Ultra. Podziemny świat włoskiego futbolu - Jones Tobias - ebook + książka

Ultra. Podziemny świat włoskiego futbolu ebook

Jones Tobias

3,9

Opis

Chuligani czy ostatni obrońcy wartości? Reportaż prosto z serca włoskiego ruchu ultras

Włoscy ultrasi należą do najbardziej zorganizowanych i agresywnych w europejskiej piłce nożnej. Wiele grup przekształciło się w grupy przestępcze zajmujące się sprzedażą biletów, handlem narkotykami i morderstwami. Są skrzyżowaniem członków Hell’s Angels z chuliganami. Często są żołnierzami mafii, a także odegrali kluczową rolę w powstaniu skrajnej prawicy.

Ale „prawdziwi” ultrasi twierdzą, że są buntownikami walczącymi z państwem policyjnym i współczesną piłką nożną. Mówią, że tylko wśród ultrasów można znaleźć poczucie przynależności, wspólnoty i koncepcję czystego sportu. Mówią, że bronią nie tylko swoich klubów, ale także zapomnianych przedmieść i osób, które zostały stamtąd wyrzucone.

Przez pryzmat ultrasów Tobias Jones przedstawia fascynujący reportaż o włoskim społeczeństwie i jego ulubionym sporcie. Pisze nie tylko o kibicach największych włoskich klubów: Juventusu, Torino, Lazio, Romy czy Genui, ale także o mniej znanych: z Cosenzy i Katanii. Przenikając w ich struktury, bada złowrogą stronę fandomu piłkarskiego, z jego przemocą i ekstremizmem politycznym, ale także podziwia pasję, dowcip, solidarność i styl bycia fascynującej i pełnej sprzeczności subkultury.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 526

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,9 (10 ocen)
4
2
3
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Fanatyk94

Całkiem niezła

Książka która przenosi w świat kibiców widziana nie przez jednego z nich a przez dziennikarza. Autor rzeczywiście miał możliwość poczuć jak smakuje życie kibicowskie ale nie do końca potrafił je zrozumiec. Książka ma fragmenty za które mozna by jej dać 10 gwiazdek, czasami mam wrażenie że czytam recenzje Marszu Niepodleglosci pisanej przez GW. Najwiekszy minus to jednak ciagle powracanie autora do nic nie znaczacego klubu i jego ruchu kibicowskiego. Kazda historia jest przeplatana opowiescia o Cosensie, a w wiele opowiesci na sile wpychana jest opowiesc o jego ulubionym klubie. Niczym babcia opowiadajaca o tym jak jej wnuczek jest naj.. lepszy/madrzejsz/wspanialy a wszyscy inni to sa ale Cosenza najwazniejsza. Mimo wszystko ksiazke warto przeczytac.
00
PatrixB

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna pozycja dla każdego fana futbolu, który poza oglądaniem, lubi także zagłębić się w historię.
00

Popularność




Pomysł na tę książkę podsunął mi wspaniały Jon Riley i to jemu ją dedykuję. Dedykuję ją również mojemu bratu, Paulowi, wielkiemu fanowi sportu, oraz jego rodzinie: Mariji, Theodore’owi i Kristianowi – z podziwem i wdzięcznością.

„Zaliczają mnie do tych, co schodzą do grobu”.

Biblia Tysiąclecia, Księga Psalmów, 88:5

Słowo od autora

Kocham piłkę – grać w nią, oglądać ją, rozmawiać o niej – a mimo to od zawsze wychodziłem z założenia, że fani są ciekawsi od piłkarzy. Może mam ideologicznie podszytą skłonność do mas, a nie elit, a może wierzę, że w przypadku sportu tak naprawdę nie chodzi o mistrzów, ale o tych, których mistrzostwo opromienia.

Pod wieloma względami ta książka w ogóle nie traktuje o futbolu. To portret włoskiej subkultury, która czerpie inspiracje z piłki nożnej. Od ponad 50 lat ultrasi sprawiają, że curve (czyli łuki trybun za bramkami) to coś w rodzaju festynowego zwierciadła włoskiego społeczeństwa. Jest to odbicie wierne, a zarazem zniekształcone. Wejrzenie w środowisko ultrasów to fascynująca metoda poznawania nie tyle futbolu, ile raczej zjawiska, w ramach którego futbol jest dla ludzi tak ważny, a porośnięty trawą prostokąt potrafi ich popychać do zgoła religijnego fundamentalizmu. Najbardziej zagorzałych fanów porównuje się z punkami, członkami Hells Angels, chuliganami, barras bravas z Ameryki Południowej – rzeczywiście w ruchu ultras można znaleźć elementy wspólne z wszystkimi powyższymi grupami. Tak naprawdę jednak to zjawisko na wskroś włoskie, zakorzenione głęboko w historii tego kraju.

Warto od razu podkreślić, że ultrasi stanowią przeciwieństwo ruchów narodowych. Fundamentem każdej grupy kibicowskiej jest topofilia (miłość do miejsca) czy też campanilismo (przywiązanie do swojej okolicy)*. Ultras to lokalny patriota, ważne jest dla niego konkretne miasto, a czasem tylko dzielnica. Chodzi tu o zakorzenienie, poczucie przynależności – dumę, która powoduje, że zapadłe dziury są dla ich mieszkańców caput mundi, stolicą świata. Tożsamość ultrasów to jednak nie tylko miłość do własnego miejsca – równie ważna jest nienawiść do innych grup kibicowskich, w szczególności z sąsiednich miast albo dzielnic.

Autor, który podejmuje próbę scharakteryzowania tego ogólno­krajowego zjawiska, natrafia na spory problem: gdy spojrzeć na ruch ultras w skali kraju, pobieżnie analizując setki różnych grup, okazuje się on dziwnie niepojęty. Równie dobrze można badać barwy (dla ultrasów rzecz niezwykle ważną) poprzez zmieszanie ich wszystkich. Z tego powodu postanowiłem, że bardzo blisko przyjrzę się jednej grupie. Cały czas miałem baczenie na kontekst ogólnokrajowy, lecz skoncentrowałem się na małym i względnie nieznanym miasteczku na południu Włoch. Uznałem bowiem, że prowincja bywa często zwierciadłem powszechnie wyznawanych wartości.

Chciałbym tutaj wyjaśnić, dlaczego wybrałem właśnie Cosenzę. Co zrozumiałe, pisarzy ciągnie do wydarzeń medialnych, a tak się składa, że ultrasi często trafiają do gazet. Od dziesięcioleci łączy się ich z morderstwami, zaginięciami, napadami na banki oraz handlem narkotykami, no i oczywiście niemal rutynowymi bójkami czy drobnymi kradzieżami, do których dochodzi w dniu meczu. Warto mieć jednak świadomość, że te cronache nere – czarne kroniki – nie stanowią pełnego opisu rzeczywistości ultrasów. Starałem się znaleźć takie trybuny, które zrównoważyłyby ten obraz, a może nawet mogłyby pochwalić się jakimiś „białymi kronikami”. Już wcześniej słyszałem o Cosenzy, gdzie ultrasi zajmowali na squaty budynki skonfiskowane mafii, a następnie organizowali tam miejsca noclegowe dla setek imigrantów i najuboższych Włochów. Tamtejsi kibice otworzyli bank żywności dla najbiedniejszych, zbudowali też pierwszy we Włoszech plac zabaw dla dzieci niewidomych. W czasach gdy tak wiele grup ultrasów faszyzuje, Cosenza pozostaje zdecydowanie antyfaszystowska. Jeżeli ktoś szuka miejsca stanowiącego przeciwwagę dla stereotypów o ultrasach, powinien udać się właśnie do tego miasta.

Im mocniej zagłębiałem się w poszukiwaniach, tym bardziej byłem przekonany, że Cosenza uosabia idealistyczne aspekty początków tego ruchu, przypadających na koniec lat 60. i początek lat 70. XX wieku. Była radosna, hojna, chaotyczna i widowiskowa. Często spotykałem tam Donatę Bergamini, siostrę pomocnika Cosenzy, zamordowanego w 1989 roku na trybunach. Trzydzieści lat po jego śmierci stała obok ultrasów i dopingowała w deszczu swój zespół, choć mieszkała już tysiąc kilometrów dalej, w okolicach Ferrary. „Czuję się naprawdę źle, gdy przebywam z dala od tego miasta i jego czerwono-niebieskich barw” – stwierdziła w rozmowie ze mną.

Ponieważ zespół Cosenzy nigdy nie przeżył okresu piłkarskiej chwały czy finansowej potęgi (wędrował między niższymi ligami, od Serie D do B), to nie przyciąga fanów z całego kraju, nie wspominając o świecie. Na klubie nie da się zbić majątku. Kibice Cosenzy to lokalsi, co pozwala się zdecydowanie lepiej przyjrzeć zakorzenieniu – a także ubóstwu – ultrasów. W przypadku fanów utytułowanych drużyn byłoby o to znacznie trudniej. Najbardziej fanatyczni kibice są nieprzejednanymi przeciwnikami wyfraczonych dygnitarzy ze świata współczesnego futbolu i muszę powiedzieć, że nigdy nie czułem się bardziej dumny z bycia obdartusem niż w Cosenzy.

Skupiam się tu również na innych miastach oraz zespołach i liczę, że powody tych decyzji będą dla czytelnika oczywiste. Co dziwne, jednym z nich jest żałoba. Pasja to nieodłączny element ruchu kibicowskiego – tyle że w sensie zbliżonym do pierwotnego znaczenia tego słowa, nawiązującym do cierpienia. Gdy ludzkie tragedie okazują się dużo większe od dramatów sportowych, ultrasi odgrywają uświęcone role – stają na straży pamięci straconych i opłakiwanych istnień. W niektóre miejsca zaciągnęła mnie hipoteza – być może całkowicie absurdalna – że grupy fanatycznych kibiców stanowią odzwierciedlenie topografii swojej okolicy. Im bardziej urzekało mnie jakieś miasto (jak Genua czy Katania), tym bardziej ciekawiły mnie tamtejsze ekipy. Ciągnęło mnie też do takich miejsc jak Rzym, gdzie rywalizacja na ulicach jest równie zażarta jak na murawie. Mam przy tym pełną świadomość, że inne słynne grupy ultras (fani Fiorentiny, Napoli, Atalanty itd.) przedstawiłem bardzo pobieżnie. Absolutnie nie zamierzam twierdzić, że moja charakterystyka tych środowisk jest jakkolwiek wyczerpująca. Kluby z powiązaniami angielskimi i walijskimi, capo-ultra z odległymi korzeniami w Hollywood, miejsca z najlepszymi przyśpiewkami, kibice z najbardziej niewiarygodnymi historiami – w długiej podróży na południe, do Cosenzy, często zbaczałem w boczne uliczki.

Interesowały mnie również grupy ultrasów, na których przykładzie widać jedno z najbardziej niepokojących zjawisk z początków XXI wieku – ponowny wzrost popularności ekstremizmu prawicowego. Ultrasi świetnie pokazują, dlaczego i w jaki sposób faszyzm wraca do polityczno-społecznego mainstreamu. Analiza minionych lat pozwala zobaczyć, jak mocno i długo część kibicowskich środowisk pocierała lampę, zanim wychynął z niej dżin. Pod wieloma względami ultrasi o całe dziesięciolecia wyprzedzali swoje czasy – lata wcześniej sięgali po retorykę, metody i ideologie, które zdominowały obecnie dyskurs polityczny we Włoszech i w innych krajach. Dlatego jeżeli od czasu do czasu zdarza mi się dygresja, wynika to z faktu, że wzrost nastrojów faszystowskich pozostaje nieustannym tłem dla działań środowisk ultrasów.

Na etapie gromadzenia materiałów napotkałem również na problem ich rzetelności. Ustne opowieści są barwne, ale i mało wiarygodne. Obawiam się, że ta pierwsza cecha często ginie w przekładzie, ta druga natomiast zagraża prawdziwości książki. Dla ultrasów ważne są różne daty: taki Canaletta (Rura ściekowa) na przedramieniu ma wytatuowane „338” (na tylu był meczach wyjazdowych) oraz „28/8/2016” (dzień, w którym Cosenza wygrała 3:0 z lokalnymi rywalami, Catanzaro). Wielu ultrasów wspomina takie chwile z większą dumą, niż kapłan cytuje Słowo Boże. Niestety równie często zapominają, kiedy coś się wydarzyło, a nawet co konkretnie widzieli na własne oczy. To zapaleni gawędziarze, którzy rozsmakowują się w swoich opowieściach i nieustannie je upiększają. Dla wielu z nich ostatnie 50 lat zlewa się jakby w jedną całość. Gdy pytałem ich o rok albo konkretną datę, wielu wywracało oczami. Słyszałem sporo historii, które okazały się trudne do zweryfikowania. Ze smutkiem zatem stwierdzam, że usunąłem z książki liczne opowieści, bo nie udało mi się dowieść ich prawdziwości ani choćby ich uprawdopodobnić. Postanowiłem jednak część takich historii zamieścić, ponieważ nawiązują one do legend, z których się wzięły. Mam nadzieję, że w ten sposób nie snuję opowieści kosztem ścisłości, ale daję wgląd w historie samych ultrasów i łączę kropki tam, gdzie jedynym źródłem informacji są starzejący się ludzie, którzy wiedli naprawdę twardy żywot.

Często przytaczam również hasła z transparentów ultrasów (w slangu kibicowskim zwanych transami), czyli striscioni. Właśnie w ten sposób bowiem grupy kibicowskie, które starają się trzymać w cieniu, komunikują zewnętrznemu światu swój punkt widzenia i przedstawiają swoje cele, opowieści i kontrowersyjne opinie. Dlatego czasami transparenty te porównuje się z chińskimi dazibao, plakatami służącymi do szybkiej komunikacji. Te ostre, koniecznie rymowane przesłania pojawiają się na każdym meczu i stanowią efekt wielogodzinnych dyskusji. Częstokroć są powierzchowne i skrajne, ale potrafią być też dowcipne, głębokie i prowokować do myślenia. Chciałem, aby ozdabiały ten tekst tak samo, jak ozdabiają trybuny.

Ultrasi są znani ze zdecydowanego sprzeciwu wobec protagonismi (wywyższania się pojedynczych osób). Wielu z nich ma zatargi z prawem, a także problemy z relacjami na własnych trybunach. Dlatego bardzo często zdarzało się, że zgadzali się ze mną rozmawiać tylko wtedy, gdy zagwarantuję im anonimowość. Z tego względu wiele postaci w tej książce nie ma imion i nazwisk, a innymi pozmieniałem personalia lub ksywy. Byli jednak i tacy, którzy nalegali na pełną jawność, dlatego ostatecznie w książce znalazła się mieszanina prawdziwych i zmyślonych imion oraz nazwisk.

W języku włoskim pisownia słowa ultra nie jest konsekwentna. Dawniej akcentowano je na ostatnią literę: ultrà, a takie wyrazy nie mają liczby mnogiej (na przykład „wiele miast” to molte città), więc słowo ultrà początkowo obejmowało zarówno liczbę pojedynczą, jak i mnogą. Z uwagi na głęboki podziw dla brytyjskich kibiców i chuliganów grupy ultrà lubują się w anglicyzmach, przez co słowo ultrà w praktyce często otrzymywało postać ultras, jak w angielskiej liczbie mnogiej. W rozważaniach akademickich część socjologów posługiwała się taką właśnie formą (nierzadko z wielką literą „S” na końcu, UltraS) na określenie nowych, skrajnie prawicowych grup – chodziło o ich odróżnienie od tradycyjnych, apolitycznych środowisk ultrà. Obecnie w języku włoskim często spotyka się tę nazwę w liczbie pojedynczej i bez akcentu. Nikt nie rozstrzygnął jednoznacznie, jak przedstawiać te różnorodne formy w innych językach, dlatego w tej książce zostało przyjęte rozwiązanie najprostsze: w liczbie pojedynczej słowo „ultras”, a w liczbie mnogiej – „ultrasi”. Akcent nad „a” będzie pojawiał się tylko tam, gdzie słowo to jest użyte w jakiejś frazie w języku włoskim (na przykład Casa degli Ultrà). Nazwy klubów i miast są podawane zgodnie z przyjętym zwyczajem.

* Słowo campanilismo oznaczało pierwotnie dzwonnicę, która stanowi centrum niemal każdej tamtejszej osady (przyp. red.).

Słowniczek

CasaPound: ruch neofaszystowski założony w 2003 roku, nazwany tak na cześć Ezry Pounda.

Krzyż celtycki: krzyż równoramienny w okręgu, często używany przez skrajną prawicę.

Curva: trybuny za bramką (zwykle w kształcie łuku), stanowiące duchowy dom (niemal wszystkich) ultrasów. Często ich nazwy odnoszą się do kierunków geograficznych: Curva Nord (trybuna północna), Curva Est (wschodnia), Curva Sud (południowa) oraz Curva Ovest (zachodnia). Samo słowo nabrało mitologicznej głębi: zaokrąglony kształt kojarzy się ludziom z pogańskimi symbolami płodności (piersią lub łonem), a kształt podkowy ma sugerować inkluzywność w odniesieniu do wszelkich poglądów politycznych.

Daspo: zakaz stadionowy (od: Divieto di Accedere alle manifestazioni SPOrtive), wprowadzony w grudniu 1989 roku środek prawny. Zakazy mogą być nakładane na okres do ośmiu lat. Nazwę często wiąże się z czasownikiem – daspare (zakazać) oraz przymiotnikiem – daspato (objęty zakazem).

Derby: mecz dwóch zespołów z tego samego miasta albo dwóch drużyn, których siedziby dzieli nieduża odległość (na przykład Cosenzy z Catanzaro).

Diffidato: dosłownie – ktoś, kto otrzymał oficjalne ostrzeżenie. Dla uproszczenia używam w tym tekście określenia „zakazowicz”, czyli ktoś, na kogo nałożono zakaz stadionowy.

Duce/Dux: słowo to oznacza „wodza”, „pana życia i śmierci” lub „przewodnika”. Początkowo określano w ten sposób Giuseppe Garibaldiego i Gabriele D’Annunzio, obecnie słowo to utożsamiane jest wyłącznie z Benito Mussolinim.

Faszyzm: termin bardzo trudny do zdefiniowania. Taką nazwę nadano totalitarnemu ruchowi, którego założycielem był Benito Mussolini. „Fascia” to topór obwiązany rózgami, dawniej symbol liktorów, urzędników w starożytnym Rzymie. Ma się to kojarzyć z siłą płynącą z jedności, a wystające z wiązki rózg ostrze symbolizuje władzę nad życiem i śmiercią poddanych. Michael Mann definiuje faszyzm jako „pogoń za transcendentnym i oczyszczającym etatyzmem narodowym poprzez paramilitaryzm”. Robert Paxton nazwał faszyzm „formą zachowań politycznych charakteryzujących się obsesyjnym skupieniem na upadku społeczności, upokorzeniu lub byciu ofiarą, a także obowiązkowym kultem jedności, energii i czystości, w ramach którego masowa partia złożona z zadeklarowanych narodowych bojówkarzy, podejmujących niełatwą, ale efektywną współpracę z tradycyjnymi elitami, porzuca dążenia i wartości demokratyczne, by dokonać odwetu w drodze przemocy oraz wewnętrznego oczyszczenia i ekspansji, bez granic etycznych ani prawnych”.

FIGC: Federazione Italiana Giuoco Calcio, Włoski Związek Piłki Nożnej.

Forza Nuova: partia neofaszystowska, założona w 1997 roku przez Roberto Fiore i Massimo Morsello.

Fossa: „rów”, słowo to ma się jednak kojarzyć również z okopami, grobem i piekłem. Początkowo określano nim często grupy ultrasów.

Goliardia: optymizm, transcendencja, satyra, zabawa i rozrywka. Tym słowem ultrasi określają swoje wybryki.

Gradinata: dosłownie „klatka schodowa”. Czasami w ten sposób określa się trybuny. Najbardziej znany przykład to Gradinata Nord Genoi.

Lupi: Wilki (piłkarze i fani Romy i Cosenzy, ale także innych klubów).

Maglia: koszulka, przedmiot mitycznej czci.

Mentalità: mentalność – słowo to często pojawia się w kontekście szczególnego nastawienia psychicznego ultrasów.

Movimento Sociale Italiano-Destra Nazionale: Włoski Ruch Społeczny, szerzej znany jako MSI. Partia faszystowska w powojennych Włoszech, założona w 1946 roku i rozwiązana w 1995 roku.

Nuclei Armati Rivoluzionari: NAR, „Zbrojne Komórki Rewolucyjne”. Faszystowska grupa terrorystyczna, aktywna w latach 1977–1981.

Nostalgico: nostalgik – ktoś pragnący powrotu reżimu Mussoliniego.

Predappio: miejsce urodzenia Benito Mussoliniego, miejscowość w regionie Emilia-Romania. Obecnie cel pielgrzymek tych, którzy pragną odwiedzić jego rodzinny dom, szkołę lub grób.

Questura: główny komisariat policji.

RSI: Włoska Republika Socjalna, znana również jako Republika Salò. Marionetkowe państwo utworzone we wrześniu 1943 roku przez Benito Mussoliniego i nazistowskie Niemcy, które funkcjonowało do kwietnia 1945 roku. W centralnym miejscu flagi znajdowały się pazury orła trzymające wiązkę rózg liktora.

Runy: litery przedłacińskiego alfabetu runicznego, którym posługiwano się wśród ludów germańskich. Obecnie powszechnie używane jako symbole lub kod grup skrajnie prawicowych.

Scontri: bójki, rozróby, starcia itp.

Scudetto: tytuł mistrzowski w Serie A (dosłownie „mała tarcza”, noszona na koszulkach zespołu mistrzowskiego).

Serie A: pierwsza liga we włoskiej piłce.

Serie B: druga liga we włoskiej piłce.

Serie C: trzecia liga we włoskiej piłce, nazywana również Lega Italiana Calcio Professionistico albo po prostu Lega Pro. Jest podzielona na trzy dywizje według kryterium geograficznego: północną, centralną i południową.

Sfottò: obelga lub nabijanie się.

Squadre d’Azione: Drużyny Czynu, złożone głównie z weteranów pierwszej wojny światowej. Później stanowiły część ruchu faszystowskiego Mussoliniego. Stosowana przez te jednostki przemoc – rzekomo w obronie własności oraz prawa i porządku, zagrożonych falą bolszewizmu – była szczególnie dotkliwa w latach 1919–1920 i dała początek słowu squadrismo.

Striscione: transparent, zwykle z jakimś hasłem, żartem lub obelgą (liczba mnoga: striscioni). Może oznaczać również flagę z nazwą grupy ultrasów. Pragnienie zdobycia tego trofeum prowokuje wiele starć.

Tessera del Tifoso: znienawidzona „karta kibica”, wprowadzona, by zapobiec wpuszczaniu na mecze awanturujących się fanów.

Tifo: doping; il tifo era piatto – „doping był słaby”.

Tifoseria: ogólne określenie na kibiców.

Tifoso: kibic (liczba mnoga: tifosi). TifosoMilanu to milanista; Interu to interistaitd.

Tribuna: główna trybuna na stadionie (dłuższy bok prostokąta albo owalu), gdzie bilety są droższe, a zasiadający na niej fani wykazują większą ogładę. Obecnie niektóre grupy ultrasów zasiadają na tribuna, zdecydowana większość zajmuje jednak miejsca za bramkami.

Ventennio: okres mniej więcej 20 lat, gdy Benito Mussolini był u władzy (lata 1922–1943, potem lata 1943–1945 w północnych Włoszech opanowanych przez nazistowskie Niemcy).

Wybrane miasta i kluby piłkarskie występujące w książce

Wstęp

26 grudnia 2018 roku

Dede siedział w swoim ulubionym pubie Cartoons przy Via Emanuele Filiberto w Mediolanie. To typowa knajpa w angielskim stylu, z ciemną boazerią i oprawionymi w ramki plakatami na ścianach. Było tam pełno ultrasów Interu. Do meczu mediolańczyków z Napoli pozostawały zaledwie dwie godziny.

Dede nie był ultrasem Interu. Miał 39 lat, pracował jako płytkarz i mieszkał w Varese, miejscowości leżącej 60 kilometrów na północny zachód od Mediolanu. Miał żonę i dwoje dzieci, pracował w klubie sztuk walki, w którego barwach wygrał kilka turniejów w „szermierce na noże”, takiej z wykorzystaniem sztyletów. Miał już za sobą dziesięć lat zakazów stadionowych. Ostatnio trochę mu się przytyło, ale w razie potrzeby pamiętał jeszcze, jak się bić. Przyjechał razem z grupą innych ultrasów z Varese, jako członek grupy nazywającej się Blood & Honour, która śmigała wraz z ultraską Interu.

Nie byli jedynymi ludźmi z zewnątrz, których różne grupy ultrasów Interu – Boys SAN, Irriducibili, Vikings – zaprosiły do udziału w ataku. W pubie znajdowali się również członkowie grupy Ultras Populaire Sud, ponieważ kibice Nice od czasu rozróby sprzed kilku lat mieli kosę z neapolitańczykami.

Blood & Honour, czyli Krew i Honor, to jednocześnie organizacja neonazistowska. Powstała w 1987 roku w Anglii z inicjatywy Iana Stuarta Donaldsona, wokalisty rockowego zespołu Skrewdriver, wykonującego muzykę z kręgu White Power. Nazwa organizacji wywodzi się od hasła Hitlerjugend – Blut und Ehre. Po tym, jak w 1993 roku Donaldson zginął w wypadku samochodowym, Krew i Honor stała się organizacją międzynarodową, z oddziałami w całej Europie i Ameryce. W 1998 roku w Varese powstała nowa grupa, która posłużyła się tą nazwą, tym razem w wersji anglojęzycznej – Blood & Honour. W logo wykorzystała runę Othala, tę samą, którą wcześniej posługiwały się Waffen-SS oraz zdelegalizowana włoska organizacja faszystowska Avanguardia Nazionale.

Blood & Honour odznaczała się bezwzględnością, jaką rzadko spotykało się na włoskich trybunach. Już wcześniej w ustawkach w ruch szły młotki, siekiery, kije baseballowe i noże, teraz jednak grupa podparła się ideologią nazistowską, w której wszystko osiąga się siłą. W trzy lata członkowie grupy Blood & Honour wyparli innych, tradycyjnych ultrasów z Varese i zaczęli rządzić na trybunie dla najbardziej fanatycznych kibiców. W praktyce oznaczało to między innymi, że ich transparent – białe litery na czarnym tle – zajmował centralne miejsce, a inne wisiały po bokach.

Grupa miała liczne zatargi z prawem. Wielu jej członków zatrzymano za przestępstwa związane z narkotykami i bronią, napadami na banki i pobiciami. Jeden z liderów przeżył strzelaninę, inni mieli jednak mniej szczęścia. Niejaki Claudino został śmiertelnie dźgnięty nożem przed barem, gdzie pracował. Saverio zbiegł do Hiszpanii, ale zginął również od ciosu nożem w Torremolinos. Jeden z członków grupy, pomieszkujący w Maroku i Hiszpanii, nawiązał relacje z ’Ndranghetą, mafią kalabryjską, i zajmował się importem haszyszu na tony przez port w Genui.

Grupa Blood & Honour miała powiązania polityczne z ultrasami Interu. SAN w nazwie Boys SAN – ultrasów Interu, jednej z najstarszych takich grup we Włoszech – oznacza Squa­dre d’Azione Nerazzurre, co nawiązuje do Squadre d’Azione Mussoliniego. Na lidera Boys SAN wołali Il Rosso (Rudy). To on wraz z liderami innych grup dokładnie zaplanował atak na ultrasów Napoli. Ludzie z jego ekipy już od wielu tygodni przeglądali profile neapolitańczyków w mediach społecznościowych. Na zjeździe z obwodnicy wystawiono czujki na skuterach, które miały przypilnować konwoju gości. Inni ultrasi Interu siedzieli w pubie Baretto. Mieli odwrócić uwagę działających incognito policjantów.

Gdy zadzwonił telefon – „Właśnie skręcają w Via Novara” – około 100 facetów w 20 samochodach ruszyło w kierunku Via Fratelli Zoia, ulicy prostopadłej względem Via Novara. Miejsce na zasadzkę wybrano idealnie. Leżało niedaleko stadionu i znajdowały się tam dwa duże, ciemne parki, w których łatwo było zgubić trop i porzucić broń w jakichś krzakach. Żaden z ultrasów nic przy sobie nie miał. Całą broń – zakrzywione noże, młotki i łomy – schowano w pobliżu miejsca wybranego do ataku.

Ultrasi Napoli jechali trzema dziewięcioosobowymi busami i dwoma samochodami osobowymi. Atak rozpoczął się od rzutu granatem domowej roboty, przez Włochów nazywanym „papierową bombą”. Trafił w pierwszy pojazd. W tym momencie na ulicę wybiegło około 100 ultrasów Interu. Na dwupasmowej drodze wylądowały czerwone race. W jaskrawej poświacie pojawiły się sylwetki mężczyzn uzbrojonych w łomy i pałki, z twarzami zasłoniętymi kominiarkami, szalikami lub kapturami, którzy biegiem ruszyli w kierunku pojazdów.

„Napierdalaj!” – krzyczało wielu z nich, wymachując uniesionymi rękami. Brzmiało to jak okrzyk wojenny wyrażający pogardę. Poleciały kolejne papierowe bomby. Zawyły alarmy samochodów, wprowadzając w ten chaos pewien rytm. Zaczęły szczekać psy.

Neapolitańczycy wyskoczyli z pojazdów i wtedy się zaczęło. Zakapturzone postaci ruszyły na siebie pędem, posypały się ciosy, dźgnięcia, kopniaki i wyzwiska. Upadające łomy i metalowe rurki toczyły się z łoskotem po asfalcie.

Trudno było cokolwiek dostrzec. Dym z rac i petard spowił ulicę gęstą mgłą. Jeden z pojazdów neapolitańczyków zjechał na drugi pas i w coś uderzył. Wyglądało to, jakby bus przejechał po dwóch miękkich spowalniaczach. Ludzie zaczęli krzyczeć, walić dłońmi w burty busa.

– To ktoś od was! Ktoś od was! – krzyczeli neapolitańczycy do ultrasów Interu.

– Basta, basta! – krzyczeli inni.

Nagle wszystko się zatrzymało. Kibole przestali się bić, jak gdyby całe to starcie było zwykłą zabawą. Neapolitańczycy się rozstąpili i przepuścili kilku interisti, by zabrali ciało. Ofiarę wzięło trzech facetów, ale wyglądało to tak, jakby podnosili z ziemi nasiąknięty karton. Coś, co powinno być sztywne, okazało się zbyt miękkie, by dało się to sensownie nieść.

Dede zmarł jeszcze tego samego wieczoru w mediolańskim szpitalu San Carlo. Tym samym na ultrasów spadła jeszcze jedna śmierć. Historia ta idealnie nadawała się do tego, by przedstawiać te grupy jako kwintesencję zła. Handlujący narkotykami neonaziści przygotowali niemalże wojskową zasadzkę. Fakt, że podczas późniejszego meczu obrońca Napoli Kalidou Koulibaly był bezustannie lżony na tle rasowym, tylko dodatkowo wpisywał się w narrację, że ultrasi to zwykłe szumowiny.

Całe to wydarzenie okazało się jednak zdecydowanie bardziej zniuansowane. Gdy policja analizowała nagrania ze starć (z kamer monitoringu oraz z filmików kręconych przez ludzi na balkonach), okazało się, że między członkami obu grup niemalże nie było kontaktu. Przez większość czasu stali naprzeciwko siebie, wyzywali się i rzucali metalowymi łomami. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że stawiła się tam setka interisti uzbrojonych w ciężkie i ostre narzędzia używane w leśnictwie i budowlance, to lista ran i obrażeń wydawała się wyjątkowo krótka. Jedyna ofiara śmiertelna była zupełnie przypadkowa. Wielu świadków zeznało wręcz, że ultrasi Interu wyrażali uznanie dla neapolitańczyków z powodu przekazania rannego. Przypominało to trochę rytuał odgrywany z podziałem na role – rytuał, który można w każdej chwili przerwać, gdy w grę zaczyna wchodzić prawdziwe życie (albo śmierć).

Wyolbrzymianie przemocy i agresji odpowiadało wszystkim. Wyszła z tego wspaniała historia dla dziennikarzy. Akcja ładnie wpisała się w narrację policji, zgodnie z którą ultrasi to samo zło. Nawet kibole przedstawiali te zdarzenia w kategoriach wspaniałej, wielkiej konfrontacji, w której okazali się – jak ujął to jeden z nich – „ludźmi honoru”. Opowieści o „pochlastaniu twarzy wrogów” miały budzić grozę. W rzeczywistości ultrasi cieszą się, gdy obwinia się ich o czyny, których nie popełnili, ponieważ buduje to ich wizerunek w oczach innych grup kibicowskich, a tylko ich opinia jest dla nich ważna.

Im bardziej się w to zagłębiałem, tym bardziej dostrzegałem zmowę dezinformacji wszystkich stron. Nic nie jest takie, jakie się wydaje. Wersja policji za każdym razem stanowi dokładne przeciwieństwo wersji ultrasów. Dziennikarzom znacznie łatwiej i bezpieczniej rozmawia się z organami władzy, dlatego do opinii publicznej trafia zwykle tylko wersja oficjalna. Ultrasi stają się kozłem ofiarnym, więc całą winę i odpowiedzialność zrzucają na policję i media. Robią wrażenie renegatów, którzy niczym się nie przejmują, ale tak naprawdę mają serdecznie dość tego, że są opacznie rozumiani i postrzegani. Sonny Barger, lider Hells Angels, powiedział kiedyś w rozmowie z Hunterem S. Thompsonem: „Nikt nigdy nie napisał o nas choćby jednego dobrego słowa. Ale faktem jest, że nigdy nic dobrego nie zrobiliśmy”. Ultrasi jednak – choć nie wypierają się zła i chaosu, które powodują – uważają, że robią wiele dobrego. Żeby to jednak dostrzec, trzeba wejść między nich i żyć razem z nimi. „Nigdy nas nie zrozumiesz, dopóki nie zostaniesz jednym z nas” – powtarzają nieustannie.

Część pierwsza

TERAŹNIEJSZOŚĆ, Pescara, Siena — Cosenza, finał Lega Pro (Serie C)

Ciccio Conforti patrzy na trybunę w kształcie podkowy, na której znalazło się 12 tysięcy fanów Cosenzy. Jest po pięćdziesiątce, ma kręcone siwe włosy i okulary przeciwsłoneczne. Obok stoi jego partnerka w ciąży. We wspaniałych latach 80. był jednym z liderów ultrasów Cosenzy. W każdym innym mieście miałby pozycję capo, tylko że kibice Cosenzy są zbyt anarchistyczni i egalitarni, żeby mogli wśród nich funkcjonować jacyś szefowie. Mówią na niego Zu Ciccio (Wuj Ciccio).

Na mecz przyszli niemal wszyscy jego dawni kumple. To wielki finał, mający dać ich drużynie przepustkę do ziemi obiecanej, czyli Serie B. Cosenza nie grała na drugim poziomie rozgrywkowym od kilkunastu lat. Jest upalny czerwcowy wieczór, a na trybunach panuje przekonanie, że tym razem wreszcie szczęście będzie po stronie kalabryjskiego miasteczka. Na mecz przyjechali również ultrasi Genui i Ancony, mający układ z Cosenzą. Brakuje tylko diffidati, zakazowiczów, na których nałożono wieloletnie kary.

Przez cały mecz słychać skandowanie, któremu towarzyszą oklaski w rytm kolejnych sylab: „Diffidati sempre presenti!” (Zakazowicze zawsze obecni!).

Ciccio należał do grupy Nuclei Sconvolti (Obłąkane Komórki). Jej nazwa celowo ma się kojarzyć z jakąś uśpioną komórką ćpunów wewnątrz organizacji. Symbolem tych kibiców był zielony listek, dobrze znany miłośnikom trawy. Pomimo tych wszystkich prowokacji jej członkowie mieli poczucie, że w ich działalności jest coś naprawdę doniosłego.

„Dla mnie ultra było słowem świętym – mówi Ciccio tonem ociekającym nostalgią. – Zrobiłbym dla tego świata wszystko i jeszcze trochę. Ultrasem byłem na długo przed tym, nim zostałem kibicem”.

Słowo ultra oznaczało początkowo „inny” lub „poza”, jak włoskie wyrazy altro oraz oltre. Ultras jest powstańcem, rozbójnikiem, rewolucjonistą, partyzantem, bandytą, radykałem i szują. Dla mieszczaństwa ultras to nie tylko ktoś z gorszej dzielnicy, lecz istota zdecydowanie gorszego sortu.

Marco Zanoni, jedna z głównych postaci w Brigate Gialloblu (Żółto-Niebieskiej Brygady) z Werony, powiedział kiedyś: „Moim zdaniem ktoś, kto regularnie bywa na curva, jest idealistą. Jakkolwiek na to spojrzeć, chodzi dopingować zespół ze swojego miasta. A jak wszyscy wiemy, w pewnych okolicznościach idealiści stają się nieustępliwi, mogą nawet iść w stronę ekstremizmu”. To kolejne znaczenie słowa ultra – „skrajny”, jak we frazie „skrajne poglądy polityczne”. Ultrasi są ekstremistami i partyzantami włoskiego futbolu.

Z 12 tysięcy osób, które tego wieczoru znalazły się na curva, zapewne tylko kilkaset jest ultrasami (z oficjalnych, acz szacunkowych danych wynika, że w całych Włoszech działa około 40 tysięcy ultrasów, lecz sami przedstawiciele tych środowisk utrzymują, że prawdziwa liczba jest znacznie wyższa). To oni zajmują centralne miejsce na curva i bezustannie śpiewają dla zmniejszenia napięcia: „Oh, la vinciamo noi” (Wygramy to).

Zaczyna się mecz. Rywale momentalnie cisną Cosenzę, grającą w białych strojach z czerwonymi i niebieskimi akcentami. Pomocnicy Sieny biegają wokół swego brodatego środkowego napastnika, nie dając obrońcom Cosenzy chwili wytchnienia.

„Sono puliti, cazzo” (Kurwa, ale są dokładni), mówi Ciccio.

Rzut oka na ubrania pozwala od razu stwierdzić, kto jest ultrasem. „Nigdy nie będziemy tacy, jak chcecie” – głosi napis na ich koszulkach. Najzagorzalsi fani utrzymują, że przeciwstawiają się brutalnej opresji ze strony państwa, a ich sprzeciw jest działaniem na wpół świętym – na wielu innych koszulkach widnieje napis „la fede non si diffida” (wierze nie można nie ufać). Większość haseł trafiających na ich transparenty jakoś dziwnie kojarzy się z duchowością: „kongregacja”, „ofiara”, „obecność”.

Co ciekawe, ultrasów można poznać również po tym, że wielu z nich nie zwraca uwagi na mecz. Chudzielec, który trzyma mikrofon i prowadzi doping, ma ksywę Lastica (Elastyczny). Stoi tyłem do boiska, podobnie jak większość jego pomocników. Przyglądają się swoim żołnierzom. Co bardziej doświadczeni ultrasi poruszają się po curva niczym gospodarze na przyjęciu. Rozmawiają i tłumaczą różne rzeczy w przejściach, by tylko od czasu do czasu obejrzeć się przez ramię i spojrzeć na boisko – sprawdzają, o co cały ten hałas. Ultras nie ogląda meczu, ultras ogląda innych ultrasów – cieszy się świętem, które właśnie odbywa się na curva, a nie rozgrywanym meczem.

Trudno o większy kontrast między tym, jak ultrasi widzą samych siebie, a tym, jak postrzegają ich dyletanci. Zdecydowana większość Włochów uważa ultrasów za zdegenerowanych pojebów, którzy nie mają społeczeństwu nic sensownego do zaoferowania. Często nazywa się ich podludźmi (padają również takie obelgi jak „zwierzęta” czy „pezzi di merda”, czyli „gnoje”). Enrico Preziosi, prezydent zespołu Genoa, w trakcie jednej ze swoich dłuższych tyrad powiedział, że „niektórych ultrasów należałoby zmieść z powierzchni ziemi”. Trener Fabio Capello skarżył się niegdyś: „We włoskiej piłce wszystko kontrolują ultrasi”. Krytycy tego środowiska mówią, że kibole to zamaskowani i brutalni przestępcy, którzy od 50 lat demolują miasta przy okazji meczów wyjazdowych. Charakteryzują ich podejrzane i groźne cechy: ślepa lojalność, poczucie plemiennej przynależności, omerta w kontaktach z policją, mentalność jaskiniowców i skłonność do sięgania po chamską siłę fizyczną. W najgorszym ujęciu przedstawia się ich jako dobrowolne ramię zbrojne zorganizowanych grup przestępczych oraz źródło ponownego nasilania się nastrojów faszystowskich we Włoszech.

Środowisko ultrasów jest do tego stopnia sprzeczne, że wszystkie te cechy są prawdziwe. Sprzeczności widać w nim zresztą nieustannie. To przecież kibice piłki nożnej, których niespecjalnie interesuje futbol. Twardo stoją na stanowisku, że trybuny powinny być wolne od polityki, a mimo to na wielu curve bardzo dobitnie wyraża się poglądy polityczne. To świat pełen narkotyków, który mimo to pomaga wielu osobom trzymać się z dala od nałogu. Ultrasi często mają związki ze środowiskami mafijnymi, ale zdecydowanie częściej stanowią sanktuarium wolne od wpływów przestępczości zorganizowanej. Ultras jest brutalny i agresywny, ale to również altruista. Tam, gdzie włoskie państwo nie staje na wysokości zadania, to często właśnie fanatycy pokazują wielkie serca. Przejawiają sporo cech, które intrygują nas wszystkich: mają obsesję na punkcie przynależności i lojalności, są solidarni i zespoleni, ale przejawiają także skłonność do przestępczości, przemocy i chciwości. Zdają się nieustannie zadawać pytanie o to, jak to jest być mężczyzną w świecie, w którym męskość i mięśnie są – z całkiem zrozumiałych powodów – traktowane podejrzliwie.

Nagle pada bramka. Stadion szaleje. Ludzie zaczynają na siebie napierać, lecą do przodu, więc ci niżej podtrzymują tych wyżej, jednocześnie ściskając się z nimi z radości. Gola strzelono po drugiej stronie boiska. Tutino (wypożyczony z Napoli) zagrał ze skrzydła do tyłu, a Bruccini umieścił piłkę w siatce. Ludzie podskakują i śpiewają.

„Che bello è, quando esco di casaper andare allo stadio, a tifare Cosenza” (Och, jak pięknie jest wyjść z domu, iść na stadion, dopingować Cosenzę) – śpiewamy. Ta prosta, poruszająca melodia została zaczerpnięta z refrenu popowej piosenki wykonywanej przez włoską wokalistkę Noemi.

W Cosenzy działa kilkanaście grup ultrasów, łączą się one jednak w dwie duże organizacje: Curva Sud 1978 oraz Anni Ottanta (Lata 80. – nazwa nawiązuje do czasów pełnych chwały). Przez cały sezon spierają się ze sobą i walczą. Claudio, jeden z miejscowych mędrców, który ma znajomości w obu tych obozach, uważa, że ultra oznacza superunismo (superjedność, nadjedność). W praktyce jednak niemal wszystkie włoskie stadiony są podzielone na sektory należące do różnych grup wojujących ze sobą ultrasów. Dochodzi do tego z najróżniejszych powodów, ale najważniejszym z nich jest po prostu podstawowa cecha ultrasów – nieprzejednanie, bezkompromisowość i nieugiętość. Ani kroku w tył. Kolejnym hasłem ultrasów jest „Mai in ginochhio” (nigdy na kolanach). Tak oto co chwilę rodzą się tam jakieś nowe grupy, które ze sobą walczą – dokładnie jak we włoskiej polityce. Dzisiaj obowiązuje jednak zawieszenie broni. Ze względu na wagę meczu rywalizujące ze sobą grupy zawarły rozejm.

Po przerwie dzieje się coś zaskakującego. W drugim końcu boiska piłkarze Sieny wykonują rzut wolny. Nic im z tego nie wychodzi, Tutino przyjmuje piłkę zewnętrzną częścią lewej stopy i pędzi z nią w naszym kierunku. W pobliżu nie ma nikogo innego. Biegnie, dotyka piłkę dwa, trzy razy, ale nadal żaden rywal nie próbuje go zatrzymać. Jeszcze dwa trącenia piłki, Tutino jest już przed polem karnym, lecz postanawia zaryzykować i strzela. Uderza zewnętrznym podbiciem, dzięki czemu podkręca piłkę tak, że ta odchodzi od bramkarza Sieny i wpada w samo okienko bramki. Jest 2:0.

Następuje wielki wyrzut miłości i adrenaliny. Chill potrząsa pięścią w moim kierunku, jak gdyby chciał mnie skarcić za brak wiary. Wszyscy się obejmują i śpiewają, sięgają po telefony, żeby zadzwonić do przyjaciół albo wysłać filmik. Usiłują uwiecznić ten wyjątkowy moment, który zdarza się może raz na pokolenie. Los właśnie uśmiecha się do zespołu skazywanego w tym starciu na pożarcie.

Ekstaza nie trwa jednak długo. Nikt nie zdążył jeszcze złapać tchu, gdy sędzia dyktuje rzut karny dla Sieny i robi się już tylko 2:1. Facet za nami mówi, że te kurwy zdradziły nas już wiele razy i wiadomo, jak to się dalej potoczy. Piłkarze Sieny w czarnych koszulkach atakują bramkę na drugim końcu boiska z takim zapałem, że ledwie widzimy, co się tam w ogóle dzieje.

Nagle atmosfera robi się napięta, choć nie aż tak, jak można by przypuszczać. Ultrasi nie przestają śpiewać. Widzę, że Rimasto, czyli Maruder, drze się, jak gdyby to miał być jego ostatni dzień na ziemi. To sposób na odepchnięcie od siebie obaw, że ich sen właśnie dobiega końca. Naprawdę wierzyli, że tym razem może się udać. Teraz jednak wielka szansa wymyka im się z rąk, a oni mogą jedynie przyglądać się temu wszystkiemu i śpiewać na całe gardła.

Przyśpiewka to w sumie jakiś klasyk, ułożyli ją podobno ultrasi Torino (choć miejsce i czas powstania różnych przyśpiewek to w tym środowisku wyjątkowo kontrowersyjny temat). Na melodię utworu Sloop John B zespołu Beach Boys śpiewamy słowa, które przez cały ten rok były naszym hymnem: „Aż trudno uwierzyć, że nadal jestem tu z wami, to jak choroba, która nigdy nie mija. Chciałbym stąd odejść, odejść jak najdalej, ale nie umiem żyć z dala stąd”. Te słowa dość dobrze oddają życie ultrasów – to choroba albo nałóg, bez którego nie mogą istnieć. Przy czym owo „tu” dotyczy nie tyle klubu, ile raczej trybun.

Wszyscy powtarzają, że bycie ultrasem to styl życia. Warto jednak dodać, że to styl życia, który się zmienia, mutuje, odnawia i definiuje na nowo. To właśnie ewolucja kibicowskiej rzeczywistości powoduje, że Ciccio wpada w tak melancholijny nastrój.

„Naprawdę bardzo mi przykro na widok tego, co dzieje się dzisiaj na trybunach – mówi, nie zwracając uwagi na mecz. – Bardzo mnie to boli. To my stworzyliśmy ten świat, ale potem wymknął nam się z rąk. Doszło do eskalacji. Od bójek na pięści przeszliśmy do noży, od noży do flar, od flar do zasadzek, koktajli Mołotowa, bomb i pistoletów. Jest coraz gorzej”.

Ultra. The Underworld of Italian Football

Copyright © Tobias Jones 2019

Copyright © for the Polish translation by Bartosz Sałbut 2024

Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo SQN 2024

Redakcja – Grzegorz Krzymianowski

Korekta – Adrian Kyć, Dominik Leszczyński

Projekt typograficzny i skład – Kasia Kotynia

Adaptacja okładki – Paweł Szczepanik / BookOne.pl

Zdjęcia: Zdjęcie 5 via Facebook, Zdjęcie 6 via Il Romanista, Zdjęcie 7 ANSA, Zdjęcie 11 ANSA, Zdjęcie 12 Getty / Matthew Ashton, Zdjęcie 13 via Twitter. Pozostałe zdjęcia dzięki uprzejmości Tobiasa Jonesa

Mapa © Jeff Edwards

Autorzy i wydawca dołożyli wszelkich starań, by dotrzeć do wszystkich właścicieli i dysponentów praw autorskich do ilustracji zamieszczonych w książce.

Osoby, których nie udało nam się ustalić, prosimy o kontakt z wydawnictwem.

All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.

Drogi Czytelniku,

niniejsza książka jest owocem pracy m.in. autora, zespołu redakcyjnego i grafików.

Prosimy, abyś uszanował ich zaangażowanie, wysiłek i czas. Nie udostępniaj jej innym, również w postaci e-booka, a cytując fragmenty, nie zmieniaj ich treści. Podawaj źródło ich pochodzenia oraz, w wypadku książek obcych, także nazwisko tłumacza.

Dziękujemy!

Ekipa Wydawnictwa SQN

Wydanie I, Kraków 2024

ISBN (mobi): 9788382106053

ISBN (epub): 9788382106060

Wydawnictwo SQN pragnie podziękować wszystkim, którzy wnieśli swój czas, energię i zaangażowanie w przygotowanie niniejszej książki:

Produkcja: Kamil Misiek, Joanna Pelc, Joanna Mika, Grzegorz Krzymianowski, Natalia Patorska, Katarzyna Kotynia

Design i grafika: Paweł Szczepanik, Marcin Karaś, Julia Siuda, Zuzanna Pieczyńska

Promocja: Aleksandra Parzyszek, Piotr Stokłosa, Łukasz Szreniawa, Barbara Chęcińska, Małgorzata Folwarska, Marta Ziębińska, Natalia Nowak, Kamila Piotrowska

Sprzedaż: Tomasz Nowiński, Patrycja Talaga

E-commerce i it: Tomasz Wójcik, Szymon Hagno, Marta Tabiś, Marcin Mendelski, Jan Maślanka, Anna Rasiewicz

Administracja: Klaudia Sater, Monika Czekaj, Małgorzata Pokrywka

finanse: Karolina Żak

Zarząd: Przemysław Romański, Łukasz Kuśnierz, Michał Rędziak

www.wsqn.pl

www.sqnstore.pl

www.labotiga.pl