Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Miłość zrodzona z przyjaźni to rzadki dar.
Cassie i Liam przyjaźnią się, odkąd tylko pamiętają. Wychowana w męskim gronie Cassie nigdy nie była wystarczająco dziewczęca w oczach chłopaków. Lecz nie w jego oczach.
Zakochany w przyjaciółce, nie zdobył się na odwagę, by wyznać jej swoje uczucia. Cassie również je mocno ukrywała, traktując chłopaka jak brata.
Nagły wyjazd Liama zmienia życie dziewczyny, ale dopiero jego powrót wywróci je do góry nogami.
Cassie stanie przed wyborem, czy dalej być z Neilem, chłopakiem, który już staje się częścią jej rodziny, czy też zaryzykować przyjaźń z Liamem dla czegoś więcej.
Obaj mają swoje tajemnice, obaj są niebezpieczni. Który z nich bardziej: Neil, którego prawdziwego oblicza nigdy do końca nie poznała, czy Liam, który oszukał ją w najważniejszej kwestii?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 299
Autorka: Nana Bekher
Redakcja: Lidia Zawieruszanka
Korekta: Katarzyna Zioła-Zemczak
Skład: Robert Kupisz
Projekt graficzny okładki: Emilia Pryśko
Zdjęcia na okładce: 123rf.com (I), Freepik (II/III), Justyna Tylkowska (skrzydełko)
Redaktor prowadzący: Roman Książek
Kierownik redakcji: Agnieszka Górecka
© Copyright by Nana Bekher
© Copyright for this edition by Wydawnictwo Pascal
Ta książka jest fikcją literacką. Jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistych osób, żywych lub zmarłych, autentycznych miejsc, wydarzeń lub zjawisk jest czysto przypadkowe. Bohaterowie i wydarzenia opisane w tej książce są tworem wyobraźni autorki bądź zostały znacząco przetworzone pod kątem wykorzystania w powieści.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej książki nie może być powielana lub przekazywana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy, z wyjątkiem recenzentów, którzy mogą przytoczyć krótkie fragmenty tekstu.
Bielsko-Biała 2021
Wydawnictwo Pascal Sp. z o.o.
ul. Zapora 25
43-382 Bielsko-Biała
tel. 338282828, fax 338282829
pascal@pascal.pl, www.pascal.pl
ISBN 978-83-8103-839-3
Konwersja do eBooka: Jarosław Jabłoński
– Sto lat, sto lat niech żyje, żyje nam! Niech żyje nam! – Śmieję się, słysząc, jak moi bracia śpiewają, bo to jest naprawdę urocze. – A kto? Cassie!
Rozlegają się oklaski, a ja zdmuchuję świeczki, życząc sobie, by moi bliscy byli po prostu zdrowi i szczęśliwi. Ja mam już wszystko, czego mogłabym zapragnąć.
– Chodź, młoda. – Xavier obejmuje mnie ramieniem. – Dwadzieścia jeden lat kończy się tylko raz, więc nawet dostaniesz prezent – dodaje i wszyscy wybuchamy śmiechem.
Wychodzimy na zewnątrz, a ja aż przecieram oczy ze zdumienia. Niech mnie ktoś uszczypnie, bo chyba śnię! Przed domem stoi zaparkowany piękny czarno-czerwony ścigacz. No dosłownie ósmy cud świata! Serce bije mi jak szalone i aż przebieram nogami w oczekiwaniu na moment, kiedy będę mogła przetestować mój nowy sprzęt.
– Cassie – tata podchodzi do mnie – nie byłem, co do tego przekonany, bo wiesz, że nie lubię motorów, ale namówili mnie twoi bracia. – W duchu dziękuję Drew i Xavierowi za to, że jednak czasem mnie słuchają. – Proszę, córeczko. – Wręcza mi kluczyki. – Tylko nie szalej za bardzo.
– Dziękuję! – Z radości rzucam się ojcu na szyję, choć to niespotykany gest z mojej strony. Zwykle nie okazujemy sobie uczuć w ten sposób.
– W końcu masz tego swojego brutala. – Śmieje się Xavier, gdy podchodzę do niego.
– Moja piękna Bestia. – Uśmiecham się i zerkam na to nowe cudo.
– Szybko urosłaś – mówi Drew – a jeszcze niedawno bawiłaś się lalkami.
– Kiedy to było? – prycham.
– No tak – przytakuje – Cassie i lalki.
– Słońce – mój chłopak chwyta mnie za dłoń – to dodatek do prezentu od twojego taty i braci – mówi i podaje mi dużą ozdobną torbę.
Zaglądam do niej niecierpliwie i znajduję skórzaną kurtkę i kask. Idealne.
– I jeszcze to – kontynuuje i wyciąga z kieszeni małe pudełeczko.
Cholera! Dłonie mi drżą, ale mam nadzieję, że Neil nie planuje mi się teraz oświadczyć. Jesteśmy ze sobą od kilku miesięcy. Owszem, kocham go, ale to zdecydowanie za wcześnie na ślub, choć wiem, że nasi ojcowie chętnie by już go zaplanowali. Zamiast rozmyślać nad tym, co znajduje się w środku, po prostu podnoszę wieczko i oddycham z ulgą, widząc piękny złoty łańcuszek z wisiorkiem w kształcie słońca.
– Neil – podnoszę wzrok na chłopaka – jest śliczny. Dziękuję.
– To ty jesteś śliczna. – Chłopak pomaga mi zapiąć łańcuszek, po czym delikatnie całuje mnie w usta.
– Kocham cię – szepczę.
– Ja ciebie też kocham, słońce – mówi i obejmuje mnie.
Wiem, że nietaktem byłoby, gdybym teraz opuściła gości i wsiadła na motor, dlatego grzecznie poczekam do końca imprezy, ale potem już nic ani nikt mnie nie powstrzyma.
Wszyscy wracamy do domu, gdzie odbywa się moje przyjęcie. Podoba mi się wystrój salonu w kolorach czerni i czerwieni – moich ulubionych. Chłopcy się postarali. Zrobili mi przyjęcie niespodziankę, a Neil nawet nie pisnął słowem. Brakuje tylko mojego przyjaciela. Pół roku wcześniej Liam wyjechał do pracy w Norwegii. Mimo powszechnej cyfryzacji nie mam z nim kontaktu, odkąd wyjechał. Nie ma go na żadnym portalu społecznościowym, numer telefonu jest nieaktualny i nie znam jego adresu. A! Jakieś trzy miesiące temu wysłał mi kartkę z pozdrowieniami. Liam nie ma tu już nikogo i nie mam pojęcia, jak się z nim skontaktować. Miałam cichą nadzieję, że zadzwoni do mnie dziś, ale chyba zapomniał…
– No, chodź, księżniczko! – Słyszę głos Xaviera. – Ten tort czeka już wystarczająco długo. – Oho! Odezwał się największy łasuch.
Podchodzę do brata, a on podaje mi talerzyk z kawałkiem tortu.
– Mmm… bananowy – aż oblizuję usta – uwielbiam.
– I jak, młoda? Wszystko okej? – pyta, jakby się czymś martwił.
– Tak – odpowiadam. – Dlaczego miałoby nie być okej? – Potrząsam głową.
– Po prostu pytam. – Uśmiecha się lekko. – A jak z Neilem?
Oho! Włączył mu się tryb opiekuńczy.
– Xavier, nie szalej – przewracam oczami – wszystko jest super.
Koło jedenastej powoli kończymy. Szczerze mówiąc, sama już jestem trochę zmęczona, a jeszcze nie przetestowałam mojej Bestii. Marzyłam o tym ścigaczu, ale ojciec długo nie chciał się zgodzić. Przeraża go to, że Bestyjka wyciąga prawie dwieście pięćdziesiąt na godzinę. Ojciec dziwi się, że nie jestem i nigdy nie byłam typową dziewczyną. Jako dziecko zdecydowanie wolałam się bawić samochodami, motorami i innymi pojazdami, choć wszyscy na siłę wciskali mi lalki. Po szkole przesiadywałam w garażu z Xavierem, który w tamtym czasie lubił dłubać przy motorach. To on mnie uczył wszystkiego, zaraził pasją do tych jednośladów, ale od tamtego czasu wiele się zmieniło…
Ostatnio często nocuję u Neila. Kupił nowy dom na przedmieściach, przeprowadził się dopiero dwa tygodnie temu. Oczywiście zaproponował, żebym zamieszkała z nim, a właściwie z góry założył, że się na to zgodzę, ale ja powiedziałam „nie”. Kocham go i chcę z nim być, ale wspólne mieszkanie to dla mnie zbyt poważny krok. Neil nie wygląda na takiego, ale być może myśli już o założeniu rodziny. On jest ode mnie pięć lat starszy, jednak ja nie jestem na to jeszcze gotowa. Przecież mamy czas.
Neil jedzie do domu swoim autem, a ja w końcu mam okazję wsiąść na moją Bestię. Normalnie aż ciarki mnie przechodzą, gdy tylko słyszę ryk silnika. To istna rakieta! Mknę w kierunku drogi numer jedenaście, omijając centrum i całe miasto. To jest uczucie, które kocham. Adrenalina, ta prędkość i zostawianie całego świata w tyle. Neil również wybrał tę drogę, zatem szybko go doganiam. Jego ferrari wyciąga do trzystu pięćdziesięciu kilometrów na godzinę, więc i tak go nie prześcignę.
Parkuję na podjeździe przed jego domem chwilę po nim. Neil już czeka i podchodzi do mnie, gniewnie ściągając brwi.
– Mała – brzmi karcąco – jak będziesz tak szaleć, to osobiście odbiorę ci Bestię. – Obejmuje mnie w pasie i mocno przyciąga do siebie.
– Nie będę, obiecuję. – Podnoszę na niego wzrok.
– To co, świętujemy dalej?
– A masz dla mnie jeszcze jakąś niespodziankę? – Uśmiecham się zalotnie do chłopaka.
– Przekonaj się – mówi i puszcza do mnie oko. – Powiem ci tylko, że prędko dziś nie zaśniesz.
– Brzmi kusząco. – Unoszę się na palcach stóp i czule całuję go w usta, przesuwając dłonią po jego kroczu.
– Słoneczko – mruczy – prowokujesz.
– A ty chyba wiesz, co z tym zrobić – mówię i przejeżdżam językiem po jego wardze.
– Och ty!
Chłopak szybko bierze mnie w ramiona i wchodzimy do domu, zatrzymując się w salonie. Neil chwyta moją twarz w dłonie i patrzy mi głęboko w oczy, lekko rozchylając wargi. Powoli przysuwa swoje usta do moich i namiętnie całuje. Odsuwam się delikatnie od niego i rozpinam bluzkę. Neil uważnie mi się przygląda, seksownie oblizując usta. Zdejmuję ubrania, pozostając w samej koronkowej bieliźnie. Chłopak stoi oparty dłońmi o stolik. Jego nabrzmiały członek sprawia, że spodnie zrobiły się ciaśniejsze. Zbliżam się do niego powolnym krokiem. On spokojnie czeka, ale jest gotowy. Gotowy, by wejść we mnie i spełnić wszystkie moje erotyczne pragnienia. Chwyta mnie za pośladki, delikatnie przesuwając po nich dłońmi.
– Bardzo mnie kusisz – mruczy.
– Wiem – rzucam śmiało.
– Wykorzystam to – mruczy i przygryza mi dolną wargę.
– Bardzo na to czekam – zachęcam go.
