Twój maluch MOŻE żyć bez ekranów - Justyna Borzucka - ebook

Twój maluch MOŻE żyć bez ekranów ebook

Justyna Borzucka

5,0

Opis

Praktyczny i wspierający przewodnik dla rodziców dzieci w wieku 0-3 lat, który pomaga świadomie zarządzać ekranami w codziennym życiu. Autorka, mama trójki dzieci i certyfikowana promotorka podejścia RIE, łączy aktualną wiedzę naukową z konkretnymi wskazówkami, jak najdłużej odłożyć moment wprowadzenia dziecka w świat technologii i czym zastąpić ekrany w codziennych sytuacjach.

Zamiast straszyć nowymi technologiami, książka pokazuje, jak wprowadzać je z szacunkiem i umiarem, jednocześnie wspierając rozwój samodzielnej zabawy, budowanie koncentracji i radzenie sobie z emocjami.

Czytelnik znajdzie tu nie tylko omówienie najnowszych badań i światowych zaleceń, ale także praktyczne wskazówki, jak stawiać granice, reagować na dziecięce prośby o bajki, rozmawiać z partnerem i dziadkami oraz jak postępować, jeśli ekrany już zagościły w życiu dziecka.

Dodatkowym atutem książki są bonusowe rozdziały przygotowane przez ekspertki, które omawiają wpływ ekranów na sen (Karolina Hyjek – mentorka dobrego snu dziecka), jedzenie (Marta Gruszecka – psychodietetyczka), bezpieczeństwo w sieci (Maria Bielska – specjalistka od zarządzania czasem i bezpieczeństwem online) oraz naukę języków obcych (Justyna Winiarczyk – lingwistka i twórczyni marki English Speaking Mum).

To książka, która pomoże wprowadzić w rodzinie więcej spokoju i harmonii w temacie ekranów, jednocześnie wspierając zdrowy rozwój dziecka.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 243

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (2 oceny)
2
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Tomaszynski

Nie oderwiesz się od lektury

Żałuję, że nie było tej książki, kiedy miałam swoje pierwsze dziecko — oszczędziłaby mi wielu wątpliwości i dylematów. „Twój maluch MOŻE żyć bez ekranów” to niezwykle wartościowy i potrzebny przewodnik, który daje rodzicowi nie tylko wiedzę, ale przede wszystkim spokój i konkretne wsparcie w codziennych decyzjach.
00

Popularność




Twój maluch MOŻE żyć bez ekranów

Twój maluch MOŻE żyć bez ekranów

Dane wydawniczePierwsze wydanie Autor: Justyna Borzucka Projekt okładki: Anna Chwała Wydawnictwo: Co robić, kiedy dziecko ISBN: 978-83-975102-0-3 Korekta: Agnieszka Anulewicz-Wypych Skład: Bartłomiej Borzucki Rok wydania: 2025 Miejsce wydania: Wrocław, Polska

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej publikacji nie może być powielana, przechowywana w systemie pobierania danych ani przekazywana w jakiejkolwiek formie lub jakimkolwiek środkiem, elektronicznym, mechanicznym, fotokopiującym, nagrywającym lub inaczej, bez uprzedniej pisemnej zgody wydawcy. Autorka oraz wydawca dołożyli wszelkich starań, by zawarte w tej książce informacje były rzetelne i kompletne. Nie biorą jednak żadnej odpowiedzialności za ich wykorzystanie.

O mnie

Temat ekranów jest tak „gorący”, że prawdopodobnie słyszysz o tym z wielu źródeł. Pewnie zastanawiasz się, jakim ja jestem źródłem ;) Pozwól zatem, że się przedstawię.

Nie jestem naukowcem, psychologiem ani specjalistką od nowych technologii. Jeśli potrzebujesz wyłącznie wiedzy teoretycznej, to znajdziesz jej ogrom w internecie, także za darmo. Jednak polecam pozostać przy tej książce z trzech ważnych powodów.

Po pierwsze, naukowcy aktualnie wiele mówią o ekranach i co chwila publikowane są nowe wyniki badań. Obecnie nie brakuje nam wiedzy, tylko czasu. Rzadko który rodzic ma przestrzeń i energię na przekopywanie się przez różne dane, podsumowania i wypowiedzi. Ja zrobiłam to za Ciebie w tej książce. Uczenie się to jeden z moich pięciu głównych tzw. talentów Gallupa1. Potrafię też dobrze analizować, streszczać i robić notatki, więc podam Ci tutaj wiedzę w przystępny sposób.

Po drugie, psycholodzy i eksperci zajmujący się wpływem ekranów na dzieci mają co prawda wielką wiedzę teoretyczną, ale niestety rzadko potrafią sformułować konkretne, życiowe wskazówki. Usłyszysz od nich przede wszystkim: „Wyeliminuj czas ekranowy dzieciom lub go ograniczaj”. Podadzą na to wiele argumentów i… tyle. Ja Ci powiem konkretnie, jak sobie radzić z tematem ekranów w Twojej szarej codzienności, która — zapewne jak moja — jest pełna zmęczenia, nadmiaru obowiązków, dziecięcych przeziębień czy presji otoczenia. Wiem to, bo jestem mamą trójki dzieci (w roku wydania tej książki najstarsze ma niecałe osiem i pół roku, a najmłodsze cztery lata). Musiałam zatem sama znaleźć odpowiedzi na wiele pytań… Tutaj podzielę się z Tobą przydatnymi podpowiedziami na wypadek typowych, rodzicielskich rozterek.

Po trzecie, aktualnie znajdziesz bardzo dużo opracowań o ekranach i nastolatkach oraz całkiem sporo o wieku wczesnoszkolnym. O maluchach i przedszkolakach nadal nie przeczytasz zbyt wiele (oprócz suchych wyników badań i ogólnych wytycznych). Eksperci nie zajmują się mocno tym tematem, bo w tym wieku problem uzależnienia od ekranu nie jest jeszcze duży. Jednak to właśnie w pierwszych trzech latach życia dzieci najczęściej po raz pierwszy stykają się z technologią. Jeśli zabraknie wtedy u opiekunów świadomości na temat działania ekranów, a także praktycznej wiedzy, jak nimi zarządzać, mogą oni szybko i nieświadomie doprowadzić do sytuacji, w której w życiu dziecka pojawi się ich nadmiar. Jako certyfikowana promotorka podejścia do dzieci RIE (czyt. raj; j. ang.: Resources for Infant Educarers, Educaring) wykorzystuję swoją wiedzę, by zapełnić wspomnianą lukę.

Filozofia RIE skupia się na różnych aspektach opieki nad małymi dziećmi do trzeciego roku życia, w tym nad obszarem rozrywki. Dodatkowo RIE ma świetną alternatywę na ekrany w życiu dziecka, bo nie sztuką jest ich kategorycznie zakazać. Do pewnego wieku da się to oczywiście zrobić, ale na dłuższą metę to dosyć ryzykowne działanie. Sztuką jest manewrować w tym obszarze z szacunkiem wobec dziecka, akceptować dziecięce emocje, stawiać skutecznie granice oraz pielęgnować samodzielną zabawę. Jestem pasjonatką budowania relacji z dzieckiem od pierwszego dnia jego życia i ważne jest dla mnie wprowadzanie spokoju w ekranowy zamęt. Bo równie szkodliwy, co nadmiar ilości ekranu, jest nadmiar napięcia i złości w tym temacie.

Od kilku lat prowadzę także blog „Co robić, kiedy dziecko”, na którym daję konkretne (p)odpowiedzi na różne wyzwania związane z małymi dziećmi. Jestem autorką książek o tematyce rodzicielskiej, a także pracuję indywidualnie z rodzicami, więc dobrze wiem, jakim wyzwaniom muszą oni stawiać codziennie czoła.

Jeśli chcesz poznać mnie lepiej, zapraszam do śledzenia moich działań w  newsletterze oraz na Instagramie i  Facebooku lub do zeskanowania poniższego kodu QR:

1. Jeśli interesuje Cię temat talentów, poczytasz o nich tutaj: https://www.gallup.com/home.aspx

Wstęp

Czy temat ekranów dotyczy Ciebie, jeśli Twoje dziecko ma mniej niż trzy lata? Być może jest jeszcze kilkumiesięcznym maluszkiem i Twoją niewyspaną głowę zaprzątają pieluchy a nie pytania, ile czasu ekranowego jest OK. Być może ekrany to temat, z którym myślisz zmierzyć się, gdy dziecko będzie w szkole. Obijają Ci się o uszy różne historie znajomych, którzy nie mogą oderwać swoich nastolatków od telefonu, ale po co się tym zajmować, skoro Twój maluszek ma dopiero miesiąc, rok, dwa lata czy nawet trzy. Być może myślisz, że masz jeszcze dużo czasu…

A być może już mierzysz się z pierwszymi ekranowymi wyzwaniami. Dwu- czy trzylatki bardzo mocno potrafią walczyć o codzienną bajkę, do której już się przyzwyczaiły. Wiele z nich chce oczywiście więcej i więcej!

Niezależnie w której grupie jesteś, pomogę Ci odnaleźć się w tym ekranowym galimatiasie. W tej książce przedstawię Ci trochę teorii i aktualnych zaleceń oraz przekażę Ci dużo konkretnych, życiowych podpowiedzi, jak ułatwić sobie życie w tym obszarze i nie dać się wciągnąć w ekranowe wyzwania zbyt szybko.

To nie jest książka o straszeniu internetem i technologiami. Technologie nie są złe albo dobre. To sposób, w jaki są używane, może być korzystny albo niekorzystny.

Miliony matek i ojców każdego dnia znajdują w sieci pomoc na forach, w mediach społecznościowych, YouTube i grupach w szerokim zakresie tematów. Istnieją wirtualne szkoły rodzenia, mamy dużo darmowej i cennej wiedzy, łatwy dostęp do specjalistów. Ja także nie byłabym w tym miejscu, w którym jestem, i z tą wiedzą, którą mam, gdyby nie nowe technologie. To przez internet poznałam promotorów podejścia dzieci RIE i mogłam kształcić się w tej dziedzinie.

Niestety są też rodzice, którzy swoich telefonów używają do tego, by nakręcić i udostępnić viralowy filmik na TikToku, jak z zaskoczenia oblewają wodą po głowie swoje małe, niczego nieświadome dziecko i śmieją się z jego reakcji1. Albo jak rzucają na głowę płaczącego dziecka plasterek sera żółtego lub rozbiją mu na głowie jajko… I to zdecydowanie nie są najgorsze przykłady złego użycia nowych technologii przez rodziców.

Ta książka skupia się wyłącznie na dzieciach poniżej trzeciego roku życia i odnosi się do tego konkretnego wieku. Bezsprzecznie możemy powiedzieć, bazując na wielu badaniach i kilkuletnich obserwacjach małych dzieci, że maluchy nie tylko nie potrzebują nowych technologii, ale wręcz czas ekranowy niekorzystnie wpływa na ich rozwój i wywołuje skutki, których absolutnie nie życzymy sobie my, rodzice.

Na przykład w badaniu przeprowadzonym przez Kolegium Medyczne Uniwersytetu Drexela w USA wykazano, że im więcej czasu dzieci poniżej drugiego roku życia spędzały przed telewizorem, tym większe było ryzyko nadpobudliwych zachowań (ruch, skakanie, bieganie). Dodatkowo wykazano korelację między czasem spędzanym przed telewizorem a reakcjami na bodźce (dzieci wolniej reagowały na swoje imię i ruch w otoczeniu, potrzebowały głośniejszych dźwięków czy jaśniejszego światła)2.

Aby lepiej wyjaśnić Ci kwestię wprowadzania technologii (szczególnie ekranów) w życie dzieci, proponuję pewne obrazowe porównanie do innego narzędzia, jakim jest nóż. To przyrząd ogromnie potrzebny ludzkości, bardzo ułatwiający codzienne funkcjonowanie. Nóż można więc wykorzystać bardzo dobrze. Można go jednak wykorzystać także bardzo źle, jak powyższe wyzwania z TikToka, w których rodzice robią sobie żarty z udziałem niemowląt i puszczają te nagrania w świat. Jako że nóż jest potężnym narzędziem, raczej nikt nie wpada na pomysł, by włożyć go w niewprawioną rączkę maluszka. Dziecko musi podrosnąć i rozwinąć swoją małą motorykę, by móc go w ogóle unieść i prawidłowo trzymać. Powinno także rozwinąć się w innych obszarach, aby zrozumieć konsekwencje i możliwe niebezpieczeństwo wynikające z korzystania z tego narzędzia. Dokładnie tak samo powinno być z ekranami.

Z technologiami jest jednak niestety taki problem, że aktualnie dzieci zbyt szybko dostają zbyt potężne narzędzia. One nie są w stanie oprzeć się magii telefonu jako zabawki. Dodatkowo często z braku czasu traktujemy telefon, bajki czy tablety jak nianie, nie wprowadzamy dziecka w świat technologii stopniowo i nie towarzyszymy mu w tym procesie. A to prowadzi do wielu problemów, bo mózg małych dzieci nie jest zupełnie gotowy, aby z tego korzystać. Dzieciom poniżej drugiego roku życia kontakt z ekranami po prostu szkodzi, a powyżej drugiego roku życia trzeba mocno uważać, żeby nie doprowadzić do nadmiaru kontaktu z ekranami.

Dlatego warto zająć się tym tematem jak najszybciej — właśnie teraz, kiedy Twoje dziecko ma mniej niż trzy lata.

Poza tym, w pierwszych latach życia dziecka rodzic ma jeszcze ogromny wpływ na to, co widzi, ogląda i czego słucha jego maluch. Warto to wykorzystać i świadomie podejmować decyzje, które kiedyś będą służyć Tobie i dziecku.

Owszem, nie jest łatwo wychowywać dzieci w dzisiejszym ekranowym świecie, gdzie cyfrowe media i technologiczne gadżety przenikają niemal każdą dziedzinę życia, a młody człowiek nie jest w stanie się od tego odciąć. Jednak w pierwszych trzech latach życia dziecko nie jest stałym bywalcem kina, nie chodzi samo do kolegów, nie wyjeżdża na kolonie i nie uczęszcza do szkoły. Jeśli spotyka się z ekranami i ich używa, to za zgodą i przyzwoleniem opiekunów.

To nie jest tak, że pięcio- czy ośmioletnie dziecko wczoraj jeszcze nie oglądało w ogóle telewizji i nie używało telefonu, a dzisiaj przez kilka godzin nie da się go oderwać od ekranu. Myślę, że gdyby tak to przebiegało, to wielu rodziców szybciej uświadomiłoby sobie problem. Jednak dzieje się zupełnie inaczej. Ilość czasu spędzanego z ekranami zwiększa się może powoli, ale stale. Opiekunowie każdego dnia luzują różne limity. A do tego luzowania prowadzi najczęściej brak konkretnej, przemyślanej strategii, w jaki sposób rodzice chcą wprowadzić dziecko w ekranowy świat.

Wiem doskonale, jak to wygląda. Przed pojawieniem się dziecka często mamy wyidealizowane wyobrażenia. Jak się urodzi, to będziemy na pewno mówić po angielsku! Będziemy dużo czasu spędzać na zewnątrz! Bajek na pewno nie puścimy! I tak dalej, i tak dalej…

A potem przychodzi do nas to maleństwo z ogromnym bagażem nowych obowiązków, zadań i wyzwań. I tak w pędzie życia z dzieckiem, w niedospaniu i zmęczeniu wielu rodziców maluchów nie daje sobie czasu na pomyślenie o tym, jak odpowiedzialnie wprowadzić dziecko w ekrany i czy w ogóle dawać dziecku telefon, czy pokazywać bajki przed trzecim rokiem życia.

Ponieważ rodzice nie wiedzą i nie są pewni, jak to zorganizować, często podejmują decyzje pod wpływem chwili, zmęczenia, wielkich emocji dziecka czy opinii otoczenia. Najczęściej w ten sposób ekrany wchodzą w życie dzieci dużo za wcześnie. Oczywiście na początku w małych ilościach. Ale jeśli trzyletnie dziecko ogląda bajki godzinę dziennie, to czy w wieku pięciu czy ośmiu lat będzie to nadal godzina, czy jednak proporcjonalnie więcej?

Mam nadzieję, że Cię przekonałam do zajęcia się tym tematem jak najszybciej. W książce możesz się spodziewać:

Krótkiego omówienia zaleceń światowych organizacji zdrowia.

Opisu kilku badań skupiających się przede wszystkim na ekranach w życiu dzieci poniżej trzeciego roku życia.

Opisu rzeczywistości rodziców maluchów na podstawie ankiety, którą przeprowadziłam w 2024 roku: dlaczego rodzice maluchów decydują się na ekrany, jakie mają obawy i potrzeby.

Ogromu podpowiedzi, kiedy i jak wprowadzić ekrany w życie dziecka oraz jak zbudować indywidualną strategię ekranową.

Odpowiedzi na pytanie, jak ograniczyć ekrany, jeśli dziecko już z nich korzysta i nie funkcjonuje to dobrze.

Konkretnych podpowiedzi na konkretne wyzwania: co robić, kiedy dziecko usilnie prosi o bajkę, kiedy nie chce wyłączyć telewizora lub oddać telefonu, kiedy jest nadpobudliwe.

Pomocnych wskazówek na wypadek różnicy zdań z partnerem czy dziadkami oraz inspiracji, jak odpowiadać na typowe zarzuty otoczenia.

Atrakcyjnego bonusu: wypowiedzi czterech specjalistek na temat korelacji pomiędzy używaniem ekranów a: snem (Karolina Hyjek — mentorka dobrego snu dziecka), jedzeniem (Marta Gruszecka — psychodietetyczka), bezpieczeństwem (Maria Bielska — specjalistka od zarządzania czasem i bezpieczeństwem w sieci) oraz możliwościami nauki dzieci drugiego języka (Justyna Winiarczyk — lingwistka i twórczyni marki English Speaking Mum).

Słowo „ekran” oznacza w tej publikacji telewizor, monitor komputera, laptop, tablet, smartfon, konsolę do gier, a także wszelkie smartwatche. Często używam tego sformułowania, mając na myśli ogólnie współczesne technologie cyfrowe.

Chcę mocno zaznaczyć: odcinam się od oceniania. Nie chcę tego robić, bo sama jestem rodzicem trójki dzieci i wiem, jak czasami jest trudno. Moje najmłodsze dziecko miało więcej ekranów w okresie do trzeciego roku życia niż jego rodzeństwo w tym wieku.

Zalecenia mają się czasami nijak do szarej rzeczywistości i scenariuszy, które podrzuca nam życie, kiedy na przykład wstajesz rano z silnym przeziębieniem i potwornym bólem głowy. Zamiast wziąć L4 i pójść do łóżka musisz zająć się maluszkiem, który też jest przeziębiony i marudny. Albo masz kilka ważnych spotkań w pracy, których nie możesz odwołać, a Twoje dziecko budzi się chore i zamiast do żłobka, rozkłada zabawki pod Twoim domowym biurkiem. Doskonale rozumiem, że puszczenie bajki dziecku wydaje się wybawieniem w wielu codziennych sytuacjach.

Chylę nisko czoła przed każdym rodzicem, który mimo tych wyzwań stara się eliminować lub zmniejszać ilość kontaktów z ekranem w życiu swojego dziecka.

Dlatego też pisząc tutaj o zaleceniach czy o szkodliwym wpływie ekranów na małe dzieci, nie znaczy, że krytykuję tych, którzy wprowadzili ekrany zbyt szybko. Mnie również nie udało się mieć zupełnie bezekranowej polityki. To był mój ideał, do którego dążyłam, ale w 100% mi się to nie udało.

Temat jest kontrowersyjny i budzi niezwykle wiele skrajnych emocji. To obszar, w którym często my, jako rodzice, czujemy się winni, że robimy coś źle. Sami każdego dnia walczymy z uzależniającym działaniem ekranów, więc dodatkowa próba ochrony dzieci to naprawdę spore wyzwanie!

Starałam się napisać tę książkę informacyjnie i nieoceniająco, ale jestem świadoma tego, że niestety każdy może odczytać moje słowa z inną intencją lub też niepotrzebnie porównywać się do przedstawionych przeze mnie historii. I tu podkreślam: to nie jest dobra droga! Każdy rodzic postępuje najlepiej, jak potrafi według swojego aktualnego stan wiedzy i swoich zasobów.

Jestem wielką zwolenniczką ograniczania ekranów, ale żeby robić to skutecznie, trzeba to robić z wewnętrznym spokojem i przekonaniem. A jeśli człowiek pielęgnuje w sobie wyrzuty sumienia z powodu tego, że za wcześnie dał dziecku tablet lub pozwolił na zbyt wiele bajek dziennie, to uderza bezpośrednio w siebie. W ten sposób pozbawia się cennych zasobów i po prostu czuje się gorzej. A jak głosi moja ulubiona mantra rodzicielska: „Dziecko zachowuje się źle, kiedy czuje się źle”. I dorośli mają dokładnie tak samo. Trzeba w tym wszystkim być dobrym dla siebie.

Proszę Cię zatem, przyjmij postawę badacza. Nie oceniaj ani siebie, ani innych. Pomyśl, jak chcesz wprowadzić swojego malucha w cyfrowy świat. A jeśli Twoje dziecko ma już kontakt z ekranami, to zastanów się, co jest OK, a co nie służy Twojemu dziecku w obszarze ekranów. I czy chcesz to zmienić. Wyciągnij konkretne wnioski i pomysły na działania.

Zapewniam Cię, że ekrany nie muszą być punktem zapalnym w życiu Twojej rodziny i że można wprowadzić w tym obszarze więcej spokoju. Kluczem do tego spokoju jesteście Ty i Twój partner/Twoja partnerka — jako rodzice — oraz spójna strategia ekranowa Waszej rodziny.

Udanej lektury i powodzenia!

Justyna

1. „Paskudna moda na Tik Toku: Rodzice polewają dzieci wodą i nagrywają ich reakcje”, dostęp 22 styczeń 2025, https://mamotoja.pl/rodzina/aktualnosci/paskudna-moda-na-tik-toku-rodzice-polewaja-dzieci-woda-i-nagrywaja-ich-reakcje-29437-r1/, Bezpośredni link do filmu: https://www.youtube.com/watch?v=reDy612RwCE.

2. „Niemowlęta oglądające telewizję częściej niewłaściwie reagują na bodźce”, dostęp 22 styczeń 2025, https://www.pap.pl/aktualnosci/niemowleta-ogladajace-telewizje-czesciej-niewlasciwie-reaguja-na-bodzce-0.

Zalecenia ekranowe dla dzieci poniżej trzeciego roku życia

Na początek skupmy się na konkretach, czyli wytycznych odnośnie do używania ekranów u małych dzieci. Niestety większość zaleceń odnoszących się do używania nowych mediów przez młodych ludzi jest mglista i powtarza najczęściej: „ograniczaj!”. Na szczęście światowe zalecenia ekranowe dla dzieci w wieku poniżej dwóch lat, bazujące na szeregu badań tej grupy, są bardzo jasne i konkretne.

Według zaleceń Amerykańskiej Akademii Pediatrii (dalej: AAP)12dzieci poniżej drugiego roku życia (ewentualnie przynajmniej do 18 miesiąca) nie powinny mieć żadnego kontaktu z ekranami. Wyjątkiem jest rozmowa wideo z rodziną. Nie wykazano do tej pory, aby taka wirtualna forma połączenia się na żywo z bliskimi przez komunikator jakkolwiek wpływała szkodliwie na rozwój maluchów.

U dzieci między drugim a piątym rokiem życia lepiej, aby czas ekranowy był ograniczony do maksymalnie jednej godziny dziennie. A im mniej, tym korzystniej dla dziecka. Bardzo rekomenduje się także, aby dbać o to, by treści były dopasowane do wieku dziecka oraz aby opiekun towarzyszył dziecku w trakcie korzystania z nowych technologii. Chodzi o to, by sprawdzać, jak młody widz rozumie przekaz płynący z bajek i czy czuje się bezpiecznie, oraz aby szybko reagować i wyjaśniać to, co powinno być wyjaśnione.

Dokładnie takie same wytyczne (zero ekranów dla dzieci poniżej dwóch lat, a powyżej drugiego roku życia maksymalnie 60 minut z podkreśleniem, że im mniej tym lepiej) znajdziemy w dokumencie z 2019 roku opublikowanym przez Światową Organizację Zdrowia (dalej: WHO)3.

WHO opublikowało te światowe zalecenia, bazując na wynikach wielu badań nad wpływem czasu ekranowego na zdrowie dzieci prowadzonych w różnych częściach świata (m.in. w USA, Nowej Zelandii, Australii oraz Kanadzie). Są zatem jasne dowody, że im mniej pasywnego czasu ekranowego u małych dzieci, tym mniejszy problem otyłości oraz tym lepszy rozwój motoryczny, kognitywny i psychospołeczny.

Podobne zalecenia wydało wiele krajowych organizacji zajmujących się zdrowiem publicznym. Na przykład we wrześniu 2024 roku Szwedzki Urząd Zdrowia Publicznego wydał wytyczne dla obywateli, określające, że dzieci poniżej drugiego roku życia nie powinny mieć w ogóle kontaktu z ekranami, w przypadku starszych dzieci (od 2 do 5 lat) lepiej nie przekraczać godziny dziennie, a między 6 a 12 oraz 13 a 18 rokiem życia rekomenduje się odpowiednio maksymalnie dwie i trzy godziny dziennie4.

W tym obszarze Magda Gerber, założycielka organizacji RIE (skrót od angielskiej nazwy Resources for Infant Educarers), pokazała swój geniusz wybiegający daleko do przodu poza aktualnie panujący styl myślenia (jej geniusz objawił się nie tylko w tym obszarze). Mianowicie ostrzegała ona przed ekranami w życiu dzieci już na etapie czarno-białej telewizji, kiedy cały świat był zachwycony nowymi technologiami i postępem. Specjaliści dużo później zaczęli bić na alarm, że ekrany mają negatywny wpływ na dynamiczny i naturalny rozwój maluchów. A Magda zalecała wstrzymanie się z tym typem rozrywki nawet do szóstego roku życia dziecka5 (co ma odzwierciedlenie w aktualnych wytycznych WHO czy AAP).

Żeby zrozumieć obawy Gerber przed korzystaniem przez dzieci z nowych technologii, które to pojawiły się u niej już lata temu, trzeba wgłębić się trochę w filozofię RIE. Początki tego nurtu wiążą się z sierocińcem dla dzieci w wieku poniżej trzech lat działającym na Węgrzech po drugiej wojnie światowej, gdzie Emmi Pikler i jej późniejsza współpracownica, Magda Gerber, szukały sposobu na to, jak opiekować się małymi sierotami, aby uchronić je przed negatywnymi skutkami wychowania w instytucji społecznej. Jak możesz sobie wyobrazić, warunki opieki w sierocińcach w latach 50. ubiegłego wieku nie były idealne. Nie dość, że dzieci nie miały rodzin, to jeszcze nikt nie widział nic złego w surowym wychowaniu, karach i wymaganiu posłuszeństwa. Wychowankowie takich instytucji w życiu dorosłym często wchodzili w konflikty z prawem, cierpieli na zaburzenia psychiczne i mieli trudności z utrzymaniem własnych związków i rodzin6 7.

Natomiast dzieci, które w pierwszych trzech latach życia przebywały w sierocińcu Emmi Pikler i Magdy Gerber nie tylko radziły sobie bardzo dobrze w kolejnych instytucjach, do których trafiały po ukończeniu trzech lat, ale także jako dorośli potrafili ułożyć sobie życie na podobnym poziomie jak osoby pochodzące z pełnych rodzin. Wiemy to, ponieważ wychowankowie sierocińca byli wielokrotnie obserwowani i badani w trakcie swojego życia.

Co takiego stanowiło tę niesamowitą podstawę w ich wychowaniu, która pozwoliła im wykształcić silną osobowość, wiarę we własne siły, poczucie własnej wartości mimo bardzo niesprzyjających warunków w dzieciństwie? Przecież opiekunki nie mogły dać dzieciom miłości ani próbować zastąpić rodziców, bo tylko by ich tym skrzywdziły: dzieci przecież opuszczały sierociniec po ukończeniu trzech lat, więc to tylko dodatkowo złamałoby ich malutkie serca.

Kluczem okazały się szacunek i zaufanie! Dwa najważniejsze filary, na których Emmi i Magda oparły swoją filozofię.

Szacunek manifestował się m.in. w tym, że traktowano dzieci od samego początku jako kompetentne i wartościowe istoty. Dużo do nich mówiono, informowano o tym, co się zaraz zadzieje, nie stosowano kar, a zamiast przymusu konsekwentnie zapraszano je do współpracy (przy ubieraniu, kąpieli, jedzeniu).

Drugi filar to zaufanie, które opiekunowie nieustannie wlewali w dzieci w każdym możliwym obszarze tak, aby mogły one w tym zaufaniu rozkwitać i budować na nim silną wiarę we własne siły. Przykładowo dawano dzieciom dużo przestrzeni na naturalny rozwój motoryczny w ich indywidualnym tempie. Podkreślano także kompetencję współpracy dzieci od najwcześniejszych dni życia oraz ich samodzielność na różnych polach. Nie zmuszano jednak do samodzielności, tylko ją wspierano.

Z przyczyn politycznych Gerber musiała w pewnym momencie wyemigrować do Stanów Zjednoczonych i tam dalej rozwijała podejście zwane dzisiaj jako podejście do dzieci RIE. Nazwa pochodzi od skrótu organizacji Resources for Infant Educarers, którą Gerber założyła w USA w latach 70. i która działa do dzisiaj. Magda wprowadziła także neologizm Educaring, co można przetłumaczyć jako opiekę edukacyjną. W USA jej uwaga skierowana była nadal na dzieci poniżej trzeciego roku życia; pracowała przede wszystkim z rodzicami, nianiami i ośrodkami opieki dziennej (odpowiednik naszych żłobków).

I teraz przejdźmy do kwestii ekranów. Ponieważ RIE patrzy na dziecko jak na odrębną od opiekunów, mądrą i kompetentną istotę, którą trzeba wesprzeć w jej genialnym, naturalnym rozwoju, a nie nauczyć wszystkiego i zabawiać je, to jednym z filarów RIE jest właśnie docenianie, umożliwianie i wspieranie samodzielnej zabawy od samego początku życia młodego człowieka. A samodzielna zabawa to taka aktywność dziecka, w której to ono jest centrum i ono o wszystkim decyduje. Maluch może być sam w pokoju, bawić się obok opiekuna albo być z innymi dziećmi. Ale to on jest odkrywcą i twórcą aktu zabawy. Rodzice są zachęcani do obserwowania dzieci. Można dołączać do zabawy, ale na zasadach dziecka. Chodzi o to, by dziecka nie zabawiać, tylko dać mu przestrzeń na rozwój najróżniejszych kompetencji. Dużo o zaletach takiej swobodnej, samodzielnej aktywności oraz o tym, jak ją wspierać, dowiesz się z mojej książki Twoje dziecko MOŻE bawić się SAMO8.

W ten sposób dzieci odkrywają świat w swoim indywidualnym tempie, w zgodzie ze sobą i swoimi aktualnymi zainteresowaniami. I stąd też wzięło się proste zalecenie Gerber: IM MNIEJ EKRANÓW, TYM LEPIEJ.

Zero ekranów jest zatem optymalnym wariantem w tak młodym wieku. Gerber bardzo szybko dostrzegła, że bierna rozrywka, jaką są ekrany, jest ogromnym zagrożeniem dla aktywnej, samodzielnej zabawy, a co za tym idzie dla rozwoju dziecięcej kreatywności, zaradności, wiary we własne siły i innych kompetencji, które dziecko rozwija, kiedy bawi się samo lub z rówieśnikami.

Dokładnie z tego samego powodu w podejściu RIE odradza się rodzicom kupowanie dzieciom, a szczególnie maluszkom, głośnych, grających, świecących, interaktywnych zabawek elektronicznych. Podczas zabawy to dziecko powinno nadawać rytm i kierunek w zgodzie z aktualną fazą rozwojową. A niestety atrakcyjna grająca zabawka może bardzo mocno zaaferować, przyciągnąć i usadzić na ziemi nawet dziecko, które aktualnie ma fazę rozwoju motorycznego i powinno w zabawie skupić się przede wszystkim na ruchu. Takie przedmioty zmniejszają też generalnie aktywność dziecka, bo jego interakcja z zabawką ogranicza się do przyciśnięcia przycisku i oglądania lub słuchania tego, co ona robi. Jeśli mamy aktywną zabawkę (interaktywną), to dziecko częściej wchodzi w rolę biernego odbiorcy. A my przecież chcemy mieć aktywne dziecko, które potrafi pobawić się wszystkim i samemu stwarzać sobie zabawę.

Oczywiście na rozwój nie wpłynie sporadyczny kontakt z takimi zabawkami. Dodatkowo, jeśli dziecku w trakcie kontaktu z taką interaktywną zabawką będzie towarzyszył dorosły, to poprzez tę interakcję maluch może się czegoś przy okazji nauczyć. Wspomnę tutaj, że dla starszych dzieci (powyżej półtora roku czy dwóch lat) zabawkowe telefony są dobrym substytutem prawdziwych ekranów. Dzieci często chcą naśladować dorosłych: jeśli tata pracuje na komputerze, to dziecko może polubić taką zabawę. Natomiast nie muszą to być interaktywne zabawki. Drewniane komputery czy stare, niedziałające telefony też się fajnie sprawdzają.

Na szczęście takie interaktywne zabawki mają ograniczoną funkcjonalność i nawet jeśli przycisków jest bardzo wiele, to w końcu dzieciom się nudzą. Ekrany z kolei mają niestety zupełnie nieograniczone możliwości. Zawsze znajdzie się bajka, ciekawa grafika lub gra, której dziecko jeszcze nie zna. Obejrzenie bajki będzie dla wielu maluchów o wiele atrakcyjniejsze niż samodzielna zabawa i wynika to po prostu z tego, jak funkcjonuje ludzki mózg.

Podsumowując, pierwsze lata życia to okres dynamicznego rozwoju ciała dziecka. Przede wszystkim rozwija się wtedy intensywnie układ nerwowy młodego człowieka i tworzy się tysiące połączeń. Nie powinno się tego zaburzać — mamy wiele przesłanek, że korzystanie z ekranów w tym wieku zagraża tym ważnym procesom.

Przejdźmy teraz do krótkiej teorii. Pogadajmy o dopaminie, działaniu mózgu i o różnych zamkniętych kołach, do których lepiej nie wsadzać zbyt szybko swoich ukochanych maluchów.

1. „Children And Watching TV”, dostęp 22 styczeń 2025, https://www.aacap.org/AACAP/Families_and_Youth/Facts_for_Families/FFF-Guide/Children-And-Watching-TV-054.

2. „Beyond Screen Time: Help Your Kids Build Healthy Media Use Habits”, dostęp 22 styczeń 2025, https://www.healthychildren.org/English/family-life/Media/Pages/healthy-digital-media-use-habits-for-babies-toddlers-preschoolers.aspx.

3. „WHO Document”, dostęp 22 styczeń 2025, https://iris.who.int/bitstream/handle/10665/311664/9789241550536-eng.pdf?sequence=1.

4. „No screens before age of two, Swedish health authority tells parents”, dostęp 22 styczeń 2025, https://www.theguardian.com/world/article/2024/sep/02/no-screens-before-age-of-two-swedish-health-authority-tells-parents.

5. „Screen Time Studies Parents Should Know About”, dostęp 22 styczeń 2025, https://www.janetlansbury.com/2016/11/screen-time-studies-parents-should-know-about-guest-post-by-meghan-owenz-phd/.

6. The RIE® Manual for Parents and Professionals — Expanded Edition (Resources for Infant Educarers (RIE), 2020).

7. M. Gerber, Dear Parent: Caring for Infants With Respect (Resources for Infant Educarers (RIE), 2003).

8. https://ebook-zabawa.corobickiedydziecko.pl/

Dlaczego mózg dziecka (i nie tylko) woła o ekran?

Generalnie, nasz mózg działa genialnie i idealnie zgodnie z tym, do czego został stworzony. Ma nas chronić przed stresem, chorobą, zagrożeniem i dążyć do życia. A kiedy najbardziej chce nam się żyć? Kiedy jest przyjemnie i miło! I m.in. po to potrzebujemy dopaminy, czyli neuroprzekaźnika, który pełni ważną funkcję w układzie nagrody i jest uwalniany przez nasz mózg już na samą myśl o czymś przyjemnym. Ta substancja chemiczna ma nas motywować do tego, byśmy dążyli do przyjemności.

Najważniejszym zadaniem dopaminy wcale nie jest poprawianie nam samopoczucia, lecz zmuszenie nas do zajęcia się tym, na czym się musimy akurat skoncentrować. Dopamina jest naszym silnikiem1.

Więc w czym jest problem?

Kiedy dziecko ogląda bajkę lub korzysta z aplikacji i gier, jego mózg uwalnia dopaminę i endorfiny, które sprawiają, że maluch czuje się szczęśliwy i zadowolony. Mózg zapamiętuje ten stan i motywuje do jego przywrócenia w celu uzyskania kolejnej „dawki” przyjemności. A ponieważ żyjemy w czasach, gdzie dostęp do takiej rozrywki jest niezwykle łatwy, tani i szybki, to poziom dopaminy jest podnoszony nienaturalnie wysoko. Jeśli bowiem mózg wie, że jedyny wysiłek, by osiągnąć przyjemność, to odblokowanie ekranu telefonu lub włączenie telewizora, to wyrzut dopaminy będzie jeszcze większy2.

Dokładnie ten sam proces i aktywizacja układu nagrody dzieje się w naszych dorosłych głowach. Wskutek działania dopaminy czujemy silną chęć sięgnięcia po tablet czy telefon. A dodatkowo wszystko jest podkręcone przez umiłowanie ludzkiego mózgu do nowości i niepewności. Poszukiwanie nowych terenów i informacji zwiększało kiedyś szansę człowieka na przeżycie, natomiast skłonność do ekscytacji na myśl o niepewności zwiększała motywację do działań mimo ryzyka niepowodzenia.

Pojawienie się nowego obrazu na ekranach komputera i telefonu powoduje uwolnienie dopaminy, co skutkuje tym, że lubimy klikać i przenosić się dalej. Wydaje się, że faktycznie bardziej lubimy „następną stronę” niż tę, na którą akurat patrzymy, gdyż prawie jedna piąta wszystkich stron internetowych przykuwa naszą uwagę nie dłużej niż cztery sekundy3.

(… ) gdy słyszymy sygnał przychodzącego esemesa lub e-maila i odczuwamy narastającą potrzebę wzięcia telefonu do ręki — może to coś istotnego? W większości przypadków poziom dopaminy rośnie bardziej, gdy słyszymy sygnał, niż gdy czytamy maila lub wiadomość tekstową. Silne pragnienie czegoś, co być może jest ważne, zmusza nas do podniesienia telefonu „tylko po to, by sprawdzić”, o co chodzi4.

Więcej o ewolucyjnych działaniach ludzkiego mózgu przeczytasz w książce szwedzkiego psychiatry Andersa Hansena Wyloguj swój mózg. Myślę, że ta książka mogłaby być lekturą obowiązkową dla każdego obywatela dzisiejszego cyfrowego świata. Stary dobry mózg działał zawsze za pomocą emocji i reakcji stresowych tak, aby zapewnić człowiekowi przetrwanie. Jednak to były czasy zupełnie inne od dzisiejszego, bezpiecznego, cyfrowego świata i mechanizmy, które kiedyś nam służyły, dziś płatają niestety figle (i to jest najłagodniejsze określenie, jakiego mogę tu użyć), a mózg nie potrafi szybko zmienić sposobu działania w ciągu jednego czy nawet kilku pokoleń.

Dlatego sposób działania układu nagrody i dopaminy pozostał dość prymitywny i nie rozróżnia niestety rodzaju przyjemności. Nawet wiedza o tym, jak szkodliwy jest nadmiar kontaktu z ekranami, nie jest w stanie okiełznać i wyregulować wyrzutów dopaminy. Potrzeba nam po prostu ogromnie wiele samokontroli, aby zachować higienę cyfrową. Uważam, że dzieci są jeszcze bardziej narażone, bo ich siła samokontroli, poczucie odpowiedzialności za swoje decyzje czy umiejętność regulacji dopiero się kształtują. Mózg kończy się rozwijać zazwyczaj w wieku około 25 lat! To nie jest zła wola maluchów, że nie chcą same wyłączyć bajki. To ich mózg nie daje sobie z tym rady.

Dorośli i dzieci stają się zatem coraz bardziej nastawieni na szukanie ułatwień, które przyniosą im przyjemność. A im częściej spędzamy czas na takich przyjemnościach, tym bardziej nasza rzeczywistość wydaje się nam nudna i nieciekawa. Zaczyna się nakręcać zamknięte koło, które co najmniej napawa obawami co do funkcjonowania całego społeczeństwa.

Mechanizm nagrody powoduje także uzależnienia, takie jak alkoholizm czy zakupoholizm. I dlatego też, mimo iż uzależnienie od treści ekranowych nie jest aktualnie sklasyfikowane jako jednostka chorobowa, to wielu specjalistów używa właśnie takiego określenia.

Niezależnie od tego, która strona wygra spór o to, czy nazwa jest odpowiednia czy nie, już sam fakt, że toczą się takie dyskusje, wskazuje, że temat kontaktu naszych maluchów z ekranami warto potraktować bardzo poważnie — właśnie pod kątem uzależnień.

Kolejnym zamkniętym kołem, w które dziecko wpada, gdy zbyt wcześnie jest zabawiane bajkami, odnosi się do jego umiejętności zajęcia sobie czasu — o tym przeczytasz więcej w rozdziale o korelacji między ekranami a sferą samodzielnej zabawy dzieci.

Jak widzisz, lepiej ograniczyć ekrany. Ale może i tak z tyłu głowy masz myśl, że brak kontaktu z technologiami pozbawi czegoś Twoje dziecko…

1. A. Hansen, Wyloguj swój mózg. Jak zadbać o swój mózg w dobie nowych technologii (Kraków, 2020), 60.

2. M. Bigaj, Wychowanie przy ekranie. Jak przygotować dziecko do życia w sieci? (Warszawa, 2023).

3. Hansen, Wyloguj swój mózg. Jak zadbać o swój mózg w dobie nowych technologii, 62–63.

4. Hansen, 66.

Czy moje dziecko czegoś nie traci, nie mając dostępu do nowych technologii?

Czy nachodzą Cię wątpliwości, czy to wszystko naprawdę jest takie czarno-białe i czy da się uchronić maluchy przed ekranami? Taki przecież mamy świat i chcemy, aby dzieci potrafiły w nim funkcjonować. Dodatkowo produkty cyfrowe wydają się nam bardzo atrakcyjne. Na rynku jest wiele gier edukacyjnych nawet dla maluszków. Bajki są teraz takie śliczne, z pięknymi grafikami i mądrymi morałami. Już nie mówiąc o tym, jak małe brzdące genialnie ogarniają dotykowe ekrany i obsługę telefonów. Lepiej niż niejedna babcia! Może moje dziecko coś straci, kiedy mu to ograniczę? Może będzie się czuło wykluczone z grupy rówieśników? Albo pozbawię go możliwości ćwiczenia ważnych umiejętności?

Sama miałam taką myśl, kiedy moje najstarsze dziecko szło do szkoły i naszły mnie obawy, czy nie będzie się źle czuło, bo przecież ono nigdy nie robiło nic na komputerze, a od pierwszej klasy są lekcje informatyki. Czy ono będzie potrafiło posługiwać się myszką? Najczęściej takie obawy są mocno przesadzone. Dzieci świetnie sobie radzą i adaptują się do nowych warunków. Moje dziecko opanowało obsługę myszki w trakcie pierwszego kontaktu z programem Paint i nigdy nie miało problemów na informatyce.

Moja obawa związana z tym, że moje dzieci nie znają całkiem sporej ilości filmowych bajek i będą się czuły wykluczone, także okazała się wyolbrzymiona. Dzieci w wieku pięciu czy sześciu lat potrafiły świetnie bawić się z rówieśnikami w kontekście bajek, których nie znały. Nigdy do tej pory nie usłyszałam też ich żalu czy wyrzutów wobec nas, że nie oglądały czegoś, co widzieli ich koledzy. Pamiętajmy, że relacji uczymy się… będąc w relacji. A nie przed ekranem! Czyli dużo ważniejsze jest to, by dziecko miało kontakt z rówieśnikami, a nie to, by znało wszystkie produkcje Disneya i miało o czym rozmawiać z kolegami. Szczególnie w przypadku maluchów nie ma czegoś takiego jak wykluczenie społeczne, bo dwulatki nie prowadzą ze sobą dyskusji o tym, którego bohatera Psiego Patrolu lubią najbardziej.


„Mamy usługę, której mógłby pozazdrościć Amazon.”

Robert Drózd

Świat Czytników


Tysiące ebooków i audiobooków

Ich liczba ciągle rośnie, a Ty masz gwarancję niezmiennej ceny.