Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Drugi tom seksownej historii, która miała swój początek w raju
Jack i Sydney spędzili tydzień w raju. To miała być tylko wakacyjna przygoda, ale szybko się okazało, że dla obojga wspólny czas znaczy coś więcej.
Teraz próbują zbudować prawdziwy związek i wszystko wskazuje na to, że mają szansę na szczęśliwe zakończenie. Jednak Sydney otrzymuje propozycję zawodową, o jakiej zawsze marzyła i postanawia, że nie zmarnuje takiej szansy.
Podążając za marzeniami, Sydney wyrusza w tournee. Podczas koncertów towarzyszy jej mężczyzna, któremu nie jest obojętna. Czy wakacyjna miłość Jacka i Syd ma szansę przetrwać w prawdziwym życiu?
___
O autorce
Vi Keeland – bestsellerowa autorka literatury erotycznej. Jej książki zawsze znajdują się w czołówkach rankingów „New York Timesa”. Powieści Keeland sprzedały się w liczbie ponad miliona egzemplarzy i trafiły na ponad 50 list bestsellerów. Zostały przetłumaczone na dziewięć języków. Autorka mieszka w Nowym Jorku z mężem i dziećmi, gdzie przeżywa swoje „i żyli długo i szczęśliwie” z mężczyzną, którego poznała, gdy miała 6 lat.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 238
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Książkę dedykuję prawdziwej Siennie. Ty wiesz, że o Tobie mowa… Może w opisie naszych przygód to i owo zmieniłam, ale Sienna to cała Ty! Dziękuję Ci, że od trzydziestu lat jesteś moją najlepszą przyjaciółką.
Oraz za…
pozwalanie naszym dziewczynkom na taplanie się w błocie, nawet kiedy mają na sobie wyjściowe sukienki.
Oraz za …
niezapomniane walki w kałużach podczas biegów survivalowych.
A także za…
wpojenie mojej córeczce, że kiedy upadnie, powinna wstać ze słowami: „Jestem twalda”, po czym otrzeć brud z twarzy i czym prędzej przełknąć łzy.
A także za…
śmianie się godzinami z niczego oraz jogging o czwartej rano na obozie letnim.
A także za…
włożenie mi palców do gardła, kiedy – dawno, dawno temu – byłam zbyt pijana, żeby wrócić do domu.
A także za…
dzielenie mojej radości, kiedy została opublikowana moja pierwsza książka.
A także za…
toasty wzniesione krwawą mary o jedenastej rano.
I wreszcie za…
trzydzieści kolejnych lat najlepszej przyjaźni na świecie oraz za nasze córki – kolejne pokolenie najlepszych przyjaciółek!
– Czy podać paniom coś do picia?
Radosny jak skowronek steward wyrwał mnie z błogiego stanu rozmarzenia. Potrzebowałam chwili, żeby dojść do siebie i zebrać myśli. Utkwiłam w nim puste spojrzenie; słyszałam jego słowa, ale nie byłam w stanie pojąć ich znaczenia ani tym bardziej na nie odpowiedzieć.
– Poproszę wódkę cranberry, a dla koleżanki kieliszek merlota. Proszę jej wybaczyć, przez ostatnie dwa miesiące pieprzyła się jak szalona, a teraz ma przed sobą perspektywę kilku miesięcy przymusowego postu. Myślę, że można już zaobserwować pierwsze objawy wygłodzenia seksualnego. – Sienna uśmiechnęła się promiennie do rozbawionego stewarda, wysokiego przystojnego blondyna w wieku dwudziestu paru lat. Chłopak przypominał partnera Barbie, Kena, tyle że było w nim coś bardzo kobiecego.
Radosny steward ostrożnie się rozglądnął, żeby sprawdzić, czy nie przysłuchuje się nam nikt niepowołany, po czym pochylił się i wyszeptał konspiracyjnie do Sienny:
– Możecie mi wierzyć, takie laski nie będą miały absolutnie żadnych problemów ze znalezieniem w Londynie sposobu na zaspokojenie tego głodu… Latam na tej trasie cztery razy w tygodniu i zapewniam was, że wszyscy mężczyźni z Londynu wyglądają jak James Bond! Mam tu oczywiście na myśli zabójczo przystojnego Daniela Craiga z Casino Royale, a nie nadgryzionego zębem czasu Craiga ze Skyfall. – Mrugnął do nas porozumiewawczo. – Zaraz przyniosę drinki, a kiedy będę miał chwilę, opowiem wam o najgorętszych miejscówkach w Londynie.
Sienna zachichotała i wymienili jeszcze jakieś uwagi, ale ja myślami byłam już gdzie indziej… Jeszcze raz przeżywałam poranną wizytę w gabinecie Jacka, podczas której poinformował mnie, że się do niego przeprowadzam, na co ja bez wahania się zgodziłam. Rozstaliśmy się zaledwie cztery godziny temu, a ja już za nim tęskniłam. Nie miałam pojęcia, jak przeżyję kolejne cztery miesiące, budząc się codziennie w pustym łóżku, bez Jacka.
Moje serce było rozdarte, targały mną sprzeczne emocje. Byłam podekscytowana myślą, że będziemy supportem podczas europejskiej trasy jednego z moich ulubionych zespołów, ale równocześnie czułam wyrzuty sumienia z powodu tej radości, ponieważ wyruszenie na tournée oznaczało rozstanie z mężczyzną, którego w ostatnich miesiącach szczerze pokochałam. Mężczyzną, na którego widok motylki w moim brzuchu nadal zaczynały szaleć. Mężczyzną, którego spojrzenie ciągle wywoływało u mnie gęsią skórkę – może dlatego, że nikt inny nie patrzył na mnie tak jak on.
Zerknęłam na siedzącą obok Siennę. Notowała na serwetce słowa piosenki, które właśnie przyszły jej do głowy, jednocześnie lekko się kołysząc w rytm muzyki, którą nawet ja słyszałam z jej słuchawek. Rozstanie z Jackiem zdecydowanie było łatwiejsze, kiedy miałam przy sobie Siennę. Uśmiechnęłam się w duchu na myśl o tym, jak troskliwy i przewidujący potrafi być ten mój piekielnie seksowny facet.
Sienna McAllister była moją najlepszą przyjaciółką od trzeciej klasy podstawówki. Zorientowałyśmy się, że jesteśmy bratnimi duszami już na pierwszej próbie chóru, gdy się okazało, że potrafimy śpiewać w idealnej harmonii nawet bez akompaniamentu. Dwadzieścia lat później nasze drogi życiowe wyraźnie się rozeszły, jednak w żaden sposób nie osłabiło to łączącej nas więzi.
W ciągu ostatnich kilku miesięcy moje życie wywróciło się do góry nogami. Zerwałam zaręczyny z Michaelem, a potem w czasie wakacji, które miały być moim miesiącem miodowym w raju na ziemi, jakim są Hawaje, spotkałam Jacka. Rzuciłam pracę nauczycielki muzyki, przeprowadziłam się z Bostonu do Nowego Jorku i ponownie zaczęłam śpiewać. A teraz razem ze Sienną miałyśmy otwierać koncerty jednego z najbardziej popularnych zespołów na świecie.
Jeszcze raz zerknęłam na moją nieobliczalną i szaloną najlepszą przyjaciółkę i roześmiałam się w duchu, widząc, że teraz gryzmoli coś na wewnętrznej stronie ręki. Pewnie zabrakło jej serwetek. Nikt inny na całym świecie nie mógłby mi pomóc przebrnąć przez ból tymczasowego rozstania z Jackiem, tylko ona.
Kiedy żegnałam się z Jackiem przy bramce, byłam pewna, że będę podróżować sama. Sienna miała lecieć późniejszym lotem, ponieważ rezerwowałyśmy bilety w ostatniej chwili i zostały już tylko pojedyncze miejsca. Do udziału w trasie koncertowej zostałyśmy zaproszone tydzień wcześniej, więc cała ta europejska eskapada odbywała się raczej na wariackich papierach. Jednak Jack wiedział, że będzie mi smutno po naszym rozstaniu, więc zrobił mi niespodziankę, przenosząc mnie i Siennę do pierwszej klasy, gdzie bilety były nadal dostępne.
Kiedy po wejściu na pokład zobaczyłam przyjaciółkę czekającą na mnie w drugim rzędzie, byłam zaskoczona i zachwycona. Gest Jacka totalnie mnie rozczulił, na myśl o jego troskliwości z moich oczu trysnęły łzy, które jakimś cudem udało mi się powstrzymać podczas naszego pożegnania na lotnisku.
Sięgnęłam po telefon i po raz dziesiąty w ciągu ostatnich czterech godzin odczytałam nasze ostatnie esemesy.
Dziękuję Ci za tę wspaniałą niespodziankę! Nie mogę uwierzyć, że załatwiłeś nam podróż tym samym samolotem, na dodatek w pierwszej klasie.
Nie ma za co, kotku! Nie chciałbym, żeby moja dziewczyna zamartwiała się podczas samotnej podróży do Londynu.
Jesteś taki słodki! Jak Ci się będę mogła odwdzięczyć…?
To coś nowego, chyba jeszcze nikt nigdy nie nazwał mnie słodkim. Owszem, kotku, mam pewien pomysł na to, jak mogłabyś mi podziękować…
Lol. Triumfalny powrót starego, dobrego Jacka! Zero słodyczy, za to sporo pikanterii.
Zadzwoń, kiedy dotrzecie już do hotelu. Gdzie będziecie nocować?
W hotelu Royal Chancery czy coś takiego. Ochrzanili mnie właśnie, że nie wyłączyłam telefonu. Zadzwonię wieczorem. Kocham Cię.
Odłożyłam telefon, wyjęłam iPoda i pozwoliłam sobie na chwilę relaksu, wsłuchując się w spokojny głos Norah Jones.
Obudziłam się, kiedy steward zapowiedział, że przygotowujemy się do lądowania. Zdziwiłam się, że zasnęłam, ale właściwie nie było to specjalnie zaskakujące. W końcu w ostatnim tygodniu nie spałam za dobrze, bo byłam zajęta seksmaratonem z Jackiem oraz stresowaniem się naszym rozstaniem. Sienna spała na fotelu obok, ze słuchawek w jej uszach dobiegały dźwięki głośnej muzyki, a przed nią leżał notatnik z logo linii lotniczych, do którego najwyraźniej przepisała notatki z serwetek i ręki. Delikatnie poklepałam ją w ramię, starając się jej nie przestraszyć. Jakieś dziesięć lat temu przekonałam się w nieprzyjemny sposób, że gwałtownie wyrwana ze snu Sienna może być nieobliczalna.
Jednak tym razem obudziła się z szerokim uśmiechem na twarzy, na który nie sposób było nie odpowiedzieć tym samym. Przeciągnęła się na fotelu, prostując swoje długie, seksownie zaokrąglone ciało. Gdy uniosła ręce, rowek między jej piersiami apetycznie się uwidocznił, podobnie jak płaski alabastrowy brzuch z błyszczącym diamencikiem w pępku. Zauważyłam, że nawet nasz Ken nie może oderwać oczu od przeciągającej się jak kotka Sienny i podziwia jej atuty, jakkolwiek byłam pewna, że na co dzień interesują go raczej chłopcy.
Byłam podekscytowana tym, że nasz hotel znajduje się w samym sercu Londynu. Inna sprawa, że jazda przez to miasto dziwnie przypominała przejazd przez Nowy Jork… Prawdopodobnie szybciej dotarłybyśmy na miejsce, gdybyśmy ostatni odcinek przemierzyły na piechotę, jednak ani Siennie, ani mnie wolne tempo w żaden sposób nie przeszkadzało, bo dzięki temu miałyśmy czas, żeby podziwiać nowe dla nas miasto. Siedziałyśmy z tyłu, każda z nosem przyklejonym do szyby, od czasu do czasu pokazując coś sobie nawzajem.
Plan był taki, że pierwsze pięć dni spędzamy w hotelu, a potem oficjalnie dołączamy do trasy koncertowej i mieszkamy w autokarze. Już wcześniej przesłano nam zadrukowany maczkiem siedmiostronicowy grafik, w którym wyszczególnione było dosłownie wszystko: od spotkania z organizatorami trasy i fotografami do odbywających się dwa razy dziennie prób z zespołem. Wreszcie zatrzymaliśmy się przed imponującym budynkiem, a ja prawie padłam, gdy kierowca oznajmił, że to nasz hotel. Portier w białych rękawiczkach otworzył nam drzwi i powitał nas z nienagannym brytyjskim akcentem.
Boy hotelowy zajął się naszymi bagażami, a portier nie mógł się doczekać, kiedy pokaże nam piękny hol. Hotelowe lobby robiło surrealistyczne wrażenie. Było to absolutnie zapierające dech w piersiach wnętrze, majestatyczne, zwieńczone imponującym sufitem w kształcie kopuły, znajdującym się na wysokości co najmniej pięciu pięter ponad nami. Kryształowe żyrandole rzucały tęczowe refleksy na wykończenia ze szlachetnego drewna, a sztukateria błyszczała bogatymi złoceniami, dzięki czemu hol emanował czarem ciepłego, starego wnętrza. Ogromne malowidła, kosztowne tkaniny i ściany w kremowym kolorze sprawiały, że hotel był przesiąknięty atmosferą luksusu.
Kiedy zmierzałyśmy w stronę recepcji, ciesząc oczy urodą tego niezwykłego miejsca, zauważyłam, że wszyscy nam się przyglądają. Nie byłam pewna, czy tak bardzo odstawałyśmy od wizerunku typowego gościa tej klasy hotelu, czy też może pracowników rozbawił nasz niekłamany i spontanicznie okazywany podziw. Na moje oko wcale się tak bardzo nie różniłam od innych kręcących się tu osób, chociaż większość z nich nie była od stóp do głów ubrana w słodki róż. Może chodziło o kontrast między moją słodką stylizacją a obcisłymi czarnymi ciuchami oraz zabójczymi szpilkami Sienny, która wyglądała jak gwiazda rocka? Razem musiałyśmy robić wrażenie wyjątkowo niedobranej pary!
Byłam zaskoczona, bo recepcjonistka doskonale wiedziała, kim jesteśmy, ale pomyślałam, że pewnie w hotelu tej klasy taka dbałość o klienta to standard.
– Dzień dobry, pani St. Claire, witamy w hotelu Royal Chancery! Jest nam bardzo miło, że mamy zaszczyt panią gościć. – Kobieta z uśmiechem wręczyła mi dwie karty i kopertę.
Wydawało mi się dziwne, że daje mi karty, chociaż jeszcze nie pokazałam jej dowodu tożsamości oraz nie zapłaciłam za pokój. Przecież właśnie na tym polega meldowanie się w hotelu, prawda?
– Już szukam dowodu i karty kredytowej – powiedziałam, grzebiąc nerwowo w torebce.
Sympatyczna recepcjonistka wyglądała na rozbawioną.
– Nie trzeba, proszę pani! Rachunek już został uregulowany. Życzymy miłego pobytu i proszę dawać znać, gdyby panie czegokolwiek potrzebowały. Jeśli są panie gotowe, to pan Walman, nasz menadżer, zaprowadzi panie do pokoju.
Spojrzałam na Siennę i po jej minie poznałam, że ona też nie ma pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi. Wzruszyła ramionami i rzuciła mi spojrzenie, które jasno mówiło: „A co mi tam!”. Postanowiłam, że też się nie będę przejmować. W drodze do naszego pokoju menadżer opowiedział nam o historii tego hotelu, pokazał też kilka obrazów, które najwyraźniej powinny zrobić na nas wrażenie, tyle że w ogóle ich nie kojarzyłyśmy.
Kiedy stanęliśmy przed podwójnymi drzwiami wiodącymi do znajdującego się na ostatnim piętrze apartamentu, zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem nie zaszła jakaś pomyłka. Tymczasem menadżer otworzył drzwi i zaprosił nas do luksusowego wnętrza, które pewnie zajmowało połowę całego piętra. Przy stole w jadalni spokojnie mogło się pomieścić co najmniej dwanaście osób, a w powietrzu unosił się zapach świeżych kwiatów. Natychmiast przypomniał mi się apartament prezydencki w hotelu Jacka, w którym spędziłam kiedyś kilka nocy z mamą, kiedy przyjechała mnie odwiedzić. W moim otumanionym mózgu wreszcie zaświeciła się odpowiednia lampka…
– Panie Walman, kto jest właścicielem tego hotelu?
Moje pytanie najwyraźniej wprawiło go w konsternację, wyglądał na poważnie zaniepokojonego.
– Heston International Hotels, rzecz jasna. Czy wszystko jest w porządku, proszę pani? Pan Cole poinstruował personel, że wszystkie wasze życzenia mają być natychmiast spełnione. Jeśli nie podoba się pani ten apartament, postaramy się znaleźć taki, który panią usatysfakcjonuje.
– Nie, nie! Zupełnie nie o to mi chodziło, apartament jest piękny. Dziękuję, że tak się pan o nas troszczy! Opowiem Jackowi, yyy, to znaczy panu Cole’owi, jak wspaniale nas tutaj przyjęto. – Na twarzy menadżera odmalowała się ulga; wyraźnie się odprężył, słysząc moją pochwałę.
Uśmiechnął się do mnie przyjaźnie i skinął głową.
– Czy mogę jeszcze coś dla pani zrobić?
Spojrzałam pytająco na Siennę, która znacząco podniosła brew i powiedziała z szatańskim uśmieszkiem:
– Byłoby miło, gdyby pan nam przysłał butelkę tequili, kilka limonek oraz sól.
Menadżer uśmiechnął się do niej radośnie, po czym ruszył w stronę drzwi, informując nas po drodze:
– W salonie znajdą panie pełny barek. Pan Cole zadbał o to, żeby była w nim tequila, ale oczywiście prześlę paniom jeszcze kilka butelek, limonki oraz sól. Jeśli nie mają panie nic przeciwko, dołączę również przekąski. Muszą być panie zmęczone po długim locie.
– Wspaniały pomysł! Jak to miło z pana strony, panie Walman. – Uśmiechnęłam się promiennie, szczerze wdzięczna za taką troskliwość.
Za menadżerem jeszcze do końca nie zamknęły się drzwi, a Sienna już zaczęła:
– Cholera jasna, Syd! Nie ma to jak pławienie się w luksusie, a to dzięki temu, że pieprzysz się z bogatym i przystojnym bogiem seksu.
Odwróciłam się w jej stronę z uśmiechem, a ona znacząco poruszyła brwiami i zapytała:
– Czy on przypadkiem nie ma brata…?
Wybuchłyśmy zgodnym śmiechem i w ten sposób Jackowi udało się sprawić, że dzięki jego troskliwości na mojej twarzy już po raz trzeci tego dnia pojawił się uśmiech.
Włączyłam telefon, żeby zadzwonić do Jacka i powiedzieć mu, że bezpiecznie dotarłyśmy na miejsce, jednak najpierw odczytałam esemesa, którego mi przysłał w odpowiedzi na moją ostatnią wiadomość.
Royal Chancery należy do nas. Dam im znać, kim jesteście.
Uśmiechnęłam się na myśl o rozmowie telefonicznej, którą musiał potem odbyć. Oczami wyobraźni widziałam Jacka wydającego stanowcze polecenia i umierających ze strachu pracowników po drugiej stronie linii. Facet nie robił niczego na pół gwizdka! W ciągu ostatnich kilku miesięcy miałam okazję się przekonać, że jeśli chodzi o interesy, Jack jest twardy i wymagający. Nie był niegrzeczny, ale kiedy stwierdzał, że coś ma zostać zrobione, nie zostawiał wiele pola do negocjacji. Szczerze mówiąc, tak się zachowywał również we wszystkich innych dziedzinach życia, z wyjątkiem relacji ze mną. Dla mnie zawsze był cierpliwy i ustępliwy, choć wiedziałam, że nie przychodzi mu to łatwo, bo takie postępowanie nie leży w jego władczej naturze. Traktowanie drugiej osoby jak równego sobie nie było dla Jacka czymś naturalnym, jednak dla mnie podjął ten wysiłek, chciał być moim partnerem. W życiu, ale nie w sypialni. Tam stawał się z powrotem dominującym i władczym samcem – dzikim i nieokiełznanym – a mnie ani trochę to nie przeszkadzało…
Wisieliśmy na telefonie prawie godzinę, a rozmowa, tak jak zawsze, toczyła się gładko. Jakby nie dzieliły nas tysiące kilometrów. Podziękowałam mu za apartament, a on całkowicie mnie rozczulił, odpowiadając, że to, co jego, jest teraz również moje. Jedynie kiedy wspomniałam o klubach, które nam polecił steward, wyczułam, że Jack się spina. Na moment zamilkł, wiedziałam, że dręczy go myśl o moich wypadach na miasto, podczas gdy on znajduje się po drugiej stronie oceanu. Próbowałam go uspokoić, mówiąc od niechcenia, że prawdopodobnie i tak nie będziemy mieć wiele czasu na kluby, biorąc pod uwagę napięty grafik trasy koncertowej, ale miałam świadomość, że co się stało, to się nie odstanie. Gdzieś z tyłu głowy Jacka zostało zasiane ziarnko niepewności, które – byłam o tym przekonana – wkrótce wyrośnie i zamieni się w bujną wizję mężczyzn przystawiających się do mnie w najgorętszych londyńskich klubach.
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej
TYTUŁ ORYGINAŁU:
Made for You: A Cole Novel
Redaktor prowadząca: Ewelina Sokalska
Redakcja: Ewa Kosiba
Korekta: Ewa Popielarz
Projekt okładki: Łukasz Werpachowski
Zdjęcie na okładce: © AS Inc (Shutterstock.com)
Copyright © 2013 Vi Keeland
Copyright © 2018 for Polish edition by
by Wydawnictwo Kobiece Łukasz Kierus
Copyright © for the Polish translation by Gabriela Iwasyk, 2018
Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.
Wydanie elektroniczne
Białystok 2018
ISBN 978-83-66134-75-1
Bądź na bieżąco i śledź nasze wydawnictwo na Facebooku:
www.facebook.com/kobiece
Wydawnictwo Kobiece
E-mail: [email protected]
Pełna oferta wydawnictwa jest dostępna na stronie
www.wydawnictwokobiece.pl
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek