W cieniu przeszłości - Paulina Cichecka - ebook

W cieniu przeszłości ebook

Cichecka Paulina

5,0

11 osób interesuje się tą książką

Opis

Kinga po śmierci męża nie potrafi sobie poradzić w nowej rzeczywistości.
Pewnego dnia targana emocjami postanawia podzielić los ukochanego i rzuca się pod koła rozpędzonego samochodu. 
 
Los jednak ponownie z niej zadrwił.
 
Jej nieudana próba samobójcza przysparza jej kolejne problemy, ale także nową znajomość z tajemniczym adwokatem Emilem.
 
W cieniu przeszłości to pełna nadziei historia o tym, że każda droga prowadzi nas w dobrym kierunku, jeśli tylko mamy odwagę nią podążać. To opowieść o tym jak wielkim dramatem jest strata ukochanej osoby z którą mieliśmy przecież dzielić resztę naszego życia...
 
To piękna historia o relacjach, które mogą się okazać naszym lekarstwem na wszystkie złe chwile.
 
Paulina Cichecka w nowej serii, które porusza ważne i trudne tematy. 
O niesamowitej sile, jaką odnajduje w sobie człowiek, kiedy wydaje mu się, że nie ma już nic, że to co najlepsze już dawno za nim. Bo właśnie w takich chwilach, kiedy niczego już nie oczekujemy, życie zaczyna dla nas pisać najpiękniejsze scenariusze. Musimy tylko w to uwierzyć!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 172

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (3 oceny)
3
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
kobierskawies

Nie oderwiesz się od lektury

wyjątkowe opowiadanie pełne miłości i wzruszeń, gorąco polecam
00
WitFormela

Nie oderwiesz się od lektury

Opowiadanie o tym jak bardzo los bywa przewrotny i jak wiele ma barw. Historia zaskakująca i zmuszająca do refleksji. Gorąco polecam ♥️
00
happy_reader

Nie oderwiesz się od lektury

Co to była za historia! Wzruszająca, poruszająca, piękna i taka emocjonująca💔 Polecam z całego serca🥹
00

Popularność




W CIENIU PRZESZŁOŚCI

PAULINA CICHECKA

Projekt okładki: Paulina Cichecka

Redakcja i korekta: Monika Bondaruk

Skład wersji elektronicznej: Bartosz Bondaruk

© by: Paulina Cichecka

Patron i ambasador medialny: natalove_czytanie

Wydanie pierwsze 2025.

Wszelkie prawa zastrzeżone, a kopiowanie i powielanie treści jest surowo zabronione.

Rozdział 1

Upadłe marzenia

Kinga od rana krzątała się po kuchni. Nie potrafiła w ostatnim czasie zrobić sobie porządnego śniadania, nie miała na to siły. Nie umiała normalnie funkcjonować od dnia, kiedy dowiedziała się o śmierci swojego męża. Mieli tyle planów, marzeń. Byli zgodnym i udanym małżeństwem, rzadko się kłócili, a jeśli już to o głupoty. Teraz z perspektywy czasu, Kinga żałuje tych straconych na nieporozumienia dni. Bo któregoś dnia jej ukochany wyszedł z domu i już do niego nie wrócił. Kiedy ktoś zapukał do jej drzwi, pomyślała sobie, że to pewnie Stefan znowu zapomniał kluczy. Tego dnia była nad wyraz szczęśliwa, bo udało jej się zarezerwować ich wymarzoną wycieczkę do Tajlandii. Wyjazd miał się odbyć za dwa miesiące. Kiedy natomiast otworzyła drzwi, od razu zamarła. Zobaczyła w nich dwóch funkcjonariuszy policji i nogi się pod nią ugięły.

- Pani mąż zginął w wypadku samochodowym, bardzo nam przykro. – Usłyszała, a raczej zapamiętałą tylko te słowa. Była w szoku, czuła się rozbita. Jakby ktoś uderzył ją w twarz, jakby nie wiedziała, gdzie obecnie się znajduje, jakby cały świat zawalił jej się na głowę. W tej jednej sekundzie, w jednej chwili, straciła wszystko.

Stefan prowadził firmę budowlaną, w której Kinga pracowała. Poznali się jeszcze na studiach, kiedy odbywała u niego praktyki, był od niej trochę starszy, ale różnica wieku nie przeszkadzała Kindze, a wręcz przeciwnie. Kobieta uważała, że jej rówieśnicy byli niedojrzali i zazwyczaj nie myśleli jeszcze o poważnych związkach, kiedy ona bardzo chciała założyć rodzinę, mieć męża i w przyszłości dzieci. Ich znajomość rozwijała się powoli, ponieważ starszy o dziesięć lat Stefan, właśnie przechodził przez trudny rozwód z żoną. Mimo to jednak, Kinga od razu wpadła mu w oko. Na początku bał się do niej zbliżyć, bo była od niego sporo młodsza, ale potem, kiedy zauważył, że i ona interesuje się jego osobą postanowił to odwzajemnić. Na trzecim roku studiów Kinga i Stefan byli już parą. Niestety rodzice kobiety nie byli przychylni tej relacji. Nie chcieli, aby ich jedyna córka, spotykała się z rozwodnikiem i to tyle lat starszym od niej. Kinga jednak posłuchała głosu serca i dwa lata później, wyszła za mąż za Stefana. Ich małżeństwo było jak z bajki. Firma rozwijała się i przynosiła coraz więcej zysków, Kinga z czasem stała się także jej częścią, pomagała swojemu mężowi i ogarniała wszystkie administracyjne sprawy. Życie toczyło się dalej, nawet jej rodzice zaakceptowali męża córki, co bardzo cieszyło Kingę, bowiem bardzo kochała swoich rodziców i było jej źle z tym, że za każdym razem, kiedy z nimi rozmawiała, oni przekonywali ją, aby rozstała się ze Stefanem. Oprócz tego bardzo chcieli mieć już wnuki, a Kinga nie była jeszcze gotowa na dziecko, dopiero mieli o tym porozmawiać ze Stefanem, który podobnie jak ona nie miał usilnej potrzeby, aby mieć dzieci. Ich życie było wygodne i poukładane. Mogli sobie pozwolić na egzotyczne wycieczki, pięknie urządzony dom i życie w luksusie. Kinga była szczęśliwa, ale nie dlatego, że byli bogaci, była szczęśliwa, ponieważ miała u swego boku mężczyznę, który był dla niej prawdziwym oparciem. Był wszystkim czego potrzebowała. Odkąd się poznali, nie pomyślała już o żadnym innym mężczyźnie. Po prostu nie chciała, znalazła już to czego szukała, a raczej to on znalazł ją. Silnie wierzyła w przeznaczenie i to, że nic nie dzieje się w życiu bez przyczyny.

Po śmierci Stefana popadła w ogromną rozpacz. Była rozżalona, zła i czuła się taka bezsilna. Z początku pomagali jej rodzice, ale Kinga z czasem ich otrąciła. Nie mogła już znieść tego ich współczucia i ciągłego mówienia, że wszystko się jakoś ułoży, że będzie dobrze. Nie umiała żyć bez Stefana, godzinami leżała w łóżku, gapiła się w sufit i słuchała jego poczty głosowej. Uwielbiała jego niski ton głosu, kochała w nim praktycznie wszystko. Każdą zmarszczkę, każdą niedoskonałość, każdy siwy włos, po prostu wszystko! Stefan był dla niej ideałem mężczyzny. I to się nie zmieniło po jego śmierci, po prostu nie. Kinga nie wyobrażała sobie życia bez niego, nie potrafiła zarządzać tak dobrze firmą, jak Stefan. Nie potrafiła bez niego funkcjonować. Dopiero po jego śmierci, zrozumiała jak wiele straciła. Jak bardzo niekompletna jest teraz, kiedy go zabrakło, kiedy Bóg zabrał jej miłość życia. Sprawiając jednocześnie, że straciła sens swojego życia. Wiele razy zastanawiała się, dlaczego padło na jej męża, czemu Bóg odebrał jej tak bardzo ważną dla niej osobę. Czemu nie zginął ten kierowca tira, który spowodował ten okropny wypadek i jechał pod wpływem alkoholu!? Dostał jedynie osiem lat i dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów, ale dla Kingi to i tak był mało surowy wyrok. Ten najcięższy i najwyższy zapadł przecież na jej męża. Śmierć, która odebrała im wszystko.

Od tamtych okropnych wydarzeń, minął miesiąc. W tym czasie zmieniło się jedynie to, że od teraz to Kinga miała zarządzać firmą i przejąć wszystkie inwestycje Stefana. Nie miała teraz kompletnie głowy do tych wszystkich interesów, nie umiała zarządzać firmą w takim stanie. Na szczęście z pomocą przyszedł jej Mietek, prawa ręka jej męża. Wspierał Stefana we wszystkich inwestycjach. Zawsze można było na niego liczyć, znał się na interesie dużo lepiej od Kingi i obiecał jej pomóc. Kinga myślała nawet przez chwilę, żeby sprzedać firmę i wyjechać z Polski, ale uznała, że nie potrafi oddać dzieła jej męża w jakieś obce ręce. Stefan zbyt wiele poświęcił, aby rozkręcić ten biznes. Musiała się więc wziąć w garść i zacząć normalnie funkcjonować, jeśli w ogóle można po czymś takim normalnie żyć. Kinga coraz częściej zadawała sobie to pytanie. Teraz była w zawieszeniu, życie toczyło się dalej, ale bez niej. Jakby wysiadła z tego jadącego dalej pociągu i zatrzymała się gdzieś w szczerym polu. Bez możliwości powrotu. Czy więc można się po czym takim wziąć w garść i żyć dalej? Kinga nie znała odpowiedzi na to pytanie.

Mijały kolejne tygodnie, a Kinga nadal wariowała z rozpaczy. Przestała wychodzić z domu, mało jadła i piła, nawet nie dostrzegła, kiedy zima ustąpiła w końcu przepięknej wiośnie i wszystko wokół niej budziło się do życia. Szkoda tylko, że ona wręcz przeciwnie. Marzyła o tym, żeby zasnąć i już nigdy się nie obudzić. Nigdy wcześniej nie miała myśli samobójczych, zawsze kochała i doceniała swoje życie, ale teraz gdy sięgnęła prawdziwego dna, czuła się bezradna i taka słaba. Kiedy któregoś dnia do jej drzwi zadzwonił dzwonek, ledwo zwlekła się z kanapy, żeby otworzyć. Nie chciała nikogo widzieć, jedyne co musiała to od czasu do czasu porozmawiać z Mietkiem, który chwilowo zarządzał firmą. Gdy otworzyła drzwi, ujrzała w nich właśnie jego. Znowu pewnie musiała podpisać jakieś dokumenty.

- Wejdź proszę – odparła niechętnie i wpuściła Mietka do środka, kiedy się przywitali.

- Nie przeszkadzam? – zapytał przekraczając próg jej domu.

Kinga jednak nic nie odpowiedziała, tylko poszła do kuchni, aby przygotować coś do picia.

- Pewnie napijesz się kawy? – zerknęła przez ramię pytając Mietka. Dziś wyglądała i czuła się wyjątkowo okropnie. W wyciągniętym dresie z włosami w nieładzie i opuchniętymi od płaczu oczami, miała wrażenie, że odstraszy każdego.

- Chętnie, poproszę – odpowiedział jej Mietek i ruszył do salonu, rozsiadając się na skórzanej kanapie. Rozłożył kilka dokumentów na stoliku kawowym i przygotował się do rozmowy z Kingą, która do łatwych należeć z pewnością nie będzie.

Kinga dołączyła do Mietka chwilę później, stawiając przed nim filiżankę z kawą. Zaciągając się zapachem, zatęskniła za tym czarnym jak smoła napojem. Już tak dawno nie piła kawy.

- Musimy porozmawiać Kinga. Mam tu kilka dokumentów, które musisz podpisać. Zaraz wszystko ci wyjaśnię – odparł, biorąc łyk kawy. Kiedy spojrzał na Kingę, zrobiło mu się jej żal. W ostatnim czasie przeżyła tak wiele, a teraz jeszcze to.

- Nie chcę wiedzieć, nie mam do tego głowy, ufam ci przecież, wiesz. Załatw wszystko tak aby było dobrze – powiedziała od razu, zerkając na dokumenty, które Mietek rozłożył przed nią. Nie potrafiła się skupić na ich treści.

- Tym razem musisz to przeczytać. To pismo od komornika, musisz sama zadecydować co dalej chcesz z tym zrobić – powiedział nieco zdenerwowany, obserwując zdziwioną minę Kingi.

- Jakiego komornika? Przecież nie mamy żadnych długów. – Ożywiła się na jego słowa i także nieco zdenerwowała. Jeszcze tego jej brakowało!

- Stefan wziął jakiś czas temu kredyt na zakup jakiegoś sprzętu, ale nikomu o tym nie powiedział. To znaczy, przynajmniej ja nic o tym nie wiedziałem. Spłacił połowę, ale od jakiegoś czasu, raty nie są regularnie pokrywane, więc bank skierował sprawę do komornika. Trzeba spłacić wszystkie zaległości i to z odsetkami, no i jeszcze dochodzą koszty komornicze.- Mietek także był w szoku, kiedy wczoraj odwiedził go w firmie komornik i nakreślił całą sprawę. Stefan nie wspominał o tym kredycie, bo pewnie myślał, że szybko uda mu się go spłacić, ale niestety nie spodziewał się, że odejdzie z tego świata i mu się to nie uda, a jego długi przejmie Kinga.

Kobieta zaniemówiła, jakby tylko co drugie słowo do niej trafiało, czuła się potwornie źle, a teraz jeszcze będzie musiała zająć się tymi długami i spłacać jakieś kredyty Stefana, o których nie miała zielonego pojęcia. Na samą myśl, zrobiło jej się słabo. Potrzebowała wody, natychmiast!

- Przepraszam cię na chwilę, zaraz wracam. – Wstała z kanapy i poszła do kuchni, aby nalać sobie szklankę wody i chwilę pomyśleć. Co jeszcze na nią spadnie? Ile jest w stanie jeszcze udźwignąć, no ile?

Mietek pokiwał jedynie głową i dał Kindze chwilę dla siebie. On również się o nią martwił. Starał się jej pomóc i wszystkie sprawy, które mógł załatwić w jej imieniu, załatwiał najlepiej jak umiał. Jednak w tej kwestii nie mógł sam podjąć decyzji. Musiał więc o wszystkim jej powiedzieć.

Gdy Kinga wróciła do salonu, poprosiła Mietka, aby dalej kontynuowali rozmowę. Musiała przecież dowiedzieć się czegoś więcej o tych długach, które przejęła po Stefanie.

- Możemy kontynuować, powiedz mi, ile muszę oddać komornikowi. – Kinga nie była na to przygotowana psychicznie, ale na szczęście miała jakieś oszczędności, więc wydawało jej się, że może będzie w stanie spłacić długi Stefana.

- No właśnie, to trochę duża suma, więc pomyślałem sobie, że musisz o tym wiedzieć, a co więcej musimy rozważyć co dalej. – Mietek chciał być ostrożny i delikatny, firma nie była przygotowana na taką kwotę i nie mogli sobie pozwolić, aby nagle wypłacić z konta taką sumę, bo zwyczajnie straciliby płynność finansową.

Kinga natychmiast zerknęła do dokumentów, które nadal leżały przed nią i zamarła. Stefan, a raczej ona, była winna banku ponad pół miliona złotych!

- To jak duży był ten kredyt, skoro mówiłeś, że Stefan spłacił połowę i na co były mu te pieniądze? Wiesz w co je zainwestował? – zapytała ze łzami w oczach, była w fatalnej sytuacji. Nie miała aż tak dużych oszczędności. Co prawda odziedziczyła w całości sama wszystkie pieniądze Stefana, ale nie aż tak wielką sumę!

- Spokojnie, jestem tutaj, aby ci pomóc. Razem coś wymyślimy, jestem tego pewien – pocieszał ją, choć sam nie do końca wiedział, jak będzie dalej wyglądać przyszłość firmy, kredyt, który Stefan zaciągnął, był pod zastaw firmy. Swoją drogą, Mietek sam zastanawiał się, jak jego przyjaciel mógł to ukryć. I po co to zrobił.

- Mogę sprzedać dom myślę, że jest wart co najmniej milion – odparła beznamiętnie Kinga i spojrzała na Mietka.

- Myślę, że to nie będzie konieczne, musimy spróbować dojść do porozumienia z komornikiem, a potem z bankiem. Oni nie mogą przecież żądać od nas z dnia na dzień takiej sumy pieniędzy. Zawrzemy ugodę i rozłożymy ten dług na jakieś racjonalne raty, ja sprawdzę jak nasze finanse i czy możemy sobie pozwolić na jakieś obciążenie finansowe. – Mietek widział co dzieje się właśnie z Kingą, zrzucił na jej barki kolejny ciężar, który z trudem musi unosić.

- Pomożesz mi to jakoś ogarnąć? – zapytała w końcu. Boże, gdyby nie Mietek, już dawno musiałaby sprzedać firmę, bo nie była w stanie ją teraz zarządzać!

- Oczywiście po to do ciebie przyszedłem, nie zostawię cię z tym samej. Tylko obawiam się, że będziesz musiała uczestniczyć w jakimś stopniu w tych negocjacjach z bankiem i komornikiem, bo w świetle prawa, to ty zarządzasz teraz finansami i firmą.

Kinga przetarła dłonią twarz. Miała dość, nie chciało jej się niczego załatwiać, niczym zarządzać, nie miała na to wszystko siły ani tym bardziej ochoty, a teraz jeszcze ten kredyt. Nie chciała pozbywać się domu, w którym obecnie mieszkała, kochała go. Tu każda rzecz przypominała jej o Stefanie, wszystko co kupili wspólnie do tego miejsca, było dla niej tak cenne. Nie wyobrażała sobie mieszkać gdzieś indziej. Zupełnie sama, tu przynajmniej czuje jakąś namiastkę Stefana.

Po wstępnych ustaleniach z Mietkiem, Kinga miała głowę pełną przemyśleń. Kiedy mężczyzna pożegnał się z nią i wrócił do swoich obowiązków w firmie, miała ochotę rozpłakać się jak małe dziecko. Rewelacje jakich się przed chwilą dowiedziała, były dla niej dodatkowo przygnębiające. Nie widziała już sensu w swoim życiu. Zawsze, kiedy coś szło nie tak, miała przy sobie Stefana, swoją bratnią duszę. Jak miała sobie sama poradzić z prowadzeniem firmy? Jak miała spłacić ten głupi kredyt?

- Dlaczego mi to zrobiłeś, czemu mnie zostawiłeś!? – krzyknęła sama do siebie z bezsilności.

Była pewna, że dzisiejszej nocy także nie będzie mogła zmrużyć oka. Problemy finansowe z którymi zostawił ją Stefan, były jak gwóźdź do jej trumny. Nie miała już kompletnie na to wszystko siły. To ją przerosło. Zamiast być lepiej, z każdym dniem było tylko coraz gorzej i miała wrażenie, że jej cierpienie właśnie osiąga apogeum.

Chwilę później położyła się na kanapie w salonie i zaczęła głośno płakać. Nie umiała już powstrzymać swoich emocji. Nie widziała światełka w tunelu i coraz bardziej czuła, że nie poradzi sobie z tym wszystkim co na nią w ostatnim czasie spadło.

To był impuls, nagle wstała z kanapy i ruszyła do drzwi wyjściowych. W holu przejrzała się jeszcze ostatni raz w lustrze stwierdzając, że wygląda okropnie i zamieniła swoje puchate kapcie, na swoje ulubione białe adidasy. Zarzuciła na siebie jeszcze jasny trencz i wyszła z domu. Szła przed siebie biorąc kilka głębszych oddechów. Już nie pamiętała, kiedy ostatnio była na spacerze. Zaniedbała siebie i swoje potrzeby, a przecież życie toczyło się dalej. Kiedy doszła w końcu do alejki, gdzie miał miejsce wypadek jej męża, który wracał w ten feralny wieczór do domu, zerknęła w stronę postawionych tam zniczy i kwiatów. Nie miała pojęcia kto to tam postawił, cieszyła się jednak, że to miejsce było w jakiś sposób upamiętnione. Chciała przejść na drugą stronę, żeby przyjrzeć się ołtarzykowi z bliska. Nawet nie spojrzała na jezdnię, było jej już wszystko jedno. Chciała po prostu przestać czuć ten potworny ból, chciała, aby ktoś zabrał z niej ten ciężar.

