Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Gdzie i jak znajdę partnera na życie?
Dlaczego jestem singlem?
Co mogę zrobić, żeby to zmienić?
Gudrun Kugler napisała tę książkę dla samotnych, którzy nie chcą takimi pozostać. Ujmująco relacjonuje miłosne wzloty i upadki oraz wyjaśnia,
dlaczego poszukiwania partnera tak często kończą się porażką i co należy zrobić aby jej uniknąć. Skuteczne i poparte wieloletnim doświadczeniem rady wskażą Ci, jak odnaleźć tę upragnioną osobę i pozostać z nią na zawsze.
Na wielką miłość nigdy nie jest za późno! W książce znajdziesz między innymi odpowiedzi na pytania:
• Na co zwrócić szczególną uwagę, poznając drugą osobę?
• Co imponuje kobietom, a co mężczyznom? Jak stać się kimś atrakcyjnym dla niej/dla niego?
• Jak odnaleźć kogoś wyjątkowego?
• Nadmierna wybredność – jak mogę się jej ustrzec?
• Jak dobrze wykorzystać czas samotności i przygotować się do bycia z drugą osobą?
• Jak doprowadzić do pierwszego spotkania? Gdzie i kiedy ma się ono odbyć?
Weź ten poradnik do ręki, przeczytaj go jednym tchem i… zdobądź szczęście w związku na całe życie! Gudrun Kugler to aktywna zawodowo teolog i jurystka, która mieszka w Wiedniu. Jest szczęśliwą mężatką oraz matką trojga dzieci. Od kilku lat z powodzeniem prowadzi internetową katolicką agencję dla poszukujących partnerów. Zaaranżowała już setki udanych małżeństw.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 203
Szczególne podziękowania kieruję pod adresem:
Bernharda Meusera, P. Tilmana Bellera, Waltera Nietschego, Fr. Thomasa Bolina, Dorothy Cummings, Amy Buonaccorso, Michaela Schönbergera i mojego męża Martina.
Wyliczanka z matką Teresą z Kalkuty
Najpiękniejszy dzień? Dzisiaj!
Najtrudniejsza przeszkoda? Lęk!
Co przychodzi najłatwiej? Pomylić się!
Korzeń wszelkiego zła? Egoizm!
Najlepsza rozrywka? Praca!
Największa porażka? Zniechęcenie!
Najdoskonalsi nauczyciele? Dzieci!
Pierwsza potrzeba? Podzielenie się!
Co najbardziej uszczęśliwia? Bycie potrzebnym innym!
Największy błąd? Zły humor!
Najbardziej niegodziwe uczucie? Chęć zemsty i uraza!
Najpiękniejszy dar? Zrozumienie!
Najbardziej potrzebne? Dom!
Najbardziej błogie uczucie? Wewnętrzny pokój!
Najlepsze rozwiązanie? Optymizm!
Największa satysfakcja? Spełniony obowiązek!
Najpotężniejsza siła świata? Wiara!
Najbardziej potrzebni ludzie? Rodzice!
Najpiękniejsze na świecie? Miłość!
PRZEDMOWA
Od zawsze sprawiało mi wiele satysfakcji. Postrzegam jako swego rodzaju przyjacielską przysługę wsparcie wysiłków poszukujących partnerów, aby szybciej znaleźli drogę do siebie. Po prostu mam w sobie sensor pozwalający mi powiedzieć, kto do kogo pasuje. Któregoś dnia moje hobby stało się zawodem: od 2005 roku prowadzę katolicką giełdę małżeńską www.kathTreff.org. Oprócz aktywności w internecie organizujemy seminaria i spotkania dla singli. W 2009 ukazała się nasza pierwsza publikacja.
Z rozmów i przeżyć z żyjącymi bezżennie powstały najpierw odczyty i wywiady, a teraz niniejsza książka. Nie jestem psychologiem ani też trenerką relacji interpersonalnych. Rozmawiałam z wieloma poszukującymi partnerów, współpracowałam z ekspertami, obserwowałam pary, przeglądałam literaturę i poddałam analizie własne przeżycia oraz moich przyjaciół. To stało się podstawą do wyciągnięcia całego szeregu życiowych wniosków.