Łapie mnie za biodra i sadza na zimnym blacie. Ściskam go mocno udami, a on pieści moją szyję, delikatnie ją kąsając. Moje ciało przechodzą rozkoszne dreszcze. Odchylam głowę, dając mu dostęp do każdego z wrażliwych miejsc.
– Och… – jęczę.
Neil przesuwa na bok moje koronkowe stringi. Spogląda na mnie z takim pożądaniem, że już robi mi się gorąco. Powoli sunie dwoma palcami po moim wzgórku łonowym, po czym wsuwa je w moją kobiecość. Sztywnieję, wydając cichy jęk. Penetruje każdy zakamarek, wbijając palce głębiej.
– Neil! – dyszę głośno.
Mocno przytulam go do siebie, a on przyspiesza zmysłową grę palców. Wsuwa je i wysuwa, a ja cała drżę. Wbijam paznokcie w jego twardy biceps, zostawiając czerwone ślady.
– Ostra jesteś. – Lekko się prostuje, nie przestając mnie penetrować.
Serce bije mi szybkim, nierównym tempem, a ja jestem tak podniecona, że aż brak mi tchu. Jego palce szaleją we mnie, doprowadzając mnie do ekstazy. Neil wie, że jestem już blisko, dlatego szybko ściąga mnie ze stołu i odwraca tyłem do siebie. Słyszę szelest rozrywanej folii i po chwili ostro wbija się we mnie, aż się podnoszę. Przyciska mnie do blatu i chwyta mocno za biodra, energicznie nabijając na siebie. Nie jestem w stanie powstrzymać nadchodzącego orgazmu i gdy pieprzy mnie mocniej i głębiej, szczytuję, wykrzykując jego imię. Neil wykonuje jeszcze kilka mocnych uderzeń, wydając tłumione jęki, i eksploduje, opadając na mnie całym swoim ciężarem.
***
Rano, gdy otwieram oczy, jestem sama w łóżku. Na samo wspomnienie naszej namiętnej nocy czuję przyjemne skurcze w podbrzuszu. Przeciągam się leniwie i podnoszę się, narzucając na siebie szlafrok. Schodzę do kuchni, wiedziona aromatem kawy.
– Dzień dobry, słońce. – Chłopak podchodzi do mnie i całuje mnie w czubek głowy.
– Hej, skarbie. – Uśmiecham się do niego. – A co tu tak pięknie pachnie? – Rozglądam się z zaciekawieniem.
– Bułeczki.
– Bułeczki? – Chyba się przesłyszałam. Neil piecze bułeczki?
– Maślane. Wiem, że lubisz – odpowiada, jakby to było zupełnie oczywiste.
– Okej – przytakuję niepewnie.
– Będą gotowe za siedem minut – dodaje.
– To ja może w tym czasie wezmę prysznic – mówię i odwracam się w kierunku łazienki.
– Dobrze, kochanie.
Neil piecze? Kurczę, on to potrafi zaskoczyć. Czego miałabym się obawiać?
Po szybkim prysznicu ubieram się w czyste ubrania – tak, mam tu kilka swoich rzeczy, głównie ubrań i kosmetyków. Gdy wchodzę do kuchni, w powietrzu unosi się zapach ciepłych bułeczek. Siadam przy stole i upijam łyk kawy, po czym odrywam kawałek bułki i wkładam go sobie do ust.
– Mmm… Pyszne – mówię, a Neil się uśmiecha.
– Słońce… – urywa na chwilę. Oho, coś się szykuje, a bułeczki miały mnie przekupić.
– Coś się stało? – pytam i podnoszę na niego wzrok.
– Będę musiał wyjechać na kilka dni do Las Vegas w interesach – wyjaśnia.
– W interesach? – Marszczę gniewnie brwi.
– Oj, słońce.
– Neil! – Gromię go wzrokiem.
Wiem, że uwielbia te wszystkie kasyna i gry, a jak już zacznie grać, to trudno mu przestać. Ma z tym problem, chociaż nie potrafi się do tego przyznać.
– Skarbie, czy mogłabyś mi zaufać? – irytuje się lekko. – Będę miał tyle roboty, że nie wiem, czy znajdę czas na sen. – Nerwowo potrząsa głową. – Zresztą, jak chcesz, możesz jechać ze mną.
– Nie mogę, pojutrze mam kolokwium.
Neil wstaje z krzesła i podchodzi do mnie, chwytając mnie za dłonie, a ja się podnoszę.
– Słońce, zmieniłem się – całuje mnie w czoło – dla ciebie. Nie zmarnuję tej szansy.
– Mam nadzieję – fukam.
Chłopak przyciąga mnie do siebie tak mocno, że czuję jego nabrzmiałego penisa, wbijającego się w moje podbrzusze.
– Neil. – Uśmiecham się.
– Skarbie, tak strasznie na mnie działasz – pomrukuje zmysłowo, całując moją szyję.
Gdy przesuwam dłonią po jego kroczu, chłopak głośno wciąga powietrze, a jego męskość robi się jeszcze twardsza.
– Mała, chyba nie zostawisz mnie tak teraz? – Przyciska moją dłoń do swojego przyrodzenia.
Uśmiecham się łobuzersko i rozpinam mu rozporek. Jego oczy wręcz błyszczą z pożądania i tylko czeka, aż się nim zajmę. Zsuwam mu lekko spodnie wraz z bokserkami i kucam przed nim. Przesuwam dłonią po całej długości penisa i podnoszę spojrzenie na Neila. Jest niesamowicie podniecony. Wzrok ma przymglony, a usta lekko rozchylone. Przysuwam się i gdy biorę jego penisa do buzi, słyszę nad sobą zmysłowe syknięcie.
– Kurwa, mała! – klnie i napręża wszystkie mięśnie.
Zaczynam ssać go, oplatając język wokół wrażliwej główki. Biorę go głębiej do buzi, przyspieszając swoje ruchy. Wiem, że Neilowi jest naprawdę dobrze, bo mruczy z zadowolenia, a jego penis napręża się coraz bardziej. Ssę go mocniej, pomagając sobie zaciśniętą dłonią.
Neil chwyta moją głowę i mocno dociska ją do swojego krocza. Opieram dłonie na jego udach, próbując się trochę odsunąć, jednak Neil w tym momencie przyspiesza. Nim zdążę zareagować, zastyga, wydając z siebie ryk, i wypełnia moje usta ciepłą cieczą. Luzuje uścisk, będąc jeszcze pod wpływem przeżytego orgazmu, a ja zrywam się i szybko biegnę do łazienki. Zwracam całą zawartość do sedesu i płuczę usta.
Zabiję go!
Mocno wkurzona wychodzę z pomieszczenia, podchodzę do chłopaka i wymierzam mu siarczysty policzek.
– Kretynie, mówiłam ci coś! – warczę gniewnie.
– Oj, słońce. – Śmieje się, podciągając spodnie.
– Miałeś tego nie robić! Wiedziałeś, że się nie zgadzam! – Dźgam go palcem w tors, bo jestem na niego naprawdę wściekła.
– Przepraszam cię – chwyta moją twarz w dłonie – ale było mi tak dobrze. Kotku, jesteś w tym świetna. – Nie odbieram tego jako komplementu. – Odwdzięczę ci się. – Przesuwa dłonie na moje pośladki.
– Pieprz się, Neil! – syczę i wyrywam się z jego objęć.
– Cassie!
– Daj mi spokój! – rzucam i wybiegam z jego domu.
Neil niestety nie zawsze słucha. Lubię seks z nim, ale czasem robi się brutalny i przestaje nad sobą panować. Wiem, że w takiej chwili nie myśli się logicznie, ale Neil doskonale wie, na co się zgadzam, a na co nie. Po dzisiejszym naprawdę już nie mam ochoty go widzieć. Biegnę na górę i od razu idę do łazienki. Nalewam sobie wody do wanny i dodaję płynu do kąpieli o zapachu pomarańczy. Nerwowo ściągam z siebie ubrania i spoglądam w swoje lustrzane odbicie, zbierając włosy w kok wysoko na czubku głowy. Muszę się zrelaksować, bo zaraz zwariuję. Wchodzę do wanny wypełnionej wodą i zamykam oczy, oddając się tej błogiej chwili.
Neil jest ode mnie pięć lat starszy. Tak naprawdę poznałam go dopiero rok temu, choć nasi ojcowie wspólnie prowadzą firmę architektoniczną. Neil do tej pory mieszkał w Minneapolis z ciotką. Przeprowadził się tu, bo przejął część obowiązków ojca w firmie. Gdy zaczęliśmy się spotykać, mój tata oczywiście wymyślił, że w takiej sytuacji ja też powinnam wdrożyć się w działania firmy. Doskonale wiem, że ojcowie chętnie by już szykowali nasze wesele, ale ja wcale nie jestem na to gotowa. Mam dopiero dwadzieścia jeden lat i sporo czasu na ślub, dzieci i rodzinę. Neil tak naprawdę jest moim pierwszym chłopakiem. Nie musimy przecież od razu iść do ołtarza, jeszcze trochę chcę pobyć jego dziewczyną.
Pół godziny później wychodzę z łazienki i schodzę do kuchni, bo mój żołądek już upomina się o coś do jedzenia. Trochę dziwi mnie, że w kuchni zamiast naszej gosposi, Gertrude, jest akurat Xavier.
– Hej, a co ty tu robisz? – Spoglądam na brata.
– Czekałem na ciebie – mówi, wstawiając do zmywarki filiżankę po kawie.
– Na mnie?
– Aż wrócisz od Neila.
– Nie traktuj mnie, jakbym miała dziesięć lat. – Przewracam oczami.
– Gdybyś miała dziesięć lat, nie pozwoliłbym ci się spotykać z Neilem – dodaje z lekką kpiną.
– Bardzo śmieszne – prycham. – Drew już pojechał?
– Tak i ja też się już zbieram. Za dwie godziny mam samolot. – Podchodzi do mnie i całuje w czubek głowy. – Gertrude powinna niedługo wrócić, pojechała po zakupy. Trzymaj się, mała.
– Dzięki za prezent.
– Tylko nie szalej za bardzo.
Drew wyprowadził się z domu dwa lata temu i teraz mieszka w Hopkinsville ze swoją dziewczyną i ich córeczką. Xavier zaś cztery lata temu wyjechał najpierw do Nowego Jorku, a dwa lata później do Europy i finalnie zamieszkał w Rzymie. W domu tak naprawdę jestem sama z ojcem i Gertrude. Choć „z ojcem” to chyba za dużo powiedziane. On i tak większość czasu spędza albo w firmie, albo w delegacjach.
Idę na górę do swojego pokoju. Chętnie bym pojechała na przejażdżkę, ale muszę się pouczyć. Jestem na pierwszym roku dziennikarstwa. Mój ojciec oczywiście uważa, że taki kierunek to strata czasu, ale ja naprawdę to lubię. Oczywiście według niego powinnam studiować architekturę i nieraz namawiał mnie, bym zaczęła drugi kierunek. Na razie nie chcę. Dziennikarstwo pochłania mi dużo czasu i wtedy to już bym chyba musiała się uczyć dwadzieścia cztery godziny na dobę. Przeglądam moje notatki z podstaw wiedzy o kulturze, ale nie mogę się skupić. Myślami jestem daleko, jednak nie przy Neilu, a przy Liamie. Nie wiem, co się z nim dzieje, i to mnie niepokoi. Liam jest ode mnie trzy lata starszy i znamy się od dziecka. Przyjaźnił się też z moimi braćmi. Można powiedzieć, że stał się moim bratem. Zawsze mogłam na niego liczyć i mu ufać. Jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym, gdy miał trzynaście lat, i opiekowali się nim dziadkowie. Niestety i oni zmarli kilka lat temu, a Liam został sam. Może też nie do końca sam, bo wciąż ma nas, ale nie ma już nikogo z rodziny. Zawsze mieliśmy ze sobą dobry kontakt, dlatego teraz martwi mnie, że nie wiem, co u niego. Nie odzywa się, nie dzwoni, nie pisze. Nawet nie wiem, jak go odnaleźć. Mam nadzieję, że u niego wszystko w porządku i że wkrótce się zobaczymy. Stęskniłam się za nim. Może się zakochał i zostanie w Norwegii? Mimo wszystko mógłby chociaż napisać.
Staram się odsunąć myśli o Liamie i w końcu udaje mi się trochę skupić na nauce. Jakiś czas później wraca Gertrude, a chwilę potem kobieta informuje mnie, że mam gościa. To Neil. A nawet bym powiedziała „skruszony Neil”.
– Mogę? – pyta, stojąc w progu do mojego pokoju.
– Skoro już tu jesteś – odpowiadam i podciągam się na łóżku.
– Cassie, słońce, nie traktuj mnie tak – mówi i podchodzi bliżej, po czym siada na krześle obok.
– Jak, Neil? – Splatam dłonie na piersiach. – A w jaki sposób ty mnie traktujesz?
– Cassie, staram się robić wszystko, by było ci ze mną dobrze – mówi i podnosi na mnie smutne spojrzenie.
– Wystarczy, że będziesz mnie słuchał – przypominam mu.
– Wiem, słońce, ale… – urywa i chwyta moje dłonie – bzykaliśmy się…
– Neil – upominam go.
– Kochaliśmy się, a w takich chwilach nie skupiam się na drobnostkach – mówi, a ja marszczę brwi – po prostu robię wszystko, by było ci jak najlepiej.
On sądzi, że było mi dobrze?
– Neil – przysuwam się do niego – kiedy spuściłeś się do mojego gardła, to nie mnie było dobrze, tylko tobie – uświadamiam mu z sarkastycznym uśmiechem.
– Mała, mogłabyś czasem być bardziej niegrzeczna – dodaje, co mnie już mocno irytuje.
– Powinieneś już iść – mówię.
– Nie chcę wyjeżdżać pokłócony z tobą.
– Neil, nie słuchasz mnie. Masz świadomość, że nie na wszystko się zgadzam, a ty mnie zmuszasz. Dobrze wiesz, że to nie pierwsza taka sytuacja.
– Przepraszam – unosi moje dłonie do ust i delikatnie je całuje – zależy mi na tobie, bardzo cię kocham i obiecuję, że to się więcej nie powtórzy – mówi z wyczuwalną szczerością. – Dasz mi jeszcze jedną szansę?
Owszem, jestem na niego zła, ale też zależy mi na nim. Wiem, że nikt nie jest idealny i każdemu należy się druga szansa. Neil ją dostanie, ale musi mi pokazać, że naprawdę się poprawił. Same słowa nie wystarczą, musi mi to po prostu pokazać. Pokazać, że szanuje moje zdanie.
– Nie spieprz tego, Neil – mówię całkiem poważnie.
– Nigdy.
Chłopak podnosi się, po czym opada na mnie i obsypuje pocałunkami. Właśnie takiego Neila chcę. Czułego, delikatnego, kochającego. Wiem, że czasem bywa porywczy, niecierpliwy, zbyt gwałtowny, ale wiem też, że mnie kocha i nie chce mojej krzywdy.
W pewnym momencie przestaje mnie całować.
– Coś się stało? – pytam, obejmując go za szyję.
– Przepraszam cię, ale niedługo mam samolot – mówi.
– Kiedy wrócisz? – Podnoszę się na łóżku.
– Za kilka dni, maks tydzień – odpowiada, po czym całuje mnie w czoło. – Ucz się, mała. Trzymam za ciebie kciuki.
– Jasne. Daj znać, jak będziesz na miejscu.
– Obiecuję.
Chwilę później Neil wychodzi. Naprawdę mam nadzieję, że będzie miał tyle pracy, że nie starczy mu czasu na głupoty. Wyobrażam sobie, że łatwo ulec nałogowi, a on będzie miał to wszystko pod ręką. Przecież to światowa stolica rozrywki, miasto grzechu, a silna wola mojego chłopaka jest, niestety, dosyć słaba. I ja trzymam za niego kciuki.
Ku mojemu zaskoczeniu dziś jem kolację z tatą. Mówił, że ma spotkanie biznesowe i raczej nie zdąży. Cieszy mnie jednak, że mu się udało i jemy wspólnie. Niestety, wydaje się jakiś spięty i momentami nieobecny. Oczywiście jestem w stanie zrozumieć, że to głównie praca pochłania jego myśli, ale czasem mógłby odsunąć je od siebie choć na chwilę.
– Tato, czy wszystko w porządku? – Nie wytrzymuję i przerywam tę ciszę.
– Tak, tak – przytakuje raczej bez namysłu.
– To ja wrócę za kilka dni – mówię, próbując sprawdzić, czy mnie słucha.
– Jak to? Wybierasz się gdzieś? – pyta zdezorientowany.
– Jadę ze znajomymi do domku w górach – kłamię, ale ojciec unosi brwi. – Będziemy się bawić i pić całymi nocami – dodaję z lekkim uśmiechem.
– Cassie! – karci mnie.
– No, tak mnie właśnie słuchasz. – Przewracam oczami.
– Cassie! – Brzmi coraz gniewniej. – Dobrze wiesz, co sądzę…
– Nigdzie nie jadę – przerywam mu. – Chciałam sprawdzić, czy w ogóle zauważasz, że tu jestem – wyrzucam mu z pretensją.
– Dziecko, przeginasz. Dobrze wiesz, ile mam pracy.
– A czy mógłbyś przestać o niej myśleć chociaż na pięć minut?
– Nie – odpowiada. – Powiedz lepiej, kiedy zamierzasz rozpocząć studia architektoniczne. – I znowu się zaczyna.
– Tato, mówiłam ci coś na ten temat – przypominam mu. – Naprawdę nie mam teraz czasu.
– Cassie, dziecko, a kiedy go znajdziesz? – pyta z ironią. – Od początku ci mówiłem, że dziennikarstwo to strata czasu. – A nie mówiłam! – Wiedziałaś, że chcę, byś pracowała w firmie, a mimo to wybrałaś dziennikarstwo.
Zastanawiałam się jeszcze nad mechaniką pojazdową, ale chyba mu o tym nie wspomnę.
– Tato, a czy ty mnie zapytałeś, czy chcę pracować w twojej firmie?
– To rodzinna firma – podkreśla.
– Przecież w połowie należy do Langfordów.
– Spotykasz się z Neilem, po ślubie ja i Martin przepiszemy firmę na was – dodaje, a ja aż otwieram usta z zaskoczenia.
– Tato, jakim ślubie?! Neil jest moim chłopakiem, a nie narzeczonym.
– Oj, Cassie, dobrze wiem, że między wami jest coś więcej – mówi z tajemniczym uśmiechem.
Aż straciłam apetyt. Jeszcze tego brakowało, by ojciec układał mi życie.
– Neil to dobry chłopak – mówi. – Będziesz miała z nim dobre życie, zadba o ciebie, niczego ci nie braknie.
– Tato, stop! – Zatrzymuję go, bo zaraz mi poda imiona moich przyszłych dzieci i poinformuje, do jakich pójdą szkół. – Nie wybiegam myślami tak daleko. Na razie myślę tylko o kolokwium, które mam pojutrze, i to jest dla mnie teraz najważniejsze – dodaję i wstaję od stołu.
– Nie zjesz więcej? – Patrzy na mnie zdziwiony.
– Nie jestem głodna – odpowiadam. – A, i nie rezerwuj sali na wesele, przynajmniej przez kilka najbliższych lat – mówię i podchodzę do niego, po czym całuję go w policzek.
– Cassie, ale…
– Dobranoc, tato.
Po tych słowach idę do siebie. Wystarczy mi już rewelacji od ojca. Wiem, że troszczy się o mnie, ale niech nie przesadza, bo zwariuję. Nie chcę teraz wychodzić za mąż i zakładać rodziny. Jeszcze mam na to czas. Przede mną kilka ważnych egzaminów i naprawdę chcę je zdać, a nie planować wesele.
Dziś ważny dzień. Przynajmniej dla mnie. Zaraz wchodzimy na kolokwium i, kurczę, stresuję się. Praktycznie cały wczorajszy dzień poświęciłam na naukę, ale niepewność zawsze jest. Kolokwium będzie mieć formę testu i na szczęście po jego zakończeniu od razu poznamy wyniki. To celowo obrana przez wykładowcę metoda, bo ci, którzy go nie zaliczą, w przyszłym tygodniu podejdą do egzaminu ustnego. Tak więc jeśli uda mi się zaliczyć kolokwium, będę miała egzamin z głowy. Łatwo nie będzie, bo test składa się z dwudziestu pytań i tylko zdobycie maksymalnej liczby punktów zwalnia z egzaminu.
– Cassie! – Odwracam się, słysząc głos mojej koleżanki.
– Hej, Ellie!
– Twoja książka – mówi. – Dzięki za pożyczenie.
– A ty gdzieś się wybierasz? – pytam, bo raczej nie wygląda, jakby miała zostać.
– Tak, właśnie się stąd zmywam.
– A test?
– I tak dziś nie zaliczę, poza tym Curtis na mnie czeka, więc sama rozumiesz – dodaje z rumieńcem na twarzy.
– No, właśnie raczej średnio rozumiem. – Krzywię się.
– Oj, Cassie, nie widzieliśmy się dwa tygodnie. Wiesz, jak się za nim stęskniłam?
– Nie, no, jasne, leć. Udanej randki!
– Dzięki! Powodzenia na teście i nie dziękuj!
– Jasne. Na razie!
– Pa!
Curtis… Ellie w ciągu tego roku rozstawała się z nim trzy razy, bo ją zdradzał, a potem za każdym razem mu wybaczała i wracała do niego. Zupełnie tego nie rozumiem, ale Ellie twierdzi, że właśnie na tym polega miłość. Na wzajemnym wybaczaniu. Może i nie znam się tak na miłości, nie mam dużego doświadczenia, bo Neil jest moim pierwszym chłopakiem, ale chyba wolałabym, by ta miłość bardziej polegała na zaufaniu i wierności. No nic, profesor właśnie idzie, więc teraz zdecydowanie czas na rozmyślania o teście, a nie o miłości.
Jak widać, część osób z mojego roku pomyślała dokładnie tak samo jak Ellie i nie przyszła na dzisiejszy test. No nic, ja zaryzykuję. Najwyżej przez kolejny tydzień będę siedzieć w domu przykuta do książki. Zajmujemy wylosowane miejsca przed komputerami, po czym profesor szczegółowo objaśnia nam zasady i zaczynamy. Pierwsze trzy pytania idealnie mi pasują, przy czwartym mam chwilę zawahania, ale po przemyśleniu zaznaczam odpowiedź. Materiał nie był taki trudny, ale było go sporo i dużo nowości. Przy kilku innych pytaniach też potrzebuję chwili, by się zastanowić i wszystko sobie przypomnieć. Test trwa czterdzieści minut, czyli mamy jakieś dwie minuty na jedno pytanie. Do końca zostało dokładnie siedem minut. Odpowiedziałam na wszystkie pytania, ale mam wątpliwości co do jednego, więc do niego wracam. To pytanie z datą, a wszystkie są do siebie zbliżone.
Pięć minut.
W końcu decyduję się i zamiast odpowiedzi D, zaznaczam B i klikam ZAKOŃCZ, bo zaraz stracę pewność co do innych odpowiedzi. Przez chwilę na monitorze wyświetla mi się przekręcająca się klepsydra, po czym program pokazuje, ile zdobyłam punktów.
O… mój… Boże…
Dwadzieścia punktów! Ożeż kurczę!
Zaraz chyba będę tańczyć z radości. Jak ja się cieszę, że zmieniłam tę odpowiedź. A jednak!
Profesor zerka w swój monitor, bo jemu też wyświetlił się mój test z wynikami, po czym podnosi na mnie wzrok i zsuwa okulary.
– Gratulacje, panno Wilson – mówi – jest pani wolna.
– Dziękuję – odpowiadam radośnie – i do widzenia.
– Do widzenia.
I taki początek dnia mi się podoba. Od razu dzwonię do Neila, by mu się pochwalić. Mam nadzieję, że o tej porze nie ma żadnego spotkania. Wybieram numer chłopaka, a on odbiera dopiero po kilku sygnałach.
– Halo – odzywa się zaspanym głosem.
– Neil? Wszystko w porządku? – pytam.
– Tak, tak – odpowiada. – A czemu miałoby nie być?
– Chyba cię obudziłam.
– Ciężka noc – mówi chyba bez namysłu.
– Imprezowałeś? – pytam podejrzliwie.
– Słonko, to był bankiet, biznesowy i bardzo nudny.
– I chyba mocno zakrapiany – rzucam z przekąsem.
– Cassie, naprawdę będziesz mnie teraz opierdalać?
– Dobra, mniejsza o to. Zaliczyłam test.
– To gratuluję, mała. Będziemy mieli co świętować.
– Nie masz dość?
– Jezu, Cassie – zaczyna się irytować – ty naprawdę chcesz się ze mną pokłócić?
– Okej, przepraszam, po prostu…
– Nie zrobię nic głupiego – zapewnia mnie. – Zaufaj mi, obiecałem ci.
– Wiem.
– Kocham cię, mała, ale muszę już kończyć. Idę na spotkanie w południe, a mam jeszcze nanieść poprawki na projekt – wyjaśnia.
– Jasne. Zadzwoń później.
– Zadzwonię.
– Kocham cię – dodaję już spokojniejsza.
– Ja ciebie też. Na razie!
Po tych słowach Neil się rozłącza, ale nim zdążę schować telefon do plecaka, rozbrzmiewa dźwięk nadchodzącego połączenia. Numer prywatny. Nie mam pojęcia, kto to, ale to może być coś ważnego, dlatego odbieram.
– Halo?
– Hej, mała. – O cholera, to znajomy głos.
– Liam? – pytam niepewnie.
– Całe szczęście mnie rozpoznałaś.
– Powinnam się teraz rozłączyć, ale mam ochotę cię porządnie zjebać za to, że się do mnie nie odzywałeś – mówię gniewnie.
– A jest jakiś sposób, żebyś mi wybaczyła?
No i tu cię mam. Nie będziesz miał łatwo, Liamie. O nie.
– Jeśli wytłumaczysz mi się osobiście, i to teraz – rzucam pewnie.
– Tak się składa, że akurat jestem na lotnisku – odpowiada.
– Gdzie? – dopytuję ze zdziwieniem.
– W Nashville – wyjaśnia. – To co, spotkamy się?
To mnie załatwił.
– Ty zawsze spadasz na cztery łapy – prycham.
– Popcorn i filmy? – pyta.
– Wezmę coś do picia.
– To na razie!
– Na razie!
No tak, cały Liam. Niesamowicie mnie zaskoczył, bo tyle czasu się nie odzywał, a tu nagle dzwoni i oznajmia, że jest na miejscu. Oczywiście, że pojadę do niego, bo strasznie się za nim stęskniłam i chcę go w końcu zobaczyć. Mój przyjaciel nie mieszka w samym Nashville, bo w La Vergne, ale to stosunkowo niedaleko. Moją Bestyjką dotrę tam w piętnaście minut, ale najpierw – do domu.
– Cassie, dziecko, nie zjadłaś rano śniadania! – Zatrzymuję się, słysząc karcący głos Gertrude. A już myślałam, że uda mi się niepostrzeżenie przemknąć do swojego pokoju.
Odwracam się powoli ze skruszoną miną.
– Przepraszam, ale byłam tak zestresowana przed testem, że nie byłam w stanie nic przełknąć – mówię zgodnie z prawdą. Chyba dostałabym rozstroju żołądka, gdybym coś zjadła. Wypiłam dosłownie dwa łyki kawy i niemalże wyskoczyłam z domu.
– O właśnie! I jak ci poszło? – pyta niecierpliwie.
– Zdałam – odpowiadam z szerokim uśmiechem.
– To gratuluję ci, kochanie – mówi i podchodzi do mnie, by czule mnie objąć.
– Dziękuję.
– Przygotuję ci coś pysznego do jedzenia – proponuje.
– Ups… – Krzywię się lekko.
– Rozumiem, że świętujesz na mieście? – Brzmi na trochę rozczarowaną.
– Nie do końca. Liam wrócił i chciałabym się z nim zobaczyć – wyjaśniam.
– O! To spakuję ci ciasteczka korzenne, bo pamiętam, że Liam je lubi.
– Tak – odpowiadam, przyglądając jej się uważnie. – A Neil lubi kruche z jabłkami – dodaję celowo.
– Aha. – Gertrude tylko przytakuje głową. – Tata prosił, byś do niego zajrzała, jest w gabinecie – informuje mnie.
– Jasne. – Splatam dłonie i udaję się do gabinetu.
Doskonale wiem, że Gertrude nie przepada za Neilem, za to uwielbia Liama. Owszem, zna go dłużej, często bywał u nas, ale Neil to w końcu mój chłopak.
– Cześć, tato – mówię, gdy przekraczam próg królestwa ojca.
– O, dobrze, że jesteś – odpowiada i podnosi się z fotela.
– Chciałeś mnie widzieć, tak?
– Tak, tak – przytakuje. – Usiądź może – proponuje, a ja mam jakieś niepokojące przeczucie, że wcale nie spodoba mi się to, co mi zaraz powie.
– Coś się stało? – pytam podejrzliwie.
– Wiesz, tak się zastanawiałem, czy masz jakieś plany na wakacje.
Och, wakacje?
– Właściwie to jeszcze nie myślałam. Wciąż nie dostałam odpowiedzi, czy przyjęli mnie na cykl reportaży.
– Reportaży? – Marszczy brwi.
– Tak, mówiłam ci o tym jakieś dwa miesiące temu – przypominam mu.
– Ach, tak. – Pociera dłońmi czoło, a ja wiem, że kłamie. Pewnie nawet mnie nie słuchał. – Cassie, będę miał dla ciebie propozycję.
– Jaką? – pytam chyba ze zbyt śmiałym zaciekawieniem.
– Może byś dołączyła do naszego zespołu? – proponuje.
– Waszego zespołu?
– W firmie – wyjaśnia, a ja przewracam oczami.
– Tato, już o tym rozmawialiśmy.
– Cassie, moje udziały kiedyś będą twoje, dlatego warto by było, byś poświęciła trochę czasu na wdrożenie się w sprawy firmowe – karci mnie.
Ta rozmowa naprawdę nie ma sensu. Ja mówię ojcu, że nie chcę pracować w firmie, bo nie jestem architektem i chciałabym spełniać się w swoim zawodzie, a on dalej swoje. Zawsze mi mówił, że to ja mam o sobie decydować, że on zaakceptuje każdą moją decyzję. Szkoda tylko, że w praktyce to się nie sprawdza, bo już kiedy mu powiedziałam, że dostałam się na dziennikarstwo, od razu stwierdził, że to błąd i że nic nie będę z tego miała. Zaczął mnie namawiać na architekturę, pokazywał projekty, pytał, czy mam jakieś pomysły. Wszystko, by jakoś mnie przekonać.
Postanawiam zakończyć tę rozmowę, zanim porządnie się posprzeczamy. Mam dziś dobry humor i nie chcę go sobie psuć.
– Tato, możemy przełożyć tę rozmowę? Liam na mnie czeka – dodaję, próbując go zbyć.
– Liam wrócił?
– Tak, umówiliśmy się.
– Neil nie będzie miał nic przeciwko? – docieka.
– Tato, Liam to mój przyjaciel – przypominam mu. – Jest dla mnie jak brat.
– Rozumiem, Cassie – odpowiada trochę niepewnie.
– Pójdę już.
– Cassie! – zatrzymuje mnie. – Jedź ostrożnie. Nie chciałbym, by zadzwonili do mnie ze szpitala, że coś ci się stało.
Jakie czarne myśli.
– Jasne, tato – odpowiadam mu.
Dopiero dochodzi druga, ale nie mam za bardzo ochoty siedzieć w domu, więc idę wziąć szybki prysznic. Potem przebiorę się i pojadę wcześniej do Liama. Mam do niego mnóstwo pytań, przede wszystkim o to, dlaczego praktycznie się do mnie nie odzywał. Nie chce mi się wierzyć, że był tak mocno zapracowany, że nie mógł przez ten czas zadzwonić czy napisać, a jedna kartka to jednak za mało. Kiedy mam już wychodzić z domu, dostaję esemesa od Neila. Otwieram wiadomość, by dowiedzieć się, co napisał:
Słońce, dziś już będę niedostępny. Mam megaważne spotkanie. Trzymaj za mnie kciuki!
Hmm… No, rozpisał się. Czyli mam mu nie przeszkadzać? Oj, Neil. Odpisuję mu szybko, po czym wsiadam na moją Bestię i ruszam w kierunku La Vergne. Nie mogę się doczekać ponownego spotkania z Liamem. Zastanawiam się, czy jakoś się zmienił. Nie pod względem fizycznym, a bardziej światopoglądowym. Niedługo później jestem już na miejscu. Liam chyba postanowił przeprowadzić ekspresowe odświeżanie wnętrza, bo na dworze stoi kilka krzeseł, stolik kawowy, fotele, dwie szafeczki i jakaś mniejsza komoda. Ściągam kask i schodzę z Bestyjki. Mój przyjaciel właśnie wychodzi przed dom. Gdy mnie widzi, zatrzymuje się i przeczesuje dłonią włosy. Przyglądam mu się z uśmiechem, aż mi się cieplej robi na sercu. Owszem, fizycznie trochę się zmienił. Jest jakby bardziej umięśniony, wysportowany i włosy sporo mu urosły.
.
.
.
...(fragment)...
Całość dostępna w wersji pełnej.
1. CASSIE
2. CASSIE
3. CASSIE
4. CASSIE
5. CASSIE
6. CASSIE
7. LIAM
8. CASSIE
9. NEIL
10. CASSIE
11. CASSIE
12. CASSIE
13. CASSIE
14. CASSIE
15. NEIL
16. CASSIE
17. CASSIE
18. NEIL
19. CASSIE
20. CASSIE
21. CASSIE
22. CASSIE
23. LIAM
24. CASSIE
25. CASSIE
26. CASSIE
27. NEIL
28. CASSIE
29. CASSIE
30. CASSIE
31. CASSIE
32. CASSIE
33. CASSIE
EPILOG