Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 73
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Jestem trzydziestosiedmioletnią kobietą, i chociaż mój wiek nie wskazuje na ogrom bagażu doświadczeń, to jest on dosyć przeładowany. Poruszę w tej książce kwestię choroby psychicznej, opiszę swoje przeżycia z nią związane. Chciałabym, aby ta książka dotarła w ręce osób chorujących, żeby wiedziały, iż można świadomie żyć z depresją, zaprzeczając temu, że skazuje nas ona na bezczynność. Jestem aktywna zawodowo, zajmuję się dziećmi i domem, studiuję – wciąż się rozwijam. Będę pracowała również nad inną książką, aby przyciągnąć do siebie sympatyków prozy poetyckiej.
Kieruję książkę również do rodzin osób chorujących, aby bliżej poznali ów problem. Co jest ważne w kontaktach z chorymi? Oczywiście akceptacja, zrozumienie, wsparcie. Nie wyręczanie, obwinianie, czy też zbędne komentowanie, a przede wszystkim – nie litość.
Zapewne moje słowa przeczytają też ludzie, którzy nie mieli styczności z depresją. Chciałabym, aby byli świadomi tego, że osobie ze zdiagnozowaną depresją nigdy nie powinno się mówić, że jest tchórzem. Kiedy choroba osiąga swój punkt kulminacyjny, to nie ma to nic wspólnego z lenistwem, wtedy sprawdza się ludzka odwaga, wola do życia.
Po latach zdecydowałam się opublikować swoje przeżycia, bo do tego dojrzałam, bo czuję na swój sposób dumę i siłę, i pokochaną przeze mnie odwagę do bycia sobą.
Wprowadzenie
Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że będę pisała o poważnym problemie społecznym, jakim jest depresja. O chorobach psychicznych mało wiedziałam, a o ich rodzajach jeszcze mniej. Nie spodziewałam się, że jedna z nich będzie mnie dotyczyła, zresztą jak zapewne wielu chorujących. Jest sporo różnych dolegliwości tego typu, które niespodziewanie wkradają się w ludzkie życie. Przyznaję, że nie znam się na nich, ale wiem po sobie, jak bardzo potrafią doskwierać, zasmucać i ranić. Jak mogą zmienić ludzkie życie, a niekiedy je zakończyć poprzez akt samobójstwa.
Z pewnością wiele osób dotkniętych chorobą – tak było w moim przypadku – słyszało nieraz sformułowanie: „Ale mam dzisiaj deprechę”. Co wtedy myślałam, stojąc obok i przechodząc depresję, lub będąc tuż po, a nawet po sześciu już latach? Do głowy przychodziła mi jedna myśl: „Nie masz pojęcia, o czym mówisz…”. Gorsze dni zdarzają się każdemu, ale nie powinno się ich określać w taki sposób. Z drugiej strony moje doświadczenie sprawiło, że łatwiej potrafię dostrzec ów problem u innych. Patrzę dokładnie, nieraz wnikliwie. Całe szczęście, że nie musiałam, jak do tej pory, służyć pomocą. Zdarzało mi się jednak doradzać, wspierać kogoś. Reasumując, moje doświadczenie wiele mnie nauczyło, a czy komuś się przyda? Może to, o czym napiszę, pozwoli dostrzec choć jednej osobie swój problem, może go lepiej zrozumieć, a może po prostu zobaczyć, że ludzi z depresją jest dużo. A może nawet kogoś pocieszy fakt, że uniknął tego głębokiego stanu, który przysporzył mi wielu cierpień. Tak, bo wtedy bardzo cierpiałam.
Mieszkam w małej wiosce i zauważyłam, że w takiej społeczności jest trudniej się odnaleźć. Sądzę też, że chorym nawet w miastach nie jest lekko. Znajomi, sąsiedzi mieszkający na tej samej klatce czy w bloku, a niekiedy członkowie rodziny nie potrafią zrozumieć osoby chorej. Najgorsza jest próba oceniania, szufladkowania chorych psychicznie jako ludzi innego typu, nieraz zepchnięcia na drugi plan. Sęk w tym, że takie nastawienie nie pomaga cierpiącym, noszą wówczas brzemię podwójnego ciężaru: choroby i oceny społecznej. Ja osobiście spotkałam się z nadaniem mi etykiety „leczonej psychiatrycznie”. Pociesza mnie fakt, że są i tacy, którzy mają większą wrażliwość na tego typu problemy. Ja na swojej drodze spotkałam i spotykam ludzi, którzy okazują mi również wsparcie. Ciężko jest, kiedy dopada uczucie wyobcowania, inności i samotności. To nie pomaga w odzyskiwaniu dobrej kondycji psychicznej, ani w trwaniu w niej tuż po chorobie. Na szczęście farmakologia jest na dobrym poziomie. Dziś biorę lek tylko profilaktycznie, choć z początku przytłaczało mnie, że mój dobry nastrój uzależniony jest od jednej małej tabletki. Spotkałam jednak kogoś, kto mi uzmysłowił, że to nic strasznego, że może tak trzeba. Dziś i ja mogę powiedzieć ludziom już zdrowym, a chcącym trwać w takim stanie, że dobrze robią. Osobiście nie chciałabym jeszcze raz przez to przechodzić. Może jednak kiedyś poczuję się na siłach, żeby spróbować żyć bez leku, tylko będę musiała się do tego odpowiednio przygotować i być pod nadzorem lekarza.
Przyznaję, że to, o czym będę pisać, nie jest dla mnie łatwe. Pewnie nieraz zapłaczę, wzruszę się, zatrzymam się podczas pisania…
Dlaczego właśnie ja?
Dalsza część dostępna w wersji pełnej
Odrzucić wstyd
ISBN: 978-83-8219-874-4
© Emilia Witowska i Wydawnictwo Novae Res 2022
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt
jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu
wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.
Redakcja: Maria Ślęczka
Korekta: MAQ Projects
Okładka: Izabela Surdykowska-Jurek
Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.
Zaczytani sp. z o.o. sp. k.
ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]
http://novaeres.pl
Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek