Podręcznik wojownika światła - Paulo Coelho - ebook + książka

Podręcznik wojownika światła ebook

Paulo Coelho

0,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

„Jeśli skupi się jedynie na celu podróży, nie zwróci uwagi na znaki na drodze”.

Podręcznik wojownika światła to ponadczasowe i inspirujące dopełnienie Alchemika – międzynarodowego bestsellera, który oczarował miliony czytelników na całym świecie. Każdy krótki fragment zachęca nas do spełnienia marzeń, przyjęcia niepewności życia i podążania ku naszemu własnemu, unikalnemu przeznaczeniu. W swoim niepowtarzalnym stylu Paulo Coelho pomaga wydobyć z każdego z nas wojownika światła. Pokazuje czytelnikom, jak wkroczyć na drogę wojownika, który docenia cud istnienia, akceptuje porażkę i w swoich poszukiwaniach dąży do spełnienia i radości.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 63

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
burgundowezycie

Dobrze spędzony czas

"Podręcznik wojownika światła" Paulo Coelho to wyjątkowy przewodnik, który przemawia do najgłębszych zakamarków duszy. To nie tylko zbiór mądrości, lecz prawdziwa mapa duchowej podróży, którą każdy z nas prędzej czy później odbywa. Coelho w swoim charakterystycznym stylu otwiera przed nami drzwi do świata pełnego symboli, pytań i wyzwań – świata, w którym każdy z nas staje się wojownikiem. Ta książka, choć pozornie niewielka i składająca się z krótkich fragmentów, kryje w sobie olbrzymi potencjał inspiracyjny. Coelho uczy, że wojownikiem nie jest ten, kto nie popełnia błędów, ale ten, kto umie podnieść się po każdej porażce. Autor przypomina nam, że droga do naszych marzeń nie jest prosta, ale pełna znaków, które warto dostrzegać, aby nie zatracić sensu samej podróży. „Jeśli skupimy się jedynie na celu, przegapimy to, co naprawdę ważne po drodze” Jego moc nie leży w gotowych odpowiedziach, lecz w pytaniach, które zmuszają nas do refleksji. Każdy fragment jest jak lustro, które zmus...
00
Jadlodajnia

Nie oderwiesz się od lektury

lekka książka
00

Popularność




O Autorze

Paulo Coelho

Uro­dził się 24 sierp­nia 1947 roku w Rio de Jane­iro. Zanim został pisa­rzem, two­rzył tek­sty pio­se­nek, pra­co­wał jako pro­du­cent muzyczny i dzien­ni­karz. Waż­nym źró­dłem inspi­ra­cji jest dla Paula jego wła­sne życie. Świa­tową sławę przy­niósł mu Alche­mik, który uka­zał się po jego pierw­szej powie­ści Piel­grzym. Alche­mik był jed­nym z naj­waż­niej­szych wyda­rzeń wydaw­ni­czych XX wieku, sprze­dał się w 150 milio­nach egzem­pla­rzy i został opu­bli­ko­wany w 88 języ­kach, co czyni Paula Coelho naj­czę­ściej tłu­ma­czo­nym auto­rem z języka por­tu­gal­skiego na świe­cie i jed­nym z naj­po­pu­lar­niej­szych pisa­rzy współ­cze­snych. W Pol­sce jego książki osią­gnęły nakład 5 milio­nów egzem­pla­rzy.

Alche­mik, Piel­grzym, Brida, Pod­ręcz­nik wojow­nika świa­tła, Wero­nika posta­na­wia umrzeć, Jede­na­ście minut, Zahir, Cza­row­nica z Por­to­bello, Zwy­cięzca jest sam, Alef, Zdrada, Szpieg, Hipis i inne jego tytuły sprze­dały się w ponad 320 milio­nach egzem­pla­rzy na całym świe­cie.

Jest człon­kiem Bra­zy­lij­skiej Aka­de­mii Lite­ra­tury i otrzy­mał Order Legii Hono­ro­wej w ran­dze kawa­lera. W 2007 roku został mia­no­wany Posłań­cem Pokoju ONZ.

O Maryjo bez grze­chu poczęta, módl się za nami, któ­rzy się do Cie­bie ucie­kamy.

Amen.

Dzieci wasze nie są dziećmi waszymi.

Są bowiem synami i cór­kami Życia – a ono pra­gnie sie­bie samego. Zatem przez was przy­cho­dzą, ale nie od was przy­cho­dzą. I cho­ciaż są z wami, to do was nie należą.

Może­cie dać im miłość swoją, lecz myśli waszych dać nie może­cie.

Albo­wiem one mają myśle­nie swoje.

Może­cie zbu­do­wać dom dla nich. Ale tylko dom dla ciała, ni­gdy dla duszy. Ich dusze bowiem miesz­kają w domu jutra, a tego domu nawet w snach nie może­cie odwie­dzić.

Więc może­cie sta­rać się być jako dzieci wasze, ale nie spra­wi­cie, aby one się stały, jacy wy jeste­ście.

Życie ani nie zawraca, ani nie prze­dłuża dnia wczo­raj­szego.

Jeste­ście niby łuk drżący, z któ­rego dzieci wasze jak strzały posłano.

A Łucz­nik widzi cel na dro­dze nie­skoń­czo­no­ści – napina was po to z całej mocy, aby strzały leciały daleko i szybko.

Bądź­cie więc ku rado­ści napięci pod dło­nią Jego.

On kocha i strzałę szybką, i łuk mocny kocha.

Pro­rok, Kha­lil Gibran w prze­kła­dzie Erne­sta Brylla, wyd. Drzewo Babel 2006

Dla S.I.L., Edo­uarda Ran­gela i Anne Carrière, mistrzów rygoru i współ­czu­cia

Uczeń nie prze­wyż­sza nauczy­ciela. Lecz każdy, dobrze wyuczony, będzie jak jego nauczy­ciel.

Łukasz, 6:40

Prolog

Pro­log

– Z plaży, we wschod­niej czę­ści wio­ski, doj­rzeć można wyspę, na któ­rej wznosi się gigan­tyczna świą­ty­nia, z nie­zli­czoną ilo­ścią dzwo­nów – powie­działa kobieta. Mały chło­piec po raz pierw­szy widział ją w tych oko­li­cach. Zwró­cił uwagę na oso­bliwy strój i welon, okry­wa­jący jej włosy. – Czy znasz tę świą­ty­nię? – spy­tała. – Pójdź ją obej­rzeć i powiedz mi, czy ci się podoba.

Dzie­ciak urze­czony urodą nie­zna­jo­mej, udał się we wska­zane miej­sce. Usiadł na pia­sku i zaczął bacz­nie wpa­try­wać się w hory­zont, ale zoba­czył tylko to, co zwy­kle: błę­kitne niebo, zle­wa­jące się z taflą oce­anu.

Roz­cza­ro­wany, powę­dro­wał do sąsied­niej osady i spy­tał napo­tka­nych ryba­ków, czy sły­szeli cokol­wiek o jakiejś wyspie albo świą­tyni.

– O tak! To było bar­dzo dawno temu, w cza­sach, kiedy żyli tu moi pra­dzia­do­wie – ode­zwał się stary rybak.

– Trzę­sie­nie ziemi pochło­nęło wyspę. Choć nie można jej już zoba­czyć, zda­rza się cza­sem, że w mor­skich głę­bi­nach sły­chać bicie świą­tyn­nych dzwo­nów.

Chło­piec powró­cił na plażę i wytę­żył słuch, ale do jego uszu dobie­gał jedy­nie szum mor­skich fal i krzyk mew.

Kiedy zapa­dła noc, przy­szli po niego rodzice. Lecz już następ­nego ranka, skoro świt, znów wró­cił na plażę. Obraz nie­zna­jo­mej nie dawał chłopcu spo­koju. Wyda­wało mu się nie do pomy­śle­nia, aby osoba tak piękna mogła kła­mać. Jeśli ona któ­re­goś dnia powróci, chciałby móc jej powie­dzieć, że choć nie doj­rzał wyspy, to sły­szał dzwony świą­tyni pusz­czone w ruch przez fale.

Mijały mie­siące. Z cza­sem chło­piec zapo­mniał o tajem­ni­czej kobie­cie, lecz pamię­tał o skry­wa­ją­cej skarby pod­wod­nej świą­tyni. Gdyby posły­szał dźwięki dzwo­nów, miałby przy­naj­mniej pew­ność, że rybacy mówili prawdę. A gdy doro­śnie mógłby zgro­ma­dzić dość pie­nię­dzy, by zor­ga­ni­zo­wać wyprawę w poszu­ki­wa­niu zato­pio­nych skar­bów.

Nie inte­re­so­wała go już szkoła ani zabawy z kole­gami. Stał się ulu­bio­nym celem kpin innych dzieci, które powta­rzały w kółko: „On nie jest taki jak my. Woli prze­sia­dy­wać nad brze­giem morza, niż bawić się z nami, bo lęka się prze­gra­nej”. I śmiały się gło­śno na widok chłopca sie­dzą­cego na plaży.

Wciąż nie uda­wało mu się posły­szeć sta­rych dzwo­nów, lecz każ­dego ranka uczył się cze­goś nowego. Na początku odkrył, że kiedy wsłu­chuje się w szum morza, fale nie roz­pra­szają już jego uwagi. Tro­chę póź­niej przy­wykł do krzyku mew, do brzę­cze­nia psz­czół, do sze­le­stu wia­tru w pal­mo­wych liściach. W bez mała pół roku po pierw­szym spo­tka­niu z tajem­ni­czą kobietą, żaden hałas nie był już w sta­nie go roz­pro­szyć, lecz i tak nie potra­fił dosły­szeć bicia dzwo­nów zato­pio­nej świą­tyni.

Cza­sami przy­cho­dzili do niego rybacy. „My je sły­szymy” – mówili z prze­ko­na­niem. Chłopcu to się cią­gle nie uda­wało. Z cza­sem słowa ryba­ków stały się inne: „Jesteś zbyt prze­jęty tymi dźwię­kami dzwo­nów. Daj temu spo­kój i wra­caj do zabaw z kole­gami. Pew­nie tylko rybacy mogą je usły­szeć”.

Po roku dał za wygraną. „A jeśli ci ludzie mają rację? Lepiej będzie, jak uro­snę i zostanę ryba­kiem. Wtedy każ­dego ranka będę wra­cał na brzeg i kie­dyś na pewno usły­szę dzwony. A zresztą, może to tylko legenda? Może pod­czas trzę­sie­nia ziemi roz­trza­skały się wszyst­kie dzwony i ni­gdy już nie zagrają?” – myślał w duchu.

Tego popo­łu­dnia posta­no­wił wró­cić do domu i dać sobie spo­kój z zato­pioną wyspą. Zbli­żył się do oce­anu, by go poże­gnać i raz jesz­cze ogar­nął wzro­kiem jego bez­miar. A ponie­waż nie zaprzą­tał już sobie głowy dzwo­nami, mógł rado­wać się po pro­stu śpie­wem mew, szu­mem fal i sze­le­stem wia­tru w pal­mo­wych liściach. W oddali posły­szał roz­ba­wione głosy dzieci i poczuł się szczę­śliwy, że znów powróci do zabaw z rówie­śni­kami. Pew­nie na początku jego kole­dzy będą się z niego naśmie­wać, ale szybko zapo­mną o tym co się zda­rzyło i, jak daw­niej, znów przyjmą go do swego grona. Roz­pie­rała go radość i tak jak może to uczy­nić tylko dziecko – podzię­ko­wał za dar życia. Był pewien, że nie stra­cił czasu na marne, bo nauczył się obco­wać z przy­rodą i sza­no­wać ją. I nagle, nie­spo­dzie­wa­nie, kiedy słu­chał morza, mew, sze­le­stu palm i gło­sów swo­ich przy­ja­ciół w oddali, dobiegł go pierw­szy dźwięk dzwonu.

I następny.

A potem jesz­cze następny, aż w końcu ode­zwały się wszyst­kie dzwony zato­pio­nej świą­tyni, wypeł­nia­jąc rado­ścią jego serce.

Wiele lat póź­niej, kiedy był już doro­słym męż­czy­zną, powró­cił do swo­jej rodzin­nej wio­ski. Nie zamie­rzał już wydo­by­wać z głę­bin morza zato­pio­nych skar­bów. Pew­nie cała ta histo­ria była jedy­nie wytwo­rem jego dzie­cię­cej wyobraźni. Może ni­gdy nie sły­szał bicia zato­pio­nych dzwo­nów? Ale poszedł na plażę, by posłu­chać szumu fal i śpiewu mew. Jakież było jego zdzi­wie­nie, kiedy na pia­sku ujrzał sie­dzącą kobietę, tę samą, która kie­dyś opo­wie­działa mu o wyspie i o świą­tyni.

– Co tu robisz? – spy­tał.

– Cze­kam na cie­bie.

Cho­ciaż od ich spo­tka­nia upły­nęło wiele lat, była tak samo piękna jak daw­niej. Ten sam, wcale nie spło­wiały welon okry­wał jej włosy. Podała mu zeszyt w błę­kit­nej okładce.

– Pisz. Kiedy wojow­nik świa­tła pra­gnie dowie­dzieć się, czy jakaś osoba jest godna zaufa­nia, wtedy spo­gląda na nią oczami dziecka, bowiem dzieci potra­fią patrzeć na świat bez gory­czy.

– A kim jest wojow­nik świa­tła?

– Czło­wie­kiem, który umie doce­nić, jakim cudem jest życie; który do samego końca wal­czy o to, w co wie­rzy i potrafi usły­szeć bicie dzwo­nów koły­sa­nych w głę­bi­nach oce­anu.

Męż­czy­zna ni­gdy dotąd nie sądził, że jest wojow­ni­kiem świa­tła. Nie­zna­joma zda­wała się czy­tać w jego myślach:

– Wszy­scy to potra­fią. Ale nikt nawet nie podej­rzewa, że jest wojow­ni­kiem świa­tła. Każdy czło­wiek może nim być.

Spoj­rzał na białe, nie­za­pi­sane kartki zeszytu. Kobieta znów się uśmiech­nęła:

– Pisz.

Podręcznik wojownika światła

POD­RĘCZ­NIK WOJOW­NIKA ŚWIA­TŁA

Wojow­nik świa­tła ni­gdy nie zapo­mina, co to wdzięcz­ność. Anioły dopo­mo­gły mu pod­czas bitwy, siły nie­biań­skie usta­wiły każdą rzecz na odpo­wied­nim miej­scu i spra­wiły, że wojow­nik mógł dać z sie­bie wszystko. Jego zna­jomi mówią: „Ależ on ma fart!”, bo wojow­nik otrzy­muje cza­sem od życia o wiele wię­cej, niż ocze­kuje. Dla­tego kiedy zacho­dzi słońce, klęka i dzię­kuje Opie­kuń­czemu Płasz­czowi, który go otula. Jed­nak jego wdzięcz­ność, nie ogra­ni­cza się tylko do świata ducho­wego: nie zapo­mina ni­gdy o przy­ja­cio­łach, bowiem na polu bitwy ich krew zmie­szała się z jego wła­sną. Wojow­nikowi nie trzeba przy­po­mi­nać o pomocy, któ­rej udzie­lili mu inni – sam o tym pamięta i dzieli się z nimi nagrodą.

Wszyst­kie drogi świata pro­wa­dzą do serca wojow­nika. Zanu­rza się on bez waha­nia w rzece namięt­no­ści, która prze­pływa przez jego życie. Wojow­nik wie, że wolno mu wybrać to, czego pra­gnie. Podej­muje więc decy­zje z odwagą, bez­in­te­re­sow­no­ścią, a cza­sem – z odro­biną sza­leń­stwa. Akcep­tuje swoje pasje i raduje się nimi z całego serca. Prze­ko­nał się, że wcale nie trzeba wyrze­kać się pod­bo­jów – sta­no­wią one nie­odzowną część życia i napa­wają rado­ścią tych, któ­rzy biorą w nich udział. Jed­nak ni­gdy nie traci z oczu rze­czy nie­prze­mi­jal­nych ani sil­nych więzi z ludźmi, zacie­śnia­ją­cych się z bie­giem czasu. Wojow­nik potrafi odróż­nić to, co ulotne od tego, co wieczne.

Wojow­nik świa­tła nie polega tylko na wła­snych siłach – korzy­sta także z ener­gii swo­jego prze­ciw­nika. Kiedy roz­po­czyna się bitwa, jedyne co posiada, to zapał i sztuka fech­tunku, któ­rej nauczył się pod­czas ćwi­czeń. Ale pod­czas walki odkrywa, że zapał i ćwi­cze­nia nie wystar­czają do zwy­cię­stwa – nie­odzowne jest doświad­cze­nie. Wtedy otwiera serce na Wszech­świat i prosi Boga o natchnie­nie, tak aby każdy cios wroga stał się dla niego lek­cją obrony. Jego towa­rzy­sze mówią: „Jakiż on zabo­bonny! Prze­rwał walkę by się pomo­dlić i sza­nuje pod­stęp­ność wroga!”. Wojow­nik świa­tła nie odpo­wiada na te zaczepki. Wie, że bez natchnie­nia i bez doświad­cze­nia na nic się zda­dzą zapał i tre­ningi.

Epilog

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki