W objęciach magii. Syrena z błękitnej toni - Kerrelyn Sparks - ebook + audiobook

W objęciach magii. Syrena z błękitnej toni ebook i audiobook

Kerrelyn Sparks

4,3

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Cztery siostry zostały królowymi. Ostatnia… wykuje własną ścieżkę… Wychowana na przesiąkniętą magią Wyspie Księżyca, Maeve jest przyzwyczajona do niezwykłych mocy – i tego, jak napędzają one politykę jej świata. Kiedy odkrywa jednak, że potrafi dowolnie zmieniać kształt, wie, że nie zatrzyma dla siebie tej informacji na długo. Brody, enigmatyczny i niezwykle irytujący zmiennokształtny szpieg zawsze znajdował czas dla Maeve. Minęły jednak dwa miesiące odkąd go widziała i chociaż nikt inny nie wierzy, że Brody jest w niebezpieczeństwie, Maeve jest przekonana, że musi go uratować sama. Brody, przeklęty jako chłopiec przez Morską Wiedźmę może spędzić tylko dwie godziny dziennie w swojej ludzkiej postaci. By odzyskać wolność musi przybrać straszną postać. A kiedy Maeve dowie się, co za tym stoi, rozpęta burzę jak żadna inna… Autorka książki „W objęciach magii. Miłość od elfiego wejrzenia” zabiera nas tym razem do świata syren i niezbadanych głębin!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 450

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 12 godz. 17 min

Lektor: Klaudia Bełcik
Oceny
4,3 (86 ocen)
46
21
17
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Anitka170

Dobrze spędzony czas

Historia Maeve i Brodego bardzo mi się podobała. Śmiało mogę powiedzieć, że nawet bardziej niż poprzednia część. Z zapartym tchem śledziłam ich losy, po drodze świetnie się bawiąc. Nie zauważyłam nawet jak, po rozpoczęciu przygody już zbliżałam się do jej końca. Pochłonęła mnie bez reszty. Usatysfakcjonowana jestem, gdyż uzyskałam odpowiedzi na wszelkie pytania. Fabuła została moim zdaniem dobrze poprowadzona. Oprócz miłosnych wątków pojawia się poważniejszy problem w postaci Armii Objętych, która zagraża wszystkim królestwom. Spędziłam miły czas na lekturze książki i z chęcią ponownie zagłębie się w ten świat, o ile będzie mi to jeszcze dane.
10
FascynacjaKsiazkami

Nie oderwiesz się od lektury

Nie oderwiesz się Polecam
00
arielwithbooks

Nie oderwiesz się od lektury

Kochammm
00
zaczytanadama2022

Nie oderwiesz się od lektury

https://www.instagram.com/zaczytanadama2022/ Maeve ma dość życia u boku królewskich sióstr, gdzie czuje się odrzucona i całkowicie niepotrzebna. Z tego właśnie powodu wyrusza w poszukiwania przyjaciela Brody'ego, którego skrycie kocha. Jednak ta miłość musi zostać w tajemnicy, gdyż mężczyzna może pozostać w swym ciele niespełna dwie godzinny dziennie, a to za sprawą klątwy. Gdy Maeve odkrywa, że potrafi zmienić się w fokę, postanawia odnaleźć Wyspę Tajemnic, gdzie prawdopodobnie spotka również Brody'ego. Brody działa jako tajny szpieg i wspiera Widzącego zbierając dla niego informacje ze świata, który już od dawna utracił swą moc widzenia przyszłości. Chłopak ma dość życia z klątwa rzuconą przez Morską Wiedźmę, dlatego postanawia odnaleźć ją, zmusić do zdjęcia złego uroku i pomścić swych bliskich, którzy zginęli z jej ręki. Czy miłość to wystarczająca siła, aby tych dwoje mogło się związać? Och.. momentami nie byłam tego taka pewna.. Ta historia porwała mnie od pierwszych stron. P...
00
_Mnemozyna

Całkiem niezła

Niezwykle komfortowe. szkoda, że to już koniec przygód sióstr z Wyspy Księżyca. Bardzo chętnie zapoznałabym się z poprzednimi historiami dziewczyn, które pojawiają się w historii Sorchy i Maeve. pozytywne i przewidywalne zakończenie, jednak bohaterowie też zasługują na szczęście po tylu bataliach. Oby więcej takich relaksujących książek!
00

Popularność




Ty­tuł ory­gi­nałuThe Si­ren and the Deep Blue Sea
Re­dak­cjaPa­weł Wie­lo­pol­ski
Tłu­ma­cze­nieKrzysz­tof Kiet­zman
Ko­rektaMag­da­lena Świer­czek-Gry­boś
Pro­jekt gra­ficzny okładkiAn­drzej Ko­men­dziń­ski
Skład i ła­ma­nieAgnieszka Kie­lak
Co­py­ri­ght © 2020 by Ker­re­lyn Sparks First pu­bli­shed by Ken­sing­ton Pu­bli­shing Corp. All Ri­ghts Re­se­rved Po­lish edi­tion co­py­ri­ght © 2023 Agen­cja Wy­daw­ni­czo-Re­kla­mowa Skarpa War­szaw­ska Sp. z o. o. Po­lish trans­la­tion co­py­ri­ght © 2023 Krzysz­tof Kiet­zman
Ze­zwa­lamy na udo­stęp­nia­nie okładki książki w in­ter­ne­cie
Wy­da­nie pierw­sze
ISBN 978-83-83292-35-9
Wy­dawca Agen­cja Wy­daw­ni­czo-Re­kla­mowa Skarpa War­szaw­ska Sp. z o.o. ul. Bo­row­skiego 2 lok. 24 03-475 War­szawa tel. 22 416 15 81re­dak­cja@skar­pa­war­szaw­ska.plwww.skar­pa­war­szaw­ska.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Mo­jemu ojcu Le­sowi, zna­nemu też jako Po­tężny Dąb.

Świa­do­mość, że by­łeś ze mnie dumny, wiele dla mnie zna­czy.

Tę­sk­nię za tobą bar­dziej, niż po­tra­fię wy­ra­zić sło­wami.

Ko­cham cię te­raz i na wieki.

PRO­LOG

W in­nym cza­sie, na in­nym świe­cie, który zwie się Aer­th­lan, ist­nieje pięć kró­lestw. Cztery się­gają krań­ców roz­le­głego kon­ty­nentu. Na piąte skła­dają się dwie wy­spy na Wiel­kim Oce­anie Za­chod­nim: Wy­spa Księ­ży­ców i Wy­spa Mgieł. Tę ostat­nią za­miesz­kuje jedna osoba: Wi­dzący.

Dwa razy w roku je­den z dwu księ­ży­ców Aer­th­lanu za­ćmiewa albo – jak mó­wią tu­tejsi – „obej­muje” drugi. Pod­czas Ob­ję­cia ro­dzą się dzieci ob­da­rzone ma­giczną mocą, z tej oko­licz­no­ści zwane Ob­ję­tymi. Więk­szość wład­ców z kon­ty­nentu wy­szu­kuje je, by po­zba­wić ży­cia. Część nowo na­ro­dzo­nych Ob­ję­tych po­ta­jem­nie tra­fia na Wy­spę Księ­ży­ców, gdzie może bez­piecz­nie do­ra­stać.

Przez wiele lat Wi­dzący wiesz­czył wieczną wojnę i to­talne znisz­cze­nie czte­rech kró­lestw kon­ty­nentu. Do czasu. Te­raz bo­wiem utrzy­muje, że przez Aer­th­lan przej­dzie fala zmian, które przy­niosą po­kój światu zbyt długo nę­ka­nemu prze­mocą. I sta­nie się tak dzięki pię­ciu mło­dym ko­bie­tom z pią­tego kró­le­stwa. Ich imiona to: Lu­ciana, Bri­gitta, Gwen­nore, Sor­cha i Ma­eve.

Ukryto je na Wy­spie Księ­ży­ców jesz­cze w wieku nie­mow­lę­cym. Tam do­ra­stały jako przy­brane sio­stry. Nie wie­dzą, skąd po­cho­dzą ani czy mają krew­nych. Wie­dzą je­dy­nie, że każda jest Ob­jętą.

Oto hi­sto­ria Ma­eve.

ROZDZIAŁ 1

Ma­eve spo­glą­dała na dwie naj­star­sze sio­stry, gdy do głowy przy­szła jej pewna nie­po­ko­jąca myśl. Lu­ciana i Bri­gitta miały wszystko, czego mo­gły pra­gnąć ko­biety. Były kró­lo­wymi. Po­tęż­nymi, mą­drymi i pięk­nymi. Do­cze­kały się rów­nie pięk­nego po­tom­stwa i przy­stoj­nych mę­żów, god­nych po­dziwu wład­ców. Więc ja­kim cu­dem, na Aer­th­lan, stały się tak pie­kiel­nie nudne? „Bo­gi­nie, mam ochotę wrzesz­czeć!”

Przez ostat­nie dwie go­dziny Lu­ciana i Bri­gitta roz­ma­wiały wy­łącz­nie o nie­mow­lę­tach. O kar­mie­niu, od­sta­wia­niu od piersi, ką­pa­niu, ubie­ra­niu. To już za­bra­kło waż­niej­szych te­ma­tów? Na przy­kład: gdzie, do cho­lery, po­dział się ich przy­ja­ciel Brody? Nie da­wał znaku ży­cia od nie­mal dwu mie­sięcy. Dla­czego ni­kogo nie po­wia­do­mił, do­kąd zmie­rza?

„Za­raz wyjdę z sie­bie i stanę obok!” Ten cho­lerny męż­czy­zna nie po raz pierw­szy ukry­wał przed nimi prawdę. Naj­pierw wszyst­kich prze­ko­nał, że po­trafi za­mie­niać się tylko w psa, ale po­tem od­kryli, że może przy­jąć kształt do­wol­nego zwie­rzę­cia. A nie­dawno się oka­zało, że po­stać czwo­ro­noga nie prze­szka­dza mu w mó­wie­niu. Co jesz­cze trzy­mał w ta­jem­nicy?

Choć tyle roz­my­ślała i się za­mar­twiała, nic to nie da­wało, poza tym że czuła się zmę­czona i okla­pła. Sfru­stro­wana po­zwo­liła, by jej wzrok błą­dził bez celu po ele­ganc­kiej nad­bu­dówce ebe­roń­skiej kró­lew­skiej barki. Po­miesz­cze­nie ude­ko­ro­wano ofi­cjal­nymi bar­wami pań­stwo­wymi, czyli czer­wie­nią i czer­nią: na gru­bej czer­wo­nej wy­kła­dzi­nie stały duże wy­godne fo­tele i pod­nóżki, ta­pi­ce­ro­wane czer­wo­nym ak­sa­mi­tem, oraz rzeź­biony czarny stół, za­sta­wiony wę­dli­nami, owo­cami i wy­pie­kami. In­nymi słowy, jej cię­żarne sio­stry wraz z dziećmi nie mo­gli so­bie wy­obra­zić lep­szych wa­run­ków po­dróży. Ła­godne, choć mo­no­tonne głosy ma­tek i rów­nie ła­godne ko­ły­sa­nie barki spo­wo­do­wały, że ma­lu­chy za­snęły na wiel­kich po­du­chach.

Ma­eve zdu­siła ziew­nię­cie. Po opusz­cze­niu pa­łacu Wyn­de­las po­dró­żo­wały przez trzy dni do Vo­ruszki, gdzie po­że­gnały się z Gwen­nore. Na­stęp­nie prze­kro­czyły gra­nicę Ebe­ronu, by prze­siąść się na barkę na rzece Ebe. Ma­eve była wy­czer­pana, ale zbyt za­nie­po­ko­jona o Brody’ego, by się zdrzem­nąć.

Roz­mowa Lu­ciany z Bri­gittą na­gle ob­ró­ciła się na gor­sze, gdy ze­szło na ar­kana na­uki ko­rzy­sta­nia z noc­nika. Ma­eve z jęk­nię­ciem ze­rwała się na nogi. „Dłu­żej tego nie wy­trzy­mam!”

– Coś się stało, skar­bie? – spy­tała Lu­ciana.

– Chyba tro­chę się zgrza­łaś? – do­dała Bri­gitta.

– Nic mi nie jest. – Po­de­szła do stołu, ale nic nie po­bu­dziło jej ape­tytu. Przez ostat­nie dni pra­wie nie tknęła je­dze­nia.

– Po­czu­jesz się le­piej, gdy już wró­cimy do domu do pa­łacu Eb­ton – ogło­siła Lu­ciana. – Zo­ba­czysz, na po­mo­ście bę­dzie na cie­bie cze­kać tu­zin absz­ty­fi­kan­tów.

Ma­eve się skrzy­wiła. Dla­czego jej sio­stry tak wy­cze­ki­wały jej za­mąż­pój­ścia?

Lu­ciana zbli­żyła się do Bri­gitty i szep­nęła na tyle gło­śno, by usły­szała i ona:

– Ma­eve ostat­nio stała się bar­dzo po­pu­larna.

– Zu­peł­nie mnie to nie dziwi – od­szep­nęła Bri­gitta. – Wy­ro­sła na istną pięk­ność.

Ma­eve prze­wró­ciła oczyma. „Ja­aasne”. Jakby wszyst­kich pre­ten­den­tów do jej ręki in­te­re­so­wała tylko uroda, a nie to, że obec­nie jej wszyst­kie cztery sio­stry są już kró­lo­wymi.

– Wiem o co naj­mniej jed­nym księ­ciu, trzech hra­biach i ja­kimś tu­zi­nie ba­ro­nów, któ­rzy utrzy­mują, że są nią za­uro­czeni – cią­gnęła Lu­ciana.

– Ojej! – Bri­gitta splo­tła dło­nie. – No tak, taki książę byłby ide­alny!

Ma­eve wes­tchnęła. Nie chciała księ­cia. Chciała psa.

Lu­ciana za­chi­cho­tała.

– Cie­kawe, czy ten książę bę­dzie miał na so­bie zie­leń czy fio­let?

Ma­eve ze­sztyw­niała, gdy jej sio­stra na­wią­zała do ka­mieni wró­żeb­nych. Trójka, zie­leń i pur­pura. Ka­mie­nie, które wska­zały jej przy­szłość.

Szcze­rze tego nie­na­wi­dziła. Nie chciała uczest­ni­czyć w Grze Ka­mieni. Zresztą ka­mie­nie wy­pa­dły z pu­charu tylko dla­tego, że od­mó­wiła. Więc może się nie li­czyło?

Ale zda­wało się, że oto­czak ozna­czony cy­frą trzy pa­suje zbyt do­brze, by zby­wać grę mach­nię­ciem ręki. W końcu przy ży­ciu po­zo­stało troje człon­ków Kręgu Pię­ciorga, mor­der­czej grupy, która za­mie­rzała prze­jąć wła­dzę na świe­cie. Nikt nie wie­dział, kim jest pierw­sza dwójka człon­ków, ale trze­cim bez wąt­pie­nia był Ka­me­leon. Ten prze­klęty zmien­no­kształtny za­mor­do­wał trzech króli: Fre­de­rica z Ebe­ronu, Gun­thera z To­urinu i Pe­trasa z No­rveszki.

A nie­dawno spra­wiał pro­blemy w Wo­odwy­nie, gdzie za­mie­nił się w smoka, by po­rwać Sor­chę. Kim­kol­wiek jest, nie­raz już udo­wod­nił, że nie spo­sób go poj­mać, bo nikt nie wie, jak na­prawdę wy­gląda. Tylko Brody po­trafi go roz­po­znać po za­pa­chu.

Ale co się stało z Bro­dym?

– Prze­pra­szam. – Naj­młod­sza z sióstr po­de­szła ku drzwiom. – Chyba się przejdę po po­kła­dzie.

– Świeże po­wie­trze do­brze ci zrobi – skwi­to­wała Lu­ciana, gdy Ma­eve wy­cho­dziła z nad­bu­dówki na bak­burtę.

Ma­eve za­mknęła oczy, wy­sta­wiła twarz na cie­płe słońce i za­czerp­nęła głę­boko tchu. Wio­senny wia­te­rek sma­gał ją de­li­kat­nie po po­licz­kach, przy­wiał kilka za­pa­chów: pot ciężko pra­cu­ją­cych fli­sa­ków, zie­mi­sty za­pach po­bli­skich pól upraw­nych i, co naj­waż­niej­sze, zna­jomy za­pach rzeki Ebe.

Od dziecka czuła nie­wy­ja­śnioną więź z akwe­nami i cie­kami wod­nymi. Za­wsze wy­czu­wała, że nad­ciąga bu­rza nad Wiel­kim Oce­anem Za­chod­nim. I umiała roz­ma­wiać z fo­kami i in­nymi isto­tami mor­skimi.

A te­raz, gdy sama po­tra­fiła prze­ista­czać się w fokę, czuła tym sil­niej­szą więź z wodą. Wy­star­czyło jej jedno po­cią­gnię­cie no­sem, by usta­lić, skąd po­cho­dzi dana próbka wody: z któ­rego oce­anu czy je­ziora, z któ­rej rzeki, a na­wet studni. Mało tego, woda stała się jej dru­gim do­mem, rów­nie kom­for­to­wym co kom­nata sy­pialna w pa­łacu Eb­ton.

Rzeka przy­wo­ły­wała ją po imie­niu; za­pra­szała, by wsko­czyła do niej i zmie­niła po­stać. A wtedy woda utrzy­ma­łaby jej cię­żar, po­mo­głaby unieść tro­ski i ob­my­łaby ze zmar­twień. „Nie te­raz”. Otwo­rzyła oczy i za­darła głowę, by spoj­rzeć w słońce. Wi­siało wy­soko na nie­bo­skło­nie, więc mu­siało do­cho­dzić po­łu­dnie.

Po­de­szła ku dzio­bowi barki. Mi­nęła fli­sa­ków, któ­rzy stali przy re­lingu i na­wi­go­wali dłu­gimi żerd­kami po naj­głęb­szym ka­nale rzeki Ebe. Ebe­roń­scy żoł­nie­rze pod do­wódz­twem puł­kow­nika Ne­visa Har­dena stali na war­cie, roz­miesz­czeni co kilka stóp. Tego po­ranka Ne­vis wraz z od­dzia­łem wy­szli na spo­tka­nie ko­bie­tom i dzie­ciom w Vo­ruszce i te­raz eskor­to­wali je bez­piecz­nie pod­czas spływu. A gdy już do­trą do Eb­ton, na miej­scu bę­dzie cze­kać od­dział wojsk z To­urinu, który od­pro­wa­dzi Bri­gittę na pół­noc do sto­licy kró­le­stwa.

Przez ostat­nie trzy lata Ma­eve miesz­kała w pa­łacu Eb­ton. Choć była szczę­śliwa, że ma za to­wa­rzyszkę naj­star­szą sio­strę, bez ustanku okrut­nie tę­sk­niła za po­zo­sta­łymi trzema. Dla­tego tak bar­dzo się ucie­szyła, gdy ze­brały się wszyst­kie na trzy ty­go­dnie w pa­łacu Wyn­de­las w el­fic­kim kró­le­stwie zwa­nym Wo­odwy­nem. Tam czwarta sio­stra, Sor­cha, wy­szła za el­fic­kiego króla i zo­stała jego kró­lową. Naj­star­sze trzy sio­stry za­ba­lo­wały na miej­scu przez całe trzy ty­go­dnie, choć ich mę­żo­wie wró­cili do swo­ich kró­lestw i obo­wiąz­ków po za­le­d­wie paru dniach. A już wkrótce po­tem Lu­ciana, Bri­gitta i Gwen­nore za­częły na­rze­kać, że tę­sk­nią za part­ne­rami.

Ale czy na­prawdę żadna nie tę­sk­niła za Bro­dym? Ma­eve przy­sta­nęła u dziobu barki i spoj­rzała w niebo. Cza­sami Brody przyj­mo­wał po­stać orła. Ale nie dziś. Prze­stwo­rza były pu­ste.

Skie­ro­wała wzrok ku rzece, by prze­ko­nać się, czy za­uważy ja­kieś wy­dry. Gdy miesz­kała w pa­łacu Eb­ton, to wła­śnie w tej rzece za­mie­niała się w fokę i co mie­siąc pod­czas pełni księ­ży­ców wy­dra rzeczna wy­cho­dziła na brzeg, by się z nią ba­wić. Był nią Brody, rzecz ja­sna, choć ten głu­pol ni­gdy nie ogar­nął, że zna jego ta­jem­nicę. Zwle­kała, by sam przy­znał, co robi. Nie­do­cze­ka­nie. Ko­lejna z ca­łej se­rii tych jego cho­ler­nych ta­jem­nic.

Był przy niej w po­staci foki, od­kąd parę razy sama za­mie­niła się w to zwie­rzę na Wy­spie Księ­ży­ców. Za­wsze jej to­wa­rzy­szył. Co mie­siąc.

Poza ostat­nimi dwoma. „Gdzie, do cho­lery, go wcięło?”

I dla­czego ta głu­pia barka tak się wle­cze? Mu­siała coś zro­bić, by go od­na­leźć. Ale co?

Woda znów ją przy­wo­łała. Ma­eve miała ochotę zmie­nić kształt. Gdyby roz­wi­nęła pręd­kość, mo­głaby do­trzeć do pa­łacu Eb­ton jako pierw­sza. Sio­stry do­piero by się zdzi­wiły! My­ślały, że po­trafi się prze­ista­czać tylko pod­czas pełni.

Od lat ją uwie­rało, że Brody po­trafi zmie­niać kształt, kiedy tylko za­pra­gnie, pod­czas gdy sama tego nie umiała. W skry­to­ści sy­pialni co wie­czór ćwi­czyła w wan­nie. Przez pierw­szy ty­dzień udało jej się tylko prze­kształ­cić stopy w płe­twy, ale te­raz mo­gła stać się foką w do­wol­nej chwili.

Jesz­cze ni­komu o tym nie po­wie­działa. Chciała, by Brody do­wie­dział się jako pierw­szy.

Z ję­kiem ob­ró­ciła się i ru­szyła ku ru­fie barki. Dla­czego z pu­charu wy­pa­dły aku­rat ka­mie­nie fio­le­towy i zie­lony? Te barwy nic jej nie mó­wiły. Co in­nego taki nie­bie­ski ka­mień – to by się jej po­do­bało.

Brody miał naj­pięk­niej­sze błę­kitne oczy, ja­kie wi­działa. No, przy­naj­mniej mo­gła wy­lo­so­wać barwy czarną i białą, bo prze­cież więk­szość czasu spę­dzał w po­staci fu­trza­nego czarno-bia­łego psa z czarną łatą wo­kół le­wego oka.

Za­trzy­mała się przy ru­fie i zło­żyła dło­nie na re­lingu. Za­miast się mar­twić kil­koma głu­pimi ka­mie­niami, po­winna się za­jąć rze­czy­wi­sto­ścią i roz­wa­żyć ko­lejne kroki. Mimo tego, co uwa­żały jej sio­stry, nie była już dziec­kiem. Za kilka mie­sięcy, pod­czas Je­sien­nego Ob­ję­cia, skoń­czy dwa­dzie­ścia lat.

Coś szturch­nęło jej spód­nicę. Pod­sko­czyła w miej­scu i spoj­rzała na fu­trza­nego czarno-bia­łego kota ocie­ra­ją­cego się o jej nogi.

– Ale mnie pan wy­stra­szył. – Zmru­żyła oczy i przyj­rzała się uważ­nie pyszcz­kowi zwie­rzę­cia, które w od­po­wie­dzi wbiło w nią wzrok. Błę­kitne oczy. Jak u Brody’ego. Serce po­de­szło jej do gar­dła. – Brody, to ty?

– To tak zwana kotka – ogło­sił zgryź­li­wie puł­kow­nik Ne­vis Har­den, pod­cho­dząc bli­żej. Uśmiech­nął się na po­wi­ta­nie. – Żoł­nie­rze trzy­mają ją na po­kła­dzie, by ła­pała my­szy.

– Ro­zu­miem. – By ukryć za­wsty­dze­nie, schy­liła się i po­dra­pała kotkę za uchem.

– Dziś rano do­szła mnie cie­kawa in­for­ma­cja. – Ne­vis za­trzy­mał się tuż obok przy re­lingu. – Otóż po dro­dze do Vo­ruszki spy­tała pani kilka zwie­rząt go­spo­dar­skich, czy są Bro­dym.

Ma­eve wy­pro­sto­wała się i spie­kła raka.

– W przy­padku krowy mia­łam do­bry po­wód. Była czarna w białe łaty.

Ne­vis uniósł ką­ciki ust.

– Jak więk­szość krów. Strze­lam, że i świ­nia była czarno-biała?

Za­ci­snęła zęby.

– Tak. Ale nie ro­zu­miem, co pana tak bawi, puł­kow­niku. Brody’ego nie ma od nie­mal dwu mie­sięcy i nie wy­gląda na to, by ko­go­kol­wiek to obe­szło.

Ne­vi­sowi zrze­dła mina.

– Obe­szło.

– To pro­szę coś zro­bić!

– Ale co ta­kiego? – Spoj­rzał na nią z fru­stra­cją. – Brody może za­mie­nić się w ptaka czy inne zwie­rzę. Może la­tać nad gó­rami i pły­wać w mo­rzu. Jak, na Aer­th­lan, mie­li­by­śmy go od­na­leźć?

– Może mu gro­zić nie­bez­pie­czeń­stwo. I po­trze­buje po­mocy.

– Je­śli coś mu grozi, za­mieni się w ja­kąś istotę i uciek­nie. – Ne­vis skrzy­żo­wał ręce i oparł się o re­ling. – Pro­szę się po­sta­rać tak nie mar­twić. Znam Brody’ego szmat czasu, około dzie­wię­ciu lat. Zda­rzało mu się już znik­nąć na kilka mie­sięcy.

– Ale on... – Ma­eve ugry­zła się w ję­zyk, nim wy­ja­wiła, że za­wsze po­świę­cał jej czas pod­czas pełni księ­ży­ców. Była to ich ta­jem­nica i nie chciała, by kto­kol­wiek o niej wie­dział.

– Ale on za­wsze wraca – do­koń­czył za nią zda­nie. – I to za­zwy­czaj z ja­ki­miś waż­nymi wie­ściami. Po pro­stu wy­ko­nuje swoją pracę szpiega i zwia­dowcy.

Ma­eve wie­działa, czym zaj­muje się na co dzień Brody, ale nie­wiele poza tym.

– Wie pan może, skąd po­cho­dzi?

– Nie mam po­ję­cia. – Ne­vis prze­cze­sał pal­cami włosy i przez kilka se­kund można było do­strzec bli­znę na jego czole, którą za­ro­bił przed laty od przy­ja­ciela Leo, dys­po­nu­ją­cego mocą pio­ru­nów. – Brody po­wie­dział mi kie­dyś, że ma matkę i sio­strę, ale nie wspo­mniał, gdzie miesz­kają.

– A jak go pan spo­tkał?

– Hmm. – Zmru­żył oczy i się za­my­ślił. – To było la­tem roku 691, miał szes­na­ście lat, a ja i Leo po dwa­dzie­ścia je­den. Pa­no­wała straszna su­sza, a że wią­zało się to z bra­kiem burz, Leo był kom­plet­nie po­zba­wiony mocy, a przez to po­datny na ataki. Wraz z oj­cem okrut­nie się o niego ba­li­śmy. A po­tem któ­re­goś dnia w obo­zie zja­wił się taki zmi­zer­niały, na wpół wy­gło­dzony pies. Rzu­ci­łem mu kość z woj­sko­wej kan­tyny. Po­tem po­dą­żył za mną do na­miotu i zmie­nił kształt. O mało się nie zes... Oj, prze­pra­szam, moja pani.

– Pro­szę się nie krę­po­wać – po­na­gliła go.

– Oznaj­mił, że na­zywa się Brody i że wła­śnie spę­dził mie­siąc w pa­łacu Eb­ton, pod­słu­chu­jąc tajne na­rady króla Fre­de­rica. Wie pani, kto zacz?

– Ow­szem.

Król Fre­de­ric był wu­jem Leo i bał się bra­tanka ze względu na jego moce Ob­ję­tego. Na tyle, że ro­bił, co mógł, by ten po­niósł śmierć. A gdy do­szło do zrę­ko­win Lu­ciany z Leo, i ona stała się ce­lem.

– Odzia­łem Brody’ego i za­bra­łem go przed ob­li­cze Leo i mo­jego ojca, ge­ne­rała – cią­gnął Ne­vis. – Za­trud­nili go tak, jak stał, i od tam­tej pory pra­cuje w po­cie czoła. Nie tylko po­maga Leo, ale i po­zo­sta­łym kró­lom kon­ty­nentu.

– O tym ostat­nim wie­dzia­łam. – W oczach Ma­eve Brody był bo­ha­te­rem wszyst­kich zmian, które za­szły na prze­strzeni ostat­nich paru lat, acz nie­opie­wa­nym w pie­śniach. – Jest mi przy­kro, że nikt nie do­ce­nia jego war­to­ści.

Ne­vis prych­nął.

– Skoro pani go tak ceni, dla­czego za­wsze mówi do niego pani per „Ju­lia”, gdy jest w po­staci psa?

Zmarsz­czyła brwi. Z po­czątku po pro­stu się po­my­liła. Brody był tak pięk­nym psem o dłu­giej, je­dwa­bi­stej sier­ści i ja­sno­błę­kit­nych oczach, że wzięła go za suczkę. Ale po­tem, gdy już po­znała prawdę, po­zo­stała przy imie­niu „Ju­lia”. Bo w głębi serca mało czego tak pra­gnęła, jak go tro­chę po­wku­rzać.

Bo też ten cho­lerny fa­cet był na tyle bez­czelny, że ją igno­ro­wał. Gdy od­by­wał się ban­kiet, tań­czył ze wszyst­kimi jej sio­strami, tylko nie z nią. Rzadko kiedy się do niej od­zy­wał. Była go­towa po­my­śleć, że jej nie­na­wi­dzi, tyle że nie­za­wod­nie zja­wiał się pod­czas pełni księ­ży­ców jako foka czy wy­dra, by się z nią po­ba­wić. Mu­siało to ozna­czać, że ją lu­bił, prawda? To dla­czego jej uni­kał, gdy była czło­wie­kiem?

– Mam wra­że­nie, że utra­ciła pani sporą część wy­spiar­skiego ak­centu – za­uwa­żył Ne­vis.

– Gdy miesz­ka­łam w pa­łacu Eb­ton, Lu­ciana za­chę­cała mnie do pracy nad dyk­cją. – Bez wąt­pie­nia po to, by przy­cią­gnąć szla­chet­nie uro­dzo­nego męż­czy­znę. – Jak pan są­dzi, gdzie te­raz się po­dziewa Brody?

Ne­vis wzru­szył ra­mio­nami.

– Strze­lam, że bada ta­jemną ar­mię Ob­ję­tych, o któ­rej wspo­mniał przed śmier­cią lord Mor­ris.

Ze­sztyw­niała.

– Że jak? Ar­mia Ob­ję­tych...?

Ne­vis roz­dzia­wił usta.

– Oj. Niech to szlag. Ja... My­śla­łem, że pani wie. W końcu wie­dzą o niej pani sio­stry. My­śla­łem, że...

– Nie. – Ści­snęła mocno re­ling. – Nie po­wie­działy mi.

Ne­vis się skrzy­wił.

– Przy­kro mi.

– To co z tą ar­mią Ob­ję­tych?

– Nie-nie wy­daje mi się, abym miał prawo na ten te­mat wię­cej po­wie­dzieć. – Od­stą­pił od re­lingu i skło­nił się szybko. – Po­wi­nie­nem zresztą do­glą­dać swo­ich lu­dzi. Do­brego dnia, moja pani. – Od­da­lił się, po czym znik­nął za nad­bu­dówką.

Ma­eve wark­nęła i oparła łok­cie na re­lingu. Oczy­wi­ście, że jej sio­stry nie za­jąk­nęły się ani sło­wem. W prze­ci­wień­stwie do nich nie była kró­lową. Pod­czas tych paru dni, gdy wszy­scy czte­rej kró­lo­wie i ich kró­lowe znaj­do­wali się w pa­łacu Wyn­de­las, za­my­kali się w pry­wat­nej kom­na­cie, by od­by­wać po­ufne roz­mowy. Ma­eve nie zo­stała za­pro­szona. W końcu nie dys­po­no­wała pań­stwem, które mia­łaby chro­nić. Ro­zu­miała to, lecz mimo wszystko się fru­stro­wała, gdy czuła się po­mi­jana.

A wal­czyła z tym uczu­ciem od dzie­ciń­stwa. Nie to, że ją igno­ro­wano. Była naj­młod­sza, więc sio­stry po­świę­cały jej sporo uwagi. Ale też za­wsze było ja­sne, że naj­star­sze dwie sio­stry, Lu­ciana i Bri­gitta, są so­bie naj­bliż­sze. A dwie ko­lejne, Gwen­nore i Sor­cha, tak samo trak­tują sie­bie na­wza­jem. A Ma­eve za­wsze była dzie­cia­kiem. Pią­tym ko­łem u wozu.

A te­raz czuła się jesz­cze bar­dziej po­mi­jana. Jej sio­stry wraz z mę­żami na­le­żały do za­mknię­tej grupy, do któ­rej ni­gdy nie miała do­łą­czyć. Na Aer­th­la­nie ostało się bo­wiem jesz­cze tylko wy­spiar­skie Kró­le­stwo Księ­ży­ców i Mgieł, które miało już kró­lową i dzie­dzica. Więc Ma­eve ni­gdy nie miała do­rów­nać sio­strom.

Przy­mknęła na chwilę oczy. „Nie ma sensu się nad sobą uża­lać”. Nie za­le­żało jej, by zo­stać kró­lową. Grunt, że Ne­vis zdra­dził jej ważną in­for­ma­cję. „Ar­mia Ob­ję­tych?”

Gdy otwo­rzyła oczy, za­uwa­żyła fale od­cho­dzące od barki, mknące ku brze­gom rzeki. Przy­czyna i sku­tek. Lord Mor­ris oznaj­mił, że ist­nieje ar­mia Ob­ję­tych, a Brody znik­nął, po­szu­ku­jąc jej. A po­nie­waż nie wró­cił, wy­da­wało się praw­do­po­dobne, że jesz­cze jej nie od­na­lazł. Lord Mor­ris mó­wił prawdę czy przed śmier­cią oma­mił ich kłam­stwami?

Spró­bo­wała przy­po­mnieć so­bie wszystko, co o nim wie. Nim Leo wstą­pił na tron, w Ebe­ro­nie rzą­dził król Fre­de­ric, a Mor­ris był jego głów­nym do­radcą i głową Ko­ścioła Oświe­ce­nia. W tam­tych dniach kró­lo­wie kon­ty­nentu oba­wiali się każ­dego, kto ro­dził się pod­czas Ob­ję­cia. Ta­kie dzieci były wy­ła­py­wane i za­bi­jane. W ten spo­sób Ob­jęci nie mieli ni­gdy do­ro­snąć i sko­rzy­stać z ma­gicz­nych mocy, by uzur­po­wać so­bie prawo do tro­nów. W Ebe­ro­nie za­ję­cie to zo­stało po­wie­rzone Mor­ri­sowi.

Ale czy Mor­ris, zo­staw­szy człon­kiem Kręgu Pię­ciorga, uświa­do­mił so­bie, że utrzy­mu­jąc Ob­ję­tych przy ży­ciu, może po­móc or­ga­ni­za­cji prze­jąć wła­dzę nad świa­tem? Ukrył gdzieś dzieci, by prze­kształ­cić je w ar­mię? A może po­wszech­nie uwa­żana za pew­nik hi­sto­ria, że wszyst­kie ob­da­rzone mocą dzieci zo­stały za­mor­do­wane, jest kłam­stwem?

Nie byłby to pierw­szy raz, gdy Ma­eve wraz z sio­strami mia­łyby do czy­nie­nia z nie­prawdą. Do­ra­stały w za­ko­nie na Wy­spie Księ­ży­ców w prze­ko­na­niu, że zo­stały ukryte, bo są Ob­jęte. Ale w ostat­nich paru la­tach do­wie­działy się, że to tylko część prawdy. Były i inne po­wody. Lu­ciana zo­stała wy­słana na wy­spę jako bliź­niaczka. Oj­ciec Bri­gitty po­zbył się córki, by wszy­scy uwie­rzyli w jej śmierć. Gwen­nore zo­stała ode­brana matce za karę, że ta uro­dziła mie­szańca, a matka Sor­chy pró­bo­wała uchro­nić córkę przed plagą.

W za­ko­nie matka Gi­nessa prze­ka­zała pię­ciu mło­dym dziew­czę­tom, że są sie­ro­tami. W przy­padku jej star­szych sióstr oka­zało się to nie­prawdą. Czy to ozna­czało, że tych kłamstw jest wię­cej?

Ma­eve jak co dzień za­cho­dziła w głowę, czy kie­dy­kol­wiek dane jej bę­dzie po­znać prawdę na swój te­mat. Nie miała po­ję­cia, skąd po­cho­dzi. Sio­stry za­konne osza­co­wały, że miała nie­mal ro­czek, gdy zo­sta­wiono ją w ko­szu przy przed­niej bra­mie. Był śro­dek lata i od tam­tej pory od­pra­wiały jej uro­dziny póź­nym la­tem. Ale żadna nie wie­działa, dla­czego zo­stała po­rzu­cona, więc za­ło­żyły, że po­dob­nie jak przy­brane sio­stry jest Ob­jętą i że wo­bec tego jej fak­tyczne uro­dziny przy­pa­dają na dzień je­sien­nego ob­ję­cia księ­ży­ców. Zresztą teo­ria oka­zała się praw­dziwa, gdyż Ma­eve od ma­leń­kiego wy­ka­zy­wała oso­bliwą umie­jęt­ność po­ro­zu­mie­wa­nia się z fo­kami, które wy­le­gi­wały się na po­bli­skiej plaży. A po­tem, gdy miała szes­na­ście lat, po raz pierw­szy sama za­mie­niła się w fokę.

Był to je­den z po­wo­dów, dla któ­rych czuła taką więź z Bro­dym. Jego prze­szłość też owie­wała ta­jem­nica, no i sam był zmien­no­kształt­nym Ob­ję­tym. Z po­wodu na­ło­żo­nej przez cza­row­nicę klą­twy mógł utrzy­my­wać ludzką po­stać tylko przez dwie go­dziny dzien­nie i nie­stety więk­szość tego czasu spę­dzał na ta­jem­nych na­ra­dach z Leo czy in­nym władcą, któ­remu aku­rat po­ma­gał. Więc Ma­eve wi­dy­wała jego praw­dziwe ob­li­cze od święta. Gdy nie pa­trzył, przy­glą­dała mu się uważ­nie i za­pi­sy­wała w pa­mięci każdy szcze­gół przy­stoj­nej twa­rzy i smu­kłego, sil­nego ciała, by ob­raz to­wa­rzy­szył jej do ko­lej­nego spo­tka­nia.

Po­woli wró­ciła ku nad­bu­dówce i za­trzy­mała przy drzwiach. Gdy wy­cho­dziła, nie za­mknęły się do końca i de­li­katne kiw­nię­cie barką spra­wiło, że uchy­liły się do po­łowy.

– Nie wy­daje mi się, by ar­mia Ob­ję­tych sta­cjo­no­wała w Ebe­ro­nie. – Ła­godny głos Lu­ciany roz­cho­dził się po nad­bu­dówce. – Tu­tej­sze zie­mie są prze­zna­czone pod uprawę. Nie mia­łaby się gdzie ukryć.

– Zwia­dowcy Ru­perta przyj­rzą się gó­rom na pół­nocy To­urinu – od­parła Bri­gitta, po­słu­gu­jąc się pi­rac­kim mia­nem męża – ale nie są­dzę, by ktoś mógł się tam skryć. Lor­do­wie z wy­żyn są bar­dzo lo­jalni i da­liby nam znać, gdyby działo się coś po­dej­rza­nego.

– Za­kła­dam, że z ko­lei w No­rveszce są roz­le­głe dzi­kie po­ła­cie – cią­gnęła Lu­ciana – ale smoki Si­lasa spraw­dzają każdy cal te­ry­to­rium. A Aleksi pa­tro­luje od­le­głe ob­szary Wo­odwynu.

Ma­eve wes­tchnęła. Jej sio­stry już nie roz­ma­wiały o nie­mow­lę­tach. Cze­kały tylko, aż wyj­dzie, by mo­gły się roz­mó­wić o spra­wach pań­stwo­wych?

Oparła się o ścianę nad­bu­dówki i po­grą­żyła w my­ślach. Gdyby sama chciała się gdzieś scho­wać, do­kąd by się udała? Kró­lo­wie kon­ty­nentu wie­dzie­liby, gdyby ar­mia kryła się w jed­nym z ich państw. To ja­kie zo­stały miej­sca? Gdy mąż Bri­gitty był pi­ra­tem, miał tajną bazę wy­pa­dową na nie­zna­nej wy­spie, którą ochrzcił wła­snym imie­niem. Czy to moż­liwe, że Wielki Ocean Za­chodni skrywa ko­lejne wy­spy?

Na­gle wró­ciło do niej mgli­ste wspo­mnie­nie. Po­nad rok temu, gdy szu­kała cze­goś no­wego do po­czy­ta­nia w bi­blio­tece w pa­łacu Eb­ton, zna­la­zła wy­jąt­kowo starą księgę o tre­ści za­pi­sa­nej tak ar­cha­iczną od­mianą ję­zyka ebe­roń­skiego, że za­częła ją ro­zu­mieć do­piero po go­dzi­nie. Ale gdy już się przy­zwy­cza­iła, za­fa­scy­no­wała ją hi­sto­ria skryta na jej kar­tach.

Otóż na Wiel­kim Oce­anie Za­chod­nim ist­niał pra­stary kon­ty­nent, któ­rego kul­tura osią­gnęła wy­soki po­ziom roz­woju na długo, nim pry­mi­tywni miesz­kańcy Ebe­ronu w ogóle na­uczyli się od­mie­rzać ko­lejne lata. Zna­la­zła tę księgę w roku 699, więc za­ło­żyła, że ta sta­ro­żytna kra­ina musi mieć po­nad sie­dem­set lat.

Kon­ty­nent ów, czyli Aer­land, tęt­nił ma­gią. Za­miesz­kany był przez czar­no­księż­ni­ków tak po­tęż­nych, że po­zo­stali miesz­kańcy Aer­th­lanu drżeli przed nimi ze stra­chu. Sta­ro­żytny lud czcił Bo­gi­nie Bliź­nia­czych Księ­ży­ców, co spra­wiało, że bóg słońca, czyli Świa­tło, aż ki­piał ze zło­ści i za­zdro­ści. W przy­pły­wie fu­rii Świa­tło ci­snął ener­gią w kilka wul­ka­nów roz­sia­nych po kon­ty­nen­cie, które w efek­cie wy­bu­chły wszyst­kie na­raz w ma­syw­nej eks­plo­zji. Do dzieła znisz­cze­nia do­łą­czyły trzę­sie­nia ziemi i po kilku dniach więk­szość pra­daw­nego kon­ty­nentu zna­la­zła się głę­boko pod wodą, a jego miesz­kańcy po­marli.

W księ­dze znaj­do­wała się mapa i gdy Ma­eve przyj­rzała się jej bli­żej, do­szła do wnio­sku, że je­dyną po­zo­sta­ło­ścią po kon­ty­nen­cie Aer­landu są dwie wy­spy: Wy­spa Księ­ży­ców i Wy­spa Mgieł.

Czy to moż­liwe, że ostały się ja­kieś inne? Gdy tylko wróci do pa­łacu Eb­ton, prze­pa­trzy bi­blio­tekę w po­szu­ki­wa­niu księgi. A na­stęp­nego dnia wy­ru­szy ku Wy­spie Księ­ży­ców. Tam­tej­sze sio­stry za­konne zaj­mują się bo­wiem prze­pi­sy­wa­niem ksiąg, więc dys­po­no­wały ob­szerną bi­blio­teką. Moż­liwe, że to tam znaj­dzie wię­cej in­for­ma­cji. No i mo­gła pod­py­tać foki z po­bli­skiej plaży, czy wie­dzą o in­nych wy­spach.

Wes­tchnęła. Mo­gła też udać się na Wy­spę Mgieł i spy­tać Wi­dzą­cego, czy znane mu jest miej­sce po­bytu ar­mii Ob­ję­tych. A może na­wet bę­dzie wie­dział, do­kąd to po­siało Brody’ego.

„Wresz­cie”. Ze szczerą ulgą za­czerp­nęła głę­boko po­wie­trza. Wresz­cie wie­działa, co musi zro­bić. A to znacz­nie lep­sze, niż tak sie­dzieć i się za­mar­twiać.

Wpa­ro­wała do nad­bu­dówki.

Za­uwa­żyła ją Lu­ciana.

– O, wi­dzę, że świeże po­wie­trze do­brze ci zro­biło. Wy­glą­dasz znacz­nie le­piej.

– Bo czuję się le­piej. – Za­trzy­mała się przy stole i za­częła na­kła­dać przy­smaki na ta­lerz. Te­raz, gdy już miała plan, wró­cił jej ape­tyt.

– Spró­buj tarty wi­śnio­wej – za­su­ge­ro­wała Bri­gitta. – Wła­śnie roz­ma­wia­ły­śmy, jaka py­chotka.

– Wiem, o czym roz­ma­wia­ły­ście. – Ma­eve prze­szyła je wzro­kiem. – Po­win­ny­ście były mi po­wie­dzieć o ar­mii Ob­ję­tych. I o tym, że Brody za­gi­nął, bo jej szuka.

Lu­ciana i Bri­gitta roz­dzia­wiły usta.

– Cóż... – Lu­ciana zmarsz­czyła brwi. – Nie chcia­ły­śmy, że­byś się mar­twiła...

– Trzy­mana w nie­pew­no­ści będę się mar­twić tym bar­dziej! – Ma­eve od­sta­wiła ta­lerz z gło­śnym stu­ko­tem. – Nie przy­szło wam do głowy, że nie­na­wi­dzę być po­mi­jana?

Lu­ciana i Bri­gitta spoj­rzały po so­bie, po czym zwró­ciły się ku Ma­eve z prze­pra­sza­ją­cymi mi­nami.

– Wiem, że nie je­stem i ni­gdy nie zo­stanę kró­lową – pod­kre­śliła – ale to nie ozna­cza, że nie przej­muję się wami czy wa­szymi pań­stwami. Chcę po­móc.

Lu­ciana wes­tchnęła.

– Oba­wiam się, że nie­wiele mo­żemy zdzia­łać.

Bri­gitta przy­tak­nęła.

– Dla nas to też jest fru­stru­jące.

– A moim zda­niem jest coś, co mo­żemy zro­bić. – Ma­eve na­ło­żyła so­bie tarty wi­śnio­wej. – Chcę wró­cić do za­konu. Mo­że­cie za­ła­twić mi trans­port na ju­tro rano?

Lu­ciana usia­dła pro­sto ze zszo­ko­waną miną.

– Dla­czego? Nie je­steś szczę­śliwa w pa­łacu Eb­ton?

Bri­gitta się skrzy­wiła.

– Je­steś na nas zła, że mia­ły­śmy przed tobą ta­jem­nice?

Lu­ciana ze­rwała się na nogi.

– Chcia­łam zor­ga­ni­zo­wać dla cie­bie ban­kiet. I po­pro­sić kraw­cowe, by przy­go­to­wały cu­downą nową suk­nię barwy mor­skiej, która pa­so­wa­łaby do two­ich pięk­nych oczu.

– Chee-ano. – Ma­eve na­zwała naj­star­szą sio­strę jej prze­zwi­skiem. – Na co mi ban­kiet? Czy nowa suk­nia? I nie gnie­wam się na was.

Była zde­ter­mi­no­wana. Je­śli ar­mia Ob­ję­tych skry­wała się gdzieś na ob­sza­rze Wiel­kiego Oce­anu Za­chod­niego, nikt tak jak ona nie nada­wał się do tego, by ją wy­tro­pić. W końcu mo­gła zro­bić do­bry po­ży­tek z daru za­miany w fokę.

A je­śli się jej po­szczę­ści, od­naj­dzie i Brody’ego.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki