59,90 zł
Badacz pokazuje dziecku słodką piankę marshmallow i daje mu wybór: możesz zjeść tę piankę od razu albo zaczekać i dostać dwie pianki za jakiś czas. Co zrobi badane dziecko? Jakie będą implikacje tego wyboru dla jego przyszłego życia?
Legendarny test Waltera Mischela, określany mianem testu cukierkowego, dowiódł, że zdolność do odraczania gratyfikacji jest warunkiem udanego, satysfakcjonującego życia: samokontrola nie tylko wiąże się z wyższymi wynikami w testach wiedzy i kompetencji szkolnych, lepszym funkcjonowaniem społecznym i poznawczym oraz większym poczuciem własnej wartości, ale także pomaga nam w radzeniu sobie ze stresem, osiąganiu celów i przezwyciężaniu bolesnych emocji. Czy siła woli jest wrodzona, czy też można się jej nauczyć?
W swojej nowej, przełomowej książce Walter Mischel opiera się na prowadzonych od dziesięcioleci, rzetelnych badaniach naukowych oraz na przykładach zaczerpniętych z życia, aby zgłębić naturę siły woli. Autor wskazuje umiejętności poznawcze i mechanizmy psychiczne, które ją umożliwiają, i pokazuje, jak można je odnieść do wyzwań, z jakimi przychodzi nam się zmierzyć w życiu codziennym – od utrzymywania prawidłowej wagi po rzucenie palenia, przezwyciężenie rozpaczy po rozpadzie związku, podejmowanie ważnych decyzji życiowych czy oszczędzanie na emeryturę. Książka ta ma ważne implikacje dla wyborów, jakich dokonujemy w wychowaniu dzieci, kształceniu, polityce publicznej i samorozwoju. Test marshmallow zmieni nasz sposób myślenia o tym, kim jesteśmy i kim możemy się stać.
"Twoje wyobrażenie na temat natury ludzkiej diametralnie się zmieni pod wpływem lektury tej znakomitej książki"
– DANIEL KAHNEMAN, autor książki Pułapki myślenia. O myśleniu szybkim i wolnym
"Walter Mischel jest uważany za jednego z najbardziej wpływowych psychologów XX wieku, a Test Marshmallow uczyni go jednym z najważniejszych również w tym stuleciu.
– STEVEN PINKER, profesor psychologii na Uniwersytecie Harvarda, autor książki The Better Angels of Our Nature
"Fascynująca książka. Tak kusząca, że czytając ją, straciłem samokontrolę. Inspirująca, zabawna, przejrzysta, pełna życia i oparta na rygorystycznych badaniach naukowych. Uwielbiam ją."
– ALAN ALDA, pisarz, scenarzysta, orędownik popularyzacji nauki
"Test Marshmallow, znakomicie napisana historia naukowa, pokazuje, że test cukierkowy nie jest tylko metodą badania samokontroli u dzieci, lecz może pomagać nam wszystkim w chwilach trudnych do odparcia pokus, jakie napotykamy przez całe życie. To wspaniała książka – zajmująca, pouczająca i wnikliwa."
– DANIEL GOLEMAN, autor Inteligencji emocjonalnej
"To książka, na którą wszyscy czekaliśmy."
– ANGELA LEE DUCKWORTH, profesor psychologii na Uniwersytecie Stanu Pensylwania, stypendystka Fundacji MacArthura w 2013 roku
"Test Marshmallow zmieni Twój pogląd na temat ludzkich możliwości. Książka ta jest pełna wnikliwych spostrzeżeń dotyczących samokontroli i tego, jak można ją opanować, chociaż wzbudza w czytelniku impuls, któremu trudno się oprzeć – pragnienie przeczytania jej od deski do deski."
– TIMOTHY WILSON, profesor psychologii na Uniwersytecie Stanu Wirginia, autor książki Redirect
"Niezwykła, odkrywcza, przełomowa, zajmująca – książka jednego z najwybitniejszych psychologów naszych czasów."
– CAROL S. DWECK, profesor psychologii na Uniwersytecie Stanforda, autorka książki Nowa psychologia sukcesu (Mindset)
"Odkrycia, jakich dokonano dzięki badaniom cukierkowym, tworzą jedną z najbardziej wnikliwych opowieści badawczych w historii psychologii."
– DANIEL KAHNEMAN, autor książki Pułapki myślenia. O myśleniu szybkim i wolnymnasz sposób myślenia o tym, kim jesteśmy i czym możemy się stać.
"To wspaniała książka – niezwykła i znakomicie napisana, od początku do końca. Jej zakres tematyczny – od kreatywnej kognitywistyki, przez neuronaukę, po genetykę – zapiera dech w piersiach."
– ERIC R. KANDEL Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie fizjologii i medycyny, Uniwersytet Columbia, autor książek The Age of Insights oraz In Search of Memory
WALTER MISCHEL jest profesorem psychologii na Uniwersytecie Columbia, autorem ponad dwustu artykułów naukowych i współautorem książki Introduction to Personality (która do tej pory doczekała się ośmiu wydań). Jest członkiem Narodowej Akademii Nauk oraz amerykańskiej Akademii Nauk Ścisłych i Humanistycznych. Został laureatem nagrody za wybitne osiągnięcia naukowe (Distinguished Scientific Contribution Award), przyznawanej przez Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne, a także Nagrody im. Grawemeyera w dziedzinie psychologii. Mieszka w Nowym Jorku.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 352
WPROWADZENIE
Jak mogą zaświadczyć zarówno moi studenci, jak i moje dzieci, samokontrola nie przychodzi mi naturalnie. Jestem znany z tego, że wydzwaniam do studentów w środku nocy, dopytując się, jak postępuje najnowsza analiza danych, chociaż rozpoczęła się ona dopiero poprzedniego wieczoru. Podczas kolacji z przyjaciółmi często z zakłopotaniem zauważam, że pierwszy opróżniłem swój talerz, pozostawiając innych biesiadników daleko w tyle. Moja niecierpliwość i odkrycie, że strategii samokontroli można się nauczyć, kazały mi badać te strategie przez całe dorosłe życie.
Najważniejszą ideą, która stanowiła siłę napędową moich dociekań i skłoniła mnie do napisania tej książki, było przekonanie – poparte wynikami badań naukowych – że zdolność do odraczania natychmiastowej gratyfikacji dla osiągnięcia bardziej atrakcyjnego celu w przyszłości jest umiejętnością poznawczą, którą można sobie przyswoić. W badaniach rozpoczętych pół wieku temu i trwających do dziś wykazaliśmy, że umiejętność tę można obserwować i mierzyć już w pierwszych latach życia. Dowiedliśmy też, że pociąga ona za sobą niezwykle istotne, długotrwałe następstwa, wywierając wpływ na naszą zamożność oraz zdrowie psychiczne i fizyczne w ciągu całego życia. Co najistotniejsze – i najbardziej interesujące ze względu na implikacje dla kształcenia i wychowania – umiejętność ta poddaje się modyfikacji. Można ją doskonalić dzięki konkretnym strategiom poznawczym, które w ostatnim czasie udało nam się zidentyfikować.
Test Marshmallow oraz późniejsze eksperymenty przeprowadzone w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat dały początek fali badań dotyczących samokontroli, przy czym tylko w pierwszej dekadzie tego stulecia nastąpił pięciokrotny wzrost liczby publikacji naukowych poświęconych temu zagadnieniu. W książce, którą masz przed sobą, opowiem Ci historię tych badań, pokażę, w jaki sposób poszerzają one naszą wiedzę na temat mechanizmów umożliwiających samokontrolę, oraz wykażę, że możemy konstruktywnie wykorzystywać te mechanizmy w codziennym życiu.
Wszystko zaczęło się w latach sześćdziesiątych XX wieku od prostego badania przeprowadzonego w przedszkolu Bing Nursery School na Uniwersytecie Stanforda. Grupa przedszkolaków stanęła przed trudnym dylematem. Moi studenci i ja daliśmy im wybór pomiędzy jednym smakołykiem (na przykład słodką pianką Marshmallow), który dzieci mogły zjeść od razu, a większą nagrodą (dwiema piankami), na którą musiałyby zaczekać – zupełnie same, przez kilkanaście (do dwudziestu) minut. Każde dziecko mogło wybrać najbardziej pożądaną nagrodę spośród pianek Marshmallow, ciasteczek, precelków, cukierków i tym podobnych. „Amy”[1] na przykład wybrała słodkie pianki. Siedziała sama przy stole, mając przed sobą jedną piankę, którą mogła zjeść natychmiast, oraz dwie, na które musiała zaczekać. Obok smakołyków znajdował się dzwonek, za którego pomocą w każdej chwili mogła przywołać badacza, by zaraz potem zjeść jedną piankę. Mogła też zaczekać na powrót badacza, a jeśli wcześniej nie zeszła z krzesła ani nie zabrała się do jedzenia, to po jego powrocie mogła zjeść obie pianki. Na widok ciężkich bojów, jakie toczyły ze sobą te dzieci, próbując się powstrzymać od uderzenia w dzwonek, Twoje oczy mogłyby się napełnić łzami, a ręce same składałyby się do oklasków w zachwycie nad ich kreatywnością. Obserwując te maluchy, pomyślałbyś z nadzieją, że nawet bardzo małe dzieci potrafią oprzeć się pokusie i wytrwale czekać na odroczone nagrody.
Sposoby, do jakich uciekały się przedszkolaki, żeby nie ulec pokusie, oraz to, czy udawało im się odroczyć gratyfikację, dość nieoczekiwanie okazały się trafnym predyktorem ich osiągnięć w dalszym życiu. Im więcej sekund czekały na nagrodę w wieku czterech czy pięciu lat, tym wyższe wyniki uzyskiwały w szkolnym teście SAT[2] i tym lepiej oceniały swoje funkcjonowanie społeczne i poznawcze w okresie dorastania. W wieku 27–32 lat badani, którzy w przedszkolu dłużej czekali na nagrodę w teście Marshmallow, odznaczali się niższym wskaźnikiem masy ciała (BMI) i większym poczuciem własnej wartości. Częściej z powodzeniem osiągali swoje cele, lepiej radzili sobie z frustracją i stresem. W wieku średnim u tych, którzy w przedszkolu umieli cierpliwie czekać (duża zdolność do odraczania) – w porównaniu z tymi, którzy tego nie potrafili (mała zdolność do odraczania) – badania neuroobrazowe ujawniały wyraźnie odmienną aktywność okolic mózgowych łączonych z uzależnieniami i otyłością.
Co tak naprawdę pokazuje test Marshmallow? Czy umiejętność odraczania gratyfikacji jest z góry zapisana w naszym mózgu? Jak można ją kształtować? Czy ma jakieś niekorzystne skutki? Książka, którą masz przed sobą, próbuje odpowiedzieć na te pytania, a odpowiedzi te często bywają zaskakujące. W Teście Marshmallow zastanawiam się nad tym, czym jest (i czym nie jest) „siła woli”, w jakich warunkach ją tracimy, jakie umiejętności poznawcze i motywacje ją umożliwiają oraz jakie są następstwa jej posiadania i używania. Przyglądam się implikacjom wszystkich tych odkryć, które każą nam raz jeszcze zastanowić się nad tym, kim jesteśmy; kim możemy się stać; jak działa ludzki umysł; w jaki sposób możemy (lub nie) panować nad swoimi impulsami, emocjami i skłonnościami; jak możemy się zmieniać; oraz jak powinniśmy wychowywać i kształcić swoje dzieci.
Wszyscy chcieliby wiedzieć, jak działa siła woli. Wszyscy pragnęliby mieć jej więcej i móc jej używać z mniejszym wysiłkiem. Życzylibyśmy jej sobie, swoim dzieciom i krewnym, którym wciąż nie udaje się rzucić palenia. Odraczanie gratyfikacji i opieranie się pokusom było wielkim wyzwaniem od zarania cywilizacji. Kwestia ta ma zasadnicze znaczenie w biblijnej opowieści o kuszeniu Adama i Ewy w raju. Zaprzątała też greckich filozofów, którzy nazywali słabość woli akrazją. Przez tysiąclecia uważano, że siła woli jest cechą trwałą i niezmienną – albo ją mamy, albo nie – co tych, którzy są jej pozbawieni, czyni ofiarami ich historii biologicznej i społecznej oraz czynników sytuacyjnych. Samokontrola jest niezbędna do tego, by z powodzeniem dążyć do odległych celów. Ma równie duże znaczenie dla kształtowania się powściągliwości i empatii, nieodzownych w budowaniu związków opartych na wzajemnej trosce i wsparciu. Dzięki panowaniu nad sobą ludzie mogą uniknąć pułapek młodości, porzucenia szkoły, lekceważenia konsekwencji, czy też utknięcia w nielubianej pracy. Samokontrola jest „mistrzowską zdolnością” leżącą u podstaw inteligencji emocjonalnej, niezbędnej do budowania udanego, satysfakcjonującego życia. A jednak pomimo jej niezaprzeczalnie wielkiej wagi samokontrolę pomijano w poważnych badaniach naukowych do czasu, gdy wraz z moimi studentami postanowiłem wyjaśnić to zjawisko, opracowałem metodę jego badania, wykazałem jego doniosłe znaczenie adaptacyjne i przeanalizowałem procesy psychiczne, które je umożliwiają.
Zainteresowanie opinii publicznej testem Marshmallow wzrosło w pierwszych latach tego stulecia i od tamtej pory nadal się wzmaga. W 2006 roku David Brooks poświęcił mu artykuł wstępny w niedzielnym wydaniu dziennika „New York Times”, a kilka lat później, kiedy Brooks prowadził wywiad z Barackiem Obamą, amerykański prezydent zapytał go, czy chciałby z nim porozmawiać o teście Marshmallow. W 2009 roku test ten opisano w artykule zamieszczonym w sekcji naukowej tygodnika „The New Yorker”. Badanie to jest szeroko omawiane w programach telewizyjnych, czasopismach i gazetach na całym świecie. Motywuje nawet Ciasteczkowego Potwora z Ulicy Sezamkowej do prób zapanowania nad niepohamowanym pragnieniem pożerania słodyczy, dzięki czemu mógłby dołączyć do Klubu Koneserów Ciastek. Test Marshmallow wpływa na programy nauczania wielu szkół[3], do których uczęszczają dzieci z różnych grup i warstw społecznych – od tych żyjących w ubóstwie po uczniów elitarnych szkół prywatnych. Międzynarodowe firmy inwestycyjne wykorzystują go, by zachęcać potencjalnych klientów do planowania emerytalnego. Fotografia pianki Marshmallow stała się łatwo rozpoznawalnym sygnałem otwierającym rozważania na temat odraczania gratyfikacji w wystąpieniach adresowanych do rozmaitych audytoriów. W Nowym Jorku widuję dzieci wracające ze szkoły w koszulkach z napisem „Nie zjedz pianki Marshmallow” i z dużymi metalowymi odznakami głoszącymi: „Zdałem test Marshmallow”. Na szczęście wzmożonemu zainteresowaniu opinii publicznej zagadnieniem siły woli towarzyszy wzrost ilości i wnikliwości wiedzy naukowej na temat mechanizmów – zarówno psychicznych, jak i biologicznych – umożliwiających samokontrolę i odraczanie gratyfikacji.
Aby wyjaśnić samokontrolę i zdolność do odraczania gratyfikacji, musimy nie tylko zrozumieć, co je umożliwia, ale także dowiedzieć się, co sprawia, że przestają działać. Podobnie jak w opowieści o Adamie i Ewie, media nader często ujawniają, że kolejna znana osobistość – prezydent, gubernator, inny gubernator, szanowany sędzia i filar moralny społeczeństwa, cudowne dziecko międzynarodowej polityki i finansjery, słynny sportowiec albo gwiazda kina – została przyłapana na romansie z młodą stażystką czy atrakcyjną gosposią albo na zażywaniu narkotyków. Ludzie ci z pewnością są inteligentni, nie tylko w kategoriach inteligencji mierzonej testami IQ, ale także inteligencji emocjonalnej i społecznej – w przeciwnym razie nie zdobyliby sławy i szacunku. Dlaczego więc postępują tak głupio? Dlaczego mają tak liczne towarzystwo w osobach mężczyzn i kobiet, którzy nigdy nie trafią na pierwsze strony gazet?
W poszukiwaniu odpowiedzi na te pytania sięgam po wyniki badań stanowiących awangardę współczesnej nauki. W samym sercu tej historii znajdują się dwa ściśle ze sobą powiązane systemy obecne w ludzkim mózgu: „gorący” – emocjonalny, odruchowy i nieświadomy – oraz „chłodny” – poznawczy, refleksyjny, powolny i pracochłonny. Sposób, w jaki te dwa systemy wchodzą ze sobą w interakcję w obliczu silnych pokus, leży u podstaw tego, jak przedszkolaki radzą sobie z zadaniem czekania na smakołyki, oraz tego, jak działa – lub nie działa – nasza siła woli. To, czego się dowiedziałem, zmieniło moje dotychczasowe założenia dotyczące tego, kim jesteśmy, natury i ekspresji ludzkiego charakteru, a także tego, czy ludzie mogą się samoistnie zmieniać.
W części pierwszej, zatytułowanej Zdolność do odraczania gratyfikacji. Co umożliwia samokontrolę?, opowiadam historię testu Marshmallow i omawiam eksperymenty, w których dzieci w wieku przedszkolnym robią to, co nie udało się Adamowi i Ewie w raju. Wyniki tych badań rzuciły światło na procesy i strategie umysłowe, dzięki którym potrafimy studzić gorące pokusy, odraczać gratyfikację i panować nad sobą. Wskazały także mechanizmy mózgowe, które, jak się wydaje, umożliwiają nam te osiągnięcia. Kilkadziesiąt lat później badacze mózgu wykorzystują najnowsze techniki neuroobrazowania, aby zgłębić tajemnice połączeń w śródmózgowiu i pomóc nam w zrozumieniu dokonań badanych przedszkolaków.
Wyniki badań opartych na teście Marshmallow kazały nam zadać sobie pytanie: „Czy samokontrola jest wrodzona, od początku zapisana w mózgu?” Najnowsze odkrycia dokonane na gruncie genetyki dostarczają nowych odpowiedzi na to pytanie. Ujawniają zdumiewającą plastyczność naszego mózgu, zmieniając nasz sposób myślenia o roli wychowania i genów (DNA), środowiska i czynników dziedzicznych, a także plastyczności natury ludzkiej. Ich implikacje wykraczają daleko poza ściany laboratoriów naukowych, podważając rozpowszechnione przekonania na temat tego, kim jesteśmy.
Po lekturze części pierwszej pozostajemy z nierozwiązaną zagadką: dlaczego zdolność przedszkolaka do tego, by zaczekać na więcej łakoci (zamiast uderzyć w dzwonek i zadowolić się mniejszą nagrodą), okazała się tak trafnym predyktorem przyszłych sukcesów i pomyślności w różnych sferach życia? Odpowiedzi na to pytanie staram się udzielić w części drugiej, zatytułowanej Od słodkich pianek w przedszkolu do oszczędności na koncie emerytalnym, w której przyglądam się temu, w jaki sposób zdolność do samokontroli wpływa na naszą podróż od przedszkola do planowania emerytury, torując drogę dla tworzenia pomyślnych doświadczeń i pozytywnych oczekiwań – dla nastawienia „Myślę, że dam radę!” i dla poczucia własnej wartości. Co prawda samokontrola nie gwarantuje nam powodzenia ani przyszłości usłanej różami, ale istotnie zwiększa nasze szanse, pomagając w dokonywaniu trudnych wyborów i w wytrwałym dążeniu do celów. Powodzenie zależy nie tylko od umiejętności, ale też od tego, czy dokonaliśmy internalizacji celów i wartości, które nadają tej podróży kierunek, a także od tego, czy mamy wystarczająco silną motywację, aby przezwyciężyć napotkane trudności. W części drugiej opowiadam o tym, jak można wykorzystać samokontrolę do budowania dobrego życia, w którym siła woli wymaga mniej wysiłku, stając się coraz bardziej automatyczna i nagradzająca. Historia ta, jak samo życie, rozwija się w nieoczekiwany sposób. W części drugiej opowiadam nie tylko o opieraniu się pokusom, ale także o wielu innych wyzwaniach, z jakimi radzimy sobie dzięki samokontroli – od łagodzenia bolesnych emocji, radzenia sobie z rozpaczą po zawodzie miłosnym i unikania depresji po podejmowanie ważnych decyzji z uwzględnieniem przyszłych konsekwencji. Mimo że część druga ukazuje korzyści płynące z samokontroli, równie oczywiste stają się jej ograniczenia – życie z nadmiarem samokontroli może być równie niesatysfakcjonujące, jak życie, w którym jest jej zbyt mało.
W części trzeciej, Z laboratorium do prawdziwego życia, przyglądam się implikacjom omówionych wcześniej badań dla polityki publicznej, koncentrując się na nowych programach edukacyjnych, realizowanych już w przedszkolach, w które włącza się zajęcia poświęcone samokontroli, aby zapewnić dzieciom żyjącym w warunkach toksycznego stresu szansę na lepsze życie. Następnie podsumowuję pojęcia i strategie omówione na stronach tej książki, które mogą być pomocne w naszych codziennych wysiłkach zmierzających do zachowania samokontroli. W ostatnim rozdziale zastanawiam się, w jaki sposób wyniki badań dotyczących samokontroli, genetyki i plastyczności mózgu zmieniają dotychczasową koncepcję natury ludzkiej i naszą wiedzę na temat tego, kim jesteśmy i kim możemy się stać.
Pisząc Test Marshmallow, wyobrażałem sobie, że prowadzę swobodną rozmowę z czytelnikiem – podobną do tych, jakie często odbywam z przyjaciółmi i nowymi znajomymi, zainicjowanych pytaniem: „Co nowego w badaniach piankowych?” Już po chwili zaczynamy się zastanawiać, w jaki sposób nowe odkrycia wiążą się z różnymi aspektami naszego życia – od wychowywania dzieci, zatrudniania nowych pracowników czy unikania niemądrych decyzji zawodowych i osobistych po poradzenie sobie z zawodem miłosnym, rzucenie palenia, utrzymywanie właściwej wagi, reformę edukacji oraz świadomość własnych słabości i mocnych stron. Napisałem tę książkę dla tych, którzy podobnie jak ja, mają trudności z samokontrolą. Napisałem ją także dla wszystkich, którzy chcieliby lepiej zrozumieć, jak działa ludzki umysł. Mam nadzieję, że Test Marshmallow będzie dla Ciebie inspiracją do kolejnych ważnych rozmów.
[1] Imiona podane w cudzysłowie są fikcyjne, aby zapewnić anonimowość.
[2] SAT – wystandaryzowany test kompetencji i wiedzy dla uczniów amerykańskich szkół średnich (przyp. tłum.).
[3] Przykłady można znaleźć na stronach internetowych: http://www.kipp.org/ oraz http://www.schoolsthatcan.org.
CZĘŚĆ PIERWSZA
ZDOLNOŚĆ DO ODRACZANIA GRATYFIKACJI Co umożliwia samokontrolę?
Część pierwsza tej książki rozpoczyna się w latach sześćdziesiątych XX wieku, w pomieszczeniu, które moi studenci i ja nazwaliśmy Pokojem Niespodzianek, w Bing Nursery School na Uniwersytecie Stanforda, gdzie opracowaliśmy metodę zwaną dzisiaj testem Marshmallow (Marshmallow Test). Zaczęliśmy od eksperymentów, które miały pokazać, kiedy i w jaki sposób dzieci potrafią zapanować nad sobą i zaczekać na dwie upragnione słodkie pianki, zamiast zadowolić się jedną od razu. Im dłużej im się przyglądaliśmy przez lustro weneckie, tym bardziej byliśmy zdumieni tym, co widzieliśmy, kiedy dzieci próbowały nad sobą panować i cierpliwie czekać. Proste wskazówki, aby zaczęły myśleć o smakołykach w taki lub inny sposób, sprawiały, że dzieciom było albo niezwykle trudno, albo – przeciwnie – zaskakująco łatwo oprzeć się pokusie. W pewnych warunkach dzieci mogły czekać bardzo długo; w innych naciskały przycisk dzwonka kilka chwil po tym, jak badacz wyszedł z pokoju. Prowadziliśmy dalsze badania, żeby ustalić, jakie to warunki oraz co myślały i robiły badane dzieci, aby nad sobą panować. Próbowaliśmy się również dowiedzieć, co robiły, aby ich zmagania były łatwiejsze – albo (przeciwnie) skazane na porażkę.
Zajęło nam to wiele lat, stopniowo jednak wyłonił się model wyjaśniający, jak działa ludzki umysł i mózg, gdy przedszkolaki i dorośli z wysiłkiem próbują oprzeć się pokusie i kiedy im się to udaje. Jak można osiągnąć samokontrolę – nie poprzez zwyczajne wytrzymanie lub powiedzenie „Nie!”, ale poprzez zmianę sposobu myślenia? O tym właśnie opowiada część pierwsza tej książki. Od pierwszych lat życia niektórzy ludzie przejawiają większą zdolność do samokontroli niż inni, lecz prawie wszyscy mogą znaleźć sposób, aby ułatwić sobie to zadanie. Część pierwsza pokazuje, jak to zrobić.
Odkryliśmy też, że zaczątki samokontroli można dostrzec już w zachowaniu dzieci rocznych i dwuletnich. Czy zatem samokontrola jest wrodzona, zakodowana w naszym mózgu? Na zakończenie części pierwszej próbuję odpowiedzieć na to pytanie w świetle najnowszych badań z dziedziny genetyki, które istotnie zmieniają wcześniejsze poglądy na temat zagadki „geny czy wychowanie”. Ta nowa wiedza ma poważne implikacje dla tego, jak wychowujemy i kształcimy swoje dzieci oraz co myślimy o nich i o sobie samych. Wrócę do tego w kolejnych rozdziałach.
ROZDZIAŁ 1
W uniwersyteckim Pokoju Niespodzianek
Na słynnym Uniwersytecie Medycznym w Paryżu, noszącym imię Kartezjusza, studenci tłoczą się przed imponującym, ozdobionym kolumnami wejściem, odpalając papierosa od papierosa. Na każdej paczce papierosów widnieje ostrzeżenie napisane po francusku wielkimi literami: PALENIE ZABIJA. Kłopoty, jakie pojawiają się wtedy, gdy ludzie nie potrafią zrezygnować z natychmiastowej gratyfikacji, aby uzyskać odroczone korzyści, są powszechnie znane. Widzimy je u naszych dzieci i u siebie samych. Jesteśmy świadkami porażki ludzkiej woli za każdym razem, gdy solenne postanowienia noworoczne – decyzja, że rzucimy palenie, będziemy regularnie chodzić na siłownię albo przestaniemy się kłócić z najbliższą osobą – rozwiewają się bez śladu jeszcze przed końcem stycznia. Kiedyś miałem przyjemność uczestniczyć w seminarium poświęconym samokontroli, prowadzonym przez Thomasa Schellinga, laureata Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii. Oto jak podsumował on dylematy wynikające ze słabości woli:
Jak możemy wyjaśnić zachowanie owego racjonalnego konsumenta, jakiego wszyscy znamy i jakim, być może, sami jesteśmy – człowieka, który z niesmakiem do samego siebie wyrzuca ostatnią paczkę papierosów, przysięgając, że tym razem naprawdę postanawia nigdy więcej nie ryzykować zachorowania na raka płuc i narażać swoich dzieci na osierocenie, ale zaledwie trzy godziny później przemierza ulice w poszukiwaniu nocnego sklepu, w którym mógłby kupić papierosy; kogoś, kto pochłania wysokokaloryczny obiad, wiedząc, że będzie tego żałować, później rzeczywiście tego żałuje, nie rozumie, jak mógł stracić nad sobą kontrolę, i postanawia zjeść dietetyczną kolację, wieczorem jednak znowu objada się tuczącymi łakociami, wiedząc, że będzie tego żałować, i rzeczywiście tego żałuje; człowieka, który do późnej nocy tkwi przed telewizorem, wiedząc, że następnego ranka znowu obudzi się zlany zimnym potem, zupełnie nieprzygotowany do porannego spotkania, od którego zależy jego dalsza kariera; mężczyzny, który psuje rodzinną wycieczkę do Disneylandu, tracąc nad sobą panowanie, kiedy jego dzieci robią to, czego się spodziewał, choć wcześniej obiecywał sobie, że zachowa spokój, gdy dzieci będą się zachowywać w taki sposób?
Bez względu na dyskusje na temat natury oraz istnienia siły woli ludzie wykazują się nią w działaniu, kiedy z ogromnym wysiłkiem wspinają się na Mount Everest, znoszą długie lata wyrzeczeń i morderczych treningów, żeby reprezentować swój kraj na igrzyskach olimpijskich lub zostać gwiazdą baletu, albo zrywają z wieloletnim nałogiem narkotykowym. Niektórzy przestrzegają restrykcyjnej diety albo rzucają palenie po wielu latach odpalania papierosa od papierosa. Innym to się nie udaje, mimo że mają równie dobre intencje. Wreszcie, kiedy przyglądamy się uważnie samym sobie, jak możemy wytłumaczyć, w jakich okolicznościach i dlaczego wysiłki naszej woli i próby panowania nad sobą kończą się powodzeniem lub porażką?
Zanim zacząłem wykładać psychologię na Uniwersytecie Stanforda (w 1962 roku), badałem procesy podejmowania decyzji w Trynidadzie i Tobago oraz na Harvardzie. Prosiłem dzieci o dokonanie wyboru pomiędzy mniejszą porcją słodyczy od razu a większą później lub między mniejszą kwotą pieniędzy od razu a większą później (badania te omówię w rozdziale szóstym). Nasza początkowa decyzja, żeby zaczekać na większą nagrodę, i nasza zdolność do wytrwania w tej decyzji w obliczu nieodpartych pokus to jednak dwie różne sprawy. Wchodząc do restauracji, mogę stanowczo postanowić: „Dzisiaj nie zjem deseru! Nie zrobię tego, ponieważ chcę uniknąć cholesterolu, dodatkowych centymetrów w talii i kiepskich wyników kolejnego badania krwi”. Później jednak obok mojego stolika przejeżdża wózek z ciastkami albo tuż przede mną pojawia się kelner z apetycznym musem czekoladowym na tacy. Zanim zdążę o tym pomyśleć, smakołyk ląduje w moich ustach. Ponieważ coś podobnego przytrafiało mi się nader często, zacząłem się zastanawiać, co pozwoliłoby mi wytrwać w szlachetnych postanowieniach, które notorycznie zarzucałem. Test Marshmallow stał się narzędziem służącym do badania drogi wiodącej od powzięcia decyzji o odroczeniu gratyfikacji do zdolności wytrwania w tym postanowieniu i oparcia się pokusie.
Opracowanie testu Marshmallow
Od ery starożytnej, poprzez oświecenie i czasy Freuda, aż po dzień dzisiejszy małym dzieciom przypisywano impulsywność, bezradność, niezdolność do odraczania gratyfikacji i dążenie do natychmiastowego zaspokajania potrzeb. Podzielając te naiwne przekonania, ze zdumieniem obserwowałem, jak każda z moich trzech córek (które urodziły się w niewielkich odstępach czasu) – Judith, Rebecca i Linda – zmieniała się w ciągu kilku pierwszych lat życia. Dziewczynki, które początkowo przez większość czasu tylko gaworzyły albo krzyczały wniebogłosy, szybko nauczyły się dokuczać sobie nawzajem i wprawiać w zachwyt swoich rodziców, a później stały się osobami, z którymi można było prowadzić fascynujące, głębokie rozmowy. W ciągu zaledwie kilku lat nauczyły się siedzieć w miarę spokojnie i czekać na coś, czego pragnęły, a ja próbowałem zrozumieć to, co rozgrywało się na moich oczach przy kuchennym stole. Zdałem sobie sprawę, że nie mam pojęcia, co takiego dzieje się w ich głowach, co pozwala im panować nad sobą (przynajmniej czasami) i odraczać gratyfikację w obliczu pokus, nawet wtedy, gdy nikt ich nie pilnował.
Pragnąłem zrozumieć zjawisko siły woli, a w szczególności odraczania gratyfikacji dla osiągnięcia przyszłych korzyści, to, w jaki sposób ludzie doświadczają tego zjawiska i jak udaje im się panować nad sobą (lub nie) w życiu codziennym. Aby wyjść poza czyste spekulacje, potrzebowaliśmy metody badania tej zdolności u dzieci w czasie, gdy zaczyna się ona kształtować. Widziałem, jak umiejętność ta rozwija się u moich trzech córek, kiedy chodziły one do przedszkola Bing Nursery School na Uniwersytecie Stanforda. Było to doskonałe laboratorium – nowo wybudowane na terenie kampusu uniwersyteckiego jako placówka badawczo-edukacyjna, wyposażone w duże lustra weneckie pozwalające obserwować dzieci w atrakcyjnych salach zabaw oraz w niewielkie pomieszczenia badawcze, w których można było dyskretnie przyglądać się zachowaniu dzieci, siedząc w specjalnych kabinach. Jedno z takich pomieszczeń wykorzystaliśmy w naszych badaniach. Powiedzieliśmy dzieciom, że jest to Pokój Niespodzianek. Właśnie tam zapraszaliśmy je do uczestnictwa w zabawach, które stały się istotą naszych eksperymentów.
Wraz z moimi doktorantami, Ebbe’em Ebbesenem, Bertem Moore’em i Antonette Zeiss, a także z wieloma innymi studentami spędziłem w tym pokoju długie miesiące wypełnione dobrą zabawą, ale i frustracją, projektując, testując i dopracowując procedurę badawczą. Na przykład, czy powiedzenie przedszkolakom, jak długie będzie odroczenie gratyfikacji – czy potrwa pięć, czy piętnaście minut – będzie wpływać na to, jak długo będą w stanie czekać? Odkryliśmy, że nie ma to znaczenia, ponieważ dzieci były za małe, aby zrozumieć takie różnice czasowe. Czy ważna będzie względna wielkość nagrody? Okazało się, że tak. Jakich nagród powinniśmy użyć? Musieliśmy wytworzyć silny konflikt pomiędzy emocjonalnie gorącą pokusą – czymś, co dziecko pragnęło dostać natychmiast – a pokusą dwukrotnie większą, która wymagała odroczenia gratyfikacji co najmniej o kilka minut. Pokusa musiała być wystarczająco atrakcyjna i silna dla małych chłopców i dziewczynek, odpowiednio dobrana, a przy tym łatwa do zmierzenia.
Pięćdziesiąt lat temu większość dzieci zapewne uwielbiała pianki Marshmallow tak samo jak dzisiaj, ale – przynajmniej w wypadku przedszkolaków ze Stanford Bing Nursery School – rodzice często zabraniali im ulubionego przysmaku, jeśli pod ręką nie było akurat szczoteczki do zębów. Ponieważ nie wszystkie dzieci lubią to samo, pokazywaliśmy im różne łakocie, spośród których mogły wybrać swoje ulubione. Niezależnie od tego, który smakołyk wskazały, dawaliśmy im wybór: mogły dostać jedną sztukę od razu albo dwie, jeśli zaczekały na powrót badacza. Nasza frustracja związana ze żmudnym dopracowywaniem szczegółów badania gwałtownie wzrosła, kiedy komisja federalna odrzuciła nasz pierwszy wniosek grantowy, sugerując, że powinniśmy się zwrócić do firmy produkującej słodycze. Podejrzewaliśmy, że może to być dobra rada.
Wcześniejsze badania, które prowadziłem na Karaibach, wykazały istotne znaczenie zaufania jako czynnika wpływającego na gotowość do odroczenia gratyfikacji. Aby mieć pewność, że dzieci ufają osobie, która składa im obietnicę, przed rozpoczęciem eksperymentu badacz bawił się z każdym z nich tak długo, aż poczuło się swobodnie. Następnie prosił dziecko, żeby usiadło przy stoliku, na którym znajdował się dzwonek (taki, jaki widuje się w barach czy recepcjach hotelowych). Aby zwiększyć zaufanie dziecka, badacz kilka razy wychodził z pokoju, a kiedy dziecko zadzwoniło dzwonkiem – natychmiast wracał, wołając: „Widzisz? Zadzwoniłeś i jestem!” Kiedy dziecko już wiedziało, że badacz niezwłocznie wróci na każde jego wezwanie, rozpoczynał się test samokontroli, zapowiedziany jako kolejna zabawa.
Chociaż zadbaliśmy o to, aby metoda badawcza była bardzo prosta, nadaliśmy jej niezwykle skomplikowaną nazwę naukową: „Paradygmat dobrowolnego odroczenia natychmiastowej gratyfikacji na rzecz odroczonych w czasie, lecz cenionych nagród w wieku przedszkolnym”. Na szczęście kilkadziesiąt lat później, kiedy dziennikarz David Brooks odkrył nasze badania i opisał je w dzienniku „New York Times”, w artykule zatytułowanym Marshmallows and Public Policy (Pianki Marshmallow a polityka publiczna), media określiły naszą metodę mianem testu Marshmallow. Nazwa ta szybko się przyjęła, mimo że w swoich badaniach często używaliśmy innych łakoci niż pianki Marshmallow.
Kiedy projektowaliśmy ten eksperyment w latach sześćdziesiątych XX wieku, nie filmowaliśmy badanych dzieci. Dwadzieścia lat później moja była doktorantka, Monica L. Rodriguez, postanowiła zarejestrować test Marshmallow i rozmaite strategie, po jakie sięgają dzieci, próbując się doczekać podwójnej porcji smakołyków. W tym celu sfilmowała pięcio- i sześcioletnie dzieci ze szkoły publicznej w Chile przy użyciu ukrytej kamery. Monica zastosowała taką samą procedurę badawczą jak ta, którą wykorzystywaliśmy w pierwszych eksperymentach. Pierwsza pojawiła się „Inez” – śliczna pierwszoklasistka o poważnym wyrazie twarzy i figlarnym błysku w oku. Monica posadziła dziewczynkę przy stoliku w ascetycznie urządzonym szkolnym laboratorium badawczym. Inez wybrała ciasteczka Oreo jako swoje ulubione łakocie. Na stole znajdowały się dzwonek i plastikowa taca wielkości talerza obiadowego. W jednym rogu tacy leżały dwa ciasteczka, a w drugim – jedno. Zarówno natychmiastową, jak i odroczoną nagrodę pozostawiono w zasięgu wzroku dzieci, aby wzmocnić ich wiarę w to, że naprawdę dostaną przysmak, jeśli nań zaczekają, a także po to, by wzmóc ich konflikt wewnętrzny. Na stole nie znajdowało nic poza tym, a w pokoju nie było żadnych zabawek ani innych interesujących przedmiotów, które mogłyby odwrócić uwagę dzieci podczas oczekiwania na nagrodę.
Kiedy dano jej wybór, Inez bardzo chciała dostać dwa ciasteczka, a nie tylko jedno. Wiedziała, że Monica musi wyjść z pokoju, żeby trochę popracować. Rozumiała też, że w każdej chwili może ją przywołać przy użyciu dzwonka. Monica pozwoliła dziewczynce kilka razy wypróbować dzwonek, żeby jej pokazać, iż na jego dźwięk za każdym razem wróci do pokoju. Następnie badaczka wyjaśniła Inez warunki otrzymania mniejszej lub większej nagrody. Jeśli dziewczynka zaczeka, aż Monica sama wróci do pokoju, to dostanie dwa ciasteczka. Gdyby nie chciała czekać, może w każdej chwili zadzwonić. Jeżeli jednak użyje dzwonka, zacznie jeść ciasteczko albo zejdzie z krzesła, to dostanie tylko jeden smakołyk. Aby się upewnić, że Inez w pełni zrozumiała instrukcję, Monica poprosiła dziewczynkę o jej powtórzenie.
Po wyjściu badaczki dziewczynka przez kilka bolesnych chwil przeżywała prawdziwe katusze. Na jej twarzy malował się coraz większy smutek, a cała postać wyrażała narastający dyskomfort, aż w końcu wydawało się, że dziewczynka lada moment wybuchnie płaczem. Zerknęła na smakołyki, a potem wpatrywała się w nie przez kilkanaście sekund w głębokim zamyśleniu. W pewnej chwili gwałtownie wyciągnęła rękę w stronę dzwonka, ale kiedy jej dłoń znalazła się tuż obok niego, raptownie się zatrzymała. Jej palec wskazujący ostrożnie, z wahaniem krążył nad przyciskiem dzwonka, kilkakrotnie zbliżając się doń i niemal go dotykając, jak gdyby dziewczynka droczyła się sama ze sobą. Później jednak Inez odwróciła się od tacy i dzwonka i zaczęła się śmiać, tak jakby zrobiła coś bardzo zabawnego. Wepchnęła piąstkę do buzi, żeby nie roześmiać się na cały głos, a na jej twarzy pojawił się promienny, pełen samozadowolenia uśmiech. Wśród osób oglądających ten film nie było nikogo, kto nie wydawałby okrzyków zdumienia i nie śmiałby się razem z Inez w pełnym empatii zachwycie. Kiedy Inez przestała chichotać, powtórzyła zabawę z dzwonkiem, tym razem jednak na przemian uciszała samą siebie, przykładając do ust palec wskazujący, i wyciągała przed siebie otwartą dłoń na wysokości swoich zaciśniętych warg, od czasu do czasu szepcząc: „Nie, nie”, jak gdyby próbowała się powstrzymać przed tym, na co miała wielką ochotę. Po dwudziestu minutach Monica wróciła do pokoju. Zamiast jednak od razu zjeść swoją nagrodę, Inez wymaszerowała triumfalnie z dwoma ciasteczkami w torebce. Chciała zabrać je do domu i pokazać swojej mamie, jaka była dzielna.
„Enrico” – duży jak na swój wiek, ubrany w kolorowy podkoszulek, z ładną twarzą i równo przyciętą blond fryzurą – czekał cierpliwie. Odchylił się z krzesłem pod ścianę i uderzał w nią raz za razem, wpatrując się w sufit ze znudzonym, zrezygnowanym wyrazem twarzy. Oddychał głęboko, najwyraźniej czerpiąc przyjemność z donośnych, głuchych dźwięków rozlegających się przy każdym uderzeniu krzesłem w ścianę. Hałasował tak do czasu, gdy wróciła Monica, a on dostał swoje dwa ciasteczka.
„Blanca” znalazła sobie inne zajęcie – bezgłośnie odgrywała rozmowę przypominającą monolog z filmu Charliego Chaplina, podczas której wydawała się udzielać sobie wskazówek na temat tego, co robić, a czego unikać w oczekiwaniu na łakocie. Odegrała nawet wąchanie wyimaginowanych słodyczy, przyciskając do nosa pustą dłoń.
„Javier” – chłopiec o inteligentnej twarzy oraz intensywnym, przenikliwym spojrzeniu – spędził cały czas oczekiwania bez reszty pochłonięty czymś, co przypominało starannie zaplanowany eksperyment naukowy. Z wyrazem skupienia na twarzy wydawał się sprawdzać, jak wolno zdoła unieść i przestawić dzwonek, tak aby nie wydał żadnego dźwięku. Unosił go wysoko nad głową, a następnie przenosił jak najdalej od siebie, przyglądając mu się uważnie spod przymrużonych powiek. Przeciągał tę czynność w nieskończoność, dokładając starań, aby była jak najdłuższa i najbardziej powolna. Był to wspaniały pokaz wyobraźni i kontroli psychoruchowej zaprezentowany przez dobrze się zapowiadającego naukowca.
Monica powtórzyła tę samą instrukcję chłopcu o imieniu „Roberto” – eleganckiemu sześciolatkowi ze starannie przyczesanymi włosami, ubranemu w beżową szkolną marynarkę, białą koszulę i czarny krawat. Zaraz po jej wyjściu chłopiec zerknął na drzwi, żeby się upewnić, że są dobrze zamknięte. Następnie omiótł spojrzeniem tacę z ciasteczkami, oblizał wargi i chwycił najbliżej leżący smakołyk. Ostrożnie rozchylił dwie warstwy ciastka, odsłaniając białe, kremowe nadzienie, a później z pochyloną głową zaczął skrupulatnie wylizywać słodką masę, przerywając tylko na sekundę, żeby z pełnym aprobaty uśmiechem ocenić wynik swojej pracy. Kiedy już wylizał środek ciastka do czysta, zręcznie złożył jego zewnętrzne warstwy w całość (z jeszcze wyraźniej widocznym zachwytem) i ostrożnie odłożył pozbawiony nadzienia smakołyk na tacy. Następnie z największym pośpiechem uczynił to samo z dwoma pozostałymi ciasteczkami. Pożarłszy nadzienie, Roberto starannie ułożył ciastka na tacy, dbając o zachowanie ich pierwotnego układu, a później bacznie się rozejrzał, zerkając na drzwi, aby się upewnić, że wszystko jest w porządku. Niczym aktor teatralny, powoli przechylił głowę, opierając brodę i policzek na otwartej dłoni, podczas gdy jego łokieć spoczywał na blacie stołu. Nadał swojej twarzy wyraz czystej niewinności, a jego duże, ufne oczy wpatrywały się wyczekująco w drzwi z niewinnym dziecięcym zaciekawieniem.
„Występ” Roberta niezmiennie wzbudza wśród odbiorców największy aplauz, wywołując najgłośniejsze śmiechy i wiwaty. Jeden z widzów, szanowany rektor jednego z najlepszych amerykańskich prywatnych uniwersytetów, wykrzyknął z uznaniem: „Dam mu stypendium, kiedy będzie gotowy rozpocząć studia!” Myślę, że wcale nie żartował.
Prognoza na przyszłość?
Test Marshmallow w zamyśle wcale nie miał być testem. Tak naprawdę zawsze miałem poważne wątpliwości co do większości testów psychologicznych, które próbują przewidywać ważne zachowania w prawdziwym życiu. Często zwracałem uwagę na ograniczenia wielu popularnych testów osobowości i postanowiłem, że sam nigdy nie stworzę takiego narzędzia. Moi studenci i ja opracowaliśmy tę procedurę nie jako narzędzie służące do oceniania tego, jak dobrze radzą sobie dzieci, ale po to, by znaleźć odpowiedź na pytanie, co pozwala im odraczać gratyfikację, jeśli i kiedy tego chcą. Nie miałem żadnego powodu, aby przypuszczać, że to, jak długo przedszkolak czekał na pianki Marshmallow czy ulubione ciasteczka, mogło być źródłem wartościowej wiedzy na temat jego dalszego życia, zwłaszcza że wcześniejsze próby przewidywania przyszłości na podstawie wyników testów psychologicznych przeprowadzonych we wczesnym dzieciństwie zakończyły się spektakularną porażką.
Kilka lat po przeprowadzeniu naszych eksperymentów zacząłem jednak podejrzewać, że istnieje pewien związek między zachowaniem dzieci w naszych badaniach a tym, jak sobie radziły w późniejszym życiu. Wszystkie moje córki uczęszczały do przedszkola i szkoły Bing, a ja przez kolejne lata od czasu do czasu zadawałem im pytanie, co słychać u ich kolegów i koleżanek z przedszkola. Nie było to, rzecz jasna, systematyczne gromadzenie danych, lecz raczej temat niezobowiązujących rozmów przy stole: „Co słychać u Debbie?”, „Jak się wiedzie Samowi?” Kiedy dziewczynki miały jedenaście czy dwanaście lat, zacząłem je prosić, żeby w skali od zera do pięciu oceniły swoich kolegów pod względem tego, jak dobrze sobie radzą w życiu towarzyskim i w szkole. Właśnie wtedy zauważyłem związek pomiędzy wynikami uzyskanymi przez przedszkolaki w teście Marshmallow a nieformalnymi ocenami ich dalszych postępów, dokonanymi przez moje córki. Kiedy porównałem te oceny z początkowym zbiorem danych, dostrzegłem wyraźną korelację i zdałem sobie sprawę, że wraz z moimi studentami muszę poważnie zająć się tym zagadnieniem.
Był rok 1978. Philip K. Peake, obecnie profesor psychologii w Smith College, był wówczas moim nowym doktorantem na Uniwersytecie Stanforda. Phil, który ściśle współpracował z innymi studentami, zwłaszcza z Antonette Zeiss i Bobem Zeissem (często pracując bez wytchnienia niemal dwadzieścia cztery godziny na dobę), odegrał wielką rolę w zaprojektowaniu, rozpoczęciu i przeprowadzeniu badań, które przeistoczyły się w program badawczy nazywany stanfordzkimi badaniami odroczenia gratyfikacji. Począwszy od roku 1982, rozsyłał kwestionariusze wśród rodziców, nauczycieli i opiekunów naukowych dawnych przedszkolaków, które uczestniczyły w naszych badaniach. Pytaliśmy o rozmaite zachowania i cechy, które mogły mieć istotne znaczenie dla kontroli impulsów: od umiejętności planowania i myślenia z wyprzedzeniem, poprzez umiejętność skutecznego radzenia sobie z problemami osobistymi i społecznymi (na przykład, jakie były relacje dzieci z rówieśnikami), po wyniki w nauce.
Testowi Marshmallow poddano ponad 550 dzieci uczęszczających do przedszkola Bing przy Uniwersytecie Stanforda w latach 1968–1974. Przyglądaliśmy się dalszym losom części badanych dzieci, oceniając je przy użyciu różnych miar mniej więcej raz na dziesięć lat od pierwszego badania. W 2010 roku badani mieli czterdzieści kilka lat, a dzisiaj, w roku 2014, nadal gromadzimy dane na ich temat, na przykład informacje dotyczące ich sytuacji zawodowej i rodzinnej, kondycji fizycznej, sytuacji finansowej i stanu zdrowia psychicznego. Otrzymane wyniki zaskakiwały nas od samego początku i wciąż nie przestają nas zadziwiać.
Okres dorastania: radzenie sobie i osiągnięcia
W pierwszym z badań, w których przyjrzeliśmy się dalszym losom badanych dzieci, wysłaliśmy niewielki plik kwestionariuszy rodzicom dawnych przedszkolaków, prosząc ich, aby „przyjrzeli się swojemu dziecku na tle jego rówieśników, na przykład kolegów z klasy oraz innych dzieci w podobnym wieku”. Dodaliśmy: „Chcielibyśmy, aby podzielili się Państwo z nami swoimi odczuciami na temat tego, jak Państwa syn lub córka wypada w porównaniu z rówieśnikami”. Rodzice mieli ocenić swoje dzieci w skali od 0 do 9 (od „ani trochę”, przez „umiarkowanie”, po „w bardzo dużym stopniu”). Podobnych ocen dokonali nauczyciele, których zapytaliśmy o umiejętności poznawcze i społeczne badanych dzieci w szkole.
Przedszkolaki, które w teście Marshmallow potrafiły dłużej czekać na nagrodę, dwanaście lat później, jako nastolatki, były oceniane jako przejawiające wyższy poziom samokontroli we frustrujących sytuacjach; w mniejszym stopniu ulegające pokusom; mniej skłonne do rozpraszania się, gdy próbowały się skoncentrować; bardziej inteligentne, samodzielne i pewne siebie; oraz w większym stopniu ufające własnej ocenie sytuacji. Pod wpływem stresu nie traciły głowy równie łatwo, jak ich rówieśnicy, którzy w przedszkolu nie potrafili odraczać gratyfikacji. Co za tym idzie – rzadziej wpadały w złość, przejawiały dezorganizację zachowania albo powracały do niedojrzałych zachowań. Ponadto dzieci te częściej myślały o przyszłości i planowały swoje działania, a kiedy były zmotywowane, bardziej wytrwale dążyły do swoich celów. Były też bardziej uważne i łatwiej było do nich dotrzeć przy użyciu racjonalnych argumentów. Wreszcie, w mniejszym stopniu zrażały się niepowodzeniami. Krótko mówiąc, podważały trafność popularnego stereotypu trudnego, sprawiającego problemy nastolatka – przynajmniej w oczach i relacjach swoich rodziców i nauczycieli.
Aby zmierzyć rzeczywiste osiągnięcia badanych dzieci w nauce, poprosiliśmy ich rodziców, aby podali nam wyniki uzyskane przez ich pociechy w językowej i matematycznej części egzaminu SAT (jeśli dane te były dostępne). Do tego egzaminu przystępuje większość uczniów szkół średnich w Stanach Zjednoczonych, a jego wynik stanowi podstawę rekrutacji do amerykańskich college’ów. Aby zweryfikować wyniki podane przez rodziców, skontaktowaliśmy się z Krajową Komisją Egzaminacyjną, odpowiedzialną za przeprowadzenie egzaminu. Okazało się, że młodzi ludzie, którzy w przedszkolu potrafili dłużej czekać na nagrodę, osiągnęli dużo lepsze wyniki w teście SAT[4]. Kiedy porównano wyniki dzieci z najkrótszym czasem odroczenia gratyfikacji (dolna trzecia część rozkładu) z osiągnięciami ich rówieśników z dłuższym czasem odroczenia (górna trzecia część rozkładu), całkowita różnica w wynikach egzaminu SAT wyniosła aż 210 punktów[5].
Dorosłość
Między dwudziestym piątym a trzydziestym rokiem życia osoby, które w przedszkolu dłużej czekały na nagrodę, były bardziej zdolne do wytrwałego dążenia do odległych celów (i do ich osiągania), rzadziej sięgały po niebezpieczne używki, mogły się pochwalić lepszym wykształceniem i odznaczały się istotnie niższym wskaźnikiem masy ciała (BMI). Były też bardziej odporne i elastyczne w radzeniu sobie z problemami interpersonalnymi i z większym powodzeniem utrzymywały swoje związki intymne (o czym będzie mowa w rozdziale dwunastym). W miarę jak przyglądaliśmy się dalszym losom tej grupy, wyniki badania przedszkolaków z Bing wydawały się coraz bardziej zdumiewające, zważywszy na ich zasięg, stałość i wagę: skoro zachowanie przedszkolaków w prostym teście Marshmallow okazało się trafnym predyktorem (na poziomie istotnym statystycznie) tego, jak potoczyło się ich dalsze życie – w wielu sferach i w długiej perspektywie czasowej – to należało rozważyć implikacje tego odkrycia dla polityki publicznej i edukacji. Jakie umiejętności umożliwiały dzieciom samokontrolę? Czy można się ich nauczyć?
Może jednak to, co zaobserwowaliśmy, było wynikiem zwykłego zbiegu okoliczności – zjawiskiem ograniczonym do Uniwersytetu Stanforda w latach sześćdziesiątych i na początku lat siedemdziesiątych XX wieku, w okresie rozkwitu kontrkultury i w samym środku wojny w Wietnamie. Żeby to sprawdzić, moi studenci i ja przeprowadziliśmy kilka innych badań na rozmaitych próbach, pochodzących nie z uprzywilejowanej społeczności kampusu Uniwersytetu Stanforda, lecz z bardzo różnych populacji i okresów, między innymi ze szkół publicznych nowojorskiego Bronksu, dziesiątki lat po rozpoczęciu badań stanfordzkich. Odkryliśmy uderzające podobieństwa między dziećmi żyjącymi w skrajnie odmiennych warunkach i okolicznościach, co opiszę bardziej szczegółowo w rozdziale dwunastym.
Skany mózgu w wieku średnim
Yuichi Shoda (obecnie profesor psychologii na Uniwersytecie w Waszyngtonie) i ja współpracowaliśmy ściśle od 1982 roku, kiedy to Yuichi rozpoczął studia doktoranckie w dziedzinie psychologii na Uniwersytecie Stanforda. Gdy uczestnicy badań przeprowadzonych w przedszkolu Bing osiągnęli wiek czterdziestu kilku lat (począwszy od roku 2009), Yuichi i ja zorganizowaliśmy zespół neurokognitywistów[6] z siedmiu amerykańskich ośrodków naukowych. Jego zadaniem było przeprowadzenie kolejnego badania dawnych przedszkolaków z Bing Nursery School. W skład tego zespołu weszli między innymi John Jonides z Uniwersytetu Stanu Michigan, Ian Gotlib z Uniwersytetu Stanforda oraz BJ Casey z Weill Cornell Medical College. Wszyscy oni byli ekspertami w dziedzinie neuronauki społecznej – dyscypliny zajmującej się wyjaśnianiem mechanizmów mózgowych leżących u podstaw naszych myśli, uczuć i zachowań. Przedstawiciele neuronauki społecznej zgłębiają te mechanizmy przy użyciu takich metod, jak funkcjonalny rezonans magnetyczny (fMRI), który rejestruje aktywność mózgu w czasie, gdy badani wykonują rozmaite zadania umysłowe.
Chcieliśmy się przekonać, czy badania neuroobrazowe wykażą różnice pomiędzy mózgami osób, które w ciągu całego życia – począwszy od testu Marshmallow – regularnie osiągały wysokie wyniki w różnych pomiarach samokontroli, a mózgami tych, u których jej poziom był niski. Zaprosiliśmy grupę absolwentów przedszkola Bing, mieszkających w różnych częściach kraju, żeby na kilka dni wrócili na kampus uniwersytecki, odwiedzili swoje dawne przedszkole (jeśli mają na to ochotę) i poddali się kilku testom poznawczym – zarówno we wnętrzu skanera fMRI, znajdującego się na Wydziale Medycyny (na terenie tego samego kampusu), jak i bez użycia technik neuroobrazowania.
Badania neuroobrazowe pokazały, że osoby, które w przedszkolu potrafiły oprzeć się słodkiej pokusie, a później, przez kolejne lata, przejawiały wysoki poziom samokontroli, wykazują odmienną aktywność obwodów mózgowych w okolicy czołowo-prążkowiowej – odpowiedzialnych za integrowanie procesów motywacyjnych i kontrolnych – niż badani o niższym poziomie samokontroli. U osób mających dużą zdolność do odraczania gratyfikacji zaobserwowano większą aktywność kory przedczołowej, wykorzystywanej do skutecznego rozwiązywania problemów, twórczego myślenia i kontrolowania zachowań impulsywnych. Tymczasem u badanych mających niewielką zdolność do odraczania gratyfikacji bardziej aktywna była brzuszna część prążkowia, zwłaszcza wtedy, gdy próbowali zapanować nad swoimi reakcjami na bodźce szczególnie atrakcyjne, gorące emocjonalnie. Obszar ten, umiejscowiony w głębszej, bardziej pierwotnej części mózgu, jest powiązany z pożądaniem, odczuwaniem przyjemności i uzależnieniami.
Omawiając wyniki tego badania w wywiadzie prasowym, BJ Casey zauważył, że ludzie o niewielkiej zdolności do odraczania gratyfikacji wydają się napędzani silnikiem o większej mocy, podczas gdy osoby, które potrafią długo czekać na nagrodę, mają bardziej skuteczne hamulce psychiczne. Dzięki temu badaniu dowiedzieliśmy się czegoś ważnego. Otóż osoby, które w naszych testach przez całe życie uzyskiwały wyniki wskazujące na niski poziom samokontroli, nie miały trudności z zapanowaniem nad swoim mózgiem w większości codziennych sytuacji życiowych. Ich problemy z kontrolą impulsów – w zachowaniu i w aktywności mózgu – były wyraźnie widoczne tylko wtedy, gdy pojawiały się niezwykle atrakcyjne pokusy.
[4] Informacje na temat zależności pomiędzy samokontrolą a inteligencją można znaleźć w: Duckworth i Seligman, 2005, oraz Moffitt i in., 2011.
[5] Korespondencja prywatna z Philem Peakiem, Smith College, 9 kwietnia 2012. Zob. też D. Goleman, Inteligencja emocjonalna.
[6] Neuronaukowców zajmujących się badaniem procesów poznawczych (przyp. tłum.).
ROZDZIAŁ 2
Jak one to robią?
Test Marshmallow i późniejsze, prowadzone przez kilkadziesiąt lat badania pokazały, że zdolność do samokontroli w pierwszych latach życia ma doniosłe znaczenie dla tego, jak potoczą się dalsze losy danej osoby. Okazało się też, że u małych dzieci zdolność tę można zmierzyć – przynajmniej w przybliżeniu – przy użyciu bardzo prostej metody. Prawdziwe wyzwanie polegało na wyjaśnieniu mechanizmów psychicznych i mózgowych, które pozwalały części dzieci czekać na nagrodę przez, wydawałoby się, nieznośnie długi czas, podczas gdy inne przedszkolaki naciskały przycisk dzwonka już po kilku sekundach. Gdyby udało się ustalić, jakie warunki sprzyjają samokontroli, a jakie ją utrudniają, można by wykorzystać tę wiedzę do poprawienia owej umiejętności u osób, którym szczególnie trudno jest czekać.
Postanowiłem przeprowadzić to badanie wśród przedszkolaków, ponieważ na podstawie obserwacji zmian zachodzących u moich córek doszedłem do wniosku, że właśnie w wieku przedszkolnym dzieci zaczynają rozumieć zależność między czekaniem a wielkością nagrody. Pojmują, że jeśli wybiorą mniejszą nagrodę natychmiast, to nie dostaną bardziej atrakcyjnej nagrody później. To także wiek, w którym uwidaczniają się ważne różnice indywidualne pod względem zdolności do samokontroli.
Strategie odwracania uwagi
Przemiany zachodzące u dziecka od urodzenia do wieku przedszkolnego – poprzez naukę pełzania, mówienia i chodzenia – wydają się niemal cudowne. Żadna z tych zmian nie wydawała mi się bardziej zdumiewająca niż przeistoczenie się bezbronnej istoty, która rozpaczliwym krzykiem prosi innych o pomoc, w przedszkolaka, który przez wiele nudnych, frustrujących minut potrafi siedzieć samotnie na krześle bez żadnego zajęcia w oczekiwaniu na dwa ciasteczka. Jak one to robią?
Sto lat temu Freud uważał, że noworodek jest istotą działającą wyłącznie pod wpływem impulsów, i snuł przypuszczenia na temat tego, jak to możliwe, że ów zbiór instynktów biologicznych, które domagają się natychmiastowego zaspokojenia, jest w stanie odroczyć gratyfikację, gdy dziecko zostaje odstawione od piersi. W 1911 roku Freud wyraził pogląd, że owa przemiana dokonuje się w ciągu pierwszych lat życia dziecka, kiedy tworzy ono „halucynacyjne wyobrażenie” obiektu pożądania – matczynej piersi – i koncentruje na nim swoją uwagę. W języku Freuda libidinalna (seksualna) energia dziecka zostaje skierowana (w procesie kateksji) na ów halucynacyjny obraz. Ta reprezentacja wizualna – teoretyzował Freud – umożliwia „wiązanie w czasie”; pozwala dziecku odraczać i tymczasowo hamować impulsywne dążenie do natychmiastowej gratyfikacji.
Pogląd, że reprezentacja umysłowa nagrody oraz jej przewidywanie podtrzymują wysiłki zmierzające do jej osiągnięcia, wydawał się interesujący, lecz nie było wiadomo, jak można go zweryfikować u małych dzieci, na długo przed pojawieniem się technik neuroobrazowych, które pozwalają zajrzeć do ludzkiego mózgu. Doszliśmy do wniosku, że najprostszy sposób, w jaki można skłonić małe dziecko do wytworzenia reprezentacji umysłowej oczekiwanej nagrody, polega na pozostawieniu jej w zasięgu wzroku dziecka w trakcie oczekiwania. W pierwszych eksperymentach badacz umieszczał wybrane przez dziecko nagrody tuż przed nim, kładąc je na nieprzezroczystej tacy. W innym warunku eksperymentalnym badacz umieszczał nagrody pod tacą, zasłonięte i ukryte przed wzrokiem dziecka. W tym wieku dzieci już rozumiały, że smakołyki naprawdę tam są, schowane pod tacą. Jak sądzisz, w której sytuacji przedszkolakom trudniej było czekać?
Prawdopodobnie intuicja podpowiedziała Ci prawidłową odpowiedź: kiedy nagrody były doskonale widoczne, dzieci odczuwały tak silną pokusę, że czekanie stawało się dla nich prawdziwą torturą; kiedy zaś nagrody były zasłonięte, było im dużo łatwiej. Przedszkolaki, które patrzyły na wybrane nagrody – odroczone, natychmiastowe lub jedne i drugie – czekały średnio krócej niż minutę, podczas gdy dzieci, które nie widziały nagród, czekały niemal dziesięć razy dłużej. Choć z perspektywy czasu ustalenia te wydają się oczywiste, musieliśmy wykazać tę zależność eksperymentalnie, aby uzyskać pewność, że udało nam się stworzyć sytuację, w której dzieci odczuwały silną pokusę i doświadczały trudnego konfliktu wewnętrznego.
Dyskretnie obserwowałem dzieci przez lustro weneckie, gdy usiłowały czekać w warunkach doskonale widocznej nagrody. Niektóre zakrywały sobie oczy dłońmi, opierały głowę na ramieniu, żeby spoglądać w bok, albo odwracały głowę, próbując uniknąć patrzenia na nagrodę. Przez większość czasu dzieci rozpaczliwie próbowały odwracać wzrok, ale niektóre od czasu do czasu zerkały ukradkiem na smakołyki, aby sobie przypomnieć, że nadal tam są i że warto na nie czekać. Inne mówiły do siebie cichutko – ledwie słyszalnym szeptem wydawały się utwierdzać w powziętym postanowieniu, pouczając się: „Czekam na dwa ciasteczka” – albo powtarzały na głos warunki otrzymania nagrody: „Jeśli zadzwonię, dostanę to ciastko, ale jeśli zaczekam, dostanę tamte dwa”. Jeszcze inne po prostu odsuwały dzwonek i tacę jak najdalej od swojej twarzy i dłoni, ku przeciwległej krawędzi stołu.
Dzieci, które z powodzeniem odraczały gratyfikację, wymyślały najrozmaitsze sposoby, aby odwrócić swoją uwagę od kuszących smakołyków oraz złagodzić konflikt i stres, jakich doświadczały. Zmieniały nieprzyjemną sytuację oczekiwania poprzez wymyślanie twórczych zabaw, które odciążały ich zmagającą się z pokusą wolę: komponowały krótkie piosenki („Ach, jaki piękny dzień, hej, hej!”, „To mój dom w Redwood City”), robiły śmieszne, groteskowe miny, dłubały w nosie, czyściły sobie uszy i bawiły się tym, co w nich znalazły, albo wymyślały zabawy z użyciem dłoni i stóp, grając na swoich palcach u stóp jak na klawiszach fortepianu. Po wyczerpaniu wszystkich innych sposobów niektóre dzieci zamykały oczy i próbowały zasnąć – tak jak pewna dziewczynka, która w końcu oparła głowę na złożonych na stole ramionach i zapadła w głęboki sen, z twarzą oddaloną zaledwie o kilka centymetrów od dzwonka. Jakkolwiek metody te wydawały się zdumiewające, gdy sięgały po nie przedszkolaki, są one doskonale znane każdemu, kto kiedykolwiek utknął w pierwszym rzędzie podczas nudnego wykładu.
Ciąg dalszy w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Tytuł oryginału: The Marshmallow Test
Copyright © 2014 by Walter Mischel
All rights reserved
Copyright © 2015 for the Polish edition by Wydawnictwo Smak Słowa
Copyright © for the Polish translation by Agnieszka Nowak-Młynikowska
Wszystkie prawa zastrzeżone.
Książka ani żadna jej część nie może być publikowana ani powielana w formie elektronicznej oraz mechanicznej bez zgody wydawnictwa Smak Słowa.
Edytor: Anna Świtajska
Redakcja i korekta: Małgorzata Jaworska
Opracowanie graficzne: Piotr Geisler
Okładka i strony tytułowe: Agnieszka Karmolińska
Ilustracja wykorzystana na okładce: © Aga Karmolińska
ISBN: 978-83-64846-12-0
Smak Słowa
ul. Sobieskiego 26/4, 81–781 Sopot
tel./fax (+48 58) 551 01 98
www.smakslowa.pl
Szukaj nas także na:
Plik ePub przygotowała firma eLib.pl
al. Szucha 8, 00-582 Warszawa
e-mail: [email protected]
www.eLib.pl