9,99 zł
Matias Silva opuścił rodzinną Kornwalię i zrobił karierę w świecie biznesu. Pewnego dnia odwiedza go w Londynie Georgina, koleżanka ze szkolnych lat. Przyjechała z wiadomością, że jego mama czuje się samotna, bo nie widuje syna i nie ma wnuków, dla których miałaby po co żyć. By ją pocieszyć, Georgina, niewiele myśląc, powiedziała jej, że Matias i ona planują wspólną przyszłość. Matias jest wściekły, ale po zastanowieniu decyduje się pojechać z nią do Kornwalii i poudawać przed mamą, że jest zakochany w Georginie…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 139
Cathy Williams
Niewinne kłamstwo
Tłumaczenie: Monika Łesyszak
HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2020
Tytuł oryginału: Marriage Bargain with His Innocent
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2019
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
© 2019 by Cathy Williams
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2020
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25
www.harpercollins.pl
ISBN 978-83-276-5468-7
Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek / Woblink
Georgina popatrzyła na imponującą budowlę w stylu georgiańskim, przed którą stała. Nie oczekiwała niczego mniej okazałego. Niewiele brakowało, by nogi same poniosły ją z powrotem, ale rozsądek nakazał nacisnąć przycisk dzwonka. Nie po to podróżowała wiele godzin, żeby uciec w ostatniej chwili sprzed luksusowej posiadłości w Kensington, należącej do kolegi z dzieciństwa. W wieku szesnastu lat skrycie do niego wzdychała. Nigdy by nie zgadł, że zostaną parą!
Matias nie miał pojęcia, kto zadzwonił do drzwi, ale jego zdaniem zasłużył na medal za przybycie w najodpowiedniejszej porze w całej historii ludzkości. Platynowa blondynka wrzeszczała bez przerwy na jego skórzanej sofie przez ostatnich trzydzieści pięć minut. Podążając za nim ku drzwiom z obszernego salonu, nadal wykrzykiwała:
– Nie pozwolę, żebyś mnie porzucił! Zapowiedziałam wszystkim, że w przyszłym tygodniu przyjdziemy razem na przyjęcie! Kupiłam nawet suknię. Masz kogoś innego, prawda? Czy ją znam? Jak mogłeś mi to zrobić? Kocham cię! Myślałam, że ty mnie też!
Matias przestał odpowiadać na jej pytania przed dziesięcioma minutami i nadal nie zamierzał. Otworzył drzwi i zastygł w bezruchu.
Georgina zerknęła do środka, żeby zlokalizować źródło hałasu. Najchętniej umknęłaby gdzie pieprz rośnie. Mimo że znała Matiasa od dziecka, na jego widok zawsze zasychało jej w ustach, a serce przyspieszało do galopu. Nadal palił ją wstyd z powodu dziecinnego zauroczenia przystojnym sąsiadem, otoczonym przez pokaźne grono wielbicielek od trzynastego roku życia. Starannie ukrywała, co czuje, bo nawet by na nią nie spojrzał.
– Chyba przybyłam nie w porę – wymamrotała.
– Co tu robisz, do diabła? Co z mamą?
– Nie sądzisz, że to niezbyt uprzejmy sposób powitania starej przyjaciółki? Raczej nie zawrócę od drzwi. Spędziłam kilka godzin w pociągu. Padam z nóg – dodała, przypominając sobie, za co go nie znosi. Mimo atrakcyjnej powierzchowności zawsze działał jej na nerwy.
Chwilę później za jego plecami stanęła jasnowłosa piękność.
Georginę ciekawiło, czy kiedyś znudzą go identyczne jak klony wysokie blondynki o figurze modelki, noszące skąpe stroje nawet w zimie. Ta, którą obecnie gościł, w środku gorącego lata włożyła króciutką czerwoną spódniczkę, maleńką bluzeczkę w tym samym odcieniu i sandały na szpilkach.
– Najwyższy czas, żebyś wyszła, Avo – powiedział Matias.
– Nadal moglibyśmy dojść do porozumienia – protestowała zawzięcie.
Matias zerknął na Georginę, wziął drogą torebkę ze stolika w holu, podał dziewczynie i skierował ją ku drzwiom.
– Wykluczone – odpowiedział. – Zasługujesz na kogoś lepszego niż ja.
Georgina przewróciła oczami. Odstąpiła na bok, kiedy co najmniej dwadzieścia centymetrów wyższa od niej, chuda jak tyczka blondynka minęła ją w przejściu.
– Miło z twojej strony, że złagodziłeś jej gorycz rozstania – skomentowała, gdy zostali sami.
Weszła do środka i podążyła za nim do kuchni. Wyglądał, jakby potrzebował czegoś mocniejszego na uspokojenie.
Georgina nie rozumiała, co kobiety w nim widzą. Był wprawdzie przystojny i bogaty, ale nic poza tym. Najdziwniejsze, że przebyła długą drogę po to, żeby mu oznajmić, że od dłuższego czasu spotykali się w tajemnicy, pokochali i zostali parą. Na samą myśl o przekazaniu tej rewelacji dostała skurczów żołądka.
Matias nawet na nią nie spojrzał. Podszedł wprost do kredensu i nalał sobie whisky. Chwilę później zaproponował, że jej też naleje, ale tylko grzecznościowo, najwyraźniej licząc na to, że odmówi.
– Co cię sprowadza? – zapytał.
– Z twoją mamą wszystko w porządku, przynajmniej fizycznie.
– Mów wprost. Zwykle nie owijasz prawdy w bawełnę. Rozmawiałem z nią dwa dni temu. Nie zauważyłem żadnych oznak pogorszenia, więc o co chodzi?
– O nic. Jeszcze nie doszła do siebie po udarze. Jest słaba i nadal nie mówi zbyt wyraźnie, ale wykonuje wszystkie zalecone ćwiczenia.
– Świetnie.
Georgina nie czuła się jeszcze gotowa na poruszenie drażliwego tematu.
– Masz wspaniały dom – zagadnęła. – I faktycznie chętnie bym się czegoś napiła.
– Whisky?
– Wolałabym wino.
– Ostrzegam, że nie pochodzi z ekologicznej winnicy. Kosztowało fortunę. Pomyśl więc dwa razy, zanim wylejesz je do zlewu, jeżeli nie odpowiada twoim wysokim standardom środowiskowym. – Po tych słowach podszedł do lodówki i wyciągnął butelkę chablis.
Zerknąwszy na nią przez ramię, stwierdził, że jak zwykle włożyła długą spódnicę i luźną bluzkę w różnobarwne kwiatki, dokładnie zakrywającą figurę. Dziwiło go, że nie zadała sobie trudu, żeby dobrać coś bardziej odpowiedniego do niskiego wzrostu, pulchnej sylwetki i rudych włosów.
– Bardzo zabawne – mruknęła z przekąsem.
– Oboje doskonale wiemy, jak wielką wagę przywiązujesz do ochrony środowiska. Nie chciałbym obciążyć twojego sumienia.
– Bywasz okropny – stwierdziła dość obojętnym tonem, zbyt zaabsorbowana oglądaniem nowoczesnej kuchni z błyszczącym sprzętem, żeby odczuwać gniew.
Matias popatrzył na nią badawczo nieco dłużej niż to konieczne.
– Brakowałoby ci moich złośliwości, gdybym był nienagannie uprzejmy.
– Mógłbyś chociaż przestrzegać podstawowych zasad dobrego wychowania. Jechałam do ciebie kilka godzin – wytknęła.
– Ciekawi mnie, dlaczego. Do tej pory chyba nie wyściubiłaś nosa z najgłębszego, najciemniejszego zakątka Kornwalii.
– Dlaczego tak nią gardzisz? Czy nie czujesz żadnego związku z miejscem urodzenia?
– Nie. – Okrążył ją powoli, niczym drapieżnik ofiarę, po czym usiadł na krześle, opierając długie nogi na drugim. – Przejdź wreszcie do rzeczy, Georgie. Jeżeli nie przygnała cię tu troska o moją matkę, to co tu robisz?
Georgina otworzyła usta, żeby udzielić mu wyjaśnienia. Jego matka rozpaczała nad niestałością syna. Zmieniał dziewczyny jak rękawiczki. Na żadnej nie skupił uwagi dłużej niż malec na zabawce. Pochwyciwszy jego rozbawione spojrzenie, zamknęła buzię i popatrzyła mu w oczy, co wymagało sporej siły woli.
Nigdy nie widziała przystojniejszego mężczyzny. Odziedziczył po argentyńskim ojcu egzotyczne geny, a po angielskiej matce pięknie rzeźbione rysy. Georgina dawno wybaczyła sobie młodzieńcze zauroczenie, ale nadal nie potrafiła oderwać od niego oczu.
Zawsze przyciągał zachwycone spojrzenia. Śniada cera i nieco zbyt długie włosy odróżniały go od innych atrakcyjnych przedstawicieli jego płci.
– Rzeczywiście przyjechałam, żeby porozmawiać o twojej mamie – oświadczyła. – Ale pozwól mi chwilę odpocząć. Padam ze zmęczenia.
– Jest siódma. Jadłaś coś?
– Tak. Kanapki w pociągu.
– Zabiorę cię gdzieś na kolację.
– Nie sądzę, żeby mój strój pasował do lokali, do jakich chodzisz.
– Skąd wiesz, jakie restauracje wybieram? – spytał z szelmowskim uśmieszkiem, przypominającym dawne czasy, kiedy odbierali na tej samej fali.
– Nietrudno zgadnąć. Miło z twojej strony, ale nie skorzystam z zaproszenia. Wolałabym, żebyś oprowadził mnie po swoim pięknym domu.
Georgina opracowała swój plan w pośpiechu i bez zastanowienia przedstawiła jego matce. Rose Silva uwierzyła, że jej syn wreszcie znalazł odpowiednią dziewczynę. Przepadała za Georginą. Wreszcie miała po co żyć, z wymarzoną synową u boku, a wkrótce również z wnukami. Świat nabrał dla niej kolorów. W ciągu pięciu minut nieśmiała sugestia Georginy, że coś ich łączy, rozpaliła jej wyobraźnię do tego stopnia, że niewiele brakowało, żeby zaczęła szukać stroju na wesele.
Georgie usiłowała w miarę możliwości ostudzić jej entuzjazm, ale nie słuchała. Niewinne kłamstwo zaczęło żyć własnym życiem. Pani Silva zaplanowała im życie, zanim Georgina zdążyła złapać oddech. W efekcie wylądowała w rezydencji Matiasa, patrząc w przecudne, ciemne jak noc oczy.
– Tylko proszę, nic nie mów Matiasowi, Rose – błagała w popłochu. – Zamierzaliśmy… razem poinformować cię, że ze sobą chodzimy. To jeszcze nic poważnego. Nie wiadomo, co z tego wyniknie.
W panice kupiła bilet na pociąg. Jako jego nowa dziewczyna powinna wiedzieć, jak mieszka.
– Dlaczego chcesz zobaczyć mój dom? – zapytał.
– Zawsze krytykujesz Kornwalię. Ciekawi mnie, co cię tu trzyma.
Matias przechylił głowę i popatrzył na nią badawczo.
– Odnoszę wrażenie, że coś ukrywasz. Przynieś sobie wina. Może alkohol rozwiąże ci język.
– Dlaczego jesteś taki podejrzliwy?
– Bo znam cię nie od dziś, lepiej niż kogokolwiek innego. Nie odbyłaś tak długiej podróży bez powodu. Jeżeli stan mojej matki nie wymaga natychmiastowej interwencji, przybyłaś tu w innym celu, ale brak ci odwagi, żeby powiedzieć mi prawdę. Czy chodzi o pieniądze?
W drodze do salonu Matias przystanął gwałtownie, tak blisko, że czuła zapach drogiej wody po goleniu. Odruchowo odstąpiła krok do tyłu.
– Skąd ci coś takiego przyszło do głowy, skoro twierdzisz, że dobrze mnie znasz?
– Zdziwiłabyś się, ile osób próbuje coś ode mnie wyciągnąć.
– Ale ja pracuję! Jestem dobrą fotografką. Może nie zarabiam wiele według twoich standardów, ale na życie wystarczy. Po co miałabym cię prosić o pożyczkę?
– Nie mam pojęcia. Kto wie, w jakie kłopoty popadłaś?
Rozdrażnił ją. Nikt nie działał jej na nerwy tak jak Matias Silva. Jako nastolatka obserwowała jego przemianę w zimnego materialistę, odkąd wygrał stypendium w szkole z internatem w Winchesterze. Przestał udawać jakiekolwiek zainteresowanie ekologiczną farmą rodziców. Od tej pory napędzała go ambicja. Uważał, że pieniądze to jedyne, o co warto zabiegać. Stale mu ich brakowało w okresie dorastania. Teraz rekompensował sobie z nawiązką wszelkie niedostatki.
Nic dziwnego, że nieustannie toczyli spory. Różniło ich wszystko. Georgina nie przywiązywała wagi do wartości materialnych, a Matias zbyt wielką. Ona była kłótliwa, on nieprzenikniony. Kochała swoje miejsce zamieszkania, a on z niego uciekł. Uwielbiała jego rodziców, a on z nich drwił. Nikt na świecie tak jej nie denerwował.
Zmierzył ją wzrokiem od stóp do głów.
– No mówże wreszcie! Zabrakło ci środków do życia? Żyłaś ponad stan? Zaczynam się domyślać, czego się wstydzisz, zważywszy szczytne idee, którym hołdujesz od dziesięciu lat.
Georgina zacisnęła ręce w pięści.
– Nie przyjechałam po pożyczkę, Matiasie – wycedziła przez zaciśnięte zęby.
– Nie podejrzewałem cię o to – przyznał wreszcie, prowadząc ją dalej. Otwierał kolejne drzwi, ale nie zadał sobie trudu, żeby objaśnić przeznaczenie poszczególnych pomieszczeń.
Georgina oglądała kolejne minimalistyczne wnętrza w bieli z dużą ilością chromowanej stali i wielkimi, drogimi, abstrakcyjnymi obrazami na ścianach. Nie dziwił jej jego gust.
Poszedł na uniwersytet o rok wcześniej. Studiował ekonomię i matematykę. Ukończył studia z umową z bankiem inwestycyjnym w ręku. W ciągu pięciu lat zarobił pierwszy milion. Wtedy rozpoczął samodzielną działalność. Kupował podupadłe firmy i podźwigał je z upadku. Dodatkowo inwestował w nieruchomości. Do trzydziestego roku życia zbudował imperium. Posiadał więcej niż człowiek może zużyć w ciągu całego życia. Każdy przedmiot, na który zerknęła, świadczył o jego bogactwie. Nic dziwnego, że błyskawiczna kariera jedynego dziecka oszołomiła Rose.
– Zawsze był kimś w rodzaju geniusza – wyznała kiedyś w zadumie. – Dlatego nie wystarcza mu zwyczajne, proste życie.
– Nie trzeba wielkiej przenikliwości, żeby stwierdzić, że nie wyglądasz na osobę, która wydaje więcej, niż zarabia – stwierdził Matias. – Nawet jeżeli lubisz markowe ubrania, szybkie samochody i biżuterię, na pierwszy rzut oka widać, że nie ulegasz zachciankom. Zresztą pamiętam, jak w dzieciństwie z dumą pokazałaś mi osiem funtów i sześćdziesiąt pensów, które zgromadziłaś w skarbonce w ciągu sześciu tygodni. Trudno uwierzyć, że nagle popadłaś w rozrzutność.
Georginę zatkało z oburzenia. Nie potrafiła odgadnąć, czy Matias zdaje sobie sprawę ze swojej arogancji.
– Chcesz obejrzeć piętro czy dojrzałaś do tego, żeby wyjaśnić, co cię tu sprowadziło? – zapytał. – Nawet jeśli jadłaś w pociągu, ja jestem głodny. Zdecyduj, czy idziemy na górę, a ja przez ten czas zamówię coś do jedzenia.
– Nie. Zostańmy na parterze.
Wolała nie zwiedzać z nim sypialni. Mimo niechęci nie do końca wyrosła z młodzieńczego zauroczenia. Od czasu do czasu marzyła o nim na jawie. Na szczęście umiała zapanować nad sobą. Nie robiła sobie niepotrzebnych złudzeń.
– Świetnie. – Ruszył z powrotem w stronę kuchni, po drodze dzwoniąc do dostawców. – Gdzie planowałaś spać? – zapytał, zerkając na zniszczony plecak khaki, który zostawiła na kuchennej podłodze.
– W pensjonacie.
Matias zmarszczył brwi.
– Nie przyszło ci do głowy, żeby zostać u mnie? Myślisz, że nie doceniam twojej troski o moją matkę? Noc w moim domu to drobiazg w porównaniu z tym, co robisz dla niej od lat.
Georgina poczerwieniała.
– To nie ja powinnam się o nią troszczyć – wymamrotała.
– Wielokrotnie wyraziłaś swoją opinię. Oszczędź mi kolejnego kazania i przejdź do rzeczy.
Obudziła w nim wyrzuty sumienia, choć nie powinna. Większość czasu poświęcał wprawdzie robieniu majątku, ale wspomagał matkę finansowo. Dbał o to, żeby niczego jej nie brakowało. Wymieniał każdy zepsuty sprzęt na nowy. Przez lata wyposażył jej kuchnię tak, że każdy profesjonalny kucharz mógłby jej pozazdrościć.
Na farmie, którą z uporem prowadziła, uprawiała orzeszki ziemne. Nie założyłaby jej bez jego pomocy. Wymagał od pracowników regularnego składania sprawozdań, zanim nastąpi jakiś kryzys. A tych przy ekologicznej uprawie nie brakowało. Plony nieustannie padały ofiarą złośliwych insektów. Po półtora roku hodowli kurczaków pozabijały je lisy. Kury z wolnego wybiegu znajdowały tak przemyślne kryjówki do złożenia jaj, że nie można było ich znaleźć. W efekcie nigdy nie trafiały na sklepowe półki.
Mimo wszystko uważał rolnictwo za lepsze przedsięwzięcie od poprzednich poronionych pomysłów takich jak kuracja reiki, azyl dla osłów, warsztaty artystyczne czy sprzedaż biżuterii.
Nie, nie czuł się winny. Nawet jeśli jego matka uważała, że nie łączy ich zbyt silna więź, podobnie bywa w wielu rodzinach. Zaspokajał za to wszelkie inne jej potrzeby.
Przeprosiny Georginy przywróciły go do rzeczywistości i pomogły odpędzić niewygodne myśli.
– Teraz naprawdę mnie zmartwiłaś – przyznał, unosząc brwi ze zdziwienia. – Od kiedy to przepraszasz za słowa krytyki?
Zamiast odpowiedzieć, zaczęła zaglądać do pomieszczeń, obok których wcześniej przechodzili. Kiedy zamierzał przerwać zbyt długo trwające milczenie, zadzwonił dzwonek u drzwi. Po chwili wrócił z daniami z renomowanej londyńskiej restauracji. Zaniósł wszystko do kuchni, wyciągnął talerze i sztućce i usiadł naprzeciwko niej. – Większość ludzi zamawia potrawy chińskie lub indyjskie – skomentowała.
Georgina wiedziała, że nie powinna nic więcej jeść po kanapkach w pociągu, żeby nie utyć, ale biały ryż, wołowina w winie i warzywa wyglądały nieodparcie kusząco. Matias spostrzegł, że pożera je wzrokiem.
– Jedz do woli – zachęcił. – Tylko zostaw sobie miejsce na fondant czekoladowy.
– Mój ulubiony.
– Wiem. Pamiętam, jak przed laty poszliśmy z rodzicami do restauracji nad morzem. Nakłoniłaś ich, żeby przynieśli ci trzy. I powiedz mi w końcu, co tu robisz. Znużyło mnie czekanie.
– Chodzi o twoją mamę, ale nie o jej kondycję fizyczną. Jak mówiłam, wraca do zdrowia. Załatwiłeś jej świetnych lekarzy, najlepszy szpital i opiekę, ale zdrowie to również stan psychiczny, a ona od pewnego czasu rozpacza.
– Nad czym, skoro zdrowieje? Nie wychwyciłem zmartwienia w jej głosie podczas ostatniej rozmowy.
– Ciągle przypomina o swojej śmiertelności i martwi się o ciebie. Czeka na wyniki badań. Być może obniżenie nastroju to skutek niepewności, ale nie można wykluczyć, że popada w depresję.
– Na jakie wyniki? Chyba niezbyt ważne, bo inaczej mój konsultant by o nich wspomniał. A co do śmiertelności, to dopiero niedawno przekroczyła sześćdziesiątkę. Nie pora, żeby umierać!
Odetchnął z ulgą. Zyskał pewność, że nie dolega jej nic poważniejszego prócz przejściowej hipochondrii. Nie wątpił, że lekarz szybko ją przekona, że wkrótce wróci do pełnej sprawności. Nie widział powodów do obaw o życie przed ukończeniem osiemdziesiątego czy dziewięćdziesiątego roku życia.
Prowadził równolegle kilka interesów. Po załatwieniu bieżących spraw postanowił pojechać na kilka dni do Kornwalii. Przed kilku laty zainstalował w domu matki najszybsze z dostępnych, efektywne łącze internetowe, żeby móc tam pracować.
– Ma przed sobą co najmniej trzydzieści lat życia – zapewnił Georginę. Równocześnie zauważył, że jak na najedzoną osobę, dopisuje jej apetyt, co stanowiło dla niego miłą odmianę.
– Ona w to nie wierzy.
– Nie ma wiedzy medycznej. Lekarz nie wyraził żadnych obaw o jej stan. Płacę mu fortunę za składanie mi raportów. Trzeba ją tylko przekonać, że nic jej nie grozi. Jeżeli obawia się nawrotu choroby, poproszę doktora Chiversa, żeby pokazał jej zdjęcia i wyniki testów.
Georgina podniosła na niego wzrok i zaraz tego pożałowała. Nie potrafiła oderwać oczu od przystojnego oblicza.
– Nie o to chodzi. Uważa, że zawiodła jako matka, że nie potrafi zasypać przepaści między wami. Pragnie tylko, żebyś założył rodzinę i spłodził dzieci. Wyznała, że zawsze marzyła o wnukach. Nie boi się śmierci, ale twierdzi, że nie widzi przed sobą celu w życiu. Rozmawiałam z doktorem Chiversem. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu…
– Nawet gdybym miał, to nie zmienię faktów dokonanych – wtrącił.
Ponownie obudziła w nim poczucie winy. Jego dokonania i styl życia najwyraźniej nie imponowały matce. Ani ojcu, póki żył. Nigdy nie poruszali tego tematu, ale ich milczenie wiele mówiło.
– No i co on na to? – zapytał.
– W normalnych okolicznościach nie widziałby powodów do obaw. Rose jest jeszcze młoda, ale lęk i stres mogą spowodować pogorszenie jej stanu. Straciła zainteresowanie wszystkim, co ją wcześniej pasjonowało, nawet farmą. Przestała chodzić do klubu ogrodniczego. Twierdzi, że nie ma po co żyć.
– Mogłaś naświetlić mi sytuację przez telefon. Zostaw to mnie. Poproszę Chiversa, żeby jej coś przepisał.
– Tabletki nie pomogą – zaprotestowała Georgina.
Matias zmarszczył brwi.
– A co twoim zdaniem pomoże? – zapytał z nieskrywanym zniecierpliwieniem.
– Myślę, że potrzebujesz czegoś mocniejszego niż kieliszek białego wina, zanim przedstawię ci swoje rozwiązanie.
– Zniosę wszystko. Wal prosto z mostu.
Georgina uniosła głowę na znak, że jest gotowa bronić swego stanowiska, ale w kluczowym momencie straciła odwagę.
– Pozwoliłam sobie na pewne niewinne kłamstwo… – zaczęła ostrożnie. – Uwielbiam twoją mamę. Zawsze byłam z nią blisko związana, zawłaszcza odkąd ojciec dostał etat na uniwersytecie w Melbourne i wyjechał tam na trzy lata razem z mamą. Czuwałam nad nią podczas choroby. Możesz mi wierzyć, że jej nastrój pogarsza się z każdym dniem. Kto wie, co dalej nastąpi?
– Przestań krążyć wokół tematu, Georgie. Powtórz, co jej naopowiadałaś.
– Dobrze. Otóż dałam jej do zrozumienia, że ma wszelkie powody, żeby optymistycznie patrzeć w przyszłość, bo wreszcie znalazłeś kogoś innego od tych wszystkich dziewczyn, których nie akceptowała.
– Im dłużej cię słucham, tym bardziej wątpię, czy macie jakieś inne tematy oprócz mnie.
– Nigdy nie rozmawiamy o tobie! – zaprzeczyła żarliwie, zaskoczona jego egocentryzmem. – Teraz też jej nie zachęcałam. Sama zawierzyła mi swoje troski. Nie mogłam doradzić, żeby zachowała je dla siebie!
– Niewykluczone, że uwierzy w twoją bajeczkę, dopóki nie poprosi, żebym przedstawił jej ten wzór doskonałości. W takim wypadku niełatwo by mi było uzupełnić luki w twoim planie.
Zbił ją z tropu, ale tylko na chwilę. Zaraz bowiem przypomniała sobie, po co odbyła męczącą podróż do Londynu do człowieka, który zawsze potrafił wyprowadzić ją z równowagi. Działała wprawdzie pod wpływem impulsu, ale w dobrej wierze. Pozostało tylko przełamać zahamowania, zignorować badawcze spojrzenie tych ciemnych, czekoladowych oczu i przedstawić swój punkt widzenia.
– No, słucham – ponaglił Matias.
Georgina wzięła głęboki oddech i oświadczyła:
– Powiedziałam twojej mamie, że zostaliśmy parą.
Po tych słowach zapadła tak niezręczna cisza, że nie śmiała spojrzeć mu w oczy. Spuściła wzrok na czubki sandałów, żałując, że ziemia nie może się pod nią zapaść.
Pocieszając Rose, nie brała pod uwagę możliwych konsekwencji. Obserwowała, jak uśmiech rozjaśnia jej twarz. Starsza pani klasnęła nawet w ręce z radości, co utwierdziło Georginę w przekonaniu, że ją uszczęśliwiła.
Kiedy rozsądek doszedł do głosu, było już za późno na cofnięcie pochopnie wypowiedzianych słów. Wiedziała, że zasmuciłaby długoletnią przyjaciółkę.
Teraz zadawała sobie pytanie, co w nią wstąpiło. Podczas podróży przygotowywała się do obrony swojego stanowiska. Zapomniała, z jak trudnym przeciwnikiem przyjdzie jej się zmierzyć.
Matias przekrzywił głowę i popatrzył na nią z niedowierzaniem.
– Słucham? Chyba się przesłyszałem…
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej