Pasta Queen - Nadia Caterina Munno - ebook

Pasta Queen ebook

Nadia Caterina Munno

4,8

Opis

Jeżeli dotąd nie znaliście Nadii Cateriny Munno czyli Pasty Queen, to znaczy, że nie wiecie nic na temat prawdziwej włoskiej kuchni.

 

W mediach społecznościowych jej kulinarne poczynania śledzi prawie 8 milionów osób. Przepisy prezentowane są w krótkich nagraniach pełnych energii, humoru i niezwykle charyzmatycznych. Swoją przygodę zaczęła zaledwie 4 lata tem, szturmem zdobywając serca fanów. W międzyczasie wystąpiła w programach „Today” „The Drew Barrymore Show” oraz „Good Morning America”. Czasopisma „Entrepreneur” i „Social Media Week” uznały ją za „siłę z którą należy się liczyć w przestrzeni cyfrowej”.

Jej książka Pasta Queen to nie tylko zbiór przepisów na pyszne dania, ale prawdziwe dzieło sztuki kulinarnej. Wśród wielu receptur czeka na Was ravioli z ricottą i skórką cytryny lub szpinakiem albo dynią piżmową i serem provolone. Fani gnocchi znajdą ziemniaczane kluseczki zapiekane z pomidorami, serem i bazylią; fusilli w śmietanowym sosie z brokułami, jarmużem i szpinakiem lub wegetariańską carbonarę ze smażoną cukinia, jajkiem, serem pecorino Romano i czarnym pieprzem. A jeżeli to nie wystarczy - spróbujcie gnocchetti sardi z cytryną, miętą i pistacjami lub paccheri z karczochami i pomidorami.

 

Autorka nie tylko dzieli się sekretami receptur, ale także inspiruje do eksperymentowania z kuchenną sztuką, poszukiwania i tworzenia własnych dań. Odkryjecie sekret przyrządzenia świeżego makaronu, klusek czy pierożków. Poznacie tradycyjne receptury na popisowe włoskie dania oraz posiłki, które Włosi znają od dzieciństwa. Dowiecie się jak dobierać najlepsze składniki od oliwy, mąki, przez zioła i przyprawy. Wszystkie przepisy zobrazowane są przepięknymi zdjęciami.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 299

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,8 (4 oceny)
3
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




.

Dla mo­jej Mamy Ka­th­leen, nonny Ca­te­riny, zii Piny, zii Stelli, An­geli i nonny Mi­che­liny, które są dla mnie in­spi­ra­cją tak w kuchni, jak w ży­ciu.

.

Mo­jemu bratu, Ago­stino.Nie­od­łącz­nemu, naj­lep­szemu przy­ja­cie­lowi.

MOJA HI­STO­RIA:Gdzie się wszystko za­częło

To był po­czą­tek 2020 roku, tuż przed tym, jak świat sta­nął w miej­scu. Pew­nego wie­czoru moja córka De­si­ree po­ka­zała mi na swoim te­le­fo­nie nową apli­ka­cję do tańca. By­łam prze­ko­nana, że na­zywa się ona „ticky-tock”. Po prze­wi­nię­ciu z dzie­się­ciu ta­necz­nych po­pi­sów dziew­czynki o imie­niu Charli i lu­dzi krę­cą­cych fil­miki do dźwię­ków re­ality show Kar­da­shia­nek wes­tchnę­łam i mia­łam do­syć. Na dole woda już wrzała, a ja po­trze­bo­wa­łam list­ków ba­zy­lii z ogrodu, aby przy­go­to­wać ulu­bione da­nie mo­jej ro­dziny: ma­ka­ron z pe­sto alla ge­no­vese.

Już mia­łam wyjść z po­koju De­si­ree, kiedy usły­sza­łam ko­bietę na ekra­nie, mó­wiącą, że te­raz po­każe, jak przy­rzą­dzić la­sa­gne do­sko­nałą. Od­wró­ci­łam się i rzu­ci­łam: „Okej – przy­ku­łaś moją uwagę. Zo­baczmy, jak się robi do­sko­nałą la­sa­gne”. Nie mia­łam żad­nych ocze­ki­wań, po pro­stu mnie to za­in­try­go­wało.

Prze­pis tej ko­biety roz­po­czy­nał się od go­to­wego sosu z wo­ło­winą, który był szary i po­bły­ski­wał grubą war­stwą tłu­stej wody. Wlała ten dziwny płyn w formę do pie­cze­nia, a na nim umie­ściła ja­skra­wo­żółte płaty ma­ka­ronu, który wy­glą­dał, jakby zro­biono go z pla­stiku. Oglą­da­łam to co­raz bar­dziej pod­eks­cy­to­wana, choć sama nie wie­dzia­łam dla­czego. To nie była moja sprawa. Czemu więc ob­cho­dziło mnie, co ta ko­bieta wy­pra­wia na ja­kimś „ticky-tocku”?

Na­stęp­nie z pla­sti­ko­wego opa­ko­wa­nia wy­cią­gnęła dziwny ser. Był wście­kle po­ma­rań­czowy, świe­cił jak słońce. Uło­żyła go na ar­ku­szach ma­ka­ronu. Aż się wzdry­gnę­łam. Zwy­kle nie mam nic prze­ciwko go­tu­ją­cym lu­dziom, nie­za­leż­nie od tego, co im sma­kuje. Jed­nak ta in­ter­na­utka wma­wiała wszyst­kim, że to la­sa­gne do­sko­nała.

Wy­szłam, aby do­koń­czyć ro­bie­nie pe­sto. Kiedy wkła­da­łam do ro­bota ku­chen­nego świeżą ba­zy­lię i orzeszki pi­nii, nie mo­głam po­zbyć się wi­zji tam­tej „la­sa­gne”. To była chwila wiel­kiej oso­bi­stej re­flek­sji. Wró­ci­łam my­ślami do dzie­ciń­stwa i do­sko­nale przy­rzą­dzo­nych la­sa­gne, które wów­czas je­dli­śmy, przy­go­to­wa­nych z mię­snego sosu, świe­żej moz­za­relli i do­mo­wej ro­boty ar­ku­szy ma­ka­ronu. Z każ­dym kę­sem krew w ży­łach krą­żyła nieco szyb­ciej, za sprawą ma­gii w po­koju ro­biło się ja­śniej, twa­rze wy­glą­dały na szczę­śliw­sze, a słońce grzało moc­niej.

Trudno opi­sać, jak czuje się ktoś, kto od­naj­duje ży­ciowy cel. Przez kilka na­stęp­nych dni serce biło mi jak osza­lałe, a na samą myśl, że mo­gła­bym po­dzie­lić się swoją la­sa­gne ze świa­tem, twarz zdo­biły mi ru­mieńce eks­cy­ta­cji. Mój za­mysł się kry­sta­li­zo­wał. Chcia­łam wnieść swoją wspa­niałą kul­turę do do­mów in­nych lu­dzi – a w jaki spo­sób uczy­nić to le­piej niż po­przez zo­sta­nie emi­sa­riuszką Włoch i ich pro­stego, fan­ta­stycz­nego je­dze­nia? Przy­go­to­wa­nie do­mo­wej ro­boty sosu ze świe­żych skład­ni­ków zaj­mie ci mniej czasu niż za­mó­wie­nie da­nia z do­stawą do domu. Wła­ści­wie, aby two­rzyć zna­ko­mite po­siłki, po­trze­bu­jesz tak na­prawdę tylko trzech fi­la­rów: mi­ło­ści do sie­bie, mi­ło­ści do in­nych i mi­ło­ści do je­dze­nia. A tego nie bra­kuje ni­komu. Wła­śnie tak – ni­komu.

I tak oto na­ro­dziła się Pa­sta Qu­een – kró­lowa ma­ka­ronu.

Ma­ka­ron to mój ję­zyk mi­ło­ści. Po­ro­zu­mie­wam się w nim, od­kąd się­gam pa­mię­cią. Mój ro­mans z ma­ka­ro­nem roz­po­czął się tuż po na­ro­dzi­nach, w Rzy­mie, gdzie, nim jesz­cze za­czę­łam mó­wić, po­zna­łam sztukę na­wi­ja­nia spa­ghetti. Po­tem nie­opo­dal Ne­apolu nonna za­po­zna­wała mnie, wów­czas kil­ku­let­nią dziew­czynkę, z ma­gią wy­twa­rza­nia ma­ka­ronu do­mo­wej ro­boty, de­li­kat­nie pro­wa­dząc moje małe rączki z naj­więk­szą czu­ło­ścią i mi­ło­ścią. Gdy tylko za­czę­łam się­gać do ku­chenki, na­uczy­łam się go­to­wać na wol­nym ogniu wy­war na pa­stinę dla mo­jego brata Ago­stino i za­ci­ska­łam jego nie­wielką dłoń na trzonku łyżki, po­ka­zu­jąc mu, jak zja­dać wszystko do ostat­niej kro­pli.

Świat ma­ka­ronu za­wsze mnie fa­scy­no­wał i nie pa­mię­tam cza­sów, kiedy ich nie przy­rzą­dza­łam. Uczy­łam się od naj­lep­szych, od mo­jej nonny Ca­te­riny, która to na­uczyła się go­to­wa­nia od swo­jej babci, ta z ko­lei od swo­jej i tak da­lej. Dzie­dzi­czy­łam wie­dzę po­ko­leń, spę­dza­jąc w kuchni nie­zli­czone go­dziny w to­wa­rzy­stwie ko­biet z mo­jej ro­dziny, chło­nąc ich se­krety tak, jak woda z ma­ka­ronu wchła­nia pe­co­rino ro­mano w mi­sce do­sko­na­łego ca­cio e pepe. Po­dob­nie jak one, za­wsze chcia­łam go­to­wać dla osób, które są dla mnie ważne, po­nie­waż wie­rzę, że przy­rzą­dza­nie dań ze świe­żych skład­ni­ków to naj­czyst­szy wy­raz mi­ło­ści. A te­raz chcę się po­dzie­lić z tobą tą mi­ło­ścią – bo­gatą hi­sto­rią ku­li­na­rną i prze­pi­sami do tej pory zna­nymi tylko ro­dzi­nie Munno.

Może i uro­dzi­łam się w Rzy­mie, moje ko­rze­nie się­gają jed­nak po­łu­dnia Włoch, kra­iny wspa­nia­łych gla­dia­to­rów i bo­gów ma­ka­ronu. Ród Munno pro­du­ko­wał su­szony ma­ka­ron już na po­czątku XIX wieku. Pierw­sze pięć lat ży­cia, a póź­niej też nie­mal każde lato, spę­dzi­łam w po­ło­żo­nej w Kam­pa­nii nie­opo­dal Ne­apolu wio­sce Santa Ma­ria Ca­pua Ve­tere, miesz­czą­cej ka­mienny am­fi­te­atr, w któ­rym Spar­ta­kus wsz­czął swój le­gen­darny bunt prze­ciwko Rzy­mia­nom. To sta­ro­żytne mia­steczko sły­nie wśród Wło­chów rów­nież z nie­wiel­kich ro­dzin­nych firm, upra­wia­ją­cych zboża i pro­du­ku­ją­cych z nich su­szone ma­ka­rony.

Moja ro­dzina z od­da­niem wy­twa­rzała ma­ka­ron i upra­wiała zie­mię w cie­niu am­fi­te­atru. Zbie­ra­li­śmy plony z ży­znej, nie­mal czar­nej wul­ka­nicz­nej gleby, ty­po­wej dla tego re­gionu, meł­li­śmy ziarno na drobny biały pył, po czym mie­sza­li­śmy go z bo­gatą w mi­ne­rały wodą z lo­kal­nych źró­deł, two­rząc naj­lep­szy na świe­cie su­szony ma­ka­ron. To była nie tylko na­sza praca – to było na­sze ży­cie. A także pa­sja, która nas po­chła­niała i którą ce­le­bro­wa­li­śmy co­dzien­nie – w gro­nie dziad­ków, cioć, wuj­ków oraz ku­zy­nów stło­czo­nych wo­kół stołu, prze­ści­ga­ją­cych się w opo­wie­ściach i plot­kach nad ta­le­rzami peł­nymi ma­ka­ronu ugo­to­wa­nego do­sko­nale al dente. Przez długi czas całe po­ko­le­nia przy­rzą­dzały po­trawy z plo­nów wła­snej ziemi, ro­dzą­cej wszystko, co się po­tem ja­dło, łącz­nie z ziar­nami do wy­robu mąki na ma­ka­ron. To cenne złoto jest go­be­li­nem, w który wple­ciono hi­sto­rię mo­jej ro­dziny, i do dziś sta­nowi dla mnie co­dzien­nie źró­dło na­tchnie­nia w kuchni.

Za­ko­rze­nie­nie mo­jej ro­dziny w ziemi jest źró­dłem mo­ich naj­cen­niej­szych wspo­mnień. Kiedy by­łam mała, bab­cia Ca­te­rina i dzia­dek Ago­stino za­bie­rali mnie na pola w po­rze żniw, w pełni lata. Drobne, cenne zia­renka psze­nicy zbie­rano z mi­ło­ścią i roz­kła­dano na wiel­kich płach­tach, aby su­szyły się w upale. Ra­zem z Ago­stino nur­ko­wa­li­śmy w roz­grzane słoń­cem stosy psze­nicz­nych ja­gód i pły­wa­li­śmy w mo­rzu pach­ną­cego ziarna, wzbi­ja­jąc tu­many swo­bod­nie uno­szą­cych się pu­szy­stych otrę­bów, które przy­kle­jały się nam do skóry. W ge­ście żar­to­bli­wej na­gany nonno Ago­stino mierz­wił nam włosy, z nich też wzbi­ja­jąc tu­many wi­ru­ją­cego w po­wie­trzu otrę­bo­wego pyłu.

Wy­su­szone ziarna psze­nicy były na­stęp­nie mie­lone na białą mąkę, którą sprze­da­wa­li­śmy miej­sco­wemu ko­lek­ty­wowi ma­ka­ro­no­wemu, a ten wy­ra­biał z niej cia­sto i for­mo­wał z niego kształty do dziś na­le­żące do mo­ich ulu­bio­nych – spa­ghetti, ziti, penne, can­dele. Wszystko to działo się na ulicy Santa Ma­ria Ca­pua Ve­tere, wciąż na­zy­wa­nej przez miej­sco­wych uliczką Mac­che­roni, ze względu na dzie­siątki ma­łych, ro­dzin­nych firm, które nie­gdyś tęt­niły tu ży­ciem i pa­sją. Do dziś, kiedy idziemy ulicą, są­sie­dzi krzy­czą za nami „Mac­che­roni”, gdy chcą zwró­cić na­szą uwagę, bo tak prze­zy­wano ro­dzinę Munno.

Nie­stety, wy­twór­nia zo­stała za­mknięta, choć wciąż żyje w na­szych wspo­mnie­niach. Po­dob­nie jak lek­cje, któ­rych mnie oraz bratu udzie­lała nonna i wszyst­kie ko­biety z na­szego rodu. A naj­cen­niej­sza z nich ? Im wię­cej tro­ski wło­żysz w uprawę i przy­go­to­wy­wa­nie je­dze­nia, tym ob­fi­ciej zie­mia od­płaci ci się plo­nami i po­ży­wie­niem.

Moją ży­ciową mi­sją jest dzie­le­nie się tą lek­cją ze świa­tem po­przez nie­zwy­kłe prze­pisy, prze­cho­wy­wane w mo­jej ro­dzi­nie, a także te, które zmo­dy­fi­ko­wa­łam albo stwo­rzy­łam od zera. Jesz­cze kilka lat temu wy­da­wało mi się to nie­do­ści­gnio­nym ma­rze­niem. A po­tem od­kry­łam Tik­Tok i za­ło­ży­łam konto The Pa­sta Qu­een, prze­le­wa­jąc mi­łość do ma­ka­ronu na ekran. W ciągu paru mie­sięcy zdo­by­łam pu­blicz­ność, z którą na­tych­miast na­wią­za­łam elek­try­zu­jącą więź. Tamte pierw­sze mie­siące były ma­giczne. Lu­dzie go­to­wali we­dług mo­ich prze­pi­sów, a tra­dy­cje ro­dziny Munno prze­mie­rzały świat. Od­ra­bia­łam lek­cje za­dane przez nonnę, sze­rząc ewan­ge­lię pięk­nego, au­ten­tycz­nego je­dze­nia, przy­go­to­wy­wa­nego od pod­staw. Wiele osób śle­dzą­cych moje konto mó­wiło mi, że przy­wró­ci­łam w ich kuchni ra­dość go­to­wa­nia, a także za­in­spi­ro­wa­łam je do omi­ja­nia fast fo­odów i dań na wy­nos – i w za­mian przy­rzą­dza­nia ta­le­rza po­żyw­nego, nie­skom­pli­ko­wa­nego ma­ka­ronu. Nie­któ­rzy za­uwa­żyli także, że te­raz spę­dzają wię­cej czasu na de­lek­to­wa­niu się po­tra­wami, prze­stali jeść w po­śpie­chu i szybko od­cho­dzić od stołu. Wszystko to na­pa­wało mnie czy­stą ra­do­ścią.

Ca­łym ser­cem czuję, jak­by­śmy wspól­nie pod­trzy­my­wali przy ży­ciu cenne ma­ka­ro­nowe tra­dy­cje mo­jej ro­dziny i bu­do­wali po­most mię­dzy jej pro­stą, rol­ni­czą prze­szło­ścią a je­dze­niem, któ­rym dziś się cie­szymy. Gdy od­da­jesz się go­to­wa­niu, wy­ru­szasz w oso­bi­stą po­dróż – zwią­zaną z moją, choć zde­cy­do­wa­nie twoją wła­sną. Więc na co cze­kasz? Za­czy­najmy!

KRÓTKA HI­STO­RIA ma­ka­ronu

Kiedy do­ra­sta­łam, cią­gle sły­sza­łam mit, że wło­ski od­krywca Marco Polo spro­wa­dził ma­ka­ron do We­ne­cji w XIII wieku po za­po­zna­niu się z nim w Chi­nach. Jak wiele mi­tów – i ten za­wiera zia­renko prawdy: Polo z pew­no­ścią na­po­tkał na Da­le­kim Wscho­dzie po­trawy, które dziś można by uznać za ma­ka­ron. Ale nie­mal na pewno, gdy wy­pły­wał ze swo­jego domu w We­ne­cji, ma­ka­ron był mu już znany. Lu­bię so­bie wy­obra­żać, że żona po­dała mu go na ostatni po­si­łek przed po­dróżą i że to on spra­wił, że po­dróż­nik pra­gnął od­na­leźć drogę do domu!

Ma­ka­ron był pro­du­ko­wany we Wło­szech od ty­sięcy lat, jesz­cze przed cza­sami rzym­skiego im­pe­rium. To Grecy przy­wieźli go z jego oj­czy­zny, Da­le­kiego Wschodu, gdzie od­naj­du­jemy ślady ma­ka­ronu sprzed dzie­siąt­ków ty­sięcy lat. I choć Włosi nie wy­na­leźli ma­ka­ronu, lu­bię my­śleć, że go udo­sko­na­li­li­śmy. Su­szony ma­ka­ron po­ja­wił się na po­łu­dniu Włoch w po­staci ku­skusu oraz itriya (ni­tek). Spro­wa­dzili go w IX wieku arab­scy osad­nicy – to dość ważny dla na­szej kul­tury mo­ment, gdyż przy­były wtedy rów­nież ba­kła­żany, przy­prawy, cu­kier i cy­trusy. Su­sze­nie spra­wiało, że ła­twiej było go trans­por­to­wać i za­bie­rać w dłu­gie po­dróże, gdy floty wy­ru­szały w świat bu­do­wać i po­sze­rzać im­pe­ria. Do­słow­nie na­pę­dzał nie­które z się­ga­ją­cych naj­da­lej pod­bo­jów w hi­sto­rii Eu­ropy, ale w sa­mych Wło­szech za­czął zy­ski­wać po­pu­lar­ność nie­mal ty­siąc lat póź­niej!

W okre­sie re­ne­sansu pu­bli­ko­wane dla moż­nych książki ku­char­skie za­wie­rały prze­pisy na ma­ka­rony z przy­pra­wami ta­kimi jak cy­na­mon i gałka musz­ka­to­łowa oraz do­sła­dzane, rów­nież cu­krem, co nam przy­po­mina, że z ma­ka­ronu po­wsta­wały bar­dzo róż­no­rodne da­nia, które nie­ko­niecz­nie współ­grają z na­szymi współ­cze­snymi gu­stami. Pod­czas gdy pa­pieże i kró­lo­wie uczto­wali, de­lek­tu­jąc się wy­myśl­nymi, in­ten­syw­nymi w smaku za­pie­kan­kami ze świe­żego ma­ka­ronu, to dla więk­szo­ści lu­dzi po­zo­sta­wał on luk­su­sem i spo­ży­wali go tylko od święta. Pod ko­niec XIX wieku, wraz z in­du­stria­li­za­cją i zjed­no­cze­niem Włoch, nie­które ni­szowe, re­gio­na­lne spe­cjały uro­sły do rangi dań na­ro­do­wych. Su­szony ma­ka­ron wy­twa­rzany w re­jo­nie Ne­apolu i Gra­gnano też do nich na­le­żał i w końcu tra­fił do wszyst­kich za­kąt­ków Włoch. W XX wieku, gdy ro­dziła się i roz­wi­jała współ­cze­sna wło­ska sztuka ku­li­na­rna, pro­dukt ten zna­lazł się w cen­trum uwagi. Każ­dego było na niego stać i nie wy­ma­gał cen­nego czasu ani skład­ni­ków nie­zbęd­nych przy szy­ko­wa­niu świe­żego ma­ka­ronu. Wkrótce w kraju, w któ­rym daw­niej sta­no­wił sym­bol luk­susu, ma­ka­ron stał się ucie­le­śnie­niem wło­sko­ści.

Ma­ka­ron su­szony czy świeży

We Wło­szech pod na­zwą „pa­sta” kryje się mnó­stwo ro­dza­jów je­dze­nia, lecz naj­ogól­niej mo­żemy je po­dzie­lić na pro­dukty su­szone i świeże. Zwy­kle wy­twa­rza się je w ten sam spo­sób. Mąkę mie­sza się z pły­nem, na przy­kład wodą lub jaj­kami, co ją na­wilża i ak­ty­wuje glu­te­nową sieć. Na­stęp­nie, pod­czas ugnia­ta­nia, sieć ta roz­wija się i wzmac­nia. W ko­lej­nym kroku z cia­sta for­muje się od­po­wied­nie kształty i je go­tuje. Ro­dzaj uży­tej mąki i spo­sób jej ob­róbki de­cy­dują o kształ­cie i tek­stu­rze ma­ka­ronu.

SU­SZONY MA­KA­RON Z MĄKI Z PSZE­NICY DU­RUM: Su­szony ma­ka­ron pro­du­kuje się z mąki z psze­nicy du­rum oraz wody. Psze­nica du­rum to od­miana, która świet­nie ro­śnie na po­łu­dniu Włoch. Zmie­lona, przyj­muje formę gru­bo­ziar­ni­stej se­mo­liny albo drob­niej­szej mąki zwa­nej fa­rina di se­mola ri­ma­ci­nata.

Chro­po­wata po­wierzch­nia „tło­czo­nego z uży­ciem ma­tryc z brązu” ma­ka­ronu za­pew­nia więk­szą po­wierzch­nię, przez którą skro­bia uwal­nia się do wody pod­czas go­to­wa­nia, dzięki czemu mo­żemy wy­ko­rzy­sty­wać po­wstałe „łzy bo­gów” do two­rze­nia je­dwa­bi­stych so­sów. Chro­po­wata tek­stura przy­ciąga rów­nież sos, spra­wia­jąc, że ten do­sko­nale przy­lega. Wy­twór­nie, które sto­sują ma­tryce z brązu, su­szą swoje ma­ka­rony znacz­nie wol­niej niż ogromne prze­my­słowe marki, gdyż na­śla­dują dawny zwy­czaj su­sze­nia ich na słońcu, a ja uwiel­biam to na­wią­za­nie do tra­dy­cji.

Więk­szość prze­pi­sów w tej książce opiera się na róż­nych kształ­tach su­szo­nych ma­ka­ro­nów, w tym zna­nych w świe­cie spa­ghetti i lin­gu­ine, lecz zda­rzają się też mniej po­pu­larne, ta­kie jak lu­ma­che czy di­ta­lini. Świat ma­ka­ro­nów jest ogromny, a ja mam na­dzieję, że od­kry­wa­nie no­wych (dla cie­bie) kształ­tów w po­dróży po tym uni­wer­sum przy­pad­nie ci do gu­stu!

ŚWIEŻY MA­KA­RON Z MĄKI Z PSZE­NICY ZWY­CZAJ­NEJ: Świeży ma­ka­ron można przy­go­to­wać z mąki z psze­nicy du­rum (jak w prze­pi­sie pa­sta acqua e fa­rina, s. 74, gdzie ro­bimy orec­chiette) albo w for­mie klu­sek z ziem­nia­ków (ziem­nia­czane gnoc­chi do­mo­wej ro­boty, s. 62), lecz więk­szość świe­żych ma­ka­ro­nów w tej książce i w ogóle we Wło­szech to pa­sta all’uovo z mąki z psze­nicy zwy­czaj­nej i ja­jek (zo­bacz: sfo­glia all’uovo, s. 53). Nie­któ­rzy do­dają do pa­sta all’uovo całe jaja, inni wy­ko­rzy­stują tylko żółtka; wy­bór w du­żej mie­rze za­leży od tego, jak ro­biła ma­ka­ron twoja nonna. Całe jajka łą­czą pro­te­iny z białka z tłusz­czem z żółtka, co na­daje od­po­wied­nią struk­turę i spra­wia, że cia­sto staje się bar­dziej ela­styczne. Cia­sto z sa­mymi żółt­kami ze względu na więk­szą za­war­tość tłusz­czu jest bar­dziej błysz­czące. Gdy za­gnia­tamy cia­sto tylko z żółt­kami, po­zo­staje nam mnó­stwo bia­łek (i spójrzmy praw­dzie w oczy: na­wet przy naj­lep­szych in­ten­cjach rzadko ro­bię bezy jako pro­dukt uboczny go­to­wa­nia świe­żego ma­ka­ronu), za­le­cam więc wy­ko­rzy­sty­wa­nie ca­łych ja­jek. Kiedy wy­ra­biam cia­sto na ton­na­relli (s. 58), do­daję do mąki z psze­nicy zwy­czaj­nej nieco se­mo­liny, dzięki czemu otrzy­muję kon­sy­sten­cję bar­dziej zwartą i z więk­szym cha­rak­te­rem.

W tej ka­te­go­rii znaj­dują się też ar­ku­sze ma­ka­ronu do la­sa­gne i can­nel­loni oraz dłu­gie nitki, ta­kie jak ta­glio­lini, fet­tuc­cine, ta­glia­telle i pap­par­delle. W książce znaj­dziesz rów­nież pa­sta ri­piena („na­dzie­wane ma­ka­rony”) w ro­dzaju tor­tel­lini czy ra­violi.

ŚWIEŻY MA­KA­RON Z PSZE­NICY DU­RUM: Na po­łu­dniu Włoch czę­sto łą­czy się psze­nicę du­rum z wodą, a z po­wsta­łego cia­sta ręcz­nie for­muje się małe uszka, ta­kie jak orec­chiette (zo­bacz: pa­sta acqua e fa­rina, s. 74). Wła­ści­wo­ści mąki z psze­nicy du­rum spra­wiają, że świet­nie na­daje się ona do drob­nych kształ­tów. Po jej zmie­sza­niu z wodą i za­gnie­ce­niu po­wstaje mocne cia­sto, któ­rego twar­dość można wy­czuć pod opusz­kami pal­ców. Woda na­wilża mąkę i ak­ty­wuje białka, two­rząc glu­ten. Białka glu­tenu na­dają mie­szance spe­cy­ficzną struk­turę, glu­te­nową sieć. Jedne pro­te­iny sprzy­jają roz­cią­gli­wo­ści, inne spra­wiają, że cia­sto staje się ela­styczne, czyli roz­cią­gane wraca do pier­wot­nego kształtu. Psze­nica du­rum jest bo­gata w pro­te­iny od­po­wia­da­jące za ela­stycz­ność, gdy więc pró­bu­jesz zwi­nąć ta­kie cia­sto w ru­lon, od­ska­kuje, jakby było zro­bione z gumy. Dla­tego mąka z psze­nicy du­rum nie jest ide­al­nym roz­wią­za­niem, gdy chcesz uzy­skać długi, zgrabny ma­ka­ron, za to świet­nie na­daje się do krót­kich, nie­re­gu­lar­nych kształ­tów, for­mo­wa­nych ręcz­nie

Cia­sta na świeży ma­ka­ron, klu­ski i pie­rożki

Uwiel­biam su­szony ma­ka­ron i mam ob­se­sję na punk­cie jego wspa­nia­łego smaku oraz struk­tury. Jed­nak w mo­jej ro­dzi­nie przy spe­cjal­nych oka­zjach ro­bimy świeży, ręcz­nie for­mo­wany ma­ka­ron, uwa­ża­jąc to za wy­jąt­kowy prze­jaw mi­ło­ści. Po­da­jemy złote i zie­lone ar­ku­sze sfo­glia all’uovo, pulchne gnoc­chi ziem­nia­czane, pięk­nie ufor­mo­wane tor­tel­lini, de­li­katne ra­violi, tra­dy­cyjne rzym­skie ton­na­relli i pa­sta acqua e fa­rina (s. 74) z orec­chiette. Każdy prze­pis za­wiera jed­nostki me­tryczne, które są znacz­nie do­kład­niej­sze niż ob­ję­to­ściowe, szcze­gól­nie gdy od­mie­rzamy mąkę, więc do­póki nie opa­nu­jesz każ­dego prze­pisu i nie bę­dziesz w sta­nie od­mie­rzać i mie­szać na wy­czu­cie jak wło­ska nonna, ko­rzy­staj z wagi ku­chen­nej.

PRZY­GO­TUJ DO­SKO­NAŁY MA­KA­RON W STYLU Pa­sta Qu­een

Po­niż­sze za­sady i tech­niki są fi­la­rami mo­ich ma­ka­ro­no­wych se­kre­tów i nie­za­wod­nym spo­so­bem na wy­nie­sie­nie two­ich po­traw na kró­lew­skie wy­żyny.

1. Sól do­daję do­piero wtedy, gdy woda osią­gnie stan wrze­nia, za­nim wrzucę ma­ka­ron. Jej do­da­nie ob­niża tem­pe­ra­turę wrzą­cej wody, a pra­gnę, żeby była ona jak naj­go­ręt­sza, kiedy wkła­dam ma­ka­ron. Chcę, aby sól wnik­nęła w ma­ka­ron, więc za­wsze sy­pię ją ob­fi­cie, tak aby woda sma­ko­wała jak do­pra­wiona zupa.

2. Za­le­cany czas go­to­wa­nia, po­dany na pu­dełku su­szo­nego ma­ka­ronu, na­leży trak­to­wać jako wska­zówkę, a nie wy­tyczne, mó­wiące, kiedy ma­ka­ron jest al dente. Po­le­gaj na swo­ich zmy­słach i kosz­tuj ma­ka­ronu pod­czas go­to­wa­nia, a uzy­skasz efekt do­sko­nały!

3. Za­wsze dążę do kon­sy­sten­cji bar­dzo al dente lub al dente, w za­leż­no­ści od tego, czy na ko­niec du­szę ma­ka­ron w so­sie przez kilka mi­nut, czy tylko ener­gicz­nie mie­szam, aby po­łą­czyć skład­niki. Roz­go­to­wa­nie to śmierć dla ma­ka­ronu, jest wów­czas miękki i tra­giczny. Nie martw się jed­nak: za­wsze ci pod­po­wiem, w ja­kim stop­niu po­wi­nien być ugo­to­wany.

4. Ni­gdy nie od­ce­dzam wody, w któ­rej go­tuję ma­ka­ron, przed na­ło­że­niem po­trawy na ta­le­rze i po­da­niem. Płyn ten bar­dzo się przy­daje, bo na­daje so­sowi bar­dziej kre­mową kon­sy­sten­cję. Kiedy utrzy­mu­jemy sos w sta­nie wrze­nia i do­da­jemy tę wodę, przy­spie­szamy cały pro­ces po­wsta­wa­nia da­nia. W za­leż­no­ści od kształtu ma­ka­ronu uży­waj łyżki ce­dza­ko­wej, łyżki z otwo­rami lub szczy­piec, aby prze­ło­żyć swój ma­ka­ron z garnka z wodą do na­czy­nia z so­sem, bo wtedy po­zo­sta­nie do two­jej dys­po­zy­cji mnó­stwo go­rą­cej wody po ma­ka­ro­nie, bul­go­czą­cej i go­to­wej do uży­cia pod ko­niec przy­rzą­dza­nia po­trawy.

5. Gdy prze­pis wy­maga ma­ka­ronu bar­dzo al dente, prze­łóż go do sosu ra­zem z odro­biną „łez bo­gów”, do­da­jąc w miarę po­trzeby jesz­cze wię­cej skro­bio­wej wody, by w ostat­niej fa­zie go­to­wa­nia da­nie nie stało się zbyt su­che.

6. Mie­szaj z pa­sją Włoszki. Wiele so­sów do ma­ka­ro­nów wy­maga emul­go­wa­nia (zo­bacz: man­te­care, s. 22), dzięki któ­remu uzy­skują kre­mową kon­sy­sten­cję. Aby wy­ko­rzy­stać za­lety wody po ma­ka­ro­nie, uży­waj mocy skrobi z „łez bo­gów”, mie­sza­jąc ma­ka­ron en­tu­zja­stycz­nie i z mi­ło­ścią, za po­mocą dwóch drew­nia­nych ły­żek, aż sos sta­nie się je­dwa­bi­sty i gładki. Je­śli dys­po­nu­jesz od­po­wied­nią pa­tel­nią, mo­żesz spró­bo­wać sal­tare la pa­sta (od­wra­cać ma­ka­ron, pod­rzu­ca­jąc go na pa­telni). Ta­kie ener­giczne pod­rzu­ca­nie po­maga zwią­zać ma­ka­ron z so­sem i za­pew­nia do­sko­nałą man­te­ca­tura (emul­ga­cję).

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki
Ty­tuł ory­gi­nałuTHE PA­STA QU­EEN. A JUST GOR­GE­OUS CO­OK­BOOK
Pro­jekt okładkiEmma A. van Deun
Zdję­cia na okładceStef Ga­lea
Ilu­stra­cjeDo­rota So­snówka
Zdję­cia po­trawy i zdję­cia por­tre­towe Gio­vanna Di Li­scian­dro; fo­to­gra­fia li­fe­sty­lowa Stef Ga­lea; s. 15 lewy górny róg dzięki uprzej­mo­ści au­torki; s 20-21 dzięki uprzej­mo­ści Pa­sti­fi­cio Di Mar­tino; s. 24 dzięki uprzej­mo­ści Of­fi­cine Gullo
Re­dak­tor pro­wa­dzącaDo­rota Ja­błoń­ska
Re­dak­cjaIda Świer­kocka
Ko­rektaAlek­san­dra Mar­czuk-Ra­do­szek
Co­py­ri­ght © 2022 by Nadia Ca­te­rina Munno Co­py­ri­ght © for the Po­lish trans­la­tion by Ur­szula Ru­zik-Ku­liń­ska 2024 Co­py­ri­ght © by Wielka Li­tera Sp. z o.o., 2024 First Gal­lery Bo­oks hard­co­ver edi­tion No­vem­ber 2022 Gal­lery Bo­oks is an Im­print of Si­mon & Schu­s­ter, Inc.
ISBN 978-83-8360-073-4
Wielka Li­tera Sp. z o.o. ul. Wiert­ni­cza 36 02-952 War­szawa
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.