Polska między Wschodem a Zachodem - Feliks Koneczny - ebook + audiobook + książka

Polska między Wschodem a Zachodem audiobook

Feliks Koneczny

4,5

Audiobook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Odczyt, w którym Koneczny prezentuje swoją tezę, iż „nie można być cywilizowanym na dwa sposoby”, odnosząc ją do dziejów Rzeczypospolitej. O ile geograficznie nie przestaniemy być pomiędzy Wschodem a Zachodem, o tyle pod względem cywilizacyjnym wcale tak być nie musi. Polska powinna – zdaniem historyka – stanowczo skierować się ku Zachodowi, albowiem w dążeniu do syntezy cywilizacyjnej zachodnio-wschodniej kryje się dla naszego kraju „nicość kulturalna i nicość polityczna”.

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 1 godz. 33 min

Lektor: AI Elevenlabs
Oceny
4,5 (8 ocen)
4
4
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
AnaM77

Nie oderwiesz się od lektury

Myśli geopolityczna przedstaeione przez autora są obecnie aktualne. ciekawa pozycja książkowa, przyjemnie się czyta/słucha. polecam
00
Jaj0229dbpw

Dobrze spędzony czas

Wszystkie pozycje autora trzymają wysoki poziom.
00
jaarma3

Nie oderwiesz się od lektury

Niezwykle trafne spostrzeżenia i nadal aktualne wnioski.
00

Popularność




 

 

Wygląda to może na banalność, żeby mówić na temat „Polski między Wschodem a Zachodem”. Któż nie wie, że Polska położona jest tak nie tylko geograficznie, lecz zarazem duchowo: religijnie i cywilizacyjnie; wiadome każdemu są przejawy i skutki tego położenia, i nic dziwnego, że wiadome, bo są widoczne każdego dnia i na każdym kroku. Wystarczy wziąć do rąk gazetę polską i czytać ją uważnie, komentując treść ze stanowiska cywilizacji, a uderzy nas aż nazbyt wyraźnie mieszanina Zachodu i Wschodu! Olbrzymia większość inteligencji polskiej uważa to za coś całkiem naturalnego, wychodząc z założenia, że położeniu geograficznemu nie mogą nie towarzyszyć następstwa cywilizacyjne, a wcale się tym nie martwiąc, owszem biorąc z tego otuchę do wielkiej przyszłości Polski, jako mającej dokonać syntezy Zachodu i Wschodu, co ma być największym z wielkich dzieł historii powszechnej. W tym upatruje się misję dziejową Polski. Dodaje się, że zawsze to było naszą misją, lecz niestety nie umieliśmy wywiązać się z niej, nie dość wiernie jej służyliśmy, niebacznie od niej odstępowaliśmy i skutkiem tego nastąpił upadek i rozbiory.

Otóż ja jestem innego o tym wszystkim zdania. Syntezę Zachodu i Wschodu uważam za czczy frazes literacki, a widoczna obecnie w Polsce mieszanina cywilizacyjna jest w mych oczach świadectwem upadku cywilizacji. Cywilizacja albo jest czysta, albo jej nie ma; nie można być cywilizowanym na dwa sposoby. Upadła Polska dlatego, że poszukując niby syntezy Zachodu ze Wschodem, zrobiła ze siebie karykaturę cywilizacyjną – i upadnie znowu, jeżeli nie przestanie na nowo tej karykatury urządzać. Ale nie po to zabieram głos, ażeby motywować tę odmienność poglądu na rzeczy, niby powszechnie wiadome. Robiłem to przy innych sposobnościach, a robiłem – przyznaję – niedokładnie. Sprawa jest bowiem tego rodzaju, iż trzeba wiele rzeczy przemyśleć i przygotować niektóre studia wstępne, ażeby potem wynik ostateczny rozumowań przedstawił się jako logiczna konieczność. Te studia wstępne obejmują rozmaite tematy. Nie może między nimi zabraknąć roztrząsania, co w historii polskiej było Zachodem czy Wschodem, i jaki to był Zachód, i co za Wschód? Trzeba się przyjrzeć bliżej pojęciom, którymi szermuje się u nas w mowie potocznej, nie poddawszy ich naukowej, że tak powiem, ekspertyzie.

Ta ekspertyza – i nic innego – ma stanowić przedmiot udzielonego mi łaskawie głosu. Chodzi o ścisłe określenie faktów, ażeby dojść do ścisłości pojęć.

***

Zróbmy chronologiczny przegląd faktów, które stawiały naszą przeszłość „pomiędzy Zachodem a Wschodem”. Za najstarszy objaw „Wschodu” na ziemiach polskich uważa się zazwyczaj misję apostołów słowiańskich św. Cyryla i św. Metodego, a tymczasem właśnie to polega na pomyłce – szerzonej skwapliwie przez literaturę rosyjską.

Do państwa bułgarskiego na Bałkanie docierało chrześcijaństwo z obu głównych ognisk, z Bizancjum i Rzymu. Wśród zwolenników Rzymu wyłonił się pomysł, żeby ułatwić sobie nawracanie utworzeniem obrządku słowiańskiego, rzymsko-słowiańskiego, tj. według rytuału rzymskiego, a tylko w języku słowiańskim – i głównymi przedstawicielami tego kierunku byli właśnie „bracia soluńscy”.1

Apostołowali oni, jak wiadomo, pośród Chazarów, którzy posiadali wtedy zwierzchnictwo nad znaczną częścią słowiańszczyzny wschodniej.

A jednak nie przedostał się najmniejszy promyk wiary świętej znad Donu nad Dniepr, w stronę Kijowa! To, co się mówi o apostolstwie braci soluńskich na Rusi, jest wierutnym wymysłem. Cała działalność misyjna św. Cyryla i św. Metodego nie ma najmniejszego związku ze słowiańszczyzną wschodnią, a w biografii Apostołów słowiańskich nie ma miejsca ni czasu na pobyt ich na Rusi. Na dworze księcia bułgarskiego zwyciężył jednak prąd bizantyjski, bracia więc soluńscy usunęli się (czy też zostali usunięci?). W kilka miesięcy po ich wyjeździe przyjmuje car Bogorys chrzest w obrządku wschodnim, greckim. Ale dwojakie wpływy ścierały się w Bułgarii nadal i Bogorys przerzucił się wnet do łaciństwa, ażeby w roku 870 powrócić do obrządku greckiego. Z tymi zmianami nie mieli św. Cyryl i św. Metody nic do czynienia, gdyż nie powrócili już na Bałkan. Pragnęli poświęcić się znowu pracy misyjnej poza Bałkanem, wśród pogan. Chętnych do nawiedzenia obcych stron zastały poszukiwania księcia wielkomorawskiego Rościsława, który wiedział zapewne o zawiązkach obrządku rzymsko-słowiańskiego. Oczywiście Rościsław musiał wiedzieć, po co sprowadza braci soluńskich.

Językiem obrządku rzymsko-słowiańskiego jest narzecze bułgarsko-macedońskie, dla którego Cyryl obmyślił nowe abecadło, zwane głagolicą, która to nazwa przylgnęła i do obrządku. Na macedońską bułgarszczyznę przetłumaczyli apostołowie zachodniej Słowiańszczyzny rzymskie księgi liturgiczne i spisali je głagolicą. Podnoszone co do ich wierności Rzymowi wątpliwości, uważanie ich za „wysłanników bizantyńskich”, upadają wobec faktu, że obmyślony przez nich obrządek był rzymskim, czysto rzymskim. Widocznie nie chcieli greckiego. Cyryl i Metody dwa razy jeździli do Rzymu i uzyskali potwierdzenie osobnej prowincji kościelnej, głagolickiej. Misyjne jej granice sięgały na wschód w pogańskie kraje ludów polskich („Lachów”) aż po Bug i Stryj. Około roku 880 jeden z wysłanników św. Metodego ochrzcił księcia ludu Wiślan (w Wiślicy na lewym brzegu średniej Wisły) – i to jest początkiem chrześcijaństwa na ziemiach polskich.

A zatem początki te należą do obrządku rzymsko-słowiańskiego, bezwarunkowo do rzymskiego. Nie było w tym żadnych wpływów cywilizacyjnych Wschodu. Głagolica w Polsce niedługo się utrzymała. Istnieje dotychczas w kilkunastu parafiach Istrii i Dalmacji, skazana na zagładę, czego powody i okoliczności nie należą tu do tematu naszego. Nigdy nie miała w sobie nic a nic wschodniego.

W nowszych dopiero czasach, kiedy zaczęto „cyrylicę” identyfikować (tendencyjnie) ze św. Cyrylem, rozpowszechniono błędne mniemanie, jakoby apostołowie słowiańscy byli apostołami Słowiańszczyzny wschodniej i jakoby byli twórcami obrządku grecko-słowiańskiego i praszczurami… prawosławia.

Poważna nauka włożyła to dość dawno już między bajki. W 80 lat po chrzcie księcia Wiślan nastąpił chrzest dynastii Piastów, a aczkolwiek w obrządku rzymsko-łacińskim, bliżsi byliśmy wówczas wpływom wschodnim, bizantyńskim, niż za czasów archidiecezji głagolickiej, gdy do niej należały południowe ludy polskie. Chrzest Mieszka I i ostateczne zupełne nawrócenie Polski przypadają na czasy najsilniejszej ekspansji bizantynizmu. Poprzez Illyricum i Dalmację sięgnęły wpływy bizantyńskie jeszcze raz do Italii, ażeby przeważyć tam następnie na południu, maleć zaś ku północy; nie przekroczyły one nigdy Alp bezpośrednio od strony włoskiej. Z Sycylii dotarły morzem do Hiszpanii. Z Dalmacji drugim szlakiem sięgnęły na północ i tamtędy przekroczyły Alpy, poddunajską drogą handlową w górę docierały do Niemiec, dalej do Burgundii – umacniając, co tam już było z bizantynizmu z poprzedniej jego ekspansji. Były to niemal wyłącznie wpływy zewnętrzne, form tylko dotyczące – z jednym jednak wyjątkiem, który Polskę obchodził właśnie jak najbardziej. W Niemczech przyjął się bizantynizm tak dalece, iż powstała tam osobna jego gałąź: kultura bizantyńsko-niemiecka. Cesarstwo Karola Wielkiego powstało przeciw bizantyńskiemu. Koronował Karola Leon III, ten sam Papież, który utwierdził filioque. Ale cesarstwo zawiodło i rozprzęgło się, zanim jeszcze dosięgł końca wiek IX. Epizodycznie zabłądziła korona cesarska w roku 896 na głowę króla niemieckiego, Arnulfa, ale to epizod bez znaczenia. Karolingowie niewiele mieli sposobności oprzeć się o Niemcy, ani też nie utrzymała się w Niemczech ich tradycja dynastyczna. Wznowienie cesarstwa przez Ottona Wielkiego w roku 962 – na cztery lata przed chrztem Mieszka I – nie ma ani genetycznego, ani ideowego związku z problematem cesarstwa Karola Wielkiego, z problematem wskrzeszenia władzy i godności rzymskich cezarów na pożytek świata chrześcijańskiego, ażeby być świeckim ramieniem Papiestwa. To drugie cesarstwo zachodnie powstało wśród walk orężnych z Papieżami. Powstałe za Mieszka I „święte państwo rzymskie narodu niemieckiego” wywodzi się od bizantyńskich „kajdzarów”, przejmując nawet ich nazwę. W przeciwieństwie do dawniejszego, nowe to cesarstwo oparło się o Bizancjum, a zwróciło się przeciw Papiestwu.

1 Właściwie bracia sołuńscy – rodzeni bracia Konstanty (ur. ok. 827 r., zm. 14 lutego 869 r.) i Michał (ur. ok. 815 r., zm. 6 kwietnia 885 r.). Po wstąpieniu do zakonu przyjęli imiona Cyryl i Metody. Pochodzili z Salonik, których słowiańska nazwa brzmiała Sołuń.