Myśl i jedz mądrze - dr Caroline Leaf - ebook

Myśl i jedz mądrze ebook

dr Caroline Leaf

4,0

Opis

 

Naukowcy zaczynają pojmować, że ogromny wpływ na to, jak myślimy, ma to, co jemy. Nasze myśli przed, w trakcie i po posiłku znacząco wpływają nie tylko na nasze wybory żywieniowe, ale także na prawidłowe funkcjonowanie układu trawiennego i mózgu. A jednak mało kto zastanawia się nad spożywanym pokarmem w kategoriach innych niż smak i podstawowe wartości odżywcze.

Żyjemy pochłonięci gonitwą za wieloma rzeczami – włączając w to jedzenie, ale także zdrowie, piękno, możliwości i wpływy. Jestem przekonany, że ta książka odmieni życie wielu osób i stanie się napędem dla prawd, dzięki którym życie staje się błogosławione, efektywne i owocne.
Bobbie Houston, Kościół Hillsong

Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego jesz w taki, a nie inny sposób? Odpowiedzi na to i wiele innych pytań znajdziesz w książce Myśl i jedz mądrze. Dr Caroline Leaf gładko łączy ze sobą naukę i prawdy biblijne, tłumacząc sposób, w jaki nasze myślenie łączy się z naszymi nawykami żywieniowymi. Przeczytaj tę książkę i zdobądź wiedzę, której potrzebujesz, by poprawić swoje zdrowie!
John i Lisa Bevere, autorzy bestselerów, współzałożyciele
Messenger International

W tej wnikliwej książce dr Leaf pomaga zrozumieć, że za każdym razem, gdy jemy, dokonujemy wyboru. (...) Ta książka zmotywowała mnie do podejmowania zdrowszych decyzji żywieniowych i pomagania w tym innym.
David I. Levy, dr n. med., wykładowca neurochirurgii

W książce Myśl i jedz mądrze Caroline pokazuje, w jaki sposób zwiększenie świadomości o emocjonalnych reakcjach na jedzenie wzmacnia naszą zdolność do podejmowania mądrych i przemyślanych decyzji dotyczących tego, co mamy jeść. W rezultacie wzmacniamy nie tylko nasze zdrowie fizyczne, ale również, co ważniejsze, nasze zdrowie umysłowe i zdolność do rozsądnych decyzji w codziennym życiu.
Dr Jeff Shwartz, psychiatra i autor książek

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 485

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (8 ocen)
2
4
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Recenzje

Betty i ja poznaliśmy dr Caroline Leaf dzięki Peterowi iAnn Pretoriusom, naszym partnerom misyjnym w Afryce. Byli nią zachwyceni, ponieważ miała ogromny wpływ na ludzi w Afryce Południowej. Zaprosiliśmy ją jako gościa do LIFE Today, gdzie nadal mogła docierać do ludzi – nie tylko w swoim własnym kraju, ale również w Stanach Zjednoczonych. Dr Leaf, neurobiolog, pokazuje powiązanie pomiędzy mózgiem a jedzeniem. Wielu ludzi zabija samych siebie tym, co jedzą albo czego nie jedzą. Wskazówki dr Leaf zawarte na tych stronach z całą pewnością sprawią, że pomyślimy dwa razy, zanim ugryziemy kolejny kęs, i przygotują nas do bycia lepszymi szafarzami ciał, które dał nam Bóg.

James Robinson, założyciel i prezes LIFE Outreach

International, założyciel i wydawca „The Stream”

Wielu ludzi choruje z powodu złych nawyków żywieniowych, podczas gdy całe rzesze pracują niewolniczo, żebyśmy mieli nadmiar taniego jedzenia. W książce Myśl i jedz mądrze dr Caroline Leaf pokazuje, jak możemy wykorzystać swój umysł, by nie tylko prowadzić świadomie zdrowsze i zintegrowane życie, ale również uczy, jak poprawić życie tych, którzy są krzywdzeni przez globalny przemysł żywieniowy.

Christine Caine, autorka książki Unstoppable

Prezentując dokładne badania nad systemem żywieniowym, dr Leaf ostrzega przed pogorszeniem naszego zdrowia fizycznego, jeśli nie zejdziemy z niewłaściwej ścieżki. Jest jednak nadzieja. W tej wnikliwej książce dr Leaf pomaga zrozumieć, że za każdym razem, gdy jemy, dokonujemy wyboru. Za pomocą pouczającego połączenia naukowych badań ibiblijnych zasad autorka pokazuje, że zdrowe jedzenie być może nie jest szybkie ani tanie, ale jest czymś, na co każdy może sobie pozwolić. Ta książka zmotywowała mnie do podejmowania zdrowszych decyzji żywieniowych ipomagania w tym innym.

David I. Levy, dr n. med., wykładowca neurochirurgii

na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Diego; autor książki GrayMatter:ANeurosurgeon DiscoversthePowerofPrayer...One Patient at a Time

To dla mnie zaszczyt i przyjemność móc zareklamować dr Caroline i jej nową książkę Myśl i jedz mądrze. Jej troska o dobro innych jest wyjątkowa i wiem, że prawdy i perspektywy zawarte na kartach tej książki rozświetlą umysły wielu ludzi. Żyjemy pochłonięci gonitwą za wieloma rzeczami – włączając w to jedzenie, ale także zdrowie, piękno, możliwości i wpływy. Jestem przekonany, że ta książka odmieni życie wielu osób i stanie się napędem dla prawd, dzięki którym życie staje się błogosławione, efektywne i owocne.

Bobbie Houston, Hillsong Church

Wiesz, że twoje ciało jest świątynią Ducha Świętego, a Bóg stworzył nas po to, byśmy Go wielbili? Myślałeś kiedyś o tym, że Bóg nie może działać poprzez ciebie, jeśli nie jesteś w stanie fizycznie wykonywać tego, czego On od ciebie chce? W swojej nowej książce Myśl i jedz mądrze dr Caroline Leaf wyjaśnia, w jaki sposób możemy prowadzić zdrowsze życie i mieć bystrzejszy umysł. Jest członkiem Gateway Church i przemawiała podczas naszych nabożeństw i konferencji. Jej wiedza medyczna, połączona z odkrywczą mądrością, całkowicie odmieni twoje życie.

Robert Morris, założyciel i pastor senior Gateway Church, autor bestselera Błogosławione życie

Dr Caroline Leaf znowu to zrobiła! Dr Leaf zagłębiła się w systemowy problem naszego życia i przedstawia nam systemowe rozwiązanie. Myśl i jedz mądrze jest książką duchowo natchnioną i popartą solidnymi faktami naukowymi na temat tego, jak myślimy i w jaki sposób nasze myśli wpływają na nasze wybory żywieniowe. Ta przemieniająca czytelnika książka jest pozycją obowiązkową dla wszystkich na naszej planecie. Nawiązuje ona do 2 Listu do Tymoteusza 1,7, który to przypomina że Bóg dał nam, poprzez niesamowitą moc w naszych zdrowych umysłach, zdolność do dokonywania mądrych wyborów i przemieniania świata.

Dr Edith David, pierwsza afroamerykańska geofizyczka, autorka książki How we really learn

Moja przyjaciółka, dr Caroline Leaf, ma niezwykłą zdolność tłumaczenia skomplikowanych zagadnień w sposób praktyczny i osiągalny. Jej umiejętność wnikania w kwestie zdrowia, zarówno fizycznego, jak i umysłowego, została w piękny sposób opisana na kartach tej książki. Jestem jej wdzięczna za porady, które trafiają prosto do serca. Widziałam, jak zmieniają one życie wielu ludzi, także tych, którzy mnie otaczają. Ta książka zmieni twoje myślenie i twoje życie.

Priscilla Shirer, nauczycielka i pisarka

Ogromnie cieszę się z książki napisanej przez kobietę, która naprawdę wie, o czym mówi, i każdego dnia żyje tak, jak pisze. Ostatni czas był dla mnie największym życiowym wyzwaniem ze względu na problemy zdrowotne i mimo że zawsze skupiałam się na dobrym odżywianiu i ćwiczeniach, moje ciało z całą pewnością potrzebowało czegoś więcej. Wiem, że ta książka stanie się i w twoich rękach narzędziem zmieniającym i ocalającym życie. Z całego serca dziękuję dr Caroline za to, że dała nam książkę pełną praktycznych rad i odpowiedzi na trudne pytania. Pokazała właściwe drogi, dzięki czemu każdy z nas może prowadzić życie zgodne z doskonałym Bożym planem.

Darlene Zschech

W książce Myśl i jedz mądrze Caroline pokazuje, w jaki sposób zwiększenie świadomości o emocjonalnych reakcjach na jedzenie wzmacnia naszą zdolność do podejmowania mądrych i przemyślanych decyzji dotyczących tego, co mamy jeść. W rezultacie wzmacniamy nie tylko nasze zdrowie fizyczne, ale również, co ważniejsze, nasze zdrowie umysłowe i zdolność do rozsądnych decyzji w codziennym życiu. Z całego serca polecam program Caroline dotyczący mądrego myślenia i jedzenia.

Dr Jeff Shwartz, psychiatra i autor książek

Jako lekarz i żona pastora widziałam niezliczone rzesze ludzi, którzy zapadają na choroby wywołane złymi dietami. Gorąco polecam tę książkę każdemu, kto pragnie mieć dobrą wagę i wspaniałe samopoczucie.

Dr Lillian Robertson, FACOG, Emmanuel Ministries

Zawsze doceniamy jasne, spójne i pomocne spojrzenie dr Leaf na kwestie dotyczące umysłu.

Gabe i Rebekah Lyon, założyciele Q

Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego jesz w taki, a nie inny sposób? Odpowiedzi na to i wiele innych pytań znajdziesz w książce Myśl i jedz mądrze. Dr Caroline Leaf gładko łączy ze sobą naukę i prawdy biblijne, tłumacząc sposób, w jaki nasze myślenie łączy się z naszymi nawykami żywieniowymi. Przeczytaj tę książkę i zdobądź wiedzę, której potrzebujesz, by poprawić swoje zdrowie!

John i Lisa Bevere, autorzy bestselerów, współzałożyciele Messenger International

Laurie i ja nie możemy nachwalić się tej zmieniającej umysł i życie książki dr Leaf i modlimy się, żebyś ty również zyskał dzięki niej tak wiele, jak my.

Matt i Laurie Crouch, TBN

Dedykacja

Wszystkim, którzy chcą mieć zdrowe, zintegrowane życie, ducha, duszę i ciało i którzy są świadomi mocy umysłu – ta książka jest dedykowana.

Wszystkim, którzy mają świadomość odpowiedzialności, jaką niesie ze sobą szafarstwo tą piękną ziemią, którą Bóg dał nam w swojej łaskawości – ta książka jest dedykowana.

Podziękowania

Liczba godzin, które trzeba poświęcić na napisanie naukowej książki, jest nieskończona. Dlatego też możliwość napełniania tej studni bez dna badaniami, lekturami i myśleniem zawsze jest ekscytująca i pełna satysfakcji. A gdy informacja nabiera kształtu i zostaje uformowana w postaci myśli, jakie można logicznie wyrazić – co jest przedsięwzięciem nigdy niemającym końca ze względu na naturę nauki jako cyklu odkryć – wysoko wyspecjalizowany asystent badań staje się niezbędnym elementem do osiągnięcia sukcesu w projekcie tej natury.

Dlatego dziękuję Jessice, która nie tylko stała się takim asystentem, ale wykonywała swoją pracę dzięki wspaniałym umiejętnościom, profesjonalizmowi i błyskotliwości. Pomagała mi czytać, analizować iprzechodzić przez pole minowe, jakim w dzisiejszym świecie stało się jedzenie – jest to zmaganie, z którym naprawdę musimy się zmierzyć. Odbyłyśmy wiele dyskusji podczas jej niestrudzonej pomocy w badaniach i szukania sensu w ogromie sprzecznych informacji. Pomogła mi powiązać ze sobą mnóstwo złożonych pojęć, doskonale i mądrze redagowała moje teksty. Spędziła godziny w kuchni, pomagając w tworzeniu i przygotowaniu ulubionych przepisów mojej rodziny, które znalazły się w tej książce. Zachęcała mnie, gdy czułam się przytłoczona nadmiarem pracy, próbując skończyć tę książkę w określonym terminie, wśrodku mojego napiętego planu podróży. Wykraczała daleko poza swoje obowiązki, pracując do późnych godzin nocnych. Jessica odegrała ogromną rolę, nadając tej książce odpowiedni kształt dzięki swojemu wspaniałemu umysłowi; z dumą mogę powiedzieć, że jest ona moją córką. Dziękuję, Jess. Twój wkład jest nieoceniony. Ta książka nie powstałaby bez ciebie.

Cała moja rodzina wzięła udział w tym procesie tworzenia: dziękuję mojemu najdroższemu mężowi, Macowi, który chyba nigdy się nie męczy słuchaniem mojego nauczania, którego ciągle fascynują moje przesłania i który zrezygnował z kwitnącego biznesu, żeby poprowadzić naszą organizację. On bezwarunkowo troszczy się o każdą moją potrzebę – jest wyjątkowy i wspaniały jako mąż, ojciec i biznesmen. Kocham cię bezgranicznie, Mac.

Dziękuję Dominique, mojej drugiej córce, która w trakcie swoich studiów na uniwersytecie potrafiła zachęcać mnie przez telefon. Ze swoją pasją do zdrowej, dobrej jakości żywności stała się świetnym testerem moich pomysłów. Ona również pomagała w kuchni przygotowywać pyszne potrawy.

Dziękuję Jeffreyowi, mojemu synowi, którego spokojna, filozoficzna natura trzymała nas wszystkich przy ziemi i zadziwiała podczas odbywających się w trakcie posiłków pełnych pasji dyskusji dotyczących walkiz głodem i wielkimi korporacjami żywieniowymi.

Dziękuję Alex, mojej najmłodszej córce, która dosłownie rozciągała mój umysł, gdy musiałam dokładnie tłumaczyć jej neurobiologiczne pojęcia zawarte w tej książce, ponieważ jest to jej pole zainteresowań. To ona wymyśliła pojęcie „sposobu myślenia dotyczącego posiłku”.

Podziękowania otrzymuje również dr Peter Amua-Quarshie, który od siedmiu lat jest moim naukowym doradcą i cierpliwie wysłuchiwał moich dywagacji na temat naukowych paradygmatów dotyczących pamięci i myślenia, jednocześnie pilnując mojej naukowej dokładności. Spędził również miesiące, przeglądając ponad 1500 cytatów, nad którymi pracowałam.

W końcu chcę podziękować wyjątkowej ekipie wydawnictwa Baker Books – nie mogłabym wymarzyć sobie lepszej drużyny. Dali mi wolność do zgłębiania i opisywania moich badań, ponadto byli profesjonalni, wspierający i entuzjastyczni. Chad Allen, Karen Lee-Thorp, Brianna DeWitt, Mark Rice, Lindsey Spoolstra, Hannah Brinks i cała ekipo – dziękuję. Jesteście wspaniali.

Prolog

Być może słyszałeś, że nasz globalny system produkcji żywności jest pełen wad. Masz rację. Tak naprawdę jest chyba gorzej, niż możesz to sobie wyobrazić. Na szczęście jest nadzieja. Za pomocą naszych widelców możemy głosować za lepszymi działaniami, które szanują zdrowie ludzi i zdrowie naszej planety.

Jeżeli chcemy domagać się lepszego sposobu produkowania żywności, powinniśmy zwiększyć naszą wiedzęo jedzeniu i obecnych praktykach żywieniowych. Musimy poprawić nasze zdolności zakupowe i kulinarne. A co najważniejsze, musimy zmienić nasze podejście do jedzenia, zdrowia, uzdrawiania i odżywiania. Gdy otworzymy już swoje umysły na nowe, zdrowe podejście do jedzenia i zaczniemy usuwać ze swojego życia złe nawyki i niezdrową żywność, wejdziemy do kulinarnego świata, przepełnionego wspaniałymi zapachami, smakami, widokami, dźwiękami i uczuciami, które napełnią nasze usta i żołądki, oczy i serca radością.

Jednak takie zmiany będą wymagały czegoś więcej niż tylko odrobiny wysiłku. Ta książka nie jest dietą pt. „magiczny sposób na to, jak szybko i łatwo poczuć się lepiej”. Jest to długoterminowe wyzwanie dla poważnego problemu: co jeść w dzisiejszym świecie. Jest próbą przywrócenia kulturze myślenia o jedzeniu, wysiłku w jego przygotowywaniu, opartego na sumiennym szafarstwie ciałem iświatem, które powierzył nam Bóg. W duchu odnawiania umysłu jest to książka dotycząca stylu życia. Ma ona zmienić obraz tego, co jemy, w obrębie zintegrowanego ducha, umysłu i ciała (Rz 12,2; 1 Tes 5,23).

Umysł jest w tej książce kluczowym czynnikiem. Zobaczysz, że myślenie odgrywa dominującą rolę w jedzeniu. Toksyczne myśli mogą zniweczyć pozytywne efekty dobrego odżywiania. Zdrowe myśli mogą wzmocnić efekty dobrego odżywiania i do pewnego stopnia złagodzić efekty złego odżywiania. W rzeczywistości zdrowe myśli prowadzą do lepszych decyzji żywieniowych. Jedzenie i myślenie tak bardzo się ze sobą przeplatają, że to, o czym myślisz przed, w trakcie i po jedzeniu, będzie miało wpływ na każdąz od 75 do 100 trylionów komórek w twoim ciele, włączając komórki w układzie trawiennym. Twój stan umysłu będzie miał negatywny albo pozytywny wpływ na twoje trawienie, a trawienie będzie miało negatywny albo pozytywny wpływ na stan umysłu.

Jednym z powodów, dla których czułam, że powinnam napisać tę książkę, był ogrom skomplikowanych i sprzecznych informacji dotyczących jedzenia, z którymi wszyscy się stykamy. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie nam mówił, że ma rozwiązanie dla wszystkich nawyków żywieniowych i/lub ćwiczeniowych, sugerując, że jeśli nie będziemy postępować zgodnie z jego wskazówkami, na pewno umrzemy. Nawet wiele porad żywieniowych tzw. ekspertów często bazuje na przesadzonych korelacjach i niedokładnych interpretacjach. Podobnie działa warty około 50 miliardów dolarów przemysł suplementacyjny. Policzyłam, że jeśli miałabym postępować zgodnie z zasadami tylko jednej firmy, musiałabym trzy razy dziennie brać około 65 tabletek!

Prawda jest taka, że wszyscy jesteśmy wyjątkowi, co oznacza, że to, co w kwestii jedzenia, ćwiczenia i spania sprawdza się umnie, niekoniecznie musi działać w twoim przypadku, nawet jeśli jest to zdrowy styl życia i dieta złożona z prawdziwego jedzenia, co omówię w części pierwszej.

Weźmy na przykład picie soków. Zyskało ono ogromną popularność i to z dobrego powodu – jest świetnym sposobem na wprowadzenie do codziennego spożycia wszystkich niezbędnych owoców i warzyw. Ale ja po spożyciu jakiegokolwiek soku czuję się ospale i źle (a próbowałam praktycznie wszystkich kombinacji). Wolę przyjmować moją codzienną porcję warzyw w inny sposób. Dlatego też ta książka nie da ci gotowego rozwiązania, raczej nauczy cię, jak rozwiązać swoje problemy z pomocą i prowadzeniem Ducha Świętego. Zamiast zastanawiać się, czy powinniśmy być paleo, weganami, wegetarianami, nie jeść glutenu, odżywiać się tylko roślinami, wybrać surowy weganizm, stosować dietę zgodną z grupą krwi czy nawet typem genetycznym (a wymieniłam tylko kilka diet, które są teraz popularne), dużo lepiej będzie zrozumieć podstawy jedzenia, całkowicie powiązaną relację pomiędzy myśleniem a jedzeniem i to, w jaki sposób nasza wyjątkowość rozprzestrzenia się na naszego ducha, duszę i ciało.

Książka ta jest podzielona na trzy części, które pomogą ci zapoznać się z tymi zagadnieniami. Część pierwsza, „Przyznaj to!”, dotyczy dysfunkcyjnego stanu naszego obecnego systemu żywienia oraz tego, jak daleko odszedł on od pojęcia prawdziwego jedzenia – prawdziwego systemu żywienia, danego nam przez Boga. Część druga, „Porzuć to!”, skupia się na mocy umysłu i wpływie toksycznego myślenia i wyborów toksycznego jedzenia na umysł i ciało. Część trzecia, „Pokonaj to!”, dotyczy zmian stylu życia, które pomogą ci zacząć mądrze myśleć i jeść. Zawiera dwadzieścia jeden ulubionych przepisów mojej rodziny, które pomogą ci wdrożyć te zmiany zdrowego stylu życia do twojej kuchni i brzucha!

Nie jestem dietetykiem, specjalistą ds. żywienia czy lekarzem medycyny. Sferą moich badań jest umysł i do jedzenia podchodzę z tej perspektywy. Po latach intensywnych badań nad aspektami związanymi z umysłem, mózgiem i ciałem z perspektywy naukowej nie uważam, że należy mieć stopień naukowy z żywienia, żeby wiedzieć, co włożyć do ust. Myślę, że poczucie, iż nie potrafimy podjąć decyzji dotyczących jedzenia bez pomocy „eksperta” jest oznaką tego, jak chory jest nasz system żywieniowy. Rzeczywiście obszar dotyczący żywienia jest ogromny, a badania nad nim tak rozbudowane, że książka tak niewielkich rozmiarów czy tej natury nie jest w stanie przedstawić wszystkich stron każdego argumentu. Musiałam dokonywać wyborów, ale załączyłam tyle źródeł, ile byłam w stanie, żeby cię zachęcić do podejmowania własnych decyzji – do tego, byś się mądrze odżywiał na każdym etapie twojego życia.

Bóg dał nam wybór: życie lub śmierć, błogosławieństwa lub przekleństwa (5 Rdz 30,19). Dał nam również, przez niesamowitą mocw naszych zdrowych umysłach, zdolność do działania zgodnie z tymi decyzjami i przemieniania naszego świata (2 Tm 1,7).

A świat, w którym żyjemy, desperacko potrzebuje przemiany. Współcześnie prawie miliard ludzi głoduje, a prawie dwa miliardy mają nadwagę lub są otyłe1. Rzeczywiście po raz pierwszy w naszej zapisanej historii miliony ludzi na całym świecie mają zarówno nadwagę, jak i cierpią głód: umierają na choroby wywołane stylem życia, którym można by było zapobiec2. Eksploatacja i marnotrawienie naturalnych ziemskich zasobów, połączone z rosnącą w szalonym tempie populacją ludzi i wzrostem liczby chronicznych chorób, doprowadziły do tego, że wiele osób zadaje sobie pytanie, co powinniśmy jeść, jak powinniśmy jeść i jaki współczesny system produkcji żywności wpływa na te zagadnienia.

Pomimo wszystkich naszych zalet – a zwielu możemy być dumni – miliony ludzi są skazane na spędzanie swojego życia w gabinetach lekarskich lub umieranie z ogromnego głodu; reszta z nas jest zwodzona najnowszymi poradami żywieniowymi, kampaniami marketingowymi oraz pełną kalorii żywnością pochodzącą z globalnego przemysłu żywieniowego.

Co dokładnie sprawia, że nie potrafimy unikać chorób i przedwczesnej śmierci, którym w dużej mierze można by było zapobiec? W jaki sposób nasze wybory doprowadziły nas do tej destrukcyjnej drogi, z dala od doskonałego Bożego planu (Jr 29,11)?

Te tragiczne fakty zmuszają nas do poddania w wątpliwość sposobu, w jaki myślimyo naszym jedzeniu. Jako szafarze Bożego stworzenia (1 Rdz 1-2) jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za swoje własne dobro – ducha, duszę i ciało – ale również za dobro całego świata: świata, który Bóg tak umiłował, że posłał swojego jedynego Syna, by go zbawił (J 3,16)3.

Niczego nie zmienimy, dopókiw pełni nie zrozumiemy, gdzie leży błąd. Tak jak każde działanie zaczyna się od myśli, tak samo my, jako dzieci Stworzyciela tego pięknego wszechświata, najpierw musimy zrozumieć, jak doszło do zniszczenia systemu żywieniowego, z czym stajemy obecnie twarzą w twarz (Kol 1,15-20). Powinniśmy oddać te myśli i problemy Jezusowi Chrystusowii prosić Go, by prowadził nasze umysły ipokazywał drogę (2 Kor 10,5). A gdy odnowimy sposób, w jaki myślimy o tym, co jemy i jak jemy, wtedy zrobimy pierwszy krok do odnowienia naszego zdrowia i zdrowia wspaniałej Bożej planety (Rz 12,2).

Wybór należy do nas.

CZĘŚĆ 1 - PRZYZNAJ TO!

1 Prawdziwa żywność i szalony sposób jedzenia

Logo McDonald’s jest dzisiaj bardziej rozpoznawalne niż chrześcijański krzyż1. I podczas gdy krzyż symbolizuje chrześcijaństwo, litera M z logo McDonald’s może być postrzegana jako obraz tego, co znamy pod nazwą dieta zachodnia, prawidłowo nazywana od swojego akronimu MAD: Modern American Diet2*.

Różnorodność diety

W ciągu całej naszej historii ludzie żyli na różnych dietach3. Na przykład pierwsze ludy zamieszkujące Hawaje stosowały dietę, którą w dzisiejszym języku żywieniowym można nazwać „wysokim spożyciem węglowodanów”, (high carb) – większość spożywanych kalorii pochodziła z pożywienia, które było tradycyjnie uprawiane na wyspie4. Tradycyjna dieta afrykańskich Masajów, na której dorastał mój mąż Mac, w dużej mierze składała się z wołowiny z krów karmionych trawą, włączając wto krew krów i produkty mleczne. Ludzie zamieszkujący japońską wyspę Okinawa stosowali zwykle dietę w dużej mierze wegetariańską, z ograniczoną ilością ryb i produktów pochodzenia zwięrzęcego5. Tradycyjne kuchnie są równie zróżnicowane, co pyszne.

Ludzie potrafią dostosować się do różnego pożywienia. Na przykład pierwsi badacze diety śródziemnomorskiej odkryli, że przybyszom, którzy przybywają na Kretę, przystosowanie się do diety jej mieszkańców, a zwłaszcza do spożywania oliwy z oliwek, zajmuje kilka tygodni. Rzeczywiście, po początkowym okresie dolegliwości żołądkowych, po kilku tygodniach obcokrajowcy przyznali, że ich nawyki żywieniowe i zdrowie uległy poprawie6. Podobnie z upływem czasu niektóre populacje lepiej dostosowały się do trawienia skrobi, czego wynikiem była zwiększona liczba kopii genu AMY 1 enzymu amylazy, dzięki któremu ci ludzie łatwiej rozkładają węglowodany7.

Istotne różnice w diecie można znaleźć nie tylko pomiędzy różnymi społecznościami, ale również wewnątrz nich. Na przykład w mojej rodzinie musieliśmy nauczyć się, jak zarządzać różnymi rodzajami żywności. Ja toleruję tylko posiłki o delikatnym smaku, a po zjedzeniu grzybów, glutenu, awokado czy orzechów jestem od razu chora. Z kolei mój mąż i trzy córki uwielbiają awokado, pieczarki i orzechy i jedzą dobrze przyprawione ostre potrawy. Jednak moje najstarsze córki źle trawią laktozę, podczas gdy moja najmłodsza córka ma romans z żółtym serem. Z kolei mój syn może jeść wszystko, łącznie z glutenem i nabiałem. Jak z pewnością możesz sobie wyobrazić, podjęcie decyzji dotyczącej obiadu jest niezłym wyzwaniem!

Wszystkie badania nad dietami potwierdzają, że nie istnieje jeden sposób jedzenia, który sprawdzałby się u wszystkich ludzi. Bóg stworzył tłuszcze, węglowodany, proteiny iwszystkie pozostałe ważne odżywcze budulce, które tworzą spożywane przez nas jedzenie – wszystkie są doskonale i misternie zbalansowane w prawdziwym, pełnym pożywieniu. Dlatego wszyscy musimy eksperymentować w związku z naszą indywidualną sytuacją i tak jak Daniel na dworze Babilonu, znaleźć taki sposób jedzenia, który skupia się wokół Boga i pozwala nam na przetrwanie i wypełnianie Bożej woli (Dn 1). Zostaliśmy wspaniale stworzeni, a ta wyjątkowość przenika każdą część naszego życia, włączając to, co jemy (Ps 139,14). My, tak jak Daniel i jego towarzysze, musimy znaleźć taki sposób jedzenia, który do nas pasuje, dzięki czemu będziemy mogli brać udział w wyścigu, jaki ustanowił dla nas Bóg (Hbr 12,1).

Prawdziwe jedzenie jest zaprogramowane dla miłości

Jest jednak jedna rzecz, która łączy ludzi z opisanych wyżej kultur: oni spożywają prawdziwe jedzenie8. To zpoczątku może brzmieć jak oczywistość. Co innego możemy jeść, jeśli nie prawdziwe jedzenie? Niestety, to właśnie tutaj MAD jest wyjątkowa. Oprócz widocznej różnorodności żywności w naszych sklepach, restauracjach idomach wiele dostępnych dzisiaj produktów jest przemysłowo przetworzonych, są „produktami jedzeniopodobnymi”, jak nazywa je dziennikarz i działacz Michael Pollan9.Zawierają nieznane substancje, które przedłużają ich żywotność i wzmacniają smak, a pochodzą często od zaledwie trzech przetworzonych składników: kukurydzy, soi i pszenicy10.

Prawdziwe jedzenie jest hodowane w taki sposób, w jaki zaplanował Bóg: świeże i odżywcze, głównie lokalne, sezonowe, karmione trawą, tak dzikie jak to możliwe, wolne od syntetycznych substancji chemicznych, wcałości lub minimalnie przetworzone, zróżnicowane ekologicznie. Jest hodowane zgodnie zBożym geniuszem i przepływa przez połączone ze sobą ekosystemy, ponieważ nasze ekosystemy zostały stworzone przez Niego.

Jeżeli miałabym wymienić jeden temat, który przewijał się przez badania, jakie wykonałam do tej książki, to dotyczyłby on tego, że nasze systemy żywienia są zaprogramowane do miłości: jeżeli troszczymy się o sposób, w jaki nasze jedzenie powstaje, i troszczymy się „o to, co jedzą zwierzęta, które my jemy”, wtedy spożywamy pokarmy, które nas najlepiej odżywiają11. Na przykład ludzie (jak wiele innych gatunków) najbardziej lubią te owoce, które są świeże, dojrzałe i soczyste, co ma również miejsce wtedy, gdy te owoce są niezwykle odżywcze12. Podobnie mięso zwierząt, które są traktowane humanitarniei żyją w środowisku bogatym ekologicznie, ma więcej wartości odżywczych, wyższą zawartość kwasów tłuszczowych omega-3, a to tylko jedna z wielu korzyści13. Słowa: sezonowy, naturalnyi lokalny nie są tylko modnymi hasłami. One faktycznie oznaczają decyzje żywieniowe, oparte o rosnące dowody korzyści płynących z lokalnie produkowanej żywności, hodowanej w silnych, zróżnicowanych ekosystemach i konsumowanej jako bardzo świeża w świecie, w którym nie każdy jest rolnikiem. Istotnie, wielu najlepszych szefów kuchni zaopatruje się w lokalną, oryginalnie hodowaną żywność niekoniecznie ze względu na jej wartości odżywcze, ale na jej zdrowy i bogaty smak – dobre odżywianie i dobry smak są nierozdzielne14.

Rolnictwo organiczne kontra konwencjonalne

W celu zrozumienia, co oznacza prawdziwe jedzenie, musimy zbadać gorący temat: rolnictwo organiczne. Wyrażenia organicznyi konwencjonalny są kontrastowe i mają wiele interpretacji. Zasadniczo rolnictwo organiczne opiera się głównie na biologii lub „stosowaniu żywych organizmów zamiast syntetycznych związków chemicznych”, podczas gdy rolnictwo konwencjonalne opiera się głównie na chemii, zzastosowaniem syntetycznych substancji, takich jak pestycydy i hormony wzrostu15.

W ciągu ostatnich kilku dekad konwencjonalne rolnictwo zaczęło dominować wglobalnym przemyśle żywieniowym. Ta dominacja pomogła zbudować współczesny przemysł żywieniowy, z jego wielkimi supermarketami i fast foodami, poprzez zwiększenie produkcji za niższą cenę16. Rolnictwo organiczne, ze względu na fakt, że rzadko używa środków chemicznych, musi dostosować się do lokalnego środowiska. Ta adaptacja sprzyja bioróżnorodności poprzez mniejszą i bardziej zróżnicowaną produkcję17. Zatem gospodarstwa organiczne uważa się za bardziej ekologiczne – zużywają one o około 30 proc. mniej energii niż konwencjonalne gospodarstwa i są mniej toksyczne dla żywych organizmów18.

Syntetyczne substancje chemiczne, stosowane w gospodarstwach konwencjonalnych, są oczywiście przed zastosowaniem testowane pod względem bezpieczeństwa. Są jednak badane indywidualnie i w laboratoriach, a nie w złożonych warunkach prawdziwego świata. Na przykład jeden pestycyd w szczątkowych ilościach może być uznany za nieszkodliwy w konsumpcji, ale co stanie się w przypadku połączenia wszystkich zastosowanych substancji chemicznych19? Jeżeli weźmiemy pod uwagę około 516 milionów funtów** pestycydów, którymi każdego roku zraszane są konwencjonalne pola w samych tylko Stanach Zjednoczonych, to takie pytanie powinno nas głęboko zaniepokoić20. Jaki jest skumulowany efekt tych sztucznych substancji, szczególnie w naszym przeładowanym chemią świecie, gdzie w każdym momencie w naszym ciele znajduje się ponad 100 syntetycznych substancji21? A co z około 200 milionami funtów toksycznych substancji, które przemysł rolniczy wprowadza co roku do amerykańskiego systemu wodnego22? Dr Tyrone Hayes, biolog i profesor na uniwersytecie w Berkley, zauważa, że jest to sytuacja podobna do tej, w której twój lekarz przepisuje ci nowy lek, nie pytając o specyfiki, które już bierzesz23. Dodatkowo coraz więcej badań sugeruje, że nawet znikome, „bezpieczne” ilości chemicznych substancji mogą tak naprawdę być bardziej szkodliwe niż ich większe ilości, zwłaszcza dla systemu hormonalnego24.

Musimy również zadać sobie pytanie, na ile miarodajne są te badania laboratoryjne, przeprowadzane głównie na zwierzętach, a realizowane w żywności dla ludzi. Z etycznych powodów nie możemy poddać ludzi podobnym badaniom laboratoryjnym (chociaż całkowicie się zgadzam, że istnieją też poważne wątpliwości dotyczące testów na zwierzętach). Jednak wyniki badań przeprowadzonych na zwierzętach nie dają stuprocentowej pewności, że takie związki chemiczne mogą być przyjmowane przez ludzi bez konsekwencji dla ich zdrowia25. Badania na zwierzętach są tak naprawdę tylko tym: badaniami na zwierzętach. Nie możemy przekopiować i przenieść wyników tych eksperymentów na prawdziwe ludzkie życie. W nauce brak szkodliwości niekoniecznie równa się obecności bezpieczeństwa, ponieważ nie jest to system całkowitej pewności26. Niestety, substancje syntetyczne stosuje się nie tylko w konwencjonalnym rolnictwie, ale również w konwencjonalnych tuczarniach, dlatego właśnie produkty organiczne pochodzenia zwierzęcego mają kilka wyjątkowych zastrzeżeń. Na przykład USDA*** wymaga, by zwierzęta organiczne były hodowane na certyfikowanej ziemi organicznej, karmione organiczną trawą lub zbożem, nigdy nie dostawały antybiotyków ani hormonów wzrostu i miały dostęp do wolnego wybiegu27. Jest jednak luka pozwalająca na interpretowanie tych przepisów bez względu na to, jak szczęśliwie kury wyglądają na opakowaniu28. Na przykład „dostęp do wolnego wybiegu” może być tylko małym skrawkiem brudu na jakimś dużym, certyfikowanym gospodarstwie organicznym, na którym zwierzęta mają ograniczoną możliwość wypasu29.

Kompleks organiczno-przemysłowy

Gdy mówimy o operacjach organicznych na dużą skalę, zacieramy niektóre korzyści płynące ze wspomnianego wyżej rolnictwa organicznego. Pollan w TheOmnivore’sDilemma:ANaturalHistory of Four Meals zadaje pytanie o to, w jaki sposób masowy transport produktów organicznych przez wszystkie stany, a również przez różne kraje, jest przyjazny dla środowiska. Co z wpływem na środowisko organicznych operacji rolniczych dokonywanych na dużą skalę? A co z okazyjnym wykorzystaniem organicznych pestycydów, stosowanych czasem w większych ilościach niż ich syntetyczne odpowiedniki dla tego samego efektu30?

Ponieważ jednym z podstawowych ideałów ruchu organicznego jest odbudowa relacji pomiędzy konsumentem a producentem, a przez to przywrócenie zaufania i wzajemnych zobowiązań na arenie produkcji żywności, wzrost produkcji organicznej jest kłopotliwy31. Skąd mogę wiedzieć, że moje jedzenie powstało w najbardziej organiczny sposób ze wszystkich możliwych, skoro mieszkam z dala od rolników, którzy je hodują? Jak świeży, odżywczy i „zrównoważony” jest taki system, szczególnie gdy moje warzywa są zbierane, przewożone i pakowane na wiele dni, a czasem nawet tygodni przedtem, zanim je zjem32? Zatem przy wyborze prawdziwego jedzenia musimy myśleć o duchu organicznego rolnictwa zamiast ślepo przyjmować etykietę „organiczny”.

Prawdziwe jedzenie i współczesny supermarket

Teraz, gdy poznaliśmy definicję prawdziwego jedzenia i mamy jakieś pojęcie na temat różnicy pomiędzy rolnictwem konwencjonalnym a organicznym, możemy przyjrzeć się naszym lokalnym supermarketom i ocenić, jak prawdziwe jest jedzenie tam sprzedawane.

Zacznijmy od żywności organicznej. Słowo organiczny nabrało wśród konsumentów wręcz religijnego znaczenia, jest w nim jednak subtelna pułapka: żywność organiczna również może być rafinowana, konserwowana iwysoko przetworzona. Ktoś reflektuje na organiczne ciastka po organicznym obiedzie odgrzanym w mikrofalówce i zjedzonym przed telewizorem? Określenia organicznyi zdrowy nie są zamienne33. Wiemy już, że prawdziwa żywność to żywność „w całości”: nieprzetworzone owoce i warzywa, mięsa, produkty mleczne, orzechy, nasiona i zboże. Prawdziwa żywność powinna być przetwarzana w kuchni, a nie w fabryce.

Powinniśmy dokładnie przyglądać się żywności, która jest pakowana i transportowana setki mil, ponieważ jest to kolejna pułapka przemysłu żywieniowego. Hodowane organicznie kiwi, które pochodzi z Nowej Zelandii, jest świetną opcją pod warunkiem, że żyjesz w tym kraju; niestety, nie można powiedzieć tego samego mieszkańcom Teksasu. Dlaczego? Cóż, jeżeli chcemy przedłużyć żywotność, poprawić wygląd, zapach, smak i konsystencję takich produktów – zarówno organicznych, jak i konwencjonalnych – które przemierzają długie dystanse, należy coś zrobić, żeby zapobiec ich gniciu. Taka żywność musi być w jakiś sposób przetworzona, nawet jeśli to „przetwarzanie” oznacza zrywanie owoców, gdy są jeszcze niedojrzałe, i dodawanie do opakowania gazów, dzięki czemu owoce wytrzymają długodystansowy transport34.

Przewóz żywności na długich dystansach sprawia, że nie jest ona w stanie w pełni nas odżywić. Na przykład brokuły dwa do trzech dni po zapakowaniu tracą wiele swoich substancji odżywczych, a większość po tygodniu35. Również wiele owoców cytrusowych zrywa się, zanim dojrzeją i spryskuje się je gazem etylenowym, dzięki czemu możemy potem kupić owoc, który ma żywe kolory, ale niekoniecznie jest bardziej dojrzały i odżywczy niż w swojej poprzedniej, zielonej formie36. Etykieta „świeży” w supermarkecie nie oznacza, że owoce czy warzywa zostały zerwane tego dnia czy nawet tego samego miesiąca37. W większości przypadków „świeży” oznacza, że te owoce zgniją szybciej niż wysoko przetworzone, nasycone cukrem produkty, które można znaleźć w środkowych przejściach sklepu38. Faktycznie, jak „świeże” mogą być twoje warzywa, jeśli w drodze do supermarketu przebyły 1500 mil – średnią trasę, jaką „produkty jedzeniopodobne” pokonują wStanach Zjednoczonych39?

Mimo że logiczne wydaje się zapobieganie gniciu żywności, co ma nas uchronić przed chorobami, powinniśmy jednak najpierw zadać sobie proste pytanie: Dlaczego prawdziwa, pełna żywność w ogóle się psuje? Odpowiedź brzmi: ponieważ powinniśmy spożywać pokarm, który jest jak najświeższy, podobnie jak manna dana Izraelitom na pustyni (2 Rdz 16). Jak wyjaśnia Pollan w książce Food Rules, składniki odżywcze w większości pokarmów (z wyjątkiem niektórych, takich jak miód) przyciągają nie tylko nas, ale również inne żywe organizmy, łącznie z mikrobami, które sprawiają, że żywność gnije, przez co my chorujemy40. Żeby stworzyć żywność, która na półce sklepowej może leżeć dniami, tygodniami, a nawet miesiącami i którą można przewozić między krajami, korporacje żywieniowe muszą ograniczyć składniki odżywcze, dodając konserwanty i dodatki w celu zachowania świeżości, smaku i konsystencji41.

Pułapka „długoterminowej żywności” może mieć bezpośredni wpływ na nasze zdrowie. Weźmy na przykład przeciętny bochenek chleba. W celu dostosowania produkcji chleba do celów przemysłu żywieniowego isupermarketów, których zadaniem jest tanie i wydajne produkowanie żywności, usuwa się z niego kiełki pszenicy, zawierające naturalne oleje, nadające chlebowi jego prawdziwy, pełny smak i wartości odżywcze, ponieważ sprawiają one, że chleb gnije po jednym dniu. Żeby uzupełnić stratę smaku i konsystencji, z pszenicy, która jest wysoko przetworzona na białą mąkę, piecze się produkty chlebopodobne, które zawierają konserwanty i takie dodatki, jak niesławny syrop glukozowo-fruktozowy42. W przypadku wielu chlebów organicznych, pakowanych, które mogą przetrwać wiele dni, dodaje się cukry organiczne i inne noszące dziwne nazwy składniki.

Konserwanty i dodatki wywołują poważne skutki uboczne43. Na przykład azodikarbonamid, syntetyczny związek chemiczny, stosowany do produkcji gumy i plastiku, wykorzystuje się w Stanach Zjednoczonych jako dodatek do żywności pod nazwą E927 do wybielania mąki i spulchniania ciasta w przemysłowej produkcji chleba44. Ten sam związek chemiczny może prowadzić u pracowników, którzy się z nim stykają, do problemów z oddychaniem, takich jak astma i alergie. Nie istnieją również żadne obszerne badania, które wykazałyby, że ten dodatek jest bezpieczny w konsumpcji na dużą skalę45. W rezultacie Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) informuje, iż ludzie powinni unikać tego środka chemicznego, ponieważ ryzyko związane z połknięciem go jest praktycznie nieznane, a w wielu krajach (takich jak kraje Unii Europejskiej i Singapur) jego zastosowanie jest nielegalne46.

Wydajność i dostępność same w sobie są często pułapkami i wiążą się z kosztami, których, w przypadku wielu współczesnych produktów, nie widać w cenie. Główną częścią tej ukrytej ceny jest zredukowana wartość odżywcza, utrata pełnego smaku oraz wpływ, jaki ta żywność ma na nasze zdrowie fizyczne, którym ryzykujemy, w zamian za wygodny posiłek o przedłużonej dacie przydatności do spożycia, jaki znajdujemy na naszych półkach sklepowych. Zamiast więc pozbawiać chleb kiełków pszenicy dla własnej wygody, zastanówmy się najpierw, dlaczego w ogóle Bóg stworzył pszenicę w tej postaci.

Jednak nawet jeśli unikamy alejek z pieczywem, architektoniczna konstrukcja współczesnych supermarketów, zaprojektowanych tak, by wpływać na decyzje zakupowe, stanowi zagrożenie dla naszego zdrowia. Na przykład sklepy spożywcze celowo umieszczają cukierki ibatoniki przy kasie, żeby propagować „zakupy impulsywne”. Im mniej czasu spędzimy, zastanawiając się nad efektami zdrowotnymi, wynikającymi ze spożycia zbyt dużej ilości cukru, tym chętniej kupimy cukierek47. Podobnie zdrowe produkty znajdują się często na dolnych półkach, podczas gdy produkty przetworzone, pełne cukru, umieszczone w jasnych opakowaniach znajdują się na wysokości naszego wzroku, zachęcając nas do częstszego ich kupowania48.

Zatem jak prawdziwe jest jedzenie w supermarketach? Powtórzę – prawdziwe jedzenie jest świeże i odżywcze, głównie lokalne, sezonowe, karmione trawą, tak dzikie, jak to możliwe, wolne od syntetycznych związków chemicznych, całe lub minimalnie przetworzone i zróżnicowane ekologicznie. Widzimy w naszych supermarketach, że nawet świeży produkt nie jest taki świeży. Żywność nie jest już cała, ale przetworzona, żeby przedłużyć jej żywotność na półce. Podróżuje wiele kilometrów. Asyntetycznych związków chemicznych używa się z pełną swobodą. Nawet to szybkie ujęcie wygląda blado.

Lepsze podejście: stańmy się „agroekologiczni”

Jeżeli nasz najbliższy supermarket nie jest dobrym źródłem prawdziwego jedzenia, to jakie mamy inne opcje? Skupimy się na tym pytaniu bardziej szczegółowo w części trzeciej, ale teraz dam ci zarys rozwiązania, na jakie wpadła moja rodzina.

Dla uzyskania pewności, że żywność, którą jemy, jest świeża, pełna składników odżywczych i zdrowa, jak to tylko możliwe, kiedy tylko możemy, kupujemy lokalną, produkowaną organicznie żywność. Mimo że „kupowanie lokalnych produktów” stało się w ostatnich latach trendem, tak naprawdę zarówno praktyki rolnictwa organicznego, jak i konwencjonalnego mogą być lokalne; nie istnieje żadna oficjalna definicja49. My rozumiemy to jako zaledwie świadomość tego, co kryje się na naszych talerzach z obiadem – głównie dlatego, że taka żywność jest droższa. W celu osiągnięcia tego celu na tyłach naszego ogrodu zasadziliśmy zioła i kilka drzew owocowych (prace nad nimi trwają), należymy również do systemu Rolnictwa Wspieranego przez Społeczność (CSA****) – jest to rodzaj spółdzielni, w której kupujemy mięso, jajka, mamy również dostawy z lokalnych, prowadzonych organicznie gospodarstw, które otrzymujemy regularnie co dwa tygodnie. Jeżeli zachodzi taka konieczność, uzupełniamy naszą żywność z CSA o produkty zakupione w sklepach należących do lokalnych rolników. Większość naszych posiłków gotujemy w domu, a od czasu do czasu idziemy na pyszny obiad do lokalnej restauracji działającej przy gospodarstwie. Jeżeli mamy zapłacić więcej za takie jedzenie niż za to, które sami hodujemy lub kupujemy, wtedy staramy się mądrze zarządzać pieniędzmi, ponieważ postrzegamy je oraz całe stworzenie jako dar od Boga, za który będziemy odpowiadać (Mt 25,14-30). Gdy kupujemy lokalne produkty, hodowane w sposób zrównoważony i organiczny albo warzywa z marketu lub sklepu spożywczego lokalnych rolników, wtedy nie tylko budujemy relację z ludźmi, którzy produkują i sprzedają nasze jedzenie, ale mamy również dostęp z pierwszej ręki do wiedzy o tym, w jaki sposób nasze jedzenie rosło, oraz do produktów świeższych i przez to bardziej odżywczych50.

W rezultacie dzięki tej wiedzy bardziej doceniamy wspaniały dar prawdziwego jedzenia. Dzięki niej możemy również wspierać wspaniałych ludzi w naszej społeczności, którzy ciężko pracują, by wyhodować tę żywność, troszczą się o nasze lokalne środowisko i wielbią naszego cudownego Stwórcę (Mt 14,19). Łatwo jest uwierzyć w Boga, gdy się widzi Jego majestatyczną pracę w naturze, włączając w to krowi nawóz, robaki i krzewy cukinii!

W celu zdefiniowania prawdziwego jedzenia stosujemy miarę „agroekologiczną”. Jest to osobliwy sposób powiedzenia, że z miłości do Bożego stworzenia i bliźniego chcemy szanować i rozumieć środowisko, w którym rośnie nasza żywność, ludzi, którzy ją hodują i ludzi, którzy ją jedzą. Agroekologiczne metody rolnictwa to głównie naśladowanie, przystosowywanie się i praca z naturą51.

Nie jestem jednak przeciwna kupowaniu żywności, która rośnie w innych regionach świata. Jesteśmy rodziną, która kocha kawę, herbatę, ciemną czekoladę, banany, mango i komosę ryżową – wszystkie te produkty pochodzą spoza Stanów Zjednoczonych. Staramy się jednak również do tych produktów przykładać miarę agroekologiczną: kupujemy tylko te, które pochodzą ze sprawiedliwego handlu, zrównoważonej i organicznej produkcji. Te produkty nie tylko pomagają mieszkańcom regionów, w których wyrosły, wyjść z biedy poprzez wspieranie lokalnej gospodarki, ekosystemu i niezależnych rolników, ale są również o wiele smaczniejsze i bardziej odżywcze niż ich przeładowana chemią konkurencja52. Wierzę, że lokalny, zrównoważony system żywieniowy może włączać wiele aspektów globalnych tak, jak ruch Slow Food (który rozpoczął się we Włoszech jako odpowiedź na uprzemysłowienie naszego systemu żywieniowego), bo jest zdominowany przez globalne docenianie prawdziwej, wolno przygotowywanej i produkowanej żywności53.

W końcu wszystkie nasze wybory zaczynają się od myśli, a poddanie każdej myśli Jezusowi Chrystusowi dotyczy również myśli o jedzeniu. Ważne, byśmy w każdej sferze naszego życia tak dążyli do doskonałości, włączając w to żywność, którą kupujemy i spożywamy, jak doskonały jest nasz Ojciec w niebie (Mt 5,48). Jako rodzina praktykujemy zatem na tyle, na ile potrafimy, coś co nazywane jest świadomą konsumpcją: myśl, zanim kupisz54. Jak apostoł Paweł napisał: „Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek czynicie, wszystko czyńcie na chwałę Bożą”(1 Kor 10,31).Z upływem czasu wytworzył się unas oparty na miłości nawyk myślenia o tym, w jaki sposób nasza żywność powstała – omówię go dokładnie w części drugiej i trzeciej tej książki.

Jednak zanim skupimy się na rozwiązaniach, musimy przyjrzeć się dokładniej wadom naszego współczesnego przemysłu żywieniowego. Naszym kolejnym tematem będą problemy wywołane masową produkcją zbiorów ihodowlą zwierząt.

2 Problem masowej produkcji

Bóg stworzył świat naturalny, który charakteryzuje się niesamowitą różnorodnością (1 Rdz 1). Ta różnorodność ekologiczna pomaga powstrzymywać choroby dzięki specjalnym funkcjom, lub jak ja lubię to nazywać – „czynnikom-ja”, które są wyjątkowe dla każdego gatunku w ekosystemie. Wszak także każdy z nas został stworzony przez Boga w sposób wyjątkowy, ze szczególnym, opartym na miłości przeznaczeniem dla Jego planu. Od tysięcy gatunków pszczół, które zapylają nasz świat, po miliony maleńkich mikroorganizmów, które wzbogacają nasze gleby, świat jest zaprogramowany do miłości i życia.

W kontraście do tej różnorodności ekosystemu wyobraź sobie ekosystem, w którym dominuje pojedynczy gatunek jakiejś rośliny. Taką sytuację mamy obecnie w gospodarstwach masowej produkcji. Wyobraź sobie, że pszenica czy kukurydza – jeden gatunek – zajmują cały obszar, który możesz objąć wzrokiem. Nazywa się to monokulturą, masową produkcją pojedynczych („mono”) plonów. Monokultury żywności, takiej jak kukurydza, soja czy pszenica, oraz chów przemysłowy zwierząt skupiają się na masowej produkcji pojedynczych gatunków i pozbywają się delikatnej równowagi ekologicznej, obecnej w różnorodności1. Na przykład w roku 1904 istniało ponad siedem tysięcy odmian jabłek rosnących w Stanach Zjednoczonych. Dzisiaj mamy ich mniej o około 86 procent2. Bóg z całą pewnością dał nam wolność wyboru, ale nie jesteśmy wolni od konsekwencji naszych wyborów. A konsekwencją monokulturowego systemu żywienia jest konieczność stosowania sztucznych substancji, takich jak pestycydy, w celu utrzymania plonów przy życiu, utrata różnorodności, a przez to zdrowia i zniszczenie naszej planety3.

Rzeczywiście, obecnie większość z nas spożywa żywność, która właściwie pochodzi od roślin podtrzymywanych przy życiu za pomocą substancji syntetycznych4. Rośliny te potrafią przetrwać nasze manipulacje dzięki naturalnej różnorodności, która znajduje się w naturze, ale nie rozwijają się w takich warunkach. A z powodu alarmującej straty 75 procent naszej naturalnej różnorodności agrokulturowej na całym świecie powstają banki nasion (takie jak dobrze znany Globalny Bank Nasion na archipelagu Svalbard w Norwegii), których celem jest natychmiastowa ochrona tak wielu rodzajów produktów rolnych i ziaren jak tylko to jest możliwe5. Czy to jest zdrowa sytuacja? Co stanie się, jeśli jeden plon tego szczególnego gatunku zostanie zainfekowany na przykład jakimś grzybem? Ostrzeżeniem dla nas może być wielki głód, który miał miejsce w Irlandii w połowie dziewiętnastego wieku, mimo że wydarzył się w innym czasie historycznym. Cała Irlandia została okaleczona, ponieważ jej mieszkańcy swoją wiarę pokładali w jednym rodzaju zbiorów – w odmianie ziemniaków zwanej „lumper”. Gdy te ziemniaki zostały zainfekowane grzybem, nieznaną odmianą Phytophthorainfestans, zamieniły się w ohydną papkę. Około milion osób zmarło z głodu, podczas gdy niezliczone rzesze innych ludzi musiały opuścić swoje ziemie6. Jeżeli nadal będziemy polegać na monokulturach, takich jak kukurydza, soja i pszenica, może się zdarzyć, że nasza globalna produkcja żywności znajdzie się w podobnej sytuacji7.

Kukurydza i soja: nasze „złote” plony?

Dlaczego właśnie kukurydza isoja stały się obecnie dominującymi monokulturami? Mimo że zmiany wamerykańskim rolnictwie następujące w ciągu ostatnich kilku dekad są różnorodnei złożone, jednym z punktów zwrotnych była ustawa rolnicza z1933 roku (Farm Bill of 1933), która stanowiła odpowiedź na potrzebę odpowiedniego zaopatrzenia w żywność podczas Wielkiej Depresji. Cel wielkii godny podziwu: miliony Amerykanów umierały z głodu, a ludzie tworzący tę ustawę chcieli im gorąco pomóc. Jednak ta sama ustawa, którą wprowadza się ponownie co pięć lat, wymusza na olbrzymią skalę rządowe dotacje dla produkcji kukurydzy i soi w Stanach Zjednoczonych, pomimo że dramatycznie zmieniły się czasy i problemy, z którymi musimy się mierzyć8.

Nadprodukcja kukurydzy i soi rozpoczęła się dopiero około 45 lat temu. Poprzednio ustawa rolnicza płaciła rolnikom za to, by nie produkowali zbyt dużej ilości nasion, na które nikogo nie było stać. W latach 70. rząd Stanów Zjednoczonych zmienił swoją politykę rolną i zaczął wspierać duże, skonsolidowane operacje rolne, opierające swoje działania na plonach jednego rodzaju. Zaniedbano tradycyjne, zróżnicowane gospodarstwa rodzinne, ponieważ duże operacje mogły wyprodukować dużo więcej żywności za mniejszą cenę. Był to czas, w którym panowało hasło Earla Butza, Sekretarza Rolnictwa Stanów Zjednoczonych, które brzmiało: „urośnij albo odpadnij”, rząd Stanów Zjednoczonych od tej pory nie miał już płacić rolnikom za to, by nie prowadzili nadprodukcji kukurydzy. Teraz mottem przewodnim było „fence row to fence row”***** – produkuj jak najwięcej pojedynczych plonów, angażując w to tyle naukowej i technologicznej pomocy, ile ludzie wymyślą9.

Przemysł naftowy, wspierając rządowe hasło „urośnij”, również wzmacnia trend podążający w stronę gospodarstw monokulturowych. Duże gospodarstwa, opierające się na nowoczesnych technologiach, potrzebują sporo ropy naftowej: globalny przemysł żywieniowy w ogromnej mierze opiera się na paliwie kopalnym, wspierając przemysł naftowy rozwojem etanolu produkowanego z kukurydzy. Obecnie na przeciętnej stacji benzynowej w Stanach Zjednoczonych możesz znaleźć środki odżywcze na bazie kukurydzy nie tylko dla siebie, ale również dla swojego samochodu: źródła obu „żywności” to często jedno i to samo. Nie powinno nas zatem dziwić, że lobby przemysłu rolnego w Waszyngtonie jest drugą siłą nacisku zaraz po przemyśle naftowym, a członkowie amerykańskiego rządu często są wspierani przez dolary Wielkiego Przemysłu Rolnego w swoich kampaniach wyborczych10. Ten wpływ pieniędzy jest szczególnie alarmujący w świetle informacji, że wielu ekonomistów uważa przeznaczenie żywności na paliwo za główny czynnik wysokich cen jedzenia, co jeszcze bardziej pogarsza nasz globalny kryzys żywieniowy11. A kukurydzy i soi jest z całą pewnością na tyle dużo, by dzięki nim jeździć. Te dwie uprawy stanowią około połowy z 300 milionów hektarów upraw w Stanach Zjednoczonych, podczas gdy tylko 14 milionów hektarów to uprawy „plonów specjalnych”, takich jak warzywa czy owoce (inną podstawową uprawą w Stanach Zjednoczonych jest pszenica). W rezultacie ta dotacja pozwala firmom żywieniowym na dużą skalę produkować produkty oparte na taniej kukurydzy, soi i pszenicy w takich samych ilościach i dostarczać nam to, co wydaje się nieograniczoną różnorodnością pokarmów. Obliczono, że współczesny amerykański przemysł żywieniowy produkuje średnio sześć tysięcy kalorii na osobę dziennie, a każdego roku powstaje ponad 17 tysięcy nowych produktów żywieniowych12. Alarmująca część, bo aż 77 procent tych produktów, pochodzi z kukurydzy, soi i pszenicy13.

Wielka produkcja ogromnym kosztem: masowy chów zwierząt

Bez tych dotacji dla gospodarstw półki w naszych sklepach nie byłyby przepełnione mięsem i nabiałem, a burger nie kosztowałby dolara14. Co kukurydza i soja mają wspólnego z mięsem i nabiałem? Obecnie pasza dla zwierząt składa się głównie z kukurydzy i soi.

Współczesny przemysł żywieniowy zabrał zwierzęta z gospodarstw i umieścił w ośrodkach przemysłowych, zwanych CAFO – Concentrated Animal Feeding Operations******. Ośrodki te znajdują się często w różnych stanach i skupiają się na karmieniu, zabijaniu lub pakowaniu mięsa na skalę przemysłową15. Wystarczy zajrzeć do najbliższego supermarketu: całe rzędy ładnie zapakowanych kawałków mięsa przytłaczają klienta możliwością wyboru. Oszacowano, że w ciągu ostatnich 50 lat w samych tylko Stanach Zjednoczonych te przemysłowe tuczarnie podwoiły produkcję mięsa16. W ramach tych operacji karmienie zwierząt kukurydzą i soją jest tańsze i szybsze, mimo że oparta o nasiona niezróżnicowana dieta nie jest dostosowana do sposobu, w jaki Bóg stworzył zwierzęta. Na przykład bydło posiada żwacze, dzięki którym może trawić różne rodzaje traw i roślin, ale nie ogromne ilości nasion. W wyniku tego bydło jest bardziej podatne na choroby, również te śmiertelne, takie jak wrzody żołądka, ponieważ nasiona nie posiadają tylu wartości odżywczych. Bóg stworzył bydło jako zwierzęta, które pasą się na trawie, ale działania przemysłowe opierają się na gospodarce czasu i skali: ściśnięte bydło cały dzień je, tyjąc szybko, natomiast przemysłowe działania mogą objąć dużo więcej bydła na mniejszym obszarze17. W tych pokrytych odchodami ośrodkach wielu przemysłowych operacji dieta oparta na ziarnie wymaga wykorzystywania antybiotyków na dużą skalę (80 procent wszystkich antybiotykóww samych tylko Stanach Zjednoczonych), żeby uchronić zwierzęta przed śmiercią. To w znaczący sposób przyczyniło się do globalnego kryzysu odporności na antybiotyki. Wiele zwierząt otrzymuje również hormony wzrostu w celu przyspieszenia procesu tycia18. Hormony wiążą się z zagrożeniem zdrowia zarówno zwierząt, jak i ludzi, włączając w to możliwe powiązania z rakiem, dlatego wiele krajów zabrania używania hormonów w przemysłowej produkcji mięsa19.

Jednak zwierząt nie karmi się wyłącznie kukurydzą i soją. Ciasta, cukierki, a także mięso, których data przydatności do spożycia minęła, często zamienia się na paszę, włączając w to wsad nabiałowy. Są to operacje na dużą skalę. Zwierzęta roślinożerne, takie jak bydło, zmieniliśmy w mięsożerne, często zfatalnymi skutkami ubocznymi. Być może najbardziej niesławnym tego przykładem jest ostatnia epidemia choroby wściekłych krów, odmiana gąbczastej encefalopatii bydła, która prowadzi do choroby Creutzfeldta-Jakoba (vCJD) u ludzi20. WWielkiej Brytanii chorobę tę przenosiły krowy karmione resztkami innych krówi mączką kostną, przez co w 1996 roku zmarło ponad 100 osób. Mimo że ten przypadek pokazuje główne niebezpieczeństwo wynikające z karmienia zwierząt innymi zwierzętami, praktyka ta często jest uznawana za opłacalną w operacjach przemysłowych. Na przykład wiele tuczarniw Stanach Zjednoczonych karmi swoje krowy mięsem z kurcząt, podczas gdy inne przedsiębiorstwa wręcz za „zrównoważone” działanie uważają karmienie kurczakami hodowlanych ryb21.

Niestety, te okropieństwa nie maleją. Jeżeli mieszkasz w Ameryce, twój podatek jest w tej chwili wykorzystywany na opłacanie badań nad immunokastracją samców świń (knurów) w celu poprawienia ich smaku i łatwiejszego utrzymania w CAFO22. W rzeczywistości w tych zamkniętych ośrodkach świniom odcina się ogony, ponieważ zwierzęta te w stresie potrafią je odgryzać23. Podobnie kurczakom obcina się część dzioba, ponieważ w stresie wyrządzają nim szkody24. Czy jesteśmy dobrymi szafarzami Bożego wspaniałego stworzenia?

Zwierzęta, pracownicy i środowisko: wszyscy są dotknięci

Mięsny przemysł spożywczy to źródło okrucieństwa nie tylko wobec zwierząt, które mają zostać zabite, ale również wobec pracowników tych ośrodków. Wksiążce Fast Food Nation Schlosser podkreśla niepokojące wykorzystywanie pracowników, wszczególności migrantów i osób pracujących na czarno w amerykańskim przemyślne mięsnym i fastfoodowym25. Przejmujący dokument z 2014 roku pt. Food Chains uwypukla niesprawiedliwość, jaka dotyka wiele osób produkujących żywność, którą dzisiaj zjadamy26. Rzeczywiście, handel ludźmi jest główną kwestiąw wielkich gospodarstwach zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i na całym świecie. Niewolnicy zbierają owoce i warzywa w wielu gospodarstwach komercyjnych, pracują w fabrykach pakujących mięso i w placówkach serwujących jedzenie, a handel kobietami do celów seksualnych często towarzyszy rozwojowi ogromnych farm, które zatrudniają wiele osób27. Zdarza się, że te firmy mają problem ze znalezieniem ludzi chętnych do zabijania zwierząt, więc zmuszają do tej czynności niewolników. Wświetle tych okoliczności, w których obrażenia i śmierć są stale obecne, czy jest czymś dziwnym, że u wielu pracowników rzeźni rozwijają się skłonności patologiczne28?

A w ramach często bezlitosnej logiki przemysłu, nadużywanie nie tylko robotników, ale również środowiska często jest skrywane za obfitością „taniego” jedzenia. Na przykład w CAFO obok budynków znajdują się często jeziora pełne odpadów, które uwalniają toksyczne gazy do atmosfery (takie jak amoniak i metan); mają one swój wkład w nasz globalny kryzys klimatyczny, zanieczyszczając ziemię i wody. Tak naprawdę jeden ośrodek CAFO może wyprodukować tyle odpadów, że zasypią one duże miasto. Podobnie transport zwierząt zfarm, na których spędzają swoje pierwsze miesiące życia, do tuczarni, w których przybierają na wadze, potem do rzeźni, w których są zabijane, następnie do pakowni, skąd w ładnych opakowaniach są przewożone do miejsc sprzedaży, również wpływa na globalne ocieplenie. W sumie światowy przemysł mięsny ma większy wpływ na globalne ocieplenie niż samochody, pociągi i samoloty – jest to alarmujące 18 procent całej emisji29. To zanieczyszczenie środowiska jest kolejnym przykładem niebezpieczeństwa i zawężonej logiki współczesnej produkcji monokulturowej. Na mniejszych i bardziej zróżnicowanych farmach odpady pochodzące od zwierząt często używane były do nawożenia gleby: natura pracowała w tandemie. Z kolei w obecnym przemyśle rolnym stworzyliśmy dwa główne zagadnienia, podczas gdy kiedyś mieliśmy jedno rozwiązanie. Jak zauważa Pollan, zabraliśmy zwierzęta z farm, żeby hodować więcej zbóż i stworzyliśmy problem żyzności, który wymaga wykorzystania sztucznych nawozów na większą skalę, podczas gdy zwierzęta umieściliśmy w ośrodkach przemysłowych i stworzyliśmy problem odpadów, który ma wpływ na niszczenie pięknej Bożej planety30.

Jaka jest prawdziwa cena na etykiecie?

Tak, z całą pewnością obecnie więcej ludzi może sobie pozwolić na kupno mięsa niż kiedykolwiek wcześniej w naszej historii. Jednak monetarny koszt taniego mięsa, tak jak produkowanego na masową skalę chleba i innych produktów, nie odzwierciedla prawdziwej ceny, jaką trzeba zapłacić za to, by te potrawy znalazły się na naszych talerzach. Prawdziwa cena to warunki życia ludzi pracujących w tych ośrodkach, zniszczenia wywołane w środowisku, 38,4 miliardów dolarów płaconych co roku z podatków na dotacje dla przemysłu mięsnego i obciążenia dla naszego zdrowia, jakie niesie zbyt duże spożycie mięsa. Jest ono dużo mniej wartościowe i potencjalnie zarażone śmiertelnymi mikrobami w procesie masowej produkcji. Do tej ceny można dodać również fakt, że cała ziemia wykorzystywana do produkowania paszy dla zwierząt (około dwóch trzecich gruntów ornych) mogłaby zostać wykorzystana do nakarmienia milionów ludzi umierających z głodu, włączając w to około 49 milionów Amerykanów, którzy cierpią z powodu braku zabezpieczenia żywieniowego i głodu31.

Wreszcie nie możemy obiektywnie docenić prawdziwej ceny taniego jedzenia, dopóki nie weźmiemy pod uwagę jego wpływu na nasze zdrowie. Przyjrzymy się temu dokładnie w części drugiej.

3 Choroby MAD

Nazwa MAD jest właściwa, ponieważ dieta ta jest bogata w cukier rafinowany, sól i tłuszcze nasycone, które się dodaje, by ta przetworzona żywność była jadalna i atrakcyjna1. Dieta bogata w cukry wiąże się z większym ryzykiem otyłości, demencji, zawału, raka, psuciem się zębów, insulinoopornością związaną z cukrzycą i zespołem metabolicznym, chorobami serca, nadmiarem niezdrowych trójglicerydów i cholesterolu LDL – tę listę można wydłużać. (Więcej o cukrze w rozdziale 17). Nadmierne spożycie dużych ilości sodu w przetworzonej, słonej żywności może prowadzić do wysokiego ciśnienia krwi i chorób serca, zawału, chorób nerek, raka, przybierania na wadze, osteoporozy iprzejadania się – ta lista również jest długa i alarmująca2. Tłuszcze przetworzone, podgrzane i rafinowane, tak samo jak tłuszcze trans, są złymi tłuszczami, które powszechnie znajdują się w takiej żywności jak margaryna, tłuszcz do pieczenia, przeciętna amerykańska pizza i przetworzony ser – wszystkie te produkty są łatwo dostępne w sklepach spożywczych. Te złe tłuszcze zostały powiązane z ryzykiem chorób serca, zwyrodnieniem plamki żółtej, sklerozą, różnymi rodzajami raka, cukrzycą, otyłością, osteoporozą, niepłodnością i endometriozą oraz depresją3. (Więcej o tłuszczach wrozdziale 16).

Jeden kawałek pizzy mnie nie zabije?

Jedna trzecia warzyw spożywanych przez Amerykanów to frytki, sałata lodowa i chipsy ziemniaczane, a Kongres USA zaklasyfikował pizzę jako warzywo – nic dziwnego, że wymienione wyżej choroby, związane z dietą, są codziennością dla milionów ludzi4. Przeciętny Amerykanin spożywa około 130 funtów (60 kilogramów) cukru rocznie, włączając w to 53 galony (201 litrów) słodkich napojów5. Pięćdziesiąt milionów Amerykanów codziennie żywi się wrestauracjach z fast foodami6. Zaledwie 10 procent zakupów wsklepach spożywczych stanowią świeże warzywa i owoce7.

Niedawno amerykańskie stowarzyszenie zajmujące się żywieniem dzieci w szkole (American School Nutrition Association – ASNA), które w dużej mierze jest finansowane przez korporacje produkujące żywność i które twierdzi, że jego celem jest „lepsza służba amerykańskim dzieciom”, opublikowało niepokojący dokument. W celu „ograniczenia odpadów” świeże owoce, warzywa, pełne ziarno i żywność niskosodowa nie są już uznawane za niezbędny składnik szkolnych posiłków, podczas gdy śmieciowe jedzenie jest w tych szkołach refundowane, a nawet może być sprzedawane jako alternatywny szkolny posiłek8. Jako matka czwórki dzieci jestem zszokowana tym, że zdrowie naszych przyszłych pokoleń zależy od korporacyjnych pieniędzy w instytucji, w której to zdrowie powinno być chronione.

Słowo na o: współczesna pandemia otyłości

MAD nie jest tylko amerykańskim problemem. Jest to jeden z największych i najbardziej wszechobecnych produktów eksportowych. Coraz więcej ludzi je w ten sposób, a prowadzi do tego, co Narody Zjednoczone nazywają „globalną publiczną katastrofą zdrowotną”9. Tak naprawdę korporacje produkujące żywność, wytwarzające ogromne ilości surowców iprzetworzonej żywności (oczywiście, może ona być transportowana tysiące mil, nie gnijąc) zaczęły dominować nad globalną produkcją żywności, a kształtujący się świat jest jednym z ich najszybciej rozwijających się rynków. Tradycyjne systemy żywieniowe są coraz częściej zastępowane przez konserwowaną, przetworzoną i pakowaną żywność zachodnią, która już zalała miejsca, w jakich się stołujemy10. Teraz można na przykład bez problemu znaleźć napoje gazowane, chipsy, ciasta, płatki śniadaniowe i cukierki w małych sklepach w afrykańskich wioskach, gwatemalskich miasteczkach i azjatyckich miastach11. Czy jest w tym zatem coś dziwnego, że słodkie napoje są łatwiej dostępne niż świeża woda w szkołach publicznych w Kaliforniii w wielu wioskach w Afryce12?

W ciągu ostatnich 35 lat liczba osób otyłych podwoiła się13. Zgodnie ze studium Globalnego Obciążenia Chorobami (Global Burden of Disease Study) z roku 2013 około 2,1 miliardów ludzi miało nadwagę lub było otyłych, a choroby związane z otyłością stały się przyczyną 3,4 miliona zgonów. Średnia długość życia obniżyła się o 3,9 procent. Tak naprawdę w nowych społeczeństwach liczba osób otyłych jest o 30 procent wyższa niż w krajach rozwiniętych. Ci ludzie znajdują się w grupie podwyższonego ryzyka chorób związanych z dietą, ponieważ niedożywienie i głód, którego doświadczali w dzieciństwie, prowadzi do zwiększonego ryzyka otyłości i chorób chronicznych wywołanych złą dietą wpóźniejszym życiu14.

Wielu badaczy otyłości przewiduje, że te statystyki będą się tylko pogarszać. Szacuje się, że do roku 2013 ponad dwa miliardy ludzi będzie cierpiało na nadwagę, a połowaz nich będzie niebezpiecznie otyła15. W samych tylko Stanach Zjednoczonych chroniczne choroby, którym w dużej mierze można zapobiec odpowiednim stylem życia, dietą ićwiczeniami, są jedną z głównych przyczyn przedwczesnej śmierci, podczas gdy 50 procent populacji do roku 2030 będzie miało nadwagę16. Obecnie więcej ludzi umiera z powodu chorób wywołanych otyłością niż z powodu papierosów. Jeżeli ten trend rosnącej otyłości nie zostanie zatrzymany, przyszłe pokolenia mogą żyć krócej i będą bardziej podatne na choroby niż ich przodkowie. Członkowie Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) wezwali do powstrzymania epidemii rosnącej wagi do roku 2025 – jest to bez wątpienia globalne zagadnienie z głębokimi konsekwencjami dla globalnego zdrowia17.

Efekt motyla

Najwyraźniej to, co wdzisiejszym zglobalizowanym świecie kupujemy na obiad, ma międzynarodowe skutki – z naszymi wyborami dotyczącymi jedzenia zdecydowanie wiąże się „efekt motyla”18. Prawdopodobnie jednym z najbardziej znanych i jednocześnie kontrowersyjnych przykładów globalnego wpływu produkcji żywności jest Północnoamerykański Układ Wolnego Handlu (NAFTA) z 1994 roku. NAFTA otworzyła granice handlowe pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Meksykiem, przez co kukurydza, dotowana przez amerykański rząd, stała się tańsza. W efekcie wielu meksykańskich farmerów straciło swoje gospodarstwa (ponieważ nie mogli konkurować z niskimi cenami kukurydzy hodowanej w Stanach Zjednoczonych), dlatego musieli zacząć szukać pracy gdzie indziej, co doprowadziło do wzrostu liczby nielegalnych imigrantów w Stanach Zjednoczonych19.

Podobnie etykiety, takie jak „Fair Trade” czy „Whole Trade”, znajdujące się dzisiaj na wielu produktach podkreślają fakt, że to, co kupujemy do jedzenia, wpływa na ludzi i społeczności, które tę żywność produkują. W zglobalizowanym świecie przemysłu żywieniowego nie możemy usprawiedliwiać naszych wyborów, twierdząc, że nikogo nie krzywdzimy, kupując pewne produkty20. Wystarczy jedna osoba, by coś się zmieniło: przeczytaj w Biblii Księgę Estery i przemyśl wpływ, jaki Estera miała na perski dwór króla Achaszwerosza.

Pomoc żywnościowa, która nie pomaga

Niestety, wysoko przetworzona, uboga w składniki odżywcze dieta MAD toruje sobie drogę również do krajów rozwijających się poprzez amerykańską żywność i politykę. Bez względu na dobre intencje kryjące się za tą polityką, decyzja Stanów Zjednoczonych o wysłaniu naddatku żywności do krajów rozwijających się dusi ich lokalny rozwój ekonomiczny i produkcję żywności. Wywołuje jednocześnie wiele związanych z dietą chorób, z którymi zmagają się już Amerykanie21. Na jednym z niedawnych spotkań dotyczących ruchu Slow Food, które odbyło się we Włoszech, delegaci z Afryki wyraźnie opisali to zagrożenie lokalnej produkcji żywności i zdrowia: „Mamy wiele zasobów. Mamy sporą wiedzę. Mamy wielu pracowników. Jeżeli wy, ludzie Zachodu, (…) będziecie trzymali się z daleka i przestaniecie wypierać naszą autochtoniczną gospodarkę i system żywnościowy za pomocą waszych produktów kiepskiej jakości, to my sami się wyżywimy, dziękujemy”22.

4 Szalona prawda o MAD

Jeżeli MAD jest tak niebezpieczna dla naszego zdrowia i zdrowia naszej planety, to dlaczego ciągle jemy w ten sposób? Częścią silnego uroku naszego przemysłowego systemu żywieniowego jest jego wygoda, czynnik, który w wyjątkowy sposób wpłynął na ten sukces1. W dwudziestym wieku, gdy coraz więcej kobiet zaczynało pracować zawodowo, żywność, której przygotowanie zajmowało mało czasu, stawała się coraz bardziej doceniana na rynku2. Wielu z nas prowadzi obecnie bardzo intensywne życie, a przygotowanie jedzenia jest zwykle pierwszą pozycją na liście, którą możemy poświęcić na rzecz innych spraw. Kupno jedzenia w sklepie należącym do jakiegoś rolnika, przyjście z nim do domu i przygotowanie posiłku zajmuje dużo więcej czasu niż podgrzanie gotowego pudełka w mikrofalówce.

Względy praktyczne, związane z czasem posiłku, pozwoliły wielu z nas na ulepszenie innych aspektów naszego życia. Oran B. Hesterman, aktywista z Fair Food Network, wyjaśnia, że powierzenie produkcji żywności w ręce 2 procent populacji sprawiło, iż pozostałych 98 procent miało możliwość wyspecjalizowania się, co doprowadziło do rozwoju takich dziedzin, jak technologia, medycyna i edukacja3. Jednak wygoda stworzona przez uprzemysłowienie naszego systemu żywieniowego wiąże się zogromnym kosztem: naszym zdrowiem fizycznym i umysłowym oraz zdrowiem naszej planety. W 1937 roku George Orwell powiedział: „W przyszłości może się okazać, że konserwy są śmiertelną bronią, bardziej skuteczną od karabinów maszynowych”4. Niestety, w czasie gdy chroniczne, związane z dietą choroby, takie jak cukrzyca typu 2. czy choroba układu krążenia stały się dwoma głównymi przyczynami śmierci w obecnym świecie, słowa Orwella brzmią jak przepowiednia.

Tanie jedzenie: współczesny miraż

Cena na etykiecie prawdziwej, pełnej żywności, takiej jak kurczaki z wolnego wybiegu i hodowane organicznie owoce i warzywa, w wielu przypadkach jest wyższa niż cena sztucznej żywności, którą charakteryzuje się dieta zachodnia. Jednak prawda jest taka, że nikogo z nas nie stać na prawdziwą cenę, która wiąże się z MAD: jej niskie koszty to niebezpieczna iluzja5. Gdy chodzę alejkami sklepu spożywczego, znajdującego się w mojej okolicy, nie widzę na nich tanich płatków śniadaniowych, mięsa, produktów mlecznych, chipsów i przekąsek wszystkich kształtów i rozmiarów. Widzę roczne koszty opieki zdrowotnej nad chorującymi z powodu otyłości, obecnie szacowane na ponad 100 miliardów dolarów, które do roku 2020 mają wzrosnąć do 283 miliardów dolarów. Widzę roczny koszt leczenia cukrzyków w Ameryce, w wysokości 245 milionów dolarów, który stale rośnie. Widzę miliardy dolarów zawarte w cenie marnowanego jedzenia i wody. Widzę, jaką cenę za przemysłową produkcję żywności ponosi środowisko, a podatników kosztuje ona co roku miliardy dolarów6. Widzę tragiczną sytuację wielu farmerów, którzy nie potrafią dłużej konkurować z tak uprzemysłowionym systemem produkcji żywności, co sprawia, że muszą sprzedawać farmy, żeby spłacić długi, a niektórzy nawet decydują się na samobójstwo7. Widzę koszty narzucone przyszłym pokoleniom, które odziedziczą zniszczony system żywieniowy i chorą planetę. Widzę koszty naszej integralności jako ludzi, a nawet jako chrześcijan, gdy wspieramy system żywieniowy, który pozwala milionom ludzi umierać z powodu otyłości, niedożywienia czy głodu, podczas gdy my niewłaściwie wykorzystujemy Bożą ziemię. Nie istnieje coś takiego jak tania żywność8.

Walka o lepszy posiłek

Rozumiem i w pełni zdaję sobie sprawę z tego, że milionów ludzi nie stać na prawdziwą, pełną żywność, co jest jedną z podstawowych tragedii naszego dysfunkcyjnego systemu żywieniowego – systemu, który „zapomniał dobrze karmić ludzi”9. Z całą pewnością istnieją wspaniali ludzie, którzy walczą oprawo dostępu do prawdziwej, pełnej żywności dla wszystkich. W Nowym Jorku nauczyciel z Bronxu, Stephen Ritz, zaczął w swojej klasie hodować zdrową żywność, ucząc dzieci z biednych rodzin i trudnych dzielnic sztuki tworzenia „nowego zielonego graffiti”10. Ron Finley, który nazywa samego siebie „ogrodnikiem partyzantem”, zaczął hodować organiczną żywność dla swojego sąsiedztwa w południowośrodkowym Los Angeles, które jest uznawane za „żywieniową pustynię” – w najbliższej okolicy nie można dostać świeżych produktów11. Moja najstarsza córka jest wolontariuszką w takiej żywieniowej pustyni w Dallas-Fort Worth, gdzie zdewastowane boisko zostało przemienione w farmę organiczną (po tym, jak handlarze z supermarketów odmówili postawienia sklepu spożywczego w okolicy, ponieważ nie mogliby wtedy więcej zarabiać). Farmą zarządza Elizabeth Hernandez12. Zaopatruje ona w warzywa lokalne sklepy farmerów i restauracje, łącznie znaszym ulubionym miejscem obiadowym w Dallas: Café Momentum. Dyrektor restauracji, Chad Houser, szkoli byłych młodocianych przestępców na szefów kuchni, prawdziwie ucieleśniając motto, którym się kierują: „Jedz. Pij. Zmieniaj życie”13.

W co drugą sobotę moja córka pracuje jako wolontariuszka na farmie, która zaopatruje zarówno Café Momentum, jak i nasze CSA, Happy Trails Farm, prowadzone przez Finę Longorię-Johnson, jej męża Larry’ego i jej synową Jessikę Longorię14. Stephen Ritz, Ron Finley, Elizabeth Hernandez, Chad Houser, Fina Longoria-Johnson, Larry Johnson i Jessica Longoria to są prawdziwi, codzienni bohaterowie ruchu zrównoważonej żywności. Ty też możesz do nich należeć.

Jeśli nie będziemy wszyscy uczestniczyć w nowym tworzeniu sposobu, w jaki hodujemy ispożywamy naszą żywność, powstanie system, który będzie wybierał choroby zamiast życia (5 Rdz 30,19). Wszyscy musimy walczyć, tak jak potrafimy, o lepszą żywność, ponieważ wszyscy zasługujemy na prawdziwe jedzenie, które nas odżywi. Powszechna Deklaracja Praw Człowieka, uchwalona przez ONZ, mówi, że „każdy ma prawo do wyboru zdrowego, pełnego sposobu żywienia się, tak samo jak ma prawo do zdrowego, pełnego życia”15. Jeżeli Bóg karmi „ptaki niebieskie”, to o ile więcej troszczy się o nasze pożywienie jako swoich dzieci (Mt 6,26)? To prawo nie powinno być gwałcone przez duże korporacje, które chcą zachować życzliwość swoich udziałowców, nie powinno być również gwałcone przez rządy, które chcą utrzymać życzliwość iwsparcie finansowe ze strony dużych korporacji16. Kryzys żywieniowy jest kwestią godności każdego człowieka na tej planecie – każdego członka Bożego stworzenia.

Wielu z nas stać na to, by kupować więcej prawdziwej, pełnej żywności od lokalnych producentów, którzy naprawdę chcą stworzyć zrównoważony system żywieniowy. Szczególnie w Stanach Zjednoczonych ludzie wydają mniej na jedzenie niż w reszcie krajów rozwiniętych (około 13,2 procent swojego przychodu), podczas gdy ocenia się, że 90 procent przeciętnego amerykańskiego budżetu przeznaczonego na żywność wydaje się na wysoko przetworzone produkty. W 2011 roku Amerykanie wydali 117 miliardów dolarów na fast foody, 65 miliardów na napoje gazowane, 17 miliardów dolarów na gry video, 5 miliardów dolarów na dzwonki do telefonów i 310 milionów na ubrania na Halloween dla swoich zwierząt, a to tylko kilka przykładów17. Te statystyki w szokujący sposób otwierają nam oczy, wzywając do wzięcia odpowiedzialności za nasz świat.

Zgodnie zCentrami Kontroli Chorób dochód nie jest czynnikiem determinującym zakupy fast foodów w Stanach Zjednoczonych: ludzie nie kupują fast foodów tylko dlatego, że to wszystko, na co ich stać18. Jeżeli cenimy sobie własne zdrowie, zdrowie naszej pięknej planety ijej mieszkańców, to dlaczego nie chcemy zapłacić trochę więcej za bogatą w składniki odżywcze, pełną żywność, a wydajemy nasze pieniądze gdzie indziej19? Czy nasze dobro i dobro przyszłych pokoleń nie jest warte tego, by zrezygnować z tej dużej butli gazowanego napoju i cheesburgera albo z przebrania naszego psa za wróżkę 31 października?

Głosujmy swoimi widelcami

Jeżeli chcemy uzyskać oficjalne zmiany w polityce żywieniowej i wesprzeć lokalny rząd, który próbuje zmienić nasz obecny system żywieniowy, ważne jest, żebyśmy nie tylko głosowali naszymi głosami, ale również widelcami20. Za każdym razem, gdy kupujemy jedzenie, wspieramy system, który je produkuje, dodając swój wkład w jego trwanie. Ellen Gustafson, aktywistka, podkreśla w książce We the Eaters: If We Change Dinner, We Can Change the World, że jako konsumenci możemy wymagać lepszej produkcji żywności zarówno dla siebie, jak i dla reszty planety, odmawiając kupna produktów, które niszczą nasze zdrowie i zdrowie ludzi, którzy je produkują. Kupując czekoladę ze sprawiedliwego handlu, mówimy firmom produkującym czekoladę, że nie akceptujemy stosowania nasion kakao zrywanych przez dzieci-niewolników i że nie możemy czekać do 2020 roku na koniec tej trawestacji. Gdy kupujemy na targach, na których sprzedaje się lokalną i organicznie produkowaną żywność, mówimy korporacjom i naszemu rządowi, że zbudowanie zdrowych i przyjaznych środowisku społeczności jest ważniejsze niż wygodne, tanie i niezdrowe jedzenie; że my i wszyscy na świecie powinni mieć dostęp do świeżej, pełnej żywności i że nie wspieramy ogromnych ilości odpadów, które są efektem naszego obecnego systemu21.

Biznesy nie przeżyją, jeśli nie będziemy kupować ich produktów: jako konsumenci możemy zakomunikować nasze życzenia poprzez swoje portfele. Tak naprawdę to konsumenckie żądanie naturalnej żywności jest głównym powodem, dla którego Wal-Mart ma w swoich sklepach coraz więcej propozycji organicznej żywności, a Whole Food stale zwiększa liczbę lokalnie wytwarzanych produktów. Nasze konsumenckie dolary są głównym powodem, dla którego wiele krajów zabroniło stosowania hormonów wzrostu w przemysłowej produkcji mięsa lub stosowania „różowej mazi” (przetworzonego mięsa, faszerowanego amoniakiem). My, wszyscy razem i każdy z osobna, mamy moc, by zmieniać świat, zmieniając to, co jemy, i stopniowo sprawiać, by zdrowa żywność stawała się coraz bardziej dostępna22. Poszłabym nawet dalej: jako chrześcijanie mamy obowiązek oczekiwać produktów, które są wyrazem szacunku wobec ukochanego Bożego stworzenia – jest to dla nas sposób na pokazanie, że Bóg jest miłością, sposób na to, byśmy byli światłością tego świata (Mt 5,16).

5 Marketing skierowany do dzieci 

i inne skandale

Wygoda nie jest jedynym powodem, dla którego MAD zdominowało nasze nawyki żywieniowe. Jesteśmy również manipulowani badaniami i bombardowani marketingiem, który wspiera ten niezdrowy sposób jedzenia.

Faktycznie, duże korporacje wydają rocznie miliony dolarów na badania, obliczając dokładną ilość tłuszczu, cukru i soli, które zaspokoją nasze kubki smakowe i sprawią, że będziemy wracać po więcej, bez względu na konsekwencje zdrowotne. Na przykład jedno z głównych centrów badań nad żywnością w Stanach Zjednoczonych, Monell Chemical Senses Center, wykonywało eksperymenty na dzieciach, karmiąc je różną żywnością zawierającą cukier, żeby obliczyć ich „punkt rozkoszy”, czyli poziom, w