Sfora. Nawałnica psów - Erin Hunter - ebook

Sfora. Nawałnica psów ebook

Erin Hunter

4,7

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Wyrzecz się strachu w imię bitewnego szału...

Bezwzględnydawnyalfaodszedł,ajegomiejscezajęłaSłodka.Podjej panowaniem psy mają nadzieję na spokój i bezpieczeństwo w nowym domu. Ale dni lododmuchu są coraz krótsze i sfora musi nieustannie wypatrywać Kosy i jej Psów Bojowych – przeciwnicy nie spoczną, póki nie zniszczą wrogów. Fuks wie, że Słodka okaże się mądrą i nieulęknioną alfą, ale w snach nękają go wizje przerażającej przyszłości, w której każdy z psów będzie musiał zażarcie walczyć o przetrwanie. Zbliża się nieuniknione..

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 247

Oceny
4,7 (3 oceny)
2
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Erin Hunter Nawałnica psów. Sfora 6 Tytuł oryginału Storm of Dogs ISBN Copyright © 2014 by Working Partners Limited Series Created by Working Partners Limited Tłumaczenie © Wydawnictwo Nowa Baśń 2023Wszystkie prawa zastrzeżone Redaktor prowadząca Izabela Troinska Redakcja Małgorzata Korbiel Projekt typograficzny i łamanie Justyna Nowaczyk | JNK Graftekst Projekt okładki Grzegorz Kalisiak Ilustracja na okładce Anna Andruchowicz Wydanie 1 Wydawnictwo Nowa Baśń ul. Czechowska 10, 60-447 Poznań telefon 881 000 125www.nowabasn.com Niniejszy plik jest objęty ochroną prawa autorskiego i zabezpieczony znakiem wodnym (watermark). Wszystkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być kopiowana i wykorzystywana w jakiejkolwiek formie bez zgody wydawcy i/lub właściciela praw autorskich. Konwersję do wersji elektronicznej wykonał Jarosław Szumski.
Wszystkim bezimiennym, zapomnianym księżniczkom piastowskim Mniszkom, żonom, matkom, władczyniom, o których historia milczy Dziewczynom oznaczonym w biogramach dynastii smutnym N.N.

Bohaterowie tomu szóstego cyklu

DZIKA SFORA (w kolejności określonej przez rangę)

Alfa— drobna chartka o krótkiej, szarej sierści (znana też pod imieniem Słodka)

Myśliwi

Werwa— mała suczka z biało-brązową sierścią

Fuks— białozłoty pies o gęstej sierści

Bruno— duży, waleczny pies o gęstej, brązowej sierści i zawadiackim spojrzeniu

Bella— białozłota suczka o gęstej sierści

Miki— smukły, czarno-biały pies pasterski

PSY PATROLOWE

Luna— czarno-biała suczka, pies farmerski

Strzała— szczupła, brązowo-biała suczka myśliwska

Marta— gigantyczna suczka o szerokim pysku, a także gęstej i grubej sierści

Stokrotka— mała suczka o białej sierści z brązowym ogonem

Maruda— mały, czarny i dziwnie zbudowany pies z maleńkimi uszami i pomarszczonym pyskiem

Żuk— czarno-biały kudłaty pies (szczenię Ognistego oraz Luny)

Zadra— czarna, kędzierzawa suczka (szczenię Ognistego oraz Luny)

Omega— drobna suczka z długą, białą sierścią (znana też jako Promyk)

PSY BOJOWE (w kolejności określonej przez rangę)

Alfa — smukła, czarno-brązowa suczka z białym znamieniem w kształcie kła pod uchem (znana też jako Kosa)

Beta— ogromny, czarno-brązowy pies (znany też jako Młot)

Rapier— brązowo-płowy pies z krótkim pyskiem

Strzelba— czarno-brązowa suczka

Brutal— czarno-brązowy pies

Rozpruwacz— czarno-brązowy pies

Rewolwer— czarno-brązowy pies

Topór— wielki, czarno-brązowy pies

Maczuga— wielka, czarno-brązowa suczka

Cios— mocarny, czarno-brązowy pies

Muszkiet — czarno-brązowy pies

Berta — brązowo-płowa suczka

Harpun — czarno-brązowy pies

Grot — młody, czarno-brązowy pies

Pocisk— drobny, czarno-brązowy pies

Kieł— czarno-brązowy pies

Omega— półwilk o szaro-białym futrze i żółtych oczach

SFORA TIKA

Alfa — brązowy pies myśliwski w czarne łaty i z trzema łapami (znany też jako Tik)

Beta — drobny, kędzierzawy pies (znany też jako Plusk)

Pogoń— drobna, ruda suczka

Szept— chudy, szary pies

Łobuz— kościsty, kędzierzawy pies z bliznami na pysku

Bór— krępy, brązowy pies

Bryza— drobna, brązowa suczka o długich uszach i krótkiej sierści

Prolog

Fuks ocknął się nagle i zerwał na równe łapy. Ze strachu ciarki chodziły mu po grzbiecie i ściskało go w gardle. Tak bardzo chciał uciekać, że aż kręciło mu się w głowie, ale nie miał dokąd się udać. Strzelał oczami po metalowych prętach, które odcinały mu drogę.

W powietrzu wzmógł się zapach innych psów, a wraz z nim — ich przerażone ujadanie i skomlenie. Fuks otrzepał się zaskoczony. Znał to miejsce…

Dom Pułapka!

Skąd się tu z powrotem wziął? Obrócił się w stronę sąsiedniej klatki, węsząc gorączkowo w poszukiwaniu Słodkiej. Z drżeniem wibrysów złowił jej przyjazną, kojącą woń.

— Słodka, coś się zbliża. Coś złego.

— Tak, też to czuję! Co się dzieje? — szczeknęła Słodka tonem wyostrzonym przez panikę.

Fuks naparł łapami na druciane drzwiczki, lecz nie ustąpiły. Od ścian klatek odbijał się skowyt innych psów. Było dokładnie tak samo jak wcześniej — wszyscy znaleźli się w potrzasku.

— Słodka! — zawył. — Pewnie Wielkie Warczenie znowu się zaczyna! Wyczuwasz je?

Słyszał, jak Słodka się wierci i napiera na dzielącą ich metalową ścianę.

— Ale, Fuksie, ono się już skończyło — zakwiliła. — Już się wydarzyło. Nie może się znowu dziać.

Choć w głosie chartki pobrzmiewała trwoga, jej słowa go uspokoiły.

Słodka ma rację — tłumaczył sam sobie. — Nastało Wielkie Warczenie, a my uciekliśmy. Tym razem nie musimy się martwić, to jedynie przykre wspomnienie.

Grunt zaczął się trząść, a nad głową Fuks usłyszał trzask i syk rozstępującego się twardogłazu. Pozostałe psy zgromadzone w Domu Pułapce zaczęły wyć w popłochu. Swąd lęku napływał do klatki Fuksa duszącymi falami.

Starał się przekrzyczeć zawodzące psy:

— Masz rację, Słodka! Skoro już się to wydarzyło, to nie może się powtórzyć! — Głos mu się załamał z niepewności. — A nawet jeśli tak się stanie, poprzednio się wymknęliśmy i przetrwaliśmy.

Rozległ się kolejny huk, a z sufitu niczym śnieg posypały się kłęby kurzu i drobne odłamki. Fuks mrugał zawzięcie. Prawie nic nie widział.

— Ale tym razem jest jakoś inaczej — zaskomlała Słodka.

Fuks zadygotał i podkulił ogon do boku. Chartka się nie myliła. Ilekroć śniło mu się Wielkie Warczenie, wiedział, że uciekną. Ale tym razem…

Nie zdążył dokończyć myśli. Ziemia zadygotała gwałtownie, stracił grunt pod łapami i runął na bok z głuchym dudnieniem. Usłyszał jęk rozdzieranego metalu i huk roztrzaskiwanego przeźroczystego kamienia. Psy zawyły z przerażenia, gdy pułapki zaczęły spadać i rozwalać się o rozchodzące się podłoże. Pośród tumanów białego kurzu Fuks widział, jak jedna klatka wbija się w drugą i miażdży uwięzione w środku psy. Zerwał się na łapy, wytrzeszczając oczy ze zgrozy. Nagle jego klatka zaczęła się trząść i przesuwać.

— Fuksie! Pomocy! — szczeknęła Słodka, drapiąc w drzwiczki do jego klatki.

Rzucił się naprzód, słysząc jej głos, i wystawił łapę przez drucianą siatkę. Szarpał za nią, by się wydostać.

— Już idę! — zapewnił ją. Ale gdy tak się szamotał w bezsilności, obleciało go zwątpienie. Część Domu Pułapki powinna już była się zapaść, klatka Słodkiej miała runąć na ziemię i się rozbić, a jednocześnie oderwać fragment drutu z klatki Fuksa. W ten sposób uciekli. Tym razem było inaczej…

Ziemia trzęsła się coraz mocniej, ogłuszała kakofonia trzasków, huków i ujadania. Klatka Fuksa przesunęła się gwałtownie naprzód, aż w końcu runęła na podłogę z twardogłazu. Wylądowała do góry nogami, przewracając Fuksa. Pies zaskowyczał, gdy grzbiet przeszył mu przeraźliwy ból.

To miał być sen! — powtarzał sobie. — We śnie nie czuje się bólu.

Czyżby się mylił i to działo się naprawdę?

Skrzywił się i z trudem podniósł, gotując się do ucieczki. Z sufitu na rozbitą klatkę spadały ostre odłamki. Fuks przesunął się ostrożnie do przodu i wystawił łapę, by się wydostać.

Ale drzwiczki klatki się nie otworzyły.

Wytężał wzrok pośród kurzu i odłamków muru, aż wypatrzył Słodką. Przednimi łapami zajadle kopała w ścianki klatki. Znajdowała się blisko Fuksa, lecz dzieliły ich druciana siatka i rozsypujący się twardogłaz. Napotkał spojrzenie jej ciemnych oczu. Słodka odrzuciła łeb do tyłu i zawyła.

— To było inaczej! Przecież uciekliśmy z Domu Pułapki! Powinniśmy się wydostać!

— I się wydostaliśmy! — odszczeknął. — Przeżyjemy! — Z ogromnym wysiłkiem rzucił się na drzwiczki swojej klatki, zażarcie starając się ją otworzyć. Gdy poczuł, jak drut pęka pod naporem jego łap, zalała go euforia.

Dzięki Psom Nieba! — rzekł w duchu.

Niespodziewanie sufit zadudnił, a Fuks cofnął się zdezorientowany. Ściany dygotały groźnie, a klatka drżała jak osika. Powietrze przeszył ryk rozdzieranego twardogłazu i cały świat Fuksa legł w gruzach.

Rozdział 1

Fuks gwałtownie otworzył oczy, a z pyska wyrwał mu się jęk przerażenia. Złapał oddech i zastrzygł uszami. Zniknęły huk i ryk Domu Pułapki.

To był sen… Jednak przetrwaliśmy!

Westchnął z ulgą. Noc była cicha i chłodna. Z wejścia do legowiska widział, jak lodowaty wietrzyk porusza bezlistnymi gałęziami drzew, tu i ówdzie porastających teren. Powiódł wzrokiem po trawiastym zboczu w pobliżu urwiska, gdzie on i reszta grupki znaleźli sforę, gdy wracali z nieudanej misji ratunkowej. Chcieli ocalić ich przyjaciela, Ognistego. Słodka zdecydowała, że pozostaną w pobliżu Bezkresnego Jeziora, mimo że musieli się mierzyć w tym miejscu z wieloma zagrożeniami. Nieustające poszukiwanie bezpieczniejszych terytoriów kosztowało ich po prostu zbyt wiele sił.

Fuks odwrócił się i spojrzał na Słodką, alfę sfory i swoją nową partnerkę, która wtulała się w niego. Jej boki wznosiły się i opadały wraz z oddechem, a dotyk jej ciepłego ciała na jego sierści działał kojąco. Szary pysk Słodkiej drgnął, lecz zaraz odmalował się na nim wyraz rozluźnienia. Zachrapała cicho. Fuks poczuł, jak pod wpływem znajomej czułości prężą mu się wąsy. Polizał chartkę po trufli bardzo delikatnie. Suczka pociągnęła nosem, lecz się nie obudziła.

Fuks podniósł się i przeciągnął, a następnie rozejrzał po legowisku. Przypominało ono jaskinię wzniesioną z krzaków i bluszczu. Było to najlepsze leże na tym terenie i niegdyś należało do półwilka, który był ich poprzednim alfą. Fuks zadrżał na myśl o nim. Co za zdrajca! Sprzymierzył się z Kosą i Psami Bojowymi…

Wyczłapał z legowiska. Zmrożona trawa pod jego łapami zachrzęściła. Drzewa i nachylone zbocze osłabiały najgorsze wichry przemykające nad Bezkresnym Jeziorem. Mimo to lodowaty podmuch przecisnął się przez zaporę i zmierzwił Fuksowi futro. Pies zadygotał. Niebo przypominało gęstą, ciemną sierść, w której jak baczne oczy iskrzyły się gwiazdy. Fuks wymijał śpiących współtowarzyszy, którzy przycupnęli pomiędzy krzakami. Nie wszyscy chcieli pozostać na tym terenie nad klifami, położonym tak blisko opuszczonego miasta Długonogich, gdzie swoje obozowisko rozbiły Psy Bojowe. Słodka zdecydowała, że póki będzie brakować zwierzyny, myśliwi będą mogli się zapuszczać na polowanie za wzgórza, ale sfora pozostanie tu, na miejscu. Nieustanna tułaczka mogła znużyć nawet najdzielniejszego psa. Potrzebna im była baza, terytorium, którego mogliby bronić… obóz, pełniący funkcję domu.

Żaden z psów się jej nie sprzeciwił.

Fuks także pragnął pozostać. Miał jednak własne powody, by sądzić, że powinni zająć takie stanowisko.

Gdy Fuks przekradał się między przyjaciółmi, jego wzrok spoczął na Nawałnicy. Śpiąca suczka drgała gorączkowo i zadarła górną wargę, odsłaniając długi, biały kieł. Pod jej sierścią prężyły się muskuły. Nawet we śnie prezentowała się srogo. Fuks przystanął i obrócił uszy do tyłu. Ciekaw był, o czym Nawałnica śni w takim napięciu. Na pewno nie o Wielkim Warczeniu — gdy miało ono miejsce, jej jeszcze nie było na świecie.

Z pyska Nawałnicy dobył się cichy warkot. Fuks przestąpił z łapy na łapę niespokojnie. Czy przeżywała ponownie okrutną walkę z bratem z miotu, Kłem? Od tamtej pory Pies Księżyc zdążył już odbyć niemal całą podróż po niebie, a szpetne, purpurowe szramy Nawałnicy prawie się wygoiły. Zgodnie z wymogami Próby Gniewu Psów Bojowych jeden z walczących musiał drugiego zabić, w tym jednak przypadku oboje przeżyli — Nawałnica dała dowody dojrzałości i samokontroli i oszczędziła brata, mimo że zażarcie ją atakował. Fuksa ogarnęła duma, gdy pomyślał o lojalności i wytrwałości młodej suczki.

Nagle Nawałnica wzdrygnęła się i zerwała na łapy, wybałuszając oczy i wodząc wzrokiem w ciemności, jak gdyby sądziła, że czai się w niej wróg. Gdy jej oczy spoczęły na Fuksie, przysiadła uspokojona i delikatnie zamerdała ogonem.

Podreptał ku niej i musnął nosem jej nos.

— Jak się czujesz?

Nawałnica wyprężyła przednią łapę.

— Znacznie lepiej. Patrz! Już nie boli, gdy się na niej wspieram! — Zademonstrowała to, okrążając raźnie przyjaciela.

Ten przyjrzał się jej pyskowi. Zadrapania zagoiły się ładnie, ale brakujący kawałek lewego ucha już jej nie odrośnie. Potem zerknął na śpiące nieopodal psy.

— Odejdźmy trochę od legowiska.

Młoda suczka bojowa potaknęła i poszła za nim w stronę najbliższych niskich drzew, które wiodły do stawu.

— Dlaczego nie śpisz przed wschodem Psa Słońce? — zapytała.

Fuks westchnął. Gdyby opowiedział Nawałnicy o swoich snach, niepotrzebnie by ją zaniepokoił.

— Im mocniej pogłębia się lododmuch, tym dłużej śpi Pies Słońce. Ale my, zwykłe psy, nie możemy sobie pozwolić na taki luksus i wstajemy o stałej porze. — Odwrócił łeb i zaczął węszyć, starając się ukryć to przed Nawałnicą. Zdawało mu się, że czuje ostrą woń śniegu.

— No i im dłużej śpimy, tym bardziej jesteśmy podatni na atak — zgodziła się z nim Nawałnica. Zadumała się, przekrzywiając ciemną głowę. — Ale może zwierzyna też dłużej śpi. Będzie nam łatwiej polować!

Fuks zamerdał ogonem zachęcająco.

— Nie zaszkodzi spróbować. — Czuł, że musi wyruszyć, tropić między drzewami i badać teren przy urwiskach. Psy patrolowe dniem i nocą czuwały nad ich terytorium, lecz od potyczki między Nawałnicą a Kłem nie było śladu po ich nieprzyjaciołach. Fuks wiedział jednak, że Dzikie Psy nie spoczną. Póki Kosa i psy-agresorzy czaili się w oddali, póty jego sforze grozić będzie niebezpieczeństwo.

***

Pies Słońce prężył wąsy nad horyzontem, gdy przy boku Fuksa stanęła Nawałnica. Upuściła na ziemię dużego, pulchnego ptaka, którego beżowe pióra wieńczyła szarość. Wylądował obok ptaka, którego wcześniej upolował Fuks. Ptaki miały długie, czarne szyje. Ich głowy również były czarne oprócz białych śladów pod dziobami. W ciągu minionych dni Fuks widywał ogromne sfory takich ptaków przemierzające przestworza nad Bezkresnym Jeziorem. Wszystkie nadciągały z tej samej strony i sunęły za swoimi alfami.

Skąd wiedzą, dokąd się udać? — zastanawiał się nieraz Fuks. Czy te ptaki wyczuwały coś niedostępnego dla psów, na przykład gdzie znajdują się cieplejsze nieba? Czy leciały w ślad za Psem Słońcem do krain, gdzie nigdy nie kładł się on spać, więc zawsze było tam jasno?

Kilka ptaków wylądowało w pobliżu urwiska na skałach. W ten sposób Fuks i Nawałnica je złapali — wysoko na niebie ptaki poruszały się szybko i z wdziękiem, lecz na kamieniach człapały niezdarnie.

Fuks i Nawałnica ujęli zwierzynę i skierowali się z powrotem do obozu. Inne psy już się przebudziły i przeciągały w bladym świetle świtu, podczas gdy Stokrotka, która strzegła w nocy śpiącej sfory, drzemała w legowisku psów patrolowych. Uniosła łeb, gdy pozostałe psy rozszczekały się z podnieceniem, widząc zbliżających się Fuksa i Nawałnicę.

Żuk skakał dokoła powracających, oblizując siekacze. Dołączyła do niego siostra z miotu Zadra. Podbiegła do ptaków i obwąchała je niepewnie.

— Co to takiego? — Szturchnęła jednego z nich, wyciągając łapę. — W życiu nie widziałam tak długiej szyi!

Żuk wytrzeszczył oczy i przystanął.

— Tylko Fuks mógł złapać takie dziwne stwory! — zaskowyczał z podziwem. — Psie Duchy nam sprzyjają!

Fuks nie był pewien, co to za ptaki, ale nim zdążył odpowiedzieć, Luna podeszła do swych szczeniąt.

— To gęsi — skomentowała, strzygąc czarnymi uszami kpiąco.

Choć Żuk poznał nazwę tych stworzeń, w niczym nie zgasiło to jego entuzjazmu.

— Fuksie, jak myślisz, czy to możliwe, że twoim Psim Ojcem mógł być Psi Duch? — zapytał.

Słodka wyłoniła się z legowiska i spojrzała Fuksowi w oczy, przekrzywiając łeb z rozbawieniem.

Naśmiewa się ze mnie, a do tego uwielbia Żuka — pomyślał.

— Nie — odparł głośno. Był zażenowany. — Na pewno nie, Żuku.

Popatrzył na szczeniaka. Był nieco mniejszy od siostry z miotu. Podobnie jak ich Psia Mama Luna miał czarno-białe futro, lecz jego pysk był spłaszczony, a kończyny masywne.

Z dnia na dzień coraz bardziej przypomina Ognistego — zauważył w duchu Fuks. — I pewnie stara się znaleźć kogoś, kto mu zastąpi Psiego Ojca.

***

Gdy psy podzieliły się gęsiami, częstując się po kolei zgodnie z rangą — od Słodkiej po Promyka, czyli omegę — kilka z nich zebrało się na naukę walki. Nauczycielką była Nawałnica. Przyglądali się, gdy pokazywała, jak wykonać unik i zablokować cios.

— Cała sztuka tkwi w prędkości — tłumaczyła. — Dzięki niej zaskoczycie przeciwnika. Chodzi o to, by zdobyć przewagę, przycisnąć go do ziemi i złapać za gardło.

Fuks przyjrzał się zbiorowisku psów, nerwowo starając się ocenić ich reakcje. Miki i Werwa próbowali powtórzyć uskok, jaki wykonała młoda suczka bojowa, wyciągając przednie łapy. Bruno wystawił łapę, stękając ciężko, a Bella i Marta na zmianę ćwiczyły bloki. Nawet Maruda, choć na ogół pierwszy skarżył się na naukę walki, przyglądał się wszystkiemu z zaciekawieniem. Fuks odetchnął z ulgą. Żaden z psów najwyraźniej nie miał zastrzeżeń do tego, by przyjmować polecenia od Nawałnicy, niezależnie od hierarchii w sforze.

Wszystkim służy to, że obowiązują teraz luźniejsze reguły niż za rządów półwilka. Nawałnica dysponuje umiejętnościami, którymi może się podzielić z innymi. Niemądrze byłoby pozwolić, by na przeszkodzie stanęła ranga. Współdziałanie… to sedno sfory — dumał.

— Stokrotko, mogę przedstawić ten cios na tobie? — zapytała Nawałnica. — Nie będzie bolało.

Kędzierzawa, biała suczka szczeknęła z entuzjazmem i stanęła w gotowości. Suczka bojowa rzuciła się w jej stronę z obnażonymi kłami. Gdy Stokrotka chciała ją zablokować, Nawałnica dała nura, wyminęła zęby Stokrotki i złapała mniejszą suczkę za kark. Na krótką chwilę przycisnęła Stokrotkę do ziemi. Potem odskoczyła, a tamta obróciła się i wstała.

Nawałnica polizała ją po przyjacielsku i zwróciła się do pozostałych:

— Teraz wy.

— Mnie jest trudniej — pożaliła się Zadra. — Mam mniejszy pysk od ciebie. Nawet gdy będę całkiem dorosła, nie dam rady w pełni objąć zębami karku innego psa.

Nawałnica szczeknęła z przekonaniem:

— Każdy pies da radę to zrobić, nawet nieduży. Nie chodzi o wielkość, ale o pewność siebie. Nie ma znaczenia, czy się porządnie wgryziesz. Przeciwnik, każdy przeciwnik, wpadnie w panikę, gdy poczuje kły na gardle.

Fuks nie wątpił, że było to prawdą, ale zastanawiał się, skąd Nawałnica tyle wie. I gdzie opanowała tę technikę łączącą uskok z blokiem? Wychowała ją przecież Dzika Sfora, a nie Psy Bojowe. Nikt jej nigdy nie uczył tych śmiercionośnych sekwencji.

Widocznie instynktownie potrafi walczyć.

Cieszył się, że nie widzi tego zdradziecki półwilk. Dawny alfa nigdy nie ufał Nawałnicy. Na myśl o tym Fuksowi opadł nieco ogon. Patrzył, jak Żuk zajmuje pozycję przed Zadrą. Ciemny pysk szczeniaka zadrżał i piesek się cofnął.

Boi się, że siostra z miotu rozszarpie mu gardło! — uświadomił sobie Fuks. — Może to ćwiczenie jest zbyt wymagające dla młodych psów?

Zadra dała susa na niego, kłapiąc zębami, jak wcześniej Nawałnica, a potem schyliła się, by chwycić Żuka za gardło. Poruszała się szybko i zaraz zaszczekała triumfalnie, lecz jej brat z miotu zaczął się wyginać, aż w końcu się wyzwolił, a młoda suczka straciła równowagę. Przetoczyła się na bok, a Żuk wsparł łapę z impetem na jej boku, przyciskając ją do ziemi.

Potem zerknął na Nawałnicę niespokojnie.

— Przepraszam… Wiem, że miało być inaczej, ale po prostu tak mi wyszło… — Cofnął się i spuścił łeb, a jego siostra z miotu podniosła się, skomląc ze skruchą.

Grzbiet Fuksa przeszył nerwowy dreszcz. Szczenięta Luny były niewiele młodsze od Nawałnicy, a mimo to się jej bały. Czyżby Nawałnica w jakiś naturalny sposób dominowała?

Młoda suczka bojowa szturchnęła lekko Zadrę.

— Nie przejmuj się, dopiero się uczysz, a trzeba wprawy, by dobrze to wykonać. — Odwróciła się do Żuka. — A tobie niech nie będzie głupio, że instynkt dobrze cię prowadzi. Podczas walki może cię to ocalić.

Z Fuksa uszło napięcie i pies zamerdał ogonem z ulgą.

Nawałnica nie jest wściekłym Psem Bojowym, za jakiego miał ją alfa — zauważył. — Wykazuje się cierpliwością i wyrozumiałością. Jest bardziej podobna do nas niż do Psów Bojowych.

Ponownie ogarnęła go duma. Odwrócił się i podreptał w drugą stronę. Nawałnica nie potrzebowała, by nad nią czuwał.

Ufam jej — pomyślał.

Z chrzęstem zamarzłej trawy pod łapami skierował się na skraj obozowiska, gdzie nad Bezkresnym Jeziorem wisiały klify. Powietrze było słonawe i tak zimne, że wdzierało się pod futro Fuksa. Na niebie zbierały się szare chmury, zwiastując surowszą aurę. Fuks przymknął powieki, wracając pamięcią do wirującego śniegu z wizji, które go niegdyś trapiły — snów o Nawałnicy Psów. Kiedy otworzył oczy, między drzewami mignęło mu ciemne futro.

Oddech uwiązł Fuksowi w gardle. Zamrugał i wpatrzył się w zarośla. Uroił to sobie? Przekradał się cichaczem po trawie, dokładając starań, by nie robić hałasu. W powietrzu niczego nie mógł zwęszyć, a na twardym podłożu nie odcisnęły się żadne ślady łap. Opuściwszy pysk, badał otaczające go kręgiem drzewa. Nic nie wskazywało na obecność nieznajomego psa, ale Fuks wiedział, że kogoś widział. Nastroszył sierść i wodził wzrokiem dookoła.

Czy jakiś pies się tu skrył i ich szpiegował?

Z doliny dobiegało szczekanie Dzikiej Sfory. Widocznie ćwiczenia dobiegły już końca. Osobliwie i niepokojąco było słyszeć ich radosne, rozluźnione głosy, gdy sam czuł, jak z nerwów ściska go w żołądku. Obejrzał się przez ramię, odwrócił i ruszył do obozowiska.

Rozdział 2

Zanim Fuks minął staw i spiesznie skierował się w głąb obozowiska, Pies Słońce zdążył się wzbić wysoko na niebo. Przeskakiwał nad niskimi drzewami i swym złotym ogonem zamiatał chmury. Powietrze płynące pod nim było dotkliwie zimne i Fuks na moment zadarł łeb z konsternacją. Dlaczego podczas lododmuchu żar Psa Słońce zdaje się tak odległy?

Przypomniał sobie przebłysk ciemnego futra pomiędzy drzewami i przyspieszył kroku. Zapewne nie było się czym martwić, ale powinien o tym poinformować Słodką.

Gdy dotarł na polanę, z zaskoczeniem zastał zaniepokojoną sforę zebraną w kręgu. Na jego widok Słodka szczeknęła ostro i zadarła pysk.

— Gdzie byłeś?

Fuks spuścił głowę, by polizać ją pojednawczo po nosie.

— Poszedłem się przejść. — Miał właśnie wspomnieć o ciemnym psie, którego zauważył, lecz Słodka weszła mu w słowo:

— Strzała i Luna wróciły właśnie z patrolu. Dostrzegły coś… dziwnego.

Luna wystąpiła naprzód, mierząc go bacznym spojrzeniem błękitnych oczu.

— Patrolowałyśmy krańce miasta nad Bezkresnym Jeziorem.

Fuks wyprężył wibrysy.

— We dwójkę? Nie powinnyście się tam zapuszczać bez większego patrolu. Wiecie przecież, że Psy Bojowe rozbiły tam obóz.

Suczka farmerska uniosła pysk.

— W tym właśnie tkwi szkopuł. Nie zwęszyłyśmy żadnych Psów Bojowych.

— Zupełnie jakby rozpłynęły się w powietrzu — dodała Strzała. Chuda, biało-brązowa suczka myśliwska przechadzała się nerwowo obok Luny, spoglądając za drzewa ku odległym urwiskom.

— Coś jednak słyszałyśmy — warknęła Luna, ściągając fafle. Z emocji położyła po sobie długie uszy i Fuks poczuł, jak ogarnia go niepokój. — Długonogich — fuknęła. — A już myśleliśmy, że się ich pozbyliśmy.

Bella i Miki zbliżyli się do przyjaciółek o krok, a inni członkowie sfory wymienili zaniepokojone spojrzenia.

Luna zwróciła się do Słodkiej:

— Wydawało nam się, jak gdyby było ich wielu. Uznałyśmy, że zanim podejdziemy bliżej i to sprawdzimy, skonsultujemy się z naszą alfą.

Bella przekrzywiła głowę z zaciekawieniem.

— Chcesz powiedzieć, że po tak długim czasie Długonodzy powrócili?

Fuks spojrzał z zadumą w kierunku klifów. Długonodzy zniknęli tak dawno temu, tak wiele się od tego czasu zmieniło. Pamiętał, jak przemierzał ulice miasta, żebrał o posiłek w Domu z Jedzeniem i sypiał w parku. Ale to było wieki temu, jeszcze przed Wielkim Warczeniem.

Promyk miotała się między Brunonem a Martą, wesoło merdając utytłanym ogonem.

— Długonodzy? Wrócili do miast i miasteczek?

Słodka zmarszczyła czoło.

— Najważniejsze jest pytanie, co to za Długonodzy. Czy to te same wstrętne stwory z żółtą sierścią, które pojmały Ognistego?

Luna zawarczała i sierść podniosła się jej na grzbiecie.

— Byli za daleko, więc ich nie widziałyśmy, ale jeśli ci żółci Długonodzy ośmielili się powrócić, już ja się ich pozbędę!

Żuk i Zadra szczeknęli zgodnie, warknęli ostentacyjnie i zaczęli biegać wkoło.

— Złapmy ich! — wycedziła Zadra, waląc w ziemię czarno-białymi przednimi łapami.

Fuks wstał.

— Nim na cokolwiek się zdecydujemy, musimy zobaczyć, co robią ci Długonodzy. Już niedługo zapadnie nie-słońce.

— Dzisiaj nigdzie się nie wybierzemy — orzekła Słodka stanowczo. — Podczas lododmuchu Pies Słońce przemierza krótką drogę, a teraz jest już wysoko nad nami, więc niebawem uda się do swojego legowiska. Nie chcę, żebyśmy się przemieszczali po ciemku, to niebezpieczne. Rano poprowadzę tam liczniejszy patrol i przekonamy się, co knują Długonodzy. Fuksie, chcę cię mieć przy sobie. Również Bellę, Lunę, Mikiego, Martę i… — Zlustrowała zgromadzonych. Jej oczy spoczęły na Promyku. — …Omegę.

Brudna, kudłata suczka szczeknęła z zaskoczenia, wybałuszając oczy.

— Chcesz mnie?

— Masz doświadczenie z różnymi rodzajami Długonogich, a to się może przydać.

Promyk merdała ogonem zamaszyście. Fuks odwrócił się do swojej partnerki. Cieszył się, że pod przywództwem Słodkiej talenty psów liczyły się bardziej niż ich miejsce w hierarchii sfory. Promyka tak wiele razy pomijano, a on wiedział, jakie to dla niej ważne, by móc wnieść coś od siebie dla wspólnego dobra.

Z zamyślenia wyrwała go Nawałnica, która podeszła do Słodkiej.

— Ja też powinnam pójść — szczeknęła. — Na wypadek gdyby coś potoczyło się nie tak. Dobrze walczę.

Fuks ścierpł. Tylko konfrontacji trzeba im było do szczęścia, a jeśli sfora Kosy przebywała nadal w mieście, obecność Nawałnicy mogłaby narazić ich na ryzyko. Niewykluczone, że Psy Bojowe chciałyby się mścić na Nawałnicy za pokonanie Kła w Próbie Gniewu albo rzucić jej kolejne wyzwanie.

— Powinnaś tu zostać — rzucił prędko. — Skoro tak wielu z nas uda się do miasta, kto będzie bronił obozowiska? Jesteś silna i waleczna, a musimy przecież opiekować się pozostałymi.

Słodka, która stała obok młodej suczki bojowej, obrzuciła Fuksa spojrzeniem pełnym wdzięczności. Dobrze wiedział, że ona też nie chciała ściągać Nawałnicy do miasta.

Nawałnica prychnęła. Perspektywa pozostania nie napawała jej entuzjazmem, lecz pochwała Fuksa podniosła ją na duchu.

— Dobra — odparła. — Zadbam o bezpieczeństwo obozu.

***

Następnego ranka o świcie Słodka powiodła patrol nierówną ścieżką, biegnącą w poprzek urwiska, w stronę Bezkresnego Jeziora. Fuks spojrzał na wzburzone fale, zalewające piach daleko pod nimi i wzbijające kłęby bryzy. Zimny przestwór wody nadal napawał go lękiem, lecz już do niego przywykł. Kiedy psy zeskakiwały po kamiennych ustępach w stronę brzegu, zauważył, że woda wydziela mniej słoną woń niż wtedy, gdy było cieplej.

Ścieżka zaczęła biec wąsko i Fuks ustawił się za Słodką. Obejrzał się za siebie. Miki, Bella i Luna szli gęsiego. Marta stąpała pomału, pomagając Promykowi pokonać bardziej strome skały.

Trasa przez klif przywiodła ich w pobliże niewielkiego strumienia. Fuks przystanął, by się napić, lecz się zawahał. Woda wyglądała inaczej. Podszedł bliżej. Zamarznięta trawa chrzęściła pod jego ciężarem. Postukał w krawędź wody łapą na próbę. Łapa zamrowiła go z zimna. Lód… zaledwie gdzieniegdzie nieco wody. Widział jednak, że strumyk staje się coraz twardszy, zupełnie jak… Fuks położył po sobie uszy.

Jak ciało psa po śmierci.

W mieście widywał zamarzające kałuże, lecz czy coś takiego mogło spotkać potężnego Psa Rzeki? Czy Psi Duch na coś zachorował? Fuks powiódł spojrzeniem po wąskiej wstążce potoku. Zamarzła ona na kamień i jaśniała bladym błękitem. Pies Rzeki musiał okropnie zmarznąć, nie mógł przecież uciec za horyzont jak Pies Słońce. Fuks zaskomlał i przycisnął ogon do boku. Gdy w ślad za Słodką schodził po ostatnich głazach na wysoki brzeg Bezkresnego Jeziora, starał się wyrzucić Psa Rzeki z myśli. Przemierzali już obrzeża miasta.

Słodka odwróciła się do Fuksa.

— Prawie nie czuć Psów Bojowych.

Rzeczywiście, ich zapach był bardzo słaby. Najwyraźniej opuściły obozowisko w budynku Długonogich. Ale dokąd poszły?

Gdy patrol wkraczał do miasta, uszu Fuksa dobiegło szczekanie Długonogich. Potem usłyszał niski, znajomy warkot. Hałaskrzynie! Luna zakwiliła cicho, a ogon jej opadł.

Słodka przystanęła i zwróciła się do psów:

— Niestety to prawda, tu się aż roi od Długonogich. Chcę spróbować ustalić, co zamierzają i czy tu pozostaną, więc musimy podejść bliżej. Podążajcie za mną i bądźcie bardzo ostrożni. Idźcie w szeregu tuż przy ścianie. W ten sposób nie będzie się nas dało tak łatwo wypatrzeć. — Zaczęła przemykać wzdłuż skraju budynku. Fuks ruszył w jej ślady w pewnej odległości. Obejrzał się przez ramię i zobaczył, że jego siostra z miotu Bella przekrada się za nim, przywierając do muru. Przekrzywiła łeb w jego stronę. Oczy błyszczały jej z podniecenia.

Ujadanie Długonogich i ryk hałaskrzyni narastały.

Gdy Słodka dotarła na koniec ulicy, przykucnęła i wyjrzała za róg. Podwinęła ogon, a Fuks nie mógł się oprzeć i przekradł się tuż obok niej, by spojrzeć na to, co ona.

 Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki