Świat był mój - Opracowanie zbiorowe - ebook

Świat był mój ebook

Opracowanie zbiorowe

4,0

Opis

W tomie świat był mój Roman Honet nieustannie wraca do bliżej nieokreślonego "dawniej", kieruje wzrok ku przeszłości, bo wyłącznie tam można zobaczyć tych, którzy zniknęli, odeszli; jak gdyby pamiętał, że na przeciwległym biegunie jest pustka teraźniejszości. Wiersze te zostają zawieszone na granicy między "czasem przeszłym a czasem nieważnym" i niemal każdy z nich okazuje się częścią mechanizmu pamięci, przez który ból i utrata stają się namacalne. Publikacja otwiera 20. jubileuszowy sezon Biura Literackiego.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 22

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Roman Honet

świat był mój

Biuro Literackie • Wrocław 2014

zimowe porządki

zmarły to ciało, w które wchodzi

bóg, żeby się przespać. otacza go

mroźna, grudniowa noc, owija

pociąg zatrzymany w polu, kobiety

z latarkami na czołach – małe

kwadraty z mosiądzu i szkła, trzęsące się,

jak gdyby miały w środku ważkę

lub nasienie. przez mrok

przechodzą naraz – modlitwy i wycie, diakoni

z seminarium niosą respirator

i biblię. i talerz, i łyżkę,

i gąbkę. nigdy się nie dowiedzą – zmarły to ciało,

które jest już czyste. po bogu sprząta

ziemia, od tego ją ma

dlatego jest nic

a potem musieliśmy się pożegnać.

pociąg, czerwone lampy w ostatnim wagonie

jak żarnik w oddalających się oczach,

worki liści oparte o drzewo,

może rzeźby z oddechu i bieżącej wody. może:

więc tak nie było. nie wtedy

tamtego roku rozpoczął się czas,

który biegnie dla wszystkich

prócz ciebie. nic jest – i jest trudniejsze,

pochodzi od zdolniejszych bogów, którzy potrafią

stworzyć nicość i nauczyć ją

chodzić, żeby sama jadła

puszki i gnój leżące na rozżarzonej słomie

na podwórkach, deszcz meteorów

widziany w nocy, dawno, psy uchwycone

w biegu – to, co oswoiliśmy,

co nam się zdawało

lilia

nagle zniknęli mężczyźni z bram,

placów budowy, ta ręka lśniąca

w nocnym autobusie, turyści

prowadzący walizki na kółkach.

zimny wiatr. przez tunel między szarymi blokami

znowu toczy się owinięta łańcuchem głowa,

w niej popiół, wstążki. żyliśmy w czasach,

w których łatwo o nic – mnożyły się nad nami

fabryki niczego. a miłość

wsparta o lilię z paraolimpiady,

miłość i jej zwierzęta, wściekłe i uległe – nigdy nie istniały,

dlatego widziało je niewielu,

pozostałych nic nie ukoi

szept samotnego o ubiegłych nocach

jeśli samotny o ubiegłych nocach

szepcze – to wczoraj, albo –

bóg je wymyśli dopiero w tym roku,

to jego oczu nie da się uleczyć. nie

żeby żal, trawy rozchylające się

jak nozdrza lisów z giętkiego szkła

z prążkiem krwi na wierzchu, dlatego

płyną tak cicho i drżą. przeszłość

to wódka lub kość pod powieką,

pomniejszająca wszystko,

oprócz siebie samej. nie

żeby szukać narzędzi i nazw, lamp naprowadzających