Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
MIĘDZYNARODOWY BESTSELLER
NAJLEPSZA KSIĄŻKA O ZROZUMIENIU I LECZENIU ZRANIEŃ WYNIESIONYCH Z RODZINY – SCHEMATÓW, KTÓRE WPŁYWAJĄ NA TO, JAK ODNOSIMY SIĘ DO INNYCH, SIEBIE SAMYCH I OTACZAJĄCEGO NAS ŚWIATA.
Vienna Pharaon omawia proces uzdrowienia i pomaga zrozumieć zasady funkcjonowania rodziny, w której się wychowaliśmy, oraz odkryć, co w tym systemie działało, a co nie. Niezaleczony ból z powodu zranień z dzieciństwa przejawia się w naszych zachowaniach w dorosłym życiu w zaskakujący sposób: od problemów w pracy po zmagania interpersonalne. Teraz, uzbrojeni w wiedzę na temat naszej przeszłości, możemy przeprogramować nawyki, aby znacząco poprawić więzi z innymi i zmienić na lepsze całe swoje życie, teraźniejsze i przyszłe.
VIENNA PHARAON MA DOŚWIADCZENIE PONAD 20 000 GODZIN PRACY Z PACJENTAMI.
NA INSTAGRAMIE OBSERWUJE JĄ PONAD 700 000 OSÓB.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 361
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Wspierającym mnie na duchu Connorowi,
Code’owi i Bronxowi.
Jesteście wielkim dobrem na tym świecie.
NOTA OD AUTORKI
Nie zdołałabym napisać tej książki bez wielkiego zaszczytu, jakim była bliska współpraca z wieloma niesamowitymi osobami, które odważyły się opowiedzieć mi swoje historie. Ukryłam tożsamość moich klientów i szczegóły które pozwalające na ich rozpoznanie. W kilku przypadkach połączyłam aspekty dotyczące wielu osób i przypisałam je jednej, wciąż jednak te opowieści są prawdziwe. Zadbałam, by wprowadzone zmiany nie umniejszały wagi doświadczeń konkretnego człowieka.
Należy mieć świadomość, że tematami rozdziału siódmego, zatytułowanego Chcę czuć się bezpiecznie, są nadużycia, samobójstwa i poważne problemy ze zdrowiem psychicznym. Proszę o rozwagę podczas czytania.
Mam nadzieję, że odnajdziesz w tej książce zagadnienia dotyczące twoich problemów, ale pamiętaj, że ten poradnik – z obiektywnych przyczyn – nie wyczerpuje owej tematyki. Zmiany przebiegają różnie i dla każdego człowieka stanowią wyzwanie, a odkrycia, jakich dokonasz, mogą się okazać destabilizujące lub odmienić relacje w twojej rodzinie. W trakcie dążenia do uzdrowienia więzi pomocna może być praca z terapeutą, zwłaszcza w przypadku osób, które pracują nad uzdrowieniem traumy, co często wymaga większego wysiłku. Jeśli doświadczyłeś traumy prostej lub traumy złożonej, dobrze byłoby, gdybyś skorzystał z pomocy terapeuty specjalizującego się w ich leczeniu.
WSTĘP: RODZINA, Z KTÓREJ POCHODZIMY
Miałam zaledwie pięć lat, gdy rozpad mojej rodziny stał się przyczyną rany, która w następnych latach wpływała na moje relacje.
Przez długi czas nie chciałam jednak dostrzec, jak przeszłość odbijała się na wszystkim w moim życiu. Całkiem możliwe, że nigdy nie zrozumiałabym wagi tych dawnych wydarzeń, gdyby nie wykształcenie psychologiczne, wyniesiona z praktyki zawodowej wiedza na temat nieprzepracowanej traumy i głębokie zainteresowanie związkami i relacjami. Potrzebowałam wielu lat ciężkiej pracy, by dostrzec wpływ tego, co wydarzyło się dawno temu, i móc zacząć świadomie budować więzi – tymi cennymi lekcjami podzielę się z tobą w tej książce. Wyprzedzam jednak fakty. Zacznijmy od początku.
Zacznijmy od moich początków.
Był piękny, słoneczny letni dzień w 1991 roku. Próbowałam przerobić tanią złotą bransoletkę na modne kolczyki koła – taka zaradna była ze mnie pięciolatka – gdy nagle zza zamkniętych drzwi sypialni usłyszałam podniesiony głos ojca. Jego złość zawsze mnie przerażała. Był mężczyzną często dominującym w rozmaitych sytuacjach, a jego siła i władza wydawały się groźne i podstępne. Radość z tworzenia biżuterii natychmiast uleciała.
– Jeżeli wyjdziesz, możesz nie wracać! – krzyknął do matki.
Te słowa mnie przeszyły. Nigdy wcześniej nie słyszałam takiej wściekłości skierowanej do osoby, którą kochałam, do kogoś, kogo powinien kochać także on: Jeżeli wyjdziesz, możesz nie wracać.
Kilka minut później mama wpadła na górę i kazała mi się spakować. Wszystko działo się tak szybko, że nie zdążyło do mnie dotrzeć, co się dzieje. Wiedziałam tylko, że się wyprowadzamy.
Wybrałyśmy się do mojej babci ze strony mamy i razem z nią pojechałyśmy do Jersey Shore. Zapewne taplałam się w morzu, budowałam zamki z piasku, a gdy wracałyśmy do domu, niechybnie namówiłam mamę, żeby kupiła mi lody. Nie docierało do mnie jeszcze, że tym razem „dom” będzie oznaczał inne miejsce. Odwiezienie babci nie miało być zaledwie przystankiem. Jej dom miał się stać naszym przystankiem końcowym.
U babci rozpakowałyśmy się i odpoczywałyśmy po całym dniu spędzonym na słońcu. Po chwili zadzwonił telefon. W tamtych czasach numer dzwoniącego się nie wyświetlał, ale nie ulegało wątpliwości, kto jest po drugiej stronie. Ojciec od razu zażądał rozmowy z mamą, ale babcia, rzecz jasna, nie przekazała jej słuchawki. W ciągu paru chwil wszystkie trzy schroniłyśmy się u sąsiadów. Nie było czasu na myślenie, musiałyśmy uciekać.
Jakieś dziesięć minut później przed dom babci podjechał mój ojciec ze swoim bratem. Z daleka obserwowałyśmy, jak walą do drzwi, okrążają dom i próbują dojrzeć, czy w środku ktoś jest. Stojący na podjeździe samochód mojej mamy stanowił jasną wskazówkę, że nie możemy być daleko. Pamiętam, że ostrożnie podnosiłam głowę ponad parapet, by zobaczyć, co się dzieje w sąsiednim domu. Tata i wujek byli zaledwie małymi postaciami w oddali, ale czułam ich wściekłość.
Chciałam zawołać tatę, ale jednocześnie byłam przerażona. Ukrywałam się z mamą, przestraszona i niepewna, myśląc przy tym w głębi duszy: Tu jestem, tato.
Po kilku minutach przed domem babci zjawiła się policja. Słyszałam strach w głosie mamy, kiedy poleciła, że mam się z nią schować w szafie. To się dzieje naprawdę. Zostałam uprzedzona, że nie mogę stamtąd wyglądać. W końcu rozległo się pukanie, przeszywające w znajomy sposób. Sąsiadka otworzyła drzwi dwóm wściekłym mężczyznom i parze policjantów. Funkcjonariusze zadawali pytania, a ojciec i wuj rzucali oskarżenia. Wiedzieli, że jesteśmy w środku, ale nie dostali zaproszenia, by wejść.
Słyszałam, że wściekłość narasta. Na pewno mogę zrobić coś, by to naprawić, modliłam się. Jak to zakończyć? Chcę, żeby oboje byli zadowoleni.
A jednak nie było szans, by uszczęśliwić ich dwoje. Nie mogłam wybrać obojga rodziców. Nie dało się zadowolić jednego, nie raniąc czy nie rozczarowując drugiego, a przynajmniej tak mi się wydawało. Nie było szans na zakończenie tej walki.
Cały ten incydent przesiedziałyśmy z mamą bez ruchu, w szafie, trzymając się za ręce.
I choć nie znałam wtedy języka, jakim mogłabym opisać to zdarzenie, właśnie wtedy – w tamtej chwili – moje poczucie bezpieczeństwa zostało zniszczone. Nie miałam wówczas pojęcia, jak długo zostanę uwięziona w tamtej chwili.
* * *
Choć rodzice starali się, jak mogli, nie zdołali mnie uchronić, czy też osłonić, przed swoją wściekłością. Moje fizyczne bezpieczeństwo nigdy nie zostało narażone na szwank, ale system, który nazywałam rodziną, walił się i płonął. Chaos stał się status quo. Widziałam, jak dwoje dorosłych mierzy się z groźbami, posługuje manipulacją, zachowuje paranoicznie, poddaje rozszalałym emocjom, zmaga z przemocą, kontrolą i strachem. Choć próbowali to przede mną ukrywać, widziałam, czułam i przeżywałam wszystko wraz z nimi. Mój świat nagle, w dramatyczny sposób, stał się światem niepewnym. Ludzie, którzy – jak wierzyłam – powinni mnie chronić, byli tak pochłonięci walką ze sobą nawzajem, że na jakiś czas przestali się mną przejmować.
Uświadomiłam sobie, że bezpieczeństwo muszę zapewnić sobie na własną rękę.
Wzięłam na siebie rolę rozjemcy w nadziei, że ugaszę pożar i dzięki mnie rodzina się utrzyma. Dość poważne zadanie dla pięciolatki. Nieświadoma tego, że to nie ja ponoszę odpowiedzialność za rodzinę, poświęciłam temu zadaniu wszystko. Stałam się fenomenalną aktorką. Doszłam do wniosku, że moje ciągłe złe samopoczucie jest dla moich rodziców zbytnim obciążeniem, więc zapewniałam: „wszystko w porządku”, tylko po to, żeby nie dokładać im ciężaru. A starając się ich nieustannie zadowalać i mówić to, co – jak mi się wydawało – chcieli usłyszeć, nigdy nie wyjawiałam swoich pragnień, potwierdzałam jedynie ich decyzje. Stałam się dzieckiem bez własnych potrzeb, które świetnie sobie radzi ze wszystkim, czego się podejmie, i zawsze pomaga złagodzić napięcie albo odwrócić uwagę rodziców od tego, co się dzieje.
Rana związana z brakiem poczucia bezpieczeństwa – więcej na ten temat na kolejnych stronach – nieopatrzona i wielokrotnie urażana, bezwiednie kierowała moim życiem. Zawsze byłam czujna, gotowa gasić kolejne potencjalne pożary, bez względu na to, czy iskrę wywoływali moi rodzice, przyjaciele czy partnerzy. Trzeba było wielu lat, bym uporała się z długoterminowymi skutkami pełnienia tej nieodpowiedniej roli rozjemcy i wkładania wysiłku w to, żeby naprawiać rodzinę. Nauczyłam się dopasowywać do sytuacji, kurczyć, znikać, znów się pojawiać, zniekształcać siebie i swoje doświadczenia w imię zadowalania innych – pozbycie się tego nawyku wymagało niestrudzonego wysiłku, jeśli chciałam prawdziwych związków.
Doszłam do takiej perfekcji w dbaniu, by to, co przydarzyło się moim rodzicom, nie przytrafiło się mnie, że w końcu, paradoksalnie, odtworzyłam wszystko, czego się bałam. Strach przed doświadczaniem kontroli (ojciec kontrolował matkę) doprowadził do tego, że kontrolowałam samą siebie. Pragnienie zadowalania innych i bycia wartościową w ich oczach sprawiło, że stałam się niewrażliwa i nieautentyczna, co uniemożliwiało nawiązywanie szczerych relacji. A moja osobowość „świetnej dziewczyny”, która jest ponad wszystkim, udaremniała ujawnianie tego, co naprawdę czuję, czy proszenie o to, by zaspokojono moje potrzeby. W relacjach prywatnych i zawodowych odtwarzałam schematy, których za żadne skarby nie chciałam powielać.
Kiedy po raz pierwszy rozpoczęłam terapię, nie dostrzegałam żadnej z tych rzeczy. Byłam przekonana, że powinnam popracować nad „ulepszeniem komunikacji i problemami w związkach”. Łapałam się co prawda na tym, że z niewiadomych powodów we wszystkich aspektach życia różnię się od innych ludzi – przyjaciół, kolegów, a zwłaszcza osób, z którymi się umawiałam – ale jakoś nigdy nie próbowałam powiązać tych różnych frustracji i zmagań z tamtym zapalnym incydentem z mojego dzieciństwa. Przeżyłam to, mówiłam sobie. Zachowałam spokój.
W głębi duszy wiedziałam jednak swoje. Ukryty problem (to, czego w rzeczywistości dotyczył cały ten konflikt) zrodził się w tamtym pełnym przerażenia dniu. Powstał w rodzinie, z której pochodzę, wskutek rany związanej z brakiem poczucia bezpieczeństwa. I dopiero wtedy, gdy zaczęłam przyglądać się sobie przez pryzmat rodziny, z której pochodzę, zaczęłam się odblokowywać.
* * *
Nagle, patrząc przez pryzmat tej nowej perspektywy, zrozumiałam, skąd się bierze mój sposób bycia i funkcjonowania. Dotarło do mnie, że doświadczenie sprzed kilku dekad odcisnęło na mnie trwałe piętno. Próbowałam ignorować ranę, która pozbawiła mnie poczucia bezpieczeństwa, i unikać wywołanego przez nią bólu – stałam się osobą pragnącą nie zwracać na siebie uwagi, żeby oszczędzić dodatkowego stresu mojej rodzinie, a później osobom, z którymi byłam w kolejnych związkach.
Spojler: próby oszczędzenia stresu innym skutkowały większym stresem i bólem we mnie samej. Radzenie sobie z konfliktem poprzez zaciskanie zębów, bez zastanowienia się nad jego źródłem, nie sprawdziło się w moich związkach w dorosłym życiu. Nie sprawdził się też mechanizm obronny – udawanie świetnej dziewczyny, która jest ponad wszystkim. Próby unikania bólu i zapewnienia sobie „bezpieczeństwa” przynosiły skutki dokładnie odwrotne. Ukrywając to, jak naprawdę się czułam, nie zwracałam uwagi na własne potrzeby i nie wyrażałam siebie; tłumiłam konflikt, ale on pojawiał się ponownie, przybierał jedynie inną formę. Ukrywając się przed bólem i zranieniem, nie dostrzegałam nawet, że jest coś, co potrzebuje mojej uwagi, i w ten sposób uniemożliwiałam sobie uzdrowienie.
Dobra wiadomość jest taka – przekonałam się o tym w wyniku ciężkiej pracy, zarówno z samą sobą, jak i z setkami klientów w ciągu piętnastu lat pracy terapeutki małżeństw i rodzin – że wcale nie musi tak być. To, że nosimy zranienia z dzieciństwa, nie oznacza, że jesteśmy skazani na powielanie dawnych schematów. Jeśli poświęcimy czas na to, by zrozumieć, skąd się wzięły zranienia (przeanalizujemy wspomnienia z dzieciństwa), i skupimy się na tym, by podejmować inne decyzje, możemy doświadczyć zadziwiającego uzdrowienia. Wspomnienia z dzieciństwa potrafią stać się dla nas drogowskazem do uzdrowienia, jeśli już będziemy gotowi, by uważnie im się przyjrzeć. Mam na koncie ponad dwadzieścia tysięcy godzin pracy z klientami. Na Instagramie zgromadziłam społeczność liczącą ponad sześćset tysięcy osób, z którymi codziennie rozmawiam. W tej książce dzielę się historiami z mojego życia oraz opowieściami wielu ludzi, z którymi pracowałam. Ich imiona zostały zmienione, podobnie jak niektóre dotyczące ich szczegóły, aby zapewnić im anonimowość; ich historie przytaczam po to, by coś ci uzmysłowić, by pomóc ci w ujrzeniu prawdziwego siebie i byś w ten sam sposób mógł widzieć innych. Chcę ci pomóc przeanalizować wspomnienia z dzieciństwa, nazwać twoje zranienia, powiązać je z twoimi niezdrowymi zachowaniami, a w końcu nauczyć cię, jak budować i utrzymywać zdrowe więzi.
Ta książka nauczy cię patrzeć dalej niż na to, co w świecie terapeutów nazywamy rozwiązywaniem problemu,dalej niż na kwestię, którą chcesz dzięki terapii rozwiązać. Będzie wymagała od ciebie przeanalizowania i zrozumienia fundamentów twoich przekonań, zachowań i schematów, oraz tego, w jaki sposób rodzina, z której pochodzisz, przyczyniła się do ich powstania. Większość niszczących i frustrujących schematów, jakie w sobie dostrzegamy, bierze się ze zranień doznanych w dzieciństwie. Zrozumienie wczesnego zranienia i wieloletnich niszczących schematów, do jakich ono prowadzi, odegra ogromną rolę w radzeniu sobie z konfliktami i zachowaniami, z którymi dziś masz problem.
Na początek należy przyjrzeć się rodzinie, z której pochodzimy. To w niej kształtują się fundamenty tego, jak odnosimy się do innych, do samych siebie i do otaczającego nas świata. Twoje wczesne więzi – ich obecność, brak, zaniedbanie, nadmierna czujność – wpływają na to, jak obecnie postrzegasz właściwie niemal wszystko w swoim życiu. Rodzina, z której pochodzisz, mogła być rodziną funkcjonującą prawidłowo zawsze, czasem lub rzadko. Na pewno nie była doskonała. Pragnąłeś rzeczy, których bliscy nie mogli ci dać lub po prostu ci ich nie dawali, potrzebowałeś ochrony przed zagrożeniami, których nie widzieli (a może widzieli) i chciałeś przyzwolenia na własny sposób odczuwania i wyrażania siebie, który w ich mniemaniu zagrażał ich sposobowi odczuwania czy doświadczania.
Większość trudności w związkach, z którymi zgłaszają się do mnie klienci indywidualni lub pary, jest skutkiem nieuleczonego bólu czy traumy doświadczonej w poprzednich relacjach, zwłaszcza w rodzinie pochodzenia. Moją terapię nazywam praktyką uzdrawiania wczesnych zranień.
Praktyka uzdrawiania wczesnych zranień polega na połączeniu pracy nad schematami rodzinnymi i terapii psychodynamicznej. Opiera się na psychoterapii integracyjnej, której zasady poznałam, kiedy kształciłam się na Northwestern University, by zostać terapeutką małżeńską i rodzinną. Polega na przyjrzeniu się związkowi obecnych zachowań ze schematami rodzinnymi, w których się wychowaliśmy, i przeanalizowaniu problemów, z jakimi zmaga się dana osoba, w kontekście o wiele szerszych schematów otoczenia.
Bez wykonania tej pracy, jak przekonamy się w pierwszej części niniejszej książki, ból i trauma pozostaną nieuleczone, choćbyś usilnie starał się unikać bolesnej przeszłości, fizycznie odsunął się najdalej, jak możesz (psycholog Froma Walsh określa taki zabieg „lekarstwem geograficznym”) czy też zupełnie odciął się od członka rodziny, który sprawia ci ból. Istnieje pewien wewnętrzny wymóg, jeśli chcesz uzdrowienia, a jest nim konieczność uświadomienia sobie i zrozumienia zranień z dzieciństwa, które nadal mocno trzymają cię w garści.
Nie poznałam jeszcze człowieka, który byłby wolny od zranień z dzieciństwa. W tej książce przeanalizujemy pięć najczęstszych ran. Może rozpoznasz u siebie więcej niż jedną. Być może, dorastając, walczyłeś o to, by czuć się godnym miłości. Może zawsze brakowało ci poczucia przynależności. Może kwestionowałeś to, czy jesteś dostatecznie dobry, by być ważny. Może borykałeś się z wyzwaniem, by zaufać najbliższym, a może brakowało ci poczucia bezpieczeństwa (fizycznego lub emocjonalnego).
Nazwanie swoich wczesnych zranień jest pierwszym krokiem do uzdrowienia. W rozdziałach części drugiej przyjrzymy się przyczynom konkretnych zranień i destrukcyjnym sposobom radzenia sobie z nimi, jakich się nauczyłeś; później przeczytasz kilka krzepiących historii. Następnie przeprowadzę cię przez terapię uzdrowienia wczesnych zranień, w trakcie której przepracujesz samodzielnie czteroetapowy proces składający się z nazwania zranienia, przyznania się do niego, opłakania go (owszem, ta książka sprowokuje cię do odczuwania), odwrócenia się i stworzenia trwałych szans na to, by nie powielać schematów, od których próbowałeś się uwolnić w swoich relacjach w dorosłym życiu. Jeśli jesteś gotowy, by przestać odtwarzać destrukcyjne wzorce w związkach z ważnymi dla ciebie ludźmi, zechcesz podjąć ten uzdrawiający wysiłek. Niestety, nie da się przeskoczyć bólu. Choćbyś nie wiem jak się upierał, nie zdołasz zignorować wczesnego zranienia, jeśli chcesz wytyczyć sobie nową drogę. Jak mówi pewne porzekadło, jedynym sposobem ucieczki od problemu jest jego rozwiązanie. Jestem tu po to, by pomóc ci to zrobić.
Gdy już dowiesz się więcej na temat swojego wczesnego zranienia, będziesz gotowy, by zobaczyć, jak zranienia z dzieciństwa oraz wzorce, które ukształtowała w tobie rodzina, wpływają na twoje dzisiejsze więzi. W części trzeciej przyjrzymy się dokładnie temu, jakiej komunikacji oraz jakich sposobów radzenia sobie z konfliktem się nauczyłeś, a także temu, co sobie przyswoiłeś (czy też nie) na temat granic. Kiedy będziemy dowiadywać się więcej na temat dawnych schematów, pomogę ci zmienić sposób komunikacji i postępowania w sytuacji konfliktowej oraz wskażę, jak wytyczyć bądź usunąć granice, by odnaleźć zdrowsze sposoby funkcjonowania i bardziej autentyczny styl życia.
Kiedy zauważysz, że stajesz się reaktywny lub naśladujesz destrukcyjny wzorzec, wyrobisz w sobie nawyk zadawania sobie pewnych pytań, które pozwolą przetworzyć to, co się dzieje, w sposób inny niż dotychczas. Nie wystarczy wiedzieć, dlaczego ciągle wybierasz partnerów w tym samym typie i dlaczego reagujesz w taki, a nie inny sposób. Praca nad uzdrowieniem wczesnych zranień polega również na wytyczeniu dalszej drogi, pozwalającej żyć zgodnie z tym, co wiesz, i odzyskać to, czego byłeś pozbawiony – ze współczuciem, zrozumieniem i empatią dla siebie, a także dla innych. Skupimy się na uzdrowieniu zranień z przeszłości, ale również podejmiemy kroki, by przerwać i zmienić zaprogramowane uwarunkowania, które doprowadziły do obecnej blokady.
Wszystkiemu będzie towarzyszyć mnóstwo podpowiedzi, ćwiczeń i medytacji, abyś w trakcie lektury mógł wykonywać pracę. Rozpoczniesz proces uwalniania się od niepożądanych wzorców i zachowań, które sabotują twoje związki i życie. Podejmiesz konkretne kroki na drodze do uzdrowienia i samopoznania.
Pragnę podkreślić pewną rzecz. W tej praktyce nie chodzi o to, by potępić w czambuł rodziców, opiekunów czy kogokolwiek z dorosłych, którzy byli dla ciebie wzorcami. (Uwaga: w całej książce najczęściej używam słów rodzice, opiekunowie lub dorośli – ilekroć je widzisz, uznaj, że możesz je zastąpić postaciami, które towarzyszyły ci w dzieciństwie). Podczas pracy z klientami absolutnie nie wskazuję nikogo palcem ani nie obarczam winą. Ta praca wymaga spojrzenia na przeszłość z szerszej perspektywy, a jeśli już ją mamy, to także wyrozumiałości i współczucia. Powinniśmy pamiętać, że nasi opiekunowie również mają bogatą historię z wadliwymi schematami rodzinnymi i zdarzeniami z przeszłości, które stały się fundamentem ich sposobu bycia.
Celem naszych rozważań nie jest krytykowanie innych, jednak nie chodzi też o usprawiedliwianie szkodliwych zachowań. Przyglądamy się rozmaitym sytuacjom, aby zauważyć i nazwać nasze doświadczenia, nie potępiając naszych bliskich i ich nie lekceważąc. Prawdopodobnie starali się, jak mogli, ale mimo wszystko nie podołali wyzwaniu. Znalezienie wyjaśnienia szkodliwych doświadczeń nie zmienia faktu, że musisz wykonać pewną pracę.
Twoje historie na pewno różnią się od moich i od wspomnień sąsiadów. Być może przeżyłeś o wiele więcej traumatycznych wydarzeń niż większość znanych ci ludzi, a może z wdzięcznością stwierdzasz, że twoja przeszłość nie jest aż taka zła. Niezależnie od tego, w którym miejscu spektrum, według ciebie, się znajdujesz, twoja historia wymaga delikatnej analizy i uwagi.
Twoja praca polega na nazwaniu, uznaniu, odczuciu i ocenie wpływu, jaki wywarła na ciebie twoja rodzina, oraz wykorzystaniu świadomości i zrozumienia do dokonania zdrowej, trwałej zmiany samego siebie. Nie dojdziesz do celu od razu i nie zrealizujesz tego wszystkiego z dnia na dzień. Będziesz stopniowo dowiadywał się nowych rzeczy o sobie samym, na temat twojego partnera i twojej rodziny. Dostrzeżesz nowe kwestie, bez względu na to, ile masz lat. Zauważysz, że pewnych zdarzeń jeszcze nie przebolałeś. I prawdopodobnie raz po raz będziesz widział swoje zranione wewnętrzne dziecko, domagające się twojej uwagi, uznania, współczucia i obecności.
* * *
Praktyka uzdrowienia wczesnych zranień jest dla mnie zarówno ścieżką rozwoju osobistego, jak i pracą, którą wykonuję każdego dnia z moimi klientami. Stwarza możliwość zmiany (długotrwałej, integralnej), pozwala się odblokować i odzyskać przekonania, jakie miałeś, zanim zostały ci przekazane nieprzepracowany ból i trauma twojej rodziny.
Nie twierdzę, że do uzdrowienia prowadzi tylko jedna droga. Moim zdaniem ścieżek jest tyle, ilu ludzi chodzących po tej ziemi. Wiem jednak, że kiedy zaczęłam analizować swoje wspomnienia z dzieciństwa przez pryzmat systemu, w jakim funkcjonowała moja rodzina, zaczęłam rozumieć swój sposób bycia i postępowania i mogłam przyjąć dar uzdrowienia.
Zamiast wybierać partnerów jednego typu, którzy otwieraliby moje rany z dzieciństwa, zdołałam wybrać partnera skłonnego zakasać rękawy i podjąć się wraz ze mną ciężkiej pracy. Moje przekonania na temat romantycznych związków zaczęły się zmieniać.
• Zamiast udowadniania, że ze mną jest zawsze wszystko w porządku, nauczyłam się otwartości i rozeznałam, które z otaczających mnie osób zasługują, by zobaczyć moje prawdziwe, bezbronne „ja”.
• Zamiast bycia rozjemczynią, która na pierwszym miejscu stawia zadowolenie innych, nauczyłam się szanować swoje potrzeby – nawet jeśli to oznaczało, że kogoś rozczaruję.
• Zamiast podejmowania prób nakłaniania bliskich do zmiany, obrania innej drogi lub dostrzeżenia cierpienia, które im towarzyszy, zaczęłam ich przyjmować takimi, jakimi są, i zmieniłam sposób reakcji na to, że się nie zmieniają.
• Zamiast ulegania potrzebie panowania nad sytuacją nauczyłam się ufać, że nie zostanę wykorzystana.
Przeżycia rodzin, z których pochodzimy, skrywają piękne bogactwo doświadczeń i rozdzierający serce ból. Oficjalna separacja moich rodziców nastąpiła w listopadzie 1991 roku, a wyprowadziłyśmy się w maju 1992 roku. To był początek dziewięcioletniego procesu rozwodowego, najdłuższego w historii New Jersey w tamtym okresie. Doświadczyłam strachu i żalu, które musiałam przepracować, choć relacje rodziców uległy znacznej poprawie i dziś są przyjazne. Przez lata żonglowałam otrzymywanymi wtedy wiadomościami. Umiejętności, które wykorzystuję dziś w pracy terapeutki, zawdzięczam poniekąd wieloletniej roli rozjemcy i mediatora moich rodziców. Jak mówi moja droga przyjaciółka i koleżanka po fachu, doktor Alexandra Solomon: „nasze rany i nasze dary są sąsiadami”. Piękne przypomnienie o tym, że niektóre z naszych największych zdolności rzeczywiście rodzą się w bólu, jakiego zaznaliśmy.
Na szczęście możemy liczyć na szczęśliwe zakończenie. Uważne przyjrzenie się wspomnieniom z dzieciństwa to nie tylko poznawanie siebie i swojej rodziny czy też rozpamiętywanie przeszłości. Uważne przyjrzenie się wspomnieniom jest okazją do uzdrowienia – samego siebie, tych, którzy byli przed tobą, i tych, którzy przyjdą po tobie. Jak mówi terapeuta rodzinny i pisarz Terry Real: „Dysfunkcja rodzinna przechodzi z pokolenia na pokolenie, jak ogień w lesie, niszcząc wszystko, co napotka na swojej drodze, aż jedna osoba w którymś pokoleniu zdobędzie się na odwagę, by się odwrócić i stawić czoła płomieniom. Ta osoba przynosi pokój przodkom i wybawia z opresji dzieci, które po niej przyjdą”. Jesteś gotowy, by stawić czoła płomieniom?
Nieważne, czy korzystasz z terapii od dziesięcioleci, czy może nie uznajesz takich metod pomocy. Nieważne, czy wcześniej próbowałeś pracy z systemami rodzinnymi czy rozważasz taką możliwość po raz pierwszy. Nie ma znaczenia, czy masz mnóstwo wspomnień z dzieciństwa, czy też z trudem przypominasz sobie cokolwiek. Czasami bardzo silny ból zamazuje wspomnienia, ale uczucia pozostają. Liczy się twoja otwartość, gotowość do odkrywania, odczuwania i dostrzegania tego, co może być trudno ujrzeć, zaakceptować lub uznać. Ważne jest, abyś podczas lektury uważnie się w siebie wsłuchiwał, by wiedzieć, czy powinieneś przeć naprzód, czy zatrzymać się na chwilę.
To, jak wykorzystasz tę książkę, zależy od ciebie. Nie ma dobrego czy złego sposobu. Możesz zdecydować, by kolejne rozdziały przepracować ze swoim terapeutą. Możesz zdecydować się na samodzielną lekturę w skupieniu i zastanowić się nad tym, co pod jej wpływem zobaczysz. Możesz też przeczytać ją z partnerem, członkiem rodziny lub przyjacielem i wykorzystać jako pretekst do rozmowy.
Nie wiem, który z tych sposobów jest dla ciebie odpowiedni, wiem jednak, że trzymasz tę książkę w dłoni dlatego, że czegoś szukasz. Jesteś tu, ponieważ nosisz w sobie coś, co wymaga uwagi. Znalazłeś się w tym miejscu, ponieważ jesteś zmęczony ciężarem, który dźwigasz, wyczerpującymi wzorcami, w których funkcjonujesz, i tym, że twoje doskonale umotywowane pragnienie zmiany ciągle nie przynosi rezultatów. Widzę cię, słyszę cię, byłam w tym miejscu wcześniej i jestem podekscytowana tym, że mogę towarzyszyć ci podczas tego ogromnego wysiłku.
Przeanalizowanie wspomnień z dzieciństwa jest odważnym i niezwykłym krokiem na drodze do uzdrowienia. Zaczynajmy.
CZĘŚĆ I
Fundamenty
1
TWOJA PRZESZŁOŚĆ JEST TWOJĄ TERAŹNIEJSZOŚCIĄ
Przesłany formularz nie zawierał zbyt wielu informacji. Jedynie nazwisko, wiek i krótką uwagę na temat tego, nad czym klientka chciałaby pracować.
Natasha Harris, 38
Muszę ocenić, czy mój partner jest człowiekiem, z którym mogę spędzić życie. Rozterki mam od dłuższego czasu, ale doszłam do miejsca, w którym nie mogę już udawać, że ich nie widzę. Może mi pani pomóc?
Natasha nie poddawała się wcześniej terapii. Przyjaciele w końcu ją namówili, żeby z kimś porozmawiała – ze mną – i podczas naszej pierwszej sesji była zdenerwowana i przejęta jednocześnie.
– Tak bardzo tego potrzebuję – powiedziała. – Dziękuję, że znalazła pani dla mnie miejsce w grafiku. Odkładałam to przez długi czas, ale wiem, że dłużej się nie da. Poza tym przyjaciele mają mnie dość, bo ciągle im się skarżę. – Zachichotała nerwowo.
Uśmiechnęłam się.
– Pewnie można mieć dość, jeśli ciągle słucha się tej samej historii. Wysłuchują jej, odkąd mnie znają.
– A jak długo panią znają? – spytałam.
– Oj, przyjaźnimy się od dziecka. Od dawna. Są przy mnie od trzydziestu paru lat.
Przyjaciółki były zmęczone opowieściami na temat obecnego partnera, ale nie tylko. Te same narzekania dotyczyły niemal każdego związku, odkąd robił się poważny.
– Może mi pani powiedzieć, co takiego słyszą? – spytałam.
– Chyba im mówię, że mam wrażenie, poczucie, że coś jest nie tak. One kwitują, że po prostu doszukuję się problemów. Jakbym próbowała sabotować coś, co jest bez zarzutu. Sama nie wiem. Chyba rzeczywiście odpycham ludzi, którzy są dla mnie odpowiedni. Wszyscy tak twierdzą, więc może to prawda.
Zrozumiałam, co się kryje w głowie Natashy. Słowa i opinie innych wpłynęły na jej przekonania na temat samej siebie. Miała trudności z określeniem, co czuje, przyznaniem, co wie, i uświadomieniem sobie, co uważa za prawdę.
– Wygląda na to, że pani przyjaciółki wiele wiedzą o tym, jaka jest pani w związkach. Chciałabym poznać pani zdanie na temat partnera i waszej relacji.
– Oczywiście. Clyde to wspaniały człowiek. Jest inteligentny, atrakcyjny, interesujący, odnosi sukcesy, jest dobry i troskliwy. Patrząc na niego, nie sposób doszukać się w nim czegoś złego. Wszyscy uważają, że to dobra partia i że w końcu trafiłam na swoją drugą połówkę.
Przerwałam jej.
– A czy pani uważa, że Clyde jest dobrą partią? – Próbowałam wyciągnąć z niej jej opinię na jego temat.
– Tak. Jest dla mnie cudownym partnerem. Jest wspaniałym człowiekiem i naprawdę nie mogę powiedzieć o nim złego słowa. Po prostu mam wrażenie, że coś jest nie tak albo będzie nie tak. Może czegoś nie dostrzegam. I że w końcu wszystko się posypie.
– A posypało się w poprzednich związkach?
Nagła zmiana tematu i odejście od Clyde’a wyraźnie ją zaskoczyły.
– Nie sądzę. Nie – odpowiedziała.
– A czy posypało się kiedykolwiek w pani rodzinie? – ciągnęłam.
Milczała przez chwilę i przyglądała mi się zdezorientowana.
– Naprawdę nie sądzę, żeby to miało jakiś związek z moją rodziną. Dlaczego terapeuci zawsze wyciągają kwestie rodziny? Szczerze mówiąc, dzieciństwo miałam bardzo udane. Raczej niczego pani tam nie znajdzie. Wolałabym skupić się na tym, o co chodzi z Clydem.
W takich chwilach śmieję się w duchu (serdecznie!) i myślę o wystąpieniu Brené Brown na konferencji TED-ex, zatytułowanym „Potęga otwartości”, w którym opowiada, jak próbowała postawić granice terapeutce na pierwszej sesji: „żadnych kwestii rodzinnych i bzdur z dzieciństwa, potrzebuję strategii”.
Spojler: to podejście u Brené się nie sprawdziło i nie sprawdzi się również u ciebie. Ponieważ niezależnie od tego, czy chcesz to przyznać, czy nie, „kwestie rodzinne” i „bzdury z dzieciństwa” są fundamentem wszystkiego.
Wiem, wiem, pewnie nie to chciałeś usłyszeć. Możesz się nawet upierać, że to, co wydarzyło się dawno temu, nie ma żadnego wpływu na twoją teraźniejszość. Dorosłeś i się zmieniłeś, prawda? Może nawet wybaczyłeś. Trudno uwierzyć, że sprawy sprzed kilku dekad nadal odgrywają ważną rolę i rządzą twoim życiem.
Mam jednak pewność: twoja przeszłość stworzyła schematy, które wpływają na twoje dzisiejsze życie.
Więc nawet jeśli się zmieniłeś, jeśli w wielu aspektach dojrzałeś, nawet jeśli nie jesteś tą samą osobą, co kiedyś… wciąż jesteś połączony wielopokoleniowym łańcuchem. I nawet jeśli nie zdajesz sobie z tego sprawy, ten rozległy system rodzinny kieruje obszarami twojego życia w kwestiach ważnych i błahych. Najprawdopodobniej całym przedstawieniem – tym, w którym grasz główną rolę – dyryguje twoja przeszłość, a jeśli nie jesteś tego świadomy, jest duża szansa, że z tego powodu cierpisz.
Przeszłość jest uparta, przyjacielu. Im bardziej chcesz od niej uciec, z tym większą zawziętością cię ściga i domaga się twojej uwagi. Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego na okrągło zmagasz się z tymi samymi problemami? Dlaczego ciągle wybierasz takich samych partnerów? Czemu reagujesz w taki sam sposób, choć bardzo chcesz to zmienić? Albo dlaczego twój wewnętrzny krytyk powtarza ci wciąż te same nieprzyjemne rzeczy? To twoja przeszłość, domagająca się uwagi. Te „bzdury z dzieciństwa” w pewien sposób kierują twoim obecnym życiem i dobrze byłoby mieć tego świadomość.
Gdy Natasha poinformowała mnie, że nie chce poświęcać czasu dzieciństwu, wiele tym ujawniła. W ułamku sekundy zrozumiałam, że trochę potrwa, zanim ona i ja wspólnie wyruszymy w terapeutyczną podróż. Nie była na nią jeszcze gotowa, to nic złego. Ekscytująca jest jednak myśl, że ta wyprawa do jej rodzinnych dziejów niechybnie odkryje ważne związki pomiędzy jej przeszłością a teraźniejszością. Natasha zobaczy powiązania pomiędzy rodziną, z której pochodzi, a pytaniami dotyczącymi jej obecnego życia. Jeśli pójdzie tą drogą, wkrótce zacznie rozumieć, że to, czego doświadcza z Clydem, nie jest tak proste i powierzchowne, jak mogłoby jej się wydawać.
Natasha nie jest wyjątkiem. Podobnie jak większość moich klientów chciała rozmawiać na temat, który skłonił ją do terapii – czy ma pozostać w związku, czy nie. Zaglądanie zbyt głęboko w przeszłość – w relacje rodzinne, jej zaprogramowanie i uwarunkowanie, doświadczenia sprzed dekad – nie wydawało jej się stosowne, pożyteczne czy ważne. Wiedziała, że zanosi się na oświadczyny (Clyde przyglądał się pierścionkom zaręczynowym), więc analizowanie czegoś innego niż ten konkretny związek wydawało się stratą czasu. Zostać z Clydem czy odejść – to ta decyzja nie dawała jej spokoju.
Z jej perspektywy, oczywiście, było to zrozumiałe. Większość ludzi woli się skupiać na tym, dokąd zmierza, a nie na tym, skąd przyszła. Także Natasha nie rozumiała, że analizowanie jedynie sytuacji z Clydem pozbawi ją jasności osądu. Przez kilka kolejnych miesięcy wspólnej pracy Natasha nie tylko przeanalizowała swoje dzieciństwo i wcześniejsze związki, ale także zachowanie obojga rodziców i siostry. W końcu wiele spraw nabrało sensu – te związane z Clydem i inne kwestie, z którymi zmagała się od lat.
* * *
Warto poświęcić czas, żeby przyjrzeć się rodzinie, z której pochodzisz… ale nie zawsze jest to łatwe. Zajmiemy się tym wspólnie na kolejnych stronach. Bo jeśli nie jesteśmy świadomi schematów, na podstawie których działamy, prawdopodobnie będziemy je powtarzać w przewidywalny – i często destrukcyjny – sposób. Tak jak Natasha.
Podobnie jak w wielu innych przypadkach, nim doszło do przełomu, Natasha była przeświadczona, że jej dzieciństwo było idealne. Małżeństwo rodziców nadal trwało, a ona wychowała się w kochającej rodzinie. „Nie mogę narzekać. Miałam całkiem udane dzieciństwo i głupio byłoby się doszukiwać jakichś drobnych niedociągnięć i krytykować, zwłaszcza że wielu miało o wiele gorzej niż ja”.
Natasha padła ofiarą zarówno idealizacji, jak i czegoś, co nazywam porównywaniem zranień. Nie chciała dać sobie prawa do uznania własnych doświadczeń, ponieważ „inni mieli gorzej”. Mówiąc to, miała na myśli niektórych swoich znajomych. Jedna z jej przyjaciółek doświadczyła wykorzystywania ze strony ojca. Innej zmarła matka, gdy miała trzynaście lat. Kolejnej brat ukradł całe rodzinne oszczędności i przepuścił w grach hazardowych.
– To są prawdziwe dramaty. To są prawdziwe problemy. To prawdziwy ból i prawdziwa trauma – twierdziła.
Jej zranienie i ból nie mogły się równać ze zranieniem i bólem przyjaciół i obcych ludzi. Była przekonana, że nie ma prawa odczuwać. Uznałam, że warto zwrócić uwagę na używane przez nią słowo „prawdziwy”. Między wersami usłyszałam: Mój ból i moja trauma nie są tak oczywiste. Czy ludzie widzą je, mimo że nie rzucają się w oczy? Czy sama mogę je uznać? Czy jest tu miejsce na mój ból?
Natasha doświadczyła bólu w przeszłości – słyszałam to w jej głosie i widziałam w strzępach historii, które mi opowiedziała. Ale dopóki nie uznała, że ten ból zasługuje na uwagę, nie mogłyśmy się nim wspólnie zająć.
Porównywanie zranień jest rozpraszające, bez względu na to, czy bagatelizujesz, czy też wyolbrzymiasz swoją ranę. Skupiasz się na czymś, co odsuwa cię od samego siebie – od twojej historii, twojej bezbronności, a ostatecznie także od twojego uzdrowienia. Powszechne jest również, tak jak robiła to Natasha, idealizowanie swojej przeszłości. To próba ochrony. Jeśli nie przestaniesz patrzeć na swoją rodzinę przez różowe okulary, nie będziesz musiał mierzyć się z bólem ani czuć się tak, jakbyś zachowywał się wobec niej nielojalnie albo jakbyś był niewdzięczny, bo przecież bliscy ofiarowali ci troskę i miłość. A jeśli ta przeszłość nie jest tak pozytywna, jak ją przedstawiasz, może istnieć wiele niedopowiedzeń co do tego, jaka była, czy też jaka nie była, i strachu o to, jaka może się okazać twoja teraźniejszość i przyszłość.
To paradoks, z którym nadal walczy wielu z nas: z krytycznym myśleniem na temat rodziny, z której pochodzimy, choć nie mamy problemów z docenieniem miłości i wysiłku, jakie nam ofiarowała. Trudno pogodzić w głowie dwie sprzeczne idee. Ale jeśli nie potrafisz spojrzeć uczciwie na rodzinne doświadczenia, jeśli nie możesz patrzeć na swój ból i traumę, jeśli umniejszasz lub wyolbrzymiasz, jeśli uparcie idealizujesz dom rodzinny lub go usprawiedliwiasz intelektualnie, narażasz się na duże ryzyko pozostania obserwatorem własnego życia.
Natasha powinna przestać porównywać i zrobić miejsce dla swojego bólu, bez żadnych rozpraszaczy. Powinna uznać prawdziwą historię swoich fundamentów. I zacząć od zauważenia roli, jaką przyjęła po to, by jej rodzina mogła trwać.
Ciąg dalszy w wersji pełnej
Tytuł oryginału: The Origins of You: How Breaking Family Patterns Can Liberate the Way We Live and Love
Copyright © 2023 by Vienna Pharaon. Published by arrangement with Folio Literary Management, LLC and GRAAL Literary Agency.
All rights reserved.
Copyright for the Polish edition © 2024 by Grupa Wydawnicza FILIA
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Żaden z fragmentów tej książki nie może być publikowany w jakiejkolwiek formie bez wcześniejszej pisemnej zgody Wydawcy. Dotyczy to także fotokopii i mikrofilmów oraz rozpowszechniania za pośrednictwem nośników elektronicznych.
Wydanie I, Poznań 2024
Projekt okładki © by Andrzej Komendziński
Redakcja: CHAT BLANC Anna Poinc-Chrabąszcz
Korekta: CHAT BLANC Anna Poinc-Chrabąszcz
Skład i łamanie: CHAT BLANC Anna Poinc-Chrabąszcz
Redaktor prowadząca: Małgorzata Ochab
Konwersja publikacji do wersji elektronicznej:
„DARKHART”
Dariusz Nowacki
eISBN: 978-83-8357-463-9
Grupa Wydawnicza FILIA Sp. z o.o.
ul. Kleeberga 2
61-615 Poznań
wydawnictwofilia.pl