Usłane różami - Katarzyna Mak - ebook + książka

Usłane różami ebook

Katarzyna Mak

4,1

Opis

Tina bardzo wcześnie musiała dorosnąć. Życie zmusiło ją do zaradności, na jaką mało kogo byłoby stać w tak młodym wieku, jednak w środku to wciąż krucha i wymagająca wsparcia dziewczyna, od wielu lat zmagająca się z przeciwnościami losu. Zmuszona podejmować trudne decyzje, nie zawsze do końca przemyślane, postanawia zostać kobietą do towarzystwa, podobnie jak jej przyjaciółka Uliana.

Kajetan Starski to bogaty przedsiębiorca, który po rozwodzie wmawia sobie, że już nigdy nie pokocha żadnej kobiety. Na co dzień roztropny i pewny siebie biznesmen, nocą wyrafinowany kochanek, który swe żądze zaspakaja w ramionach opłacanych kobiet.

Jedno przypadkowe spotkanie sprawia, że życie tej dwójki nagle zaczyna pędzić w kierunku, który nie do końca im odpowiada. Czy dwie tak różne osobowości, które dzieli dosłownie wszystko, są w stanie stworzyć związek i dać szansę rodzącemu się uczuciu? Czy Kajtek i Tina zdołają sobie zaufać na tyle, by zaakceptować przeszłość i razem brnąć przez codzienność, na przekór wszystkim i wszystkiemu? Czy życie rzeczywiście nie zawsze jest usłane różami?

 

"Oto opowieść o burzliwej miłości. Trochę nieoczekiwanej, trochę niechcianej, ale pełnej ognistych emocji. Kasia Mak napisała współczesny romans, w którym w rolach głównych obsadziła tajemnice, niedomówienia i pożądanie!"

Sylwia Trojanowska, pisarka

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 443

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (189 ocen)
87
53
28
17
4
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Klucha78

Całkiem niezła

Polecam
00
Izabela_1977

Nie oderwiesz się od lektury

niedopowiedzenia, nieporozumienia, trudno czasami rozmawiać.
00
Magdzia88

Nie oderwiesz się od lektury

cudowna, piękna opowieść, polecam
00
wCzepkuUrodzona

Dobrze spędzony czas

Książka „Usłane różami” Katarzyny Mak to wyzwanie kwietniowe po jakie sięgnęłam, którym jest coś o kwiatach. Poznajemy Walentynę Małecką, której życie nie jest usłane różami. Pracuje na dwa etaty, ledwo wiąże koniec z końcem, a do jej drzwi puka komornik. Przyjaźni się z Ulianą, która pewnego dnia zabiera ją do swojej pracy. Tego dnia Tina poznaje Kajetana Starskiego, biznesmena, który nocami szuka sobie kobiet do towarzystwa. To relacja pełna nieporozumień, tajemnic. Historie czyta się lekko i szybko. Zakończenie jest budujące.
00
Olalaluna

Nie oderwiesz się od lektury

przyjemnie się czytało
00

Popularność




Copyright © by Katarzyna Mak 2018Wydawnictwo WasPos, 2021All rights reservedWszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.

Redakcja: Aneta Grabowska

Korekta:Aneta Krajewska

Projekt okładki: Marta Lisowska

Zdjęcie na okładce: © by Ivanko80/Shutterstock

Ilustracje wewnątrz książki: copyright by © pngtree

Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek

Wydanie I - elektroniczne

ISBN 978-83-66754-63-8

Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przyłuckawww.waspos.pl

[email protected]

Jedni powiadają, że marzenia się spełniają, jeszcze inni, że samemu się je spełnia. A ja uważam,że po marzenia się po prostu sięga. Czasem wystarczy się po nie schylić. Innym razem musimy sobie zadać wiele trudu, goniąc je bezustannie,a nawet wspinając się po nie gdzieś bardzo, bardzo wysoko. Niemniej sądzę, że pomimo wysiłku, który nierzadko musimy włożyć, by to osiągnąć, marzenia są po to, by chwytać je mocno w swoje dłoniei trzymać je długo, jak najdłużej.Albo już nigdy ich nie wypuszczać…Nauczmy się marzyć i chwytać marzenia.Tę książkę dedykuję wszystkim marzycielom…

Tina, leżąc w wannie, otulona delikatną jaśminową pianką, rozmyślała o niezapłaconych na czas rachunkach, które – stale przesuwane na rzecz spraw ważniejszych – narastały i nawarstwiały się w zawrotnym tempie. Dotychczas sądziła, że jakoś temu podoła, że w jakiś cudowny sposób znajdzie wyjście ze swych piętrzących się od wielu miesięcy problemów, ale pomimo usilnych starań i często wyczerpującej pracy na dwa etaty dziewczyna zupełnie straciła nad tym kontrolę. Jutro będzie lepiej – pocieszała się w myślach, choć już pomału zaczynała wątpić w lepsze czasy. I pomimo że w zasadzie sama nie wierzyła w te zapewnienia, bo przecież obecnie nawet nie stać jej było na butelkę taniego wina, którego kieliszek w chwilach takich jak ta niejednokrotnie stawał się jej nieodłącznym kompanem niedoli, starała się nie tracićwiary.

Zniechęcona całym ciężko przepracowanym dniem, a także problemami, które nie dają jej spokoju nawet w zaciszu tego małego mieszkanka, wciągnęła w płuca powietrze i zanurzyła głowę pod niemal zupełnie ostygłą wodą, wierząc, że ten prosty zabieg sprawi, iż znikną jej wszystkie problemy. Wstrzymywany pod wodą oddech nie wystarczył jej na zbyt długo, ale Tina rzeczywiście przez krótką chwilę myślała, że świat widziany z tej perspektywy wydaje się może nie lepszy, ale na pewno prostszy – woda nieznacznie poruszała się tuż przy krawędzi wanny, sprawiając, że widok rozciągający się ponad nią wydawał się wręcz nierzeczywisty, przez co te jej wszystkie problemy stały się mniej straszne. I gdyby nie pochylona nad wanną twarz Uli, wykrzywiona w jakimś nieludzkim grymasie, to być może dziewczynie wreszcie udałoby się uwierzyć, że jeszcze nie wszystko stracone. Tina z niechęcią wypuściła więc z płuc resztę nagromadzonego powietrza i niezwłocznie wyłoniła się ponad powierzchnię. Obiema rękami zaciągnęła mokre włosy na tył głowy i po omacku poszukała ręcznika, który podczas jej podwodnych wojaży musiał zsunąć się z rantu wanny na podłogę. Wreszcie udało się jej odnaleźć obiekt swych poszukiwań, który – jak się szybko okazało – najwyraźniej od jakiegoś czasu tkwił w ręce jej przyjaciółki. Niezwłocznie wytarła nim twarz, a także piekące od chloru oczy, przy okazji ścierając z nich resztki namiękniętego tuszu dorzęs.

– Tyle razy mówiłam ci, żebyś płynu micelarnego używała do demakijażu. – Ula spojrzała na swą przyjaciółkę z wyraźnądezaprobatą.

– Przecież wiesz, że w tej chwili mnie na niego nie stać – odparowała zwyczajnie, bez zbędnego przekąsudziewczyna.

– To weź mój. Jak się trochę odkujesz, to odkupisz mi butelkę i będzie po sprawie. – Ula, jak zawsze zresztą, podeszła do sprawy rzeczowo. – Nie mogę spokojnie patrzeć na to, co wyczyniasz. Nie dość, że uszkadzasz sobie skórę wokół oczu, kiedy tak nieznośnie pocierasz ją tym ręcznikiem – przyjaciółka patrzyła na nią z wyraźną dezaprobatą – to jeszcze i ręcznik niszczysz. – Ula wymownie spojrzała na ciemne plamy po tuszu, które na bladym błękicie frotowego ręcznika wraz z ich niespranymi do końca poprzedniczkami tworzyły coś na kształt unikatowego, choć niekoniecznie estetycznegowzoru.

– Jak się odkuję, powiadasz? – Tina przyglądała się z niedowierzaniem przyjaciółce, jakby co najmniej oczekiwała od niej podania jakiejś, może nie konkretnej, ale chociaż przybliżonej daty owego wydarzenia, które jej samej wydaje sięnierealne.

– Och, Tinka, przestań biadolić i wyłaź z tej wanny, bo zamarzniesz tu na kość. – Ula uniosła tyłek z brzegu wanny, na którym jeszcze przed chwilą siedziała, i skierowała się ku wyjściu. – No, wyłaź, ale już – ponaglała dziewczynę, nadal siedzącą w wannie. – Bo jak tak dalej pójdzie, to nawet nie będzie cię stać na pudełko aspiryny, a jak nic się pochorujesz, jeśli będziesz nadal moczyła się w tej ostygłej wodzie. Poza tym twój telefon ciągle dzwoni. Jakiś Biernacki czy cośtakiego?

Tina wyraźnie zesztywniała na usłyszane przed chwilą z ust koleżanki nazwisko. Jeszcze tylko tego jej brakowało. Sądziła, że skoro od przeszło sześciu miesięcy firma ubezpieczeniowa dała jej spokój z tym – według niej – nieuzasadnionym żądaniem windykacyjnym, to sprawa jest już nieaktualna. Jednak to spojrzenie Uli, zbyt poważne i podejrzliwe, uświadomiło jej, jak bardzo sięmyliła.

– Już wychodzę – powiedziała w jednej chwili i natychmiast opuściła rzeczywiście zimną jużwodę.

Ula zostawiła jąsamą.

Dziewczyna wytarła skostniałymi i wręcz rozmiękłymi od zbyt długiego przesiadywania w wodzie dłońmi swe wychudzone ciało, po czym otuliła się starym, znoszonym szlafrokiem i poszła w ślad za przyjaciółką. Nie zdążyła jednak nawet dojść do kuchni, w której Ula czekała już na nią z zaparzonym kubkiem zielonej herbaty, kiedy do jej uszu dotarł prawdopodobnie najbardziej nieprzyjazny dźwięk dzwonka, jaki dotąd słyszała we własnymtelefonie.

– W samą porę – odezwała się Ula na jej widok. – Znówdzwoni.

Tina najpierw niepewnie spojrzała na telefon, jakby bała się, że osoba po drugiej stronie aparatu może ją co najmniej wypatrzeć. Następnie, kiedy wreszcie odważyła się, by podejść do urządzenia, po prostu wyciszyła komórkę i niezwłocznie schowała ją do plecaka, którego wciąż nie rozpakowała po powrocie z pracy. Właściwie nie zrobiła tego, bo nie miała czego wypakowywać, gdyż poza jedną drożdżówką i na wpół wypitym soczkiem owocowym nie zrobiła dziś większychzakupów.

– Tina? Wiesz, że chowanie głowy w piasek nie jest dobrym rozwiązaniem, prawda? – Ula w chwilach takich jak ta, jak zawsze zresztą, zaczynała jątrzyć w swej przyjaciółce zupełnie niepotrzebne jej w tej chwili poczucie przyzwoitości czy obowiązku, na który ona sama zwyczajnie nie miała jużsiły.

– Wiem – odpowiedziała, biorąc do zmarzniętych dłoni kubek z gorącą herbatą, którego przyjemne ciepło rozeszło się po niemal całych drżących kończynach. – Nie zmienia to jednak faktu, że na chwilę obecną nic nie mogę na toporadzić.

– Możesz, tylko niechcesz.

Tina spojrzała na swą przyjaciółkę z wyraźnym wyrzutem, na co Ula wzruszyła jedynieramionami.

– Wiem, że nie pochwalasz mojej roboty, ale jak sama wreszcie zaczynasz zauważać, życie samotnej kobiety, w moim przypadku dodatkowo mającej na utrzymaniu dziecko, wcale nie jest usłaneróżami.

– Ano nie jest – odparła Tina i pociągnęła łyk gorącej herbaty. Nie zmieniło to jednak faktu, że kobieta nie zamierzała zgodzić się z przyjaciółką. – Ty się, Tinka, naprawdę zastanów. – Ula starała się podtrzymać temat. – Odrzuć honor, wstyd i cały ten niepotrzebny majdan babskich uczuć i zacznij myśleć realnie. Jak tak dalej pójdzie, to zamkną cię do więzienia za twoje długi, a wierz mi, nie chcesz tamtrafić.

Oczywiście, że dla Tiny już sama perspektywa pójścia do więzienia była przerażająca. Przecież Ula tak wiele opowiadała jej o tym odrażającym miejscu. To właśnie w więzieniu, do którego mająca wówczas siedemnaście lat Uliana trafiła za rzekomy bunt kobiet we Lwowie, dziewczyna zaszła w ciążę, zgwałcona przez jednego z więziennych strażników. Jednak perspektywa pracy, na jaką już od dłuższego czasu namawiała ją przyjaciółka, była dla Tiny równie odrażająca i uwłaczająca jej godności, co gwałt, o którym myślała z równie wielkim obrzydzeniem itrwogą.

– Zastanowię się – odpowiedziała, chociaż nie była zupełnie szczera.

Tina nie zwodziła przyjaciółki, nie okłamywała jej w żywe oczy, ale miała świadomość, że nie może jej zwyczajnie powiedzieć, jak bardzo brzydzi ją taka robota, nie urażając jej jednocześnie. Przecież Ula to naprawdę miła dziewczyna. A to, co robi na co dzień, a właściwie wieczorami, nie powinno obchodzić ani jej, ani nikogo innego, a tym bardziej nastrajać kogokolwiek przeciwko tej szczerejdziewczynie.

Dźwięk SMS-a, wydobywający się z plecaka Tiny, oderwał nagle obie dziewczyny od i tak niczego niezmieniającej i raczej niezobowiązującej rozmowy. Dziewczyna niepewnym krokiem podeszła do plecaka, wciąż stojącego na kuchennym stole, i drżącymi rękoma wyjęła komórkę. Spojrzała jeszcze na Ulę, która przyglądała się jej z coraz bardziej zmartwioną miną, po czym odczytaławiadomość.

– Nie jest dobrze – powiedziała po chwili i zerknęła na Ulianę, która wciąż nie spuszczała z niejwzroku.

– To znów ten facet?

Tina w odpowiedzi kiwnęła tylko głową, a po chwilidodała:

– To komornik. Chce się ze mną spotkać i negocjować warunkispłaty.

– Komornik? – Ula przyglądała się przyjaciółce z wyraźnym niezrozumieniem. Chyba nie sądziła, iż zawiłe sprawy jej współlokatorki zabrnęły aż tak daleko. – Przecież kilka niezapłaconych na czas rachunków raczej nie jest powodem do zasądzenia komorniczego. Więc czego on od ciebie możechcieć?

– To długa historia. – Tina westchnęła cicho i usiadła zrezygnowana.

Do dziś miała nadzieję, że ta cholerna sprawa z jej udziałem, a właściwie z udziałem firmowego skutera, który już samym stanem technicznym sugerował, by trzymać się od niego z daleka, a w dodatku nie posiadał obowiązkowego ubezpieczenia, jest już za nią. Teraz jednak powoli do niej docierało, jak bardzo się myliła, licząc na odrobinę szczęścia, którego na ogół jej brakowało – zupełnie jakpieniędzy.

– Opowiesz mi jutro, jak wrócę z pracy, ok? – Tina kiwnęła ze zrezygnowaniem głową, bo pomimo braku czasu Uli i tak nie miałaby ochoty na rozmowy o tym całym syfie, na pewno nie dziś, a może nawet nigdy. – A teraz pomóż mi, kochana, z tymi włosami, bo za godzinę muszę być wrobocie.

Tina szybko podjęła się wyznaczonego zadania. Wpięła w jej kasztanowe, krótkie włosy malutkie spineczki, miniaturowe grzebyczki, których niewielki rozmiar sprawił, że na pozór banalne zadanie okazało się być wcale nie takie łatwe. Dziewczyna wiedziała jednak, jak bardzo zależy jej przyjaciółce na tym, by pod osłoną blond loków wyglądać zupełnie inaczej, a przy tym bardzo naturalnie. Dlatego pomimo tego, jak bardzo nie lubiła całej tej zabawy z tycimi gadżetami, które niejednokrotnie zupełnie nie zamierzały współgrać z jej niezręcznymi palcami, włożyła w to wszystek zasób energii, jaki w niej jeszcze pozostał po całym dniu na zmywaku w Cafe Star, i upięła jej wreszcie fantazyjną i bardzo okazałąfryzurę.

***

– Wal się! – warknęła cicho pod nosem, kiedy po raz kolejny tego dnia nadęty kierownik zmiany czepiał się jej o rzekomo źle umytetace.

– Mówiłaścoś?

– Nie, poza tym, że boli mnie głowa. – Tina po raz kolejny dla ratowania własnego tyłka musiała kłamać, czego nie lubiła, i wręcz płaszczyć się przed tym gnojkiem, który kierownicze stanowisko zdobył podobno dzięki swojemu dzianemu wujaszkowi, przyjacielowi dyrektora regionalnegosieci.

– A już myślałem – szydził z niej, robił to wyraźnie i celowo, by ją sprowokować.

Od samego początku, kiedy objął to swoje cholernie wymarzone stanowisko kierownika, uwziął się na nią. Właściwie cały ten swój „osobliwy terroryzm” zaczął się od momentu, gdy odmówiła pójścia z nim na randkę. A teraz po prostu robił wszystko, by dopiec jej przy każdej nadarzającej się okazji. Dlatego Tina od dłuższego czasu usilnie starała się nie wchodzić mu w drogę. Pozamieniała się nawet grafikiem z koleżankami, byleby go nie spotykać, co jej samej w ogóle nie było na rękę, bo niejednokrotnie kolidowało z dorywczym sprzątaniem w salonie piękności, jakiego się podejmowała. On jednak, jak widać, robił wszystko, by skutecznie utrudnić jej i tak już niezwykle ciężkieżycie.

– To wszystko? Mogę już wrócić do pracy? – spytała dziewczyna, którą wyraźnie irytował stojący jej nad plecami mężczyzna.

Tina czasem odnosiła wrażenie, jakby na nią czyhał albo – co gorsza – miał jakieś inne niecnezamiary.

– Na chwilę obecną tak. Ale wiedz, że będę cię miał naoku.

– Nie może być inaczej – wymamrotała pod nosem, zupełnie nie potrafiąc zapanować nad rosnącymi w niej gniewem iniechęcią.

– Comówiłaś?

– Nic, boli mnie głowa – powtórzyłauparcie.

– Tak myślałem. – Z głosu jej szefa biła wyraźna satysfakcja i zadowolenie ze swej pozycji, co wkurzyło ją jeszcze bardziej, zwłaszcza w połączeniu ze świadomością, że zupełnie nic nie może z tymzrobić.

– Stłukłaś dziś kolejną szklankę od latte? – Natalia nie kryła zaskoczenia, ale i pewnego rodzaju obawy na swej młodzieńczej twarzy. – Wiesz, że jak ten nadęty dupek się o tym dowie, to będziesz miałaprzechlapane?

– Mam nadzieję, że ty mu o tym niepowiesz.

– No skąd. Przecież wiem, jaki jest na ciebie cięty. A właściwie, co takiego mu zrobiłaś, że odnosi się do ciebie z taką jawnąniechęcią?

– Właściwie to nic. – Tina wzruszyła swymi drobnymi ramionami, uważając jednocześnie, by kolejna szklaneczka do kawy, zupełnie jak jej poprzedniczka, nie wylądowała na podłodze. – Odmówiłam mu randki i od tego czasu wciąż łazi za mną i szuka na mnie jakiegośhaka.

– No to nieźle – skwitowała Natalia, która ostatnie minuty przerwy wykorzystała na luźną rozmowę ze swą koleżanką ze zmywaka. – Może jednak powinnaś pójść z nim na tę nieszczęsną randkę, to wtedy ci trochęodpuści?

Tina natychmiast obrzuciła stojącą obok niej dziewczynę pełnym pretensji spojrzeniem, które wymownie mówiło, że nie ma na to najmniejszychszans.

– I co, może jeszcze miałabym mu wskoczyć do łóżka, by z etatu pomywaczki stanąć na wysokości zadania i obsługiwać kasę? – zapytała obruszona, gryząc się jednak prawie natychmiast w język, gdyż przez własną nieuwagę właśnie dopiekła koleżance, która nic innego jak etat kasjerki w Cafe Star piastowała. – Sorry, naprawdę nie chciałam, by to tak zabrzmiało. Wiesz, że nie mam nic przeciwko byciu kasjerką czy też pomywaczką – powiedziała na osłodę goryczy, którą ociekała jej poprzednia wypowiedź. Chociaż stanie na zmywaku nie było szczytem marzeń Tiny, dziewczyna nie miała przecież nic przeciwko ciężkiej pracy, jakiej musiała niejednokrotnie podejmować się w swym krótkim życiu. – Jednak nie mam najmniejszego zamiaru spotykać się z tym ani żadnym innym frajerem, na którego sam widok robi mi sięniedobrze.

– Czy ja dobrze słyszę? – Nagle zza pleców Natalii doszedł je dobrze znany, choć tak bardzo nielubiany głos kierownika zmiany. – Rano bolała cię głowa, teraz słyszę, że jest ciniedobrze.

Mariusz Zapotocki obszedł Natalię, która na jego widok dosłownie spąsowiała i natychmiast zeszła mu z drogi, po czym stanął na wprost Tiny. Ta w jednej chwili nabrała wody w usta. Dziewczyna zastanawiała się gorączkowo, ile ten gbur usłyszał z jej ostatniego zdania i co jest w stanie z tego wywnioskować.

Choć tak bardzo nie trawiła tego faceta, to nie chciałaby w tak paskudnym momencie swego życia stracić jedynej pewnej pracy, jaką posiadała. Przecież z samego sprzątania po godzinach nie byłaby w stanie zarobić nawet na jedzenie, więc jak mogłaby jeszcze myśleć chociażby o bieżących rachunkach? Bo na zaległe to już prawdopodobnie nigdy nie odłożykasy.

– Może ty w ciąży jesteś? – zapytał młody mężczyzna, obrzucając dziewczynę badawczymspojrzeniem.

– Bzdura! – Tina obruszyła się, ale już pod wpływem samego zuchwałego spojrzenia kierownika spuściła nieco z tonu i zaraz wyjaśniła: – Nie czuję się dziś najlepiej, ale to wcale nie oznacza, że jestem wciąży.

– No, ja myślę. Nie chcemy tu kłopotów, prawda? – odparł zaczepnie. – A teraz idź do stolika numerpięć.

– Ja? – Tinie jeszcze przez moment wydawało się, że kierownik się pomylił i chodzi mu o Natalię, jednak szybko zorientowała się, że to żadna pomyłka, bo jak się okazało, dziewczyna się ulotniła i wróciła nieco szybciej do pracy, skracając tym samym swą piętnastominutową śniadaniową przerwę o jakieś pięćminut.

– A jest tu ktoś jeszcze poza mną i tobą? – spytał.

Tinę na te dwuznacznie brzmiące słowa natychmiast przeszły zimne dreszcze. Gdyby nie fakt, że oprócz nich dwojga w stosunkowo bliskim sąsiedztwie znajdowało się jeszcze kilkanaście innych pracujących tu osób, to Tina prawdopodobnie miałaby powody do zmartwienia.

– Facet na piątce pytał o ciebie, więc powiedziałem mu, że zaraz do niego przyjdziesz – sprostował.

Tina zupełnie nie wiedziała, skąd w jej kierowniku taka zmiana. Przecież nigdy wcześniej, ot tak sobie, nie pozwolił jej opuścić miejsca pracy choć na minutę. Pozostawały jej jedynie domysły, czy ten gość, który jej szukał, to nie jakaś ważna szycha, co było w istocie mało prawdopodobne, bo do takiego raczej nie wysyłałby zwykłej pomywaczki. A może Mariusz miał jakiś inny, bardziej szemrany plan w swej głowie? Tina zaczynała się obawiać, czy kierownik czasem specjalnie nie wysyła jej w trakcie pracy do rzekomo poszukującego jej klienta, by potem móc pozbawić jej części premii, która – jakby nie patrzeć – stanowiła zdecydowaną większość z niezbyt wygórowanej pensji. Cóż, chyba nie pozostało jej nic innego, jak zaryzykować, bo przecież, bądź co bądź, sam szef wydał jej poleceniesłużbowe.

Mężczyzna ostentacyjnie zawrócił w stronę swego biura, skąd przybył. Tina wytarła ręce w kuchenny ręcznik, zdjęła na chwilę zachlapany wodą i detergentami fartuszek i niezwłocznie ruszyła w kierunku stolika numer pięć. Choć była dopiero na początku swej drogi, już z tej odległości mogła śmiało stwierdzić, że nie zna mężczyzny, który zasiadał przy piątce. Przez głowę przeleciała jej myśl, że być może Mariusz się pomylił albo celowo wysłał ją na przymusową przerwę, by móc w ten czy inny sposób się nad nią poznęcać. Kiedy jednak podeszła na tyle blisko, by zauważyć nienaganny strój rosłego mężczyzny, który popijał kawę ze styropianowego kubka, nabrała coraz większej pewności, że jednak to dziwne spotkanie w miejscu jej pracy nie jest przypadkowe. Mężczyzna na widok podążającej w jego kierunku młodej kobiety wstał, poprawił krawat i zapiął jeden guzik w swej niezwykle szykownejmarynarce.

– Pani Małecka? – zapytał, kiedy dziewczyna była dosłownie na wyciągnięcie jego dużejdłoni.

– Tak – odpowiedziała Tina, coraz pewniejsza, że ta niespodziewana wizyta i rozmowa, która zdaje się być nieunikniona, przysporzy jej kłopotów, których ostatnio miała i tak zbytwiele.

– Stanisław Biernacki, komor…

– Wiem, kim pan jest. – Dziewczyna dosłownie weszła mu w słowo, nie pozwalając dokończyć. Miała przecież świadomość, że oboje są teraz obiektem zainteresowania dosłownie wszystkich pracownikówrestauracji.

– Wobec tego domyśla się pani, po coprzyszedłem?

Tina prawdopodobnie nie byłaby w stanie zwyczajnie odpowiedzieć mu na pytanie, które jej zadał, więc pokiwała tylko głową, unikając jednocześnie jego pewnego siebiespojrzenia.

– Może usiądziemy na chwilę i porozmawiamy? – Mężczyzna wskazał gestem dłoni na stolik, który jeszcze przed chwilą samzajmował.

– Nie wiem, co na to powie mój szef, więc może jednak przełożymy nasze spotkanie na inny termin, gdy nie będę aż tak zajęta? – Tina zdawała sobie sprawę, że nagła cisza, która aż kłuła ją w uszy, oznaczała, że wszyscy tylko czekali, by poznać cel wizyty tego mężczyzny, a ona nie mogła do tegodopuścić.

– Pani szef raczej nie będzie miał nic przeciwko, a ja nie chciałbym, żeby znów zapadła się pani pod ziemię. Długo musiałem poszperać w informacjach o pani i pogłówkować, by paniąnamierzyć.

Dziewczyna oblała się wstydliwym rumieńcem. Rzeczywiście, od kilku miesięcy unikała z nim jakiegokolwiek kontaktu, mając cichą nadzieję, że sprawa przycichnie albo całkowicie zostanieumorzona.

Mężczyzna odsunął przed nią krzesło, choć prawdopodobnie nie zrobił tego z grzeczności. W jego spojrzeniu wyraźnie widać było czujność, która jest pewnie nieodłącznym elementem jego pracy. Tinie nie pozostało więc nic innego, jak zająć wskazane przez niego miejsce i podjąć z nim próbę negocjowania spłaty zadłużenia, na które z całą pewnością jej nie stać. Komornik obszedł pewnie jej drobną osobę i zajął swoje krzesło, dosłownie zagradzając swym pokaźnym ciałem główne wejście do restauracji. Dziewczyna miała pewność, że wybór miejsca również nie był przypadkowy, a to wcale nie napawało jej optymizmem. Co dalej? – zapytała samej siebie w myślach, choć wiedziała, że odpowiedź nienadejdzie.

– Pani Małecka, przyszedłem do pani z propozycjąugody.

– Pan niczego nie rozumie. – Dziewczyna miała nadzieję, że facet jej zwyczajnie wysłucha i zachowa się jak człowiek, a nie jak maszynka do ściągania pieniędzy. – Ta sprawa z ubezpieczycielem to jakieś totalne nieporozumienie. Ja nie miałam pojęcia, że ten skuter nie posiada OC, nie jestem nawet jego właścicielką, więc nie rozumiem, dlaczego to właśnie ja miałabym płacić ten wielki mandat, jaki wówczas na mnienałożono.

– Pani Małecka, to pani była sprawczynią kolizji drogowej, w której brał udział pojazd mechaniczny, i to na pani spoczywał wówczas obowiązek sprawdzenia, czy ów pojazd był wyposażony w wymaganedokumenty.

– Ja pana rozumiem – zająknęła się Tina, choć nawet w obliczu strachu i tego, co właśnie następowało, nadal nie była do końca przekonana, że to ona wymusiła wówczas pierwszeństwo. – Ale ja naprawdę nie wiedziałam, że ten cholerny skuter nie posiada polisy. Pytałam o to nieraz szefa, ale on zawsze zbywał mnie tekstem, że „ja jestem tylko od rozwożenia pizzy, a nie od zbędnych pytań”. Więc po kilku takich odpowiedziach zaniechałam dalszych prób podejmowania z nim tego kłopotliwego dla niego tematu. Zresztą zgłaszałam mu niejednokrotnie, że coś nie gra z hamulcami, ale on jak zwykle śmiał się ze mnie, mówiąc, że „my, kobiety, tylko dramatyzujemy i swoje słabości na całkiem porządne maszynyzwalamy”.

– Doskonale rozumiem, co chce mi pani powiedzieć. – Mężczyzna zdawał się być już nieco zniecierpliwiony próbami wyjaśnień. – Niemniej mnie, szanowna pani, interesują tylko niezbite dowody, których pani nie posiada. A wszystkie dotychczasowe opinie wskazują na to, że to pani jest odpowiedzialna za całą tę kłopotliwąsytuację.

– To niesprawiedliwe! – Tina zaczęła mówić podniesionym głosem, czym zwróciła uwagę już nie tylko swoich współpracowników, ale również nielicznejklienteli.

– Nie mnie to osądzać. Ja spotkałem się z panią, by omówić kwestię sensownych rat, w których może pani spłacaćzadłużenie.

– Ale mnie na to nie stać! Haruję na dwa etaty, a i tak brakuje mi pieniędzy na niektóre opłaty… – Dziewczyna była bliska łez, ale miała świadomość, że w miejscu pracy nie może sobie na nie pozwolić. Zacisnęła więc powieki, wzięła kilka głębszych wdechów i ponownie zmierzyła się z chłodnym, beznamiętnym spojrzeniem mężczyzny siedzącego na wprostniej.

– Może jednak jakoś się dogadamy? – Komornik posłał jej niezwykle ciepły uśmiech, co natychmiast odebrała jako chwilowe zawieszeniebroni.

– Naprawdę? – zapytała, a w jej oczach pojawiły się łzy ulgi i szczęścia, które w tym trudnym momencie było jej naprawdępotrzebne.

– Tak. – Mężczyzna sięgnął do kieszeni marynarki, wyjmując z niej wypchany portfel, po czym położył przed Tiną swoją wizytówkę. – Proszę zadzwonić do mnie, jak będzie pani gotowa na spotkanie w bardziej ustronnym miejscu – dodał i zatoczył krąg głową, dając jej do zrozumienia, że nie chodzi mu o tak zatłoczonylokal.

– Słucham? – Tina jeszcze przez chwilę miała nadzieję, że facetowi chodziło jedynie o spokojniejsze miejsce do rozmowy, co jej samej powinno być raczej na rękę. Jednak mina tego człowieka sprawiła, że po raz kolejny tego dnia zebrało się jej na mdłości, więc pełna obawy dodała: – Może się pan wyrazić trochęjaśniej?

– Proponuję pani ugodę na moich warunkach. – Jego głos zniżył się do szeptu, a na ciele dziewczyny w jednej chwili pojawił się zimny pot. – Spłacę cały dług. Zapłacę za panią całe pięć tysięcy złotych z własnej kieszeni, a pani w zamian spotka się za mną kilkarazy…

– Co takiego?! – Tina dosłownie zerwała się z miejsca i potykając się o wystające krzesło, omal nie wylądowała pupą na zimnej i twardej podłodze.

Mężczyzna złapał ją za rękę i przytrzymał w miejscu, wwiercając w nią swe lubieżne spojrzenie. Kobieta pod wpływem tego wzroku, jak też całej potężnej sylwetki, która ją teraz osaczała, skurczyła się w sobie, jakby zupełnie chciałazniknąć.

To nie dzieje się naprawdę – powtarzała sobie w myślach, jednakże uścisk twardej jak stal dłoni na jej kruchej ręce uświadomił jej szybko, że wcale sobie tego nie wymyśliła. Spróbowała więc natychmiast wyrwać swą dłoń z jego niedźwiedziego uścisku, bezskutecznie.

Chwyciła wówczas wciąż parujący kubek z niedopitą przez gościa kawą i cisnęła nim w postawnego mężczyznę, który w jednej chwili jąpuścił.

– Kurwa! Ty mała suko! – wrzasnął na dziewczynę, po której twarzy płynęły już strużki łez. Szybko zdjął marynarkę i pozbył się koszuli.

Tina nie zamierzała na to dłużej patrzeć i korzystając z okazji, że w tej chwili jej nie zatrzyma, natychmiast wybiegła na zaplecze, zostawiając go zalanego gorącą kawą na środku restauracji. Przez moment rozważała możliwość zaszycia się w łazience, jakby podświadomie szukając odrobiny bezpieczeństwa w postaci jednej z kabin, ale nawet nie zdążyła chwycić za klamkę, gdy ktoś złapał ją za kołnierzyk firmowejpolówki.

– Coś ty narobiła?! – wrzasnął kierownik, zupełnie tak samo, jak przed chwilą ten obleśny typ, który oferował jej coś równie obrzydliwego. Obrócił ją jednym szarpnięciem w swoją stronę, a jej wzrok zamiast na jego rozjuszoną twarz powędrował na komornika, któremu pomagała połowa personelu. – Pakuj się i won mi stąd! – Popchnął Tinę tak mocno, że wylądowała na kolanach na twardej jak diabliposadzce.

***

Mariusz Zapotocki, jeszcze do południa jej szef, a teraz już chyba tylko eks szef, choć wcześniej okazał się niemałym sukinsynem, wypłacił Tinie połowę przepracowanej dniówki, potrącając oczywiście całą premię, która rzekomo miała pójść na usługę prania odzieży tego paskudnego komornika. Pieniędzy było niewiele, jednak wystarczyło na opłacenie rachunku za telefon, który był na liście priorytetów, gdyż z powodu nieterminowych płatności miał zostać wyłączony za trzy dni. Tina nie mogła sobie pozwolić na to, by jej telefon pozostawał nieczynny, gdyż był jej jedyną formą kontaktu z szefową salonu piękności, w którym dorabiała pogodzinach.

Musiała więc, choćby za cenę niejedzenia, najpierw opłacić komórkę, a ewentualną resztę przeznaczyć na coś nadającego się do spożycia. Dwadzieścia złotych, które jej zostało, okazało się wcale nie tak małą kwotą, zważywszy na fakt, że już nieraz znajdowała się w podobnej sytuacji i za taką sumę potrafiła wyżyć nawet dwa dni. Jednak dziś była tak zdołowana całym tym nieszczęsnym zajściem w pracy, że wbrew samej sobie i zdrowemu rozsądkowi postanowiła się upić. Będąc przekonana, że alkohol choć na chwilę pozwoli jej zapomnieć o tym, co się dziś wydarzyło, i wrzucić na luz, którego od wielu dni potrzebowała, kupiła butelkę Krupniku i zaszywając się w toalecie jednego z supermarketów, upiła duży łyk prosto z gwinta. Już po pierwszym łyku otrzepała się, jakby rażona prądem, po drugim hauście wcale nie było lepiej, a po trzecim zaczęła się głupio śmiać z samej z siebie, siląc się na kiepski żart, że całkiem fajnie smakuje ten Krupnik, i przyrównując go do sycącejzupy.

***

Kiedy dotarła do mieszkania, Ula pomału szykowała się na swoją „nocnązmianę”.

– Mateńko przenajświętsza! Tinka, cotobie?

Tina uśmiechnęła się do koleżanki, choć wiedziała, jak blisko jej w tej chwili do płaczu. Powstrzymała się jednak, jak zawsze zresztą, i chwiejąc się na nogach, kopnęła buty w głąb niewielkiegokorytarza.

– Zapotocki wylał mnie z pracy – powiedziałabełkotliwie.

– Co?! – zapytała Ula z tym swoim ukraińskim akcentem, który w stresujących chwilach zdradzał jej pochodzenie. – Ale czemu, zaco?

– Długa historia. – Tina nie miała ochoty na tę rozmowę albo zwyczajnie bała się, że nie da rady się powstrzymać i rozklei się przed przyjaciółką, która w takich chwilach gotowa była rzucić robotę. A przecież nie chciała, by jeszcze i ona miała problemy finansowe, w dodatku przeznią.

– Tinka, przecież ostatnio się ciebie czepiają same dłuuugie historie. – Znów ukraiński akcent przeważył nad zazwyczaj nieskazitelnym językiempolskim.

– No, tak jakoś bywa. – Tina nie ukrywała już przed przyjaciółką swych emocjonalnychrozterek.

Ula odłożyła grzebień, którym jeszcze przed chwilą dopieszczała swe anielskie loki, i przysiadła na moment obok swejkoleżanki.

– Może ja jednak odwołam swoje dzisiejsze plany i zostanę tutaj razem z tobą, co?

Tina przeczuwała taki zwrot akcji, więc natychmiast zaprzeczyła zdecydowanym, choć jednak zbyt gibkim i chwiejnym ruchemgłowy.

– Nie ma mowy. Już i tak wiele dla mnie robisz. – Żeby nadać lekkości temu, co mówiła, postanowiła dodać: – Kto wie, może dziś poszaleję odrobinę i pod twoją nieobecność użyję twego płynu micelarnego. – Mrugnęła nieudolnie do przyjaciółki. – Może po tak typowo babskim zabiegu i mega luksusie humor mi nieco wróci? – Miało być śmiesznie, ale z każdym wypowiedzianym słowem w oczach dziewczyny pojawiały się niechcianełzy.

– Tinka…

Ula objęła mocno swą przyjaciółkę, co zamiast pomóc, tylko wzmogło łzyTiny.

W dodatku dziewczyna miała poczucie winy wobec współlokatorki, gdyż wiedziała, jak bardzo krzywdzi ją swoim zachowaniem. Uliana nigdy nie płakała w jej towarzystwie, choć miała pewnie z milion powodów więcej niż niejedna kobieta, by torobić.

– No już. – Tina, wciąż chlipiąc, odsunęła się od Uli. – Zbieraj się, bo nie chcę czuć się jeszcze podlej. Poza tym nie przytulaj mnie tak, bo poplamię ci tę piękną białąkieckę.

– Nie ma mowy. Nie zostawię cię w takim staniesamej.

– Ale… Ula…

– Nie ma żadnego „ale”. Zostaję ztobą.

Tina wstała, choć wyraźnie czuła, jak ją nosi. Musiała przecież wziąć się w garść, by przyjaciółka uwierzyła, że nic jej nie grozi i może zostać sama wdomu.

– Uliana, musisz jechać do roboty. Mnie nic nie będzie. A poza tym nie stać cię na wolne – upierałasię.

– O, popatrz. – Znów w głosie Uli słychać było ten charakterystyczny akcent, który świadczył o mocnym poruszeniu. – Jeszcze niedawno przekonywałaś mnie, bym rzuciła to w cholerę i do roboty do Cafe Star z tobą poszła, a terazco?

– Nic. – Tina powoli traciła wszystkie argumenty, które pojawiły się w jej głowie. – Po prostu chyba miałaśrację.

– Że niby w czym? – Ula niedowierzała.

– Że ta twoja praca jest całkiem spoko, jak każda inna, tylko zdecydowanie lepiejpłatna.

– Nie wierzę, że topowiedziałaś…

– Sama nie wierzę, ale chyba właśnie takjest.

– Dobra, Tinka, ty sobie posiedź jeszcze, odpocznij, a ja zadzwonię do Siergieja i powiem mu, że mnie dziś niebędzie.

– Nie ma mowy! – Tinę znów zaczęło znosić przy najmniejszym ruchu, ale mimo to nadal próbowała dać wyraz temu, że się nie zgadza. W dodatku chyba nie do końca wiedziała, co chce powiedzieć. Szybko otworzyła usta i dodała bezmyślnie: – Jeśli tak bardzo się o mnie boisz i nie chcesz mnie zostawiać samej, to ja pojadę ztobą.

– Co?

Tina po raz kolejny spróbowała nonszalancko wzruszyć ramionami, ale tak niewielki ruch sprawił, że omal nie upadła twarzą na stary, w wielu miejscach powycierany dywan. Sytuację na szczęście uratowała Ula, łapiąc swą drobnych rozmiarów przyjaciółkę za oba ramiona, po czym zdecydowanym ruchem posadziła ją na pobliskimkrześle.

– Tinka, ty jesteś dziś w podłym nastroju, co zupełnie mnie nie dziwi – Uliana próbowała podejść dziewczynę z innej strony. – Poza tym jesteś chyba nieco wstawiona, co?

– No, trochę. – Tina zaczęła rechotać, choć jej niekontrolowanej euforii nie tak daleko znów było do płaczu. Dziewczyna jednak nauczyła się być silna i za nic nie chciała okazywać swych słabości, nawet przed Ulą, która pewnie by ją zrozumiała, bo także wiele się w życiunacierpiała.

– No widzisz. – Ukrainka znów zdradziła się rodzimym akcentem, na co Tina spojrzała na nią, wiedząc już, że to jeszcze nie koniec ich rozmowy. – Wyśpisz się, a jutro wrócimy dotematu.

– Nie ma mowy! – Podjęła kolejną próbę zerwania się z krzesła, które w tym momencie wydawało się jej jeszcze bardziej sfatygowane, niż sądziła, bo chwiało się i bujało niebezpiecznie na wszystkie strony.

Ula przytrzymała przyjaciółkę w tej samej pozycji.

– Idę tam dziś ztobą.

– W twoim stanie to chyba nie najlepszy pomysł. – Uliana naprawdę mocno przejęła się decyzją współlokatorki, która w dodatku w tej chwili nawet na własnych nogach nie mogła ustać. Pytanie o świadomość tego wyboru nasunęło sięsamo.

– Właśnie dlatego, że jestem napieprzona jak petarda, to zrobię to właśnie dziś, a ty mi w tympomożesz.

– Ale… Tinka? – Ula klęknęła tuż obok krzesła, na którym siedziała jej mocno potraktowana przez życie przyjaciółka, i chwyciła ją za obie dłonie. – Ty nie jesteś odpowiednioprzygotowana.

– To mnie wyszykuj najlepiej, jakpotrafisz.

– Wiesz, że nie o tymmówię…

– To zadzwoń po Siergieja. Już on będzie wiedział, co ma z tym zrobić.

Ula jeszcze przez moment patrzyła na swą zalaną w trupa przyjaciółkę i analizowała sytuację, w jakiej się obie znalazły. Wiedziała, że nie może przystać na ten nagły pomysł Tiny z podjęciem pracy w klubie, bo była niemalże pewna, że jej przyjaciółka jutro będzie tego naprawdę żałowała, choć w tej chwili zapierała się, że jest inaczej. Z drugiej jednak strony miała świadomość, że Tina nie może dziś zostać sama. Przez głowę przeleciała jej myśl, by uśpić swą pijaną koleżankę, co chyba w jej stanie wcale nie byłoby takie trudne. Jednak gdy tylko pomyślała o tym, co może zrobić wciąż pijana Tina, kiedy się obudzi, a jej tu z nią nie będzie, od razu i ten pomysł uznała za co najmniejniedopracowany.

– Dobra, jedziesz zemną.

– No, wreszcie zaczynasz gadać do rzeczy. – Tina ponownie uniosła swój mały tyłek z krzesła, ale nadal mocno ją znosiło, więc Ula musiała nieznacznie jąprzytrzymać.

– Siedź! – rozkazała. – Idę ci zrobić mocnejkawy.

Po prawie dwóch godzinach doprowadzania Tiny do porządku, Ula zdała sobie sprawę, jak bardzo jest dziś spóźniona. Poczucie, że najlepsze partie w mieście będą już zajęte, a jej przyjdzie zadowolić się jakimś niedobitkiem, którego zwyczajnie nie stać na napiwek, nie napawało jej optymizmem. Jednak wiedziała, że nie mogła postąpić inaczej. Przecież nie zostawiłaby swej przyjaciółki na pastwę losu. Dzięki Bogu Tina już nieco przetrzeźwiała, choć nadal uparcie twierdziła, że jedzie dziś z nią nie dla towarzystwa, ale po to, by zarobić pierwszą kasę. Ula nawet nie starała się wyprowadzać jej z błędu, bo doskonale wiedziała, że jak Tinka się na coś uprze, to i tak postawi na swoim. Miała jednak nadzieję, że jej niecny plan się tym razem powiedzie, a kiedy ona sama będzie miała robotę, to Siergiej zaopiekuje się jej najlepszą kumpelą. Tylko zaopiekuje, bo jeśliby ją tknął choć małym palcem, to zwyczajnie pozbawi go genitaliów, które według niej ma całkiemspoko.

– Myślisz, że wyglądam dobrze i że nikt mnie w tym nie rozpozna? – Tina stanęła przed lustrem i spojrzała na swoje zupełnie obco wyglądające w tej chwilioblicze.

Ula stanęła za plecami dziewczyny i położyła jej obie dłonie na szczupłychramionach.

Wiedziała, jak jej ciężko, a samo pytanie o anonimowość mogło świadczyć o tym, że chyba zaczęła się łamać we wcześniejszympostanowieniu.

– Wyglądasz jak milion dolców – odpowiedziała jej i poprawiła jeszcze kosmyk skręconych w sprężynkę i czerwonych jak ogień włosów, na które musiała zużyć aż cztery puszki sprayu. Na szczęście został jej jeszcze po ostatnich mistrzostwach świata w piłce nożnej. Spoglądała teraz w przerażone oczy czerwonowłosej dziewczyny, które w makijażu smokey eye wydawały się wyrachowane, choć jednocześnie nadalzagubione.

– Naprawdę? – Tina odwróciła się do swej przyjaciółki twarzą, a czający się strach w jej oczach zdradził ją i potwierdził jejniepewność.

– Tak. – Ula nie zaprzeczyła, mając niemalże pewność, że na nią podziała to jak zwykleodwrotnie.

– Myślisz, że spodobam się jakiemuś facetowi? Nie jestem zachuda?

– Nie, masz wszystko na odpowiednim miejscu. – Ukrainka poprawiła jeszcze wiązanie na biuście niezwykle skąpej czarnej sukienki, którą sama dziś zaproponowała swej przyjaciółce. – Takich cycków jak twoje to sama Pamela Anderson mogłabypozazdrościć.

Tina oblała się rumieńcem na ten dość oryginalny komplement i jeszcze raz spojrzała na swe odbicie wlustrze.

Rzeczywiście, musiała przyznać, że jej biust był całkiem spoko, tylko że ledwie się mieścił pod tym ciasnym kawałkiem materiału, ozdobionym licznymi sznureczkami zupełnie jak pajęcząnicią.

– A myślisz, że dam radę wystać całą noc w tych butach? – zapytała jeszcze i spojrzała na zamszowe kozaki zachodzące jej na uda, których szpilka była tak wysoka, że ona sama ledwie utrzymywałarównowagę.

– Tego nie wiem, ale zawsze możesz zostać i…

– Dobra, chodźmyjuż.

***

Klub o wdzięcznej nazwie Flaming, zachęcający gości do wejścia różowym, podświetlanym neonem w kształcie zmysłowego ptaka, wiszącym tuż nad głównym wejściem, był wciąż zatłoczony, na co Ula wyraźnie się ucieszyła. Jednak jeszcze nie wszystko stracone, być może uda się jej dziś całkiem dobrze zarobić. Zaczęła wypatrywać w tłumie Siergieja, którego wielka umięśniona sylwetka dosłownie górowała nad głowami pozostałych gości. Ula chwyciła wciąż chwiejącą się na nogach Tinę, mając nadzieję, że ta jej gibkość spowodowana jest jedynie zbyt wysokimi butami. Chciała poprowadzić ją w stronę swegoprzyjaciela.

– No, jesteś wreszcie. – Akcent Siergieja był bardzo wyraźny, ale w jego pracy to wielki atut, bo przynajmniej nikt nie wchodził mu w drogę. Nie od dziś wiadomo, że wszyscy boją się „takich Ukraińców”. – A co to za ślicznota, którą wleczesz na swym ramieniu?

Ula chciała dyskretnie wytłumaczyć swemu koledze, kim jest ta zamaskowana na każdy możliwy sposób dziewczyna, ale Tina odezwała siępierwsza.

– To ja, Siergiej.

– Tinka? – Mężczyzna obszedł dziewczynędookoła.

To wcale nie spodobało się Uli. Wiedziała, jak skutecznych metod potrafi dopuścić się Siergiej, by zdobyć w swe szeregi kolejną laskę, którą niewątpliwie jest jej przyjaciółka. Tina z niepewnym uśmiechem i zaczerwienionymi policzkami kiwnęła jedynie głową.

– No nie mogęuwierzyć.

– Nikt nie może. – Ula bez problemu posadziła przyjaciółkę na barowym stołku, chwyciła Siergieja pod ramię i odciągnęła go dosłownie o parę kroków, gdyż miała pewność, że w tym hałasie to, co chciała mu powiedzieć, zostanie tylko między nimi. – Jest ze mną tylko dlatowarzystwa.

– W tym stroju? Z tymiwłosami?

– Długa historia. Niemniej twoim zadaniem będzie się nią opiekować, kiedy ja będę miałaklienta.

– Z miłą chęcią. – Siergiej z coraz szerszym uśmiechem zerkał na dziewczynę siedzącą przy barze, która była wyraźnie zestresowana, bo obserwowała równo poustawiane na blacieszklaneczki.

– Nawet o tym nie myśl – syknęła Ula, łapiąc jednocześnie jedną dłonią jego krocze, które na jeden ruch dziewczyny zrobiło się twardsze. – Urwę ci je, jak jądotkniesz.

Siergiej spojrzał na nią z zadowoleniem wymalowanym na swej przystojnej twarzy i chyba nawet chciał ją pocałować, jednak Ukrainka szybko odstąpiła od niego, karcąc go wzrokiem, i natychmiast wróciła doprzyjaciółki.

– Jak tam? – zapytała nieco zbyt beztrosko, co chyba nie umknęło uwadze wstawionejkoleżanki.

– Ty mi powiedz. – Tina wydawała się już trzeźwiejsza i wymownie wskazała głową na atletycznego mężczyznę, który stał całkiem blisko obukobiet.

– Że niby co? – Ula znów zaczęła mówić z akcentem i spojrzała na swą przyjaciółkę z jakąś dziwną trwogą, co tylko przekonało Tinę, że to, co przed chwilą zobaczyła, działo sięnaprawdę.

Kobieta chciała się dowiedzieć więcej na temat niewątpliwie bliższej relacji jej przyjaciółki z niejakim Siergiejem, kiedy nagle doszedł je męskigłos.

– Panie wolne? – Facet swym pytaniem przerwał im tę dość interesującą rozmowę.

Tina natychmiast spięła się, co nie uszło uwadze Uliany. Jednocześnie wyprostowała plecy, co z kolei zasygnalizowało Uli, że jest gorzej, niżmyślała.

– Wolne, a co? – Ukrainka odwróciła się w stronę potencjalnego klienta, który wyraźnie kierował swój wzrok w stronę czerwonowłosej dziś dziewczyny. Uliana odruchowo starała się zasłonić ją własnym ciałem. – Seba?

– Rita? – Mężczyzna obrzucił Ulę zaciekawionym spojrzeniem, choć nadal starał się zerknąć na nową laskę siedzącą przy barze.

– A tamta tokto?

– Święta Klara – wypaliła nagle Ula.

Tina natychmiast wybuchnęła gromkim śmiechem. Choć jeszcze przed chwilą była spięta i czuła się jak koń na targu, teraz śmiała się z kiepskiego żartu przyjaciółki. Kiedy jednak spostrzegła, że poza nią nikt inny nawet się nie uśmiechnął, odwróciła wzrok i znów skupiła się na liczeniu szklanek do drinków, których liczba – ku jej zdumieniu – stale się zmieniała. Zastanawiała się też, ile żartu było w tym całym przedstawieniu jej jako Świętej Klary? Wtedy uświadomiła sobie, że Uliana chyba wcale nie żartowała z tymi pseudonimami. Widziała kiedyś przecież ukradkiem, jak Ula grzebała w internecie i rozprawiała coś nad jakimiś świętymi, zakonnicamibodajże.

– No to dajże, Rita, spojrzeć na Klarcię. Może sięskuszę?

Serce Tiny natychmiast podeszło dogardła.

Wiedziała, że nie będzie łatwo, może nawet wcale nie miało być miło, ale nie sądziła, że odbywa się to właśnie tak. Teraz zupełnie nie miała pojęcia, co robić. Liczyła na to, że przystojny jak cholera mężczyzna będzie ją najpierw adorował, kusił, a potem przeżyje z nią niezapomniane chwile w hotelowym pokoju. Tymczasem ten od razu przeszedł dorzeczy.

Tina zerknęła jeszcze ukradkiem w stronę młodego chłopaka. Był dobrze zbudowany, prezencję również miał ok, więc chyba jak na pierwszy raz nie powinno być najgorzej – pocieszałasię.

– Za wysokie progi, Seba. – Ula skutecznie odstraszała amanta koleżanki, która już nawet nie wiedziała, co ma myśleć. – To towar z górnej półki, a ciebie na taki niestać.

Towar z górnej półki? Tak właśnie przed chwilą nazwała mnie własna przyjaciółka? – pomyślała Tina. Była zaszokowana, ale im dłużej o tym rozprawiała, tym bardziej zdawała sobie sprawę z przykrego faktu, jak mało wiedziała o tym jeszcze całkiem niedawno temacietabu.

– Jeśli chcesz się zabawić, to musisz zdać się na mojetowarzystwo.

– Ty, Rita, możesz mi jedynie obciągnąć. – Głos młodego mężczyzny sprawił, że Tina spięła się jeszcze bardziej. Wiedziała od Uli, gdyż nieraz słuchała jej opowieści, kiedy ta czasem miała wszystkiego dość, że jej praca często bywała trudna. Jednak czegoś takiego się nie spodziewała. Nie sądziła, że jej współlokatorka bywa aż tak poniewierana, że musi tak wiele znieść i tak sięupodlić.

Tina odwróciła się w stronę dziewczyny i zobaczyła, że Ula szeptała coś chłopakowi na ucho, na co ten jeszcze raz zerknął w jejstronę.

– Nie pieprz, Rita? Serio?

– Jak najbardziej, więc sorry, Seba, alespieprzaj.

Tina była tak bardzo zażenowana takim obrotem sprawy, że najnormalniej w świecie miała ochotę stąd uciec. Tylko dokąd? I jak? W takich butach? Spojrzała na Ulę, która chyba rozmawiała z innym potencjalnym klientem, ale wyraźnie nie odstępowała jej zbyt daleko. Zresztą ponad głowami innych zobaczyła baczne spojrzenie Siergieja, którego jak nic nasłała na nią także Uliana. Nie pozostało jej więc nic innego, jak po raz kolejny przenieść swój wzrok na stale przemieszczające się po lśniącym barowym blacie szklanki. Wtedy usłyszała toczącą się za jej plecami męskąrozmowę.

– Seba, jeśli ciągnąłeś mnie tu, by jaja sobie ze mnie robić, to mniepopamiętasz.

– No skąd? Zobacz, jesttam.

Tina nie miała pewności, czy mówią o niej, ale wyraźnie czuła na swoich plecach – albo raczej na spiętym tyłku – czyjeś spojrzenie. W dodatku wśród męskich głosów rozpoznała głos chłopaka, który niemal licytował ją u Uli, a właściwie Rity, bo tak ją właśnienazywał.

– Ale ty upierdliwyjesteś.

– Klara? – Tina usłyszała nagle za plecami swój nowy pseudonim, ale nie zareagowała od razu, sądząc raczej, że to nie dzieje się naprawdę. – Klara? – Poczuła na plecach czyjąś dłoń.

Choć dotyk był zwyczajny, niewinny, podskoczyła jak oparzona, niemal spadając z barowego stołka. Wylądowała jednak w ramionach faceta, który spojrzeniem swych szarych tęczówek badał każdy centymetr jej ciała jednocześnie. Dziewczyna ledwo łapała oddech, próbowała wywinąć się z jego szerokich ramion, jednak trzymał ją bardzo mocno, a przy tym patrzył coraz intensywniej w jejoczy.

– Ty jesteś Klara? – zapytał nagle i na powrót posadził ją na hokerze, a sam stanął na wprostniej.

Imponujących rozmiarów wzrost sprawił, że twarz mężczyzny znalazła się w jednej linii z buziąTiny.

– Nie wiem, chyba tak – bąknęła dziewczyna i oblała się rumieńcem, co nie uszło uwadze przystojnego faceta, wyraźnie powstrzymującego się od wybuchuśmiechu.

– Hej, Starski? – Ula zjawiła się z odsieczą, ku wielkiej uldzeTiny.

– Kogo moje oczy widzą? – Mężczyzna najwyraźniej znał jej współlokatorkę, co już na pierwszy rzut oka Tina była w stanie zauważyć po ich wymianiespojrzeń.

– Kogo dziś szukasz? – Ula była jak zawsze pewna siebie, co zdradzał każdy ruch jej ponętnegociała.

– Na pewno nieciebie.

Tina niemal otworzyła usta z oburzenia, ale na Ulianie najwyraźniej wcale nie zrobiły wrażenia takie przytyki, bo natychmiastkontynuowała:

– To widzę – odpowiedziała bez większej urazy, a potem podeszła do swej przyjaciółki i objęła ją w pasie. – Czego od niejchcesz?

– Mam ci to opowiedzieć zeszczegółami?

Tina omal nie zachłysnęła się powietrzem, którym właśnie oddychała. To naprawdę nie wyglądało tak, jak to sobiewyobrażała!

– Słuchaj, Starski. Ona jest tu dzisiaj ze mną i to ze mną będziesz negocjowałwarunki…

– Z tobą? – Mężczyzna chyba nieco z niej zadrwił, ale to wciąż nie robiło na niej większego wrażenia. – Nie z tym twoim osiłkiem? – Odwrócił głowę w stronę Siergieja, który wciąż kręcił się gdzieś wpobliżu.

– Nie, ze mną. Więc mówię ci: spieprzaj.

– Chyba coś ci, Rita, totalnie zaszkodziło. – Facet znów spojrzał na dziewczynę siedzącą na barowym stołku, która była tak blada, jakby za chwilę miała zemdleć. – Przyszedłem po towar, więc podajcenę.

Ula odciągnęła go na chwilę na bok, co zupełnie nie spodobało się jej przyjaciółce. Przecież sprawa dotyczyła właśnie jej samej, więc chyba nic nie powinno odbywać się za jejplecami.

– Zgoda – odrzekł naglemężczyzna.

– Co? – Uliana chyba jednak nie do końca uwierzyła w jego odpowiedź.

Próbowała nawet coś jeszcze z nim negocjować, ale on w ułamku sekundy ściągnął Tinę z hokera, chwycił ją bez większych problemów wpół i jednym ruchem przełożył sobie przez ramię. Dziewczyna pisnęła, zatrwożona całym tym nagłym zwrotem akcji i niewiarygodnym tempem, ale przestała z chwilą, kiedy zobaczyła przerażoną twarz przyjaciółki. Przecież nie mogła jej tego zrobić… Przecież sama tegochciała…

***

Cała ta dziwna akcja z raptownym wyniesieniem Tiny z klubu wciąż jej samej nie mieściła się w głowie. Co prawda przez krótką chwilę naprawdę siedziała w jakiś pachnącym luksusem aucie, do którego została wręcz wrzucona przez mężczyznę. Zaraz on także znalazł się w środku i zasiadł za kierownicą, by dosłownie za moment ta niewiarygodnie krótka i bardzo szybka podróż się skończyła. Mężczyzna zgasił silnik w jakimś podziemnym garażu, a Tina rozglądała się w panice po słabo oświetlonym, a do tego prawie pustym parkingu, jakby co najmniej planowałaucieczkę.

– Gdzie mnie panprzywiózł?

Mężczyzna nic nie odpowiedział, ale Tina wyraźnie czuła, że przyglądał się jej w tym słabym świetle. Czuła coraz większy strach i naprawdę zaczynała żałować swej chyba jednak nie do końca przemyślanejdecyzji.

– Do swojego prywatnegomieszkania.

– Domieszkania?

– Wolałabyś hotel? – zapytał, ale zanim zdążyła mu cokolwiek odpowiedzieć, znów się odezwał: – Zależy mi nadyskrecji.

– Rozumiem – odparła, jednocześnie głośno przełykającślinę.

– Gotowajesteś?

Tina spojrzała na niego, zupełnie nie rozumiejąc, o co właściwie pytał. Czyżby przywiózł ją rzekomo do własnego mieszkania, a chciał przelecieć ją w tym wielkimsamochodzie?

– Nie wiem – odpowiedziała szczerze zatrwożonymgłosem.

Facet siedzący obok wciąż nie spuszczał z niej wzroku, co ją wyraźniepeszyło.

– Możesz się jeszczewycofać.

– Naprawdę? – Głos Tiny był nienaturalny, wręcz piskliwy, co mężczyznazauważył.

Kobieta myślała gorączkowo, jak zachować się w takiej sytuacji. Może rzeczywiście powinna skorzystać z jego dobroduszności i uciekać, gdzie pieprz rośnie? Jednak, spoglądając na swe trzęsące się ze strachu nogi przyodziane w kozaczki z niebotycznie wysoką szpilką, zaczęła analizować swoją sytuację. W dodatku dopiero teraz zauważyła, że nie ma na sobie kurtki, która pewnie została w szatni w klubie, kiedy ten wyniósł ją na swym silnym barku. A na dworze było dziś kilka stopni poniżej zera. Mogłaby poprosić go, by odwiózł ją z powrotem, ale nie ma przecież pewności, czy by się zgodził. Być może tylko ośmieszyłaby się tą prośbą. A do tego przed jej oczyma nagle pojawiła się twarz tego obleśnego, podstarzałego typa – komornika, który po dzisiejszym incydencie w Cafe Star zapewne jej tak łatwo nieodpuści.

– To jak będzie? – Z zadumy wyrwał ją głos, bądź co bądź, chyba jej pierwszego w życiu klienta. – Zdecydowałaś sięwreszcie?

– Tak. – Dziewczyna ledwo wydobyła z siebie przerażony głos. Zamknęła oczy, jakby czekała na najgorsze, i nawet nie zauważyła, kiedy mężczyzna, jeszcze przed chwilą siedzący tuż obok, wysiadł, by otworzyć przed nią drzwi i ująć jejdłoń.

– Zatem chodźmy na górę – odparł, co sprawiło, że Tina natychmiast otworzyła szerokooczy.

– A ja… ja myślałam, że…

– Myślałaś, że chcę uprawiać z tobą seks w samochodzie? – Facet chyba nie mógł uwierzyć, że tak mogła pomyśleć. – Nie jestem pieprzonymmałolatem.

– Przepraszam…

Starski jeszcze chwilę przyglądał się badawczo czerwonowłosej dziewczynie, która niepewnie spoglądała w jego twarz, wciąż pozostając we wnętrzu samochodu, a której drobna dłoń spoczywała teraz w jego silnej ręce. W bladym świetle latarni, padającym na jej twarz, wyglądała jeszcze piękniej niż w tym przepełnionym wielobarwnymi reflektorami klubie. Pociągnął ją lekko, by dodać jej odwagi, choć nadal nie miał pewności, czy ta pełna sprzeczności młoda kobieta za chwilę nie da nogi i go nie wystawi. Dziewczyna niemal wyskoczyła na betonowe podłoże, wpadając mu w ramiona. Patrzył na nią jeszcze przez ułamek sekundy, czując, jak cała dygoce. Pewnie było jej zimno, bo nie miała na sobie nic prócz sukienki. Nie wzięła z sobą żadnej kurtki czy futerka jak inne prostytutki, bo przecież działał impulsywnie i w całej tej nagłej akcji z wyniesieniem jej na ramieniu całkowicie zapomniał o tak przyziemnych rzeczach. Teraz myślał o tym z wyrzutem. Miał nadzieję, że nie rozchoruje się przez niego, bo przecież cała ta mieszanina sznurków na jej krągłych piersiach na pewno nie zapewniała jej odpowiedniej ilościciepła.

Resztę drogi do jego prywatnego mieszkania pokonali wmilczeniu.

Trudno się dziwić, bo niby o czym mieliby w ogóle rozmawiać? O pogodzie? Znajdując się wreszcie pod samymi drzwiami swego kawalerskiego mieszkania, Starski wyjął klucze z kieszeni dżinsów, czując drżenie drobnej dłoni dziewczyny, która nadal tkwiła w jego ręce. Teraz nabrał pewności, że rozdygotane dłonie tej kobiety i wyraźnie odczuwalne dreszcze przechodzące po jej kuszącym, smukłym ciele, wcale nie były spowodowane przez ziąb na dworze. Tylko na moment puścił jej dłoń, bo zamek w drzwiach – jak na złość – właśnie w tej chwili się zaciął. Kątem oka wciąż spoglądał na nią, czy przypadkiem się nie rozmyśliła i zwyczajnie nie uciekła. Spostrzegł, że dziewczyna stoi cicho, wpatrując się we własne nogi albo podłogę, trudno mu to właściwieocenić.

– Zapraszam – zwrócił się do niej, kiedy zamek łaskawie puścił, po czym mocno pchnął drzwi, które otworzyły się naoścież.

Dziewczyna weszła bardzo niepewnie, a każdy jej krok przypominał mu żelkowy tort, który kiedyś zamówił Melisie na urodziny. Starski zapalił światło, zamknął za sobą drzwi, a klucze położył na pobliskiej komodzie. Zauważył, że kobieta przez ułamek sekundy patrzyła w ich stronę, co zmusiło go do analizy, czy bezpieczniej nie byłoby schować ich w kieszeni. Jednak jej pełen dziwnego żalu głos sprawił, że postanowił je zostawić we wcześniejszym położeniu, choć już zdawał się po niesięgać.

– Proszę się nie bać. Nie ukradnę ich panu. Nie jestemzłodziejką.

Mężczyzna zupełnie nie potrafił pojąć, co właściwie działo się z nim w tym konkretnym momencie, ale z nieznanych sobie powodów miał zwyczajnie ochotę przytulić dziewczynę albo co najmniej ją przeprosić. Porzucił jednak ten dość idiotyczny pomysł, odsunął nieprzyjemne poczucie winy, którego zupełnie nie rozumiał, i kazał się jej rozgościć. Dziewczyna ściągnęła natychmiastbuty.

Starski starał się sobie wmówić, że robi to nie dlatego, że tak postępują ludzie z ubogich, ale jednak dobrze wychowanych rodzin, a jedynie po to, by pozbyć się niewygody, którą dostrzegał od samego początku w każdym jej ruchu. Patrzył teraz na jej szczupłe nogi, które pozbawione tych zupełnie niepasujących do nich butów wydały się sięgać jej aż do szyi. Nagle w myślach pojawił mu się przyjemny obrazek, jak ona zakłada mu je na barki… I to natychmiast sprowadziło go na ziemię. Spojrzał na nią raz jeszcze, widząc, jak kurczowo ściska w dłoniach swoją czerwoną torebkę w kształcie serca. To zupełnie niepodobne do tego typu dziewczyn. Ani ta dziewczęca wręcz torebka, ani tym bardziej wciąż nienaturalne zachowanie jejwłaścicielki.

– Jesteś głodna? – zapytał nieoczekiwanie, chcąc rozładować piętrzące się napięcie. Jednocześnie, zdał sobie sprawę, że jeszcze żadnej z przyjeżdżających tu dziewczyn nie zaproponował choćby kieliszka wina, więc poczuł się co najmniej dziwnie. Przecież płacił za seks i tylko tego od nich oczekiwał, więc tym bardziej nie potrafił zrozumieć własnych niekontrolowanychreakcji.

– Nie – skłamała, chociaż nic od rana nie miała w ustach. W tej chwili jednak z powodu zaciśniętego ze stresu żołądka nie byłaby w stanie przełknąć nawet najmniejszego kęsa. Nagle też przypomniała sobie, że jeszcze przed wyjściem z domu, w dodatku w tajemnicy przed Ulą, do wczorajszego niedopitego soczku dolała resztę wódki, w której przez całe popołudnie topiła swe żale, tworząc przy tym pewnie mocnego jak cholera drinka. – Mogę skorzystać z łazienki? – zapytała.

– Nie krępuj się. Trzecie drzwi po lewejstronie.

Tina przemknęła obok niego i szybko odnalazła pomieszczenie, o którym mówił. Zamknęła się w łazience od środka i usiadła na rancie pięknej marmurowej wanny. Była tak bardzo zestresowana, że ledwo udało się jej wyrównać niespokojny oddech. Po chwili wyjęła z torebki butelkę z soczkiem, odkręciła ją i małymi, ale pewnymi łyczkami wypiła całą zawartość. To powinno dodać jej odwagi. Kiedy skończyła, spojrzała w lustro wiszące nad podwójną umywalką. Przez moment zastanawiała się, po co temu facetowi dwie umywalki, skoro to mieszkanie służy mu tylko do jednego? Przecież sam to sugerował. Tina jednak nie analizowała tego zbyt długo, tylko czekała na rezultat wypitego jednym tchem alkoholu, przyglądając się w międzyczasie zupełnie niepodobnej do niej dziewczynie spoglądającej zlustra.

– Wszystko w porządku? – Usłyszała nagle ciche pukanie i jego głos wydobywający się zza zamkniętychdrzwi.

– Tak. Jużidę.

Tina patrzyła na siebie jeszcze przez sekundę, a potem, kiedy znów poczuła przyjemne mrowienie w kończynach, zdecydowała się na opuszczenie łazienki. W końcu musiała zmierzyć się z decyzją, którą wcześniej podjęła. Kto wie, może nie będzie najgorzej, a dzięki temu zdobędzie trochę kasy, by choć na jakiś czas zamknąć nią usta temu pazernemu komornikowi? Otworzyła niepewnie drzwi i od razu zobaczyła jego zniecierpliwionątwarz.

Być może to alkohol spowodował, że nie miała pewności, czy rzeczywiście mu tak pilno, czy może jednak to ona sama chce mieć to wreszcie za sobą. Wciąż jednak patrzyła na niego bardzo niepewnie, bo przecież właściwie nie miała pojęcia, jak ma się dalejzachować.

Wtedy złapał ją za rękę i bez słowa poprowadził do pomieszczenia, które znajdowało się za jednymi z mijanych przez nią wcześniej drzwi. Otworzył je przed nią szeroko i poprosił, by poszła przodem. W pokoju paliło się światło, najwyraźniej był tu chwilę wcześniej, podczas gdy ona sama wspomagała się alkoholem w jego łazience. Pokój nie wyglądał na sypialnię, choć stało w nim niewielkich rozmiarów łóżko. Jednak i ono wydawało się zbyt surowe i nieprzytulne, by można było na nim oddać się rozkoszy wynikającej z odpoczynku. Tina szybko pojęła, do jakiego rodzaju odpoczynku czy raczej rozkoszy ten właśnie pokój służyłmężczyźnie.

Starski nic nie mówił, tylko puścił jej dłoń, która nagle bezwiednie opadła wzdłuż jej biodra. Dziewczyna nie miała pojęcia, jak ma się zachowywać w tej chwili, więc bez namysłu zarzuciła mu ręce na szyję, zacisnęła powieki i spróbowała odnaleźć jegousta.

– To nie jest dobry pomysł. – Usłyszała.

Szybko otworzyła oczy. Czuła, jak jej twarz płonie ze wstydu, ponieważ naprawdę chciała dobrze, a wyszło, jak wyszło. Próbowała to tylko jakoś zacząć, a nic innego nie przychodziło jej wtenczas dogłowy.

– Przepraszam – szepnęła bliska łez, które czaiły się w kącikach jej zawstydzonych oczu. – Ja nie wiedziałam, ja nie mampojęcia…

I wtedy rozkleiła się nadobre.

Odwróciła się do niego tyłem, by nie robić z siebie kompletnejidiotki.

To jednak na niewiele się zdało, bo on natychmiast przyciągnął ją, odwracając do siebietwarzą.

– Uspokój się i nie płacz, do cholery! – Wydawał się bardziej zły, niż podejrzewała. Potrząsnął nią lekko, trzymając pewnie za szczupłe ramiona, co spowodowało, że zaczęło się jej kręcić w głowie. – Cholera! – Usłyszała jeszcze dziewczyna, a potem, najpewniej mdlejąc od nadmiaru alkoholu i stresu, odpłynęła w jegoramionach.

***

Kiedy Tina obudziła się nad ranem, rozejrzała się w panice, zastanawiając się, gdzie się właściwie znajduje. Spojrzała na zasłane czarną satyną łóżko, na którym jeszcze przed chwilą spała, i natychmiast wróciła wspomnieniami do wczorajszego wieczoru. Z ulgą stwierdziła, że wczoraj nie była w tym miejscu. A może tego zwyczajnie nie pamięta? Poderwała się z łóżka, czując przejmujący ból głowy. I nagle stwierdziła, że oprócz koronkowych stringów, które prawie nie zakrywały jej kobiecych wdzięków, była zupełniegoła.

– Jasna cholera! – wydała z siebie cienki pisk, a wtedy drzwi od pokoju otworzyły się i ukazała się w nich masywna sylwetka. Dziewczyna natychmiast skurczyła się na widok mężczyzny i obiema dłońmi zasłoniła nagiepiersi.

– Stało się coś? – zapytał i zmierzył jej drobną sylwetkę od stóp dogłów.

– Mogłabym pana spytać o to samo – wyrwało się jej, choć wiedziała, jak niedorzecznie może to w tej chwili zabrzmieć. – Czy my, czy pan ze mnąspał?

– Tak – odpowiedział całkiemzwyczajnie.

Tina w jednej chwili poczuła, jak grunt dosłownie pali się jej pod nogami. Spojrzała na niego, by jeszcze raz upewnić się, czy był w ubraniu, jakby to miało oznaczać, że tylko w podły sposób sobie z niej żartuje. I niby wyglądał jak w nienaruszonym stanie, ale przecież nie było go tu, kiedy się obudziła, więc zwyczajnie mógł zdążyć sięubrać.

– Jezu… Przecież ja nic nie pamiętam, ja nie chciałam, ja siępomyliłam…

– Czego niechciałaś?

– Ja byłam pijana, pomyliłam się. – Dziewczyna plątała się, a jej broda zaczęła niebezpiecznie drżeć. – Wczoraj zwolnili mnie z pracy, a ja potrzebujękasy…

– Uspokój się. – Facet podszedł do niej szybko i złapał ją za ramiona, a ona znów spojrzała na niego zprzerażeniem.

– Ja nie jestemdziwką!

– Nie? – zapytał z niedowierzaniem. W zasadzie trudno mu się dziwić. Przecież przyjechała z nim tu w wiadomymcelu.

– Nie! Nawet nigdy nie chciałam niąbyć!

– Jeśli cię to trochę uspokoi, to zdradzę ci w sekrecie, że między nami do niczego nie doszło – wyznał, ale Tina chyba tego nie usłyszała, bo po jej policzkach płynęły już łzy. – Uspokój się! – Potrząsnął nią mocniej, wtedy pełnym wyrzutu wzrokiem spojrzała mu w oczy. – Spałem z tobą, a właściwie tylko obokciebie.

Do Tiny prawdopodobnie nadal nie do końca dotarł sens jego słów. Jednak po chwili, gdy mężczyzna wciąż nie zabierał rąk z jej trzęsących się ramion, coś wreszcie zaczęło do niejtrafiać.

– To dlaczego nie mam na sobie sukienki? – zapytała już bardziej rozsądnie, choć wciąż do końca nie dawała wiary w to, cousłyszała.

– Bo wymiotowałaś przez pół nocy, a ja nie chciałem, byś zaplamiła jedyne ubranie, jakie masz zesobą.

Jeszcze przez chwilę analizowała jego słowa, po czym znów wybuchnęła płaczem. W zasadzie nie wiedziała, co było gorsze – wstyd, że zachowała się jak niedojrzała kretynka, w dodatku nawalona jak szpak kretynka, czy może fakt, że pomimo tak wielu upokorzeń, jakie odcisnął na niej ten z całą pewnością niezapomniany wieczór, jednak nie zarobi tych pieprzonych pieniędzy, które były jej przecież bardzopotrzebne.

– No już, nie płacz, bo makijaż masz dosłownie na całej twarzy. – Usłyszała.

Tina spojrzała na niego spod wciąż ciężkich od nadmiaru tuszu do rzęs powiek i zaczęła zastanawiać się, dlaczego on właściwie torobi.

– Ja naprawdę nie jestem dziwką – powiedziała tak cicho, że ledwo słyszała samą siebie. – Nie jestem taka, za jaką mnie panuważa.

– Tak? – Mężczyzna o tak łagodnym, szarym spojrzeniu patrzył teraz na nią z wyraźnym niedowierzaniem.

Zupełnie wytrącił ją tym z równowagi. Gdyby tylko mogła, to pokazałaby mu w tej chwili, jak bardzo się mylił. Tina wiedziała, że jest na to jeden sposób. Jedno posunięcie, które być może na zawsze zmieni jej życie. Jednakże dziś miała stuprocentową pewność, że wcale nie chce tego robić i niczego mu udowadniać. I pomimo niedowierzania tego człowieka co do jej nieskazitelności, miała świadomość, że nie powinna na siłę go o tym przekonywać. Nie chciała robić czegokolwiek, co miałoby związek z pohańbieniem jej kobiecej godności.

– Wobec tego pokaż mi swoje prawdziweoblicze.

Nie miała pojęcia, co kryło się za jego słowami, ale natychmiast wyrwała mu się z rąk, wyskoczyła z łóżka i wymijając go, popędziła w stronę łazienki. Przy odrobinie szczęścia powinna sobie przypomnieć, które to drzwi. Na szczęście jej poszukiwania nie trwały zbyt długo i od razu trafiła we właściwe miejsce, w którym zresztą była wczorajszego wieczoru. Natychmiast zamknęła za sobą drzwi na klucz, po czym z przerażeniem podeszła do lustra, by przyjrzeć się swemu tragicznemu odbiciu. Tak jak podejrzewała i jak sugerował ten facet, wyglądała fatalnie. Makijaż dosłownie płynął po całej jej twarzy, ociekając wprost na szyję i pomiędzy biust. Czerwone jak ogień włosy miała tak potargane, że wyglądała, jakby co najmniej przez całą noc latała na miotle. Zamknęła na chwilę oczy, by pozbierać w sobie natłok myśli, które chciały rozsadzić jej przepełnioną pytaniami głowę. Oddychała chwilę przez usta. To zwykle pomagało w stresujących momentach jej życia, których ostatnio było zbyt wiele. Ale nie tymrazem.

Wreszcie zebrała się w sobie i podeszła do marmurowej wanny. Zamknęła korek, odkręciła kurek z gorącą wodą i szybko weszła do jej przestronnego wnętrza. Woda parzyła ją w stopy, ale mimo to usiadła i chwyciła prysznicową słuchawkę, którą zaczęła polewać ognistoczerwone włosy. Woda w wannie natychmiast zabarwiła się na czerwony kolor, ale ona nie przestawała. Chwyciła za jedyny żel pod prysznic, stojący na rancie wanny, który już po nalaniu na dłoń pachniał bardzo męsko. Miała świadomość, że za chwilę cała przesiąknie tym zapachem, ale ten fakt wcale jej nie zniechęcił. Musiała przecież pozbyć się koloru, który już chyba zawsze będzie się jej kojarzył z własną głupotą. Wtarła żel we włosy, polała je wodą, a potem powtórzyła czynność jeszcze dwa razy. Woda, która stopniowo zaczęła wypełniać wannę, była coraz intensywniej zabarwiona na czerwono. Tina, kiedy wreszcie doszła do wniosku, że włosom tyle zabiegów powinno wystarczyć, zabrała się za mycie twarzy. Jej dłonie natychmiast zrobiły się czarne od rozmazanego tuszu i cienia do powiek. Czarna, nieco kleista substancja mazała się jej po dłoniach, więc chyba nie miała wyjścia – postanowiła, że także i w tym przypadku musi użyć żelu. Myła nim najpierw dłonie, a potem szorowała oczy, które piekły ją jak diabli. Nie zważała jednak na ten dyskomfort i mocno pocierała zaciśnięte do bólu powieki. Po chwili opłukała całą twarz, ale nieprzyjemne pieczenie wcale nie ustępowało. Wyszła więc z wanny, po omacku odbezpieczyła korek spustowy i sięgnęła po ręcznik, którym natychmiast wytarła twarz. Oczy wciąż piekły, ale teraz widziała już nieco wyraźniej. Zawinęła ręcznik na włosy, a drugim, który ściągnęła z wieszaczka, owinęła swe wątłe ciało.

Wtedy też doszło ją ciche pukanie dodrzwi.

– Wszystko wporządku?

Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko natychmiast otworzyła drzwi. Czuła się nieco zażenowana, ale w zasadzie, czemu miałaby tego nie zrobić, skoro i tak widział ją niemal nagą. W tej chwili zależało jej tylko na tym, by wreszcie ujrzał jej zwyczajne, codzienne oblicze. Być może wówczas zmieni zdanie na jejtemat.

Mężczyzna wszedł do środka, wyraźnie zaciągnął się aromatem zapewne swego własnego żelu pod prysznic, a potem zerknął w stronę wanny, a właściwie do niej samej, do resztek ściekającej do kanalizacjiwody.

– Co to, do cholery, jest?! – zapytał wściekle i ruszył w jej kierunku.

Tina czuła, jak wyraźnie blednie pod wpływem jego zupełnie niepojętej złości, dlatego odruchowo zrobiła kilka kroków wstecz. Jednak umywalka za jej plecami skutecznie powstrzymała kolejne ruchy. Mężczyzna chwycił w jednej chwili jej oba nadgarstki i przyglądał się im, jakby spodziewał się zobaczyć na nich ślady po żyletce albo jakimś innym paskudztwie, o którym nawet nie pomyślała. Dziewczyna nie była jednak w stanie czegokolwiek mu tłumaczyć, bo nagle sparaliżował ją jeszcze większy strach. On jednak to samo zrobił z jej nogami, co w pewnym momencie skutkowało jej potknięciem i niemalże upadkiem. Facet zdawał się tego nie zauważyć, co bolało ją jeszcze bardziej. I jakby mało mu było tych jego niedorzecznych podejrzeń, patrzył teraz z dziką wściekłością w jej zaczerwienione i podrażnione od żelu oczy, po czym wybuchnąłgniewnie:

– Brałaścoś?!

Tina zupełnie straciła orientację i poczucie rzeczywistości. Po chwili jednak zaczęła domyślać się, co ten sfrustrowany mężczyzna o niej pomyślał. Nie dość, że ma ją za dziwkę, to w dodatku pieprzonąnarkomankę.

Dziewczyna zamknęła na chwilę oczy, by powstrzymać łzy. Wiedząc, że być może za chwilę zrobi z siebie doszczętną kretynkę, pocieszała się, że przecież łzy wcale nie muszą być prawdziwe. Mogły być przecież efektem niewłaściwego zmycia makijażu i żelu, który wniknął pod jej powieki, a który teraz parował dosłownie z całego jej ciała. Ula przecież tyle razy mówiła jej o tym nieszczęsnym płyniemicelarnym…

Tina zebrała się w sobie. Musiała przecież jakoś ratować tę beznadziejną sytuację. Powinna też bronić własnejgodności.

– Proszę wyjść i jakby był pan łaskaw, to przynieść mi moją sukienkę – wydusiła z siebie żałosnymszeptem.

Mężczyzna patrzył na nią jeszcze przez chwilę i choć w jego spojrzeniu nie było już tej złości, której nie szczędził jej jeszcze przed sekundą, nadal tkwił wmiejscu.

– Głuchy, kurwa, jesteś?! Oddaj mi moje rzeczy! – wybuchnęłagniewnie.

Facet zawinął się na pięcie i natychmiast wyszedł, zostawiając ją samą. Tina usiadła na skraju wanny, z której już prawie zeszła cała ta zabrudzona czerwonym barwnikiem woda, i choć tak bardzo starała się być dzielna, dała upust łzom. Starski zjawił się dosłownie za chwilę. Stał w drzwiach i wyglądał, jakby zbierał się do kolejnej rozmowy. Przy tym wydawał się strapiony. Jednak Tina nie zamierzała z nim o tym ani o czymkolwiek innym dłużej dyskutować. Podniosła się, podeszła do drzwi i wzięła jedynie z jego rąk sukienkę Uli, po czym z impetem zatrzasnęła mu je przednosem.

Starski siedział w salonie i czekał na dziewczynę z łazienki. Zastanawiał się, czy mógł się aż tak pomylić. Przecież już nieraz widział naćpane laski, zwłaszcza dziwki, które dzieliły się na co najmniej dwie kategorie. Jedne dla rzekomo większych doznań jarały zioło bądź wciągały kokę, a inne zwyczajnie ze wstydu wspomagały się często zbyt silnym świństwem, które niejednokrotnie zagrażało ich zdrowiu, a nawet życiu. Dlatego w pierwszym odruchu pomyślał, że i ona mogła coś wziąć, bo jej oczy wyglądały zupełnie tak, jakby przed chwilą zaciągnęła się białym proszkiem. Czy mógł się pomylić? Czy mógł ją tak niesprawiedliwie ocenić? No i co oznaczała ta krew w jego wannie? Przecież dokładnie sprawdził jej ciało. Nigdzie nie było śladów po cięciach. Więc skąd ta cholerna czerwień? Może wczoraj dostała okres i stąd nagle wzięła się jej ta rzekoma skromność? Któż zrozumie kobietę, w dodatku zmenstruacją…

Kiedy usłyszał jej kroki dochodzące z korytarza, natychmiast przeniósł wzrok w tamtymkierunku.

Był pewien, że za chwilę zobaczy pełną skrajności twarz ognistoczerwonej dziewczyny, tymczasem ujrzał zagubioną blondynkę z włosami sięgającymi pupy, wciąż ociekającymi wodą, z czerwoną torebką wciśniętą pod pachę. Patrzył jeszcze przez moment, jakby spodziewał się za nią ujrzeć dziewczynę, z którą jeszcze wczoraj miał spędzić upojną i niezapomnianą, aczkolwiek kosztowną noc, a która być może kryła się gdzieś za jej plecami. Nic takiego jednak nie miało miejsca, a ta sama blondynka z zapuchniętymi i zaczerwienionymi powiekami założyła kozaki, w których natychmiast znikły jej smukłe, długie nogi. Dziewczyna nawet na niego nie spojrzała, od razu chciała opuścić mieszkanie. Starski zupełnie nie wiedział, dlaczego to robi, ale wstał i ruszył zanią.

– Zaczekaj – powiedział, lecz ona nie zareagowała. – Stój, do cholery! – Złapał ją za ramię i odwrócił w swoją stronę, ale widząc grymas bólu na jej młodzieńczej twarzy, natychmiast ją puścił. Poza tym znów zauważył, jak drży jej broda. Nadal nie był jednak zupełnie pewny, czy to ta sama dziewczyna, która jeszcze nie dalej jak kwadrans temu znajdowała się w jego łazience. – Nie zachowuj się jakdziecko.

Dziewczyna obrzuciła go nienawistnym spojrzeniem i wyswobadzając swe ramię z uścisku jego zaciśniętych palców, ruszyła w stronęwindy.

– Cholera, zatrzymaj się wreszcie! – Tym razem jej nie dotykał.

– Nie możesz tak ubrana paradować poulicy.

– Bo co? Może ty mi zabronisz? – syknęła.

Było gorzej, niż podejrzewał. Ta dziewczyna chyba naprawdę niewiele miała wspólnego z laskami, które już nieraz zaliczał, dlatego zupełnie nie wiedział, jak ma się z