O menopauzie - Tadeusz Oleszczuk, Anna Augustyn-Protas - ebook

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.

10 osób interesuje się tą książką

Opis



TO KSIĄŻKA DLA DZIEWCZYN W KAŻDYM WIEKU!

Autorzy bestsellerów - Anna Augustyn-Protas oraz Tadeusz Oleszczuk mierzą się z jednym z ostatnich tabu w naszej kulturze i obalają mity związane z klimakterium.

Czy za nieprzyjemnymi objawami stoi spadek poziomu estrogenów? Ten proces tylko odsłania kondycję naszego organizmu.

Czy jesteśmy skazane na uderzenia gorąca czy wzrost wagi? Nie. Możemy czuć się świetnie.

Czy menopauza to koniec młodości? A skąd!

W dojrzałym wieku kobieta kończy rozdział związany z rozmnażaniem. Jednak dostaje w zamian dużo więcej - świadome życie. Jeśli menopauza jest przekwitaniem, to - hello, girls- każdy, kto ma ogród, wie, że kolejny etap to owocowanie. I najlepsza część egzystencji - zbiory.

Klimakterium jest wąską kładką, na którą w połowie życia wchodzi każda dziewczyna. Tu znajdziesz pełną instrukcję, jak przez nią przejść zdrowo i w pełni sił, wesoło machając torebką.

Będzie pani zadowolona!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 277

Oceny
4,4 (118 ocen)
73
29
12
4
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
asia_p13

Całkiem niezła

Ciekawa pozycja, ale bardzo nierówna - rzetelna i aktualna wiedza (wielkie brawa za rozdział o nietrzymaniu moczu, badaniach profilaktycznych, podkreślanie roli tarczycy czy bardzo szczegółowy opis, na czym menopauza w ogóle polega) przeplata się z pewnymi błędami merytorycznymi (zwłaszcza z zakresu kosmetologii), także warto wskazane w niej porady weryfikować też w innych źródłach. Ogólnie - warto przeczytać.
30
anetawe

Nie oderwiesz się od lektury

Czyta się szybko. Polecam lekką
10
anielka12

Nie oderwiesz się od lektury

Wspaniała i konkretnie książka. Polecam.
10
EwkaWal

Dobrze spędzony czas

Bardzo dobra i potrzebna książka. Szkoda tylko, że autorzy powielają mit dotyczscy zakwaszenia organizmu. No i nadal przekonują, że rzadsze mycie włosów spowoduje ich mniejsze przetłuszczanie się. No nie. To przekonanie tez już obalono. po za tym polecam goraco!
10
Katarina321

Nie oderwiesz się od lektury

super lektura dla każdej kobiety,cenna skarbnica wiedzy
10

Popularność




Autor: Anna Augustyn-Protas, Tadeusz Oleszczuk

Redakcja: Zofia Siewak-Sojka

Korekta: Katarzyna Zioła-Zemczak

Projekt graficzny okładki: Anna Jamróz

eBook: Atelier Du Châteaux

Elementy graficzne makiety: Freepik: rawpixel.com

Zdjęcia na okładce: Dreamstime: Sergey Drozdov, Marilyn Barbone, Ambientideas, Lillali, Buriy, Cornelius20, Anton Ingatenco, Ulkan120, Hyrman, Thawatd, Photoguns; Bartosz Maciejewski (zdjęcie Anny Augustyn-Protas); Ewelina Góra (zdjęcie Tadeusza Oleszczuka)

 

Redaktor prowadząca: Agnieszka Knapek

Redaktor projektu: Agnieszka Filas

Kierownik redakcji: Agnieszka Górecka

 

© Copyright by Anna Augustyn-Protas, Tadeusz Oleszczuk

© Copyright for this edition by Wydawnictwo Pascal

 

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej książki nie może być powielana lub przekazywana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy, za wyjątkiem recenzentów, którzy mogą przytoczyć krótkie fragmenty tekstu.

 

Bielsko-Biała 2023

Wydawnictwo Pascal sp. z o.o.

ul. Zapora 25

43-382 Bielsko-Biała

tel. 338282828, fax 338282829

[email protected], www.pascal.pl

 

ISBN 978-83-8317-104-3

Wstęp

Anna Au­gu­styn-Pro­tas, Będzie Pani za­do­wo­lo­na

Jaki to świet­ny te­mat. Ogród! Dłu­go się jed­nak przed nim wzbra­nia­łam. Mam pi­sać ksi­ążkę o me­no­pau­zie? Jesz­cze mój mąż po­my­śli, że to mnie do­ty­czy! O sek­sie, o za­chwy­tach – pro­szę bar­dzo. Tym­cza­sem te­mat wci­ągnął mnie, bo nie­spo­dzia­nie sama zna­la­złam się w przed­po­ko­ju kli­mak­te­rium. Mam 49 lat (czy­li „bli­żej trzy­dziest­ki niż dwu­dziest­ki”, jak to ktoś ge­nial­nie ujął) i czu­ję, że moje hor­mo­ny są w pro­ce­sie zmia­ny. Jak po­ci­ąg na gra­ni­cy pol­sko-bia­ło­ru­skiej, któ­ry musi do­sto­so­wać się do to­rów o in­nej sze­ro­ko­ści, żeby je­chać da­lej. Olśni­ło mnie, że ta cała „M.” za­raz się za­cznie i już czas się przy­go­to­wać. Mam nie­złe geny po cu­dow­nej mat­ce, ale to nie wszyst­ko. Przej­rza­łam więc (nie­licz­ne) ksi­ążki o me­no­pau­zie i (licz­ne) stro­ny w in­ter­ne­cie. Z ka­żdą ko­lej­ną in­for­ma­cją o tym, co mnie cze­ka, mina mi co­raz bar­dziej rze­dła: wszyst­ko po­da­wa­no w bar­wach po­żo­gi. A prze­cież to nie ko­niec ży­cia, tyl­ko ko­lej­ny etap, jak często roz­ma­wia­li­śmy z Dok­to­rem, i to często lep­szy niż wcze­śniej­sze! Tak zro­dził się po­my­sł, żeby na­pi­sać o „Pani M.” – jak się jej nie dać, a na­wet jak na niej sko­rzy­stać.

Nie, to nie jest ksi­ążka o me­no­pau­zie jako o świet­nej im­pre­zie. W ko­ńcu to czas, któ­ry ko­ńczy, i to bez­pow­rot­nie, kil­ka wa­żnych ko­bie­cych wąt­ków. I często dość ob­ce­so­wo, bo spa­dek hor­mo­nów po­tra­fi do­ku­czyć, gdy od­sła­nia lata za­nie­dbań zdro­wot­nych. Poza tym – spójrz­my praw­dzie w oczy – za­czy­na się okres przy­spie­szo­ne­go sta­rze­nia. Jest się z cze­go cie­szyć? No więc… jest z cze­go.

Bo­dźcem do pi­sa­nia tej ksi­ążki był za­chwyt nad doj­rza­ło­ścią. Nic nie mu­si­my, wszyst­ko wci­ąż mo­że­my. Dzie­ci do­ro­sły, pra­ca nie stre­su­je jak kie­dyś. Mamy czas i nie­rzad­ko mo­żli­wo­ści, żeby żyć na wła­snych wa­run­kach, dbać o sie­bie. Ro­bić so­bie pre­zen­ty, jak uro­cza mama mo­jej przy­ja­ció­łki Basi, któ­ra na­wet pod­pi­su­je pi­ęk­nie za­pa­ko­wa­ne pu­de­łka: „Dla sie­bie ko­cha­nej”. Ni­g­dy do­tąd spe­łnia­nie ma­rzeń nie było tak ła­twe. Je­ste­śmy pierw­szym po­ko­le­niem, któ­re może za­czy­nać od nowa, dru­gą run­dę. Kie­dyś zo­sta­wa­ło się kraw­co­wą, praw­nicz­ką, ksi­ęgo­wą, i było się nią do ko­ńca. Nie mia­ła sen­su zmia­na – za­raz po­ja­wia­ła się meta, je­śli na­wet nie ży­cia, to pra­cy; za­czy­nał się roz­dział wnu­ków i pod­le­wa­nia pe­lar­go­nii (jak w li­ceum, z przy­ja­ció­łką Pa­try­cją, wy­obra­ża­ły­śmy so­bie sta­ro­ść). Dziś ko­bie­ty w Pol­sce do­ży­wa­ją osiem­dzie­si­ąt­ki, i w po­ło­wie ży­cia – jak w jego ta­lii – co­raz wi­ęcej z nas wy­ko­nu­je ta­necz­ny ob­rót i w ży­cie 2.0 wcho­dzi jako prze­bo­jo­wa co­ach­ka, or­ga­ni­za­tor­ka warsz­ta­tów, au­tor­ka blo­ga o pod­ró­żach i sztu­ce. Ileż mam ko­le­ża­nek, któ­re się roz­wio­dły albo za­ko­cha­ły wła­śnie te­raz. Spa­dek że­ńskich hor­mo­nów oka­zał się w tym wręcz po­moc­ny. Wraz z nimi uby­wa nam mi­ęk­ko­ści, tkli­wo­ści, ten­den­cji do zdrab­nia­nia i po­świ­ęca­nia się, a do gło­su do­cho­dzą hor­mo­ny aser­tyw­no­ści, zde­cy­do­wa­nia i sta­now­czo­ści. Z nie­wiast (tych, któ­re nie wie­dzą) zmie­nia­my się w wie­dźmy (te, któ­re wie­dzą). Pi­ęk­nie mówi o tym chi­ńska me­dy­cy­na: gdy esen­cja jin prze­mi­ja, esen­cja jang sta­je się re­la­tyw­nie bar­dziej do­mi­nu­jąca. Do­pe­łnia się pe­łnia. Dzi­ęki niej wie­le ko­biet (da­lej chi­ńska me­dy­cy­na) wła­śnie te­raz od­no­si naj­wi­ęk­sze suk­ce­sy. Ow­szem, część ko­biet od­czu­wa stra­tę – zdro­wia, mło­do­ści, płod­no­ści, ko­bie­co­ści, ta­kże do­strze­gal­no­ści i pew­no­ści sie­bie – zwłasz­cza te, któ­re w oce­nie swo­jej war­to­ści ule­ga­ją męskiej, pa­triar­chal­nej punk­ta­cji. Gdy jed­nak uda się zmie­nić zoom, mo­żna w nowy okres we­jść z wi­go­rem. Zwłasz­cza że wła­śnie w po­ło­wie ży­cia mamy szan­se na pe­łne po­zna­nie sie­bie, na za­do­mo­wie­nie we wła­snej skó­rze, wi­ęk­szą au­ten­tycz­no­ść. I lep­sze wy­bo­ry, ży­cio­we i mi­ło­sne. W ko­ńcu ze­bra­ły­śmy po­ka­źny pa­kiet wie­dzy o świe­cie. Jak ktoś po­wie­dział: może nie wi­dzi­my naj­le­piej z bli­ska, ale po­pa­pra­ńców roz­po­zna­je­my z da­le­ka.

Jesz­cze jed­no. Czas od­cza­ro­wać Pa­nią M. Nie wsty­dźmy się jej. Nie mar­tw­my, że to już. Ciesz­my się, że do­ży­ły­śmy. Jest taka sce­na w uro­czym, ko­bie­cym fil­mie Kar­mel Nad­ine La­ba­ki (2007 r.). Jed­na z bo­ha­te­rek ma czer­wo­ną pla­mę z tyłu spód­ni­cy. Dziew­czy­ny sie­dzące w po­cze­kal­ni dys­kret­nie zwra­ca­ją jej uwa­gę. („Nie­mo­żli­we!” – szep­ce za­że­no­wa­na na­sza bo­ha­ter­ka). Że sama so­bie pla­mę zro­bi­ła, orien­tu­je­my się pod ko­niec fil­mu, gdy gło­śno pro­si o prze­pusz­cze­nie do ła­zien­ki („Prze­pra­szam, mogę pierw­sza? Za­czął mi się okres!”), a w ka­bi­nie wy­ci­ąga z to­reb­ki bu­te­lecz­kę z krwi­stym barw­ni­kiem i po­le­wa nim pa­pier to­a­le­to­wy, po czym kła­dzie go na wierz­chu ko­sza, żeby był wi­docz­ny, i do­kła­da opa­ko­wa­nie po pod­pa­sce. Tak bar­dzo chcia­ła za­pre­zen­to­wać się wszyst­kim jako mie­si­ącz­ku­jąca, a więc mło­da. Od­ma­wia­ła by­cia sta­rą. Sce­na jak na film – wzru­sza­jąca, jak na ży­cie – nie­po­trzeb­na. Jak to ujęła Coco Cha­nel: „Nic nie po­sta­rza ko­bie­ty bar­dziej niż uda­wa­nie, że jest wci­ąż mło­da”.

Od pre­mie­ry fil­mu La­ba­ki mi­nęło 15 lat, w tym cza­sie zdąży­ła przez świat prze­jść (ra­czej: do nie­go we­jść) ko­bie­ca re­wo­lu­cja, a na te­mat me­no­pau­zy nie­wie­le się zmie­ni­ło. Na­dal ten ter­min brzmi szpet­nie i wsty­dli­wie. Na­dal ko­ja­rzy się z za­ko­ńcze­niem roz­dzia­łu „atrak­cyj­no­ść, ko­bie­co­ść”. Sko­ro mó­wi­my, że pierw­sza mie­si­ącz­ka spra­wia, że czy­jaś cór­ka sta­je się ko­bie­tą – to co su­ge­ru­je­my, gdy nad­cho­dzi czas ostat­niej mie­si­ącz­ki. Że prze­sta­je nią być? Mam wra­że­nie, że podświa­do­mie bo­imy się być o to po­sądzo­ne. Ko­lej­na moja doj­rza­ła ko­le­żan­ka roz­mo­wę o me­no­pau­zie za­czy­na od za­strze­że­nia, że te­mat jesz­cze jej nie do­ty­czy („no wiesz, ja oczy­wi­ście mie­si­ącz­ku­ję…”). Hal­lo, girls! Ko­biet jest wi­ęcej niż mężczyzn, a już te 45+, 50+, 60+ to naj­sil­niej­sza gru­pa de­mo­gra­ficz­na. W za­chod­nim świe­cie (w Eu­ro­pie, w Sta­nach) ta­kże naj­le­piej wy­kszta­łco­na. Dla­cze­go tak kar­nie idzie­my w za­przęgu man­spla­inin­gu, męskie­go ob­ja­śnia­nia świa­ta. Dla­cze­go na­wza­jem po­ni­ża­my się i czu­je­my się po­ni­żo­ne? Z po­wo­du prze­mi­ja­nia? Me­no­pau­za jest nie­uchron­na jak je­sień, naj­pi­ęk­niej­sza pora roku. Czas, kie­dy „skrzyp­ce prze­cho­dzą w wio­lon­cze­lę”, jak pi­ęk­nie na­pi­sał po­eta Mar­cin Ky­dry­ński. Sło­wo „kli­mak­te­rium” wy­wo­dzi się z języ­ka grec­kie­go, gdzie nie przy­pad­kiem ozna­cza „punkt kul­mi­na­cyj­ny”, ale też „naj­wy­ższy sto­pień wta­jem­ni­cze­nia”. Wca­le nie „ko­niec” ni­cze­go.

Oczy­wi­ście, cie­szyć się doj­rza­ło­ścią mo­że­my wte­dy, gdy je­ste­śmy zdro­we, sil­ne i po­god­ne. To co nam złe­go robi me­no­pau­za – poza ode­bra­niem płod­no­ści, mło­do­ści – to pod­my­wa­nie zdro­wot­ne­go sta­tus quo. Na­wet dla 70% z nas na­de­jście Pani M. ozna­cza po­gor­sze­nie sa­mo­po­czu­cia, ale też ujaw­nie­nie się wie­lu cho­rób. Do­bra wia­do­mo­ść jest taka, że w tej ksi­ążce mamy ze­bra­ne naj­now­sze dane, co ro­bić, żeby tak nie było. War­to, by po­zna­ła je ka­żda ko­bie­ta. To był dru­gi bo­dziec do na­pi­sa­nia tej ksi­ążki.

Trze­cim była po­trze­ba od­kła­ma­nia me­no­pau­zy. Mówi się, że za upior­no­ść jej prze­cho­dze­nia od­po­wia­da spa­dek po­zio­mu hor­mo­nów ko­bie­cych, co po­gar­sza pra­cę wie­lu or­ga­nów. Dok­tor Ta­de­usz Olesz­czuk mówi: jest od­wrot­nie. To kon­dy­cja kon­kret­nych na­szych na­rządów spra­wia, że spa­dek es­tro­ge­nów jest tak nie­przy­jem­ny! To zła pra­ca je­lit, tar­czy­cy, wątro­by sto­ją za nie­przy­jem­ny­mi ob­ja­wa­mi. A jesz­cze ści­ślej: win­ne jest to, co je psu­je. To przede wszyst­kim stres, che­mia w oto­cze­niu, a naj­bar­dziej nie­wła­ści­wa die­ta. Zwłasz­cza die­ty wi­ęk­szo­ść z nas nie trak­tu­je po­wa­żnie. Co w su­mie mo­żna zro­zu­mieć. Trud­no przy­jąć, że po pierw­sze: coś, co jest do­pusz­czo­ne do sprze­da­ży, może nas nisz­czyć od środ­ka. Po dru­gie: prze­cież mnó­stwo in­nych osób je byle jak i żyje. Że co­raz go­rzej, wi­dać to do­pie­ro po pew­nym cza­sie. Na przy­kład w okre­sie me­no­pau­zy.

Wie­my, jak po­stępo­wać, żeby żyć da­lej i na pe­łnej pe­tar­dzie. Co so­bie zba­dać, ale też, co jeść, cze­go uni­kać, na ja­kie na­wy­ki po­sta­wić. Me­no­pau­za to taka wąska kład­ka, na któ­rą w po­ło­wie ży­cia wej­dzie ka­żda ko­bie­ta. In­struk­cję, jak przez nią prze­jść w pe­łni sił i we­so­ło ma­cha­jąc to­reb­ką, za­wie­ra ta nie­wiel­ka ksi­ążka. Pierw­szy kom­plet­ny po­rad­nik na te­mat me­no­pau­zy. Mam na­dzie­ję, że będzie tak po­moc­na, jak Cze­go ci gi­ne­ko­log nie po­wie – na­sza pierw­sza wspól­na z dr. Ta­de­uszem Olesz­czu­kiem ksi­ążka. Nie mamy wąt­pli­wo­ści, że i ta może być prze­ło­mo­wa.

Dr n. med. Ta­de­usz Olesz­czuk, Jak się nie dać me­no­pau­zie, czy­li co sto­su­je moja żona

Kie­dy za­czy­na­łem pra­cę jako le­karz, w pó­źnych la­tach osiem­dzie­si­ątych – nie­mal 40 lat temu! – pa­cjent­ki zgła­sza­jące się z ob­ja­wa­mi wy­pa­do­wy­mi (z ude­rze­nia­mi go­rąca, za­trzy­ma­niem re­gu­lar­no­ści cy­kli mie­si­ącz­ko­wych, wzro­stem masy cia­ła, bra­kiem chęci do ży­cia) częściej opo­wia­da­ły o so­bie, niż pro­si­ły o po­moc. W wi­ęk­szo­ści one, ob­ser­wu­jąc swo­je mat­ki, bab­cie czy star­sze ko­bie­ty w ro­dzi­nie, z po­ko­rą przyj­mo­wa­ły na­de­jście me­no­pau­zy i go­dzi­ły się na taki stan rze­czy. Kie­ro­wa­ły uwa­gę na wnu­ki, pod­da­jąc się nie­ubła­ga­ne­mu upły­wo­wi cza­su.

W tam­tych cza­sach tyl­ko ok. 20% dziew­czyn (mniej niż dziś) burz­li­wie prze­cho­dzi­ło me­no­pau­zę. Ale ob­ja­wy gwa­łtow­ne­go spad­ku po­zio­mu hor­mo­nów nie tyl­ko po­gar­sza­ły ja­ko­ść ich ży­cia, ale też zwi­ęk­sza­ły ry­zy­ko wy­ni­ka­jących z tego sta­nu cho­rób. Po­dej­mo­wa­li­śmy, jako le­ka­rze, pró­by po­mo­cy cier­pi­ącym dziew­czy­nom. Po­le­ga­ły przede wszyst­kim na okre­so­wym uzu­pe­łnia­niu nie­do­bo­rów. W wie­lu przy­pad­kach było to zba­wien­ne i li­kwi­do­wa­ło nie­przy­jem­ne ob­ja­wy, a na­wet dzia­ła­ło ochron­nie na układ krąże­nia oraz za­po­bie­ga­ło oste­opo­ro­zie. Pa­mi­ętam jed­nak, że wte­dy daw­ki hor­mo­nów były sto­sun­ko­wo duże, a wy­bór mo­żli­wo­ści te­ra­peu­tycz­nych ogra­ni­czo­ny. W na­stęp­nych la­tach po­ja­wia­ły się nowe pre­pa­ra­ty, nowe ba­da­nia na­uko­we świad­czące o bez­pie­cze­ństwie sto­so­wa­nia su­ple­men­ta­cji hor­mo­nal­nej i o wzro­ście ko­rzy­ści względem ry­zy­ka. „Hor­mo­nom” to­wa­rzy­szył jed­nak dłu­gi cień, że pod­no­szą ry­zy­ko raka, co po 50. roku ży­cia i tak sta­ty­stycz­nie zda­rza się znacz­nie częściej. Co cie­ka­we, przed HTZ prze­strze­ga­li na­wet sami le­ka­rze, zwłasz­cza kar­dio­lo­dzy i on­ko­lo­dzy. By­wa­ło, że hor­mo­nal­na te­ra­pia za­stęp­cza bu­dzi­ła opo­ry jesz­cze in­ne­go ro­dza­ju. Kie­dyś pew­na pa­cjent­ka po­wie­dzia­ła, że HTZ jest wbrew na­tu­rze, bo gdy­by Pan Bóg chciał, żeby ko­bie­ty po pi­ęćdzie­si­ąt­ce mia­ły wy­ższy po­ziom hor­mo­nów, to by go mia­ły. Że jest coś nie­mo­ral­ne­go w ich ły­ka­niu, a chęć za­cho­wa­nia mło­do­ści to pró­żno­ść, trze­ba za­tem go­dzić się z upły­wem ży­cia.

Dziś do­mi­nu­je po­gląd, że sko­ro ży­je­my do osiem­dzie­si­ąt­ki, to te 30 lat me­no­pau­zy war­to prze­żyć naj­le­piej jak się da. Świet­nie wy­gląda­jące ce­le­bryt­ki po pi­ęćdzie­si­ąt­ce, sze­śćdzie­si­ąt­ce są re­kla­mą tego, że owe wy­si­łki mogą da­wać spek­ta­ku­lar­ne efek­ty. I nie oszu­kuj­my się: za­bie­gi z za­kre­su me­dy­cy­ny es­te­tycz­nej to tyl­ko wi­sien­ki na tor­cie. Spo­ro pań sto­su­je no­wo­cze­sne te­ra­pie hor­mo­nal­ne, któ­re przedłu­ża­ją im mło­do­ść, jak­by za­trzy­mał się czas. No­wo­cze­sne pre­pa­ra­ty, od­po­wied­nio do­bra­ne, czy­nią to zna­ko­mi­cie, nie­mal nie­od­czu­wal­nie. Ta­kże bez­piecz­nie, je­śli sto­su­je się naj­mniej­sze sku­tecz­ne daw­ki, jed­no­cze­śnie pro­wa­dząc no­wo­cze­sną pro­fi­lak­ty­kę wy­prze­dza­jącą ry­zy­ko on­ko­lo­gicz­ne. Ale ły­ka­nie le­ków to tyl­ko jed­na ze ście­żek ra­dze­nia so­bie z do­kucz­li­wo­ścią prze­kwi­ta­nia.

HTZ jest jak od­ma­lo­wa­nie fa­sa­dy. War­to jed­nak zaj­rzeć so­bie do środ­ka – co tam się ta­kie­go dzie­je, że czu­je­my się źle? Jaką praw­dę o na­szym or­ga­ni­zmie ujaw­nił spa­dek es­tro­ge­nów? Ow­szem, hor­mo­ny po­mo­gą – bo na nowo za­sło­nią ten nie­we­so­ły ob­raz! Może jed­nak le­piej się za sie­bie wzi­ąć? Wy­le­czyć to co nie dzia­ła i tak za­dbać o sie­bie, żeby do­le­gli­wo­ści nie wra­ca­ły. Cza­sem wy­star­czą tyl­ko nowe na­wy­ki co­dzien­ne. To, co jemy, jak się ru­sza­my, ile śpi­my, co my­śli­my o so­bie i świe­cie. A że dia­beł tkwi w szcze­gó­łach, na­wet w sa­mej die­cie jest bar­dzo dużo pu­ła­pek.

Doj­rza­ło­ść to świet­na spra­wa. Wszyst­ko jest prost­sze. Wy­bo­ry ży­cio­we i co­dzien­ne. Pa­mi­ętam ta­kie zda­rze­nie: jako dziec­ko je­cha­łem z dziad­kiem fur­man­ką. Dzia­dek w pew­nym mo­men­cie za­uwa­żył przy dro­dze zna­jo­mą. Za­trzy­mał wóz, uchy­lił ka­pe­lu­sza i za­py­tał, jak się ko­bie­ta mie­wa. A ona za­czerp­nęła po­wie­trza i jak nie za­częła na­rze­kać, że to źle, to też źle, wszyst­ko źle… Dzia­dek nie na­my­ślał się ani chwi­li. Chwy­cił lej­ce. – Wio! – po­go­nił ko­nia i po­je­cha­li­śmy da­lej. Dziś mnie to „wio!” za­chwy­ca. To wła­śnie mądro­ść doj­rza­ło­ści: wie­dza, że ży­cie krót­kie i że nie ma co mar­no­wać cza­su. I umie­jęt­no­ść ła­pa­nia za lej­ce.

Doj­rza­ło­ść to też czas zbio­rów. Mamy za sobą lata do­ra­bia­nia się za­wo­do­we­go i pry­wat­ne­go, dzie­ci po­szły swo­ją dro­gą. Mo­żna bu­do­wać do­bre, czu­łe re­la­cje z part­ne­rem, ak­tyw­nie ko­rzy­stać z ży­cio­we­go do­świad­cze­nia. Roz­wi­jać nowe pa­sje lub wra­cać do od­kła­da­nych. Naj­częściej te­raz do­pie­ro mamy na to czas i środ­ki. Sam trzy lata temu zro­bi­łem pra­wo jaz­dy kat. C, bo ma­rzy­łem o tym jako chło­piec: prze­je­chać się TIR-em po mie­ście, zro­bić ko­per­tę co­fa­jąc ci­ęża­rów­kę. Oto naj­lep­szy mo­ment, aby spe­łniać ma­rze­nia.

Żeby to było jed­nak mo­żli­we, trze­ba być zdro­wym, zdro­wą. Po czter­dzie­st­ce, pi­ęćdzie­si­ąt­ce jest to szcze­gól­nie wa­żne, po­nie­waż przez tąp­ni­ęcie hor­mo­nal­ne za­czy­na­ją na wierzch wy­cho­dzić po­ukry­wa­ne do­tąd scho­rze­nia. Okres prze­kwi­ta­nia to taki że­ński kry­zys wie­ku śred­nie­go. Ostry za­kręt, z któ­re­go – przy nie­za­cho­wa­niu ostro­żno­ści – ła­two wy­pa­ść. A nie trze­ba. W su­kurs przy­cho­dzi me­dy­cy­na, ale po­trak­to­wa­na ho­li­stycz­nie. Naj­now­sze od­kry­cia na­uko­we po­zwa­la­ją pre­cy­zyj­nie wska­zać ry­zy­ko roz­wo­ju cho­rób, po­ka­zu­ją też, jak je zmi­ni­ma­li­zo­wać czy wręcz ogra­ni­czyć do zera. HTZ to tyl­ko do­da­tek, wi­sien­ka na tor­cie, wca­le nie ko­niecz­na.

O tym jest ta ksi­ążka.

P.S. Wczo­raj pew­na atrak­cyj­na doj­rza­ła dziew­czy­na opo­wie­dzia­ła mi, że zno­wu zna­jo­ma za­cze­pi­ła ją z py­ta­niem, jak to się dzie­je, że tak świet­nie wy­gląda, że jest szczu­pła, wy­spor­to­wa­na, trzy­ma się pro­sto, ma fi­gu­rę i ener­gię czter­dzie­sto­lat­ki.

– I jaka była od­po­wie­dź? – za­py­ta­łem z za­cie­ka­wie­niem.

– Że dużo się ru­szam, od lat upra­wiam sport, mam hob­by, któ­re mnie cie­szy, ro­we­ry, że­glar­stwo – za­częła wy­li­czać. – Ow­szem, mam do­brze do­pa­so­wa­ną su­ple­men­ta­cję hor­mo­nal­ną. A przede wszyst­kim je­stem za­dba­na pod kątem eko­lo­gicz­nej die­ty, cze­go pil­nu­je mój pe­łen za­pa­łu mąż – od­po­wie­dzia­ła, z naj­pi­ęk­niej­szym uśmie­chem świa­ta, moja żona.

O czym mówimy, gdy mó­wi­my o me­no­pau­zie

W kul­tu­rach, w któ­rych nie sły­sza­no o hor­mo­nach, ucho­dzi­ła za stan, kie­dy wy­czer­pa­ła się ko­bie­cie cała krew men­stru­acyj­na (Mek­syk), li­mit mie­si­ączek (Chi­ny) lub kie­dy uro­dzi­ła wszyst­kie przy­pi­sa­ne przez los dzie­ci (Laos). W ró­żnych częściach świa­ta ró­żnie też na­zy­wa się ko­bie­ty w okre­sie me­no­pau­zy. W Taj­lan­dii mówi się na nie „krew odej­dzie, wiatr na­dej­dzie”. Jesz­cze pi­ęk­niej ko­bie­ty od 40 do 60 lat na­zy­wa się w kul­tu­rze ja­po­ńskiej: ko­nen­ki, co ozna­cza lata od­no­wy, re­ge­ne­ra­cji, wstęp do no­we­go eta­pu ży­cia. Bo taka może być me­no­pau­za.

Co to jest me­no­pau­za

Z na­uko­we­go punk­tu wi­dze­nia menopauza (z gr. meno – mie­si­ąc i pau­sis – prze­rwa, za­trzy­ma­nie) to za­ko­ńcze­nie mie­si­ącz­ko­wa­nia, „dzień wy­stąpie­nia ostat­niej mie­si­ącz­ki”. We­dług Świa­to­wej Or­ga­ni­za­cji Zdro­wia (WHO), to „osta­tecz­ne usta­nie mie­si­ącz­ko­wa­nia w wy­ni­ku utra­ty ak­tyw­no­ści pęche­rzy­ko­wej jaj­ni­ków, po któ­rym przez rów­no rok nie wy­stąpi­ło już żad­ne krwa­wie­nie”, co wia­do­mo post fac­tum, czy­li do­pie­ro 12 mie­si­ęcy po jej za­nik­ni­ęciu. Wy­stępu­je zwy­kle u ko­biet mi­ędzy 44. a 56. ro­kiem ży­cia. Z ko­lei kli­mak­te­rium, we­dług de­fi­ni­cji, to „okres w ży­ciu ko­bie­ty, w któ­rym na­stępu­je stop­nio­we za­ni­ka­nie czyn­no­ści gru­czo­łów płcio­wych i zdol­no­ści roz­rod­czej”, i wła­ści­wie o tym zja­wi­sku jest ni­niej­sza ksi­ążka. Po­wszech­nie jed­nak oba ter­mi­ny – me­no­pau­za i kli­mak­te­rium – sto­su­je się wy­mien­nie z trze­cim: prze­kwi­ta­niem (naj­mniej lu­bia­nym przez dziew­czy­ny, i słusz­nie, bo ewi­dent­nie wy­my­ślo­nym przez mężczy­znę mi­zo­gi­na). W tej ksi­ążce ta­kże będą po­ja­wia­ły się jako sy­no­ni­my. Z jesz­cze in­nym okre­śle­niem: „Pani M.”. Bo choć te­ma­tem tej ksi­ążki jest me­dycz­ne za­gad­nie­nie prze­mia­ny or­ga­ni­zmu w za­kre­sie zdro­wia, to trud­no od­sączyć go od emo­cji, któ­re jej to­wa­rzy­szą. To prze­cież jed­no z naj­bar­dziej ko­bie­cych wy­da­rzeń w ca­łym że­ńskim ży­ciu.

Kie­dy to wszyst­ko się za­czy­na

Pierw­sze zwia­stu­ny kli­mak­te­rium dają o so­bie znać w po­ło­wie ży­cia, bywa, że już w 45. jego wio­śnie, i trwa­ją ok. czte­ry lata. Przez ten czas do­cho­dzi do stop­nio­we­go wy­ga­sa­nia funk­cji jaj­ni­ków i re­duk­cji licz­by pęche­rzy­ków jaj­ni­ko­wych, aż w ko­ńcu do za­ha­mo­wa­nia mie­si­ącz­ko­wa­nia. Na pół roku przed osta­tecz­nym wy­łącze­niem płod­no­ści (czy­li me­no­pau­zą) w cie­le ko­bie­ty ob­ser­wu­je się gwa­łtow­ny spa­dek czyn­no­ści jaj­ni­ków. Sta­ty­stycz­nie ostat­nia mie­si­ącz­ka naj­częściej po­ja­wia się w oko­li­cy 51. uro­dzin. Ma­chi­na usta­je. Z jed­nej stro­ny coś się ko­ńczy, z dru­giej – ko­bie­ta wy­pły­wa na sze­ro­kie wody spo­koj­ne­go, nie­rzad­ko znacz­nie lep­sze­go ży­cia.

Co cie­ka­we, ko­bie­ty w „sta­rych” kra­jach pierw­sze­go świa­ta – w pa­ństwach wy­so­ko uprze­my­sło­wio­ne­go Za­cho­du – w okres me­no­pau­zy wcho­dzą pó­źniej niż ich ko­le­żan­ki w Pol­sce, i to na­wet o dwa lata. Z cze­go to wy­ni­ka? Naj­praw­do­po­dob­niej ze świa­do­mo­ści wagi zdro­we­go ży­wie­nia – na Za­cho­dzie jest ono w ma­in­stre­amie. U nas ko­lo­ro­we, syn­te­tycz­ne je­dze­nie to wci­ąż jesz­cze atrak­cyj­na no­wo­ść. Inną mamy die­tę, w wi­ęk­szo­ści pszen­no-mlecz­no-mi­ęsną, czy­li ubo­gą w błon­nik oraz mi­kro­ele­men­ty i pro­za­pal­ną. Jemy nie­wie­le ryb i ro­ślin­nych ole­jów, mało przyj­mu­je­my pły­nów. Mniej się ru­sza­my – w za­mo­żnych kra­jach sport/ak­tyw­no­ść fi­zycz­ną upra­wia zna­ko­mi­ta wi­ęk­szo­ść dziew­czyn, u nas głów­nie ko­bie­ty wy­edu­ko­wa­ne. Poza tym stres – w Pol­sce ci­ągle wal­czy­my o prze­trwa­nie. W za­mo­żnych kra­jach Za­cho­du ka­żde ko­lej­ne po­ko­le­nie dzie­dzi­czy po przod­kach, ro­dzi­cach czy dziad­kach (miesz­ka­nia, nie­ru­cho­mo­ści, cen­ne przed­mio­ty), u nas wła­sno­ść pry­wat­na to no­wo­ść po zmia­nie ustro­ju AD 1989. Inny jest u nas stan­dard pra­cy i po­ziom to­wa­rzy­szące­go jej na­pi­ęcia – mob­bing w pra­cy i mo­le­sto­wa­nie w kra­jach o dłu­ższej tra­dy­cji kor­po­ra­cyj­nej są sys­te­mo­wo re­gu­lo­wa­ne.

Kie­dy wia­do­mo, że to już

Z me­dycz­ne­go punk­tu wi­dze­nia, żeby stwier­dzić prze­kwi­ta­nie, wy­star­czy przyj­rzeć się dwóm pa­ra­me­trom. Są to: po­ziom es­tra­dio­lu oraz FSH. O prze­cho­dze­niu bra­my me­no­pau­zy mówi nam:

•stęże­nie es­tra­dio­lu ni­ższe niż 80–120 pg/ml (do tego po­zio­mu jesz­cze za­bez­pie­cza układ kost­ny przed oste­opo­ro­zą),

•stęże­nie FSH wy­ższe niż 35–40 IU/ml.

Es­tra­diol (E2) to je­den z trzech głów­nych (bo są czte­ry) hor­mo­nów z gru­py es­tro­ge­nów, czy­li hor­mo­nów ste­ro­ido­wych. Tak jak po­zo­sta­łe – es­tron (E1) czy es­triol (E3) – jest od­po­wie­dzial­ny za pra­wi­dło­we funk­cjo­no­wa­nie ukła­du roz­rod­cze­go i na­rządów płcio­wych oraz roz­wój dru­go­rzędo­wych cech płcio­wych u ko­biet (sro­mu, po­chwy, łech­tacz­ki, ma­ci­cy i ja­jo­wo­dów). Jest pod­sta­wo­wym, naj­wa­żniej­szym hor­mo­nem es­tro­ge­no­wym. To m.in. jego nie­do­bór wpły­wa na przy­bie­ra­nie masy tłusz­czo­wej u ko­biet w okre­sie me­no­pau­zy – a gdy po­da­je się go w HTZ, dziew­czy­na prze­sta­je tyć.

FSH (fo­li­ku­lo­tro­pi­na) to hor­mon po­bu­dza­jący syn­te­zę es­tro­ge­nów. Jego ilo­ść we krwi zdra­dza, jak or­ga­nizm ra­dzi so­bie z ich pro­duk­cją. Im go wi­ęcej, im ni­ższe jest stęże­nie es­tro­ge­nów we krwi i mo­czu, tak są ze sobą sprzężo­ne. Z cze­go to się bie­rze: gdy es­tro­ge­nów za­czy­na być mniej, za­nie­po­ko­jo­na ta­kim sta­nem rze­czy przy­sad­ka mó­zgo­wa, a ści­ślej jej płat przed­ni, za­czy­na wy­sy­łać po­sła­ńca, żeby po­bu­dzić ich pro­duk­cję. Tym po­sła­ńcem jest wła­śnie fo­li­ku­lo­tro­pi­na. Im mniej or­ga­nizm pro­du­ku­je es­tro­ge­nów, tym wi­ęcej wy­pusz­cza FSH. Wy­star­czy za­tem zba­dać po­ziom FSH, żeby wie­dzieć, jak sto­imy z es­tro­ge­na­mi.

Co do­kład­nie dzie­je się pod­czas kli­mak­te­rium

Po­my­śleć: me­no­pau­za to tyle za­mie­sza­nia, a wy­wo­łu­je go je­den czyn­nik: spa­dek hor­mo­nów płcio­wych! Na łeb, na szy­ję leci pro­ge­ste­ron, bo nie ma już owu­la­cji, nie ma cia­łka żó­łte­go, któ­re jest jego pro­du­cen­tem. Nie będzie ci­ąży? Po co pro­ge­ste­ron. Naj­bar­dziej do­kucz­li­wy jest jed­nak spa­dek es­tro­ge­nów. To cała gru­pa zwi­ąz­ków, któ­rych za­da­niem jest roz­wój cech płcio­wych u ko­biet i dba­ło­ść o funk­cjo­no­wa­nie ich na­rządów rod­nych. Ści­ślej: za za­da­nie mają po­wo­dze­nie pro­jek­tu „roz­mna­ża­nie”. To es­tro­ge­ny pil­nu­ją, żeby dziew­czy­na mo­gła przy­ci­ągać part­ne­rów sek­su­al­nych wy­glądem cia­ła, skó­ry i wło­sów. Pil­nu­ją ich gład­ko­ści i ela­stycz­no­ści, dba­ją o wy­pu­kło­ść bio­der i spręży­sto­ść pier­si. To es­tro­ge­ny (z mi­ni­mal­ną po­mo­cą te­sto­ste­ro­nu) sta­ra­ją się, żeby mo­gła kon­ku­ro­wać na ryn­ku roz­rod­czym, ale też, żeby jej się chcia­ło to ro­bić – od nich za­le­ży jej po­pęd sek­su­al­ny. A ta­kże do­bry na­strój, od­po­wied­nio atrak­cyj­ne, przy­ja­zne, przy­ci­ąga­jące emo­cje. Es­tro­ge­ny wraz z pro­ge­ste­ro­nem re­gu­lu­ją też cykl mie­si­ącz­ko­wy i pil­nu­ją, żeby nie do­cho­dzi­ło do po­ro­nień, a po­tem dba­ją, żeby mo­gła roz­wi­jać się ci­ąża: kon­tro­lu­ją go­spo­dar­kę wap­nio­wą, pod­kręca­ją krze­pli­wo­ść krwi, dba­ją o ela­stycz­no­ść na­czyń krwio­no­śnych. Mają wpływ na roz­ra­sta­nie się tkan­ki tłusz­czo­wej i jej me­ta­bo­lizm.

Kli­mak­te­rium to okres, kie­dy hor­mo­ny płcio­we pa­ku­ją ma­nat­ki. I to nie tyl­ko pro­ge­ste­ron i es­tro­ge­ny. Zmniej­sza się, choć w nie­wiel­kim stop­niu – po­nie­waż i tak mało ich w ko­bie­cym or­ga­ni­zmie – rów­nież pro­duk­cja an­dro­ge­nów jaj­ni­ko­wych, czy­li ta­kich hor­mo­nów, jak te­sto­ste­ron czy an­dro­sten­dion. Spa­da wy­dzie­la­nie an­dro­ge­nów z nad­ner­czy, DHEA i DHEA-S (de­hy­dro­epian­dro­ste­ro­nu i po­wsta­jące­go z nie­go siar­cza­nu de­hy­dro­epian­dro­ste­ro­nu), któ­re od­po­wia­da­ją za pro­duk­cję hor­mo­nów płcio­wych w cie­le. Naj­wy­ższe war­to­ści DHEA osi­ąga­my po­mi­ędzy 20. a 30. ro­kiem ży­cia. Po tym okre­sie jego stęże­nie stop­nio­wo zmniej­sza się na­wet do 10% w sto­sun­ku do tego, ile go było w mło­do­ści. Do za­dań DHEA na­le­ży nie tyl­ko wspó­łu­dział w pro­duk­cji hor­mo­nów płcio­wych u obu płci (te­sto­ste­ro­nu, es­tra­dio­lu, es­tro­nu), ale też ko­rzyst­nie wpły­wa na kon­dy­cję fi­zycz­ną, psy­chicz­ną i in­te­lek­tu­al­ną. Mówi się wręcz, że wy­so­ki po­ziom DHEA to ozna­ka mło­do­ści. Zmniej­sza­nie się jego po­zio­mu w or­ga­ni­zmie za­czy­na być za­uwa­żal­ne w oko­li­cach 40., 45. uro­dzin, a na­si­la­ją go scho­rze­nia doj­rza­łe­go i po­de­szłe­go wie­ku.

Kie­dy w po­ło­wie ży­cia na­tu­ra za­kręca ku­rek z hor­mo­na­mi uzna­jąc, że star­czy już tych (kosz­tow­nych dla or­ga­ni­zmu) wy­si­łków re­pro­duk­cyj­nych, to jak­by mó­wi­ła: dro­ga ko­bie­to – czas na wy­po­czy­nek. Prze­bąki­wać na ten te­mat za­czy­na ca­łkiem wcze­śnie. Nie­wiel­ki spa­dek stęże­nia es­tro­ge­nów za­czy­na się bo­wiem już po trzy­dzie­st­ce. A że tak się dzie­je, mo­żna po­znać po roz­po­czy­na­jących się trud­no­ściach z za­cho­dze­niem w ci­ążę. Sza­cu­je się, że po 35. roku ży­cia na­wet 80% cy­kli to cy­kle bez­owu­la­cyj­ne. Gdy dziew­czy­na ma 42–47 lat, zmniej­sza się też stęże­nie hor­mo­nu wzro­stu i in­su­li­no­po­dob­ne­go czyn­ni­ka wzro­stu. Bio­lo­gia prze­sta­je in­we­sto­wać w roz­wój i two­rze­nie no­wych za­so­bów ko­mó­rek w po­szcze­gól­nych tkan­kach, co ozna­cza spo­wol­nie­nie okre­su na­praw uszko­dzeń ko­mór­ko­wych. Zmniej­sza to rów­nież wra­żli­wo­ść ko­mó­rek na in­su­li­nę (szcze­gól­nie gdy w co­dzien­nej die­cie jest obec­ny cu­kier), co ta­kże – nie­ste­ty – wi­dać po ten­den­cji do gro­ma­dze­nia się tkan­ki pod­skór­nej bio­der. War­to za­pa­mi­ętać, że in­su­li­no­opor­no­ścią ko­mór­ki bro­nią się przed na­pły­wa­niem ko­lej­nych por­cji glu­ko­zy do ich wnętrza. A wte­dy w ba­da­niach krwi wzra­sta po­ziom TG i zwi­ęk­sza się ry­zy­ko nad­ci­śnie­nia, uda­ru i za­wa­łu.

Do ra­dy­kal­ne­go zmniej­sze­nia się stęże­nia hor­mo­nów płcio­wych do­cho­dzi ok. 51 roku ży­cia. Nie spa­da do zera, a ob­ni­ża się o ok. 75%, czy­li do 25–30% tego, co ma mło­da, pe­łna we­rwy dziew­czy­na. Samo ob­ni­ża­nie też nie do­ko­nu­je się w ty­dzień. Choć w ska­li ży­cia jest to wstrząs, to wy­ha­mo­wy­wa­nie tej wiel­kiej ma­chi­ny płod­no­ści zaj­mu­je cia­łu rok, trzy lata – za­le­ży in­dy­wi­du­al­nie od dziew­czy­ny, od jej sta­nu zdro­wia. Co cie­ka­we: ta­kże od jej masy cia­ła. Je­śli ko­bie­ta jest bar­dzo szczu­pła, mało ma tkan­ki tłusz­czo­wej – a w niej też są syn­te­zo­wa­ne es­tro­ge­ny – wte­dy wstrząs wy­wo­ła­ny spad­kiem ich pro­duk­cji przez jaj­ni­ki może być szcze­gól­nie gwa­łtow­ny i nie­przy­jem­ny. Zwłasz­cza je­śli do tego ma pro­ble­my z tar­czy­cą. Hor­mo­ny to sieć po­wi­ązań wza­jem­nie na sie­bie wpły­wa­jących.

Kie­dy to wszyst­ko się ko­ńczy

Funk­cjo­nu­jące po­wszech­nie po­wie­dze­nie, że ktoś „prze­cho­dzi me­no­pau­zę”, może su­ge­ro­wać, że jest to jak od­ci­nek dro­gi, któ­ry po kil­ku kro­kach mamy za sobą. Albo jak ospa – tro­chę tem­pe­ra­tu­ry, ty­dzień le­że­nia, wo­rek le­ków i po wszyst­kim. W przy­pad­ku kli­mak­te­rium spra­wa nie jest tak pro­sta. Gdy po­łączy­my wszyst­kie jej eta­py, wyj­dzie nam na to, że trwa do… ko­ńca ży­cia. Za­czy­na się w jego po­ło­wie i ozna­cza spa­dek po­zio­mu hor­mo­nów – do któ­rych pro­duk­cji or­ga­nizm już prze­cież nie wra­ca. Zmia­ny są tyl­ko po­stępu­jące, choć nie przez cały czas tak samo na­si­lo­ne. Po­tocz­ne „prze­cho­dze­nie me­no­pau­zy” od­no­si się więc do pierw­szych kil­ku lat od jej roz­po­częcia, któ­re cha­rak­te­ry­zu­ją się naj­bar­dziej burz­li­wym prze­bie­giem. Ob­ja­wy me­no­pau­zal­ne lu­bią się jed­nak po­ja­wiać dłu­go po roz­po­częciu prze­kwi­ta­nia, choć zwy­kle – ta­kże za spra­wą sto­so­wa­nych le­ków czy zmia­ny die­ty – nie są już tak do­tkli­we.

Menopauza w liczbach
22,85% – zgod­nie z pro­gno­za­mi de­mo­gra­ficz­ny­mi, taki od­se­tek ludz­ko­ści będą w 2030 r. sta­no­wi­ły ko­bie­ty w wie­ku 50 i wi­ęcej lat, w po­pu­la­cji kra­jów uprze­my­sło­wio­nych.
20,41% – tyle ko­biet 50+ będzie w kra­jach Eu­ro­py Środ­ko­wej i Wschod­niej, po­nie­waż w od­ró­żnie­niu od Eu­ro­py Za­chod­niej ży­je­my kró­cej.
1,2 mi­liar­da – tyle, we­dług sza­cun­ków, będzie ko­biet w me­no­pau­zie w 2030 r.
45% ba­da­nych Szwe­dek (z 4 tys. od­py­ta­nych) opi­sa­ło me­no­pau­zę przede wszyst­kim jako ulgę od mie­si­ącz­ko­wa­nia.
51% Ame­ry­ka­nek w wie­ku 50–65 lat uwa­ża się za znacz­nie bar­dziej szczęśli­we i spe­łnio­ne niż w wie­ku 20 czy 30 lat.
200 lat temu – a na­wet po­nad, bo w 1821 roku, po raz pierw­szy po­ja­wił się ter­min „me­no­pau­za”.
30% – tyle ko­biet do­ży­wa­ło do me­no­pau­zy do ko­ńca XIX wie­ku.
51 lat – śred­ni wiek wy­stąpie­nia me­no­pau­zy w Pol­sce.
18 pa­ździer­ni­ka – przy­pa­da Mi­ędzy­na­ro­do­wy Dzień Me­no­pau­zy.

Kli­mak­te­rium może być nie­kło­po­tli­we. Ot, coś się po­wo­li wy­ga­sza, zmie­nia, cich­nie, nie­mal nie­zau­wa­żal­nie. Mie­si­ącz­ki sta­ją się co­raz bar­dziej skąpe i rzad­kie, po czym od­cho­dzą w nie­pa­mi­ęć. Zmie­nia się nie­co wy­gląd cia­ła – cóż, wszy­scy się sta­rze­je­my. Tak li­gh­to­we ze­jście z płod­no­ści ma na­wet 30% ko­biet w ca­łej po­pu­la­cji – nie do­świad­cza­ją przy­krych ob­ja­wów wy­pa­do­wych, czy­li ude­rzeń go­rąca, czy ob­ja­wów psy­cho­neu­ro­lo­gicz­nych, ta­kich jak spad­ki na­stro­ju, za­bu­rze­nia snu, pa­mi­ęci krót­kiej, kon­cen­tra­cji czy spad­ku li­bi­do. Ko­lej­ne 30% ko­biet od­czu­wa zmia­ny, nie są one jed­nak aż tak nie­przy­jem­ne i za­ska­ku­jące, żeby o nich opo­wia­dać ko­le­żan­kom, choć spo­ro pań z tej gru­py za­pi­su­je się do le­ka­rza, by się prze­ba­dać. Ostat­nia gru­pa, co­raz licz­niej­sza – przyj­mij­my, że ok. 40%, kie­dyś mniej – to te dziew­czy­ny, któ­re najży­wiej za­re­agu­ją na tę ksi­ążkę. Dla nich po­czątek me­no­pau­zy to jak jaz­da bez trzy­man­ki chy­bo­tli­wym au­to­bu­sem w wy­so­kich An­dach. Albo jak­by w ich ży­cie miał wtar­gnąć (lub już wtar­gnął) awan­tu­ru­jący się pi­jak czy tor­na­do, wy­wra­ca­jąc do­tych­cza­so­wy ład.

To co się wy­da­rzy, za­le­ży od ko­bie­ty. Od jej sta­nu zdro­wia. Me­no­pau­za to naj­bar­dziej szcze­ry spraw­dzian, przed ja­kim sta­je dziew­czy­na w po­ło­wie ży­cia. Jest jak ma­tu­ra, no­men omen eg­za­min doj­rza­ło­ści. Jak go zda, za­le­ży od tego, jak się do nie­go przy­go­to­wa­ła: jak się odży­wia­ła, jak re­lak­so­wa­ła, jak spa­ła. Czy upra­wia­ła ak­tyw­no­ść fi­zycz­ną, czy się wszyst­kim przej­mo­wa­ła, pa­li­ła pa­pie­ro­sy i na wszyst­ko bra­ła leki. Żeby ten „eg­za­min doj­rza­ło­ści” zdać ce­lu­jąco, war­to za­cząć przy­go­to­wy­wać się za­wcza­su, kil­ka lat wcze­śniej.

Cztery rzeczy, które warto zapamiętać na temat menopauzy:
Jest naturalną koleją życia, tak jest zaprogramowany ludzki organizm (co ciekawe, nie tylko ludzki, bo i niektórych zwierząt).
Jak bardzo trudnym doświadczeniem będzie menopauza, zależy od stanu zdrowia, czyli dotychczasowego życia. Nieprzyjemne objawy to sygnały, że coś dzieje się w nim nieprawidłowego, czym warto – i należy – się zająć.
Nawet najbardziej dotkliwe objawy menopauzy da się złagodzić. I warto to robić – bo po co cierpieć?
…zwłaszcza, że przekwitanie nie mija. To ważna (i oby jak najdłuższa) część życia. Może być najpiękniejszym, pełnym okresem istnienia.

Ta ksi­ążka po­wsta­ła po to, żeby to uła­twić. Żeby uświa­do­mić ka­żdej dziew­czy­nie, że jest to mo­żli­we, i co naj­lep­sze: ca­łkiem pro­ste.

Etapy menopauzy

Meno­pau­za to ka­wał ży­cia. Jej dy­na­mi­ka zmie­nia się w za­le­żno­ści od okre­su trwa­nia. Wy­ró­żnia­my trzy pod­sta­wo­we: po­czątek (pre­me­no­pau­zę), me­no­pau­zę właś­ciwą (pe­ri­me­no­pau­zę) i naj­dłu­ższą – jej we­lon ci­ągnie się la­ta­mi – post­me­no­pau­zę.

Pre­me­no­pau­za. Zwia­stu­ny

Za­czy­na się ok. 8–10 lat przed me­no­pau­zą, czy­li już na­wet w oko­li­cach 40. uro­dzin. Jaj­ni­ki stop­nio­wo zmniej­sza­ją pro­duk­cję hor­mo­nów – naj­pierw pro­ge­ste­ro­nu, na­stęp­nie es­tro­ge­nów. Mo­żna więc za­cząć od­czu­wać pierw­sze, de­li­kat­ne zmia­ny za­po­wia­da­jące, choć na ra­zie do­ty­czące głów­nie krwa­wie­nia. Naj­częściej są nimi pla­mie­nia po­prze­dza­jące mie­si­ącz­kę. Na dwa, trzy dni przed jej wy­stąpie­niem po­ja­wia się, jak mówi się w żar­go­nie gi­ne­ko­lo­gów, bru­dze­nie. Wie­le ko­biet ob­ser­wu­je też inny niż do­tąd wy­gląd wy­dzie­li­ny z po­chwy, jaką cza­sem wi­dać na bie­li­źnie czy wkład­ce hi­gie­nicz­nej: jest su­cha, sza­ro­bia­ła, bo z dużą ilo­ścią złusz­czo­ne­go na­błon­ka. Może też zmie­nić się do­tych­cza­so­wy cha­rak­ter mie­si­ącz­ki. Bywa, że skra­ca się jej cykl, a samo krwa­wie­nie sta­je się bar­dziej ob­fi­te i trwa dłu­żej, lub od­wrot­nie: trwa kró­cej i jest skąpe. U jed­nych ko­biet cy­kle ule­ga­ją skró­ce­niu i men­stru­acja po­ja­wia się np. co trzy ty­go­dnie, u in­nych trwa­ją 40, a na­wet 60 dni. Cza­sem po­wra­ca­ją do nor­mal­nej dłu­go­ści, żeby po­tem zno­wu się wy­dłu­żyć albo skró­cić. Bywa, że nie ko­ńczą się po kil­ku dniach, tak jak wcze­śniej, lecz utrzy­mu­ją przez 10, 12 i 14 dni. Ta­kie zmia­ny za­wsze jed­nak trze­ba wy­ja­śnić pod­czas wi­zy­ty i ba­da­nia gi­ne­ko­lo­gicz­ne­go, czy to na pew­no spraw­ka me­no­pau­zy, czy przy­pad­kiem nie są to po­li­py, mi­ęśnia­ki albo drob­ne pęche­rzy­ki, prze­trwa­łe na jaj­ni­kach i da­jące po­czątek tor­bie­lom. Ka­żde krwa­wie­nie trwa­jące dłu­żej niż sie­dem dni gro­zi wy­wi­ąza­niem się sta­nu za­pal­ne­go, po­nie­waż ciem­ne, cie­płe, wil­got­ne śro­do­wi­sko po­chwy stwa­rza ku temu ide­al­ne wa­run­ki. Wy­ma­ga­na jest od­po­wied­nia dia­gno­sty­ka i le­cze­nie.

To, co jesz­cze jest cha­rak­te­ry­stycz­ne dla okre­su pre­me­no­pau­zy, to wspo­mnia­ne już cy­kle bez­owu­la­cyj­ne. Sza­cu­je się, że na­wet 80% z nich nie to­wa­rzy­szy ja­jecz­ko­wa­nie, o czym wie­le ko­biet prze­ko­nu­je się, pla­nu­jąc (i nie mo­gąc) za­jść w ci­ążę. W tym cza­sie nie ma jesz­cze żad­nych za­bu­rzeń hor­mo­nal­nych, jed­nak pod­czas ba­dań stwier­dza się pod­wy­ższo­ny po­ziom go­na­do­tro­pin przy­sad­ko­wych (czy­li FSH), ni­ski po­ziom pro­ge­ste­ro­nu czy inne mar­ke­ry wy­ga­sa­jącej funk­cji jaj­ni­ka (np.: AMH).

Pe­ri­me­no­pau­za. Za­czy­na się ro­bić po­wa­żnie

To czas, kie­dy or­ga­nizm – już bez żar­tów – szy­ku­je się do wy­ga­sza­nia płod­no­ści. Zwy­kle za­czy­na się kil­ka lat przed wy­stąpie­niem ostat­niej mie­si­ącz­ki, czy­li w oko­li­cy 45.–47. roku ży­cia, i trwa do kil­ku lat, zwy­kle trzech, ta­kże po za­ni­ku mie­si­ącz­ko­wa­nia. Pe­ri­me­no­pau­za to czas, kie­dy na­stępu­je me­no­pau­za wła­ści­wa. Spa­da licz­ba pęche­rzy­ków Graf­fa w jaj­ni­kach; jaj­ni­ki już nie kry­gu­ją się, ale śmia­ło wy­ga­sza­ją pro­duk­cję że­ńskich hor­mo­nów, jed­nak jesz­cze wy­pusz­cza­ją ich nie­wiel­kie ilo­ści, przez co ci­ągle jest praw­do­po­do­bie­ństwo za­jścia w ci­ążę – o czym spo­ro ko­biet w okre­sie pe­ri­me­no­pau­zy do­wia­du­je się z za­sko­cze­niem, żeby nie na­pi­sać: z prze­ra­że­niem. Zmie­nia się cha­rak­ter mie­si­ącz­ko­wa­nia – naj­częściej sta­je się rzad­sze, a samo krwa­wie­nie mniej ob­fi­te niż zwy­kle.

Pro­ces zmian hor­mo­nal­nych jest już za­awan­so­wa­ny, więc ujaw­nia­ją się naj­bar­dziej do­kucz­li­we ob­ja­wy prze­kwi­ta­nia. Wi­ęk­szo­ść ko­biet do­wia­du­je się, co to są te słyn­ne noc­ne zlew­ne poty i ude­rze­nia go­rąca (tzw. wary). Mogą po­ja­wić się pro­ble­my ze snem, wy­bu­dza­nie się w nocy lub wsta­wa­nie przed świ­tem, za­wro­ty gło­wy, pod­wy­ższe­nie tem­pe­ra­tu­ry cia­ła, na­pa­do­we ko­ła­ta­nia ser­ca. Po­ja­wia­ją się też za­bu­rze­nia w sfe­rze psy­chicz­nej: po­gor­sze­nie się pa­mi­ęci krót­kiej, zmia­ny w za­cho­wa­niu, pro­ble­my z kon­cen­tra­cją, lęki, zmniej­sze­nie się li­bi­do i ener­gii, ob­ni­że­nie chęci do dzia­ła­nia, zwi­ęk­sze­nie dra­żli­wo­ści, na­gła płacz­li­wo­ść; po­ja­wia­ją się trud­no­ści w po­dej­mo­wa­niu de­cy­zji, po­czu­cie ogól­ne­go sko­ło­wa­nia, bywa że i sta­ny de­pre­syj­ne. U ko­biet, któ­re nie­spe­cjal­nie pro­wa­dzi­ły zdro­wy i uwa­żny tryb ży­cia, może po­gor­szyć się stan zdro­wia, na­gle mogą wy­stąpić do­le­gli­wo­ści wy­ma­ga­jące skon­tro­lo­wa­nia u le­ka­rza spe­cja­li­sty. Spa­dek es­tro­ge­nów spo­wal­nia też me­ta­bo­lizm i wzra­sta ry­zy­ko in­su­li­no­opor­no­ści. Dla­te­go wła­śnie te­raz spo­ro ko­biet ska­rży się na nie­spo­dzie­wa­ny wzrost masy cia­ła, a tkan­ka tłusz­czo­wa po­ja­wia się w in­nych niż do­tąd miej­scach: w oko­li­cach biu­stu, bio­der, na brzu­chu. Zmie­nia się kszta­łt syl­wet­ki, a na­wet wy­gląd skó­ry. Utra­ta es­tro­ge­nów ude­rza w jej ela­stycz­no­ść i skó­ra za­uwa­żal­nie tra­ci na jędr­no­ści. Spo­ro dziew­czyn na­gle za­uwa­ża wy­ostrze­nie się ry­sów twa­rzy, tzw. opa­da­nie owa­lu czy po­wiek.

Post­me­no­pau­za. Po­za­mia­ta­ne

Świa­to­wa Or­ga­ni­za­cja Zdro­wia de­fi­niu­je post­me­no­pau­zę jako okres, któ­ry na­stępu­je rok po me­no­pau­zie. To etap, w któ­rym osta­tecz­nie za­ni­ka­ją zdol­no­ści roz­rod­cze ko­bie­ty. Pro­duk­cja że­ńskich hor­mo­nów płcio­wych jest tak mała – sza­cu­je się, że ok. 30% do­tych­cza­so­wej ilo­ści – że ko­mór­ka ja­jo­wa nie jest uwal­nia­na. Ob­ja­wy post­me­no­pau­zy nie są już tak uci­ążli­we, bo raz, że zmia­ny już nie za­cho­dzą tak gwa­łtow­nie, a dwa, że sam or­ga­nizm zdo­łał się przy­zwy­cza­ić i ad­ap­to­wać do no­wych wa­run­ków zwi­ąza­nych z de­fi­cy­tem hor­mo­nów płcio­wych. Wci­ąż jed­nak po­ja­wia­ją się do­le­gli­wo­ści po­rów­ny­wal­ne z kra­jo­bra­zem po bi­twie. Spo­ro ko­biet na­wet kil­ka lat po usta­niu mie­si­ącz­ko­wa­nia ma wci­ąż po­wra­ca­jące ude­rze­nia go­rąca czy kło­po­ty ze snem, pa­mi­ęcią bądź kon­cen­tra­cją. I nie tyl­ko.

Oprócz kla­sycz­nych ob­ja­wów „ko­bie­cych”, do­cho­dzi do po­gor­sze­nia się funk­cji i kon­dy­cji rów­nież in­nych na­rządów i ukła­dów cia­ła. Nie bez po­wo­du dziew­czy­ny po me­no­pau­zie ła­twiej za­pa­da­ją na cho­ro­by prze­wle­kłe, ta­kie jak cho­ro­by ser­co­wo-na­czy­nio­we, cier­pią na nad­ci­śnie­nie czy za­bu­rze­nia me­ta­bo­licz­ne. Ma to zwi­ązek z es­tro­ge­na­mi, ale bądźmy szcze­rzy – ta­kże z obec­no­ścią przez wie­le lat cu­kru w die­cie, któ­ry stop­nio­wo uszka­dza na­czy­nia krwio­no­śne. Wcześ­niej były one jesz­cze chro­nio­ne przez es­tro­ge­ny. Z po­wo­du usta­nia ich opie­ku­ńcze­go wpły­wu na ścia­nę na­czyń krwio­noś­nych ro­śnie ry­zy­ko wy­stąpie­nia cho­ro­by wie­ńco­wej, nad­ciś­nie­nia, uda­ru czy za­wa­łu. Zmniej­szo­ne tem­po me­ta­bo­li­zmu sprzy­ja przy­bie­ra­niu na wa­dze. Po­ja­wia się bo­le­sno­ść sta­wów i ko­ści, a za­nik tkan­ki kost­nej może do­pro­wa­dzić do oste­opo­ro­zy (cho­ro­ba łam­li­wych lub po­ro­wa­tych ko­ści). Spo­wol­nio­ny jest ży­cio­wy na­pęd i ak­tyw­no­ść ży­cio­wa – ta­kże ze względu na gor­sze sa­mo­po­czu­cie wy­wo­ła­ne cho­ro­ba­mi, przy­ty­ciem czy osła­bie­niem ko­ści i mi­ęśni. Utra­ta spręży­sto­ści skó­ry, jej ście­ńcze­nie, ozna­cza po­stępu­jące two­rze­nie się sie­ci ma­le­ńkich zmarsz­czek i bruzd. Mogą po­ja­wić się brązo­we pla­my lub bie­lac­two. Za­ni­ko­we za­pa­le­nie ślu­zów­ki prze­wo­du po­kar­mo­we­go utrud­nia wchła­nia­nie wi­ta­min i mi­ne­ra­łów i za­czy­na ich bra­ko­wać. Zwi­ęk­sza się wy­pa­da­nie wło­sów i łam­li­wo­ść pa­znok­ci. Spa­dek es­tro­ge­nów i wzrost syn­te­zy pu­lian­dro­ge­nów w przy­by­wa­jącej tkan­ce tłusz­czo­wej może ob­ja­wić się jako hir­su­tyzm (męskie owło­sie­nie twa­rzy). Zmniej­sza się ak­tyw­no­ść gru­czo­łów po­to­wych i ło­jo­wych. W tym cza­sie mogą po­ja­wić się też zmia­ny za­ni­ko­we ukła­du mo­czo­wo-płcio­we­go: na sro­mie, w po­chwie, ma­ci­cy, jaj­ni­kach i gru­czo­łach sut­ko­wych. Z po­wo­du su­cho­ści po­chwy sto­sun­ki płcio­we mogą sta­wać się nie­przy­jem­nie bo­le­sne. Częściej do­cho­dzi do in­fek­cji oko­lic in­tym­nych, w tym do sta­nów za­pal­nych dróg mo­czo­wych, np. cew­ki mo­czo­wej. Z po­wo­du wiot­cze­nia mi­ęśni dna mied­ni­cy i jej ob­ni­że­nia się (tzw. wy­pa­da­nia ścian po­chwy, czy na­wet ca­łej ma­ci­cy) u nie­któ­rych ko­biet wy­stępu­je lub na­si­la się nie­trzy­ma­nie mo­czu. Uwi­dacz­nia się zmia­na w ob­rębie pier­si – za­ni­ka­jąca tkan­ka gru­czo­ło­wa sut­ków za­stępo­wa­na jest przez tkan­kę tłusz­czo­wą, co zmie­nia jędr­no­ść, a nie­rzad­ko i wiel­ko­ść pier­si (in plus). Wszyst­kie te zmia­ny – je­śli so­bie na nie po­zwo­li­my! – naj­częściej za­cho­dzą po­wo­li, w ryt­mie sta­rze­nia się cia­ła, i trwa­ją me­lo­dyj­nie do ko­ńca ży­cia.

Menopauza przedwczesna

Dla­cze­go me­no­pau­za przy­da­rza się wcze­śniej? Jak spraw­dzić, czy nam nie gro­zi? Oto osiem czyn­ni­ków, któ­re przy­spie­sza­ją jej na­de­jście.

 

Aga­ta. Ład­na, ele­ganc­ka bru­net­ka, me­na­dżer­ka wy­so­kie­go szcze­bla. Kon­kret­na, zde­cy­do­wa­na, sku­pio­na. Trzy lata wcze­śniej uro­dzi­ła dziec­ko, z mężem za­częli my­śleć o dru­gim, ale mimo prób nie uda­wa­ło się uzy­skać ci­ąży. Na py­ta­nie, jak się czu­je, wzru­szy­ła ra­mio­na­mi, że tak so­bie, jest ostat­nio roz­dra­żnio­na, mie­si­ącz­ki ma nie­re­gu­lar­nie. Coś or­ga­nizm zje­chał z wła­ści­wych to­rów, jak to ujęła. Nie­ste­ty, wy­ni­ki jej ba­dań aż pod­nio­sły brew ze zdu­mie­nia: FSH – 60 (nor­ma jest do 35, 40), po­ziom es­tro­ge­nów – 52 (po­win­no być co naj­mniej 120–150!). In­ny­mi sło­wy, jaj­ni­ki pra­wie nie pra­co­wa­ły. Układ roz­rod­czy dziew­czy­ny wła­śnie wy­ga­szał pra­cę. A za­prze­sta­nie pro­duk­cji es­tro­ge­nów przez jaj­ni­ki to de­fi­ni­cja me­no­pau­zy. Jesz­cze je­den rzut oka na pe­sel, bo coś się nie zga­dza­ło. Dziew­czy­na mia­ła 32 lata. TRZY­DZIE­ŚCI DWA.

Ta­kich przy­pad­ków jest i będzie co­raz wi­ęcej. Dziś sza­cu­je się, że ta­kie „mło­de” kli­mak­te­rium (me­dycz­nie mówi się o przed­wcze­snym wy­ga­sa­niu czyn­no­ści jaj­ni­ków, z an­giel­ska na­zy­wa się je „POF” – Pre­ma­tu­re Ova­rian Fa­ilu­re) zda­rza się jed­nej na sto ko­biet przed 40. ro­kiem ży­cia i u jed­nej na ty­si­ąc przed 30. ro­kiem ży­cia. Nie ma co pi­sać, jak POF może być dra­ma­tycz­ne dla ko­bie­ty, któ­ra ma­rzy­ła o ma­cie­rzy­ństwie. Ow­szem, cza­sem przy po­mo­cy te­ra­pii hor­mo­nal­nej uda­je się po­bu­dzić jaj­ni­ki do pra­cy i od­zy­skać płod­no­ść, ale nie za­wsze tak jest. Je­śli jaj­ni­ki już ule­gły za­ni­ko­wi, zna­czy to, że do­szło do zmian w ca­łej roz­le­głej sie­ci po­wi­ązań hor­mo­nal­nych. Sieć ta łączy pod­wzgó­rze, przy­sad­kę, tar­czy­cę i na ko­ńcu jaj­ni­ki. Wy­star­czy, by na jed­nym pi­ętrze coś się za­częło wy­łączać, nie sty­kać, żeby po­wstał pro­blem i roz­sze­rzał się la­wi­no­wo. Za­wsze trze­ba spraw­dzić, co do­kład­nie się zda­rzy­ło i dla­cze­go.

Co przy­spie­sza zu­ży­cie się jaj­ni­ków?

1. Geny, czy­li im­puls z cen­tra­li

Bywa, że za prze­kwi­ta­nie wcze­śniej­sze niż śred­nia kra­jo­wa, od­po­wia­da nasz osob­ni­czy pro­gram. I tak – we­dług ba­dań – dziew­czy­na, któ­ra wcze­śnie mia­ła pierw­szą mie­si­ącz­kę, tak samo wcze­śniej może mieć me­no­pau­zę. Na­ukow­cy nie są w tym zda­niu jed­no­gło­śni, ale taką za­le­żno­ść za­no­to­wa­no mi­ędzy in­ny­mi u osób w Pol­sce, Hisz­pa­nii i we Wło­szech. Inne czyn­ni­ki re­pro­duk­cyj­ne obej­mu­ją wiek, w któ­rym dana oso­ba uro­dzi­ła pierw­sze i ostat­nie dziec­ko, oraz dłu­go­ść cy­klów i sa­mej mie­si­ącz­ki – im dłu­ższy cykl, tym po­ten­cjal­nie pó­źniej­sza me­no­pau­za.

Roz­kład na­sze­go bio­lo­gicz­ne­go ze­ga­ra jest też w znacz­nym stop­niu dzie­dzicz­ny. Je­śli mama, bab­cia prze­szły me­no­pau­zę wcze­śnie, jest praw­do­po­dob­ne, że w po­dob­nym cza­sie prze­kwit­nie cór­ka czy wnucz­ka. To tzw. pio­no­wy wzór dzie­dzi­cze­nia. War­to po­roz­ma­wiać o tym z ko­bie­ta­mi w ro­dzi­nie. Bo choć geny de­cy­du­ją o na­szym zdro­wiu rap­tem w 15–20%, i tak jest to spo­ro, a pa­mi­ętaj­my, że dzie­dzi­czy­my coś wi­ęcej niż tyl­ko DNA: ta­kże styl ży­cia, czy­li upodo­ba­nie (bądź nie) do ak­tyw­no­ści fi­zycz­nej, po­de­jście do odży­wia­nia i wy­bór je­dze­nia, np. na­wyk sma­że­nia na smal­cu, je­dze­nie du­żej ilo­ści czer­wo­ne­go mi­ęsa czy cie­sze­nie się z dro­żdżów­ki na śnia­da­nie po­pi­ja­nej roz­pusz­czal­ną kawą z mle­kiem. Bar­dzo często cho­ro­by, ja­kie „do­sta­je­my” po ro­dzi­cach, wy­ni­ka­ją wła­śnie z po­do­bie­ństwa co­dzien­nych za­cho­wań. I to jest do­bra wia­do­mo­ść – bo zna­czy, że „dzie­dzic­two” mo­żna zmie­nić. I war­to to zro­bić. Prze­cho­dząc na zdro­wy, uwa­żny tryb ży­cia, mo­że­my ina­czej po­kie­ro­wać swo­im ży­ciem i zdro­wiem. Geny to nie wy­rok, nie w dzi­siej­szych cza­sach.

2. Cho­ro­by

Przed­wcze­sne kli­mak­te­rium może po­ja­wić się u ko­biet z prze­by­ty­mi cho­ro­ba­mi ukła­du krąże­nia czy cu­krzy­cą. Często przy­czy­ną są no­wo­two­ry (mi­ędzy in­ny­mi jaj­ni­ków), ra­dio- i che­mio­te­ra­pia oraz cho­ro­by au­to­im­mu­no­lo­gicz­ne, ta­kie jak cho­ro­ba Ha­shi­mo­to, Ad­di­so­na, reu­ma­to­idal­ne za­pa­le­nie sta­wów czy ce­lia­kia. Po­gor­sze­nie się ukrwie­nia jaj­ni­ków ob­ser­wu­je się cza­sem po ope­ra­cjach w ob­rębie na­rządu rod­ne­go, np. z po­wo­du ci­ąży po­za­ma­cicz­nej, złusz­cza­nia mi­ęśnia­ków czy usu­ni­ęcia ma­ci­cy.

3. Zanieczyszczenia cywilizacyjne

Naj­częściej bywa tak, że na stan jaj­ni­ków wpły­wa na ogól­ne po­gor­sze­nie pra­cy or­ga­ni­zmu i po­wi­ązań me­ta­bo­licz­nych z hor­mo­na­mi tar­czy­cy i przy­sad­ki. Co­raz wi­ęcej ba­dań wy­ka­zu­je, jak bar­dzo tar­czy­cy – temu naj­wi­ęk­sze­mu na­sze­mu gru­czo­ło­wi wy­dzie­la­nia we­wnętrz­ne­go – szko­dzi zmia­na spo­so­bu…

.

.

.

…(fragment)…

Całość dostępna w wersji pełnej