Pulp Magazyn #2 (06/2024) - opracowanie zbiorowe - ebook + audiobook

Pulp Magazyn #2 (06/2024) ebook i audiobook

Opracowanie zbiorowe

0,0

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Pulp magazyn to mocna dawka popkulturowej rozrywki i wiedzy. Czekają na was opowiadania, wywiady, recenzje i felietony.

Tematem numeru jest „Dorosłość w różnym wieku a literatura young adult” Agnieszki Kulbat, która odpowiada w nim na wiele nurtujących pytań.

Mamy dla was także: rozmowę z Cyprianem Olenckim, reżyserem i scenarzystą serialu „Prosta sprawa”, którą przeprowadził dla was Maciej „Lobo” Linke. Recenzje gier oczami Mateusza Kapusty “Gucio 1846” i Filipa Chrzuszcza, publicystykę piszą dla nas m.in. Julian Jeliński “Brody z kosmosu”, Małgorzata Gogut znana jako lareinemargot , Tomasz Skupień. I Rafał Śliwiak. A nasi felietoniści to Marta Sobiecka i Marcin Świątkowski.

Dostaniecie też opowiadania oscylujące wokół baśni, lub będące ich retellingiem autorstwa Mateusza Barczyka, Izabeli Grabdy i Jagody Smyczek.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 114

Rok wydania: 2024

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Spis treści:

Okładka
Strona tytułowa
Wstępniak
Agnieszka Kulbat • Dorosłość w różnym wieku a literatura young adult
Radosław Pisula • Urban Fantasy
Marcin Świątkowski • O należnym Geraltowi miejscu w historii – Sapkowski, saga wiedźmińska
Mateusz P. Barczyk • Ballada o Bardzie Mariuszu
Jagoda Smyczek • Syrenka
Izabela Grabda • Rozliczenie składek
Wywiad z Cyprianem Olenckim • Porównanie do Pasikowskiego biorę za komplement
Marta Sobiecka • Przeniknąć do popkultury…
Małgorzata Gogut • Panie Hayes, dlaczego?
Tomasz „Skryba” Skupień • 40-latek. Kulisy kultowego serialu
Tomasz „Skryba” Skupień • O wietrze, który się wkurzył na ludzi
Rafał Śliwiak • Piwnica, przyjaźń, przygoda
Filip Chrzuszcz • X-Men ‘97 to animowane arcydzieło
Julian „Brody z kosmosu”Jeliński • Jak metal uratował świat
Julian „Brody z kosmosu”Jeliński • Wielki powrót na Pustkowia?
Filip Chrzuszcz • Recenzja Felvideka
Mateusz „Gucio1846” Kapusta • MotoGP 24 – uwolnij demona prędkości!
Mateusz „Gucio1846” Kapusta • Rise of the Ronin – soulslike dla początkujących
Strona redakcyjna

■ Jakub Ćwiek

Skoro czerwiec rozpoczyna się od dnia dziecka, to idźmy w to!

Kojarzycie taki odcinek Johnny'ego Bravo, w którym nasz wannabe Elvis opiekował się pewnym rozwydrzonym dzieciakiem i raz po raz jakimś cudem lądował na polu kukurydzy? To oczywiście nawiązanie do klasycznego opowiadania Jerome'a Bixby'ego To wspaniałe życie (nie pomylcie z filmowym klasykiem Franka Capry). U Bixby'ego mały dzieciak o boskich mocach terroryzuje całe miasteczko dorosłych, zmuszając ich do spełniania wszystkich jego zachcianek. Niepokornych teleportuje w kukurydzę, a reszcie każe udawać, że im się to podoba. Że wszystko jest w porządku.

No a skoro już przy kukurydzy jesteśmy. Potraficie sobie wyobrazić sektę złożoną z samych dzieciaków? Takich, co mieszkają pośród kukurydzianych pól, wyznają jakieś dziwne bóstwo i zabijają każdego dorosłego, nie oszczędzając nawet swoich, gdy ci wejdą w odpowiedni wiek? Jeśli nie, przeczytajcie Dzieci kukurydzy Kinga.

W Wiosce przeklętych Johna Wyndhama całe stadko złotookich i srebrnookich dzieci próbuje przejąć kontrolę nad niewielką wioską, dając tym samym początek kosmicznej inwazji. We Władcy much Goldinga widzimy, do czego zdolni są nasi milusińscy, gdy zostawić ich zbyt długo samych. O tym samym jest zresztą Piotruś Pan, który na długo przed Bixbym i Goldingiem dał nam połączenie tych dwóch historii. No bo c'mon: wyspa zdziczałych dzieci zostawionych samopas i gówniak ze światotwórczymi mocami?

Możemy tak długo, a przecież nawet jeszcze nie zacząłem wytaczać diablich dział. Bo o ile nie wiemy, jak zachowywał się za dzieciaka potomek Rosemary, o tyle już Omenowy Damien pokazał przecież, na co go stać.

Zmierzam do tego, że w popkulturze przyznajemy sobie czasem prawo do stwierdzenia, że dziecko może być demonicznie złe. I Że wtedy walczy się z nim tak, jak należy walczyć z każdym złem w książkach czy filmach.

I możemy się tylko zastanawiać, ile książkowych dzieciaków z piekła rodem nosi imiona smarkaczy z otoczenia pisarza czy pisarki. Ile razy śmierć bachora-potwora na stronach książki jest karą za „a daleko jeszcze?”, wstawanie w nocy, awantury w sklepie czy „chcę kupę” sekundę po ubraniu szczyla w kombinezon.

I to jest okej, bo czasem popkultura od tego jest. By przelać w nią swoje frustracje, lęki czy żale.

A wiecie, co się do tego nie nadaje? Prawdziwe dziecko. Dlatego korzystajmy z każdej okazji — jak na przykład wstępniak w czerwcowym wydaniu popkulturowego magazynu — by przypominać ludziom, że nie ma czegoś takiego jak niewinny, wychowawczy klaps.

Tymczasem miłej lektury, bo zebraliśmy dla Was naprawdę solidny pakiet fajnych treści.

Wasz

Kuba Ćwiek

■ Agnieszka Kulbat

Dorosłość w różnym wieku a literatura young adult

Kto pisze książki dla nastolatków? Kto je czyta? Czemu YA bije rekordy popularności? Czemu akurat teraz? Czy powinno się cenzurować treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich? Czy trigger warningi są w ogóle potrzebne? No i gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla romantasy?

Powyższe pytania to kropla w morzu, jeśli chodzi o zakres niewiedzy dużej części polskiej społeczności czytelniczej. Społeczności, która nie jest aktywna na TikToku czy Instagramie, a podczas wizyt na targach książki dziwi się, jak wiele młodych osób bierze udział w wydarzeniu. Jak długie są kolejki do autorów i autorek, o których nigdy nie słyszeli, a na których podpis trzeba czekać dwanaście godzin. Na płycie Stadionu Narodowego, w specjalnie wydzielonej alei pod Pałacem Kultury i Nauki czy w osobnym pomieszczeniu Poznańskich Targów. Wszędzie tam, gdzie jest dużo miejsca, co dowodzi, że obecnie żaden inny gatunek nie przyciąga do siebie tak wielu nowych osób jak literatura young adult. Tylko… dlaczego?

Ale od początku.

Dlaczego tak wiele dzieci nie lubi czytać?

Jeszcze do niedawna wielu przedstawicielom pokolenia Z książki kojarzyły się jedynie z obowiązkiem, bowiem, nie ma co ukrywać, rolą lektur szkolnych nie jest dobra zabawa – a szkoda, przynajmniej na początkowych etapach nauki.

Nastolatek zdecydowanie szybciej znajdzie zastrzyk dopaminy w telefonie niż w nudnej z jego perspektywy książce, a szkoła zamiast pokazać, że powieści też mogą być rozrywką, w piątej klasie proponuje teksty Sienkiewicza i Prusa – dzieła ważne z punktu widzenia polskiej kultury, ale jednocześnie ani trochę niezachęcające większości uczniów do sięgnięcia w wolnym czasie po książki. Chwała za Felixa, Neta i Nikę czy Opowieści z Narnii w podstawówce – teksty aktualne i rozrywkowe. Bo ile można czytać W pustyni i w puszczy, kiedy pod ręką ma się streama z gameplaya Minecrafta czy Valoranta?

Dlaczego więc nie damy nastoletniej młodzieży na zachętę książkowego League of Legends, aby, zanim przejdzie odpowiednio później do dywagowania nad „co autor miał na myśli”, po prostu polubiła czytanie i odnalazła w nim rozrywkę?

I wtedy sercami nastolatek zawładnęły amatorskie teksty publikowane w sieci.

Od razu zaznaczam, iż jestem w pełni świadoma, że sam zamysł fan fiction jest starszy niż internet, jednak skłamałabym, mówiąc, że między innymi właśnie to zjawisko nie zawładnęło sercami polskich nastolatek w ostatnich latach. Jako osoba, która stawiała swoje pierwsze kroki w tworzeniu historii opartych na czyimś uniwersum – również publikowanych w sieci – rozumiem to doskonale. Gdy uczymy się pisać, nie tylko zdecydowanie łatwiej jest korzystać z istniejących już światów i bohaterów, ale też z reguły sprawia to piszącym więcej frajdy. Dzięki fan fiction mogą rozbudować swoją ukochaną historię bądź w ogóle zmienić jej przebieg, a potem podzielić się nią z innymi fanami, którzy niecierpliwie wyczekują kolejnych rozdziałów.

Czołowy przykład fanfika, który ostatnio szturmem zdobył nasze bookmedia, mimo że oficjalnie nigdy nie wyszedł po polsku, to Manacled – fan fiction z uniwersum Harry’ego Pottera, które po ponad dwudziestu latach od powstania nadal rozpala fanów do czerwoności i nakręca ich do tego stopnia, że historię wziął pod swoje skrzydła ogromny wydawca, który opublikuje ją po zmianach jako oryginalne dzieło. Jednak ten aspekt fików to temat na zupełnie inny tekst.

Fani w internecie wyczekują oficjalnej publikacji ukochanego utworu – fani będący niejednokrotnie dla takiego wydawcy gwarantem danego poziomu sprzedaży, dzięki czemu powoli dochodzimy do sedna niejednego sprzedażowego sukcesu tekstów publikowanych wcześniej w sieci. Nie jest to jednak nic nowego. Historia, jak to ma w zwyczaju, jedynie zatacza koło. Jak podaje Spider’s Web, bestsellerowe 50 twarzy Graya, było oryginalnie fanfikiem Zmierzchu i, mimo niewielu walorów literackich, zdobyło szturmem segment literatury erotycznej. Twórczość fanowska poszła jednak o krok dalej, otwierając bramy fikom o idolach.

Klasyczny przykład fanfiction o idolu przekutego w ogromnie dochodowy bestseller to After – jak podaje NaTemat.pl, historia będąca wariacją o życiu Harry’ego Stylesa, wokalisty popularnego niegdyś zespołu One Direction. Zespołu mającego gigantyczne grono fanów, którzy niejednokrotnie nie czytają danego tekstu z uwagi na jego jakość, a sam fakt pojawienia się danych bohaterów na kartach historii. I zjawisko to nie jest odosobnione. Jeśli obejrzeliście jakiś film, serial czy przeczytaliście książkę choćby trochę popularną, to prawie na pewno istnieją już fanfiki na jej podstawie. LOTR, Legenda Aanga, Naruto czy nawet My Little Pony doczekały się tysięcy fanowskich tekstów, tak samo jak Taylor Swift, Selena Gomez czy Justin Bieber. Tekstów, których zadaniem jest wyłącznie rozrywka zapewniająca kolejne spotkanie z ulubionymi bohaterami, a do tego rozrywka darmowa, będąca jednym z powodów popularności takich serwisów jak Wattpad. To właśnie tam, naturalną koleją rzeczy, zaczęły lądować jakiś czas temu też w pełni oryginalne teksty. Jednocześnie, dzięki bookmediom pisanie i czytanie stały się „modne”, co tylko zwiększyło widoczność faktu, że coraz więcej osób zdecydowało się na opublikowanie swoich tekstów.

No dobrze, ale kto by się przejmował tym, co nastolatki wrzucają do sieci?

Ano wydawcy, którzy kilka lat temu zaczęli wyłapywać teksty z dużą ilością odsłon i fanów, aby właśnie na tej przywiązanej do historii grupy czytelniczej zbić szybki kapitał i przekształcić we wprowadzane na rynek pełnoprawne – przynajmniej w zamierzeniu – powieści.

Dlaczego obecnie każdy może zostać pisarzem?

Ostatnimi czasy definicja pisarza stała się płynna, a utarta przez lata nomenklatura przechodzi, czy tego chcemy czy nie, intensywne zmiany. Jedni za bycie pisarzem płacą – uiszczają opłatę i wchodzą na rynek z pomocą firm z sektora vanity publishing. Drudzy wydają w modelu tradycyjnym wraz z wydawcą zainteresowanym zainwestowaniem w ich powieść. Jeszcze inni sami są sobie wydawcami i idą w self publishing. I chciałoby się powiedzieć, że to tyle. Wymieniłam trzy modele wydawania książek w Polsce, więc jak to możliwe, że obecnie grup zrzeszających pisarzy miałoby być więcej?

Ano tak, że obok znanego nam rynku książki funkcjonuje jeszcze jeden – ten internetowy, pełen tysięcy opowieści, które nastolatkowie mogą mieć pod ręką za darmo w każdej chwili. Jakby tego było mało, w mgnieniu oka mogą do niego dołączyć i stanąć po drugiej stronie barykady jako twórcy. Publikowanie swojej twórczości nigdy nie było tak łatwe jak teraz i mówię tutaj o wszelkich jej formach: od tekstów pisanych, przez muzykę czy filmy po grafikę. Zdaje się więc, że te zmiany w postrzeganiu pisarzy to naturalna kolej rzeczy, lecz spójrzmy na to przez pryzmat innej branży. Bo czy każdy, kto śpiewa w domu czy wrzuca swoje amatorskie covery na YouTube’a, jest piosenkarzem?

Sama, choć jestem jeszcze dość młoda, uważam, że książka to dzieło kultury wprowadzone na rynek przez wydawcę – a w marzeniach takie, które przeszło też jakościową redakcję i korektę, ale do tego jeszcze wrócimy. Czy jednak daje mi to prawo do zaprzeczania rzeczywistości i udawania, że wcale nie mówi się coraz częściej w przestrzeni internetowej o „książkach na Wattpadzie”? Nie, gdyż to już się stało. I o ile prywatnie niekoniecznie się z tym zgadzam, o tyle nie zamierzam z tym walczyć. Jest to też jeden z wniosków, jakie pragnę podkreślić w tym materiale.

Ponieważ jeśli tak naprawdę chcecie zrozumieć YA, musicie przestać je demonizować, a jego odbiorców traktować z góry.

Tylko czy warto w ogóle poświęcać czas na young adult?

Odpowiedź na to pytanie jest moim zdaniem bardzo prosta: to zależy, czego oczekujesz od książki. Jeśli pociągają cię klimaty dwudziestolecia międzywojennego, zamiast „Tańca z gwiazdami” wieczorem wolisz rozdział Sandersona, a romans z bosko przystojnym księciem fae czy bajecznie bogatym bad boyem-sportowcem-licealistą brzmi dla ciebie absurdalnie, to cóż. Po prostu nie jesteś typowym odbiorcą tego gatunku literatury. Jednak czy YA to naprawdę tylko to, co przytoczyłam w poprzednim zdaniu? Oczywiście, że nie, ale nie da się ukryć, że w większości to właśnie tego typu motywy zdobywają popularność na rynku. Zresztą coraz więcej książek się po prostu drukuje, a nie wydaje.

Ale jeszcze raz. Czym jest to całe YA?

YA to harlequiny dla nastolatek w dobie internetu?

Najczęściej spotykane w Polsce young adult to przeróżne warianty romansów i obyczajówek. Często schematyczne, często mało odkrywcze. Jednak rolą tych książek nie jest zgarnięcie Nike czy Pulitzera. Ich celem jest nic więcej jak rozrywka, a że często po prostu mało wartościowa – to zupełnie inna sprawa. Kolejne pytanie nasuwa się więc samo: czy w takim razie istnieją wartościowe, rozrywkowe książki YA? Tak, jednak niejednokrotnie na starcie są one mniej atrakcyjne, ponieważ zwykle zawierają w sobie więcej rzeczywistości niż fantazji. A do tego jeszcze, nie daj Bóg, ich akcja rozgrywa się w Polsce.

Trudno nie zauważyć, że książki YA obstawiające topki sprzedażowe prawie nigdy nie opowiadają historii dziejącej się u nas lokalnie, tylko albo w deszczowej, melancholijnej Anglii, albo w Ameryce, co tylko udowadnia, że American Dream nie zna wieku i atakuje nas wszystkich po równo. Przenosząc akcję za granicę, bądź do, jak lubię mówić, uniwersum-próżni, gdzie Anna to Anne, a Mateusz to Matthias, nie obdzieramy historii z warstwy odpowiedzialnej za skryte spełnianie nastoletnich marzeń. I mówię to wszystko jako w pełni świadoma plusów i minusów tego zabiegu autorka fantasy i thrillerów YA, która przed ukończeniem czternastego roku życia nie chciała sięgnąć po cokolwiek, co wyszło spod pióra polskiego pisarza, „bo nie”.

A, i której oba thrillery o nastolatkach osadzone są w Polsce i ze spełnianiem marzeń czytelników nie mają za wiele wspólnego.

Czy warto w ogóle mówić poprzez YA o trudnych tematach?

Moim zdaniem tak, dlatego zrobiłam to i w Bujdzie wydanej w 2023 roku, i w Bojkocie – tegorocznej powieści napisanej z perspektywy toksycznej i narcystycznej postaci, aby zaoferować możliwość wejścia do głowy nastoletniej socjopatki i pokazać, że przemocowe zachowania wcale nie są tak kolorowe i romantyczne, jak przedstawia je sporo powieści z nurtu YA. Książki bowiem, o których pisałam w poprzednim segmencie, niejednokrotnie takie zachowania gloryfikują i nie ma co zaprzeczać faktom. Świadoma tego trendu, postanowiłam wyjść mu naprzeciw właśnie thrillerami YA – powieściami odpowiedzialnie, ale jednocześnie przystępnie poruszającymi takie tematy jak samobójstwo, alkoholizm w rodzinie czy toksyczne zachowania i relacje. Kogoś mógłby zdziwić ten przekrój tematyczny, bo przecież jak wychodzić z takimi treściami do nastolatków?

Już spieszę z pomocą. Scena samobójstwa opisana jest już w Krzyżakach, w rodzinach alkoholowych żyje w Polsce około dwóch milionów dzieci, a wachlarz toksycznych zachowań i relacji romantyzowanych na potrzeby fabuły prezentuje bez odpowiedniego komentarza nie tylko większość obecnego YA, ale też Lalka czy Cierpienia młodego Wertera. Odpowiednio, historia – w uproszczeniu oczywiście – stalkera niedającego spokoju dużo młodszej kobiecie, która wielokrotnie go odtrąciła, oraz specjalisty od emocjonalnego szantażu, którego samobójstwo ma być w jego intencji dowodem najszczerszej miłości. Więc czy to na pewno w obecnym YA leży problem?

Nastolatek też człowiek, serio.

Niejeden w takiej sytuacji powiedziałby, że należy cenzurować książki dla młodzieży, że trzeba restrykcyjnie pilnować, co konkretnie nastolatki biorą w ręce. I dla jasności. „Nastolatki”, do których odnoszę się w tym artykule, to dla mnie co najmniej piętnastolatki – co, jak wiadomo, nie zawsze się sprawdza, gdyż każda osoba jest inna i dojrzałość emocjonalna nie musi iść w parze z dojrzałością fizyczną. Niemniej jednak w ramach tego tekstu musiałam dokonać pewnych subiektywnych podziałów, w związku z czym dzieci w wieku jedenastu, dwunastu lat zostawmy w bezpiecznej przestrzeni poza omawianą tutaj problematyką, Przynajmniej na ten moment.