Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Marzysz o panaceum, które rozwiąże wszystkie Twoje problemy zdrowotne? Dzięki terapii siarką poprawisz swój stan zdrowia i pozbędziesz się różnych chorób i dolegliwości. Zmniejszysz uporczywe bóle pleców, mięśni czy migreny. Złagodzisz zapalenia stawów i ścięgien, a długo leczone urazy przestaną Ci dokuczać. Usuniesz skutki nadmiernego stresu i towarzyszące im nerwobóle oraz skurcze mięśni. Podniesiesz swoją odporność na infekcje i przeziębienia oraz wyeliminujesz alergie, z którymi od dawna się zmagałeś. Będziesz mógł cieszyć się dobrym wzrokiem i doskonałą koncentracją jak nigdy wcześniej. Poprzez przyjmowanie organicznej siarki Twoja skóra nabierze blasku, stanie się bardziej elastyczna, a włosy i paznokcie będą zdrowe i mocne. Siarka – zdrowie z natury.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 287
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
REDAKCJA: Patrycja Buraczewska
SKŁAD: Emilia Dajnowicz
PROJEKT OKŁADKI: Emilia Dajnowicz
Wydanie I
Białystok 2018
ISBN 978-83-65846-97-6
© Copyright Tomasz Woźniak 2018
© Copyright for this edition by Wydawnictwo Vital, Białystok 2017
All rights reserved, including the right of reproduction in whole or in part in any form.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej publikacji nie może być powielana
ani rozpowszechniana za pomocą urządzeń elektronicznych, mechanicznych,
kopiujących, nagrywających i innych bez pisemnej zgody posiadaczy praw autorskich.
Książka ta zawiera porady i informacje odnoszące się do opieki zdrowotnej. Nie powinny one jednak zastępować porady lekarza ani dietetyka. Jeśli podejrzewasz u siebie problemy zdrowotne lub wiesz o nich, powinieneś skonsultować się z lekarzem zanim rozpoczniesz jakikolwiek program poprawy zdrowia czy leczenia. Dołożono wszelkich starań, aby informacje zaprezentowane w tej książce były rzetelne i aktualne podczas daty jej publikacji. Wydawca i autor nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za jakiekolwiek skutki dla zdrowia mogące wystąpić w wyniku stosowania zaprezentowanych w książce metod.
15-762 Białystok
ul. Antoniuk Fabr. 55/24
85 662 92 67 – redakcja
85 654 78 06 – sekretariat
85 653 13 03 – dział handlowy – hurt
85 654 78 35 – www.vitalni24.pl – detal
strona wydawnictwa: www.wydawnictwovital.pl
sklep firmowy: Białystok, ul. Antoniuk Fabr. 55/20
Więcej informacji znajdziesz na portalu www.odzywianie24.pl
SKŁAD WERSJI ELEKTRONICZNEJ: Marcin Kapusta
konwersja.virtualo.pl
Dlaczego siarka?
Większość autorów książek o prozdrowotnych właściwościach różnego rodzaju diet, witamin, minerałów czy też innych naturalnych substancji przedstawia przypadki uzdrowień na końcu książki lub jako uwieńczenie poszczególnych rozdziałów. Ja postanowiłem opowiedzieć o takim świadectwie już na samym początku. Będzie to moja własna historia uleczenia ciała za pomocą organicznej siarki. Uważam, że warto od początku uzmysłowić czytelnikowi, dlaczego ten temat na tyle mnie poruszył i zainspirował, że postanowiłem napisać o nie do końca docenionym i bagatelizowanym minerale, jakim jest siarka.
Mam ogromną nadzieję, że mój przykład i wiedza, którą zdobyłem podczas szukania remedium na swoje dolegliwości, pozwolą na wyleczenie z bólu wielu przewlekle cierpiących ludzi, wyczynowych sportowców, sportowców amatorów, a także rekonwalescentów po wszelkiego rodzaju urazach ortopedycznych. Każdy z nas wie, że ból jest częstą przyczyną unikania lub ograniczania życia towarzyskiego oraz porzucenia pasji takich jak góry, piesze wędrówki, taniec itp. Książka ta jest właśnie dla tych wszystkich, którzy zmagają się z obolałym ciałem i nie widzą już szans ani nie mają nadziei na poprawę swojego stanu zdrowia.
Lecznicza moc siarki pokazuje, że minerał ten jest także w stanie pomóc w wielu innych schorzeniach nękających współczesnego człowieka, a mianowicie w problemach z żołądkiem, jelitami, drogami oddechowymi, cukrzycą, układem sercowo-naczyniowym i nerwowym. Ponadto przez wielu uważana jest za składnik upiększający.
Grubasek, który stał się wyrzeźbionym chłopakiem
Jako dziecko byłem grubaskiem, ale w VII klasie szkoły podstawowej zainteresowałem się sportem i postanowiłem gruntownie przemienić moje ciało. Mając 14 lat, zacząłem uprawiać różne dyscypliny sportowe, jednak najbardziej wciągnęły mnie kulturystyka i lekkoatletyka. Zapał i motywacja były tak silne, że treningi stały się moją pasją na długie lata. Prenumerowałem czasopisma Muscle&Fitness, Flex, kupowałem książki słynnych kulturystów i trenerów sportów siłowych, a z kolegami nie mieliśmy innych tematów do rozmów jak te dotyczące nowych pomysłów na „zrobienie łapy” lub „rzeźby” na lato.
Z perspektywy czasu stwierdzam, że tak naprawdę byłem silnie uzależniony od wysiłku fizycznego i różnego rodzaju diet, a co gorsza wiecznie niezadowolony z wyglądu i osiągnięć.
Przerost ambicji nad możliwościami
Niestety nie należę do tych szczęśliwców cudownie obdarzonych przez naturę szybkim przyrostem masy mięśniowej czy też doskonałymi proporcjami ciała i wiecznie niskim poziomem tkanki tłuszczowej niezależnie od zjadanych kalorii. Trenowałem nawet 6 dni w tygodniu po kilka godzin, łącząc treningi siłowe z bieganiem wytrzymałościowym i sprinterskim oraz rowerem. Nie odpuszczałem przez lata, chodząc na treningi nawet z gorączką lub układając zajęcia na uczelni tak, aby najpierw móc wykonać trening. Wariactwo! Dlatego w pewnym momencie ambicja przerosła możliwości organizmu i zaczęły pojawiać się różne kontuzje wynikające z chronicznego przeciążenia aparatu ruchu.
Jakby tego było mało, mój niecierpliwy charakter nie pozwolił na całkowite wyleczenie stanu zapalnego i pełną regenerację stawów, a jedynie zaleczenie urazu. Każdy specjalista powie, że takie nierozsądne postępowanie prowadzi do podostrego stanu, który tli się przez lata i regularnie wraca jak bumerang, co często kończy się kolejną przerwą w treningach i ponownym odbudowywaniem strat, np. w mięśniach lub kondycji. Tak właśnie wyglądała moja „kariera sportowa”. Zawsze trzeba pamiętać, że nie do końca wyleczona kontuzja nigdy nie pozwoli na osiągnięcie zamierzonego celu.
Początek końca amatorskiej kariery sportowej
Będąc na drugim roku studiów, doznałem ostrego stanu zapalnego lewego łokcia po ciężkim treningu klatki piersiowej i ramion. Nazajutrz łokieć był spuchnięty jak balon. Po miesiącu odpoczynku, stosowaniu altacetu, domowej krioterapii za pomocą okładów z lodu, a później diklofenaku w żelu wróciłem do regularnych treningów, ale ćwiczyłem tylko do granicy bólu, co oznaczało rezygnację z wielu ulubionych ćwiczeń i drastyczne zmniejszenie ciężarów. Oczywiście równolegle smarowałem staw maściami przeciwzapalnymi, robiłem potreningowe okłady z lodu oraz przeszedłem kilka cykli fizjoterapii (jonoforeza, krioterapia miejscowa).
Najbardziej zaniepokoiła mnie diagnoza lekarza medycyny sportowej, postawiona na podstawie zdjęcia RTG, na którym widać było zmiany zwyrodnieniowo-przeciążeniowe (podchrzęstna sklerotyzacja). Lekarz stwierdził z lekką ironią: „…po co pan ćwiczy, szkoda stawu”. Nawet nie można sobie wyobrazić, jak druzgoczące były te słowa dla młodego chłopaka zakochanego w siłowni, bieganiu i ogólnie regularnej aktywności fizycznej. Oczywiście nie posłuchałem lekarza i nie przestałem trenować, ale bardziej uważałem na siebie. Tym razem postawiłem na treningi aerobowe, czyli bieżnię, rower stacjonarny, orbitrek, steper: wszystko to, co najczęściej okupowane jest na siłowni przez płeć piękną.
Kolano, bark, łokieć i inne dolegliwości
Około rok później zaczęło mnie boleć prawe kolano po przysiadach ze sztangą i podbiegach pod wzniesienie. Wydaje mi się, że przesadzałem z ćwiczeniami dolnych partii, wiedząc, że muszę oszczędzać górę. Ból umiejscowił się w stawie rzepkowo-udowym, a wstępna diagnoza brzmiała: „podejrzenie chondromalacji rzepki”. Dalsza diagnostyka pokazała niewielką ilość płynu w stawie, cystę Bakera i jakieś mało znaczące uszkodzenia łąkotki. Kolano prawie zawsze było bardziej ocieplone oraz czułem, jakbym miał tam coś dodatkowego, co przeszkadzało mi podczas zginania nogi. Oczywiście musiałem zrezygnować z przysiadów i ostrego biegania czy też roweru.
Stwierdziłem: idę na basen! Przecież pływanie nie jest kontuzjogenne. Jakiś czas później podczas pływania stylem dowolnym, tzw. kraulem, zaczął mnie silnie boleć prawy bark – diagnoza USG „zapalenie kaletki podbarkowej”. Sprawdzając w Internecie, okazało się, że to najczęstsza kontuzja u pływaków. Rzeczywiście, akurat to też musiało mnie spotkać. Wielki ze mnie pływak.
Wróciłem na siłownię, ale mój cały trening wyglądał jak rozgrzewka u innych zdrowych chłopaków. Było to strasznie żenujące, ale nie miałem wyboru. O dziwo prawy bark powoli przestawał mi dokuczać. Jednak ta euforia trwała krótko, ponieważ pewnej soboty podczas wyciskania sztangi poczułem w lewym barku ukłucie promieniujące do bicepsa. Diagnoza: „tendopatia ścięgna głowy długiej mięśnia dwugłowego ramienia”. Biceps? Co ma wspólnego biceps i bark? Byłem lekko zdziwiony, że jedna z jego głów jest zaczepiona właśnie w barku i dość często powoduje ból podczas wykonywania ruchów rękami ponad głowę lub w czasie trenowania klatki piersiowej i grzbietu. Byłem wściekły, że jesteśmy tak dziwnie skonstruowani i że znów muszę walczyć ze słabością własnej anatomii.
To nie wszystko, bo po drodze przytrafiły mi się także inne epizody bólowe, takie jak zapalenie rozcięgna podeszwowego, kłucie i jakby ciągnięcie w przyczepie ścięgna Achillesa, shin splints, czyli bóle piszczeli podczas biegania oraz bóle kręgosłupa szyjnego.
Rzucić to wszystko w diabły!
Zacząłem poważnie się zastanawiać, czy nie rzucić to w cholerę. Po co się męczyć, przecież nie mam żadnych efektów treningu, a tylko zużywam stawy i to mając niewiele ponad 30 lat. Co gorsza było mi wstyd, że nie mogę z synami pograć w piłkę, iść na basen czy też najzwyczajniej w świecie pobawić się w zapasy. Jednakże dawne przyzwyczajenie było tak silne, że dałem sobie jeszcze jedną szansę, ale tym razem postanowiłem poszukać naturalnych metod przeciwzapalnych oraz substancji wzmacniających i regenerujących tkankę łączną.
Zainteresowałem się medycyną ortomolekularną, która daje nadzieje na wyleczenie pewnych degeneracyjnych chorób za pomocą megadawek witamin, składników mineralnych, pierwiastków śladowych, aminokwasów oraz innych składników biologicznie aktywnych. Zidentyfikowałem kilka metod, które mogły mi pomóc.
Eksperyment za eksperymentem
Zacząłem od dużych dawek kwasów omega-3, później połączyłem to z kwasem GLA znajdującym się w oleju z wiesiołka. Brałem mnóstwo witaminy C i witaminy D3 (oczywiście razem z witaminami A i K2), piłem zieloną herbatę wzbogaconą o sproszkowany imbir, łykałem preparaty z glukozaminą, selenem i ekstraktami roślinnymi o działaniu przeciwzapalnym. Robiłem odwary z ziół krzemionkowych. Przeszedłem na alkaliczną dietę przeciwzapalną, manipulując proporcjami białek, węglowodanów i tłuszczów oraz wybierając tylko produkty uznane za przeciwzapalne i bogate w antyoksydanty.
Nie mogę powiedzieć, że nie odczułem żadnej poprawy, ale nie byłem oszołomiony rezultatami. Szukałem nadal w literaturze i Internecie tego tajemniczego czynnika X, który dokona przełomu. Moi znajomi i żona śmiali się ze mnie, że żyję od jednej teorii do drugiej, każdą z nich oczywiście od razu próbuję testować na sobie, jak jakiś królik doświadczalny.
Przełom
O dziwo nie było łatwo trafić na nową teorię gojenia urazów za pomocą siarki, gdyż najczęściej wymieniana była jako składnik uzupełniający działanie innych substancji, np. glukozaminy lub chondroityny. Według niektórych autorów siarka to nic niezwykłego. Jednakże doznałem olśnienia, kiedy przeczytałem badanie przeprowadzone na sportowych koniach wyścigowych, którym w paszy podawano duże dawki organicznej siarki o nazwie MSM (metylosulfonylometan) w celu przyspieszenia gojenia się mięśni i stawów obciążonych ogromnym wysiłkiem fizycznym.
Pomyślałem wtedy, że jeśli hodowcy koni i weterynarze podają koniom MSM, to muszą być przekonani o jego wysokiej skuteczności. Przecież taki zwierzak zarabia w gonitwach ogromne sumy dla swoich właścicieli, więc priorytetem jest utrzymanie go jak najdłużej w jak najlepszej formie startowej i zdrowiu. Wiadomo, koń to nie człowiek, więc od razu poszukałem, czy ta różnica gatunkowa ma jakiś wpływ na skuteczność i bezpieczeństwo działania MSM. Naturalnie chciałem także dowiedzieć się, ile trzeba brać MSM, aby szybko odczuć rezultaty kuracji.
Przebrnąłem przez wszystkie 257 abstraktów i pełnych tekstów dla hasła methylsulfonylmethane w amerykańskiej narodowej bibliotece medycznej o nazwie Pubmed, a niemal drugie tyle znalazłem w wyszukiwarce Google. Odkryłem wiele badań klinicznych z udziałem ludzi, gdzie wykazano skuteczność w różnorodnych schorzeniach reumatycznych i przeciążeniowych. W celu pogłębienia wiedzy na temat metylosulfonylometanu zakupiłem anglojęzyczne książki lekarzy zajmujących się terapią MSM. Równolegle zaopatrzyłem się w proszek z organiczną siarką i rozpocząłem kurację.
Kuracja proszkiem z organiczną siarką
Na początku bardzo ostrożnie brałem około 2-3 g tego specyfiku dziennie, czyli tyle, ile zalecał producent. Jednakże wytyczne lekarzy od MSM skierowały mnie na bardziej odważne tory. Zwiększyłem dawkę do 5, później 10, a w dni treningowe brałem nawet 15 gramów MSM dziennie. Obserwowałem swój organizm bardzo uważnie i nie zauważyłem żadnych poważniejszych działań niepożądanych. Czasem, gdy przesadzałem z ilością, odczuwałem lekkie mdłości, które ustępowały po redukcji dawki. Prawdę mówiąc, pojawiły się działania uboczne, ale wyłącznie pozytywne, a nawet można rzec pożądane. Zauważyłem znaczącą poprawę kondycji włosów i paznokci.
Po 6 tygodniach nie czułem już pełności w stawie kolanowym ani bólu kolan podczas treningu. Zacząłem biegać, intensywnie jeździć na rowerze. Około 9 miesięcy później mogłem już robić zwykłe pompki oraz zwiększyłem obciążenia w niemal każdym ćwiczeniu angażującym stawy ramienne i łokciowe.
Stuprocentowa poprawa, którą widać nawet na zdjęciach RTG
Ku wielkiej radości, po upływie półtora roku terapii siarką prawie całkowicie przestały mnie boleć barki podczas treningu, choć do dzisiaj czuję bezbolesne chrobotanie, strzelanie i przeskakiwanie, które znika po dobrej rozgrzewce. Wiem, że staw nie jest w pełni zdrowy, bo to słychać, ale na pewno wytłumiłem chroniczny, niegojący się stan zapalny i częściowo zregenerowałem to, co jeszcze można naprawić bez interwencji chirurga. Prawie dwa lata od rozpoczęcia kuracji MSM wróciłem do aktywności sprzed początków moich kontuzji i na dodatek przybrałem około 10 kilogramów. Oczywiście nie dokuczały mi już żadne ścięgna, rozcięgna ani inne podobne elementy stawowe. Spróbowałem także modnego dzisiaj crossfitu i też było w porządku.
Poszedłem o krok dalej i zrobiłem zdjęcie RTG stawów łokciowych. Okazało się, że nie ma śladu po podchrzęstnej sklerotyzacji, co według współczesnej medycyny nie jest możliwe, bo przecież choroba zwyrodnieniowa stawów jest NIEULECZALNA. Tutaj od razu dodam, że zdjęcie robiłem w tych samych projekcjach, w tym samym zakładzie radiologicznym (na tym samym sprzęcie), a opis był wykonywany przez tego samego radiologa.
Może jest to zbieg okoliczności, jakaś spontaniczna remisja choroby zwyrodnieniowej stawów lub regeneracja po znacznym odciążeniu kończyny, ale ja śmiem twierdzić, że jest to wynik regularnego brania organicznej siarki. MSM zacząłem także polecać kolegom z siłowni, którzy narzekali na swoje dolegliwości stawowe i okołostawowe. Oni także dość szybko przychodzili do mnie ze zwrotną informacją: „Człowieku, to działa! Wielkie dzięki!”.
Zdrowsze oczy dzięki siarce
Jeszcze jeden zdrowotny kłopot potwierdził skuteczność działania MSM. Pewnego dnia zachorowałem na zapalenie spojówek, które pomimo miejscowej antybiotykoterapii spowodowało bardzo bolesne i niebezpieczne zapalenie rogówki. Lekarz powiedział, że prawdopodobnie była to infekcja wirusowa, ponieważ nie zareagowałem na pierwszy antybiotyk. Oczywiście zapalenie rogówki było leczone według standardowych schematów postępowania, czyli antybiotykiem w kroplach, maściami z witaminą B5 oraz lekami rozszerzającymi źrenice i zwiotczającymi mięśnie akomodacyjne. Po całej kuracji okazało się, że mam coś w rodzaju blizn na rogówce, które nieznacznie upośledzały widzenie. Każde kolejne pogorszenie wzroku jest dla mnie tragedią, bo noszę okulary ze względu na krótkowzroczność.
Przepisano mi sterydy z antybiotykiem, lecz stwierdziłem, że jednak nie będę brał tego combo, skoro infekcja była spowodowana wirusem. Jasne, że była to ryzykowna zagrywka z mojej strony, ale przecież można domniemywać, że stłumiona odporność w wyniku stosowania sterydu może na nowo wywołać zakażenie wirusowe. No i antybiotyk nie zabezpiecza przed rozwojem infekcji wirusowej. Duże dawki MSM w połączeniu z witaminą C znów pomogły. Po jakimś czasie przeszedłem kontrolne badanie okulistyczne. W moim oku nie było widać istotnych zmętnień na rogówce. Jak tego nie nazwać cudem siarki, cudem MSM!?
Oczywiście nie wolno nie słuchać zaleceń lekarskich, jeśli w grę wchodzi najważniejszy dla człowieka narząd zmysłu, czyli wzrok. Absolutnie nie namawiam was do tego, abyście nie stosowali przepisanych przez lekarza leków, lecz raczej uświadamiam, że są dostępne naturalne substancje, które mogą wesprzeć organizm w procesie gojenia i pozbywania się zmian patologicznych na narządach.
Włosy rosną jak szalone
Dla wszystkich zainteresowanych aspektami upiększania powiem tylko, że w krótkim okresie zauważyłem dużo szybszy wzrost włosów i paznokci oraz ogólną poprawę ich jakości. Nawet mój fryzjer stwierdził, że znacznie częściej przychodzę na strzyżenie.
Siarka ma szalenie istotny wpływ na poprawienie ogólnej kondycji skóry, włosów i paznokci, co właśnie odczułem na własnej skórze.