Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
NAWET CZAS NIE ZŁAMIE DUCHA WOJOWNIKA
Krucza Łapa wiódł szczęśliwy żywot samotnika u boku Jęczmienia, odkąd opuścił dzicz. Choć nie było mu pisane zostać wojownikiem, kocur wciąż ciepło wspomina księżyce spędzone w Klanie Pioruna. Sielskie życie obojga zmienia się za sprawą Śmiałka i Pachnotki — kociąt zafascynowanych historiami o bohaterskich kotach, które zamieszkiwały las przed Wielką Wędrówką. Pełne zapału i pewne swoich decyzji maluchy składają samotnikom wizytę, błagając o szansę zostania prawdziwymi wojownikami. Uśpiona w Kruczej Łapie dusza klanowego kota budzi się na nowo. Z wiernym Jęczmieniem u boku oraz dwójką entuzjastycznych kociaków Krucza Łapa obiecuje oddać klanom ostatnią przysługę.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 96
Klan Nieba
PRZYWÓDCZYNI
Liściasta Gwiazda — brązowo-kremowa pręgowana kocica o bursztynowych oczach
ZASTĘPCA
Ostry Pazur — ciemnorudy kocur
MEDYCY
(kocur lub kotka, którzy posiedli zdolność leczenia)
Rozbrzmiewająca Pieśń — srebrzysta pręgowana kotka o zielonych oczach
Piegowate Życzenie — nakrapiana jasnobrązowa kotka w prążki z cętkowanymi nogami
Wojownicy
(koty i kotki bez młodych)
Wróbla Skóra — ciemnobrązowy pręgowany kocur
Wiśniowy Ogon — szylkretowa kotka
Osi Wąs — szaro-biały kocur; uczeń: Zmierzchowa Łapa
Kozia Burza — rudo-biały kocur; uczennica: Żwirowa Łapa
Żwawy Ogień — rudy kocur; uczennica: Kwitnąca Łapa
Drobna Chmura — mała biała kotka
Szałwiowy Nos — jasnoszary kocur
Pokrzywowy Plusk — jasnobrązowy kocur
Króliczy Skok — brązowy kocur; uczeń: Pietruszkowa Łapa
Śliwkowa Wierzba — ciemnoszara kotka; uczennica: Zachmurzona Łapa
Piaszczysty Nos — krępy, jasnobrązowy kocur o rudych nogach
Ognista Paproć — ruda kotka
Zbójnicki Potok — szary kocur
Burzowe Serce — rudo-biała kotka
DZIENNI WOJOWNICY
(koty i kotki bez młodych mieszkające na co dzień z Dwunożnymi)
Hebanowy Pazur — uderzająco czarna kocica; uczeń: Jastrzębia Łapa
Hiacyntowy Księżyc — biały kocur
Słodowy — czarno-biały kocur
UCZNIOWIE
(koty, które skończyły sześć księżyców, szkolące się na wojowników lub medyków)
Jastrzębia Łapa — ciemnoszary kocurek o żółtych oczach
Zmierzchowa Łapa — rudy pręgowany kocurek
Kwitnąca Łapa — rudo-biała kotka
Zachmurzona Łapa — biała kotka
Żwirowa Łapa — biała kotka w brązowe cętki o zielonych oczach
Pietruszkowa Łapa — ciemnobrązowy kocurek
KARMICIELKI
(kotki oczekujące młodych lub opiekujące się nimi)
Ptasie Skrzydło — czarna kotka
Miętowe Futro — szara pręgowana kotka
Miodowy Ogon — długowłosa bladoruda kotka
STARSZYZNA
(byli wojownicy i karmicielki)
Łaciata Stopa — czarno-biały kocur
Koniczynowy Ogon — jasnobrązowa kocica o białym brzuchu i łapach
Płowa Paproć — blado-brązowa kocica cierpiąca na głuchotę
KOTY NIENALEŻĄCE DO KLANÓW
Krucza Łapa — gładki czarny kocur
Jęczmień — dobrze zbudowany czarno-biały kocur
Fiołek — jasnoruda pręgowana kocica o białych łapach
Śmiałek — bladoszary kocurek w ciemne prążki o niebieskich oczach
Pachnotka — jasnoruda koteczka o zielonych oczach
Lulu — długowłosa koteczka o bladym piaskowym futerku
Ciapek — szaro-rudy kocurek
Madryk — brązowy pręgowany kocur
Pasza — prawie czarny pręgowany kocur
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
— Szybciej, Krucza Łapo! Nie ociągaj się! — Szara Łapa zerknął przez bark i wskoczył w paprocie.
Krucza Łapa wbił pazury w ziemię i nabrał prędkości. Widział, jak gęste futro Szarej Łapy znika w zaroślach, tuż za rudym błyskiem sierści Ognistej Łapy. Czarny kocur przedarł się przez paprocie i popędził za pobratymcami. Biegli teraz o wiele szybciej, tak prędko, że kolory lasu zmieniły się w smugę zieleni, brązu i bladego złota.
Gnali przez podszyt, po coraz węższych ścieżkach, ale nawet najgęstsze krzewy jeżyny nie były w stanie ich spowolnić. Gładkie szare kształty pojawiły się przed oczami Kruczej Łapy i zniknęły w okamgnieniu. Nie wiedziałem, że kierujemy się w stronę Wężowych Skał — pomyślał zdziwiony kocur. Po chwili przemykali już wzdłuż Drogi Grzmotu pełnej ryczących potworów. Uczniowie byli tak szybcy, że błyskawicznie zostawiali za sobą wyjące, żółtookie bestie.
Dotarli do brązowej, wzburzonej rzeki upstrzonej pianą. Ścieżka wzdłuż brzegu składała się głównie z gęstego sitowia, była śliska od mokrego, zielonego mchu, ale koty nie zmieniły tempa, nawet gdy sztywne łodygi uderzały je w futro.
Chciałbym móc tak biec już zawsze! — pomyślał Krucza Łapa. Jego nogi wcale nie były zmęczone, łapy zdawały się lżejsze niż suche liście, a oddychał z taką łatwością, jakby rozłożył się właśnie w legowisku.
Tuż przed nim Ognista Łapa dotarł do Słonecznych Skał, sterty ogromnych kamieni stojącej przy rzece. Rudy kocur wbiegł na górę, nie zwalniając. Szara Łapa i Krucza Łapa dotarli na szczyt chwilę później, po czym wszystkie trzy kocury stanęły łapa w łapę i wpatrywały się w las.
— Nie ma lepszego miejsca niż Klan Pioruna! — ogłosił Ognista Łapa.
— Klan Pioruna! — zawtórował Szara Łapa.
Krucza Łapa otworzył pysk, by również zawiwatować, ale na jego nos spadła kropla deszczu, sprawiając, że aż podskoczył. Niebo było błękitne i bezchmurne, a słońce paliło go w czarne futro, ale znikąd zaczął padać coraz mocniejszy deszcz.
— Mokniesz! — burknął czyjś głos przy uchu Kruczej Łapy. Jakaś łapa szturchnęła go w bok, a gdy się odwrócił, zobaczył stojącego nad nim Jęczmienia. Za głową przyjaciela w szczelinie na dachu stodoły widział bladoszare niebo. Na karku czarnego kota wylądowały kolejne strugi deszczu; kocur wyskoczył z sykiem ze swojego legowiska.
— Myślałem, że sprawdziłeś dach, zanim wczoraj przygotowaliśmy posłania — mruknął. Nadal trzymały się go resztki snu i był przekonany, że czuje w pobliżu zapach swoich starych przyjaciół.
— Nie marudź tak — droczył się Jęczmień. — Chcesz, żebym co wieczór łaził po całym dachu, zanim się położysz, tylko po to, żeby upewnić się, że nie zmokniemy? Chodź tutaj, jest sucho.
Poklepał łapą siano, na którym leżał. Krucza Łapa jeszcze przez chwilę został w miejscu, zatrzymany nagłym, kłującym bólem brzucha.
Jęczmień nadstawił uszu.
— Wszystko w porządku?
— Nic mi nie jest — miauknął Krucza Łapa. — To pewnie ta mysz, którą złapałeś dwa wschody słońca temu. Mówiłem ci, że nie wygląda dobrze.
Jęczmień spojrzał w górę na otwór w dachu.
— Chyba długo nie popada — miauknął. — Chcesz dziś pójść do lasu? Gdy zmieni się pogoda, nie będzie nam łatwo tam dotrzeć, a nie byliśmy tam od księżyców.
Krucza Łapa posmakował powietrza. Poczuł zapach nadchodzącej pory nagich drzew, rześki i chłodny jak kamień.
— Tak, z przyjemnością — miauknął.
Wyciągnął przednie łapy i wygiął grzbiet w łuk, podwijając ogon, dopóki ten nie musnął jego uszu. Ból brzucha nieco zelżał, a kocur miał nadzieję, że spacer do lasu pomoże mu się go zupełnie pozbyć.
Zeskoczyli ze sterty siana do miejsca, w którym Jęczmień ukrył resztki złapanego dzień wcześniej gołębia. Krucza Łapa nie był głodny — jego żołądek wydawał się jakiś dziwnie pełny — ale podjadł trochę, czując na futrze spojrzenie Jęczmienia. Gdy jego towarzysz umył wibrysy, prześlizgnęli się przez dziurę w ścianie i pobiegli przez długą trawę rosnącą wzdłuż stodoły. Deszcz ustał, a chmury rozwiewał wiatr, odsłaniając wąskie błękitne pasy nieba.
Jęczmień zatrzymał się na skraju bladego kamienia. Z jednego z pól za siedliskiem Dwunożnych dochodziło ciche szczekanie, sugerujące, że psy były daleko, koty potruchtały więc przez kamień i wskoczyły w żywopłot. Jęczmień prowadził, a jego duże łapy zostawiały ślady w wilgotnej ziemi. Krucza Łapa próbował podążyć tropem przyjaciela, ale Jęczmień miał dłuższe nogi. Czarny kocur musiał biec, by go dogonić.
Kilka krów uniosło głowy i wbiło wzrok w koty przechodzące przez pole. Krucza Łapa kiedyś bał się tych ogromnych czarno-białych stworzeń, ale teraz żywił do nich pewną sympatię. Tak bardzo przyzwyczaił się do ich obecności, że niemal czuł, jakby były jego pobratymcami.
Na chwilę wrócił do swojego snu. Stał na szczycie Słonecznych Skał i patrzył na las, w którym się urodził. Zastanawiam się, gdzie teraz są Ognista Gwiazda i Szara Pręga — pomyślał. Minęło tyle czasu, od kiedy wszyscy byli uczniami. Na początku, po opuszczeniu przez Kruczą Łapę Klanu Pioruna, przyjaciele odwiedzali go od czasu do czasu, ale potem Ognista Gwiazda wyprowadził wszystkie cztery klany z lasu, tuż przed tym, jak pojawiła się w nim ogromna Droga Grzmotu. Nieco wcześniej Szara Pręga zniknął, porwany przez Dwunożnych. Po odejściu klanów Krucza Łapa spotkał go raz, gdy kocur uciekł od Dwunożnych i szukał Klanu Pioruna. Samotnik wskazał mu wtedy kierunek, w którym się udali. Miał nadzieję, że Szara Pręga ich odnalazł.
Kocur zadrżał. Gdziekolwiek się teraz znajdujecie, mam nadzieję, że jesteście bezpieczni, nakarmieni i żyjecie w spokoju. Niech Klan Gwiazdy zawsze oświetla waszą drogę — pomyślał.
— Chodź! — Jęczmień podbiegł z powrotem. — Sprawdźmy, czy tunel nie został zalany.
Droga Grzmotu stała się o wiele szersza od momentu, kiedy Krucza Łapa przekroczył ją po raz pierwszy jako uczeń. Wzgórze po drugiej stronie zostało zrównane z ziemią, pozostawiając w niej ogromne rany. Nawet teraz, tuż przed świtem, na Drodze Grzmotu roiło się od potworów pędzących w tę i we w tę. Była zbyt szeroka, by koty mogły przez nią przejść, więc Jęczmień i Krucza Łapa korzystali z wąskiego tunelu, który pod nią biegł. Był ciemny, wilgotny i takiej wielkości, by zmieścił się w nim borsuk. Całe szczęście Krucza Łapa nie stanął z żadnym pysk w pysk w tej niewielkiej przestrzeni.
Po dużych opadach tunel czasem wypełniał się wodą, ale dziś po dnie spływała jedynie błotnista struga. Jęczmień wziął głęboki wdech i wskoczył do środka. Krucza Łapa zacisnął zęby i ruszył ostrożnie za nim. Nie znosił tego, jak tunel otaczał go, jakby owijał się wokół jego ciała. Powietrze wibrowało od hałasu jeżdżących ponad nimi potworów, nie dało się więc myśleć o niczym innym poza parciem do przodu, by wydostać się na czekające po drugiej stronie zimne, czyste powietrze.
Krucza Łapa wybiegł z tunelu i niemal wpadł na Jęczmienia. Znaleźli się na skraju ściany gęstych jeżyn. Nie mogli przez nią przejść, więc zamiast tego musieli przepełznąć wzdłuż wznoszącej się stromo ziemi nad Drogą Grzmotu. Grunt zniszczono w tym miejscu, by zrobić przestrzeń na nową kamienną ścieżkę, a szerokie wrzosowisko zmieniło się w goły klif, od którego odbijał się ryk potworów.
Z uszami trzymanymi płasko przy głowie Krucza Łapa wbiegł na zbocze. Hałas przycichł trochę, gdy wdrapywał się na szczyt, skąd krótkim i zmierzwionym przez podmuchy pasem trawy przeszedł pomiędzy drzewa. Tutaj wiatr wiał mocniej, tarmosząc czarne futro Kruczej Łapy. Jego nos wypełniły znajome zapachy, które przywracały wspomnienia: wąwóz, zgromadzenia, woń legowiska medyka, szkolenie z Tygrysim Pazurem…
Krucza Łapa otrzepał się nerwowo. Nie bez powodu opuścił las.
Podszedł na skraj płytkiego obniżenia terenu otoczonego kolcolistem. Miał przeczucie, że tu znajdował się obóz Klanu Wiatru, ale obrazy w jego głowie były mgliste, a teraz zniknęły wszelkie ślady po kotach. Idący za nim Jęczmień warknął, gdy podmuch wiatru niemal zmiótł go z łap.
— Skryjmy się między drzewami — zawołał.
Przebiegł przez trawę, a jego biało-czarne futro odznaczało się na zielonym tle. Krucza Łapa raz jeszcze zajrzał do zagłębienia i ruszył dalej. Czy Klan Wiatru przetrwał podróż? Czy któremukolwiek z klanów się to udało?
Paprocie pod drzewami zdawały się ciche i nieruchome po tym, jak wszedł między nie z otwartej przestrzeni wrzosowiska. Kocur zatrzymał się, by złapać oddech, i nasłuchiwał szelestu niewidocznej zwierzyny. Ponad jego głową niebo zakryły gęsto poplątane gałęzie. Koty przecisnęły się przez łamliwe liście paproci i wtedy ich uszy zaatakował kolejny hałas: dudnienie poruszających się powoli potworów i krzyki Dwunożnych.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki