Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Nasz dramat erotyczny to teksty napisane przez Gombrowicza po hiszpańsku w latach pięćdziesiątych XX wieku, znalezione przez Ritę Gombrowicz, które miały pomóc autorowi przetrwać w Argentynie.
Gombrowicz, ukryty pod pseudonimem Jorge Alejandro, rozpatruje kwestie erotyczne Argentyńczyków z punktu widzenia Europejczyka. Co chciał powiedzieć nam o szczerości i pozorach, o wielkiej miłości i masce erotyzmu, niewoli urody i ucieczce przed życiem, o duchu męskości i kobiecości, czy wreszcie o latynoamerykańskim temperamencie?
Jak odbieramy te teksty po latach? Okazuje się, że obserwacje Gombrowicza nie straciły wiele na aktualności i wręcz nie sposób oprzeć się urokowi jego celnych, nieraz złośliwych spostrzeżeń i ocen, wyrażanych w sposób żartobliwy, ale też w tonacji serio.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 55
Wstęp
Zebrane tu artykuły zostały odnalezione w roku 1979 w Bibliotece Narodowej w Buenos Aires. Mając za przewodnika Alejandra Russovicha, poszukiwałam świadków zbiorowego tłumaczenia Ferdydurke w latach 1946–1947. Wówczas właśnie natknęliśmy się na dawnego bywalca Cafe Rex, Ricarda Vilelę, argentyńskiego biznesmena, który w czasie wojny grywał z Gombrowiczem w szachy. Sam nie brał udziału w tłumaczeniu, ale pamiętał, że poprawiał teksty Gombrowicza pisane po hiszpańsku dla różnych czasopism, m.in. dla „Viva cien años”, adresowanych do snobistycznego mieszczaństwa, poszukującego recept na sensowniejsze życie. W szczególności Ricardo Vilela przypominał sobie serię artykułów opublikowanych pod pseudonimem Jorge Alejandro, które Gombrowicz pragnął następnie zebrać w osobną książeczkę i wydać pod tytułem Nuestro drama erótico; liczył na sukces rynkowy, rozwiązujący bodaj na parę miesięcy jego problemy finansowe. Ta książka nie ujrzała światła dziennego. Gombrowicz zdziwiłby się, widząc, że jego projekt doczekał się realizacji przeszło pół wieku później, w jego własnym kraju i pod jego własnym nazwiskiem. Tak więc czytelnicy tych tekstów powinni je traktować przede wszystkim jako dokument poświadczający jego wysiłki, aby jakoś przetrwać na argentyńskim wygnaniu.
Rita Gombrowicz
Nasz dramat erotyczny
Kobiety samotne idące spiesznym krokiem
Artykułem niniejszym rozpoczynamy cykl szkiców opatrzonych ogólnym tytułem Nasz dramat erotyczny, a dotyczących kwestii o wielkim społecznym znaczeniu. Autor rozpatruje ją z punktu widzenia obiektywnego i naukowego. Dzięki swej znakomitej kompetencji i godnej uwagi zręczności pióra potrafi on naświetlić rozmaite strony tego zagadnienia, które z samej swej istoty nastręcza duże trudności, zwłaszcza gdy dla celów analizy trzeba je konfrontować z twardą rzeczywistością.
Ktoś, kto powraca do Argentyny po wielu latach (czy nawet dziesięcioleciach) życia za granicą, zdumiony jest ogólnym rozwojem kraju. Ile łazienek, lodówek, jaki ruch na ulicach, jakie bogactwo, ile przyjemnie wyglądających ludzi, jak bardzo ucywilizowały się formy społecznego współżycia! Oto kraj spokojny i zacny, uczciwy i szczęśliwy, kraj do szpiku kości łagodny... A przecież coś w nim nas szokuje, wywołuje wrażenie czegoś wręcz okrutnego; są to rozmaite aspekty życia erotycznego Buenos Aires, jakie obserwować można na jego ulicach.
Panny i panie chodzą po nich ze spojrzeniem utkwionym w przestrzeń, nie śmiąc nawet popatrzeć na mężczyznę. Nie mogą spojrzeć na mężczyznę, gdyż zostałoby to źle zrozumiane. Wrażenie, jakie owa nieobecność kobiecego spojrzenia wywiera na przybyszu, jest wstrząsające. Ulica wydaje się ślepa.
Za to mężczyźni – i owszem, przypatrują się kobietom... ba, pochłaniają je wręcz swymi spojrzeniami. Kiedy człowiek wchodzi do kawiarni w towarzystwie kobiety, dwadzieścia głów zwraca się w jej stronę, dwadzieścia par oczu kieruje się ku biednej ofierze. Gdy zaś ta kobieta musi wieczorem wracać do domu samotnie, powinna bardzo się spieszyć. Ach, te kobiety samotne, pędzące wieczorem, jakby je ktoś gonił!
W tym kraju nadal jeszcze istnieją w kawiarniach „salony familijne”, żywy jest także zwyczaj, wręcz mania, nachalnego komplementu.
Pozory a rzeczywistość
Bardzo prędko dochodzimy do wniosku, że nie są to wyłącznie pozory, ale że istotnie wszyscy tutaj czują się głęboko niezadowoleni, nawet rozgoryczeni swoim życiem erotycznym. Nie ulega wątpliwości, że współżycie mężczyzny i kobiety w Ameryce Południowej sytuuje się grubo poniżej poziomu tego, czym mogłoby być. Ten stan rzeczy odbija się na życiu całego kontynentu. Zadziwiająco wielka w porównaniu z Europą jest tutaj liczba złych małżeństw, a kiedy weźmiemy pod uwagę fakt, że tutejszy materiał ludzki pod wieloma względami przewyższa europejski oraz że zarówno mężczyznom, jak i kobietom w Ameryce Południowej bynajmniej nie brak zalet takich jak inteligencja, dobroć, uczciwość i szczerość – ta głęboka i głucha walka płci wydaje się czymś niezrozumiałym, prawie sztucznym. Trzeba stwierdzić, co następuje: w Argentynie, gdzie istnieją wszelkie warunki do życia szczęśliwego i zdrowego, niemal nikt nie jest szczęśliwy, gdyż tutaj ani kobieta nie uszczęśliwia mężczyzny, ani mężczyzna kobiety. Natomiast argentyńska melancholia bynajmniej nie rodzi się na pampie, lecz po prostu z erotyzmu szamocącego się pośród form anachronicznych i niezdrowych, zanadto prymitywnych. W każdym kraju toczy się jakaś wojna; wojna tutejsza nie ma charakteru walki politycznej, wrze natomiast zaciekła i mroczna walka między płciami.
Najciekawsze w niej jest to, że publicznie niemal się o niej nie mówi. Jedynie z wielkim trudem tu i ówdzie w prasie czy w literaturze można by odnaleźć odbicie tego stanu rzeczy, który staje się społeczną klęską. Prasa i literatura podchodzą do tego zagadnienia na dwa odmienne sposoby, z których żaden, szczerze powiedziawszy, nie jest dla mnie przekonujący. Oto z jednej strony mamy namaszczoną retorykę, zapewne bardzo dostojną, ale ciut monotonną, z drugiej zaś – ton jakby nieco zbyt lekki, niekiedy popadający wręcz w przesadny infantylizm. W literaturze dla kobiet panuje taniutki sentymentalizm, nieznośny patos, zdumiewający konwencjonalizm, autorzy zaś, jak się zdaje, żywią mocne przekonanie, że „z kobietami nie można inaczej”. Czyżby więc wszystko to, co mówi się kobiecie albo o kobiecie, koniecznie musiało tonąć w pustej retoryce bądź w najtrywialniejszym, konwencjonalnym banale? Otóż brak prawdziwej powagi wobec kwestii o tak podstawowym znaczeniu nie może już satysfakcjonować nikogo – ani duchownego, ani konserwatysty, ani lewicowca, ani wreszcie jakiegokolwiek bądź obywatela, który po prostu pragnie być szczęśliwy. Ponadto to, co się pisze publicznie, bardzo się różni od tego, co się mówi prywatnie.
Co się mówi prywatnie
Prywatnie wszyscy narzekają. Narzekają przede wszystkim kobiety, gdyż to właśnie one w swej delikatności uczuć urażane bywają najbardziej, to ich właśnie głęboka otwartość na miłość cierpi najmocniej wskutek tej przepaści duchowej i społecznej dzielącej obie płcie. Walka między płciami jest czymś nieuniknionym; równie oczywiste jest, że w tej walce kobieta reprezentuje interesy społeczeństwa. Pragnienia kobiety, chcącej wszak założyć rodzinę i zostać matką, są nieskończenie bardziej poważne, jej zaś odpowiedzialność – znacznie większa, i musi to być uszanowane. Najważniejsze jednak, że ta walka to koniec końców nie wyłącznie walka, gdyż jej wynikiem staje się najbardziej chorobliwa pod słońcem samotność obu płci! Jeśli mężczyzna marzy tylko o zdobyciu kochanki, a kobieta – o zdobyciu męża, wówczas nic, tylko umierać z nudów!
Jest oczywiste, że cały mechanizm społeczny powinien zmuszać mężczyznę do ożenku i założenia rodziny, jest tedy czymś najzupełniej zdrowym, jeśli społeczeństwo i kobieta skazują nieszczęsnego kawalera na permanentny brak satysfakcji, z którego uleczyć go może jedynie małżeństwo. Jeśli jednak mechanizm ten staje się nazbyt sztywny, nazbyt „mechaniczny”, to wskutek tego kobieta ucierpi jako pierwsza. Poza współżyciem doskonałym, realizującym się pomiędzy jednym mężczyzną i jedną kobietą w małżeństwie, istnieje również współżycie społeczne i powszednie wszystkich mężczyzn ze wszystkimi kobietami, i dla społeczeństwa wcale nie jest ono mniej ważne. Jednakże w społecznościach południowoamerykańskich kobieta nadal jest u k r y w a n a, czyni się z niej łup i nagrodę. Oto ona – wieczne dziecko, „dziewczynka” wyłączana z życia społecznego, umysłowego, narodowego, o osobowości sparaliżowanej, istota skazana na wieczne czekanie.
Młodzież