Alchemik. Nowe wydanie wzbogacone ilustracjami - Paulo Coelho - ebook

Alchemik. Nowe wydanie wzbogacone ilustracjami ebook

Paulo Coelho

4,4

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Nowe wydanie bestsellerowej powieści Paula Coelho wzbogacone ilustracjami

„I kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały Wszechświat sprzyja potajemnie twojemu pragnieniu”.

Zachwycająca powieść Paula Coelho, która zainspirowała czytelników na całym świecie. Historia, ujmująca siłą prostoty i głębokiej mądrości, opowiada o Santiago, andaluzyjskim pasterzu. W poszukiwaniu skarbu ukrytego w piramidach podróżuje z rodzinnej Hiszpanii na egipską pustynię. Kierunek poszukiwań wskazują mu ci, których spotyka na swojej drodze – Cyganka, mężczyzna nazywający siebie królem i Alchemik. Nikt nie wie, czym jest skarb, ani czy Santiago będzie w stanie pokonać wszelkie przeszkody. Ale to, co zaczyna się jako podróż w poszukiwaniu dóbr materialnych, zamienia się w odkrycie skarbu, który drzemie w nim samym. Barwna, pobudzająca wyobraźnię i głęboko ludzka opowieść o Santiago pokazuje, jak siła naszych marzeń może doprowadzić do przemiany. I że zawsze warto słuchać głosu serca.

••• Dzięki Alchemikowi zrozumiałam, że w życiu nie należy uzna­wać kompromisów oraz że miłość powinna być bezwarunkowa Isabelle Adjani ••• Paulo Coelho zna tajemnicę literackiej alchemii Kenzaburö Öe ••• Sposób, w jaki on pisze, jest tak piękny jak muzyka. To dar, którego zazdroszczę bardziej niż czegokolwiek innego Julia Roberts ••• Alchemik zmie­nił całe moje życie. Uświadomił mi, że dzięki wielu ludziom jestem tu, gdzie jestem Pharrell Williams ••• Uwielbiam Alchemika Oprah Winfrey ••• Jedną z moich ulubio­nych książek jest Alchemik. Dzięki niemu czuję, że to kim jesteśmy, zależy od naszego wyboru Will Smith ••• Ta książkajest idealnym prezentem. Zatrzymasz ją na całe życie, będziesz do niej wracać i dzielić się nią z bliskimiGisele Bündchen••• Szukałam swojej drogi i ją znalazłam. Ta książka utwierdziła mnie w przekonaniu, że wybrałam dobrze Justyna Steczkowska ••• Przeczytałem go i przypomniały mi się moje sny: zrozumiałem, że wszystkie się spełniły! Ronaldo ••• Jest w nim magia, potwierdzona przez zaczarowanych nią ludzi na wszystkich kontynentach Tomasz Jastrun ••• Alchemik to genialna, magiczna, zmieniająca życie książka Neil Patrick Harris ••• To przypowieść poszukiwana przez poszukujących Wojciech Eichelberger ••• To piękna książka o magii, marzeniach i skarbach, których szukamy wszędzie, a znajdujemy na progu naszego domu Madonna •••

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 159

Oceny
4,4 (34 oceny)
22
6
3
2
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Smiecholka1975

Nie oderwiesz się od lektury

Nie jest to książka, która do każdego przemówi... do mnie przemówiła. Wspaniała!!!
00
b0gudin

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo przyjemnie mi się czytało tę książkę. Polecam serdecznie!
00
HinataWiktoria

Nie oderwiesz się od lektury

Wspaniała 😍
00

Popularność




O książce

Zachwy­ca­jąca powieść Paula Coelho, która zain­spi­ro­wała czy­tel­ni­ków na całym świe­cie. Histo­ria, ujmu­jąca siłą pro­stoty i głę­bo­kiej mądro­ści, opo­wiada o San­tiago, anda­lu­zyj­skim paste­rzu. W poszu­ki­wa­niu skarbu ukry­tego w pira­mi­dach podró­żuje z rodzin­nej Hisz­pa­nii na egip­ską pusty­nię. Kie­ru­nek poszu­ki­wań wska­zują mu ci, któ­rych spo­tyka na swo­jej dro­dze – Cyganka, męż­czy­zna nazy­wa­jący sie­bie kró­lem i Alche­mik. Nikt nie wie, czym jest skarb, ani czy San­tiago będzie w sta­nie poko­nać wszel­kie prze­szkody. Ale to, co zaczyna się jako podróż w poszu­ki­wa­niu dóbr mate­rial­nych, zamie­nia się w odkry­cie skarbu, który drze­mie w nim samym. Barwna, pobu­dza­jąca wyobraź­nię i głę­boko ludzka opo­wieść o San­tiago poka­zuje, jak siła naszych marzeń może dopro­wa­dzić do prze­miany. I że zawsze warto słu­chać głosu serca.

O Autorze

Paulo Coelho

Uro­dził się 24 sierp­nia 1947 roku w Rio de Jane­iro. Zanim został pisa­rzem, two­rzył tek­sty pio­se­nek, pra­co­wał jako pro­du­cent muzyczny i dzien­ni­karz. Waż­nym źró­dłem inspi­ra­cji jest dla Paula jego wła­sne życie. Świa­tową sławę przy­niósł mu Alche­mik, który uka­zał się po jego pierw­szej powie­ści Piel­grzym. Alche­mik był jed­nym z naj­waż­niej­szych wyda­rzeń wydaw­ni­czych XX wieku, sprze­dał się w 150 milio­nach egzem­pla­rzy i został opu­bli­ko­wany w 88 języ­kach, co czyni Paula Coelho naj­czę­ściej tłu­ma­czo­nym auto­rem z języka por­tu­gal­skiego na świe­cie i jed­nym z naj­po­pu­lar­niej­szych pisa­rzy współ­cze­snych. W Pol­sce jego książki osią­gnęły nakład 5 milio­nów egzem­pla­rzy.

Alche­mik, Piel­grzym, Brida, Pod­ręcz­nik wojow­nika świa­tła, Wero­nika posta­na­wia umrzeć, Jede­na­ście minut, Zahir, Cza­row­nica z Por­to­bello, Zwy­cięzca jest sam, Alef, Zdrada, Szpieg, Hipis i inne jego tytuły sprze­dały się w ponad 320 milio­nach egzem­pla­rzy na całym świe­cie.

Jest człon­kiem Bra­zy­lij­skiej Aka­de­mii Lite­ra­tury i otrzy­mał Order Legii Hono­ro­wej w ran­dze kawa­lera. W 2007 roku został mia­no­wany Posłań­cem Pokoju ONZ.

Rekomendacje

••• Dzięki Alche­mi­kowi zro­zu­mia­łam, że w życiu nie należy uzna­wać kom­pro­mi­sów oraz że miłość powinna być bez­wa­run­kowa Isa­belle Adjani ••• Paulo Coelho zna tajem­nicę lite­rac­kiej alche­mii Kenzaburö Öe ••• Spo­sób, w jaki on pisze, jest tak piękny jak muzyka. To dar, któ­rego zazdrosz­czę bar­dziej niż cze­go­kol­wiek innego Julia Roberts ••• Alche­mik zmie­nił całe moje życie. Uświa­do­mił mi, że dzięki wielu ludziom jestem tu, gdzie jestem Phar­rell Wil­liams ••• Uwiel­biam Alche­mikaOprah Win­frey ••• Jedną z moich ulu­bio­nych ksią­żek jest Alche­mik. Dzięki niemu czuję, że to kim jeste­śmy, zależy od naszego wyboru Will Smith ••• Ta książka jest ide­al­nym pre­zen­tem. Zatrzy­masz ją na całe życie, będziesz do niej wra­cać i dzie­lić się nią z bli­skimi Gisele Bündchen ••• Szu­ka­łam swo­jej drogi i ją zna­la­złam. Ta książka utwier­dziła mnie w prze­ko­na­niu, że wybra­łam dobrze Justyna Stecz­kow­ska ••• Prze­czy­ta­łem go i przy­po­mniały mi się moje sny: zro­zu­mia­łem, że wszyst­kie się speł­niły! Ronaldo ••• Jest w nim magia, potwier­dzona przez zacza­ro­wa­nych nią ludzi na wszyst­kich kon­ty­nen­tach Tomasz Jastrun ••• Alche­mik to genialna, magiczna, zmie­nia­jąca życie książka Neil Patrick Har­ris ••• To przy­po­wieść poszu­ki­wana przez poszu­ku­ją­cych Woj­ciech Eichel­ber­ger ••• To piękna książka o magii, marze­niach i skar­bach, któ­rych szu­kamy wszę­dzie, a znaj­du­jemy na progu naszego domu Madonna •••

J.Alche­mi­kowi,który zna i wyko­rzy­stujetaj­niki Wiel­kiego Dzieła

W dal­szej ich podróżyprzy­szedł do jed­nej wsi.Tam pewna nie­wia­sta, imie­niem Marta,przy­jęła Go do swego domu.Miała ona sio­strę imie­niem Maria,która sia­dła u nóg Panai przy­słu­chi­wała się Jego mowie.Nato­miast Marta uwi­jała siękoło roz­ma­itych posług.Przy­stą­piła więc do Niego i rze­kła:„Panie, czy Ci to obo­jętne,że moja sio­stra zosta­wiłamnie samą przy usłu­gi­wa­niu?Powiedz jej, żeby mi pomo­gła”.A Pan jej odpo­wie­dział:„Marto, Marto, trosz­czysz sięi nie­po­ko­isz o wiele,a potrzeba mało albo tylko jed­nego.Maria obrała naj­lep­szą cząstkę, któ­rejnie będzie pozba­wiona”.

Ewan­ge­lia wg św. Łuka­sza 10, 38-42

O Maryjo bez grze­chu poczęta, módl się za nami, któ­rzy do Cie­bie się ucie­kamy!

Amen

Od Autora

Muszę wyja­śnić, dla­czego Alche­mik jest powie­ścią sym­bo­liczną w prze­ci­wień­stwie do Piel­grzyma, książki opar­tej na fak­tach.

Przez jede­na­ście lat stu­dio­wa­łem alche­mię. Już sam pomysł prze­mie­nia­nia metali nie­szla­chet­nych w złoto czy poszu­ki­wa­nia elik­siru życia był nie­zwy­kle fascy­nu­jący dla każ­dego począt­ku­ją­cego adepta magii. Przy­znaję, że naj­bar­dziej intry­go­wał mnie elik­sir życia, zanim bowiem zro­zu­mia­łem i poczu­łem obec­ność Boga, prze­ra­żała mnie myśl o tym, że wszystko może się skoń­czyć w jed­nej chwili. Zatem gdy dowie­dzia­łem się o cudow­nej mik­stu­rze, która może mi prze­dłu­żyć życie o wiele lat, posta­no­wi­łem nie szczę­dzić sił, by odkryć jej skład.

Był począ­tek lat sie­dem­dzie­sią­tych, czas wiel­kich zmian spo­łecz­nych. W Bra­zy­lii nie publi­ko­wano jesz­cze poważ­nych dzieł na temat alche­mii. Dla­tego, tak jak jeden z moich boha­te­rów, wyda­wa­łem swoje skromne oszczęd­no­ści na zagra­niczne książki, które wer­to­wa­łem godzi­nami, sta­ra­jąc się pojąć skom­pli­ko­wane sym­bole i wzory. Szu­ka­łem kon­taktu z dwoma czy trzema oso­bami w Rio de Jane­iro, które poświę­ciły się pracy nad Wiel­kim Dzie­łem, ale żadna z nich nie chciała mnie przy­jąć pod swoje skrzy­dła. Pozna­łem rów­nież takich, któ­rzy poda­wali się za alche­mi­ków z wła­snymi labo­ra­to­riami i obie­cy­wali wpro­wa­dzić mnie w taj­niki alche­mii – oczy­wi­ście za wysoką opłatą. Dziś wiem, że nie mieli poję­cia na temat wie­dzy tajem­nej, którą mieli mi prze­ka­zać.

Rezul­taty moich samo­dziel­nych wysił­ków oka­zały się żało­sne. Nic z tego, co obie­cy­wały w swoim zawi­łym języku pod­ręcz­niki alche­mii, się nie ziściło. Pozna­wa­łem nie­skoń­czoną ilość sym­boli, czy­ta­łem opo­wie­ści o smo­kach, lwach, słoń­cach, księ­ży­cach i o rtęci, ale wie­dzia­łem, że nie tędy droga, bo język sym­boli jest zwod­ni­czy.

W 1973 roku, zde­spe­ro­wany bra­kiem postę­pów, popeł­ni­łem wielką nie­ostroż­ność. Wydział Edu­ka­cji stanu Mato Grosso zatrud­nił mnie do pro­wa­dze­nia zajęć teatral­nych. Posta­no­wi­łem wyko­rzy­stać moich uczniów i zor­ga­ni­zo­wa­łem warsz­taty na temat Szma­rag­do­wej Tablicy. Ten sza­leń­czy pomysł oraz moje wypady na grzą­skie tereny magii spra­wiły, że w następ­nym roku na wła­snej skó­rze poczu­łem, co ozna­cza przy­sło­wie: kto sieje wiatr, zbiera burzę. Wszystko wokół mnie się zawa­liło.

Przez kolejne sześć lat dość scep­tycz­nie pod­cho­dzi­łem do wszyst­kiego, co wią­zało się z mistyką. Pod­czas tego ducho­wego „wygna­nia” zro­zu­mia­łem wiele istot­nych spraw: że zanim czło­wiek zaak­cep­tuje jakąś prawdę, musi ją naj­pierw w głębi duszy odrzu­cić; że przed wła­snym prze­zna­cze­niem nie ma ucieczki; że Boska ręka jest nie­skoń­cze­nie szczo­dra, cho­ciaż surowa.

W roku 1981 pozna­łem mojego Mistrza, który spro­wa­dził mnie na drogę dla mnie wyty­czoną. Prze­ka­zy­wał mi swoją wie­dzę, a ja na wła­sną rękę znów wró­ci­łem do alche­mii. Pew­nego wie­czoru po dłu­giej i wyczer­pu­ją­cej sesji tele­pa­tycz­nej spy­ta­łem, dla­czego język alche­mi­ków jest tak skom­pli­ko­wany.

– Ist­nieją trzy rodzaje alche­mi­ków – wyja­śnił Mistrz. – Pierwsi wyra­żają się nie­pre­cy­zyj­nie i zawile, bo nie mają poję­cia, o czym mówią. Dru­dzy wyra­żają się mgli­ście, bo wie­dzą, o czym mówią, ale wie­dzą także, że język alche­mii tra­fia do serca, a nie do rozumu.

– A ten trzeci rodzaj? – spy­ta­łem.

– To ludzie, któ­rzy ni­gdy nie sły­szeli o alche­mii, a mimo to odkryli Kamień Filo­zo­ficzny.

W taki oto spo­sób Mistrz – repre­zen­tu­jący tę drugą grupę – dał mi lek­cję alche­mii. Odkry­łem, że sym­bo­liczny język, który tak mnie iry­to­wał i zbi­jał z tropu, sta­no­wił jedyny spo­sób, by dotrzeć do Duszy Świata, czyli, jak to okre­ślał Carl Gustav Jung – do „nie­świa­do­mo­ści zbio­ro­wej”. Odkry­łem Wła­sną Legendę i Znaki Boga, prawdy, które mój umysł odrzu­cał tylko dla­tego, że były zbyt pro­ste. Odkry­łem, że Wiel­kie Dzieło nie jest jedy­nie dla wybrań­ców, ale dla wszyst­kich ludzi na ziemi i że każdy – bez cie­nia wąt­pli­wo­ści – może zanu­rzyć się w Duszy Wszech­świata.

Na stro­nach Alche­mika pró­bo­wa­łem prze­ka­zać w spo­sób sym­bo­liczny to, czego się na temat alche­mii dowie­dzia­łem, ale nie tylko; chcia­łem też oddać hołd wiel­kim pisa­rzom, któ­rym udało się poznać Język Świata: Hemin­gway­owi, Blake’owi, Bor­ge­sowi (on rów­nież posłu­żył się per­ską przy­po­wie­ścią w jed­nym ze swo­ich opo­wia­dań), Mal­bie Taha­nowi i wielu innym.

Na zakoń­cze­nie tego dłu­giego wstępu dla zilu­stro­wa­nia tego, co Mistrz chciał powie­dzieć o trze­cim rodzaju alche­mika, przy­to­czę histo­rię, którą mi wtedy opo­wie­dział.

Matka Boska z Dzie­ciąt­kiem w ramio­nach posta­no­wiła zstą­pić na zie­mię i odwie­dzić jeden z klasz­to­rów. Dumni z tego zaszczytu zakon­nicy sta­nęli w dłu­giej kolejce do Naj­święt­szej Panienki, żeby zło­żyć Jej hołd. Jeden z mni­chów poło­żył przed nią piękne obrazy, drugi dekla­mo­wał natchnione poematy, kolejny poka­zał Biblię, którą spi­sy­wano i ozda­biano przez setki lat, inny recy­to­wał imiona wszyst­kich świę­tych.

Na końcu stał naj­skrom­niej­szy mnich, cier­pli­wie cze­ka­jący na swoją kolej. Jedyne, czego go nauczyli rodzice – pro­ści ludzie, arty­ści miej­sco­wego cyrku – było żon­glo­wa­nie i parę innych cyr­ko­wych sztu­czek.

Kiedy nade­szła jego kolej, mnisi uznali, że czas zakoń­czyć cere­mo­nię, żon­gler bowiem nie ma nic, czym mógłby się pochwa­lić, a do tego może przy­nieść wstyd klasz­tor­nej wspól­no­cie.

Skromny mnich czuł jed­nak głę­boką potrzebę ofia­ro­wa­nia cze­goś od sie­bie Marii i jej Dzie­ciątku. Czu­jąc na sobie surowe spoj­rze­nia braci, zawsty­dzony wyjął z kie­szeni poma­rań­cze i zaczął nimi żon­glo­wać. Pod­rzu­cał je i łapał, owoce kre­śliły w powie­trzu piękne koła, a wtedy mały Jezus zakla­skał z ucie­chy. Maria podała mni­chowi uśmiech­nięte Dzie­ciątko i pozwo­liła mu je przy­tu­lić.

Paulo Coelho tłum. Teresa Tom­czyń­ska

Prolog

Alche­mik wziął do ręki książkę, którą przy­niósł ze sobą ktoś z kara­wany. Książka nie miała wpraw­dzie okładki, jed­nak bez trudu roz­po­znał autora – był to Oskar Wilde. Prze­rzu­ca­jąc pobież­nie kartki, natknął się na histo­rię Nar­cyza.

Dobrze znał mit o Nar­cy­zie, owym uro­dzi­wym mło­dzieńcu, który cho­dził codzien­nie podzi­wiać wła­sne odbi­cie w tafli jeziora. Był tak pochło­nięty swoim obra­zem, że pew­nego dnia wpadł do jeziora i uto­nął. W miej­scu jego śmierci, na brzegu, wyrósł kwiat, który nazwano nar­cy­zem.

Ale Oskar Wilde nie zakoń­czył na tym swej histo­rii.

On opo­wie­dział, jak po śmierci Nar­cyza leśne bogi­nie, Ore­ady, przy­były nad brzeg tego słod­kiego ongiś jeziora i zastały je prze­mie­nione w czarę gorz­kich łez.

– Dla­czego pła­czesz? – spy­tały Ore­ady.

– Pła­czę za Nar­cy­zem – odrze­kło jezioro.

– Wcale nas to nie dziwi – powie­działy wów­czas. – Całymi dniami uga­nia­ły­śmy się za nim po lasach, ale jedy­nie ty mogłeś z bli­ska roz­ko­szo­wać się jego urodą.

– Nar­cyz był zatem piękny? – zdzi­wiło się jezioro.

– Któż lepiej od cie­bie mógłby to wie­dzieć? – wykrzyk­nęły zasko­czone Ore­ady. – Prze­cież nad twoim brze­giem pochy­lał się każ­dego dnia.

Jezioro zamil­kło na chwilę, po czym rze­kło:

– Opła­kuję Nar­cyza, ale nie dostrze­głem ni­gdy, że jest piękny. Opła­kuję Nar­cyza, bo za każ­dym razem, kiedy pochy­lał się nade mną, mogłem doj­rzeć na dnie jego oczu odbi­cie mojej wła­snej urody.

– Oto ładna opo­wieść – powie­dział Alche­mik.

Część 1

Nazy­wał się San­tiago. Dzień chy­lił się ku koń­cowi, kiedy dotarł ze swoim sta­dem do ruin sta­rego, opusz­czo­nego kościoła. Strop dawno już się zawa­lił i jedy­nie w miej­scu, w któ­rym nie­gdyś stała zakry­stia, wyrósł teraz wielki syko­mor.

Tu pasterz posta­no­wił spę­dzić noc. Wpro­wa­dził owce przez roz­pa­da­jącą się bramę i zagro­dził wej­ście deskami, by w nocy nie mogły się wymknąć. Wpraw­dzie w oko­licy nie było wil­ków, ale zda­rzyło się kie­dyś, że ucie­kło mu jedno ze zwie­rząt i spę­dził cały dzień na poszu­ki­wa­niu zabłą­ka­nej owcy.

Roze­słał na ziemi płaszcz, poło­żył się i wsu­nął pod głowę świeżo prze­czy­taną książkę. Zanim zasnął, pomy­ślał sobie, że powi­nien teraz wybie­rać książki grub­sze – na dłu­żej star­czy­łoby czy­ta­nia, a i na noc byłyby lep­szymi pod­głów­kami.

Gdy się zbu­dził, dookoła było jesz­cze ciemno. Spoj­rzał w górę i przez szcze­linę w skle­pie­niu zoba­czył migo­czące gwiazdy.

„Wolał­bym pospać tro­chę dłu­żej” – pomy­ślał. Śniło mu się to samo, co w zeszłym tygo­dniu i znów obu­dził się przed koń­cem.

Pod­niósł się z lego­wi­ska i wypił łyk wina. Wziął swój kij paster­ski i zaczął budzić owce, które jesz­cze spały. Dawno już zauwa­żył, że więk­szość tych stwo­rzeń budziła się, led­wie on otwie­rał oczy. Jakby jakaś tajemna siła zwią­zała jego życie z życiem stada, które od dwóch lat prze­mie­rzało z nim kraj w poszu­ki­wa­niu wody i poży­wie­nia.

– One tak już do mnie przy­wy­kły, że znają mój rytm dnia i nocy – rzekł z cicha. Po chwili namy­słu wydało mu się jed­nak, że mogło być też odwrot­nie – to on przy­zwy­czaił się do ich rytmu.

Nie­które owce budziły się jed­nak wol­niej. Trą­cał kijem jedną po dru­giej, woła­jąc każdą po imie­niu. Zawsze wie­rzył, że owce rozu­miały wszystko, co do nich mówi. Dla­tego czy­tał im cza­sem na głos urywki z ksią­żek, które go ocza­ro­wały, opo­wia­dał o samot­no­ści i o rado­ściach w życiu paste­rza albo o ostat­nich nowi­nach zasły­sza­nych w mija­nych po dro­dze wio­skach.

Od dwóch dni temat był wła­ści­wie jeden – tamta dziew­czyna, córka kupca w mia­steczku, do któ­rego miał dotrzeć za cztery dni. Zawi­tał tam tylko raz, w ubie­głym roku. Kupiec był wła­ści­cie­lem sklepu z tka­ni­nami i życzył sobie, by owce strzy­żono pod jego okiem, bo nie chciał zostać oszu­kany. Jakiś prze­cho­dzień wska­zał ten sklep paste­rzowi, który pognał tam swoje stado.

– Chciał­bym sprze­dać tro­chę owczego runa – rzekł do kupca.

W skle­pie było tłoczno, więc kupiec popro­sił, żeby pasterz zacze­kał ze strzy­że­niem do zmroku. Chło­piec usiadł zatem na dzie­dzińcu i wyjął z worka książkę.

– Nie wie­dzia­łam, że paste­rze potra­fią czy­tać książki – usły­szał obok sie­bie kobiecy głos.

Stała przed nim typowa dziew­czyna z Anda­lu­zji. Czarne włosy spły­wały jej na ramiona, a w oczach tliło się jesz­cze nikłe wspo­mnie­nie po daw­nych arab­skich najeźdź­cach.

– Od owiec można cza­sem nauczyć się wię­cej niż z ksią­żek – odparł młody pasterz.

I gawę­dzili przez wiele godzin. Wyja­śniła mu, że jest córką kupca, i opo­wie­działa o życiu swo­jego mia­steczka, gdzie każdy dzień do złu­dze­nia przy­po­mina poprzedni. Pasterz zaś mówił o kra­jo­bra­zach Anda­lu­zji, o ostat­nich nowi­nach z oko­licz­nych wio­sek i mia­ste­czek. Był uszczę­śli­wiony, że może wresz­cie poroz­ma­wiać z kimś innym niż owce.

– Gdzie nauczy­łeś się czy­tać? – spy­tała w pew­nej chwili dziew­czyna.

– Tam gdzie wszy­scy – odpo­wie­dział – w szkole.

– Skoro umiesz czy­tać, to dla­czego jesteś tylko paste­rzem?

Mło­dzie­niec wykrę­cił się od odpo­wie­dzi. Był pewien, że dziew­czyna by go nie zro­zu­miała. Snuł dalej opo­wie­ści z wędrówki, a ciemne, mau­re­tań­skie oczy to otwie­rały się, to znów zamy­kały z zachwytu i zadzi­wie­nia. Czas mijał i chło­piec coraz bar­dziej pra­gnął, aby ten dzień ni­gdy się nie skoń­czył, aby ojciec dziew­czyny zajęty był jesz­cze długo i niech­by mu nawet kazał cze­kać ze trzy dni. Zro­zu­miał, że odczuwa coś, czego ni­gdy przed­tem nie doznał – chęć pozo­sta­nia na zawsze w jed­nym mie­ście. Z dziew­czyną o kru­czych wło­sach dni ni­gdy nie byłyby podobne do sie­bie.

Ale kupiec w końcu nad­szedł i pole­cił mu ostrzyc cztery owce. Zapła­cił sowi­cie i zapro­sił znowu za rok.

Hory­zont zabar­wił się na czer­wono, a potem poja­wiło się słońce. Mło­dzie­niec przy­po­mniał sobie tamtą roz­mowę z ojcem i poczuł się szczę­śliwy. Poznał już wiele zam­ków i wiele kobiet – żadna jed­nak nie mogła się rów­nać z dziew­czyną, która cze­kała na niego o trzy dni drogi stąd. Miał płaszcz, książkę, którą mógł wymie­nić na inną, i stado owiec. Naj­waż­niej­sze było jed­nak to, że każ­dego dnia speł­niał wiel­kie marze­nie swego życia – podró­żo­wał. Gdy znużą go do cna rów­niny Anda­lu­zji, będzie mógł sprze­dać owce i zostać mary­na­rzem. A gdy będzie miał po uszy morza, to i tak prze­cież pozna już wiele miast, wiele kobiet i trafi mu się dość oka­zji, aby zaznać szczę­ścia.

„Doprawdy, jak w semi­na­rium można szu­kać Boga?” – pomy­ślał, patrząc na wscho­dzące słońce. Zawsze, ile­kroć było to moż­liwe, sta­rał się obie­rać nowe ścieżki. Ni­gdy przed­tem nie dotarł do tego kościoła, choć prze­cho­dził tędy setki razy. W wiel­kim i nie­ogar­nio­nym świe­cie, gdyby tylko choć przez chwilę pozwo­lił pro­wa­dzić się owcom, odkryłby jesz­cze wiele cie­ka­wych rze­czy. „Sęk w tym, iż one nie zdają sobie sprawy z tego, że codzien­nie idą nową drogą. Nie dostrze­gają, że wokół zmie­niają się pastwi­ska, a pory roku są inne. Bez reszty bowiem pochła­nia je tro­ska o wodę i poży­wie­nie.

A może dzieje się tak z nami wszyst­kimi? – zasta­na­wiał się. – Nawet ze mną, bo nie myślę o innych kobie­tach, odkąd pozna­łem córkę kupca”.

Spoj­rzał w niebo. Według wszel­kich obli­czeń do Tarify dotrze jesz­cze przed obia­dem. Tam będzie mógł zamie­nić książkę na grub­szą, napeł­nić butelkę winem, ogo­lić się i ostrzyc. Musiał być gotów na spo­tka­nie z dziew­czyną. Nie dopusz­czał do sie­bie myśli o tym, że jakiś inny pasterz z więk­szym sta­dem mógł przyjść przed nim i popro­sić o jej rękę.

„To moż­li­wość speł­nie­nia marzeń spra­wia, że życie jest tak fascy­nu­jące” – pomy­ślał i spo­glą­da­jąc znów w niebo, przy­śpie­szył kroku. Przy­po­mniał sobie, że w Tari­fie mieszka pewna stara kobieta, która potrafi tłu­ma­czyć sny. A tej nocy przy­śnił mu się po raz drugi ten sam sen.

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

Część 2

Epilog