Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Tango podróżniczka to zbiór felietonów, w których zabieram czytelnika w podróż do Argentyny, Norwegii oraz Polski, opowiadając o tangu, rozwoju osobistym i… problemach żołądkowych. Zastanawiacie się, jak to jest być tancerką tanga, podróżniczką z dyplomem magistra turystyki, kobietą, która chce poznać siebie? Dowiecie się tego, sięgając po zbiór moich przemyśleń na temat miłości, akceptacji, przyjaźni, własnego ciała, marzeń, szczerości i strachu. W książce nie tylko zauważam ludzi wychowanych w różnych kulturach i środowiskach, ale także zachęcam do podejmowania rozmów na tematy, które są dla nas ważne, choć nie zawsze wygodne. Sprzeciwiam się turystyce masowej i nadmiernej konsumpcji. Namawiam do prostszego, prawdziwszego i pełniejszego życia. Zachęcam do zmian.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 128
Redaktorka prowadząca
Agata Sikorska-Olszowa
Redakcja
Izabela Dachtera-Walędziak
Projekt okładki
Patrycja Jabłońska
Erlend Reiersen www.eyeslikeshutter.com
Zdjęcia
Patrycja Jabłońska
www.tangotraveller.co
Instagram: tangotraveller.co
Copyright © by Patrycja Jabłońska 2022
Copyright © by Sorus 2022
E-book przygotowany na postawie wydania I
ISBN 978-83-66664-72-2
Przygotowanie i dystrybucja
Wydawnictwo Sorus
ul. Bóżnicza 15/6
61-751 Poznań
tel. (61) 653 01 43
księgarnia internetowa
www.sorus.pl
DM Sorus Sp. z o.o.
Przygotowanie wersji elektronicznejEpubeum
Przestałam popalać i pić czerwone wino, bo właśnie płacę cenę za to, że używałam tych przyjemności w dość zaawansowanym trybie w czasach młodości. W nagrodę dopadł mnie refluks i zespół jelita drażliwego, zakańczając okres moich bujnych podróży kulinarno-wyskokowych i przeprowadzając mnie tym samym na jaśniejszą stronę mocy. Teraz piję melisę… i jak mi dobrze, że zahamowała natłok myśli napływających do głowy. Leżę. Jest mi miło, że mnie nigdzie nogi nie niosą, a głowa nigdzie nie zabiera. Te obie części ciała dość mocno się napracowały przez ostatnich parę lat. Głowa zabierała mnie w różne zakątki. A nogi były wykonawcą jej zacnych planów. A teraz… leżę, dzięki melisie i wszechobecnym zakazom poruszania się. Jest czas pandemii COVID-19, albo – jak to się mówi po hiszpańsku – época de corona vírus. Zawsze mnie śmieszy, jak Argentyńczycy wymawiają to słowo, myśląc o przedziale czasowym dość nam bliskim, a mówią época, jakby miało się na myśli coś „z innej epoki”. Po ponad sześciu tygodniach przebywania prawie 24 godziny w jednopokojowym mieszkaniu szlag mnie trafił i zdecydowałam się coś napisać. Tylko… Que se yo? (Co ja wiem?), jak to tutaj mówią. Moje siostry są innego zdania, więc łapię za pióro i może coś nabazgrolę.
Od 11 lat studiuję w praktyce mój wyuczony zawód, czyli turysty. W praktyce na jego wykonywanie nie potrzeba mieć papierów, ale ja je mam. Może powinnam się na to powołać, kiedy zamykają granice Argentyny i odbierają mi możliwość powrotu do domu. Powinnam więc złożyć zażalenie, że nie mogę wykonywać swojego zawodu. Kto jak kto, ale ja mam na to papiery!
Zawsze mówiłam, że chcę zwiedzać dalekie zakątki świata, aby potem, w jesieni życia, zaliczać bliższe destynacje. Dzięki Bogu, że to zrobiłam. W obecnej chwili tęsknię za tym, co mi zabrali. Za wolnością, której nie posiadam w tej samej formie! Mam teraz inną wolność. Tę, która mnie właśnie zaciągnęła do stołu i nakazuje pisać. Wolność słowa. I wolność czasu... Choć tego mam po dziurki w nosie przez kolejne cztery tygodnie!* Uzbrajam się więc w cierpliwość, spróbuję przestać sprawdzać, czy kolejne e-maile o zamykaniu granic i odwołanych lotach napływają, i... do dzieła!
O czym będę pisać? Popyt napędza podaż. Skoro więc moja siostra (popyt) twierdzi, że miło by jej się czytało opowieści z mojego życia, to tak też czynię. Pojawią się fragmenty, które napisałam wcześniej, bo to nie pierwszy raz, kiedy nagle poczułam ZEN!
Patrycja Jabłońska, Oslo, 2020 r.
Moją pasją są podróże! Przez lata zmieniły swój charakter, ale teraz mają jedno imię: tango. Podróże tangowe, o których istnieniu sama nie wiedziałam, kiedy jeszcze studiowałam turystykę, to dziś mój chleb powszedni. Podróże wykonywane przez tysiące ludzi na całym świecie w celach turystycznych, ale i przetrwania. Jak już raz się tam wejdzie, nie da się kupić biletu powrotnego. Wszystko zaczęło się jakiś czas temu i szczęśliwie, w innym okresie mego życia, też miałam chwilę na refleksję, którą pozwolę sobie tutaj skopiować. Popodróżujmy w czasie...
Oslo, Norwegia 2016
Nie zostałam naukowcem. Zamiast kochać probówki, obliczanie, eksperymenty, kochałam ludzi. To, co teraz napiszę, nie będzie więc poparte kalkulacjami, badaniami na grupie osób w określonym wieku oraz innymi formami statystycznymi. Myślę jednak, że około 1500 znajomych na Facebooku i 200 na couchsurfingu są całkiem pokaźną grupą badawczą, z którą miałam kontakt przez ponad 10 lat podróżowania.
Właśnie stuknęło mi 30 lat i obudziła się potrzeba pisania. Głęboko wierzę, że napiszę coś mądrego, bo z każdym rokiem życia czuję, że tej wiedzy mi przybywa. Mam nadzieję, że kiedy skończę 70 lat, będę tryskać mądrością i z łatwością podejmować wszystkie decyzje, bazując na doświadczeniu życiowym, przykrych zdarzeniach i zapewne paru artykułach, które po drodze gdzieś kiedyś przeczytam. Dodatkowo pojawi się jakaś nowa teoria, którą sprzeda mi jedna z szamańskich znajomych. Mówię szamańskich, bo w mojej rodzinie tak właśnie określa się ludzi, którzy grzebią w religiach, książkach, ludzi, którzy grzebią w sobie.
A może jednak ta mądrość pojawi się w tej samej chwili, kiedy na moich 42 metrach kwadratowych znajdzie się płaczące, zabierające każdą wolną minutę życia piękne dzieciątko, które otworzy mi oczy, a jednocześnie zakończy wszystkie godzinne gdybania na różne tematy. Życie to czas. Czas, który jest nam dany. Tyle że my zamiast korzystać z tego czasu, cieszyć się każdą minutą, wolimy go poświęcić na zastanawianie się, co mogłoby nas uczynić bardziej szczęśliwymi!
Właśnie odkryłam, jak to wspaniale jest móc pisać w swoim języku ojczystym, czego nie robię często. Pisać po polsku! W tej samej chwili, po dokonaniu tego odkrycia, rzucił się na mnie mój szwedzki mąż, tylko po to, żeby ukraść mi buziaka. Chociaż tego ode mnie się nauczył, że czasem dobrze jest coś ukraść! Ode mnie, mam na myśli od Polki. I tu może się kroić komuś serce, że kolejna szczęśliwa kobieta na tej ziemi ma ukochanego, który podkrada całusy. Zgadza się, tylko, że nie zawsze jest tak, że on chce tym złodziejem być! Tak dobrze mi się pisze, a tu trzeba biec na zajęcia. Ale jakie!
*
Boże! W jakim ja świecie żyję. Poszłam na lekcję tanga, tutaj, w Oslo. Otwieram drzwi do sali, a tam w pięknym, amarantowym pokoju siedzi 70-letni Ramon i gra na gitarze tango. Mało tego – śpiewa. I tak przez pół godziny o złamanym sercu. Bolesne, ale za to, jak pięknie brzmi! Ramona poznałam w pierwszych tygodniach po przeprowadzce do Oslo razem z moim wtedy jeszcze narzeczonym, Szwedem. Tak planowałam zasymilować się ze społeczeństwem tutaj, na południu Norwegii. Udało się, ale niestety nie tak od razu. Kosztowało mnie to trochę albo i więcej łez, myślenia nad wyraz dużo, kłótni z już wtedy mężem, chwil zwątpienia i przede wszystkim wojen z rodzicami. I tak oto właśnie stałam się 30-letnią, szczęśliwą kobietą, która wciąż ma gorsze chwile, ale wspiera się tym, co dzieje się dookoła. A dzieje się!
* Cztery tygodnie to było bardzo optymistyczne patrzenie na rozwój pandemii. Rozciągnęły się one do paru miesięcy, które umilałam sobie pisaniem tej książki.
Patrycja Jabłońska – dyplomowana podróżniczka z magistrem odnowy psychosomatycznej. Pasjonatka tanga. Dyslektyczka, acz poliglotka. Autoryzowana przewodniczka po Oslo i Tromsø w Norwegii. Organizatorka Oslove Tango Weekend. Wolna i dobra dusza.