Podawanie tego rodzaju reguł oznacza zawsze, poniekąd wychylenie się z okna w celu szerszego oglądu. Wydaje mi się, że kilka rozsądnych zasad daje więcej orientacji, niż dobrze przeprowadzone studium kilku przypadków. Oczywiście czytelnicy i czytelniczki z pewnością przeżyli niektóre sytuacje inaczej i postrzegają tę czy inną regułę jako mniej przydatną. To zupełnie zrozumiałe.
Gdy od czasu do czasu pojawiam się z moimi propozycjami w talk-show, słuchacze/widzowie dzwonią z życzeniem, aby jak najszybciej udało mi się znaleźć właściwego towarzysza życia. Sorry! Już go mam. Jestem w związku od 2004 roku. Mam wspaniałego męża, z którym doskonale się rozumiemy. Co zamężna kobieta może powiedzieć na temat osoby samotnej? Uważam, że bardzo wiele, gdyż piszę dla wszystkich, którzy nie chcą utrzymać tego status quo. Sama wprawdzie osiągnęłam „cel”, stając na ślubnym kobiercu, ale nie zapomniałam przy tym, jakie lęki i iluzje czyhają na drodze ku niemu. Czy też wydaje się moim czytelnikom i czytelniczkom, że notoryczni długoterminowi samotnicy rzeczywiście dysponują zasobem lepszych porad dla poszukujących?
Coraz mniej osób łączą związki partnerskie. Statystyczna krzywa zawieranych małżeństw gwałtownie spada, za to rekordowo rośnie liczba rozwodów. Boom przeżywają gospodarstwa domowe samotnych. Dlaczego tak się dzieje? Przyczyn jest kilka.
Niewiele jednostek pozostaje samotnymi ze względu na określone, często niezawinione cechy. Czasami wygląd zewnętrzny decyduje o tym, że nie znajdują nikogo. Być może cierpią na jakąś chorobę, którą trudno byłoby znosić drugiemu, lub też nie dysponują odpowiednią stabilnością psychiczną.
Niektórzy mają pecha jeśli chodzi o czynniki zewnętrzne: kto żyje w małej wspólnocie/społeczności, kto zawodowo i w wolnym czasie ma wciąż do czynienia z tymi samymi ludźmi, ten często zawiera niewiele nowych znajomości.
Niektórzy nie poszukują tylko kogoś na życie, lecz od razu „alter ego”, pytając przy tym daremnie, gdzie znaleźć bratnią duszę? Wielu spodziewa się przy tym od razu nieba na ziemi, tylko kto jest w stanie spełnić takie oczekiwania?
Niektórzy czują niepewność co do swojej męskiej czy żeńskiej jaźni: czy znajdzie się ktoś, kto zechce mnie takiego, jakim jestem? Tu widać, że tak zwane społeczeństwo „bez ojca” wywarło swoje negatywne skutki: za kogo ma wyjść kobieta za mąż, skoro mężczyzna nie znajduje męskiej tożsamości?
Dla wielu zgubne okazują się własne decyzje: kto długie lata przeżył z „nie tym/nie tą” i za późno zakończył relację, ten sam winien jest znalezienia się w niekorzystnej sytuacji wyjściowej.
Kto wykazuje deficyty w charakterze lub brakuje mu śmiałości i nie pracuje nad tym, ten także sam sobie jest winien. Kto jest zbyt zajęty, aby szukać partnera i pielęgnować związek, niech się nie dziwi, jeśli pozostanie samotny.
Niejeden ceni sobie wolność ponad wszystko: czy nie powinno się mieć kilka dróg wyjścia? Wielu przykłada dużą wagę do bezpieczeństwa: związanie się z kimś oceniają jako zbytnie ryzyko.
Cały szereg osób zmaga się ze sceptycyzmem: czy małżeństwo może się udać? „Do końca życia” brzmi niczym wyrok w sądzie! Ryzyko miłości wydaje się być zbyt duże!
Statystycznie patrząc, większość czytelników i czytelniczek wcześniej czy później stanie przed ołtarzem, a ten poradnik ma za zadanie oszczędzić im niepotrzebnego nadkładania drogi.
Mówi się, że „małżeństwa zawiera się w niebie”. To z pewnością prawda, ale ze swojej strony powinniśmy też czynić wszystko, żeby tak się działo. Dlatego właśnie napisałam tę książkę – zawierającą życiowe reguły, przeżycia z codzienności, doświadczenia szczęścia i niepowodzeń w miłości, całą gamę sugestii, punktów orientacyjnych i praktycznych wskazówek. Niech jej lektura sprawi wiele radości. Życzę dobrej zabawy i cennych przemyśleń!
Dr Gudrun Kupler
Wiedeń, wiosną 2012
PS. Przeszkadza mi, gdy w znanym salonie meblowym komunikaty nadawane przez głośniki formułowane są przez „ty”. Długi czas zastanawiałam się, jak powinnam się zwracać do moich czytelników i czytelniczek. Literatura fachowa używa form grzecznościowych lub bezosobowych, co sprawia, że czujemy się niczym na terapii. Choć się nie znamy, zbyt cenię sobie każdego. Możliwe rozwiązanie wygląda następująco: będę „tykać” czytelników, oferując w zamian tę samą możliwość.
ROZDZIAŁ 1
ROZDZIAŁ 1
Wyszłam za mąż, gdy miałam 27 lat. Zanim do tego doszło, przez okres dziesięciu lat zawarłam interesujące znajomości z kilkoma fascynującymi mężczyznami różnego pokroju. Pośród nich był perfekcyjny ojciec rodziny, egzotyczny poszukiwacz przygód, wrażliwy artysta i szarmancki aktor, odtwórca własnej roli. Przy każdym myślałam przynajmniej przez chwilę: to mógłby być on! Mister Perfect! Jednak w przypadku wszystkich, wcześniej czy później, pojawiła się pewność: nie, to nie on. Najczęściej nie wiedziałam nawet, z jakiego powodu.
Od wielu lat pracuję z osobami poszukującymi życiowego partnera. Jak się przekonać, kto jest tym właściwym? To jedno z klasycznych pytań zadawane przez wszystkich. Niektórzy myślą przy tym o osobie, z którą właśnie są. Inni z kolei pytają, marząc o przyszłym kandydacie. Wielu zastanawiających się nad zakończonymi relacjami nurtuje kwestia: dlaczego to, co zaczęło się tak obiecująco, zakończyło się taką klęską? Czy należało odchodzić?
Podczas naszego zimowego spotkania dla singli doszło do interesującej rozmowy. Kolejny raz chodziło o często powracające pytanie: dlaczego nie znaleźliśmy dotąd mister czy miss perfect? Lukas, młody, postawny mężczyzna o nieco niewyparzonym języku, zrelacjonował nam następującą sytuację: „Gdy mam pilne zapytanie do Boga, rzucam Mu je ku górze”, co obrazowo podkreślił stosownym gestem. „I co dalej?” – chcieliśmy się dowiedzieć. „Najczęściej spada z powrotem na moją głowę”.
Zebrani wybuchli gromkim śmiechem. „Nie ma się z czego śmiać – usłyszeliśmy. – Kiedy ostatnio stało się tak z pytaniem: dlaczego nie znalazłem dotąd kobiety mojego życia, dotarło do mnie, że powinienem zapytać samego siebie: powiedziałeś kiedyś «tak»?”.
Powiedzieć po prostu „tak”? To może się okazać strzałem kulą w płot.
Większość zna powiedzenie: każdy garnek znajdzie swoją pokrywkę. To sprawdza się w sklepie z artykułami gospodarstwa domowego, ale nie w mojej kuchni. Mam w niej jedną wielką pokrywę, która pasuje do wszystkich naczyń – całkiem małych i dużych. Przyznaję, że nie jest to zbyt praktyczne, ale gotować da się mimo wszystko. Żeby jednak uprzedzić możliwe zastrzeżenia, mówię od razu: nie wierzę w romantyczne wyobrażenia, że jest tylko ten jeden czy jedna przeznaczony właśnie dla mnie! Byłoby wręcz nieprawdopodobne, gdyby żył właśnie gdzieś w pobliżu, więc los skieruje go do mojego boku, teleportując we właściwe stulecie! Gdyby to tak funkcjonowało, to żaden wdowiec czy wdowa nie mieliby już w życiu żadnej realnej szansy.
Mit o „właściwej osobie” wywodzi się z filozofii Platona. W jego dialogu zatytułowanym Sympozjon (Uczta) poeta Arystofanes następująco wyjaśnia powstanie płci: na ziemi żyli walcowaci ludzie złożeni z połówek, mający cztery ręce i nogi, a także dwa przeciwstawne oblicza na jednej głowie. Byli silni, zręczni i odważni, więc zagrozili potędze bogów. Za karę ojciec bogów, Zeus, porozcinał ich na połowy i odtąd każda z nich tęskni za połączeniem się z utraconą częścią. Tę tęsknotę nazywa się miłością.
„A kiedy taki człowiek przypadkiem znajdzie swą drugą połowę, wtedy nagle dziwny na nich czar jakiś pada, dziwnie jedno drugiemu zaczyna być miłe, bliskie, kochane, tak że nawet na krótki czas nie chcą się rozdzielać od siebie”1.
Miłe, bliskie, kochane, więc nawet na krótki czas nie rozdzielają się od siebie. Tak pięknie to brzmi, że chętnie uwierzylibyśmy w teorię o jedynej właściwej połowie. Na szczęście nie jest to konieczne, gdyż wszystkiego tego zaznamy od tej osoby, którą za taką uznamy.
Nie trzeba przy tym znajdować właściwej osoby, drodzy czytelnicy i czytelniczki! Należy się po prostu zdecydować, kto nią jest. Pytanie nie brzmi, czy ten czy tamta będzie dla mnie właściwy, tylko z kim chętniej podejmę wspólne życie! Decydując, muszę zastosować „właściwe” kryteria.
Wykonywana wcześniej praca zawiodła mnie kiedyś do Indii. W jednej z nowoczesnych metropolii udaliśmy się późnym wieczorem do jednego z lokali i tam poznaliśmy młodych Hindusów i Hinduski. Nie dowierzałam własnym uszom: elegancka kobieta, dysponująca telefonem komórkowym i adresem poczty elektronicznej, z dumną i uśmiechem na twarzy opowiadała, że za kilka tygodni poślubi nieznanego jej mężczyznę, wybranego przez rodziców i krewnych. Podpytałam inne pary i okazało się, że zaaranżowane małżeństwa zdają się znakomicie funkcjonować! Młody mężczyzna, ożeniony podobnie z nieznaną sobie narzeczoną, wyznał szczerze: „Minął rok zanim ją pokochałem!”. Te słowa fascynują mnie do dzisiaj.
Droga do miłości kosztowała nieco wysiłku, ale stanowiła jednocześnie spokojne oczekiwanie. Młody mężczyzna znajdował wsparcie w ponadpokoleniowej świadomości kulturowej, że miłość się zawiąże. I tak faktycznie się stało. To oczywiście nie jest praktykowane w naszych szerokościach geograficznych, niesie natomiast ważną naukę: miłość to słowo-czyn.
Być może w tym właśnie kultura indyjska nieco nas wyprzedza, że małżeństwo to nie port, niebo na ziemi czy dotarcie do celu. Hindusi pojmują je raczej jako rozsądną formę istnienia: trudy szarej egzystencji dają się łatwiej pokonać we dwoje. Małżeństwo to dla nich sposób na życie, w którym dwoje ludzi odpowiada za siebie wzajemnie, nie wyłączając zalet i wad, aby łatwiej radzić sobie z codziennością.
Kilka pokoleń wstecz mieliśmy podobną sytuację i u nas, kiedy to rodziny rozglądały się za odpowiednim kandydatem/kandydatką. Dziś rodzice często otrzymują sms-y następującej treści: „Cześć, jestem z tą/tym!” O kim mowa i co to znaczy: jestem z kimś? Moja babka była wykwalifikowaną sprzedawczynią. Jej ciotki przedstawiły ją mojemu dziadkowi prowadzącemu własny sklep z żywnością. Strzał w dziesiątkę, nieprawdaż? Czy tych dwoje pasowało do siebie, o to nikt nie pytał. Obecnie dysponujemy szerszą wiedzą, bo nauczyliśmy się niejednego, ale też zapomnieliśmy o wielu sprawach. Gorączkowe poszukiwanie tej jedynej połowy zrodziło romantyczne niezrozumienie idei małżeństwa. Można nazwać je zaprogramowaną frustracją. W tym kontekście druga osoba ma być moim niebem na ziemi, a gdy taką nie będzie, to pewnego dnia zostanie „spławiona”.
Skoro więc właściwa to ta jednostka, którą wybieram, to na co muszę zwrócić uwagę, podejmując taką decyzję? Na kolejnych stronach przedstawiam najważniejsze kryteria i wskazówki. O jednych wiedziały już moje ciotki, a także krewni poznanej przeze mnie młodej Hinduski, ale o innych, z dużą dozą prawdopodobieństwa, na pewno nie.
Pierwsze założenie każdej poważnej relacji to świadomość spełnienia podstawowych przesłanek niemających jeszcze nic wspólnego z „pasowaniem do siebie”. Trzeba nabyć pewności, czy jest się na takim etapie, żeby się związać z drugim człowiekiem, a ponadto przekonać się, że ta osoba, która mnie interesuje, jest dostatecznie dojrzała do prawdziwego partnerstwa.
Jestmężczyznączy jeszczechłopcem? Chłopiec się bawi, mężczyzna bierze na siebie odpowiedzialność. Musi zapewnić kobiecie poczucie bezpieczeństwa: poradzę sobie – dla ciebie. Przypomina mi się moja przyjaciółka – urodziwa, zaradna Natalia, która wyszła za mąż za młodego polityka Federico. Mieliśmy nieco kłopotów w Rzymie i poprosiliśmy ją o pomoc. „Just ask Federico!”. Krótko, węzłowato, jasno – i to mnie urzekło. Bo czyż może być coś piękniejszego, jak właśnie móc powiedzieć coś takiego? Czy to nie to, czego najbardziej pragniemy i sobie z utęsknieniem życzymy? Mężczyzny, który swoją siłą, zdecydowaniem i wytrwałością wybawi nas z kłopotu. Poradzi sobie, więc nie ma potrzeby się przejmować... Oczywiście my, kobiety, żyjemy obecnie samodzielnie i na własny rachunek; potrafimy zarabiać i wiemy, czego chcemy. Niemniej jednak rządzi nami odwieczny instynkt, który każe nam poszukiwać bezpieczeństwa i obrony. Tu drobna uwaga: gdy zajmujemy się rodzeniem i opieką nad dziećmi, to poczucie na nowo odzywa się mocnym echem, bez względu na to, jak samodzielne jesteśmy i jakie odnosimy sukcesy!
Chłopiec poszukuje jeszcze siebie samego. Jako mężczyzna jest autentyczny i umocniony wewnętrznie. Zna swoje zadania i trzyma się w ryzach na tyle, że jest zdolny do podejmowania decyzji, przede wszystkim dotyczących przejęcia kolejnych zakresów odpowiedzialności. Ma oparcie w sobie i działa wsparty tą świadomością.
Jestdziewczynączykobietą? Dokąd młoda kobieta jest dziewczyną, chce imponować. Cieszą ją zazdrosne spojrzenia i chce się czuć lepszą od innych. Kobieta to osoba relacji, która nie potrzebuje zaznawać triumfu wyższości. Znalazła rację swojego „ja” w „byciu”, które przekształca się w „obecność”, a ta z kolei w „ognisko domowe”. Kobiety mają niezwykle głęboką potrzebę miłości. I często potrzebują wsparcia. Wolno nam takimi być! Nie siła i niezależność świadczą o przemianie z dziewczyny w kobietę, lecz pozbycie się potrzeby bycia podziwianą za wszelką cenę.
Jestem zdolny/zdolna do partnerstwa? Zdolnym do partnerstwa jest się wtedy, gdy akceptuje się siebie samego/samą i nie postrzega własnej osoby jako najważniejszej2.
Cechuje go dobry charakter? Aby dożyć z drugim człowiekiem szczęśliwej starości, musi mieć dobry charakter. Nie da się tego ocenić na pierwszy rzut oka, ale zwracając uwagę na właściwe szczegóły, można w krótkim czasie niejednego się dowiedzieć.
Jest samodzielny
? Przejmuje odpowiedzialność, czy też jest niestały i wygodny? A może nie odciął jeszcze pępowiny?
Wiedzie uporządkowane życie?
Do tego dochodzi pytanie: jakie są jego relacje z ojcem? Dobrze się rozumieją? A jak ona radzi sobie z matką? Konkurują ze sobą? Zapytaj po prostu: opowiesz mi o swoich rodzicach?
Jak traktuje innych ludzi?
Jest otwarty na innych i przyjaźnie nastawiony? Jak reaguje, kiedy ktoś zaczepi go na ulicy, prosząc o informację czy datek? Jak mówi o innych?
Jak radzi sobie z konfliktami, kryzysami czy niepowodzeniami
? Wypiera je ze świadomości, zamyka się w sobie, szuka odskoczni w używkach? Czy też poszukuje okazji do rozmowy, wyjaśnienia i oczyszczenia atmosfery, ma w sobie siłę do stawiania czoła trudnościom?
Cieszy się swoją pracą
? Jednostka będąca osobowością umie ze wszystkim coś począć; taki człowiek kształtuje swoje środowisko i w razie potrzeby nawet pustynię przemieni w kwitnący ogród. Ktoś o dobrym charakterze potrafi dostrzec w każdej okoliczności coś pozytywnego. Dobrze wykonuje własne obowiązki. Nie zbywa ich, tylko zdobywa się na jakość, nawet jeśli byłoby to tylko opróżnienie kosza na śmieci. Powyższe uwagi dotyczą także kobiet. Specyficznie można dodać: czy jest zadowolona ze swojej urody, swojego ubioru i środowiska życia? Czy potrafi także zafascynować otoczenie?
Jak reaguje na dzieci
? Cieszy się nimi, właściwie reaguje na ich nieobliczalność? Jest dobry i ojcowski, czy też dzieci są dla niego uciążliwością? Czy sam chce mieć dzieci, czy jest to dla niego za duża „ofiara”? Uwaga: najwyższy stopień gotowości alarmowej!
Zanim zajmiemy się istotniejszymi niuansami relacji, trzeba zdobyć jasność co do niekiedy niejawnych motywacji. Czasami za pragnieniem relacji czy też próbą jej ratowania skrywają się intencje niekoniecznie z nią związane. Kto zatem chce się na zawsze związać, niech podda oglądowi siebie samego, a także zamysły partnera.
Chodzi ci o drugiego człowieka, czy ocoś innego? Czy na pierwszym planie znalazł się partner czy też jego majątek i to, co sobą prezentuje? Złośliwi twierdzą: to, czym dla mężczyzn są wygląd i figura, tym dla kobiet status i majątek. Oderwij się w myśleniu od takich spraw jak pozycja towarzyska, szczególne zdolności, zalety związane z urodą, dobrym zawodem i wysokimi zarobkami. Nadal ci się podoba? Doskonale, wobec tego następne pytanie.
Dlaczego chcesz tego związku? Z miłości, czy żeby nie żyć w samotności? Chcesz się oderwać od problemów? W swojej książce zatytułowanej Miłość wybiera Wilma Lerchen opisuje, jak jako nastolatka koniecznie chciała zrealizować swoje uczucie do pewnego mężczyzny3. On nie był siebie pewny – chciał zaczekać, grał na zwłokę – ale ona nalegała i to tak bardzo, że w końcu się zgodził.
Po bolesnym zerwaniu Wilma próbowała wskazać powód swojego przywiązania.
Miałam wtedy bardzo napięte stosunki z rodzicami. Ciągle wybuchały kłótnie, czułam się niezrozumiana i właściwie chciałam tylko się wynieść. Gdyby doszło do tej relacji, łatwiej udałoby mi się wyrwać z domu. Nie musiałabym się przejmować argumentami rodziców, bo przecież miałabym „przyjaciela”... Relacja natomiast musi najpierw dostrzegać partnera – ją albo jego – jako jedyną w swoim rodzaju osobę. Jeśli jakąś rolę odgrywają inne powody, podobnie jak w moim przypadku „ucieczka”, to nie stanowi to dobrego fundamentu do budowania zdrowego partnerstwa4.
Konflikty w domu, czy inne powody? Trzeba się dobrze zastanowić nad tym pytaniem. A na tak zwane „zaślepienie” znakomitym lekarstwem jest rozmowa z doświadczoną życiowo osobą, którą darzymy zaufaniem.
Czemu ma służyć relacja? Chodzi o spędzenie czasu, czy też wspólne zaplanowanie życia? Ostatecznie przyjemnie jest być podziwianym/podziwianą i pożądanym/pożądaną. Z drugiej strony, to bardzo praktyczne: gdy chce się „towarzystwa”, zawsze jest ktoś pod ręką. Zakochana osoba „je z ręki” i podoba się jej wszystko, cokolwiek się ubierze, zrobi, powie czy zaproponuje; no i oczywiście pomoże wtedy, gdy samemu jest się w kropce i trudno ruszyć z miejsca. Warto to przemyśleć, zwłaszcza gdy ma się skłonności do budowania relacji dla wygody, a także gdy traktuje się nas jako „kota na fotelu”, czyli dla zabicia nudy.
Kto chce tej relacji? Ty czy ktoś inny? Czy jest tak, że to bardziej kręgowi przyjaciół niż tobie zależy na niej? A może twoim rodzicom? Naciska ktoś na ciebie i próbuje cię namawiać? Boisz się odmówić, żeby go/jej nie zranić, a przy tym rozczarować przyjaciół i rodzinę? Chcesz w końcu z kimś się związać – „nie musi być przecież ideałem”? Myślisz może: „Jeśli się nie zdecyduję, to będę żałować!”... nawet jeśli nie czujesz się z tym wyborem naprawdę dobrze? Uświadom sobie, że dysponujesz wolnością. Podjęta decyzja musi być naprawdę twoja.
Na bazie sympatii i wzajemnego przyciągania się, sprawdzonej motywacji i gotowości do partnerstwa chodzi teraz o doniosłe kwestie „pasowania do siebie”. Liczy się pięć pytań, na które obie strony powinny odpowiedzieć twierdząco5.
Tilman Beller tak wyjaśnia tę doniosłą myśl:
„Z tej dziewczyny da się coś zrobić”. Jako nauczyciele, wychowawcy, kadra kierownicza, przez całe życie możemy robić „coś z kogoś”. Natomiast kogoś, z kogo możemy czy chcemy coś zrobić, nie wolno nam poślubiać, ponieważ nie zdumiewa nas jego wielkość, tylko postrzegamy go jako kogoś mniejszego. Warunek partnerstwa stanowi pewna równość w osobistym formacie, w jakości osobowości6.
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 2
ROZDZIAŁ 2
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 3
ROZDZIAŁ 3
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 4
ROZDZIAŁ 4
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 5
ROZDZIAŁ 5
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 6
ROZDZIAŁ 6
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 7
ROZDZIAŁ 7
Dostępne w wersji pełnej
TYTUŁ ORYGINAŁU
Niemand ist eine Insel. Wie man den Partner fürs Leben findet
© 2012 Pattloch Verlag GmbH & Co. KG, München
© Gudrun Kugler
REDAKTOR PROWADZĄCY
Joanna Ciepińska
TŁUMACZENIE
Jacek Jurczyński SDB
KOREKTA
Anna Kendziak
SKŁAD
Łukasz Sobczyk
PROJEKT OKŁADKI
Łukasz Kosek
ZDJĘCIE NA OKŁADCE
iStock.com
Plik opracował i przygotował Woblink
ISBN 978-83-65393-01-2
© 2013 Dom Wydawniczy „Rafael”
ul. Dąbrowskiego 16
30-532 Kraków
tel./fax 12 411 14 52
e-mail: [email protected]
www.rafael.pl
E-booki dostępne na: