Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Tom inaugurujący nową serię „Pomniki Muzealnictwa Polskiego”, której współwydawcą jest Narodowy Instytut Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów. Wznowienie ważnego studium muzealniczego, które ukazało się w Kijowie w 1918 r., opisującego początki, rodzaje, istotę i organizację muzeów. Nowe, starannie przygotowane wydanie tego cennego dokumentu czasu oraz źródła poznania dziejów polskiego muzealnictwa u progu niepodległości zostało opatrzone wstępem dr hab. Piotra Majewskiego.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 205
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Przedstawiana Czytelnikom garść refleksji jest słowem wstępnym do inspirującej je publikacji autorstwa Mieczysława Tretera, zatytułowanej Muzea współczesne. Studium muzeologiczne. Początki, rodzaje, istota i organizacja muzeów. Publiczne zbiory muzealne w Polsce i przyszły ich rozwój, która po raz pierwszy ukazała się w 1917 r. w Kijowie, nakładem redakcji „Muzeum Polskiego”, obecnie zaś inauguruje serię wydawniczą Pomniki Muzealnictwa Polskiego, zainicjowaną staraniem Narodowego Instytutu Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów oraz Państwowego Instytutu Wydawniczego1.
Zainspirowane lekturą książki Tretera rozważania są też próbą wskazania procesów, dokonujących się w polskim muzealnictwie w perspektywie wyznaczanej „kamieniami milowymi”: rok 1918 (odzyskanie przez Polskę niepodległości), lata 1939–45 (II wojna światowa i niepodległości utrata), okres 1945–89 (czasy tzw. Polski Ludowej, niepodległości limitowanej), wreszcie czasów nam współczesnych, po roku 1989. Jest to perspektywa właściwego dla kultury i jej instytucji „długiego trwania”, co oznacza z jednej strony trwanie instytucji oraz ich zbiorów, z drugiej – trwałość problemów i wyzwań, które przed tymi instytucjami stoją.
Autor
Mieczysław Treter urodził się 2 sierpnia 1883 r. w Krakowie, w Galicji i Lodomerii, jednym z krajów monarchii austro-węgierskiej. Studiował historię sztuki i filozofię na Uniwersytecie Lwowskim, wieńcząc studia doktoratem (w ówczesnym systemie szkolnictwa wyższego stopień magistra nie istniał). Wydarzenia Wielkiej Wojny i rosyjskich rewolucji zawiodły go do Kijowa, gdzie w latach 1917–18 wykładał historię sztuki w Kolegium Polskim tamtejszego Uniwersytetu. Rewolucyjny zamęt, ale również zaangażowanie w ratowanie polskiego dziedzictwa kulturowego na obszarze rosyjskiego imperium, kierowały go i do Charkowa, i na Krym; tam też powstawała publikacja Muzea współczesne. Po przyjeździe do Polski, odzyskującej wówczas niepodległy byt państwowy, Treter znalazł się we Lwowie, gdzie w latach 1918–22 był kustoszem Muzeum Książąt Lubomirskich. Następnie przeniósł się do Warszawy i tu od lutego 1922 do maja 1924 r. pełnił funkcję dyrektora Państwowych Zbiorów Sztuki, instytucji sprawującej opiekę nad Gmachami Reprezentacyjnymi Rzeczpospolitej oraz nad zbiorami artystycznymi, w głównej mierze rewindykowanymi ze Związku Sowieckiego po traktacie ryskim, kończącym w marcu 1921 r. wojnę polsko-bolszewicką. W następnych latach międzywojnia Treter był współzałożycielem Instytutu Propagandy Sztuki oraz dyrektorem Towarzystwa Szerzenia Sztuki Polskiej wśród Obcych (czyli, dzisiejszej terminologii używając, poza granicami Polski). Pozostał przy tym wykładowcą akademickim, prowadząc wykłady z historii sztuki nowszej i teorii sztuk plastycznych na Politechnice i Uniwersytecie we Lwowie oraz na Uniwersytecie Warszawskim; tych też zagadnień dotyczy większość opublikowanych przezeń prac. Mieczysław Treter zmarł 25 października 1943 r. w okupowanej przez Niemców Warszawie.
Książka
Praca Mieczysława Tretera Muzea współczesne… składa się z dwóch części: Początki, rodzaje, istota i organizacja muzeów oraz – Publiczne zbiory muzealne w Polsce i przyszły ich rozwój. Tę drugą część w głównej mierze mając na uwadze, Treter pisał: Rzecz ta, pisana na obczyźnie, z dala od kraju […], przy zupełnym niemal braku materiałów drukowanych, przy niemożności sprawdzenia czegokolwiek, wobec konieczności poprzestawania przeważnie na tym, co […] pamięć zachowała2. Faktycznie, część druga pracy była próbą stworzenia katalogu polskich muzeów i ich zbiorów bez możliwości skorzystania z badawczego warsztatu, który z natury rzeczy niezbędny jest przy tworzeniu tego typu opracowań. Mimo oczywistych mankamentów metodologicznych, katalog Tretera pozostaje, z braku doskonalszych, cennym dokumentem czasu oraz źródłem do poznania dziejów polskiego muzealnictwa u progu niepodległości, zasługując tym samym współcześnie na opublikowanie w całości, także z myślą o krytycznej analizie źródłoznawczej i badaniach komparatystycznych3.
Nieporównanie większy walor niesie pierwsza część książki, przypomnijmy, zatytułowana Początki, rodzaje, istota i organizacja muzeów, poświęcona zagadnieniom, które i dziś pozostają aktualne w muzealnictwie polskim i światowym, mianowicie: tożsamości muzeów, ich misji, optymalnym modelom zarządzania, projektowaniu budynku muzeum, czy wreszcie – powinnościom wobec społeczeństwa i państwa. Warto się o tym przekonać, unikając nierzadkiego również we współczesnej muzealnej refleksji uznawania za nowe zagadnień dawno już podjętych, godząc się zarazem z myślą, niepozbawioną wszak kontrowersyjności, iż skala intelektualnie oryginalnych rozwiązań w obszarze instytucji „długiego trwania” jest ograniczona, w przeciwieństwie do wynikających z technologicznego postępu i potrzeb ludzi form zarządczego modelowania i promocyjnego uatrakcyjniania tych instytucji wraz z ich zbiorami.
Wspomnieć też wypada, z nutą samokrytycyzmu, iż monografia polskiego muzealnictwa, taka, jaką ją na uchodźczych szlakach zaprojektował Mieczysław Treter4 i której szkic pozostawił swoim następcom w druku, jest zadaniem badawczym niespełnionym po dzień dzisiejszy.
Muzea: misja i definicja, publiczność i zbiory – czyli niekończące się spory o tożsamość
Mieczysław Treter uważał muzea przede wszystkim za instytucje naukowe, w których za pomocą systematycznego układu planowo i umiejętnie zbieranych, a należycie konserwowanych okazów […] unaocznia się całokształt, względnie jedną jakąś gałąź wiedzy ludzkiej, o przyrodzie [naturze] wszechświata lub o człowieku, jego cywilizacji i kulturze5. Należał do pokolenia, dziedziczącego doświadczenie pozytywistycznego scjentyzmu, noszącego zarazem w nieodległej pamięci rozwojowe (dziś powiedzielibyśmy „systemowe”) ograniczenia polskiego muzealnictwa w dobie zaborów oraz jego dewastację, dokonywaną w latach Wielkiej Wojny, o której nie wiedziano, iż nosi w sobie zalążek drugiej, większej…
We współczesnych nam czasach, śledząc dane Głównego Urzędu Statystycznego, obserwujemy krzywą wzrostu liczby muzeów, zbliżającą się już do liczby 1000, podobnie jak z poczuciem dumy stwierdzamy systematyczny wzrost frekwencji w polskich muzeach, zbliżający się do 40 milionów wizyt rocznie. Przyglądającemu się tym danym Treterowi, bliska mogłaby być refleksja, iż „umasowienie” muzeów niesie ze sobą ryzyko odarcia ich z elitarności i odświętności. Niepozbawiony umiejętności spojrzenia syntetycznego, dostrzegłby zapewne konieczność „ewaluowania” działalności muzeów, sięgającą poza wskaźnik frekwencji. Podobnie i my dzisiaj – organizatorzy muzeów, naukowcy, podatnicy – poszukując właściwych „mierników” ich statutowej działalności, uważamy frekwencję za cenną, acz niewystarczającą tej działalności miarę. Pamiętamy, iż udostępnianie zbiorów jest niczym widok wierzchołka góry lodowej, na której strukturę, groźną tyleż dla statków, co nieświadomych jej istnienia dyrektorów, składają się opisane w odnoszących się do muzeów regulacjach prawnych wielu krajów: gromadzenie, zabezpieczanie, opracowywanie etc. (polska Ustawa o muzeach wymienia je w swym art. 2, w obszernych jedenastu punktach).
W dobie partycypacji (czyli m. in. otwarcia na publiczność), takim bowiem mianem (z kategorii wielu mian modnych i niczym moda ulotnych) można „ochrzcić” współczesne nam czasy, obco zabrzmieć mogą zaczerpnięte od Mieczysława Tretera sformułowania, iż są kategorie muzeów, które, służąc wiedzy fachowej, nie mogą być udostępnione w całej pełni najszerszym warstwom społeczeństwa. Niektóre zbiory, jak np. wszelkie gabinety medyczne, są dla zwykłych laików wręcz niedostępne, a zwiedzanie i korzystanie z nich dozwolone jest tylko za poprzednim zgłoszeniem się i wylegitymowaniem […]. I słusznie! […] Do tego, aby móc należycie korzystać z materiałów i środków pomocniczych w zakresie nauk przyrodniczych, trzeba mieć gruntowne przygotowanie fachowe. […] Muzea, służąc nauce, nie mogą każdego laika bawić i upajać6. Z pewnością łatwiej było formułować takie „dictum” w czasach, kiedy matura galicyjskiego gimnazjum „certyfikowała” wykształcenie ogólne na poziomie przewyższającym niejednokrotnie zasób umiejętności i wiedzy dzisiejszego doktoranta. Broniąc, poniekąd, współczesnych nam muzeów przed Treterem, wskazać wypada, iż przypada im często w dziele „młodzieży chowania” rola szkoły, domu i kościoła zarazem, sprowadzająca się do rekompensowania niedoskonałości wymienionych wyżej instytucji i środowisk.
Dystans swój do nadmiernej popularyzacji, czynionej kosztem poziomu intelektualnego, przenosił Treter również na projektowanie przestrzeni ekspozycyjnych, uznając za rzecz wątpliwą poddanie zbiorów muzealnych estetycznym zasadom sztuki przestrzennego zespołu, ułatwiającego – powszechne dziś – zwiedzanie całościowe, przeglądowe, ograniczone w czasie, a niekiedy pobieżne. Wdzięczny ten – zdaniem Tretera – ukłon, złożony w stronę widzów „z galerii”, […] rozpowszechnia wśród publiczności sposób tzw. „syntetycznego” oglądania, […] zasadzający się na ujmowaniu wszystkiego jednym rzutem oka, powierzchownie, bezmyślnie, bo zazwyczaj bez poprzedniego uważnego obejrzenia przedmiotów poszczególnych7. Z pewnością Mieczysław Treter daleki był od wizji muzeum „ludycznego”, nie odczuwałby komfortu (jako i piszący te słowa) w zatłoczonych pomieszczeniach muzealnych Nocy, skłaniając się raczej ku kontemplacyjnej, „świątynnej”, do pewnego stopnia „agoralnej” powinności muzeów. Bliska była, zapewne, Treterowi wizja muzeum, które nie pozostawia „widza z galerii” za drzwiami, próbuje jednak dokonać jego przemiany w widza z „pierwszych rzędów” (dalej przekonamy się, iż oznacza to świadomego historii patriotę i obywatela), nie tyle ulegając jego „niskim” gustom, ile próbując je korygować wzwyż. Zdanie to brzmi już bardzo współcześnie, wszak wiele masowo odwiedzanych muzeów dostrzegło już wyzwanie, jakim jest uleganie konsumpcyjnym oczekiwaniom publiczności, bez stosowania mechanizmów, które te oczekiwania korygują.
*
Byłoby rzeczą wielce pożądaną – pisał Treter – aby po wojnie [I wojnie światowej] zapanował ściślejszy związek między muzeami a organizacjami ochrony zabytków i urzędami konserwatorskimi8. Antycypował tym samym problem po dziś dzień obecny w dyskusjach o systemie ochrony dziedzictwa kulturowego – relację muzeów wobec innych instytucji za dziedzictwo odpowiedzialnych: urzędów konserwatorskich, archiwów czy bibliotek (za czasów Tretera nie powstała jeszcze kategoria „trudnego” dziedzictwa, uobecniona dziś pod postacią muzeów martyrologicznych), pytania, na ile dziedzictwo materialne i niematerialne (tej ostatniej kategorii również w jego czasach nie definiowano tak dobitnie jak dziś) winno być poddane zarządzaniu multiinstytucjonalnemu, na ile zaś zmierzać ku zarządczemu holizmowi9. Treter, niechętny niepraktycznemu teoretyzowaniu, świadom też ograniczeń organizacyjnych i finansowych przyszłej polskiej państwowości, pokusił się o sformułowanie instruktywnego podziału powinności – muzeów i służb konserwatorskich – wobec zabytków, wskazując tym samym na rudymenta muzealnej polityki gromadzenia i budowania kolekcji.
Muzea przechowują i konserwują najlepiej dzieła sztuki, które, pozostawione swemu losowi, […] narażone bywają na niebezpieczeństwo zniszczenia lub wywiezienia za granicę. […] Z drugiej strony muzea, wyrywając przedmioty z ich […] otoczenia, pozbawiają je w znacznej części ich artystycznej wartości, pozbawiają je życia, uroku poezji i wspomnień z danym miejscem związanych, pozbawiają je siły bezpośredniego działania na człowieka. O ile więc zabytki ruchome mogą pozostać na swoim miejscu, we właściwym środowisku i otoczeniu, o ile tam zapewniony jest ich byt i bezpieczeństwo, nonsensem, grzechem byłoby dla rozpowszechnionej dziś manii muzealnej przenosić je do muzeum. […] Zbieracze i dyrektorowie muzeów powinni zawsze pamiętać, że gromadzić należy zabytki, którym inaczej groziłaby zagłada lub wywiezienie z kraju. Muzea bowiem same sobie nie mogą być celem – są tylko środkiem do celów wyższych, idealnych…10
Słowa Tretera o „manii muzealnej” mogą zabrzmieć dla wielu współczesnych muzealników szokująco, przypominają jednak o prawdzie elementarnej, iż celem działania muzeów (podobnie jak innych instytucji odpowiedzialnych za ochronę dziedzictwa kulturowego) nie jest ich ciągłość instytucjonalna, ale ciągłość kultury, za którą są odpowiedzialne. Jak naturalnym stanem egzystencji egzotycznego ptaka nie jest przebywanie w ogrodzie zoologicznym, ku uciesze publiczności, tak naturalnym miejscem przechowywania i eksponowania dóbr kultury oraz kreacji natury nie jest muzeum; chyba że, by nie popaść w demagogię właściwą tym, którzy co pewien czas chcieliby muzea pozamykać lub spalić, ten naturalny stan egzystencji zanika, grożąc zarazem zniszczeniem najcenniejszych jego „eksponatów”.
Bliska więc była Treterowi, utrwalona nie bez jego udziału w doświadczeniu prawotwórczym Drugiej Rzeczypospolitej, uniwersalna reguła ochrony dziedzictwa. Z pewnością więc perspektywiczne zmiany muzealnego ustawodawstwa, niezależnie od tego, iż dotkną rzeczywistości bardziej niż w czasach Tretera złożonej (nieświadomego chociażby blasków i cieni elektronicznej ewidencji zbiorów, digitalizacji, Internetu z towarzyszącą mu komunikacyjną rzeczywistością…) będą wymagały zmierzenia się z alternatywą: „razem czy osobno”, a także – zdefiniowania publicznych powinności wobec dziedzictwa, które nie powstawało wyłącznie z myślą o instytucjach, które mają je chronić.
Muzea: systematyka i … narracja o przeszłości
Pomimo olbrzymiego wprost rozwoju muzeów i nauki o muzeach, tj. muzeologii – pisał Treter – nikt zdaje się dotąd jeszcze nie pokusił o systematyczne rozróżnienie głównych typów zbiorów muzealnych. Podawane tu i ówdzie rodzaje muzeów mogą co najwyżej uchodzić za mniej lub więcej niezupełne wyliczenie grup zasadniczych, nie zaś za klasyfikację muzeów, na logicznych opartą zasadach11. Nie da się ukryć, iż muzealne „uniwersum” nadal z trudem poddaje się systematyzującym zabiegom statystyków i muzeologów. Nie tylko polska statystyka publiczna nie dopracowała się jednoznacznej kategoryzacji muzeów, nie ona jedna nie potrafi udzielić wiążącej odpowiedzi na pytanie o ich liczbę, a prace nad „algorytmem”, umożliwiającym określanie adekwatnego dla danego muzeum poziomu finansowania, noszą wszelkie cechy długiego trwania... Czas może po temu najwyższy, aby pogodzić się z myślą, iż są pewne dziedziny naszego zbiorowego doświadczenia (Treter zapewne zgodziłby się do nich zaliczyć i naukę, i „działalność” kulturalną), gdzie kwantyfikująca nadregulacja przynieść może więcej szkody niż poczucie niedosytu organizatorów instytucji nauki i kultury, pragnących, w słusznym, acz złudnym pragnieniu skonstruowania świata mierzalnego i przewidywalnego, „sparametryzować” Kafkę czy Miłosza…12
Mieczysław Treter, któremu jako obywatelowi C.K. Monarchii nieobce były doświadczenia Kafkowskie, szczęśliwie zaś los mu oszczędził praktyki „zniewalania umysłu”, bliska była dualna kategoryzacja muzeów. Jedne z nich – pisał – poświęcone są całemu systemowi lub też pewnym gałęziom wiedzy ścisłej, której tematem jest przyroda […]; drugie – służą dziejom kultury i cywilizacji, wytworom ducha ludzkiego, obejmują całokształt albo pewną tylko stronę historycznego rozwoju jednego lub kilku narodów, ilustrując różne formy i przejawy ich życia tak społecznego i politycznego, jak też i artystycznego; rozróżniał tym samym muzea: przyrodnicze i historyczne13. Nie dyskutując nad poprawnością tej kategoryzacji, jak wszelkie wcześniejsze i późniejsze determinowanej czasem powstania i osobistym doświadczeniem twórcy, wypada zwrócić uwagę na cenny jej element, jakim jest nietracące na edukacyjnym znaczeniu zniuansowanie czysto estetyzującego podejścia do dziedzictwa kultury i natury; przyjęcie do wiadomości, iż nie tylko to, co piękne, jest dla dziejów danej wspólnoty ważne14.
