „pro­du­ko­wać” cie­pło, zaś ten wy­tre­no­wa­ny po­tra­fi czer­pać „pa­li­wo” na drże­nia z in­nych źró­deł, ta­kich jak po­ży­wie­nie lub za­pa­sy z mi­ęśni czy wątro­by. U osób nie­wy­tre­no­wa­nych drże­nia mi­ęśnio­we naj­częściej za­ni­ka­ją po wy­ko­rzy­sta­niu glu­ko­zy. Nie­raz mo­że­my za­ob­ser­wo­wać pew­ną am­pli­tu­dę drżeń, na­wet krót­kie za­trzy­ma­nie: taki stan wy­stępu­je np. pod­czas dłu­ższe­go prze­by­wa­nia w lo­do­wa­tej wo­dzie. W cza­sie dłu­gie­go mor­so­wa­nia za­wsze wcho­dzi­my do wody w asy­ście ra­tow­ni­ków me­dycz­nych z Me­dyk Re­scue Team. Gdy in­ten­syw­no­ść drżeń ule­ga zmia­nie, od­no­si­my ten stan do cen­tral­nej tem­pe­ra­tu­ry cia­ła. Za­prze­sta­nie drżeń oraz za­nik po­czu­cia zim­na w śro­do­wi­sku zim­na mo­że­my od­bie­rać jako stan hi­po­ter­mii.

JAK PRZYWRÓCIĆ TEMPERATURĘ CIAŁA po morsowaniu?

Mam wra­że­nie, że nie­któ­re mor­sy my­ślą, iż or­ga­nizm ludz­ki w dość krót­kim cza­sie jest w sta­nie się wy­chło­dzić i we­jść w stan hi­po­ter­mii, któ­ry po­tra­fi za­sko­czyć. To nie jest do ko­ńca tak: by ob­ni­żyć tem­pe­ra­tu­rę cia­ła do sta­nu hi­po­ter­mii, musi zo­stać spe­łnio­ny sze­reg wa­run­ków. Wcho­dząc do lo­do­wa­tej wody na krót­ko (dla jed­nej oso­by to 5 mi­nut, dla in­nej 20), po wy­jściu mo­że­my mieć wy­ższą tem­pe­ra­tu­rę niż przed we­jściem (szcze­gól­nie w przy­pad­ku osób re­gu­lar­nie mor­su­jących). Za­le­żno­ść ta jest do­brze wi­docz­na, kie­dy sto­su­je­my mor­so­wa­nie dy­na­micz­ne (szyb­kie, do 5 mi­nut). Prze­wa­żnie przy ta­kim mor­so­wa­niu nie ma po­trze­by spe­cjal­nie się sku­piać nad przy­wra­ca­niem tem­pe­ra­tu­ry cia­ła, po­nie­waż jej nie utra­ci­li­śmy. Sy­tu­acja się zmie­nia, gdy mor­su­je­my w spo­sób kla­sycz­ny i spędza­my w wo­dzie 10–15 mi­nut, a w do­dat­ku mamy po­go­dę, któ­ra rów­nież wpły­wa na wy­chło­dze­nie.

Kie­dy może na­stąpić sto­pień wy­chło­dze­nia ko­ńczący się sta­nem hi­po­ter­mii? W swo­jej prak­ty­ce spo­tka­łem oso­by, któ­re wy­chło­dzi­ły się do tem­pe­ra­tu­ry cia­ła po­ni­żej 35°C w ci­ągu 20 mi­nut, jak rów­nież ta­kie, któ­re po 3 go­dzi­nach w lo­do­wa­tej wo­dzie mia­ły tem­pe­ra­tu­rę po­wy­żej 35°C. Mó­wię o oso­bach zdro­wych, wy­po­czętych i odży­wio­nych. Sy­tu­acja ule­ga zmia­nie, gdy mamy do czy­nie­nia z oso­ba­mi zmęczo­ny­mi, nie­wy­spa­ny­mi lub pod wpły­wem środ­ków odu­rza­jących albo al­ko­ho­lu. One mogą o wie­le wcze­śniej wy­chło­dzić się do sta­nu hi­po­ter­mii. Mor­so­wa­nie pod wpły­wem al­ko­ho­lu jest za­bro­nio­ne, po­nie­waż wte­dy wy­chła­dza­nie or­ga­ni­zmu za­cho­dzi dużo szyb­ciej. Al­ko­hol za­kłó­ca rów­nież obron­ne re­ak­cje or­ga­ni­zmu: w znacz­nie mniej­szym stop­niu re­kom­pen­su­je stra­ty cie­pła. Je­że­li ktoś wcho­dzi do wody po spo­ży­ciu al­ko­ho­lu, na­le­ży uznać, że stan hi­po­ter­mii zo­sta­nie osi­ągni­ęty przy tem­pe­ra­tu­rze cen­tral­nej 36°C (hi­po­ter­mia po­ura­zo­wa).

Wy­cho­dząc z wody, mo­że­my na ró­żne spo­so­by przy­wró­cić utra­co­ną tem­pe­ra­tu­rę (w przy­pad­ku wy­chło­dzo­ne­go or­ga­ni­zmu, nie­będące­go w sta­nie hi­po­ter­mii). Je­że­li mamy na celu uspraw­nić pro­ce­sy ter­mo­re­gu­la­cyj­ne i zmu­sić or­ga­nizm do wi­ęk­szej mo­bi­li­za­cji, to war­to po­zwo­lić, aby sa­mo­czyn­nie przy­wró­cił utra­co­ną tem­pe­ra­tu­rę, za­kła­da­jąc po wy­jściu wody cie­plej­sze ubra­nia, niż su­ge­ro­wa­ła­by po­go­da, i zwra­ca­jąc uwa­gę na do­cie­ple­nie stóp, rąk, gło­wy i klat­ki pier­sio­wej. War­to­ścio­wym spo­so­bem na przy­wró­ce­nie tem­pe­ra­tu­ry jest śpi­wór, na­wet w cza­sie mro­zu. Przed mor­so­wa­niem kła­dzie­my go na po­sła­niu, któ­re do­brze izo­lu­je od podło­ża (drew­nia­ny po­dest, ka­ri­ma­ty, gru­be koce itd.). Po wy­jściu z wody wy­cie­ra­my się, zmie­nia­my mo­kry strój na su­chy i wska­ku­je­my do śpi­wo­ra; je­że­li ktoś ma wra­żli­we sto­py, może za­ło­żyć gru­be skar­pe­ty. Śpi­wór po­zwa­la stop­nio­wo pod­no­sić tem­pe­ra­tu­rę cia­ła. We­wnątrz mamy ró­żny roz­kład tem­pe­ra­tur: naj­wy­ższa jest przy klat­ce pier­sio­wej. Sto­py uzy­sku­ją tem­pe­ra­tu­rę z du­żym opó­źnie­niem – po­przez ich stan okre­śla­my sto­pień wy­grza­nia or­ga­ni­zmu. Śpi­wór też się do­brze spraw­dza, je­że­li mamy po­dej­rze­nie, że oso­ba jest w sta­nie hi­po­ter­mii. Gdy wi­dzi­my, że jej or­ga­nizm nie ra­dzi so­bie z wy­grza­niem prze­strze­ni w śpi­wo­rze lub jest w sta­nie hi­po­ter­mii ła­god­nej albo umiar­ko­wa­nej, mo­że­my do­dać inne źró­dła cie­pła w po­sta­ci bu­te­lek z cie­płą wodą, mat grzew­czych, roz­grza­nych ka­mie­ni itd. Czas po­trzeb­ny do uzy­ska­nia po­cząt­ko­wej tem­pe­ra­tu­ry cia­ła w śpi­wo­rze w du­żym stop­niu po­kry­wa się z cza­sem prze­by­wa­nia w lo­do­wa­tej wo­dzie.

Ogrze­wa­nie cia­ła po wy­jściu z lo­do­wa­tej wody

Wy­grze­wa­nie w sau­nie to me­to­da sku­tecz­na i szyb­ka, z któ­rej mogą sko­rzy­stać oso­by nie­będące w sta­nie hi­po­ter­mii. Uczest­ni­cy Mi­strzostw Pol­ski w Mor­so­wa­niu, prze­by­wa­jący w wo­dzie na­wet ok. 2 go­dzin (przy tem­pe­ra­tu­rze cia­ła po­wy­żej 35°C), wcho­dzi­li do sau­ny w celu wy­grza­nia or­ga­ni­zmu. Ko­rzy­ści wy­ni­ka­ją w du­żym stop­niu z wdy­cha­nia go­rące­go po­wie­trza. Szyb­kie wy­grze­wa­nie prze­kła­da się na in­ten­syw­ne drże­nia mi­ęśnio­we. Oso­by prze­by­wa­jące w wo­dzie przez go­dzi­nę, przy ko­ńco­wej tem­pe­ra­tu­rze cia­ła 35,5–36°C, z re­gu­ły po­trze­bu­ją ok. 30 mi­nut do ca­łko­wi­te­go po­wro­tu tem­pe­ra­tu­ry. Kie­dy mamy po­dej­rze­nia, że ktoś jest bli­ski sta­nu hi­po­ter­mii, jest wska­za­ne, by po wy­jściu z wody ja­kiś czas (ok. 30 mi­nut) spędził w śpi­wo­rze lub w cie­płym ubra­niu i po wstęp­nym wy­grza­niu wsze­dł do sau­ny. Przy in­ten­syw­nym wy­chło­dze­niu naj­le­piej ko­rzy­stać z sau­ny z dala od pie­ca i z ni­ższych po­zio­mów sie­dzisk lub na­wet podło­gi, dzi­ęki cze­mu wy­grze­wa­nie na­stąpi w wol­niej­szym tem­pie.

Przy­wra­ca­nie tem­pe­ra­tu­ry po­przez wy­si­łek fi­zycz­ny to szyb­ki i sku­tecz­ny spo­sób, ale pod wa­run­kiem, że nie spo­tęgu­je to wy­chła­dza­nia or­ga­ni­zmu. Dla osób in­ten­syw­nie wy­chło­dzo­nych ta me­to­da nie jest wska­za­na, szcze­gól­nie gdy mamy po­dej­rze­nie, że ktoś jest w sta­nie hi­po­ter­mii. Wy­si­łek fi­zycz­ny jest wska­za­ny u osób z umiar­ko­wa­nym wy­chło­dze­niem i tem­pe­ra­tu­rą cia­ła ok. 36°C, choć może być utrud­nio­ny ze względu na ogra­ni­czo­ną spraw­no­ść ko­ńczyn. Je­że­li ktoś de­cy­du­je się na bie­ga­nie, to war­to roz­po­cząć od in­ten­syw­ne­go mar­szu, pó­źniej truch­tu, a do­pie­ro po wstęp­nym wy­grza­niu, lek­kie­go bie­gu. Oso­bi­ście często sto­su­ję tre­ning po­łączo­ny z mor­so­wa­niem (bieg–mor­so­wa­nie–bieg lub ro­wer–mor­so­wa­nie–ro­wer, albo su­che mor­so­wa­nie–mor­so­wa­nie–su­che mor­so­wa­nie). Je­że­li ro­bi­my po­łącze­nie z ro­we­rem, to war­to za­ło­żyć cie­plej­sze ubra­nie, niż su­ge­ro­wa­ła­by po­go­da. Jaz­da bez­po­śred­nio po mor­so­wa­niu wy­ma­ga wi­ęk­szej kon­cen­tra­cji i uwa­gi.

Przy­wra­ca­nie tem­pe­ra­tu­ry w ba­lii z wodą o tem­pe­ra­tu­rze ok. 36°C to sku­tecz­na me­to­da, szcze­gól­nie przy lek­kim wy­chło­dze­niu or­ga­ni­zmu, na szyb­kie przy­wró­ce­nie tem­pe­ra­tu­ry cia­ła. Przy umiar­ko­wa­nym wy­chło­dze­niu po­le­cam przed we­jściem do ba­lii z wodą, w któ­rej tem­pe­ra­tu­ra oscy­lu­je w gra­ni­cach 35–40°C, sko­rzy­stać z ba­lii po­śred­niej, z tem­pe­ra­tu­rą wody ok. 15°C. Do­pie­ro kie­dy tam or­ga­nizm za­cznie od­czu­wać zim­no, na­le­ży prze­jść do ba­lii cie­płej. Oso­bi­ście wcho­dzę do ba­lii cie­płej lek­ko lub śred­nio wy­chło­dzo­ny; przy in­ten­syw­nym wy­chło­dze­niu, po go­dzin­nym mor­so­wa­niu, pre­fe­ru­ję śpi­wór i sau­nę.

Piotr Zelt – roz­grzew­ka po mor­so­wa­niu. Mor­so­wa­nie na PGE Na­ro­do­wym pod­czas wy­da­rze­nia SNOW EXPO Mi­strzo­stwa Pol­ski w Mor­so­wa­niu

Wszel­kie przed­sta­wio­ne me­to­dy przy­wra­ca­nia tem­pe­ra­tu­ry cia­ła mogą sto­so­wać oso­by zdro­we. Ta, w któ­rej cia­ło przy­wra­ca tem­pe­ra­tu­rę w spo­sób sa­mo­czyn­ny (w ubra­niu lub w śpi­wo­rze z wkła­dem cie­pła), jest naj­mniej ob­ci­ąża­jąca dla or­ga­ni­zmu. Me­to­da, w któ­rej jest wy­ko­rzy­sty­wa­ny wy­si­łek fi­zycz­ny, jest naj­bar­dziej ob­ci­ąża­jąca, szcze­gól­nie przy znacz­nym wy­chło­dze­niu.

Morsowanie na mrozie i ryzyko odmrożeń

W cza­sie pan­de­mii mor­so­wa­nie sta­ło się za­jęciem na­ro­do­wym Po­la­ków. Gdy py­tam lu­dzi, kie­dy roz­po­częli przy­go­dę z zim­nem, to wi­ęk­szo­ść od­po­wia­da, że je­sie­nią 2020 r. Tak się zło­ży­ło, że nie mo­głem być świad­kiem tego tren­du, po­nie­waż w tym cza­sie re­ali­zo­wa­łem pro­jekt w La­po­nii.

 

Rozważania po powrocie z Laponii, ryzyko odmrożeń

Mi­nął szó­sty ty­dzień mo­je­go po­by­tu w La­po­nii. Do za­ko­ńcze­nia pro­jek­tu zo­stał ty­dzień, więc ogó­łem spędzę na rze­ce 50 dni. Za mną tem­pe­ra­tu­ry si­ęga­jące po­ni­żej –36°C, w któ­rych ina­czej od­bie­ra­my zim­no. W tych tem­pe­ra­tu­rach do­tkni­ęcie me­ta­lu daje uczu­cie pa­rze­nia, jak­by­śmy do­ty­ka­li go­rące­go przed­mio­tu. Pod­czas mor­so­wa­nia sto­py się kle­ją do lodu, trze­ba drep­tać, aby nie przy­wrzeć. Gdy wy­dłu­ża­my czas prze­by­wa­nia na mro­zie po mor­so­wa­niu, ko­ńczy­ny i nos za­czy­na­ją bie­leć i bo­leć. Pal­ce sta­ją się sztyw­ne i trud­no się ubrać, a zlo­do­wa­cia­łe ubra­nia i buty po­tęgu­ją trud­no­ść. Po ubra­niu się – dłu­gi in­ten­syw­ny marsz oraz wy­ma­chi­wa­nie ręka­mi. Z cza­sem wra­ca krąże­nie krwi, po­ja­wia się pie­cze­nie oraz in­ten­syw­ny ból, któ­ry in­for­mu­je o prze­kro­cze­niu cza­su prze­by­wa­nia mo­kre­go cia­ła na mro­zie. Or­ga­nizm bro­ni się przed od­mro­że­niem, wy­wo­łu­jąc stan za­pal­ny w ko­ńczy­nach. Cy­klicz­ne chło­dze­nie rąk i stóp daje ulgę. Na dru­gi dzień stan za­pal­ny jest mniej­szy i po kil­ku dniach za­ni­ka. Drętwie­nie oraz słab­sze czu­cie po­zo­sta­nie przez dłu­ższy czas. Mor­su­ję da­lej, tyl­ko le­piej pla­nu­ję całą pro­ce­du­rę. Duże mro­zy mi­nęły, jest do –20°C, cie­pło. Igloo i śpi­wór dają na­miast­kę domu.

