Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Nowa przygoda rezolutnego robota Tomo, który pragnąc poznawać świat… popada w niezłe tarapaty. Tomo jest już pełnoprawnym członkiem rodziny. Pokochali go nie tylko najmłodsi – Antek i Amelka – ale także dziarski jamnik Drops. Zasłyszana rozmowa prowadzona między dwoma mężczyznami tuż za żywopłotem sprawi, że ciekawski robot uwikła się w aferę, z której nie będzie tak łatwo się wyplątać. Barbara Wicher zabiera nas do świata, w którym przyjaźń mimo różnic jest naprawdę możliwa! W końcu, na dobre czy na złe… tomo to znaczy przyjaciel!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 19
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Czas: 0 godz. 32 min
Rozdział 1
Rach-ciachi po krzyku!
Amelka przytuliła Tomo, jakby żegnała się z nim na zawsze.
– Och! Masz szczęście, że nie musisz chodzić do dentysty... – westchnęła.
– Przecież to tylko wizyta kontrolna. – Babcia machnęła ręką.
– Rach-ciach i po krzyku! – dodał dziadek.
– Ciach? I po krzyku? – skrzywiła się Amelka.
– Tak tylko się mówi. – Dziadek się roześmiał. – To znaczy, że to nic wielkiego.
Babcia i dziadek mieszkali w tej samej miejscowości, w której znajdował się dom Antka i Amelki. Wnuki często ich odwiedzały, a czasami zostawały na dłużej. Zwłaszcza gdy rodzice wyjeżdżali, jak teraz. Zazwyczaj pobyty w domu dziadków były wesołe i wypełnione przyjemnościami. Tym razem jednak rodzice poprosili babcię, żeby zabrała wnuki na umówioną wizytę u dentysty.
Babcia chwyciła bordową torebkę i klucze.
– Idziemy! – zakomenderowała i ruszyła przodem.
– Do zobaczenia, Drops! – Antek potarmosił jamnika po szorstkim karku. – Niedługo wrócimy. Gdyby ci się nudziło, możesz pobawić się z dziadkiem i z Tomo.
Bach! Trach! Babcia zamknęła drzwi i przekręciła klucz.
Tomo i Drops chwilę wpatrywali się w zielone drzwi, po czym przenieśli wzrok na dziadka.
Starszy pan z westchnieniem usiadł na kanapie.
– Uff... No tak... Trochę sobie odpocznę. Pół nocy nie spaaałem! – Ziewnął, po czym zdjął okulary i potarł powieki. – Alarm u sąsiadki znowu się włączył i z godzinę wył jak szalony, a potem już nie usnąłem. A wy, słyszeliście alarm? – zapytał.
– Owszem – przytaknął Tomo. – Ja słyszałem.
Drops nie przytaknął, ale też słyszał alarm. Wtórował mu nawet wyciem, dopóki babcia go nie skrzyczała.
– Po co komuś alarm? – zapytał Tomo.
– A bo ja wiem? – Dziadek wzruszył ramionami. – Nasza okolica taka spokojna, że dom mógłby stać otworem, a i tak nic by nie zginęło. Ale odkąd Woźniakowa dowiedziała się, że kolekcja szpilek do krawatów po jej mężu być może jest coś warta, boi się, że złodzieje ją okradną. Wezwała fachowców od alarmów, wydała krocie i teraz mamy atrakcje! Coś tam widocznie źle wyregulowali, bo już trzeci raz włączył się bez powooodu... – Dziadek znowu ziewnął.
– Pobaw się, dziecko, z Dropsiem w ogrodzie – powiedział, wskazując ręką w kierunku drzwi tarasowych prowadzących na tył domu. – Ja się chwilkę zdrzemnę.
Tomo uwielbiał, gdy dziadek nazywał go „dzieckiem”. Lubił też bawić się z Dropsem.
– Chodź, piesku – powiedział i ruszył do wyjścia.
Drops szczeknął, skoczył ucieszony, porwał piłkę i niczym pocisk pognał do ogrodu.
– Ciii – upomniał go Tomo, ale dziadek nie zareagował na rwetes. Kiedy Tomo przekraczał próg oddzielający go od nasłonecznionego tarasu, starszy pan już chrapał.