Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Caden po śmierci matki wraca do rodzinnego miasta. Zatrzymuje się u ojca, który kiedyś porzucił jego i matkę. Zamierza zniszczyć poukładane życie mężczyzny...
Avery to miła dziewczyna, która akceptuje przyrodniego brata. Caden postanawia rozkochać ją w sobie, a potem złamać jej serce. Nie jest jednak w stanie powstrzymać tego, co rodzi się między nim a dziewczyną.
Czy chęć zemsty okaże się silniejsza? Jak odkryta prawda wpłynie na życie rodziny i czy Caden rzeczywiście sprawi, że Avery nie zapomni tych świąt?
„Symfonia zakazanych emocji w świątecznym wydaniu według Nany Bekher jest tak wciągająca, że za nic nie będziecie chcieli się od niej oderwać. Autorka prowadzi wysublimowaną grę zmysłów, przy której wypieki – nie tylko te świąteczne! – macie gwarantowane. Namiętna rozgrywka między dwojgiem osób, które nie powinny się pragnąć, i klimat świąt – ta mieszanka przyspieszy bicie waszych serc. Ja polecam gorąco”.
– AT. Michalak
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 322
PROLOG
Caden
– Jesteś pewien, że chcesz stąd wyjechać? – pyta mnie Sawyer.
– A co mnie tu trzyma? – Wzruszam ramionami i podaję kumplowi kolejne piwo.
– Sporo ryzykujesz – ostrzega.
– Przestań – prycham. – Wszystko mam dokładnie obmyślone.
– A jak coś pójdzie nie po twojej myśli?
Czy on próbuje mnie wkurwić?
– A co ty taki pesymistyczny się zrobiłeś?
– Bo wiem, że nic dobrego z tego nie wyjdzie. Powinieneś normalnie powiedzieć temu gościowi, że jesteś jego synem, że zachował się nie fair, a nie kombinować.
Cały Sawyer.
– Przecież mu powiem. – Przewracam oczami.
– Nie tylko o to ci chodzi – dodaje Sawyer.
Oczywiście, że nie.
– Słuchaj, mieszkanie wypowiedziałem, więc i tak został mi tydzień, by się stąd wynieść – przypominam mu.
– Liczę, że zaprosisz kumpla, jak już się urządzisz w swojej nowej chacie.
– Tak, tak – przytakuję z zamyśleniem. – Życz mi szczęścia, by mój plan się powiódł.
– Życzę ci, byś spotkał dobrego psychiatrę, który cię wyleczy – odpowiada ze śmiechem.
Sawyer wychodzi godzinę później. Odpalam jeszcze laptopa i kolejny raz przeglądam dobrze znane mi zdjęcia. Mam tę kolekcję dzięki detektywowi, którego wynająłem. Wydałem prawie wszystkie oszczędności, ale było warto. Mogę śmiało powiedzieć, że znam te fotografie na pamięć. To jest chyba moja ulubiona. Drobna szatynka siedzi na ławce przed uczelnią i czyta książkę. Może i nie jest najpiękniejszą laską, jaką widziałem, ale naprawdę ładną. Na podstawie tych wszystkich zdjęć z nią, które posiadam, mogę stwierdzić, że to zwyczajna dziewczyna. Nie chce chyba za bardzo rzucać się w oczy. Ubiera się raczej na luzie, tak bardziej casualowo. Muszę przyznać, że ma fajny tyłek, choć stosunkowo małe piersi, które najczęściej chowa pod mniej dopasowanymi bluzkami. Gdyby założyła coś bardziej seksownego, odkryła co nieco i podcięła włosy, naprawdę byłaby z niej niezła sztuka. A kim jest ta nieznajoma? To dziewiętnastoletnia Avery Tremblay, moja przyrodnia siostra. Dokładnie tak, William jest naszym ojcem. Niestety, to ona dostała możliwość życia w normalnych, a nawet bardzo luksusowych warunkach, a nie ja. Czy to było sprawiedliwie? Nie! I teraz za to zapłacą. Swój uśmiech Avery będzie wspominała tylko na fotografiach. Wiem o niej wszystko, czego potrzebuję, by zrealizować swój plan. Stopniowo, krok po kroku zniszczę ją i jej idealny świat.
