Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Ostatnie siedemdziesiąt lat udowadnia, że Polska może istnieć bez Kresów, ale polska dusza mocno straciła na tej separacji.
Po rynkowym sukcesie „Ostatnich lat polskiego Lwowa” i „Ostatnich lat polskiego Wilna” oddajemy do Państwa rąk tom poświęcony mniejszym ośrodkom kresowym.
Znajdą tu Państwo egzotykę, wielkie miłości, skandale, celebrytów, a nawet walkę wywiadów. Znani popularyzatorzy historii Sławomir Koper i Tomasz Stańczyk udowadniają po raz kolejny, że magię miejsc, urodę przyrody, słynną otwartość mieszkańców i legendę Kresów można przełożyć na język zrozumiały dla współczesnego pokolenia.
• Bandyci, którzy zostali premierami. Wielki napad na pociąg w Bezdanach
• Polski Teksas. Borysław i gorączka naftowa
• Młodość marszałka Śmigłego w Brzeżanach
• Ciche Grodno nie znosi skandalistki Elizy Orzeszkowej
• Polska Amazonia. Bajeczne rozlewiska Polesia
• Kresowa Reduta Juliusza Osterwy
• Co robił rezydent angielskiego wywiadu Carton de Viart w dawidgródeckiej Ordynacji
• Druskienniki i Truskawiec – najsłynniejsze uzdrowiska Rzeczpospolitej
• Kresowa kraina Półksiężyca. W świecie Karaimów i Tatarów
• Pani na Hruszowej – niezwykłe losy Marii Rodziewiczównej
• Polski ryż i pomarańcze. Tropiki nad Dniestrem. Zaleszczyki
• Kuty. Zachwycająca stolica polskich Ormian.
• Marszałek i piękna lekarka. Piłsudski i Eugenia Lewicka.
• Nie tylko dla grubasów. Lecznica doktora Tarnawskiego
• Czarna karta pogranicznej krainy. Bereza Kartuska
• Kresowa bandera wojenna. Z dziejów flotylli pińskiej
• Nie chciał doczekać „Szewców”. Ostatnie dni Stanisława Ignacego Witkiewicza.
• Bohaterska obrona Grodna w 1939 r.
• Odyseja Korpusu Ochrony Pogranicza
• Ostatnia szansa Września. Przedmoście rumuńskie
• Kres Kresów – zmiany granic wschodnich Polski w latach 1944 – 1951.
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Projekt okładki i stron tytułowychFahrenheit 451
Fotoedycja, obróbka zdjęć, skład i łamanieTEKST Projekt
Redakcja i korektaKatarzyna Litwińczuk
Dyrektor wydawniczyMaciej Marchewicz
Zdjęcia w książce: Archiwa Autorów, Narodowe Archiwum Cyfrowe, Biblioteka Narodowa, Wikipedia, Jagiellońska Biblioteka Cyfrowa, Podlaska Biblioteka Cyfrowa, Archiwum Uniwersytetu Warszawskiego
ISBN 9788380795709
Copyright © by Sławomir KoperCopyright © by Tomasz StańczykCopyright © for Fronda PL Sp. z o.o., Warszawa 2020
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury
WydawcaWydawnictwo Fronda Sp. z o.o.ul. Łopuszańska 3202-220 Warszawatel. 22 836 54 44, 877 37 35 faks 22 877 37 34e-mail: [email protected]
www.wydawnictwofronda.pl
www.facebook.com/FrondaWydawnictwo
www.twitter.com/Wyd_Fronda
KonwersjaEpubeum
Gdy ponad dwa lata temu zaczynaliśmy pracę nad Ostatnimi latami polskiego Lwowa, nie sądziliśmy, że projekt ten ulegnie tak poważnemu rozszerzeniu. Ale skoro przedstawiliśmy miasto nad Pełtwią, nie mogło zabraknąć podobnej książki o Wilnie. I gdy już powstała – nadszedł czas na pozycję o innych kresowych miastach.
Wprawdzie ma ona nieco inny charakter, gdyż poświęcona jest różnym miejscowościom i wydarzeniom, ale myśl przewodnia pozostała ta sama: przywołując rozmaite fakty i miejsca, przedstawić dzieje naszych Kresów z pierwszej połowy XX stulecia. Nie mogło więc zabraknąć opisów heroicznych czynów, wydarzeń politycznych i kulturalnych oraz tych o charakterze towarzyskim czy wręcz plotkarskim. Zawsze bowiem uważaliśmy, że historia przedstawiana ze śmiertelną powagą i cenzurująca wydarzenia o lżejszej wadze staje się potwornie nudna. I to nie tylko dla Czytelników, lecz także dla autorów.
Wincenty Pol, twórca pojęcia „Kresy” we współczesnym rozumieniu tego słowa. (Wikipedia)
Gdy przystępowaliśmy do pracy nad niniejszą pozycją, podstawowym problemem okazała się selekcja materiału, bowiem ostatnie dekady polskich Kresów (nawet po wcześniejszym przedstawieniu dziejów Lwowa i Wilna) to temat na kilka potężnych opracowań, a nie na jedną książkę. Zatem spośród wielu kresowych wątków wybraliśmy te, które dla Czytelnika są najciekawsze i najbardziej zaskakujące oraz dotyczą różnych dziedzin i tematów. Wszystko po to, by stworzyć przekrojowy i wielowymiarowy obraz ziem utraconych.
Oczywiście nikt przy zdrowych zmysłach nie nawołuje obecnie do korekt granicznych, polskie Kresy odeszły już do historii. Nie można jednak wymazać ich ze zbiorowej pamięci wyłącznie dlatego, że po II wojnie światowej wyrokiem mocarstw przesiedlono tamtejszych Polaków na Ziemie Odzyskane. Repatriacja dotknęła zresztą tak wiele osób, że właściwie trudno dziś znaleźć rodzinę, w której nie byłoby kogoś pochodzącego z Kresów. Powikłane losy rzucały przesiedleńców w różne części Polski i świata, mieszały się ludzkie losy, ale legenda ziem utraconych przetrwała do dziś. Należy ją kultywować i dlatego Autorzy niniejszej książki mają nadzieję, że przyczyni się do tego również ich praca. Tym bardziej że obaj są zakochani w polskich Kresach, czego potwierdzenie stanowią ich regularne podróże na wschód i kolejne książki tego cyklu…
Sławomir Koper, Tomasz Stańczyk
Wielka pisarka spędziła większość życia (ponad 40 lat) w prowincjonalnym Grodnie, odcięta od środowiska intelektualnego i rozrywek kulturalnych. Choć bardzo cierpiała z tego powodu, trwała jednak na posterunku, a jej dom był ekspozyturą polskości w mieście nad Niemnem.
Inna sprawa, że do miasta – nieważne, czy wielkiego, czy prowincjonalnego – tak naprawdę nigdy się nie przyzwyczaiła. Pochodziła z ziemiańskiej rodziny, wychowała się na wsi i nawet sama pisała o sobie, że jest „wieśniaczką”. Wizyty w Krakowie, Warszawie czy Wilnie traktowała jako obowiązek, natomiast w Grodnie z pewnych względów po prostu musiała zamieszkać.
Pierwszy grodzieński rozdział w życiu Orzeszkowej trwał krótko, gdyż jego celem było wprowadzenie młodej dziewczyny w świat i wydanie jej za mąż. Matka upatrzyła dla Elizy dwukrotnie od niej starszego, 35-letniego Piotra Orzeszkę. Ze zdaniem córki wcale się nie liczono, ale też ona sama specjalnie nie protestowała. Wszystko działo się bowiem w czasach, gdy przy zawieraniu małżeństw nie było mowy „o jakimkolwiek wyborze ze strony” dziewczyny, a tym bardziej „o jakimkolwiek uczuciu”1.
Wśród kilku mężczyzn starających się o jej rękę Eliza wyróżniała właśnie Orzeszkę, gdyż był najprzystojniejszy i dobrze tańczył. Poza tym obiecywał, że dzięki małżeństwu „pozna mnóstwo nowych ludzi” i „będzie z nim dużo jeździć”, bowiem miał przeszło „40 domów krewnych po różnych stronach guberni rozrzuconych, u których bywał”2.
Niespełna 17-letnia Eliza Pawłowska wyszła za mąż z rozsądku, natomiast Orzeszko poślubił ją raczej z wyrachowania. Dziewczyna należała bowiem do najbardziej majętnych panien w okolicy, a jej posag uratował zadłużony majątek Orzeszki. Ślub w kościele bernardyńskim w Grodnie odbył się jednak z wielkim przepychem, po czym mąż zawiózł młodą żonę do swojego Ludwinowa w powiecie kobryńskim.
Majątek liczył około 1,2 tysiąca hektarów, dom był obszerny, zbytkownie urządzony, emanowała z niego „poezja szlacheckich dworków”. W budynku znajdowało się „kilka pięknych salonów, mnóstwo służby, mnóstwo koni na stajni i w domu zawsze mnóstwo gości”. Z wizytą przybywali tam rówieśnicy przyszłej pisarki – było to wesołe towarzystwo z sąsiednich dworów, „oświecone, grające, śpiewające, form towarzyskich pilnie przestrzegające”3.
Gdy jednak goście wyjeżdżali, Eliza zostawała sama z mężem. Szybko też zrozumiała, że nigdy partnera nie pokocha. Być może małżeństwo przetrwałoby, gdyby nie wielka historia.
Po klęsce Rosji w wojnie krymskiej (1853–1856) narastały gorące dyskusje na temat rozwiązania kwestii chłopskiej, zniesienia pańszczyzny i uwłaszczenia włościan. Właśnie na tym tle pojawił się rozdźwięk między Elizą i Piotrem – ona była gorącą zwolenniczką reform, natomiast mąż podchodził do nich dość sceptycznie. Nie był też zachwycony, gdy zajęła się nauczaniem wiejskich dzieci.
Orzeszko nie należał także do zwolenników powstania styczniowego, gdy jednak wybuchło, udzielił schronienia Romualdowi Trauguttowi, dowódcy kilkusetosobowej partii (oddziału) powiatu kobryńskiego. Traugutt potrzebował wówczas pomocy, był chory i musiał zdać dowództwo. Orzeszkowa opiekowała się nim przez dwa tygodnie. Była zresztą czynną uczestniczką zrywu, należała bowiem do „legioniku kobiecego”, któremu powierzano „na pozór drobne, lecz w rzeczywistości ważne interesy żołnierza polskiego”4.
Pani Eliza woziła do oddziałów pocztę powstańczą i bieliznę, szyła konfederatki, przygotowywała opatrunki. Z kolei Traugutt jeździł z nią z Ludwinowa do nowo sformowanej partii powstańczej pod Pińsk, gdyż „inaczej jak w towarzystwie kobiety i w zamkniętym, paradnie wyglądającym powozie podróży tej (wśród) wielotysięcznych niebezpieczeństw odbyć by nie mógł”5.
Na koniec Orzeszkowa odwiozła Traugutta do granicy z Królestwem Polskim, gdyż przyszły dyktator powstania zmierzał do Warszawy. Zatrzymana do kontroli powiedziała, że wiezie chorego kuzyna.
Powstanie styczniowe naznaczyło Orzeszkową na całe życie. Po latach uznała, że „gdyby nie jego młot i dłuto, losy jej byłyby najpewniej inne i prawdopodobnie nie byłaby autorką”6. Chociaż w chwili jego wybuchu miała niewiele więcej niż 20 lat, „wiedziała o wszystkim, co się dokoła działo, i nikt z niczego tajemnicy przede mną nie czynił”7.
Jeszcze podczas powstania, po jednej z awantur z mężem, Orzeszkowa wyprowadziła się z Ludwinowa i zamieszkała ze służącą w odziedziczonej po ojcu Milkowszczyźnie. Niebawem też Piotr Orzeszko został aresztowany i skazany na zesłanie za pomoc powstańcom. Początkowo Eliza chciała mu towarzyszyć, jak wiele innych żon zesłańców, jednak ostatecznie zdecydowała się pozostać w Milkowszczyźnie. W późniejszych latach odczuwała z tego powodu wyrzuty sumienia, gdyż wprawdzie nie kochała męża, ale wiedziała, że cierpiał dla idei, do której nie był przekonany8.
Prawie sześć lat w Milkowszczyźnie Orzeszkowa spędziła na samokształceniu. Pochłaniała ogromną liczbę lektur, wśród których były dzieła autorów antycznych, staropolskich, francuskich encyklopedystów i polskich historyków. Podobnie jak w Ludwinowie uczyła też w swoim dworze wiejskie dzieci, ignorując wydane po stłumieniu powstania przepisy, które zabraniały prowadzenia szkółek wiejskich.
W 1866 roku zadebiutowała literacko, publikując na łamach warszawskiego „Tygodnika Ilustrowanego” opowiadanie Obrazek z lat głodowych. Lata spędzone w Milkowszczyźnie zwróciły także jej uwagę na los ludności wiejskiej, chłopów białoruskich, co znalazło swój oddźwięk w powieściach Dziurdziowie i Cham.
Milkowszczyzna była jednak zadłużona i źle zarządzana, a wierzyciele domagali się zaspokojenia roszczeń. Pisarka przyznawała, iż nie potrafi gospodarować, szczególnie w tak trudnej sytuacji. Inna sprawa, że – jak wspominała – nie bardzo mogła liczyć na pomoc czy radę. Ostatecznie musiała sprzedać majątek. Skorzystała wówczas z pomocy grodzieńskiego prawnika, Stanisława Nahorskiego. Starszy od pisarki o 15 lat był według niej „biegły i zacny”, wkrótce miał też się stać długoletnią, chociaż bardzo trudną miłością jej życia.
Cieniem na sprzedaży Milkowszczyzny położył się fakt, że – według represyjnych przepisów – nabywcą majątku nie mógł być Polak. Pani Eliza sprzedała więc ojcowiznę rosyjskiemu pułkownikowi, czego nigdy nie zapomniała. W późniejszych latach wielokrotnie poruszała w swojej twórczości wątek obrony polskiej ziemi, udzielała też, wraz z Nahorskim, pożyczek dla ziemian, by utrzymali swoje majątki.
Życie na wsi skończyło się i Orzeszkowa pomyślała o radykalnych zmianach oraz przeprowadzce do dużego miasta. Starała się o posadę telefonistki w Warszawie – jednak bezskutecznie, gdyż rosyjskie przepisy nie pozwalały na zatrudnianie Polaków. Marzyła o przenosinach nad Wisłę, gdyż Warszawa stanowiła dla niej „środkowy punkt całego światła, jakie posiadał nasz kraj”, natomiast z Grodna pamiętała tylko ulice pokryte błotem.
Nadzieje na zamieszkanie w Warszawie pojawiły się ponownie, gdy związała się z lekarzem Zygmuntem Święcickim. Pracował wprawdzie w Petersburgu, ale starał się o posadę nad Wisłą. Nic jednak z tego nie wyszło, ich związek się rozpadł, gdy Święcicki nie dostał obiecanego etatu i postanowił wrócić do Petersburga. Natomiast pani Eliza nie zamierzała opuścić ziem polskich.
Gdy w 1869 roku Orzeszkowa sprowadzała się do Grodna, było to ponad 20-tysięczne miasto zdominowane przez Żydów (ponad połowa mieszkańców). Polaków żyło tam około 30 procent, pewien odsetek stanowili także Rosjanie. Ćwierć wieku później Grodno liczyło niecałe 50 tysięcy ludności, ale proporcje jego mieszkańców pozostały bez większych zmian.
„W miejscach publicznych – wspominał jeden z młodych znajomych pisarki – sfory wałęsających się czynowników [urzędników – T.S.] oraz zuchwałych litwaków [zrusyfikowanych Żydów – T.S.] butnie i prowokacyjnie rozprawiały po rosyjsku. Garstka ukazujących się na ulicach Polaków szeptała tylko lub milczała, potulnie stosując się do rozplakatowanych rozkazów: »Zabrania się mówić po polsku«”9.
Orzeszkowa często pisała o Grodnie jako o grobie lub katakumbach, w których potajemnie toczyło się polskie życie. Wprawdzie mieszkały tam polskie rodziny inteligenckie, lecz wiodły, według pisarki, żywot „śpiący i obojętny”. Nie byli to więc partnerzy dla Orzeszkowej, która zresztą narzekała, że niezależnie od ograniczeń, jakie wprowadzały władze, działalność społeczna w Grodnie jest bardzo trudna, gdyż „mało do niej materiału w ludziach i jakości ilości odpowiadającej”10.
Część domów inteligenckich bojkotowała Orzeszkową z powodów obyczajowych. Unieważniła bowiem małżeństwo z Orzeszką, a w niewielkim mieście nie dało się ukryć romansu łączącego ją z żonatym Nahorskim. Natomiast stosunki z domami, które przechodziły do porządku dziennego nad jej sytuacją życiową, były życzliwe, ale jednak dość chłodne.
Na tej samej ulicy, co Orzeszkowa, mieszkała Michalina Zaleska. Obie panie się nie lubiły, Zaleska była damą (nazywano ją hrabiną), miała okazję poznać Mickiewicza oraz Chopina i przyjmowała tylko ludzi z lepszych sfer. Poza tym zarzucała pisarce „niedowiarstwo” i „demokratyzm”, a w związku z tym – zły wpływ na młodzież. Jednak ważniejszym powodem niechęci był fakt, że w jednej ze swych nowel pierwowzorem negatywnej bohaterki Orzeszkowa uczyniła właśnie Zaleską11.
Pisarka żaliła się, że żyła w Grodnie „bez cienia tego wszystkiego, co nazywa się sztuką, towarzystwem, zadowoleniem miłości własnej, rozrywką (…). Nie widywała teatru, nie słuchała muzyki, nie rozmawiała o rzeczach najwięcej ją obchodzących, słynne obrazy znała tylko z reprodukcji, słynnych artystów z imienia”. Wyznawała jednemu ze znajomych, że jeżeli chodzi o życie miasta, to nie ma o czym pisać, gdyż Grodno jest wyjątkową „dziurą”12.
Przez pierwsze 20 grodzieńskich lat bardzo nad tym ubolewała, potem jednak doszła do wniosku, że wszystko dobrze się potoczyło. W końcu pogodziła się z losem, uznając, że jej przeznaczeniem było właśnie trwanie w Grodnie. Nie chciała bowiem „porzucać placówki straconej ani nikogo z niej nie wyprowadzać”13.
Tym bardziej że czuła literacko-patriotyczne posłannictwo. Wprawdzie książki mogła pisać wszędzie, jednak zdecydowała się na życie w prowincjonalnym mieście. Bowiem niedaleko było stamtąd do okolic „znanych jej i bliskich sercu od młodości”. Dlatego z czasem porzuciła myśl o przeprowadzce do Warszawy lub Krakowa zrażona atmosferą intryg i zawiści w tamtejszym środowisku literackim i dziennikarskim. Z upływem lat niewiele się zresztą zmieniało – w Krakowie, gdy była już znaną pisarką, właściwie nie zauważono jej przyjazdu, natomiast fetowano poetkę Deotymę, zwaną wieszczką.
Być może w którymś momencie zdecydowałaby się jednak porzucić Grodno, gdyby nie mieszkał tam Stanisław Nahorski. Prawnik stał się najważniejszym mężczyzną w jej życiu, chociaż na pewno nie partnerem do rozmów o literaturze i sztuce. Swoją drogą, jego listy uderzały „haniebną” ortografią, co pisarkę musiało chyba drażnić14.
Od intelektualnych dyskusji miała jednak bardzo wielu korespondentów, wydawców, dziennikarzy i pisarzy, wśród których – co uderzające – brakowało sław jej formatu, czyli Bolesława Prusa i Henryka Sienkiewicza.
Natomiast Nahorski był dla niej niezastąpionym partnerem w działalności społecznej, a jako doświadczony adwokat znakomicie radził sobie w gąszczu przepisów prawnych. Sam zresztą zaangażował się w służbę dla grodzieńskiej społeczności, stojąc na czele Towarzystwa Dobroczynności i Towarzystwa Pomocy Uczącej Się Młodzieży i Resursy Obywatelskiej. Pisarka twierdziła, że wokół niej i Nahorskiego „skupiały się miejscowe biedy i potrzeby”15.
Zasadniczą komplikację ich związku stanowił fakt, że pan Stanisław był żonaty. Prawnik nie planował jednak unieważnienia małżeństwa – prawdopodobnie dlatego, że nie chciał opuszczać nerwowo chorej żony oraz wywoływać skandalu. Pisarka zapewniała, że kochała partnera wyjątkową miłością i była mu wierna, czego nie można powiedzieć o Nahorskim. Zdarzało mu się bowiem jednocześnie zdradzać i żonę, i Orzeszkową. Z tego powodu pani Eliza przeżyła wiele smutnych chwil.
W 1878 roku zmarła mieszkająca pod Grodnem matka Orzeszkowej. Dzięki sporemu spadkowi sytuacja finansowa pisarki znacznie się poprawiła. Zainwestowała więc sporą sumę w firmę E. Orzeszkowa i S-ka, a rok później otworzyła księgarnię nakładową w Wilnie. Wprawdzie w mieście działała już od lat księgarnia Józefa Zawadzkiego (pierwszego wydawcy Mickiewicza), ale po powstaniu styczniowym publikowano tam wyłącznie książki religijne i poradniki oraz pozycje sensacyjne.
Tymczasem Orzeszkowa miała ambicje ożywienia życia umysłowego w Wilnie oraz wzmocnienia polskości, która bardzo ucierpiała po upadku kolejnego zrywu narodowego. Twierdziła, że jest to „najdroższy, a prawdę mówiąc, jedyny cel jej życia” – pragnęła, by wydawane przez nią książki „choć trochę światła w głowach ludzkich robiły” i dodatkowo krzepiły Polaków nad Wilią16.
Pisarka starała się też o koncesję na wydawanie polskiej gazety w Wilnie, jednak bez powodzenia. Czasopismo tego rodzaju („Kurier Litewski”) zaczęło się ukazywać dopiero w 1905 roku, podczas liberalizacji stosunków politycznych związanej z rewolucją w Rosji. Władze nie zezwoliły również na polskie odczyty nad Wilią, ale sukcesem okazało się faktyczne uchylenie okólnika generała gubernatora Michaiła Murawjowa (osławionego „Wieszatiela”) zakazującego druku polskich kalendarzy.
Były to wydawnictwa składające się nie tylko z wykazu dni, tygodni i miesięcy – zawierały również utwory literackie, artykuły z różnych dziedzin, informacje i porady. „Kalendarz Wileński” na 1882 rok był jednak tak długo przetrzymywany przez cenzurę (także kościelną), że ukazał się zbyt późno i 3/4 nakładu zostało stracone.
Pisarka narzekała na małą liczbę prenumeratorów książek, co tłumaczyła lękiem przed władzami rosyjskimi. Nie było to jednak w jej oczach usprawiedliwieniem – zarzucała wilnianom „apatię, tchórzostwo i egoizm”. Według Orzeszkowej „każdy drżał” tylko „o bezpieczeństwo osoby i kieszeni swojej”.
Cenzura przepuściła jej książkę Patriotyzm i kosmopolityzm pisaną z zastosowaniem autocenzury, ale z wyraźnie wyartykułowanym sprzeciwem wobec „antypatriotyzmu”, a także socjalizmu i rewolucji.
Orzeszkowa drukowała w Wilnie również poezje zaprzyjaźnionej z nią Marii Konopnickiej. Antyklerykalizm i wolnomyślicielstwo zawarte w tych wierszach – bliskie wówczas także Orzeszkowej – zostały jednak potraktowane jako atak na Kościół katolicki, na który po powstaniu styczniowym spadły surowe represje. Ponieważ Kościół był ostoją polskości, poezje Konopnickiej, a także ich druk w firmie Orzeszkowej uznano za działalność antypolską – było to bardzo odległe od intencji Orzeszkowej. Natomiast władze rosyjskie trafnie oceniły, że istnienie księgarni polskiej w Wilnie i jej działalność wydawnicza służą odradzaniu się i wzmacnianiu polskości. W efekcie, w 1882 roku nakazały zamknięcie firmy.
„Na przedsięwzięciu wileńskim – podsumowała pisarka – straciłam połowę majątku i przez pięć lat miałam przyjemność być więzioną w Grodnie”17.
„Więzienie” oznaczało konieczność zgody gubernatora na wyjazd poza granice miasta, natomiast minister spraw wewnętrznych musiał wyrazić aprobatę dla dalszych podróży. Oznaczało to faktyczne internowanie w mieście.
W czerwcu 1885 roku miasto nad Niemnem nawiedziła katastrofa. Ogień pojawił się w stolarni na Kozim Rynku i błyskawicznie objął sąsiednie budynki. Żywiołowi sprzyjała gęsta, głównie drewniana zabudowa, a także drewniane chodniki oraz silny wiatr.
„Wszystko, co było drewnem – relacjonował Wiktor Gomulicki – obróciło się w lotny popiół, wszystko, co było metalem, spłynęło w strumieniu lawy, wszystko, co było szkłem, stopiło się w żużel bezkształtny”18.
Spłonęło około 500 domów, w tym 100 murowanych, a wśród nich: koszary, więzienie, bank, Hotel Europejski i stacja telegrafów. Po ponad 30 godzinach pożar udało się opanować także dzięki strażakom z Wilna i Białegostoku, którzy przyjechali na ratunek specjalnymi pociągami. Orzeszkowa straciła wówczas część księgozbioru i rękopisów oraz biżuterię i meble, ocaliła część dobytku tylko dzięki pomocy Nahorskiego, który stanął na wysokości zadania.
„Najlepszy z przyjaciół moich – opowiadała – przywiódł mi kilku silnych i uczciwych chłopów; brali i wynosili z domu, co mogli, ale przedmioty najcięższe... nade wszystko książki, biurka moje... Powiodłam po nich wzrokiem. Żegnajcie, żegnajcie! Po was, zarówno jak i po tych ścianach, wśród których tyle, tyle przeżyłam, za pół godziny pozostanie garść popiołu”19.
Pisarka nie załamała rąk i czynnie zaangażowała się w prace komitetu pomocy pogorzelcom, bo bez dachu nad głową pozostało w Grodnie pięć tysięcy osób. Jednak cenzura rosyjska nie pozwoliła wydrukować w prasie odezwy Orzeszkowej, w której pisała o „kościotrupie naszego starożytnego miasta” i apelowała o „pomoc skuteczną i rychłą!”.
Także jej felietony opisujące sytuację Grodna zostały ocenzurowane, jednak tragedia związała ją emocjonalnie z miastem, które zaczęła odtąd nazywać „biednym” i „drogim”.
Latem Orzeszkowa zawsze wyjeżdżała z Grodna. Nie rozkoszowała się jednak wyłącznie pięknem przyrody, lecz chciała ją gruntownie poznać, by zdobytą wiedzę umiejętnie wykorzystywać w swoich utworach. Uważała bowiem, że dziedzictwo narodowe to nie tylko kultura, lecz także natura, zaś przyroda jest częścią ojczyzny i należy ją poznać.
Pisarka wypytywała chłopów i znachorki o rośliny, ich zastosowanie oraz związane z nimi zwyczaje. Z czasem stała się wielką znawczynią nadniemeńskiej flory, a w czasopiśmie etnograficznym „Wisła” publikowała artykuły o roślinach. Zaczęła też na poważnie się botanizować, tworzyła zielniki, a największy z nich liczył prawie 500 okazów. Robiła też albumy florystyczne – wysmakowane kompozycje w ozdobnej eleganckiej oprawie. Ofiarowywała je przyjaciołom (w tym – oczywiście – także Stanisławowi Nahorskiemu) lub przeznaczała na cele charytatywne. Właśnie jeden z takich albumów wystawiła w 1890 roku na sprzedaż na pomoc dla „cierpiących rodaków”, powodzian z Galicji20.
Cztery lata później na Powszechnej Wystawie Krajowej otrzymała złoty medal za album roślin nadniemeńskich. Wysłała też zielnik do Łodzi do Teresy Silberstein (żona fabrykanta i działaczka charytatywna), by zajęła się jego sprzedażą lub wystawieniem na licytację. Dochód został przeznaczony na rzecz Kasy Ubogich w Wilnie wspomagającej biedne dzieci.
To właśnie botaniczna fascynacja Orzeszkowej sprawiła, że niektórzy licealiści narzekają na zbyt obszerne opisy przyrody w Nad Niemnem i innych powieściach, których akcja dzieje się na wsi. Dziś jednak pisarka mogłaby się stać patronką ekologów.
Kwiaty do zielników i albumów zbierała w nadniemeńskich Miniewiczach i Poniemuniu. Niedaleko znajdował się szlachecki zaścianek Samostrzelniki, niegdyś zwany Bohatyrowiczami. Były tam kamień i krzyż, a miejsce to nazywano grobem Jana i Cecylii, pierwszych Bohatyrowiczów nad Niemnem. Legendę o nich pisarka przeniosła do swojej najsłynniejszej powieści.
Latem 1886 roku w Miniewiczach Orzeszkowa początkowo tylko wypoczywała, potem obudziła się w niej wola pisania.
„Od kilku jednak tygodni zabrałam się – informowała w jednym z listów – do wielkiej powieści Nad Niemnem, w której wielkie, choć może zwodnicze pokładam nadzieje. (…) W powieści tej porusza się blisko sto osób z klasy obywatelskiej i zagrodowej szlachty na tle nadniemeńskiej natury, którą chcę w jak najszerszy sposób przedstawić”21.
W 1893 roku zmarła żona pana Stanisława i po wielu wspólnych latach kochankowie mogli wreszcie się pobrać. Uroczystość odbyła się w pojezuickim kościele farnym, w dniu, w którym do Grodna dotarła wiadomość o śmierci cara Aleksandra III. Władze rosyjskie zarzuciły księdzu, który udzielał ślubu, że sprofanował żałobę narodową. Przesłuchiwano w tej sprawie także Nahorskiego, jednak on, znakomity mówca i polemista, świetnie poradził sobie z zarzutami. Stwierdził, że śmierć cara jest – oczywiście – bardzo smutnym wydarzeniem, ale trzeba przecież iść naprzód z żywymi, a Rosja ma nowego władcę, którego rządy będą zapewne nie tylko najdłuższe, ale i bardzo szczęśliwe22.
Orzeszkowa, której ciążyła sytuacja kochanki żonatego mężczyzny i związany z tym bojkot towarzyski, w końcu mogła odetchnąć z ulgą.
„Brałam ślub we włosach siwych – pisała do przyjaciółki – z tym, obok którego i w znacznej części dla którego – one posiwiały. Teraz mam pewne uczucie dość specjalne, którego inaczej nazwać nie mogę, jak uczuciem przejścia do porządku”23.
Stanisław Nahorski zmarł po dwóch latach małżeństwa – był to dla pisarki straszliwy cios. Wpadła w depresję, na pewien czas straciła chęć do życia. Twierdziła, że żyje, bo musi, chociaż niedługo po śmierci męża prześladowały ją nawet myśli samobójcze.
Orzeszkowa wiedziała, że pustkę istnienia może zmniejszyć tylko praca literacka, niestety – przechodziła wówczas kryzys twórczy. Zapewne miało to związek ze śmiercią partnera, dlatego przewidywała, że jeżeli ponownie zacznie pisać, nie nastąpi to zbyt szybko.
Depresję pogłębiało jej skrywane, raczej ze względu na brak szans na odwzajemnienie, zauroczenie 25-letnim Franciszkiem Godlewskim, który odbywał w Grodnie służbę wojskową (Orzeszkowa przekroczyła już wówczas 50. rok życia). Jego dwie siostry należały do grona panien, którym pisarka udzielała lekcji. Ulubieniec pani Elizy był przystojnym, inteligentnym i wesołym mężczyzną, „filutem i kawalarzem”, świetnym partnerem do rozmów24.
Pisarka poddała się na krótko „złudnym marzeniom”, prowadziła z Godlewskim „długie wspólne czytania i rozmowy, co określała jako „smugi jasne na tle zmroku”. Przypomniała mu zresztą o tym później, dedykując powieść Argonauci25.
Odnalezione po kilkudziesięciu latach sekretne zapiski Orzeszkowej z 1898 roku ujawniają dramatyczną burzę uczuć, zawodów i nadziei starzejącej się kobiety. Była wręcz uzależniona od obecności Godlewskiego, a gdy przebywał poza Grodnem – od listów od niego. Wzywała nawet na pomoc Boga, bez końca zadając sobie pytanie, czy coś dla młodego mężczyzny znaczy, i niejedną noc spędziła bezsennie.
Ich znajomość i nadzieje pisarki zostały przerwane zaręczynami i ślubem Godlewskiego. Choć pan młody zapewne zdawał sobie sprawę z uczuć Orzeszkowej, dość nietaktownie poprosił, by wystąpiła z przemową na jego weselu. Być może jednak chciał w ten sposób ostatecznie przeciąć niezręczną sytuację…
Po wielu latach Franciszek Godlewski opublikował książkę Pani Orzeszkowa, w której przedstawia pisarkę z najwyższą czcią, nie wspominając jednak o uczuciu, jakim go darzyła. Jedyną aluzją było zamieszczenie zdjęcia Orzeszkowej z dedykacją dla niego, w której pisarka twierdziła, że „najniebezpieczniejsze dla duszy łańcuchy są te, których ogniwami są róże”.
Wzmianki o „grobowej ciszy” i „katakumbach” odnosiły się nie tylko do martwoty życia intelektualnego w Grodnie, lecz także do polskiego życia narodowego. Była to czytelna analogia do ukrytego praktykowania wiary przez pierwszych chrześcijan. W grodzieńskich katakumbach, czyli także w swoim domu, Orzeszkowa edukowała młode panny, prowadząc lekcje z literatury polskiej i historii. Tajne nauczanie rozpraszało nieco jej samotność i leczyło depresję, chociaż w życiu pisarki był też czas, gdy chciała wyjechać z Grodna i zamieszkać w klasztorze.
Eliza Orzeszkowa około 1885 roku. (Biblioteka Narodowa)
Pierwsza strona „Kuriera Litewskiego”. (zbiory autorów)
Pocztówka przedstawiająca Grodno, lata 1902–1906. (Biblioteka Narodowa)
Doczekała się jednak odmiany losu. Rewolucja w Rosji w 1905 roku oznaczała zniesienie wielu zakazów wymierzonych w Polaków. Dla Orzeszkowej był to koniec marazmu, w jakim tkwiła od śmierci męża. Entuzjazmowała się, że wreszcie wszyscy zaczęli żyć „jak w gorączce czy jak w gorączkowym, barwnym i ciekawym śnie”. W efekcie, „ręka, pióro, myśl, energia, wszystko ożyło”26.
Spotkanie, na którym debatowano nad petycją do władz w sprawie praw narodowościowych, odbyło się – oczywiście – w domu Orzeszkowej. Swobód domagano się zarówno dla Polaków, jak i Białorusinów oraz Żydów. Gdy w mieście rozeszły się pogłoski o mającym nastąpić pogromie – fala antysemickich zajść przetoczyła się przez Rosję – Żydzi przynosili na przechowanie do domu pisarki nie tylko biżuterię, lecz także powierzali jej swoje dzieci. Pani Eliza była bowiem znana z pozytywnego stosunku do starszych braci w wierze.
W 1907 roku objęła dział literacki „Kuriera Litewskiego”, pierwszej od czasu powstania styczniowego polskiej gazety w Wilnie. Ściągnęła na jego łamy: Konopnicką, Reymonta i Żeromskiego, a niebawem stała się współzałożycielką Towarzystwa Miłośników Sztuki „Muza”. Organizowała wieczory literackie poświęcone wybitnym polskim pisarzom. Spotkania te gromadziły nawet 300 osób.
„Czytujemy temu tłumkowi – zauważała – perły i brylanty literatury polskiej. Większość o niczym podobnym dotąd wyobrażenia nie miała. Ale przychodzą, słuchają, czasem aż płaczą – i są wdzięczni”27.
Wprawdzie faktycznie uważnie słuchano, ale pisarka narzekała, że brakowało chętnych do podejmowania nowych wyzwań związanych z łagodniejszym kursem wobec Polaków. Wciąż panował popowstaniowy lęk przed władzą, co uznawała za „stygmat niewoli”.
Relacjonując okrzyk chłopa wzniesiony na jednym z zebrań, że „panom” krwi trzeba do żył wpuścić, dodawała, że także „miłości do serc i ideałów do myśli”28.
W końcu 1909 roku pisarka ciężko zachorowała na serce i mimo wysiłków lekarzy nie powróciła już do zdrowia. Była praktycznie unieruchomiona w łóżku, bo poruszanie się sprawiało jej trudności.
„Cóż! Żyć, nie mogąc pracować – zwierzała się przyjaciółce – to i po co? A o pisaniu mowy być nie może. Doktorzy otaczają mnie taką troskliwością, że śmierć odstąpiła, ale sił nie mam”29.
W ostatnich chwilach życia czytała list Słowackiego zawierający słowa o słońcu, „które wkrótce przestanie świecić memu snowi”. Fragment ten powtórzyła dwukrotnie.
Eliza Orzeszkowa zmarła 18 maja 1910 roku. Miejscowy proboszcz odmówił jej katolickiego pogrzebu, gdyż stwierdził, że była osobą niepraktykującą. Pisarka jednak głęboko wierzyła w Boga, chociaż tego nie okazywała. Aby przełamać opór proboszcza, potrzebna była interwencja biskupa.
Strona z jednego z zielników nadniemieńskich Elizy Orzeszkowej. (Biblioteka Narodowa)
Pierwsza strona „Tygodnika Ilustrowanego” z artykułem Elizy Orzeszkowej. (Biblioteka Narodowa)
Eliza Orzeszkowa w swoim salonie.(Biblioteka Narodowa)
Pięć dni później z jej domu do katedry przeszedł kondukt żałobny, ulice były wysłane jedliną, a latarnie zakryto kirem. Za trumną kroczyło 130 delegacji i 15 tysięcy ludzi. Władze rosyjskie nie zgodziły się na udział młodzieży szkolnej w pogrzebie, a uczniów, którzy nie posłuchali zakazu, policja wyławiała z konduktu. Przed złożeniem trumny do grobu, w którym spoczywał Stanisław Nahorski, przemawiało wiele osób, w tym doktor Henryk Nusbaum, jeden z lekarzy opiekujących się pisarką, reprezentant warszawskiej gminy żydowskiej. Zmarłą żegnali także Zygmunt Kramsztyk, w imieniu Towarzystwa Kultury Polskiej, adwokat Stanisław Kijeński z Towarzystwa Opieki nad Dziećmi, Józef Kotarbiński, delegat Towarzystwa Literatów i dziennikarzy. Mogiłę przykryło ponad 300 wieńców30.
Dom Orzeszkowej odziedziczyła jej wieloletnia przyjaciółka i współmieszkanka Maria Obrębska. Później mieściła się tam ochronka dla biednych dzieci, a dzisiaj swą siedzibę ma muzeum pisarki.
Przypisy
1 E. Orzeszkowa, Listy zebrane, t. 5, Wrocław 1961, s. 54.
2 Za: E. Jankowski, Eliza Orzeszkowa, Warszawa 1988, s. 51.
3 E. Orzeszkowa, Listy zebrane, t. 6, Wrocław 1961, s. 21, 55.
4 E. Orzeszkowa, Gloria victis, Wilno 1910, s. 31.
5 Za: Traugutt. Dokumenty-listy-wspomnienia-wypisy, zebrał i oprac. Józef Jarzębowski, Londyn 1970, s. 75.
6 Za: ibidem, s. 76.
7 E. Orzeszkowa, Gloria…, s. 2.
8 F. Godlewski, Pani Orzeszkowa. Wspomnienia z ilustracjami, Warszawa 1934, s. 37.
9Ibidem, s. 12.
10 E. Orzeszkowa, Listy zebrane, t. 7, Wrocław 1971, s. 146.
11 F. Godlewski, op. cit., s. 14.
12 E. Orzeszkowa, Listy…, t. 7, Wrocław 1971, s. 135; t. 2, Wrocław 1955, s. 37.
13 E. Orzeszkowa, Listy…, t. 2, Wrocław 1955, s. 66.
14 E. Jankowski, op. cit., s. 131.
15Ibidem, s. 138.
16 E. Orzeszkowa, Listy…, t. 2, Wrocław 1955, s. 9; t. 3, Wrocław 1956, s. 122.
17 E. Orzeszkowa, Listy…, t. 2, s. 66.
18 „Kurier Codzienny”, 21.06.1885.
19 Za: E. Jankowski, op. cit., s. 262.
20Album kwiatowe Elizy Orzeszkowej, wstęp M. Jonca, komentarz Z. Mirek, Wrocław 2018, s. 24.
21 E. Orzeszkowa, Listy…, t. 2, s. 29–30.
22 F. Godlewski, op. cit., s. 60.
23 E. Orzeszkowa, Listy…, t. 7, s. 70.
24Ibidem, s. 417.
25 E. Orzeszkowa, Listy…, t. 6, s. 423.
26 E. Orzeszkowa, Listy…, t. 7, s. 358.
27Ibidem, s. 119.
28Ibidem, s. 360.
29 „Kurier Warszawski”, 19.05.1910.
30 „Kurier Warszawski”, 24.05.1910.