I tu pojawia się w wywodach Tretera kwestia bodaj kluczowa, powinności muzealnictwa historycznego w państwie, które państwowość swą odbudowuje z myślą o widzach z pierwszych rzędów, jak i tych z „jaskółki”. Na szerzeniu kultury, a zwłaszcza kultury narodowej, w najszerszych sferach społeczeństwa, zależy nam wszystkim […] ogromnie, w dobrze rozumianym interesie własnym. Dla narodu, jak polski, który chce i musi trwać niezłomnie w duchowym zespoleniu, […] sztuka i kultura nie może być czymś […] dostępnym dla wtajemniczonych jeno specjalistów, bo to główna broń jego, najoczywistszy dowód własnego życia i jednolitego pod obcym nawet uciskiem rozwoju. […] Jakkolwiek i tu konieczny jest pewien […] stopień naukowego przygotowania i wykształcenia, jeśli korzyść ma być istotna. […] Muzeum historyczne […] opowiada dzieje narodu poglądowo i plastycznie, w sposób łatwy i przystępny nawet dla ludu15. Treter nie znał określenia „polityka historyczna”, dostrzegał jednak zadania muzeów, które politykę tę konstytuują16.
W krajobrazie muzealnym XXI wieku, w którym pojawiły się takie instytucje, jak: Muzeum Powstania Warszawskiego, Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN, Muzeum II Wojny Światowej, Muzeum Historii Polski czy Muzeum Józefa Piłsudskiego, Treter nie czułby się obco (pomijając wszak, właściwy muzealnictwu „narracyjnemu”, nadmiar multimediów i deficyt autentyku…). Jest to bowiem krajobraz, w którym historia stała się doświadczeniem codziennym, nie tyle jako forma opisu przeszłości, ile projektowania wspólnotowych postaw na przyszłość. Pytanie, jak radziłby sobie Treter z wyzwaniami natury etycznej, zapewne nieobcymi mu jako uczestnikowi życia publicznego Polski „pomajowej”? Czy bliższa była mu wizja polityki historycznej postpiłsudczykowskiej, coraz skuteczniej wykluczającej inne narrację o Komendancie, który „Polskę wywalczył”, czy też praktyka tej polityki czasów nam współczesnych, nieunikająca ideowego sporu, odległa jednak od wykluczania i statystycznej nawet dominacji?17 A może odnalazłby się pod postacią muzealnego kuratora, opisanej we wspomnieniach jednego z najwybitniejszych muzealników XX wieku, Mariusza Hermansdorfera: Do dzisiaj szalenie cenię sobie prawa kuratora, związane z dokonywaniem wyboru obiektów na wystawę, odpowiednim zestawianiem ich w taki czy inny sposób, aż w końcu na kanwie czegoś, co jest zamkniętą twórczością, powstanie nowa rzeczywistość artystyczna?18
Muzea: przepis na budynek
W czasie, kiedy powstaje wiele nowych budynków muzealnych, inne zaś podlegają intensywnej infrastrukturalnej modernizacji, Mieczysława Tretera przepis na muzealny budynek nie niesie rozwiązań odkrywczych, wskazuje jedynie, iż wyobraźnia projektantów współczesnych nam muzeów rozwija się przede wszystkim w sferze architektonicznego „ornamentu”, zapoznając niekiedy funkcje budynku, w którym ma być pomieszczone muzeum, oraz – potrzeby jego użytkowników, czyli publiczności i pracowników muzeów19. Ideałem każdego zbioru jest – pisał Treter – osobny budynek, wzniesiony specjalnie w tym celu na podstawie planów architekta, który uwzględnił w nich wszelkie postulaty, sformułowane poprzednio ściśle nie tyle przez Zarząd Administracyjny Muzeum, ile przez fachowego muzeologa, kierownika danej instytucji. […] Ogólnej recepty na budynek być nie może; można tylko w najogólniejszych zarysach ustalić typy budynków, służących na pomieszczenia zbiorów przyrodniczych, technologicznych itd. Treter wskazywał również, iż projektowanie budynku muzealnego winno być perspektywiczne, tzn. zależne od tego, czy muzeum w chwili pomieszczania go w nowym budynku uważane jest za gotową, zamkniętą już w sobie całość, czy też za kolekcję, która w miarę środków i okoliczności sprzyjających ma stale rozwijać się i wzrastać. W tym drugim przypadku trzeba budowę tak obmyślić, aby dobudowanie w przyszłości jednego lub więcej skrzydeł nie było rzeczą trudną20.
Treter świadom był oczywistego, zdawałoby się, faktu, iż budynek muzealny winien w swej przestrzeni odzwierciedlać wszystkie funkcje tej instytucji, uwzględniając wymogi zachowania bezpieczeństwa zbiorów, nie tracąc zarazem z pola widzenia konieczności stworzenia właściwych warunków pracy: poza salami wystawowymi i gabinetami dla specjalistów, muszą być jeszcze […] pomieszczenia biur zarządu, biblioteki muzealnej z czytelnią i sali odczytowej […]; potrzebna jest nadto […] sala – lub więcej – na urządzanie w gmachu muzealnym wystaw periodycznych, potrzebne są [miejsca dla] pracowni fotograficznej, konserwatorskiej, małego warsztatu dla drobnych robót stolarskich i introligatorskich, wreszcie […] mieszkania dla służby, ewentualnie i dla kierownika muzeum. […] U wejścia konieczny jest większy westybul, z pomieszczeniem na garderoby, na sprzedaż biletów, katalogów itd.21
Muzea: zarządzanie – od systemu do poszczególnych instytucji
Cechą charakterystyczną współczesnego krajobrazu muzealnego w Polsce jest pochodne wobec struktury ustrojowej „demokratycznego państwa prawnego”, organizacyjne zróżnicowanie muzeów, którego początkiem stała się reforma samorządu terytorialnego z 1999 r., oznaczająca przyporządkowanie ¾ działających ówcześnie muzeów jednostkom samorządu terytorialnego, kontynuacją zaś jest systematycznie rosnąca liczba muzeów, zwanych potocznie prywatnymi22. Cechą tej różnorodności okazała się również dysfunkcja relacji hierarchicznych, oznaczających nie tylko relację zależności, ale również – odpowiedzialności. O ile nie wydaje się niczym nagannym, iż nadzór Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego nad muzeami nie przypomina znanego z czasów PRL „ręcznego sterowania”, o tyle formalnoprawna równość wszystkich muzeów, niezależnie od ich finansowego potencjału i charakteru zbiorów, stała się pułapką dla wszystkich, którzy w czasach zindywidualizowanego (tak w wymiarze ludzkim, jak również instytucjonalnym) nastawienia na konkurencję, schematycznie rozumiany „manageryzm”, oczekiwaliby środowiskowego wsparcia, tworzenia lokalnych centrów kompetencji i edukacji, nienastawionych na zysk własny.
Dla Mieczysława Tretera ta hierarchiczna relacja muzeów „mniejszych” i „większych” była zjawiskiem naturalnym, wynikającym z właściwego jego pokoleniu postrzegania świata (zwłaszcza – kultury) jako organizmu przyjaznej współzależności, raczej podziału ról niż – agresywnej konkurencji. Zadaniem lokalnego muzeum historycznego jest przedstawić możliwie szczegółowo rozwój miejscowej kultury; muzeum takie nie powinno w szczupłych ramach danego okręgu […] pomijać najdrobniejszych nawet okazów, mających z przeszłością tego terytorium ściślejszy związek. […] Muzeum lokalne […] może też w razie zachodzącej potrzeby zająć się natychmiastowym ratowaniem odkrytych wykopalisk, wydobyciem zabytków z ukrycia, odebraniem ich z rąk do tego niepowołanych. […] Muzeum centralne […] ma za cel przedstawić rozwój kultury w granicach kraju, przez który i dla którego zostało utworzone […]. Od muzeum centralnego (stołecznego) wymaga się, aby dawało materiał porównawczy i umożliwiało przegląd kultury zbiorowej za pomocą przedstawienia tego, co typowe i właściwe wszystkim poszczególnym okręgom prowincjonalnym, na które kraj dany się rozpada. Wszystko zaś to, co nie typowe, co ma charakter zjawisk jednostkowych, wyjątkowych, pozostawić musi ono muzeum lokalnemu, prowincjonalnemu23.