William Tremblay porzucił moją matkę, kiedy miałem zaledwie niecały rok. Znudziło mu się ustabilizowane życie, ale szybko założył nową rodzinkę, bo Avery jest tylko trzy lata młodsza ode mnie. Mama nigdy nie chciała za dużo mi o nim opowiadać. Mówiła, że skoro on nie ma ochoty z nami być, to nie może tego na nim wymusić. Tak naprawdę wiedziałem wtedy tylko, jak ma na imię, choć i to mogło być nieprawdą.
Było nam bardzo ciężko, ale ona nie chciała od niego żadnej pomocy, żadnych alimentów, zupełnie jakby nie istniał. Mieliśmy nie zakłócać mu spokoju. A niby dlaczego? Dlaczego on miał mieć spokój, podczas gdy ona robiła wszystko, by jakoś związać koniec z końcem? Kazała mi nawet przysiąc, że nie będę szukał z nim kontaktu. Złożyłem jej tę przysięgę, ale rok temu moja mama zmarła, więc postanowiłem, że pora, by karma wróciła.
Choć moja mama pochodziła z Columbus, nigdy tam nie byłem. Urodziłem się i początkowo mieszkaliśmy w Minneapolis. Wiem, że w Columbus mama miała jakiś dom po rodzicach. Właściwie nie nadaje się do zamieszkania, ale teoretycznie stoi.
Do Cedar Rapids przeprowadziłem się z mamą, gdy miałem siedem lat. Firma mamy otworzyła tu filię, a że ona pracowała najkrócej, dostała przeniesienie. Z powodu braku kasy nie było łatwo, dlatego mama więcej pracowała, przez co spędzaliśmy ze sobą mało czasu. Podrzucała mnie wtedy do sąsiadek albo przesiadywałem u Sawyera.
Stąd w sumie wzięła się nasza przyjaźń, ale naprawdę jest całkiem w porządku. Czasem tylko, jak za dużo wypije, pierdoli straszne głupoty. Wiem, że Sawyer uważa mnie za szaleńca, ale on ma pełną rodzinę, ojca, matkę, starszego brata. Nigdy nie narzekał na brak kasy, jego ojciec grał z nim w piłkę, jeździli wspólnie na wycieczki. Moja mama tyle pracowała, że czasem nawet nie sprawdzała mi lekcji, bo nie miała ani chwili. Gdy późno wracała z pracy, była po prostu padnięta. Rano wstawała wcześniej i przygotowywała mi śniadanie oraz obiad, żebym coś zjadł, kiedy wrócę ze szkoły.
Niekiedy zostawałem w szkole dłużej, odrabiałem lekcje, uczyłem się, a mama zabierała mnie praktycznie przed jej zamknięciem. Ciężko harowała, a Tremblayowie mieli wszystko. Dobrze wiem, kim jest mój szanowny tatuś. To właściciel bardzo dobrze prosperującej firmy ubezpieczeniowej. Fajnie by było wkręcić się do tego jego światka. Muszę zagrać bardzo realnie, na początku to ja muszę być ofiarą. Wiem, że moje poświęcenie będzie tego warte. Zacisnę zęby i stanę się jego wymarzonym synem, a dla Avery najpierw idealnym starszym bratem, który dostrzeże w niej coś więcej. Moja siostra to romantyczka, właśnie zaczęła na uczelni studiować literaturę. Raczej nie miała chłopaka i bardzo liczę na to, że jest dziewicą. Zrobię wszystko, by nie oparła się starszemu bratu, a potem ją od siebie odsunę. Gdy już się we mnie zakocha, rozbiję to jej słodkie serce na kawałki. Boże, jak ja nie mogę się tego doczekać! Zemsta jest na wyciągnięcie ręki.
Kiedy się zbieram, by położyć się spać, rozlega się dzwonek do drzwi. Wstaję z ociąganiem i otwieram je.
No super!
Jeszcze nic nie zrobiłem, a Sharon już jest wściekła. Spotykamy się od jakiegoś czasu, a właściwie mamy pewien układ. Oboje nie lubimy stałych związków, dlatego nie jesteśmy oficjalnie parą, tylko po prostu się widujemy. Wiadomo, głównie na seks.
– Ty naprawdę myślałeś, że ja się nie dowiem?! – warczy gniewnie, a ja marszczę brwi.
– O co ci chodzi?
– Wyjeżdżasz – mówi, niemalże zaciskając usta.
– No tak. – Przeczesuję dłonią włosy. – Wyjeżdżam.
– I co, nie zamierzałeś mi powiedzieć?
– Wejdź, pogadamy. – Wpuszczam ją do środka, bo zaraz sąsiedzi się zlecą.
– Teraz chcesz gadać? – prycha.
Nie, ale nie mam za bardzo wyjścia.
– Słuchaj, wyjeżdżam na jakiś czas, ale wrócę.
– Chcę jechać z tobą – mówi i splata ostentacyjnie dłonie.
Nie ma takiej opcji. Popsułaby mi cały plan.
– Sharon, to nie jest dobry pomysł. – Kręcę głową. – Nie wiem, gdzie się zatrzymam.
– To po co wyjeżdżasz? – dopytuje.
– Mam robotę do wykonania.
– Masz robotę, a nie masz mieszkania?
– Sharon. – Przewracam oczami.
Dziewczyna zdejmuje kurtkę i podchodzi do mnie, uśmiechając się zalotnie.
– Będę za tobą tęsknić – szepcze i przyciąga mnie do siebie.
Tęsknić? Przecież spotykamy się niezobowiązująco. Nie angażujemy się uczuciowo, tak się umówiliśmy. Owszem, możemy się wymienić jakimś esemesem, ale mam nadzieję, że Sharon niczego nie kombinuje.
Dziewczyna kieruje dłoń niżej i przesuwa po moim kroczu.
– Za nim też – dodaje.
Zsuwa mi spodnie, klękając przede mną. Na chwilę podnosi na mnie wzrok i oblizuje usta, gdy uwalnia mojego gotowego fiuta. Opieram się o stół tuż za mną, bo wiem, że to, co zaraz zrobi, kompletnie zwali mnie z nóg. Dziewczyna przesuwa dłonią wzdłuż całego mojego penisa i znów na mnie spogląda. Wiem, co robi. Prowokuje mnie. Przybliża swoje wargi do mojego kutasa, ale nie bierze go do ust. Muska go powoli tak, jakbym miał ochotę na delikatne pieszczoty, a ja potrzebuję ostrego pieprzenia, bo raczej nie szybko zaliczę Avery. Urabianie jej trochę potrwa, a ja lubię seks.
Sharon bawi się ze mną, przedłuża to oczekiwanie, a ja czuję, jak przez moje ciało przechodzą prądy.
– Poproś – mówi, patrząc mi prosto w oczy.
Na moje usta wpływa cyniczny uśmiech. Ja? Mam prosić? Oj, Sharon.
Chwytam jej podbródek i unoszę go. Przesuwam kciukiem po jej dolnej wardze, a ona rozchyla usta.
– Sharon, słońce – drwię – ja nie proszę, tym bardziej o seks. Dlatego teraz ładnie otworzysz buźkę i porządnie mi obciągniesz – syczę, na co ona się uśmiecha.
– Właśnie takiego cię lubię – mruczy i wsuwa mojego fiuta głęboko do gardła.
Ciekawe, czy moja siostrzyczka odważyłaby się na taki seks? Spotykanie się z dziewczynami tylko w jednym celu nauczyło mnie tego, że nie ma tu miejsca na uczucia czy emocje. Pieprzymy się, ma nam być dobrze w tym momencie, nic więcej. Tak było zawsze. Przy Avery będę się musiał pilnować i mówić o uczuciach, których tak naprawdę nie znam.
Teraz jednak odsuwam od siebie te myśli i skupiam się na ustach Sharon, które ślizgają się po moim sprzęcie. Bierze go tak głęboko, że niemalże się krztusi, ale ona to lubi. Zresztą ja też. Lubię pieprzyć jej usta, jej cipkę, jej tyłek. I tak, właśnie tego mi będzie brakowało.
– Wstań i się oprzyj – nakazuję.
Dziewczyna szybko się podnosi, podciąga sukienkę, opiera dłonie na stole i wypina się w moją stronę. Błyskawicznie zakładam kondom i ostro się w nią wbijam. Jej krzyk niesie się po całym mieszkaniu. Ściskam mocno jej pośladki i poruszam się energicznie, nabijając ją na siebie. Teraz muszę szybko skończyć. Sharon i tak zostanie na noc, więc jeszcze się zabawimy. Posuwam ją tak ostro, że aż przestawiamy stół. Ona nie może nic wiedzieć o moim planie, bo by po prostu do niego nie dopuściła. A ja muszę to zrobić. Tylko w ten sposób odzyskam spokój.
– Caden! – Sharon jęczy głośno, odrywając moje myśli od tego całego planu.
– Wytrzymaj jeszcze chwilę – dyszę i przyspieszam.
Trzymam ją mocno za biodra, patrząc, jak mój fiut wsuwa się do gorącej cipki dziewczyny i z niej wysuwa. Wykonuję głębokie pchnięcie, odchylam głowę i przymykam oczy, czując, jak fala rozkoszy przechodzi przez mój kręgosłup.
To było dobre. Cholernie dobre.
ROZDZIAŁ 1
Avery
– I na tym zakończymy dzisiejsze zajęcia – mówi profesor i podnosi na nas wzrok. – Pamiętajcie, by się przygotować z rozdziału trzeciego i czwartego, a także zapoznajcie się z Rajem utraconym Miltona. Zwróćcie uwagę na aliterację, nawiązania. Na pewno zatrzymamy się dłużej przy twórczości tego pisarza, a ja dokładnie sprawdzę waszą wiedzę – dodaje i niemalże hipnotyzuje nas spojrzeniem. – Do widzenia!
– Chyba jednak wolałem twórczość Shakespeare’a – zwraca się do mnie Linc.
– Milton też jest okej – odpowiadam i pakuję swoje rzeczy.
– To słuchaj, może byśmy... – Urywa, bo kręcę głową.
– Lincoln, znowu kombinujesz? – Spoglądam na niego karcąco.
– To może chociaż kawa? – Nie odpuszcza.
– Na pewno nie dziś.
– Ale tym razem nie powiedziałaś, że się ze mną nie umówisz. – Posyła mi szeroki uśmiech.
– To tylko kawa i jeszcze nie wiem kiedy – przypominam mu.
– Okej, na razie tyle musi mi wystarczyć.
– Do jutra, Linc!
– Na razie, Avery!
Lincoln od początku roku jakoś bardziej się mną interesuje. Kilka razy proponował wyjście do kina czy spacer, ale nie w głowie mi teraz randki. Wydaje się naprawdę w porządku. Jest miły, przystojny, widzę, że inne dziewczyny zwracają na niego uwagę, ale on próbuje umówić się ze mną. Może zgodzę się na tę kawę tak zupełnie niezobowiązująco. Zobaczymy.
Wstępuję jeszcze na chwilę do biblioteki po książkę i parę minut później wychodzę z uczelni.
– Avery! – Zatrzymuję się, słysząc za plecami głos mojej przyjaciółki Violet.
Dziewczyna z szerokim uśmiechem podbiega do mnie.
– Powiedz, że zrozumiałaś, nad czym tak uzewnętrzniał się profesor Perkins – mówi z nadzieją w głosie, biorąc mnie pod ramię.
– Zrozumiałam – przytakuję z uśmiechem.
– Dzięki Bogu. – Wzdycha z ulgą. – Czyli pouczymy się razem?
– Jasne.
– Liczę, że równie chętnie wybierzesz się ze mną na imprezę gwiazdkową. – Odwraca głowę w moją stronę i puszcza do mnie oko.
Impreza gwiazdkowa to taka nasza lokalna tradycja. Nazywamy ją też świątecznym odliczaniem. Zaczyna się od dnia po Halloween i trwa aż do samych świąt.
– Raczej nic z tego – odpowiadam, marszcząc nos.
– A dlaczego? – Violet jest wyraźnie oburzona. – Ty? Taka wielbicielka świąt ma ominąć imprezę?
– Wiesz, że mój tata się nie zgodzi. – Krzywię się.
– Avery, litości – prycha dziewczyna. – Jesteś pełnoletnia, chyba wolno ci iść na imprezę!
– Mój tata jest zdecydowanie innego zdania.
– Nie wytrzymałabym z nim. – Kręci głową.
– Wiesz, dopóki mieszkam pod jego dachem, muszę go słuchać.
– Więc się wyprowadź – sugeruje zupełnie na luzie.
– Violet, a niby gdzie?
– Na przykład na kampus.
– Proszę cię, przecież nie mogłabym się uczyć. Tam ciągle imprezują. – Przewracam oczami.
– To imprezowałybyśmy razem.
– Staram się o stypendium, a kiepskie oceny mi w tym nie pomogą – uświadamiam ją.
– Oj, no nie chcesz się zabawić? Choć raz bądź niegrzeczna – zachęca.
Chyba nie jestem dziewczyną, która lubi imprezy. W sumie nie mam pojęcia, czy je lubię, bo jeszcze na żadnej nie byłam. To nie tak, że nie ciągnie mnie na nie, jednak trochę się obawiam, że nie potrafiłabym się odnaleźć w takim towarzystwie. Wiem, że z Violet nie zginę, ale zdaję też sobie sprawę z tego, co powie tata. Może nie do końca jest tak, że twardo mówi „nie” i zamyka mnie w pokoju, on po prostu sypie przeróżnymi argumentami na potwierdzenie tego, że nie powinnam chodzić na imprezy. Zawsze powtarza, że łatwo ulec pokusie, że kiedy zacznę imprezować, zaniedbam naukę, a ponieważ skończyłam dopiero dziewiętnaście lat, mam jeszcze mnóstwo czasu na zabawę. Pewnie, że chciałabym pójść, ale nie daj Boże potknę się na jakimś sprawdzianie, a do końca życia będę słuchała: „A nie mówiłem”. Tego zdecydowanie wolę sobie oszczędzić.
– No nie daj się prosić. – Robi do mnie maślane oczy.
– Jak zaliczysz sprawdzian u Perkinsa, to się zgodzę – mówię i już się zastanawiam, jak przekonać tatę.
– I gdzie tu sprawiedliwość? – Rozkłada bezradnie ręce. – Impreza za trzy tygodnie, a do tego sprawdzianu to chyba pół roku muszę się uczyć.
– Violet, przesadzasz.
– Nienawidzę literatury.
– To co tu robisz? – pytam ją i widzę, że jest wyraźnie zmieszana. – Violet?
– No dobra – mówi niechętnie – rodzice mi dali taki warunek, a tylko tu były wolne miejsca.
– A jednak mamy ze sobą coś wspólnego – kwituję, a ona potrząsa głową.
Violet poznałam dwa lata temu, kiedy przeniosła się do mojej szkoły. Mimo różnic charakteru od razu złapałyśmy wspólny język i świetnie się dogadujemy. Jest zupełnym przeciwieństwem mnie. To typowa dusza towarzystwa, a do tego wygląda jak modelka. Doskonale potrafi podkreślić walory swojej urody. Mogłaby mi użyczyć trochę nóg, bo jej są szczupłe, smukłe i długie, no i nie pogardziłabym piersiami. A to wcięcie w talii? Na pewno stosuje jakieś diety. Nie narzekam na swój wygląd, choć pewnie przy niej przypominam krasnoludka. Violet na stałe mieszka w Louisville, więc to kawałek od nas, dlatego wybrała mieszkanie na kampusie. Uwielbia imprezy, ale mam nadzieję, że zrozumie też powagę nauki. Mogę jej pomagać, uczyć się z nią, ale nie zdam za nią egzaminów, a u profesora Perkinsa łatwo nie będzie. Mnie podobają się te studia, bo uwielbiam literaturę. Kocham czytać książki i można powiedzieć, że jestem typową romantyczką. Oprócz życia studenckiego, opierającego się na nauce, chciałabym też mieć normalne życie towarzyskie. Może kiedyś mi się uda.
Do domu mam jakąś godzinę drogi pieszo, ale postanawiam się przejść. Dziś jest wyjątkowo ciepło na jazdę. Z listopadem różnie u nas bywa, dlatego warto korzystać z pogody, a grudzień to już wyczekiwanie na upragniony śnieg i święta. W tym roku zaraz po świętach jedziemy w góry i zostajemy tam na sylwestra. Nie bardzo mam ochotę na rodzinny wypad, ale na razie nie wymyśliłam, jak przekonać ojca, że nie spalę domu, kiedy zostanę w nim sama. Wiem, że mama by się za mną wstawiła, jednak muszę mieć mocne argumenty.
Mieszkamy na przedmieściach Columbus, w dość spokojnej dzielnicy. Jest tu dużo drzew, park, więc gdy jesienią opadają liście, wszystko wygląda naprawdę bajecznie. A zimą? Nasza dzielnica zamienia się wręcz w krainę Świętego Mikołaja – właśnie tego widoku tak bardzo nie mogę się doczekać. Tata dużo pracuje i tak naprawdę coraz mniej bywa w domu. Mama jest nauczycielką w szkole podstawowej – uwielbia dzieci i to, co robi.
Rodzice kupili stosunkowo duży dom jak na naszą trójkę. Wiem, że marzyli o większej rodzinie, jednak gdy miałam osiem lat, mama poroniła i nie może mieć więcej dzieci. Owszem, chciałabym mieć brata albo siostrę, ale rozumiem sytuację. Najważniejsze, że mama wyszła z tego cała, bo jej życie było zagrożone. Rodzice mnie kochają. Jasne, tata jest nadopiekuńczy, ale wiem, że chodzi mu tylko o moje dobro. Po prostu chce mnie chronić.
W drodze do domu zazwyczaj słucham muzyki. Włączam moją ulubioną playlistę i czas szybciej płynie. Cholera! Kusi mnie ta impreza. Chciałabym iść na nią normalnie, a nie bez uprzedniego kazania, bo wtedy wszystkiego się odechciewa. No, tata to potrafi „zachęcić”. Może coś wymyślę. Przejrzę dokładnie materiały do kolejnych zajęć, przygotuję się i choć jeden argument z uczelnią mu podważę.
Po długim spacerze docieram w końcu do domu. Wyjmuję słuchawki z uszu i idę do salonu, skąd dobiegają jakieś rozmowy. Pewnie znowu klient do taty. Ostatnio przyjmuje ich nawet w domu, co już trochę zaczyna przeszkadzać mnie i mamie. Praca pracą, ale to on zawsze mawiał, że w domu trzeba mieć czas dla rodziny. Gdy wchodzę do salonu, momentalnie wszyscy wstają, jakby coś się stało. Mama i tata zerkają niepewnie w moją stronę. Jest jeszcze jakiś chłopak, który patrzy na mnie z zaciekawieniem. Muszę przyznać, że uważnie mi się przygląda, a spojrzenie ma intrygujące i takie przenikliwe. Być może to faktycznie jakiś klient taty. Jest ubrany na sportowo, ma na sobie czarne dżinsy i bluzę z kapturem. Jest wysoki, myślę, że całkiem dobrze zbudowany, ma ciemne włosy i co tu dużo mówić, jest przystojny.
– Avery – mówi tata zupełnie tak, jakby chciał mnie upomnieć, że się nie przywitałam, tylko na moment zatrzymałam.
– Dzień dobry – odzywam się i nieśmiało przygryzam wargę.
– Witaj, Avery – odpowiada nieznajomy.
Czy tylko ja odnoszę wrażenie, że jest jakoś niezręcznie? Mama patrzy na mnie tak, jakby zaraz miała wybuchnąć jakaś bomba, a ojciec nerwowo pociera czoło. Chłopak też jest jakiś zmieszany i drapie się po karku. Czy ja coś przeskrobałam? Nie no wtedy nie byłoby tu jego, a my się nawet nie znamy. Okej, teraz to już jestem przekonana, że coś tu nie gra.
– Avery, poznaj proszę Cadena – mówi tata, ale brzmi tak jakoś dziwnie.
Chłopak podchodzi do mnie i wyciąga rękę.
– Caden Polk – dodaje i uśmiecha się ciepło.
– Avery Tremblay – odpowiadam i ściskam jego dłoń.
– Avery – odzywa się tata, a my się od siebie odsuwamy – Caden jest... – Urywa i spogląda na mamę. – Caden jest twoim przyrodnim bratem – kończy, a ja się czuję tak, jakbym dostała obuchem w głowę.
– Moim kim? – Aż wytrzeszczam oczy.