Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
W tomie świat był mój Roman Honet nieustannie wraca do bliżej nieokreślonego "dawniej", kieruje wzrok ku przeszłości, bo wyłącznie tam można zobaczyć tych, którzy zniknęli, odeszli; jak gdyby pamiętał, że na przeciwległym biegunie jest pustka teraźniejszości. Wiersze te zostają zawieszone na granicy między "czasem przeszłym a czasem nieważnym" i niemal każdy z nich okazuje się częścią mechanizmu pamięci, przez który ból i utrata stają się namacalne. Publikacja otwiera 20. jubileuszowy sezon Biura Literackiego.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 22
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Roman Honet
świat był mój
Biuro Literackie • Wrocław 2014
zmarły to ciało, w które wchodzi
bóg, żeby się przespać. otacza go
mroźna, grudniowa noc, owija
pociąg zatrzymany w polu, kobiety
z latarkami na czołach – małe
kwadraty z mosiądzu i szkła, trzęsące się,
jak gdyby miały w środku ważkę
lub nasienie. przez mrok
przechodzą naraz – modlitwy i wycie, diakoni
z seminarium niosą respirator
i biblię. i talerz, i łyżkę,
i gąbkę. nigdy się nie dowiedzą – zmarły to ciało,
które jest już czyste. po bogu sprząta
ziemia, od tego ją ma
a potem musieliśmy się pożegnać.
pociąg, czerwone lampy w ostatnim wagonie
jak żarnik w oddalających się oczach,
worki liści oparte o drzewo,
może rzeźby z oddechu i bieżącej wody. może:
więc tak nie było. nie wtedy
tamtego roku rozpoczął się czas,
który biegnie dla wszystkich
prócz ciebie. nic jest – i jest trudniejsze,
pochodzi od zdolniejszych bogów, którzy potrafią
stworzyć nicość i nauczyć ją
chodzić, żeby sama jadła
puszki i gnój leżące na rozżarzonej słomie
na podwórkach, deszcz meteorów
widziany w nocy, dawno, psy uchwycone
w biegu – to, co oswoiliśmy,
co nam się zdawało
nagle zniknęli mężczyźni z bram,
placów budowy, ta ręka lśniąca
w nocnym autobusie, turyści
prowadzący walizki na kółkach.
zimny wiatr. przez tunel między szarymi blokami
znowu toczy się owinięta łańcuchem głowa,
w niej popiół, wstążki. żyliśmy w czasach,
w których łatwo o nic – mnożyły się nad nami
fabryki niczego. a miłość
wsparta o lilię z paraolimpiady,
miłość i jej zwierzęta, wściekłe i uległe – nigdy nie istniały,
dlatego widziało je niewielu,
pozostałych nic nie ukoi
jeśli samotny o ubiegłych nocach
szepcze – to wczoraj, albo –
bóg je wymyśli dopiero w tym roku,
to jego oczu nie da się uleczyć. nie
żeby żal, trawy rozchylające się
jak nozdrza lisów z giętkiego szkła
z prążkiem krwi na wierzchu, dlatego
płyną tak cicho i drżą. przeszłość
to wódka lub kość pod powieką,
pomniejszająca wszystko,
oprócz siebie samej. nie
żeby szukać narzędzi i nazw, lamp naprowadzających