 

 

Mor­so­wa­nie pod­czas mro­zu daje wi­ęk­szą sa­tys­fak­cję; w ujem­nych tem­pe­ra­tu­rach od­czu­cie zim­na jest mniej­sze, po­nie­waż wy­stępu­je wi­ęk­sza ró­żni­ca po­mi­ędzy tem­pe­ra­tu­rą po­wie­trza a wodą: czym wi­ęk­sza ró­żni­ca, tym ła­twiej we­jść do lo­do­wa­tej wody. Dru­gim czyn­ni­kiem, któ­ry po­wo­du­je, że sła­biej od­czu­wa­my tę lo­do­wa­to­ść, jest wstęp­ne przy­go­to­wa­nie or­ga­ni­zmu pod­czas roz­bie­ra­nia. Gdy ści­ąga­my ubra­nia, or­ga­nizm po­wierzch­nio­wo się wy­chła­dza, co spra­wia, że ła­twiej we­jść do wody. Gdy mor­su­je­my la­tem, wcho­dzi­my do lo­do­wa­tej wody na go­dzin­ne mor­so­wa­nie, to wcześ­niej przez chwi­lę sto­imy w chłod­niach w mro­zie i do­pie­ro po wstęp­nym wy­chło­dze­niu wcho­dzi­my do ba­lii z lo­dem na dłu­żej.

Zim­ny ślad

Szyb­ka moda na mor­so­wa­nie w cza­sie pan­de­mii spo­wo­do­wa­ła, że nie nadąży­ły za nią kul­tu­ra i tech­ni­ka. Z tego względu oso­by po­cząt­ku­jące często mu­sia­ły zdo­by­wać do­świad­cze­nie, ucząc się na wła­snych błędach. Pod­czas mor­so­wa­nia na mro­zie na­le­ży wy­zna­czyć prio­ry­te­ty, we­dług któ­rych za­kła­da­my po­szcze­gól­ne war­stwy ubrań; zwra­ca­my rów­nież uwa­gę na ich ro­dzaj. Jest pew­na za­le­żno­ść – im ni­ższe tem­pe­ra­tu­ry po­wie­trza, tym mamy mniej cza­su na ubra­nie oraz mniej­sza jest gra­ni­ca błędu. Dla po­rów­na­nia: w tem­pe­ra­tu­rach ja­kuc­kich, ok. –60°C, mamy mi­nu­tę, aby za­bez­pie­czyć cia­ło przed zim­nem. Mo­że­my ten czas wy­dłu­żyć, za­cho­wu­jąc prio­ry­te­ty w za­kła­da­niu kon­kret­nych warstw ubrań. Na­le­ży pa­mi­ętać, że sto­pień wy­chło­dze­nia or­ga­ni­zmu (w tym ko­ńczyn) prze­kła­da się bez­po­śred­nio na szyb­ko­ść po­wsta­wa­nia ob­ja­wów i sa­mych od­mro­żeń. Dla­te­go na mro­zie z wody wy­cho­dzi­my wcze­śniej, aby mieć mo­żli­wo­ść sa­mo­dziel­nie się ubrać.

Dla przy­kła­du: tem­pe­ra­tu­ra – 20°C. Przy­cho­dzi­my na mor­so­wa­nie w ubra­niach, któ­re dają nam kom­fort ciepl­ny (bez wy­si­łku fi­zycz­ne­go). Ukła­da­my je bli­sko miej­sca mor­so­wa­nia. Je­że­li mamy na bo­sa­ka prze­jść po śnie­gu, mo­że­my przy sa­mej wo­dzie zo­sta­wić lu­źne ocie­pla­ne bot­ki i czap­kę. Ubra­nia ukła­da­my w ko­lej­no­ści za­kła­da­nia, za­wi­ni­ęte ręka­wy pro­stu­je­my. Będąc w wo­dzie, zo­staw­my za­pas ener­gii na ubra­nie się, chy­ba że wcho­dzi­my od razu do sau­ny, cie­płej ba­lii lub cie­płe­go po­miesz­cze­nia. – wte­dy mo­że­my po­zwo­lić so­bie na wi­ęcej, na bar­dziej in­ten­syw­ne wy­chło­dze­nie or­ga­ni­zmu. Wy­cho­dząc z wody, na nogi wkła­da­my bot­ki (cie­płe lu­źne buty bez sznu­ro­wa­deł), je­śli mamy czas, wy­cie­ra­my wło­sy i za­kła­da­my czap­kę. Wy­cie­ra­my tors, za­kła­da­my cie­płą blu­zę, pon­czo, zmie­nia­my mo­kre kąpie­lów­ki. Ści­ąga­my bot­ki, za­kła­da­my cie­płe spodnie, gru­be skar­pe­ty – je­śli mo­że­my nie zdążyć, to bez skar­pet. Zdej­mu­je­my pon­czo, za­kła­da­my cie­płą kurt­kę, je­śli mo­że­my nie zdążyć, to kurt­kę na pon­czo. Je­śli wi­dzi­my, że mamy ogra­ni­czo­ną spraw­no­ść pal­ców lub bie­le­ją, to wy­mu­sza­my krąże­nie przez in­ten­syw­ne wy­ma­chy.

Morsowanie w –50°C w warunkach naturalnych

Zobacz film na https://www.youtube.com/watch?v=XMj5xlDsT-g

Wcho­dze­nie do wody w tem­pe­ra­tu­rach po­wie­trza si­ęga­jących –50°C w wa­run­kach na­tu­ral­nych jest mo­żli­we w Ja­ku­cji (Sy­be­ria Wschod­nia). Zimą po­kry­wa lodu może tam si­ęgać na­wet 250 cm. Jego gru­bo­ść na rze­ce Lena w Ja­kuc­ku po­zwa­la na trans­port to­wa­rów sa­mo­cho­da­mi ci­ęża­ro­wy­mi, mimo że nie ma mo­stu. W sto­li­cy dzia­ła klub mor­sa, któ­re­go człon­ko­wie mor­su­ją co­dzien­nie w prze­ręblu. Po mor­so­wa­niu jest on za­kry­wa­ny war­stwą izo­la­cyj­ną; pó­źniej wy­star­czy usu­nąć cien­ką war­stwę lodu po­wsta­łe­go w ci­ągu doby. Gru­bo­ść lodu na zbior­ni­kach w du­żym stop­niu za­le­ży od gru­bo­ści po­kry­wy śnie­żnej. W Ja­ku­cji prze­rębel wy­ku­wa się ło­mem, często z drew­nia­nym za­ko­ńcze­niem, aby ręce nie przy­ma­rza­ły, i pętel­ką ze sznur­ka, któ­ra spra­wia, że jak prze­bi­je­my lód, to łom nie „uciek­nie” do wody. Jest kil­ka zbior­ni­ków wod­nych (frag­men­tów rzek), któ­re nie za­ma­rza­ją przez całą zimę, nie­za­le­żnie od tem­pe­ra­tu­ry. Jed­no z tych miejsc to rze­ka In­di­gir­ka w miej­sco­wo­ści Oj­mia­kon, kul­to­we miej­sce, w któ­rym ka­żdy tu­ry­sta ma wiel­ką po­ku­sę we­jść do wody.

Rze­ka In­dy­gir­ka, Ja­ku­cja. Szko­le­nie z mor­so­wa­nia, pierw­sze mor­so­wa­nie uczest­ni­ków z Włoch oraz Ko­rei, tem­pe­ra­tu­ra po­wie­trza –55°C

Morsujemy z Jakutami

W Ja­kuc­ku uma­wia­my się z miej­sco­wym na po­ran­ne mor­so­wa­nie. Od­wie­dza­my go w domu, wspól­nie jemy śnia­da­nie – cie­pła her­ba­ta, dżem z owo­ców z ja­kuc­kiej taj­gi, miód, kil­ka kro­mek bia­łe­go chle­ba, ser. Pó­źniej na pie­cho­tę wy­bie­ra­my się nad rze­kę Lenę. Miej­sco­wy mors, któ­ry wcho­dzi do wody co­dzien­nie od 20 lat, za­kła­da na ple­cy dłu­gi pa­tyk z me­ta­lo­wą ko­ńców­ką do ro­bie­nia prze­rębla. Idzie­my szyb­kim kro­kiem. Na miej­scu wi­dzę bry­ły wy­ci­ęte­go lodu na rze­źby lo­do­we. Pod­cho­dzę do ta­fli lodu, wy­ci­ągam rękę, oce­niam ich wy­so­ko­ść, czy­li gru­bo­ść lodu na rze­ce – ok. 250 cm. Miej­sco­wy mors w po­śpie­chu oczysz­cza śnieg przy prze­ręblu, któ­ry jest przy­kry­ty, aby nie za­ma­rzł; ści­ąga kla­pę. Jego ru­chy są au­to­ma­tycz­ne, po­wta­rza­ne co­dzien­nie. Nie zdąży­li­śmy się zo­rien­to­wać, a on już ro­ze­bra­ny wcho­dzi do wody. Nam zrzu­ce­nie ubrań zaj­mu­je tro­chę wi­ęcej cza­su. Wcho­dzi­my do prze­rębla o wiel­ko­ści 120 cm na 120 cm. Do­łącza do nas miej­sco­wa focz­ka. Bez czap­ki i ręka­wic oświad­cza, że te­raz za­nu­rza­my gło­wy, co nas wpędza w za­kło­po­ta­nie, bo mu­si­my ści­ągnąć czap­ki i oku­la­ry. Ona już sie­dzi pod wodą ja­kieś 15 se­kund, my z Pio­trem Mar­czew­skim do­pie­ro za­nu­rza­my się z gło­wą. Sie­dzi­my przez chwi­lę pod wodą, wy­nu­rza­my się, a miej­sco­wa focz­ka ci­ągle nie re­zy­gnu­je. Wi­dzi­my, że mors, z któ­rym przy­szli­śmy, jest już ubra­ny i ogar­nia mor­so­wi­sko. Za­ło­żył skó­rza­ne lu­źne obu­wie ze skór re­ni­fe­rów, na­zy­wa­ne przez miej­sco­wych unta­mi, oraz ła­pa­wi­ce ze skór. My grze­bie­my się z ubie­ra­niem, wi­dzi­my, że za dłu­go nam scho­dzi, mamy bia­łe pal­ce. Zda­je­my so­bie spra­wę, że przez kil­ka dni będą pie­kły. Szyb­ki po­wrót do domu go­ścin­ne­go mor­sa. Do­brze z Piotr­kiem wy­pa­dli­śmy pod­czas mor­so­wa­nia, nie ma­ru­dzi­li­śmy, nie krzy­cze­li­śmy z wra­że­nia (bo tu­ry­ści prze­wa­żnie drą się wnie­bo­gło­sy i bie­giem ucie­ka­ją w sa­mych majt­kach do cie­płych sa­mo­cho­dów), za­nur­ko­wa­li­śmy i ubra­li­śmy się na 50-stop­nio­wym mro­zie. Ow­szem, pal­ce tro­chę pie­ką, ale uda­je­my twar­dzie­li przed miej­sco­wym. W domu zno­wu po­częstu­nek; mors ćwi­czy, by roz­grzać wy­chło­dzo­ne cia­ło. To god­ne po­dzi­wu, jak szyb­ko się ubrał, wy­ko­nu­jąc dwa razy wol­niej­sze ru­chy od nas. Inny mors po­wie­dział nam pó­źniej, że na mro­zie wy­ko­nu­je­my wol­ne, ale pew­ne ru­chy, po­nie­waż je­śli będzie­my się stre­so­wać i spie­szyć, to on nas po­ko­na.

Morsowanie w –50°C w warunkach laboratoryjnych

Kra­ków, 7 mar­ca 2020 r. Tem­pe­ra­tu­ra po­wie­trza wy­no­si –50°C, od­czu­wal­na na­wet –60°C, jest wietrz­nie. Na Po­li­tech­ni­ce Kra­kow­skiej znaj­du­je się jed­na z naj­wi­ęk­szych ko­mór ter­mo­kli­ma­tycz­nych, w któ­rej mo­że­my za­mó­wić do­wol­ne wa­run­ki kli­ma­tycz­ne ist­nie­jące na Zie­mi. Oczy­wi­ście, że za­mó­wi­li­śmy te pa­nu­jące w Ja­ku­cji zimą, bo nie ka­żdy może tam po­je­chać i za­mor­so­wać.

Ko­mo­ra jest schło­dzo­na, mamy –50°C. To wy­da­rze­nie ko­mer­cyj­ne, dla…

.

.

.

…(fragment)…

Całość dostępna w wersji pełnej

Bibliografia

Psychologiczne aspekty morsowania

[1] Jalut G., Dedoubat J.J., Fontugne M., Otto T. (2009), Holocene circum-Mediterranean vegetation changes: climate forcing and human impact, Quaternary international, 200(1–2), 4–18.

[2] Gasparrini A., Guo Y., Hashizume M., Lavigne E., Zanobetti A., Schwartz J., Armstrong B. (2015), Mortality risk attributable to high and low ambient temperature: a multicountry observational study, The lancet, 386(9991), 369–375.

[3] Kingma B., Frijns A., van Marken Lichtenbelt W. (2012), The thermoneutral zone: implications for metabolic studies, Front Biosci (Elite Ed), 4, 1975–1985.

[4] Nakamura M., Yoda T., Crawshaw L.I., Yasuhara S., Saito Y., Kasuga M., Kanosue K. (2008), Regional differences in temperature sensation and thermal comfort in humans, Journal of applied physiology, 105(6), 1897–1906.

[5] Nadel E., Holmer I., Bergh U., Åstrand P., Stolwijk J., Energy exchanges of swimming man, J Appl Physiol, 1974; 36:465–471.

[6] Morin C., Bushnell M.C. (1998), Temporal and qualitative properties of cold pain and heat pain: a psychophysical study, Pain, 74(1), 67–73.

[7] Foulkes T., Wood J. (2007), Mechanisms of Cold Pain. Channels, 1(3), 154–160.

[8] Friedman H., Thompson R.B., Rosen E.F. (1985), Perceived threat as a major factor in tolerance for experimentally induced cold-water pain, Journal of abnormal psychology, 94(4), 624.

[9] Mackworth N.H., Researches on the Measurement of Human Performance, London, England: Medical Research Council; 1950, Report Series 268.

[10] Feigenbaum J.J., Yanai J. (1985), Implications of dopamine agonist-induced hypothermia following increased density of dopamine receptors in the mouse, Neuropharmacology, 24(8), 735–741.

[11] Hayward J.N., Baker M.A., A comparative study of the role of the cerebral blood in the regulation of brain temperature in five mammals, Brain Res. 1969; 16:417–440.

[12] Paton B.C., Accidental hypothermia, In: Shonbaum E, Lomax P, eds. Thermoregulation: Pathology, Pharmacologyand Therapy, New York, NY: Pergamon Press; 1991:397–443.

[13] Petjan J.H., Williams D.D., Behavior of single motor units during preshivering tone and shivering tremor, Am J Phys Med., 1972; 51:17–22.

[14] Bowen H.M., Diver performance and the effects of cold, Hum Factors.1968; 10(5):445–464.

[15] Clark R.E., The limiting hand skin temperatures for unaffected manual performance in the cold, J Appl Physiol,1961; 45:193–194.

[16] Coleshaw S.R.K., van Someren R.N.M., Wolff A.H., Davis H.M., Keatinge W.R., Impaired memory registration and speed of reasoning caused by low body temperature, J Appl Physiol, 1983; Jul 55(1 Pt 1):27–31.)

[17] Mackworth N.H, Researches on the Measurement of Human Performance. London, England: Medical Research Council; 1950, Report Series 268.

[18] Pepler R.D., Warmth and performance: An investigation in the tropics, Ergonomics, 1958; 2:63–88.

[19] Pepler R.D., Warner R.E., Temperature and learning: An experimental study, American Society of Heating, Refrigeration, and Air-Conditioning Engineers Transactions,1968; 74:211–219.

[20] Enander A., Effects of moderate cold on performance of psychomotor and cognitivetasks, Ergonomics, 1987; 30(10): 1431–1445.

[21] Giesbrecht G.G., Arnet J.L., Vela E., Bristow G.K., Effect of task complexity on mental performance during immersion hypothermia. Aviat Space Environ Med, 1993; 64(Mar):206–211.

[22] Davitz J.R., The language of emotion, New York: McGraw-Hill.

Stanley-Jones, D. (t966). The thermostatic theory of emotion: A study on kybernetics. Progress in Biocybernetics, 6, 1–20.

[23] Dienstbier R.A., LaGuardia, R.L., Wilcox N.S. (1987), The relationship of temperament to tolerance of cold and heat: Beyond „cold hands – Warm heart”, Motivation and emotion, 11(3), 269–295.

[24] Barbosa Escobar F., Velasco C., Motoki K., Byrne D.V., Wang Q.J. (2021), The temperature of emotions, PloS one, 16(6), e0252408.

[25] Lindeman S., Hirvonen J., Joukamaa M. (2002), Neurotic psychopathology and alexithymia among winter swimmers and controls-a prospective study. International journal of circumpolar health, 61(2), 123–130.

[26] Huttunen P., Kokko L., Ylijukuri V. (2004), Winter swimming improves general well-being, International Journal of Circumpolar Health, 63(2), 140–144.

[27] van Tulleken C., Tipton M., Massey H., Harper C.M. (2018), Open water swimming as a treatment for major depressive disorder, Case Reports, 2018, bcr-2018.

[28] Penedo F.J., Dahn J.R. (2005), Exercise and well-being: a review of mental and physical health benefits associated with physical activity, Current opinion in psychiatry, 18(2), 189–193

[29] Kindermann G., Domegan C., Carlin C. (2020), Blue care: a systematic review of blue space interventions for health and wellbeing, Health Promotion International, 35(1), 50–69.

[30] Dienstbier R.A. (1989), Arousal and physiological toughness: Implications for mental and physical health, Psychological Review, 96, 84–100.

[31] Blascovich J., Tomaka J. (1996), The biopsychosocial model of arousal regulation, Advances in Experimental Social Psychology, 28, 1–51.

[32] Barnes D.M. (1986), Steroids may influence changes in mood, Science, 232, 1344–1345.

[33] Dienstbier R.A., LaGuardia, R.L., Wilcox N.S. (1987), The relationship of temperament to tolerance of cold and heat: Beyond „cold hands – warm heart”, Motivation and emotion, 11(3), 269–295.

[34] Young A.J., Homeostatic responses to prolonged cold exposure: humancold acclimatization, In: Fregly M.J., Blatteis C.M., editors, Handbookof physiology. Section 4: Environmental physiology, New York:Oxford Univ. Press, 1996; vol. 1. pp. 419–38.

[35] Suedfeld P. (1991), Polar psychology: An overview, Environment and behavior, 23(6), 653–665.

[36] Maslow A.H. (1943), A theory of human motivation, Psychological review, 50(4), 370.

[37] Knechtle B., Waśkiewicz Z., Sousa C.V., Hill L., Nikolaidis P.T. (2020), Cold Water Swimming – Benefits and Risks: A Narrative Review, International journal of environmental research and public health, 17(23), 8984.

[38] Moles K. (2021), The social world of outdoor swimming: cultural practices, shared meanings, and bodily encounters, Journal of sport and social issues, 45(1), 20–38.

Krioterapia

[1] Rymaszewska J., Urbańska K., Szcześniak D. et al., Whole-body cryotherapy: Promising add-on treatment of depressive disorders, Psychiatr Pol. 2019; 53(5):1053–1067, DOI:10.12740/PP/OnlineFirst/91298 [dostęp: 29.08.2021].

[2] Seyle H., Stres okiełznany, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1977.

[3] Zimecki M., Artym J., Wpływ stresu psychicznego na odpowiedź immunologiczną, Post Med Dośw. 2004, 58:166–175, http://31.186.81.235:8080/api/files/view/1721.pdf [dostęp: 29.08.2021].

[4] Pawik M., Kowalska J., Rymaszewska J., The effectiveness of whole-body cryotherapy and physical exercises on the psychological well-being of patients with multiple sclerosis: A comparative analysis, Adv Clin Exp Med. 2019; 28(11):1477–1483, DOI:10.17219/acem/104529 [dostęp: 29.08.2021].

[5] Podbielska H., Skrzek A., Zastosowanie niskich temperatur w biomedycynie, Oficyna Wydawnicza Politechniki Wrocławskiej, Wrocław 2012.

[6] Yiallouris A., Tsioutis C., Agapidaki E. et al., Adrenal aging and its implications on stress responsiveness in humans, Front Endocrinol (Lausanne) 2019; 10:54, DOI:10.3389/fendo.2019.00054 [dostęp: 29.08.2021].

[7] Musiała N., Hołyńska-Iwan I., Olszewska-Słonina D., Kortyzol – nadzór nad ustrojem w fizjologii i stresie, Diagnostyka laboratoryjna – Journal od Laboratory Diagnostics, 2018, 54 (1), s. 29–36.

[8] Alva N., Palomeque J., Carbonell T., Oxidative stress and antioxidant activity in hypothermia and rewarming: Can RONS modulate the beneficial effects of therapeutic hypothermia?,Oxid Med Cell Longev. 2013, 957054, DOI:10.1155/2013/957054 [dostęp: 29.08.2021].

[9] Gregorowicz H., Zagrobelny Z., Systemic cryotherapy, indications and contraindications, process of treatment and its physiological and clinical results [w:] Podbielska H., Stręk W., Biały D. [red.], Whole body Cryotherapy, Kriotechnika Medyczna, Indygo, Wrocław 2006, s. 9–21.

[10] Heszen I., Psychologia stresu – korzystne i niekorzystne skutki stresu życiowego, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2013.

[11] Sieroń A., Cieślar G. [red.], Zastosowanie zimna w medycynie – kriochirurgia i krioterapia, Medica Press, Bielsko-Biała 2003.

[12] Miller E. Porównanie skuteczności działania krioterapii miejscowej i ogólnoustrojowej w bólu przewlekłym. Miller E., Porównanie skuteczności działania krioterapii miejscowej i ogólnoustrojowej w bólu przewlekłym, Fizjoter. Pol. 2006, 6:27–31.

[13] Wesołowski R., Gackowska M., Woźniak A., Oddziaływanie zimna na organizm człowieka – morsowanie jako forma rekreacji ruchowej, Wiosna Młodych Fizjoterapeutów, Wydawnictwo Uczelniane WSG 2013, s. 39–49.

[14] Robertson V., Ward, A., Low J., Reed A., Fizykoterapia. Aspekty kliniczne i biofizyczne, Edra Urban & Partner, Wrocław 2009.

[15] Piątek J., Wpływ hipotermii na organizm człowieka, czyli co się stanie, gdy mors utknie w przeręblu, Krauss H., Woźniak R. [red.], Wpływ morsowania na organizm człowieka, Regionalne Stowarzyszenie Turystyczno-Uzdrowiskowe w Kołobrzegu, Kołobrzeg 2015.

Fizjologiczna adaptacja organizmu do niskich temperatur

Alf D., Schmidt M., Siebrecht S., Ubiquinol supplementation enhances peak power production in trained athletes: a double-blind, placebo controlled study, J Int Soc Sports Nutr, 2013; 10:24

Andersen L.L., Tufekovic G., Zebis M.K., Crameri R.M., Verlaan G., Kjaer M. et al., The effect of resistance training combined with timed ingestion of protein on muscle fiber size and muscle strength. Metabolism, 2005; 54(2):151–6.

Bartosz G., Druga twarz tlenu. Wolne rodniki w przyrodzie, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2008.

Bell P.G., McHugh M.P., Stevenson E., Howatson G., The role of cherries in exercise and health, Scand J Med Sci Sports, 2014 Jun; 24(3):477–90.

Bridge C.A., Jones M.A., The effect of caffeine ingestion on 8 km run performance in a field setting, J Sports Sci, 2006; 24(4):433–9.

Cade J.R., Reese R.H., Privette R.M., Hommen N.M., Rogers J.L., Fregly M.J., Dietary intervention and training in swimmers, Eur J Appl Physiol Occup Physiol, 1991; 63(3–4):210–5.

Carli G., Bonifazi M., Lodi L., Lupo C., Martelli G., Viti A., Changes in the exercise-induced hormone response to branched chain amino acid administration, Eur J Appl Physiol Occup Physiol, 1992; 64(3):272–7.

Cox G.R., Desbrow B., Montgomery P.G., Anderson M.E., Bruce C.R., Macrides T.A., Martin D.T., Moquin A., Roberts A., Hawley J.A., Burke L.M., Effect of different protocols of caffeine intake on metabolism and endurance performance, J Appl Physiol, 1985; 93(3):990–9.

Fasano A., Zonulin and its regulation of intestinal barrier function: the biological door to inflammation, autoimmunity, and cancer, Physiol Rev, 2011; 91:151–175.

Frączek B., Krzywański J., Krysztofiak H., Dietetyka sportowa. PZWL, Warszawa 2020.

Klaudia F., Zmiany wybranych wskaźników somatycznych, biochemicznych oraz poziomu wydolności fizycznej wielokrotnego rekordzisty Guinnessa, Kraków 2020.

Hill C.A., Harris R.C., Kim H.J. et al., Influence of betaalanine supplementation on skeletal muscle carnosine concentrations and high intensity cycling capacity, Amino Acids, 2007; 32:225–33.

Ivy J.L., Res P.T., Sprague R.C., Widzer M.O.,