Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
ONA... jest jak żywioł. Nieokiełznana, dzika, nieprzewidywalna. Jest jak ogień, w którego płomieniach możesz się ogrzać lub bezpowrotnie spłonąć. Przeszła wiele, co uczyniło ją silną i niebezpieczną. Łaknie miłości, której szukała nieustannie przez całe swoje życie, ale okazuje się, że nie potrafi już kochać...
ON... jest jak wędrowny ptak. Za dnia drapieżny i niebezpieczny, rwący się do lotu. Nocą zaś przemienia się w spragnioną miłości istotę z rysą na sercu i połamanymi skrzydłami. To upadły anioł... W jego ciele żyją dwie dusze. Romantyczna i pełna ciepła oraz nieokiełznana, brutalna i... zła. Podążając krętymi ścieżkami, które wytyczyło dla niego życie, bezskutecznie szuka siebie.
Czy uda się oszukać przeznaczenie? Czy dwoje tak doświadczonych przez los ludzi jest w stanie na nowo uwierzyć w tlące się uczucie? I czy miłość rzeczywiście jest największą siłą ludzkości, która zdoła pokonać każdą przeszkodę dzielącą od upragnionego szczęścia?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 318
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Redakcja
Anna Seweryn
Projekt okładki
Pracownia WV
Fotografia na okładce i grafiki na stronach rozdziałowych
© LightField Studios | shutterstock.com | pixabay | Wikimedia commons
Redakcja techniczna, skład i łamanie
Damian Walasek
Opracowanie wersji elektronicznej
Grzegorz Bociek
Korekta
Urszula Bańcerek
Marketing
Anna Jeziorska
Wydanie I, Chorzów 2021
Wydawca: Wydawnictwa Videograf SA
41-500 Chorzów, Aleja Harcerska 3c
tel. 600 472 609, 664 330 229
www.videograf.pl
Dystrybucjawersji drukowanej: LIBER SA
01-942 Warszawa, ul. Kabaretowa 21
tel. 22 663 98 13, fax 22 663 98 12
http://dystrybucja.liber.pl
© Wydawnictwa Videograf SA, Chorzów 2021
tekst © Katarzyna Mak
ISBN 978-83-7835-852-7
Kobieta nie powinna być gorsza od anioła,
mężczyzna zaś tylko trochę lepszy od diabła.
Nikołaj Gogol
Moim aniołom, które są zawsze blisko…
oraz Annie Seweryn z okazji urodzin ♥
– Pospiesz się, Warr – usłyszałem zza zamkniętych drzwi.
Uprzedzałem, żeby nikt mi nie przeszkadzał, ale właściwie kończyłem już pisać kolejny wiersz, więc nie miałem za złe Clyde’owi, że mnie nie posłuchał. Poza tym musiałem przyznać, że chyba właśnie dzięki takim zachowaniom moich kolegów, które ktoś mógłby nazwać wtykaniem nosa w nie swoje sprawy, czułem się jak jeden z nich. Tutaj wszyscy traktowani byli na równi, więc i ja uchodziłem tu za normalnego chłopaka i zwyczajnego studenta, a nie następcę tronu. I muszę przyznać, że całkiem dobrze się z tym czułem.
– Zaraz przyjdę – odparłem, zerkając jeszcze na kartkę leżącą przede mną na biurku.
Właśnie zapisywałem ostatni wers, uśmiechając się przy tym z uznaniem do kolejnego dzieła. Moi znajomi nie tyle dziwili się, że interesuje mnie poezja, co było zaskakujące dla osób, z którymi na co dzień przebywałem na królewskim dworze, ale że moje teksty spisuję odręcznie. Cóż, byłem tradycjonalistą i nie lubowałem się w nowinkach techniki, chociaż stać mnie było na nie jak mało kogo na London School of Economics. Nie dla mnie były te wszystkie elektroniczne gadżety, notesy, czytniki czy tablety. Ceniłem prostotę.
Jeszcze dziś, po ponownym przejrzeniu tekstu i naniesieniu na niego ostatnich poprawek, zamierzałem cyknąć fotę i wrzucić ją na Instastory, by pochwalić się kolejnym wierszem przed stale powiększającą się rzeszą moich fanów. W ich oczach również uchodziłem za zwyczajnego chłopaka, choć niewątpliwie utalentowanego. Z wielu powodów chciałem pozostać anonimowy. Jednym z nich była wrodzona nieśmiałość, a innym obowiązujący w moim królestwie dekret, który wyraźnie określał moje prawa i zakazy jako członka królewskiej rodziny. Właściwie żaden z jego punktów nie ograniczał mnie aż tak bardzo, ale jako następca tronu nie mogłem pozwolić sobie na pewne zachowania, które wypadały zwykłym ludziom. Osobiście uważałem, że w byciu poetą nie ma niczego złego, ale mój ojciec chyba był innego zdania, więc wolałem uszanować jego wolę i nie obnosić się z tym. W sieci znany byłem jako Warrior, Wojownik, w skrócie Warr. Niekiedy podejrzewałem, że część moich followersów, których grupa rosła z dnia na dzień w rekordowym tempie, i tak czegoś się domyślała, ale na szczęście cenili moją prywatność i nie naruszali jej zbytnio. A ja naprawdę szczerze to doceniałem.
Złożyłem kartkę na pół i schowałem ją do oprawionego w skórę notesu. Raz jeszcze omiotłem wzrokiem biurko, nadal czując w sobie ten cudowny spokój, który towarzyszył mi podczas pisania, a następnie poszedłem do przyjaciół, tak jak obiecywałem, choć miałem ochotę zostać tu jeszcze przez chwilę…
Dłużej tego nie zniosę! Jeśli ten koszmar wreszcie się nie skończy, to ja skończę ze sobą…
Leżałam w swoim łóżku na piętrze, z kołdrą naciągniętą na głowę, i nasłuchiwałam kroków na schodach. Tym razem do moich uszu nie dobiegał żaden szmer. Jednak to wcale nie oznaczało, że dziś znów się nie zjawi, nieproszony jak zwykle. Dlatego wolałam być czujna i świadoma, bo dzięki temu, już po fakcie, moje obrzydzenie do siebie samej było odrobinę mniejsze.
***
Przyszedł nad ranem, kiedy tuż przed świtem zapadłam wreszcie w długo oczekiwany sen. Tylko na moment straciłam kontrolę nad własnym ciałem, a wtedy ono przeszło w posiadanie jego brudnych łap. Dotykał mnie, choć jak zwykle próbowałam temu zapobiec. Obleśnie macał, choć bezskutecznie się przed tym broniłam. I jak zawsze, kiedy docierało do mnie, że każda inna forma obrony była zupełnie bez sensu, zwyczajnie się temu poddałam. Facet mojej matki był silniejszy ode mnie, więc gdy stanowczo się mu sprzeciwiałam, chwytał mnie za gardło, pozbawiając tchu, by potem robić ze mną wszystko, na co tylko miał ochotę. Zupełnie jak teraz, kiedy poczułam jego budzącą we mnie odrazę dłoń, wsuwającą się w moje majtki…