Pozorne Szczęście - Paulina Cichecka - ebook

Pozorne Szczęście ebook

Cichecka Paulina

4,2

Opis

Małżeństwo Julii z Miłoszem było idealne. Zakochanych łączyło spełnienie prywatne, jak i zawodowe, a także wspólna pasja do gotowania. Do pełni szczęścia brakowało im tylko dziecka. W końcu zaczęli się więc o nie starać.

Niestety, ich niezwykłe szczęście okazało się tylko pozorne. Wraz z decyzją o dziecku zaczęły piętrzyć się problemy. Problemy, które wynikły z nagłego, dużego kryzysu w firmie Miłosza. Los zaczął wystawiać ich małżeństwo na coraz to cięższe próby. Zupełnie, jakby chciał ich rozdzielić. Julia i Miłosz zawalczą o ich wspólne szczęście, ale czy wystarczy im sił w tej nierównej walce?

„Pozorne szczęście” to finałowy tom serii Kaprysy Losu.

Paulina Cichecka i tym razem zapewni Wam dozę emocji oraz masę wzruszeń. Możecie być pewni, ta powieść na długo pozostaje w pamięci.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 339

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (15 ocen)
8
4
2
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
wioolcia

Nie oderwiesz się od lektury

Super
00
happy_reader

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna powieść, bardzo refleksyjna. Polecam serdecznie.
00
WitFormela

Nie oderwiesz się od lektury

Jest to książka która przeczytana w odpowiednim momencie życia może wywrócić Twoje życie do góry nogami, dać nadzieję i sprawić że na nowo uwierzysz w miłość
00
Edyta8585

Całkiem niezła

"Pozorne szczęście" to książka budząca we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony bardzo chciałam dowiedzieć się jak zakończy się ta historia, z drugiej trochę mi się opowiadanie dluzylo, zwłaszcza na początku. Później,gdy już fabuła mnie wciągnęła, przezywalam z bohaterką to co ją spotyka, czułam jej emocje i może właśnie dlatego tak mnie rozczarowała końcówka, wszystko zostało wg mnie zbyt spłycone. Oczywiście to tylko moje odczucia. Nie zrozumcie mnie źle, książkę czyta się dość szybko i przyjemnie, ale w zakończeniu zabrakło mi tego czegoś. Mimo to myślę, że książka jest warta uwagi i wielu osobom przypadnie do gustu.:)
00
Wiola_loves_books1

Nie oderwiesz się od lektury

🩷🩷 RECENZJA 🩷🩷 Paulina Cichecka "Pozorne szczęście" Julia i Miłosz są udanym, kochajacym się małżeństwem któremu do pełni szczęścia brakuje tylko dziecka. Starania o spełnienie marzeń nie jest niestety tak łatwe jakby się wydawało a do tego dochodzą jeszcze problemy finansowe firmy Miłosza. Miłość, oddanie i wsparcie miesza się nagle z tajemnicami, strachem i brakiem zaufania. Czy ostatecznie uda im się pokonać trudności? Czy miłość przetwa? Czy marzenie o dziecku się spełni? "Pozorne szczęście" to ostatni tom serii Kaprysy Losu ale został on tak świetnie napisany że czytelnik kompletnie nie odczuwa braku znajomości poprzednich części. Fabuła skupia się głównie na codzienności naszych bohaterów. Julia zawsze pragnęła mieć rodzinę, dom i dziecko dlatego razem z mężem dbają o siebie pielęgnując łączące ich uczucie. I choć od początku książka wydaje się być lekką i przyjemną to z czasem totalnie się zmienia. Małżeństwo naszych bohaterów zostanie poddane olbrzymiej próbie, a wydarze...
00

Popularność




WY­DAW­NIC­TWO DLA­CZE­MU

www.dla­cze­mu.pl

Dy­rek­tor wy­daw­ni­czy: Anna No­wic­ka–Bala

Re­dak­tor pro­wa­dzą­ca: Mar­ta Bu­rzyń­ska

Re­dak­cja: Mag­da­le­na Bia­łek

Ko­rek­ta ję­zyko­wa: Edyta Ga­daj

Pro­jekt okład­ki: Agniesz­ka Za­wad­ka

Skład iła­ma­nie: Szymon Bo­lek

WSZEL­KIE PRA­WA ZA­STRZE­ŻO­NE

WAR­SZA­WA 2022

Wy­da­nie I

ISBN: 978-83-67357-79-1

Za­pra­sza­my księ­gar­nie ibi­blio­te­ki

do skła­da­nia za­mó­wień hur­to­wych zatrak­cyj­nymi ra­ba­ta­mi.

Do­dat­ko­we in­for­ma­cje do­stęp­ne pod ad­re­sem:

kon­takt@dla­cze­mu.pl

Moim ro­dzi­com – za nie­ustan­ną mi­łość, opie­kę ida­wa­nie wszyst­kie­go, co naj­lep­sze. Bar­dzo Was ko­cham!

Rozdział 1

Bał­tyk był za­ska­kują­co cie­pły, zwłasz­cza bio­rąc pod uwa­gę, że je­sień zbli­ża­ła się wiel­ki­mi kro­ka­mi. Julia lu­bi­ła tę porę roku. Wie­czo­ry pod cie­płym ple­dem zkub­kiem ka­kao iksiąż­ką wręku wy­da­wa­ły jej się naj­lep­szym spo­so­bem na spę­dze­nie cza­su wzim­niej­sze dni. Uwiel­bia­ła to, cho­ciaż wer­sja zja­kimś faj­nym se­ria­lem wra­mio­nach męża też brzmia­ła cał­kiem do­brze.

– Obie­caj mi, że za rok przy­je­dzie­my tu świę­to­wać we trój­kę – po­wie­dzia­ła Julia, gdy spa­ce­ro­wa­li ra­zem brze­giem mo­rza.

– Obie­cu­ję, ko­cha­nie, aco byś chcia­ła pierw­sze? Chłop­czyka czy dziew­czyn­kę? – Mi­łosz oczyma wy­obraź­ni wi­dział już, jak ba­wią się ztą małą istot­ką na pla­ży ista­wia­ją bab­ki zpia­sku.

– Ma­rzę odziew­czyn­ce, ale naj­bar­dziej chcia­ła­bym, żeby dziec­ko było po pro­stu zdro­we. – Od­wró­ci­ła się do nie­go ipo­pa­trzyła wjego duże piw­ne oczy.

– Wiesz, że ja też bym chyba chciał pierw­szą dziew­czyn­kę? Mo­je­mu ko­le­dze ostat­nio uro­dzi­ła się taka mała kruszyn­ka, na­zwa­li ją Zo­sia, po bab­ci. Jest prze­ślicz­na. – Przy­po­mniał so­bie, jak ostat­nio jego kum­pel chwa­lił się zdję­cia­mi ma­łej dziew­czyn­ki, isam za­pra­gnął mieć cór­kę.

Do Re­wa­la przy­je­cha­li świę­to­wać swo­ją drugą rocz­ni­cę ślu­bu. Do­kład­nie dwa lata temu otej po­rze sta­nę­li na ślub­nym ko­bier­cu, by przy­się­gać so­bie do­zgon­ną mi­łość, wier­ność iuczci­wość mał­żeń­ską. To były zde­cydo­wa­nie ich naj­lep­sze lata ra­zem. Dużo po­dró­żo­wa­li, cho­dzi­li na ro­man­tycz­ne rand­ki, spo­tyka­li się znaj­bliż­szymi ire­ali­zo­wa­li swo­ją wspól­ną pa­sję, jaką było go­to­wa­nie. Mi­łosz od za­wsze lu­bił pich­cić iudo­sko­na­lać swo­je po­tra­wy oraz wy­myślać nowe prze­pi­sy. Julia zaś uwiel­bia­ła piec iprzy­go­to­wywać róż­ne­go ro­dza­ju de­se­ry. Wkuch­ni uzupeł­nia­li się ide­al­nie, po­dob­nie zresz­tą jak wżyciu. Na co dzień dzie­li­li się obo­wiąz­ka­mi po rów­no iza­wsze sta­ra­li się so­bie wza­jem­nie po­ma­gać.

Na po­cząt­ku ich mał­żeń­stwa Julia wpa­dła na pe­wien po­mysł, któ­ry jak się po­tem oka­za­ło, był strza­łem wdzie­siąt­kę. Pod ko­niec każ­de­go mie­sią­ca pi­sa­li do sie­bie krót­ki list, wktó­rym dzię­ko­wa­li so­bie za to, co do­bre­go iwspa­nia­łe­go uda­ło im się prze­żyć ra­zem wostat­nim cza­sie, jak rów­nież opi­sy­wa­li to, co im się nie po­do­ba­ło albo iryto­wa­ło, np. wza­cho­wa­niu drugiej stro­ny. Dzię­ki temu za­bie­go­wi uda­wa­ło im się za­wsze szcze­rze ze sobą roz­ma­wiać inie bać się wska­zywać tego, co im nie leży wzwiąz­ku, oraz pró­bo­wać pra­co­wać nad tym, by mał­żeń­stwo było jesz­cze do­sko­nal­sze. Wmło­do­ści, kie­dy się po­zna­li na szkol­nym ko­ryta­rzu, czę­sto wy­sy­ła­li so­bie ro­man­tycz­ne wier­szyki wpo­sta­ci li­ści­ków. Nie­któ­re znich ko­bie­ta nadal trzyma­ła wszufla­dzie zpa­miąt­ka­mi ipo­wra­ca­ła do nich, gdy tyl­ko na­cho­dzi­ło ją na wspo­mnie­nia. Do dziś pa­mię­ta, jak Mi­łosz pod­szedł do niej na jed­nej zprzerw iza­pytał oto, czy się znim nie umó­wi. Cho­dzi­li do jed­nej kla­sy, ale Mi­łosz był rok stra­szy, po­nie­waż nie zdał do kla­sy ma­tural­nej imu­siał po­wta­rzać rok. Zjego per­spek­tywy to nie było wca­le ta­kie złe. Po­znał Julię, za­ko­chał się wniej iod tam­tej pory byli prak­tycz­nie nie­roz­łącz­ni. Uczyli się ra­zem, po­ma­ga­li so­bie – głów­nie to Julia po­ma­ga­ła Mi­ło­szo­wi, po­nie­waż nie szło mu za do­brze zma­te­ma­tyki, ale osta­tecz­nie uda­ło mu się zdać do trze­ciej kla­sy, apo­tem cał­kiem nie­źle na­pi­sać ma­turę. Od za­wsze po­wta­rzał, że to tyl­ko dzię­ki niej uda­ło mu się osią­gnąć tak wie­le.

Julia od za­wsze ma­rzyła obyciu dzien­ni­kar­ką, dla­te­go gdy tyl­ko uda­ło jej się do­stać na studia, była za­chwyco­na ibar­dzo pod­eks­cyto­wa­na. Mi­łosz nie chciał kon­tynuo­wać na­uki, dla­te­go za­trud­nił się wfir­mie pro­du­kują­cej wszel­kie­go ro­dza­ju for­my si­li­ko­no­we. Szło mu cał­kiem nie­źle ipo trzech la­tach do­stał awans na kie­row­ni­ka pro­duk­cji, wte­dy za­ra­biał już na­praw­dę kon­kret­ne pie­nią­dze. Jed­nak od za­wsze ma­rzył otym, by mieć wła­sną fir­mę ispe­cja­li­zo­wać się wła­śnie wta­kich wy­ro­bach, dla­te­go po pię­ciu la­tach pra­cy po­sta­no­wił za­cząć dzia­łać. Do współ­pra­cy za­pro­sił swo­je­go do­bre­go przy­ja­cie­la Szymo­na. Akurat męż­czyzna miał tro­chę wol­nej go­tów­ki ichciał wcoś za­in­we­sto­wać. Mi­łosz rów­nież spo­ro odło­żył, jed­nak to oka­za­ło się za mało, by za­cząć two­rzyć wszyst­ko od pod­staw. Po­ra­to­wa­li się więc kre­dytem, gdy tyl­ko we­szli współ­kę. Fir­ma zpo­cząt­ku nie przy­no­si­ła za­wrot­nych zysków, ale po­zwa­la­ła się im utrzymać ispła­cać wter­mi­nie kre­dyt, co było dla nich naj­waż­niej­sze. Do­pie­ro rok póź­niej za­czę­li pod­bi­jać rynek, po­zyski­wać wię­cej klien­tów iwkoń­cu po­rząd­nie za­ra­biać.

Oświad­czyny iślub były tyl­ko for­mal­no­ścią. Ko­chał ją iwie­dział, że to zJulią pra­gnie stwo­rzyć ro­dzi­nę, któ­rej nig­dy nie miał, izJulią pra­gnie się ze­sta­rzeć. Mi­łosz wy­cho­wywał się bez ojca, ale jego dzie­ci będą mia­ły wszyst­ko, cze­go tyl­ko za­pra­gną – obie­cywał so­bie iswo­jej uko­cha­nej tuż po ślu­bie. Ko­lej­nym ma­rze­niem ikro­kiem, któ­ry chciał wy­ko­nać, było kup­no domu. Do tej pory wy­naj­mo­wa­li zJulią je­dynie małą ka­wa­ler­kę, ale te­raz chcie­li ro­zej­rzeć się za czymś zde­cydo­wa­nie więk­szym. Wkoń­cu obo­je pra­gnę­li mieć dużą ro­dzi­nę. Kie­dy na obrze­żach War­sza­wy zna­leź­li dom swo­ich ma­rzeń, nie za­sta­na­wia­li się ani chwi­li. Kupi­li po­sia­dłość iurzą­dzi­li tak, jak obo­je chcie­li, icie­szyli się zkaż­dej chwi­li spę­dzo­nej wtym miej­scu. To była jed­na zich lep­szych de­cyzji, byli tam ra­zem na­praw­dę szczę­śli­wi.

Julia po skoń­czo­nych studiach do­sta­ła pra­cę wre­dak­cji ga­ze­ty, gdzie od­bywa­ła wcze­śniej prak­tyki, jed­nak tam dłu­go miej­sca nie za­grza­ła, po­nie­waż jej do­bry ko­le­ga zroku po­le­cił ją wjed­nym zpor­ta­li in­ter­ne­to­wych. Tam osta­tecz­nie dużo le­piej się od­na­la­zła. Pra­ca zKlau­diu­szem była dla niej przy­jem­no­ścią, po­nie­waż bar­dzo do­brze za­wsze się ro­zu­mie­li ido­ga­dywa­li. Julia pi­sa­ła naj­pierw na te­ma­ty li­fe­stylo­we, jed­nak sze­fo­stwo szyb­ko się na niej po­zna­ło ijuż pół roku póź­niej ko­bie­ta do­sta­ła po­waż­niej­szą rubrykę. Two­rzyła bar­dzo życio­we ma­te­ria­ły. Moż­na po­wie­dzieć, że mo­men­ta­mi czuła się jak dzien­ni­karz śled­czy. Klau­diusz miał dużo zna­jo­mych, mię­dzy in­nymi wpo­li­cji, dla­te­go in­for­ma­cje do­sta­wa­li za­wsze zpierw­szej ręki. Julia czę­sto prze­pro­wa­dza­ła wy­wia­dy zro­dzi­na­mi ofiar wy­pad­ków, atak­że zro­dzi­na­mi spraw­ców. To za­wsze po­zwa­la­ło jej na obiek­tyw­ną oce­nę sy­tua­cji. Ko­bie­ta uwiel­bia­ła swo­ją pra­cę iza­wsze an­ga­żo­wa­ła się wnią wstu pro­cen­tach. Mia­ła swe­go ro­dza­ju swo­bo­dę ze stro­ny sze­fo­stwa, dla­te­go pra­cę wy­ko­nywa­ła prak­tycz­nie zdal­nie. Wre­dak­cji po­ja­wia­ła się za­zwyczaj raz wty­god­niu, by wszyst­ko do­kład­nie omó­wić iza­twier­dzić te­ma­ty, na któ­re bę­dzie pi­sać.

Ostat­nio jed­nak obie­ca­ła so­bie, że zwol­ni nie­co tem­po iza­dba osie­bie. Od kil­ku mie­się­cy myśla­ła otym, by zo­stać mamą. Bar­dzo tego pra­gnę­ła. Kie­dy wi­dzia­ła wskle­pach małe ubran­ka czy inne ak­ce­so­ria nie­mow­lę­ce, nie mo­gła przejść obok nich obo­jęt­nie. To wszyst­ko za­wsze bar­dzo ją roz­czula­ło ispra­wia­ło, że za­czę­ła co­raz czę­ściej myśleć otym, że chce mieć dziec­ko. Wza­sa­dzie mia­ła do tego ide­al­ny czas. Jej re­la­cje zMi­ło­szem były na­praw­dę uda­ne. Po­sia­da­li duży dom zogro­dem, wktó­rym ich po­cie­cha bę­dzie mo­gła się wprzy­szło­ści ba­wić. Obo­je mie­li tak­że sta­bil­ne pra­ce zper­spek­tywa­mi na przy­szłość. Nie było więc żad­nych prze­ciw­wska­zań do tego, by zo­sta­li ro­dzi­ca­mi, aco naj­waż­niej­sze – oni na­praw­dę tego chcie­li. WJuli już daw­no obu­dził się in­stynkt ma­cie­rzyń­ski inie ukrywa­ła tego. Nie in­a­czej było zMi­ło­szem, zwłasz­cza kie­dy ostat­nio do­wie­dział się, że jego ko­lej­ny kum­pel zo­sta­nie oj­cem, po­zaz­dro­ścił mu tego. Może więc spró­bu­ją po­sta­rać się opo­tom­ka wła­śnie tutaj?

OBłę­kit­nym Brze­gu do­wie­dzie­li się od zna­jo­mych, któ­rzy spę­dza­li tu swo­je ostat­nie wa­ka­cje. Julia od razu za­dzwo­ni­ła do wła­ści­cie­li iza­pyta­ła owol­ny ter­min na po­cząt­ku wrze­śnia. Akurat ide­al­nie się zło­żyło, po­nie­waż ktoś od­wo­łał swój przy­jazd wostat­niej chwi­li ina to miej­sce mo­gli przy­je­chać Julia zMi­ło­szem. Kie­dy tyl­ko zo­ba­czyli to miej­sce, za­ko­cha­li się wnim. Nie­wąt­pli­wym atutem było to, że mie­li cał­kiem bli­sko do mo­rza ina dep­tak, gdzie znaj­do­wa­ło się mnó­stwo knaj­pek iba­rów, wktó­rych moż­na do­brze zjeść. Go­spo­da­rze byli sym­pa­tycz­ni iuczyn­ni, co też było mi­łym za­sko­cze­niem. Mag­da iFra­nek pro­wa­dzi­li to miej­sce już kil­ka lat icie­szyli się nie­słab­ną­cym za­in­te­re­so­wa­niem turystów, któ­rych mo­gli usie­bie go­ścić. Każ­de­go go­ścia trak­to­wa­li in­dywi­du­al­nie, zwa­ża­jąc na jego po­trze­by. Oczywi­ście nie stro­ni­li rów­nież od roz­mów oraz opo­wia­da­nia omiej­scach, któ­re war­to od­wie­dzić wRe­wa­lu ioko­li­cy.

– Je­śli nie byli­ście jesz­cze wPar­ku Wie­lo­ryba, to ko­niecz­nie mu­si­cie od­wie­dzić to miej­sce – za­chę­ca­ła Julię wła­ści­ciel­ka, Mag­da, kie­dy spo­tka­ły się przy re­cep­cji.

– Zchę­cią się tam wy­bie­rze­my, po­dob­no jutro ma być tro­chę gor­sza po­go­da, więc ide­al­nie się skła­da.

– Tak, już mnie krę­go­słup boli. Nie wiem, czy to na zmia­nę po­go­dy, czy od tej cią­ży – po­wie­dzia­ła Mag­da, ma­sując swo­je ple­cy.

– Jest pani wcią­ży? Gra­tulu­ję. – Julia po­pa­trzyła na nią zuśmie­chem.

– Wy­ga­da­łam się. Tak, to do­pie­ro po­czą­tek, ale je­ste­śmy zmę­żem bar­dzo szczę­śli­wi. Dłu­go się sta­ra­li­śmy, tak że moż­na po­wie­dzieć, że wy­cze­ka­ne le­piej sma­kuje. – Za­śmia­ła się.

– To ser­decz­ne gra­tula­cje jesz­cze raz idużo zdro­wia – od­par­ła ztro­ską Julia.

– Dzię­kuje­my, to na­sze pierw­sze dziec­ko, więc je­ste­śmy pod­eks­cyto­wa­ni, ale rów­nież nie­co ze­stre­so­wa­ni. – Mag­da od­wza­jem­ni­ła uśmiech ipo­gła­ska­ła się po brzuchu.

Julia po­zaz­dro­ści­ła jej tego, że już za kil­ka mie­się­cy przy­wi­ta na świe­cie swo­je dziec­ko. Ona też chcia­ła­by być już wcią­ży icie­szyć się zfak­tu, że mała istot­ka bę­dzie mó­wi­ła do niej „mamo”.

Rozdział 2

Julia czer­pa­ła ztego wy­jaz­du każ­dą chwi­lę. Ra­zem zMi­ło­szem sta­ra­li się ak­tyw­nie spę­dzać czas, na­wet mimo nie­po­go­dy. Wdzień za­zwyczaj spa­ce­ro­wa­li iwdycha­li jod, awie­czo­ra­mi za­szywa­li się wpo­ko­ju iwtule­ni wsie­bie oglą­da­li fil­my oraz roz­ma­wia­li do póź­nych go­dzin noc­nych. Uwiel­bia­li spę­dzać czas wswo­im to­wa­rzystwie. Wty­god­niu, kie­dy pra­co­wa­li imie­li inne obo­wiąz­ki, nie za­wsze mie­li dla sie­bie chwi­lę, dla­te­go te­raz sta­ra­li się mak­sy­mal­nie wy­ko­rzystać swój urlop.

– Wiesz, że ta wła­ści­ciel­ka, Mag­da, jest wcią­ży? – po­wie­dzia­ła na­gle Julia, kie­dy skoń­czyli oglą­dać film.

– Po­waż­nie? To chyba ja­kiś po­czą­tek, bo nic nie wi­dać – od­parł za­sko­czo­ny Mi­łosz.

– Tak, mó­wi­ła, że wie­dzą od nie­daw­na. Za­zdrosz­czę jej. – Ko­bie­ta spoj­rza­ła na swo­je­go męża, aon po­gła­skał ją po po­licz­ku.

– Ko­cha­nie, my prze­cież też za­czę­li­śmy się już sta­rać, spo­koj­nie. Uda nam się. – Uśmiech­nął się do niej. Był pew­ny, że za kil­ka ty­god­ni, kie­dy Julia zro­bi test, zo­ba­czą na nim dwie kre­ski.

– Aco, je­śli nie? Mar­twię się. Moja mama mia­ła pro­blem, by zajść wcią­żę, to dla­te­go je­stem je­dynacz­ką. Moi ro­dzi­ce nie mo­gli mieć wię­cej dzie­ci – po­wie­dzia­ła ze smut­kiem. Przez chwi­lę prze­szło jej przez myśl, że mogą się sta­rać nie­co dłu­żej niż inne pary. Wkoń­cu to uwa­run­ko­wa­nia ge­ne­tycz­ne.

– Na­wet tak nie myśl iprze­stań się tym za­drę­czać na za­pas. Jak nie uda się te­raz, to spró­bu­je­my jesz­cze raz. To nic złe­go. – Po­cie­szał ją mąż. Nie chciał, by spę­dza­ło jej to sen zpo­wiek, ale jak znał Julię, to pew­nie tak bę­dzie.

– Masz ra­cję, stres inie­po­trzeb­na go­ni­twa myśli mi nie po­mo­gą, awręcz prze­ciw­nie. Mogą mi tyl­ko za­szko­dzić. – Po­sta­no­wi­ła, że na spo­koj­nie po­cze­ka inie bę­dzie otym aż tyle myśleć.

Kie­dy na drugi dzień obu­dzi­ły ich pro­mie­nie sło­necz­ne, któ­re nie­śmia­ło prze­bi­ja­ły się przez chmu­ry, Julia ener­gicz­nie wsta­ła złóż­ka, by przy­wi­tać nowy dzień. Po­kój był prze­stron­ny, awy­so­kie okna wy­cho­dzi­ły na las, któ­ry od­dzie­lał ich od mo­rza. Ko­bie­ta otwo­rzyła drzwi bal­ko­no­we iwy­szła na ta­ras, by po­dzi­wiać wi­do­ki ina­pa­wać się mor­skim kli­ma­tem. Rano było już zde­cydo­wa­nie zim­niej, po­mi­mo świe­cą­ce­go na nie­bie słoń­ca, dla­te­go się­gnę­ła po blu­zę męża, któ­ra le­ża­ła na ko­mo­dzie.

Wi­dok za­pie­rał dech wpier­siach. Prze­bi­ja­ją­ce się po­śród ko­ron drzew słoń­ce było nie­sa­mo­wi­te. Wod­da­li było rów­nież wi­dać ka­wa­łek mo­rza, co było rów­nie przy­jem­ne dla oka.

– Moja uko­cha­na żon­ka już od rana na no­gach. – Mi­łosz zwlekł się wkoń­cu złóż­ka iwy­szedł na ta­ras, po czym ob­jął Julię wpa­sie.

– Jest zim­no, prze­zię­bisz się. – Od­wró­ci­ła się do nie­go.

– Nic mi nie bę­dzie, za to to­bie chyba cie­pło. – Spoj­rzał wy­mow­nie na swo­ją blu­zę.

– Wtwo­ich ra­mio­nach mi jesz­cze cie­plej. – Wtuli­ła się wjego nagi tors. Była szczę­śli­wa.

Nie chcie­li mar­no­wać jed­ne­go zostat­nich dni, ja­kie mie­li tu spę­dzić, dla­te­go po ro­man­tycz­nych chwi­lach na ta­ra­sie po­szli się ubrać, apo­tem zjeść śnia­da­nie. Po­go­da tego dnia wy­jąt­ko­wo do­pi­sa­ła, dla­te­go chcie­li spę­dzić czas na pla­ży. Na miej­scu oka­za­ło się, że po­mi­mo wia­tru jest dość przy­jem­nie, dla­te­go roz­ło­żyli koc oraz roz­sta­wi­li pa­ra­wan. Mi­łosz był mi­ło­śni­kiem pływa­nia, dla­te­go gdy tyl­ko zdjął ko­szul­kę ispoden­ki, od razu po­le­ciał do wody. Julia nie prze­pa­da­ła za ką­pie­la­mi wmo­rzu. Zde­cydo­wa­nie le­piej od­naj­dywa­ła się wba­se­nie, dla­te­go da­ro­wa­ła so­bie tę wąt­pli­wą przy­jem­ność, jaką było pływa­nie wsło­nej izim­nej wo­dzie.

– Nie dasz mi się na­mó­wić na wspól­ne pływa­nie? – za­pytał Mi­łosz, kie­dy wy­szedł zmo­rza. Woda była lo­do­wa­ta, ale jemu to nie prze­szka­dza­ło.

– Zde­cydo­wa­nie nie, zpew­no­ścią mo­rze jest dziś zim­ne inie­przyjem­ne. – Spoj­rza­ła na męża ikro­ple wody spływa­ją­ce zjego wło­sów.

– Tra­ge­dii nie ma, ale jak chcesz. – Po­ło­żył się obok niej icmok­nął ją wpo­li­czek. On zde­cydo­wa­nie wo­lał ak­tyw­ny wy­po­czynek. Opa­la­nie szyb­ko mu się nudzi­ło.

Julia pre­fe­ro­wa­ła le­ni­we le­że­nie na pla­ży wto­wa­rzystwie męża, książ­ki lub ja­kiejś ga­ze­ty. Lu­bi­ła czytać, dla­te­go ta for­ma re­lak­su była dla niej ide­al­na. Kil­ka me­trów od nich roz­ło­żyła się ro­dzi­na ztrój­ką dzie­ci iJulia nie mo­gła ode­rwać wzro­ku od naj­młod­szej po­cie­chy, któ­rą trzyma­ła na rę­kach praw­do­po­dob­nie jej mat­ka. Dziew­czyn­ka była ślicz­na. Mia­ła pięk­ne blond locz­ki iuśmie­cha­ła się do wszyst­kich, ato bar­dzo roz­czuli­ło Julię. Mi­mo­wol­nie wtej sa­mej chwi­li po­gła­ska­ła się po brzuchu ipo­myśla­ła, że też chcia­ła­by mieć taką uro­czą dziew­czyn­kę. Ma­rzyła ocór­ce, od kie­dy po­czuła in­stynkt ma­cie­rzyń­ski. Wy­obra­ża­ła so­bie wte­dy, jak bę­dzie ją ubie­rać wsu­kien­ki iba­wić się znią lal­ka­mi. To było pięk­ne. Czy bę­dzie jej jed­nak dane zo­stać mat­ką? Mia­ła się skupić tyl­ko na po­zytyw­nych myślach, ale ja­koś nie po­tra­fi­ła. Zza­du­my wy­rwał ją Mi­łosz, pyta­jąc, co ma dziś ocho­tę zjeść, jed­nak ona myśla­mi była gdzieś bar­dzo da­le­ko.

– Wszyst­ko do­brze? – do­pytywał, kie­dy nie od­po­wia­da­ła.

– Atak, wy­bacz, za­pa­trzyłam się. – Ode­rwa­ła wzrok od dziew­czyn­ki ispoj­rza­ła zuśmie­chem na męża.

– Umó­wi­li­śmy się na coś, mia­łaś otym nie myśleć.

– Mam wszyst­ko pod kon­tro­lą, aje­śli cho­dzi oobiad, to mam dziś ocho­tę na coś jar­skie­go, może pie­ro­gi? – Wzię­ła go za rękę ipo­gła­ska­ła.

– Nie wy­da­ję mi się, ale okej. Co do obia­du, mogą być pie­ro­gi. – Do­brze ją znał ido­sko­na­le wie­dział, że Julia wpa­trywa­ła się wtę dziew­czyn­kę izno­wu się za­mar­twia­ła, czy ona też bę­dzie kie­dyś mat­ką.

Słoń­ce scho­wa­ło się za chmu­ry do­pie­ro koło pięt­na­stej, dla­te­go zgod­nie po­sta­no­wi­li, że zej­dą już zpla­ży iwró­cą do Błę­kit­ne­go Brze­gu, by się od­świe­żyć, apo­tem sko­czą na obiad. Co praw­da nie byli jesz­cze głod­ni, po­nie­waż za­bra­li ze sobą owo­ce ikil­ka prze­ką­sek, ale chcie­li dzi­siaj ce­le­bro­wać ostat­ni dzień po­bytu ijesz­cze raz po­zwie­dzać Re­wal, ado po­ko­ju wró­cić do­pie­ro wie­czo­rem. Julia ztej oka­zji prze­bra­ła się wswo­ją ulu­bio­ną gra­na­to­wą su­kien­kę wbia­łe grosz­ki, zroz­cię­ciem na udzie. Ostat­nio mało cho­dzi­ła wsan­da­łach na ko­tur­nie, któ­re kupi­ła so­bie zpo­cząt­kiem lata, dla­te­go dziś po­sta­no­wi­ła je za­ło­żyć. Swo­ją dro­gą, ide­al­nie pa­so­wa­ły jej do tej su­kien­ki. Na ra­mio­na za­rzuci­ła jesz­cze tyl­ko bia­łą kurt­kę dżin­so­wą, aprzez ra­mię prze­wie­si­ła skó­rza­ną brą­zo­wą to­reb­kę, któ­rą do­sta­ła od mamy na uro­dzi­ny. Bar­dzo ją lu­bi­ła, po­nie­waż były na niej wy­gra­we­ro­wa­ne jej ini­cja­ły, co do­dat­ko­wo spra­wia­ło, że była dla niej wy­jąt­ko­wa.

– Je­stem go­to­wa – oznaj­mi­ła mę­żo­wi, kie­dy wy­szedł zła­zien­ki. Czuła od nie­go przy­jem­ną woń per­fum, któ­re uwiel­bia­ła.

– Pięk­nie wy­glą­dasz. – Zła­pał ją wta­lii ipo­ca­ło­wał, po czym za­pro­sił do wyj­ścia.

Po póź­nym obie­dzie po­szli na drin­ka do jed­nej zknaj­pek, któ­rą po­le­cił im Fra­nek. Po­da­wa­li tam na­praw­dę świet­ne trun­ki. Julia zde­cydo­wa­ła się na mo­hi­to, na­to­miast Mi­łosz na whi­sky zcolą icytryną. Męż­czyzna lu­bił się na­pić, ale ro­bił to ra­czej oka­zjo­nal­nie, wa­ka­cje jed­nak rzą­dzi­ły się zupeł­nie in­nymi pra­wa­mi. Nie po­sza­le­je so­bie dziś jed­nak zbyt­nio, po­nie­waż jutro wy­jeż­dża­ją ibę­dzie mu­siał po­ko­nać dro­gę po­wrot­ną do domu. Julia co praw­da mia­ła pra­wo jaz­dy, ale nie wy­bie­ra­ła się wtak dłu­gie tra­sy, po­nie­waż naj­zwyczaj­niej wświe­cie się bała. Kie­dyś mia­ła wy­pa­dek ito spra­wi­ło, że na ja­kiś czas wogó­le prze­sta­ła pro­wa­dzić auto. Nic po­waż­ne­go się wte­dy nie sta­ło. Stłucz­kę wy­wo­łał pi­ja­ny kie­row­ca, któ­ry wje­chał wtył jej auta, po­nie­waż się za­ga­pił, na wskutek cze­go Julia ude­rzyła gło­wą wkie­row­ni­cę. Na szczę­ście do­zna­ła tyl­ko wstrzą­śnie­nia mó­zgu imia­ła roz­cię­ty łuk brwio­wy, po czym po­zo­sta­ła jej już tyl­ko nie­wiel­ka bli­zna. Od tam­tej pory sta­ra­ła się jeź­dzić tyl­ko wdzień iroz­glą­da­ła się za­wsze bar­dzo uważ­nie na wszyst­kie stro­ny.

– Jak so­bie po­myślę, że od po­nie­dział­ku mam wró­cić do pra­cy, to mi się nie chce – po­wie­dział Mi­łosz, do­pi­ja­jąc drin­ka. Czas spę­dzo­ny zJulią był cu­dow­ny imęż­czyzna nie chciał wra­cać do War­sza­wy iobo­wiąz­ków, któ­re na nie­go cze­ka­ły wfir­mie.

– Mam po­dob­nie, cho­ciaż Klau­diusz wczo­raj do mnie pi­sał zdo­brymi no­wi­na­mi. Po­dob­no ma świet­ny te­mat, wszyst­ko już klep­nię­te przez na­czel­ne­go, moż­na dzia­łać. – Za­cie­ra­ła ręce na samą myśl otym, że już nie­długo zno­wu wró­ci do pra­cy. Lu­bi­ła to, co robi ibyła dum­na zkaż­de­go na­pi­sa­ne­go ar­tykułu, pod któ­rym wid­nia­ło jej na­zwi­sko. ZKlau­diu­szem zna­ła się do­sko­na­le. Po­zna­li się na studiach iod tej pory trzyma­li się ra­zem, do dziś.

– Dla­cze­go on musi ci za­wra­cać gło­wę na­wet na wa­ka­cjach? – za­pytał mąż. Był zły, że ten ko­leś krę­cił się wo­kół jego żony. Klau­diusz de­kla­ro­wał wo­bec Julii je­dynie przy­jaźń, ale Mi­łosz miał wra­że­nie, że to nie do koń­ca praw­da. Cza­sa­mi za­cho­wywał się wsto­sun­ku do Jul­ki bar­dzo dwuznacz­nie.

– Ztego, co mi wia­do­mo, to Szymon też dzwo­nił do cie­bie ito kil­ka razy. – Za­ło­żyła ręce na krzyż ispoj­rza­ła na jego minę.

– Tak, ale to zupeł­nie co in­ne­go. Miał pro­blem zjed­nym roz­li­cze­niem imu­sia­łem to znim skon­sul­to­wać. Wkoń­cu pro­wa­dzi­my ra­zem biz­nes, to nie mo­gło za­cze­kać – od­po­wie­dział.

– Moja pra­ca też jest waż­na. Klau­diusz chciał tyl­ko wpro­wa­dzić mnie de­li­kat­nie wte­mat. – Nie chcia­ła się znim kłó­cić, choć wie­dzia­ła, że mąż nie prze­pa­da za jej ko­le­gą zpra­cy, dla­te­go ucię­ła te­mat.

Oko­ło dwudzie­stej drugiej wró­ci­li do po­ko­ju iod razu po­szli spać. Od rana do­pa­ko­wywa­li ostat­nie rze­czy, apo­tem po­szli jesz­cze ostat­ni raz nad mo­rze. Chcie­li się po­że­gnać zszumem fal ipo­ro­bić so­bie ostat­nie pa­miąt­ko­we zdję­cia. Kie­dy wró­ci­li do po­ko­ju, wy­nie­śli swo­je wa­liz­ki iza­pa­ko­wa­li je do auta, apo­tem po­że­gna­li się zMag­dą iFran­kiem ipo­dzię­ko­wa­li za miły po­byt.

– To był wspa­nia­ły ty­dzień, dzię­kuje­my za wszyst­ko. – Julia po­de­szła do Mag­dy. Ostat­nio wi­dzia­ła ją wluź­nym swe­trze, ale dzi­siaj mia­ła na so­bie ob­ci­słą blu­zecz­kę, któ­ra opi­na­ła le­d­wie wi­docz­ny, ale krą­gły już brzuszek. Na jej oko ko­bie­ta była wtrze­cim mie­sią­cu cią­ży.

– Cała przy­jem­ność po na­szej stro­nie, za­pra­sza­my czę­ściej. – Mag­da uśmiech­nę­ła się ipo­gła­ska­ła po brzuchu, co roz­czuli­ło Julię.

– Zmiłą chę­cią tu wró­ci­my, praw­da, ko­cha­nie? – Julia zwró­ci­ła się do męża, któ­ry przed chwi­lą do nich do­łą­czył.

– Tak, chęt­nie. Tak wogó­le to gra­tulu­ję. – Mi­łosz spoj­rzał na brzuszek wła­ści­ciel­ki pen­sjo­na­tu.

– Dzię­kuję, mam na­dzie­ję, że wszyst­ko pój­dzie zgod­nie zpla­nem. – Uśmiech­nę­ła się do nich iwzię­ła pod boki. Była szczę­śli­wa izra­do­ścią eks­po­no­wa­ła swo­je nowe kształ­ty. Fra­nek rów­nież po­dzie­lał jej en­tuzjazm ichwa­lił się wszyst­kim, że już nie­długo zo­sta­nie oj­cem.

Rozdział 3

Po­wrót do rze­czywi­sto­ści oraz obo­wiąz­ków wpra­cy dla Mi­ło­sza oka­zał się dość trud­ny. Na dzień do­bry męż­czyzna do­stał nie­przyjem­ną wia­do­mość – je­den zich głów­nych klien­tów wy­co­fuje się ze współ­pra­cy zjego fir­mą. Kie­dy Mi­łosz tyl­ko od­czytał e-mail, po­sta­no­wił na­tych­miast skon­tak­to­wać się te­le­fo­nicz­nie zme­na­dże­rem, od któ­re­go do­stał fe­ral­ną wia­do­mość, jed­nak ten nie od­bie­rał.

– Cho­le­ra ja­sna! – krzyk­nął Mi­łosz irzucił te­le­fon na biur­ko. Był wście­kły iza­sta­na­wiał się, co było przy­czyną, dla któ­rej chcie­li znimi roz­wią­zać umo­wę.

Ich współ­pra­ca za­zwyczaj ukła­da­ła się po­myśl­nie iMi­łosz nie miał po­ję­cia, co ta­kie­go się wy­da­rzyło, iż pod­ję­li taką de­cyzję. Szymon miał być wbiu­rze do­pie­ro za go­dzi­nę, ale męż­czyzna nie za­mie­rzał od­pusz­czać inadal wy­dzwa­niał do oso­by od­po­wie­dzial­nej za tę sy­tua­cję. Je­śli oni na­praw­dę roz­wią­żą znimi tę umo­wę, to ich fir­ma moc­no pod­upad­nie fi­nan­so­wo. Moż­li­we na­wet, że będą mu­sie­li zwal­niać lu­dzi. Mi­łosz na­wet nie chciał so­bie tego wy­obra­żać. Dla pew­no­ści zro­bił kil­ka kal­kula­cji, za­nim przy­szedł jego wspól­nik, jed­nak to tyl­ko utwier­dzi­ło go we wcze­śniej­szych do­mysłach.

– Cześć, jak tam po urlo­pie? – za­pytał Szymon, gdy tyl­ko prze­kro­czył próg ich biu­ra.

– Hej, świet­nie, na­wet od­po­czą­łem – od­po­wie­dział mu Mi­łosz, nie od­rywa­jąc wzro­ku od lap­to­pa.

– Nie wy­glą­dasz na wy­po­czę­te­go, coś nie tak? – Wspól­nik usiadł obok nie­go przy biur­ku iwłą­czył swój kom­puter.

– Do­sta­li­śmy wia­do­mość od jed­nej zfirm, że re­zygnują zna­szych usług.

– Jak to? Ale po­da­li kon­kret­ny po­wód? – za­pytał znie­do­wie­rza­niem.

– Nie, po pro­stu na­pi­sa­li, że nam dzię­kują ityle, ro­zu­miesz coś ztego? Prze­czytaj to sam, wy­sła­li na ogól­ną skrzyn­kę. – Mi­łosz oparł gło­wę oza­głó­wek fo­te­la.

Szymon chwi­lę póź­niej otwo­rzył pocz­tę iod­czytaw­szy nie­po­ko­ją­cą wia­do­mość, po­wie­dział:

– Rze­czywi­ście nic kon­kret­ne­go nie na­pi­sa­li. Cho­le­ra, co się mo­gło stać? Prze­cież za­wsze do­star­cza­li­śmy im to­war na czas, nig­dy nie było opóź­nień – za­sta­na­wiał się Szymon, był tą wia­do­mo­ścią lek­ko po­de­ner­wo­wa­ny. Zda­wał so­bie spra­wę ztego, że je­śli stra­cą tego klien­ta, to będą mie­li duży pro­blem.

– Pró­bu­ję do­dzwo­nić się do ich me­na­dże­ra, ale nie od­bie­ra. – Mi­łosz już stra­cił na­dzie­ję na ja­ki­kol­wiek kon­takt zich stro­ny. Zgod­nie zumo­wą, któ­rą pod­pi­sa­li, kon­tra­hen­ci mie­li pra­wo wy­co­fać się wkaż­dym mo­men­cie jej trwa­nia, bez uza­sad­nia­nia przy­czyny.

– Spo­koj­nie, może uda nam się jesz­cze znimi ja­koś do­ga­dać – po­cie­szał go Szymon, jed­nak sam czar­no to wszyst­ko wi­dział.

– Sko­ro na­wet nie ra­czą od nas ode­brać te­le­fo­nu, to nie są­dzę. – Mi­łosz rzucił dłu­go­pis na biur­ko iwstał, by po­dejść do okna. Mie­li cał­kiem ład­ny wi­dok na park, apo­dob­no ko­lor zie­lo­ny uspo­ka­ja.

– Póź­niej spró­bu­ję się znim skon­tak­to­wać, te­raz nie ma sen­su się do nich do­bi­jać. Itak mu­szą nam prze­fak­so­wać ofi­cjal­ne roz­wią­za­nie umo­wy. – Szymon pod­szedł do nie­go ipo­kle­pał go po ple­cach. On też prze­jął się tą wia­do­mo­ścią, jed­nak miał jesz­cze cień na­dziei, że może uda im się znimi ja­koś do­ga­dać.

Resz­ta dnia upłynę­ła im na po­rząd­ko­wa­niu do­kumen­ta­cji iwe­ryfi­ka­cji wszyst­kich do­tych­cza­so­wych za­mó­wień oraz re­ali­za­cji bie­żą­cych zle­ceń. Mi­łosz nie miał na­wet chwi­li, by wyjść na lunch, już nie mó­wiąc ote­le­fo­nie do swo­jej żony. Julia dzwo­ni­ła do nie­go dwa razy, jed­nak męż­czyzna nie miał cza­su znią po­roz­ma­wiać. Na­pi­sał jej tyl­ko szyb­ko, że bę­dzie dzi­siaj póź­no, bo ma spo­ro spraw do za­ła­twie­nia iżeby na nie­go nie cze­ka­ła.

***

Julia nie mia­ła ta­kie­go urwa­nia gło­wy jak jej mąż imo­gła na spo­koj­nie wy­pić rano kawę oraz zjeść po­rząd­ne śnia­da­nie. Wre­dak­cji była chwi­lę po dzie­wią­tej. Od wej­ścia od razu przy­wi­tał ją Klau­diusz, któ­ry był cie­ka­wy, jak spę­dzi­ła swój urlop. Julia lu­bi­ła go ice­ni­ła jako li­de­ra ich ze­spo­łu. Za­wsze do­brze się ro­zu­mie­li iwlot wy­ła­pywa­li wszel­kie myśli do­tyczą­ce no­wych po­mysłów czy ar­tykułów.

– Pro­mie­nie­jesz, te wa­ka­cje chyba do­brze ci zro­bi­ły. – Męż­czyzna otak­so­wał ją spoj­rze­niem.

– Tak, było na­praw­dę su­per. – Uśmiech­nę­ła się, na wspo­mnie­nie chwil spę­dzo­nych wspól­nie zmę­żem.

– Czyli je­steś go­to­wa na nowe wy­zwa­nia? – za­pytał, otwie­ra­jąc jej drzwi do swo­je­go ga­bi­ne­tu.

– Jak naj­bar­dziej, już tro­chę się stę­sk­ni­łam za pi­sa­niem, więc chęt­nie do­wiem się, jaki masz dla mnie te­mat. – Julia usia­dła na­prze­ciw­ko nie­go przy biur­ku iza­ło­żyła nogę na nogę.

– Na po­czą­tek wy­pa­dek na Ślą­sku. Ko­bie­ta zo­sta­ła po­trą­co­na przez kie­row­cę, któ­ry był pod wpływem nar­ko­tyków. Na szczę­ście żyje, ale nie­ste­ty była wcią­ży iwwy­ni­ku tego in­cyden­tu po­ro­ni­ła. Trze­ba prze­pro­wa­dzić znią wy­wiad ido­wie­dzieć się wszyst­kie­go. – Klau­diusz spoj­rzał na peł­ne usta Julii iuśmiech­nął się na myśl, że zno­wu będą mie­li oka­zję ra­zem pra­co­wać.

– To strasz­ne, ale pew­nie ona nie bę­dzie chcia­ła otym opo­wia­dać. – Julię po­ruszyło to, co po­wie­dział jej Klau­diusz. Na­wet nie chcia­ła so­bie wy­obra­żać, co mu­sia­ła czuć ta ko­bie­ta.

– Itu się mylisz, sama się do nas zgło­si­ła, by udzie­lić nam wy­wia­du iwsa­dzić tego czło­wie­ka, któ­ry ją skrzyw­dził, do wię­zie­nia. Mó­wi­ła, że nie pu­ści mu tego pła­zem, chce na­gło­śnić tę spra­wę.

– No do­brze, to daj mi na­mia­ry na tę ko­bie­tę, jesz­cze dziś umó­wię się znią na wy­wiad izro­bię re­se­arch wtej spra­wie. – Julia za­pi­sa­ła so­bie wno­te­sie ika­len­da­rzu wszyst­kie szcze­gó­ły, by ni­cze­go nie po­mi­nąć.

– Mam dla cie­bie jesz­cze je­den te­mat, ale mu­szę po­ro­zu­mieć się zna­czel­nym iswo­im in­for­ma­to­rem, za­nim otym po­ga­da­my, do­bra? – za­pytał Klau­diusz, spo­glą­da­jąc na jej za­cie­ka­wio­ną minę. Swo­ją dro­gą, wy­glą­da­ła bar­dzo sek­sow­nie taka za­myślo­na.

– Czyli ro­zu­miem, że mam oto na ra­zie nie pytać, spo­ko. – Po­pa­trzyła na swój ka­len­darz, wy­peł­nio­ny obo­wiąz­ka­mi na ten ty­dzień.

– Wy­wiad iresz­tę in­for­ma­cji, któ­re zdo­bę­dziesz, trze­ba od­dać do koń­ca tego ty­god­nia, więc wczwar­tek wy­ślij mi wszyst­kie ma­te­ria­ły, któ­re po­tem przej­rzę iwy­ślę na­czel­ne­mu do ak­cep­ta­cji.

– Do­brze, to wpad­nę do re­dak­cji wczwar­tek, żeby wszyst­ko na spo­koj­nie ob­ga­dać. – Julia do­pi­sa­ła coś wno­te­sie iode­rwa­ła wzrok od ze­szytu, by spoj­rzeć na Klau­diu­sza.

– To co, może dzi­siaj lunch, wszyst­ko mi opo­wiesz, apo­tem po­ga­da­my tro­chę ospra­wach re­dak­cji – za­pro­po­no­wał męż­czyzna. Chciał spę­dzić znią choć chwi­lę sam na sam, wre­dak­cji ścia­ny mia­ły nie­ste­ty uszy.

– Pew­nie, su­per po­mysł. To ja ucie­kam zbie­rać in­for­ma­cje iwi­dzi­my się opierw­szej, wtwo­im ga­bi­ne­cie. – Wsta­ła iza­bra­ła swo­je rze­czy, po czym po­szła do wol­ne­go biur­ka iroz­ło­żyła się ze swo­im lap­to­pem. Za­po­wia­dał się dłu­gi dzień.

Julia mia­ła to szczę­ście, że pra­co­wa­ła wze­spo­le Klau­diu­sza, dla­te­go do re­dak­cji wpa­da­ła tyl­ko mak­sy­mal­nie dwa razy wty­god­niu lub by ob­ga­dać naj­waż­niej­sze te­ma­ty, októ­rych pi­sa­ła. Męż­czyzna był swe­go ro­dza­ju li­de­rem ze­spo­łu, wktó­rym było jesz­cze trzech in­nych dzien­ni­ka­rzy, oprócz Julii. Jed­nak to ko­bie­ta była jego ulu­bie­ni­cą, po­nie­waż przy­jaź­ni­li się imie­li ze sobą świet­ny kon­takt. Poza tym męż­czyzna ce­nił ją za to, że za­wsze po­tra­fi­ła po­dejść do każ­dej spra­wy bar­dzo pro­fe­sjo­nal­nie. Jej wy­wia­dy były na­praw­dę na wy­so­kim po­zio­mie, ado tego za­wsze mógł na nią li­czyć, dla­te­go ja­kiś czas temu uczynił zniej swo­ją za­stęp­czynię. Nie ża­ło­wał swo­jej de­cyzji ani tro­chę. Pod jej nie­obec­ność od­czuł to, że zwięk­szo­ścią spraw musi po­ra­dzić so­bie sam ibra­ko­wa­ło mu Julii. Od ja­kie­goś cza­su była jego pra­wą ręką.