Skazani na siebie - Ali Hazelwood - ebook

Skazani na siebie ebook

Hazelwood Ali

4,1
19,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Druga z trzech nowelek autorki bestsellerowej powieści The Love Hypothesis

Nic tak nie pobudza apetytu na miłość jak odrobina rywalizacji między naukowcami.

Mara, Sadie i Hannah są najlepszymi przyjaciółkami, ale przede wszystkim naukowczyniami. Ich badania wiodą je w różne strony świata, gdzie wszystkie dochodzą do podobnych wniosków – w miłości i nauce przeciwieństwa się przyciągają, a rywalizacja potrafi podgrzać atmosferę...

Sadie wie, że inżynierowie budownictwa powinni budować mosty zamiast je za sobą palić. Jako kobieta po studiach STEM zdaje sobie również sprawę, że każdą teorię można podważyć. Kiedy więc utknęła w windzie z facetem, który złamał jej serce, ostatnie, o czym myśli to odnawianie relacji. Eryk może przepraszać, ile dusza zapragnie. Ona prędzej pocałowałaby Chewbaccę z Gwiezdnych wojen, niż mu wybaczyła.
Sadie jest przesądna, ale nawet najbardziej niedorzeczny rytuał nie pozwoliłby jej przewidzieć, że ich kolejne spotkanie odbędzie się w takich okolicznościach. Z całych sił walczy z pokusą, by rzucić się w silne ramiona Eryka. Jego głos nie stopi jednak lodu w jej sercu. Mimo to Sadie nie może oprzeć się wrażeniu, że ten oziębły, bezlitosny wróg numer jeden ma w sobie głębię, której się po nim nie spodziewała. I kto wie – może nawet spalonym mostem można przekroczyć rzekę...

Historie Mary i Hannah poznacie w nowelach Pod jednym dachem oraz Poniżej zera.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 133

Oceny
4,1 (32 oceny)
17
6
5
4
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Zaneta29_08

Nie oderwiesz się od lektury

Super
00
Kantorek90

Dobrze spędzony czas

"Skazani na siebie" to druga z trzech nowelek autorstwa Ali Hazelwood, która wchodzi w skład cyklu The STEMinist Novellas Series. Tym razem zagłębiamy się w historię miłosną drugiej z trzech przyjaciółek czyli Sadie. Kobieta jest jednym z inżynierów budownictwa, którzy w swoich projektach stawiają na ekologię. Sadie pracuje w małej firmie, która mieści się na osiemnastym piętrze nowojorskiego wieżowca. Gdy pewnego dnia wsiada do winy, a ta zatrzymuje się na trzynastym piętrze, Sadie ma nadzieję, że nie wsiądzie do niej Eryk Nowak. Niestety, ku jej niezadowoleniu, do windy wsiada właśnie on — mężczyzna, który w zawrotnym tempie złamał jej serce. I pewnie Sadie jakoś przeżyłaby tę krótką jazdę u jego boku w tej metalowej skrzynce, gdyby w budynku nagle nie wysiadło zasilanie. Czy parze uda się wyjaśnić wszystkie niesnaski, które pojawiły się w ich relacji? Tego dowiecie się sięgając po "Skazanych na siebie". Historia Sadie i Eryka podobała mi się o wiele bardziej niż ta, która został...
00
Asie00

Nie oderwiesz się od lektury

autorka jak zawsze nie zawiodła
00
IwonaP19884

Nie oderwiesz się od lektury

Super❤️
00
Weronika8608

Nie oderwiesz się od lektury

świetna, bardzo lubię książki tej autorki, dobrze napisane językowo
00

Popularność




Tytuł oryginału: Stuck with You

Projekt okładki i ilustracja: Maria Rękawek

Redaktor prowadzący: Aleksandra Janecka

Redakcja: Dorota Kielczyk

Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski

Korekta: Renata Kuk

© 2022 by Ali Hazelwood

All rights reserved including the right of reproduction in whole or in part in any form.

This edition published by arrangement with Berkley, an imprint of Penguin Publishing Group, a division of Penguin Random House LLC

© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2023

© for the Polish translation by Filip Sporczyk

ISBN 978-83-287-2575-1

You&YA

Warszawskie Wydawnictwo Literackie

MUZA SA

Wydanie I

Warszawa 2023

–fragment–

Marie, mojej ulubionej Elizabeth Swann

Rozdział 1

Dziś

Świat wali mi się o godzinie 22.43 w piątek, kiedy winda staje między siódmym a ósmym piętrem budynku biura firmy, w której pracuję. Światło przygasa i migocze. Potem całkiem się wyłącza; kabinę zalewa ciemność. Mniej więcej po pięciu sekundach, które dla mnie trwają kilka dekad, uruchamia się żółtawe oświetlenie awaryjne.

Szlag.

Ciekawostka: dziś wieczorem świat mi się wali już po raz drugi. Pierwszy nastąpił jakąś minutę wcześniej. Wtedy winda stanęła na trzynastym piętrze, a w jej drzwiach pojawiła się ostatnia osoba, którą chciałabym w tym momencie widzieć – Eryk Nowak. Zatrzymał się, wyprostowany jak struna, wielki i umięśniony, z blond czupryną niczym wiking z nordyckiej sagi. Obrzucił mnie długim taksującym spojrzeniem, wszedł do kabiny i ponownie wbił we mnie wzrok. Spuściłam głowę, udając nagłe zainteresowanie czubkami własnych butów.

Niech to szlag jasny trafi.

To dość skomplikowana sytuacja. Pracuję w Nowym Jorku, w GreenFlame – wynajmujemy małe biuro na osiemnastym piętrze wieżowca na Manhattanie. Bardzo, bardzo małe biuro. Na większe nas nie stać. Jesteśmy raczkującą firmą, która dopiero próbuje odnaleźć się na bezlitosnym, nieprzyjaznym rynku. Nie zarabiamy kokosów. Ale to nic dziwnego, kiedy ceni się takie wartości, jak zrównoważony rozwój, ochrona środowiska, odnawialność energii zamiast eksploatacji zasobów naturalnych, minimalizacja zanieczyszczenia i… cóż, nie będę zanudzać cytatami z Wikipedii. Wystarczy wspomnieć, że moja szefowa Gianna – jedyna inżynierka u nas na pełnym etacie – założyła GreenFlame z myślą o tworzeniu wspaniałych budowli, które wpisują się w otaczające je środowisko. Jest też zażartą, waleczną obrończynią swoich poglądów. Niestety z takim podejściem trudno zostać miliarderką. A nawet milionerką.

W zasadzie trudno jakkolwiek zmienić sytuację finansową na lepsze.

I tak to, moi mili, wygląda. Jak już wspomniałam, sytuacja jest dość skomplikowana, szczególnie kiedy porówna się ją z realiami, w jakich funkcjonują tradycyjne firmy budowlane, które nie kładą tak dużego nacisku na ochronę środowiska i ograniczenie zanieczyszczenia. Mowa na przykład o ProBld. Gigantycznej korporacji, gdzie pracuje Eryk Nowak – oni zajmują calusieńkie trzynaste piętro naszego wieżowca. A także dwunaste. Może nawet i jedenaste. Straciłam już rachubę.

Więc kiedy winda zwolniła w okolicy piętra czternastego, poczułam narastające napięcie. Początkowo zrzuciłam je na karb swojej skłonności do paranoi. Spokojnie, Sadie, powiedziałam sobie w duchu. ProBld zajmuje mnóstwo przestrzeni biurowej. I nie przestaje się rozrastać. Co chwila słyszy się o fuzjach, przejęciach czy innych formach pożerania mniejszych podmiotów. ProBld jest jak ten mięsożerny pasożyt z filmu Plazma. Krwiożercza, nienasycona ameba, z setkami pracowników. A z tych setek do windy może wejść dowolna osoba. Którakolwiek. Małe prawdopodobieństwo, że będzie to akurat Eryk Nowak.

Taak. Akurat.

Oczywiście do windy wpakował się Eryk Nowak. Umięśniony kolos. Eryk Nowak, który przez pięć kolejnych pięter wpatrywał się we mnie zimnymi, bezlitosnymi niebieskimi oczami. Ten sam, który właśnie przeniósł wzrok na żarówkę lampy awaryjnej i zmarszczył czoło w marsowym grymasie.

– Wysiadło zasilanie – oznajmia doprowadzającym mnie do szału, głębokim głosem.

Jego tembr nie zmienił się ani na jotę, odkąd ostatnio rozmawialiśmy. Odkąd zostawił mi długi ciąg wiadomości głosowych na komórce, zanim zdążyłam zablokować jego numer. Nigdy nie odpowiedziałam mu na te wiadomości, ale też nie zdobyłam się na to, by je usunąć. Nie mogłam też przestać ich odtwarzać – raz za razem i od początku.

W kółko i na okrągło.

Co za denerwujący głos. Wkurzający, podstępny, uwodzicielski, z perfekcyjną dykcją. Odbija się echem od ścian windy.

– Przeprowadziłem się z Danii, kiedy miałem czternaście lat – powiedział mi Eryk podczas kolacji, gdy spytałam o jego ledwie wyczuwalny, nietypowy akcent. – Moi młodsi bracia mówią jak rodowici Amerykanie, mnie to się nie do końca udało. – Jego twarz jak zwykle zastygła w surowym grymasie, lecz rozmawiając ze mną, leciutko unosił kąciki ust. – Możesz sobie wyobrazić, jak dawali mi popalić w dzieciństwie.

Po nocy, którą spędziliśmy razem, i wszystkim, co na połączyło, ten głos i duński akcent na stałe zagościły w moich myślach. Co i raz podrygiwałam nerwowo, bo wydawało mi się, że słyszę go gdzieś za plecami. Miałam wrażenie, że Eryk jest zawsze w pobliżu, choć żył sobie dalej swoim życiem – uprawiał jogging i chodził do warzywniaka. Jego głos pozostał jednak ze mną, jakby na stałe przylgnął do uszu…

– Sadie? – Ten dobrze znany, wpieniający głos przerywa mi rozważania. Pojawia się w nim charakterystyczny ton irytacji jak u kogoś, kto powtarza coś już enty raz. – Działa?

– Czy… co działa? – Podnoszę wzrok. Eryk stoi przy panelu windy. W blasku oświetlenia awaryjnego wygląda… Boże. Spojrzenie na jego przystojną twarz było błędem. Wszystko, co nas łączy, było błędem. – Słucham…?

– Czy twój telefon działa? – pyta już bez zniecierpliwienia. Spokojnie.

Skąd u niego ta nagła życzliwość? Nie powinien być dla mnie miły. Po tym, co się między nami stało, postanowiłam popytać o niego wśród pracowników. Słowa „życzliwy” i „miły” nie pojawiły się wśród odpowiedzi. Co ludzie mówią o panu Nowaku? Że to jeden z bardziej wziętych inżynierów w Nowym Jorku. Że jest równie utalentowany, co gburowaty. Rzeczowy, oziębły, wyniosły. W stosunku do mnie zawsze był jednak inny. Do czasu.

– Eee… – Wyciągam komórkę z tylnej kieszeni swoich czarnych, szytych na miarę spodni i włączam ekran. – Brak zasięgu. Ale ta winda to klatka Faradaya – mówię – a sam szyb ma stalową konstrukcję. Fale radiowe nie przebiją się przez… – milknę. Eryk intensywnie wpatruje się we mnie. Racja. Przecież on też zna się na fizyce. Dokładnie to wszystko wie. Odchrząkuję. – Brak zasięgu – powtarzam.

Kiwa głową.

– Wi-Fi powinno jednak hulać. A nie hula. Więc może mamy do czynienia z…

– Przerwą w dostawie energii w całym budynku.

– Albo nawet na większym terenie.

Cholera.

Cholera, cholera, cholera. Cholera.

Eryk czyta w moich myślach. Przez chwilę jeszcze gapi się na mnie, po czym rzuca uspokajająco:

– Może nawet lepiej. Pewnie szybko sprawdzą, czy nikt nie utknął w windach – cichnie na moment. – Chociaż to i tak potrwa dłuższą chwilę. – Cały on, szczery do bólu.

– Jak długo?

Wzrusza ramionami.

– Kilka godzin?

Że co? Kilka godzin!? W windzie mniejszej niż moja mikroskopijna łazienka? Z Erykiem Nowakiem? Najbardziej ponurym skandynawskim wielkoludem w mieście? Z człowiekiem, którego…

Nie. Nie ma mowy.

– Może da się coś zrobić – rzucam z udawanym spokojem. Wcale nie panikuję. Przysięgam, że nie. W każdym razie nie za bardzo.

– Nic nie przychodzi mi do głowy.

– To… to co teraz? – Mój głos brzmi jak jęk i w myślach od razu się za to karcę.

Eryk z głośnym tąpnięciem stawia na podłodze swoją torbę. Opiera się plecami o ścianę przeciwległą do mojej, co daje mi odrobinę więcej przestrzeni, teoretycznie, bo nie przestaję czuć się stłamszona. Patrzę, jak wsuwa telefon do kieszeni i splata ramiona na piersi. Jego oczy są zimne i nieodgadnione. Dostrzegam w nich jednak błysk, który sprawia, że przeszywa mnie dreszcz.

– Teraz – zaczyna powoli, świdrując mnie spojrzeniem – będziemy czekać.

Jest 22.45. Piątkowy wieczór. Po raz trzeci w ciągu niecałych dziesięciu minut mój świat staje w płomieniach.

* * *

koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji

You&YA

Warszawskie Wydawnictwo Literackie

MUZA SA

ul. Sienna 73

00-833 Warszawa

tel. +4822 6211775

e-mail: [email protected]

Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl

Wersja elektroniczna: MAGRAF sp.j., Bydgoszcz