Schronienia. Biwaki i improwizowane noclegi - Guentzel Bartek - ebook

Schronienia. Biwaki i improwizowane noclegi ebook

Guentzel Bartek

3,7

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Kluczem do napisania tej książki było wyłącznie moje doświadczenie. Nie brałem na warsztat tematów, których nie udało mi się zgłębić. Nie będę więc pisał o nocowaniu w afrykańskim buszu czy na kole podbiegunowym, bo byłoby to nieuczciwe.

Po prostu opowiem ci, jak zacząć bezpieczną przygodę.

Po co w ogóle budować schronienia?

Schronienia naturalne.

Schronienia wykorzystujące zastaną infrastrukturę.

Schronienia budowane z ekwipunku.

Schronienia budowane z wykorzystaniem prostych narzędzi.

Wskazówki i porady dotyczące biwakowania oraz wyboru sprzętu.

Jak zachowywać się w świecie przyrody?

Zanim wyruszysz na wyprawę.

Na czym spać. Jak nocować w terenie?

Gdzie nie warto biwakować?

Rozpoznanie terenu. Znalezienie miejsca do obozowania.

Załatwianie potrzeb fizjologicznych. Mycie się w terenie.

Pranie w lesie. Odpady higieniczne.

Jak się spakować, by nie produkować odpadów?

Co jeść i jak przechowywać/zabezpieczać prowiant?

Rozpalanie ognia. Gotowanie.

Niewidzialni.

Leave no trace.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 135

Oceny
3,7 (3 oceny)
1
1
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
heyah2

Dobrze spędzony czas

Pouczająca ale bardzo krótka - brakuje też rysunków, które ułatwiłyby wyobrażenie sobie proponowanych konstrukcji. Dobrze, że Autor porusza kwestie prawne ale zostawilbym ten temat na osobny rozdział zamiast wspominać o tym co można a czego nie na każdej niemal stronie.
00

Popularność




Wstęp

Drogi czytelniku,

si­ęgnąłeś po tę ksi­ążkę za­pew­ne dla­te­go, że in­te­re­su­jesz się tu­ry­sty­ką, je­steś wra­żli­wy na pi­ęk­no przy­ro­dy. Co za tym idzie, w two­jej do­mo­wej bi­blio­tecz­ce praw­do­po­dob­nie znaj­du­ją się atla­sy, prze­wod­ni­ki i po­rad­ni­ki o tej te­ma­ty­ce. Bar­dzo mi miło, że ksi­ążka, któ­rą trzy­masz w rękach, tra­fi­ła do two­jej ko­lek­cji. Po­dob­nie jest u mnie. Kil­ka re­ga­łów zaj­mu­ją pod­ręcz­ni­ki sztu­ki prze­trwa­nia, atla­sy i klu­cze do roz­po­zna­wa­nia ro­ślin, zwie­rząt i grzy­bów, mapy, prze­wod­ni­ki i po­rad­ni­ki na te­mat tego, jak so­bie ra­dzić w świe­cie dzi­kiej przy­ro­dy. To zu­pe­łnie nor­mal­ne, że chce­my po­zna­wać i zgłębiać ob­sza­ry na­szych za­in­te­re­so­wań, pod­no­sić kom­pe­ten­cje i od­naj­dy­wać od­po­wie­dzi na nur­tu­jące nas py­ta­nia.

Ksi­ążki w mo­jej ko­lek­cji to zna­ko­mi­te kla­sy­ki, dzie­ła wiel­kich pod­ró­żni­ków i pio­nie­rów w ta­kich dzie­dzi­nach, jak bu­sh­craft i su­rvi­val. Są wśród nich tomy na­pi­sa­ne przez Nes­smu­ka, Da­nie­la Car­te­ra Be­ar­da czy Raya Me­ar­sa. Po­sia­dam też po­zy­cje, któ­re po­wsta­ły w wy­ni­ku za­po­trze­bo­wa­nia ryn­ku wy­daw­ni­cze­go, ta­kie, któ­rych au­to­rzy jed­nym ob­raz­kiem i dwo­ma zda­nia­mi chcą na­uczyć swo­ich czy­tel­ni­ków tech­ni­ki roz­pa­la­nia ognia łu­kiem ognio­wym. Choć na pierw­szy rzut oka wszyst­ko pi­ęk­nie jest w nich za­pre­zen­to­wa­ne, to w rze­czy­wi­sto­ści nie ofe­ru­ją one zbyt wie­lu przy­dat­nych wia­do­mo­ści, głów­nie dla­te­go, że ich au­to­rzy zbyt po­wierz­chow­nie po­trak­to­wa­li te­mat oraz umieś­cili w jed­nym wy­daw­nic­twie za­gad­nie­nia zwi­ąza­ne z orien­ta­cją w te­re­nie, bu­do­wą schro­nień, two­rze­niem i użyt­ko­wa­niem na­rzędzi, roz­pa­la­niem ognia itd. Nie mam aspi­ra­cji ani kom­pe­ten­cji, aby stwo­rzyć dzie­ło za­li­cza­jące się do tej pierw­szej gru­py, ale też bar­dzo sta­ra­łem się unik­nąć nie­do­kład­no­ści wła­ści­wej dla tej dru­giej ka­te­go­rii. Pi­sząc tę ksi­ążkę, ba­zo­wa­łem wy­łącz­nie na moim do­świad­cze­niu i licz­nych mniej lub bar­dziej za­baw­nych przy­go­dach. Nie bra­łem na warsz­tat te­ma­tów, któ­rych nie uda­ło mi się zgłębić. Nie pi­sa­łem więc o no­co­wa­niu w afry­ka­ńskim bu­szu ani o za­bez­pie­cza­niu się przed zim­nem za ko­łem pod­bie­gu­no­wym, bo nie bra­łem udzia­łu w tego ro­dza­ju eska­pa­dach i by­ło­by to nie­uczci­we.

Pro­sto­ta tej ksi­ążki i sto­pień wta­jem­ni­cze­nia, któ­ry pre­zen­tu­je, spra­wia­ją, że po­da­ne w niej in­for­ma­cje są od­po­wied­nie i ła­two przy­swa­jal­ne szcze­gól­nie dla po­cząt­ku­jących wędrow­ców i osób, któ­re do­pie­ro za­czy­na­ją przy­go­dę z bi­wa­ko­wa­niem za­rów­no w po­je­dyn­kę, jak i z ro­dzi­ną i przy­ja­ció­łmi. Za­wa­rłem w niej m.in. spo­ro wska­zó­wek i po­rad do­ty­czących wy­bo­ru sprzętu, a ta­kże su­ge­stie na te­mat za­cho­wy­wa­nia się w świe­cie przy­ro­dy. Z ko­lei bar­dziej za­awan­so­wa­ni pod­ró­żni­cy znaj­dą w niej za­pew­ne już zna­ne im spo­so­by i tech­ni­ki ra­dze­nia so­bie w te­re­nie, a ta­kże kil­ka praw­dzi­wych i w moim od­czu­ciu za­baw­nych hi­sto­rii, któ­re przy­da­rzy­ły mi się na szla­ku – umie­ści­łem je w ksi­ążce, aby spró­bo­wać zmie­nić po­de­jście czy­tel­ni­ków do li­te­ra­tu­ry po­rad­ni­ko­wej, któ­rą za­zwy­czaj przy­swa­ja­ją oni frag­men­ta­rycz­nie, wy­szu­ku­jąc w spi­sie tre­ści in­te­re­su­jące ich za­gad­nie­nia i po­mi­ja­jąc całą resz­tę. Mam na­dzie­ję, że taka for­ma przy­pad­nie ci, dro­gi czy­tel­ni­ku, do gu­stu, roz­ba­wi cię, ale przede wszyst­kim obu­dzi w to­bie po­trze­bę prze­ży­wa­nia przy­gód na ło­nie na­tu­ry. Tego so­bie i to­bie ży­czę.

 

Bar­tek

Część pierwsza. Wyprawa

Nazywam się Bartek Guentzel i jestem edukatorem przyrody. Moją pracą, a także życiową misją, jest budowanie trwałej relacji między człowiekiem a światem przyrody, takiej relacji, z której obydwie strony wynoszą korzyść. Wiedza i doświadczenie, które pozwalają mi skutecznie realizować moje działania, w ogromnej mierze wywodzą się z czasów dzieciństwa. Moim największym sprzymierzeńcem w poszukiwaniu i odnajdywaniu odpowiedzi była nuda. Od najmłodszych lat towarzyszyłem mojemu tacie rybakowi w jego pracy. Tata wypływał na cały dzień łodzią na jezioro stawiać sieci, a ja nie mogąc znieść monotonii tej żmudnej pracy, żądałem wysadzenia mnie na ląd, gdzie mogłem do woli eksplorować, poznawać, chwytać małe zwierzęta i próbować niektórych roślin. Taka zabawa, która dała silny fundament moim dzisiejszym zasobom wiedzy, mogła źle się skończyć, odkryłem jednak w sobie jakiś tajemniczy instynkt, ogniwo łączące nasz gatunek ze światem przyrody, który dzięki zmysłom jesteśmy w stanie interpretować. Widzę tę łączność u dzieci, z którymi pracuję, a także to, jak niestety ona znika wraz z wiekiem i w wyniku odciętej od przyrody edukacji.

Wte­dy też za­cząłem bu­do­wać pierw­sze schro­nie­nia. Po­cząt­ko­wo nie­fo­rem­ne i nie­spe­łnia­jące funk­cji za­bez­pie­cza­jącej, ale da­jące po­czu­cie przy­na­le­żno­ści i za­rad­no­ści. Dzie­ci­ństwo spędzo­ne w domu z dwój­ką bra­ci rzu­to­wa­ło na moje za­in­te­re­so­wa­nia. Pa­sja star­sze­go z nich, któ­ry za­bie­rał mnie na wy­pra­wy przed wscho­dem sło­ńca, aby ob­ser­wo­wać pta­ki na ba­gnach, spra­wi­ła, że jako dziec­ko wy­ro­bi­łem w so­bie od­por­no­ść na trud­ne wa­run­ki, zdo­by­łem umie­jęt­no­ść cho­dze­nia po nie­ła­twym te­re­nie i cier­pli­wo­ść nie­zbęd­ną do ob­ser­wa­cji dzi­kiej przy­ro­dy – choć tej ostat­niej do dziś mam nie­wie­le i nie na­le­żę do ob­ser­wa­to­rów sie­dzących w cza­tow­niach przez kil­ka go­dzin.

Jak wi­ęk­szo­ść nor­mal­nych, zdro­wych dzie­cia­ków bu­do­wa­li­śmy też for­ty z ko­ców i po­duch w du­żym po­ko­ju. Ro­bi­li to wszy­scy nasi ko­le­dzy w swo­ich miesz­ka­niach i choć brzmi to ba­nal­nie, to mia­ło też zna­cze­nie: te­sto­wa­li­śmy ob­ci­ąże­nia, na­pi­ęcia ma­te­ria­łów i sta­bil­no­ść ta­kich schro­nień. Do ob­ci­ąża­nia koca uży­wa­li­śmy ci­ężkich en­cy­klo­pe­dii i słow­ni­ków. Dzi­siaj moje dzie­ci ba­wią się w te same za­ba­wy, a ja z ogrom­ną przy­jem­no­ścią ob­ser­wu­ję ich po­stępy w tej ma­łej in­ży­nie­rii.

Wy­cho­wy­wa­nie się w go­spo­dar­stwie ry­bac­kim la­tem i w wiel­kim po­wsta­jącym blo­ko­wi­sku w po­zo­sta­łych po­rach roku dało mi ogrom mo­żli­wo­ści eks­pe­ry­men­to­wa­nia z for­ma­mi i tech­ni­ka­mi, a ta­kże ma­te­ria­ła­mi do kon­stru­owa­nia co­raz bar­dziej wy­my­śl­nych schro­nień. Nie za­wsze jed­nak cho­dzi­ło o bu­do­wę. Od­czu­wa­łem też sil­ną po­trze­bę wła­że­nia, wci­ska­nia się w ka­żde mo­żli­we miej­sce mo­gące mnie po­mie­ścić, miej­sce, gdzie mo­głem się scho­wać. Jak się pew­nie do­my­ślasz, by­łem mi­strzem za­ba­wy w cho­wa­ne­go. Ile­kroć wla­złem do ja­kie­goś ka­na­łu czy mi­ędzy skła­do­wi­sko płyt żel­be­to­no­wych, czu­łem się nie­wi­dzial­ny i spo­koj­ny. Zo­sta­ło mi to do dzi­siaj.

Wspom­nę o jesz­cze jed­nym wy­da­rze­niu, któ­re moc­no we mnie sie­dzi i przy­wo­łu­je eks­cy­ta­cję i po­dziw, ja­kie wów­czas od­czu­wa­łem. Ta­kie emo­cje za­wsze wy­wo­ły­wa­ła we mnie przy­ro­da i spo­tka­nia ze zwie­rza­ka­mi, ale w tym przy­pad­ku po­ja­wi­ły się one, kie­dy mia­łem oko­ło pi­ęciu lat i mój naj­star­szy brat za­brał mnie, aby po­ka­zać mi zbu­do­wa­ną przez sie­bie i swo­ich kum­pli bazę. Pa­mi­ętam jak dziś, prze­szli­śmy przez tory i wędro­wa­li­śmy wzdłuż stru­my­ka, któ­ry prze­pły­wał przez na­sze osie­dle. Brat za­brał mnie w oko­li­cę, w któ­rej ni­g­dy wcze­śniej nie by­łem. Stru­myk pi­ęk­nie me­an­dro­wał wśród drzew, a wo­kół roz­ci­ąga­ły się pola i nie­użyt­ki, na któ­rych zo­ba­czy­łem sar­ny i ku­ro­pa­twy. Sta­nęli­śmy wśród drzew na lu­źno roz­rzu­co­nej śció­łce pe­łnej li­ści, gdy na­gle tuż obok nas pod­nio­sła się kla­pa zie­mian­ki. Świet­nie za­ma­sko­wa­ne śció­łką małe pro­sto­kąt­ne drzwi pro­wa­dzi­ły do naj­bar­dziej nie­sa­mo­wi­te­go miej­sca, w ja­kim kie­dy­kol­wiek by­łem. W środ­ku pa­li­ły się świecz­ki, sta­ły zro­bio­ne ze sta­rych dech pro­wi­zo­rycz­ne ław­ki, z ra­dio­ma­gne­to­fo­nu Ka­sprzak le­cia­ła ja­kaś mu­zy­ka, a chłop­cy z dumą za­ci­ąga­li się pod­kra­dzio­ny­mi ro­dzi­com pa­pie­ro­sa­mi. Nie mo­głem wprost uwie­rzyć w ge­niusz kon­struk­tor­ski tych osie­dlo­wych ło­bu­zów. Zie­mian­ka sta­no­wi­ła ma­te­ria­li­za­cję mo­ich nie­wy­po­wie­dzia­nych ma­rzeń, coś ide­al­ne­go. Nie­ste­ty, w efek­cie kon­flik­tów zbroj­nych – z uży­ciem proc, łu­ków i dzid – z ob­cy­mi ple­mio­na­mi z in­nej części na­sze­go osie­dla zie­mian­ka ule­gła znisz­cze­niu. Dłu­go jesz­cze cho­dzi­łem w to miej­sce i ga­pi­łem się w dziu­rę w zie­mi. Wspo­mnie­nie tam­te­go dnia ci­ągle jest we mnie żywe i mam wra­że­nie, że moc­no za­wa­ży­ło na moim dal­szym ży­ciu.

W wie­ku ok. 10 lat za­cząłem or­ga­ni­zo­wać wy­pra­wy pie­sze dla ko­le­gów z kla­sy. Je­cha­li­śmy po­ci­ągiem 7 ki­lo­me­trów do miej­sco­wo­ści Tama Brodz­ka i wy­ru­sza­li­śmy na wędrów­kę do­oko­ła je­zio­ra Ba­cho­tek. Pod­czas tych eska­pad „ro­bi­łem za prze­wod­ni­ka”, ła­pa­łem węże, opo­wia­da­łem o pta­kach i po­ka­zy­wa­łem, któ­re owo­ce mo­żna jeść, a któ­rych na­le­ży się wy­strze­gać. Czu­łem się jak ryba w wo­dzie. To, co wów­czas od­czu­wa­łem w zwi­ąz­ku z po­ka­zy­wa­niem ko­muś świa­ta przy­ro­dy, po­wró­ci­ło, kie­dy jako do­ro­sły pod­jąłem de­cy­zję o roz­po­częciu dzia­łal­no­ści edu­ka­to­ra przy­ro­dy. Tak na­praw­dę by­łem nim przez cały czas…

Pi­szę o tym wszyst­kim, bo chcia­łbym, abyś wzi­ął pod uwa­gę wpływ do­znań z dzie­ci­ństwa na dal­sze ży­cie. War­to, na­praw­dę war­to umo­żli­wiać dzie­cia­kom od­na­le­zie­nie ich prze­strze­ni, ta­kiej, w któ­rej będą szczęśli­we i spe­łnio­ne. Po­ka­zu­ję też, jak sta­łem się tym, kim dzi­siaj je­stem i ja­kie było podło­że mo­jej dro­gi ży­cio­wej. Nie je­stem prep­per­sem, któ­ry kie­ru­je się lękiem przed ka­ta­stro­fą, nie je­stem uza­le­żnio­ny od ad­re­na­li­ny i eks­tre­mal­nych do­znań, ta­kich jak wspi­nacz­ka na lo­dow­ce czy nur­ko­wa­nie w oce­anicz­nych głębiach. Nie mam też środ­ków ani cza­su na da­le­kie eg­zo­tycz­ne pod­ró­że (cho­ciaż chcia­łbym to ro­bić). Po­ka­żę ci za­tem świat przy­ro­dy, któ­ry za­czy­na się tuż za pro­giem two­je­go domu. Mo­żesz w nie­go wy­ru­szyć i prze­ży­wać przy­go­dy. Nie mu­sisz mieć su­per­sprzętu i wiel­kich pie­ni­ędzy, aby za­nu­rzyć się w świe­cie przy­ro­dy. Na szczęście ci­ągle jesz­cze na­wet z cen­trum wiel­kie­go mia­sta mo­żna w 20 mi­nut do­trzeć do lasu czy na łąkę, a tam za­czy­na się przy­go­da.

Zanim wyruszysz na wyprawę

Bez względu na ro­dzaj schro­nie­nia, z ja­kie­go chcesz ko­rzy­stać pod­czas swo­jej wy­pra­wy, po­wi­nie­neś za­brać ze sobą kil­ka rze­czy, któ­re nie tyl­ko pod­nio­są kom­fort prze­by­wa­nia na ło­nie na­tu­ry, ale też mogą ci po­móc w na­praw­dę trud­nej sy­tu­acji za­gra­ża­jącej two­je­mu ży­ciu lub zdro­wiu.

W trak­cie mo­ich bli­ższych i dal­szych wy­praw nie raz si­ęga­łem do ple­ca­ka po ja­kiś przed­miot, któ­ry, jak się oka­za­ło, ura­to­wał mnie z opre­sji. Cza­sem było śmiesz­nie, a cza­sem tro­chę strasz­nie. Oto moja li­sta sprzętów, któ­re ka­żdy wędro­wiec po­wi­nien mieć przy so­bie.

1. Plecak z materiału odpornego na wilgoć i przetarcia. Na krótkie, jednodniowe, a nawet weekendowe wyprawy zabieram plecak o pojemności 40 litrów. Bez trudu mogę w nim zmieścić niezbędny sprzęt, a także zapasową odzież i prowiant. Ważne, aby miał zewnętrzne kieszenie i troki, do których da się przyczepić dodatkowy ekwipunek, np. namiot czy karimatę.

Nie war­to oszczędzać na ple­ca­ku – le­piej nie ku­po­wać naj­ta­ńszych mo­de­li, bo często się zda­rza, że zry­wa się w nich pa­sek albo psu­je za­mek.

2. Plandeka i sznurek. W rozdziale poświęconym schronieniom awaryjnym poznasz niezwykle prostą technikę szybkiej budowy schronienia z tych dwóch materiałów. Poza tym, że chroni zarówno przed opadami, wiatrem, jak i piekącym słońcem, plandeka umożliwia odpoczynek na wilgotnym podłożu. Jeśli wybierzesz model w maskujących barwach, możesz zakamuflować swój bagaż i wybrać się na swobodny spacer bez obciążenia. Sznurek pozwala na szybkie rozstawienie szałasu bez konieczności zbierania gałęzi czy niszczenia zieleni. Przyda się też do różnych napraw oraz suszenia odzieży.

Ka­żde wy­jście w te­ren z przy­ja­ció­łmi mo­żna wy­ko­rzy­stać do bu­do­wy pro­stych kon­struk­cji. Schro­nie­nie typu wia­ta, przed któ­rym mo­żna pa­lić ogni­sko, jed­no­cze­śnie będąc we­wnątrz (fot. Ju­sty­na Mu­siał)

3. Suche skarpetki na zmianę. Ich przydatność jest dość oczywista. Przepocone lub wilgotne skarpetki to zmora każdego piechura. Warto dbać o stopy i mieć dodatkową parę skarpet w plecaku. Jeśli druga para i buty się zmoczą, trzeba je wysuszyć: polecaną przeze mnie metodą jest rozgrzanie kamieni w ognisku i umieszczenie ich w butach i skarpetkach – działają jak najlepsza suszarka.

4. Butelka wody. Wszyscy wiedzą, że podczas wysiłku i upałów niezbędne jest picie dużych ilości wody. Dzisiaj można przebierać w modelach wielorazowych butelek i bidonów – dzięki temu produkuje się trochę mniej śmieci. Czystą wodą możesz też przepłukać skaleczenie, wypłukać ciało obce z oka czy schłodzić przegrzaną głowę. W porze zimnej butelkę wody zastępuję termosem z herbatą.

5. Wysokokaloryczny prowiant. Podczas długich wędrówek zawieszam postanowienie o niejedzeniu słodyczy i pochłaniam całą tabliczkę czekolady albo batonik energetyczny. Oczywiście rezygnuję z takich przekąsek w bardzo ciepłe dni, bo nie chcę wyciskać płynnej czekolady z opakowania. Nieistotne, co weźmiesz, ważne, aby posiłek zaspokoił twoje zapotrzebowanie kaloryczne, zawierał białko, tłuszcze i węglowodany. Zwykłe jabłko może nie wystarczyć. Świetnie sprawdzają się też orzechy. Niestety, słodycze wzmagają pragnienie, więc decydując się na taki prowiant, warto pamiętać o zabraniu dużej ilości wody.

6. Naładowany telefon, a na wyprawy trwające dłużej niż 24 godziny również powerbank. Czasu spędzanego w przyrodzie nie warto marnować na gapienie się w ekran telefonu, jednak to urządzenie może być bardzo przydatne w sytuacjach, kiedy potrzebujesz pomocy. Dzięki licznym aplikacjom możesz sprawdzić, jak daleko jest do celu, ile kilometrów przeszedłeś, określić swoje usytuowanie na mapie, a także zrobić zdjęcia czy zdobyć informacje na temat napotkanych zjawisk. Oczywiście najważniejszą funkcją sprawnego telefonu jest kontakt ze służbami lub osobami, które mogą w razie potrzeby udzielić ci pomocy. Pamiętaj, aby w chłodne dni trzymać telefon w wewnętrznych kieszeniach pod kurtką, tam, gdzie jest ciepło. Wystawiony na zimno zużywa baterię kilkakrotnie szybciej. Wędrując po górach, koniecznie zainstaluj jedną z aplikacji lokalizacyjnych, które w przypadku zagubienia lub wypadku pomogą odpowiednim służbom cię namierzyć.

7. Nóż. Unikam zabierania do lasu dużej ilości sprzętu. Znam ludzi, którzy nie wyobrażają sobie wyprawy na łono natury bez co najmniej 4 różnych noży, toporka, piły do drewna, młotka do wbijania szpilek namiotowych i wielu innych narzędzi. Bez dwóch zdań ułatwiają one pobyt w terenie, ale też swoje ważą i zajmują dużo miejsca. Czy nie lepiej dobrać jedno uniwersalne narzędzie, jakim jest nóż? Wielu osobom kojarzy się on z bronią – kiedy pytam dzieciaki, do czego może się przydać, to zawsze słyszę odpowiedź, że do obrony przed zwierzętami. Powiem szczerze, nigdy nie byłem w sytuacji, w której nóż posłużyłby do obrony przed czymkolwiek. To po prostu doskonałe, uniwersalne narzędzie do prac obozowych, przygotowywania posiłków czy mojego ulubionego dłubania w drewnie przy ognisku. Używam noży typu finka z pochwą, które troczę do paska. Nie lubię i nie widzę potrzeby noszenia przy sobie wielkich, długich noży. Dziesięciocentymetrowe ostrze w zupełności wystarczy, aby przygotować posiłek, czy wykonać proste narzędzia z drewna. Aby nóż spełniał swoje zadanie, musisz dbać o jego ostrość.

8. Źródło ognia. Chociaż zarówno używanie noża, jak i rozpalanie ognia może mieć negatywny wpływ na stan naturalnego środowiska, to zawsze warto mieć ze sobą jakieś pewne źródło ognia, ponieważ w trudnej sytuacji może się okazać niezastąpione. Wyobraź sobie, że jest chłodna jesień, od najbliższego schronienia dzieli cię 10 km i przemokłeś od deszczu. W takich warunkach przyjemna wyprawa może się przekształcić w przykre w skutkach zapalenie płuc i wychłodzenie. Sprawne rozpalenie ogniska pozwoli ci się rozgrzać, wysuszyć przemoczoną odzież i przyrządzić ciepły napój. O ogniu opowiem więcej w innym rozdziale. Pewnym źródłem nie będą zwykłe zapałki, które bez odpowiedniego zabezpieczenia w przypadku nawet niewielkiego zamoczenia do niczego się nie nadają. Lepiej wziąć dobrą, sprawdzoną wcześniej zapalniczkę lub krzesiwo (ulubione przeze mnie).

9. Apteczka. Zestaw do pierwszej pomocy to niezbędny element wyposażenia, nawet podczas krótkiej wyprawy. Nieistotne, czy będzie to szczelny woreczek strunowy, czy specjalna torba, liczy się zawartość. W terenowej apteczce nie może zabraknąć dwóch bandaży, dwóch dużych kawałków gazy jałowej, kilku plastrów, płynu do dezynfekcji ran, pęsety, igły i nitki. Przydać się też może sól fizjologiczna, papier toaletowy, nawilżany i folia NRC, a także leki do własnego użytku, takie jak ibuprofen o działaniu przeciwgorączkowym, przeciwbólowym i przeciwzapalnym oraz stoperan na biegunkę, która może bardzo uprzykrzyć wędrówkę. Zanim jednak sięgniesz do apteczki, bo np. otarłeś naskórek, przyłóż liść babki albo w przypadku sensacji żołądkowych napij się ziołowej herbaty. Wszystko, co włożysz do apteczki, przyda się przy poważniejszych urazach i kontuzjach, o ile wcześniej weźmiesz udział w dobrej jakości szkoleniu pierwszej pomocy. Wówczas będziesz w stanie pomóc nie tylko sobie, ale też innym ludziom na szlaku.

10. Srebrna taśma, czyli tzw. duct tape. Nie sposób opisać, ile korzyści daje posiadanie takiej taśmy w ekwipunku. Zawsze staram się nosić sprzęt i odzież, które naprawdę długo wytrzymują bez naprawy i rzadko mnie zawodzą, taśmę zabieram więc raczej dla innych uczestników moich wypraw, którym nieraz but się rozklei, puści zamek od kurtki, czy złamie się maszt od namiotu lub rozpruje tropik. We wszystkich tych sytuacjach pomocna jest srebrna taśma. Pamiętam jedną z pierwszych wypraw dla rodzin, które prowadziłem. Nosiłem wtedy stare wojskowe spodnie, zgodnie z zasadą, że będą mi służyć, aż się rozpadną, no i stało się. Kiedy w towarzystwie dzieci i ich rodziców robiłem wielki krok przez leśny strumyk, spodnie pękły w kroku i rozdarły się tak szeroko, jak tylko się dało, i wszyscy uczestnicy eskapady mogli się przyjrzeć mojej bieliźnie. Wspominam to z uśmiechem, ale wówczas perspektywa kolejnych dwóch godzin z bielizną na wierzchu trochę mnie przerażała. Z pomocą przyszła mi właśnie srebrna taśma – połatałem nią moje portki, tworząc eleganckie, połyskujące w słońcu srebrne majty naklejone na spodnie.

11. Latarka. Dziś latarkę można kupić za kilkanaście złotych nawet w osiedlowych supermarketach. Teoretycznie przydaje się tylko na dłuższych wyprawach z noclegiem w terenie, ale w praktyce okazuje się niezbędna już na kilkugodzinnej wyprawie w zimie – może się zdarzyć, że zapadnie zmrok, kiedy będziesz w lesie. Dodatkowe źródło światła bardzo ułatwia odnalezienie drogi powrotnej, czy zgubionych w trawie kluczyków do auta, no i podnosi komfort psychiczny, szczególnie podczas przebywania w lesie z dziećmi.

Wy­bie­ra­jąc od­po­wied­ni dla sie­bie mo­del, mo­żna po­czuć zdez­o­rien­to­wa­nie. Moim zda­niem do bi­wa­ko­wa­nia naj­lep­szy będzie taki z roz­pro­szo­nym, sze­ro­kim stru­mie­niem świa­tła, któ­ry roz­ja­śni całą ście­żkę w le­sie i wnętrze na­mio­tu. La­tar­ki ze świa­tłem punk­to­wym oświe­tla­ją tyl­ko mały frag­ment te­re­nu i rażą w oczy. Nie ma też sen­su wy­bie­rać tych o naj­wi­ęk­szej mocy, po­nie­waż bar­dzo szyb­ko zu­ży­wa­ją ba­te­rie. Wy­god­nym roz­wi­ąza­niem jest czo­łów­ka, bo ma­jąc wol­ne ręce, mo­żna po­czy­tać przed snem czy trzy­mać dzie­ci pod­czas noc­ne­go spa­ce­ru. W skle­pach tu­ry­stycz­nych z całą pew­no­ścią otrzy­masz in­for­ma­cje o mo­de­lu od­po­wied­nim do two­ich po­trzeb. Za­wsze mo­żesz też użyć la­tar­ki w te­le­fo­nie.

Za­pre­zen­to­wa­nych po­wy­żej 11 przed­mio­tów za­wsze mam w ple­ca­ku, nie­wa­żne, czy wy­cho­dzę na 3-go­dzin­ny spa­cer z przed­szko­la­ka­mi, czy też wy­ru­szam na sa­mot­ną wy­pra­wę w góry. Pa­ku­jąc wszyst­ko do wy­god­ne­go i do­brze do­bra­ne­go ple­ca­ka, na­wet nie za­uwa­żysz, że no­sisz ze sobą po­rząd­ny ekwi­pu­nek mo­gący się przy­dać w ka­żdej sy­tu­acji kry­zy­so­wej w te­re­nie. Ce­lo­wo nie opi­su­ję tu do­dat­ko­wych ele­men­tów wy­po­sa­że­nia, któ­rych za­sto­so­wa­nie wy­kra­cza poza ab­so­lut­ną pod­sta­wę – ich li­sta mo­gła­by się wy­dłu­żyć w za­le­żno­ści od pory roku, cza­su po­by­tu w te­re­nie i ak­tyw­no­ści.

War­to za­dbać o do­brą izo­la­cję od podło­ża. Ta­kie łó­żko świet­nie się do tego na­da­je(fot. Ju­sty­na Mu­siał)

Je­śli pla­nu­jesz po­byt z noc­le­giem, mu­sisz wzi­ąć ze sobą dwa do­dat­ko­we ele­men­ty wy­po­sa­że­nia: izo­la­cję od podło­ża i śpi­wór lub koc. Ja­kie schro­nie­nia mo­żesz za­brać na wy­pra­wę albo skon­stru­ować sa­mo­dziel­nie, do­wiesz się w dru­giej części ksi­ążki. Te­raz przyj­rzyj­my się kil­ku roz­wi­ąza­niom, któ­re mają pod­nie­ść twój kom­fort pod­czas od­po­czyn­ku.

Na czym spać

Na­wet w po­rze cie­płej mu­sisz po­my­śleć o…

.

.

.

…(fragment)…

Całość dostępna w wersji pełnej

Autor: Bartosz Guentzel

Redakcja: Mariusz Kulan

Korekta: Katarzyna Zioła-Zemczak

eBook: Atelier Du Châteaux

Projekt graficzny okładki: Anna Jamróz

Zdjęcia:

Okładka – Justyna Musiał (przód), Michalina Dembska (tył)

Wkładka zdjęciowa (I–VIII) – Natalia Czaplewska (I g.), Pola Rożek (I śr.), Bartosz Guentzel (V g.), Michalina Dembska (I d.), Ida Rynglewska (II g.), Kamila Neuman (II śr., V śr. i d., VI g., VII g.), Justyna Musiał (II d., III śr., IV g. i d., VI d., VII, VIII g., śr. p., d.), Katarzyna Timofiejew (III g.), Photo Spirit/Shutterstock (III d.), Piotr Stempkowski (IV śr., VIII śr. l.), Grzegorz Łuckoś (VI śr.)

 

Niektóre fotografie zawarte w tej książce mogą wzbudzać kontrowersje wśród odbiorców ze względu na sprzeczność z obowiązującymi przepisami. Celem prezentacji tych fotografii nie jest zachęcanie do łamania prawa. Mają one jedynie ukazać rozwiązania możliwe do wykonania w sytuacji zagrożenia. Fotografie, na których widzicie ogień płonący w lesie, wykonywane były do celów pokazowych na prywatnym terenie za zgodą właściciela z zastosowaniem wszelkich niezbędnych zabezpieczeń. (Bartosz Guentzel)

 

Redaktor prowadzący: Roman Książek

Kierownik redakcji: Agnieszka Górecka

 

© Copyright by Bartosz Guentzel

© Copyright for this edition by Wydawnictwo Pascal

 

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej książki nie może być powielana lub przekazywana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy, z wyjątkiem recenzentów, którzy mogą przytoczyć krótkie fragmenty tekstu.

 

Bielsko-Biała 2022

Wydawnictwo Pascal sp. z o.o.

ul. Zapora 25

43-382 Bielsko-Biała

tel. 338282828, fax 338282829

[email protected], www.pascal.pl

 

ISBN 978-83-8103-983-3