Praktyczne NLP - Flavio Anusz - ebook + książka

Praktyczne NLP ebook

Flavio Anusz

4,1

Opis

Jakie są Twoje największe atuty?

Tylko Ty, Twoje myślenie, zachowanie i odczuwanie świata decydują o tym, jak szybko osiągniesz sukces i bogactwo. Każdy, kto poznał NLP już wie, że NLP poprawia jakość życia. Otrzymujemy narzędzia, które pozwalają zmienić się w taki sposób, by zdobyć wszystko, czego pragniemy.

Dzięki NLP:

  • poznasz siebie i odkryjesz swoją misję życiową,
  • zhierarchizujesz i osiągniesz cele,
  • wpłyniesz na swoje emocje tak, by realizować się twórczo,
  • staniesz się doskonały w każdej dziedzinie życia,
  • szczegółowo zaplanujesz przyszłość, zaczynając od… dziś!


NLP opiera się na bardzo prostych zasadach – największym skarbem jest nasza wiedza i doświadczenie, nie istnieją błędy, są tylko informacje zwrotne.

Dzięki filarom szczęścia zrozumiesz, skąd bierze się różnica pomiędzy tymi, którzy osiągają sukcesy a tymi, którzy ciągle próbują je osiągnąć.

Planując swoją przyszłość skorzystaj ze strategii time line, by dokładnie przewidzieć, co zdobędziesz już jutro.

To Ty jesteś menedżerem własnego życia!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 264

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (9 ocen)
5
2
0
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Pomidor_y

Nie oderwiesz się od lektury

Dobre. Dużo informacji przydatnych o kontroli własnych emocji i własnego świata. Odpowiedzialność za swoje wodzenie świata
00

Popularność




Re­dak­cja i ko­rek­ta: Ma­rio­la Będ­kow­ska

Pro­jekt okład­ki: Piotr Pi­siak

Skład: Mar­cin Pio­trow­ski (Em­pe­stu­dio)

Ko­rek­ta: Ewa Skar­żyń­ska

Wy­da­nie I

BIA­ŁY­STOK 2014

Co­py­ri­ght © 2011 by Fla­vio Anusz

© Co­py­ri­ght for this edi­tion by Stu­dio Astrop­sy­cho­lo­gii, Bia­ły­stok, 2011.

All ri­ghts re­se­rved, in­c­lu­ding the ri­ght of re­pro­duc­tion in who­le or in part in any form.

Wszel­kie pra­wa za­strze­żo­ne. Żad­na część tej pu­bli­ka­cji nie może być po­wie­la­na ani roz­po­wszech­nia­na za po­mo­cą urzą­dzeń elek­tro­nicz­nych, me­cha­nicz­nych, ko­piu­ją­cych, na­gry­wa­ją­cych i in­nych bez pi­sem­nej zgo­dy po­sia­da­czy praw au­tor­skich.

15-762 Bia­ły­stok

ul. An­to­niuk Fabr. 55/24

85 662 92 67 – re­dak­cja

85 654 78 06 – se­kre­ta­riat

85 653 13 03 – dział han­dlo­wy – hurt

85 654 78 35 – sklep fir­mo­wy „Ta­li­zman” – de­tal

Wię­cej in­for­ma­cji znaj­dziesz na por­ta­lu www.psy­cho­tro­ni­ka.pl

Skład wersji elektronicznej:

Virtualo Sp. z o.o.

Ta książ­ka uka­zu­je się dzię­ki pra­cy i życz­li­wo­ści

wie­lu osób, nie spo­sób wszyst­kim po­dzię­ko­wać.

Dzię­ku­ję więc: Ire­nie Kry­smal­skiej, Mag­dzie Ko­smal,

Ma­rio­li Będ­kow­skiej, Zo­fii Wie­czo­rek, Thes­sie Anusz,

Ani i Idze Anusz, Iwo­nie Trze­pał­ka, Ży­wii Anusz,

La­fay­et­te Pra­do, Na­mu­ro­wi i oczy­wi­ście swo­im ro­dzi­com

za mi­łość i wia­rę we mnie, i wy­daw­com za cier­pli­wość.

OD AUTORA

Ta książ­ka jest skie­ro­wa­na do tych, któ­rzy cią­gle szu­ka­ją no­wych roz­wią­zań i spo­so­bów na po­pra­wę ja­ko­ści swo­je­go ży­cia w każ­dym jego ob­sza­rze – jed­nym sło­wem, do wo­jow­ni­ków dnia co­dzien­ne­go, któ­rzy nie ocze­ku­ją jed­no­ra­zo­wych pi­gu­łek szczę­ścia.

Na pew­no nie jest to książ­ka dla kon­for­mi­stów, któ­rzy ocze­ku­ją, że kra­sno­lud­ki wy­ko­na­ją za nich pew­ne za­da­nia, ani dla tych, któ­rzy wie­rzą, że za po­mo­cą jed­ne­go za­klę­cia są w sta­nie zmie­nić swo­je ży­cie.

W książ­ce znaj­dziesz róż­ne na­rzę­dzia i prze­ko­na­nia, któ­re mogą ci po­móc w pre­cy­zyj­nym okre­śla­niu, hie­rar­chi­zo­wa­niu i osią­ga­niu ce­lów, po­zna­wa­niu sie­bie i od­kry­wa­niu swo­jej mi­sji ży­cio­wej. A w efek­cie w po­lep­sze­niu ja­ko­ści ży­cia.

Na stro­nach tej książ­ki znaj­dziesz wie­dzę, któ­ra po­mo­że ci zro­zu­mieć, że szczę­ście, suk­ces i bo­gac­two za­le­żą przede wszyst­kim od cie­bie; od two­je­go za­cho­wa­nia, my­śle­nia i od­czu­wa­nia świa­ta. Może to brzmi dziw­nie, ale wie­lu czy­tel­ni­ków prze­ko­na się, że już są szczę­śli­wi, choć do tej pory byli prze­ko­na­ni o swo­jej ży­cio­wej klę­sce.

Więk­szość cier­pień ma swo­je źró­dło w tym, że lu­dzie idą przez ży­cie jak „ślep­cy”, kie­ru­jąc się na­wy­ka­mi i od­ru­cha­mi, a przez to nie wi­dzą in­nych moż­li­wo­ści dzia­ła­nia lub – co gor­sza – nie chcą ich wi­dzieć.

Je­stem prze­ko­na­ny, że im wię­cej lu­dzi znaj­dzie szczę­ście, re­ali­zu­jąc swo­je za­mie­rze­nia i mi­sję ży­cio­wą, tym mniej na świe­cie bę­dzie cier­pie­nia i tym bar­dziej wszy­scy bę­dzie­my się cie­szyć bo­gac­twem, któ­re daje nam Zie­mia. Zy­ska­my też wię­cej sił, aby sta­wić czo­ło trud­no­ściom, i we­wnętrz­ne wspar­cie, aby za­mie­nić trud­no­ści na lek­cje do prze­ro­bie­nia.

Co­raz bar­dziej prze­ma­wia do mnie to, że ży­cie czło­wie­ka skła­da się z wie­lu ob­sza­rów i w każ­dym z nich gra­my pew­ną rolę ży­cio­wą. Miło jest, gdy w te­atrze ży­cia nie tra­ci­my z oczu na­szej głów­nej roli. Jed­nak­że pęd ży­cia po­wo­du­je, że za­zwy­czaj zaj­mu­je­my role dru­go­pla­no­we i tra­ci­my z oczu naj­waż­niej­szą, jaką mamy do za­gra­nia, czy­li by­cie sa­mym sobą. Im wię­cej ról nie­zwią­za­nych z nami gra­my, tym wię­cej two­rzy­my sy­tu­acji, któ­re są źró­dłem nie­przy­jem­nych uczuć.

Gra­nie roli bez świa­do­mo­ści za­zwy­czaj pro­wa­dzi do bra­ku spój­no­ści we­wnętrz­nej. Czło­wiek nie sta­no­wi wte­dy har­mo­nij­nej ca­ło­ści. Tak jak mało zna­czą­cy ak­tor, któ­ry aby prze­trwać, gra to, co w da­nym mo­men­cie ktoś mu za­pro­po­nu­je, nie dba­jąc o ja­kość ani war­tość da­nej roli.

Szczę­ście czło­wie­ka, we­dług mnie, za­leż­ne jest od tego, na ile zdo­ła­my po­łą­czyć w spój­ną ca­łość ży­cio­we role, two­rząc sta­ły i zin­te­gro­wa­ny ob­raz sie­bie, któ­ry po­zwa­la wy­peł­niać swo­ją mi­sję na zie­mi. Wte­dy jak me­ga­gwiaz­dy mo­że­my wy­bie­rać rolę, któ­rą chce­my za­grać. Tyl­ko pro­szę, nie uznaj­cie, że spój­na i zin­te­gro­wa­na ca­łość ozna­cza nie­zmien­ną ca­łość.

W tej książ­ce bę­dzie­my się zaj­mo­wać tym, co lu­bię na­zy­wać psy­cho­lo­gią dy­rek­tyw­ną. Jej głów­nym za­da­niem jest pro­wa­dze­nie czło­wie­ka do po­czu­cia spój­no­ści we­wnętrz­nej. Jest to dzie­dzi­na zaj­mu­ją­ca się pro­ce­sa­mi i in­stru­men­ta­mi wio­dą­cy­mi czło­wie­ka do trans­cen­den­cji, czy­li do osią­gnię­cia wyż­szych po­zio­mów eks­pre­sji swo­jej du­cho­wo­ści na zie­mi.

Je­śli po prze­czy­ta­niu tej książ­ki zro­zu­miesz i uwie­rzysz, że błę­dy i cier­pie­nia nie są „karą bo­ską”, tyl­ko wska­zów­ka­mi, że sto­su­jesz nie­wła­ści­wą stra­te­gię ży­cia – war­to było ją na­pi­sać; je­śli na­to­miast po tej lek­tu­rze od­kry­jesz „ta­jem­ni­cę”, jak zmie­nić swo­je ży­cie – po­gra­tu­lu­ję ci od­wa­gi po­trzeb­nej do za­sto­so­wa­nia za­war­tej w niej wie­dzy.

CZEMU CZASAMI TAK TRUDNO ZMIENIĆ BIEG RZEKI?

Nie­kie­dy mam wra­że­nie, że żyję w daw­nych cza­sach, kie­dy na tar­go­wi­skach sły­chać było głos prze­kup­nia za­chwa­la­ją­ce­go cu­dow­ne wła­ści­wo­ści swo­je­go elik­si­ru. Od cza­su jak za­czą­łem in­te­re­so­wać się sa­mo­do­sko­na­le­niem, to zna­czy tym, jak być bar­dziej sku­tecz­nym i szczę­śli­wym w ży­ciu – a od tego cza­su mi­nę­ło już co naj­mniej trzy­dzie­ści lat – wciąż słu­cham o no­wych cu­dow­nych me­to­dach. Przez ja­kiś czas są one mod­ne, jak nowy fa­son spodni, w któ­rych wszy­scy chcą cho­dzić, nie­za­leż­nie od tego, jak na nich leżą, a po­tem moda mija i zo­sta­je wy­lan­so­wa­ny nowy styl. Czę­sto tre­ner, za­chwa­la­jąc swo­je me­to­dy, pod­kre­śla ich sku­tecz­ność i pro­sto­tę, a mil­cze­niem po­mi­ja ogra­ni­cze­nia, któ­re po­sia­da każ­dy pro­dukt. Jest to zro­zu­mia­łe w mar­ke­tin­gu, bo jak tu za­in­te­re­so­wać klien­ta i skło­nić go do kup­na to­wa­ru, je­że­li mó­wi­my o jego ne­ga­tyw­nych wła­ści­wo­ściach.

Uczest­ni­czy­łem w wie­lu warsz­ta­tach, na któ­rych przed­sta­wia­no me­to­dy ma­ją­ce sta­no­wić ist­ne pa­na­ceum. Uczest­ni­kom obie­cy­wa­no, że za­po­zna­ją się z róż­ne­go ro­dza­ju na­rzę­dzia­mi (od bio­fe­ed­back po­przez róż­ne za­klę­cia sto­so­wa­ne przez Ka­hu­nów aż po for­muł­ki psy­cho­lo­gicz­ne), któ­re mia­ły im za­gwa­ran­to­wać ła­twe, szyb­kie i bez­stre­so­we (po pro­stu cu­dow­ne!) roz­wi­nię­cie ukry­tych zdol­no­ści i umie­jęt­no­ści roz­wią­za­nia każ­de­go pro­ble­mu.

Jak za­wsze, w wy­pad­ku pew­nej czę­ści uczest­ni­ków me­to­da za­dzia­ła­ła, po­nie­waż do­sta­li oni to, cze­go po­trze­bo­wa­li i co byli w sta­nie w da­nym mo­men­cie swo­je­go ży­cia zro­zu­mieć. Część w ogó­le nie wie­dzia­ła, o co cho­dzi, i da­lej ich ży­cie to­czy­ło się jak po­przed­nio, a jesz­cze inna gru­pa, któ­ra szu­ka­ła tyl­ko uspra­wie­dli­wie­nia dla swo­ich nie­po­wo­dzeń, po kur­sie już wie­dzia­ła, kogo obar­czyć za nie winą.

Co­dzien­ność jest peł­na cu­dów, mimo to my­ślę so­bie, że czło­wiek pew­nych rze­czy nie prze­sko­czy. Mo­że­my skró­cić czas po­trzeb­ny na przej­ście pew­ne­go od­cin­ka, lecz nie spo­sób owe­go frag­men­tu dro­gi w ogó­le omi­nąć.

Są me­to­dy i na­rzę­dzia bar­dziej lub mniej sku­tecz­ne, ale z mo­ich ob­ser­wa­cji i oso­bi­stych do­świad­czeń wy­ni­ka, że nie ist­nie­je dro­ga na skró­ty. Je­stem tak­że prze­ko­na­ny, że żad­na zmia­na nie na­stą­pi, do­pó­ki czło­wiek do niej nie doj­rze­je. Praw­da jest taka, że nie­za­leż­nie od tego, jak mą­dry jest sys­tem, i tak żad­na po­żą­da­na przez nas zmia­na nie na­stą­pi, je­śli nie je­ste­śmy na nią go­to­wi. Bo­wiem jak­kol­wiek by spoj­rzeć, po­lep­sze­nie ja­ko­ści ży­cia w 90% za­le­ży od nas sa­mych; to zna­czy bez wła­sne­go za­an­ga­żo­wa­nia nie ma cu­dów. My­ślę tak­że, że do­pó­ki nie osią­gniesz punk­tu zwrot­ne­go, czy­li mo­men­tu, w któ­rym czło­wiek doj­rzał już do pod­ję­cia de­cy­zji do­ko­na­nia zmia­ny i przy­ję­cia od­po­wie­dzial­no­ści za skut­ki pod­ję­tej de­cy­zji, bę­dziesz tkwił w sta­rych wzor­cach, chro­nił swo­je źró­dło cier­pie­nia i nie bę­dziesz czuł po­trze­by przy­ję­cia no­wych wzor­ców, któ­re są opty­mal­ne w kon­kret­nej sy­tu­acji.

Są­dzę, że war­to od cza­su do cza­su się za­trzy­mać i przy do­brej ka­wie lub her­ba­cie za­dać so­bie py­ta­nia: cze­go chcę i czy już doj­rza­łem, aby to mieć?

CZTERECH MISTRZÓW – CZYLI TROCHĘ O ŻYCIU I DUCHOWOŚCI WSPÓŁCZESNEGO CZŁOWIEKA

Nie­któ­re fil­my i książ­ki uka­zu­ją mę­dr­ców, któ­rzy żyją w pu­stel­niach, pró­bu­jąc zgłę­bić swo­ją du­cho­wą na­tu­rę, i two­rzą myl­ny prze­kaz, że ży­cie du­cho­we nie ma nic wspól­ne­go ze zma­ga­nia­mi dnia co­dzien­ne­go. Praw­da jest taka, że za­nim przy­stą­pi się do zbie­ra­nia mi­stycz­nych do­świad­czeń, war­to się za­jąć naj­pierw swo­im ży­ciem i oso­bi­stym roz­wo­jem. To one przy­go­to­wu­ją nas do ko­lej­ne­go eta­pu.

Kie­dyś uda­ło mi się na­mó­wić ko­le­żan­kę na wy­kład ko­bie­ty, któ­ra jako szes­na­sto­lat­ka wy­je­cha­ła do Ty­be­tu i tam w gro­cie, w od­osob­nie­niu, spę­dzi­ła bli­sko trzy­dzie­ści lat. Owszem, z jej twa­rzy, mimo że mia­ła pięć­dzie­siąt lat, pro­mie­nio­wał spo­kój, nie było też na niej zmarsz­czek, wi­do­mych oznak stre­su do­świad­cza­ne­go przez oso­bę ży­ją­cą w spo­łecz­no­ści. Była oso­bą ła­god­ną i spo­koj­ną. Moją ko­le­żan­kę jed­nak za­sta­no­wi­ło, po co ktoś, kto tyle me­dy­to­wał i nie po­trze­bo­wał dóbr ma­te­rial­nych, miał na ręku ze­ga­rek.

W sa­mot­no­ści mo­że­my stwo­rzyć i prze­ży­wać od­czu­cia wszech­ogar­nia­ją­cej mi­ło­ści, spo­ko­ju, współ­czu­cia, do­bro­ci, cier­pli­wo­ści itd. Wszyst­ko to do cza­su, aż ży­cie nas prze­ko­na, że ule­gli­śmy je­dy­nie ilu­zji. Jak ktoś może mó­wić o ja­kich­kol­wiek uczu­ciach, je­że­li nie do­świad­cza ca­łej gamy emo­cji, któ­re ży­cie ma mu do za­ofe­ro­wa­nia? Jak ktoś może uznać sie­bie za oso­bę mi­łu­ją­cą dru­gie­go czło­wie­ka, je­śli nie do­znał żad­nej krzyw­dy, któ­ra wy­ma­ga wy­ba­cze­nia? Jak czło­wiek może wie­dzieć, że nie jest ma­te­ria­li­stą, je­że­li nig­dy nie miał tyle pie­nię­dzy, aby z nich zre­zy­gno­wać? Nie je­stem prze­ciw­ni­kiem tego ro­dza­ju do­świad­czeń, „od­da­le­nie się” jest cza­sa­mi ko­niecz­ne, aby na­wią­zać kon­takt z sa­mym sobą. Są­dzę jed­nak, że są lu­dzie, któ­rzy do tego nie doj­rze­li, lecz tyl­ko pró­bu­ją uciec od od­po­wie­dzial­no­ści, któ­rej wy­ma­ga ży­cie w spo­łecz­no­ści.

Naj­wię­cej in­for­ma­cji o so­bie zdo­by­wa­my w kon­tak­tach z ludź­mi. Wte­dy mamy szan­sę po­znać, kim je­ste­śmy. Nie­jed­no­krot­nie wy­ma­ga to od nas we­ry­fi­ka­cji swo­je­go wła­sne­go ob­ra­zu. Dla­te­go ży­cie w gru­pie nie jest ła­twe, a jesz­cze trud­niej­sze jest ży­cie we dwo­je. War­to jed­nak pró­bo­wać zdać ten eg­za­min, bo jest to naj­więk­sza szko­ła, któ­ra przy­go­to­wu­je nas do wej­ścia na ścież­kę roz­wo­ju du­cho­we­go.

Twój ob­raz sie­bie jest jak dia­ment, a naj­lep­szym szli­fie­rzem tego dia­men­tu jest samo ży­cie. Ży­cie to pięk­na szko­ła roz­wo­ju oso­bi­ste­go. Udo­stęp­nia nam nie­od­płat­nie, w peł­nym, dwu­dzie­stocz­te­ro­go­dzin­nym wy­mia­rze, co naj­mniej czte­rech mi­strzów ży­cio­wych. Po­ka­zu­ją nam oni cały czas, kim na­praw­dę je­ste­śmy w da­nym mo­men­cie. Są nimi: nasi wro­go­wie, trud­ne sy­tu­acje ży­cio­we, na­sze świa­do­mie nie­roz­wi­nię­te za­le­ty oraz przy­ja­cie­le – ci praw­dzi­wi, któ­rzy w mą­dry spo­sób mó­wią nam praw­dę w oczy lub co naj­mniej po­ka­zu­ją nam ży­cie z in­nej per­spek­ty­wy. Oni naj­czę­ściej „uru­cha­mia­ją” w nas na­sze sła­be punk­ty, co po­zwa­la nam uświa­do­mić so­bie, nad czym mamy pra­co­wać, aby w ży­ciu dzia­łać bar­dziej sku­tecz­nie i przez to być bar­dziej szczę­śli­wy­mi.

Nasi wro­go­wie są dla nas naj­su­row­szy­mi i naj­bar­dziej wy­ma­ga­ją­cy­mi mi­strza­mi. Z tego po­wo­du war­to, by­śmy ich sza­no­wa­li. Pi­sząc o „wro­gu”, mam na my­śli każ­dą sy­tu­ację, w któ­rej za­cho­wa­nia dru­gie­go czło­wie­ka po­wo­du­ją, że mamy po­trze­bę, aby się bro­nić, bo czu­je­my się w ja­kiś spo­sób ata­ko­wa­ni. War­to uświa­do­mić so­bie, że za­zwy­czaj wro­go­wie – w da­nym mo­men­cie – są dla nas jak lu­stro: szyb­ko i wy­raź­nie uka­zu­ją nam na­sze bra­ki w umie­jęt­no­ści ko­mu­ni­ko­wa­nia się, po­ka­zu­ją sła­be punk­ty w ma­pie rze­czy­wi­sto­ści (kon­cep­cja świa­ta), a poza tym sta­no­wią świet­ną pró­bę dla na­sze­go sys­te­mu war­to­ści (po­ka­zu­ją, na ile war­to­ści, któ­re gło­si­my, są praw­dzi­we). Wy­gła­sza­nie mowy na te­mat mi­ło­ści, to­le­ran­cji i zro­zu­mie­nia bliź­nie­go jest ła­twe, do­pó­ki part­ner na przy­kład nas nie zdra­dzi. Wte­dy trak­tu­je­my go nie jak uko­cha­ne­go przy­ja­cie­la, ale jak wro­ga. Za­daj­my so­bie py­ta­nie, jaki zwią­zek ma szan­se prze­trwać, je­że­li tak re­agu­je­my na po­peł­nio­ny przez part­ne­ra błąd? Upa­ja­my się ża­lem, gnie­wem i roz­cza­ro­wa­niem, co za­zwy­czaj pro­wa­dzi do roz­sta­nia, i na­wet nie sta­ra­my się zro­zu­mieć przy­czy­ny pro­ble­mu. Wro­go­wie uczą nas po­ko­ry i wzmac­nia­ją zdol­ność pa­trze­nia na świat z in­nej per­spek­ty­wy – nie­ko­niecz­nie mą­drzej­szej niż na­sza, ale uzna­wa­nej przez na­sze­go wro­ga za naj­lep­szą kon­cep­cję na świe­cie. Cza­sa­mi lu­dzie sta­ją się dla nas wro­ga­mi, bo pró­bu­je­my na siłę zmie­niać ich świa­to­po­gląd, więc war­to na­by­wać umie­jęt­no­ści da­wa­nia prze­strze­ni in­nym; przy­jąć po­sta­wę ob­ser­wa­to­ra i po­zo­sta­wić oce­nę ta­kiej kon­cep­cji cza­so­wi.

Nie mniej waż­nym mi­strzem, dba­ją­cym o nasz roz­wój, są trud­ne sy­tu­acje ży­cio­we, a przede wszyst­kim cią­gle po­wta­rza­ją­ce się zda­rze­nia (po­dob­ni part­ne­rzy, po­dob­ne związ­ki, po­dob­ni sze­fo­wie itd.). Po­zwa­la­ją nam one od­kryć, cze­go tak na­praw­dę po­trze­bu­je­my i chce­my w da­nej chwi­li, uświa­do­mić so­bie sto­so­wa­ne przez nas stra­te­gie i sche­ma­ty oraz stwier­dzić, dla­cze­go są one mało sku­tecz­ne. In­ny­mi sło­wy, uczą nas za­da­wać so­bie py­ta­nia:

Co w tych sy­tu­acjach funk­cjo­nu­je jako na­gro­da?

Cze­go kon­kret­nie ocze­ku­ję?

Ja­kie mam za­so­by, z któ­rych mogę ko­rzy­stać, aby to zmie­nić?

Co dla mnie jest po­zy­tyw­ne w tej sy­tu­acji?

W ja­kim kie­run­ku zmie­nić ży­cie?

Przy­ja­cie­le tak­że są do­bry­mi mi­strza­mi, ale tyl­ko ci, któ­rzy nie oba­wia­ją się po­wie­dzieć nam wprost, że błą­dzi­my, i po­ka­zać nam na­sze nie­roz­wi­nię­te za­le­ty. Nie­wie­le ta­kich osób po­zna­je­my, bo nie­zwy­kle trud­no na­uczyć się ra­nić świa­do­mie tych, któ­rych ko­cha­my.

Kie­dy uzna­je­my na­sze ży­cie za miej­sce do­sko­na­le­nia się, war­to pil­no­wać, aby nie wpa­dać w „cho­ro­bę nad­mia­ru”. Nie sta­raj­my się cały czas ana­li­zo­wać swo­ich za­cho­wań i sy­tu­acji ży­cio­wych i pró­bo­wać ich zro­zu­mieć, bo prze­kształ­ci­my swo­je ży­cie w jed­no pa­smo udrę­ki. Ist­nie­je taka przy­po­wieść z ży­cia Bud­dy, któ­ra do­brze ob­ra­zu­je ta­kie po­dej­ście.

Bud­da wiódł ży­cie asce­ty w po­bli­żu rze­ki. Któ­re­goś dnia zo­ba­czył łód­kę, a w niej czło­wie­ka, któ­ry grał na ja­kimś in­stru­men­cie. W pew­nym mo­men­cie jed­na stru­na pę­kła. Bud­da na­gle zro­zu­miał, że we wszech­świe­cie nie ma miej­sca na stan sta­łe­go na­pię­cia i zmie­nił swo­ją dro­gę po­szu­ki­wa­nia.

To samo do­ty­czy cie­bie. Nie szu­kaj cały czas tego, co masz w so­bie zmie­nić czy do­sko­na­lić, bo stru­na pęk­nie.

BOGACTWO MATERIALNE, POCZĄTEK BOGACTWA DUCHOWEGO – CZYLI ŚCIEŻKA ROZWOJU ZAWODOWEGO JAKO NAJLEPSZA ŚCIEŻKA ROZWOJU OSOBISTEGO I DUCHOWEGO

Wła­dza nad świa­tem ma­te­rial­nym, po­zba­wio­na mą­dro­ści wy­pły­wa­ją­cej z du­szy, jest zgub­na dla czło­wie­ka. Za­zwy­czaj roz­wój oso­bi­sty i du­cho­wy ko­ja­rzy­my z czymś ode­rwa­nym od ży­cia, przede wszyst­kim nie­idą­cym w pa­rze z bo­gac­twem ma­te­rial­nym i ja­ko­ścią re­la­cji, któ­re two­rzy­my.

Wie­lu z nas trwa w błęd­nym prze­ko­na­niu, że je­że­li ktoś chce się roz­wi­jać du­cho­wo, to ko­niecz­nie musi na­le­żeć do ja­kichś kon­kret­nych struk­tur re­li­gij­nych, po­mi­mo na­szych mie­sza­nych uczuć co do spo­so­bów dzia­ła­nia tych in­sty­tu­cji. Utrzy­mu­je­my, że czło­wiek, któ­ry jest człon­kiem „po­waż­ne­go” Ko­ścio­ła czy in­nej po­wa­ża­nej in­sty­tu­cji re­li­gij­nej, roz­wi­ja się du­cho­wo. Na­wet je­śli bez­myśl­nie żyje we­dług gło­szo­nych przez nie war­to­ści i do­gma­tów, współ­bra­cia po­strze­ga­ją go za­zwy­czaj jako praw­dzi­wie świę­te­go, któ­ry wy­brał dla sie­bie tę jed­ną, je­dy­nie praw­dzi­wą ścież­kę du­cho­wą, pro­wa­dzą­cą do praw­dzi­we­go Boga. Zdo­by­cie ja­kiejś po­zy­cji w hie­rar­chii da­ne­go Ko­ścio­ła uzna­wa­ne jest za rów­no­znacz­ne z osią­gnię­ciem wyż­sze­go po­zio­mu roz­wo­ju du­cho­we­go. Za­po­mi­na­my, że od Bud­dy po Chry­stu­sa po­wta­rzał się je­den pro­sty prze­kaz, że two­je ży­cie jest świa­dec­twem two­jej oso­by. Może więc nad­szedł czas, aby zmie­nić swo­je prze­ko­na­nia i trak­to­wać swo­je ży­cie jako du­cho­wą ścież­kę, a roz­wój spo­łecz­ny i za­wo­do­wy jako jed­ną z pod­sta­wo­wych miar i spraw­dzian roz­wo­ju oso­bi­ste­go i du­cho­we­go.

Ży­cie wrzu­ca nas w róż­ne śro­do­wi­ska, w któ­rych znaj­du­je­my do­sko­na­łe wa­run­ki do roz­wo­ju. Ścież­ka roz­wo­ju za­wo­do­we­go może od­gry­wać waż­ną rolę w ży­ciu czło­wie­ka, w jego roz­wo­ju, je­że­li ma on roz­wi­nię­tą sa­mo­świa­do­mość na tyle, aby tę szan­sę wy­ko­rzy­stać. Pra­cu­jąc w róż­nych fir­mach, za­uwa­ży­łem, że czło­wiek in­stynk­tow­nie wy­bie­ra miej­sce czy urzą­dza po­miesz­cze­nie, w któ­rym ma pra­co­wać, pra­gnąc stwo­rzyć so­bie jak naj­lep­sze wa­run­ki, aby na­uczyć się cze­goś waż­ne­go. Na przy­kład, je­że­li masz trud­ność z mó­wie­niem „nie”, to na pew­no po­dej­miesz taką pra­cę lub znaj­dziesz so­bie ta­kich ko­le­gów, aby móc przy­swo­ić so­bie tę umie­jęt­ność.

Śro­do­wi­sko pra­cy jest jed­nym z naj­lep­szych miejsc, gdzie mo­że­my zbie­rać in­for­ma­cje o so­bie. W pra­cy nie tyl­ko zdo­by­wasz nowe umie­jęt­no­ści za­wo­do­we, lecz tak­że do­wia­du­jesz się wie­le o so­bie: swo­ich re­ak­cjach, ocze­ki­wa­niach i zdol­no­ści do współ­pra­cy. Ry­wa­li­za­cja po­bu­dza nas do do­sko­na­le­nia się. My­ślę, że nie każ­dy uświa­da­mia so­bie, że pra­ca to je­dy­ne miej­sce w ży­ciu, gdzie ktoś nam pła­ci za to, aby­śmy mo­gli się roz­wi­jać.

Trud­no zro­zu­mieć, dla­cze­go tak rzad­ko sły­szy­my po­gląd, że ścież­kę roz­wo­ju za­wo­do­we­go moż­na trak­to­wać jako dro­gę roz­wo­ju oso­bi­ste­go i du­cho­we­go, sko­ro, jak wi­dać, ma wszyst­kie po­trzeb­ne do tego atu­ty. Wdra­py­wa­nie się po ko­lej­nych szcze­blach dra­bi­ny spo­łecz­nej, sze­ro­ko ro­zu­mia­ne jako dą­że­nie do suk­ce­su i bo­gac­twa, może sta­no­wić naj­lep­szą dro­gę do roz­wo­ju oso­bi­ste­go i du­cho­we­go.

Do­pó­ki wszel­kie dzia­ła­nia i wie­dza będą trak­to­wa­ne jako spo­sób na zdo­by­cie co­raz więk­szej wła­dzy i co­raz więk­szych pie­nię­dzy, to nig­dy nie bę­dzie mą­drych lu­dzi, zdol­nych do za­rzą­dza­nia za­so­ba­mi Zie­mi z ko­rzy­ścią dla ca­łe­go spo­łe­czeń­stwa. Bez lu­dzi, któ­rzy po­tra­fią za­rzą­dzać za­so­ba­mi ludz­ki­mi i na­tu­ral­ny­mi w spo­sób eko­lo­gicz­ny, trud­no bę­dzie prze­trwać na­szej pla­ne­cie, nie mó­wiąc o ko­lo­ni­za­cji in­nych pla­net. Zwłasz­cza obec­nie, kie­dy spo­łe­czeń­stwa roz­wi­nę­ły się do ta­kie­go stop­nia, że zo­stał za­kłó­co­ny sys­tem eko­lo­gicz­ny, a do­mi­na­cja nie­któ­rych grup in­te­re­su za­czy­na za­gra­żać nie tyl­ko ca­łej pla­ne­cie, ale i na­sze­mu ga­tun­ko­wi.

Osią­gnię­cie na­stęp­ne­go szcze­bla dra­bi­ny spo­łecz­nej za­zwy­czaj na­rzu­ca po­trze­bę zdo­by­cia no­wych umie­jęt­no­ści i wie­dzy, a to po­cią­ga za sobą ko­niecz­ność prze­zwy­cię­że­nia wła­snych ogra­ni­czeń i lę­ków, co jest jed­nym z pod­sta­wo­wych wa­run­ków roz­wo­ju pola świa­do­mo­ści. To, czy bę­dzie­my z tego ko­rzy­sta­li, to już inna spra­wa. Z ob­ser­wa­cji wi­dać, że mało kto to wi­dzi i z tego ko­rzy­sta.

Nie­wąt­pli­wie, po­czu­cie nie­za­do­wo­le­nia ze swo­jej po­zy­cji i za­rob­ków sta­no­wi dla lu­dzi do­sko­na­łą mo­ty­wa­cję do dzia­ła­nia w kie­run­ku po­pra­wie­nia swo­je­go sta­tu­su. Po­trze­ba zdo­by­wa­nia no­wych umie­jęt­no­ści i po­zna­wa­nia nie­zna­nych do­tąd ob­sza­rów po­wo­du­je, że czło­wiek chce zmie­rzyć się ze swo­imi prze­ko­na­nia­mi, lę­ka­mi i ogra­ni­cze­nia­mi, co stwa­rza do­sko­na­łe pole do pra­cy nad sobą.

Mo­żesz się za­sta­no­wić, dla­cze­go sto­so­wa­nie kry­te­rium bo­gac­twa i wła­dzy jako mier­ni­ka roz­wo­ju oso­bi­ste­go i „przy­go­to­wa­nia” do trans­cen­den­cji jest ta­kie istot­ne. Otóż, jest tak dla­te­go, że na tej dro­dze pod­da­my pró­bie swój sys­tem war­to­ści, prze­ko­nań i kom­pe­ten­cji. Skon­fron­tu­je­my je ze swo­imi lę­ka­mi, umie­jęt­no­ścią po­dej­mo­wa­nia de­cy­zji i współ­pra­cy oraz z po­sia­da­nym po­zio­mem od­po­wie­dzial­no­ści za wła­sne i cu­dze wy­bo­ry, na któ­re z róż­nych wzglę­dów się go­dzi­my. Mamy moż­li­wość na­uczyć się, jak się nie przy­wią­zy­wać do wła­dzy i dóbr ma­te­rial­nych. Przede wszyst­kim, je­że­li nie chce­my się po­gu­bić, roz­wi­ja­my w so­bie zdol­ność do utrzy­ma­nia rów­no­wa­gi mię­dzy róż­ny­mi sfe­ra­mi ży­cia.

Lu­bię my­śleć, że kie­dy dą­ży­my do do­sko­na­le­nia się, na­le­ży­my do ka­sty wo­jow­ni­ków, ta­kich jak sa­mu­ra­jo­wie, z tą róż­ni­cą, że ka­ta­nę zmie­ni­li­śmy na nowe tech­no­lo­gie i wie­dzę.

Oczy­wi­ście, ka­rie­ra za­wo­do­wa jest jed­ną z wie­lu moż­li­wych dróg roz­wo­ju. Waż­ne, abyś miał świa­do­mość, że każ­dy cel, któ­ry za­mie­rzasz osią­gnąć w ży­ciu – obo­jęt­nie, w ja­kiej sfe­rze – może stać się po­lem roz­wo­ju oso­bi­ste­go i du­cho­we­go. Po­dob­nie dzie­je się w in­nych ob­sza­rach ży­cia. Ileż to osób ma pro­blem z obro­ną swo­ich gra­nic, a na part­ne­ra wy­bie­ra so­bie czło­wie­ka nie­po­tra­fią­ce­go usza­no­wać gra­nic in­nych lu­dzi. My­ślę, że błę­dem jest my­śle­nie, iż tyl­ko in­sty­tu­cje mają pra­wo okre­ślać, kie­dy się roz­wi­jasz du­cho­wo, a kie­dy nie.

Samo ży­cie za­zwy­czaj oka­zu­je się naj­do­sko­nal­szym i czuj­nym mi­strzem, któ­ry cią­gle spraw­dza sku­tecz­ność na­szych dzia­łań. W tym spraw­dzia­nie zo­sta­je też uwzględ­nio­na eko­lo­gia celu, bo cóż z tego, że mamy peł­ne kon­to, kie­dy przy sto­le brak przy­ja­ciół. Ży­cie to mistrz sta­ra­ją­cy się nam prze­ka­zać dwie na­uki, któ­ry­mi są sku­tecz­ność i kon­se­kwen­cja.

Czy dą­że­nie do do­bro­by­tu, obo­jęt­nie, na ja­kim po­zio­mie, nie sta­no­wi dla nas jed­ne­go z naj­lep­szych tre­nin­gów w sfe­rze du­cho­wej? Nie mó­wię, że to je­dy­na i naj­lep­sza ścież­ka roz­wo­ju, ale war­to ją uwzględ­niać.