Wycieczka do Tindari - Andrea Camilleri - ebook

Wycieczka do Tindari ebook

Andrea Camilleri

4,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Wycieczka do Tindari inicjuje publikacje kryminałów Andrei Camilleriego w nowej szacie graficznej i małym formacie. Staraliśmy się, aby oddawała ona kryminalny charakter tych książek, i jednocześnie niepowtarzalny klimat sycylijskiego miasteczka, gdzie rozgrywa się ich akcja.

Teraz już nie będzie można się rozstać z komisarzem Montalbano!

A w Vigacie znowu sporo się dzieje. Przed bramą domu na ulicy Cavoura zastrzelono młodego mężczyznę. Wkrótce potem zaniepokojony Davide Griffo zgłasza zaginięcie rodziców. Okazuje się, że mieszkali oni w tej samej kamienicy, przy której popełniono morderstwo. Czy to nie przedziwny zbieg okoliczności? Lecz co mogło łączyć mrukliwych, stroniących od ludzi staruszków z młodzieńcem, który w pełni korzystał z uroków życia? Komisarz Montalbano głowi się nad tą zagadką, gdy otrzymuje zaproszenie do posiadłości Balduccia Sinagry. Sędziwy mafioso zwraca się do policjanta z osobliwą prośbą...

Andrea Camilleri, znany włoski pisarz i reżyser teatralny, urodził się w 1925 roku w Porto Empedocle, małym miasteczku na Sycylii; od dawna jednak mieszka w Rzymie. Przez wiele lat głównym obszarem jego działalności twórczej był teatr. Ponad sto realizacji scenicznych, wśród których znaczną część stanowią sztuki Pirandella i De Filippa, a z autorów zagranicznych Becketta, Ionesco, Strindberga i Eliota, przyniosło mu środowiskową sławę wybitnego reżysera, mistrza klasycznej realizacji, i zaowocowało profesurą w ważnych włoskich akademiach sztuki teatralnej i filmowej. Jako pisarz debiutował wierszami na początku lat czterdziestych. Na tych pierwszych dokonaniach zakończył jednak swoje poetyckie próby i od tej pory powszechnie cenioną pracę reżysera łączył z eksperymentami prozatorskimi. Pierwszą powieść Il corso delle cose ("Bieg rzeczy") opublikował w wieku pięćdziesięciu trzech lat. Zmęczony poszukiwaniami na poziomie języka i kompozycji, postanowił radykalnie zawęzić formę i skupić się na strukturze powieści kryminalnej, opartej na nienaruszalności związków logicznych, czasowych i przestrzennych. Od czasu publikacji w 1994 roku Kształtu wody, pierwszej powieści detektywistycznej Camilleriego, jego popularność i poczytność we Włoszech stale wzrasta, od kilku lat zasługując na miano fenomenu czytelniczego.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 273

Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Yanadis

Nie oderwiesz się od lektury

Nie wiem, co zrobię, jak już przeczytam wszystkie dostępne po polsku odsłony serii o komisarzu Montalbano, ale pewnie skończy się to olbrzymim czytelniczym kacem. "Wycieczka do Tindari" jest jednym z moich ulubionych jak dotąd tomów. Zawiera nie tylko intrygującą i dość oryginalną zagadkę, ale też sporą dozę humoru. Już dawno nie wybuchałam tak głośno śmiechem podczas lektury. Ale bez obaw, Camilleri nie przerzucił się nagle na cozy crime. Komisarz Montalbano skończył pięćdziesiąt lat. Bardziej cyniczni znajomi porobili kariery, a jemu pozostaje oswojenie się z faktem, że obok starej mafii powoli wyrasta nowa, lekceważąca tradycyjne klanowe zasady. A tak poza tym, to w Vigàcie i okolicach po staremu: Adelina gotuje, Livia regularnie wydzwania, a personel posterunku bezskutecznie próbuje uniknąć sarkastycznych docinków Montalbano. Nawet jeśli rozwiązanie akcji sprawiło mi lekki niedostyt, to po drodze bawiłam się lepiej niż zwykle. I jak tu nie zabrać się z marszu za "Zapach nocy"?
00

Popularność




Andrea Camilleri
WYCIECZKA DO TINDARI
Przełożył Krzysztof Żaboklicki
Noir sur Blanc
Warszawa 2012
Tytuł oryginału: LA GITA A TINDARI
Opracowanie redakcyjne: MIROSŁAW GRABOWSKI
Korekta: LUCYNA DYCZKOWSKA, ELŻBIETA JAROSZUK, MACIEJ KORBASIŃSKI
Projekt okładki: OLGIERD CHMIELEWSKI
Opracowanie graficzne serii: OLGIERD CHMIELEWSKI
Skład i łamanie: ZDZISŁAW POPŁAWSKI
Copyright © 2000 Sellerio Editore, Palermo For the Polish edition Copyright © 2007, Noir sur Blanc, Warszawa
Wydanie I elektroniczne
Warszawa 2012
ISBN 978-83-7392-403-1
Oficyna Literacka Noir sur Blanc Sp. z o.o. ul. Frascati 18, 00-483 Warszawa e-mail: [email protected] Księgarnia internetowa: www.noirsurblanc.pl
Konwersja: eLitera s.c.
1

„Komisarzu, mówię to panu raz na zawsze w związku z przybyciem nowego szefa ostrego pogotowia, komisarza Ernesta Gribaudo. Pańska rola będzie polegała na wspomaganiu. W swoim komisariacie będzie się pan zajmował wyłącznie błahymi sprawami, sprawy poważne zostawi pan ostremu pogotowiu w osobach pana Gribaudo i jego zastępcy”.

Legendarny Ernesto Gribaudo. Pewnego razu, po oględzinach klatki piersiowej człowieka zastrzelonego serią z pistoletu maszynowego, zawyrokował, że zgon nastąpił wskutek dwunastu uderzeń nożem, zadanych jedno po drugim.

„Proszę wybaczyć, panie kwestorze, czy zechciałby pan podać mi jakieś praktyczne przykłady?”

Luca Bonetti-Alderighi poczuł dumę i zadowolenie. Montalbano stoi przed nim po przeciwnej stronie biurka, lekko pochylony do przodu, z pokornym uśmiechem na ustach, mówiąc błagalnym niemal głosem. Trzymał teraz komisarza w garści.

„Proszę jaśniej. Nie rozumiem, o jakie przykłady panu chodzi”.

„Chciałbym się dowiedzieć, jakie sprawy mam uważać za błahe, a jakie za poważne”.

Montalbano mógł chyba sobie pogratulować. Imitacja nieśmiertelnego Fantozziego w wykonaniu Paola Villaggio wyśmienicie mu się udawała.

„Cóż za pytanie, komisarzu! Sprawy błahe to drobne kradzieże, kłótnie, handel narkotykami na niewielką skalę, bójki, kontrola cudzoziemców spoza Unii. Zabójstwo nie — to sprawa poważna”.

„Czy mogę to zanotować?” — spytał Montalbano, wyjmując z kieszeni kartkę papieru i długopis.

Kwestor spojrzał na niego ze zdumieniem. Komisarz trochę się przestraszył: może posunął się w kpinach zbyt daleko i przełożony to zauważył.

Jednak nie. Kwestor wykrzywił pogardliwie usta.

„Proszę bardzo”.

Teraz Lattes powtórzy mu kategoryczny rozkaz kwestora. Zabójstwem nie wolno mu się zajmować, to sprawa w kompetencji ostrego pogotowia. Wybrał numer szefa gabinetu kwestora.

— Najdroższy pan Montalbano! Co u pana słychać? Co słychać? Jak rodzina?

Co za rodzina? Rodzice zmarli, on nie jest nawet żonaty.

— Wszyscy w dobrym zdrowiu, dziękuję, panie dyrektorze. A u pana?

— Wszystko w porządku, dzięki Matce Bożej. Panie komisarzu, w związku z morderstwem popełnionym dzisiejszej nocy w Vigacie pan kwestor...

— Wiem już, panie dyrektorze. Mam nie zajmować się tą sprawą.

— Ależ nie! Ależ skąd! Rozmawiam z panem właśnie dlatego, że pan kwestor pragnie, aby pan się nią zajął.

Montalbana aż zatkało. Co to ma znaczyć?

Nie znał nawet danych personalnych zastrzelonego. Czyżby przypadkiem odkryto, że był synem ważnej osobistości? Czyżby chciano go wkopać w jakąś gigantyczną aferę? Miał dla nich wyciągać z ognia nie kartofle, ale rozżarzone węgle?

— Pan wybaczy, panie dyrektorze. Udałem się na miejsce, ale nie zacząłem śledztwa. Pan mnie rozumie, nie chciałem przekraczać swoich kompetencji.

— Rozumiem pana doskonale, panie komisarzu. Dzięki Matce Bożej, w naszej kwesturze są tylko ludzie obdarzeni wielką delikatnością.

— Dlaczego nie zajmie się tą sprawą pan Gribaudo?

— To nic pan nie wie?

— Zupełnie nic.

— No więc pan Gribaudo musiał w zeszłym tygodniu pojechać do Bejrutu na ważną konferencję, poświęconą...

— Wiem. Zatrzymano go w Bejrucie?

— Nie, wrócił, ale zaraz potem rozchorował się na ostrą biegunkę. Obawialiśmy się, że może to być jakaś odmiana cholery; jak wiadomo, w tamtych stronach cholera występuje dość często. Ale nie, dzięki Matce Bożej.

Również Montalbano podziękował Matce Bożej za nieustające przytrzymywanie Gribauda w odległości nie większej niż pół metra od ustępu.

— No, a jego zastępca, Foti?

— Był w Nowym Jorku na zjeździe zorganizowanym przez Rudolpha Giulianiego, wie pan, tego burmistrza od „zerowej tolerancji”. Zjazd poświęcony był najbardziej skutecznym metodom utrzymania porządku w wielkiej metropolii...

— Przecież skończył się dwa dni temu...

— Oczywiście, oczywiście. Ale, widzi pan, komisarz Foti przed odlotem do Włoch poszedł na spacer po Nowym Jorku. Żeby odebrać mu portfel, postrzelono go w nogę. Leży w szpitalu. Dzięki Matce Bożej, nic naprawdę poważnego.

Fazio zjawił się dopiero po dziesiątej.

— Dlaczego tak późno?

— Panie komisarzu, żeby pan wiedział! Najpierw musieliśmy czekać na zastępcę wiceprokuratora...

— Chwileczkę, wytłumacz się jaśniej.

Fazio podniósł oczy ku niebu. Opowiadając tę historię, miał ponownie przeżyć całe zdenerwowanie, jakiego doświadczył.

— No więc tak... Galluzzo pojechał po wiceprokuratora Tommaseo, który walnął samochodem w drzewo...

— Przecież to miał być słup.

— Nie, panie komisarzu, jemu się tylko wydało, że to słup, ale to było drzewo. Krótko mówiąc, rozbił sobie czoło, zakrwawił się. Galluzzo zawiózł go więc na pogotowie do Montelusy. Tam Tommasea rozbolała głowa, więc zadzwonił, żeby ktoś go zastąpił. Ale było za wcześnie, w urzędzie nikt nie odpowiadał. Więc Tommaseo zadzwonił do swojego kolegi, pana Nicotry, do domu. No i musieliśmy czekać, aż pan Nicotra się rozbudzi, ubierze, wypije kawę, wsiądzie do samochodu i przyjedzie. Tymczasem nie było widać ani komisarza Gribauda, ani jego zastępcy. W końcu przyjechała karetka i zabrała ciało, a ja czekałem jeszcze z dziesięć minut na tych z ostrego pogotowia. Nikt się nie zjawił, więc sobie poszedłem. Jeśli jestem panu Gribaudo potrzebny, znajdzie mnie tutaj.

— Czego się dowiedziałeś o tym morderstwie?

— Za przeproszeniem, panie komisarzu, a co mnie ono obchodzi? Mają się nim zająć ci z ostrego pogotowia.

— Gribaudo nie przyjdzie, siedzi w wychodku i bez przerwy sra; Fotiego postrzelili w Nowym Jorku. Dzwonił do mnie Lattes. My mamy zająć się tą sprawą.

Fazio usiadł, z oczu tryskało mu zadowolenie. Wyciągnął zaraz z kieszeni zapisaną maczkiem kartkę. Zaczął czytać:

— Sanfilippo Emanuele zwany Nenè, syn zmarłego Gerlanda i Nataliny z domu Patò...

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki