Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Almanach z wierszami 9 najlepiej rokujących poetów, będących przed debiutem książkowym. W edycji 2016 znaleźli się: Paweł Biliński, Sebastian Brejnak, Paula Gotszlich, Robert Jóźwik, Kuba Kiraga, Julia Mika, Adrianna Olejarka, Jakub Pszoniak i Bartek Zdunek. Wyborem oraz redakcją zajęli się Kacper Bartczak, Tadeusz Dąbrowski oraz Marta Podgórnik.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 51
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
zakupiono w sklepie:
Sklep Testowy
identyfikator transakcji:
1625117296714920
e-mail nabywcy:
znak wodny:
O R Z E C Z A C H N I E M O Ż L I W Y C H
P A W E Ł B I L I Ń S K I
najokrutniejszy miesiąc to jednak grudzień
jeśli wierzyć słowom piosenki i korzeniom drzew
kurczowo wczepionym w martwe trzewia ogrodu
w grudniu miłość jest prawie monochromatyczna
tak mówi widok za oknem i twoje chłodne oczy
gdy padają pytania o początek i koniec
zwłaszcza te o koniec
a przecież mamy jeszcze w sobie ciepłe miejsca
więc podejdź przyłóż rękę i spróbujmy uwierzyć
że można zostać tak jeszcze przez chwilę
zanim przysypie nas zima
przykryje ziemia
lubię zwiedzać twoje miasto
godzinami niespiesznie poznawać
łagodne linie rozwidlonych ulic
błądzić po gładkich placach
wzgórzach i wilgotnych zaułkach
w twoim mieście mam ulubione miejsca
dobrze mi znane dzielnice
których długie sine arterie
w godzinach wieczornego szczytu
tętnią od słów i płytkich oddechów
o tej porze twoje miasto
jest pełne drżenia i krzyku
głęboko w ciemnych korytarzach
szybka jazda pociągami metra
trwa aż do świtu przebudzenia
rozprysku światła na końcu tunelu
This is a wide world we travel
And our paths rarely cross
And we do a whole lot of living
In between
The Waterboys
start początek drogi
był niby taniec niewinny radosny
jak pierwsze kroki nowej podróży
zbyt łatwe gdy je wspominam teraz
coraz częściej budzę się i nasłuchuję
w śródnocnym zaniemyśleniu samotna
wskazówka zegara boleśnie nakłuwa ciszę
leżące obok ciało śni nieznane sny
pytasz co jeszcze może się wydarzyć
dziś lub za tydzień i ile pozostało
do końca nie wiesz że aby przejść dalej
trzeba spełnić kolejny warunek
czy ten cichy rytm to bicie serca
czy raczej jednostajne uderzenia fal
podobno chciałeś pogładzić moje włosy
a znalazłeś tylko zielone nitki glonów
ale nie rezygnuj bądź cierpliwy jeszcze
parę kroków i poznasz moje imię w końcu
przekonasz się na ile udało ci się zbliżyć
do pola z napisem stop
zaparkować w taki dzień to cud
wewnątrz tłum gęsty, hałaśliwy
jak na wiecu czy publicznej egzekucji
półki wznoszą się wyżej niż niebo
dzisiaj dzień niezwykłych atrakcji
jakiś uczeń przed chwilą wygrał
trzydzieści srebrnych monet
za podanie właściwej odpowiedzi
podobno jest wśród nas człowiek
którego ogłoszą królem zakupów
ale to raczej nie ten, co stoi za mną
koszyk ma prawie pusty, w nim tylko
ocet, gąbka, parę gałązek z kolcami
trzeba wracać, niedługo zamykają
kupiłem chleb i czerwone wino
kilku klientów wyrywa sobie
ostatnie przecenione ubrania
gdy wychodziłem, na dworze pociemniało
drzwi hipermarketu rozwarły się na dwoje
szarpnięcie, pług zahacza o kamień
wspomnienia nabiegają krwią
horyzont zawija się i wsiąka w łąkę
przeszłość zaczaiła się pod warstwą darni
nocą wbija we mnie zardzewiałe odłamki i zbielałe kości
w dzień rozsypują się dawne lęki
gdy zgarniam je garściami z jasnych sosnowych desek
w palcu pozostaje drzazga
to dobrze, opowiem ci kiedyś o niej
o tym, że była jak ukłucie rzeczywistości
teraz już wiem, że czekanie ma wiele wspólnego z rzeką
można się zanurzyć albo dać ponieść donikąd
na razie piję mleko, myślę o chmurach i obserwuję
mój koniec linii pomiędzy domem a nieskończonością
chodź, podaruję ci ten wiersz
którego nie ma, a przecież mógłby powstać
utkany z przeczuć i nienazwanych pragnień
od których litery cicho tężeją
a zwrotki ścielą się w równych wersach
przywierając gładko do wilgotnej skóry
podaruję ci wiersz, który mógłby trwać
tam, gdzie noc nie kończy się nad ranem
ale za każdym dotknięciem zapada na nowo
aż wreszcie świt spływa z kartek
na podłogę przy uchylonym oknie
a letni powiew te kartki unosi
jak powieki, które przymknęłaś na chwilę
po tym, co się nie mogło zdarzyć
i nigdy się nie zdarzyło
więc chodź, podaruję ci ten wiersz
przecież i tak go nie ma
cieszmy się sobą póki jeszcze można
chcę cię pamiętać radosną i piękną
została jedna noc żeby się poznać
by się zapomnieć mamy całą wieczność
więc tak mnie całuj jakby świat umierał
nie chcę wypuszczać cię z ramion do rana