Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Najnowsza odsłona „W objęciach magii” – książki, która w doskonały sposób łączy w sobie romans, fantazję i humor!
Zaciekła księżniczka i mężczyzna, który w tajemniczy sposób potrafi zmienić się w orła muszą wyruszyć w epicką podróż, aby odkryć kto zagraża ich światu. Ale nawet w przebraniu nie da się ukryć wzajemnego pożądania, a nowe podstępne zagrożenie, wystawia na próbę kolejne pokolenie…
Księżniczka Eviana potrzebuje ucieczki. Posiadła niefortunny i niezwykły dar, którego zakazano jej używać. Teraz jej nadopiekuńczy rodzice chcą, aby wyszła za mąż. Pałac zapełnia się odrażającymi szlachcicami, do czasu, gdy enigmatyczny Quentin namawia kilku nieodpowiednich zalotników, by wyjawili przed sądem swoje najbardziej zawstydzające sekrety.
Eviana ma pretekst by się uwolnić! Quentin wie jednak, że mimo zauroczenia musi trzymać się od księżniczki z daleka, dla własnego dobra. Jednak po serii podejrzanych zgonów wie, że razem mogą ujawnić czyhające niebezpieczeństwo…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 472
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Nieodżałowanej pamięci
naszego drogiego przyjaciela Paula Stewarda.
Ubóstwiał żonę, uważał rodzinę za wielki skarb
i zawsze był gotów wyruszyć w kolejną wspaniałą podróż.
PROLOG
W innym czasie, na innym świecie, który zwie się Aerthlan, istnieje pięć królestw. Cztery sięgają krańców rozległego kontynentu, a piąte, wyspiarskie, leży na Wielkim Oceanie Zachodnim.
Dwa razy w roku jeden z dwu księżyców Aerthlanu zaćmiewa albo – jak mówią tutejsi – „obejmuje” drugi. Podczas wiosennego lub jesiennego Objęcia rodzą się dzieci obdarzone magiczną mocą, z tej okoliczności zwane Objętymi. Dawniej mieszkańcy kontynentu się ich lękali, ale teraz są powszechnie akceptowane. W końcu to obdarzeni darami Objętych królowie i królowe pokonali najgorsze zło, jakie kiedykolwiek zagrażało Aerthlanowi – organizację zwaną Kręgiem Pięciorga.
Po siedmiuset latach wojen i zniszczeń na świecie wreszcie zapanował pokój. Według nowej Widzącej, królowej Maeve, obecna era spokoju i dostatku powinna trwać kolejne siedemset lat.
A przynajmniej Maeve uważała tak dawniej. Teraz bowiem, dwadzieścia lat po zniszczeniu Kręgu Pięciorga, trapi ją tajemniczy, niepokojący sen. Rośnie ciemna chmura, ale Maeve nie potrafi powiedzieć, skąd nadciąga. Ani kogo skrywa. Wie tylko tyle, że mieszkańcom Aerthlanu znów grozi niebezpieczeństwo.
Szczególnie tym z darem Objętych.
ROZDZIAŁ 1
Rok 720
Pałac Ebton, Eberon
„Tortury dobiegną końca za godzinę lub dwie” – pocieszył się w duchu Quentin, gdy patrzył, jak ona porusza się z gracją w kolejnym tańcu. Miała na sobie lśniącą zieloną suknię pod kolor oczu, teraz rozpromienionych. Była tak piękna, że chciał zmienić się w orła i odlecieć hen, daleko. W głębi serca jednak wiedział, że nie ma ucieczki. Nawet gdyby pofrunął jak najdalej stąd, nie usunąłby spod powiek obrazu pięknej twarzy ani wspomnienia słodkiego śmiechu. Nie powstrzymałoby to jego serca przed pragnieniem niemożliwego.
Stał więc w miejscu. Czaił się za marmurową kolumną w Wielkiej Sali, w pałacu Ebton, na wpół skryty, na wpół odsłonięty, by nadal mógł widzieć ją i rozgrywający się na jego oczach wielki bal. Tak już wyglądało jego życie – zawsze był obecny podczas ważnych wydarzeń, a jednocześnie pozostawał możliwie niewidoczny. Obserwował, nasłuchiwał i zbierał informacje.
Jako oficjalny posłannik i nieoficjalny szpieg aerthlańskich monarchów często gościł we wszystkich pięciu królewskich pałacach. Ponadto dwa razy w roku, podczas wiosennego i jesiennego Objęcia, zobowiązany był do uczestnictwa w imprezach urodzinowych, takich jak ta. Dziś, w dniu jesiennego Objęcia, król Leo z Eberonu świętował pięćdziesiąte pierwsze urodziny.
Quentin powiódł oczyma ku podestowi, gdzie Leo i Luciana zasiadali ramię w ramię na tronach. Monarcha spojrzał na żonę, uśmiechnął się i ujął jej dłoń. „Miłość aż po grób” – uznał Quentin z ukłuciem zazdrości i przeniósł wzrok z powrotem na tańczących. Ona tańczyła już z pretendentem do ręki numer jedenaście.
Podobne bale odbywały się dziś na wszystkich królewskich dworach, bo tego samego dnia urodziny świętowały królowa Brigitta z Tourinu, królowa Gwennore z Norveszki, król Brennan z Woodwynu i król Brodgar z Wysp. „Szkoda – pomyślał Quentin – że nie mogłem zostać kolejnej doby na Wyspie Księżyców. Oszczędziłbym sobie tej tortury”. Maeve, królowa panująca na Wyspach, nalegała jednak, by wyruszył natychmiast i ostrzegł Leo i Lucianę przed tym, co objawiło się jej w najnowszym śnie. „Koszmar” – tak to ujęła. Ciemna chmura zawisła nad Eberonem – miała spuścić na wszystkich śmierć i zniszczenie.
Jako Widząca królowa Maeve rzadko się myliła, ale Quentin miał wątpliwości co do najnowszej wizji. Eberon był dostatnim państwem zamieszkanym przez dobrze odżywionych i szczęśliwych poddanych. Wszyscy możni zebrani w Wielkiej Sali, odziani w wykwintne stroje, śmiali się i dokazywali. „Może aż za bardzo dokazują” – skwitował, bo właśnie był świadkiem, jak nieco już wstawiony baron usiłował zaimponować partnerce tanecznej. Mężczyzna skoczył w powietrze, by w następnej chwili wylądować na tyłku na twardej posadzce. Przez salę przetoczyła się fala śmiechu, a Quentin uchwycił na jej twarzy piękny, choć przelotny uśmiech. „Nie zniosę tej tortury”.
„Nie myśl o niej” – upomniał się w duchu. Skupił myśli na tym, jak mało prawdopodobne jest zagrożenie, które rzekomo zawisło nad Eberonem. W ostatnich latach w królestwie zrobiło się tak spokojnie, że generał Nevis Harden posłał do domów większość żołnierzy z eberońskiej armii. Wystarczyło kilka obsadzonych garnizonów na prowincji, by uporać się z okazjonalnymi rabusiami.
W podziękowaniu za lata służby Nevis otrzymał miano Lorda Protektora Królestwa wraz z tytułem hrabiego i ziemią. Razem z żoną, księżniczką Elinor, prowadził w swoich włościach akademię i obóz szkoleniowy dla dzieci z królewskich rodów oraz takich z darami Objętych. Dwaj synowie Leo – Eric i jego młodszy brat Dominic – pobierali nauki w Akademii w zamku Benwick, ale wrócili do domu na urodziny ojca.
Quentin znów zachodził w głowę, dlaczego ona nigdy nie uczęszczała do Akademii. Była zarówno z królewskiej rodziny, jak i Objętą, więc miałoby to sens. Ale choć jej starszy brat bliźniak Eric dysponował imponującym darem topienia metali, zdolność księżniczki była ściśle skrywaną tajemnicą. Co takiego, do diaska, potrafiła?
Ponieważ sam parał się gromadzeniem informacji, doskwierała mu świadomość, że tego jednego sekretu nigdy nie odkrył. Prychnął. Gdyby nawet go poznał, na nic by mu się to nie przydało. Komu by o tym zameldował? Ma się rozumieć, że Leo i Luciana wiedzieli o darze córki. Pozostali królowie i pozostałe królowe pewnie też. Ale Quentin ani myślał zdradzać się z tym, że to go ciekawi, pytając wprost. Rodzice dziewczyny mogliby się domyśleć jego najskrytszej tajemnicy: mianowicie tego, że w duchu pożąda urodziwej, acz całkowicie mu niedostępnej Eviany.
Podczas ostatniego wiosennego Objęcia skończyła dwadzieścia trzy lata i najwidoczniej jej matka uznała, że jeśli tylko nie znajdzie właściwego partnera tego wieczoru, niechybnie grozi jej staropanieństwo. Bal, wydany na cześć Leo, zaroił się od dobranych przedstawicieli eberońskiej szlachty, gotowych ubiegać się o rękę księżniczki i zarazem przyszłej hrabiny Vindalynu. Kolejka do tańca z Evianą była tak długa, że księżniczka tańczyła po pół utworu z każdym absztyfikantem. A każdy przez ten krótki czas desperacko próbował jej zaimponować.
– Stań w kolejce. Wiesz, że tego chcesz. – Zza pleców Quentina dobiegł kobiecy szept.
Mężczyzna się obrócił, by przekonać się, kto poznał tajemnicę, którą skrywał przez sześć lat.
– O, lady Olano. – Z tymi słowy cofnął się o krok, po czym skrzywił się na widok jej urażonej miny. – Przepraszam.
Wzruszyła ramionami.
– Nie szkodzi. Wszyscy tak robią.
Mimo wszystko czuł się odpowiedzialny. To nie była jej wina, że dysponuje tak przerażającą mocą. Przed dwudziestoma laty, gdy Quentin i Olana opuścili Wyspę Tajemnic, byli zbyt młodzi, by wiedzieć, na czym będą polegały ich dary.
Quentinowi dopisało szczęście. Cholerne szczęście. Jako orłokształtny był oczywistym kandydatem na zastępcę króla Brodgara w roli oficjalnego posłannika królów i królowych Aerthlanu. I tak samo jak Brody nauczył się zdobywać informacje.
Do dwudziestego drugiego roku życia został nieocenionym członkiem wszystkich pięciu monarszych dworów.
Olana pełniła równie nieocenioną rolę na dworze, ale Quentin szczerze wątpił, by uważała swój dar za błogosławieństwo. W wieku piętnastu lat została damą dworu królowej Luciany i to wtedy objawiła się jej moc Objętej. Moc wręcz podstępna. Minęło kilka tygodni, nim królowa i Olana uświadomiły sobie, co się dzieje.
Siedmioletni Eric przypadkiem skaleczył się w palec podczas lekcji łucznictwa i Olana zakładała mu opatrunek, gdy nagle palnął, że to on stłukł wazon w pracowni matki. Dwa tygodnie później, gdy czesała włosy Evianie, młoda księżniczka nagle zalała się łzami i wyznała, że to ona przedarła koronkowy rąbek halki swojej mamy, gdy bawiła się w przebieranki.
Tydzień później służący niechcący dotknął dłoni Olany przy podawaniu herbaty, po czym nagle przyznał, że ukradł pięć srebrnych łyżeczek. Zaciekawiona Luciana zabrała Olanę do kwater służby. Wystarczył dotyk dziewczyny, by obecni kolejno wyznali najskrytsze tajemnice.
Teraz nazywano ją Spowiedniczką, a gdy kroczyła korytarzami pałacu Ebton, wszyscy omijali ją szerokim łukiem. Niektórzy na jej widok wręcz piszczeli i uciekali.
Królowie Aerthlanu wkrótce uświadomili sobie, że przesłuchiwanie więźniów nie będzie konieczne – wystarczy wezwać Spowiedniczkę. Przez kolejne lata lady Olana okryła się złą sławą. Wystarczyło zagrozić, że jest w drodze, by podejrzany wyśpiewał wszystkie przewiny.
Ale to, co było dobre dla pięciu królestw, niekoniecznie było dobre dla samej Olany. Nikt nie chciał się z nią ożenić ani choćby zaprzyjaźnić, więc mieszkała sama we wschodniej wieży w zamku Ebton. Jakiś rok temu Quentin chwycił ją, gdy potknęła się na schodach, co sprawiło, że wyjawił jej swoją tajemnicę. Całe szczęście, że nikt inny ich nie usłyszał, a Olana obiecała, że będzie milczała.
Quentin westchnął, gdy zrozumiał, że teraz Olana skrywa się w cieniu tak samo jak on. Nikt nie zamierzał jej poprosić do tańca. Jednocześnie była szanowana i trzymana na dystans.
Spojrzał na parkiet. Księżniczka nadal tańczyła – teraz już z kandydatem numer siedemnaście, hrabią Baedanu. W kolejce czekało jeszcze około trzydziestu mężczyzn.
– Dlaczego nie staniesz z nimi? – spytała łagodnym głosem Olana. – Wątpię, by odmówiła ci tańca.
Fuknął. Nie, nie odmówiłaby. Nauczono ją dobrych manier. Uznałaby to za jej dworską powinność. Nawet teraz, gdy przyglądał się jej twarzy, miał nieodparte wrażenie, że jej uśmiech jest wymuszony. Nie bawiła się dobrze tego wieczora – po prostu robiła to, co do niej należy; czego od niej oczekują.
Dlaczego miałby jej przysparzać cierpień, zmuszając ją do tańca? „Nie ma mowy” – obiecał sobie w duchu. Chwycił dwie czarki z winem z tacki niesionej przez służącego.
– Wiesz, Olano, bardzo mi miło, że mogę tu z tobą postać. Co porabiałaś?
Z uśmiechem przyjęła jedną z czarek.
– Pracowałam w bibliotece. Jest tam ogromna liczba ksiąg, ale niektóre jeszcze nie zostały skatalogowane. I w warsztacie. Wyplatam tartan, z którego jestem bardzo zadowolona. Ma piękne barwy.
Ma się rozumieć, że Olana mogła dotykać książek i materiału.
– Chętnie go zobaczę, gdy już skończysz.
Olana uśmiechnęła się szeroko.
– To bardzo miłe z twojej strony. – Upiła wina. – Uwierzysz, że minęło dwadzieścia lat, odkąd opuściliśmy Wyspę Tajemnic?
Quentin przytaknął. Olana wiodła samotne życie, więc rozumiał, dlaczego tak lubi prowadzić korespondencję ze wszystkimi pozostałymi z darem Objętych, wówczas dziećmi, którzy dorastali na Wyspie Tajemnic.
– Kto ci ostatnio odpisał?
– Wczoraj dotarł list od Irene. Teraz pracuje jako główna ogrodniczka w pałacu Wyndelas w Woodwynie. Ożeniła się z niejakim Halfrikiem i doczekali się dwójki uroczych dzieci. – Olanie zrzedła mina, a w jej niebieskich oczach pojawił się ślad goryczy.
„Pewnie chciałaby mieć własne pociechy” – uznał Quentin. Nie wyjawił jej, że spotkał się z Irene i jej rodziną ostatnim razem, gdy gościł w pałacu Wyndelas. Tylko by jej sprawił przykrość, bo Olana rzadko kiedy widywała się z ich dawnymi przyjaciółmi.
Spowiedniczka westchnęła głośno.
– Dwa dni temu dostałam list od Petera. Przekazał w nim straszne wieści.
Quentin przypominał sobie, że obecnie Peter jest rolnikiem. Prowadzi gospodarstwo tuż na południe od rzeki Ron.
– Co się stało?
– Pamiętasz Umę? Miała tylko cztery latka, gdy opuszczaliśmy Wyspę Tajemnic.
– Ledwie, ledwie. – Uma i Victor mieszkali w żłobku w Orlim Gnieździe. Byli zbyt młodzi, by pracować fizycznie, czego wymagano od wszystkich mieszkańców wioski.
– Cóż, okazało się, że Uma jest w istocie trzecią córką hrabiego Ronford.
– Nie brzmi wcale tak tragicznie – mruknął Quentin. Ba, o wiele lepiej niż w jego przypadku. Odkrycie, że był nieślubnym i niechcianym synem stajennego i pomywaczki, podcięło mu nieco skrzydła i pozbawiło w części tego przemądrzałego charakterku, który przejawiał jako dziecko.
– Zmarła – powiedziała Olana. – Miała tylko dwadzieścia cztery lata.
Quentin zamrugał. „Szlag”.
– Jak? Co się stało?
Olana wzruszyła ramionami.
– Nie wiem. Peter wspomniał tylko, że przydarzył się jej tragiczny wypadek.
Quentin zmrużył oczy. Może powinien złożyć Peterowi wizytę.
– A ty, Quen? – Olana przyjrzała mu się z zaciekawieniem. – Co takiego porabiałeś?
– Wróciłem z Wyspy Księżyców przed około godziną. – Poprawił czarny skórzany pas. Ponieważ często gościł we wszystkich królewskich pałacach i w Akademii w Benwick, w jednej z izb w wieży każdego z zamków trzymał po niewielkim kufrze z odzieżą. Z myślą o balu ubrał się najlepiej, jak mógł: przywdział ciemnoniebieską aksamitną tunikę, czarne bryczesy i buty tej samej barwy. – Muszę się rozmówić z Jego Królewską Mością, ale będzie wolny dopiero jutro rano.
Olana przytaknęła.
– Zawsze tak jest wieczorami podczas Objęcia.
– Zaraz, zaraz, no przecież!... – Quentin stuknął czarką w jej naczynie. – Wszystkiego najlepszego!
– Dziękuję. – Olana się uśmiechnęła i wygładziła spódnicę lawendowej jedwabnej sukni. Jej długie blond włosy zostały związane jedwabną wstążką tego samego koloru. – Królowa podarowała mi tę suknię. – Zrzedła jej mina. – Choć muszę przyznać, że niespecjalnie mnie cieszy to, że mam trzydzieści trzy lata.
– A mógłbym przysiąc, że dwadzieścia trzy.
Prychnęła, ale aż rozbłysły jej oczy.
– Powinieneś ćwiczyć pochlebstwa na kimś, kto ci uwierzy.
Udał, że go ugodziła.
– Myślisz, że ośmieliłbym się kłamać przed obliczem Spowiedniczki?
– To może cię dotknę i się przekonamy? – Uśmiechnęła się, gdy odskoczył z udawanym przerażeniem na twarzy. – Oj, Quen, dobrze cię znów widzieć.
– Wzajemnie – przytaknął zadowolony, że dzięki niemu mogła się poczuć choć trochę mniej samotna.
– Urodziłeś się podczas wiosennego Objęcia, prawda? – Potwierdził, a ona spytała: – To skończyłeś dwadzieścia dziewięć lat?
– Zgadza się. – Spojrzał na parkiet. Eviana dzieliła z nim urodziny, choć nie przypuszczał, by to zauważyła.
– I nie ciągnęło cię do ożenku?
Skrzywił się w duchu. Kto by chciał wyjść za niechcianego bękarta, syna służących? I tak miał cholerne szczęście, że został przyjęty przez króla Silasa i królową Gwennore z Norveszki. Był im tak wdzięczny, że pracował z wytężeniem, opanował wszystkie cztery aerthlańskie języki i wszelkie inne niezbędne mu umiejętności, dzięki którym dziś pełnił taką, a nie inną rolę. – Ilekroć podpytuje mnie o to Gwennore, odpowiadam, że jeszcze nie znalazłem właściwej kandydatki.
Olana spojrzała na Evianę.
– A może już znalazłeś.
Prychnął.
– Księżniczkę? Leo powaliłby mnie piorunem, gdybym odważył się choć do niej podejść.
– Możliwe. Fakt, że jego zdaniem żaden mężczyzna na świecie nie jest jej godzien.
– Najwidoczniej Luciana uważa, że takich mężczyzn jest ponad pięćdziesięciu. Patrz tylko. Tańczy z absztyfikantem numer dwadzieścia jeden.
– Liczysz ich?
Wzruszył ramionami.
– Ochrona królewskich rodów to jeden z moich obowiązków. Na przykład jej obecnym partnerem do tańca jest baron Northam, który lubi się wymykać z własnej sypialni, by przebierać się za mleczarkę.
Olanie opadła szczęka.
– Co takiego?
Quentin przytaknął, a ona się skrzywiła.
– Stroisz sobie ze mnie żarty.
– Nie wierzysz? Dotknij go tylko. Przyzna się do tego przed wszystkimi.
Westchnęła głośno.
– Straszne. Przez ciebie zaczynam się zastanawiać, ilu z tych szlachciców okazałoby się fatalną partią dla księżniczki.
– Moglibyśmy się przekonać. – Quentinowi przyszedł do głowy błyskotliwy pomysł.
– Teraz? – Olana zrobiła wielkie oczy. – Tak publicznie?
Wyciągnął ku niej dłoń.
– Lady Olano, zrobisz mi tę przyjemność i dasz się zaprosić do tańca?
– Quen. – Spojrzała z niepokojem na jego dłoń. – Gdy tylko cię dotknę, wyjawisz swoją tajemnicę.
– Wyszepczę ją. Zresztą już ją znasz.
Przygryzła wargę, ale zastanawiała się nad jego pomysłem.
– Byłoby miło. Nie tańczyłam od lat. Wszyscy się mnie boją...
– Ja nie. Chodź.
– Możemy zrobić nieco zamieszania.
– Na to liczę.
Prychnęła.
– Chcesz, by król i królowa byli na ciebie źli?
– Może i będą w pierwszej chwili – przyznał, odkładając czarki na pobliski stół – ale jeśli zdołamy ustalić, którzy kandydaci do ręki księżniczki nie nadają się do niczego, wyświadczymy przysługę, za którą koniec końców nam podziękują. – Znów wyciągnął dłoń w jej stronę i się przygotował, zaciskając usta. Gdy go dotknęła, szeptem wycedził przez zęby sekretne słowa:
– Moje serce po wsze czasy należy do Eviany.
Olana spojrzała na niego ze współczuciem.
– To się przekonajmy, co możemy dla niej zrobić.
Poprowadził Olanę skrajem parkietu. Całe szczęście, że pozostali tańczący byli zbyt podpici i zajęci, by ich zauważyć. Pomagało i to, że w sali znajdowały się miejsca skryte w cieniu, dokąd nie docierało światło świec, a Olana była na tyle drobna, że Quentin mógł ją zasłaniać własnym ciałem przed wzrokiem większości zgromadzonych.
Gdy pozwolił Olanie, by nacieszyła się kilkoma taktami żywego walca, pokierował ją bliżej Eviany. Na razie szło im dobrze. Nikt ich nie zauważył. Kandydat do ręki numer dwadzieścia dwa w pełni skupiał się na próbach zaimponowania księżniczce.
– Gotowa? – szepnął Quentin, a Olana przytaknęła.
Z ekscytacji błyszczały jej oczy. Obrócił nią i Olana musnęła dłonią ramię pretendenta. Następnie Quentin równie szybko się z nią oddalił i oboje skryli się w cieniu.
Partner Eviany nagle przerwał taniec, po czym ogłosił głośno:
– Tak się składa, że już jestem żonaty, ale jeśli tylko mam szansę u Waszej Wysokości, sprawię, by moja obecna partnerka przepadła w nieszczęśliwym wypadku.
Evianie zaparło dech. Tańczące obok pary zatrzymały się i wbiły wzrok w jej partnera.
Mężczyzna przyłożył dłoń do ust i potoczył wokół przerażonym wzrokiem, by następnie zerwać się do biegu w stronę wyjścia.
Tymczasem kandydat do ręki numer dwadzieścia trzy dostrzegł szansę. Skorzystał z blamażu poprzednika i popędził ku księżniczce z pełnym nadziei uśmiechem na ustach. Quentin pokierował partnerkę taneczną w jego stronę i Olana dotknęła jego dłoni.
– Nadal popuszczam w łóżku! – ogłosił, po czym jęknął. – Nie! Nieprawda! Nie zdarzyło mi się od tygodnia... Oj! – Również popędził ku drzwiom.
Pozostali kandydaci jak jeden mąż ruszyli ku Evianie. Gdy Quentin i Olana tańczyli w ich kierunku, ci, którzy wiedzieli, kim jest Spowiedniczka, wrzeszczeli i rzucali się ku drzwiom. Pozostali, nadal chętni, by zyskać uznanie księżniczki, przepychali się wzajemnie, by dotrzeć do niej jako pierwsi. Gdy mijali Olanę, ta wyciągała dłoń i ich dotykała.
– Pragnę twoich pieniędzy!
– Chcę się wżenić w ród królewski!
– Gdy już obejmę władzę nad hrabstwem Vindalyn, wtrącę cię do lochu.
– Jestem piromanem.
– Boję się własnego cienia.
– Brakuje mi połowy mózgu... chyba.
– Rozmawiam z wiewiórkami. A one mi odpowiadają.
– Chrapię tak głośno, że pękają szyby w oknach.
– Capią mi nogi.
– Capie mi całe ciało!
– Jestem maminsynkiem!
Kolejne ofiary rzucały się ku drzwiom z tłumionymi dźwiękami przerażenia.
Przez salę przeszła fala szoku, gdy zgromadzeni z piskiem popędzili ku skrajom parkietu, byle znaleźć się jak najdalej od Olany, która wraz z Quentinem stała pośrodku Wielkiej Sali. W pobliżu została sama Eviana z wyrazem przerażenia na twarzy.
Gdy Leo i Luciana zerwali się na nogi, muzyka zamarła. A potem sala wypełniła się śmiechami i szeptami, które stawały się coraz głośniejsze. Eviana zamrugała i otrząsnęła sięz szoku. Powiodła niepewnym wzrokiem po twarzach podśmiewujących się gości.
Quentin skrzywił się na widok jej skrzywdzonej miny i zarumienionych policzków, które stawały się coraz czerwieńsze. „Cholera. W ogóle jej nie pomogłem. Zawstydziłem ją. Zraniłem”.
Luciana przeszła przez parkiet. Na jej twarzy malowała się wściekłość.
– Lady Olano, jak mogłaś? – Nie czekając na odpowiedź, odwróciła się w stronę córki. – Nic ci nie jest, kochanie?
Eviana pokręciła głową, po czym chwyciła za spódnicę i popędziła ku drzwiom wiodącym do prywatnych komnat królewskiego rodu. Przystanęła w progu i obejrzała się na Quentina.
Serce ścisnęło mu się w piersi. Wreszcie go dostrzegła, wreszcie na niego spoglądała, ale szlag, gdy patrzył jej w oczy, dostrzegał w nich ból i złość. Nie był pewien, jak zdoła ją przeprosić, ale wiedział, że nie ma chwili do stracenia. Gdy już się oddali, mogą minąć całe miesiące, nim ujrzy ją ponownie. Zrobił krok w jej stronę, ale księżniczka zniknęła za drzwiami i zatrzasnęła je za sobą z hukiem.
„Niech to. Schrzaniłem to koncertowo”.
I to na oczach książąt. Zarówno Eric, jak i Dominic ruszyli w jego stronę ze zmrużonymi oczyma i zaciśniętymi pięściami, jakby planowali mu sprawić srogie lanie.
Quentin spuścił głowę.
– Najmocniej prze...
– I twoim zdaniem to wystarczy? – warknął Eric, podchodząc bliżej, ale zatrzymał się, gdy jego matka uniosła dłoń.
– Nie pogarszajmy sytuacji – zaapelowała cicho Luciana.
Olana skłoniła się nisko.
– Jest mi niezmiernie przykro, że spowodowałam tyle cierpień.
– To był mój pomysł – przyznał Quentin. Nie chciał, by dostało się Olanie. – To ja ją do tego namówiłem, a teraz żałuję.
Luciana westchnęła i otaksowała ich smutnym wzrokiem.
– Jeśli macie kogoś przepraszać, to Evianę. – Podeszła bliżej i zniżyła głos. – Później podziękujemy wam za wasze starania, ale teraz wolałabym, by impreza urodzinowa mojego męża mogła się toczyć dalej bez kolejnych zakłóceń. – Spojrzała na synów. – Zrozumiano?
Dominic wskazał drzwi, przez które wybiegło tylu kandydatów do ręki księżniczki.
– Ale chyba nie będziemy ponownie zapraszać tych łachudrów?
– Nie. Zostaną wydaleni z dworu. Ostrzegę kapitana straży. – Luciana zwróciła się do Olany. – Muszę się udać do kuchni, by sprawdzić, czy tort Leo jest już gotowy. Zechcesz mi towarzyszyć?
– Oczywiście, Wasza Królewska Mość – odparła Olana.
– Quentinie, chciałbym się z tobą rozmówić – zawołał przez salę Leo, idąc w kierunku prywatnej izby. – Teraz.
Quentin się skrzywił. „Jeszcze nie koniec kłopotów”.
Olana spojrzała ze współczuciem na Quentina, po czym udała się za Lucianą ku przednim drzwiom.
Eric kiwnął w stronę muzyków, by wznowili grę, po czym skierował się wraz z bratem ku tłumowi. Młode szlachcianki popędziły w ich stronę – każda chciała zatańczyć z księciem. Gdy goście wrócili na środek parkietu, Quentin obszedł go bokiem i udał się ku izbie króla.
Wtem drogę zastąpili mu baron Northam, ten sam, który czasami się przebiera za mleczarkę, i spojrzał na niego z niedowierzaniem.
– Teraz to się doigrałeś, Posłanniku.
– Tak, a z tego wszystkiego bardzo chce mi się pić – odparł beznamiętnym tonem Quentin. – Dostarcza pan mleko pod drzwi, mój lordzie?
Baron Northam aż się zapowietrzył, po czym spojrzał nerwowo na partnerkę do tańca.
– N-nie mam pojęcia, o czym bredzisz.
Quentin skrzywił się w duchu i wznowił marsz. Popełnił drugi błąd. Pozwolił, by zawładnęła nim frustracja – nie powinien był wyjawiać baronowi, że poznał jego tajemnicę.
Mimo wszystko przysparzanie sobie nowych wrogów było teraz jego najmniejszym zmartwieniem. Przypuszczalnie zezłościł króla, ale wątpił, by Leo długo chował urazę. Nie, najgorszą rzeczą, jaką widział tego wieczoru, był wyraz twarzy Eviany.
Ile razy przez ostatnie sześć lat żywił nadzieję, że księżniczka wreszcie zwróci na niego uwagę? No to teraz zwróciła.
I miał nieodparte przeczucie, że go nienawidzi.