Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Twoje dziecko często miewa infekcje, doskwiera mu brak apetytu lub przeciwnie – je zbyt dużo?
Ma problemy z koncentracją, jest apatyczne i zamknięte w sobie?
Co możesz zrobić, by dziecko zdrowo rosło i prawidłowo się rozwijało?
Święta Hildegarda z Bingen daje nam sześć złotych reguł, które możemy zastosować we wszystkich dziedzinach życia. Szczególny nacisk kładzie na rozkład dnia, pielęgnowanie talentów dziecka, świadome odżywianie, regularność snu i odpowiednie formy spędzania wolnego czasu. Jej reguły dotyczą jednak nie tylko dzieci, lecz i każdego dorosłego człowieka.
W książce tej znajdziesz starannie dobrane przepisy, leki i eliksiry z apteczki Hildegardy, które pomagają łagodnie i w zgodzie z naturą leczyć dziecięce choroby oraz skutecznie im zapobiegać. Odkryjesz też wiele cennych wskazówek i rozwiązań problemów, o których wcześniej nie miałeś pojęcia!
Czy wiesz, że według św. Hildegardy:
• Lepiej jeść morele i czereśnie zamiast brzoskwiń i śliwek?
• Dzięki wystarczająco zróżnicowanej diecie można uniknąć uzależnień?
• Pluskanie się w strumieniu ma właściwości uspokajające?
• Mięso wieprzowe osłabia siły obronne organizmu?
• Śpiew pobudza wydzielanie hormonów szczęścia, wpływa na proces zapamiętywania, łagodzi stres i obniża agresję?
Bo przecież zdrowie to nie tylko spokojny sen, ruch na świeżym powietrzu i brokuły na parze. Koncepcja św. Hildegardy z Bingen zakłada dbałość zarówno o zdrowie fizyczne, jak i emocjonalne. Wiedząc o tym, że harmonijny rozwój dzieci jest dla rodziców najważniejszy, Brigitte Pregenzer i Brigitte Schmidle, znawczynie i entuzjastki medycyny świętej Hildegardy, opierając się na własnych doświadczeniach, przygotowały ten wyjątkowy poradnik, który pomoże rodzicom nauczyć dzieci właściwych postaw i szacunku dla zdrowej żywności oraz wpoić im pożyteczne przyzwyczajenia.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 194
Hildegard von Bingen – Einfach für Kinder
© 2009 Tyrolia-Verlag, Innsbruck-Vienna
Copyright © for the Polish translation
by Wydawnictwo Esprit 2013
All rights reserved
Projekt okładki: Olga Reszelska
Na okładce: © Robert Churchill/iStockphoto
Konsultacja: Alfreda Walkowska
Redaktor prowadzący: Aleksandra Motyka
Redakcja: Justyna Filipczyk, Magdalena Weimer
Indeks: Aleksandra Motyka
ISBN 978-83-63621-61-2
Wydanie I, Kraków 2013
WYDAWNICTWO ESPRIT SC
ul. św. Kingi 4, 30-528 Kraków
tel./fax 12 267 05 69
E-MAIL:[email protected]
KSIĘGARNIA INTERNETOWA: http://www.esprit.com.pl
Skład wersji elektronicznej:
Virtualo Sp. z o.o.
Im więcej jeden uczy się od drugiego,
tym bardziej wzrastają wiedza i doświadczenie.
święta Hildegarda z Bingen
Przedmowa
„Miłość stworzyła człowieka, pokora go odkupiła”, napisała święta Hildegarda w jednym ze swoich listów. Świadomość bycia kochanym jest niezbędna w życiu każdego dziecka, szczególnie podczas choroby. Możemy pomóc naszym pociechom wyzdrowieć, dając wyraz najgłębszym uczuciom przez zainteresowanie, podawanie im zdrowego jedzenia oraz prostych, naturalnych środków leczniczych. Jeśli właściwie zatroszczymy się o dobro naszych dzieci, to w przyszłości z entuzjazmem przekażą innym to, czego się od nas nauczyły. Impulsem ku temu ma być niniejsza książka – nie powinna zastąpić wizyty u lekarza, ale dostarczyć wskazówek dotyczących leczenia. Wszystkim, którzy zechcą wybrać tę ścieżkę, życzę Bożego błogosławieństwa.
dr n. med. Felicitas Karlinger
internista,
znawca metod leczniczych św. Hildegardy
Zawarte w książce porady i zalecenia zostały opracowane zgodnie z najlepszą wiedzą i przekonaniem i starannie sprawdzone przez autorki i wydawnictwo, co jednak nie gwarantuje ich skuteczności. Autorki, wydawnictwo ani jego przedstawiciele nie ponoszą odpowiedzialności za ewentualne szkody na zdrowiu, materialne lub majątkowe poniesione przez czytelników tej książki. Użyte w książce zarejestrowane znaki towarowe, nazwy handlowe i powszechne, nawet jeśli nie zostały oznaczone jako takie, podlegają ochronie prawnej.
Wszystkie podane w książce receptury można stosować wyłącznie po konsultacji z lekarzem lub farmaceutą. Samodzielne zastosowanie tradycyjnych środków leczniczych może być niebezpieczne dla życia i zdrowia. Przygotowywanie i zażywanie leków musi odbywać się pod bezpośrednim nadzorem lekarza.
Niektóre receptury autorstwa Hildegardy z Bingen zawierają składniki, które – użyte w niewłaściwy sposób – są toksyczne (m.in. orlik, ruta, pestki śliwek). Wszystkie takie składniki zostały oznaczone wykrzyknikiem.
Wszyscy pragniemy być zdrowi, szczęśliwi i zadowoleni. Chcemy tego nie tylko dla samych siebie, ale przede wszystkim dla naszych pociech. Jednak w rzeczywistości nie jest to takie łatwe: szerzą się astma i alergie, coraz więcej osób – w tym, niestety, coraz więcej dzieci – walczy z nadwagą. Przybywa także zaburzeń zachowania. Naprzeciw nerwowych dzieci stoją przeciążeni, bezradni rodzice, którzy zagubiwszy się w nawale porad, z konieczności sięgają wreszcie po rzekomo nieszkodliwe lekarstwa. Zamiast cieszyć się oczekiwanym rozwiązaniem problemu, doświadczają gorzkiego rozczarowania i utwierdzają się w przekonaniu, że sami nie zdołają niczego osiągnąć.
Z pomocą przychodzi nam Hildegarda z Bingen. Zachęca, aby postrzegać wszystkie dziedziny życia jako całość i podchodzić do niej z radością i wdzięcznością. Podaje przy tym szereg wskazówek, które na pierwszy rzut oka wydają się aż nazbyt oczywiste. Ten, kto da się przekonać tej prostocie i przez dłuższy czas będzie stosował się do rad świętej, wkrótce odczuje ich zbawienne efekty. Już samo zintensyfikowanie naszego codziennego obcowania z czterema żywiołami – ogniem, wodą, powietrzem i ziemią – wzmocni nasz organizm, a na uprzednio zmęczonej twarzy pojawi się promienny i radosny uśmiech. W koncepcji Mistrzyni filarami zdrowego, aktywnego życia są również świadome odżywianie i regularny rytm we wszystkich sferach codziennej egzystencji. Niejedno pozornie nadpobudliwe dziecko i niejeden zestresowany dorosły dzięki odpowiedniemu odpoczynkowi oraz smacznej kuchni osiągnęli pożądaną równowagę i spokój.
Treść książki obejmuje okres od początku ciąży aż po dojrzewanie dziecka. Przedstawiłyśmy wskazówki i sugestie, które ułatwią codzienne życie i pomogą osiągnąć szczęście. Nie zapomniałyśmy także o najważniejszych środkach leczniczych polecanych przez Hildegardę w przypadku choroby. Oddając tę książkę w ręce czytelników, chciałybyśmy zachęcić wszystkich do zatroszczenia się na nowo o harmonię w egzystencji całej rodziny, a także do odnalezienia tego, co naprawdę ważne. Pozwoli to zapobiec wielu problemom. Hildegarda z Bingen zwracała się zarówno do młodych, jak i do starszych, podkreślając znaczenie „właściwej miary”. Nie potrzebujemy do tego ani żadnych trendsetterów, ani popularnych programów telewizyjnych. Cała potrzebna wiedza kryje się w nas samych. Będąc częścią stworzenia, wszyscy jesteśmy wyposażeni w mądrość pozwalającą prowadzić udane życie. Dostęp do niej niekiedy okazuje się trudny, lecz można mieć nadzieję, że gdy tylko odpowiednio „odgracimy” nasze wnętrze, z łatwością znajdziemy prowadzącą do niej drogę. Podobnie ma się rzecz ze zdolnością ciała do samodzielnego powrotu do zdrowia oraz rekonwalescencji po chorobie. Posiadamy także tę umiejętność, trzeba ją jedynie aktywować. Właśnie temu służy holistyczna koncepcja Hildegardy oraz charakterystyczne dla niej środki lecznicze. Doświadczyłyśmy tego wszystkiego we własnym życiu, a także obserwowałyśmy to w życiu naszych dzieci i pragnęłyśmy podzielić się zgromadzoną wiedzą. Nasza książka jest adresowana do rodziców, którzy świadomie i odpowiedzialnie chcą pójść drogą „właściwej miary”, zabiegając o dobro własne oraz swojego potomstwa w oparciu o dobre rady św. Hildegardy.
Kilka przydatnych informacji
Filiżanka: 150 ml
Szczypta: ilość, jaka zmieści się
pomiędzy dwoma palcami
Przepisy przewidziane są na 4 porcje.
Przy podawaniu środków leczniczych przyjmujemy:
Małe dzieci: 1–3 lata
Młodsze dzieci: 4–8 lat
Starsze dzieci: 9–13 lat
Młodzież: 14–18 lat
Sześć złotych reguł
Postępowanie według dobrych zasad może przynieść wiele pożytku – o ile, kierując się nimi, mamy na uwadze szczęście całej rodziny. Dają one poczucie bezpieczeństwa i ułatwiają codzienne życie, stanowią podporę dla rodziców, a dzieciom dają pewność i wsparcie. Są uniwersalne i w miarę upływu lat dają się dostosować do wieku dzieci oraz zmieniających się warunków. Mogą się zmieniać na przykład pory udawania się na spoczynek czy codzienne czynności, lecz istota porządkujących je reguł pozostaje niezmienna.
Tak zwane sześć złotych reguł, będących podstawą koncepcji Hildegardy z Bingen, wskazuje źródła siły we wszystkich dziedzinach życia. Te zasady to:
Czerpanie energii życiowej z czterech żywiołów: ognia, wody, powietrza i ziemi.
Świadome dbanie o jakość żywności oraz świadome odżywianie się.
Równowaga między odpoczynkiem i aktywnością.
Regularność snu.
Usuwanie z organizmu złogów i szkodliwych substancji (wspominamy jedynie o eliksirze z rzęsy wodnej stosowanym po chemioterapii oraz – w przypadku starszych dzieci – o poście rozumianym jako „obserwacja” samego siebie).
Pielęgnowanie własnych cnót i talentów jako warunek życiowego spełnienia.
Pierwsze źródło energii: cztery żywioły
Przez zabawę na łonie natury dzieci wzmacniają swoją witalność i radość życia. Pogłębiają świadomość własnego ciała, a także nawiązują z przyrodą kontakt, który daje im wsparcie. Starajmy się nie zwracać uwagi na mokre i zabrudzone ubrania!
Na człowieka wywierają wpływ cztery żywioły: ogień, woda, powietrze i ziemia. Hildegarda opisuje to następująco: „Z ognia czerpie on swoje ciepło, z powietrza oddech, z wody krew, a z ziemi ciało. Podobnie zawdzięcza człowiek ogniowi siłę wzroku, powietrzu słuch, wodzie ruchliwość, a ziemi przemieszczanie się”. Zależnie od tego, jak człowiek traktuje te cztery elementy – z szacunkiem czy lekceważąco – mogą wzmacniać go lub osłabiać. Wpływają one więc na to, co Hildegarda definiuje jako viriditas: naszą własną życiową energię. Wprawdzie dysponujemy nią od chwili narodzin, lecz mimo to należy ją świadomie, odpowiedzialnie pielęgnować i wzmacniać. Możemy to robić, po prostu obcując z żywiołami, a więc przez dynamiczny spacer na świeżym powietrzu, pracę w ogrodzie, kolację przy świetle świec lub podczas kąpieli w jeziorze. Mając dobry kontakt z żywiołami, stajemy się świadomi naszych korzeni, otrzymujemy istotne oparcie i wewnętrzną siłę, przez co rozwija się nasza świadomość i wzrasta samoocena.
Jesteśmy tak bardzo przyzwyczajeni do świeżego powietrza, że czasami trudno nam je docenić. Tymczasem codzienne spacery z najmłodszymi, zabawy i wędrówki ze starszymi są bezwzględnie konieczne dla zdrowia duchowego i fizycznego. Dzieci mają w sobie naturalny pociąg do otwartej przestrzeni, powietrza, światła i słońca. Realizują go, puszczając latawce i odgadując kształty z chmur, doświadczając natury przy każdej pogodzie.
Energię życiową rozbudza również pluskanie w wodzie czy zabawy w strumieniu – warto obdarzyć należną uwagą także ten żywioł. Ma on właściwości oczyszczające i uspokajające, poprzez specjalne zastosowania (np. kurację Kneippa) służy aktywizacji sił ciała. Młodsze dzieci całkowicie zadowala wiaderko wody, pryskanie i brodzenie. Starsze cieszą się pływaniem i nurkowaniem.
Świadome i oczywiście ostrożne obcowanie z ogniem to dla najmłodszych także ważne i niezbędne doświadczenie: zdmuchnięcie świecy, rozpalenie ogniska z mamą lub tatą czy spacer z latarnią – o takich emocjonujących przeżyciach pamiętają długo i chętnie je wspominają.
Dzieci lubią ruch, więc zamiast ciągle je uspokajać, powinniśmy ruszać się wraz z nimi, dając się zarazić ich entuzjazmem.
Dzieci potrafią całymi godzinami zajmować się swoimi obserwacjami i odkryciami. Pozwalajmy im opowiadać o nich najczęściej, jak to tylko możliwe, zadawajmy pytania z zainteresowaniem i uważnie słuchajmy.
Aby wzmocnić w sobie viriditas, trzeba jeszcze pozostać w kontakcie z żywiołem ziemi. Można to osiągnąć przez spacery na bosaka, wędrówki, sport, aktywności na wolnym powietrzu, zabawy w piaskownicy, a także opiekę nad roślinami i zwierzętami.
Drugie źródło energii: odżywanie
W dzisiejszych czasach jedzenie jest dostępne wszędzie i o każdej porze. Wywołuje to wrażenie, jakby ciągle była pora posiłku. Od dawna znajduje to odzwierciedlenie w niekorzystnych zmianach nawyków żywieniowych oraz we wzroście liczby osób z nadwagą. Dzieci są szczególnie narażone na pokusy, ponieważ mogą jeszcze nie wiedzieć, co i w jakich ilościach jest dla nich dobre. Niegdyś rodzice troszczyli się głównie o to, aby ich pociechy nie doświadczały głodu, obecnie staramy się, działając w dobrej woli, narzucić sobie i potomstwu pewne ograniczenia. Ważne stało się wykluczenie z diety „fałszywego” pożywienia, a więc produktów sztucznie barwionych i aromatyzowanych. Wymaga to niemało wytrwałości i konsekwencji, gdyż ciągłe podjadanie smakołyków to niemały problem – z jednej strony wszystko koncentruje się wokół jedzenia, a z drugiej trudno zapomnieć o tym, że słodycze nie pozostają bez wpływu na nasz stan zdrowia.
Jako rodzice ponosimy odpowiedzialność za to, co i jak często jedzą nasze dzieci.
Wspólnie spożywane posiłki spełniają ważną funkcję społeczną, a ponadto dają możliwość kontrolowania, co i w jakich ilościach jedzą dzieci. Młode osoby powinny szanować żywność i dostrzegać jej wartość. Pomóżmy im wykształcić taką postawę, pozwalając naszym pociechom na pomoc, współdziałanie i pracę w kuchni. Gdy dowiedzą się, jak powstają posiłki i jak wyglądają ich nieprzetworzone składniki, będą bardziej skłonne, aby je cenić. Warto także dokładnie planować zakupy i troskliwie obchodzić się z jedzeniem, a więc zadbać o to, by niczego nie wyrzucać.
Nie bez znaczenia jest także właściwe zachowanie. Stare obyczaje – „siedzimy, dopóki wszyscy nie skończą posiłku”, „jemy powoli i tylko przy stole” – to wyraz respektowania wartości, który ponadto ma walory zdrowotne.
Często słyszymy, że żywność ekologiczna jest droga. Tymczasem jeśli zwrócimy uwagę na kilka punktów, przekonamy się, że obecność zdrowych produktów w naszej kuchni nie zależy od zasobności portfela.
Odżywianie według Hildegardy opiera się na ofercie regionalnej i sezonowej.
Takie produkty mają zawsze korzystną cenę, a także są najbardziej wartościowe i pożywne, jeśli pochodzą z upraw ekologicznych.
Produkty wysokiej jakości mają większą wartość odżywczą, więc są bardziej sycące.
Zdrowe urozmaicanie diety zgodne z rytmem natury zaspokaja potrzeby organizmu na różne smaki, barwy i zapachy.
Zgodnie z powiedzeniem „mniej to więcej” pełnowartościowych produktów zużyjemy mniej, co uwidoczni się także w kosztach.
Dietetycy sugerują, że dzięki rozsądnej różnorodności pożywienia można zapobiec niejednemu uzależnieniu.
Jeśli dzięki przykładowi rodziców dzieci rozwiną w sobie dobre nawyki żywieniowe i nauczą się je cenić, to łatwiej przyjdzie im oprzeć się kolorowym i słodkim pokusom, co wyjdzie na dobre także portfelowi.
Trzecie źródło energii: aktywność i wypoczynek
Zdrowa równowaga aktywności i wypoczynku jest tak samo istotna dla samopoczucia rodziców, jak i dzieci. Jednak proporcje potrzebne do zachowania tej równowagi mogą okazać się bardzo zróżnicowane. Badania wykazały, że dziewczęta i chłopcy przychodzą na świat wyposażeni w odmienne, specyficzne dla płci zdolności i potrzeby.
Tak zwany „rozwój na krzyż” dowodzi, że dziewczęta aż do okresu dojrzewania rozwijają motorykę małą, a więc sprawności manualne, natomiast chłopcy motorykę dużą, czyli zaspokajają potrzebę ruchu. Oznacza to, iż w dzieciństwie muszą rzeczywiście poruszać się więcej niż dziewczęta, aby w mózgu powstały ważne połączenia nerwowe. Zmuszanie chłopców w tej fazie życia do podejmowania aktywności manualnych sprzeciwia się ich naturalnemu rozwojowi. Dlatego niech robią na drutach i szydełku, tylko jeśli sami tego chcą, a my bądźmy zadowoleni z wyników ich pracy. Bezwzględnie jednak należy zaakceptować ich naturalną chęć do gry w piłkę, biegania i uprawiania wszelkiego rodzaju sportów.
Z kolei dziewczęta rodzą się „dojrzalsze neurologicznie”, wyposażone we wspomniane synapsy już w chwili przyjścia na świat. Przed dojrzewaniem rozwijają motorykę małą przez spokojną zabawę lalkami lub drobne prace ręczne, które znakomicie zaspokajają ich potrzeby.
Po fazie dojrzewania dzieje się dokładnie odwrotnie: to dziewczęta koncentrują się na motoryce dużej, uwielbiają jazdę na rowerze, wspinaczkę czy jazdę konną, natomiast chłopcy zajmują się majsterkowaniem.
Oczywiście dużo w tych stwierdzeniach generalizacji – zawsze zdarzają się wyjątki, niemniej chodzi o podkreślenie ogólnych różnic. Świadomość, że rozbrykany syn jedynie zaspokaja naturalną potrzebę ruchu, może uspokoić mamę mającą męskie potomstwo. Tak zwane dzieci hiperaktywne mają po prostu za mało możliwości, aby tę potrzebę zrealizować, i niesłusznie się je uspokaja.
Telewizor czy komputer w żadnym wypadku nie powinny znajdować się w pokoju dziecka.
W epoce telewizji i komputerów nasz organizm szczególnie potrzebuje aktywności. Odnosi się to zarówno do dorosłych, jak i osób młodych. W ten sposób redukujemy stres, poprawiamy swój nastrój, a nawet łatwiej rozwiązujemy problemy. Wzrasta również mobilność intelektualna: łatwiej skupiamy uwagę, potrafimy lepiej się skoncentrować i dysponujemy zapasową energią, gdy ponownie trzeba zabrać się do pracy. Jest jeszcze jedna zaleta ruchu: zwiększa on wewnętrzne i zewnętrzne napięcie, przez co odczuwalnie wzmacnia się nasza pogoda ducha – bez względu na wiek.
Równie ważny jak ruch jest także spokój, przy czym potrzeba wypoczynku jest uzależniona od temperamentu i typu charakteru. Jednak w odpowiedniej mierze potrzebuje go każdy człowiek, chwile relaksu służą przemyśleniu tego, co się przeżyło, oraz późniejszemu delektowaniu się tymi przeżyciami. „W spokoju siła”, mówi ludowe porzekadło, a właściwe korzystanie z wolnego czasu jest konieczne, aby móc znowu się skoncentrować i odzyskać siły.
Wyjaśnienie i uzasadnienie dzieciom (i to w każdym wieku) znaczenia spokojnego wypoczynku jest absolutnie nierealne. Trzeba tego po prostu zażądać dla ich dobra, samemu służąc dobrym przykładem. Po całodziennej wycieczce nie dodawajmy wieczornych atrakcji, po zwiedzeniu interesującej wystawy lub wizycie w zoo nie próbujmy „zaliczać” kolejnego muzeum. Dzieci potrzebują również chwil nudy, kiedy snują się po domu, nic nie robiąc. Pozwólmy im na to – służy to wypoczynkowi i regeneracji sił.
Czwarte źródło energii: zdrowy sen
Tylko gdy zażywamy wystarczająco dużo snu, cieszymy się zdrowiem fizycznym i duchowym. W szczególny sposób sprawdza się to w przypadku dzieci: gdy młodsza pociecha lub niemowlę się nie wyśpi, marudzi, jest nerwowe i nieznośne. Dobrze mu (i nam samym) zrobi, jeśli ułożymy je w znajomym otoczeniu i pozwolimy, aby zasnęło – nie jest obojętne, gdzie i w jakiej pozycji sypia, więc wiąże się to oczywiście z koniecznością przebywania w domu w określonych porach. Dopóki potomstwo jest małe, rodzice muszą podporządkować rytmowi jego życia część własnych spraw – nawet jeśli brzmi to dzisiaj niepopularnie. Nagrodą będzie zadowolone i spokojne potomstwo.
Po feriach rodzi się pytanie, jak wprowadzić spokój i rytm szkolnej codzienności. Sprawmy, aby ostatnie chwile wolnego czasu były stopniowym powrotem do rutyny. Niech wieczory będą „skracane”, a noce „wydłużane” – dzieci i młodzież powinny w kolejne poranki wstawać coraz wcześniej. Tym sposobem przywracamy regularność i dobroczynny porządek dające poczucie bezpieczeństwa.
Idealną porę udania się na spoczynek stanowi dla dzieci godzina dziewiętnasta, gdyż wtedy krzywa aktywności opada najniżej. Jeśli przekroczy się znacznie ten punkt, to następna dogodna faza następuje dopiero po dwudziestej pierwszej, a takie opóźnienie jest tak samo stresujące dla rodziców i dzieci.
Chwile zażyłości przeżywamy najczęściej podczas wypoczynku, w sytuacji spokoju.Chętnie wracamy do nich pamięcią.
Jak najlepiej układać dzieci do snu? Ważny jest wieczorny rytuał, gdyż sygnalizuje on, że zbliża się czas na sen, a także porządkuje rytm dnia. Odbywa się stale według tego samego wzorca: po kolacji chwila wspólnego relaksu, sprzątnięcie zabawek, przebranie się w piżamę, mycie zębów, książka na dobranoc oraz odmówienie modlitwy. Od rodziców oczekuje się przy tym okazywania cnoty cierpliwości, której znaczenie akcentuje św. Hildegarda. Jeśli dzieci uparcie opuszczają swój pokój, odprowadzamy je spokojnie z powrotem do łóżka, wyraźnie podkreślając, że nadszedł czas na wypoczynek. Dziecko w końcu znudzi przekomarzanie się i na jakiś czas kwestia udawania się na spoczynek zostanie uregulowana. Pomocny okazuje się także kamień na sen, tak zwany heliotrop czy też jaspis. Umieszczony pod poduszką lub prześcieradłem zapewnia spokojny sen, reguluje marzenia senne oraz zapobiega moczeniu się.
Sen jest niezwykle cenny, to eliksir życia, który dzieci powinny odbierać pozytywnie. Dlatego nie stosujmy go nigdy jako kary.
Również drzemka południowa to według Hildegardy ważna sprawa dla młodszych i starszych. Jeśli dzieci nie chcą już spać w ciągu dnia, rodzice powinni zatroszczyć się przynajmniej o chwilę spokoju. Może to oznaczać, że młodsze dziecko przez pół godziny przebywa samo w łóżeczku albo w pokoju i spokojnie się bawi. Często sen przychodzi wtedy sam. Jeśli nasze pociechy protestują, mimo to powinniśmy obstawać przy drzemce ze względu na ich dobro. Czasami trudno zachować przy tym spokój, ale warto się postarać – chwila „przerwy” jest dobrodziejstwem dla wszystkich członków rodziny. Zabrzmi to może nieco dziwacznie, lecz cnoty zdyscyplinowania i cierpliwości są doskonałą pomocą dla rodziców w konsekwentnym wprowadzaniu pór ciszy i spokoju. Gdy dorośli są zdecydowani, dziecko poważnie traktuje polecenia i stosuje się do nich.
Postawa rodziców jest oparciem dla dzieci.
Jeśli starszemu potomstwu przez dłuższy czas brakuje snu, mści się to brakiem chęci do życia, „humorami”, stresem – aż do depresji włącznie. Skutkiem deficytów w spaniu mogą być także schorzenia ciała, a także chroniczne dolegliwości. „Rabusie” nocnego spoczynku to zbyt długie oglądanie telewizji, gry komputerowe, nadmiar relaksu, aktywność fizyczna późnym wieczorem oraz późne spożywanie kolacji.
Wybierzmy wraz z dziećmi programy do oglądania i wyznaczmy dni bez telewizora. Siedzenie godzinami przed ekranem i granie na komputerze odciągają od własnego życia.
Ten, kto zwykle korzysta z budzika, cierpi na brak snu i powinien bezwzględnie zatroszczyć się o tę sprawę ze względu na dobre samopoczucie. Niedobory snu upośledzają dalszy rozwój duchowy i zmniejszają zdolność odczuwania emocji. Natomiast odpowiednia jego ilość to prawdziwe źródło młodości: daje urodę, sprawność, podnosi koncentrację oraz szybkość reakcji. Ponadto podczas snu system odpornościowy „naprawia” powstałe w ciągu dnia szkody, wydzielają się także ważne hormony wzrostu.
Młodzież wprawdzie samodzielnie decyduje o przebiegu większej części swojego dnia oraz porach snu, lecz i dla niej ważną rzeczą jest wprowadzenie chwil spokoju. Może to być czas wolny od kontaktu z mediami, kiedy młodzi ludzie powinni skoncentrować się na samych sobie i powrócić do wewnętrznej równowagi. Dobrze przypomnieć im o jakimś hobby.
Kłopoty z koncentracją i luki w pamięci to częste skutki braku snu.
Podczas snu w mózgu utrwalają się przeżyte i wyuczone treści. Badania wykazały, że studenci dłużej uczący się poprzedniego wieczora i krócej przez to śpiący osiągnęli gorsze wyniki od tych, którzy krócej siedzieli nad książkami, ale za to dłużej spali. Pory snu zmieniają się oczywiście wraz z wiekiem, ale mimo to należy wyznaczyć zdrowe granice. Aby zachować pewien porządek, nie podejmujmy codziennie od nowa rozmów na ten temat. Wystarczy, że podkreślimy różnicę między dniami nauki szkolnej a weekendem. W dniach wolnych możemy zrobić wyjątek i pozwolić na przedłużenie dnia. To naturalne, że starsze dzieci i młodzież nie uważają snu za sprawę ważną – do rodziców należy pamiętanie o zdrowym umiarze propagowanym przez św. Hildegardę. Odnosi się to oczywiście także do sytuacji przeciwnej: jeśli nasze pociechy gnuśnieją w łóżku bez końca w ciągu dnia, oznacza to, że powinny wcześniej iść do łóżka. Wtedy też uda im się wcześniej wstać.
Piąte źródło energii: post
Większości osób post kojarzy się negatywnie. Natomiast pierwotnie słowo „pościć” znaczyło tyle, co „obserwować”. W czasach dobrobytu, w jakich żyjemy, należy wciąż ćwiczyć właśnie uważne przyglądanie się naszym nawykom żywieniowym oraz ilości pokarmu. Jeszcze w okresie naszego dzieciństwa piątek był dniem wyrzeczeń: celowo jedzono skromniejsze potrawy i mniej podawano na stół. Ponadto w kontekście ówczesnej sytuacji gospodarczej stanowiło to po prostu życiową konieczność. Świadoma rezygnacja z nadmiernej obfitości pożywienia byłaby korzystna dla nas wszystkich. Odżywianie się w określone dni (nie ma znaczenia, który dzień wybierzemy) prościej i skromniej ulży organizmowi, ożywi myśli, a w miarę upływu czasu pozwoli wygospodarować i zaoszczędzić trochę grosza na inne zachcianki.
Post to także wyraz solidarności ze światem, gdyż nasze świadome wyrzeczenie się przyniesie pozytywne skutki również na płaszczyźnie duchowej.
W czasach, gdy dla większości dzieci jedzenie stanowi oczywistość i jest dostępne w wystarczającej mierze, tym bardziej powinno się uczyć je szacunku i wdzięczności za posiłek. Dni postu i wyrzeczenia doskonale formują tę świadomość, poprawiając fizyczne samopoczucie oraz dając świeżość ducha.
Kupujmy pełnowartościowe podstawowe produkty spożywcze, dużo warzyw i owoców, mało mięsa i żadnych słodyczy.
Post daje wiele pozytywnych możliwości. Dzieci zaczynają świadomie cieszyć się z jedzenia. Koncentrują się na szacunku dla żywności, ale także mają odpowiednie warunki do przemyśleń i formułowania własnych pragnień. Wyjaśnijmy im, że post (w sensie obserwowania) to nie kara, lecz pomoc w odnajdowaniu na nowo radości życia. Wybierzmy wraz z dziećmi dni postne w taki sposób, aby zapewnić wszystkim satysfakcję z „obserwowania”.
Dzień postu można rozpocząć śniadaniem składającym się na przykład z orkiszowego habermusu lub kromki chleba. Na obiad zupa z grysiku orkiszowego lub placuszki z płatków orkiszowych z sałatą, a na kolację ponownie chleb. Pojawiające się między posiłkami uczucie głodu nasyci również pieczywo lub jabłko.
Przez chleb rozumiemy chleb orkiszowy własnego wyrobu lub też pełnowartościowy dostępny w sklepach. Bułki, precelki czy podobne wyroby nie są pieczywem postnym.
Rozumiejąc post jako pewne wyrzeczenie, już małym dzieciom można przybliżyć umiejętność świadomego jedzenia, bawiąc się z nimi w „ludziki smakowe”. Na początek ustalamy z pociechami liczbę dni, w które nie będą jadły słodyczy. Wyjaśniamy im, że dzięki dobrowolnemu wyrzeczeniu „ludziki smakowe” w ich buziach mogą odpocząć i nabrać siły. Im dłużej będą odpoczywać, tym lepiej będą później pracować bez słodyczy, a co za tym idzie – bardziej polubią smak nie tylko łakoci, lecz także owoców i chleba.
Dzieci w wieku szkolnym są w stanie z łatwością zrozumieć, że kiedyś zwyczajowo zachowywano w tygodniu dzień postny, który pozwalał organizmowi odpocząć, że one również powinny szanować swoje ciało i byłoby dobrze, aby przez kilka dni zrezygnowały z podjadania i ze słodyczy. W przypadku „małego głodu” dzieci mogą dostać owoc lub kawałek chleba. W pogotowiu powinien być także dzbanek z herbatą lub tzw. woda z kamieniem, przynosząca ulgę w sytuacji kryzysowej. Zadeklarujmy, że na koniec postu nasza pociecha otrzyma nagrodę. Może to być długo oczekiwane spełnienie marzenia, wycieczka czy wspólne pójście do kina. Ułatwi to dzieciom pogodzenie się z postnymi ograniczeniami.
Szóste źródło energii: wzmacnianie cnót i pielęgnowanie talentów
Cnoty
Cnota jest z natury właściwa każdemu człowiekowi. Kieruje się wewnętrznym prawem płynącym z serca i prowadzi ku wewnętrznej radości. W opozycji do niej sytuuje się moralność jako obyczaj i przyzwyczajenie, moralność, z którą zostajemy skonfrontowani pod postacią zewnętrznych nakazów i zakazów, reguł i przepisów. Wszyscy znamy „umoralniające kazania” i „uczenie innych moresu”. Podczas gdy fałszywa moralność najczęściej przeszkadza w poznaniu i odnalezieniu samego siebie oraz radości z „dobrych uczynków”, cnota wspomaga te procesy. Dawne wezwanie: więcej cnót, a mniej moralności, nie straciło na aktualności. Jak i w innych dziedzinach, również tutaj decydujące znaczenie ma wzór rodziców, to, w jaki sposób odnoszą się do cnót i wad – podobną postawę przyjmą także ich dzieci. Kto sam ignoruje sąsiadów, zamykając się na otoczenie, nie może oczekiwać, iż jego potomstwo będzie postępowało inaczej.
Święta Hildegarda z Bingen opisuje trzydzieści pięć cnót, z którymi spotykamy się w naszym życiu. Kilku z nich chciałybyśmy przyjrzeć się bliżej.
Jeśli chcemy, żeby dzieci zachowywały się zgodnie z naszymi oczekiwaniami – dajmy im dobry przykład!
Według naszej Mistrzyni podstawą wszystkich cnót jest mądrość, niekoniecznie mająca związek z inteligencją. Mądry jest ten, kto poznaje siebie oraz swoją prawdziwą istotę, kto czuje, jakie są jego życiowe zadania. Mądrzy są więc rodzice wyczuwający naturę własnego dziecka, stawiający wymagania stosowne do jego talentów i charakteru, a także wspierający je – zawsze pamiętając o jego dobru.
Roztropni rodzice nie zadręczają dziecka nielubianą szkołą, lecz zależnie od jego zdolności wybierają wspólnie z nim pola pracy oraz rozważają możliwości zdobycia wykształcenia.
W sprawiedliwości zawiera się każda inna cnota. Ten, kto pragnie być człowiekiem sprawiedliwym, potrzebuje mądrości, odwagi oraz powinien być gotowy na zachowanie zdrowego umiaru w każdej dziedzinie życia. Jest to cnota ważna zarówno dla rodziców, jak i dla dzieci. Nie oznacza jednakowego traktowania wszystkich, gdyż tym sposobem wszystkich traktowano by niesprawiedliwie. To raczej przyznanie każdemu tego, co mu należne, w tym także respektu i uznania. Zwróćmy uwagę na zróżnicowane tempo rozwoju naszych pociech, doceńmy ich odmienne zdolności i nie oceniajmy według własnych wyobrażeń i oczekiwań. Jeśli dostrzeżemy i uznamy ich prawdziwe pragnienia i w tym sensie będziemy sprawiedliwi – to będą takie również nasze dzieci.
Męstwo to „najbardziej potrzebna” ze wszystkich cnót, gdyż może „odwrócić nieszczęścia”. Pozwala łatwiej znosić troski i niesprawiedliwości w szkole oraz w gronie rówieśników, a w razie konieczności skuteczniej przeciwko nim występować. Zależnie od okoliczności męstwo to odwaga do bycia uważanym za „tchórza” i godzenia się na to (na przykład nie uczestnicząc w dręczeniu zwierząt czy nielubianych kolegów lub koleżanek, co stanowi sprzeciw wobec nacisków grupy). Dziecko okazuje męstwo, nie poddając się modzie dyktowanej przez towarzystwo czy nie uczestnicząc w karkołomnych przedsięwzięciach rówieśników. Pomagamy naszym pociechom w ćwiczeniu tej cnoty, dając wzór własnym życiem, rezygnując na przykład z kupna niepotrzebnej garderoby lub zbędnego urządzenia czy też nie biorąc udziału w sąsiedzkich ploteczkach.
Trzeba oczywiście zachować zdrową dozę indywidualności, gdyż dzieci nie powinny stać się outsiderami. W myśl koncepcji Hildegardy oraz zasady zdrowego umiaru dla wzmocnienia samoświadomości należy im się czasem modny ciuszek.
Hildegarda przestrzega, że co za dużo, to niezdrowo.
Discretio czy też umiejętność zachowania miary to także cnota kardynalna. Nie chodzi przy tym o przeciętność albo uleganie zewnętrznemu porządkowi. Dużo ważniejsze jest znalezienie równowagi, trzymanie się „złotego środka” oraz pójście za własnym wewnętrznym porządkiem. Codziennie jesteśmy zdani na naszą discretio. Korzystamy z niej przy realizacji wszelkich wielkich i małych pragnień, w trakcie czasu wolnego, przy oglądaniu telewizji, podczas spożywania posiłków – wszędzie tam, gdzie wymagany jest właściwy umiar. Tylko wtedy jest możliwe zachowanie zdrowia. Kto stale przekracza pewne granice, wymaga od siebie za wiele lub zbyt mało, ten na dłuższą metę dozna uszczerbku na ciele i duszy. Dzieci to znakomici obserwatorzy i nasi najlepsi krytycy. Natychmiast zauważą, że żądamy od nich czegoś, czego sami nie robimy. Skorzystajmy z ich uwag i wymagań, przemyślmy własne postępowanie, a także zwróćmy uwagę na zdrowy umiar, discretio, nie tylko u naszych pociech, lecz także u siebie samych.
Wdzięczność czyni nas zadowolonymi i szczęśliwymi. Jest wyrazem szacunku i poważania, a tym samym ważnym sygnałem zarówno dla dziękującego, jak i dla tego, kto przyjmuje podziękowanie. Prostym słowem „dziękuję” dzieci demonstrują swoje uznanie, a jednocześnie wynagradzają otrzymane dobro.
Przyjazne „dziękuję” to nie przestarzały i zbędny frazes, lecz ważne słowo w relacjach międzyludzkich oraz interakcji społecznej. Często go używając, tworzymy klimat wzajemnego szacunku. Wdzięczność powinna przejawiać się także w uważnym obchodzeniu się z przedmiotami codziennego użytku, takimi jak zabawki, książki czy rower, a także z żywnością i przyrodą.
Talenty
Podziękowanie odzwierciedla nasze myśli. Powinniśmy nauczyć nasze dzieci wdzięczności i przypominać im często o „dziękuję”, magicznym słowie otwierającym drzwi i serca.
U każdej osoby talenty mogą dotyczyć różnych dziedzin i muszą najpierw się ujawnić, by następnie można było je dalej rozwijać. Pozwólmy dziecku spokojnie rozkwitnąć.
Od czasu do czasu schowajmy zabawki, którymi dziecko bawi się rzadko albo nie sięga po nie wcale, i po kilku miesiącach przynieśmy je jako „nowe”.
Dajmy mu bawić się we własnym tempie i próbować wszystkiego. Pamiętajmy o zasadzie „mniej znaczy więcej”. Mniejsza liczba zabawek pozwala naszej pociesze zatrzymać się oraz poczuć stałość i bezpieczeństwo. Ich nadmiar natomiast przesłania jej to, co istotne, a udręka zbyt szerokiego wyboru tłumi dziecięcą ciekawość i radość z odkrywania. Skoro wszystko jest w zasięgu ręki, po co szukać czegoś nowego.
Jeśli wszystko można od razu osiągnąć, a po chwili zarzucić, to znika radość. Rzeczy tracą swoją wartość, a zainteresowania sens.
Kiedy talenty dały o sobie znać, a może nawet już się rozwinęły, można je pielęgnować dzięki takim cnotom wskazanym przez Hildegardę, jak regularność, oddanie, radość, a przede wszystkim wytrwałość. Obecnie pojawił się trend, aby próbować wszystkiego, a przy pierwszej trudności zarzucać to, co się robiło. Tymczasem właśnie przeszkody stwarzają możliwość lepszego zapoznania się z daną dziedziną, rozwoju osobistego i dojrzewania w jej kontekście. Są wyzwaniami, które zwycięsko pokonane podwyższają samoocenę dziecka oraz wzmagają respekt dla dokonań innych. Poddanie się bez walki budzi w młodym człowieku wrażenie, że właściwie niczego nie umie, i obniża jego poczucie własnej wartości.
Śpiew, taniec i muzykowanie mają dla Hildegardy wielkie znaczenie. Według jej wskazań należy je uprawiać codziennie, aby, jak twierdzi, „nastroić duszę”, będącą ogniwem łączącym z kosmosem i Bogiem. Słowo „śpiewać” oznacza w niektórych językach także „czarować” czy też „zaklinać”. Potwierdzenie tego stanowi wyraz twarzy śpiewających dzieci, a my dorośli najlepiej zrobimy, po prostu dołączając się.
Śpiew pobudza wydzielanie hormonów szczęścia odpowiadających między innymi za procesy zapamiętywania oraz zdolność integracji socjalnej. Jednocześnie łagodzi stres oraz obniża agresję.
Według Mistrzyni z Bingen śpiewem, tańcem i muzykowaniem wznosi się most pomiędzy niebem i ziemią. Wyrastająca z nich siła istotnie przyczynia się do udanego życia, ponieważ służą dobru własnemu oraz innych. Sama Hildegarda skomponowała siedemdziesiąt siedem utworów muzycznych i wraz ze swoimi siostrami codziennie śpiewała i tańczyła na Bożą cześć.
Świętować znaczy przede wszystkim pielęgnować dobry humor oraz pogodę ducha, odczuwać radość, a w dalszej kolejności szczęście. Dzieci zazwyczaj łatwo zmotywować do śpiewu i tańca, a jeśli w miarę upływu czasu przestają to robić, to przyczyną tego często jest powtarzanie, że nie mają talentu. Inicjujmy wspólny śpiew, gdyż każdy z nas potrafi się rytmicznie poruszać, a przynajmniej zanucić czy zagwizdać. W tym sensie możemy każdego dnia świętować na nowo, odczuwając chwile szczęścia. Dzięki pielęgnacji takich momentów również codzienne obowiązki zyskują na jakości i wykonuje się je z większą radością.
Czytanie to zajęcie, które bezwzględnie należy popierać. Otwiera ono przed dziećmi nowe światy, pozwala popuścić wodze fantazji i zanurzyć się w innej rzeczywistości. Dzięki lekturze książek nasze pociechy mogą rozwijać się w indywidualnym tempie. Przewracanie kartek w przód i wstecz ma szczególną wartość, szelest papieru brzmi niczym tajemne zaklęcie, a opisywana akcja pozostawia dużo miejsca dla myśli i uczuć czytelnika.
Wszystkie inne talenty, uprawianie sportów, majsterkowanie, dowolne hobby dają dziecku możliwości wyrażania samego siebie, a także są jakby poligonami, na których może ono doświadczyć samo siebie, uczyć się siebie, rozwinąć poczucie własnego ciała, a także nauczyć się szanować granice stawiane przez inne osoby. Jest przy tym istotne, aby fundament do rozwijania tych umiejętności tworzyły radość i zapał.
Wyniki jednego z badań nie nastrajają optymistycznie: w ostatnich dwudziestu latach drastycznie wzrósł procent otłuszczenia ludności, zwiększył się także przeciętny ciężar ciała. Już co piąte dziecko walczy z poważną nadwagą. Pozostaje smutnym faktem, że 80 procent otyłych dzieci poniżej dziesiątego roku życia pozostaje takimi po wkroczeniu w dorosłość. Wciąż na nowo poddaje się pod rozwagę pytania w sprawach odżywiania i propaguje cudowne sposoby rozwiązania problemów. Znalezienie niezawodnych odpowiedzi to obecnie duże wyzwanie, gdyż trzeba sporej dozy zdrowego rozsądku, aby oprzeć się reklamom oraz zawartym w nich pokusom i obietnicom.
Rodzice starają się oczywiście dbać, by dzieci odżywiały się możliwie jak najbardziej zdrowo, oferując im optymalną różnorodność produktów. Te starania sprytnie wykorzystuje przemysł żywnościowy, kierując przeciętnie cztery na pięć reklam pod adresem dzieci. Za tym pozornym zainteresowaniem młodym pokoleniem skrywają się miliardowe interesy, które wykorzystując zabiegi z zakresu public relations, wzbudzają nowe potrzeby i wzmagają konsumpcjonizm.
Jeszcze przed kilkoma dziesiątkami lat spożywanie pokarmów stanowiło jedną z najważniejszych codziennych aktywności. Wszechobecny dziś nadmiar produktów spożywczych stanowi powód do troski i jest przyczyną niewłaściwego sposobu odżywiania.
Natura wyposażyła nasze ciała w zdolność kontroli przyjmowania pokarmu oraz utrzymywania właściwej wagi (czyli takiej, przy której możemy wykonywać pracę fizyczną, nie ulegając szybkiemu zmęczeniu). Odpowiedni ciężar ciała pozwala nam także na maksymalny wysiłek intelektualny oraz odczuwanie radości z życia. Obecny ideał urody i propagowana waga odbiegają od naturalnego, „optymalnego i zdrowego” poziomu. Moda wykreowała obraz odbiegający od naturalnych potrzeb człowieka, gdyż wspiera się on na tym, co zewnętrzne, całkowicie pomijając sferę duchową.
Kuchnie stworzone przez współczesny przemysł meblarski to laboratoria, a nie kuchnie w pierwotnym sensie.
Pokarm to znacznie więcej niż tylko nagromadzenie produktów spożywczych, gdyż odżywia nie tylko nasze ciała, lecz także duszę oraz psyche. Smak jedzenia sygnalizuje ciału zawartość substancji odżywczych. Naturalne aromaty są sygnałami dla ciała. Niesione przez nie informacje sprawiają, że mamy apetyt na to, czego aktualnie potrzebujemy, aby optymalnie się nasycić. Ten perfekcyjnie zsynchronizowany system funkcjonuje znakomicie, jeśli korzystamy z ekologicznych wyrobów. Zaczyna jednak szwankować, gdy sparaliżujemy nasz „system nawigacyjny”, sięgając po produkty wytworzone przemysłowo, z dodatkiem sztucznych zapachów i barwników. Zawierają one ponadto składniki, które w takiej postaci nie występują w przyrodzie, a które zwodzą nasze naturalne odczucie sytości oraz upodobania smakowe. Obciążają też nasz organizm, znacznie pogarszając samopoczucie i obniżając nastrój.
Rodzice kierują upodobaniami oraz smakiem dzieci.
To niezaprzeczalny fakt, że nie istnieje uniwersalny pokarm dla dzieci. Nasze pociechy żywią uwarunkowane wiekiem upodobania lub antypatie. Mleko oraz produkty mleczne mogę być w równej mierze zdrowe lub niezdrowe (np. jeśli pojawiają się w postaci słodkich batoników) dla dzieci i dorosłych. W każdym razie dystans wobec reklamy jest pożyteczny dla zdrowia i zasadniczo godny polecenia.
Wciąż na nowo stawiajmy sobie następujące pytania:
Czy pozwalam moim dzieciom na wybór dań typu fast food, czy preferuję posiłki przygotowane w domu?
Czy moje dzieci codziennie piją słodkie napoje, czy mają do dyspozycji wodę i herbatę?
Ustępuję pod każdym naciskiem przy kasie w supermarkecie, kupując słodycze, czy oferuję dzieciom jabłka i chleb?
Codzienność kryje w sobie wiele zasadzek, ale także wiele możliwości, aby ich unikać. Jedzenie powinno cieszyć, smakować i służyć zdrowiu. Chciałybyśmy więc zachęcić: weźmy odżywianie swoje i swoich dzieci we własne ręce! Naturalnie wiąże się z tym praca, lecz praca bardzo istotna – taka, która stanowi ważną część życia, a jeśli świadomie się ją wykonuje, przywraca także życiową energię, przynosząc zadowolenie i spełnienie.
Rodzice są dla dzieci wzorem. Zasada „nie trzeba dzieci wychowywać, gdyż naśladują nas we wszystkim” odnosi się także do sfery odżywiania. Jeśli damy dzieciom właściwy przykład i przejmiemy odpowiedzialność za dobro całej rodziny, to postąpią one tak samo jako dorośli. W okresie dojrzewania oraz w pierwszych latach samodzielności zrezygnują być może z tego, co „zdrowe”, lecz później z pewnością do tego powrócą.
Zdrowa, różnorodna dieta jest dzisiaj ważniejsza niż kiedykolwiek wcześniej. Hildegarda pozostawiła nam niewiele przepisów, jednakże wyliczyła najistotniejsze punkty programu żywienia. Najlepsza recepta dla ciała i ducha to odżywianie w rytm sezonowych zmian przyrody oparte na produktach ekologicznych. Podstawę jadłospisu stanowi orkisz w postaci pieczywa, makaronu, ryżu, grysiku oraz śruty. Należy zaopatrywać się w czyste odmiany tego zboża (zobacz), gdyż tylko one zawierają minerały potrzebne naszym dzieciom.
Wspólnie spożywane posiłki stanowią szczególny czas w życiu rodziny i rodzice muszą sami okazać szacunek dla niego.
Menu uzupełniają sezonowe owoce i warzywa z lokalnych upraw. Mięso podaje się w rozsądnych ilościach – według Hildegardy jedynie w dni świąteczne i niedziele. Potrawy doprawiamy miłością, a także ulubionymi przyprawami naszej Mistrzyni, wnoszącymi do kuchni nie tylko smak i aromat, ale także zdrowie (np. galgantem, bertramem, pieprzem kubeba). Nie zapominajmy też o potrawach, w których szczególnie gustują nasze dzieci.
To, co smakuje naszym pociechom, nie powinno jednak ciągle znajdować się na stole tylko po to, żeby uniknąć uciążliwych dyskusji na temat jedzenia. Jeśli ktoś w ciągu tygodnia je trzy dania z kiełbasek i cztery porcje spaghetti, na pewno jest daleko od właściwej diety.
Subtelność
To ważne pojęcie w koncepcji zdrowego odżywiania. Hildegarda rozumie je jako szczególne działanie pożywienia: przez nie zaopatrujemy się w energię i im lepsza jest jego jakość, tym więcej tej energii otrzymujemy i tym bardziej jesteśmy radośni. Subtelność to „specyficzny, duchowy komponent” właściwy każdej istocie żywej oraz roślinom, odpowiednio oddziałujący na człowieka. Podłoże, na którym rośnie żywność, klimat, w którym dojrzewa, a także sam proces przygotowania uprawy nie pozostają bez wpływu na jej subtelność. Starannie pielęgnowany ogród przynosi przecież inne plony niż ten pozbawiony opieki.
Przygotowany z radością posiłek z pewnością smakuje lepiej niż bezduszny fast food. Dania przygotowane z produktów ekologicznych na pewno mają inną subtelność niż żywność produkowana w ilościach przemysłowych. W tym miejscu zaznaczmy, że produkty spożywcze mają swoją cenę i muszą kosztować. W latach sześćdziesiątych wydawano na nie około ⅓ dochodów, dziś jest to 10–15 procent. Aby zarobić na kurczaka, trzeba było wtedy pracować 2½ godziny, dzisiaj pracujemy na niego 15–20 minut.
Pojęcie „subtelności” występuje w kontekście odpowiedniej diety jedynie w koncepcji Hildegardy i oznacza wpływ jedzenia na naszego ducha.
To od nas zależy, co wybierzemy z oferty handlowej. Mamy możliwość robienia zakupów bezpośrednio u rolników. W marketach możemy przeczytać etykiety i tym sposobem zdobyć informacje o zawartości produktów. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby udać się do właściciela sklepu, dowiedzieć się, skąd sprowadza towar, i przedstawić mu nasze uwagi. Nawet w lokalu gastronomicznym powinniśmy zasięgnąć języka, kto jest dostawcą żywności. W ten sposób jako krytyczni konsumenci sterujemy podażą i sygnalizujemy, na czym nam zależy. Jeśli więcej osób świadomie zadba o swoją dietę i zareaguje podobnie, rynek odpowie na te wymagania.
Subtelność to nie abstrakcyjna koncepcja. Możemy jej doświadczyć, jeśli tylko zechcemy zdać się na naszą własną percepcję i wrażenia, jeśli będziemy gotowi zaufać naszemu samopoczuciu. Nie pozostaje bez znaczenia, co jemy, gdyż „człowiek jest tym, co je”. Najważniejsze jest zatem zainteresowanie się dietą. Wybierajmy produkty z naszego regionu. Z uwagi na nawet sześciokrotnie większą wartość odżywczą niż te „turbo-hodowane” staną się dla nas prawdziwym lekarstwem.
Hildegarda wprowadziła ponadto pojęcie „żywności dającej pogodę ducha”. To takie pożywienie, które dzięki zdolności kumulowania światła ma zbilansowany skład i przez to poprawia nastrój i przynosi radość. Zaliczamy do niej m.in. orkisz, owies, groch włoski, koper włoski, pigwę, dojrzałe na słońcu jabłka, jadalne kasztany, galgant, bertram, hizop, cynamon, gałkę muszkatołową. Mistrzyni z Bingen zapewnia, że wszystkie te produkty pomagają uporać się ze smutkiem i ponownie odzyskać równowagę ciała i duszy.
Podstawowe zasady odżywiania
Każde zachowanie konsumenta wpływa na produkcję i każdy płaci indywidualnie. Pozostańmy przy produktach, które świadomie wybraliśmy. Dzięki temu będziemy pewni ich jakości i zaoszczędzimy czas.
W programie żywienia św. Hildegardy wymienia się kilka artykułów spożywczych, których nie należy używać. Powoduje to niestety nieco zamieszania, utrudniając niejednemu adeptowi drogę do kuchni naszej Mistrzyni. Chodzi o cykorię, brzoskwinie, śliwki, truskawki, pora oraz mięso wieprzowe, których unika się także we wschodnich dietach. Hildegarda odrzuciła również tak zachwalaną oliwę z oliwek. Swoją subtelnością wszystkie te produkty wpływają bowiem negatywnie na nasze zdrowie. W swoim dziele Physica uzasadnia, dlaczego nie powinniśmy spożywać pewnych artykułów spożywczych, a niedawno przeprowadzone badania naukowe to potwierdziły. Oto krótkie résumé:
Truskawki tworzą metan i zaflegmiają organizm, co często skutkuje alergią, egzemą, zapaleniem ucha środkowego i wyrostka robaczkowego. Zapalenia te wypadają bardzo często właśnie w okresie zbiorów truskawek.
Brzoskwinie również powodują zaflegmienia, a także – twierdzi Hildegarda – rozkładają dobre soki w organizmie, co może powodować zakłócenia w przemianie materii.
Z kolei śliwki przyczyniają się do powstawania „czarnej żółci”, gdyż pomnażają w ciele kwasy, co doprowadza do zakłóceń nastroju, depresji oraz reumatyzmu.
Por, a także cykoria szkodzą systemowi odpornościowemu, gdyż według Hildegardy odwracają działanie ludzkich soków oraz negatywnie wpływają na produkcję krwi. Skutkiem tego system immunologiczny nieadekwatnie reaguje na bodźce (broni „pogody ducha”).
Mięso wieprzowe także pomnaża złe soki i osłabia siły obronne organizmu. Ponadto wzmaga element choleryczny w człowieku i „rozpala” go. Oznacza to, że nadmiernie pobudza krążenie oraz wydzielanie hormonów. Warto wspomnieć, że o młodej wieprzowinie nasza Mistrzyni wspomina jako o środku dietetycznym przy osłabieniu starczym. Należy ją wtedy – i tylko wtedy – spożywać aż do odzyskania sił.
Oliwa z oliwek, czytamy u Hildegardy, „nie nadaje się do jedzenia, gdyż spożyta wywołuje nudności i psuje smak innych potraw”. Jeden z instytutów opublikował niedawno badania dowodzące, że oliwa z oliwek „raczej wzmaga ryzyko arteriosklerozy oraz poważnych schorzeń układu krążenia”1. Ponadto, u nas, mieszkańców Europy Środkowej, podnosi ona poziom lipidów we krwi.
Jeśli nie spożywamy tych produktów często, nie będą nam szkodzić, jednak w przeciwnym razie mogą spowodować uszczerbki na zdrowiu. Jeżeli nie chcemy z nich zrezygnować, to przynajmniej obserwujmy, jak ciała nasze oraz naszych dzieci reagują na nie i czy to nie one są przyczyną różnych dolegliwości, nerwowości, zmęczenia lub złego samopoczucia.
W kuchni Hildegardy nie odczuwa się braku wymienionych powyżej artykułów spożywczych, gdyż istnieją ich znakomite substytuty.
Zamiast truskawek jedzmy na przykład maliny, porzeczki lub jeżyny.
Brzoskwinie i śliwki mogą ustąpić miejsca morelom, czereśniom, mirabelkom, jabłkom oraz wielu innym dojrzewającym na słońcu gatunkom owoców.
Cykorię można doskonale zastąpić sałatami, natomiast pory – cebulką dymką.
Zamiast wieprzowiny równie dobrze można użyć innego gatunku mięsa.
Hildegarda ceni oliwę
z oliwek jako środek medyczny do stosowania zewnętrznego,
a także jako bazę oliwy z pączkami jabłoni czy składnik soku winogronowego z oliwą.
Kolejny temat często wywołujący dyskusje to kwestia roślin psiankowatych. Hildegarda zaleca psiankę (słodkogórz) tylko do użytku zewnętrznego. Ponieważ wszystkie psiankowate zawierają trujące alkaloidy, zwolennicy naszej Mistrzyni mają w tym temacie rozbieżne zdania. Jedni unikają tych roślin, do których zalicza się ziemniaki, pomidory, paprykę i bakłażany, drudzy z kolei uważają, że Hildegarda miała na myśli jedynie samo zioło, a więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby żywić się wymienionymi warzywami. Jednak na pewno należy racjonalnie, z umiarem stosować je w diecie. Ponadto można je „rozbroić” czy „oczyścić”, na przykład nie stosując ziemniaków w codziennym jadłospisie, a z pomidorów usuwając pestki oraz w miarę możliwości ściągając z nich skórkę. Jeśli nie potrafimy zrezygnować z papryki, to jedzmy ją tylko blanszowaną lub smażoną, a przygotowując bakłażany, nasólmy je najpierw, a następnie odciśnijmy wodę.
Na pocieszenie: nawet jeśli posługując się discretio i ratio, spożywamy od czasu do czasu rośliny z tej rodziny, ale robimy to świadomie, to można być spokojnym. Nie przerażajmy się wyliczonymi wyżej „zakazami”. Postrzegajmy je raczej jako zachętę i szansę ku temu, aby samemu przekonać się o możliwych skutkach.
Również w tym zakresie pomocne okazuje się wskazanie Hildegardy: „Pielęgnować to, co pozytywne, aby to, co negatywne, automatycznie znalazło się na dalszym planie”. Nie stawiajmy naszej kuchni z dnia na dzień na głowie, lecz wprowadzajmy zmiany krok po kroku, abyśmy mogli wraz z naszą rodziną radośnie delektować się nowymi „odkryciami”.
Orkisz – najlepsze zboże
Orkisz jest najlepszym zbożem, ciepłym, tłustym i pożywnym. Jest łagodniejszy od innych, dając jedzącemu go dobre ciało i krew, a także radość i pogodę ducha.
Św. Hildegarda z Bingen
Orkisz uprawiano w Europie już od około 2500 roku przed Chrystusem, obsiewając nim większą część pól. Według Hildegardy z Bingen zboże to stanowi jeden z najważniejszych elementów zdrowej diety. Badania wykazały, że stosowanie go w codziennym jadłospisie może zapobiegać wszelkim schorzeniom związanym z niewłaściwym odżywianiem lub je leczyć.
Jeśli nie jesteśmy w stanie zupełnie zrezygnować z roślin psiankowatych, powinniśmy przynajmniej nie spożywać ich w nadmiarze.
W porównaniu do innych zbóż orkisz zawiera optymalne ilości koniecznych dla zdrowego funkcjonownia organizmu składników odżywczych: znaczne ilości niezbędnych kwasów tłuszczowych, białek oraz cennych złożonych węglowodanów, witaminy (B1 i B2), minerały (potas, wapń, magnez) oraz inne pierwiastki (cynk, żelazo, miedź). Dodatkową zaletą jest obecność błonnika roślinnego nieulegającego trawieniu, który powoduje dłuższe uczucie sytości, a w dalszej kolejności prowadzi do redukcji wagi ciała.
Niestety doczekaliśmy się genetycznych krzyżówek nasion; sprzedawanie takiego orkiszu nie tylko jest nieuczciwe, lecz przede wszystkim stanowi problem dla alergików. Czyste odmiany orkiszu to: Oberkulmer Rotkorn, Ebners Rotkorn, Tiroler Rotkorn, Baulaender Spelz, Schwabenkorn, Frankenkorn oraz Ostro.
Ponieważ ziarno orkiszu okrywa podwójna plewka, nie jest ono poddane działaniu czynników zewnętrznych w takiej mierze, jak ziarna pszenicy, żyta czy innych zbóż. Plewka sprawia również, że wzrastają koszty produkcji ziarna i spada jej wydajność w przeliczeniu na hektar. Porównajmy: na trzy tony orkiszu przypada dziesięć ton pszenicy. Odpowiednio do tego wzrasta cena – sprawiedliwie wyliczona (w porównianiu do pszenicy) powinna być trzykrotnie wyższa.
Przyprawy i zioła
Należy szukać czystych odmian orkiszu.
Przyprawy oraz zioła zalicza się do „najważniejszych drobiazgów” w kuchni. Bez nich potrawy miałyby niewyraźny smak, a w wielu przypadkach byłyby również ciężkostrawne. Pozwólmy się więc poprowadzić zmysłom smaku i powonienia i eksperymentujmy do woli. Nie kierujemy się ocenami „dobrze” czy „źle”, lecz jedynie „jest smaczne” albo „nie jest smaczne”.
Na następnych stronach przedstawimy zdrowotne aspekty stosowania różnych przypraw i ziół, aby czytelnicy mogli się dowiedzieć, czym i w jaki sposób mogą wspomagać zdrowie własne oraz członków rodziny. Wszelkie przyprawy oddziałują także na nasze humores (soki ciała), a te z kolei odpowiadają za samopoczucie i nastrój. Korzystając z nich, możemy osiągnąć dobroczynne rezultaty, dlatego też stosujmy je regularnie, troszcząc się w ten sposób o cielesne i duchowe zdrowie.
Mięta nadwodna
Odciąża żołądek i ułatwia oddychanie. Należy ją stosować szczególnie często w przypadku nadwagi. Można posiekać drobno listki ziela oraz młode pędy i dodać do przygotowywanych zup, warzyw, potraw z mięs lub ryb, a także jeść je surowe z chlebem.
Bazylia
Ma działanie schładzające organizm, dlatego jest idealnym zielem na okres letni. Ponadto jest pomocna w zaburzeniach mowy. Dodaje się ją do potraw tuż przed zakończeniem gotowania.
Bertram (pierściennik)
Bertram jest uniwersalnym środkiem leczniczym i nie powinno go brakować w żadnej potrawie. Stosuje się go często wraz z galgantem. Nadaje się do wszelkich potraw pikantnych. Według Hildegardy z Bingen zapewnia dobre trawienie oraz polepsza obraz krwi, daje także siłę i energię. Można go dodawać do gotowanych potraw lub posypać posiekanym ziołem już przyrządzone danie.
Cząber
Aromatyczne ziele nadające się do wszelkich dań z warzyw. Rozwesela. Cząber stosuje się w postaci sproszkowanej, otarty lub świeży. Można go dodać do gotowanej potrawy, lecz najlepszy skutek osiąga się, posypując świeżym zielem przygotowywane danie.
Koper włoski
To klasyczne ziele dające dobre samopoczucie, dodaje się je przede wszystkim do potraw ze zbóż i warzyw. Oczyszcza żołądek, zapobiega wydzielaniu przykrego zapachu z ust, pozytywnie działa na wzrok, poprawia gospodarkę wodną organizmu, koloryt cery oraz łagodzi zapach potu.
Galgant
Stosuje się go zamiast pieprzu, nadaje się do potraw przyrządzanych z przyprawami korzennymi i na ostro. W ziołolecznictwie Hildegardy jest środkiem nasercowym. Dowiedziono także jego korzystnego działania przy problemach z krążeniem, osłabieniu, bólach głowy, kłopotach z niedokrwieniem. Ma właściwości rozgrzewające i rozluźniające, łagodzące dolegliwości menstruacyjne. W sprzedaży jest dostępny sproszkowany lub pokrojony na cząstki korzeń rośliny.
Goździki
Łagodzą stany zapalne tkanek na tle artretycznym. Ich żucie (maksymalnie 2–3 sztuki na dzień) pomaga na ból głowy spowodowany podatnością na zmiany pogody.
Sproszkowanych goździków powinno się używać oszczędnie, gdyż mają bardzo intensywny smak.
Kozieradka
Można ją nazwać „aromatem kuchni Hildegardy”. Stosuje się ją do zup, sosów oraz potraw z warzyw. Ziele kozieradki należy zawsze dodać do gotowanych potraw lub pozostawić na 10 minut w gorącym wywarze. Według Hildegardy działa pobudzająco na apetyt i ulepsza smak.
Kmin rzymski
Ma bardzo intensywny aromat, ułatwia trawienie serów. Powinny go unikać osoby z dolegliwościami sercowymi!
Pieprz kubeba
Należy uważać z przyprawami o intensywnym smaku, takimi jak galgant, kubeba czy goździki, i używać ich z umiarem. Pozwólmy dzieciom zadecydować, jak dużo ich potrzebują.
Należy go używać oszczędnie ze względu na mocny zapach. Dodaje się go do zawiesistych zup oraz potraw mącznych. Stosuje się go, chcąc poprawić wydolność fizyczną i intelektualną, pomaga w sytuacjach stresowych i stanach lękowych. Sproszkowanym przyprawiamy dania, natomiast całe ziarna żujemy.
Gałka muszkatołowa
Według Hildegardy przyprawa ta otwiera ludzkie serce i zmniejsza wydzielanie szkodliwych soków. Oczyszcza krew, pomaga przy trudnościach z koncentracją, otyłości, obciążeniach psychicznych oraz poprawia samopoczucie. Jest ona częścią mieszanki na ciastka relaksujące (przepis w dalszej części książki). Doskonale nadaje się jako dodatek do zup, sufletów oraz sosów beszamelowych. Uwaga: stosować oszczędnie!
Mieszanka pelargoniowa (proszek)
Składa się ze sproszkowanych pelargonii szlachetnych, bertramu oraz gałki muszkatołowej. Nazywa się go także „proszkiem na grypę”. W celu zapobiegania przeziębieniom dodaje się kilka szczypt tej łagodnie pachnącej przyprawy do sosów sałatkowych oraz ciasta na chleb.
Mięta polej
Pomaga na nieżyty, czkawkę, zgagę i oczyszcza żołądek. Według Hildegardy ma w sobie siłę piętnastu ziół. Aromatyczne ziele można dodać do gotowanej potrawy, surowym doprawić marynatę lub posypać gotową potrawę.
Macierzanka piaskowa
Nazywana także tymiankiem polnym, nadaje potrawom „włoskiego” aromatu. Stosuje się ją do wszelkich jarzyn, a także dań mięsnych i mącznych. Jest zielem „dermatologicznym” pomagającym łagodzić i leczyć problemy skórne. Ważne jest, aby stosować ją często, zawsze gotując z potrawą – późniejsze doprawianie nie pozwoli na rozwinięcie aromatu!
Szałwia
Usuwa szkodliwe substancje gromadzące się w organizmie. Oczyszcza i leczy jednocześnie. Jeśli to możliwe, należy spożywać codziennie 1–2 listki świeżego ziela lub sproszkowane dodawać do gotowanych potraw czy posypać nim kawałek chleba z orkiszu.
Sól
Nie stosujmy mieszanki pelargoniowej codziennie, gdyż w ten sposób mniej skuteczne będzie jej działanie w chłodnych porach roku.
Podkreśla własny smak potraw. Według Hildegardy pokarmy bez soli czynią człowieka „wewnętrznie letnim”. Ponieważ w procesie gotowania sól traci swój smak, potrawy powinno się solić dopiero pod koniec ich przygotowywania. Należy ją spożywać w rozsądnych ilościach.
Hizop
Również przyczynia się do dobrego samopoczucia. Jest neutralny w smaku i pasuje do wszystkich dań z warzyw, mięsa i ryb, a także do makaronów i potraw mącznych. Należy zawsze gotować go z potrawą! Pomaga w stanach obniżenia nastroju, smutku, melancholii, depresjach oraz na dolegliwości wątroby.
Cynamon
Ma działanie rozgrzewające, rozweselające, rozluźniające, zaostrza zmysły i oczyszcza krew. Zapobiega zakłóceniom w przemianie materii, więc warto go stosować codziennie. Kawałek kory można dodać do herbaty, sosu lub przygotowywanego mięsa. Szczyptę proszku można dodać do każdej potrawy.
Istotne uwagi na temat jedzenia
Już w XII wieku, kiedy jeszcze nie interesowano się świadomością żywieniową i sposobem odżywiania w taki sposób jak dziś, Hildegarda zapisała, na co należy zwrócić uwagę. Produkty spożywcze zasługują na uznanie i szacunek, zaś obchodzenie się z nimi, czy to podczas zakupów, gotowania, czy spożywania – wymaga pieczołowitości. Stałe i regularne pory posiłków to ważne chwile wypoczynku dające możliwość przyjemnego bycia razem, wymiany poufnych, rodzinnych informacji, a także, co bardzo ważne, okazywania grzeczności i uprzejmości. Między innymi właśnie wtedy rodzice dowiadują się od dzieci o sprawach, które w innych okolicznościach zwykle nam umykają. Starajmy się wtedy odseparować od czynników zewnętrznych, wyłączyć telefony komórkowe, radio czy telewizor. Zalecenia Hildegardy, aby zatroszczyć się o relacje towarzyskie i przyjemną atmosferę podczas jedzenia, w niczym nie straciły na aktualności.
Modlitwa od zawsze stanowiła wyraz wdzięczności i pozwalała przez chwilę zastanowić się nad tym, jak wielkim darem jest obficie zastawiony stół. Modląc się z młodszymi dziećmi, można ująć się za ręce i odmówić krótki wiersz lub coś zaśpiewać. Starsze dzieci i młodzież, niewyrażające chęci do wspólnotowej modlitwy, powinny skupić się przez chwilę i wypracować własny gest błogosławieństwa. Może to być znak krzyża nad talerzem czy świadome ujęcie go w dłonie.
Podczas posiłków poruszajmy przyjemne tematy i zatroszczmy się o niewymuszoną radość będącą ważną częścią udanego spotkania przy stole. Poważne lub problematyczne rozmowy przesuńmy na później, gdyż nieprzyjemne kwestie odbijają się także na żołądkach naszych dzieci.
Kierując się wartościami i troską, przekazujemy je własnemu potomstwu i dajemy przykład, jak żyć.
Już przed dziewięcioma wiekami Hildegarda polecała, aby zasiadać przy stole w dobrze przewietrzonych pomieszczeniach o umiarkowanej temperaturze. Dobremu samopoczuciu służy spożywanie dań podanych właśnie w takich okolicznościach oraz picie z umiarem. Jako napój najlepsza jest woda źródlana, niegazowana, a także z kranu (przydatna do spożycia) bądź lubiana przez dzieci woda z kamieniem. Oczywiście ważne jest staranne przeżucie każdego kęsa, gdyż wtedy pokarm ulega wstępnemu trawieniu, nie zalega w żołądku i szybciej syci. Uczucie sytości to ważny czynnik, zwłaszcza dla dzieci o skłonności do nadwagi. Żucie intensyfikuje ponadto pracę synaps w mózgu i oddziałuje pozytywnie na nasze myślenie. „Roztropność dzięki jedzeniu” to miły efekt uboczny.
W zależności od pory roku dobrze jest wybierać żywność według „kryteriów termicznych”: jadalne kasztany, daktyle, winogrona oraz jabłka ogrzewają organizm; maliny, owoce cytrusowe, mięso wołowe oraz sałaty – przeciwnie, schładzają. Zasada spożywania produktów regionalnych i sezonowych to najlepszy punkt odniesienia.
Przepisy dla niemowląt i młodszych dzieci
Wspólne spożywanie posiłków powinno wszystkim sprawiać radość i oprócz niezbędnego wzmocnienia fizycznych sił organizmu prowadzić również do odnowy duchowej.
Karmienie piersią to optymalny sposób odżywiania oraz źródło najlepszego pokarmu dla niemowląt i młodszych dzieci. Jeśli nie możemy karmić w ten sposób, należy zasięgnąć opinii zaufanego pediatry lub położnej w sprawie odpowiedniego sposobu żywienia. Ponieważ jelita dziecka do szóstego miesiąca życia nie tolerują glutenu zawartego w zbożu, trzeba sięgać po produkty produkowane przemysłowo. Funkcję spełnianą kiedyś przez mamki przejęły obecnie zastępcze produkty mleczne podlegające ścisłej kontroli. Składem odpowiadają one pokarmowi matki: zawierają m.in. nieulegające strawieniu węglowodany ważne dla rozwoju jelit niemowlęcia. Przez pierwsze pół roku nie jest zalecane także tak cenione przez Hildegardę mleko kozie: jego białko jest trudno przyswajalne, często powoduje tak zwane mydlane stolce. Preparaty sojowe są jedynie warunkową alternatywą, gdyż brak im optymalnej wartości odżywczej pod względem subtelności.
Pogrążeni w smutku mają według Hildegardy „spożywać dostateczne ilości smakującego im pokarmu, aby się ożywić”. Kto natomiast przeżywa radość lub jest zakochany, powinien się ograniczać
w jedzeniu.
Od siódmego miesiąca życia posiłki malucha można wzbogacić przetartymi warzywami: marchewką, dynią lub pasternakiem. Zalecamy stosowanie jednego rodzaju warzywa w posiłku, aby nie przeciążyć układu pokarmowego naszej pociechy. W ósmym miesiącu można dodatkowo włączyć jeden posiłek z gotowanych owoców (świeże powodują nadkwasotę i podrażniają układ trawienny). Przecier zbożowy (kleik, grysik) lekarze zalecają podawać dopiero w dziewiątym miesiącu. My same stosowałyśmy butelkę z kaszką orkiszową od szóstego miesiąca życia dziecka i możemy zalecić tę praktykę innym. Jeśli po pierwszym posiłku ze zboża lub po kaszce orkiszowej dziecko ma biegunkę lub wzdęcia, powinno się zasięgnąć porady lekarza, ponieważ może to być objaw celiakii.
Podjąwszy decyzję o wprowadzeniu do diety noworodka mąki orkiszowej oraz innych produktów zbożowych, skłaniajmy się ku czystym odmianom zboża oraz produktom ekologicznym. Ponieważ układ trawienny młodszych dzieci jest bardzo wrażliwy, należy początkowo stosować jedynie białą mąkę orkiszową. W przeciwieństwie do białej mąki zbożowej (a szczególnie pszennej), jest pełnowartościowa i zawiera wszystkie najważniejsze składniki odżywcze. Pamiętajmy, aby mieszankę orkiszową gotować przynajmniej przez 30 minut, gdyż tylko wtedy dziecko nie będzie miało trudności z trawieniem. Kaszkę przygotowujemy na bazie wody, dodając według uznania nieco mleka koziego. Jest ono lekkie i stosunkowo łatwo dostępne w sklepach jako produkt pasteryzowany oraz w proszku. Natomiast mleko krowie, szczególnie w połączeniu ze zbożem, obciąża jelita i podwyższa ryzyko alergii.
Kaszka – pokarm dla niemowląt