Przytul dziewczynkę, którą byłaś - Segrelles Marta - ebook

Przytul dziewczynkę, którą byłaś ebook

Segrelles Marta

0,0
45,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Przytul dziewczynkę, którą byłaś – JUŻ WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE

 

Wiesz, że twoje dzieciństwo minęło, jesteś już dorosła i bezpieczna. Możesz czuć się pewnie zarówno w chwilach spokoju, jak i w momentach pełnych napięcia, możesz być szczęśliwa i radosna. Jednak tak się nie dzieje. Wciąż cierpisz i nie czujesz się ze sobą dobrze. Wiele z nas pozostawiło w przeszłości swoją wewnętrzną dziewczynkę. Ta dziewczynka doświadczyła kiedyś krzywd i nie było przy niej osoby dorosłej gotowej, by ją wesprzeć. Nikt nie nauczył jej wyrozumiałości ani troskliwości wobec siebie. Możesz zrobić to teraz.

Marta Segrelles, psycholożka pomagająca dorosłym pacjentom wyleczyć traumy z dzieciństwa, wyjaśnia, jak ważne jest zrozumienie swojej historii, aby odnowić więź z samą sobą i poczuć się lepiej psychicznie i fizycznie. Dzięki tej książce z ogromną życzliwością i ostrożnością pomoże ci wejść na niełatwą drogę ku wyleczeniu dawnych ran i pogodzeniu się z przeszłością, które są niezbędne, by poczuć wewnętrzny spokój.

To książka dla wszystkich dorosłych kobiet: tych, które chwalono za bycie posłuszną i nad wyraz dojrzałą dziewczynką, tych krytykowanych za bycie niegrzecznym dzieckiem i tych, o których nikt nic nie mówił.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 279

Rok wydania: 2025

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



UWAGI DO­TY­CZĄCE GRA­MA­TYKI I WY­DA­RZEŃ OPI­SA­NYCH W KSIĄŻCE

Ważne, byś wie­działa, że pod­czas pracy nad książką dba­łam o to, aby uży­wać ję­zyka in­klu­zyw­nego, który ni­kogo nie wy­klu­cza i sza­nuje wszyst­kich. Nie­mniej w tek­ście sto­suję ro­dzaj żeń­ski, za­równo od­no­sząc się do osób czy­ta­ją­cych, jak i w nar­ra­cji, po­nie­waż wśród pod­opiecz­nych, któ­rymi się zaj­muję, i osób, które moim zda­niem oka­zują za­in­te­re­so­wa­nie te­ma­tem, prze­wa­żają ko­biety. Gdy cho­dzi o do­świad­cze­nia za­wo­dowe i oso­bi­ste, znacz­nie ła­twiej mó­wiło mi się o mo­jej we­wnętrz­nej dziew­czynce, choć książka jest prze­zna­czona dla każ­dego, kto ze­chce ją prze­czy­tać – nie­za­leż­nie od sto­so­wa­nego przeze mnie ro­dzaju gra­ma­tycz­nego.

Sy­tu­acje i przy­padki, które przed­sta­wiam, są oparte na praw­dzi­wych wy­da­rze­niach, cho­ciaż uży­wam fik­cyj­nych imion i lekko zmie­niam oko­licz­no­ści, by chro­nić pry­wat­ność opi­sy­wa­nych osób. Z góry wy­ra­żam żal, je­śli nie omó­wi­łam do­świad­czeń, ja­kie były twoim udzia­łem, i prze­pra­szam, je­śli czu­jesz się po­mi­nięta. Mam na­dzieję, że wiesz, że twoje prze­ży­cia są ważne, choć nie mó­wię o nich w spo­sób bez­po­średni.

Nie­kiedy opi­suję tra­dy­cyjny mo­del ro­dziny i mó­wię o matce i ojcu, po­nie­waż z ta­kimi opo­wie­ściami się sty­ka­łam, pro­wa­dząc te­ra­pię, lecz za­pew­niam, że mam świa­do­mość ist­nie­nia in­nych mo­deli ro­dziny i biorę je pod uwagę (ro­dzice sa­mot­nie wy­cho­wu­jący dzieci, ro­dzice jed­no­pł­ciowi, ro­dziny za­stęp­cze, ad­op­cyjne, łą­czone...).

Moż­liwe, że w miarę czy­ta­nia za­czną ci się otwie­rać rany z prze­szło­ści lub po­czu­jesz się nie­swojo. Cho­ciaż książka ta po­my­ślana zo­stała tak, by pro­wa­dzić cię przez pro­ces zmiany stop­niowo i ostroż­nie, je­śli w któ­rym­kol­wiek mo­men­cie po­czu­jesz, że coś jest dla cie­bie za trudne, zrób so­bie prze­rwę, a w ra­zie po­trzeby po­proś ko­goś o wspar­cie. Wszystko bę­dzie do­brze. Ta książka już na­leży do cie­bie i mo­żesz do niej wró­cić, kiedy tylko ze­chcesz.

Wstęp

PORA OD­NO­WIĆ WIĘŹ

Bywa tak, że złe sa­mo­po­czu­cie po­ja­wia się, gdy naj­mniej się tego spo­dzie­wamy. Na­gle opusz­czają nas siły, bez wi­docz­nego po­wodu sta­jemy się za­gu­bione lub za­nie­po­ko­jone wła­śnie wtedy, gdy po trud­nych do­świad­cze­niach wszystko za­częło się do­brze ukła­dać i po­wró­cił spo­kój. Ja­sne, nie­kiedy nie czu­jemy się naj­le­piej, jed­nak w na­szej co­dzien­no­ści nie wi­dać ni­czego, co by mo­gło wy­wo­łać ten stan.

Zda­rzyło ci się za­cho­ro­wać tuż przed week­en­dem lub wy­jaz­dem na wa­ka­cje, choć przez cały ty­dzień prze­peł­niała cię ener­gia? Jakby or­ga­nizm od­kła­dał nie­moc na ko­niec ty­go­dnia, kiedy mo­żesz od­po­cząć i spada po­ziom stresu. Pod­daje się cho­ro­bie, za­wczasu się upew­niw­szy, że bę­dziesz miała siły, by so­bie z nią po­ra­dzić.

Z nie­do­brymi do­świad­cze­niami z dzie­ciń­stwa dzieje się coś po­dob­nego. Jak­byś cze­kała, aż po­czu­jesz się na tyle pew­nie, by mó­wić o wszyst­kim, co cię bo­lało, a ciało wie­działo, kiedy bę­dziesz w sta­nie sta­wić czoło trud­no­ściom. Cho­ciaż od tych wy­da­rzeń upły­nął szmat czasu, ich na­stęp­stwa uwi­dacz­niają się znacz­nie póź­niej, praw­do­po­dob­nie do­piero wów­czas, gdy je­steś go­towa, by się nimi za­jąć.

Za­kła­dam, że skoro się­gnę­łaś po tę książkę, po prze­czy­ta­niu tych słów bę­dziesz wie­działa, o co mi cho­dzi. Ze mną wła­śnie tak było. Skoń­czy­łam 21 lat i czu­łam, że wszystko w moim ży­ciu się układa. Miesz­ka­łam z ro­dzi­cami, łą­czyły nas do­bre re­la­cje. Spo­ty­ka­łam się z przy­ja­ciółmi, jesz­cze nie mia­łam za dużo obo­wiąz­ków, zo­sta­wało mi dużo czasu na przy­jem­no­ści i ko­rzy­sta­nie z ży­cia. A mimo to czu­łam, że cze­goś mi bra­kuje, za­uwa­ża­łam ja­kąś we­wnętrzną pustkę.

Pra­co­wa­łam wów­czas jako psy­cho­lożka, zaj­mo­wa­łam się dziećmi i mło­dzieżą – od nie­mow­la­ków po osiem­na­sto­lat­ków – lecz sama czu­łam się jak dziecko, gdy mu­sia­łam ra­dzić so­bie z emo­cjami mło­dych lu­dzi, któ­rzy zgła­szali się na te­ra­pię. Uwa­ża­łam, że nie je­stem przy­go­to­wana, by mie­rzyć się z in­ten­syw­no­ścią ich przy­gnę­bie­nia – głów­nie dla­tego, że przez długi czas igno­ro­wa­łam wła­sne złe sa­mo­po­czu­cie.

Cho­ciaż wy­ko­nu­jąc tę pracę, by­łam już do­ro­sła, we­wnątrz czu­łam się ma­łym, bez­bron­nym i prze­ra­żo­nym dziec­kiem, a kiedy mimo upływu czasu nie uda­wało mi się okre­ślić przy­czyn wła­snego doła, po­ja­wił się nie­po­kój... Pa­trząc z ze­wnątrz, ro­bi­łam wszystko, „co na­leży” czy też czego – moim zda­niem – ocze­ki­wano ode mnie w róż­nych ob­sza­rach ży­cia. Nie ro­zu­mia­łam więc, skąd ten podły na­strój. Nic nie wska­zy­wało na to, by miał zwią­zek z bie­żą­cymi wy­da­rze­niami.

Pew­nego dnia po­czu­łam się bar­dzo źle, mia­łam wra­że­nie braku po­wie­trza i po­wie­dzia­łam o tym jed­nej z sze­fo­wych ośrodka, w któ­rym pra­co­wa­łam. Kiedy po­dzie­li­łam się z nią wła­snymi od­czu­ciami i oświad­czy­łam, że moim zda­niem nie za do­brze mi idzie, nie­kiedy z tru­dem się zbie­ram, by wyjść do pracy, i pew­nie przez to za­wo­dzę, od­parła, że jest wprost prze­ciw­nie. Na­prawdę od­mien­nie po­strze­ga­ły­śmy rze­czy­wi­stość: po­gra­tu­lo­wała mi świet­nych wy­ni­ków pracy. I wtedy nie­spo­dzie­wa­nie za­dała to ważne py­ta­nie, które zmie­niło dla mnie wszystko: „Marto, my­śla­łaś o tym, by pójść na te­ra­pię?”.

Od tam­tej chwili za­czę­łam za­da­wać so­bie py­ta­nia, ale nie mia­łam za­miaru na­pra­wiać swo­jego dzie­ciń­stwa, a wręcz prze­ciw­nie – chcia­łam je­dy­nie jak naj­szyb­ciej po­zbyć się złego na­stroju, zrzu­cić z sie­bie cię­żar, i to jak naj­mniej­szym wy­sił­kiem. Zna­la­złam po­dej­ście, które umoż­li­wiło mi osią­gnię­cie tego, co so­bie za­ło­ży­łam, gdyż ba­zo­wało na mo­delu bio­me­dycz­nym, sku­pio­nym wy­łącz­nie na czyn­ni­kach bio­lo­gicz­nych i nie­uwzględ­nia­ją­cym czyn­ni­ków psy­cho­lo­gicz­nych i spo­łecz­nych. Roz­wią­za­nie to oka­zało się dla mnie jed­nak tylko tym­cza­sowe.

Po pew­nym cza­sie mu­sia­łam wró­cić do po­my­słu te­ra­pii, po­nie­waż wy­raź­nie czu­łam, że nie zna­la­złam od­po­wie­dzi, któ­rych szu­ka­łam. Bez­u­stan­nie po­wta­rza­łam: „Na pewno cho­dzi o coś wię­cej”. We wspo­mnie­niach z da­le­kiej prze­szło­ści mu­siało się kryć coś, co by wy­ja­śniło, czemu tak podle się czuję. W my­ślach wciąż sta­wia­łam so­bie ta­kie same py­ta­nia, ja­kie dziś za­dają osoby, które przy­cho­dzą do mnie na te­ra­pię: „Czy za­pa­nuję nad oko­licz­no­ściami, z ja­kimi się spo­ty­kam? Czy już za­wsze będę od­czu­wać ten nie­po­kój? Czy to, co mnie boli, kie­dyś prze­sta­nie mi do­ku­czać? Czy wra­że­nie pustki mi­nie, czy też za­wsze będę czuć, że cze­goś mi bra­kuje?”.

I w taki spo­sób, mię­dzy jedną próbą roz­wią­za­nia pro­blemu a ko­lejną, na­tknę­łam się na po­ję­cie „we­wnętrz­nego dziecka”. Naj­pierw opa­no­wa­łam teo­rię, a póź­niej za­sto­so­wa­łam ją we wła­snym ży­ciu. By prze­stać od­czu­wać ból – a tego chcia­łam – mu­sia­łam przy­znać, że ten ból ist­nieje. Nie ma drogi na skróty ani żad­nych sztu­czek, trzeba z peł­nym za­ufa­niem pod­dać się ca­łemu pro­ce­sowi. Po­czu­cie, że z każ­dym dniem co­raz wy­raź­niej wi­dzę od­po­wie­dzi na py­ta­nia, które za­da­wa­łam so­bie tyle czasu, było ob­ja­wie­niem – bo­le­snym, a za­ra­zem ko­ją­cym.

Za­nim za­czę­łam te­ra­pię i pracę z moją we­wnętrzną dziew­czynką, by­łam smutna i zła na sie­bie. Nie uwa­ża­łam się za „do­brą osobę do­ro­słą”, gdyż dla mnie ozna­czało to ko­goś, kto ze wszyst­kiego wy­wią­zuje się na­le­ży­cie, nie ma wąt­pli­wo­ści, nie przy­tła­czają go żadne oko­licz­no­ści, do­sko­nale po­trafi pa­no­wać nad emo­cjami... i ni­gdy nie czuje się nie­swojo. To da­le­kie od rze­czy­wi­sto­ści wy­obra­że­nie tak na­prawdę two­rzymy na pod­sta­wie do­świad­czeń zbie­ra­nych w kon­tak­tach z do­ro­słymi, któ­rych spo­ty­ka­li­śmy w dzie­ciń­stwie, z oso­bami, które rzadko po­świę­cały nam uwagę czy oka­zy­wały emo­cje, obawy, strach, a jed­no­cze­śnie nie świę­to­wały wła­snych osią­gnięć ani nie wy­bu­chały nie­po­wstrzy­ma­nym śmie­chem. I w taki wła­śnie spo­sób na­uczy­ły­śmy się ne­go­wać, tłu­mić lub za­nie­dby­wać swoje uczu­cia, a w ze­tknię­ciu z nimi czuć się osa­mot­nione.

Pod­czas pro­cesu le­cze­nia wła­snych ran na­uczy­łam się iden­ty­fi­ko­wać swoje uczu­cia i le­piej nad tym pa­no­wać, by za­spo­ka­jać wła­sne po­trzeby, być bar­dziej otwarta i nie tak sztywna, ko­mu­ni­ko­wać się, za­miast milk­nąć, ro­zu­mieć sie­bie bez osą­dza­nia, to­wa­rzy­szyć so­bie, co­raz bar­dziej zbli­ża­jąc się do tej dziew­czynki, którą kie­dyś by­łam, po­zo­sta­jąc do­ro­słą osobą, któ­rej po­trze­bo­wa­łam... To wszystko chcę ci szcze­gó­łowo opo­wie­dzieć, abyś i ty mo­gła po­czuć się le­piej, od­no­wić więź ze swoją we­wnętrzną dziew­czynką i zmie­nić te­raź­niej­szość.Za­cznijmy ra­zem.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki
Ty­tuł ory­gi­nałuABRAZA A LA NIÑA QUE FU­ISTE
Pro­jekt okładkiKa­ro­lina Że­la­ziń­ska-So­biech
Re­dak­tor pro­wa­dzącaMo­nika Koch
Re­dak­cjaAlek­san­dra Do­bro­wol­ska
Ko­rektaKa­ro­lina Przy­był Ju­styna Do­ma­gała
Co­py­ri­ght © 2023, Marta Se­grel­les Fer­nán­dez © 2023, Pen­guin Ran­dom Ho­use Grupo Edi­to­rial, S. A. U. Co­py­ri­ght © for the Po­lish trans­la­tion by Mał­go­rzata Ma­rusz­kin, 2025 Co­py­ri­ght © by Wielka Li­tera Sp. z o.o., War­szawa 2025
ISBN 978-83-8360-239-4
Wielka Li­tera Sp. z o.o. ul. Wiert­ni­cza 36 02-952 War­szawa
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.