Kreśląc oczekiwania wobec konkretnych muzeów, Treter bliski był współczesnym teoretykom i praktykom zarządzania, wymagającym przede wszystkim „odrobienia pracy domowej” z instytucjonalnej tożsamości: posiadania jasno określonej misji, dokumentów statutowych, planu działalności, polityki kolekcjonerskiej i innych „polityk”, jak nieznana w czasach Tretera „polityka bezpieczeństwa informacyjnego”. Organizacja muzeum – postulował – zasadza się najpierw na ścisłym określeniu jego charakteru, […] na ustaleniu treści i zakresu muzeum, na wyraźnym zdaniu sobie sprawy z celu, do jakiego się dąży i ze środków, jakie do niego prowadzą24.
Nie straciły również na aktualności, mające raczej siłę postulatu niż sprawstwa, opinie Mieczysława Tretera opisujące kwalifikacje, które winien posiadać dyrektor muzeum, relacje tegoż z organizatorem (założycielem, właścicielem), stawiające aktualne po dziś dzień nie tylko w Polsce pytania o autonomię (nie zaś „niepodległość”) instytucji kultury. Muzeum przestało być humanitarnym schroniskiem lub ponętną synekurą dla podupadłych finansowo literatów i pozbawionych talentu malarzy i rysowników – pisał Treter. – Kierownictwo muzeum powierza się obecnie wszędzie jedynie odpowiednio ukwalifikowanym jednostkom, mającym poza fachowym wykształceniem naukowym talent organizacyjny i należytą praktykę biblioteczno-muzealną. […] Musi kierownik muzeum posiadać przede wszystkim gruntowne wykształcenie fachowe i talent organizacyjny, energię, zapał i chęć do pracy. […] Kustosz, względnie dyrektor muzeum, [winien posiadać] jeszcze jeden dar rzadki […], aby […] umiał odpowiednio radzić sobie z brakiem fachowego wykształcenia, uporem, drażliwością i nadmierną […] oszczędnością swej władzy zwierzchniczej. […] Kierownik […] muzeum powinien mieć zupełną swobodę działania w zakresie powierzonych mu zbiorów. Oceniać jego pracę i jej wyniki […] może tylko rada muzealna, od której jednak dopuszcza się apelację do instancji jeszcze wyższej. Instancją tą powinien być Związek Muzeów Polskich, w którego skład wchodzą wszyscy reprezentanci polskich zbiorów muzealnych25.
Odległe echa rozważań Tretera znaleźć można w koncepcji tzw. zarządzania humanistycznego, któremu szczególną uwagę poświęciła Katarzyna Barańska w książce Muzeum w sieci znaczeń, podkreślając humanistyczny aspekt zarządzania instytucjami kultury, oznaczający, iż celem tegoż jest oddziaływanie na ludzi poprzez ludzi, poprzez pracowników instytucji, „formowanych” w trwałe i tymczasowe struktury organizacyjne, którzy nastawieni na skuteczność i efektywność, nie mogą jednak abstrahować od aksjologicznego wymiaru: podmiotowego traktowania innych, podmiotowego stosunku do samych siebie. Ostatecznie nie jest cenne to, co w swym wymiarze materialnym przez wieki w muzeach zostało nagromadzone – cenność nie wynika jedynie z samego trwania. Równie ważna jest cenność rozumienia tego dziedzictwa przez ludzi, którzy z zachowanymi przedmiotami obcują i pozwalają zrozumieć je innym26.
By znaleźć właściwą konkluzję dla „managerskich” rozważań Tretera i swego rodzaju rekomendację dla współczesnego czytelnika Muzeum współczesnego, wypada postawić pytanie o strategię, pytanie o cel: w wymiarze wspólnotowym, indywidualnym, państwowym, instytucjonalnym; pytanie o strategię to odpowiedź na potrzebę oraz – umiejętność – formułowania rudymentarnych założeń, które, w sposób naturalny „toną” w codzienności krótkoterminowych wyzwań, okiełznanych przymusem „responsywności” ludzi. Zarządzanie strategiczne to także umiejętność zerwania tych pęt. To tworzenie „ładu” tam, gdzie identyfikujemy organizacyjny „chaos”, którego nie naprawi, niestety, sam „Patos”…
Muzea: testament dla niepodległej Polski
Narodowym swoim męczennikom Polska Odrodzona, Wolna, monumentalny gmach wznieść winna. Będzie to panteon narodowej sławy, Muzeum Walk o Niepodległość Polskiego Narodu. A główne Muzeum tego działy znaczyć będą krwawo wypisane cyfry: 1794 – 1831 – 1846 – 1863 – 1914 – 191727.
Według danych Mieczysława Tretera, skwantyfikowanych przez uważnych czytelników jego książki, do 1918 r. na ziemiach polskich istniało 99 muzeów. Instytucje te były w większej części utworzone na bazie prywatnych kolekcji, naznaczonych indywidualnością kolekcjonera, gromadzonych w czasach zaborów z myślą o ratowaniu przed zniszczeniem pamiątek narodowych28. Podstawy prawne działalności muzeów w niepodległej Polsce stworzyła Rada Regencyjna Królestwa Polskiego, podstawowym zaś aktem prawnym, regulującym ochronę dóbr kultury w Polsce (w tym – funkcjonowanie muzeów), stało się Rozporządzenie Prezydenta RP z 6 marca 1928 r. o opiece nad zabytkami, obowiązujące aż do roku 1962. W marcu 1933 r. przyjęto dodatkowo specjalną Ustawę o opiece nad muzeami publicznemi, za które uznawano wszelkie zbiory publiczne z zakresu sztuki, kultury i przyrody, zorganizowane pod kątem widzenia ich wartości naukowej, artystycznej i pamiątkowej, będące własnością państwa, samorządów oraz innych instytucji i korporacji publiczno-prawnych, stowarzyszeń i osób prywatnych29. Muzea w Drugiej Rzeczypospolitej działały głównie dzięki zaangażowaniu organizacji społecznych i władz samorządowych, ze wzrastającym stopniowo po przewrocie majowym 1926 r. udziałem władz państwowych. O potencjale polskiego muzealnictwa stanowiły również Państwowe Zbiory Sztuki, instytucja, której współtwórcą i dyrektorem był Mieczysław Treter30.
Statystyczna obfitość muzeów nie zmieniała faktu, iż stosunkowo nieliczne znajdowały się w sieci międzynarodowych kontaktów, przede wszystkim Muzeum Narodowe Miasta Stołecznego Warszawy. Postulowane przez Tretera Muzeum Walk o Niepodległość Polskiego Narodu nie powstało, zaś wyraźne w końcu lat 30. w polskim muzealnictwie procesy modernizacyjne przerwała wojna31, groźniejsza jeszcze od swej „poprzedniczki”, przynosząc Polsce straty w dziedzinie muzealnictwa szacowane na 50% przedwojennych zasobów32.
*
Mieczysław Treter nie doczekał roku 1945, ostatecznego upadku państwowości, którą współtworzył i u progu której ze śmiałością wizjonera kreślił architekturę rozwoju w dziedzinie profesjonalnie mu najbliższej. Wyzwania stojące przed polskimi muzeami przeżyły ich ówczesnego świadka. Czy sposoby ich definiowania, drogi do znalezienia rozwiązań, zachowały cień aktualności, wypada pozostawić ocenie Czytelników.
Muzea i biblioteki stanowią wyraźny wskaźnik cywilizacji i kultury każdego narodu; za pomocą nagromadzonych zabytków i okazów odzwierciedlają one w sposób charakterystyczny nie tylko istotną jego fizjonomię duchową, ale malują ponadto w barwach najżywszych moc i potęgę narodu, są świetnym pomnikiem jego dawnej chwały, bogatym skarbcem dotychczasowego kulturalnego dorobku, spichrzem zasług, położonych w dziedzinie nauki, sztuki i życia społecznego, zadatkiem trwałości i coraz to większego pogłębiania narodowej kultury na przyszłość.
Toteż w życiu kulturalnym ludzkości współczesnej muzea ogromnie ważną odgrywają rolę – o tym w czasach obecnych nikt już chyba nie wątpi. Nie ma dziś na Zachodzie większego miasteczka, które by nie posiadało, prócz swej publicznej biblioteki, własnego swego muzeum.