Obietnica komisarza Montalbano - Andrea Camilleri - ebook + książka

Obietnica komisarza Montalbano ebook

Andrea Camilleri

4,5

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Podczas morskiej kąpieli komisarz Montalbano znajduje kołysanego przez fale trupa, którego identyfikacja okaże się nadzwyczaj trudna, lecz doprowadzi do sensacyjnych i przerażających odkryć. Wspomagany przez oryginalnego dziennikarza oraz urodziwą znajomą komisarz musi stawić czoło potężnej organizacji przestępczej, wyspecjalizowanej w handlu dziećmi na szlakach łączących Afrykę Północną z Sycylią. W dramatycznym zakończeniu dzielny Montalbano omal nie przypłaci życiem zwycięstwa.

Książka nawiązuje do nadal bardzo aktualnego we Włoszech, wyjątkowo skomplikowanego tematu nielegalnej imigracji zarobkowej na wielką skalę.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 247

Oceny
4,5 (2 oceny)
1
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Yanadis

Dobrze spędzony czas

W "Obietnicy..." Camilleri wraca do swojej sprawdzonej formuły dwóch osobnych spraw, które z pozoru nie mają ze sobą powiązania. To tom lepszy od poprzedzającego go "Zapachu nocy", cierpi jednak na typowe problemy mniej udanych odsłon serii. By nadać śledztwu bardziej osobisty dla Montalbano wymiar, autor odwołuje się do wcześniejszych doświadczeń komisarza. Jest to jednak robione na tyle subtelnie, że nie miałam odczucia powtórki z rozrywki. Niemal już tradycyjnie Salvo mierzy się też z upływającym czasem. Tym razem będzie się musiał pogodzić z faktem, że udział w bardziej intensywnych akcjach powinien pozostawić młodszym kolegom. Widać moim zdaniem, że Camilleri nie wypracował sobie sensownego wzorca rozwiązywania akcji swoich powieści. Z jednej strony próbuje się dystansować od typowych rozwiązań z kryminałów sensacyjnych. Z drugiej, nie za bardzo widzi alternatywę i ociera się o deus ex machina. Na pociechę pozostaje nam jak zwykle dobre jedzonko i telefony od Livii. W obu tych...
00
elakoza

Nie oderwiesz się od lektury

Cały cykl uwielbiam. Filmową serię o Montalbano też.
00
przyj0kr

Nie oderwiesz się od lektury

Dla mnie jedna z najlepszych części cyklu o komisarzu Montalbano. Świetnie napisana, z genialnym poczuciem humoru, a jednocześnie dotyka strasznego problemu naszego świata. No i rzecz się toczy na mojej ukochanej Sycylii, dzięki czemu mogę tam wirtualnie być pomimo pandemii i lockdownów :).
00

Popularność




Andrea Camilleri
OBIETNICA KOMISARZA MONTALBANO
Przełożył Krzysztof Żaboklicki
Noir sur Blanc
Warszawa 2012
Tytuł oryginału: IL GIRO DI BOA
Opracowanie redakcyjne: MIROSŁAW GRABOWSKI
Korekta: MACIEJ KORBASIŃSKI, JANINA ZGRZEMBSKA
Zdjęcie na okładce: Alamy/B&W
Opracowanie graficzne serii: OLGIERD CHMIELEWSKI
Skład i łamanie: PLUS 2 WITOLD KUŚMIERCZYK
Copyright © 2003 Sellerio Editore, Palermo For the Polish edition Copyright © 2009, Noir sur Blanc, Warszawa
Wydanie I elektroniczne
Warszawa 2012
ISBN 978-83-7392-404-8
Oficyna Literacka Noir sur Blanc Sp. z o.o. ul. Frascati 18, 00-483 Warszawa e-mail: [email protected] Księgarnia internetowa: www.noirsurblanc.pl
Konwersja: eLitera s.c.
2

Kiedy poczuł, że odzyskuje oddech, znowu ruszył dalej. Wydawało mu się, że płynie bez końca, że czas stanął w miejscu. Wreszcie jednak stwierdził, że dotyka stopami gruntu. Odwiązał z nogi sznurek i stanął, trzymając go w ręku. Woda sięgała mu do nosa. Podskakując na czubkach palców, posunął się o kilka metrów i w końcu mógł stanąć na piasku całą stopą. Poczuwszy się bezpiecznie, chciał teraz zrobić krok.

Spróbował, ale nie ruszył się z miejsca. Spróbował ponownie — i znowu nic. Boże, czy to paraliż? Stał jak słup wbity w morskie dno — słup z przycumowanymi zwłokami. Na plaży nie widać żywej duszy, znikąd pomocy. Może to wszystko tylko sen, jakiś koszmar?

— Zaraz się obudzę — powiedział sobie.

Nie obudził się jednak. W rozpaczy odrzucił do tyłu głowę i wrzasnął tak głośno, że sam się ogłuszył. Ten wrzask natychmiast odniósł dwa skutki: po pierwsze, spłoszył przerażone mewy, które krążyły nad nim, ciesząc się zabawnym spektaklem; po drugie, wprawił w ruch, choć z największym trudem, jego mięśnie, nerwy, słowem — wszystkie składniki jego ciała. Od brzegu dzieliło go ze trzydzieści kroków, ale była to prawdziwa droga krzyżowa. Po dotarciu do skraju plaży usiadł ciężko na piasku i siedział tak długo, nie wypuszczając z ręki sznurka. Wyglądał jak rybak, który złowił zbyt dużą rybę i nie ma siły wyciągnąć jej z wody.

— Ręce do góry! — rozległ się nagle głos za jego plecami.

Przestraszony Montalbano odwrócił się. Rozkaz wydał mężczyzna ponadsiedemdziesięcioletni, wysoki i chudy, lecz krzepki, z resztkami włosów sztywnych jak druty i błędnymi oczami. Mierzył w komisarza z rewolweru chyba z czasów wojny włosko-tureckiej (1911—1912). Obok niego stała kobieta, również ponadsiedemdziesięcioletnia, w słomianym kapeluszu, uzbrojona w żelazną sztabę, którą potrząsała nie wiadomo czy po to, aby grozić przeciwnikowi, czy też wskutek zaawansowanej choroby Parkinsona.

— Chwileczkę — powiedział Montalbano — ja jestem...

— Jesteś mordercą! — krzyknęła kobieta głosem tak silnym i zgrzytliwym, że mewy, które zdążyły już wrócić w zamiarze obejrzenia drugiego aktu tej farsy, rzuciły się z piskiem do ucieczki.

— Ależ, proszę pani, ja...

— Nie wypieraj się, ty morderco! Od dwóch godzin obserwuję cię przez lornetkę! — wrzasnęła jeszcze głośniej starucha.

Montalbano zupełnie stracił głowę. Nie zastanawiając się nad tym, co robi, puścił sznurek i wstał, obracając się w stronę pary nieznajomych.

— O Boże! Jest goły! — krzyknęła starucha, cofając się o dwa kroki.

— Nikczemniku! Koniec z tobą! — zawołał jej towarzysz, cofając się również o dwa kroki.

I strzelił. Strzał huknął ogłuszająco, kula przeleciała ze dwadzieścia metrów od komisarza, przerażonego przede wszystkim tym hukiem. Starzec, który wskutek odrzutu cofnął się o dalsze dwa kroki, uparcie znowu w niego celował.

— Co pan robi? Zwariował pan? Ja jestem...

— Milcz i nie ruszaj się! — rozkazał starzec. — Zawiadomiliśmy policję, zaraz tu będą.

Montalbano nie poruszył się. Kątem oka dostrzegł, że trup powoli odpływa od brzegu. Po chwili zgodnie z wolą nieba nadjechały szybko dwa samochody, stanęły. Zobaczył, że z pierwszego wysiadają w pośpiechu Fazio i Gallo, obaj po cywilnemu. Od razu lepiej się poczuł, ale na krótko, bo z drugiego samochodu wyskoczył fotograf, który natychmiast zaczął wszystko uwieczniać.

Fazio z miejsca rozpoznał komisarza i zawołał do starego:

— Policja! Nie strzelać!

— A skąd mam wiedzieć, że nie jesteście jego wspólnikami? — odparł na to mężczyzna.

I wymierzył rewolwer w Fazia. Tym samym spuścił z oka Montalbana, który dostatecznie już wyprowadzony z równowagi rzucił się na napastnika, złapał go za nadgarstek i rozbroił. Ale nie uniknął potężnego ciosu, jaki zadała mu starucha swoją żelazną sztabą. Oczy zaszły mu mgłą, osunął się na kolana i zemdlał.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki