Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Błyskotliwy i wnikliwy przewodnik po mocno niedocenianej umiejętności wycofania się we właściwym czasie
Często zbyt długo trzymamy się złego kursu – nie rezygnujemy ze złej pracy, nie umiemy sprzedać słabych akcji lub zerwać toksycznej relacji. Psychologicznie mamy skłonność do robienia różnych rzeczy za wszelką cenę – szczególnie wtedy, gdy zaangażowaliśmy już w to znaczne środki. Jednak pozostawanie na niewłaściwym kursie to po prostu strata czasu, energii i pieniędzy, które można spożytkować lepiej. Podjęcie mądrej decyzji, kiedy zrezygnować, jest jedną z podstawowych umiejętności, która w dłuższej perspektywie odróżnia ludzi odnoszących sukcesy od tych, którym się to nie udaje.
Książka Annie Duke, bestsellerowej autorki i światowej sławy ekspertki w dziedzinie podejmowania decyzji, opiera się na przemyślanych przykładach, naukowych podstawach behawiorystyki oraz wnikliwych analizach wyjaśniających, dlaczego dobrze rozwinięta umiejętność rezygnacji jest integralną częścią sukcesu w każdej dziedzinie życia.
Autorka wyjaśnia:
• dlaczego rezygnacja we właściwym czasie często wydaje się przedwczesna;
• dlaczego tak trudno jest zrezygnować, gdy nie wiemy, jak rozwinie się sytuacja;
• jak się przekonać, czy lepiej jest wytrwać, czy zawrócić;
• jak działają strategie proszenia innych o pomoc w rezygnacji.
Odpuść! to poradnik pełen przykładów zaczerpniętych z życia, pokazujący, jak założyciele start-upów, zawodowi sportowcy, wspinacze i artyści mówią (lub nie mówią) „Dość!” wtedy, gdy powinni. Porządkuje i wyjaśnia skłonności poznawcze, które powstrzymują nas przed wycofaniem się z przedsięwzięć skazanych na niepowodzenie, oraz oferuje praktyczne strategie zakończenia we właściwym czasie różnych przedsięwzięć – kariery, małżeństwa, inwestycji.
„Ta błyskotliwa i pełna humoru książka jest udokumentowaniem poważnego błędu w ludzkich działaniach i decyzjach: oporu przed rezygnacją. Dużo dowiedziałem się z tych intrygujących opowieści o porażkach i dużo nauczyłem się dzięki tym rozsądnym zaleceniom. Ty też możesz”.
̶ Daniel Kahneman, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii,
autor bestsellera „New York Timesa” Pułapki myślenia
„Każda szkoła biznesu oferuje kurs tworzenia nowych firm, ale niewiele prowadzi kursy zamykania ich we właściwym czasie. Książka wypełnia tę lukę błyskotliwymi nowymi przemyśleniami i fantastycznymi historiami.
– Richard H. Thaler, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii,
współautor bestsellerowej książki Impuls
Annie Duke jest autorką bestsellerów Thinking in Bets oraz How to Decide. Jest również mówczynią i konsultantką korporacji w dziedzinie podejmowania decyzji. Niegdyś zawodowa pokerzystka, która wygrała w turniejach pokerowych ponad 4 miliony dolarów. W 2012 r. odeszła na „pokerową emeryturę”. Jest współzałożycielką organizacji non profit The Alliance for Decision Education (Stowarzyszenie na rzecz edukacji w dziedzinie podejmowania decyzji), której misją jest poprawa jakości życia przez wyposażanie studentów w wiedzę i umiejętności z zakresu podejmowania decyzji.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 428
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tytuł oryginału: Quit. The Power of Knowing When to Walk Away
Przekład: Anita Doroba
Redakcja: Ilona Kisiel
Korekta: Maryla Błońska
Projekt okładki: © Luke Bird
Opracowanie projektu graficznego okładki: Urszula Szkuta-Kruk
Skład i łamanie: Amadeusz Targoński | targonski.pl
Opracowanie e-wydania:
Copyright © 2022 by Annie Duke
All rights reserved including the right of reproduction in whole or in part in any form. This edition published by arrangement with Portfolio, an imprint of Penguin Publishing Group, a division of Penguin Random House LLC.
Grateful acknowledgment is made for permission to reprint “The Gambler.”
Words and music by Don Schlitz. Copyright © 1977 Sony Music Publishing (US) LLC.
Copyright renewed.
All rights administered by Sony Music Publishing (US) LLC, International
copyright secured.
All rights reserved. Reprinted by permission of Hal Leonard LLC.
Copyright © 2023 for the Polish edition by MT Biznes Ltd.
All rights reserved
Copyright © 2023 for the Polish translation by MT Biznes Ltd.
All rights reserved
Warszawa 2023
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentów niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci zabronione. Wykonywanie kopii metodą elektroniczną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym, magnetycznym, optycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji. Niniejsza publikacja została elektronicznie zabezpieczona przed nieautoryzowanym kopiowaniem, dystrybucją i użytkowaniem. Usuwanie, omijanie lub zmiana zabezpieczeń stanowi naruszenie prawa.
MT Biznes Sp. z o.o.
www.mtbiznes.pl
ISBN 978-83-8231-447-2 (format epub)
ISBN 978-83-8231-448-9 (format mobi)
„Absorbująca, ważna i oparta na naukowych podstawach książka Odpuść! jest prawdziwym skarbem, dzięki któremu nauczysz się skutecznie odnajdować drogę w świecie”.
Katy Milkman, autorka bestsellera Jak zmieniać
„Przeciwieństwo wielkiej cnoty jest również cnotą. Książka Odpuść! jest idealnym uzupełnieniem książki Angeli Duckworth Upór. Wplatając te dwie cnoty w swój charakter, można czerpać z życia więcej satysfakcji”.
Philip Tetlock, autor bestsellera Superprognozowanie
„Nie będziesz chciał przerwać czytania tej książki, zarówno dlatego, że jest to bardzo ciekawa lektura, jak i dlatego, że zawarte w niej nauki są tak ważne, przydatne i zapadające w pamięć”.
Don A. Moore, autor książki Perfectly Confident
W październiku 1974 roku bokser Muhammad Ali stał się autorem jednego z największych dokonań w historii sportu, eliminując George’a Foremana w słynnej walce „Rumble in the Jungle” [Grzmoty w dżungli]. Wraz z tym zwycięstwem Ali odzyskał tytuł mistrzowski w wadze ciężkiej, który po raz pierwszy zdobył dekadę wcześniej, detronizując w 1964 roku Sonny’ego Listona.
Ali sprostał wyzwaniu mimo niewielkich szans i przeciwności, które stawały mu na drodze do tego ważnego zwycięstwa. W 1967 roku został pozbawiony tytułu mistrza wagi ciężkiej po tym, jak odmówił służby w wojnie w Wietnamie. Stracił przez to możliwość uczestnictwa w walkach na trzy i pół roku, a były to lata, na które przypadał szczyt jego kariery. Po takiej przerwie przez kolejne cztery lata musiał walczyć o powrót do rywalizacji, aby w końcu stoczyć z George’em Foremanem zwycięską walkę o tytuł mistrzowski. Miał wtedy prawie 33 lata i za sobą 46 zawodowych walk.
Zdecydowanym faworytem był Foreman: młodszy, większy, silniejszy, niepokonany i cieszący się opinią niezniszczalnego. Ali wygrał na punkty dwie walki, w których przeciwnikami byli Joe Frazier oraz Ken Norton i żaden z nich nie wytrzymał nawet dwóch rund pojedynku z Foremanem. Pokonując Foremana, Ali ugruntował swój status najlepszego boksera wszech czasów.
Muhammad Ali stał się symbolem uporu i wytrwałości. Wbrew wszystkim przeciwnościom, w morzu krytyki nie poddał się i zwyciężył. Czy istnieje jakieś bardziej dobitne świadectwo siły wytrwałości w dążeniu do spełnienia marzeń?
Ale na tym ta historia się nie kończy.
Ten sam upór sprawił, że Ali walczył przez kolejne siedem lat. Od 1975 roku do grudnia 1981 roku wciąż uparcie stawiał na swoim mimo powtarzających się i jednoznacznych sygnałów, że powinien zrezygnować z dalszych walk. Gdy w 1977 roku jego przyjaciele i reporterzy zauważyli oznaki pogorszenia jego kondycji i fizycznej, i psychicznej, Teddy Brenner, matchmaker z Madison Square Garden (który prowadził osiem walk Alego), błagał go, aby zakończył karierę. Ali odpowiadał wymijająco.
Brenner wydał jednak oświadczenie, że Madison Square Garden nie będzie już gospodarzem żadnej jego walki. Powiedział wtedy: „Nie chcę, żeby pewnego dnia spotkał mnie i zapytał, jak się nazywam. W boksie sztuka polega na tym, żeby skończyć we właściwym czasie, a wczorajsza piętnasta runda [przeciw Earniemu Shaversowi] była dla Alego tym właściwym momentem”.
Tydzień później również Ferdie Pacheco, lekarz dbający o zdrowie Alego podczas walk, starał się namówić go do rezygnacji po tym, jak otrzymał wyniki przeprowadzonych po walce badań laboratoryjnych, na których podstawie okazało się, że stan nerek mistrza nie jest najlepszy. Po stanowczej odmowie boksera to w końcu sam Pacheco złożył rezygnację.
W 1978 roku Ali oddał tytuł Leonowi Spinksowi, który startował jako zawodowiec tylko siedem razy. W 1980 roku z trudem i w niejasnych okolicznościach Ali uzyskał zgodę lekarzy w Newadzie na walkę z ówczesnym mistrzem, Larrym Holmesem. W tej przegranej walce Ali został fizycznie tak zmasakrowany, że po meczu Holmes się rozpłakał.
Sylvester Stallone, który był tamtego wieczoru na widowni, porównał ostatnią rundę do „oglądania autopsji na wciąż jeszcze żyjącym człowieku”. Mimo to Ali nadal się nie poddawał. To właśnie dzięki temu, że się nie poddał, wygrał z Georgem Foremanem. To właśnie dlatego stał się Największy.
W 1981 roku Muhammad Ali nie mógł uzyskać licencji na walkę w Ameryce, co zazwyczaj jest tylko formalnością, bo standardy obniżały się drastycznie, gdyż komisje stanowe prześcigały się w pogoni za każdą atrakcyjną walką. Jeśli kiedykolwiek świat krzyczał „Czas zawiesić rękawice!”, to był to właśnie ten moment. Ali parł jednak do przodu i nie przejmując się niczym, postanowił walczyć na Bahamach.
Znów przegrał i było to żenujące widowisko, nawet jeśli spojrzymy na nie przez pryzmat standardów świata boksu. Z organizacją walki było takie zamieszanie, że organizatorzy nie mogli nawet znaleźć klucza do lokalu. Zapewnili tylko dwa komplety rękawic na wszystkie walki poprzedzające główne wydarzenie, co spowodowało długie opóźnienia, bo zawodnicy musieli rozsznurowywać rękawice, aby mogły zostać ponownie użyte. Musieli też pożyczyć krowi dzwonek, aby móc sygnalizować rozpoczęcie i zakończenie każdej rundy.
Muhammed Ali zapłacił oczywiście wysoką cenę za to, że walczył prawie do czterdziestki. Już pod koniec kariery występowały u niego symptomy uszkodzeń neurologicznych. Wszystkie ciosy, które przyjął po pokonaniu Foremana, niewątpliwie przyczyniły się do zdiagnozowanej u niego w roku 1984 choroby Parkinsona, a następnie do degradacji fizycznej i psychicznej. Trwanie przy swoim i upór nie zawsze się najlepszą decyzją, szczególnie w pewnych sytuacjach. A sytuacje się zmieniają.
Ten sam upór, który pomógł Alemu stać się wielkim mistrzem – podziwianym i szanowanym tak bardzo, że prawie nie miał sobie równych – stał się jego zgubą, gdy zignorował sygnały, że czas kończyć, oczywiste dla wszystkich, którzy patrzyli na to z boku.
To jest dziwne w uporze. Może on pomóc wytrwać w czymś, co jest warte zachodu, ale może też sprawić, że będziemy kurczowo trzymać się czegoś, co przestało się opłacać.
Sztuka polega na tym, aby zauważyć tę różnicę.
Zwykle traktujemy wytrwanie i rezygnację jako dwie przeciwstawne siły, bo można albo uparcie trwać przy czymś, albo sobie odpuścić. Nie można równocześnie zrobić i tego, i tego. Widać wyraźnie, że rezygnacja przegrywa tę walkę. Wytrwałość jest uważana za cnotę, a rezygnacja za coś wręcz przeciwnego.
Rady, jakie słyszymy od legendarnych ludzi sukcesu, często sprowadzają się do tego samego przesłania: „Trwaj przy swoim, a odniesiesz sukces”. Jak powiedział Thomas Edison: „Naszą największą słabością jest rezygnacja. Najpewniejszą drogą do sukcesu jest próbowanie jeszcze raz”. Legenda kobiecej piłki nożnej, Abby Wambach, powtórzyła tę prawdę ponad 100 lat później, mówiąc: „Aby nigdy się nie poddawać, trzeba mieć nie tylko ducha rywalizacji, ale również możliwości, bez względu na okoliczności, w jakich się znajdujemy”.
Podobnie inspirujące rady przypisuje się innymi wielkim mistrzom i trenerom sportowym, takim jak: Babe Ruth, Vince Lombardi, Bear Bryant, Jack Nicklaus, Mike Ditka, Walter Payton, Joe Montana i Billie Jean King. Niemal identyczne cytaty z różnych czasów można też znaleźć w opowiadaniach o legendach sukcesu w biznesie, od Conrada Hiltona po Teda Turnera czy Richarda Bransona.
Wszyscy ci sławni ludzie i niezliczone rzesze innych jednoczą się wokół różnych odmian stwierdzenia, że rezygnujący nigdy nie wygrywają, a zwycięzcy nigdy nie rezygnują.
Rzadko udaje się znaleźć jakiś popularny cytat opowiadający się za rezygnacją z wyjątkiem jednego, przypisywanego W.C. Fieldsowi[1]: „Jeśli na początku ci się nie uda, spróbuj ponownie. Potem odpuść. Nie ma sensu być głupcem”.
Fields raczej nie był wzorem do naśladowania. Lubił pić, nie znosił dzieci i psów oraz żył jak człowiek z marginesu. To nie jest wystarczająca przeciwwaga… A poza tym podobno Fields tak naprawdę tego zdania nie powiedział!
Z definicji każdy, kto osiągnął w czymkolwiek jakiś sukces, uparcie przy tym trwał. To stwierdzenie faktu – z perspektywy czasu zawsze prawdziwe. Ale to nie znaczy, że prawdziwe jest też odwrotne twierdzenie, że jeśli będziemy uparcie przy czymś trwać, osiągniemy sukces.
Prospektywnie nie jest to rada ani prawdziwa, ani dobra. Tak naprawdę czasami okazuje się to wręcz destrukcyjne.
Jeśli nie potrafisz dobrze śpiewać, to bez względu na to, jak długo będziesz się starać, nie zostaniesz drugą Adele. Jeśli masz 50 lat i chcesz zostać gimnastyczką na poziomie olimpijskim, żaden upór ani wysiłek, choćby nie wiem jak wielki, nie umożliwi ci sukcesu. Myślenie, że jest inaczej, to absurd, taki sam jak czytanie artykułów o wstających przed czwartą rano miliarderach i wysnuwanie wniosków, że jeśli będziemy wstawać o czwartej, to zostaniemy miliarderami.
Nie powinniśmy mylić wniosków z perspektywy czasu z przewidywaniami, a tak właśnie jest w przypadku tych mądrości. Ludzie kurczowo trzymają się tego, co im się nie udaje i czasami robią to w przekonaniu, że jeśli wytrwają dostatecznie długo, osiągną sukces. Czasami nie chcą rezygnować, ponieważ zwycięzcy nigdy nie rezygnują. Tak czy inaczej, wielu ludzi wali głową w mur i są zawiedzeni, ponieważ myślą, że z nimi jest coś nie w porządku, a nie z tą radą.
Sukces nie polega na tym, by kurczowo trzymać się różnych rzeczy, ale na wybieraniu właściwych rzeczy, których można się trzymać, i rezygnacji z całej reszty.
Gdy cały świat mówi ci, żebyś zrezygnował, to jest oczywiście możliwe, że ty dostrzegasz coś, czego nie widzi cały świat i dzięki czemu masz rację, trwając przy swoim, kiedy inni na twoim miejscu już dawno by się poddali. Jeśli jednak świat krzyczy na całe gardło, żebyś dał sobie spokój, a ty nie chcesz słuchać, to twój upór może przerodzić się w szaleństwo.
Zbyt często nie chcemy słuchać. Po części być może dlatego, że rezygnacja niemal powszechnie jest kojarzona z czymś negatywnym. Gdyby ktoś podkreślił, że zrezygnowałeś, czy uznałbyś to za komplement? Odpowiedź jest oczywista.
Rezygnacja oznacza porażkę, kapitulację, przegraną. Rezygnacja jest przejawem braku charakteru. Ci, którzy rezygnują, są przegranymi (oczywiście z wyjątkiem sytuacji, gdy chodzi o rezygnację z czegoś w oczywisty sposób złego, na przykład z palenia, z alkoholu, narkotyków lub toksycznej relacji).
Nawet sam język faworyzuje wytrwałość, przypisując tym, którzy wytrwają, takie cechy jak: sprawczość, niezachwianie, niezłomność, zdecydowanie, śmiałość, zuchwałość, nieustraszoność, waleczność lub wytrzymałość. Mówi się też, że taka osoba ma kręgosłup, hart ducha lub ducha walki, że jest nieustępliwa lub konsekwentna.
Pozytywne słowa opisujące wytrwałość przychodzą na myśl równie łatwo jak negatywne określenia tych, którzy rezygnują, a wszystkie one wyrażają przekonanie, że rezygnacja to coś właściwego dla nieudacznika niezasługującego na nasz podziw. O rezygnujących mówi się: wycofali się, stchórzyli, są defetystami, dezerterami, wyrzutkami, obibokami, mięczakami i palantami. Odpuszczają sobie lub porzucają różne rzeczy, więc są chwiejni i niezdecydowani. Uważamy ich za ludzi: bez celu, kapryśnych, bojaźliwych, niekonsekwentnych, zmiennych, o słabej woli, zawodnych, niesolidnych, a nawet niewiarygodnych. Albo uważamy ich za ludzi politycznie niebezpiecznych, chorągiewki na wietrze.
To nie jest tak, że nie ma żadnych negatywnych słów związanych z uporem (na przykład bezwzględność lub zatwardziałość) ani pozytywnych związanych z rezygnacją (na przykład dostosowanie lub elastyczność). Jednak gdybyśmy próbowali dla każdego z tych pojęć wypełnić pozytywnymi i negatywnymi określeniami dwie kolumny tabeli, szybko dostrzeglibyśmy nierównowagę.
W przypadku wytrwałości więcej byłoby pozytywnych niż negatywnych sposobów określenia uporu, natomiast w przypadku wycofania się szala przechyliłaby się na stronę negatywną. W przeciwieństwie do uporu rezygnacja nie kojarzy się z tak wieloma pozytywnymi słowami, czego najlepszym dowodem jest to, że w słowniku[2] nie znajdziemy wyrazu rezygnacyjność.
Sposób, w jaki język faworyzuje upór w przeciwieństwie do rezygnacji, najwyraźniej przejawia się w tym, że jednym z synonimów uporu jest heroizm. Inne synonimy to: męstwo, odwaga i nieustraszoność.
Myśląc o wytrwałości, szczególne w obliczu zagrożenia, wyobrażamy sobie bohatera, który dochodzi do granicy śmierci, staje na krawędzi przepaści, ale trwa, gdy inni się poddają.
Równocześnie ludzie, którzy rezygnują, stają się tchórzami.
W świecie, w którym wytrwałość niemal powszechnie uważa się za cechę prowadzącą do zaszczytów i sukcesów, upór jest postacią pierwszoplanową, gwiazdą. Natomiast rezygnacja jest albo złem (przeszkodą do pokonania) albo – częściej – aktorem obsadzonym w marginalnej roli (wymienianym w napisach jedynie jako „sługa nr 3” albo „tchórzliwy żołnierz”).
W lutym 2019 roku Lindsey Vonn, jedna z najbardziej znanych na świecie sportsmenek, oświadczyła na Instagramie, że rezygnuje z rywalizacji w narciarstwie alpejskim: „Moje ciało jest poturbowane i nie do naprawienia i nie pozwala mi na starty w ostatnim sezonie, o którym tak marzyłam. Moje ciało krzyczy STOP i nadszedł dla mnie czas, by go posłuchać”.
Po szczegółowym opisie szeregu swoich ostatnich kontuzji, operacji i rehabilitacji (wielu z nich wcześniej nie ujawniała) dodała jeszcze takie przesłanie: „Zawsze mówię, żeby nigdy się nie poddawać. Dlatego wszystkim dzieciakom, wszystkim moim kibicom, którzy wysyłali mi wiadomości z zachętami do dalszej walki… chcę powiedzieć, że nie rezygnuję! Po prostu rozpoczynam nowy rozdział”.
W pierwszej części swojego oświadczenia Vonn bardzo wyraźnie, wielkimi literami mówi, że kończy z narciarstwem wyczynowym (tłumaczenie: rezygnuje). Ale potem, w drugiej jego części, na całe gardło całkowicie zaprzecza, jakoby rezygnowała – choć przed chwilą właśnie to ogłosiła – i ubiera to w eufemizm „rozpoczęcia nowego rozdziału”.
Jeśli ktokolwiek w ogóle zasłużył na prawo godnego odejścia bez kwestionowania jego odwagi lub wytrwałości, to z pewnością jest to Lindsay Vonn. Historie jej powrotów po poważnych wypadkach są niemal tak samo imponujące jak historia jej niezrównanych sukcesów. Po koszmarnym wypadku podczas Igrzysk Olimpijskich w 2006 roku została przetransportowana helikopterem do szpitala, z którego próbowała się wymknąć, zanim jeszcze uzyskała zgodę lekarzy, i dwa dni później wystartowała w zawodach.
W 2013 roku, po zerwaniu więzadła krzyżowego przedniego i więzadła pobocznego piszczelowego oraz kolejnym złamaniu, operacji i wyczerpującej rehabilitacji, doznała powtórnego uszkodzenia zrekonstruowanych wiązadeł i ponownie przeszła cały proces. Opuściła Igrzyska Olimpijskie w Soczi i odpuściła większość sezonu 2014, ale wróciła, by wygrać kolejne 23 zawody Pucharu Świata rozgrywane między końcem 2014 i początkiem 2018 roku.
Jeśli Lindsey Vonn tak trudno jest powiedzieć, że po prostu rezygnuje, wyobraź sobie, czym musi to być dla zwykłego człowieka. Sama myśl o rezygnacji jest tak gorzką pigułką, że trzeba ją przełknąć wraz z łyżką cukru. Albo – w tym przypadku – z łyżką eufemizmu. A najsłynniejszy eufemizm to tłumaczone na wiele sposobów angielskie słowo pivot[3].
Jeśli przeszukasz jakikolwiek duży portal internetowy poświęcony sprzedaży książek, zauważysz, że ogromnie popularne są tytuły zawierające to słowo. Wiele książek [w języku angielskim] nosi po prostu tytuł Pivot (a jedna nawet Pivot!). Wśród tych niezliczonych książek można zaleźć między innymi The Big Pivot, The Great Pivot, Pivot with Purpose, Pivot to Win i Pivot for Success (wielkie, celowe zwroty, aby zwyciężać i odnosić sukcesy).
Absolutnie nie dyskredytuję tych książek. Ale bez względu na to, czy powiesz „zwrot” czy „otwarcie kolejnego rozdziału” albo „strategiczne przegrupowanie”, wszystko to jest z definicji rezygnacją. W końcu przecież – bez wszystkich tych negatywnych konotacji – rezygnacja jest jedynie wyborem zaprzestania czegoś, co rozpocząłeś.
Powinniśmy przestać myśleć, że musimy owijać koncepcję rezygnacji w folię bąbelkową i podawać na miękko. Istnieje przecież mnóstwo okoliczności, w których rezygnacja jest właściwym wyborem, szczególnie wtedy, gdy cały świat mówi, że powinieneś to zrobić, gdy twoje nerki przestają pracować lub zmagasz się z kolejnymi kontuzjami, które mogą oznaczać koniec kariery. Albo trwasz w nieszczęśliwym małżeństwie, w pracy bez perspektyw lub na studiach, których nie znosisz. Dlaczego traktujemy to słowo jak imię Voldemorta („Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać”)?
W czasach, gdy ludzie kupowali mięso w lokalnej masarni, każdy komik miał żart o tym, jak rzeźnik oszukuje na wadze. W jednym ze swoich słynnych gagów Milton Berle, komik z Borscht Belt, mówił: „Zaczynam wątpić w rzetelność mojego rzeźnika. Kiedyś na jego wadze usiadła mucha. Ważyła 2 kilogramy”.
To, o czym mówił Berle, było popularnym w Borscht Belt skeczem, w którym rzeźnik podbija wagę, zazwyczaj dociskając kciukiem, i w ten sposób oszukuje klientów. Koło fortuny w wesołym miasteczku też może oszukiwać, jeśli zostanie w nim zamontowany mechanizm, dzięki któremu będzie się zatrzymywało po wykonaniu pewnej części obrotu, tak aby właściciel nie musiał nic płacić grającym. Podobnie oszukiwane mogą być koła ruletki w podejrzanych lokalach. Kostki w improwizowanych grach w kości też mogą być niesymetrycznie wyważone.
Z podobnie oszukańczą wagą mamy do czynienia tam, gdzie pojawia się rezygnacja. To, co mówią nam Muhammad Ali czy Lindsey Vonn – aforyzmy, język i eufemizmy są użyciem poznawczego i behawioralnego kciuka do przechylenia wagi w kierunku wytrwania, gdy trzeba rozstrzygać, czy upierać się, czy zrezygnować.
Widząc, jak przechyla się wagę w kierunku uporu, oraz to, że podziwiamy i uważamy za bohaterów ludzi wytrwałych, nie powinniśmy być zaskoczeni tym, jaką popularnością cieszą się książki na temat wytrwałości, na przykład Upór[4] czy Poza schematem Malcolma Gladwella[5] (ze słynnymi 10 tysiącami godzin do wykorzystania).
Skutkiem masowego, entuzjastycznego odbioru takich książek jest przekonanie, że ludzie z natury są za mało wytrwali.
Jednak każdy, kto przeczytał Upór, i uznał, że książka sugeruje, iż wytrwałość, niezależnie od sytuacji, zawsze jest cnotą, niewłaściwie interpretuje dzieło Angeli Duckworth. Ona nigdy nie mówi: „Po prostu trwaj przy tym, a odniesiesz sukces”. Napisała o tym, jak ważne jest próbowanie wielu rzeczy (co wymaga rezygnacji z innych), aby znaleźć tę właściwą, przy której powinniśmy trwać. Duckworth, która w swojej książce zachęca do wytrwałości, z pewnością zgodziłaby się, że warto też rozwijać umiejętność rozpoznania, kiedy należy zrezygnować.
Wprawdzie upór być może zawładnął bezrefleksyjnymi umysłami, jednak argumenty przemawiające za wcześniejszą i częstszą rezygnacją mają równie solidne podstawy.
Istnieje bogata dziedzina nauki badająca ludzką skłonność do trwania w jakimś stanie zbyt długo, szczególnie w sytuacjach, w których trzeba się zmierzyć ze złymi wiadomościami. Nauka ta rozciąga się na wiele dyscyplin, od ekonomii po teorię gier i psychologię behawioralną, i obejmuje takie zagadnienia, jak: utopione koszty, tendencja do zachowania status quo, awersja do straty, eskalacja zaangażowania i wiele innych.
Do najbardziej dogłębnych badań nad skłonnością do nadmiernej uporczywości, a szczególnie okoliczności, w których się tak zachowujemy, należą prace Daniela Kahnemana i Richarda Thalera. Kahneman otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie ekonomii w roku 2002, a Thaler w roku 2017. Jeśli dwóch laureatów Nagrody Nobla wyraża podobne opinie na temat tego samego zagadnienia, to powinniśmy zwrócić na nie uwagę.
A nauka mówi nam, że codziennie w sprawach wielkich i małych zachowujemy się tak jak Muhammad Ali, zbyt długo upierając się przy różnych rzeczach pomimo sygnałów, że powinniśmy zrezygnować.
Celem tej książki jest umożliwienie lepszego zrozumienia sił działających przeciw dobrym wyborom, a także – z czego i kiedy zrezygnować oraz jakie są okoliczności, w których niechętnie rezygnujemy. Ma ona również pomóc nam wszystkim spojrzeć bardziej pozytywnie na rezygnację, abyśmy mogli podejmować lepsze decyzje. Ułożyłam ten materiał w cztery części z trzema interludiami.
W części I przedstawiam argumenty za rezygnacją jako umiejętnością związaną z podejmowaniem decyzji, którą warto rozwijać. W rozdziale 1 opisuję, dlaczego rezygnacja jest najlepszym narzędziem podejmowania decyzji w niepewności, umożliwiając zmianę kursu po ujawnieniu nowych informacji. Badam również, jak sama niepewność, sprawiająca, że opcja rezygnacji jest tak ważna, może ją utrudniać lub wręcz uniemożliwiać. W rozdziale 2 wyjaśniam, dlaczego, jeśli zrezygnujemy w samą porę, zazwyczaj czujemy się, jakbyśmy poddali się za wcześnie. Rezygnacja jest w rzeczywistości przewidzeniem problemu, co oznacza, że to, kiedy zrezygnować, nie jest problemem ponurej teraźniejszości, lecz problemem, że przyszłość rysuje się w czarnych barwach. A różowa teraźniejszość jest czymś, z czego trudno zrezygnować. W rozdziale 3 zgłębimy naukę o rezygnacji i poznamy dowody na to, że wszyscy mamy skłonność do niewłaściwej kalibracji swoich decyzji o tym, czy się upierać, czy zrezygnować. Szczególnie wtedy, gdy świat dostarcza nam złe wiadomości, mamy skłonność do zbyt długiego trwania w uporze, ale gdy docierają do nas dobre wiadomości, zazwyczaj zbyt szybko rezygnujemy.
W części II omówię szczegółowo wpływ, jaki na naszą decyzję o rezygnacji ma to, czy wygrywamy, czy przegrywamy („na minusie”). Rozdział 4 wprowadza koncepcję eskalacji zaangażowania, kiedy na złe wiadomości reagujemy zwiększonym zaangażowaniem w działania prowadzące nas do przegranej. W rozdziale 5 opisuję, dlaczego koszty utopione sprawiają, że tak trudno nam zrezygnować. Omówię lęk przed stratą oraz to, jak inwestycja pieniędzy, czasu, wysiłku lub innych środków negatywnie wpływa na naszą decyzję o kontynuowaniu działań. Rozdział 6 oferuje strategie doskonalenia decyzji o tym, kiedy zrezygnować. Pokazuje, jak ważne jest, aby na początku zająć się najtrudniejszą częścią projektu, jak wybierać punkty odniesienia, tworzyć kryteria i identyfikować sygnały nazywane „kryteriami zabicia”, dzięki którym zrezygnujemy szybciej w sytuacji, w której kontynuowanie czegoś nie działa już w naszym najlepszym interesie.
W części III zgłębimy temat błędów poznawczych, które przeszkadzają w rezygnacji. W rozdziale 7 zastanowimy się, jak posiadanie rzeczy lub pomysłów utrudnia zmianę kursu i jak potężną siłą jest status quo. Opowiem o dualnych skutkach lęku przed niepewnością oraz lęku przed stratą związanych ze zmianą kursu, powstrzymujących nas przed wytyczeniem nowej drogi. W rozdziale 8 przyjrzymy się, jak nasza tożsamość – a zwłaszcza nasze pragnienie spójnej tożsamości – staje się przeszkodą w rezygnacji i może skłaniać nas do eskalacji zaangażowania w katastrofalne wybory. Rozdział 9 oferuje dodatkowe strategie łagodzenia błędów poznawczych utrudniających rezygnację: pomoc coacha specjalizującego się w „odejściach” lub osoby, która potrafi spojrzeć z boku na naszą sytuację i pomóc nam zmienić kurs w odpowiednim czasie.
W części IV zajmiemy się problemem kosztów alternatywnych. Ilekroć angażujemy się w jakieś działania, zobowiązujemy się, że nie będziemy dążyć do innych rzeczy. Skąd mamy wiedzieć, kiedy jest właściwy czas, aby zrezygnować z jednego wyboru na korzyść innego, lepszego? W rozdziale 10 pokażę, czego uczymy się, kiedy zostaniemy zmuszeni do rezygnacji, i jak możemy zapobiegawczo wykorzystać tę wiedzę. W rozdziale 11 powiemy, jakie są minusy naszych celów i przekonamy się, że mimo iż są one siłą motywującą, mogą również skłaniać nas do kurczowego trzymania się rzeczy, które przestały być tego warte. Natura celu – jego osiągnięcie lub porażka – jest sprzeczna z niestałym i wciąż zmieniającym się światem, a pragnienie osiągnięcia celu może powstrzymywać nas przed zauważaniem innych dostępnych dla nas dróg i możliwości. Wyjaśnię również, dlaczego każdy cel wymaga zastrzeżeń oraz znaków informujących o postępie na drodze do jego realizacji.
Mam nadzieję, że czytając tę książkę, zrozumiesz, dlaczego rezygnacja powinna być powodem do radości i jak może stać się umiejętnością, którą będziesz mógł rozwijać i wykorzystywać, aby ubogacić swoje życie. Mam nadzieję, że przekonam cię do tego, abyś nauczył się cenić opcjonalność, sprawię, że będziesz lepiej wykonywał to, przy czym zechcesz wytrwać, oraz będziesz wciąż poszukiwał, aby móc elastycznie zmieniać się wraz ze zmieniającym się światem lub nawet go wyprzedzać.
Chcę, aby to było jasne: jest mnóstwo trudnych rzeczy, które są warte tego, by przy nich trwać, a odporność i upór mogą tylko w tym pomóc. Sukcesu nie osiąga się, rezygnując tylko dlatego, że coś jest trudne. Ale nie osiąga się go również, trzymając się kurczowo trudnych rzeczy, które nie są tego warte.
Sztuką jest wiedzieć, kiedy wytrwać, a kiedy odejść. Ta książka pomoże ci stworzyć narzędzia, które to umożliwią.
Zatem przejdźmy do rzeczy. Czas na rehabilitację rezygnacji.
Trudno chyba znaleźć miejsce na świecie, o którym byłoby więcej opowieści o uporze – przynajmniej w przeliczeniu na metry w pionie – niż szczytowe partie Mount Everestu. W tak wymagającym środowisku potrzeba uporu i wytrwałości, by przeżyć, nie mówiąc już o zdobyciu szczytu. Zapewne słyszałeś wiele takich historii, przynajmniej tych najsłynniejszych.
Tak się składa, że Everest jest też odpowiednim miejscem do rozpoczęcia książki o dobrych stronach rezygnacji.
Historia, którą zamierzam opowiedzieć, dotyczy trzech wspinaczy, których prawdopodobnie nie znasz – dr. Stuarta Hutchisona, dr. Johna Taskego i Lou Kasischke. Byli oni uczestnikami komercyjnej wyprawy na Mount Everest z przewodnikiem, organizowanej przez Adventure Consultants – jedną z najlepszych i najbardziej szanowanych firm, które w latach 90. XX wieku organizowały wyprawy alpinistyczne dla odważnych. Tamtego pamiętnego roku w ekspedycji, o której opowiem, uczestniczyło trzech przewodników, ośmiu Szerpów i ośmiu klientów.
Podczas przygotowania do takiej wyprawy członkowie ekspedycji przez kilka tygodni wykonują przejścia aklimatyzacyjne z bazy[6] (Base Camp) i wnoszą na górę sprzęt, zanim – jeśli pogoda pozwoli – ci z nich, którzy dotarli do obozu 4, podejmą próbę zdobycia szczytu. Hutchison, Taske i Kasischke byli zaprzyjaźnieni i tamtego roku wielokrotnie wspólnie wspinali się na trasach między bazą położoną na wysokości 5364 m n.p.m. i obozem 4 (C4) na wysokości 8000 m n.p.m.
Firmy takie jak Adventure Consultants umożliwiają wejście na szczyt najwyższej góry świata stosunkowo mało doświadczonym wspinaczom. Potrzeba tylko 70 tysięcy dolarów na pokrycie kosztów i odpowiedniej ilości wolnego czasu, aby móc spędzić kilka miesięcy w Nepalu. I trzeba być w dobrej kondycji fizycznej. Spełnienie tego ostatniego warunku nie jest oczywiście gwarancją sukcesu ani bezpieczeństwa. Powietrze na wysokości przekraczającej 7600 m n.p.m. jest zbyt rozrzedzone, by człowiek mógł przeżyć w takich warunkach przez dłuższy czas. Ponadto średnia temperatura w sezonie wspinaczkowym wynosi −26 stopni Celsjusza.
Każdy, kto zdobędzie szczyt (lub znajdzie się bardzo wysoko w górach), musi być zdolny do przetrwania w warunkach, których nie zniosłaby większość ludzi.
W bazie kierownik wyprawy pouczył klientów, jak ważne jest ścisłe codzienne przestrzeganie wyznaczonego czasu wyruszania w drogę powrotną ze wspinaczki podczas podchodzenia od podnóża góry do każdego obozu pośredniego i w końcu na szczyt. Kierownik wyprawy wyznaczył czas powrotu ze szczytu na godzinę 13.00.
Czas powrotu, to – mówiąc po prostu – godzina, o której wspinacze powinni zakończyć podchodzenie w górę – nawet jeśli nie zdążyli jeszcze osiągnąć celu – i rozpocząć powrót do obozu. Wyznaczenie czasu powrotu ma chronić wspinaczy przed narażeniem na niebezpieczeństwo podczas zejścia, które wymaga większych umiejętności niż podchodzenie.
Podczas zejścia wspinaczom może zagrażać zmęczenie, niedotlenienie (hipoksja), odmrożenia, zmiana pogody, zagubienie się lub dezorientacja, upadek do szczeliny lodowej i zapadnięcie zmroku, jeśli zbyt długo będą usiłowali wejść na szczyt. Zmrok i zmęczenie zwielokrotniają prawdopodobieństwo popełnienia błędu i poślizgnięcia się na wąskiej południowo-wschodniej grani, gdzie każdy błąd może oznaczać śmiertelny upadek z wysokości ponad 2400 metrów na stronę tybetańską lub z ponad 3600 metrów na stronę nepalską. Fakty są takie, że osiem razy więcej ludzi ginie przy zejściu z Everestu niż w drodze na górę.
Żaden klient nie dokonuje poświęceń, jakich wymaga zdobycie Everestu, aby zatrzymać się tuż przed szczytem. A pragnienie jego zdobycia to nie tylko sprawa amatorów wspinaczki. Dla asystentów przewodników ekspedycji zdobycie Everestu jest sprawdzianem ich umiejętności i robią to wielokrotnie. Kierownicy ekspedycji rywalizują ze sobą ze względów biznesowych, aby reklamować swoje sukcesy w doprowadzeniu klientów na wierzchołek góry. Szerpowie również nie są odporni na tę presję. Zdobycie szczytu zwiększa ich atrakcyjność rynkową i umacnia pozycję w środowisku.
Czas powrotu jest wyznaczany po to, żeby powstrzymać ludzi przed podejmowaniem złych decyzji o kontynuowaniu wspinaczki, gdy znajdują się blisko szczytu, i żeby włączyć w plan wejścia trzy kluczowe elementy. Pierwszy to zrozumienie, że upór nie zawsze jest cnotą. To, czy kontynuowanie podejścia jest rozsądne, zależy zarówno od warunków wspinaczki, jak i kondycji wspinaczy. Gdy warunki uzasadniają rezygnację, dobrą decyzją jest wzięcie pod uwagę tych sygnałów.
Drugi element to konieczność przygotowania planu określającego, kiedy się wycofać na długo przed momentem, w którym pojawi się konieczność podjęcia takiej decyzji. Jak zauważył Daniel Kahneman, jest to potrzebne, ponieważ najgorszym czasem na podjęcie decyzji jest moment, w którym wszystko już się dzieje. Na Evereście, kiedy szczyt jest już w zasięgu ręki i poświęciliśmy tak wiele, aby się tam znaleźć, naprawdę wszystko już się dzieje. W takiej sytuacji jesteśmy najmniej predysponowani do podjęcia racjonalnej decyzji, czy iść dalej, czy zawrócić. To właśnie dlatego czasy powrotu są wyznaczane na długo przed tym, zanim będzie trzeba wybrać.
Po trzecie – i jest to chyba najważniejsze – wyznaczony czas powrotu jest przypomnieniem, że celem wyprawy na Everest nie jest wejście na szczyt. Na szczycie, co zrozumiałe, skupia się największa uwaga, ale ostatecznym celem w najszerszym i najbardziej realistycznym sensie jest bezpieczny powrót aż do podnóża góry.
Hutchison, Taske i Kasischke byli uczestnikami jednej z trzech ekspedycji, które próbowały zdobyć szczyt tego samego dnia, dlatego na wierzchołku panował tłok. Dużo większy, niż się spodziewano.
Poprzedniego wieczoru kierownik ekspedycji z najmniejszym doświadczeniem oznajmił, że jego grupa nie podejmie próby zdobycia szczytu następnego dnia. Jednak około północy (czyli w momencie, kiedy rozpoczyna się dzień ataku szczytowego) nieoczekiwanie się pojawili, dołączając do grupy, która w tym momencie wyruszała z obozu 4. Wraz z nimi grupa była już nadzwyczaj duża, bo liczyła aż 34 osoby.
Hutchison, Taske i Kasischke utknęli z tyłu grupy za kilkoma z tych wspinaczy. Szli oni bardzo wolno i trudno ich było wyprzedzić, ponieważ trzymali się bardzo blisko siebie. Był to problem, gdyż większość drogi trzeba było pokonać na jednej linie poręczowej (doświadczeni wspinacze wiedzą, jak się rozmieścić, aby umożliwić tym szybszym ich wyprzedzenie). Wraz z nimi utknął też kierownik ekspedycji Adventure Consultants. W pewnym momencie Hutchison zapytał go, ile jeszcze czasu upłynie, zanim zdobędą szczyt.
W odpowiedzi usłyszał, że około trzech godzin. W tym momencie kierownik ekspedycji przyspieszył, próbując wyprzedzić grupkę idących przed nim niekompetentnych wspinaczy.
Hutchison zatrzymał Taskego i Kasischkego, aby porozmawiać. Spojrzeli na zegarki. Była 11.30. Wspinali się już prawie 12 godzin. Wszyscy trzej pamiętali, że kierownik ekspedycji powiedział w bazie, że godzina 13.00 to czas powrotu ze szczytu.
Hutchison przedstawił swoją opinię: koniec próby zdobycia szczytu. Gdyby na niego doszli, byłoby dobrze po 13.00, nawet biorąc pod uwagę pewne pole manewru. Wszyscy rozumieli, że czas powrotu został wyznaczony, aby chronić ich przed niebezpieczeństwami podczas schodzenia. Ze względu na trudne warunki panujące na wysokości ponad 8000 metrów prawdopodobnym skutkiem tych wszystkich zagrożeń była oczywiście śmierć.
Taske zgodził się zawrócić, ale Kasischke nie chciał rezygnować. Potrzebował wejścia na Everest do kompletu Korony Ziemi, czyli siedmiu najwyższych szczytów[7] – każdy na innym kontynencie. Zdobycie wszystkich wymaga poświęcenia dużej ilości czasu i pieniędzy. Niektóre z nich znajdują się w odległych, trudno dostępnych miejscach. (Jeśli wydaje ci się, że trudno jest wejść na Everest, spróbuj zaplanować wyprawę na Masyw Vinsion, gdzie znajduje się najwyższy punkt w Antarktyce). Wycofanie się oznaczałoby rezygnację z tego celu co najmniej na rok.
Hutchisonowi i Taskemu udało się przekonać Kasischkego i o godzinie 11.30 zrezygnowali z próby wejścia na szczyt. Zawrócili i bezpiecznie dotarli do obozu 4, a później zeszli dalej.
Prawdopodobnie rozumiesz, dlaczego nie jest to słynna historia. Przecież właściwie nic się w niej nie dzieje. Jej bohaterowie dotarli w miejsce oddalone trzy godziny od szczytu, zastosowali się do reguł i zrezygnowali z próby wejścia. Nigdy nie stanęli na krawędzi śmierci. Zawrócili i przeżyli.
To wydaje się banalne i trochę rozczarowujące. Nie nadaje się na materiał na film. Ciekawe jest jednak to, że jeśli czytałeś książki o Evereście lub widziałeś jakiś film na ten temat, mogłabym się założyć, że słyszałeś o historii Hutchisona, Taskego i Kasischkego, tylko po prostu ich nie pamiętasz.
Nasi trzej wspinacze pojawili się na górze w sezonie 1996, który został opisany w słynnej książce Jona Krakauera Wszystko za Everest, jak również w popularnym w 1998 roku filmie dokumentalnym Everest oraz filmie fabularnym z 2015 roku pod tym samym tytułem. Kierownikiem ekspedycji był Rob Hall, jeden z najwybitniejszych alpinistów na świecie. Hall oraz czterej inni alpiniści, którzy tego dnia zdobyli szczyt, zginęli w różnych miejscach podczas zejścia do obozu 4.
A Hall był przecież tym przewodnikiem, który szedł z Hutchisonem, Taskem i Kasischkem z tyłu grupy, powiedział im, że do szczytu są jeszcze trzy godziny marszu, a potem próbował biegiem wyprzedzić powolnych wspinaczy. I to przecież Hall był tym, który podczas odprawy z innymi klientami w bazie uświadomił im, jak ważna jest godzina 13.00. Później wyznaczał i egzekwował czasy powrotu na odcinkach pośrednich podczas wędrówki w górę. Rok wcześniej zawrócił nawet z klientem Dougiem Hansenem, gdy do szczytu pozostało im już tylko niecałe 100 metrów.
Roztropność i doświadczenie Halla w wyznaczaniu i egzekwowaniu czasu powrotu niewątpliwie uratowały życie Hansenowi. Jeden z przewodników, którzy byli wtedy na Evereście, powiedział, że Hansen „czuł się dobrze podczas podejścia, ale gdy zaczął schodzić, załamał się psychicznie i fizycznie; był jak zombie, jakby wyczerpał już wszystkie siły”.
Rob Hall wielokrotnie dzwonił do Hansena w następnym roku, obniżał cenę i w końcu udało mu się go namówić do podjęcia kolejnej próby w 1996 roku.
Wtedy Hall zdobył szczyt około godziny 14.00 wraz z niewielką grupą wspinaczy. Inni – którzy w tym momencie zdali sobie sprawę, że robi się późno – zaczęli szybko schodzić, ale Hall czekał na Hansena, przekonany, że jest on tuż za nim.
Hansen dotarł na szczyt dopiero o 16.00, ale był tak wyczerpany, że nie miał siły schodzić po niemal pionowej ścianie Uskoku Hillarego (zwanym też Stopniem Hillarego). Hall nie był w stanie sprowadzić Hansena, ale też nie chciał go zostawiać. Obaj zginęli.
W dalszej części książki przeanalizujemy wiele sił, które prawdopodobnie miały wpływ na osąd Halla. A na razie zauważmy tylko, co pokazuje jego porażka: wprawdzie wyznaczone godziny powrotu zwiększają szanse na podjęcie racjonalnych decyzji o tym, by zawrócić, ale tego nie gwarantują.
Przy tym wszystkim, co wydarzyło się wtedy na Evereście, prawie nikt nie pamięta o Hutchisonie, Taskem i Kasischkem, trzech wspinaczach, którzy przestrzegali reguł i zawrócili. Nie chodzi o to, że nie stali się sławni, ale o to, że na nikim nie zrobili wrażenia. Są niewidoczni.
Dlaczego tak niewielu pamięta o tych trzech wspinaczach, którzy roztropnie zawrócili? Nie dlatego, że Krakauer nie wspomniał o nich w swojej książce. On nawet zwrócił uwagę, że „w obliczu trudnej decyzji byli jednymi z nielicznych, którzy tego dnia podjęli tę właściwą decyzję”.
Mamy tendencję do myślenia tylko o jednej stronie reakcji ludzi na przeciwności losu: pamiętamy tylko o tych, którzy podejmują wyzwanie. Ludzie, który kontynuują podejście, zostają bohaterami historii – czasami tragicznych, czasami szczęśliwych. To oni przyciągają naszą uwagę, ci wytrwali, choć nietrzymający się zasad czasu powrotu.
Historię wspinaczy, którzy zawrócili w dzień ataku szczytowego, można było opowiedzieć, ale najwyraźniej trudniej było ją zapamiętać.
Nie ulega wątpliwości, że rezygnacja jest ważną umiejętnością w podejmowaniu decyzji. Wybór tej właściwej jest czasami sprawą życia i śmierci. Tak było w przypadku Everestu. Jednak nawet w sytuacjach, w których wybieramy między życiem a śmiercią, wydaje się, że w ogóle nie pamiętamy o tych, którzy zrezygnowali.
Problem oczywiście polega na tym, że doświadczenie – zarówno własne, jak i obserwowanie innych – uczy nas robić różne rzeczy lepiej. A nasza zdolność uczenia się z tych doświadczeń może być tylko tak dobra, jak dobra jest nasza pamięć o tych doświadczeniach.
Niezwykle prawdziwe jest to w przypadku decyzji o rezygnacji. Jak możemy się tego nauczyć, jeśli nawet nie widzimy tych, którzy rezygnują? Co gorsza, jak mielibyśmy się uczyć, jeśli wtedy, gdy ich widzimy, stawiamy ich w negatywnym świetle, nie jako ludzi zasługujących na nasz podziw, lecz jako tchórzy lub dezerterów?
Kiedyś popularne, a dziś rzadko już używane w Stanach Zjednoczonych angielskie słowo poltroon będące w pewnym sensie synonimem tego ostatniego, było tak obraźliwe, że nazywając kogoś w ten sposób, trzeba było się liczyć z wyzwaniem na pojedynek. Gdy w 1806 roku Charles Dickinson nazwał tak w lokalnej gazecie Andrew Jacksona, Jackson wyzwał go na pojedynek i zabił, co nie przeszkodziło mu zostać prezydentem w 1829 roku.
Jeśli można zastrzelić kogoś tylko dlatego, że wytknął nam rezygnację, to jak można oczekiwać, że ludzie docenią, jak ważną jest ona umiejętnością?
Najważniejsze wydarzenia z kariery Muhammada Alego w boksie zawodowym oraz życia po zakończeniu kariery sportowej zostały dokładnie opisane. Opisy znanych faktów wspomnianych w tej książce, jak również wielu innych, można znaleźć w następujących książkach o Alim: Jonathan Eig, Ali. A Life (Mariner, Boston 2017); Dave Hannigan, Drama in the Bahamas. Muhammad Ali’s Last Fight’ (Sports Publishing, Nowy Jork 2016); Thomas Hauser, Muhammad Ali: His Life and Times (Simon and Schuster, Nowy Jork 1991); David Remnick, King of the World: Muhammad Ali and the Rise of an American Hero (Random House, Nowy Jork 1998); David West, red., The Mammoth Book of Muhammad Ali (Running Press, Nowy Jork 2012).
Tematowi niechlubnej porażki Alego w walce przeciwko Trevorowi Berbickowi w grudniu 1981 roku poświęcona jest cała książka Hannigana. Ponadto poniższe źródła podają wiele innych szczegółów z litanii problemów dominujących w ostatnim występie największego showmana w historii sportu: BoxRec, Trevor Berbick vs. Muhammad Ali (zawiera również cytaty z bieżącej relacji z walki), ostatnia modyfikacja: 3 marca 2016, boxrec.com /media/index.php/Trevor_Berbick_vs._Muhammad_Ali; Mark Heisler, From the Archives: Ali’s Last Hurrah Turns into Circus with Few Laughs, „Los Angeles Times” 2015, 5 sierpnia (data publikacji oryginalnego artykułu: 12 grudnia 1981 rku), latimes.com/sports/la-sp-ali-last-hurrah-19811212-story.html. Zob. również: Eig; Hauser; Remnick; West.
Późniejsza diagnoza choroby Parkinsona u Muhammada Alego oraz kumulacja wszystkich urazów fizycznych, szczególnie w czasach między walką z Foremanem a końcem kariery, zostały szczegółowo opisane w książkach wymienionych powyżej.
Poszczególne inspirujące cytaty są przypisywane następującym luminarzom:
Babe Ruth: „Nie można pokonać osoby, która nigdy się nie poddaje”.
Vince Lombardi: „Kiedy nauczysz się rezygnować, staje się to nawykiem”. I oczywiście: „Zwycięzcy nigdy się nie poddają, a rezygnujący nigdy nie zwyciężają”.
Bear Bryant: „Nigdy nie rezygnuj. To najłatwiejszy wykręt na świecie. Wyznacz cel i nie rezygnuj, dopóki go nie osiągniesz. Kiedy go osiągniesz, wyznacz następny cel i nie rezygnuj, dopóki go nie osiągniesz. Nigdy nie rezygnuj”.
Jack Nicklaus: „Podejmuj postanowienie, by nigdy nie rezygnować i nigdy się nie poddawać, bez względu na sytuację”.
Mike Ditka: „Nigdy nie będziesz przegrany, dopóki nie przestaniesz próbować”.
Walter Payton: „Jeśli coś zaczynasz, nie możesz rezygnować, tego zostaliśmy nauczeni. Jeśli zamierzasz grać, to możesz grać tak, aby być najlepszy”.
Joe Montana: „Moi rodzice, Joe i Theresa Montana, wychowali mnie i nauczyli nigdy nie rezygnować i dążyć do tego, żeby być najlepszym”.
Billie Jean King: „Mistrzowie grają tak długo, aż im się uda”.
Conrad Hilton: „Sukces… wydaje się, że jest połączony z działaniem. Człowiek sukcesu jest w ruchu. Popełnia błędy, ale nie rezygnuje”.
Ted Turner: „Nigdy nie można rezygnować. Zwycięzcy nigdy nie rezygnują, a rezygnujący nigdy nie wygrywają”.
Richard Branson: „Traktuj porażkę jako nauczkę, jak nie podchodzić do osiągania celu, a potem wykorzystaj ją, aby zwiększyć swoje szanse na sukces, kiedy podejmiesz kolejną próbę. Porażka jest końcem tylko wtedy, kiedy postanowisz zrezygnować”.
Te i podobne niezliczone cytaty można znaleźć w internecie na takich stronach z cytatami, jak: azquotes.com, brainyquote.com lub notable-quotes.com. Odwiedzając witryny zakupowe, typu Amazon czy Etsy, lub różne sklepy specjalistyczne, możesz znaleźć większość z nich na koszulkach, kubkach do kawy, przyciskach do papieru i plakatach.
Oryginalne źródła tych cytatów przytaczanych w tej książce nie zostały zweryfikowane, bo nie chodzi o to, co która z tych osób faktycznie powiedziała lub miała na myśli. Chodzi o to, że przesłanie, aby wytrwać za wszelką cenę, jest wszechobecne.
Źródłem wskazującym błędne przypisanie jednego z rzadkich cytatów opowiadających się za rezygnacją jest Quote Investigator: „Jeśli na początku ci się nie uda, spróbuj, spróbuj ponownie. Potem odpuść. Nie ma sensu być takim głupcem”. 11 sierpnia 2013 roku, Quoteinvestigator.com/2013/08/11/try-again.
1 lutego 2019 roku Lindsey Vonn poinformowała na Instagramie o swoim odejściu na sportową emeryturę: instagram.com/p/BtWBLQsnKXD. Jej wybitne osiągnięcia sportowe i wiele powrotów po poważnych kontuzjach wspominają Bill Pennington, Lindsey Vonn to Retire, „New York Times”, 1 lutego 2019; Clare Menzel, Lindsey Vonn’s Toughest Recovery Yet May Be Healing the Heartbreak of Retiring, „Powder”, grudzień 2019.
Nawiązanie do gagu Miltona Berle’a pojawia się w: Milt Rosen, red., Milton Berle’s Private Joke File. Over 10,000 of His Best Gags, Anecdotes, and One-Liners, Three Rivers, Nowy Jork 1989, s. 118.
Kiedy zaczęłam się zastanawiać nad rezygnacją jako tematem książki, przedyskutowałam to z Philem Tetlockiem, moim mentorem i przyjacielem. Podczas tej rozmowy, parafrazując świetny cytat z przeszłości, powiedział: „Przeciwieństwo wielkiej cnoty jest również wielką cnotą. Przeciwieństwem wytrwałości jest rezygnacja, co również jest wielką cnotą”.
Ta idea była dla mnie pierwszą gwiazdą wskazującą kierunek rozwoju tej książki. To właściwie istota dwóch świetnych cytatów. Thomas Mann w eseju o Zygmuncie Freudzie z 1929 roku powiedział: „Wielka prawda to prawda, której przeciwieństwem jest również prawda”. Według Hansa Bohra, syna fizyka i laureata Nagrody Nobla, Nielsa Bohra, jedną z ulubionych maksym jego ojca było: „Głębokie prawdy [są] zaznaczane przez fakt, że ich przeciwieństwo jest również głęboką prawdą”. (Kiedy w 1947 roku król Danii Fryderyk IX nadał Order Słonia Nielsowi Bohrowi, ten zaprojektował herb z mottem „Contraria sunt completea” – „Przeciwieństwa się uzupełniają”).
Wiele informacji na temat historii Everestu pochodzi książki Jona Krakauera Wszystko za Everest, (Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015). Przejrzałam także fragmenty wspomnień Lou Kasischke, After the Wind: Tragedy on Everest, One Survivor’s Story (Good Hart, Harbor Springs 2014), zwłaszcza s. 125–127 (na temat znaczenia czasu powrotu z Everestu) i s. 167–179 (z jego relacją z pierwszej ręki dotyczącą decyzji o zawróceniu w dniu ataku szczytowego w 1996 roku).
Istnieją niewielkie różnice między tymi dwiema wersjami, co jest zrozumiałe, biorąc pod uwagę chaotyczność sytuacji i trudności w jasnym myśleniu w tych ekstremalnych warunkach. Kasischke jest bardziej precyzyjny w identyfikowaniu wcześniej podanego przez Roba Halla czasu powrotu przed (13:00) niż Krakauer (13:00 lub 14:00). Kasischke podaje również czas, w którym Stuart Hutchison i John Taske powiedzieli mu, że zawracają: „blisko południa”, czyli nieco później niż wspomniane przez Krakauera ramy czasowe od 11 do 11:30. Wspomina on również, że przez krótki czas podążał za innymi wspinaczami kontynuującymi wspinaczkę na szczyt, zanim w końcu podjął decyzję, wrócić do obozu 4 podobnie jak Hutchison i Taske.
Miałam też szczęście porozmawiać o podejmowaniu decyzji na szczycie Everestu z Kenem Kamlerem, który był lekarzem podczas czterech ekspedycji, w tym również wyprawy z 1995 roku, kiedy zawrócił zaledwie niecałe 100 metrów od szczytu, oraz w 1996 roku, kiedy w jednym dniu mógł podjąć próbę zdobycia szczytu i zrezygnował, aby zapewnić opiekę medyczną ciężko rannym ocalałym. Dyskusjom i korespondencji z doktorem Kamlerem na temat tej książki, a także rozmowom o jego doświadczenia na Evereście i o podejmowaniu decyzji, poświęcony jest podcast „Episode 013: Everest and Extreme Decision-Making with Dr. Ken Kamler”, The Decision Education Podcast, 8 września 2021, alliancefordecisionducation.org/podcasts/episode-013-everest-and-extreme-decision-making-dr-ken-kamler. Zob. również: Ken Kamler, Doctor on Everest (Adarsh, 2014, przedruk).
Ken Kamler wyjaśnia ponadto przyczynę ośmiokrotnego wzrostu śmiertelności podczas zejścia ze szczytu. Jego spostrzeżenia na temat gorączki szczytowej, wyrażane też przez innych, sprawiły, że w całej książce powołuję się na przykłady podejmowania decyzji przez himalaistów i wspinaczy: „Twoim celem staje się zdobycie szczytu i zapominasz o wszystkim innym. Nawet o tym, że kiedy wejdziesz szczyt, będziesz dopiero w połowie drogi. Wspinacze myślą, że ostatecznym celem jest zdobycie szczytu, ale to nie tak. Celem jest powrót na dół”.
Na potrzeby tej książki rozmawiałam również z Laurencem Gonzalesem, autorem i prelegentem na temat podejmowania decyzji w niebezpiecznych warunkach. Gonzales pomógł mi swoimi przemyśleniami, dlaczego nie widzimy osób, które rezygnują: „Rezygnacja jest przekleństwem. Nie widzisz, nawet jeśli to się dzieje na twoich oczach. To ważna rzecz. Musimy nauczyć się dostrzegać rezygnację, ponieważ wszyscy naśladujemy się nawzajem. Naśladujemy zwycięstwo. Widzisz piłkarzy wznoszących triumfalnie ręce. Trzeba też dostrzec tych, którzy rezygnują”.
[1] William Claude Dukenfield (1880–1946) był amerykańskim aktorem, komikiem, żonglerem i pisarzem. Nie tylko na scenie, ale i w życiu był komediowo prymitywnym, wiecznie pijanym egoistą z bulwiastym nosem, który na swój sposób stworzył sympatyczną kreację, a jego błyskotliwe zdania, mimo że dość wulgarne, szybko stawały się popularne (przyp. red.).
[2] Dotyczy to języka angielskiego. W języku polskim w różnych źródłach (np. w Słowniku języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego) można znaleźć przypadki użycia słowa „rezygnacyjny”, choć należy ono do przestarzałych, co potwierdza teorię autorki o niepopularności tego zjawiska (przyp. tłum.).
[3]Pivot oznacza w tym kontekście zwrot, zmianę kursu lub „zwinny proces” i często jest używane również w języku polskim bez tłumaczenia, np. w tytule książki Jenny Blake Metoda pivot, czyli zwinny proces rozwoju kariery zawodowej (przyp. tłum.).
[4] Angela Duckworth, Upór. Potęga pasji i wytrwałości, Wydawnictwo Galaktyka, Łódź 2016.
[5] Malcolm Gladwell, Poza schematem. Sekrety ludzi sukcesu, Znak, Kraków 2019.
[6] Wyprawa na Everest składa się z pokonywania odcinków między obozami. Obóz bazowy (Base Camp) położony jest na wysokości 5364 m n.p.m. Dotarcie do C1 – obozu 1 (5943 m) zajmuje ok. 5 godzin. Dotarcie z C1 do C2 – obozu 2 (6400 m) zajmuje około czterech godzin, które wspinacze często opisują jako najbardziej ekscytującą i najłatwiejszą część trasy. Od C2 do C3 – obozu 3 (7162 m) średni czas marszu to około siedmiu godzin, podczas gdy z C3 do C4 – obozu 4 (8000 m) średni czas przejścia wynosi dziewięć godzin. W C4 zaczyna się atak szczytowy. Aby z C4 dotrzeć na szczyt (8848 m), trzeba zarezerwować około 10 godzin. Zwykle atak rozpoczyna się o godzinie 23.00 lub koło północy, tak aby na „dach świata” dotrzeć przed 14.00 i w bezpiecznych warunkach, gdy jeszcze jest widno, rozpocząć schodzenie (przyp. red.).
[7] Między naukowcami wciąż trwa spór co do liczby najwyższych szczytów w Koronie Ziemi oraz tego, które są najwyższe. W efekcie obecnie oprócz tego, że są cztery zestawy gór, to część środowiska wspinaczkowego uznaje dziewięć szczytów nie siedem (przyp. red.).