Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Jeżeli dotąd nie znaliście Nadii Cateriny Munno czyli Pasty Queen, to znaczy, że nie wiecie nic na temat prawdziwej włoskiej kuchni.
W mediach społecznościowych jej kulinarne poczynania śledzi prawie 8 milionów osób. Przepisy prezentowane są w krótkich nagraniach pełnych energii, humoru i niezwykle charyzmatycznych. Swoją przygodę zaczęła zaledwie 4 lata tem, szturmem zdobywając serca fanów. W międzyczasie wystąpiła w programach „Today” „The Drew Barrymore Show” oraz „Good Morning America”. Czasopisma „Entrepreneur” i „Social Media Week” uznały ją za „siłę z którą należy się liczyć w przestrzeni cyfrowej”.
Jej książka Pasta Queen to nie tylko zbiór przepisów na pyszne dania, ale prawdziwe dzieło sztuki kulinarnej. Wśród wielu receptur czeka na Was ravioli z ricottą i skórką cytryny lub szpinakiem albo dynią piżmową i serem provolone. Fani gnocchi znajdą ziemniaczane kluseczki zapiekane z pomidorami, serem i bazylią; fusilli w śmietanowym sosie z brokułami, jarmużem i szpinakiem lub wegetariańską carbonarę ze smażoną cukinia, jajkiem, serem pecorino Romano i czarnym pieprzem. A jeżeli to nie wystarczy - spróbujcie gnocchetti sardi z cytryną, miętą i pistacjami lub paccheri z karczochami i pomidorami.
Autorka nie tylko dzieli się sekretami receptur, ale także inspiruje do eksperymentowania z kuchenną sztuką, poszukiwania i tworzenia własnych dań. Odkryjecie sekret przyrządzenia świeżego makaronu, klusek czy pierożków. Poznacie tradycyjne receptury na popisowe włoskie dania oraz posiłki, które Włosi znają od dzieciństwa. Dowiecie się jak dobierać najlepsze składniki od oliwy, mąki, przez zioła i przyprawy. Wszystkie przepisy zobrazowane są przepięknymi zdjęciami.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 299
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Dla mojej Mamy Kathleen, nonny Cateriny, zii Piny, zii Stelli, Angeli i nonny Micheliny, które są dla mnie inspiracją tak w kuchni, jak w życiu.
Mojemu bratu, Agostino.Nieodłącznemu, najlepszemu przyjacielowi.
MOJA HISTORIA:Gdzie się wszystko zaczęło
To był początek 2020 roku, tuż przed tym, jak świat stanął w miejscu. Pewnego wieczoru moja córka Desiree pokazała mi na swoim telefonie nową aplikację do tańca. Byłam przekonana, że nazywa się ona „ticky-tock”. Po przewinięciu z dziesięciu tanecznych popisów dziewczynki o imieniu Charli i ludzi kręcących filmiki do dźwięków reality show Kardashianek westchnęłam i miałam dosyć. Na dole woda już wrzała, a ja potrzebowałam listków bazylii z ogrodu, aby przygotować ulubione danie mojej rodziny: makaron z pesto alla genovese.
Już miałam wyjść z pokoju Desiree, kiedy usłyszałam kobietę na ekranie, mówiącą, że teraz pokaże, jak przyrządzić lasagne doskonałą. Odwróciłam się i rzuciłam: „Okej – przykułaś moją uwagę. Zobaczmy, jak się robi doskonałą lasagne”. Nie miałam żadnych oczekiwań, po prostu mnie to zaintrygowało.
Przepis tej kobiety rozpoczynał się od gotowego sosu z wołowiną, który był szary i pobłyskiwał grubą warstwą tłustej wody. Wlała ten dziwny płyn w formę do pieczenia, a na nim umieściła jaskrawożółte płaty makaronu, który wyglądał, jakby zrobiono go z plastiku. Oglądałam to coraz bardziej podekscytowana, choć sama nie wiedziałam dlaczego. To nie była moja sprawa. Czemu więc obchodziło mnie, co ta kobieta wyprawia na jakimś „ticky-tocku”?
Następnie z plastikowego opakowania wyciągnęła dziwny ser. Był wściekle pomarańczowy, świecił jak słońce. Ułożyła go na arkuszach makaronu. Aż się wzdrygnęłam. Zwykle nie mam nic przeciwko gotującym ludziom, niezależnie od tego, co im smakuje. Jednak ta internautka wmawiała wszystkim, że to lasagne doskonała.
Wyszłam, aby dokończyć robienie pesto. Kiedy wkładałam do robota kuchennego świeżą bazylię i orzeszki pinii, nie mogłam pozbyć się wizji tamtej „lasagne”. To była chwila wielkiej osobistej refleksji. Wróciłam myślami do dzieciństwa i doskonale przyrządzonych lasagne, które wówczas jedliśmy, przygotowanych z mięsnego sosu, świeżej mozzarelli i domowej roboty arkuszy makaronu. Z każdym kęsem krew w żyłach krążyła nieco szybciej, za sprawą magii w pokoju robiło się jaśniej, twarze wyglądały na szczęśliwsze, a słońce grzało mocniej.
Trudno opisać, jak czuje się ktoś, kto odnajduje życiowy cel. Przez kilka następnych dni serce biło mi jak oszalałe, a na samą myśl, że mogłabym podzielić się swoją lasagne ze światem, twarz zdobiły mi rumieńce ekscytacji. Mój zamysł się krystalizował. Chciałam wnieść swoją wspaniałą kulturę do domów innych ludzi – a w jaki sposób uczynić to lepiej niż poprzez zostanie emisariuszką Włoch i ich prostego, fantastycznego jedzenia? Przygotowanie domowej roboty sosu ze świeżych składników zajmie ci mniej czasu niż zamówienie dania z dostawą do domu. Właściwie, aby tworzyć znakomite posiłki, potrzebujesz tak naprawdę tylko trzech filarów: miłości do siebie, miłości do innych i miłości do jedzenia. A tego nie brakuje nikomu. Właśnie tak – nikomu.
I tak oto narodziła się Pasta Queen – królowa makaronu.
Makaron to mój język miłości. Porozumiewam się w nim, odkąd sięgam pamięcią. Mój romans z makaronem rozpoczął się tuż po narodzinach, w Rzymie, gdzie, nim jeszcze zaczęłam mówić, poznałam sztukę nawijania spaghetti. Potem nieopodal Neapolu nonna zapoznawała mnie, wówczas kilkuletnią dziewczynkę, z magią wytwarzania makaronu domowej roboty, delikatnie prowadząc moje małe rączki z największą czułością i miłością. Gdy tylko zaczęłam sięgać do kuchenki, nauczyłam się gotować na wolnym ogniu wywar na pastinę dla mojego brata Agostino i zaciskałam jego niewielką dłoń na trzonku łyżki, pokazując mu, jak zjadać wszystko do ostatniej kropli.
Świat makaronu zawsze mnie fascynował i nie pamiętam czasów, kiedy ich nie przyrządzałam. Uczyłam się od najlepszych, od mojej nonny Cateriny, która to nauczyła się gotowania od swojej babci, ta z kolei od swojej i tak dalej. Dziedziczyłam wiedzę pokoleń, spędzając w kuchni niezliczone godziny w towarzystwie kobiet z mojej rodziny, chłonąc ich sekrety tak, jak woda z makaronu wchłania pecorino romano w misce doskonałego cacio e pepe. Podobnie jak one, zawsze chciałam gotować dla osób, które są dla mnie ważne, ponieważ wierzę, że przyrządzanie dań ze świeżych składników to najczystszy wyraz miłości. A teraz chcę się podzielić z tobą tą miłością – bogatą historią kulinarną i przepisami do tej pory znanymi tylko rodzinie Munno.
Może i urodziłam się w Rzymie, moje korzenie sięgają jednak południa Włoch, krainy wspaniałych gladiatorów i bogów makaronu. Ród Munno produkował suszony makaron już na początku XIX wieku. Pierwsze pięć lat życia, a później też niemal każde lato, spędziłam w położonej w Kampanii nieopodal Neapolu wiosce Santa Maria Capua Vetere, mieszczącej kamienny amfiteatr, w którym Spartakus wszczął swój legendarny bunt przeciwko Rzymianom. To starożytne miasteczko słynie wśród Włochów również z niewielkich rodzinnych firm, uprawiających zboża i produkujących z nich suszone makarony.
Moja rodzina z oddaniem wytwarzała makaron i uprawiała ziemię w cieniu amfiteatru. Zbieraliśmy plony z żyznej, niemal czarnej wulkanicznej gleby, typowej dla tego regionu, mełliśmy ziarno na drobny biały pył, po czym mieszaliśmy go z bogatą w minerały wodą z lokalnych źródeł, tworząc najlepszy na świecie suszony makaron. To była nie tylko nasza praca – to było nasze życie. A także pasja, która nas pochłaniała i którą celebrowaliśmy codziennie – w gronie dziadków, cioć, wujków oraz kuzynów stłoczonych wokół stołu, prześcigających się w opowieściach i plotkach nad talerzami pełnymi makaronu ugotowanego doskonale al dente. Przez długi czas całe pokolenia przyrządzały potrawy z plonów własnej ziemi, rodzącej wszystko, co się potem jadło, łącznie z ziarnami do wyrobu mąki na makaron. To cenne złoto jest gobelinem, w który wpleciono historię mojej rodziny, i do dziś stanowi dla mnie codziennie źródło natchnienia w kuchni.
Zakorzenienie mojej rodziny w ziemi jest źródłem moich najcenniejszych wspomnień. Kiedy byłam mała, babcia Caterina i dziadek Agostino zabierali mnie na pola w porze żniw, w pełni lata. Drobne, cenne ziarenka pszenicy zbierano z miłością i rozkładano na wielkich płachtach, aby suszyły się w upale. Razem z Agostino nurkowaliśmy w rozgrzane słońcem stosy pszenicznych jagód i pływaliśmy w morzu pachnącego ziarna, wzbijając tumany swobodnie unoszących się puszystych otrębów, które przyklejały się nam do skóry. W geście żartobliwej nagany nonno Agostino mierzwił nam włosy, z nich też wzbijając tumany wirującego w powietrzu otrębowego pyłu.
Wysuszone ziarna pszenicy były następnie mielone na białą mąkę, którą sprzedawaliśmy miejscowemu kolektywowi makaronowemu, a ten wyrabiał z niej ciasto i formował z niego kształty do dziś należące do moich ulubionych – spaghetti, ziti, penne, candele. Wszystko to działo się na ulicy Santa Maria Capua Vetere, wciąż nazywanej przez miejscowych uliczką Maccheroni, ze względu na dziesiątki małych, rodzinnych firm, które niegdyś tętniły tu życiem i pasją. Do dziś, kiedy idziemy ulicą, sąsiedzi krzyczą za nami „Maccheroni”, gdy chcą zwrócić naszą uwagę, bo tak przezywano rodzinę Munno.
Niestety, wytwórnia została zamknięta, choć wciąż żyje w naszych wspomnieniach. Podobnie jak lekcje, których mnie oraz bratu udzielała nonna i wszystkie kobiety z naszego rodu. A najcenniejsza z nich ? Im więcej troski włożysz w uprawę i przygotowywanie jedzenia, tym obficiej ziemia odpłaci ci się plonami i pożywieniem.
Moją życiową misją jest dzielenie się tą lekcją ze światem poprzez niezwykłe przepisy, przechowywane w mojej rodzinie, a także te, które zmodyfikowałam albo stworzyłam od zera. Jeszcze kilka lat temu wydawało mi się to niedoścignionym marzeniem. A potem odkryłam TikTok i założyłam konto The Pasta Queen, przelewając miłość do makaronu na ekran. W ciągu paru miesięcy zdobyłam publiczność, z którą natychmiast nawiązałam elektryzującą więź. Tamte pierwsze miesiące były magiczne. Ludzie gotowali według moich przepisów, a tradycje rodziny Munno przemierzały świat. Odrabiałam lekcje zadane przez nonnę, szerząc ewangelię pięknego, autentycznego jedzenia, przygotowywanego od podstaw. Wiele osób śledzących moje konto mówiło mi, że przywróciłam w ich kuchni radość gotowania, a także zainspirowałam je do omijania fast foodów i dań na wynos – i w zamian przyrządzania talerza pożywnego, nieskomplikowanego makaronu. Niektórzy zauważyli także, że teraz spędzają więcej czasu na delektowaniu się potrawami, przestali jeść w pośpiechu i szybko odchodzić od stołu. Wszystko to napawało mnie czystą radością.
Całym sercem czuję, jakbyśmy wspólnie podtrzymywali przy życiu cenne makaronowe tradycje mojej rodziny i budowali pomost między jej prostą, rolniczą przeszłością a jedzeniem, którym dziś się cieszymy. Gdy oddajesz się gotowaniu, wyruszasz w osobistą podróż – związaną z moją, choć zdecydowanie twoją własną. Więc na co czekasz? Zaczynajmy!
KRÓTKA HISTORIA makaronu
Kiedy dorastałam, ciągle słyszałam mit, że włoski odkrywca Marco Polo sprowadził makaron do Wenecji w XIII wieku po zapoznaniu się z nim w Chinach. Jak wiele mitów – i ten zawiera ziarenko prawdy: Polo z pewnością napotkał na Dalekim Wschodzie potrawy, które dziś można by uznać za makaron. Ale niemal na pewno, gdy wypływał ze swojego domu w Wenecji, makaron był mu już znany. Lubię sobie wyobrażać, że żona podała mu go na ostatni posiłek przed podróżą i że to on sprawił, że podróżnik pragnął odnaleźć drogę do domu!
Makaron był produkowany we Włoszech od tysięcy lat, jeszcze przed czasami rzymskiego imperium. To Grecy przywieźli go z jego ojczyzny, Dalekiego Wschodu, gdzie odnajdujemy ślady makaronu sprzed dziesiątków tysięcy lat. I choć Włosi nie wynaleźli makaronu, lubię myśleć, że go udoskonaliliśmy. Suszony makaron pojawił się na południu Włoch w postaci kuskusu oraz itriya (nitek). Sprowadzili go w IX wieku arabscy osadnicy – to dość ważny dla naszej kultury moment, gdyż przybyły wtedy również bakłażany, przyprawy, cukier i cytrusy. Suszenie sprawiało, że łatwiej było go transportować i zabierać w długie podróże, gdy floty wyruszały w świat budować i poszerzać imperia. Dosłownie napędzał niektóre z sięgających najdalej podbojów w historii Europy, ale w samych Włoszech zaczął zyskiwać popularność niemal tysiąc lat później!
W okresie renesansu publikowane dla możnych książki kucharskie zawierały przepisy na makarony z przyprawami takimi jak cynamon i gałka muszkatołowa oraz dosładzane, również cukrem, co nam przypomina, że z makaronu powstawały bardzo różnorodne dania, które niekoniecznie współgrają z naszymi współczesnymi gustami. Podczas gdy papieże i królowie ucztowali, delektując się wymyślnymi, intensywnymi w smaku zapiekankami ze świeżego makaronu, to dla większości ludzi pozostawał on luksusem i spożywali go tylko od święta. Pod koniec XIX wieku, wraz z industrializacją i zjednoczeniem Włoch, niektóre niszowe, regionalne specjały urosły do rangi dań narodowych. Suszony makaron wytwarzany w rejonie Neapolu i Gragnano też do nich należał i w końcu trafił do wszystkich zakątków Włoch. W XX wieku, gdy rodziła się i rozwijała współczesna włoska sztuka kulinarna, produkt ten znalazł się w centrum uwagi. Każdego było na niego stać i nie wymagał cennego czasu ani składników niezbędnych przy szykowaniu świeżego makaronu. Wkrótce w kraju, w którym dawniej stanowił symbol luksusu, makaron stał się ucieleśnieniem włoskości.
Makaron suszony czy świeży
We Włoszech pod nazwą „pasta” kryje się mnóstwo rodzajów jedzenia, lecz najogólniej możemy je podzielić na produkty suszone i świeże. Zwykle wytwarza się je w ten sam sposób. Mąkę miesza się z płynem, na przykład wodą lub jajkami, co ją nawilża i aktywuje glutenową sieć. Następnie, podczas ugniatania, sieć ta rozwija się i wzmacnia. W kolejnym kroku z ciasta formuje się odpowiednie kształty i je gotuje. Rodzaj użytej mąki i sposób jej obróbki decydują o kształcie i teksturze makaronu.
SUSZONY MAKARON Z MĄKI Z PSZENICY DURUM: Suszony makaron produkuje się z mąki z pszenicy durum oraz wody. Pszenica durum to odmiana, która świetnie rośnie na południu Włoch. Zmielona, przyjmuje formę gruboziarnistej semoliny albo drobniejszej mąki zwanej farina di semola rimacinata.
Chropowata powierzchnia „tłoczonego z użyciem matryc z brązu” makaronu zapewnia większą powierzchnię, przez którą skrobia uwalnia się do wody podczas gotowania, dzięki czemu możemy wykorzystywać powstałe „łzy bogów” do tworzenia jedwabistych sosów. Chropowata tekstura przyciąga również sos, sprawiając, że ten doskonale przylega. Wytwórnie, które stosują matryce z brązu, suszą swoje makarony znacznie wolniej niż ogromne przemysłowe marki, gdyż naśladują dawny zwyczaj suszenia ich na słońcu, a ja uwielbiam to nawiązanie do tradycji.
Większość przepisów w tej książce opiera się na różnych kształtach suszonych makaronów, w tym znanych w świecie spaghetti i linguine, lecz zdarzają się też mniej popularne, takie jak lumache czy ditalini. Świat makaronów jest ogromny, a ja mam nadzieję, że odkrywanie nowych (dla ciebie) kształtów w podróży po tym uniwersum przypadnie ci do gustu!
ŚWIEŻY MAKARON Z MĄKI Z PSZENICY ZWYCZAJNEJ: Świeży makaron można przygotować z mąki z pszenicy durum (jak w przepisie pasta acqua e farina, s. 74, gdzie robimy orecchiette) albo w formie klusek z ziemniaków (ziemniaczane gnocchi domowej roboty, s. 62), lecz większość świeżych makaronów w tej książce i w ogóle we Włoszech to pasta all’uovo z mąki z pszenicy zwyczajnej i jajek (zobacz: sfoglia all’uovo, s. 53). Niektórzy dodają do pasta all’uovo całe jaja, inni wykorzystują tylko żółtka; wybór w dużej mierze zależy od tego, jak robiła makaron twoja nonna. Całe jajka łączą proteiny z białka z tłuszczem z żółtka, co nadaje odpowiednią strukturę i sprawia, że ciasto staje się bardziej elastyczne. Ciasto z samymi żółtkami ze względu na większą zawartość tłuszczu jest bardziej błyszczące. Gdy zagniatamy ciasto tylko z żółtkami, pozostaje nam mnóstwo białek (i spójrzmy prawdzie w oczy: nawet przy najlepszych intencjach rzadko robię bezy jako produkt uboczny gotowania świeżego makaronu), zalecam więc wykorzystywanie całych jajek. Kiedy wyrabiam ciasto na tonnarelli (s. 58), dodaję do mąki z pszenicy zwyczajnej nieco semoliny, dzięki czemu otrzymuję konsystencję bardziej zwartą i z większym charakterem.
W tej kategorii znajdują się też arkusze makaronu do lasagne i cannelloni oraz długie nitki, takie jak tagliolini, fettuccine, tagliatelle i pappardelle. W książce znajdziesz również pasta ripiena („nadziewane makarony”) w rodzaju tortellini czy ravioli.
ŚWIEŻY MAKARON Z PSZENICY DURUM: Na południu Włoch często łączy się pszenicę durum z wodą, a z powstałego ciasta ręcznie formuje się małe uszka, takie jak orecchiette (zobacz: pasta acqua e farina, s. 74). Właściwości mąki z pszenicy durum sprawiają, że świetnie nadaje się ona do drobnych kształtów. Po jej zmieszaniu z wodą i zagnieceniu powstaje mocne ciasto, którego twardość można wyczuć pod opuszkami palców. Woda nawilża mąkę i aktywuje białka, tworząc gluten. Białka glutenu nadają mieszance specyficzną strukturę, glutenową sieć. Jedne proteiny sprzyjają rozciągliwości, inne sprawiają, że ciasto staje się elastyczne, czyli rozciągane wraca do pierwotnego kształtu. Pszenica durum jest bogata w proteiny odpowiadające za elastyczność, gdy więc próbujesz zwinąć takie ciasto w rulon, odskakuje, jakby było zrobione z gumy. Dlatego mąka z pszenicy durum nie jest idealnym rozwiązaniem, gdy chcesz uzyskać długi, zgrabny makaron, za to świetnie nadaje się do krótkich, nieregularnych kształtów, formowanych ręcznie
Ciasta na świeży makaron, kluski i pierożki
Uwielbiam suszony makaron i mam obsesję na punkcie jego wspaniałego smaku oraz struktury. Jednak w mojej rodzinie przy specjalnych okazjach robimy świeży, ręcznie formowany makaron, uważając to za wyjątkowy przejaw miłości. Podajemy złote i zielone arkusze sfoglia all’uovo, pulchne gnocchi ziemniaczane, pięknie uformowane tortellini, delikatne ravioli, tradycyjne rzymskie tonnarelli i pasta acqua e farina (s. 74) z orecchiette. Każdy przepis zawiera jednostki metryczne, które są znacznie dokładniejsze niż objętościowe, szczególnie gdy odmierzamy mąkę, więc dopóki nie opanujesz każdego przepisu i nie będziesz w stanie odmierzać i mieszać na wyczucie jak włoska nonna, korzystaj z wagi kuchennej.
PRZYGOTUJ DOSKONAŁY MAKARON W STYLU Pasta Queen
Poniższe zasady i techniki są filarami moich makaronowych sekretów i niezawodnym sposobem na wyniesienie twoich potraw na królewskie wyżyny.
1. Sól dodaję dopiero wtedy, gdy woda osiągnie stan wrzenia, zanim wrzucę makaron. Jej dodanie obniża temperaturę wrzącej wody, a pragnę, żeby była ona jak najgorętsza, kiedy wkładam makaron. Chcę, aby sól wniknęła w makaron, więc zawsze sypię ją obficie, tak aby woda smakowała jak doprawiona zupa.
2. Zalecany czas gotowania, podany na pudełku suszonego makaronu, należy traktować jako wskazówkę, a nie wytyczne, mówiące, kiedy makaron jest al dente. Polegaj na swoich zmysłach i kosztuj makaronu podczas gotowania, a uzyskasz efekt doskonały!
3. Zawsze dążę do konsystencji bardzo al dente lub al dente, w zależności od tego, czy na koniec duszę makaron w sosie przez kilka minut, czy tylko energicznie mieszam, aby połączyć składniki. Rozgotowanie to śmierć dla makaronu, jest wówczas miękki i tragiczny. Nie martw się jednak: zawsze ci podpowiem, w jakim stopniu powinien być ugotowany.
4. Nigdy nie odcedzam wody, w której gotuję makaron, przed nałożeniem potrawy na talerze i podaniem. Płyn ten bardzo się przydaje, bo nadaje sosowi bardziej kremową konsystencję. Kiedy utrzymujemy sos w stanie wrzenia i dodajemy tę wodę, przyspieszamy cały proces powstawania dania. W zależności od kształtu makaronu używaj łyżki cedzakowej, łyżki z otworami lub szczypiec, aby przełożyć swój makaron z garnka z wodą do naczynia z sosem, bo wtedy pozostanie do twojej dyspozycji mnóstwo gorącej wody po makaronie, bulgoczącej i gotowej do użycia pod koniec przyrządzania potrawy.
5. Gdy przepis wymaga makaronu bardzo al dente, przełóż go do sosu razem z odrobiną „łez bogów”, dodając w miarę potrzeby jeszcze więcej skrobiowej wody, by w ostatniej fazie gotowania danie nie stało się zbyt suche.
6. Mieszaj z pasją Włoszki. Wiele sosów do makaronów wymaga emulgowania (zobacz: mantecare, s. 22), dzięki któremu uzyskują kremową konsystencję. Aby wykorzystać zalety wody po makaronie, używaj mocy skrobi z „łez bogów”, mieszając makaron entuzjastycznie i z miłością, za pomocą dwóch drewnianych łyżek, aż sos stanie się jedwabisty i gładki. Jeśli dysponujesz odpowiednią patelnią, możesz spróbować saltare la pasta (odwracać makaron, podrzucając go na patelni). Takie energiczne podrzucanie pomaga związać makaron z sosem i zapewnia doskonałą mantecatura (emulgację).