Kiedy wyszła na ulicę, od razu usłyszała głośny dźwięk klaksonu, a potem poczuła lekkie uderzenie. Nawet nie próbowała uciekać, po prostu poddała się temu. Nie umiała się już obronić, a może wcale nie chciała?

Rozdział 2

Nowa rzeczywistość

Emil od rana uwijał się w swojej kancelarii jak mróweczka. Miał dwie ważne rozprawy, do których musiał się przygotować, a do tego spotkania z potencjalnymi klientami. Zapowiadał się więc długi i wyczerpujący dzień. Zwłaszcza, że wieczorem był umówiony ze swoją narzeczoną i mieli omawiać kilka spraw dotyczących ich ślubu, który zbliżał się już wielkimi krokami. Emil nie lubił ustalać tych wszystkich szczegółów. Kolory serwetek, kwiatów czy bukietów dla druhen, to po prostu najzwyczajniej w świecie go nie interesowało. Jedyne o czym myślał to garnitur, którego jeszcze nie udało mu się nigdzie kupić. Kornelia miała wymagania dotyczące jego ubioru. Koniecznie musiał to być smoking i to w kolorze szarym lub bordowym, bo czerń była przecież smutna i zbyt oklepana. Szczerze mówiąc, to Emil miał dość tych wszystkich przygotowań. Męczyły go i chciał, żeby było już po wszystkim. Jemu naprawdę było wszystko jedno czy kolor serwetek, będzie współgrał z kwiatami na stołach i czy druhny będą miały odpowiednie sukienki. Dla niego najbardziej liczyła się w tym wszystkim przysięga. Te kilka słów, które będzie musiał wypowiedzieć przed wszystkimi zebranymi i przed samym Bogiem. Kochał Kornelię, ich związek był oparty na wzajemnym zaufaniu, szczerości i szacunku. Poznali się jeszcze na studiach, ale ostatecznie Kornelia zmieniła ich kierunek. Emil natomiast wytrwał i skończył prawo, dzięki czemu teraz od kilku już lat prowadzi swoją własną kancelarię adwokacką. Kornelia wybrała te studia pod naciskiem rodziców, ale ostatecznie okazało się, że to nie dla niej i skończyła kosmetologię. Pracowała w salonie kosmetycznym, gdzie wykonywała różne zabiegi. Lubiła swoją pracę, podobnie jak Emil, który angażował się w każdą sprawę swoich klientów.

Późnym popołudniem, musiał wyjść na umówione wcześniej spotkanie, ale potem nie chciał już wracać do kancelarii, więc wziął ze sobą potrzebne mu dokumenty i obiecał sobie, że przejrzy je w domu. Koło dziewiętnastej miała do niego wpaść Kornelia. Za kilka dni kończyła jej się umowa z właścicielem mieszkania, które wynajmowała i miała się do niego wprowadzić. I tak spędzali ze sobą każdą wolną chwilę i kobieta często u niego nocowała, więc nie było sensu, aby mieszkali dłużej osobno, zwłaszcza że Emil bardzo chciał sprawdzić, jak będzie im się żyło razem na co dzień.

Na spotkanie dojechał jak zwykle na czas, cenił sobie punktualność, więc sam również nie lubił się spóźniać. Po omówieniu wszystkich spraw z klientem, z którym swoją drogą dość ciężko mu się rozmawiało, ponieważ był zły i w dodatku chciał orzekać o winie jego żony, która podobno jak twierdził, zdradzała go już od kilku miesięcy. Zapowiadała się więc walka w sądzie, a tego Emil najbardziej nie lubił. Takie rozprawy go wykańczały. Były długie i mało przyjemne, zarówno dla niego, jak i dla jego klientów. A wszystko tylko po to, by choć na chwilę poczuć się lepiej. By wywlec wszystkie brudy na światło dzienne. Mimo to nie żałował, że wybrał ten zawód. Pomagał ludziom i zawsze, kiedy wygrywał jakąś sprawę, czuł niesamowitą satysfakcję.

Wracając do domu okazało się, że na jego drodze jest gigantyczny korek, był wypadek, więc nawigacja podpowiedziała mu objazd bocznymi uliczkami Krakowa. Emil nie był z tego powodu zadowolony, bo pewnie i tak spóźni się na spotkanie z Kornelią w związku z czym jego ukochana będzie na niego zła. Nie miał jednak już innego wyjścia i skręcił w lewo, w uliczkę zgodnie z tym co podpowiedziała mu nawigacja. Dzielnica domków jednorodzinnych, która była dość bogato zagospodarowana, wyglądała jak z katalogu. Emil sam mieszkał w domu jednorodzinnym, jednak jego posiadłość dość mocno odbiegała od tych, które właśnie mijał.

Kiedy zjechał z kolejnej uliczki, nawigacja pokazywała mu, że dojedzie do domu w przeciągu piętnastu minut, co bardzo go ucieszyło. Nagle jednak samochód przed nim dość gwałtownie zahamował, co sprowokowało Emila do tego samego. Na szczęście udało mu się wyhamować dosłownie kilka centymetrów i nie spowodować kolizji. Z auta jadącego przed nim, wyszedł mężczyzna i zaczął krzyczeć, co zaciekawiło Emila. Po chwili on sam wysiadł z samochodu i podszedł do mężczyzny, który nie przestawał krzyczeć.

- Czy Pani oszalała!? Wyszła mi pani prosto pod koła!

Kobieta jednak nie odezwała się ani słowem, próbując się podnieść z jezdni o własnych siłach. Była tylko lekko poobijana i miała dość mocno wybrudzony płaszcz.

Kiedy Emil to zobaczył, natychmiast podszedł do kobiety, którą potrącił awanturujący się mężczyzna.

- Pomogę pani. Zaraz wezwę pogotowie. – Emil podał rękę kobiecie, która próbowała wstać z ulicy.

- Nie trzeba, nic mi nie jest – odparła Kinga, podtrzymując równowagę na ramieniu Emila, który jej pomógł.

- Oczywiście, że trzeba i nie powinna pani wstawać, być może ma pani uszkodzoną jakąś część ciała.

Kinga nie wytrzymała napięcia. Do jej oczu napłynęły łzy. Przed chwilą mogła zginąć. Była już tak blisko, jednak jej się to nie udało, a do tego jeszcze pewnie dostanie mandat, jeśli ten gburowaty mężczyzna, który ją potrącił wezwie policję.

- Skoro nic paniusi nie jest, to może skończymy ten cyrk i zejdziemy już z ulicy – odezwał się mężczyzna wyraźnie zirytowany całą tą sytuacją.

- Chwila, musimy wezwać policję, przed chwilą potrącił pan człowieka. I do tego jeszcze nie udzielił mu pomocy, za to jest paragraf – odezwał się Emil w obronie tej biednej kobiety, która stała teraz obok niego roztrzęsiona.

Jak tylko Kinga usłyszała jego słowa, od razu powiedziała:

- Nie trzeba, to moja wina. Przepraszam pana bardzo – zreflektowała się szybko. Jeszcze tego jej brakowało, policji na karku.

- Jest pani pewna? – zapytał Emil, a kiedy Kinga kiwnęła twierdząco głową, mężczyzna, który ją potrącił wsiadł do samochodu i tak po prostu odjechał. Emil jednak nie zamierzał zostawiać tej kobiety samej na środku ulicy. Samochody jadące za nimi zaczęły ich już wyprzedzać, trąbić i gapić się na całe zdarzenie, więc Emil zaproponował kobiecie, że odwiezie ją do domu.

- Nie trzeba, poradzę sobie. To niedaleko – powiedziała Kinga.

- Muszę wiedzieć, że wszystko z panią dobrze, a skoro to niedaleko, to nie nadrobię zbytnio drogi. Zapraszam. – Emil wskazał na swoje auto. Kindze i tak było już wszystko jedno. Była zmęczona i trochę obolała, więc skorzystała z podwózki.

Kiedy wsiadła do samochodu Emila, poczuła przyjemny zapach kawy. Rozglądając się po wnętrzu auta zauważyła, że panuje w nim porządek.

- To, dokąd jedziemy? – zapytał Emil, zerkając na Kingę.

- Podleśna siedemnaście – odparła od razu.

- Na pewno dobrze się pani czuje? Bo jeśli nie, to mogę panią zawieść do szpitala – zaproponował widząc jej bladą i zapłakaną twarz.