Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Plucha, wiatr, gwałtowne zmiany temperatury – okresy przejściowe zawsze oznaczają w aptekach inwazje rodziców, pragnących skutecznie i jak najszybciej zabezpieczyć swoje dzieci i całe rodziny przed infekcjami. Doraźne środki nie zawsze wystarczającą – najlepiej myśleć o budowaniu odporności jako procesie, trwającym wiele miesięcy.
Oprócz lekarstw i suplementów, nowoczesna medycyna często rehabilituje metody, które z powodzeniem stosowały nasze babcie. Zbyt łatwo zapomnieliśmy o dobroczynnych właściwościach syropu z cebuli, soku z buraka czy naparu z lipy. Nie doceniamy wpływu jaki na nasze zdrowie wywiera stres, braku snu i ruchu, a także nieodpowiednia dieta.
Farmaceutka Ana Krysiewicz, znana w sieci jako Matka Aptekarka, doradza nie tylko klientom swojej apteki, ale też dziesiątkom tysięcy polskich internautów. Jako mama dwóch córeczek jest w tym szczególnie wiarygodna. Jej długo wyczekiwana książka z praktycznymi poradami to zdrowotny niezbędnik dla każdej rodziny.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 244
Projekt okładki
Katarzyna Konior/studio.bluemango.pl
Redaktor prowadzący
Barbara Czechowska
Redakcja
Maria Śleszyńska
Redakcja techniczna
Andrzej Sobkowski
Skład wersji elektronicznej
Robert Fritzkowski
Korekta
Renata Kuk, Barbara Milanowska/Lingventa
Ilustracja na okładce
© Nadezda Barkova/Shutterstock
© by Ana Krysiewicz/Matka Aptekarka
© for this edition by MUZA SA, Warszawa 2021
ISBN 978-83-287-1822-7
MUZA SA
Wydanie I
Warszawa 2021
fragment
Wszystkie łąki i pastwiska, wszystkie góry i pagórki są aptekami.
Paracelsus
Zdrowe, cieszące się dobrą odpornością dziecko to marzenie każdego rodzica. Spotykam na swojej drodze zawodowej setki, a może nawet tysiące mam. Mimo że zgłaszają się do mnie z różnymi problemami, to wszystkie łączy ta sama troska – aby ich dzieci były zdrowe i prawidłowo się rozwijały.
Nazywam się Ana Krysiewicz, jestem farmaceutką i od trzynastu lat pracuję w zawodzie, który jest zarazem moją pasją. Jestem szczęściarą, że mogę na co dzień robić to, co kocham. Przez dekadę apteka była moim głównym miejscem pracy. Oprócz farmacji uwielbiam dzieci (wcześniej przez kilka ładnych lat byłam nianią), dlatego zawsze starałam się zatrudniać w takich aptekach, w których to właśnie rodzice maluchów stanowili lwią część pacjentów; nazywam je „dzieciowymi”. W tematyce dziecięcej czuję się jak ryba w wodzie: leki, suplementy, kosmetyki oraz produkty dla kobiet w ciąży, mam karmiących piersią i małych dzieci (w wieku 0–6 lat) nie mają dla mnie tajemnic.
Prywatnie jestem szczęśliwą żoną i mamą dwóch córeczek: pięcioipółletniej Tosi i dwuipółletniej Miśki. Jeszcze będąc w pierwszej ciąży, zaczęłam myśleć o założeniu bloga. Co prawda, zrealizowanie tego pomysłu zajęło mi niemal dwa lata, w końcu jednak zachęcona przez klientów apteki, znajomych i rodzinę postanowiłam wyjść ze strefy komfortu i zacząć edukować w sieci. W ten sposób cztery lata temu narodziła się Matka Aptekarka, a wraz z nią blog matkaaptekarka.pl oraz profile w mediach społecznościowych.
Na co dzień w swojej pracy doradzam przyszłym mamom, jak powinny o siebie dbać w ciąży i podczas karmienia piersią, jakie produkty wybierać, a czego unikać. Wyjaśniam też rodzicom, jak poprawnie stosować i podawać dzieciom najbardziej popularne leki, suplementy i inne farmaceutyki. Z rozmów w aptece wiem, że pacjenci często czują się zagubieni w gąszczu porad i mitów związanych ze zdrowiem. Staram się tę wiedzę porządkować. Poza tym pomagam dobrać kosmetyki, które będą służyły skórze dzieci, a także podpowiadam, jak skompletować wyprawkę dla nowo narodzonego maluszka i dla mamy do szpitala. Szczerze mówię, co trzeba mieć w domu, a jakie gadżety to zbędny wydatek. Zestawienia i rankingi kosmetyków dla dzieci, które tworzę, cieszą się ogromnym zainteresowaniem moich czytelniczek. Analizuję składy, wskazuję dobroczynne składniki oraz te, których należy unikać. Mamy polegają na moich rekomendacjach, a ja cieszę się, że mogą decydować świadomie.
Gdy rozmawiam z mamami, są zwykle zaskoczone, gdy mówię im, że to rodzice najczęściej odpowiadają za fakt pojawienia się infekcji w ich w domu. Mocne, ale prawdziwe. W pierwszym odruchu moje rozmówczynie się oburzają, że jak mogę tak mówić. Na koniec rozmowy jednak przyznają mi rację. I nie jest to zarzut, chęć podważenia rodzicielskich kompetencji czy dokuczenia mamie albo tacie. Po prostu to my, rodzice, mamy największy wpływ na swoje dziecko, na to:
w jakich warunkach jest wychowywane,
co je,
jak dużo się rusza,
czy jest zestresowane,
jakich nawyków jest nauczone.
To wszystko (i jeszcze wiele innych czynników i uwarunkowań, ale o nich napiszę w dalszej części tej książki) sprawia, że dzieci albo są chorowite, albo cieszą się dobrym zdrowiem. Dlaczego o tym wspominam? Bo chciałabym uświadomić ci kilka naprawdę istotnych rzeczy. Jeśli mi zaufasz, przeczytasz tę książkę do końca i stopniowo zaczniesz wprowadzać moje sugestie i propozycje do waszego życia, szybko zaobserwujesz ich korzystny wpływ na dobrostan nie tylko twojego dziecka, ale i całej rodziny. W końcu kiedy choruje maluch, to cały dom jest postawiony na nogi. I jeszcze jedna rzecz: niestety nie da się być ciągle zdrowym, ale można spróbować zawalczyć o to, żeby infekcje występowały jak najrzadziej i przebiegały jak najłagodniej. To jest nasz cel.
Zdrowe dziecko, czyli jakie?
Zgodnie z definicją zdrowe dziecko to takie, które choruje średnio od ośmiu do dwunastu razy w roku (niektóre źródła podają zakres od dziesięciu do dwunastu), głównie na choroby dróg oddechowych. Zdecydowana większość zachorowań przypada na okres jesienno-zimowy, który trwa w Polsce około sześciu miesięcy, co oznacza, że na jeden miesiąc średnio przypadają jedna–dwie choroby. I to jest norma, zdrowa norma dla dzieci poniżej szóstego, siódmego roku życia, czyli żłobkowo-przedszkolnych. Jeżeli są to lekkie infekcje objawiające się katarem, krótkotrwałą gorączką, kaszlem czy chrypą, przy których nie trzeba podawać silniejszych leków, m.in. antybiotyków czy sterydów, to nie musisz się martwić. Pozwól jedynie dziecku zostać kilka dni w domu, żeby organizm mógł w spokoju zwalczyć chorobę i doszedł do siebie. Większość dzieci w tym wieku tak ma i dlatego mówimy, że jest to zdrowa norma. Jeżeli jednak maluch zaczyna zapadać na poważniejsze infekcje, takie jak zapalenie uszu, krtani, oskrzeli, płuc czy zatok i one niestety nawracają, to należy się zastanowić, co może być tego przyczyną.
Jak działa układ immunologiczny?
Sprawnie działający układ odpornościowy, zwany też immunologicznym, ma ogromne znaczenie dla każdego człowieka. Dzięki jego prawidłowej pracy patogeny (tj. wirusy, bakterie, grzyby i alergeny) zwykle nie wyrządzają nam poważniejszej krzywdy, nie mają większego wpływu na zdrowie naszych dzieci i nas samych. No dobrze, ale czym w ogóle jest ta odporność? Definicja mówi, że odporność to utrzymywanie stanu równowagi organizmu między sprawnymi mechanizmami biologicznej obrony przed zakażeniem i stanami chorobowymi a utrzymywaniem stanu tolerancji, która zapobiega alergiom i chorobom autoimmunologicznym. Wiem, że zabrzmiało to dość skomplikowanie, dlatego postaram się ująć to prościej. Nasz organizm dba o to, aby układ odpornościowy:
przez całą dobę był w gotowości, a w razie pojawienia się patogenów szybko reagował i w sposób kontrolowany nas bronił,
nie odpowiadał nadmiernie na alergeny (m.in. pokarmowe czy wziewne), które powszechnie nas otaczają, powodując choroby alergiczne i autoimmunologiczne.
Uwierz, że nie jest to prosta sprawa, ponieważ granica pomiędzy zbyt słabą reakcją obronną organizmu na patogen a zbyt gwałtowną jest naprawdę cienka. Utrzymanie równowagi pomiędzy tymi dwoma stanami to jest właśnie ta prawidłowa naturalna odporność, do której dążymy.
Czy teraz rozumiecie? Jeśli nie, spróbuję ująć to jeszcze prościej, bardziej obrazowo. Otóż odporność jest jak najedzone dziecko. Jeśli nie najadło się do syta, będzie głodne, marudne i niezadowolone. Przejedzone z kolei zacznie narzekać, że boli je brzuch, a w konsekwencji też zacznie marudzić i będzie niezadowolone. Tylko dziecko, które zjadło dokładnie tyle, ile potrzebowało, będzie szczęśliwe i gotowe do zabawy. I jako mama wiem, że czasami między stanem, gdy dziecko nie dojadło, a momentem, gdy zjadło za dużo, również jest cienka granica, tu jednak na szczęście jest łatwiej, bo jak dziecko pokazuje lub mówi, że już nie chce, to znaczy, że osiągnęło stan „najedzone i szczęśliwe”. Nie należy wtedy biegać z łyżeczką za dzieckiem i „dopychać kolanem”, tylko dlatego, że zostawiło ostatnie trzy łyżki zupy. Pamiętajcie, że to dziecko decyduje, ile zje. Rodzice odpowiadają jedynie za to, co i kiedy będzie jadło.
Co się wydarzy, jeśli zaczniemy nadmiernie stymulować układ immunologiczny?
Zbyt intensywnie pobudzając pracę układu odpornościowego, na przykład poprzez stosowanie nadmiaru suplementów, możemy spowodować, że organizm zacznie nieadekwatnie i nadmiernie reagować na pewne substancje czy czynniki w naszym otoczeniu – na przykład pyłki traw, jakiś rodzaj pokarmu czy składnik kosmetyku. Może się tak zdarzyć, że jakaś tego typu substancja „nie spodoba” się komórkom naszego układu immunologicznego i zostanie uznana za obcą, potencjalnie niebezpieczną, po czym ruszy machina, zwana kaskadą reakcji odpornościowych. Możemy w ten sposób doprowadzić do powstania alergii, astmy czy innych chorób o podłożu zapalnym. Oczywiście wystąpienie astmy czy alergii nie zawsze jest naszą „winą”. Może być uwarunkowana genetycznie, jednak niestety coraz więcej przypadków wystąpienia astmy jest spowodowanych czynnikami środowiskowymi, m.in.:
dymem papierosowym,
zanieczyszczeniem powietrza (dym, spaliny),
zbyt dużą wilgocią w domu,
jedzeniem,
pyłkami roślin,
sierścią zwierząt,
substancjami chemicznymi,
lekami.
Podsumowując, nadmierne stymulowanie odporności może sprawić, że organizm włączy tryb „reakcje prozapalne”, a wtedy zacznie się „jazda bez trzymanki”. W tej sferze zdecydowanie mniej znaczy więcej.
Co się wydarzy, jeśli układ immunologiczny będzie reagował zbyt wolno?
Będzie problem, i to duży. Zbyt słaba odpowiedź immunologiczna może spowodować, że w momencie kontaktu z patogenem organizm nie zareaguje na czas i zanim się obejrzymy, infekcja rozhula się na dobre. Komórki układu odpornościowego można porównać do armii. Jeśli żołnierzy będzie mało, będą zaspani, niewytrenowani i nieprzygotowani, to w sytuacji, gdy przyjdzie im się zmierzyć z wirusem czy bakterią, która zawita do błon śluzowych np. nosa, minie dużo czasu, zanim zaczną bronić organizmu.
Rozwój układu odpornościowego
Nie wiem, czy wiesz, ale rozwój układu odpornościowego dziecka to proces, który trwa kilka lat. Dlaczego tak długo? W tym czasie organizm musi nauczyć się stopniowo rozwijać swoje umiejętności obronne. Każdy kontakt z patogenami, czy to wirusami, bakteriami czy grzybami, powoduje, że układ immunologiczny otrzymuje kolejną lekcję i koduje: „Aha, następnym razem już będę wiedział, jak sobie poradzić z tym drobnoustrojem i nie wywoła on w organizmie choroby”. A ponieważ patogenów jest całe mnóstwo, nauka trwa długo. Cały ten proces zaczyna się już na etapie życia płodowego, gdy organizm dziecka otrzymuje od mamy składniki odżywcze oraz obronne, by móc prawidłowo i bezpiecznie rozwijać się i rosnąć. W brzuchu mamy jest bezpiecznie, bo ona zapewnia maleństwu ochronę, jest niczym tarcza. Dziecko przychodzi na świat z niedojrzałym układem immunologicznym. Co prawda, ma już przeciwciała z życia płodowego (jest to tzw. wrodzona odporność, nieswoista), ale ponieważ nie miało jeszcze kontaktu z żadnym patogenem, nie jest w stanie skutecznie z nim walczyć.
Najlepszym i najbardziej naturalnym sposobem na wspieranie odporności malucha jest karmienie go piersią. Mleko mamy zawiera substancje czynne i przeciwciała, które chronią organizm noworodka, niemowlęcia i małego dziecka. Jedną z nich jest laktoferyna, która ma silne właściwości przeciwbakteryjne, przeciwwirusowe i przeciwzapalne, wpływa korzystnie na dojrzewanie układu odpornościowego. To dlatego WHO zaleca karmienie dziecka piersią przez dwa lata (i dłużej): przez pierwsze pół roku życia niemowlę powinno być karmione wyłącznie mlekiem matki, a następnie do jego diety należy zacząć dodatkowo wprowadzać pokarmy uzupełniające.
Jeśli więc jesteś jeszcze przed porodem, to zachęcam cię do karmienia piersią. Jeżeli jednak z różnych powodów nie mogłaś lub nie chciałaś karmić piersią i teraz przeraziła cię myśl, że twoje dziecko będzie miało przez to słabą odporność, to chciałam cię uspokoić: jest jeszcze kilka innych spraw, o które możesz zadbać, a które pozwolą twojemu dziecku zdrowo rosnąć. Przekonasz się o tym z dalszej części tej książki. Pamiętaj, że przeszłości nie zmienisz, jednak masz wpływ na to, co wydarzy się w przyszłości.
Podsumowując – dziecko rodzi się z wrodzoną odpornością i warto jej przede wszystkim nie rujnować oraz skupić się na budowaniu jego odporności nabytej (swoistej), na którą, jak już wcześniej wspominałam, my jako rodzice mamy ogromny wpływ.
Dlaczego nasze dzieci chorują?
To pytanie słyszę bardzo często. Wielu rodziców zastanawia się, dlaczego w ogóle chorujemy. Skoro dziecko czasem łapie infekcje, czy oznacza to, że ma obniżoną odporność? Oczywiście, że nie. Odporność nie oznacza permanentnego zdrowia, bo chorowanie jest składową jej budowania. Warto to wiedzieć i pamiętać, że przeziębienie, katar czy gorączka są okej, o ile nie przechodzą w poważniejsze choroby. Niestety wielu rodziców bardzo cierpi podczas nawet lekkiej infekcji dziecka. Mam tu na myśli zarówno sferę fizyczną – zmęczenie, niedobór snu – jak i psychiczną. Wiem to z rozmów, czy to w aptece przy okienku, czy podczas konsultacji. Rodzice zastanawiają się, co zrobili źle i zwykle obwiniają siebie. Dociekają, dlaczego ich maluch złapał katar – może nie powinni byli wychodzić na dwór, bo kropił deszcz, albo zbyt lekko ubrali dziecko? A może wzięli zbyt cienki kocyk? I tak dalej, i tak dalej. Obwiniają siebie, bo nikt im nie powiedział, że infekcje są czymś normalnym. Że dzięki nim młody układ immunologiczny uczy się, jak w przyszłości zapewnić organizmowi ochronę. Panuje przekonanie, że chorowanie jest złe, że liczy się tylko pełnia zdrowia. Tymczasem jedno ma wpływ na drugie. Jedno bez drugiego nie może istnieć.
* * *
koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji
MUZA SA
ul. Sienna 73
00-833 Warszawa
tel. +4822 6211775
e-mail: [email protected]
Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl
Wersja elektroniczna: MAGRAF s.c., Bydgoszcz