Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Pisarz, historyk i sarmata oraz specjaliści od geopolityki. Wspólnie odnajdują historyczne tropy w wydarzeniach rozgrywających się na naszych oczach. Sięgają do tradycji republikańskich I Rzeczpospolitej i sztuki wojennej naszych przodków. Co sądzą o dziejach i geopolityce dawnej Korony i Litwy? Jakie były przyczyny sukcesów i porażek dawnej Rzeczypospolitej? Czy mamy się czego uczyć od tych, którzy byli tu przed nami?
I Rzeczpospolita jest się dziedzictwem przynajmniej czterech współczesnych państw: Polski, Ukrainy, Litwy i Białorusi, częściowo nawet Łotwy. Być może dlatego jakiekolwiek wspomnienie o niej budzi popłoch i przerażenie współczesnych polityków polskich. A naród pozbawiony własnej historii, poczucia dumy i tożsamości, staje się łatwym przedmiotem manipulacji. - Jacek Komuda
Początek drugiej dekady XXI wieku, szaleje wojna na wschodzie, świat się trzęsie w posadach, wielkie dylematy geopolityczne Polski wracają jak zły szeląg. A my, na Podkarpaciu, w modrzewiowym domu, będącym wiernie odtworzonym dworem szlacheckim z XVII wieku, rozprawialiśmy o wspaniałym dziedzictwie Rzeczpospolitej Obojga Narodów. - Jacek Bartosiak
Czytając teksty Władimira Putina na temat historii Ukrainy i jego przemyślenia poświęcone przeszłości Polski łatwo zrozumiemy, dlaczego w Moskwie nigdy nie pogodzą się z duchem wolności I Rzeczpospolitej. Gdyby Moskale zaakceptowali fakt, że można zbudować silne regionalne mocarstwo oparte na fundamencie wolności, oznaczałoby to kres ich Imperium. - Marek Budzisz
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 170
Wydanie 1
Zdjęcia na okładce frontowej © Andrzej Mikiciak
Zdjęcia na okładce tył © Bartek Syta (z archiwum Jacka Komudy)
Zdjęcie Jacka Komudy na s. 8: Mateusz Włodarczyk / Forum
Zdjęcie Jacka Bartosiaka na s. 13: Bartek Syta
Zdjęcie Marka Budzisza na s. 17: Bartek Syta
Herb Rzeczpospolitej Obojga Narodów: Wikipedia/Alex Tora
Projekt okładki, stron tytułowych i fotoedycja Fahrenheit 451
Redakcja i korekta Krzysztof Zadros Weronika Lewandowska
Projekt graficzny, skład i łamanie TEKST Projekt
Dyrektor wydawniczy Maciej Marchewicz
ISBN 9788368123159
Copyright © 2024 by Jacek Komuda © Copyright for Zona Zero Sp. z o.o., Warszawa 2024
Wydawca
FRONDA PL, Sp. z o. o.
ul. Łopuszańska 32
02-220 Warszawa
tel. 22 836 54 44, 877 37 35
faks 22 877 37 34
e-mail: [email protected]
www.wydawnictwofronda.pl
www.facebook.com/FrondaWydawnictwo
www.twitter.com/Wyd_Fronda
Przygotowanie wersji elektronicznej
Epubeum
SŁOWO WSTĘPNE
JACEK KOMUDA
W czasach największej świetności I Rzeczpospolita rozciągała się od szarych wybrzeży Bałtyku w Inflantach, na terenie dzisiejszej Estonii, aż po ogromne, zdziczałe ujście Dniepru do Morza Czarnego, dziś terytorium Ukrainy. W dawnych czasach obszary te nazywano Dzikimi Polami. Rozpościerały się one od Gdańska i ujścia Wisły aż po Tatry i Karpaty odchodzące łagodnym łukiem ku dawnemu Hospodarstwu Mołdawskiemu.
Ogromne państwo powstałe poprzez unię polsko-litewską połączyło siły i kultury dwóch organizmów w federację. W potęgę zdolną zdobyć Moskwę, odeprzeć Turków, Szwedów i narzucić zwierzchnictwo księstwom naddunajskim. Spojona była polską kulturą rycerską, która w XVI wieku przerodziła się w szlachecką i stała się fundamentem współczesnej nam polskiej. I Rzeczpospolita stała się dziedzictwem i spuścizną przynajmniej czterech współczesnych państw: Polski, Ukrainy, Litwy i Białorusi, częściowo Łotwy. Być może dlatego jakiekolwiek wspomnienie o niej budzi popłoch i przerażenie współczesnych polityków polskich. Ci prawicowi nie wiedzą, co zrobić z kłopotliwym dziedzictwem, przeszywa ich strach, że każda wzmianka o I Rzeczypospolitej skłóci nas z sąsiadami, wywoła kolejne zadrażnienie z Putinowską Rosją, której boją się nawet ci, którzy biorą pieniądze i kontrakty od moskiewskiego tyrana. W ich wywodzącej się jeszcze z czasów komuny mentalności historia Polski to wyłącznie II wojna światowa, w jej martyrologiczno-mesjanistycznym wspomnieniu. Kult klęski, Katynia, masakry żołnierzy wyklętych i śmierci przykryć ma kłopotliwe wspomnienia o barwnej Koronie i Litwie, o wielkich zwycięstwach husarii, a klęczące cierpiętnictwo i wykrwawiające bitwy stoczone już tylko o honor mają odsunąć w niepamięć wspomnienie dumy i waleczności Polaków z XVI i XVII wieku.
Dla lewicy pamięć o dawnej Rzeczypospolitej jest śmiertelnie niebezpieczna, rozbudza bowiem dumę i godność dzisiejszych Polaków; przede wszystkim zaś niebezpieczna jest kultura szlachty, która stała się podwaliną współczesnych obyczajów polskich, kiedy w XIX wieku, poprzez inteligencję, trafiła do robotników i chłopów. Dlatego dziś jest przedmiotem wściekłej nagonki pseudohistoryków, usiłujących wpoić nam przekonanie, że I Rzeczpospolita była piekłem chłopów poddanych kolonialnemu wyzyskowi. Wpoić także to, że szlachta stanowiła nieznaczny procent ówczesnego społeczeństwa, tak iż wbrew powszechnemu przekonaniu nikt nie ma prawa szczycić się herbowym pochodzeniem. Cóż, naród pozbawiony własnej historii, poczucia dumy i tożsamości, wiedzy o przodkach i o tym, skąd pochodzi jego ród, staje się łatwym przedmiotem manipulacji. Posłusznie wykonuje wszystkie, nawet najgłupsze płynące z góry polecenia, pozwala kierować swoim życiem, ulegając narzuconym modom i wpływom. Pozbawienie Polaków świadomości bycia potomkami i spadkobiercami idei I Rzeczypospolitej, która jako jedna z pierwszych w Europie wprowadziła tolerancję wyznaniową, a jej kultura polityczna sięgała szczytów, jest głównym celem lewicowej prasy, mediów i pseudonaukowców.
O tym właśnie dziedzictwie wielkiej Rzeczypospolitej opowiadają zaproszeni do dyskusji na kartach tej publikacji historycy, geopolitycy i stratedzy. Nie trzeba ich przedstawiać: Jacek Bartosiak, Marek Budzisz i Jacek Komuda są dobrze znani szerokiej publiczności. Oto, co sądzą oni o dziejach i geopolityce dawnej Korony i Litwy, państwa, które zanim padło ofiarą rozbiorów, na stałe zapisało się w historii Europy. Jak I Rzeczpospolita zadziwiała świat? Jakie były przyczyny jej sukcesów i porażek? Jak wyglądała na geopolitycznej mapie, a raczej szachownicy Europy? Czy mogła przetrwać? Zapraszamy do lektury.
kilka słów zamiast wstępu
JACEK BARTOSIAK
Cóż to były za wspaniałe rozmowy z Jackiem Komudą!
Proszę sobie to wyobrazić, ten klimat i nastrój naszych spotkań. Początek drugiej dekady XXI wieku, szalejąca wojna na wschodzie, nad Dnieprem, na Dzikich Polach i Zaporożu, świat się trzęsie w posadach, wielkie dylematy geopolityczne Polski wracają jak zły szeląg. Jest o czym myśleć i nad czym się głowić. Tymczasem my, gdzieś nad malowniczym Sanem, na Podkarpaciu, w modrzewiowym domu, będącym wiernie odtworzonym dworem szlacheckim z XVII wieku, rozprawialiśmy o rzeczach wspaniałych. A jednocześnie w obliczu obecnej sytuacji jakoś nadal doniosłych, skłaniających do refleksji także o obecnej sytuacji i o niepewnej przyszłości.
Rozmawialiśmy bowiem o naszym dawnym państwie, o jego włodarzach, o szlachcie, jej kolorycie, obyczajowości i różnorodności, od warcholstwa i egoizmu stanowego po czyny szlachetne i bohaterskie. O kulturze strategicznej dawnej Rzeczypospolitej, staropolskiej sztuce wojennej, jej cechach szczególnych, o genialnych manewrach naszych wodzów i o licznych wojnach przeszłości, tak wygranych, jak i przegranych. Nie omieszkaliśmy również porozmawiać o przegranych szansach i o trwaniu w tym miejscu świata…
Nad staropolskim jadłem, napitkami znanymi naszym przodkom, przy wspaniałym dębowym stole. Przeniosłem się całkowicie do innych czasów i innej epoki. Cudowny czas wyjęcia z „tu i teraz”, a jednocześnie w tajemniczy sposób czas ważny, bo ciążący nierozerwalnie na teraźniejszości. Tak się czułem.
A to wszystko dzięki bajecznej wiedzy Jacka Komudy i jego umiejętności snucia wielowątkowej opowieści. Duchem napędzającym były jego horyzonty i rozległa wiedza. Jacek żyje tamtymi czasami. Po prostu żyje w nich i nimi. Dowodami na to są jego liczne książki o tej tematyce, na czele z absolutnie obowiązkową lekturą kilkutomowego cyklu Dymitriad, które przeczytałem wiele lat temu i – podobnie jak powieściami Henryka Sienkiewicza – byłem nimi zachwycony, zanim jeszcze Jacka poznałem.
Niniejsza książka, będąca świadectwem rozmów Marka Budzisza i moich z Jackiem, jest dowodem na to wszystko, co wyżej napisałem.
Zapraszam Państwa na cudowny czas opowieści o naszym dawnym państwie. Ponoć wszystko płynie i się zmienia, ale czy na pewno…?
kilka słów wstępu
MAREK BUDZISZ
W maju 1964 roku, w czasie chruszczowowskiej odwilży, rosyjski historyk literatury Aleksandr Zimin wygłosił na zamkniętym posiedzeniu Akademii Nauk ZSRS wykład na temat Słowa o wyprawie Igora (ros. Слова о полку Игореве), w którym udowadniał, że ten rękopis, uchodzący za najstarszy zabytek rosyjskiego piśmiennictwa, datowany oficjalnie na koniec XII stulecia, w istocie napisany został w wieku XVIII i w istocie mamy do czynienia z popularnym i częstym w owym czasie, zwłaszcza po publikacji w 1760 roku Pieśni Osjana, przypadkiem falsyfikatu. W tym konkretnym wypadku dochodzenie prawdy było utrudnione z tego względu, że rękopis znajdujący się w bibliotece Aleksieja Musina-Puszkina spłonął w czasie pożaru Moskwy w 1812 roku. Dobrze udokumentowane wystąpienie Zimina wzbudziło w rosyjskim środowisku naukowym i politycznym skandal, tym bardziej że już wcześniej naukowcy zachodni podważali autentyzm Słowa. W debatę naukową wtrąciły się „czynniki polityczne”, Ziminowi zabroniono publikować jakiekolwiek prace na ten temat, a całą sprawę postanowiono przemilczeć i dopiero po upadku ZSRS, w czasie kolejnej „odwilży”, rosyjska opinia publiczna mogła zapoznać się z wywodem na temat genezy Słowa o wyprawie Igora1. Pracę Zimina opublikowano w roku 2006, ale w mikroskopijnym, jak na Rosję, nakładzie 800 egzemplarzy, zbiór materiałów na temat dyskusji w Akademii Nauk wydano zaś cztery lata później w liczbie 600 sztuk. Rosjanie w całej swojej masie mieli nadal wierzyć, o co przez lata troszczył się szanowany, a nawet czczony akademik Dmitrij Lichaczow, że o historii ich cywilizacji, jej dorobku i pierwszeństwie w świecie słowiańskim świadczy datowane na 1185 rok, literacko dojrzałe dzieło, za jakie uważano Słowo o wyprawie Igora. Gdyby zaczęli w to wątpić, to zapewne dowiedzieliby się o przejęciu przez Moskwę dorobku Rusi Kijowskiej, w tym tradycji Akademii Mohylewskiej z jej dokonaniami teologicznymi, i być może musieliby się pogodzić z faktem, że pierwsze rosyjskie druki zwarte ujrzały światło dzienne dopiero w połowie XVIII wieku, a elita, dworianie, jeszcze na początku XIX wieku ze wstrętem odnosiła się do rodzimego języka, którego w swej masie nie znała, nie mówiąc już o rosyjskiej kulturze, której rozkwit to dopiero okres panowania Aleksandra I i kolejnych carów, czyli czas po wojnie krymskiej.
Dlaczego o tym piszę, kreśląc kilka słów przedmowy do książki Jacka Komudy? Otóż czytając rosyjskie publikacje, zarówno te związane z historią, literaturoznawcze, jak i te dotyczące polityki i strategii, dostrzegłem ciekawą prawidłowość. Otóż rosyjscy badacze i publicyści nawet na poziomie terminologicznym dokonują zabiegu, który w istocie czyni historię Polski nieciągłą, przerwaną. Piszą o I Rzeczypospolitej, ale już termin Polska zarezerwowany jest dla naszego państwa odrodzonego po 1918 roku. Tak jakby to były dwa odrębne geograficznie, kulturowo, historycznie i cywilizacyjnie niezwiązane ze sobą byty. Można snuć wiele hipotez, dlaczego Rosjanie zdecydowali się na taki zabieg, ale mnie bliska wydaje się ta, która mówi, iż jest to element, silnie w Rosji odczuwanej, a u nas znacznie słabiej przeżywanej, rywalizacji o kulturowo-cywilizacyjne pierwszeństwo na Słowiańszczyźnie. Tak jak Rosjanie nie mogą się przyznać, że na dworze Iwana Groźnego mówiono po polsku, bo to w owych latach w dzikiej Moskowii był język kultury i cywilizacji, tak rosyjskie zabytki piśmiennicze nie mogą być młodsze od naszych, a budowa rosyjskiego Imperium, oficjalnie ogłoszonego przez Piotra I, nie bez powodu zaczęła się od wypędzenia nas z Kremla. Ta rywalizacja historyczno-kulturowa ma także głębszy sens. Trzeba bowiem zgodzić się z tymi polskimi historykami, którzy, tak jak Zbigniew Ogonowski, pisali, że ustrój I Rzeczypospolitej, państwa Polaków, opierał się na poszanowaniu wolności2. Wolni obywatele wchodzący w skład narodu szlacheckiego stworzyli wielkie państwo, będące przez kilka stuleci gwarantem ładu regionalnego, mocarstwem zdolnym do powstrzymywania i odepchnięcia wschodniej dziczy. Cóż za niebezpieczna dla Moskowii idea.
Czytając elukubracje Władimira Putina na temat historii Ukrainy i przemyślenia jego poprzednika na stanowisku prezydenta Rosji poświęcone przeszłości Polski, łatwo zrozumiemy, dlaczego w Moskwie nigdy nie pogodzą się z duchem wolności przewijającym się w historii I Rzeczypospolitej, w czasie rozbiorów i współcześnie. Moskale muszą wierzyć, że ich cywilizacja jest nie tylko najstarsza, ale również nie ma pod słońcem alternatywy. Bo cóż by się stało, gdyby sami zrozumieli, że można zbudować na fundamencie wolności silne państwo, które jest regionalnym mocarstwem? Oznaczałoby to kres ich Imperium zbudowanego w przekonaniu o własnej wyższości i cywilizacyjnym starszeństwie. Choćby tylko z tego względu Polacy powinni ożywić ducha I Rzeczypospolitej, zrozumieć jej dziedzictwo i to, co chcą nam z otchłani wieków powiedzieć nasi wielcy przodkowie. Książka Jacka Komudy jest nieocenionym przewodnikiem na tej drodze, którą powinniśmy podążać, a której celem jest poznanie samych siebie, naszej cywilizacji i roli w Europie Środkowej.
1История спора о подлинности «Слова о полку Игореве»: Материалы дискуссии 1960-х годов, Санкт Петерсбург 2010.
2 Z. Ogonowski, Filozofia polityczna w Polsce XVII wieku i tradycje demokracji europejskiej, Warszawa 1992, s. 58–102.